Rudera Kamiru
Re: Rudera Kamiru
Te morskie oczy, zszarzałe, zblakłe. Ich powierzchnia zamarzła, a głębie przykryły tony mułu. Ludzie pytali ile widziały, ale odpowiedzi nie otrzymał nikt. Bo to nie oczy, a szklany kamyk. Nędzne paciorki nie zdolne do łez. Martwe oczy w oczodołach dziecka, nie mówiły nic i niczego nie widziały. Puste jak u ryby, niezmienne jak niebiosa, a suche jak pieprz. Ile można wpatrywać się w dal?! Nie wiem, ale Yüsuke najwidoczniej szedł na jakiś rekord. Spodobało mu się naśladowanie lodowatego spojrzenia Kamiru. Można by się nawet zastanawiać, czy było to jeszcze naśladowanie Boga, czy było to już autorskie spojrzenie malucha, bo doprowadzał je do perfekcji. Uczeń przerósł mistrza? Może jeszcze nie, ale wszystko wskazywało na to, że kiedyś do tego dojdzie. Tak, to straszne spojrzenie w połączeniu z ładną, dziecięcą buzią jedenastolatka było czymś potwornym, co łamało serca matek i zabijało wszelkie szczęście na świecie. Wyglądało na to, że nic nie oderwie policzka malucha od framugi tego nieszczęsnego okna. Na szczęście tylko wyglądało, bo wystarczyło, że siostra wywołała jego imię.-Znów rozrabiam?-Przejął się trochę malec, a szklane kulki ustąpiły miejsca prawdziwym oczom.-Nie chcę rozrabiać…-Tyle gadania do siebie. Malec odepchnął się od okna, zabrał misia z parapetu i rzucił go na łóżko. Później wyskoczył przez okno po kubek, który wyrzucił dnia poprzedniego i wrócił z nim do środka. Zamknął okno, podszedł jeszcze do łóżka po pudełka po jedzeniu od siostrzyczki i niosąc je opuścił pokój. Dorzucił te rzeczy do sterty brudów „do umycia” i podrapał się po podbródku, jak gdyby zastanawiał się nad misterną formą talerzowej konstrukcji. –Właśnie idę do miasta de gozaru.-odpowiedział radosnym tonem Hözuki-Chcę sobie kupić krzesiwo i jeszcze parę innych rzeczy. Choćby miotłę, bo tą drapaką z podwórka to można zdzielić kogoś po plecach, ale z pewnością nie da się zamiatać de gozaru.-Skończywszy swą wypowiedź szkrab poleciał do przedsionka, gdzie włożył sandały i doskoczył do drzwi. –Do zobaczenia.-Powiedział machając do braciszka i siostrzyczki, uśmiechnął się, a potem wyszedł. Gdzie miała się skończyć jego wyprawa? Pewne jest tylko to, że nie tam gdzie można dostać krzesiwo albo miotłę.
[z/t]
[z/t]
0 x
Re: Rudera Kamiru
Fajny początek ranka. Najedzona Hana chwyciła kubeczek do rąk i zrobiła łyk. - Kamiru.. Robisz najlepszą herbatę. - zadumała się patrząc w czeluść brązowego napoju. - Aż się nie chce wszystkiego na raz wypijać.. - z delikatnym uśmiechem na ustach zrobiła kolejnego łyczka, a to chyba w ustach Hozuki, kochających pochłaniać płyny w zastraszającym tempie duży komplement. Popukała palcem w naczynie, okręgi, które robiły się na powierzchni przyjemnie dla oka się rozchodziły i uderzały o ścianki. Przy miejscu gdzie odkładali brudne naczynia zrobił się dość pokaźnych rozmiarów stosik. - Posprzątać? - zerwała się ale po kilku sekundach znów usiadła. - Eeeto... może później. - znów pacnęła łebkiem o blat. Nagle odeszły jej chęci. Czemu? Po prostu przeanalizowała, że poranek przy zlewie mija się z celem kiedy na dworze tak ładnie świeci słoneczko i można nacieszyć się nową zdobyczą... no to tego. Tak.. zdobycz. Śmiechowe określenie. - Na prawdę sashimi wyszło bratu bardzo dobrze, ne? Może nie jest z niego do końca taki mazgaj. - puknęła Kamiru paluszkiem w przedramię by zwrócić jego uwagę na to co mówiła. Ciężko westchnęła i na chwilę zmarszczyła brwi. Przyssała się do kubka wypijając wszystko za tym jednym razem. Ale po chwili o mało się nie zakrztusiła - S.. Spacer?! - jej oczy rozświetliły się dziwnie intensywnym płomieniem. Ostatni raz była na takim spacerze... nazwanym spacerem około dziesięciu lat temu. Kiedy jeszcze poprzednia opiekunka chciała wychodzić z dzieciakami z sierocińca. Zerwała się. - Tak! Chcę!!! - osunęła krzesło z łoskotem i roześmiała się. Podpierając rączki na blacie. Dobiegła do Kamiru i poprawiła jednym paluszkiem pończochę. Nachyliła się, zakładając buty. Nadzwyczaj szybko jak na kobietę zebrała się do wyjścia. - Yuu! Idziesz? - ochoczo zakrzyknęła i wydawało jej się, że zna odpowiedź. Jednak gdy malec wynurzył się z pokoju... - Eeeto.. - mruknęła, widząc jego minę. Konsternacja zawładnęła umysłem pod białą czuprynką. Przysięgłaby, że ten słodki malec zaczął się zmieniać. - Sam idziesz? - groźnie zmarszczyła brwi, przypominając sobie zasmarkane dziecko, które spotkała nad jeziorem. Miała niesamowite wręcz wrażenie, że coś kombinuje. Czyżby szedł z kimś innym? Jeśli tak to czy nic mu nie będzie. - U... uważaj na siebie! Poof.. poszedł. - Nie wydaje Ci się, że coś jest nie tak? - odparła, zwracając buzię do Kamiru, kiedy po Yuu już ślad zaginął. - No nic. - pokręciła zafrapowana łebkiem. Idąc za partnerem, był kilka kroków przed nią. - Do lasu idziemy? - zagadnęła, rozglądając się na boki. - Co tam jest? Sam las czy coś fajnego? - jadaczka jej się nie zamykała. Bo czego więcej trzeba było tej istotce do szczęścia jeśli.. no jeszcze brakuje tortu czekoladowego z żelkami, ale to już taki mniejszy dodatek. Wszystko co było jej teraz potrzeba miała przy sobie. No... pomijając kwestię brata, który zniknął w dość dziwny sposób jednakże była przekonana, że wróci.
0 x
Re: Rudera Kamiru
- Pochwała z ust Hany była naprawdę miła. Z ust kogokolwiek innego również taka by była, ne? Tyle że... Nie było żadnych innych. Nawet w domu skąpiono mu pochwał, o komplementach nie wspominając z drugiej strony, może to i dobrze. Przynajmniej zabandażowany nie był łasy na pochlebstwa, jednak potrafił je przyjąć a nawet podziękować, co zrobił teraz. Szkoda tylko, że jedynie skinięciem głowy. Gdyby ktoś pożył z nim wystarczająco długo zwracając uwagę na najmniejsze szczegóły, bez problemu napisałby książkę "Pięćdziesiąt skinięć Kamiru". Do każdego skinięcia byłaby ilustracja, szczegółowy opis oraz kilka możliwych znaczeń tego gestu, wliczając w to też te ukryte. Pochwaliła też zdolności kulinarne Kałuży, a skoro żadne z nich nie padło po pierwszych kęsach to rzeczywiście, coś niecoś potrafił. Ale wracając do rzeczywistości! Entuzjazm na wieść o spacerze emanował z niej aż nadto widocznie, co tylko cieszyło Szarookiego. Zawsze mógł przejść się w pojedynkę ale... Ile można? Wędrówki z Yuu miały swój urok, którego jednak młodzieniec pomimo usilnych starań dostrzec nie mógł. Dobra, bez usilnych starań... Bez jakichkolwiek starań. O dziwo Albinos nie miał zamiaru towarzyszyć swemu rodzeństwu, (mniej lub bardziej realnie spokrewnionemu) wybierając samotną wyprawę w nieznane okolice sklepów mających w swoim asortymencie miotły i krzesiwa. Jeśli chciał, to kto miałby mu tego zabronić? Miał w końcu te jedenaście czy ileś tam lat, więc niech podejmuje samodzielne i odpowiedzialne decyzje, uprzednio przemyślane kilka razy. Wystarczy tego, bo jeszcze Kamiru parsknie śmiechem. Kałuża może i się zmieniał, ale zanim osiągnie ten poziom... O ile w ogóle go osiągnie. A teraz spacer!
- Szli pomiędzy drzewami, powoli zagłębiając się w las. Lato było naprawdę zjawiskowe w pełni swej mocy, gdy wschodzące słońce oświetlało resztki rosy wywołując wrażenie rozsianych wokół nich diamentów. Gdzieś dalej szumiał strumień, wokół ćwierkały ptaszki... Raj na ziemi. Dopiero teraz Czarnowłosy mógł poczuć się naprawdę wolny. Jasne, nadal niechętnie pozbywał się swojej warstwy ochronnej, jednak zdjął bandaże, upychając je do kieszeni. Dopiero wtedy przystanął na chwilę, by zrównać się z dziewczyną. Chwycił jej dłonie, szare ślepka zaczęły tonąć w jej oczach i... Zaśmiał się lekko. Nie dlatego, że coś go śmieszyło. Po prostu był szczęśliwy, to wystarczyło. Tak, las tylko. Yuu dojrzewać może zaczął? Przeżył wiele. Historia dziecka nie była choćby w połowie tak przyjemna, jak dzieciństwo Kamiru. Własny klan wysłał go na kontynent tylko po to, by się go pozbyć. Jak mogli tak postąpić z Białowłosym? Raz, że to okrutne, dwa... Mógł wpaść w niepowołane ręce i obrócić się przeciwko własnym pobratymcom. Ale o Albinosie i zmianach zachodzący w jego wnętrzu mogli przecież pomówić później, nieprawdaż? Złączył ich usta na krótką chwilę w pocałunku, ulotnym jak uderzenia serce. Chwila rozkoszy i już, garstka wspomnień. Poprowadził ją dalej w las, nadal trzymając jej dłoń w swojej, w miejsce które odkrył wraz ze zrujnowaną chatą. Kilka minut wędrówki w cieniu drzew i liści, aż... Nagle pojawili się na polanie. Strumień przepływał wzdłuż niej, a powalony wiekowy dąb tworzył naturalny most pomiędzy ciekiem wodnym. Kilka kroków po omszałej korze i już, są na drugiej stronie. Równie dobrze mogli go przejść jednym większym skokiem. Ale... Gdyby byli dziećmi, potraktowaliby to jako niebezpieczną wyprawę... Eh, dobre lata. Chłopak usiadł (po turecku) opierając się plecami o drzewo i... Nie przyznałby się do tego teraz, ale liczył, że Hana zamiast siadać obok czy naprzeciw, skorzysta z niego zamiast ziemi. Jeszcze ubrudziłaby ubrania, a tego raczej nie chciała, ne? Jeśli tak się stanie, to zamknie ją w swoich ramionach i oprze głowę na ramieniu, szepcząc do jej ucha. Nocą... Wszystko tak szybko wydarzyło się. Przepraszam, emocjami uniosłem się, kontrolę straciłem... Moja piękna. Chciałbym pozwiedzać świata trochę, towarzyszyć będziesz mi? Szare ślepka wpatrywały się gdzieś w dal, sięgając umysłem dalej niż wzrokiem. Za wiele czasu spędził w Ryuzaku, niedługo będzie trzeba wrócić na wyspę, a chciał jeszcze zobaczyć kilka rzeczy. Chociażby ten mur w Sogen, który ponoć jest cudem architektury. Ciężko było mu skupić myśli na przyszłości o odległych krainach, skoro trzymał w ramionach Hane, czuł jej zapach, ciepło... Zamrugał, czując jak ponownie budzi się w nim pożądanie. Zacisnął zęby i zaczął liczyć oddechy.
0 x
Re: Rudera Kamiru
Czy mogła wyobrazić sobie jakiś lepszy dzień? Słońce, które tak kochała, idealny poziom nawodnienia... oraz cisza i spokój. Ach! Tak... Zapomniałaby o najważniejszym. Bratnia dusza idąca krok krok przy niej. Nawet sama białowłosa na jakiś czas zamknęła jadaczkę radując się świergotem ptaków, których w ogromie przybyła od wczesnych godzin rannych. Cały czas towarzyszył jej delikatny uśmiech pod nosem. Wtem zatrzymała się, spoglądając na szarookiego, który... najzwyklej w świecie ściągnął bandaże. Gdyby ktoś z boku popatrzył nie znając go, ot co. Młody człowiek ściągający zbędne okrycie twarzy. Dla Hany, która zdążyła go poznać było jednakże to co wyjątkowego. Nim odezwała się... Ponownie ich usta się złączyły. - Cwaniak.. - roześmiała się, momentalnie odrywając swoje usta. - Już odkryłeś, że bandaże bardzo przeszkadzają. - zadziornie się uśmiechnęła, kąsając rekinimi ząbkami jego wargę i dłonią muskając policzek. Zupełnie zapomniała o małym Yuu, który gdzieś się wyrwał. No cóż... białowłosy nieświadomie splótł losy tej kontrastującej ze sobą dwójki. Dziewczę oparło dłonie na jego plecach, zjechało nimi niżej i delikatnie wsunęła palec do jego kieszeni. Wyciągając długi bandaż. Nie był im dany romantyczny spacer za rękę bo Hana zaczęła z nim... uciekać? Tak... Zdecydowanie. Miała mnóstwo pomysłów jak można go wykorzystać w inny sposób. Przy każdym drzewie, które mijała biegnąć z kawałkiem materiału przychodziły jej na myśl nowe rozwiązania z tą białą taśmą. Wskoczyła na konar drzewa i obróciła w stronę z której powinien nadejść Kamiru, chciała coś powiedzieć lecz... jej nogi zostały oplątane bandażem i wziu! Śliska kora zrobiła swoje. - Uwaaaa! - plask. Zmoczona Hanaś wyglądała jak obraz nędzy i rozpaczy, kiedy jej mokre kudełki opadły na buzię. - Eeeeto... za nisko żeby zmienić się w wodę. - Zaczeła marudzić z naburmuszoną buzią. Wyczołgała się z wody i podeszła do Kamiru, który najpewniej siedział teraz nadal po turecku pod drzewem. Nic nie robiąc sobie z tego, że jest mokra (hah, dobre) i z tego, że w tym wypadku może się to jej partnerowi nie podobać, pacnęła wilgotnym tyłkiem na jego kolana. - Eeeto.. - puściła na chwilę bandaż, ściągnęła buciki i.. zaczęła zsuwać pończochy by doschnęły. Odrzuciła je w bok, tak samo jak część górnej garderoby, jednakże tą, której strata nie roznegliżowała by jej aż nadto. - Hm, za co przepraszasz? - zdziwiła sie, przekrywiając łebek. Momentalnie jej duże, błękitne oczy wlepiły się w oblicze Kamiru. Uśmiechnęła się. - Nie masz za co. - zarzuciła mokry bandaż za jego szyję, tak by znalazł się na karku i przyciągnęła do swoich ust, a, że była nieco niżej ten musiał schylić łebek by dostać to na co zasłużył. Znów zetknęła się z chłodnymi wargami w tej magicznej aurze, panującej dookoła. - Cieszę się, że jesteś. Mały Yuu chyba odwalił najlepszą robotę w swoim życiu. - roześmiała się, dalej nie puszczając mokrych krawędzi bandaża w ten sposób zmuszała go do tego by wpatrywał się w jej ślepia. - T.. twoja? - te słowa uderzyły ją tak mocno.. Poczuła motyle w brzuchu, a wypieki na twarzy znów się pokazały. Mimowolnie puściła bandaże i uwiesiła się na jego szyi. Gdyby ktoś w odpowiednim momencie spojrzał to.. wydawać by się mogło, że widział chyba jakąś kroplę przy jej oku. Przytuliła go tak mocno jakby chciała udusić na dobre i AMEN. Ale nie, nie. Nadal nie pokazując swojej twarzy wyszeptała mu do ucha. - Będę towarzyszyć, tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
0 x
Re: Rudera Kamiru
- Ostre ząbki na wardze i gorąca dłoń na policzku... Czego więcej Kamiru do szczęścia potrzebował? No, reszty dziewczyny i wygodnego miejsca obfitującego w żywność, książki i wodę, tak potrzebną dla shinobih i kunoichi z Kantai. Tylko wtedy cały świat przestałby mieć znaczenie a te Biało-Czarne połówki zostałby razem do końca... Potrząsnął głową rozmywając resztki wizji zbyt pięknej, by mogła być prawdziwa. Mieli i tak szczęście, że Yuu wolał pójść na zakupy niż z nimi. Co prawda z romantycznego spaceru nici, Hana wolała podroczyć się z Zabandażowanym i zabrać mu jego osłonę, którą i tak już sam dla niej zdjął. Co wtedy poczuł, widząc dziewczynę uciekającą z jego bandażem? Chęć dogonienia jej i zabrania jej pasm materiału? To też. Ale przeważyła skłonność do obserwacji i po prostu uśmiechał się lekko na widok tej wodnej bogini biegającej od drzewa do drzewa. Do czasu aż zaliczyła bliskie spotkanie z gruntem. I strumieniem. Na szczęście nie było to dla niej nic groźnego więc już po chwili znalazła się obok młodzieńca, ociekająca wodą, radością... Po prostu życiem.
Tak jak zakładał Szarooki, wylądowała na jego kolanach, mocząc materiał spodni. To mu akurat nie przeszkadzało, z czasem i tak wyschną. Nie zdążył jej objąć bo... (I teraz zaczyna się ta najciekawsza cześć z perspektywy Kamiru.) ...Hana zaczęła się rozbierać, pozbywając zmoczonych ubrań. Niby nic, ale robiła to na jego oczach (a właściwie kolanach) i... Stalowe oczy wpatrywały się w te misterium z nabożną czcią. Nie był tak głupi, by protestować, ne? Najpierw pozbyła się bucików, potem uwolniła swoje nogi z pończoch, na co Czarnowłosy zareagował lekkim ślinotokiem i instynktownym wyciągnięciem dłoni i delikatnym przejechaniem nią od stopy po biodro dziewczyny. Dlaczego delikatnie? Ano dlatego, że jego dłonie nie należały do najprzyjemniejszych w dotyku. Życie shinobi, treningi kenjutsu z ojcem, ćwiczenia dla zachowania formy... To wszystko razem wzięte wpływało na jego skórę, zmieniając jej delikatną fakturę w twardą i chropowatą, dobrą do pracy czy walki, ale złą do pieszczot. Przynajmniej tak rozumował zimnokrwisty chłopak, chłonąc jej ciepło. Nie był to jednak koniec rewolucji, bo do już zrzuconych części garderoby powędrowały następne, tym razem z górnej części... To, co potem zobaczył... Jasne, młodzieniec widział wcześniej jakieś kształty, zarysy i kontury... Ale teraz klatka piersiowa dziewczyny była skryta jedynie pod białym podkoszulkiem, który odsłaniał... Dużo. Może nawet za dużo, sądząc po reakcji Kamiru. A co konkretnie się z nim działo? Dziwne pragnienie rosnące w jego wnętrzu zapłonęło teraz płomieniem zdolnym spalić cały ten las wraz z Ryuzaku i resztą kontynentu. Poczuł, jak rozpalona krew krąży w jego ciele, idąc niekoniecznie tam, gdzie tego w tej chwili potrzebował. Nagłe pojawienie się wypukłości, tak doskonale wyczuwalnej, na pośladku dziewczyny było faktem i nic nie mogło tego zmienić. Młodzieniec zmieszał się się lekko, ale przecież przedstawienie musi trwać choćby aktorzy zginęli, widzowie uciekli a sama scena obróciła w popiół, ne? Uspokoił się trochę słysząc, że nie ma za co przepraszać. A potem pomysłowe użycie bandaża przez Białowłosą i ich usta ponownie się spotkały, a jego ciałem wstrząsnął dreszcz. Chciał więcej. Więcej jej ciepła, jej dotyku... Chciał ją. Ale nie mógł tego zrobić. Nie teraz, nie tutaj... Po prostu nie. Szczególnie, że dziewczyny chyba nie miał kto do tej pory uświadomić o co z tym całym wkładaniem i wyjmowaniem chodzi. Najwidoczniej Bóg wygnany trafił na lepsze książki i tyle. A Yuu faktycznie zrobił kawał dobrej roboty, nawet jeśli nie był tego świadom... Jednak jej reakcja na jego ostatnie słowa przyćmiła obecne rozterki i pragnienia ciała, a chłopak niemal udusił się w jej uścisku. Sam nie pozostawał dłużny, obejmując ją i przytulając do siebie, chodzącego sopla lodu. W końcu odsunął ją nieco od siebie, uśmiechając się i nadal patrząc w oczy (potrafił utrzymać kontakt wzrokowy zamiast gapienia się w klatkę piersiową, to jest dopiero silna wola!). Dłońmi obejmował jej biodra, powoli miziając kciukiem jej talię pod materiałem koszulki. A tak przynajmniej mu się wydawało, bo gdy w końcu przegrał walkę z pragnieniem i zerknął w dół na chwilę, sekundę wręcz... Nie pamiętał, by jego dłoń trzymała jej pierś przez podkoszulkę. Pewnie by ją cofnął ale... Dotyk był tak przyjemny, że z ciekawości... Ścisnął lekko, czując krew na twarzy... i pod spodniami. Ale... Było warto, kiedy resztkami woli cofnął dłoń niżej. Na jej udo. A to nie pomogło. Oddychaj.
0 x
Re: Rudera Kamiru
Dziewczyny nic a nic nie krępowało przebywanie w takim stroju w towarzystwie Kamiru. Cóż... ufała mu. Czuła, że jest wyjątkowa zresztą, kurcze. Nazwał ją "swoją". To już o czymś świadczyło. Czyżby naiwność siedemnastolatki? Jej dobry humor powoli został starty przez szorstkie i męskie dłonie chłopaka, ale nie, nie... Zastąpił go czymś innym, tak dobrze znanym w jego towarzystwie. Znów ciepło zaczęło do niej uderzać. Lubiła kiedy ją dotykał, lubiła kiedy zabawiał się jej ciałem. Smyranie idące w górę po nodze, później dotyk na biodrach i w końcu na piersiach. Hanaye lekko się wzdrygnęła, ale organizm szybko się uspokoił kiedy uświadomiła mu, że to Kamiru i nikt inny wyprawia takie cuda. Nieświadoma niczego Hana odezwała się. Obejmując go i przesiadając się tak, by okrakiem spoczywać nieco niżej jego bioder. - Znów to samo. - wymruczała, patrząc przymrużonymi z przyjemności ślepiami. Na jej policzkach widoczny był już pokaźnych rozmiarów rumieniec. - Znów to samo, Kamiru... - powtórzyła, chyba mimowolnie. - Chcę Cię bardziej i nie wiem.. Nie mam pojęcia o co chodzi. - skończyła wypowiedź, wzdychając mu do ucha. Siedziała teraz okrakiem na jego biodrach, doskonale czując między nogami to dziwne zgrubienie, które pojawiało się zawsze w takich chwilach. Wzięła oddech i wolno przysunęła usta wpijając się namiętnie w wargi Kamiru. Ten mógł poczuć, że nieuświadomione dziewczę płonie. A jak to bywa z osobami, które nie mają pojęcia w co brną... no... po prostu brną dalej dążąc za emocjami i pożądaniem nie koniecznie wiedząc, że jest taki moment z którego nie ma punktu odwrotu. Rozchyliła usta i wsunęła język, lekko przejeżdżając czubkiem języczka po podniebieniu chłopaka. Niespokojnie poruszyła biodrami zmieniając swoje położenie, a piersi dość niewygodnych gabarytów znalazły oparcie na jego klatce piersiowej. Jedyną rzeczą jaka teraz mogła jej przeszkadzać to mokre włosy, które lepiły się do jej ramion i szyi. Na chwilę oderwała się od ukochanego i.. zamruczała - mimowolnie. Mocniej przysunęła uda, lekko ściskając kolanami jego boki i przesunęła dłoń na włosy szarookiego, lekko za nie pociągając i odchylając jego głowę do tyłu. Odsłoniła sobie ładnie zbudowaną szyję i.. zaczęła od delikatnego ukąszenia, które przerodziło się w pieszczenie jej językiem, na całej długości. Raz po raz całowała ją, na zmianę gryząc i ssąc. To wszystko, mimo, że robiła to chłopakowi powodowało, że sama się nakręcała. Cóż... gdyby teraz chłopakowi ześlizgnęły się niżej rączki zobaczyłby, że to co mawiają o Hozuki (czyt. są cały czas mokrzy) to prawda. - Co się z tobą dzieje? - nagle zagadnęła beztrosko, kierując rozanielone spojrzenie (i nie tylko) wprost na jego krocze. Mimowolnie przejechała tam ręką. - Od czego tak jest, to już nie pierwszy raz.. - zapytała. Widziała już wcześniej "to" co mają faceci u Kenjiego w źródłach, ale wtedy nie zachowywał się tak jak ten Kamiru. Może to na jej widok? Przejechała po raz kolejny po nim dłonią, próbując wybadać o co chodzi. Jej rączka odważnie sunęła po spodniach, podczas gdy druga opierała się na jego ramieniu.
0 x
Re: Rudera Kamiru
- Zmiana pozycji, w jakiej się znajdowali wcale nie ułatwiła sytuacji, wręcz ją skomplikowała... Zresztą, co tu było skomplikowanego? Dwójka nastolatków pragnących jedno drugiego. Nic nadzwyczajnego, na świecie pełno takich par na przestrzeni wieków. Ale jak to mówią, diabeł tkwi w szczegółach, a erekcja w spodniach. Czy jakoś tak. Primo, znali się krótko, zbyt krótko. Szczerze mówiąc, nie znali się prawie wcale. Secundo, oboje kierowali się w tej chwili pożądaniem i instynktem, a potem będzie już za późno, by się wycofać. A dokładniej, by wyjąć. Tetrio, dziewczę było w tej chwili równie rozgrzane, co nieświadome konsekwencji tej sytuacji i to po stronie Kamiru leżała odpowiedzialność za to, co stanie się w najbliższym czasie. Czy nastolatek zdoła się opanować? A co ważniejsze, czy zdoła opanować tą piękną dziewczynę siedzącą na nim...?
Jego dłonie przestały szukać kolejnych źródeł fascynacji, choć te dwa pokaźne wystarczały w zupełności, to istniały jeszcze inne miejsce, których można byłoby dotknąć, ścisnąć, podrapać, ugryźć bądź tylko delikatnie musnąć chłodnym jęz... Wystarczy. Czarnowłosy zatrzymał zimne dłonie na jej talii, niemal doklejając je do tego ciepłego miejsca, zabraniając im wędrować dalej. Tylko na jak długo to wystarczy? Jeszcze ten rumieniec na jej twarzy i szept informujący, że ją również pochłania pragnienie. Jedyną różnicą była reakcja ich organizmów i... Teoretyczna wiedza jednej strony. Um... Wyjaśnię zaraz. Tylko tyle był wstanie wychrypieć, broniąc resztek swojej świadomości przed oddaniem się hedonizmowi... Wtedy Hana pocałowała go raz jeszcze, ale... Ten pocałunek był inny. Nie tylko dlatego, że jej rozgrzany język wsunął się do jego chłodnych ust. To też było ważne, tyle że... Nie, tym razem to nie złudzenie jego mózgu, tylko prawda. Dziewczę płonęło, trawione tym samym ogniem co i on. Szkoda tylko, że jej płomieni nie gasiła wizja konsekwencji dalszych przyjemności. Dłonie wytrwały na swej pozycji, zaciskając się ciut mocniej na jej bokach... Ale reszta organizmu nie miała tak surowych norm. Pokaźne piersi dotykały jego klatki, napierając na nią cała swą rozkoszną miękkością i jędrnością. Coś, czego żaden mężczyzna nie był wstanie zignorować. Nie mówiąc już o ruchach jej bioder, doprowadzających To do wrzenia. Zanim język Białowłosej zdążył się wysunąć, zęby Kamiru zatrzymały go w miejscu, dotykając swoim i ssąc lekko, przedłużając tym pocałunek. W końcu jednak wypuścił ją, odsuwając pochyloną głowę, dysząc ciężko. I jeszcze to mruczenie, wydobywające się z jej głębi... Jak mam nie zwariować?
A nie był to jeszcze koniec pieszczot, jakie zapragnęła mu zaserwować tu i teraz Błękitnooka. Odchylił głowę czując pociągnięcie... A potem nie było nic, tylko niebo błękitne nad nim i usta rozgrzane na szyi jego, ssące, liżące i gryzące raz po raz jego białą i zimną skórę, roztapiając to, co jeszcze przed chwilą było ostatnim bastionem. Dłonie w końcu zerwały krępujące je więzy i przesunęły się niżej, ściskając pośladki dziewczyny. Ale i to się skończyło, zostawiając Szarookiego z mętlikiem w głowie i bolesną gotowością niżej. Usta Hany poruszyły się, nie usłyszał, albo nie zrozumiał słów. Zamrugał, starając się wrócić do rzeczywistości. I wtedy go tam dotknęła. Zacisnął zęby i zacisnął dłonie mocniej. Oddychaj. Musiał zebrać myśli, by jak najlepiej wyjaśnić jej zasadę działania i tego, co się z nim dzieje. Westchnął cicho i zaczął układać myśli w słowa tak, żeby nie dać się im zwieść. A jej rozgrzana dłoń nadal wędrowała po wypukłości. Skupił spojrzenie na jej oczach i zaczął mówić. A właściwie chrypieć, bo normalne dźwięki nie chciały przejść przez jego gardło. To na Ciebie reakcja. Na Twoje piękno. Zapach. Dotyk. Smak... Wyjaśnię dokładnie, gdy w domu będziemy. Obiecuję... A-a wiedz teraz, że To, ma pewien związek z Tym. No, wyszło całkiem nieźle jak na zdolności lingwistyczne i obecny stan Kamiru. Nie licząc tego, że czerwienił się pewnie bardziej od niej, bo na bladej skórze widać to znacznie lepiej. Ale wracając do jego słów. Co dokładnie kryło się pod słowami "To" i "Tym"? To drgnęło pod jej ręką gdy o nim wspomniał. A przy Tym... Zabrał dłoń z jej tyłka i przesunął nią pomiędzy udach, ocierając się o bieliznę. Dziwne. Szarooki poczuł na palcach coś mokrego, coś, co nie przypominało konsystencją wody. Zabrał lepiące się palce i uniósł do oczu... Bez zastanowienia wziął je do ust i oblizał., nadal patrząc w błękitne oczy. Smakowało inaczej niż woda. Całkiem... Ciekawie. To chyba najlepsze słowo. Dopiero wtedy opamiętał się i szybkim ruchem zabrał jej dłoń z pulsującego czegoś. Jeszcze trochę i wszystko mogłoby się źle skończyć. Musiał zmienić obecny stan rzecz, bo kwestią czasu było to, że pochłonie ich ogień którego nijak nie zdołają już zatrzymać. Um... Hyuo zobaczyć chcesz? jeśli się zgodzi, to posadzi ją obok, samemu wstając i robiąc kilka kroków naprzód, szukając w głowie czegoś innego, niż obrazów przedstawiających Kamiru i Hane robiących pewne rze.. Mniejsza. Szukał w głowie czegoś, czego dawno nie widział.
0 x
Re: Rudera Kamiru
Był moment w którym na prawdę ciężko było jej ogarnąć rzeczywistość. Zupełnie odpływała jakby śniąc na jawie i ciągnąć go ze sobą w tę dziwną otchłań z której nie chcieli wracać. Dziewczyna na prawdę się zagalopowała. Nie wiedziała czym jest ta aura ale.. Pragnęła jej jak najdłużej. Pożądanie? Kiedyś gdzieś ktoś coś.... Czytała zapewne o tym w jakimś miejscu. Szczęście w nieszczęściu, że jako pierwszy poszedł po rozum do głowy bardziej doświadczony z tej dwójki. Który natrafił na te "lepsze książki" Najwidoczniej aura nie odpowiadała chłopakowi bo szybko zmienił temat. Co dało czas na namyślenie się Hany, która zazwyczaj była odpowiedzialna i spokojna. Wdech, wydech, wdech, wydech... Czuła się prawie jak małe dziecko podczas niedzielnej szkółki. Usiadła na kolanach pod drzewem i.. ułożyła dłonie po wewnętrznej stronie ud, włosy spłynęły z jej ramion i zakryły część buźki. Zaczęła głośno oddychać. Miał jej pokazać czym to jest... drżała na samą myśl o nadchodzącej "lekcji". Uparcie wpatrywała się w ziemię. Trzeba było się ogarnąć. Reakcja na nią? Zaczęła się zastanawiać czym to takim było. Wszystko zakrawało o jakieś dziwactwa... Nie ma co. I chłopak doskonale to zrobił. - H.. Hyuo? - Ten wyraz wyrwał ją z zamyślenia, nieco podniosła łebek i zaczęła szukać w myślach definicji. - Ach tak! Miejsce z którego pochodzisz? - rozpromieniła się i nadal zarumienioną buzią wyraziła pełna aprobatę. Skoro uciekał od tamtego tematu to warto było się uczepić nowego. - Pójdziemy tam?! Zabierzesz mnie?! NA PRAWDĘ?!- ucieszyła się ale nadal z lekka nie dowierzała co pokazywały jej szeroko otwarte ślepia. Podniosła się z kolan i wparowała na niego, wskakując na barana. - Zabierz mnie! Nawet teraz. Zabierz! - zawołała, głośno się śmiejąc. Zachowywała się jak małe dziecko, któremu ojciec powiedział, że czas pójść do lunaparku. - Co mi pokażesz? - powiedziała, próbując się wdrapać wyżej, tak by jak dziecko przełożyć uda na jego barki. Kto by pomyślał, że jeszcze nie tak dawno to dziewczę było zdenerwowane do tego stopnia, że bez zmrużenia tego ślicznego, błękitnego ślepia odcięło łeb napastnikowi, a następnie niosło je do zleceniodawcy. Swoją drogą. Może to i dobrze, że Kamiru nic nie wiedział.
0 x
Re: Rudera Kamiru
- Kobieta zmienną jest mówili. Przekonasz się mówili. Nie, żeby ktoś tak naprawdę informował Kamiru o tym, jak nieprzewidywalne są te piękne i tajemnice istoty. Hana jeszcze przed chwilą płonęła przez niezrozumiałe dla niej bodźce, a po kilku oddechach i ofercie zimnokrwistego cieszyła się jak dziecko, zapominając o poprzedniej chwili. Radosna reakcja, okrzyki... Wskoczenie na barki chłopaka. Typowe, energiczne zachowanie Białowłosej. Złapał ją dla pewności za nogi, chroniąc przed upadkiem. Nie był dla niej groźny ale tym prostym gestem Szarooki chciał po prostu pokazać, że zależy mu na jej bezpieczeństwu. Oczy zamknij. Miał nadzieję, że dziewczyna dostosuje się do jego prośby i schowa błękitne ślepia pod powiekami. Skończył poszukiwania obrazu w głowie i... Tak, teraz pozostała najtrudniejsza część, wcielić ten stworzony na potrzebę chwili plan w życie.
Siedem lat temu znalazł takie same miejsce na wyspie. W górskiej kotlinie jakimś cudem zachował się las, był też strumień biorący właśnie tam swe źródło... Tylko zamiast dębu leżała brzoza, ale to akurat mało istotny szczegół w tej chwili. Kamiru skupił drzemiącą w nimpotencjeenergię zwaną chakrą i zaczął jej używać. Warstwa lodu ścięła strumień, zatrzymując jego bieg. Pod drzewami powstały grube zwały ze śniegu, pod stopami również pojawił się śnieg wymieszany z lodem, nawet liście pokryły się szronem, a gałęzie soplami. Wszędzie, jak okiem sięgnąć powstało lodowe królestwo... Z małym wyjątkiem. Ubrania dziewczyny zostały nietknięte, podobnie jak ona i młodzieniec. Otworzyć możesz. Dopiero gdy upewnił się, że wszystką wygląda tak dobrze, jak to tylko możliwe w obecnych warunkach. Dał jej chwilę, by nacieszyła się widokiem i poprawił ją lekko na sobie, śmiejąc się lekko. Tam jest tak samo. W dni łagodne.Tyle, że zimniej znacznie... Chcesz wracać już? Znał ją już trochę więc podejrzewał, że najpierw rzuci się ze śmiechem w białe królestwo, próbując poczuć to wszystko, co stworzył. Byle tylko nie próbowała polizać sopli, wtedy nie byłoby tak miło. A kiedy się wyszaleje... Cóż, Szarooki da jej wybór. Albo wróci do domu w jego ramionach, może na barana, ewentualnie... Tradycyjnie, rączka za rączkę. Oczywiście, zabiorą ze sobą jej ubrania i bandaże Kamru, nie mogli przecież zapomnieć o czymś takim, ne?
0 x
Re: Rudera Kamiru
Może i kobieta zmienną jest ale jeśli chodziło o niespodzianki.. Ahhh. Dziewczę grzecznie siedziało na barana u ukochanego. - Zamknęłaaaam. - zawołała, opierając dłonie na jego włosach. Niby nic nie widziała, nic się nie działo, ten się również nie ruszał ale dziwne zimno zebrało się dookoła. - Brrr... - powiedziała trąc się po ramionach. - Już? .... - niecierpliwa mała zaczęła się bawić włosami Kamiru. W końcu ile można usiedzieć w jednym miejscu, no nie? Tak! Usłyszała! Mogła otworzyć oczy. W głębi już się domyślała, że musiał używać swojego KKG zagadkowym jednakże było do czego. Kiedy otworzyła ślepka, pierwsze co, oślepił ją blask słońca odbijający się od lodu i bieli. Na chwilę przysłoniła rączką jasne rzęsy. Nie zdążył nawet na zapytać czy Hana chce wracać, bo białowłosa już była w śniegu. Śmiejąc się piszcząc wniebogłosy. Nie zważając na jej długie rozpuszczone włosy i dość.. skąpy ubiór rzuciła się w śnieg robiąc znanego anioła. Poleżała tak chwilę nie zważając na chłód dookoła. - Ayee! - krzyknęła i fru! Poof! Wprost w Kamiru poleciała śnieżka. Kto by pomyślał, że w środku lata, w sercu lasu pojawi się coś przypominający stok narciarski. Hana dalej śmiejąc się (buzia cały czas nie zmieniała wyrazu) pokazywała rekinie zęby. Wskoczyła w zaspę i podrzuciła śnieg do góry. - Zabierz mnie do prawdziwego miejsca! Chcę je zobaczyć na żywo!- wtem zauważyła coś, co ją zaintrygowało. Podeszła do listka i puknęła go palcem. Ten odłamał się i odpadł. U niej w domu nie działy się takie rzeczy w sumie pokażcie mi miejsce gdzie naturalnie zamarzają na drzewach zielone listki. Dopiero teraz do jej ciała doszły pierwsze silniejsze bodźce zimna, zaczęła się trząść, a jej buźka przybrała buraczkowy kolor. Woda była nieco bardziej podatna na takie akcje. - K.. Kami..Ru. - dalej jej zęby szczękały. Skąd nagle taka reakcja? Otóż nie była ona zupełnie nagła. Nierozważne dziewczę pochłonięte w tej ekstazie zupełnie zapomniało o tym, że jest nie ubrane. Stała w miejscu z opartymi dłońmi na jej przedramionach. Przy każdym ruchu delikatnie czuła jak jej ciało przy powierzchni zaczął się ścinać. - Ch.. Chodź..ź.. My do d..d..domu. Proooosze..e.. ę. - Ruszyła wolnymi kroczkami w jego stronę, pokonując bardzo niemiłe uczucie chrupania. Oj chyba przesadziła z tą swoją beztroską. Śnieg i resztki wody z jej wcześniejszego kąpania zaczęły się przymarzać na jej włosach.
0 x
Re: Rudera Kamiru
- Tak jak przewidywał Kamiru, dziewczyna oddała się kolejnej nowości wykwitłej wokół niej. Rzucanie się prosto do zimnego puchu nie było chyba najlepszym pomysłem, ale Białowłosa najpewniej nie zdawała sobie z tego sprawy. Całe szczęście dla wodnej i roznegliżowanej istotki, w pobliżu czuwał Czarnowłosy, który znał się na zimnie i walce z nim jak mało kto. W końcu przeżył blisko piętnaście lat na Hyuo, a to już osiągnięcie samo w sobie. Obserwował przez chwilę jak bawi się z białym puchem, pozwolił nawet na to, by oberwać śnieżką. Wytrzepał śnieg z włosów i... Zaczął zbierać ubrania Białowłosej, samemu zdejmując kurtkę. Dobrze wiedział, co za chwilę nastąpi i nie miał zamiaru narażać Hany na chłód dłużej, niż sama chciała. Zabiorę, obiecuję. Ale nie w takim stroju... W kilku krokach dostąpił do niej, okrywając ją kurtką. Potem tylko prosty ruch i już, kunoichi wylądowała w jego ramionach. Wystarczy już tego bawienia się śniegiem, lodem i szeroko pojętym zimnem. Jasne, Kamiru na sam widok przypominający jego rodzime strony oddał się wspomnieniom. Lodowe pejzaże skutecznie wyparły ogień trawiący jego wnętrze jeszcze chwilę wcześniej. Spędził na kontynencie blisko trzy lata. Gdyby wrócił wcześniej, może nigdy nie spotkałby istotki trzymanej na rękach? Przerażająca perspektywa, minąć się z taką osobą przypadkiem. Ale skoro ich ścieżki się spotkały... Chyba nic nie stało na przeszkodzie, by choć na chwilę powrócić do domu?
Kilka minut i znacznie więcej kroków później wyszli z lasu, i skryli się we wnętrzu. Palenisko jeszcze nie wygasło, wystarczyło więc dorzucić polan by ogień ponownie zapłonął wesoło. Ale zanim to nastąpiło, Hana wylądowała na miękkim i rozlatującym się fotelu, blisko ciepła. Mokre ubrania znalazły miejsce nad płomieniem, schnąc powoli. O ile dziewczynie nie strzeli do głowy pozbyć się resztek mokrej odzieży z siebie tu w salonie... To chłopak przyniesie jej coś ze swojego pokoju. Chlup. Wcześniej nie miał czasu by pozbyć się wody, teraz też co innego zajmowało jego głowę. Znalazł czyste i miękkie czarne kimono, które wręczył Białowłosej. Co prawda się w nim utopi (o ile Hoozukim może się coś takiego przytrafić), ale przynajmniej ogrzeje, a to było w tej chwili najważniejsze. Najchętniej zrobiłby to własnym ciałem... Ale sam emanował chłodem, tak nieprzydatnym, a wręcz szkodliwym... Nie pozostało mu nic innego, jak rozgrzać ją od wewnątrz, parząc kolejną herbatę. Przez chwilę miał inny pomysł na to, jak ją rozgrzać ale... Nie, nie w tym stanie. Może i emocje ucichły, ale ile razy Bóg wygnany może kusić los? Wyjaśnienie chyba poczekać będzie musiało. Chłód wypędzić musisz. Ta... Słowa oczywiste aż do bólu, a właściwie zimna które wywoływało dreszcze u Hany. Na Hyuo rodzinę zostawiłem. Dziadków, rodziców, siostrę i brata... Poznać Cię będą chcieli, jeśli na wyspę popłyniemy. A o czym teraz? Po dniu znajomości chce ją przedstawić rodzinie? Może raczej ostrzegał przed tym, co czeka ją po dotarciu na miejsce? Sam usiadł na drugim fotelu, po przeciwnej stronie płomieni. Nie potrzebował ich ciepła, ale nie chciał zostawiać jej samej.
0 x
Re: Rudera Kamiru
Robiło się coraz zimniej, a Hana dalej przebywała w krainie lodu. - U.. ubiore..e s..s..się tt..t.t..trochęę cieep..p..lej. - białowłosa wydukała, szczękając zębami. Przesadziła, oj bardzo bardzo przesadziła z zabawą w takim klimacie. Ubiór przecież też czysto praktycznie nie nadawał się do tego, a po trzecie przyjmując, że nie przywykła do takich klimatów, cóż. Totalna nieodpowiedzialność z jej strony. Z uwielbieniem w oczach przyjęła kurtkę Kamiru do której już zdążyła przywyknąć pierwszym razem. W normalnej sytuacji automatycznym odruchem na zimno byłoby przytulenie się do drugiej osoby. Problem w tym, ze sam Kamiru był może ciutkę cieplejszy od lodu. Panna błękitnooka objęła szyję pana szarookiego i wygodnie się umościła w jego ramionach. Nie będzie ryzykować wychłodzenia i tak już zimnych ud, które w tym przypadku miałyby kontakt z jego lodowatymi i twardymi dłońmi, więc naciągnęła dół spódniczki niżej. Chłód i miarowe kołysanie na rękach chłopaka podczas chodu było nużące, nie powinno więc nikogo dziwić, że Lekko jej się przysnęło, gdy tak powoli zmierzał z nią do domu, drogą, którą chwilkę wcześniej przemierzali, po niedługim czasie łebek opadł na jego pierś wsłuchując się w bicie serca. Obudziło ją dopiero ciepło domu. I to, że ktoś powołany usadził ją na fotelu. Nie było czasu na rozmyślanie. Pierwszą rzeczą którą musiała zrobić to pozbycie się i tak mokrych ubrań, które oczywistym trafem ziębiły. Stanęła przed kominkiem i zrzuciła z siebie pozostałość fatałaszków, zostając w bieliźnie na którą składały się piersi owinięte bandażem i gładkie białe bokserki. Dopiero wtedy w jej rączki dostało się kimono. Nadal, lekko zaspana założyła je na siebie, nie zważając, na fakt, że właśnie w mokrej odciskającej się bieliźnie paraduje przed Kamiru. Wtem zbawienie.. Ciepłe, czarne kimono z grubej tkaniny. Założyła je i związała mocno w talii, podkreślając zgrabne wycięcie, a następnym krokiem (olaboga) było pozbycie się całej bielizny spod spodu. Teraz było jej cieplej i wygodniej bo zupełnie nic nie krępowało jej ruchów. Białogłowa usiadła na fotelu podpierając łebek rączką, ten co jakiś czas jej spadał, zaspany. - Eeeto..? - Mruknęła, czując aromat parzonej herbaty. Wodzona zapachem, jak po sznurku podeszła do stołu i zabrała kubek, obejmując go rączkami. Z nieco nieprzytomnym wzrokiem skierowała się do pokoju Kamiru i ułożyła się wygodnie na łóżku. Ot tak, czuła się lepiej tam niż w ogólnym pomieszczeniu. - Chodź do mnie.. - powiedziała lekko naburmuszonym, aczkolwiek słodziutkim głosikiem z małym wyrzutem. Skąd ten wyrzut? Ano, nie pasowało jej, że Kamiru był dalej niż odległość jej ręki. Oparła się nóżkami o poręcz łóżka i wpatrzona w herbatę nie zauważyła kiedy kimono zsunęło się z nóg, odkrywając prawie połowę pośladka. Z odpowiedniej perspektywy kto wie co można dojrzeć. Ważnym było, że materiał grzał i umożliwiał jej odpoczynek przywierając do ciała Kamiru. - Rodzinę tam całą masz? Co robisz tutaj? Jak trafiłeś w te strony.. Chciałabym ich poznać! - ożywiła się, robiąc łyczka gorącej herbaty. - Proszę Cię, zabierz mnie tam szybko. Hm? - powiedziała, a kiedy Kamiru się przysiądzie, opiera nóżkę na jego udzie. Tak by mogła czuć obecność jego ciała. No chyba, że wpadnie na lepszy pomysł by mogła poczuć jego obecność. Cały czas pilnowała by nie wylać herbatki w czym nie pomagała jej delikatna senność przez którą dziewczę nie ogarniało wielu rzeczy, jak i niesfornego kimona dla którego piersi w jej rozmiarze były nie lada wyzwaniem.
0 x
-
- Support
- Posty: 2059
- Rejestracja: 9 cze 2015, o 22:55
Re: Rudera Kamiru
- Nie zareagował na jej negliż. Primo, nie miał on na celu wywołania w nim konkretnej reakcji. Secundo, był zbyt zajęty poszukiwaniami kimona, by obserwować działania Białowłosej. A kiedy w końcu wręczył jej ubranie... Cóz, był przecież nastolatkiem, ne? A skoro stała tak blisko wystarczyło zjechać oczami ciut niżej i. Wystarczy. Kamiru musiał przyznać głosowi rację. Na podziwianie i inne takie będzie jeszcze czas później, ne? Piękne ciało zniknęło pod zbawiennym (dla obu stron) materiałem, nie wodząc więcej niewinnego mężczyzny na pokuszenie. Tyle, że nie oznaczało to wcale końca katorgi chłopaka... Nie żeby nie zrozumiał, dlaczego to zrobiła. W końcu wyschnąć musiało całe jej ubrania, a-ale... Przełknął z trudem ślinę, pokręcił głową i przestał wyobrażać sobie pewne rzeczy. A przynajmniej spróbował przestać. O czym to? A tak, napitki. Gorąca herbata powinna wypędzić z jej ciała resztki chłodu, Hana podzielała jego (oczywisty) pogląd w tej sprawie, zabierając ze sobą kubek parującego płynu. Ale zamiast pozostać w salonie, gdzie płonący ogień dawał więcej ciepła, ta powędrowała do jego pokoju. Dziwne, hu? Przecież tam się tak łatwo nie ogrzeje. Szarooki powlókł się za nią, z drugim kubkiem w zimnej dłoni. Zaspane dziewczę chyba nie myślało zbyt przytomnie, ani też nie zwracało większej uwagi na otoczenie... Inaczej przecież nie dało się wytłumaczyć widoku, który zastał Szarooki po wejściu do pokoju. Gdyby w tej chwili pił herbatę, najpewniej by się biedak zakrztusił. Zdołał jednak zachować równowagę, a koniec końców nawet dotrzeć do łóżka, bez spuszczania wzroku z jej twarzy. Czego innego też. Mniejsza. Silne dłonie złapały ją w pasie i uniosły do góry, kładąc jej (zakryte już kimonem) cztery litery na jego kolanach. Objął dziewczynę i oparł głowę na jej ramieniu, czując jak mokre włosy lepią się do jego policzka.
Możnych postanowienie. Każdy shinobi i kunoichi w młodym wieku trafia tu, innych poznaje, silniejszy się staje, życia uczy się. Wcześniej zastanawiał się nad tym kilka razy, ale każde wyjaśnienie przychodzące mu do głowy... Wolał wierzyć, że Liderzy klanów naprawdę wierzyli w możliwość pokojowej egzystencji i wzajemnego poznawania się, zamiast snuć jakieś dziwne teorie spiskowe. A najlepszym przykładem życia w symbiozie był Kamiru i rodzeństwo Hoozukich. Owszem, oba klany pochodziły z wysp, może to ułatwiało kontakt? Przynajmniej z Haną, bo Yuusuke to dość problematyczne do wyjaśnienia zjawisko, a więź między nim a Bogiem wygnanym... Ile można się nad tym rozwodzić? Zabiorę, obiecuję. Naprawdę tęsknił za domem. Był ciekaw, jak zmieniło się jego rodzeństwo, czy krajobrazy były takie, jakimi je zapamiętał... Co jeszcze trzymało go na kontynencie? Duet Białowłosych był chyba największą i zarazem jedyną kotwicą. Zanim wyruszymy, chcesz na kontynencie zrobić jeszcze coś? Sam chciał jeszcze sprawdzić pewną informację... No i pozwiedzać, ale to może zrobić później, ne? W końcu nikt go na wyspie siłą nie zatrzyma, ne? A może jednak? Liderka nie wydawała się tak surową osobą. Ale w tej chwili wystarczył mu miły ciężar Hany i świadomość, że może być blisko niej. Dziwna sprawa, ta chemia, ne?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości