Sala przesłuchań Ryuzaku.

Akaime

Re: Sala przesłuchań Ryuzaku.

Post autor: Akaime »

Stanąłem w rogu pomieszczenia i czekałem. Może i to wyglądało jakbym był tchórzem i jest to nie godne bycia Uchiha. Jednakże dla mnie nie było to takie, albowiem otrzymałem rozkaz czekania tu i przeżycia za wszelką cenę, a odkąd dołączyłem do tej grupy to rozkazy powinny być dla mnie najważniejsze. Dodatkowo może to być niegodne Uchihy, ale ja od kilkunastu minut nie należę już do tego klanu, a więc nie muszę się martwić tymi sprawami.
-Oby ta walka trwała krótko. -Szepnąłem sam do siebie, ponieważ zaczynałem już odczuwać skutki temperatury. Ubrania zaczynały mi się kleić do ciała, a na dodatek kropelki potu spływały mi do oczu. Przetarłem twarz rękawem i w tym samym momencie drzwi zostały brutalnie otwarte, a do środka wpadł jakiś mężczyzna. Na początku myślałem że to jeden z moich towarzyszy, ale okazało się że był to chunin z klanu Uchiha. Nie wiedziałem co robić, albowiem nie miałem szans z przeciwnikiem o tyle silniejszym. Gdy ja rozmyślałem nad jakimś planem on wykonał technikę katonu, aby nie pozwolić innym tu wejść. Pozostało mi zabić człowieka, którego jeszcze kilka dni temu mogłem nazwać bratem. Na moje szczęście przeciwnik był do mnie odwrócony plecami i chyba nie był świadom moje istnienia. Daje mi to efekt zaskoczenia, ale nie zapominajmy że to dalej jest chunin, a więc byle atak w plecy nie zadziała. Najlepszym sposobem byłoby unieruchomienie mojego wroga,a następnie dobicie. Tylko jak to zrobić bez wykorzystania genjutsu, no bo możliwe że ma on włączony swój sharingan przez co od razu zauważy rzuconą na niego iluzje. W końcu wpadłem na dobry pomysł i powoli wyciągnąłem żyłkę z kabury i przywiązałem oba końce do dwóch kunai, a następnie rzuciłem nimi taki, aby linka owinęła się wokół przeciwnika i przycisnęła go do ściany, aby następnie od razu rzucić kolejne dwa ostrza. Jedno wycelowane w twarz, a drugi w serce.
0 x
Kaien

Re: Sala przesłuchań Ryuzaku.

Post autor: Kaien »

Misja C 26/30 Dobra, dobra, czapki z głów. Prowokacja nie dała żadnego lepszego rezultatu. Niestety (Albo może i stety? Wszystko zalezy pod punktu siedzenia tudzież stania) Shingo nie czuł się już Uchihą per se. Nie czuł się objętym obowiązkami klanowymi członkiem wieloletniego rodu. W sumie.. Tak naprawdę czy kiedykolwiek nim był? Czy któryś z dumnych i potężnych Uchiha podał mu ręke gdy chłopak był na dnie? Na tak zwanym marginesie społecznym? Którykolwiek wtedy wkroczył i powiedział - Jesteś członkiem dumnego rodu, nie możesz tak żyć?
Nie. Znając ich, to jak troskliwymi są osobnikami... Pewnie nie pozwoliliby Shingo tak żyć. Ale broń boże nie daliby mu lepszego życia tylko zakończyli to aktualne. Ale teraz nadszedł ten czas, ktory nadchodzi w życiu każdego Shinobi. Kiedy samemu trzeba o sobie zadecydować i nikt nie powinien miec najmniejszego prawa do zmiany tej decyzji za nas.
Do pokoju wpadł jego klanowicz, który nie zauważył Shingo przy 'pierwszym podejściu'. W sumie on wielki nie był, w ferworze walki łatwo jest pominąć takie szczegóły jak cóś w kącie pokoju. Coś, które sie kuliło i nie wyglądało imponujące.. Takie biedne, spocone i zmarniałe..
I to prawdopodobnie był największy błąd tego dnia dla Chunnina. Shingo, jak prawdziwy zdrajca klanu i morderca postanowił dopełnić swej przemiany i pozbyć się członka klanu. Godne pochwały, trzymanie się swoich nowoobranych ideałów całym sercem...
Atak przebiegł sprawnie, w pewnym stopniu. Żyłki przywiązane, Kunai rzucone... Dopadły przeciwnika, oplątały go i wywołaly jego glebe, centralnie na środek pokoju. Jednak... W taki niefortunny sposób , że wpadł prosto na Shingo.
-Ty mała kurrrw... - Wydarł się od razu, nabierając powietrza w usta. Katon z tej odległości nie zostawi z Shingo nawet okruchów które dałoby się zapakowac w torbe na psie resztki.

Gdyby jednak miał Sharingana... Mógłby go teraz aktywować, ładnie i długo to opisac, a potem odebrać zycie przeciwnikowi jednym ciosem, nim wykona atak.
Do dzieła.
0 x
Akaime

Re: Sala przesłuchań Ryuzaku.

Post autor: Akaime »

Cały czas myślę o tym że opuściłem swój klan i zostałem nukeninem, ale czy to prawda? Czy kiedykolwiek należałem do tego szlachetnego klanu? Nigdy nie podali mi ręki i nie pomogli mi. Przez całe dzieciństwo musiałem sobie radzić sam i dopiero potem, gdy odkryto we mnie pokrewieństwo z przywódcami Sogen zaczęto się mną interesować? Ale czy ciekawiłem ich dla mojego dobra, czy może po prostu chcieli ze mnie stworzyć kolejną broń do walki z innymi klanami? Tak wiele pytań, a na większość już nigdy nie poznam odpowiedzi. Chociaż w sumie, czy ta wiedza jest mi do czegoś potrzebna? Od dziś mam nowe życie i nie wazna jest moja przeszłość, a teraźniejszość i przyszłość, któa w tym momencie jest zagrożona.
-Przetestujmy moje umiejętności -Pomyślałem chwilę przed tym jak oba kunaie udały się w swój najważniejszy lot. Po sekundzie przeciwnik został związany linką, ale pech chciał że chunin z klanu Uchiha upadł prosto na mnie.
-To koniec -Zdążyłem jeszcze pomyśleć i ujrzałem jak mój przeciwnik nabiera powietrza z zamiarem wykorzystania techniki natury Katon. Ja natomiast byłem w stanie tylko siedzieć na posadzce i patrzeć. Strach mnie sparaliżował, nie byłem w stanie nawet mrugnąć powiekami, nie mogłem nawet wykrzyczeć wołania o pomoc. Czyżby tak miał nastąpić koniec mojej historii? Jeszcze przed chwilą myślałem o mojej przyszłości, a teraz nie jestem nawet w stanie o nią walczyć. Nie tak powinien zachować się prawdziwy shinobi. Wojownik powinien wstać i walczyć, ale ja przecież nie jestem nim. Nie ma co się okłamywać, jestem jedynie dzieckiem, które udawało kogoś silnego.
-Mamo. Tato. Przepraszam -Samotna łza spłynęła po moim policzku. Zamknąłem oczy, aby nie widzieć nadchodzącej kuli ognia. Chciałem już mieć to za sobą. Przynajmniej spotkam w końcu moją rodzinę. Przypomniałem sobie jeszcze to ile razy wpadałem w tarapaty. Ile to razy byłem bliski śmierci, ale jakoś dotrwałem aż do dziś. Dlaczego? Dlaczego akurat mi musiało się przytrafić tak ciężkie życie? Czemu nie mogłem urodzić się w jakiejś innej rodzinie i miło spędzić dzieciństwo w gronie rodziny? Czy taka właśnie była zachcianka Boga? Czy właśnie tego chciał? Jeśli tak to ma problem, bo ja tu nie dam się. Nie umrę tylko dlatego że on tak chce.
-Nie poddam się bez walki -Otworzyłem oczy, które teraz jarzyły się wściekłą czerwienią. Nie rozumiałem co się działo, ale wiedziałem że jestem w stanie walczyć. Złapałem leżący obok mnie kunai i z mordem w oczach spojrzałem na przeciwnika, który już zaraz miał wykonać swoją zabójczą technikę.
-Nie poddam się -Pomyślałem jeszcze raz i rzuciłem ostrzem prosto w twarz mojego wroga. Nie musiałem czekać długo na rezultat, albowiem już po chwili na podłodze zrobiła się plama krwi, która ciekła po ostrzu wbitym w sam środek czoła. Ja natomiast upadłem ponownie na podłogę i złapałem się za głowę. Ostatecznie udało mi się wygrać, pomimo że z początku byłem przerażony. Co się ze mną stało? Czemu naglę odczułem taką chęć zabijania?
-Czemu? -W tym właśnie momencie spojrzałem na podłogę w której ujrzałem dwa czerwone punkty.
-Sharingan -Zdarzyłem jeszcze powiedzieć, a następnie upadłem na podłogę zbyt zmęczony aby się ruszyć.
0 x
Kaien

Re: Sala przesłuchań Ryuzaku.

Post autor: Kaien »

Misja C 28/30 Stało się to, co stać się musiało. Shingo był zatrważająco blisko by wyzionąć ducha. Ba, nawet, można powiedzieć, że był o włos. Gdyby tylko chunin otworzył ustai dmuchnął czakrą, chłopak by zmarł spalony na miejscu. W kilka sekund męczarni jego skóra by się stopiła i zeszła, odsłaniając mięśnie. Te także by się zwineły i skurczyły, a potem zwęgłiły od ciepła. Oczy by pękły i rozlały sie, tracąc swą... szkarłatną barwe?
Taki los został unikniony tylko dzięki dumie Uchiha. To w sumie zabawne... Kto przebudził głowny atut i dume klanu? Osoba, która ten klan zdradziła, która w nim nie chce już być i która była o krok od zginięcia z ręki współklanowicza. Z ręki członka rodziny. Na prawdę musiał wyrzec się wszystkiego dla tego jednego momentu. Jego tęczówka stała się szkarłatna i zapłonęła jak świeżutka krew czerwieni się wyciekając z rany, z tęczówki odłączyła sie mała kropla która uformowała się w piękne tomoe na tęczówce dając Shingo... Moc. Coś więcej niż sama moc jednak. Widział teraz... Lepiej. Mógł domysleć się, co zrobi przeciwnik. Miał lepszy czas reakcji... Teraz te milisekundy których mu do tej pory brakowaly.. Były w garści.
Ale przede wszystkim, największy skarb jaki otrzymał to... Potencjał. Oczy będzie mógł rozwinąć, uzyskać siłe o jakiej nie marzyło się Tsubasie, który oddał ducha po części dzięki Shingo... No cóz, czasy są ciężkie to i trzeba być twardym, oschłym, czasem zimnym i bez emocji..
Tak jak teraz, gdy kunai poszybkował te naście centymetrów do przeciwnika i przeszedł przez miękką część żłobienia nosowego, prosto do mózgu, kłując materie szarą i zakańczając żywot atakowanego. To znaczy, nie tak od razu. Najpierw wydał z siebie przerażający pisk, z oczu poleciały łzy, a on zrzygał się nosem i ustami na raz. Ot co robi nagły impuls w mózg z człowiekiem...
Shingo padl przemęczony. Nie wiedział ile leżał i dochodził do siebie... Ale ciepło malało. Robiło się cicho.. Błogo.. Spokojnie.. W końcu zasnął.
Obudzil go głos Kakuzu, a raczej jego gwizdanie. Dopiero po chwili się odezwał.
-No no. Jak to zrobiłeś? - Wskazał na trupa. Czyż to nie świetna okazja pochwalić się nowymi umiejętnościami?
0 x
Akaime

Re: Sala przesłuchań Ryuzaku.

Post autor: Akaime »

Nie wiedziałem ile czasu minęło nim zostałem obudzony przez towarzysza. Czy od chwili przebudzenia sharingana minęło kilka minut, czy może kilka godzin. Na początku nie dotarły do mnie słowa wypowiedziane przez Kakuzu, dopiero gdy głębiej się nad tym zastanowiłem do mojej głowy powróciły wspomnienia z kryzysowej sytuacji.
-Sharingan -Odrzekłem cicho, a następnie spojrzałem na mężczyznę swoimi krwawymi oczami, aby następnie je anulować. Opierając się o ścianę podniosłem się na proste nogi i zacząłem zmierzać ku drzwiom.
-Musze wyjść na zewnątrz. Nie czuję się najlepiej -I tak powoli skierowałem się ku wyjściu z pomieszczenia, aby następnie spróbować otworzyć drzwi i wyjść na korytarz.
0 x
Kaien

Re: Sala przesłuchań Ryuzaku.

Post autor: Kaien »

Misja C 30/30 Shingo - Epilogue. Serio to byla naprawdę mila i ożywcza drzemka. Shingo zrobił swoje, to był cieżki dzień.. To miał chłopak powód. Ale tak teraz? Z martwym klanowiczem na nogach? Jak widać tak. Po zabiciu Uchihy zwyczajnie padł.. A teraz podniósł go na nogi, ze świata jawy, widok z koszmarów rodem, przyjemniaczek Noroai. Kiedy usłyszał słówko o Sharinganie zagwizdał od razu.
-No, no. To ladnie. Twoja wartość nagle cholernie wzrosla, młody. Miałeś się wspinać jak wszyscy.. Ale czuje, że będzie szansa na misje i zabawy z nami już niedługo. Bardzo dobrze. - Miłe dośc słowa, wypowiedziane dość szczerze, choć cały czas z nutką wyższosci Kakuzu nad Uchiha. No co zrobisz, jak nic nie zrobisz. Kiedy usłyszał prośbe Shingo pomógł mu wyjść. W korytarzu były spalone szczątki, plamy krwi i tak dalej i tak dalej. Różne takie okropności wiążące sie z polem bitwy i nadmiarem ognia.
Smród niesamowity. Na rzyganie zbiera się natychmiastowo.
-Weź, ty już hajsy dostałeś, nie? Pożegnaj się ładnie z samurajem i ogarnij swój domek. Uwierz mi, jak będzie coś dla Ciebie to sami cię znajdziemy, młody. - Słowa pouczające...

Misja dobiegła końća. Opisz, że zamieniłeś pare słów z samurajem i wyszedłes. Nagroda standardowa + Mozliwosc zalozenia sobie wątku z mieszkaniem na fabule. Postów jest 31 z twoim teraz który napiszesz + kilka których nie policzyłem 'karnie' bo się rozdzieliliście... No, nie jest źle.
0 x
Akaime

Re: Sala przesłuchań Ryuzaku.

Post autor: Akaime »

Członek szczepu Kakuzu pomógł mi wyjść z pomieszczenia, lecz tam było jeszcze gorzej. Wszędzie martwe ciała i litry zaschniętej już krwi. Wielu ludzi dzisiaj umarło, a klan Uchiha stracił wielu obiecujących członków. Jednakże takie właśnie jest życie ninja. W każdej chwili można umrzeć, każde zlecenie łączy się z narażeniem życia. Sami wybraliśmy taką drogę i nie możemy jej porzucić. W końcu idąc ku wyjściu z budynku trafił na samuraja, który nadzorował sprzątanie po bitwie. Od razu poinformowałem go co się stało w sali przesłuchań i opisałem jak wyszedłem cało z tej potyczki, a na potwierdzenie swoich słów pokazałem mu moje kekkei genkai. Dostałem jeszcze na pożegnanie instrukcje jak dojść do mojego nowego mieszkania i już mogłem opuścisz to miejsce.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości