Środek lasu z dala od wioski
Re: Środek lasu z dala od wioski
Popatrzyłem na nich lekko zszokowany. Usłyszałem, że rozstawianie pułapek zajmie nam cześć nocy i ranek. Szlag trafił porządny sen po dobrej zabawie. Trochę szkoda, bo nie miałem szansy od dawna by tak się zabawić, przespać się porządnie i takie tam. No miałem niedawno, ale teraz przez nasz magiczny plan sobie to odebrałem. YUJI! PO CHOLERE SOBIE TO ZROBIŁEŚ?! No wybacz, ale zauroczyłem się wyglądem tego nowego i tak wyszło. Wiesz, że to jest krótkie? Minie i już. No tak, minie, ale zabawić się mogę, a kiedy mi się znudzi to wywalę go jak szmacianą laleczkę i tyle z tego będzie. Tak, ta rozmowa była przeprowadzona ze mną i ze mną.
Dalej to była formalność. Tadao nie odpowiedział na moje zaczepki, a szkoda, ale widać było, ze coś planuje, czuje to, ponieważ sam bym to zrobił na jego miejscu. Dlatego jeżeli mnie zaatakuje to go zabije, a potem pokaże dowody, że sam mnie próbował ukatrupić. Chociaż są szanse, ze inni by mogli to zobaczyć, więc to by robiło na moją korzyść, ale też on był dłużej w tej grupce, więc mogą prędzej pójść na jego strone, a nie na moją, nawet jeżeli to ja będę "poszkodowany".
Kiedy tylko miałem wyjść i się zabawić z resztą, to ktoś mnie zatrzymał. To moje ciacho, które proponowało mi odrazu rozkosz oraz dosć seksownie włożył sobie palec w usta. Nakręciło mnie to.
-Hah, skąd ty to mogłeś wiedzieć~- uśmiechnąłem się i nie czekając pocałowałem go. Wole prostą droge. Chce kogoś pocałować to całuje. Nie pierdziele się w tańcu. Wiec lizałem się z nim, ale nagle przestałem, odepchnąłem go lekko ręką i zrobiłem pewien dystans, by nie mógł się znowu zbliżyć i połączyć nasze usta.
-Ale nie teraz~ Po zadaniu wyrucham cię jak tylko będę mógł. Teraz chce pić, jeść, bawić się, pogadać, jutro zabić ilu tylko mogę, a dopiero rozkosz z takim ciachem. Przyjemność dużo lepiej smakuje po odczekaniu oraz dobrze wykonanej robocie.- puściłem do niego oczko, miałem już wychodzić ale postanowiłem oco się zapytać.
-Tadao. Jakby zamknął się przy tobie. Jesteście może razem? Albo byłą jakaś przygoda, że trzyma język za ząbkami?- poczekałem chwilę na jego odpowiedź, po czym ruszyłem do reszty przy ognisku ucieszony, a jak do nich podszedłem to rozłożyłem ramiona na boki i ucieszony rzuciłem, jakby to było moje nowe trofeum.
-Jestem poszukiwany na całym kontynencie. Nawet nie wiedziałem! Nieźle co nie? A i Tadao mnie nie lubi, chyba planuje się mnie pozbyć na misji, za to, że jestem poza prawem jak wy.- nie czekałem usiadłem, wziąłem co mogłem i zacząłem się bawić, jak reszta. No ale zabawa trwałą dopóki nie zostałem zabrany do roboty, pułapki same się nie zrobią, co nie?
Dalej to była formalność. Tadao nie odpowiedział na moje zaczepki, a szkoda, ale widać było, ze coś planuje, czuje to, ponieważ sam bym to zrobił na jego miejscu. Dlatego jeżeli mnie zaatakuje to go zabije, a potem pokaże dowody, że sam mnie próbował ukatrupić. Chociaż są szanse, ze inni by mogli to zobaczyć, więc to by robiło na moją korzyść, ale też on był dłużej w tej grupce, więc mogą prędzej pójść na jego strone, a nie na moją, nawet jeżeli to ja będę "poszkodowany".
Kiedy tylko miałem wyjść i się zabawić z resztą, to ktoś mnie zatrzymał. To moje ciacho, które proponowało mi odrazu rozkosz oraz dosć seksownie włożył sobie palec w usta. Nakręciło mnie to.
-Hah, skąd ty to mogłeś wiedzieć~- uśmiechnąłem się i nie czekając pocałowałem go. Wole prostą droge. Chce kogoś pocałować to całuje. Nie pierdziele się w tańcu. Wiec lizałem się z nim, ale nagle przestałem, odepchnąłem go lekko ręką i zrobiłem pewien dystans, by nie mógł się znowu zbliżyć i połączyć nasze usta.
-Ale nie teraz~ Po zadaniu wyrucham cię jak tylko będę mógł. Teraz chce pić, jeść, bawić się, pogadać, jutro zabić ilu tylko mogę, a dopiero rozkosz z takim ciachem. Przyjemność dużo lepiej smakuje po odczekaniu oraz dobrze wykonanej robocie.- puściłem do niego oczko, miałem już wychodzić ale postanowiłem oco się zapytać.
-Tadao. Jakby zamknął się przy tobie. Jesteście może razem? Albo byłą jakaś przygoda, że trzyma język za ząbkami?- poczekałem chwilę na jego odpowiedź, po czym ruszyłem do reszty przy ognisku ucieszony, a jak do nich podszedłem to rozłożyłem ramiona na boki i ucieszony rzuciłem, jakby to było moje nowe trofeum.
-Jestem poszukiwany na całym kontynencie. Nawet nie wiedziałem! Nieźle co nie? A i Tadao mnie nie lubi, chyba planuje się mnie pozbyć na misji, za to, że jestem poza prawem jak wy.- nie czekałem usiadłem, wziąłem co mogłem i zacząłem się bawić, jak reszta. No ale zabawa trwałą dopóki nie zostałem zabrany do roboty, pułapki same się nie zrobią, co nie?
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Środek lasu z dala od wioski
-Oh, to ci ciekawe, zawstydzony chyba jest~- rzuciłem rozbawiony na koniec, kiedy usłyszałem, jak Tadao miał ciekawą wizytę w nocy przez ciacho. No to było śmieszne, bardzo, ale też czy można wierzyć takim historyjką? Nie wiadomo, lecz osobnik, który to powiedział wydawał się taki, co powie wszystko, całą prawdę osobie co będzie mu się wydawała za wartą zaufania. Postanowiłem uwierzyć w to wszystko, bo czemu nie, ciekawiej jest jak się nie gdyba ciągle, a przyjmuje jedną wersje wydarzeń, wtedy można być miło zaskoczony jeżeli się myliło.
Byłem już w „głównej Sali”, no nazwijmy to tak. To była jaskinia, ale takie jej centrum, najwięcej miejsca oraz było ognisko i miejsce, by tam posiedzieć oraz smacznie zjeść, więc wyglądem może nie wygląda jak nazwałem, ale wykorzystaniem dobrze trafia. No dobrze, no to byłem tam, wszyscy już ładnie usiedli, a ja ogłosiłem moją sławę na całym świecie. Kiedy tylko wszyscy spojrzeli na mnie, byłem w centrum uwagi, byłem jakby słońcem, a wszyscy kręcili się dookoła mnie. To było to czego pragnąłem od zawsze, do czego dążyłem, by być w centrum uwagi, by być tym na którego każdy patrzy i podziwia za to co zrobił. To zaczyna się spełniać, jeszcze namieszam bardziej na tym świecie i stanę się nową legendą, nowym pokoleniem po antykreatorze. Staruszek już za długo króluje, jego legendy już są stare, ale nadal się tworzą, dlatego musi się pojawić kolejna osoba co namiesza w świecie jak on. Han – Antykreator. Teraz przybędzie nowa osoba na scene, która właśnie rośnie powoli w sile. Za niedługo będzie można usłyszeć kogoś innego. Bóg Yuji Saga Król Bogów i tego świata. Nieźle brzmi, co nie?
-Hah, no nie wiem od czego zacząć opowiadać. Tadao chyba wie najlepiej za co dostałem ten list gończy na całym świecie, bo ja dopiero teraz się dowiedziałem. Ile jest za moją główkę?- przetarłem nos jednym palcem i usiadłem pomiędzy Miyuru a Bezimiennym. WRÓĆ! Uszebti, nazywajmy rzeczy po imieniu, okej?
No dobra, nasza kochana Kin postanowiła nam coś zrobił do jedzenia, ja ucieszony wziąłem za naczynie i zwróciłem je do mojego kochanego niemowy o przezwisku Uszebti. Pokazałem wzrokiem na moje puste naczynie i spojrzałem na niego wymownie, ze chętnie bym się napił, po czym rzuciłem jedynie.
-Po proooooszeee~- uśmiechnąłem się jednym z moich popisowych uśmiechów. Czyli taki, który ma być słodki. Za młodu to działało, ale jak teraz? Pewnie jest jeszcze bardziej zabójcze, ponieważ teraz jestem sto razy słodszy, seksowniejszy i tym podobne. Ze mnie to jest boskie ciacho. Mniam. No jak już będę miał alkohol w ręce to od razu pije. Troche mnie zaczęło suszyć po tej naradzie oraz włożeniu języka mojemu nowemu kochasiowi.
-Ha! No jest co świętować, więc chętnie wam opowiem co się tam odwaliło, a było tego całkiem sporo, wam powiem. No dla mnie, ale ja tylko brałem udział w jednej części, bo nie mogłem być we wszystkich miejscach naraz, co nie?- kolejny łyk, by bardziej się rozluźnić, ale też miałem w głowie, że nie powiem wszystkich szczegółów no i coś przekręcę, by wyszło na moje. Czyli pije, rozluźniam się, lecz się pilnuje przy tym wszystkim.
-W Kami no Hikage rozpoczął się festyn. Ja tam specjalnie popłynąłem by się dobrze bawić, nie oczekiwałem jakiś dziwnych rzeczy albo wiwatów na mój widok, a mogli by tak zrobić. No zjadłem sobie, popiłem i ruszyłem na placyk na główną scenę. Poczekałem chwilę w tłumie, aż nagle na scenę weszli ONI!- rozłożyłem teatralnie ręce na boki, a potem spróbowałem udawać minę jednego z radnych co widziałem, czyli pełen powagi, jak na pogrzebie albo właśnie go przyciskał stolec.
-Radni, który „rządzili” naszym światem. Zaczęli opowiadać, jak to Cesarstwo jest złe i owakie, aż nagle zadeklarowali im wojnę na tym festynie. Było wielkie poruszenie, wielu było przeciw, bali się, że będą duże straty, ale jeszcze inni byli dosłownie za tym, by zniszczyć tych wyspiarzy i takie tam. Dziwne rzeczy na świętowanie na festynie, co nie? Ludzie mieli się bawić, a tutaj boom! Deklaracja wojny, teraz się zamartwiajcie co będzie, zabawa już była teraz do domów. No tak by to wyglądało kiedy by ktoś się nie pojawił. Był to chyba jeden z głównych dowodzących Shiro Ryu, jak dobrze połączyłem fakty z ich gadki. On wraz z czwórką innych ludzi, zdradzili. Chociaż nie wiem czy tamta czwórka była jakoś powiązana z Shiro Ryu albo radą. Wracając. Pojawił się czarny dym, który zablokował ruchy radnych, a tamci zaczęli zabijać powoli. Powstał Chaos. Ludzie zaczęli uciekać z placu, ale ja postanowiłem ruszyć do przodu.- pokazałem dłonią na moją osobę, wyprostowałem się i dumnie wypiąłem pierś.
-Możecie przyjąć, że jestem poszukiwaczem przygód/wrażeń. Dlatego od razu tam poleciałem. Niektórzy powiedzą że to głupota, ale nic się nie osiągnie uciekając od najważniejszych wydarzeń, czyż nie?- pokazałem na ziemie.
-Ale sprawnie podróżowałem ziemią. Bo tłumy by mi przeszkodziły oraz wybuch pałac radnych, odłamki zaczęły latać, dzięki temu udało mi się to wszystko sprawnie uniknąć. Wyszedłem pod sceną. Była już trochę zniszczona, ale miałem widok co się działo. Już było paru martwych, ale radni nadal żyli oraz pozostali na głównej scenie. Postanowiłem wysadzić. Radnych, jak i tych co zrobili rewoltę. Bo czemu nie? Zapobiegnę tak większej wojnie, która może zniszczyć świat oraz rewolcie, czyli jeszcze może nowemu systemowi tyranii, który by wszedł jakby zwyciężyli tam.- wykonałem rękami teatralni pokaz wybuchu.
-BOOOM! Scena poszła! Paru radnych straciło życie! I pewnie ci rebelianci? O których myślałem, że to rebelia. Ale zaraz po tym przyszło mi się zmierzyć z tym co wytworzył wcześniej przezemnie wspomniany czarny dym, jeden z czwóreczki. Był ciężkim przeciwnikiem. Jego siła była ogromna, taka zwykła siła, to jak pieprznie to rozwali kamienny mur z łatwością, bez żadnej pomocy, po prostu jego siła fizyczna była ogromna. No nie udało mi się go zabić, tak jak jemu mnie. Wyszła pomiędzy nami rozmowa, no zaczęliśmy rozmawiać w środku walki, ja tam lubie gadać, walke i rozmowa podczas niej, to jakby zabrać mnie na kolację na plażę.- puściłem oczko do czerwonowłosego, po czym kontynuowałem, piłem oraz jadłem, jak dostałem jedzonko.
-Ah, no i na placu zostały trzy, a nie, cztery osoby jednak, bo był jeszcze dzieciak oraz Shiro Ryu. Jedna kobieta w masce z mieczami, jakich facet w szacie, który nie umierał, kolejną osobą był facet z wcześniej wspomnianej czwórki oraz jakiś dzieciak, co siedział w dziurze. Dlaczego oddzieliłem Shiro Ryu od „czterech osób” pozostałych na placu poza mną i tym od czarnego dymu? Ci z zakonu byli lalkami. Zrobili im jakieś pranie mózgu, robili co im kazali bez żadnego ale, umierali, albo jak nie dostali śmiertelnego ciosu to wstawali i napierali dalej. Coś im zrobili.- zatrzymałem się na chwilę, spojrzałem na nich z lekkim uśmiechem, jakbym dawał im chwilę na ogarnięcie oraz przygotowanie się na nowe rzeczy.
-Potem pojawił się znowu ten szef Shiro Ryu. Wyszedł z zniszczonego pałacu z czarnym kosturem, czymś takim. Tak jakby oto im chodziło w tym wszystkim. Czyli wzięli co chcieli i mogli spieprzać, ale zrobił coś nietypowego.- przybliżyłem się do Uszebti, złapałem ręką moją twarz i powoli ją z niej zsuwałem.
-Zdjął skórę. Zdjął twarz. Ukazując tak czerwone włosy oraz złote oczy. Stare piękne pojawiło się przed moimi oczami. Wspomniany facet co nie umierał, walczył z Shiro Ryu, czyli był tym „dobry” tam. No i ten "dobry" widząc aparycję co przed chwilą została ukazana wszystkim na placu, odrazu rzucił „Han, antykreator. Miło mi poznać. Jestem Shiga.”. No powiem wam to, że ciężko uwierzyć w to pewnie, co nie? Ale wszystko się zgadzało. Nawet nie zaprzeczył, ale może z grzeczności, chociaż te listy gończe, że pomagałem antykreatorowi to oznacza, ze spotkałem i rozmawiałem przez dobrą chwilę z żywą legendą. Ten Shiga, wchodziło mu w dupe jak czopek, tak mu słodził, że ja pierdykam. Dziewczyna, która była obok nie, to wrzucała na Antykreatora. Ten rzucił prosty monolog, ze da jej coś co będzie jej darem albo przekleństwem oraz ona będzie z nim tak związana. Mignięciem oka pojawił się przy niej. Jego palce zrobiły się pazurami, wbił się w nią, po chwili wyciągnął, a ta z bólu upadła, ale chyba jeszcze żyła. No żyła, bo widziałem ją wcześniej i sobie normalnie walczyła. Nie wiem co dokładnie jej zrobił. Zniknął. Tamten Shiga, przejął się dziewczyną, złapał ją i zaczął gdzieś biec, z tym dzieciakiem co siedział w ziemi, był tego świadkiem i takie tam. Nadążacie? Bo takie informacje, no że spotkałem Antykreatora mogą niektórych zszokować i mogą nawet w to nie uwierzyć.- wykorzystałem ten moment na kolejnego łyka oraz kęsa mego jedzenia. Opowiadanie o tym jest męczące, gdybym mógł opowiadać tylko o sobie to mogę nawet tygodniami nie zamykać mordy. Chociaż przechodziliśmy do mojej części, moich przygód, ale wiele rzeczy powinienem pominąć, ze względy Tadao, który chce mnie udupić jak widać. Dlatego skrótowo powiem. Dlatego szkoda, ominie was wiele moich wspaniałych boskich przygód. Jeżeli będziecie chcieli to wydam pare tomów o mojej boskiej istocie. Wszystkie po jakieś tysiąc stron. Dla was będzie zniżka, bo czemu nie, czytacie mnie aż do tej pory to w nagrodę.
-Dalej to walczyłem o moje życie, można tak rzec. Ruszyłem z placu. Spotkałem tam pare osób. Nawet z dwie osoby z Shiro Ryu, które nie były jakimiś bezmózgimi laleczkami. No nic, dalej to wpadłem w walkę wojowników Haretsu, z Shiro Ryu oraz jednym czerwonowłosym co używa piasku. Niezły był. Gromił wszystkich jak leci. Sam z nim miałem pewną styczność, ale to nie zostało rozstrzygnięte. Powiem tak, że ja oraz ten piaskowy byliśmy jedynymi osobami, które przeżyły w tej walce. Dalej się pokręciłem, widziałem paru szabrowników, którzy bawili się dobrze przy tym rozpierdolu. To takie typowe. Odwala się, jest chaos to ktoś od razu łapie za co może i ile może, po czym ucieka, mordując przy tym ludzi. No i jak rzuciłem z tym morduje. Pojawiła się jakaś dziewczyna. Która wskoczyła pomiędzy jakiś cywili, którzy zebrali się na ulicy i chcieli chyba uciekać do portu. Zabiła ich jednym ruchem i ruszyła właśnie do portu. Ruszyłem za nią. Dotarła do bramy wychodzącej z miasta, gdzie było już pod nią wiele martwych ciał cywili. Przykre, ale co zrobić. Ja wskoczyłem na mur i zobaczyłem pozostałych żywych cywili, którzy tworzyli szybko prowizoryczne zasieki. No i napływające statki. Nie uwierzycie jakie! Cesarstwo! No i ci z Ryuzaku, no tego miasta kupieckiego. CIEKAWE, CZYŻ NIE?! Cała ta sytuacja nie trwała parę godzin. Może od pół godziny do godziny. A tutaj takie statki z żołnierzami przypłynęło. Nie wydaje się to dziwne? Nasz świat nie jest mały. A zebranie takich rzeczy trochę zajmuje oraz przypłynięcie. Ja oczywiście postanowiłem wygłosić moje poglądy w tej sprawie na wieży do cywili. By ich trochę uświadomić, że to wydawało się dziwne, że Cesarstwo pojawiło się tak szybko. Wydaje mi się, że byli tutaj przygotowani, jakby dowiedzieli się, że będzie się tam coś działo, może nawet wiedzieli, że zostanie im wypowiedziana wojna i gotowali się na coś, ale też myśle, że maczali w tym palce i to mocno.- no tak było, tak robiłem, chociaż to z cesarstwem i takie tam, mnie nie obchodziło, ja to wtedy stworzyłem tylko na potrzeby propagandy, by ludzie znienawidzili shinobi, by zaczęły się plotki i takie tam. Chociaż o tym moi nowy przyjaciele nie muszą wiedzieć, więc o tym wspominam w mojej głowie w tej chwili.
-No i pod bramą. Ta dziewczyna, co zabiła cywili. Walczyła z kilkoma osoba, którzy chyba powstrzymywali ją przed wkroczeniem do portu i zabiciu cywili. Był tam w nich Shiga oraz ta dziewczyna co padła z bólu przez Antykreatora na placu. O dziwo ta dziewczyna była jedną z ludzi od Hana. Tylko umarła, była najsłabsza z tej całej czwórki jak widać. No i co dalej? To Shiro Ryu w wielu ilościach się pojawiło, zaczeli napierać, a wojska Cesarstwa i Ryu wyskoczyły do walki. W obronie cywili, by jakos się podbudować w oczach ludności. Bo jak nie kupić sobie zaufania. Jak przybyć w ostatniej chwili i uratować potrzebujących, czyż nie? I to koniec. Ja odpłynąłem na małej lodzi, podróżowałem chwilę, dotarłem tutaj i zostałem zgarnięty do was. Chociaż dobrze, że na was trafiłem, bym latał po świecie nie wiedząc, że jest za mną list gończy i nagle by w barze mnie zgarnęli, to by było nie przyjemne. No i nadal nie wiem, dlaczego tak wyszło, że jestem poszukiwany. Może to przez to, że jestem zabójczo przystojny. Nie zdziwiłbym się! HA!-
Oczywiście pominąłem wiele wątków. Norio powiedział, że go nie obchodzi co robiłem, ale trochę temu nie ufam. Jakby dowiedział się, że się ładnie bawiłem z Antykreatorem oraz jego kolegami, pomagałem im w pewnym sensie, to może w oczach ich wszystkich będę wrogiem i koniec ze mną. Co jak co, może są rabusiami, ale po Tadao widać, że nie takimi „złymi” i chcą walczyć z właśnie tymi „ZŁYMI”. Chociaż może ten osobnik jest jedynym takim dziwnym przypadkiem w tej całej paczce, kto wie. Teraz bawić się, jeść, pić, posłuchać ich zadania na ten temat i pójść spać. Miło się bawi, ale też trzeba być wyspany przed zabawą. Gdyby nie to, że miałem małą randkę z pułapkami to bym się bawił do późnego wieczora i wpadł z trzy godziny przed całą akcją na miejsce. Czemu taka boska istota jak ja musi bawić się z pułapkami?! No tak, obiecałem temu pięknisiowi. Eh! Co ja ze sobą mam!
Byłem już w „głównej Sali”, no nazwijmy to tak. To była jaskinia, ale takie jej centrum, najwięcej miejsca oraz było ognisko i miejsce, by tam posiedzieć oraz smacznie zjeść, więc wyglądem może nie wygląda jak nazwałem, ale wykorzystaniem dobrze trafia. No dobrze, no to byłem tam, wszyscy już ładnie usiedli, a ja ogłosiłem moją sławę na całym świecie. Kiedy tylko wszyscy spojrzeli na mnie, byłem w centrum uwagi, byłem jakby słońcem, a wszyscy kręcili się dookoła mnie. To było to czego pragnąłem od zawsze, do czego dążyłem, by być w centrum uwagi, by być tym na którego każdy patrzy i podziwia za to co zrobił. To zaczyna się spełniać, jeszcze namieszam bardziej na tym świecie i stanę się nową legendą, nowym pokoleniem po antykreatorze. Staruszek już za długo króluje, jego legendy już są stare, ale nadal się tworzą, dlatego musi się pojawić kolejna osoba co namiesza w świecie jak on. Han – Antykreator. Teraz przybędzie nowa osoba na scene, która właśnie rośnie powoli w sile. Za niedługo będzie można usłyszeć kogoś innego. Bóg Yuji Saga Król Bogów i tego świata. Nieźle brzmi, co nie?
-Hah, no nie wiem od czego zacząć opowiadać. Tadao chyba wie najlepiej za co dostałem ten list gończy na całym świecie, bo ja dopiero teraz się dowiedziałem. Ile jest za moją główkę?- przetarłem nos jednym palcem i usiadłem pomiędzy Miyuru a Bezimiennym. WRÓĆ! Uszebti, nazywajmy rzeczy po imieniu, okej?
No dobra, nasza kochana Kin postanowiła nam coś zrobił do jedzenia, ja ucieszony wziąłem za naczynie i zwróciłem je do mojego kochanego niemowy o przezwisku Uszebti. Pokazałem wzrokiem na moje puste naczynie i spojrzałem na niego wymownie, ze chętnie bym się napił, po czym rzuciłem jedynie.
-Po proooooszeee~- uśmiechnąłem się jednym z moich popisowych uśmiechów. Czyli taki, który ma być słodki. Za młodu to działało, ale jak teraz? Pewnie jest jeszcze bardziej zabójcze, ponieważ teraz jestem sto razy słodszy, seksowniejszy i tym podobne. Ze mnie to jest boskie ciacho. Mniam. No jak już będę miał alkohol w ręce to od razu pije. Troche mnie zaczęło suszyć po tej naradzie oraz włożeniu języka mojemu nowemu kochasiowi.
-Ha! No jest co świętować, więc chętnie wam opowiem co się tam odwaliło, a było tego całkiem sporo, wam powiem. No dla mnie, ale ja tylko brałem udział w jednej części, bo nie mogłem być we wszystkich miejscach naraz, co nie?- kolejny łyk, by bardziej się rozluźnić, ale też miałem w głowie, że nie powiem wszystkich szczegółów no i coś przekręcę, by wyszło na moje. Czyli pije, rozluźniam się, lecz się pilnuje przy tym wszystkim.
-W Kami no Hikage rozpoczął się festyn. Ja tam specjalnie popłynąłem by się dobrze bawić, nie oczekiwałem jakiś dziwnych rzeczy albo wiwatów na mój widok, a mogli by tak zrobić. No zjadłem sobie, popiłem i ruszyłem na placyk na główną scenę. Poczekałem chwilę w tłumie, aż nagle na scenę weszli ONI!- rozłożyłem teatralnie ręce na boki, a potem spróbowałem udawać minę jednego z radnych co widziałem, czyli pełen powagi, jak na pogrzebie albo właśnie go przyciskał stolec.
-Radni, który „rządzili” naszym światem. Zaczęli opowiadać, jak to Cesarstwo jest złe i owakie, aż nagle zadeklarowali im wojnę na tym festynie. Było wielkie poruszenie, wielu było przeciw, bali się, że będą duże straty, ale jeszcze inni byli dosłownie za tym, by zniszczyć tych wyspiarzy i takie tam. Dziwne rzeczy na świętowanie na festynie, co nie? Ludzie mieli się bawić, a tutaj boom! Deklaracja wojny, teraz się zamartwiajcie co będzie, zabawa już była teraz do domów. No tak by to wyglądało kiedy by ktoś się nie pojawił. Był to chyba jeden z głównych dowodzących Shiro Ryu, jak dobrze połączyłem fakty z ich gadki. On wraz z czwórką innych ludzi, zdradzili. Chociaż nie wiem czy tamta czwórka była jakoś powiązana z Shiro Ryu albo radą. Wracając. Pojawił się czarny dym, który zablokował ruchy radnych, a tamci zaczęli zabijać powoli. Powstał Chaos. Ludzie zaczęli uciekać z placu, ale ja postanowiłem ruszyć do przodu.- pokazałem dłonią na moją osobę, wyprostowałem się i dumnie wypiąłem pierś.
-Możecie przyjąć, że jestem poszukiwaczem przygód/wrażeń. Dlatego od razu tam poleciałem. Niektórzy powiedzą że to głupota, ale nic się nie osiągnie uciekając od najważniejszych wydarzeń, czyż nie?- pokazałem na ziemie.
-Ale sprawnie podróżowałem ziemią. Bo tłumy by mi przeszkodziły oraz wybuch pałac radnych, odłamki zaczęły latać, dzięki temu udało mi się to wszystko sprawnie uniknąć. Wyszedłem pod sceną. Była już trochę zniszczona, ale miałem widok co się działo. Już było paru martwych, ale radni nadal żyli oraz pozostali na głównej scenie. Postanowiłem wysadzić. Radnych, jak i tych co zrobili rewoltę. Bo czemu nie? Zapobiegnę tak większej wojnie, która może zniszczyć świat oraz rewolcie, czyli jeszcze może nowemu systemowi tyranii, który by wszedł jakby zwyciężyli tam.- wykonałem rękami teatralni pokaz wybuchu.
-BOOOM! Scena poszła! Paru radnych straciło życie! I pewnie ci rebelianci? O których myślałem, że to rebelia. Ale zaraz po tym przyszło mi się zmierzyć z tym co wytworzył wcześniej przezemnie wspomniany czarny dym, jeden z czwóreczki. Był ciężkim przeciwnikiem. Jego siła była ogromna, taka zwykła siła, to jak pieprznie to rozwali kamienny mur z łatwością, bez żadnej pomocy, po prostu jego siła fizyczna była ogromna. No nie udało mi się go zabić, tak jak jemu mnie. Wyszła pomiędzy nami rozmowa, no zaczęliśmy rozmawiać w środku walki, ja tam lubie gadać, walke i rozmowa podczas niej, to jakby zabrać mnie na kolację na plażę.- puściłem oczko do czerwonowłosego, po czym kontynuowałem, piłem oraz jadłem, jak dostałem jedzonko.
-Ah, no i na placu zostały trzy, a nie, cztery osoby jednak, bo był jeszcze dzieciak oraz Shiro Ryu. Jedna kobieta w masce z mieczami, jakich facet w szacie, który nie umierał, kolejną osobą był facet z wcześniej wspomnianej czwórki oraz jakiś dzieciak, co siedział w dziurze. Dlaczego oddzieliłem Shiro Ryu od „czterech osób” pozostałych na placu poza mną i tym od czarnego dymu? Ci z zakonu byli lalkami. Zrobili im jakieś pranie mózgu, robili co im kazali bez żadnego ale, umierali, albo jak nie dostali śmiertelnego ciosu to wstawali i napierali dalej. Coś im zrobili.- zatrzymałem się na chwilę, spojrzałem na nich z lekkim uśmiechem, jakbym dawał im chwilę na ogarnięcie oraz przygotowanie się na nowe rzeczy.
-Potem pojawił się znowu ten szef Shiro Ryu. Wyszedł z zniszczonego pałacu z czarnym kosturem, czymś takim. Tak jakby oto im chodziło w tym wszystkim. Czyli wzięli co chcieli i mogli spieprzać, ale zrobił coś nietypowego.- przybliżyłem się do Uszebti, złapałem ręką moją twarz i powoli ją z niej zsuwałem.
-Zdjął skórę. Zdjął twarz. Ukazując tak czerwone włosy oraz złote oczy. Stare piękne pojawiło się przed moimi oczami. Wspomniany facet co nie umierał, walczył z Shiro Ryu, czyli był tym „dobry” tam. No i ten "dobry" widząc aparycję co przed chwilą została ukazana wszystkim na placu, odrazu rzucił „Han, antykreator. Miło mi poznać. Jestem Shiga.”. No powiem wam to, że ciężko uwierzyć w to pewnie, co nie? Ale wszystko się zgadzało. Nawet nie zaprzeczył, ale może z grzeczności, chociaż te listy gończe, że pomagałem antykreatorowi to oznacza, ze spotkałem i rozmawiałem przez dobrą chwilę z żywą legendą. Ten Shiga, wchodziło mu w dupe jak czopek, tak mu słodził, że ja pierdykam. Dziewczyna, która była obok nie, to wrzucała na Antykreatora. Ten rzucił prosty monolog, ze da jej coś co będzie jej darem albo przekleństwem oraz ona będzie z nim tak związana. Mignięciem oka pojawił się przy niej. Jego palce zrobiły się pazurami, wbił się w nią, po chwili wyciągnął, a ta z bólu upadła, ale chyba jeszcze żyła. No żyła, bo widziałem ją wcześniej i sobie normalnie walczyła. Nie wiem co dokładnie jej zrobił. Zniknął. Tamten Shiga, przejął się dziewczyną, złapał ją i zaczął gdzieś biec, z tym dzieciakiem co siedział w ziemi, był tego świadkiem i takie tam. Nadążacie? Bo takie informacje, no że spotkałem Antykreatora mogą niektórych zszokować i mogą nawet w to nie uwierzyć.- wykorzystałem ten moment na kolejnego łyka oraz kęsa mego jedzenia. Opowiadanie o tym jest męczące, gdybym mógł opowiadać tylko o sobie to mogę nawet tygodniami nie zamykać mordy. Chociaż przechodziliśmy do mojej części, moich przygód, ale wiele rzeczy powinienem pominąć, ze względy Tadao, który chce mnie udupić jak widać. Dlatego skrótowo powiem. Dlatego szkoda, ominie was wiele moich wspaniałych boskich przygód. Jeżeli będziecie chcieli to wydam pare tomów o mojej boskiej istocie. Wszystkie po jakieś tysiąc stron. Dla was będzie zniżka, bo czemu nie, czytacie mnie aż do tej pory to w nagrodę.
-Dalej to walczyłem o moje życie, można tak rzec. Ruszyłem z placu. Spotkałem tam pare osób. Nawet z dwie osoby z Shiro Ryu, które nie były jakimiś bezmózgimi laleczkami. No nic, dalej to wpadłem w walkę wojowników Haretsu, z Shiro Ryu oraz jednym czerwonowłosym co używa piasku. Niezły był. Gromił wszystkich jak leci. Sam z nim miałem pewną styczność, ale to nie zostało rozstrzygnięte. Powiem tak, że ja oraz ten piaskowy byliśmy jedynymi osobami, które przeżyły w tej walce. Dalej się pokręciłem, widziałem paru szabrowników, którzy bawili się dobrze przy tym rozpierdolu. To takie typowe. Odwala się, jest chaos to ktoś od razu łapie za co może i ile może, po czym ucieka, mordując przy tym ludzi. No i jak rzuciłem z tym morduje. Pojawiła się jakaś dziewczyna. Która wskoczyła pomiędzy jakiś cywili, którzy zebrali się na ulicy i chcieli chyba uciekać do portu. Zabiła ich jednym ruchem i ruszyła właśnie do portu. Ruszyłem za nią. Dotarła do bramy wychodzącej z miasta, gdzie było już pod nią wiele martwych ciał cywili. Przykre, ale co zrobić. Ja wskoczyłem na mur i zobaczyłem pozostałych żywych cywili, którzy tworzyli szybko prowizoryczne zasieki. No i napływające statki. Nie uwierzycie jakie! Cesarstwo! No i ci z Ryuzaku, no tego miasta kupieckiego. CIEKAWE, CZYŻ NIE?! Cała ta sytuacja nie trwała parę godzin. Może od pół godziny do godziny. A tutaj takie statki z żołnierzami przypłynęło. Nie wydaje się to dziwne? Nasz świat nie jest mały. A zebranie takich rzeczy trochę zajmuje oraz przypłynięcie. Ja oczywiście postanowiłem wygłosić moje poglądy w tej sprawie na wieży do cywili. By ich trochę uświadomić, że to wydawało się dziwne, że Cesarstwo pojawiło się tak szybko. Wydaje mi się, że byli tutaj przygotowani, jakby dowiedzieli się, że będzie się tam coś działo, może nawet wiedzieli, że zostanie im wypowiedziana wojna i gotowali się na coś, ale też myśle, że maczali w tym palce i to mocno.- no tak było, tak robiłem, chociaż to z cesarstwem i takie tam, mnie nie obchodziło, ja to wtedy stworzyłem tylko na potrzeby propagandy, by ludzie znienawidzili shinobi, by zaczęły się plotki i takie tam. Chociaż o tym moi nowy przyjaciele nie muszą wiedzieć, więc o tym wspominam w mojej głowie w tej chwili.
-No i pod bramą. Ta dziewczyna, co zabiła cywili. Walczyła z kilkoma osoba, którzy chyba powstrzymywali ją przed wkroczeniem do portu i zabiciu cywili. Był tam w nich Shiga oraz ta dziewczyna co padła z bólu przez Antykreatora na placu. O dziwo ta dziewczyna była jedną z ludzi od Hana. Tylko umarła, była najsłabsza z tej całej czwórki jak widać. No i co dalej? To Shiro Ryu w wielu ilościach się pojawiło, zaczeli napierać, a wojska Cesarstwa i Ryu wyskoczyły do walki. W obronie cywili, by jakos się podbudować w oczach ludności. Bo jak nie kupić sobie zaufania. Jak przybyć w ostatniej chwili i uratować potrzebujących, czyż nie? I to koniec. Ja odpłynąłem na małej lodzi, podróżowałem chwilę, dotarłem tutaj i zostałem zgarnięty do was. Chociaż dobrze, że na was trafiłem, bym latał po świecie nie wiedząc, że jest za mną list gończy i nagle by w barze mnie zgarnęli, to by było nie przyjemne. No i nadal nie wiem, dlaczego tak wyszło, że jestem poszukiwany. Może to przez to, że jestem zabójczo przystojny. Nie zdziwiłbym się! HA!-
Oczywiście pominąłem wiele wątków. Norio powiedział, że go nie obchodzi co robiłem, ale trochę temu nie ufam. Jakby dowiedział się, że się ładnie bawiłem z Antykreatorem oraz jego kolegami, pomagałem im w pewnym sensie, to może w oczach ich wszystkich będę wrogiem i koniec ze mną. Co jak co, może są rabusiami, ale po Tadao widać, że nie takimi „złymi” i chcą walczyć z właśnie tymi „ZŁYMI”. Chociaż może ten osobnik jest jedynym takim dziwnym przypadkiem w tej całej paczce, kto wie. Teraz bawić się, jeść, pić, posłuchać ich zadania na ten temat i pójść spać. Miło się bawi, ale też trzeba być wyspany przed zabawą. Gdyby nie to, że miałem małą randkę z pułapkami to bym się bawił do późnego wieczora i wpadł z trzy godziny przed całą akcją na miejsce. Czemu taka boska istota jak ja musi bawić się z pułapkami?! No tak, obiecałem temu pięknisiowi. Eh! Co ja ze sobą mam!
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Środek lasu z dala od wioski
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=e7kJRGPgvRQ[/youtube]
Moja opowieść chyba wszystkich zszokowała. Wróć! Na pewno zszokowała! Ta historia miała wszystko! Akcje! Zwroty akcji! MNIE! Wybuchy! Śmierć! MNIE! Antykreatora i mnie! Czyli wszystkiego czego potrzeba by publika była przejęta opowiedzianą historią. Tylko, dlaczego nie było wiwatów potem, brakowało mi tego, a nawet pytań z ciekawości. Nikt nie raczył się odezwał z reszty, jakby nie wiem na co wyczekiwali, jakby ktoś zmienił temat? Albo po prostu rozmyślali nad tym wszystkim, kto wie. Jedynie Kin była w dobrym nastroju, ponieważ gotowała nam wyśmienitą kolacyjkę. Nie mogłem się jej przez ten czas doczekać, dlatego piłem sobie powoli, a kiedy znowu rozgrzały rozmowy to słuchałem i dołączałem się gdzie tylko mogłem. Wpieprzam się tam gdzie mogę, bo mogę i tyle. Nie pytajcie dlaczego, ponieważ moją odpowiedzia zawsze będzie bo mogę, bo jestem bogiem i taka jest prawda.
Picie, jedzenie, rozmowy, śmiechy. To jest to na co czekałem. To dobre przygotowania na walkę, jedyne i prawilne. No ale wszystko musiało się kiedyś skończyć. Wszyscy padliśmy ze zmęczenia i zasnęliśmy. Długo się nie bawiliśmy, ponieważ byliśmy poważnymi rabusiami. Chociażja bym mógł tak czy siak balować do białego rana, ale obiecałem w pomocy przy pułapkach.
Zasnąłem, nie wiem gdzie, ale zasnąłem. Mam nadzieje, że chociaż na czymś miękkim.
Picie, jedzenie, rozmowy, śmiechy. To jest to na co czekałem. To dobre przygotowania na walkę, jedyne i prawilne. No ale wszystko musiało się kiedyś skończyć. Wszyscy padliśmy ze zmęczenia i zasnęliśmy. Długo się nie bawiliśmy, ponieważ byliśmy poważnymi rabusiami. Chociażja bym mógł tak czy siak balować do białego rana, ale obiecałem w pomocy przy pułapkach.
Zasnąłem, nie wiem gdzie, ale zasnąłem. Mam nadzieje, że chociaż na czymś miękkim.
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Środek lasu z dala od wioski
Stałem na murach miasta Kami no Hikage. Było ono czyste, nie zniszczone, było w swojej pełnej okazałości, kiedy tylko pierwszy raz do niego wkroczyłem. Wspaniałe miasto, które „rządzi’ kontynentem, a ludzie tutaj są bogaci, szczęśliwi. Nic poza wyspą nie było. Żadnych mórz, żadnych odległych kontynentów. Czysta plama. Jedynie na tej czystej kartce było Serce Świata przed swoim zniszczeniem. Byłem ubrany w białą togę ze złotymi zdobieniami, która specjalnie odkrywała jedną z moich muskularnych piersi, a poza tym nie miałem nic poza sandałami. Szedłem powoli w stronę schodów na jedna z wież, która wydawała mi się bardzo znajoma, dlaczego? Ponieważ na niej wygłaszałem moje pierwsze przemówienie. Tylko tym razem była czysta, nie zniszczona, jakby tłumy robotników wyczyściła każdą cegłę przed moim przyjściem. Wraz z każdym krokiem do góry, mogłem zobaczyć każdego z jeźdźców oraz ludzi, którzy byli podczas tej całej masakry. Wszyscy kłaniali mi się. Chylili głowy przed moim boskim obliczem. Tak powinno być, taka jest ich rola. Mają pławić się w moim obliczu, oddawać mi cześć oraz spełniać moje zachcianki. Uśmiechnąłem się do nich, ale nic nie zrobiłem, miałem coś ważnego do zrobienia, coś co tylko władca, nie, tylko bóg może robić! Wkroczyłem na szczyt wieży. Stanąłem na jej krańcu, a dokładniej w stronę miasta. Moim oczom ukazały się zapełnione ludzmi ulice. Było ich setki, a nawet tysiące. W porcie też byli, ale mogli tylko widzieć moje plecy. To byli ci niegodni mojego dosłownego oblicza, ale i tak zostali błogosławieni, bo mogą mnie zobaczyć, nawet jeżeli to tylko plecy. Wszyscy ludzie patrzyli na mnie. Byli podnieceni, szczęśliwi, w ich oczach było uwielbienie skierowane właśnie w moją stronę. Niczym psiak, który patrzy na swojego Pana. To było urocze, ale także wspaniałe. Czułem się potężny, czułem, że jestem tym na którego wszyscy na ulicach tego miasta czekali. Podniosłem lekko podbródek do góry, mój lewy kącik ust poszedł do góry, a wraz z nim ociężale jedna ręką na ich przywitanie. Na ten gest cały tłum zacząć ryczeć ze szczęścia. Jeden prosty gest, a nędzne życia się tym podnieciły, ale nie ma co się tym dziwić, po prostu jestem bogiem. Boskie istoty mają w sobie to coś, co przyciągają nędzne robaki, które wielbią wyższe istoty ponad wszystko. Leniwie rozejrzałem się po mieście. Wszyscy byli szczęśliwi, bawili się na mój widok, wyglądali jakby wreszcie „prawdziwe” szczęście zostało im dostarczone, a wcześniejsze pociechy to były marne przelotne uczucia, które nie równają się mojemu widokowi. Nagle ktoś podszedł do mnie od boku. Był to człowiek w czarnej todze, miał czerwone włosy i złote oczy. Tak, to był Han, Antykreator we własnej osobie. Trzymał w swoich rękach wieniec laurowy. Wyglądał na zadowolonego, a na mój widok pokłonił mi się, następnie wyczekiwał na mój znak. Kiwnąłem do niego głową i wróciłem wzrokiem na ludzi na dole, którzy się uciszyli, wyczekiwali całym swym ciałem na to co się stanie. Wieniec laurowy, korona królów, imperatorów oraz bogów zasiadł na mojej głowie. Wraz z tym ruchem ludność obudziła się, zaczęła znowu krzyczeć z radości, ale nawet mocniej niż poprzednio. Zostałem ukoronowany. Zostałem pełnoprawnym bogiem, który został zaakceptowany przez ludność, Antykreatora oraz pozostałych bogów, którzy ustąpili mi tronu i pozwolili stać się Królem bogów. Zasiąść tam gdzie moje miejsce. Na tronie wszystkiego.
Nagle poczułem dziwne szturchnięcie, a nikt mnie nie dotykał. Obraz, moje marzenie, moje pragnienia zaczęły się zamazać, a na nim pojawił się inny obraz. Jakby dwa obrazy zaczęły nachodzić na siemię. Wcześniejszy zaczął powoli znikać, a nowy przybierać na sile. Jakby walczyły o dominacje i ten pierwszy przegrywał. Moje oczy zaczęły się otwierać. Widziałem czerwień. Niczym krew. Niczym demon. Ale nie, to nie było nic z tego. To były włosy. Mój wzrok wyostrzył się po chwili, a umysł zaczął pracować, zaczął kojarzyć gdzie jestem, co się stało i czego byłem świadkiem. Miyuru zaczął mnie budzić. Od razu kiedy zobaczył mój wzrok, moje gniewne spojrzenie chyba się odsunął. Nie dziwiłem mu się, byłem wkurwiony przez to obudzenie. Byłem na najwyższej koronacji boga, byłem sobą, wszyscy uświadomili sobie mojej boskości. Ale nie, to nie było jeszcze prawdą. TO BYŁA WIZJA. Wizja tego co się ma wydarzyć. Byłem tego pewien.
Usiadłem na łóżku, jedną ręką schowałem swoje oczy, a drugą się podtrzymywałem w mojej pozycji. Poczułem to, alkohol który wcześniej sobie wlewałem w moje usta. Westchnąłem ciężko, oderwałem twarz od dłoni i rozejrzałem się. Moim pierwszym skojarzeniem było to, że jestem w dobudówce w kryjówce. Spojrzałem na czerwonowłosego, który był chyba zadowolony z czegoś, możliwe, że czekał na nagrodę po całej tej akcji. Nie mogłem go za to winić. Byłem boski, taka jest kolej rzeczy, ludzie do mnie ciągną, chcą mnie, pragną mnie, chcą tylko mojej uwagi, mojej boskości.
-Witaj Piękny.- uśmiechnąłem się do niego mimowolnie i postanowiłem powoli wstać z łóżka. Nie podobało mi się, że zostałem wyrwany z pięknej wizji oraz tego, że musze wcześniej od reszty wstać by przygotować pułapki, ale zadeklarowałem się, więc musze to wykonać. Do tego nie mogłem pokazać tego niezadowolenia. Od razu przybrałem mój luzacki uśmiech oraz postawę godna szlachty, króla a nawet boga! Nie spodziewaliście, że o tym wspomnę, czyż nie? HA!
Postanowiłem ubrać się, jeżeli byłem nagi czy coś. A w tym czasie rzuciłem do Miyuru.
-Tak, ale najpierw przemyje twarz oraz weźmiemy coś do jedzenia, by coś przekąsić podczas podróży na miejsce. Na pusty żołądek nie chce robić pułapki, a nawet walczyć. No chyba, ze ciebie schrupie przed walką, wtedy będę pełny siły jak nigdy. -zaśmiałem się. Warto sobie poflirtować oraz jeszcze nakręcić tego chłopaka jeszcze bardziej na mnie. Uwielbiam kiedy ktoś myśli o mnie, zaprząta sobie moja osobą głowę.
Tak też postanowiłem przemyć szybko twarz, złapać jakieś jedzenie, picie, by się posilić oraz mieć coś po skończonej robocie przy robieniu pułapek. Po tym szybkim czymś ruszam wraz z moim pięknym towarzyszem w stronę wyznaczonego miejsca, jedząc swój posiłek.
Nagle poczułem dziwne szturchnięcie, a nikt mnie nie dotykał. Obraz, moje marzenie, moje pragnienia zaczęły się zamazać, a na nim pojawił się inny obraz. Jakby dwa obrazy zaczęły nachodzić na siemię. Wcześniejszy zaczął powoli znikać, a nowy przybierać na sile. Jakby walczyły o dominacje i ten pierwszy przegrywał. Moje oczy zaczęły się otwierać. Widziałem czerwień. Niczym krew. Niczym demon. Ale nie, to nie było nic z tego. To były włosy. Mój wzrok wyostrzył się po chwili, a umysł zaczął pracować, zaczął kojarzyć gdzie jestem, co się stało i czego byłem świadkiem. Miyuru zaczął mnie budzić. Od razu kiedy zobaczył mój wzrok, moje gniewne spojrzenie chyba się odsunął. Nie dziwiłem mu się, byłem wkurwiony przez to obudzenie. Byłem na najwyższej koronacji boga, byłem sobą, wszyscy uświadomili sobie mojej boskości. Ale nie, to nie było jeszcze prawdą. TO BYŁA WIZJA. Wizja tego co się ma wydarzyć. Byłem tego pewien.
Usiadłem na łóżku, jedną ręką schowałem swoje oczy, a drugą się podtrzymywałem w mojej pozycji. Poczułem to, alkohol który wcześniej sobie wlewałem w moje usta. Westchnąłem ciężko, oderwałem twarz od dłoni i rozejrzałem się. Moim pierwszym skojarzeniem było to, że jestem w dobudówce w kryjówce. Spojrzałem na czerwonowłosego, który był chyba zadowolony z czegoś, możliwe, że czekał na nagrodę po całej tej akcji. Nie mogłem go za to winić. Byłem boski, taka jest kolej rzeczy, ludzie do mnie ciągną, chcą mnie, pragną mnie, chcą tylko mojej uwagi, mojej boskości.
-Witaj Piękny.- uśmiechnąłem się do niego mimowolnie i postanowiłem powoli wstać z łóżka. Nie podobało mi się, że zostałem wyrwany z pięknej wizji oraz tego, że musze wcześniej od reszty wstać by przygotować pułapki, ale zadeklarowałem się, więc musze to wykonać. Do tego nie mogłem pokazać tego niezadowolenia. Od razu przybrałem mój luzacki uśmiech oraz postawę godna szlachty, króla a nawet boga! Nie spodziewaliście, że o tym wspomnę, czyż nie? HA!
Postanowiłem ubrać się, jeżeli byłem nagi czy coś. A w tym czasie rzuciłem do Miyuru.
-Tak, ale najpierw przemyje twarz oraz weźmiemy coś do jedzenia, by coś przekąsić podczas podróży na miejsce. Na pusty żołądek nie chce robić pułapki, a nawet walczyć. No chyba, ze ciebie schrupie przed walką, wtedy będę pełny siły jak nigdy. -zaśmiałem się. Warto sobie poflirtować oraz jeszcze nakręcić tego chłopaka jeszcze bardziej na mnie. Uwielbiam kiedy ktoś myśli o mnie, zaprząta sobie moja osobą głowę.
Tak też postanowiłem przemyć szybko twarz, złapać jakieś jedzenie, picie, by się posilić oraz mieć coś po skończonej robocie przy robieniu pułapek. Po tym szybkim czymś ruszam wraz z moim pięknym towarzyszem w stronę wyznaczonego miejsca, jedząc swój posiłek.
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Środek lasu z dala od wioski
Flirt poszedł całkiem dobrze, ale o dziwo facet postanowił się powstrzymać. Wczoraj był bardziej chętny. Czyżby był taki sam jak ja? Nudzi się szybko, porzuca zabawki kiedy tylko coś mu się nie spodoba, znudzą się, albo znajdzie coś nowego. Możliwe że tak. Miło by było spotkać taką samą osobę.
Zjedliśmy bardzo pyszny posiłek. Generalnie to były resztki. Chociaż były pyszne to uwłaczało to mojej godności, ktoś tak wysoko postawiony w hierarchi świat nie powinien jeść wczorajszego jedzenia, ale no takie są tutaj wygody, nic nie zrobię. Postanowiłem to przeboleć. Następnie postanowiłem przemyć twarz, kiedy to zrobiłem poczułem się trochę lepiej, chociaż kac morderca nie dawał odpoczynku. Czasami trzeba było się palnąć w głowę za to, że nie znam umiaru w piciu, oj trzeba było.
Ruszyliśmy wreszcie na akcje. O dziwo kiedy wychodziłem nie dostałem przepaski. Może to kolejny test zaufania, albo po prostu nasze Ciacho nie wiedziało, że powinienem bawić się w ciuciubabke.
-Oho, nie wiem czy wiesz, ale ja się tego spodziewałem. Zna mnie dosłownie jeden dzień. Uznałbym go za głupca jakby mi w pełni zaufał, oj tak.- przeczesałem włosy ręką, spojrzałem na niego z przymrużonymi oczami oraz wyrazem twarzy, który odczuwał trochę wczorajszą libację. Odebrało mi to trochę punktów od bycia przystojnym, ale co to z dwa punkty do tysięcy, tyle co nic, nadal jestem przystojnie boski, a taki nawet mogę być obrzygany.
Na zewnątrz był wczesny poranek. Cholera dobrze się obudziła! Wszystko ładnie rozplanowane! Gdyby nie on to bym się obudził po całej akcji. No dobra. Ptaszki śpiewały, światło przebijało się pomiędzy liściami drzew. Uroczy poranek, czyż nie? No dokładnie jak ja. Do tego ze mną szedł Miyuru, który nie wygląda jakby odczuwał efekty wczorajsze imprezy, albo jest odporny albo po prostu dobrze zachowuje twarz. Cwaniak. No ale dużo nie minęło kiedy się tak rozkoszowałem ciszą i przyglądaniem się jemu, bo otworzył usta i postanowił opowiedzieć co chce. Wszystko fajnie, zabierze mi to dużo chakry, wiec trochę mi się to nie podobało, ale co zrobić i tak nie szarżuje na wroga, a po prostu robię ataki z zaskoczenia.
-Na początku. Nie rybciu, a twój Bóg, dobrze przystojniaku? Rybcia kojarzy mi się z bezmózgim stworzeniem, które się wpieprza na śniadanie, obiad czy też kolację. Jestem Bogiem i tego się trzymajmy.- puściłem do niego oczko i kontynuowałem.
-Chyba rozumiem, ale na miejscu proszę o dokładnie pokazanie gdzie co i jak ma iść, nie chce niczego spieprzyć w twoim genialny planie, Przystojniaku. Zabawa po zadaniu, kiedy będzie nas wszystko boleć po udanej walce. Dlatego zróbmy wszystko porządnie, nawet jeżeli zajmie nam trochę więcej czasu niż chciałeś.- naprężyłem mój jeden muskuł, tak by pokazać... no właśnie? co? To, że mam boskie ciało? Chyba tak. Nie pytajcie, musiałem to zrobić. No i generalnie. Wolałem mieć wszystko ukazane paluszkiem. Nie siedzę w głowię czerwonowłosego, więc jeszcze dobrze nie widzę jego wizji, wiec nie chce niczego spieprzyć. Moja reputację by na tym trochę padła.
-Do tego. Zmarnuje przy tym chakre, wiesz o tym? Przyda się coś na jej odnowienie, ponieważ potem będę walczył, a im więcej energii tym więcej Chaosu wykonam.- zaśmiałem się. Zawsze kiedy wypowiadam "Chaos" robi mi się cieplej na sercu. Uwielbiam to słowo, jak i jego definicję. to jest to czego pragnę na tym świecie, do tego powinniśmy dążyć.
Zjedliśmy bardzo pyszny posiłek. Generalnie to były resztki. Chociaż były pyszne to uwłaczało to mojej godności, ktoś tak wysoko postawiony w hierarchi świat nie powinien jeść wczorajszego jedzenia, ale no takie są tutaj wygody, nic nie zrobię. Postanowiłem to przeboleć. Następnie postanowiłem przemyć twarz, kiedy to zrobiłem poczułem się trochę lepiej, chociaż kac morderca nie dawał odpoczynku. Czasami trzeba było się palnąć w głowę za to, że nie znam umiaru w piciu, oj trzeba było.
Ruszyliśmy wreszcie na akcje. O dziwo kiedy wychodziłem nie dostałem przepaski. Może to kolejny test zaufania, albo po prostu nasze Ciacho nie wiedziało, że powinienem bawić się w ciuciubabke.
-Oho, nie wiem czy wiesz, ale ja się tego spodziewałem. Zna mnie dosłownie jeden dzień. Uznałbym go za głupca jakby mi w pełni zaufał, oj tak.- przeczesałem włosy ręką, spojrzałem na niego z przymrużonymi oczami oraz wyrazem twarzy, który odczuwał trochę wczorajszą libację. Odebrało mi to trochę punktów od bycia przystojnym, ale co to z dwa punkty do tysięcy, tyle co nic, nadal jestem przystojnie boski, a taki nawet mogę być obrzygany.
Na zewnątrz był wczesny poranek. Cholera dobrze się obudziła! Wszystko ładnie rozplanowane! Gdyby nie on to bym się obudził po całej akcji. No dobra. Ptaszki śpiewały, światło przebijało się pomiędzy liściami drzew. Uroczy poranek, czyż nie? No dokładnie jak ja. Do tego ze mną szedł Miyuru, który nie wygląda jakby odczuwał efekty wczorajsze imprezy, albo jest odporny albo po prostu dobrze zachowuje twarz. Cwaniak. No ale dużo nie minęło kiedy się tak rozkoszowałem ciszą i przyglądaniem się jemu, bo otworzył usta i postanowił opowiedzieć co chce. Wszystko fajnie, zabierze mi to dużo chakry, wiec trochę mi się to nie podobało, ale co zrobić i tak nie szarżuje na wroga, a po prostu robię ataki z zaskoczenia.
-Na początku. Nie rybciu, a twój Bóg, dobrze przystojniaku? Rybcia kojarzy mi się z bezmózgim stworzeniem, które się wpieprza na śniadanie, obiad czy też kolację. Jestem Bogiem i tego się trzymajmy.- puściłem do niego oczko i kontynuowałem.
-Chyba rozumiem, ale na miejscu proszę o dokładnie pokazanie gdzie co i jak ma iść, nie chce niczego spieprzyć w twoim genialny planie, Przystojniaku. Zabawa po zadaniu, kiedy będzie nas wszystko boleć po udanej walce. Dlatego zróbmy wszystko porządnie, nawet jeżeli zajmie nam trochę więcej czasu niż chciałeś.- naprężyłem mój jeden muskuł, tak by pokazać... no właśnie? co? To, że mam boskie ciało? Chyba tak. Nie pytajcie, musiałem to zrobić. No i generalnie. Wolałem mieć wszystko ukazane paluszkiem. Nie siedzę w głowię czerwonowłosego, więc jeszcze dobrze nie widzę jego wizji, wiec nie chce niczego spieprzyć. Moja reputację by na tym trochę padła.
-Do tego. Zmarnuje przy tym chakre, wiesz o tym? Przyda się coś na jej odnowienie, ponieważ potem będę walczył, a im więcej energii tym więcej Chaosu wykonam.- zaśmiałem się. Zawsze kiedy wypowiadam "Chaos" robi mi się cieplej na sercu. Uwielbiam to słowo, jak i jego definicję. to jest to czego pragnę na tym świecie, do tego powinniśmy dążyć.
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Środek lasu z dala od wioski
"Norio słysząc to i owo uznał, że nie będziesz chciał nas wychędożyć" Kiedy usłyszałem te słowa odrazu się uradowałem. Nie ze względu że mi zaufali. No dobra, przez to też, ale było coś jeszcze innego, coś oco mi chodziło na początku tej całej przygody. Uśpić ich czujność. Dokładnie to co słyszycie. Dzięki temu może uda mi się coś ciekawego wywinąć. Co wy na to? Zaszaleć i odwalić coś? No ale to może potem, wtedy kiedy się tego nie spodziewacie. Całuski.
Spojrzałem na Ciacho dość zadowolony. On jak i osoby trzecie mogłby to uznać, że raduje się z jego ostatnich słów oraz dość przyjemnego zbliżenia. Niech tak myślą. Chociaż mój wzrok się zmienił, kiedy się obrócił i zaczął mnie dalej prowadzić. Teraz byłem zdenerwowany? Nie, raczej podirytowany. Tak to najlepsze słowo do moich uczuć w tym czasie! Zignorował boga, mówiąc coś o ptysiu i tyle. Co za cham! Na szubienice go! Kiedy się o mnie słyszy to trzeba klękać, nie tylko by robić loda ale też oddawać cześć. A on tego nie zrobił. Cóż jestem dość zmienny. Osoba która może mi się podobać może w każdej chwili być dla mnie odrażającym robakiem, który tylko czeka by go rozgnieść pod swoim butem. I tak się właśnie zaczęło dziać z moim przyszłym bądź niedoszłym kochankiem. Powoli zmieniał się w moich oczach na heretyka, owada i takie tam. No dobra. Pomachałem głową na prawo i lewo, przez co przybrałem moją spokojną, zadowoloną minę. Pozory przede wszystkim, co nie?
Dotarliśmy na miejsce. Miejsce nie było takie jakiego się spodziewaliśmy. Było okropne na dobrą zasadzkę. Jednak trzeba było wcześniej wybrać inne miejsce, przez co byśmy mogli porządniej zaatakować z zaskoczenia. Chociaż z tego miejsca nikt się nie spodziewa ataku, wiec, jeżeli uda nam się to porządnie zorganizować to zasadzka będzie jeszcze bardziej skuteczna. Pytacie dlaczego tak uważam? Oj misie, bo jestem boski. A dokładnie, to zasadzka może zadziałać tylko wtedy kiedy to ofiary są zaskoczone, nie wiedzą przez dobrą chwilę co zrobić, co daję dobry popis na uderzenie, które może być nawet kończące. Rozumiecie? Nie? Eh... Chodzi oto, że jeżeli uda nam się zaatakować znienacka na takim terenie, na którym konwój będzie się czuł bezpieczniej to wtedy ich zaskoczenie będzie dużo większe, przez co chaos też będzie większy, więc łatwiej do rozgromienia wroga. Wracając, bo za bardzo wam opowiadałem o tym, a ktoś nam tutaj tłumaczył swój plan. Chociaż nie obraziłbym się za całą uwagę w moją stronę.
-Rozumiem. Chociaż wolę rozrysować i żeby ktoś miał mi pomagać. Problem w tym że ciężko będzie samemu wycenić ile już przeszedłem, wiec liczę na pomoc z twojej strony, która będzie mnie informowała kiedy się zatrzymać z kopaniem czy coś. Nawet stukać w ziemie w wyznaczonym miejscu, przez co może odczuje to na dole i będę wiedział kiedy zakończyć. - Spojrzałem kątem oka na czerwonowłosego i nagle złapałem go za podbródek.
-Pokaż mi to ładnie, a ja zrobie dziurę i w nią dla ciebie wejdę kociaku.- Puściłem oczko, jak i jego twarz, odpychając go lekko dłonią od siebie. Tak by nie wszedł za bardzo w świat fantazji o mnie, a zajął się robotą.
Swoją drogą. Usłyszeliście to? Jego barwa głosu się zmieniła przy jego pokracznym śmiechu. Patrzyłem na to z lekkim zdegustowaniem, no ale cóż, kazdy ma jakieś wady, poza mną oczywiście.
Teraz została prosta sprawa. Wejść w ziemię jak mi kazał, w wyznaczonym miejscu oczywiście. A potem ruszać w stronę którą mi powiedział, przez trzy metry będę kopał tunel w kierunku drogi, wtedy będę na jej środku i wtedy obracam się kawałek, by móc zrobić dalej tunel ale już na środku drogi i wzdłuż jej. Skomplikowane trochę? No tak... NO CHYBA DLA WAS! Ja już to ogarnąłem. Potem będę musiał zrobić dołu o średniczy półtora metra, a o głębokości siedmiu metrów. Wszystko tam gdzie Miyuru mi powiedział, rozrysował i pokazał. Jeżeli mi jakoś pomagał w ogarnianiu gdzie co i jak w trakcie, to bardzo się ucieszyłem. Co jak co, ale sam roboty nie powinienem odwalać. OJ NIE! Niech ten mi też pomoże. Chociaż mam nadzieje, że dobrze ogarnąłem oco mu chodzi, ale jak mi to też samemu pokaże i rozrysuje to dam radę, będę szedł za jego planami i ciągle się pytał czy dobrze.
Spojrzałem na Ciacho dość zadowolony. On jak i osoby trzecie mogłby to uznać, że raduje się z jego ostatnich słów oraz dość przyjemnego zbliżenia. Niech tak myślą. Chociaż mój wzrok się zmienił, kiedy się obrócił i zaczął mnie dalej prowadzić. Teraz byłem zdenerwowany? Nie, raczej podirytowany. Tak to najlepsze słowo do moich uczuć w tym czasie! Zignorował boga, mówiąc coś o ptysiu i tyle. Co za cham! Na szubienice go! Kiedy się o mnie słyszy to trzeba klękać, nie tylko by robić loda ale też oddawać cześć. A on tego nie zrobił. Cóż jestem dość zmienny. Osoba która może mi się podobać może w każdej chwili być dla mnie odrażającym robakiem, który tylko czeka by go rozgnieść pod swoim butem. I tak się właśnie zaczęło dziać z moim przyszłym bądź niedoszłym kochankiem. Powoli zmieniał się w moich oczach na heretyka, owada i takie tam. No dobra. Pomachałem głową na prawo i lewo, przez co przybrałem moją spokojną, zadowoloną minę. Pozory przede wszystkim, co nie?
Dotarliśmy na miejsce. Miejsce nie było takie jakiego się spodziewaliśmy. Było okropne na dobrą zasadzkę. Jednak trzeba było wcześniej wybrać inne miejsce, przez co byśmy mogli porządniej zaatakować z zaskoczenia. Chociaż z tego miejsca nikt się nie spodziewa ataku, wiec, jeżeli uda nam się to porządnie zorganizować to zasadzka będzie jeszcze bardziej skuteczna. Pytacie dlaczego tak uważam? Oj misie, bo jestem boski. A dokładnie, to zasadzka może zadziałać tylko wtedy kiedy to ofiary są zaskoczone, nie wiedzą przez dobrą chwilę co zrobić, co daję dobry popis na uderzenie, które może być nawet kończące. Rozumiecie? Nie? Eh... Chodzi oto, że jeżeli uda nam się zaatakować znienacka na takim terenie, na którym konwój będzie się czuł bezpieczniej to wtedy ich zaskoczenie będzie dużo większe, przez co chaos też będzie większy, więc łatwiej do rozgromienia wroga. Wracając, bo za bardzo wam opowiadałem o tym, a ktoś nam tutaj tłumaczył swój plan. Chociaż nie obraziłbym się za całą uwagę w moją stronę.
-Rozumiem. Chociaż wolę rozrysować i żeby ktoś miał mi pomagać. Problem w tym że ciężko będzie samemu wycenić ile już przeszedłem, wiec liczę na pomoc z twojej strony, która będzie mnie informowała kiedy się zatrzymać z kopaniem czy coś. Nawet stukać w ziemie w wyznaczonym miejscu, przez co może odczuje to na dole i będę wiedział kiedy zakończyć. - Spojrzałem kątem oka na czerwonowłosego i nagle złapałem go za podbródek.
-Pokaż mi to ładnie, a ja zrobie dziurę i w nią dla ciebie wejdę kociaku.- Puściłem oczko, jak i jego twarz, odpychając go lekko dłonią od siebie. Tak by nie wszedł za bardzo w świat fantazji o mnie, a zajął się robotą.
Swoją drogą. Usłyszeliście to? Jego barwa głosu się zmieniła przy jego pokracznym śmiechu. Patrzyłem na to z lekkim zdegustowaniem, no ale cóż, kazdy ma jakieś wady, poza mną oczywiście.
Teraz została prosta sprawa. Wejść w ziemię jak mi kazał, w wyznaczonym miejscu oczywiście. A potem ruszać w stronę którą mi powiedział, przez trzy metry będę kopał tunel w kierunku drogi, wtedy będę na jej środku i wtedy obracam się kawałek, by móc zrobić dalej tunel ale już na środku drogi i wzdłuż jej. Skomplikowane trochę? No tak... NO CHYBA DLA WAS! Ja już to ogarnąłem. Potem będę musiał zrobić dołu o średniczy półtora metra, a o głębokości siedmiu metrów. Wszystko tam gdzie Miyuru mi powiedział, rozrysował i pokazał. Jeżeli mi jakoś pomagał w ogarnianiu gdzie co i jak w trakcie, to bardzo się ucieszyłem. Co jak co, ale sam roboty nie powinienem odwalać. OJ NIE! Niech ten mi też pomoże. Chociaż mam nadzieje, że dobrze ogarnąłem oco mu chodzi, ale jak mi to też samemu pokaże i rozrysuje to dam radę, będę szedł za jego planami i ciągle się pytał czy dobrze.
Techniki:
Staty:
Kontrola Chakry na B
105% - 9% (-10% do kosztu technik) = 96% chakry
- Nazwa
- Doton no Jutsu
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Dowolny
- Koszt
- E: 14% | D: 12% | C: 10% | B: 8% | A: 6% | S: 4% | S+: 2% (1/2 na turę)
- Dodatkowe
- Brak dodatkowych wymagań
- Opis Jedna z prostych technik Dotonu. Polega ona na wytworzeniu dziury w ziemi, do której szybko wskakujemy, a następnie przemieszczamy się pod ziemią. W ten sposób można uniknąć ataku i zarazem zaatakować niespodziewanie przeciwnika. Dzięki temu można zadać ostateczny cios, albo oszałamiający na tyle, że dalsza walka będzie problemem dla ofiary.
Staty:
Kontrola Chakry na B
105% - 9% (-10% do kosztu technik) = 96% chakry
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Środek lasu z dala od wioski
Po mojej prośbie uśmiechnął się do mnie. Czyżby był z czegoś zadowolony? Albo to był uśmiech politowania, jakby patrzył na kogoś kto nie rozumie prostego planu? Kto wie. Nie mi oceniać. Odrazu odwzajemniłem mu uśmiech, bo czemu nie, niech ma trochę mojego pięknego uśmiechu.
Wziął patyk i zaczął rysować swój plan. Powiem tak, nigdy nie myślałem że ten gościu ma taki talent. Nie żebym był pod wrażeni... a dobra! jestem pod wrażeniem. Na zwykłej ziemi, zwykłym patykiem przelał całe swoje myśli, plan na powierzchnie naszej matki ziemi i dobrze to wyglądało. Ja oczywiście patrzyłem mu przez ramie zafascynowany jak to wszystko się tworzy oraz wygląda. Kiedy tylko skończył pokiwałem głowa w geście zrozumienia i rzuciłem.
-Nieźle. Moje wyobrażenia tego planu były trochę inne, ale dobra, teraz już wiem jak to zrobić. Dzięki.- poklepałem go po ramieniu nadal przyglądając się planowi, by wszystko porządnie zapamiętać i nie zrobic gafy. Nikt nie chce jakiś innych dołów, które przez które ktoś przez przypadek wpadnie i tak wcześnie zaalarmuje przeciwników.
Następnie była sprawa pomocy czerwonowłosego. Zgodził się. I dobrze, bo samemu to bym mu pewnie wyjechał tunelem aż do Kami no Hikage, jeżeli by mi ktoś nie powiedział gdzie przestać kopać. Pod ziemia traci się trochę rachubę czasu, ciemno i po prostu ziemią. To kopiesz i kopiesz, możesz nawet wykopać parę metrów a minie bardzo dużo czasu.
NO nic. Zabrałem się za kopanie. O dziwo sprawnie mi to szło z tym stukaniem w wyznaczonych miejscach. Bardzo dobra pomoc. Genialny ja. Aż bym się poklepał po plecach, ale nie mogę... a nie, jednak mogę! klep! klep!
-Oh jasne. To ja się położę przy drzewie.- poklepałem go po ramieniu i odszedł do drzewa z mojej strony lasy. Tak jak ciacho mówiło. Nie wchodzić na droge. Dlatego idę pod drzewo przy lesie od naszej strony, siadam i odpoczywam. Ah! Robota skończona! Teraz niech on popracuje! a potem dalsza przerwa aż do całej tej akcji! Oby szybko jedzenie przyszło, bo po tym kopaniu norek zgłodniałem.
Wziął patyk i zaczął rysować swój plan. Powiem tak, nigdy nie myślałem że ten gościu ma taki talent. Nie żebym był pod wrażeni... a dobra! jestem pod wrażeniem. Na zwykłej ziemi, zwykłym patykiem przelał całe swoje myśli, plan na powierzchnie naszej matki ziemi i dobrze to wyglądało. Ja oczywiście patrzyłem mu przez ramie zafascynowany jak to wszystko się tworzy oraz wygląda. Kiedy tylko skończył pokiwałem głowa w geście zrozumienia i rzuciłem.
-Nieźle. Moje wyobrażenia tego planu były trochę inne, ale dobra, teraz już wiem jak to zrobić. Dzięki.- poklepałem go po ramieniu nadal przyglądając się planowi, by wszystko porządnie zapamiętać i nie zrobic gafy. Nikt nie chce jakiś innych dołów, które przez które ktoś przez przypadek wpadnie i tak wcześnie zaalarmuje przeciwników.
Następnie była sprawa pomocy czerwonowłosego. Zgodził się. I dobrze, bo samemu to bym mu pewnie wyjechał tunelem aż do Kami no Hikage, jeżeli by mi ktoś nie powiedział gdzie przestać kopać. Pod ziemia traci się trochę rachubę czasu, ciemno i po prostu ziemią. To kopiesz i kopiesz, możesz nawet wykopać parę metrów a minie bardzo dużo czasu.
NO nic. Zabrałem się za kopanie. O dziwo sprawnie mi to szło z tym stukaniem w wyznaczonych miejscach. Bardzo dobra pomoc. Genialny ja. Aż bym się poklepał po plecach, ale nie mogę... a nie, jednak mogę! klep! klep!
-Oh jasne. To ja się położę przy drzewie.- poklepałem go po ramieniu i odszedł do drzewa z mojej strony lasy. Tak jak ciacho mówiło. Nie wchodzić na droge. Dlatego idę pod drzewo przy lesie od naszej strony, siadam i odpoczywam. Ah! Robota skończona! Teraz niech on popracuje! a potem dalsza przerwa aż do całej tej akcji! Oby szybko jedzenie przyszło, bo po tym kopaniu norek zgłodniałem.
0 x
- Yami
- Posty: 2959
- Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
- Wiek postaci: 25
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=4268
Re: Środek lasu z dala od wioski
Leżałem tak sobie, aż nagle zasnąłem. To nie moja wina. Był dzisiaj wspaniały dzień. Słoneczko świeciło, ptaszki ćwierkały, a wiatr przyjemnie uderzał w moją twarz i wstałem o dość strasznej wczesnej godzinie po popijawie. To zrozumiałe, że mogłem przysnąć przy takich warunkach. Mogłem!
Co mi się śniło? No właściwie to nic. albo raczej nie pamiętam co tam się zadziało. Czasami tak jest, że ktoś pamięta swoje sny bardzo dokładnie, albo jak we mgle, albo wcale. Mi się dzisiaj trafiła opcja numer trzy. Nie macie dzięki temu dużo do czytania, podziękujcie ładnie.
-Eh? Co?- Otworzyłem oczy i odrazu podniosłem się lekko. Byłem zdezorientowany, zaspany zacząłem się rozglądać po okolicy. Moim oczom ukazała się okolica w której ma być zasadzka. Po zobaczeniu tej scenerii odrazu wróciły mi moje zmysły. Otworzyłem szerzej oczy i zrozumiałem, że trochę minęło od mojej drzemki, ale nie wiem ile. Ale na całe szczęście Ciacho było obok. Spojrzałem na niego i się uśmiechnąłem.
-Dziękuje. Zregenerowałem tak trochę sił, ale wolałbym porobić więcej rzeczy z tobą.- Puściłem oczko. Wink, Wink.
Podniosłem się za jego pomocą i odrazu ruszyłem za nim. Jak wcześniej widziałem to całe otoczenie nic się nie zmieniło. To dobrze. Pułapka będzie nie do wykrycia. Bo jak ja niczego nie zauważyłem to oni tym bardziej. Ja wszystko mogę zobaczyć. No teraz nie widzę bo się nawet nie wysilam.
-Po twoich śladach~? Oho, czyli wykorzystałeś okazje kiedy spałem i zrobiłeś więcej pułapek. No nieźle.- Tak szczerze to mi się to nie podobało. Plany za moimi plecami, to może mi utrudnić poruszanie tutaj. Może zniszczyć moje plany. A do tego, reszta nie wiem co robi. Pewnie też ma jakieś plany w których nie jestem wtajemniczony. Chyba muszę być na baczności w tym przypadku. Zagrałem w otwarte party. No nie odkryłem dokładnie wszystkie, ale parę kontrowersyjnych już tak.
Ruszyłem po jego śladach. Aż po kilkunastu minutach dotarliśmy do reszty. A dokładniej do Szefa, Uszebti (Ha! I tak będę go tak nazywał!) i Taro.
-Heeeeeej~- Pomachałem do nich energicznie kiedy tylko ich zobaczyłem. Nikt się z nich nie odezwał poza grubaskiem. Lubie go, z nim da się pogadać. Chociaż mówił coś o zjedzeniu mojej porcji.
-Ani mi się waż! To moje!- Podbiegłem do jednej z misek, złapałem ją i zakryłem ją przed Akamichi w geście zabawy, robiąc przy tym minę obrażonego.
-Moje!- I odrazu po tym się szeroko uśmiechnąłem, usiadłem na wolnym miejscu i zacząłem jeść.
Nie było Kin oraz Tadao. Rozglądałem się za nimi oczywiście, ale na całe szczęście Szef kazał nam się pośpieszyć oraz powiedział co z tym informatorem. Odrazu uśmiechnąłem się pod nosem. Wcześniej zaproponowałem właśnie takie coś, ale wcześniej jakos to odrzucili jak pamiętam. Czyli zmienili zdanie, albo planują coś innego. Ja nadal pamiętam ten jego uśmiech na koniec narady. Pewnie coś planuje, oj to na pewno. Muszę się tylko na to przygotować i wykonać odpowiedni kontratak.
-To co tam robiliście kiedy ja się bawiłem w krecika i przysnąłem na trochę? Wstaliście dużo później od naaaaaaassss~ Zazdroszczę wam. No nic opowiadać.- I dalej jadłem moją porcję jedzenia.
-A i przypomnijmy sobie jak to miało wyglądać. Kto, z kim oraz jak atakuje karawanę. Tak by nikomu nic nie wypadło z głowy i przygotował się na odpowiedni moment by ruszyć. No i mam rozumieć, że ruszymy odrazu dwójką na jedną potencjalną osobę, która może nam się wydawać Shinobi, co nie?-
Teraz tylko zjeść, usłyszeć co nieco, poczekać może na tego Tadao i przygotowywać się do wykonania zasadzki. Nie mogę się doczekać walki! Chociaż też fajnie by było na to popatrzeć z boku. Lubie patrzeć na Chaos, zniszczenie, mord ale też także sam to siać.
Co mi się śniło? No właściwie to nic. albo raczej nie pamiętam co tam się zadziało. Czasami tak jest, że ktoś pamięta swoje sny bardzo dokładnie, albo jak we mgle, albo wcale. Mi się dzisiaj trafiła opcja numer trzy. Nie macie dzięki temu dużo do czytania, podziękujcie ładnie.
-Eh? Co?- Otworzyłem oczy i odrazu podniosłem się lekko. Byłem zdezorientowany, zaspany zacząłem się rozglądać po okolicy. Moim oczom ukazała się okolica w której ma być zasadzka. Po zobaczeniu tej scenerii odrazu wróciły mi moje zmysły. Otworzyłem szerzej oczy i zrozumiałem, że trochę minęło od mojej drzemki, ale nie wiem ile. Ale na całe szczęście Ciacho było obok. Spojrzałem na niego i się uśmiechnąłem.
-Dziękuje. Zregenerowałem tak trochę sił, ale wolałbym porobić więcej rzeczy z tobą.- Puściłem oczko. Wink, Wink.
Podniosłem się za jego pomocą i odrazu ruszyłem za nim. Jak wcześniej widziałem to całe otoczenie nic się nie zmieniło. To dobrze. Pułapka będzie nie do wykrycia. Bo jak ja niczego nie zauważyłem to oni tym bardziej. Ja wszystko mogę zobaczyć. No teraz nie widzę bo się nawet nie wysilam.
-Po twoich śladach~? Oho, czyli wykorzystałeś okazje kiedy spałem i zrobiłeś więcej pułapek. No nieźle.- Tak szczerze to mi się to nie podobało. Plany za moimi plecami, to może mi utrudnić poruszanie tutaj. Może zniszczyć moje plany. A do tego, reszta nie wiem co robi. Pewnie też ma jakieś plany w których nie jestem wtajemniczony. Chyba muszę być na baczności w tym przypadku. Zagrałem w otwarte party. No nie odkryłem dokładnie wszystkie, ale parę kontrowersyjnych już tak.
Ruszyłem po jego śladach. Aż po kilkunastu minutach dotarliśmy do reszty. A dokładniej do Szefa, Uszebti (Ha! I tak będę go tak nazywał!) i Taro.
-Heeeeeej~- Pomachałem do nich energicznie kiedy tylko ich zobaczyłem. Nikt się z nich nie odezwał poza grubaskiem. Lubie go, z nim da się pogadać. Chociaż mówił coś o zjedzeniu mojej porcji.
-Ani mi się waż! To moje!- Podbiegłem do jednej z misek, złapałem ją i zakryłem ją przed Akamichi w geście zabawy, robiąc przy tym minę obrażonego.
-Moje!- I odrazu po tym się szeroko uśmiechnąłem, usiadłem na wolnym miejscu i zacząłem jeść.
Nie było Kin oraz Tadao. Rozglądałem się za nimi oczywiście, ale na całe szczęście Szef kazał nam się pośpieszyć oraz powiedział co z tym informatorem. Odrazu uśmiechnąłem się pod nosem. Wcześniej zaproponowałem właśnie takie coś, ale wcześniej jakos to odrzucili jak pamiętam. Czyli zmienili zdanie, albo planują coś innego. Ja nadal pamiętam ten jego uśmiech na koniec narady. Pewnie coś planuje, oj to na pewno. Muszę się tylko na to przygotować i wykonać odpowiedni kontratak.
-To co tam robiliście kiedy ja się bawiłem w krecika i przysnąłem na trochę? Wstaliście dużo później od naaaaaaassss~ Zazdroszczę wam. No nic opowiadać.- I dalej jadłem moją porcję jedzenia.
-A i przypomnijmy sobie jak to miało wyglądać. Kto, z kim oraz jak atakuje karawanę. Tak by nikomu nic nie wypadło z głowy i przygotował się na odpowiedni moment by ruszyć. No i mam rozumieć, że ruszymy odrazu dwójką na jedną potencjalną osobę, która może nam się wydawać Shinobi, co nie?-
Teraz tylko zjeść, usłyszeć co nieco, poczekać może na tego Tadao i przygotowywać się do wykonania zasadzki. Nie mogę się doczekać walki! Chociaż też fajnie by było na to popatrzeć z boku. Lubie patrzeć na Chaos, zniszczenie, mord ale też także sam to siać.
Po tylu godzinach, drzemce, jedzeniu to może mi już ten debuff zszedł? No i coś mogłem podładować chakry spaniem i jedzonkiem.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości