
Misja C dla Senju Toshio
"Wiatr, co z nieba obłoki zrzuca"
Post 21/?
I oto rozpoczęło się nocne starcie - z jednej strony wataha wygłodniałych drapieżników, których żądza krwi była bardziej niż wyczuwalna, z drugiej młody shinobi, gotów stanąć do walki w obronie kobiety...
Walczący powoli zajmowali swoje pozycje, drapieżniki powoli zmniejszały dystans, starając się oszacować, czy potencjalna ofiara ma szansę się skutecznie bronić. Pierwszą podpowiedzią, jaką otrzymały wilki był fakt, że młody Senju nie zamierzał rzucać się w panice do tyłu - a to zdecydowanie sprowokowałoby je do ataku. Jeszcze większe było zdziwienie wilków, kiedy shinobi stworzył swoją kopię i wraz z nim uzbroił się w prowizoryczny, jednakże niebezpieczny oręż. Włócznia - kawałek naostrzonego patyka stanowił obok ociosanego kamienia najstarszą broń znaną człowiekowi. Broń, którą niejednokrotnie pierwotni przedstawiciele Homo sapiens kierowali przeciwko drapieżnikom, dokładnie takim jak wilki. Toshio wraz ze swoim klonem wraz z drapieżnymi przedstawicielami psowatych niejako wskrzesili te zamierzchłe czasy.
Kiedy wilki zbliżyły się na odległość około 10 metrów, czas podchodów się skończył. Wilki wydarły do przodu, na co Toshio wraz z klonem odpowiedzieli atakując swoimi włóczniami. Trzeba przyznać, że bogowie którzy tej nocy obserwowali starcie postanowili nie dopingować żadnej ze stron, a raczej... pozwolić rzeczywistości dziać się samej.
Włócznia Toshio, który całkiem biegły był w obchodzeniu się z bronią miotaną pomknęła przez półmrok i wbiła się w jednego z drapieżników. Strzał był szczęśliwy, drewniana broń znalazła drogę między futrem a skórą jednego z drapieżników i pomknął wzdłuż łopatki, rozcinając mięśnie i paraliżując łapę zwierzęcia. Wilk z głośnym wyciem zatoczył się padając od ciosu, po czym poderwał się na równe łapy i skomląc zaczął się wycofywać.
Klon nie miał natomiast tyle szczęścia. Jego włócznia również pomknęła w stronę jednego z drapieżników jednakże drapieżnik wykonał unik i broń nie zadała mu obrażeń. To wystarczyło. Wilki zamknęły dystans w oka mgnieniu i we dwóch dopadły do drewnianego człowieka. Jeden z atakujących niewątpliwie był alfą, prowadzącą grupę. Klon był wytrzymały, jednakże zdecydowanie brakowało mu siły, poradzić sobie z dwoma, warzącymi blisko 60 kg drapieżnikami, które szybko powaliły go na ziemię i zaczęły szarpać w każdym kierunku. Drapieżniki atakowały zaciekle, zwłaszcza, że ich kompan otrzymał ranę. Fakt, że to nie Toshio był ich celem dał mu szansę spróbować się wycofać i spróbować celować, ale nie oszukujmy się - w taką szamotaninę, w jaką wmieszany został jego klon i dwa wilki nijak nie dało się skutecznie ciskać bronią.
Drewniany wojownik dzielnie przyjmował na siebie impet ataku, ale... nie wilki nie będą go długo ogryzać. Drapieżniki czując w swoich paszczach drewno miast mięsa szybko zrozumieją, że ich faktyczny cel znajduje się gdzie indziej, tylko pytanie, czy na ziemi czy już może na drzewie?