W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
-Jeśli pokój istnieje, to ja go odnajdę... - pomyślał bez głębszego zastanowienia, podczas gdy kierownik Yukari opisywał sytuację i wymieniony zostały miejsca, do których będziemy musieli się udać. W każdym z tych miejsc było coś co przemawiało do Sumy i warto byłoby zajrzeć wszędzie, gdyby tylko był na to czas. Czas, którego im obecnie brakowało... nie mówiąc już o zarażonych i o tym jak czas płynął dla nich. -I stało się tak, że po niebie leciał ptak... Pewnie dla wszystkich zebranych jest znane, że ktoś musi stanąć i szukać... na bramie. - odezwał się z głową pląsającą się na boki, a wzrokiem wbitym w podłogę.
Gdy Suma podniósł głowę, spojrzał się z uśmiechem na Yukariego i oznajmił z nie byle jakim przekonaniem w głosie... -Brama. Zajmę się bramą i postaram się wrócić. Zarówno żywy jak i z informacjami, które mogą się Wam przydać. Dobrze by było gdyby ktoś zapewnił mi jakieś wsparcie, ale jeżeli będę musiał udać się tam sam to nie będzie problemu. Mam dziwne przeczucie, że to właśnie tam sprawdzę się najlepiej i moja obecność na bramie przyniesie jakieś owoce... -Owoce, które przegonią chorobę i dadzą ludziom opamiętanie... - dokończył w myślach.
Sumairu westchnął i oparł dłoń na rękojeści jednej ze swoich katan, a drugą przeczesał swoje włosy i niezdarnie się uśmiechnął.
Wzrokiem przeskakiwał z osoby na osobę, lecz najdłużej przyglądał się małej Rice. Po chwili namysłu, zaczął zastanawiać się nad tym żeby ruszyć z nią. W pewnym sensie czuł się, lub chciał się czuć jak jej starszy brat, który będzie w stanie zapewnić jej schronienie, lub po prostu przytulić... bo po tym co zaprezentowała kilka chwil temu, możliwe że to ona by go pilnowała.
Bóg wie co jeszcze chowa w swoich rękawach, czy za sukienką... -Poradzi sobie. - pomyślał i ze spokojem zamruczał posyłając w stronę Riki uśmiech, a następnie puścił jej oko. Chłopak sam nie mógł wyjść z podziwu jak łatwo jest mu odcinać się od rzeczywistości i odpływać w melancholię będąc jednocześnie otoczonym przez tak duże ilości zła i zagrożeń, które stawały się coraz to bardziej realne... i coraz bardziej mu bliskie. Suma nigdy nie pchał się do bycia bohaterem, czy też do wielkich społecznych osiągnięć. Najważniejsze dla niego było to, aby być bohaterem własnego życia i pomagać bliskim. Z kolei teraz, przez lepszy zarys sytuacji zaczął czuć w sobie potrzebę zrobienia czegoś więcej. Wyjścia ze swojej strefy komfortu i działania na większą skalę.
Kto wie? Może mu się to uda. Ludzie z natury mają tendencje do tego, aby się dzielić i podkładać sobie kłody... natomiast ludzie, którzy stoją w obliczu nieznanej zarazy i być może śmierci... Oni mogą zrobić sobie jeszcze większą krzywdę. -Taka zaraza to nie tylko plamy na ciele i osłabiony organizm... Taka zaraza to ubytek ludzkiego pierwiastka i zezwierzęcenie...- odezwał się, a gdy zorientował się że wypowiedział to na głos to delikatnie się zawstydził i kaszlnął, zakrywając przy tym usta dłonią, która wcześniej spoczywała na rękojeści miecza. -Pokój... - pomyślał.
Krótki wygląd: -Niebieskie włosy. -Całe ciało pokryte tatuażem w motywach lasu. -Zlote oczy. -Wakizashi na plecach, przy pasie. -Czerwony płaszcz, przewiązany w pasie rękawami. -Typowe sandały do połowy łydek. -Bandaże na dłoniach, sięgające do samych łokci.
Senju Oshi był zepsutym do szpiku kości egoistą... Z niejasnych powodów wciąż szanował jednak swą wioskę, oddając za nią krew już kilkukrotnie. Tym razem znalazł się w miasteczku z sennego koszmaru, gdzie banda głodnych umarlaków wybija ostatnie bastiony żywych istot. Specjalnie wciąż pozostając z tyłu, obserwował każdego z osobna, pozostawiając dla siebie wszystkie informacje wyczytane z prostych gestów. Tak indywidualnych dla różnych ludzi... Burū nie szczędził swej obecności, przemieszczając się od mostka przez prawe ramię i plecy... Dziwna ekscytacja która przeradzała się z wolna w podniecienie, kazała mu wciąż smakować powietrze długim językiem. Wreszcie udało się wejść do budynku szpitalnego, wcześniej prowadząc niemal za rękę strażników którzy nie do końca wiedzieli z czym mają doczynienia. Oshi szedł tuż za małą dziewczynką, która na jego nieszczęście nie zdradziła imienia... To miejsce już dawno go znudziło, być może osoba odpowiedzialna za zaraze miała jakiś pomysł... Jednak brakowało jej czystej odwagi. Zabijanie ludzi z ukrycia traciło sens, jaką satysfakcję przynosi ubijanie bezbronnego bydła, gdy tylu wartych rozerwania na strzępy chodzi po świecie... Takich co wiedzą jak się bronić.
- Patrz przyjacielu... Wchodzimy do serca miłosierdzia
Przemówił na koniec, zanim nie przeszli przez próg... Jak opisać miejsce pozbawione nadzieji. Dziesiątki dławiących głosów, które w ostatniej próbie wznosiły modły do nieznanych bogów. Ostatnia próba pogodzenia się z losem który odbierał nam wszelkie złudzenia... Oshi ukrył twarz pod szerokim rękawem, zaciągając mocniej kaptur. Czuł przejmujący smród spoconych ciał... Potworny, wręcz dławiący wyciskacz łez z oczu. Wiedział że musi wyjść z tego miejsca czym prędzej, inaczej stanie się jednym z nich... Ściekiem którego nikt nie zapamięta.
Odnajdując wreszcie osobę która najwidoczniej robiła tu za głównego speca od epidemii. Oshi przyjrzał się jego zmęczonej twarzy, podziwiając ile robił dla obcych mu ludzi. Sam czym prędzej pewnie zawinął by swe manatki, licząc że nie przejmie żadnego holerstwa... Słuchając tego co wszyscy mieli do powiedzenia, Oshi odezwał się zza młodej użytkowniczki ciekawych zdolności, podnosząc lewą rękę jak gdyby chciał rozwiązać zadanie na tablicy.
- Nie lubię zapachu ryb... Chętnie pomogę młodej w zbadaniu sprawy... Przecież to nasz obowiązek.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, na nowo ukrywając twarz w rękawie płaszcza... Ten smród był coraz bardziej natarczywy, czuł jak włosy kleją się do jego twarzy, a ciało skryte pod białym kimonem, od tygodnia nie przyjmowało ciepłej kąpieli... Skoro wiedzieli co mają zrobić, po co te zbędne gadki, byli wojownikami... Trzeba było szybko unieszkodliwić problem, by miłość, radość i ogólne szczęście wróciło w skorumpowanym rynsztoku zwanym Ryuzaku no Taki...
Ukryty tekst
0 x
Towarzysz podróży •<~
•Imię: Burū
•Wiek: 5 lat
•Płeć: Męska
•Wielkość: 80 cm ...*Wąż ukrywający się przeważnie gdzieś na ciele Oshiego, owinięty wokół szyji przyjemnie syczy mu do ucha gdy krew niemal wisi w powietrzu. Złote spojrzenie pionowych źrenic, niebieskie łuski mieniące się w słońcu zielonym odcieniem. Chłopak nadał mu miano Burū... Było to pierwsze co przyszło do jego głowy, gdy ujrzał jak mały gad wydostaje się z rozciętych wnętrzności większej besti.*...
Całą grupą udało nam się wejść do szpitala, a ja odetchnąłem z ulgą, czując się nieco bezpieczniej, będąc ogrodzonym betonowymi ścianami. Oczywiście miałem świadomość że najprawdopodobniej długo to nie potrwa, ale cieszyła mnie każda chwila wytchnienia. Próbowałem nawet ją przedłużyć mówiąc o tym że znam się nieco na medycynie, ale niestety nikogo to nie zainteresowało, albo były ważniejsze sprawy niż pomaganie tym w szpitalu. Całe szczęście nie zwykłem się przejmować takimi drobnostkami i szedłem możliwie jak najbliżej Pana Yukariego, chcąc usłyszeć jak najwięcej z rozmowy. Idąc korytarzem i mijając pomieszczenia z chorymi w jednym z pokoi w oczy rzuciła mi się znajoma twarz. Przez pośpiech nie byłem pewien co do tego co zauważyłem i się zatrzymałem, a gdy to zrobiłem już byłem pewien. W jednym z pokoi leżała zarażona Kitsune i jej stan wyglądał na ciężki, a zaledwie wczoraj siedziała ze mną przy jednym stole. -I bez tego była strasznie agresywna, strach pomyśleć jak się zachowywała, gdy zaraza zaczęła na nią działać.-Ciarki przeszły mnie na tą myśl. Z jednej strony było mi jej strasznie szkoda i chciałem jej pomóc, a z drugiej wiedziałem ze nie chciałbym mieć z nią do czynienia dopóki jest pod wpływem tej choroby. Jednakże nie mogłem teraz nad tym się rozczulać, nie byłem w stanie jej pomóc od tak, musiałem działać, współpracować z resztą i liczyć że uda nam się wspólnymi siłami znaleźć lekarstwo, dlatego też szybko ruszyłem dalej. Idąc przypomniałem sobie scenę z przed parunastu miesięcy, nim jeszcze zdecydowałem zostać shinobii medykiem. Scenę przez którą stałem tym kim teraz byłem i która przypomniała mi że muszę zrobić wszystko co tylko będzie w mojej mocy żeby pomóc Kitsune.
[uhide=Hyūga Hiroshi, Yamanaka Inoshi]-Hiroshi widziałeś w jakim stanie jest Kitsune?-Zaczepiłem mojego kompana, nie będąc pewnym czy rozpoznał dziewczynę czy też w ogóle jej nie zauważył. -Myślę że sporo się nie pomylę mówiąc że jej stan jest co najmniej ciężki i to między nimi od nas zależy czy się z tego wykaraska.-Powiedziałem z powagą w głosie, starając się przy tym zachować dyskrecje.[/uhide]
Świadomość że ode mnie zależą losy Kitsune, wcale nie ułatwiała mi życia, a tym bardziej skupienia się na rozmowie Pana Yukariego, ale mimo wszystko udało mi się wychwycić parę szczegółów. -Dopiero dostaliśmy się do szpitala i już musimy go opuścić, dodatkowo musimy się rozdzielić co może być niebezpieczne.-Ten plan od razu mi się nie spodobał, ale nie mogłem się nad sobą rozczulać bo wiedziałem że rozwiązanie problemu same do nas nie przyjdzie. -Mamy cztery opcje, choć bardzo chciałbym iść do portu i zobaczyć gdzie to wszystko się zaczęło, to nie ma sensu bym tam szedł bo zapewne chętnych będzie wielu. Obserwując bramę niczego się nie dowiem na temat zarazy, siedziba możnych też nie wydaje mi się zbyt atrakcyjnym miejsce pod względem informacji, zostaje czwarta opcja, która zaraz najbardziej mi odpowiada.-Rozważałem specjalnie dość długo chcąc dać innym pierwszeństwo w wyborze, ale widząc że nikt specjalnie nie zamierza się spieszyć z wyborem zmieniłem zdanie.
Właśnie chciałem wypowiedzieć na głos gdzie się wybieram gdy dziewczynka od usypiania ludzi się odezwała, a ja postanowiłem poczekać aż ta skończy mówić. Jednakże zaraz po niej odezwały się dwie kolejne osoby, a ja słuchałem jak każda z nich wybiera inne opcje niż ja. -Mogę udać się do domu Pani Toyoko, byłem parę razy w tej dzielnicy.-W końcu się odezwałem spoglądając na Hiroshiego, a później na resztę kompani, ciekaw czy znajdą się jeszcze inni chętni żeby ze mną iść. Dopiero po chwili naszły mnie wątpliwości czy dobrze zrobiłem wybierając tak, a nie inaczej, w końcu szukanie konkretnej osoby w tak wielkim mieście wcale nie musiało być łatwe. Powiedz mi jak wygląda ta kobieta, jej dom, albo cokolwiek co pomoże w odnalezieniu jej.-Nieco przejęty skierowałem się do Tsubokiego w nadziei że powie coś dzięki czemu jedynym problemem będzie dostanie się do dzielnicy, a nie szukanie samej kobiety, która tak naprawdę mogła być wszędzie.
Hiroshi podążał za całą grupą, przyglądając się chorym jak i personelowi i całemu budynkowi szpitala. W jednej z sal, obok której przechodzili, zauważył Kitsune, która leżała nieprzytomna na łóżku. Widok ten mocno go zaniepokoił, w końcu wczoraj jeszcze wszystko było z nią w porządku, a dziś wyglądała gorzej niż ludzie z gospody.
- Jak się mogła zarazić? Dlaczego tak szybko dostała aż takich symptomów? - zastanawiał się chłopak, kiedy szli pomiędzy korytarzami, aż zaczepił go Keion.
- Widziałem, to zaczyna być niebezpieczne. - odpowiedziałem mu ciszej i kiwnąłem głową na potwierdzenie.
Kiedy dotarli na miejsce, gdzie mogli spokojniej porozmawiać, niejaki Pan Tsobuki opowiedział jak wygląda mniej więcej sytuacja. W związku z tym Yukari zarządził, że powinni się rozdzielić i udać się do każdego z wymienionych miejsc. Było to jednak dość ryzykowne posunięcie, ale czasu nie było zbyt wiele, a sytuacja w mieście do najlepszych nie należała.
Zaraz po tym pojawili się pierwsi chętni - Rika zamierzała pójść do dzielnicy Nihyatsu, do niej zaś zamierzał dołączyć Niebieskowłosy chłopak imieniem Oshi. Czarnowłosy zamierzał pójść w stronę siedziby władz, a zaraz po tym kolejny posiadający dwa miecze Brązowowłosy postanowił pójść do bramy, zaś Keion rzucił propozycją pójścia do dzielnicy Horutsugu. Hiroshi zdziwił się, że medyk zamierza iść w najprawdopodobniej niezbyt ciekawy rejon, w końcu skoro panuje tam bandyta, to zapewne nietrudno tam o "przypadkowe" dostanie kosy w plecy. Hyuga sam nie wiedział co ma zrobić, w zasadzie z jego umiejętnościami mógł się w miarę prosto przedostać do portu, ale i podczas przeszukiwań byakugan mógłby być przydatny, w dodatku praktycznie znał tutaj trochę dłużej tylko Keiona, innych zaś nie znał nawet z imienia, oprócz Riki i Oshiego, których imiona udało mu się usłyszeć, dlatego zamierzał pójść z nim, jednak gdy chciał się odezwać, wyprzedził go samuraj w srebrnej zbroi. Zadał bardzo dużo pytań i chwała mu za to, bo tak naprawdę praktycznie nie wiedzieli nic co tutaj się dzieje i czego mogą się spodziewać. Zamierzał więc czekać na odpowiedzi ze strony Yukariego czy Tsobukiego.
Samuraj zaś postanowił ruszyć do portu, a zaraz po tym zwrócił się do Hiroshiego i Yuki, których zasypał wyrazami uznania. Brązowowłosy uśmiechnął się i lekko ukłonił na znak podziękowania, przedtem kiwając głową, aby potwierdzić swoją tożsamość.
- Dziękuję, miło słyszeć słowa uznania, jednak one powinny należeć się głównie Rice, w końcu już w tak młodym wieku potrafi używać tak silnych technik. - odpowiedział mu.
- Choć z opowieści sądzę, że nawet jeden śpiący samuraj z mieczem w ręku to spore zagrożenie, skoro potrafi spać z otwartymi oczami, a o walce nie wspominając. - również odpowiedziałem mu komplementem.
- No i przez tą zbroję jeszcze trzeba się potrafić przebić, a poza tym - kto lubi jak się go budzi? - dodał, również dodając swej wypowiedzi trochę rozluźniającego atmosferę tonu, odpowiadając uśmiechem na "sekretną broń".
- I Ty... - zaczął, jednak zaciął się. - Przypomnisz mi swoje imię? - zapytał, gdyż nadal nie wiedział jak się nazywa. - I Ty Yasuo-san(samuraju) uważaj na siebie. - dodał, kiedy ten już mu się przedstawił, specjalnie używając wyrażającego szacunek przyrostka.(w zależności co odpowie)
- Ja mogę pójść z Keionem. - dodał, informując pozostałych.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
Uważnie słuchałem wszystkich którzy mieli coś do powiedzenia, choć większość, jak tylko otrzymała informacje to poszła w swoim kierunku. W szpitalu zostałem już tylko ja, Hiroshi i samuraj o imieniu Yasuo. Widać chłopaka miał bardzo dużo do powiedzenia zupełnie odwrotnie niż ja, bardzo wyróżniał się z tłumu. Nawet Hiroshi zacząłem z nim rozmowę, która była nawet całkiem interesująca. Jednakże nie mogła trwać w nieskończoność i ja musiałem się odezwać.
-Miło było poznać Panie samuraju, ale wszyscy już poszli i na nasz też czas. Pogadać można jak będzie po wszystkim i nie tylko pogadać.-Rzuciłem z uśmiechem spoglądając na chłopaka, po czym odwróciłem się w kierunku wyjścia.
-Miło ze mnie nie zostawiłeś samego, ale lepiej się pośpieszmy. Nie spaliśmy całą noc i.lepiej żebyś nie musiała jeszcze raz usypiać klientów.-machnąłem ręka i szybkim krokiem ruszyłem przed siebie. Tym razem jednak musiałem się dużo bardziej pilnować bo w razie problemów mógłbym liczyć tylko na pomoc Hiroshiego, a i tego wciąż nie mogłem być pewien.
Idąc starałem się pokazać pewność siebie, a przede wszystkim że nic, a nic mnie to nie rusza. Chociaż tak naprawdę obawiałem się co będzie czekać nas na miejscu. Mogli nas nie wpuścić do środka, poza tym nie było wiadomo cz tą kobietą, jeśli sama była chora to równie dobrze mógła nas zaatakować, albo leżeć gdzieś nieprzytomna.
-Mam nadzieję ze ta odtrutka będzie już gotowa.-Wyraziłem swoje obawy, wiedząc że w przeciwnym wypadku będziemy mieli dwie możliwości. Samemu próbować cos zrobić, a z moją wiedzą nie uda mi się tego zrobić lub wrócić z niczym.
Hiroshi uśmiechnął się w ramach podziękowania w stronę Yasuo, który pochwalił obu genuserów. Miły samuraj wydawał się jednak nie zrozumieć komplementu Hiroshiego i patrzył pytająco w stronę Yukariego i też podzielił się informacja na temat zbroi - dość ważne informacje, o których raczej nie powinien rozpowiadac na prawo i lewo.
Brązowowłosy westchnął lekko. - Yasuo-san, chodziło mi o wielką dyscyplinę samurajów oraz waszą niebanalna sztukę walki jak i ogromne umiejętności. - wyjaśnił mu nieco, że chodziło mu o pochwałe samurajów, a nie o całkiem dosłowny przekaz.
- Damy radę, wszyscy! - odpowiedział.
Niestety zbyt wiele się nie dowiedzieli od Tsobuku, a nawet Keion zaczął pospieszac. Pokazał mu jednak, że powinni jeszcze chwilę poczekać, aż dowiedzą się może czegoś więcej na temat Hirotsugu. Dopiero po tym zamierzał skierować się w tamtą stronę.
- Może skorzystamy z dachów? Będzie mniejsza szansa, że trafimy na jakiegoś agresywnego mieszkańca. - powiedział Keionowi, kiedy wyszli na zewnątrz. Byli by może bardziej widoczni, ale trafili by tam szybciej, dlatego też czekał na odpowiedź Keiona. Starał się nie rzucać w oczy i uważać na otoczenie, by nie pakować się w kłopoty.
/post z telefonu, przepraszam za jakość
//Yasuo - Moja postać słyszała praktycznie tylko 2 imiona :c
-Powodzenia.- rzekł, gdy jeszcze wszyscy byli obecni i dopiero zbierali się do wyruszenia w podróż.
Sumairu poprawił białe obi przywiązane nad biodrami i oparł dłoń na jednym ze swoich mieczy. Wszystko było jasne...
Zadaniem chłopaka było udanie się do głównej bramy miejskiej i obserwacja tego co się tam dzieje, nie dzieje i co może się dziać. Samuraj posłał uśmiech tym, którzy jeszcze nie opuścili szpitala, a następnie udał się do wyjścia obserwując wciąż śpiących ludzi. -Będzie dobrze...- pomyślał, gdy minął uśpiony tłum.
Suma miał nadzieję, że wszystko się ułoży i uda im się wyjaśnić całą sprawę nim będzie zbyt późno na jakikolwiek ratunek.
Drogę do bramy na szczęście znał, bo nie raz przybywał do Ryuzaku właśnie przez główną bramę, zatem nie musiał się specjalnie wysilać nad myśleniem o kierunku w jakim musi się udać. Szedł spokojnie i choć sprawiał wrażenie nieobecnego i zamyślonego, to był skupiony na tym co się dzieje dookoła. Zarówno w otoczeniu, które co jakiś czas się zmieniało na przestrzeni przebytej drogi, jak i w głębszym znaczeniu tego słowa, czyli na tym co dzieje się z ludźmi i całą zarazą, której Sumie nie udało się jeszcze rozgryźć. -Ciekawe ile mam jeszcze czasu... - wypowiedział z lekko przygnębionym tonem, kierując się w stronę głównej bramy.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.
-Cholera...- wyszeptał Suma po tym jak został świadkiem tego zajścia i czekał w bezruchu obserwując ten incydent.
Co by się nie działo dalej, chłopak musiał dostać się na bramę i rozpocząć swoją misję. Los chciał, że pierwszą informację zdobył nie będąc nawet na bramie, a tuż przy niej. Może mało istotna, ale na pewno jasna i z zarazą związana.
Ludzie tracą swoją ludzką naturę i są zdesperowani na tyle, by kłaść na szali własne życie.
Gdy człowiek, który rzucił się na strażnika padł jak kaczka, Sumairu przełknął ślinę i zauważył kolejną rzecz... -Żadnych gwałtownych ruchów, Suma...- oznajmił na głos, do samego siebie wyciągając wnioski z zachowania leżącego już na ziemi człowieka.
Najważniejszym teraz było dostanie się na bramę i nie zostanie pomylonym z zarażonymi lub wrogo nastawionymi.
Spokojnym krokiem, Sumairu ruszył w stronę bramy oddychając głęboko. Czuł adrenalinę i to, że przez jakieś słabo naoliwione hamulce w ciele jednego ze strażników, może stać się tragedia i najzwyczajniej w świecie, któryś z nich może się na Sumę rzucić.
Gdy zbliżył się na jakieś pięć metrów, jego kroki były w dalszym ciągu powolne, przemyślane i spokojne, lecz dłonie które dotychczas trzymał sztywno przy ciele, tym razem skierowały się ku górze sygnalizując, że Sumairu nie ma żadnych złych zamiarów i nie chce nikogo skrzywdzić ani zranić. Z każdym kolejnym krokiem czuł większy lęk, ale nie mógł się wycofać, ani pozwolić sobie na jakiś błąd. Mogłoby to przybrać cenę jego własnego życia. Nawet najdrobniejszy żart rzucony w ich stronę może spowodować dramatyczny przebieg zdarzeń, dlatego na twarzy Sumairu klarowała się powaga. -Przepuśćcie mnie na bramę! Nazywam się Sumairu Abe i przybywam tu pokojowo z ważnym zadaniem obserwacji bramy i tego co dzieje się wokół niej. - odezwał się dość głośno, aby został zrozumiany przez zebranych pod bramą i być może łuczników stojących na bramie. Na chwilę powstrzymał się od kontynuowania przedstawienia się, gdy dotarło do niego, że mógł poprosić Yukariego, czy też Kazumi o dokument, lub zwyczajne pismo, które mogłoby poświadczyć, że nie kłamie i faktycznie ma za zadanie stanąć na murach bramy i obserwować oraz dowiedzieć się czegoś istotnego na temat zarazy.
Im bliżej zebranych ludzi, tym bardziej ostrożny był Sumairu i w każdej chwili był gotowy wyciągnąć broń. -Jestem tu po to, aby Wam pomóc. Właśnie wyruszyłem ze szpitala po spotkaniu z niejakim Tsobukim. Reszta moich kompanów ruszyła w inne miejsca, aby znaleźć rozwiązanie i uratować nas wszystkich przed tym chaosem, który krąży nad Ryuzaku no Taki. Przysyła mnie Yukari Narahasi, jeżeli wiecie w ogóle kim jest. Nie jestem waszym wrogiem. - tych zdań obawiał się najbardziej, lecz musiał je wypowiedzieć. O ile strażnicy mogliby mu uwierzyć i przepuścić na bramę, to zebrani ludzie mogliby rzucić się na Sumę i próbować wyciągnąć z niego jakieś informacje, lub wymagać natychmiastowego wyleczenia i rozwiązania całej sprawy.
Sumairu cały czas trzymał ręce w górze i będąc już tuż przed grupą ludzi, która rozstąpiła się na widok broni strażnika oraz tego co może nią zrobić. -Zaufajcie mi. Chcę Wam pomóc.- to były dwa ostatnie zdania, które Sumairu zamierzał wypowiedzieć, aby dalej oczekiwać na reakcję strażników i zebranych ludzi. Nie chciał już dłużej biadolić i tłumaczyć. Wolał poczekać na ich reakcję. Wypowiedziane słowa były wypowiedziane od serca.
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski - Blond włosy długością do ramion - Zielone oczy - w stylu Yamanaka - Wzrost 161 - Łuskowaty kombinezon - Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska Duży miecz na plecach Plecak Kabura z prawej strony na udzie.