[Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

W osadzie można odnaleźć wszystkie jednostki organizacyjne konieczne do normalnego trybu życia. Można tu odnaleźć szpital, restauracje, sklepy z różnymi towarami, a także gorące źródła bądź arenę.
Sumairu Abe

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Sumairu Abe »

Obrazek Po miłym rozpoczęciu dialogu z nieznajomą Suma westchnął, skończył pić sok o którego istnieniu niemalże zapomniał i ... jeszcze raz westchnął.
-Taka dorosła, a takie rzeczy ją przerastają...- odezwał się po chwili i zaczął przekręcać puste naczynie po soku w swojej lewej dłoni.
Suma miał straszny ubaw, gdy ludzie zachowywali się tak jak paląca, okrutnie stara i dojrzała dziewczyna o porcelanowej cerze.
Jeżeli na dodatek taka osoba wywyższała się swoim wiekiem i zaznaczała swoją wyższość będąc prawdopodobnie starszą o kilka miesięcy, czy kilka lat to samuraj nie przestawał się uśmiechać i ironizować. Planował już dalej rozwinąć swoją myśl i utrzeć dziewczynie nosa, bo ani jedzenie przez nią zamówione ani jej znajomi nie byli jakoś szczególnie interesujący po tych kilku chwilach spędzonych obok siebie. Przed rzuceniem kolejnego sarkastycznego żarciku, czy odzywki powstrzymała go Rika.
Właściwie to Rika stała w innym miejscu na sali, ale jej zachowanie wybiło chłopaka z rytmu.
-Miło było. - wyszeptał do palącej dziewczyny... dziewczyny do której podeszła jakaś kobitka i zaczęła coś jej szeptać na ucho. Sumairu nie zaprzątał sobie tym głowy i podniósł się ze swojego siedziska po czym ruszył w stronę Riki.
Suma zauważył, że zaczęło się tam robić nieciekawie. Śmiech uzbrojonego gościa został odebrany jako szydera z dziewczynki, a reakcja towarzysza Riki jedynie dodała wszystkiemu nieciekawą otoczkę.
Sumairu zatrzymał się gdy nieznajomy towarzysz złapał Rikę za rękę. Może jednak nie była w niebezpieczeństwie i jak zwykle dobrze sobie radziła?
Głupio byłoby teraz tak się wracać do swojego krzesełka, które pewnie i tak już zostało przez kogoś zajęte.
Wracać do nudnawej, popalającej ślicznotki i jej kompanów, czy może wtargnąć tak jak Sumairu lubi najbardziej...
-Witam.- rzucił krótko z uśmiechem, gdy już doszedł do stolika przy którym siedział hełmiarz z towarzyszką i przy którym jeszcze chwilę temu Rika kiwała się na prawo i lewo z cudzym hełmem. Sumairu najbardziej lubi improwizować... stąd właśnie niesłychanie długi monolog, którym zaczął swoją interwencję. Rzucił wzrok na Rikę i uśmiechnął się, a następnie podszedł nieco bliżej do stolika hełmiarza i jego znajomej.
-Mam nadzieję, że zapomnimy o tej całej sytuacji i z uśmiechem przejdziemy do naszych własnych spraw. Na pewno macie coś ważnego do omówienia lub do załatwienia...może jakąś sprawę, która zadecyduje o losach świata! - zaczął się unosić i teatralnie gestykulować lewą ręką. -Nie przeszkadzajcie sobie. - zakończył swoją kwestię i obrócił się do Riki i jej towarzysza, a następnie zaczął przeczesywać swoją czuprynę z lekko przymkniętymi oczami. Tak jakby chciał całym sobą powiedzieć niezdarne i urocze "Ups!".
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Yami »

0 x
Awatar użytkownika
Rika Kari Matsubari
Posty: 1090
Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Rika Kari Matsubari »

Pogawędka z Koyamą układała się bardzo dobrze. Mała chwaliła się swoimi zdolnościami i erudycją, wszak nie każdy ma takie pojęcie na temat tego, co dzieje się na świecie. Nie, nie, gospodarka, a więc handel, ciężka praca i ogólnie pieniążki oraz mówiąca o wzajemnych relacjach między osadami polityka nie były bynajmniej dziedzinami łatwymi. Kryły w sobie wiele treści, które dla większości ludzi okazywały się zbyt trudne i zawiłe. A co do niebezpieczeństw, jejku. Przecież Rika broniła się nie przed takimi oprychami, którzy potrafią atakować tylko w nocy. Tylko niedawno załatwiła dwóch drani, którzy na jednym z placów zabaw chcieli robić brudne interesy. Przecież pan Koyama musiał dobrze o tym wiedzieć i liczyć się z tym, że z Riką to nie przelewki. Prawda, że musiał wiedzieć?
Nie musiał. Okazuje się, że nie wszyscy jeszcze wiedzą o jej sukcesach. Może gdyby jej zwój z podziękowaniami od władz Hyuo był w bardziej widocznym miejscu..? No ale nieważne. Przyjdzie czas, że wszyscy będą o niej wiedzieć. Tymczasem Rika ledwo dostrzegała, iż Koyama może nie być równie zachwycony jej zdolnościami, co ona sama. To przez entuzjazm, jaki podczas rozmowy przebijał się przez jego głos.
Prócz jednak zwykłej gadki-szmatki w oczekiwaniu na nie wiadomo co, pan Koyama przybliżył nieco dziewczynce sytuację, którą ta już mniej więcej znała. Utraty domu, rodzin i pespektywa samotnego życia w nędzy na obczyźnie, właśnie taki obraz życia tych ludzi malował się teraz w główce Riki. Było jej ich okropnie żal, ale wiedziała, że stojąc tu i wyrażając smutek nic nie zdziała. Dlatego zależało jej, aby dowiedzieć się czegoś więcej i może wziąć jakoś udział w szerzeniu pomocy. Przez chwilę przypomniała sobie o zakazie, jaki nałożyli na nią rodzice. Z dala od centrum miasta i okolic portu – mówili.
Jeśli ktoś miał wiedzieć coś więcej, niż krążące po okolicy wieści, które już dawno dotarły i do Matsubarich, Rika musiała zapytać kogoś bardziej wtajemniczonego, a na takich wyglądała para bogato uzbrojonych żołnierzy, zajmujących jeden ze stolików niedaleko miejsca, w którym znajdowała się z panem Koyamą. Podeszła więc i poprosiła o zapoznanie się z hełmem. Co prawda towarzysząca mu kobieta traktowała ją raczej obcesowo, ale nie przeszkadzało to Rice, bowiem nie ona tu była najważniejsza. Sam rycerz był nieco milszy, ale dostęp do hełmu chciał jej dać tylko pod pewnymi warunkami: „jeśli sobie z nim nie poradzisz, płacisz”. To było jak jak konkurencja.

-Jasne że tak! – Rika nie traciła ani krzty entuzjazmu, co zresztą było widać na jej buzi. Wtedy rycerz wziął swój hełm i założył małej na główkę. Początkowo była tym podekscytowana. Chciała go tylko dotknąć, potrzymać przez chwilę w rękach, a tu taka okazja! Zaraz zobaczy, jak to jest po drugiej stronie… ale rzeczywistość nie okazała się tak różowa.
Jakie to ciężkie! – pomyślała w pierwszej chwili, nim dotarło do niej, że to tylko nieśmieszny żart. Początkowo miała nadzieję, że pan rycerz jest po prostu dobrym człowiekiem i chce jej dać zobaczyć, jak to jest. Teraz już wiedziała, czemu założył jej ten hełm na głowę. Ciężar szybko zmusił Rikę do dużego wysiłku. Trudność polegała nie tylko w utrzymaniu go na głowie, ale również w podparciu go rękoma. Głowa Riki przechyliła się do przodu, tak że oglądać mogła jedynie swoje stopy. Słyszała ciche podśmiechiwanie się z niej głosami należącymi do siedzących przy stole. Zrobiło jej się ciepło i zaczęła się denerwować. Gdyby trwało to jeszcze chwilę, najpewniej użyłaby kawarimi do ucieczki przed hełmem. Najwyżej by przegrała, znalazłaby z tego jakieś wyjście. Na szczęście dwie, trzy, a może nawet cztery dodatkowe dłonie zajęły się hełmem i ten wreszcie uwolnił jej główkę. Było jej z tym okropnie. Miała takie nadzieje w związku z tym mężczyzną, wszystko zaczęło się tak dobrze. Mógł urosnąć w jej oczach do miana godnego naśladowania bohatera, a teraz stał się zwykłym gburem. Już nie chciała być taka jak on.
Nie płakała, ale było jej bardzo smutno, o czym aż krzyczała wysunięta dolna warga. Podziękowała swoim pomocnikom skinieniem głowy, a nim zdążyła zrobić coś więcej, rozpętała się dyskusja. Prawdę mówiąc, mała nie była z tego zbyt zadowolona. Cieszyła ją pomoc Yasuo, ale uważała że przesadził i nie uważała, aby trzeba było wszczynać awantury. Osunęła się nieco na bok, schodząc z linii strzału. Po chwili usłyszała jednak znajomy głos. Co on tu robi? – zdziwiła się na widok stojącego niewiele za nią Sumairu. W tej chwili była jednak zbyt głęboko pogrążona w smutku, by pokazać mu, że cieszy się na jego widok.
Gdy wszystko się zakończy (o ile coś jeszcze zostanie z ryokanu), Rika, równie posępiona co wcześniej, podejdzie jeszcze raz do stołu i przejedzie dłonią po hełmie. Nadal wydawał jej się taki ciekawy, ale już bez wcześniejszego entuzjazmu.
-Remis. – powie krótko, z lekką obrazą w głosie. Odwracając się obrzuci jeszcze nienawistnym spojrzeniem siedzącą obok kobietę. Rika nigdy jej nie wybaczy, że podczas gdy ona męczyła się z hełmem, ta chciała kontynuować rozmowę. Rika szła przed siebie, nie czując żadnego wstydu względem zebranych ludzi. Wciąż było jej jednak bardzo przykro. W połowie drogi zacznie mówić, kończąc na sekundę przed zamknięciem wyjściowych drzwi.
0 x
Awatar użytkownika
Saburō Hokusai
Postać porzucona
Posty: 292
Rejestracja: 26 gru 2017, o 14:44
Wiek postaci: 18
Ranga: Wędrowiec
Widoczny ekwipunek: Metalowa kosa na plecach

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Saburō Hokusai »

Atak leciał wprost w przeciwnika. Chłopak patrzył chłodno i czekał tylko na to, aby zabić człowieka, który widocznie uważał się za niewiadomo kogo. Nie lubił takich jak on. Widać, że uważał się za kogoś lepszego, ale to był moment, aby to się zmieniło. Niestety, zanim metalowa kosa dosięgnęła cwaniaczka, Sora musiała się wtrącić. Stanęła między nim, a tym w masce. Jego ruchy dłoni od razu się zmieniły. Powstrzymał atak zatrzymując ostrze w powietrzu parę centymetrów przed Sorą. Dziewczyna zaczęła ogłaszać swoje poglądy na temat swojej Bogini. Będąc szczerym, w tym momencie niezbyt go to obchodziło, tamten zasłużył na śmierć, a on sam wierzył w Jashina. Jednak w tym momencie nie mógł nic zrobić. Wiedział, że dziewczyna mu nie pozwoli dotknąć tamtego, a nie miał zamiaru toczyć z nią kolejnej walki. Założył swoją kosę na plecy po chwili trzymania jej w powietrzu i wysłuchał co tamten ma do powiedzenia. Nie za bardzo jednak obchodziło go, że mu się spieszyło i że komuś coś miał dostarczyć. Nic go nie obchodziło z jego tłumaczenia. Jednak przeprosił... tym razem go zostawi, ale nie zamierzał być z nim w dobrych relacjach.
- To był Twój ostatni raz.
Dopiero teraz zauważył co się wokół nich dzieje. Na ulicy zbierał się dosyć duży tłum, który powoli zmierzał w jedną stronę. Sora jak widać chciała iść z zamaskowanym człowiekiem, aby sprawdzić co się dzieje. Chyba to całe przeznaczenie i jej wywody wdały jej się za głęboko w głowę. Czy tak miało być czy nie, nie interesowało go to. Jeśli chciała z nim iść za tłumem, proszę bardzo. On w tym udziału nie będzie brał. Szedł za nimi jakieś parę kroków. Sam chciał sprawdzić za czym Ci ludzie tak idą. Ciekawiło go to strasznie, a w szczególności rozmowy o jakiejś zarazie, która podobno opanowała to miasto. Jakby się dokładniej temu przyjrzeć to rzeczywiście co trzecie, czwarta osoba kaszlała. Czyżby uchodźcy z Kami no Hikage przywieźli ze sobą do wioski jakieś świństwo? Miał nadzieję, że zaraza nie obejmie również jego, nie przyjechał tutaj chorować. Przyjechał ze względu na przygodę i chęć zaszalenia. Instynkt nigdy go nie zawodził, a czuł że będzie się dziać coś ciekawego.
0 x
Awatar użytkownika
Keion
Posty: 466
Rejestracja: 3 kwie 2018, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Szare włosy, szczupły w miarę wysoki, ma wcięcia koloru czerwonego na twarzy
Widoczny ekwipunek: Kabura z prawej strony na udzie i torba na lewym pośladku.
GG/Discord: Keion#4512

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Keion »

Od razu zauważyłem że zarówno Kitsune i Hitoshiemu nie podobał się temat jaki poruszyłem, ale miałem to totalnie gdzieś, jeśli zamierzali mnie okłamywać to równie dobrze mogli mi od razu wbić kunaj w plecy lub w ogóle się że mną nie zadawać. Dlatego też od razu na piorunujące spojrzenie dziewczyny odpowiedziałem jej dokładnie tym samym, bo dziewczyna od samego początku znajomości nie robiła nic poza puszeniem się. Hiroshi chciał w bardzo prosty sposób się wykpić od odpowiedzi i pewnie by to zadziałało, ale w przypadku gdybym nie był przekonany co do swojej racji. Zauważyłem też że to go nieco zmartwiło choć próbował to ukryć, a to znaczyło że miałem nad nim mentalną przewagę i jeśli dobrze to rozegram to uda mi się z niego wszystko wydusić. Pytanie tylko czy było warto, czy lepiej było poszukać towarzystwa, któremu mógłbym zaufać i z którym mógłbym pójść na misję bez obawy że mnie zabije dla mojej części wypłaty. -Nikt nie musiał nic mówić, zrobiły to twoje oczy i twoje próby łgania od samego początku nie miały sensu.-Powiedziałem cicho, ale stanowczo bo tym razem nie ujawniałem właściwie nic co mogłoby zagrozić chłopakowi. Nie byłem dokończa pewien skąd brała się we mnie ta litość dla tego potwora, którego sam nakarmiłem poprzez głupi pojedynek, ale nie chciałem napytać mu większej biedy niżeli sam mógł sobie napytać, przez swoją głupotę. -To już nie ważne, ty mi nie ufasz, a dla mnie to co sztucznie sobą zaprezentowałeś jest uosobieniem zła w ludzkim wcielenie. Poza tym ja już także ci nie ufam, więc chyba najlepiej będzie jak nasze drogi się rozejdą, jak tylko opuścimy ten lokal, lub jeszcze wcześniej, jak tylko zjemy to co zamówiliśmy.-Po tych słowach spojrzałem na to co zamówiła Kitsune, a było tego jak dla całej armii i ja tak samo jak Hiroshi nie zamierzałem tego jeść. -Ja również dziękuje, mam swoje jedzenie i nie mógłbym się tak objadać widząc jak ci wszyscy głodni ludzie patrzą na twoje jedzenie.-Powiedziałem i w milczeniu zacząłem jeść to co zamówiłem świadom że mogłem wcześniejszymi słowami wywołać burzę, ale czułem się wobec siebie samego fair, a to w tej chwili było dla mnie najważniejsze. W międzyczasie Kitsune urządziła sobie rozmowę z jakimś nieznajomym i jakaś nieznajoma kobieta podeszłą do niej i zaczęła szeptać jej coś do ucha. Widząc tą dziewczynę zaprzestałem spożywania swojego jedzenia. -Jesteś głodna? -Zapytałem uśmiechając się do nieznajomej. -Bo ja już się najadłem.-Bo ja już się najadłem dodałem przygotowany by w razie odmowy przekazać resztę jedzenia, któremuś z głodnych przyglądających się nam.
0 x
Awatar użytkownika
Yamanaka Inoshi
Postać porzucona
Posty: 3431
Rejestracja: 12 lut 2018, o 22:35
Wiek postaci: 18
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: - Akcent Karmazynowych szczytów - Francuski
- Blond włosy długością do ramion
- Zielone oczy - w stylu Yamanaka
- Wzrost 161
- Łuskowaty kombinezon
- Widoczne bandaże na dłoniach.
Widoczny ekwipunek: Stalowe elementy pancerza, maska
Duży miecz na plecach
Plecak
Kabura z prawej strony na udzie.
GG/Discord: Tario#3987/64789656
Multikonta: Hoshigaki Maname
Aktualna postać: Jun
Lokalizacja: Soso

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Yamanaka Inoshi »

0 x
Awatar użytkownika
Keion
Posty: 466
Rejestracja: 3 kwie 2018, o 10:38
Wiek postaci: 28
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Szare włosy, szczupły w miarę wysoki, ma wcięcia koloru czerwonego na twarzy
Widoczny ekwipunek: Kabura z prawej strony na udzie i torba na lewym pośladku.
GG/Discord: Keion#4512

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Keion »

Widząc zachowanie kobiety poczułem jakby szczęka miała mi opaść zaraz na ziemię. -My tutaj się objadamy, a oni cierpią głód.-Spojrzałem na Kitsune, która zamówiła jedzenia o wiele za dużo by mogła to zjeść i pomyślałem że to właśnie z tym dziewczyna mogła do niej przyjść. -Szlag że też wydałem wszystkie pieniądze tuż przed przyjściem do sklepu.-Zrobiłem nie tęgą minę bo tym co zostawiłem ktoś opadający z sił z całą pewnością nie mógł się najeść. Musiałem coś wymyślić bo nie mogłem tak po prostu złożyć kolejnego zamówienia za, które nie byłbym w stanie zapłacić. -Daj to synowi niech zje, wież że jest to niewiele, ale zawsze coś ja zaraz do was przyjdę.-Powiedziałem i z uśmiechem podałem kobiecie prosto do rąk miskę z tym co w niej zostało oraz podsunąłem szklankę mleka, po czym wstałem i poszedłem do obsługi lokalu. Wahałem się co do tego czy to co chce zrobić jest słuszne i czy ma sens bo nie zwykłem pomagać bezinteresownie, a wiedziałem że raczej na tym nie zarobie. Jednakże przez myśl mi przeszło że mogę mieć z tego inne korzyści takie jak informacje, czy po prostu przychylniejsze spojrzenie, a może nawet ktoś doceni mój gest na tyle że będę uznany za kogoś w rodzaju darczyńcy. Coś takiego mogłoby stanowić dla mnie dobrą reklamę, gdyby udało mi się stać lepszym medykiem, a przede wszystkim nie miałbym problemu z spaniem, wiedząc że próbowałem pomóc. Podchodząc do karczmarza poprosiłem go na chwilę na bok by mieć nieco prywatności bo sądziłem że moja propozycja może mu się nie specjalnie spodobać. -Na imię mam Keion i przychodzę do Pana z nietypową prośbą.-Zacząłem dość niepewnie bo nie wiedziałem do końca co mogę zaoferować w zamian za jego pomoc, ale szybko przypomniałem sobie że jednak mam trochę wartości, nawet jeśli moje kieszenie są w tej chwili całkiem puste. -Chciałbym żeby przygotował Pan trochę strawy dla tych ludzi i mnie obarczył kosztami. Wstyd się przyznać że nie jestem w tej chwili w stanie za to zapłacić, ale jestem shinobii i znam się też trochę na medycynie, mogę być na Pańskich usługach i odpracować ten dług nawet z nawiązką.-Powiedziałem i ukłoniłem się, a w moim głosie było słychać zdeterminowanie i chęć pomocy, ale najważniejsze była odpowiedź oberżysty to on tu był teraz Panem i władcą. -No proszę, bądź człowiekiem i zgódź się.-Powtarzałem sobie w myślach czekając na odpowiedź. Zupełnie zostawiłem tez i zapomniałem o moich towarzyszach bo nie sądziłem, by któreś z nich wykazało się wolą do pomocy potrzebujących, a nawet jeśli gdybym się mylił to chciałem mieć w to możliwie jak największy wkład własny.
0 x
Awatar użytkownika
Rika Kari Matsubari
Posty: 1090
Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Rika Kari Matsubari »

Czekając na rozwój wydarzeń Rika mocno przygnębiona, zachowała na tyle zdrowego rozsądku, żeby odsunąć się z linii ognia. Nie od dziś wiadomo, że ludzi w podłym nastroju trudniej oszukać, cechują się oni również bardziej rozsądnym myśleniem z uwzględnieniem negatywnych scenariuszy. W świecie Riki właśnie szykowało się na niezłą bójkę. Na podwórku zawsze tak było. Ktoś odrzuci twoją zabawkę? Najpierw spuszczasz mu manto, a potem bierzesz co twoje i idziesz dalej. Ona oczywiście nigdy nie robiła tego osobiście. Miała od tego chłopców.
Teraz jednak samuraj z Yinzin - oh, jak bardzo żałuje, że nie odwiedziła tej krainy podczas swojego pobytu w Hyuo. – dokładnie ten, który pomógł jej przy zdjęciu hełmu, w bardzo dosadny sposób zaatakował słownie Yukariego. Kiedy hełm spadł na posiłek rycerza, Rice chyba najbardziej ze wszystkich zgromadzonych szkoda było hełmu, który zupełnie niepotrzebnie został pobrudzony. Zabawne, bo chwile wcześniej ta sama „zabawka” była dla niej powodem sporem przykrości.
Jednak to nie rzut hełmem był najgorszy, a słowa samuraja, który zarzucił bardzo wiele siedzącemu przy stole rycerzowi. Rika aż zakryła usta rączkami, nie mogąc uwierzyć. Nie padło co prawda żadne K-słowo, ale i tak było to dla niej nie do przyjęcia. Nie wiedziała co myśleć. Z jednej strony pomógł jej, z drugiej teraz to… Bała się, że zaraz skończy się rozlewem krwi.
Miast tego jednak Yukari wstał i zachowując spokój wygłosił swą mowę. Sprawa honoru, uczciwości i w ogóle… na Rice robiło to pewne wrażenie. Efekt ten potęgował tylko fakt, że całe przemówienie nastąpiło chwilę po takich obelgach. Rika jeszcze chwilę wcześniej odwróciła się i chciała wyjść, najchętniej zostawić wszystkich z poczuciem winy, została jednak i nie żałowała. Yukari odnosił się i do niej. Choć nadal było jej smutno, to żal ten pomału zanikał, bowiem wraz z kolejnymi słowami rycerza ta coraz bardziej przejmowała jego punkt widzenia. Nie wiedziała, czy był on właściwy. Nie zastanawiała się nad tym. Najzwyczajniej w świecie zawierzyła, że tak właśnie jest.

W tym wszystkim było coś jeszcze. Czyżby samuraj, który jej zdaniem zachował się bardzo nerwowo i trochę przecenił zagrożenie do sytuacji, ma zostać jej opiekunem? Opiekun jak opiekun. Rika przyzwyczajona była do tego, że w różnych sytuacjach inni ludzie biorą za nią odpowiedzialność. Od początku podejrzewała jednak, że pan Yukari wie coś więcej, niż zebrani. I teraz pojawiało się pytanie: Przed czym on ma mnie bronić?
Yukari kończył mówić. Wręczył jeszcze temu panu, Chiaki’emu, parę groszy na pokój. Rika od razu polubiła tego zbliżającego się do czterdziestki mężczyznę. Chiaki tak samo jak samuraj pomógł jej zdjąć z głowy ciężki hełm. Okazało się, że został tu przysłany z jasnym zadaniem, a on je wykonał i przy okazji jej pomógł. Był ok, taki chyba… skromny?
Mała już wcześniej została nieco podbudowana. Przestała traktować swoją walkę z hełmem jako porażkę. Sama na upartego stwierdziła, że był remis. Teraz jej naciągany remis zaczął wyglądać na niewielkie zwycięstwo, coś pięknego. I na koniec przeprosiny Yukariego. Przy wszystkich! To naturalne, że poczuła się ważna. W dodatku spróbowała się z hełmem. Dotknęła go, a nawet założyła. Teraz jeszcze mogła pokazać wszystkim swoją… siłę! Fantastycznie.
Z neutralnym już wyrazem twarzy, mocno zamyślona podeszła na powrót do Yukariego i wyciągnęła do niego zachęcająco rękę na zgodę. Wciąż głęboka była w niej zadra do kobiety siedzącej obok, na którą nie chciała nawet patrzeć. Jeśli tylko Yukari uściśnie jej rękę, znowu będzie mogła się uśmiechnąć. Odwróci się i w podskokach powędruje do Sumairu, którego niedawno zobaczyła. Wtedy nie był to najlepszy moment na pogaduszki. Teraz po prostu się do niego przytuli.
-Co ty tu robisz? – zapyta, by po chwili dodać ciszej. – bo ja ratuję miasto.
0 x
Awatar użytkownika
Yasuo
Posty: 1517
Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
Wiek postaci: 28
Ranga: Kosho
Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
GG/Discord: .iwaru
Multikonta: Tenshi

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Yasuo »

Przepraszam wszystkich, którzy na mnie czekali. Nie wiedziałem, że czekacie. Nikt mi nie przekazał takiej informacji. Wybaczcie raz jeszcze :).
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -

Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
[/list][/fieldset]
Plotki i Ciekawostki
  • Brak - brak
[/quote][/code]
Dōhito Satori

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Dōhito Satori »

Satori musiał zastanowić się chwilę nad odpowiedzią dotyczącą wiedzy na temat sytuacji tego miasta. Kryzysu imigracyjnego był świadomy każdy, lecz trzeba było pomyśleć, jakie skutki niesie za sobą trzymanie tylu ludzi w jednym mieście. Wszak dostęp do miasta jest utrudniony, być może nawet zostało już zamknięte w obawie.
- Nie wiem wiele więcej niż ty, ale nie trzeba być mistrzem dedukcji, by pojąć, że trzymanie tylu ludzi w jednym miejscu prędko doprowadzi do wybuchu epidemii. Zauważ, że ci ludzie cisną się nawet w jednym pomieszczeniu i wystarczy kaszel jednej osoby do wywołania reakcji łańcuchowej i w tym do poważniejszych skutków, bo nie każdy znosi łagodnie nawet lekkie dolegliwości. Żywność? Sądzę, że zostanie racjonowana bardzo skąpo, albo nie dostarczana wcale; wtedy wyjściem uchodźców będzie choćby chrząszcz wyłażący z zapyziałej dziury. Do tego dochodzą warunki, w jakich żyją. Te tutaj są jeszcze nienajgorsze, ale ludzi, którzy mogli sobie pozwolić na schronienie jest niewielki odsetek. Zakładam, że najwięcej jest ich tam, gdzie dotarli najpierw, czyli w porcie... a tam już medycy mają zapewne problem. - podzielił się z Yamim swoimi spostrzeżeniami. Blondyn co prawda nie posiadał wiedzy medycznej, ani nawet nie zwiedził dzielnicy portowej by przekonać się o swoich domysłach. Zamiast tego umiał nieźle łączyć fakty, wysnuwać wnioski i analizować. Choć brzmiało to nieskromnie - posiadał doskonały zmysł analityczny. Ale taki już właśnie był - jedyne gwałtowne działania jakie podejmował to odruchy bezwarunkowe... ale nad tymi kontroli już nie miał, prawda?
W każdym razie Satori zignorował wymianę zdań między pracownicą a Yamim. Jemu było naprawdę wszystko jedno, niejednokrotnie bowiem spał pod gołym niebem okryty jedynie własnym glinianym ptakiem. W pewnym momencie odwrócił się do dziewczyny i gdy ta odchodziła dorzucił jeszcze coś od siebie.
- Rezygnuję ze swojego miejsca w pokoju. Proszę oddać je innej osobie, a najlepiej matce z dzieckiem. Z pewnością tu ich nie brakuje. - uśmiechnął się delikatnie półgębkiem. Prawdopodobnie wywołał teraz mały zawał serca u Yamiego, któremu nie widziało się spać w jednym pokoju nawet z jedną obcą osobą. Należały mu się wyjaśnienia.
- Nie zrobiłem tego z wredoty. Chyba przekonałem sam siebie, że to nie ja tutaj potrzebuję pomocy. - wyjaśnił. I w sumie taka prawda - shinobi doskonale sobie poradzi w przeciwieństwie do takiej kobiety z małym, głodnym brzdącem. Satori na przykład właśnie położy się na dachu, okryje własnym płaszczem i stworzy glinianego orła, co go ,,wysiedzi" przez noc jak własne piskle. Rozwiązanie mniej wygodne aniżeli łóżko, acz nadal dobre.
Idąc dalej... słowa Satoriego się ziściły. Srebrnooki nieco się zdziwił, że potrafi z wyprzedzeniem stwierdzić, że coś się wydarzy. No i stało się. Samurajowie starli się w potyczce słownej, zupełnie bezpodstawnej zresztą. Satori mimo swojej kiepskiej pozycji do obserwacji widział przed chwilą jak dziewczynka siłuje się z hełmem, a samuraj się śmieje. W życiu jednak nie odebrałby tego jako akt złej woli i kpinę, a co najwyżej jako pobłażanie w stosunku do dziecka. Tym bardziej przez to nie rozumiał agresji jaka ruszyła młodszego z wojowników. Jak wypowiadał się zdaniem Dohito? Jak zwykły sfrustrowany obwieś, który mógłby sprać własną żonę, bo zupa była za słona. Ponadto bez szacunku potraktował sprzęt samuraja. Satori nie znał Drogi Wojownika co prawda, ale coś tam słyszał, że samurajowie kierują się trochę innym podejściem do życia i walki. Lecz samuraj czy ninja - mniejsza, bo dla obydwu potraktowanie uzbrojenia w ten sposób to jawna zniewaga i powód do żądania satysfakcji.
Starszy z wojowników jednak wykazał się całkowitym opanowaniem. Satori zainteresował się jeszcze bardziej i teraz całkiem odwrócił się, by mieć jak najlepszy wgląd na sytuację.
Przemowa mężczyzny wzbudziła w chłopaku pewien podziw. Nie było w jego słowach gniewu, zapalczywości i cienia zemsty. Całkowicie się pohamował i dążył do pokojowego wyjścia z sytuacji, co Satori uważał za postawę godną pochwały. Jednocześnie samuraj upokorzył tego młodszego, nakazał mu wyczyścić hełm i udowodnił jak bardzo pomylił się w swoim wybuchu.
Blondyn zmrużył oczy, lustrując obydwu panów. Co zrobi teraz ten z wielkim tasakiem? Wyciągnie go, potraktowawszy słowa tego drugiego jako prowokację? Ha! Nie, wręcz przeciwnie, bo chłopak najwyraźniej zrozumiał swój błąd i ukorzył się, przeprosił. Do tego zadowolił wszystkich zebranych na tym piętrze, zapewniając strawę. Na koniec wznieśli toast, ale temu Satori już się nie przyglądał - wrócił spojrzeniem do Yamiego.
- Cóż, głupcy mądrzeją, kiedy jawnie udowodni się im popełnioną głupotę. No, może nie zawsze, ale dobrze, że w tym przypadku tak. - rzekł, po czym wstał ze swojego miejsca i podszedł do okna, coby spróbować dostrzec coś za nim. A nuż coś ciekawego miało miejsce na ulicach.
0 x
Awatar użytkownika
Yami
Posty: 2959
Rejestracja: 25 paź 2017, o 20:14
Wiek postaci: 25

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Yami »

0 x
Chiaki Manano

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Chiaki Manano »

Cała ta sytuacja była dość dziwna. Jakiś chłopak, młody do tego, widać to było po nim, jak po jego aparycji. Rzucił hełmem starszego samuraja i zaczął swoją gadkę. No właśnie, zaczął gadać, a jego gadanina była taka sobie, a wręcz tragiczna, że az popatrzyłem na chłopaka z zmarszczonym czołem. Żeby doszukać się sensu jego działań bym musiał usłyszeć to raz jeszcze i tak kolejny raz, bo się zgubiłem w jego logice. No pomijając to, że ja się ciągle gubię. Na całe szczęście, a na nieszczęście młodziaka mężczyzna rzucił dość pokaźną przemowę, która poruszyła by nie jednym sercem, jak i poruszyła moim. Poczułem się znowu dzieckiem, które słuchało historii o bohaterach tak podniecony, że tego samego dnia już odtwarzałem te przygodę z kijem w łapie oraz kolegami z sąsiedztwa. Czyli po prostu te słowa we mnie trafiły. Polubiłem samurajów dużo bardziej, jeżeli każdy jest taki jak ten tutaj mężczyzna to jest nadzieja dla tego świata.
Jedyną rzeczą na którą wyszczerzyłem oczy, to były pieniądze, które mi dał Yukari. Jakby wiedział, że jestem bez grosza przy duszy i próbuje wymyśleć jak przeżyć. Ja jeszcze nie zacząłem narzekać na moją nieszczęsną pozycję i tutaj takie coś się stało. Chyba jestem tak bardzo łatwy do odczytania, że nawet dziecko by w tej sytuacji spróbowało mi dać swoje oszczędności.
-A… emm, dziękuje.- przyjąłem drobne, nie wiedziałem przez chwilę dlaczego, automatycznie je złapałem. Poczułem od razu wstyd, że ktoś mi tak pomaga przy reszcie ludzi, ale potrzebowałem to. Wbiłem wzrok w ziemię, jakbym chciał uniknąć spojrzenia ludzi z politowaniem.
Rozwinęła się rozmowa. Widać, że młodziak też został poruszony przemową, postanowił przeprosić i zaczać się tłumaczyć, a nawet wypowiedział dość odważne słowa, że odda nawet życie za to dziecko imieniem Rika. To była takie waleczne, męskie i takie tam, ale też głupie. No samuraje tak powinni robić, ale patrząc na poprzedni wyskok dzieciaka, jego działania pod wpływem pierwszych lepszych emocji, to słabo wróżę to wszystko.
-Chłopczę, proszę, nie rzucaj obietnicami na prawo i lewo. Dopiero ją poznałeś, a jeszcze wyjdzie, że nie dotrzymasz słowa. Ale już to zrobiłeś, dlatego od teraz chyba powinieneś ciągle ją chronić, jeżeli jesteś Samurajem to tylko ona będzie mogła cię zwolnić z przysięgi. No tak mi się wydaje, chyba tak działa wasz kodeks, prawda? Jestem już za stary i nie jestem pewien.- zwróciłem się do Yasuo, ale ostatnie pytanie, chcąc się upewnić, że nie paplam głupot zwróciłem do naszego starszego wojownika.
I już można było odpocząć, mogłem się rozluźnić, ale po chwili przypomniał mi się ten zamaskowany chłopak z zewnątrz. On tak na nas czekał, a my tak siedzieliśmy i chcieliśmy się bawić, pić czy tam inne pierdoły.
-A-a i przepraszam, ale nie czas na picie. Chłopak na państwa czeka, było po nim widać, że to sprawa oczekuje interwencji od razu.- pokłoniłem się im wszystkim i ruszyłem do wyjścia, do tego dzieciaka. Za długo tutaj siedziałem, a on tam siedział, zamartwiał się, może nawet pomyślał, ze porzuciłem jego prośbę. Tez bym tak pomyślał, czekając tak długo żeby ktoś znalazł kogoś i tylko poprosił go o wyjście na dwór. To tylko chwile zajmuje, a mi to więcej zajęło, a jeszcze tamtym coś się nie śpieszyło. Męczące, ale też bym nie chciał być w takiej sytuacji, więc lepiej go powiadomić.
0 x
Sumairu Abe

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Sumairu Abe »

Problemy zażegnane, a przynajmniej jeżeli mowa o tych między samurajami. Jeżeli chodzi o te inne, no to raczej będzie trzeba nieco dłużej poczekać na szczęśliwe zakończenie, o ile takie w ogóle nastąpi...
-Ja? Ja zaraz się pewnie dowiem co tu robię... - westchnął gdy Rika przytuliła się do jego ciała i na chwilę położył dłoń na jej jak zwykle zadbanej czuprynie. Wzrok Sumy przeskakiwał z wciąż siedzącego wojownika, który raczej nie planował rzucania kolejnymi przedmiotami na samuraja, który trudził się zażegnaniem konfliktu i to czyścił hełm, to zamawiał toasty, czy też gimnastykował się z pomaganiem potrzebującym.
Cała ta sytuacja, która zaistniała kilka chwil temu wprawiała Sumę w coraz to większe zakłopotanie tak samo jak i fakt, że w ogóle wszyscy się tu zebraliśmy i że coś ewidentnie wisi w powietrzu nad ryokanem, jak i okolicą.
Chłopak wciąż nie miał zbyt wielu informacji o tym co się dzieje, ale powoli wszystko nabierało jakiegoś sensu i kształtu i na pewno dochodził do niego fakt, że w ogóle coś się dzieje.
Samuraj robił się śpiący, ale nie chciał jeszcze opuszczać tej sceny. Sumairu miał przeczucie, że powinien jeszcze chwilę potowarzyszyć zebranym ludziom nawet przez zwykłą ciekawość. Gdyby nie Rika to prawdopodobnie Suma leżałby już w łóżku w wcześniej zakupionym, malutkim pokoiku na górze.
Chłopak nie wychylał się zbytnio i zwyczajnie czekał na dalszy przebieg wydarzeń. Miał nadzieję, że warto będzie w ogóle na coś czekać.
0 x
Hyūga Hiroshi

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Hyūga Hiroshi »

- Nazywasz mnie łgarzem, a nic o mnie nie wiesz. - odpowiedział już znacznie spokojniej, choć zmarszczył brwi wpatrując się w Szarowłosego. Ściszył też ton do tego samego jakim posługiwał się Keion. Był zły z takiego obrotu spraw, w dodatku nie podobało mu się to, co nieznajomy o nim wygadywał. Nawet jeśli wtedy kłamał, to miał do tego dobry powód.
- Nawet jeśli pochodziłbym z jakiegokolwiek Rodu, to co by to zmieniło? Zachowujesz się, jakbym nie wiadomo co Ci zrobił, a jedynie co, to wygrałem z Tobą sparing na zasadach, na które sam się zgodziłeś. Możesz mi nie ufać, ale wydaje mi się, że jeśli miałbym wobec Ciebie złe zamiary, to już podczas naszej "walki" mógłbyś paść trupem, a jak widać nawet użyczyłem Ci swojego bandaża... - tym razem jego wzrok wrócił do normalności, mówił to co uważał za słuszne.
- Poza tym, wątpię, żeby ktokolwiek pochodzący z jakiegokolwiek rodu i mający odrobinę oleju w głowie chciał się tym chwalić nieznajomym na prawo i lewo, chyba, że byłby równie silny co głupi i nierozważny. Równie dobrze można powiedzieć wszystkim dookoła w czym się specjalizujesz, jakie techniki potrafisz, a na koniec stanąć z nimi do pojedynku.- dodał. Był co do tego święcie przekonany, dobrze wiedział, że dużo ludzi poluje na kekkei genkai. W końcu ofiarą takich bandytów został jego brat, więc Hiroshi mimo bycia dumnym ze swoich klanowych umiejętności nie lubił się tym afiszować, a wręcz przeciwnie - miał bardzo dobry powód do ukrywania tego przed nieznajomymi. Zresztą, nie trzeba należeć do rodu, by nie rozpowiadać jakie umiejętności się posiada, choćby dla własnego bezpieczeństwa.
- Jak uważasz. - odpowiedział jeszcze chłopakowi na propozycję rozdzielenia się. Nie zamierzał się płaszczyć, ani też dalej kłócić, bo mogło by to wzbudzić zainteresowanie postronnych. W obecnej sytuacji wolał ochłonąć, a dym, który Kitsune wypuszczała z ust zaczął go przyciągać. Miał teraz niewątpliwą ochotę sobie zapalić albo chociaż zagrać, żeby się trochę odstresować.
Co do przynajmniej jednego byli z Szarowłosym zgodni - zjedzenie tego wszystkiego przy tylu obecnych tutaj ledwo żywych ludziach było by istnym chamstwem. Wystarczyło się rozejrzeć po przepełnionej sali, żeby zobaczyć miny głodujących ludzi, w tym nawet dzieci. Zwłaszcza po wypowiedzianych przez kobietę słowach Hiroshi nie przełknął by nic więcej. Zdążył się już wystarczająco najeść, by móc oddać zarówno i pozostałą część jedzenia jak i to zamówione przez Czarnowłosą dla potrzebujących tutejszych ludzi. Najwidoczniej większość uniosła się honorem i stara się udawać, że nic się nie stało.
- Moje jedzenie również jest do dyspozycji. Niech Pani je weźmie lub kogoś zawoła, poda najbardziej potrzebującym i sama również coś zje, bo jeśli Pani opadnie z sił, to kto później nakarmi Pani syna? Ewentualnie mogę Pani pomóc. - powiedział spokojnie wpatrując się w kobietę. Pouczył ją, by zadbała też o siebie, bo jeśli nie ma męża, to kto się nimi później zaopiekuje? Wiedział, że wszystkiego na raz nie weźmie, więc w razie czego gotowy był zanieść gdzieś tace z jedzeniem. Nie był w stanie kupić im nic więcej, ze względu na ostatnią wizytę w sklepie, gdzie wycyckał się prawie co do grosza.
Zaraz po tym ponownie zwrócił uwagę na sytuację dookoła. Keion w tym czasie wstał i udał się do karczmarza, biorąc go na stronę, jakby chciał mu o czymś powiedzieć. W innej części lokalu, przy mężczyźnie w zbroi zebrała się cała grupka i wydawać by się mogło, że szykuje się bitka - tak jakby trzech chłopa stanęło w obronie tej małej dziewczynki. Ważniejszym jednak dla Hiroshiego stało się to, co może chcieć jego dotychczasowy towarzysz od obsługi gospody. Postanowił mu się trochę przysłuchać, a z tego co zrozumiał Keion zaoferował swoje umiejętności medyka w ramach zapłaty za jedzenie dla potrzebujących osób. Niewątpliwie był to szlachetny czyn, więc może ten nastolatek wcale nie był taki niebezpieczny? A może widział w tym jakąś sposobność dla siebie? Ciężko to było stwierdzić. Można było jednak zastanowić się, czy aby na pewno dla wszystkich tu zgromadzonych starczy jedzenia? Z drugiej strony, jeśli lokal był w stanie wydać dla jednej Kitsune tyle potraw, to może i ich zapasy nie są aż tak małe? Gorzej, jeśli nie wszyscy tutaj mają tak miękkie serce jak Szarowłosy i wolą zarobić, aniżeli pomóc potrzebującym.
Niemniej jednak i Hyuga postanowił pokazać się z tej lepszej strony i podszedł do rozmawiającej dwójki.
- Ja zaś jestem Hiroshi i może na medycynie się nie znam, to mogę pomagać w każdy inny sposób, jeśli tylko zgodzi się Pan na propozycję kolegi. - i również się ukłonił. Może nie było to po myśli Keiona, który wolał by ich drogi się rozeszły, ale teraz ważniejsza była pomoc dla obecnych tu ludzi, niż ich jakieś przekomarzanki.
W międzyczasie starał się zwrócić uwagę, czy aby w drugiej części lokalu tamta grupa nie wszczęła jakiejś burdy, choć póki co wyglądało na to, że skończą na rozmowie.
0 x
Senju Hyojin

Re: [Zwodniczy Karmazyn - Zbiorczy] Ryokan Tanmei 短命

Post autor: Senju Hyojin »

Kobieta zamyśliła się grubą chwilę obserwując grube stróżki dymu jakie właśnie wypuściła z nosa. Wszelakie bodźce do niej docierały i analizowała je pobieżnie, jednak nie miała przez chwilkę ochoty otwierać ust tylko napawać się chwilą ciszy w jej własnym mózgu, gdzie myśli wałęsały się po uliczkach umysłu niczym bezpańskie psy. Samuraj, który obok siedział, postanowił opuścić jej towarzystwo. Szkoda, bo był nawet przystojny i całkiem w jej guście. Porzucił ją dla wszczynania małej awantury z innym samurajem, któremu wrzucił hełm do zupy. Wszyscy skupili się w koło małej dziewczynki, a ją zaczynało irytować to, że grubsze mordobicie wisiało gdzieś w powietrzu.
- Keion - wyszeptała zachrypiałym od tytoniu głosem. - Ucisz się proszę i takie tematy zostaw sobie na rozmowy w cztery oczy... - zwróciła mu uwagę nadal obserwując tańczące stróżki dymu, które ulegały szybkiej dyfuzji. - Radzę ci zostawić to na później - tym razem jej głos wskazywał bynajmniej na prośbę, lecz realne zagrożenie życia młodzieńca, który zdecydowanie miał żal o przegraną i szukał wyjaśnienia swojej nieudolności. Kobieta, która prosiła o jedzenie dla syna nadal stała przy Kitsune. Jej pierwsza prośba została początkowo zignorowana przez zamyślenie Senju, lecz teraz spojrzała na nią dość uważnie i z zaciekawieniem szukając jakichś symptomów choroby. Miasto nie wyglądało najlepiej, stragany i ceny utwierdzały ją w tym, że coś złego może się dziać. Skinęła głową do niej.
- Nie Keion, ja zapłacę, mam jeszcze sporo gotówki, a ty będziesz się tu marnował ze swoimi zdolnościami - odparła siwowłosemu. - Poza tym jeśli wioska ma realne problemy, nie liczcie tu na zarobek, nikt nie jest w stanie wam zaoferować dobrze płatnego zlecenia, jeśli mamy coś tutaj zdziałać, musimy pomóc lecz charytatywnie, a ludzie niechaj zachowają swoje pieniądze na trudniejsze czasy - oznajmiła patrząc po ludziach, którzy się zebrali w karczmie. Było ich mnóstwo, każdy mniej lub bardziej ubogi, nie każdemu można było pomóc.
- Keion pomożesz mi, ja co prawda medykiem nie jestem, jednak, na medycynie tradycyjnej się znam, przebadamy wszystkich tutaj, aby wcześnie zapobiec epidemii - zwróciła się do chłopaka zanim poszedł rozmawiać z karczmarzem i spojrzała na Hyuugę jakby miała w oczach trochę współczucia dla sytuacji, w której się znalazł wraz z chłopakiem, z którym nie tak dawno odbył sparing.
- W takich zbiorowiskach, po wojnach innych kataklizmach często rzeki są zanieczyszczone, o epidemię nie trudno, szybko mogą się przenosić. - powiedziała do białookiego po czym zwróciła się do kobiety.
- Zaoferujemy jedzenie wszystkim, kto zgodzi się na badania, tobie, synowi i reszcie rodziny, jednak musicie mnie słuchać i wziąć rady do serca, może wyda ci się głupie słuchać czyichś rad kto nie przeżywa tego co ty, jednak to istotne, a teraz przyprowadź syna muszę go przebadać - odparła Kitsune i wysypała resztę tytoniu do popielnicy. Zwróciła się plecami do baru i mruknęła jeszcze tylko do Tokatsu. - Niech karczmarz przyniesie ręczniki i gorącą wodę. - po przyniesieniu rzeczy, umyła ręce używając mydła i dobrze wycierając dłonie by móc badać na proste odruchy neurologiczne, zmiany skórne oraz w jamie ustnej niczym świecki lekarz internista.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Osada Ryuzaku no Taki”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości