Las Pamięci
Re: Las Pamięci
-No ładnie... - wyszeptał Saiki i zdjął rękę z rękojeści swojej broni, ale mimo wszystko rozejrzał się raz jeszcze aby upewnić się, że nic im nie grozi.
Chłopak zrobił pewny krok przed siebie i zaczął analizować sytuację, aby znaleźć jakieś rozwiązanie i pomóc zmęczonemu fizycznie i psychicznie mężczyźnie, który chyba tańczył już na granicy szaleństwa przez swoją bezsilność i bezradność względem matki natury i złego losu, czy też pecha.
Saiki westchnął, spojrzał na stojącą obok Rikę i uniósł lewą dłoń delikatnie nią wymachując.
-Niech Pan się uspokoi! Zaraz jakoś temu zaradzimy. - zakrzyknął z nadzieją, że nie wystraszy ani mężczyzny, ani koni. Nie miał jeszcze żadnego pomysłu, który w kilka sekund wyciągnie wóz, ale wiedział, że gdyby znaleźli kilka desek lub kłód - mogliby podłożyć je pod koła wozu zapewniając im stabilną podstawę i umożliwić wyjazd na bezpieczniejszy grunt.
Mimo wszystko Saiki myślał nad jakimś ekstrawaganckim rozwiązaniem, pełnym sztuczek, ninjutsu, czy po prostu użyciem jakiejś techniki i zażegnaniu problemu w kilka sekund. Niestety, bądź stety - nie znał żadnej techniki, która mogłaby w miarę sprawnie to załatwić.
-Potrzebujemy kilku desek, lub kłód żeby podłożyć je pod koła Twojego wozu. Może znalazłoby się coś na Twoim "pokładzie", Kapitanie? Jeżeli nie, będziemy musieli rozejrzeć się po okolicy. - oznajmił niczym przywódca wielkiej armii, który kontroluje sytuacje i trzyma wszystkich w garści.
Chłopak zrobił pewny krok przed siebie i zaczął analizować sytuację, aby znaleźć jakieś rozwiązanie i pomóc zmęczonemu fizycznie i psychicznie mężczyźnie, który chyba tańczył już na granicy szaleństwa przez swoją bezsilność i bezradność względem matki natury i złego losu, czy też pecha.
Saiki westchnął, spojrzał na stojącą obok Rikę i uniósł lewą dłoń delikatnie nią wymachując.
-Niech Pan się uspokoi! Zaraz jakoś temu zaradzimy. - zakrzyknął z nadzieją, że nie wystraszy ani mężczyzny, ani koni. Nie miał jeszcze żadnego pomysłu, który w kilka sekund wyciągnie wóz, ale wiedział, że gdyby znaleźli kilka desek lub kłód - mogliby podłożyć je pod koła wozu zapewniając im stabilną podstawę i umożliwić wyjazd na bezpieczniejszy grunt.
Mimo wszystko Saiki myślał nad jakimś ekstrawaganckim rozwiązaniem, pełnym sztuczek, ninjutsu, czy po prostu użyciem jakiejś techniki i zażegnaniu problemu w kilka sekund. Niestety, bądź stety - nie znał żadnej techniki, która mogłaby w miarę sprawnie to załatwić.
-Potrzebujemy kilku desek, lub kłód żeby podłożyć je pod koła Twojego wozu. Może znalazłoby się coś na Twoim "pokładzie", Kapitanie? Jeżeli nie, będziemy musieli rozejrzeć się po okolicy. - oznajmił niczym przywódca wielkiej armii, który kontroluje sytuacje i trzyma wszystkich w garści.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: Las Pamięci
Po mojej dość długiej wypowiedzi nie pozostało mi nic innego jak tylko czekać na decyzję mojego rozmówcy. Trochę zajęło mu przetrawienie moich informacji. Na jego pytanie uśmiechnąłem się tylko lekko. Ten uśmiech był wymowny i dawał prostą odpowiedź "Tak". Nie musiałem nawet tego mówić. W końcu czy warto było to komentować? Sam uśmieszek wystarczył a przynajmniej moim zdaniem. Następnie wysłuchałem jego wywodu
-Ale pierdoli kocopoły. Nic dziwnego że jest samotnikiem żadna by pewnie nie wytrzymała jego kazać usłyszałem w głowie
-Mógłbyś się łaskawie zamknąć? W tym co mówi jest wiele prawdy odpowiedziałem w myślach jakby nie patrzeć samemu sobie
-Gówno prawda i dobrze o tym wiesz. On zapewne zrobiłby to samo i to z czystą przyjemnością. usłyszałem na to odpowiedzi i westchnąłem ciężko w duchu.
-Tak jak wspomniałem któregoś dnia w moim domu czułem coraz większy ciężar na swojej klatce a moje alter ego stawało sie coraz bardziej irytujące -Ej ja to słyszę delikatnie rzecz ujmując. Gdy ten ciężar zniknął zobaczyłem obok swojego łóżka mokre ślady butów a na szafce pieniądze. Czemu je dostałem nie wiem. Uznałem że osoba która chciała zemsty zrozumiała że nie warto dalej napędzać tego koła zemsty. Albo moje słowa uznał za wystarczające. W sumie to chyba kłócąc się wtedy ze swoim alter ego stwierdziłem że osobie szukającej zemsty pozwoliłbym się zabić ale wpierw prosiłbym go o wybaczenie mi tego co zrobiłem. powiedziałem i zamyśliłem się na chwilkę nad ostatnimi słowami. Co bym wtedy zrobił? Pewnie nic. Chociaż spróbowałbym wszystkiego by się to nie stało.
-W sumie nie pamiętam jak to było gdy miałem 12 lat bo to było dość dawno a czas nieco to zamazał. Jednak wiem że to co wtedy zrobiłem nie powinno się wydarzyć. Chce Pan wiedzieć co zrobię gdyby się to powtórzyło? Nic. Ponieważ zapewne nie dałbym rady. To jednak nie zmienia faktu że spróbowałbym wszystkiego by do tego nie dopuścić. Aktualnie jedyne co moje alter ego robi to wkurwia mnie ględzeniem mi w głowie. Czasem jednak ma dobre pomysły. Pewnie to część mnie która się ode mnie oddzieliła po całym tamtym zajściu. Tak jak powiedziałem nie zamierzam zabijać jeżeli to nie będzie konieczne. Zabicie to będzie Ostateczna ostateczność i tylko w obronie swojej bądź osób które będą tej pomocy potrzebować. Tak jak przy tym jak opowiedziałem o najemniku który chciał zabić kobietę. Mogłem ją zostawić albo jej pomóc i zyskać spore profity w zadaniu jakie miałem tam do wykonania. Uratowałem ją nie chcąc nic w zamian...chociaż w żartach poprosiłem o niewinną nagrodę. Przyznam że trochę się zdziwiłem że to zrobiła bo mówiłem to tak aby wiedziała że żartuję no nic. powiedziałem kończąc swoją wypowiedź lekkim wzruszeniem ramion. Jeżeli był ciekaw tego co wybrałem jako nagrodę. Pewnie po to by sprawdzić czy jestem chciwy to odpowiadam mu że jako nagrodę wybrałem całus w policzek chociaż mogłem dostać rzecz potrzebną do mojego zadania bądź posiąść jej ciało. Czy to by coś zmieniło w jego decyzji o ile będzie ciekawy zapytać? Nie mi to ocenia. Jednak po niecałej minucie gdy mój rozmówca zapewne jeszcze wszystko rozmyślał powoli się podniosłem, zabrałem swojego zwierzaka chowając go na razie za poły ubrania
-W takim razie nie będę dłużej namawiał i przeszkadzał bo już zbyt długo się naprzykrzałem. Mogę chociaż przyjrzeć się temu dokładniej zanim odejdę zapytałem i laską wskazałem na umieszczone w skórze obciążniki. Tak naprawdę byłem po prostu ciekaw ile takowe mogą ważyć.
Jeżeli mi pozwolił to podchodzę i wpierw przyglądam się ich konstrukcji a następnie próbuję je podnieść
-Ale ciężkie. Nie tylko musisz być szybki i silny ale i strasznie wytrzymały stwierdzam po czym odkładam z powrotem ową rzecz na ziemię.
Jednak gdy mi nie pozwala to po prostu się im przyglądam z miejsca w którym stoję. Następnie prawą ręką chwytam kapelusz i przykładając go do lewego ramienia lekko się kłaniam mężczyźnie
-Cóż może i nie udało mi się zdobyć tego co bym chciał ale jest jeden plus tej całej wędrówki a mianowicie znalezienie tego pięknego miejsca. Aż mam w głowie powoli tworzącą się melodię oznajmiłem pokazując swoje ząbki w wrednym uśmiechu i po lekkim obrocie skierowałem się w stronę z której tu przyszedłem nucąc sobie lekko pod nosem Melodię jaką akurat sobie tworzyłem. W trakcie nucenia obracałem laską sobie w palcach. Czy byłem zły że nie dostałem tego co chciałem. Tak. Jednak rozumiałem czemu się nie zgodził i mimo wszystko nie miałem mu tego za złe.
//tam w środku zdania gdzie jest wypowiedź alter ego to jest powiedziane tylko w Umyśle postaci...wolę to tak zaznaczyć aby nie było problemów później//
-Ale pierdoli kocopoły. Nic dziwnego że jest samotnikiem żadna by pewnie nie wytrzymała jego kazać usłyszałem w głowie
-Mógłbyś się łaskawie zamknąć? W tym co mówi jest wiele prawdy odpowiedziałem w myślach jakby nie patrzeć samemu sobie
-Gówno prawda i dobrze o tym wiesz. On zapewne zrobiłby to samo i to z czystą przyjemnością. usłyszałem na to odpowiedzi i westchnąłem ciężko w duchu.
-Tak jak wspomniałem któregoś dnia w moim domu czułem coraz większy ciężar na swojej klatce a moje alter ego stawało sie coraz bardziej irytujące -Ej ja to słyszę delikatnie rzecz ujmując. Gdy ten ciężar zniknął zobaczyłem obok swojego łóżka mokre ślady butów a na szafce pieniądze. Czemu je dostałem nie wiem. Uznałem że osoba która chciała zemsty zrozumiała że nie warto dalej napędzać tego koła zemsty. Albo moje słowa uznał za wystarczające. W sumie to chyba kłócąc się wtedy ze swoim alter ego stwierdziłem że osobie szukającej zemsty pozwoliłbym się zabić ale wpierw prosiłbym go o wybaczenie mi tego co zrobiłem. powiedziałem i zamyśliłem się na chwilkę nad ostatnimi słowami. Co bym wtedy zrobił? Pewnie nic. Chociaż spróbowałbym wszystkiego by się to nie stało.
-W sumie nie pamiętam jak to było gdy miałem 12 lat bo to było dość dawno a czas nieco to zamazał. Jednak wiem że to co wtedy zrobiłem nie powinno się wydarzyć. Chce Pan wiedzieć co zrobię gdyby się to powtórzyło? Nic. Ponieważ zapewne nie dałbym rady. To jednak nie zmienia faktu że spróbowałbym wszystkiego by do tego nie dopuścić. Aktualnie jedyne co moje alter ego robi to wkurwia mnie ględzeniem mi w głowie. Czasem jednak ma dobre pomysły. Pewnie to część mnie która się ode mnie oddzieliła po całym tamtym zajściu. Tak jak powiedziałem nie zamierzam zabijać jeżeli to nie będzie konieczne. Zabicie to będzie Ostateczna ostateczność i tylko w obronie swojej bądź osób które będą tej pomocy potrzebować. Tak jak przy tym jak opowiedziałem o najemniku który chciał zabić kobietę. Mogłem ją zostawić albo jej pomóc i zyskać spore profity w zadaniu jakie miałem tam do wykonania. Uratowałem ją nie chcąc nic w zamian...chociaż w żartach poprosiłem o niewinną nagrodę. Przyznam że trochę się zdziwiłem że to zrobiła bo mówiłem to tak aby wiedziała że żartuję no nic. powiedziałem kończąc swoją wypowiedź lekkim wzruszeniem ramion. Jeżeli był ciekaw tego co wybrałem jako nagrodę. Pewnie po to by sprawdzić czy jestem chciwy to odpowiadam mu że jako nagrodę wybrałem całus w policzek chociaż mogłem dostać rzecz potrzebną do mojego zadania bądź posiąść jej ciało. Czy to by coś zmieniło w jego decyzji o ile będzie ciekawy zapytać? Nie mi to ocenia. Jednak po niecałej minucie gdy mój rozmówca zapewne jeszcze wszystko rozmyślał powoli się podniosłem, zabrałem swojego zwierzaka chowając go na razie za poły ubrania
-W takim razie nie będę dłużej namawiał i przeszkadzał bo już zbyt długo się naprzykrzałem. Mogę chociaż przyjrzeć się temu dokładniej zanim odejdę zapytałem i laską wskazałem na umieszczone w skórze obciążniki. Tak naprawdę byłem po prostu ciekaw ile takowe mogą ważyć.
Jeżeli mi pozwolił to podchodzę i wpierw przyglądam się ich konstrukcji a następnie próbuję je podnieść
-Ale ciężkie. Nie tylko musisz być szybki i silny ale i strasznie wytrzymały stwierdzam po czym odkładam z powrotem ową rzecz na ziemię.
Jednak gdy mi nie pozwala to po prostu się im przyglądam z miejsca w którym stoję. Następnie prawą ręką chwytam kapelusz i przykładając go do lewego ramienia lekko się kłaniam mężczyźnie
-Cóż może i nie udało mi się zdobyć tego co bym chciał ale jest jeden plus tej całej wędrówki a mianowicie znalezienie tego pięknego miejsca. Aż mam w głowie powoli tworzącą się melodię oznajmiłem pokazując swoje ząbki w wrednym uśmiechu i po lekkim obrocie skierowałem się w stronę z której tu przyszedłem nucąc sobie lekko pod nosem Melodię jaką akurat sobie tworzyłem. W trakcie nucenia obracałem laską sobie w palcach. Czy byłem zły że nie dostałem tego co chciałem. Tak. Jednak rozumiałem czemu się nie zgodził i mimo wszystko nie miałem mu tego za złe.
//tam w środku zdania gdzie jest wypowiedź alter ego to jest powiedziane tylko w Umyśle postaci...wolę to tak zaznaczyć aby nie było problemów później//
0 x
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Las Pamięci
A więc idziemy. Rikę rozczarowałoby, gdyby Saiki zdecydował inaczej. A tak, ku swemu zaskoczeniu musiała przyznać, że całkiem miłym było uczucie, że osoba obok też umie podjąć jakąś decyzję. Kiedy usłyszała przekleństwa obcego mężczyzny, od razu pomyślała, że z jakiegoś powodu musiał go rozzłościć deszcz. Kiedy więc Saiki sięgnął po shurikena, poszuła się zagrożona. A co, jeśli on ma rację? Kolejne chwile, podczas których zbliżali się do szerokiej ścieżki, nie należały do najprzyjemniejszych. Nie ma wielu gorszych uczuć niż wyczekiwanie. Wyczekiwanie na to, co za moment ma się wydarzyć.
Szczęśliwie miała rację i ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Właściwie chyba nikomu nie zagrażało, choć nie mogła mieć co do tego pewności. Mężczyzna w średnim wieku rzeczywiście był wkur… cóż, zdenerwowany, ale powodem nie było zwykłe przemoknięcie, a prawdziwe tarapaty.
Jednak człowiek ten miał do stracenia najwyżej swoje dobra i zdystansował do siebie dziewczynkę swoim językiem, a zwłaszcza k-słowem. Jak w ogóle można tak mówić!? Małą w szczególności martwiły konie. Zaprzęgnięte konie z ograniczającymi widoczność klapami na oczach, które nie wiedzą co się dzieje, gdy miast posuwać się do przodu zostają ciągnięte w dół. Bogu ducha winne koniki, które pewnie umierają ze strachu o swoje życie. Kto wie, może słusznie? Rice stanął przed oczami dostojny rumak Kari, któremu za zgodą stróża Horiuchiego podczas jednej z misji mogła nadać imię.
Stojący obok chłopak zrobił krok do przodu i jął analizować sytuację. Rika bacznie mu się przyglądała, jednak szybko jej się znudziło i sama wolała zastanowić się, co mogą zrobić. Gdy tylko spojrzała na podkowy usłyszała uspokajający krzyk Saikiego. Jej nie uspokoił, ale może to dlatego, że znów spojrzała w pyski koni i poczuła przepełniające ją współczucie. Przez moment ważyła nawet sens odezwania się do będącego w wozie mężczyzny, ale szybko zaniechała ten pomysł. Nawet jeśli Saiki nie okazałby się przekonujący, to filigranowa Rika z pewnością nie nadałaby komunikatu wiarygodności.
Oczywiście chciała pomóc. Niestety wiedziała, że jej nauki w zakresie rozmaitych technik na nic jej się nie przydadzą. Bo niby jak miałaby naprawić tę dramatyczną sytuację tworząc coś, czego nie ma? Pozostawało zrobić coś ręcznie, aby konie nie ślizgały się na podłożu. Taka robota to nie dla niej i z całą stanowczością można stwierdzić, że daleko odbiegała od jej specjalności. Sama potrafiła co prawda wbić gwóźdź, a nawet stworzyć wg wzoru małe co nieco, jednak obsługa młotka była jej największym budowlanym talentem. Tatko powtarzał jej kiedyś, że podstawowych rzeczy musi się nauczyć, bo nigdy nie wiadomo. Odpowiadała zawsze z rozbrajającą irytacją, że tatko może nie znać życia i w ogóle być taki naiwny: „tatusiu, ja będę miała do tego ludzi!”. Minęło raptem kilka lat od tej sceny i… ona już ma do tego człowieka.
Przyglądała się uważnie ślizgającym się podkowom i rozważała ciekawą myśl. Może to nie wina otoczenia, a tych koni, które za mało się starają? Gdyby je czymś zwabić, zmusić do maksymalnego wysiłku… może wtedy podźwignęłyby trudy zadania? Stres nie musi być przecież zły. Podciągniesz się na drążku? Nie? To poczekaj, aż zawiśniesz nad przepaścią.
Mimo to odrzuciła szaloną myśl, widząc w niej zbyt wielkie ryzyko doprowadzenia do prawdziwej zguby. Wtedy właśnie Saiki przemówił ponownie, w przytomny sposób pytając o deski, dzięki którym ułatwiłoby się poruszanie wozu i koni. To jest myśl, musimy tylko zrobić tak, tak i tak! Cieszyło ją, że pewne rozwiązanie znaleziono zanim miała okazję się odezwać. Sama w stanie, w jaki była przez te kilka sekund myślała tylko o łopacie i podkopaniu miękkiego gruntu. Łopata, Saiki! Łopata! – krzyczałaby zapamiętale, zmuszając chłopaka do syzyfowej pracy. Na szczęście nie musiała tego robić, a wyczekiwane słowa kierowcy tego wozu mogły przynieść rozwiązanie.
Szczęśliwie miała rację i ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Właściwie chyba nikomu nie zagrażało, choć nie mogła mieć co do tego pewności. Mężczyzna w średnim wieku rzeczywiście był wkur… cóż, zdenerwowany, ale powodem nie było zwykłe przemoknięcie, a prawdziwe tarapaty.
Jednak człowiek ten miał do stracenia najwyżej swoje dobra i zdystansował do siebie dziewczynkę swoim językiem, a zwłaszcza k-słowem. Jak w ogóle można tak mówić!? Małą w szczególności martwiły konie. Zaprzęgnięte konie z ograniczającymi widoczność klapami na oczach, które nie wiedzą co się dzieje, gdy miast posuwać się do przodu zostają ciągnięte w dół. Bogu ducha winne koniki, które pewnie umierają ze strachu o swoje życie. Kto wie, może słusznie? Rice stanął przed oczami dostojny rumak Kari, któremu za zgodą stróża Horiuchiego podczas jednej z misji mogła nadać imię.
Stojący obok chłopak zrobił krok do przodu i jął analizować sytuację. Rika bacznie mu się przyglądała, jednak szybko jej się znudziło i sama wolała zastanowić się, co mogą zrobić. Gdy tylko spojrzała na podkowy usłyszała uspokajający krzyk Saikiego. Jej nie uspokoił, ale może to dlatego, że znów spojrzała w pyski koni i poczuła przepełniające ją współczucie. Przez moment ważyła nawet sens odezwania się do będącego w wozie mężczyzny, ale szybko zaniechała ten pomysł. Nawet jeśli Saiki nie okazałby się przekonujący, to filigranowa Rika z pewnością nie nadałaby komunikatu wiarygodności.
Oczywiście chciała pomóc. Niestety wiedziała, że jej nauki w zakresie rozmaitych technik na nic jej się nie przydadzą. Bo niby jak miałaby naprawić tę dramatyczną sytuację tworząc coś, czego nie ma? Pozostawało zrobić coś ręcznie, aby konie nie ślizgały się na podłożu. Taka robota to nie dla niej i z całą stanowczością można stwierdzić, że daleko odbiegała od jej specjalności. Sama potrafiła co prawda wbić gwóźdź, a nawet stworzyć wg wzoru małe co nieco, jednak obsługa młotka była jej największym budowlanym talentem. Tatko powtarzał jej kiedyś, że podstawowych rzeczy musi się nauczyć, bo nigdy nie wiadomo. Odpowiadała zawsze z rozbrajającą irytacją, że tatko może nie znać życia i w ogóle być taki naiwny: „tatusiu, ja będę miała do tego ludzi!”. Minęło raptem kilka lat od tej sceny i… ona już ma do tego człowieka.
Przyglądała się uważnie ślizgającym się podkowom i rozważała ciekawą myśl. Może to nie wina otoczenia, a tych koni, które za mało się starają? Gdyby je czymś zwabić, zmusić do maksymalnego wysiłku… może wtedy podźwignęłyby trudy zadania? Stres nie musi być przecież zły. Podciągniesz się na drążku? Nie? To poczekaj, aż zawiśniesz nad przepaścią.
Mimo to odrzuciła szaloną myśl, widząc w niej zbyt wielkie ryzyko doprowadzenia do prawdziwej zguby. Wtedy właśnie Saiki przemówił ponownie, w przytomny sposób pytając o deski, dzięki którym ułatwiłoby się poruszanie wozu i koni. To jest myśl, musimy tylko zrobić tak, tak i tak! Cieszyło ją, że pewne rozwiązanie znaleziono zanim miała okazję się odezwać. Sama w stanie, w jaki była przez te kilka sekund myślała tylko o łopacie i podkopaniu miękkiego gruntu. Łopata, Saiki! Łopata! – krzyczałaby zapamiętale, zmuszając chłopaka do syzyfowej pracy. Na szczęście nie musiała tego robić, a wyczekiwane słowa kierowcy tego wozu mogły przynieść rozwiązanie.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: Las Pamięci
Mój rozmówca wysłuchał mnie ze spokojem. Pozwolił mi nawet sprawdzić narzędzia jakich używa do treningu co się później okazało były ich częścią i były bardzo ciężkie. Czy byłem zły że nie chciał pokazać a raczej przekazać swojej wiedzy? Owszem i to delikatnie mówiąc. Miałem sam ochotę ryknąć na niego z pytaniem "czemu?". Drugi ja wolałby zadać mu jak to określił "delikatne pieszczoty raitonowe" Jednak na te myśli przyznałem sam przed sobą że po prostu lepiej będzie mi odejść niż próbować go dalej przekonywać. Z jednej strony czułem się źle bo to co mogło dać mi w przyszłości przewagę...mimo że cholernie ciężkie i wielkie przelatywało mi przez palce. Widać strasznie dziurawe je mam.
-Służą do treningu? Ciekawe. Chyba do bycia masochistom co? zapytałem z lekkim wrednym uśmieszkiem
-Przepraszam za tą moją wrodzoną złośliwą naturę. Jestem pewny że kiedyś za takie gadanie jak i mówienie szczerze oberwie mi się po pysku. A jak będę tak mówił jak na wspomnianej misji z ochrona kobiety to pewnie stracę głowę zważywszy stwierdziłem w lekkim zamyśleniu by na końcu się lekko zaśmiać. Następnie przyglądałem się jak mężczyzna spokojnie wstaje i się otrzepuje z brudu ziemi. Na jego słowa związane ze sparingiem uśmiechnąłem się a blizny poszerzyły mój uśmiech że wyglądał bardziej przerażająco...w końcu nie co dzień widuje się kogoś kto uśmiecha się dosłownie od ucha do ucha prawda?
-Prawda zawsze łatwiej jest coś pokazać niż wytłumaczyć. A przynajmniej z niektórymi tak jest stwierdziłem i kiwnąłem głową na to że chcę sparingu.
-Moje taijutsu? Cóż zapewne o wiele marniej od twojego. Te rękawice niby są moją bronią ale jak na razie w większości czasu używam ich do obrony. Raczej jestem przeciętny. Dlatego chciałem się sprawdzić z kimś kto jest "tak szybki że nie można nadążyć za nim wzrokiem." zacząłem by ostatnie kilka słów powiedzieć jak jakaś zafascynowana fanka kończąc to wrednym i złośliwym uśmieszkiem. Cóż lubiłem być złośliwy i wredny a raczej drażnić się z innymi w ten sposób
-Mam je zdjąć? zapytałem unosząc swoje ręce by dać do zrozumienia że chodzi mi o moje rękawice. Jeżeli tak poza futerałem, laską odkładam również rękawice i sadzam na futerale
-Pilnuj i pamiętaj by być groźna powiedziałem do swojej pandy. Ta tylko stanęła na tylne łapki, przednią łapkę przykładając do głowy by na końcu zrobić coś takiego. Parsknąłem cicho śmiechem
-Tak to bardzo groźne powiedziałem do swojego zwierzaka i lekko podrapałem go za uchem by następnie odejść nieco na bok. Wpierw przyjrzałem się mojemu sparingpartnerowi obchodząc go dookoła trzymając nieco luźno ręce. Nie byłem ekspertem ale stwierdziłem że mimo swojej luźnej postawy mój przeciwnik nie miał zbyt wielu luk.
-Te ciężarki powinny go spowolnić. Chociaż skoro mówił że są częścią jego treningu to możliwe iż już się przyzwyczaił do dodatkowej masy i to nic nie zmieni. Ciekawe czy tak będzie pomyślałem. Robiłem coraz mniejsze kręgi zbliżając się tak do niego. Krok po kroku. Niespiesznie. Obserwowałem. Czekałem. Obstawiałem. Po pewnym czasie postanowiłem lekko pochylić się do przodu i korzystając ze swojej zapewne marnej szybkości w stosunku do rywala zaatakować. Lewą ręką miałem zamiar zaatakować go w brzuch. Zaś drugą bronić się przed jego ewentualnym kontratakiem starając się je w jakiś sposób zbić na bok bądź osłabić siłę ataku.
-Służą do treningu? Ciekawe. Chyba do bycia masochistom co? zapytałem z lekkim wrednym uśmieszkiem
-Przepraszam za tą moją wrodzoną złośliwą naturę. Jestem pewny że kiedyś za takie gadanie jak i mówienie szczerze oberwie mi się po pysku. A jak będę tak mówił jak na wspomnianej misji z ochrona kobiety to pewnie stracę głowę zważywszy stwierdziłem w lekkim zamyśleniu by na końcu się lekko zaśmiać. Następnie przyglądałem się jak mężczyzna spokojnie wstaje i się otrzepuje z brudu ziemi. Na jego słowa związane ze sparingiem uśmiechnąłem się a blizny poszerzyły mój uśmiech że wyglądał bardziej przerażająco...w końcu nie co dzień widuje się kogoś kto uśmiecha się dosłownie od ucha do ucha prawda?
-Prawda zawsze łatwiej jest coś pokazać niż wytłumaczyć. A przynajmniej z niektórymi tak jest stwierdziłem i kiwnąłem głową na to że chcę sparingu.
-Moje taijutsu? Cóż zapewne o wiele marniej od twojego. Te rękawice niby są moją bronią ale jak na razie w większości czasu używam ich do obrony. Raczej jestem przeciętny. Dlatego chciałem się sprawdzić z kimś kto jest "tak szybki że nie można nadążyć za nim wzrokiem." zacząłem by ostatnie kilka słów powiedzieć jak jakaś zafascynowana fanka kończąc to wrednym i złośliwym uśmieszkiem. Cóż lubiłem być złośliwy i wredny a raczej drażnić się z innymi w ten sposób
-Mam je zdjąć? zapytałem unosząc swoje ręce by dać do zrozumienia że chodzi mi o moje rękawice. Jeżeli tak poza futerałem, laską odkładam również rękawice i sadzam na futerale
-Pilnuj i pamiętaj by być groźna powiedziałem do swojej pandy. Ta tylko stanęła na tylne łapki, przednią łapkę przykładając do głowy by na końcu zrobić coś takiego. Parsknąłem cicho śmiechem
-Tak to bardzo groźne powiedziałem do swojego zwierzaka i lekko podrapałem go za uchem by następnie odejść nieco na bok. Wpierw przyjrzałem się mojemu sparingpartnerowi obchodząc go dookoła trzymając nieco luźno ręce. Nie byłem ekspertem ale stwierdziłem że mimo swojej luźnej postawy mój przeciwnik nie miał zbyt wielu luk.
-Te ciężarki powinny go spowolnić. Chociaż skoro mówił że są częścią jego treningu to możliwe iż już się przyzwyczaił do dodatkowej masy i to nic nie zmieni. Ciekawe czy tak będzie pomyślałem. Robiłem coraz mniejsze kręgi zbliżając się tak do niego. Krok po kroku. Niespiesznie. Obserwowałem. Czekałem. Obstawiałem. Po pewnym czasie postanowiłem lekko pochylić się do przodu i korzystając ze swojej zapewne marnej szybkości w stosunku do rywala zaatakować. Lewą ręką miałem zamiar zaatakować go w brzuch. Zaś drugą bronić się przed jego ewentualnym kontratakiem starając się je w jakiś sposób zbić na bok bądź osłabić siłę ataku.
Ukryty tekst
0 x
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Las Pamięci
Wymagana siła do swobodnego uniesienia deski to 25
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Las Pamięci
Kolejna próba wdrapania się pod górkę i kolejna zakończona niepowodzeniem. Gdy już wydawało się, że może coś z tego będzie, konie ponownie wpadły w poślizg i zsunęły się jeszcze niżej, niż były początkowo. Rzeczywiście, odrobinka „zachęty”, jaką dla nich miała mogła tylko pogorszyć sprawę. A sytuacja i bez tego stawała się dramatyczna.
Niewiele się pomyliła w ocenie zdolności Saikiego w uspokajaniu. Właściwie to wcale się nie pomyliła. Jedno było pewne, doprowadzić do stanu odprężenia tego biednego człowieka można było tylko czynami. Jeśli problem jest przyczyną stresu, trzeba albo go rozwiązać, albo zmienić jego postrzeganie. Wyjście z tej dziwacznej, jedynie na pozór prostej sytuacji nie należało może do najłatwiejszych, ale i tak było to lepsze niż przekonywanie kierowcy, że strata koni i roztrzaskanie wozu to nic takiego. Gdyby jeszcze chodziło tylko o jego samopoczucie… konie! Jak więc widać, gadulstwo zdawało się na nic i nie było się czemu dziwić, mając na uwadze szaleńczą walkę z czasem, jakiej byli – niestety – tylko świadkami. Chyba czas to zmienić, co?
I wtedy mężczyzna zaczął współpracować. Pół pomysłu Saikiego i pół pomysłu kierowcy wozu i wykrystalizował się pewien plan. Pewnie, że nie był idealny, ale zazwyczaj lepiej starać się przy kiepskim ukierunkowaniu, niżeli nie robić nic. Szkoda tylko, że zdesperowany mężczyzna popełnił błąd, którego pewnie nie był świadomy. Fajnie, że mnie olał… Miał szczęście, że mała zazwyczaj wiedziała, kiedy ma coś do ugrania, Tym razem mieli ważniejsze sprawy na głowie.
Rika popędziła po lejce, nim Saiki zdążył coś powiedzieć. Musiała przecież pokazać, że nikt nie będzie decydował za nią! Ciekawe czy jej ruchy emanowałyby takim zdecydowaniem, gdyby widziała swoje ubrudzone buciki? Na szczęście wszystkich tam obecnych, wydarzenia ostatnich kilku chwil przysłoniły białe butki. Dosłownie i w przenośni.
Szarpnęła za lejce, zabierając je mężczyźnie. Gdzieś, świadomie bardziej lub mniej, wciąż było w niej trochę złości. Sama chyba tego nie czuła, bo zachowała się zgoła inaczej.
-Ciii. – przyłożyła palec wskazujący do ust. – jak koniki usłyszą, że je pan opuszcza, mogą się zdenerwować. Wiem co mówię. – wciąż szeptała, jakby konie miały wszystko usłyszeć i zrujnować jej plan. Dopiero końcówkę wypowiedziała eksperckim tonem.
-Muszą myśleć, że pan cały czas tu jest. – dodała, zająwszy jego miejsce. Wyprostowała się i trzymała krótko lejce w teatralnym geście, chcąc pokazać, że będzie je trzymać męską ręką. Jeśli kogokolwiek to teraz obchodziło.
Nie zamierzała przy tym siedzieć bezczynnie. Głowiła się jak ułożyć deski, żeby jak najszybciej odciążyć konie. Początkowo chciała zaproponować by pierwszą deskę położyli w poprzek. Wtedy każdy koń będzie miał podparte podkowy na czymś stabilnym. Szybko jednak zreflektowała się i pacnęła w myślach w czoło. Ah, ale co z tylnymi? Nie, tak nie można. Najpierw jeden, potem drugi. Może ten pierwszy pomoże trochę utrzymać wóz…
-Saiki! – wydarła się, gdy mężczyźni wzięli się za wyjmowanie desek z naczepy. Czy ona przed chwilą nie nawoływała do ciszy? Skąd. – Idziesz przodem! A pan się im nie pokazuje i jak kolega zajmie miejsce, to położy ją tuż przy podkowach!
Ale była dumna. Klapki, które tak nienawidziła, za ograniczanie i zniewalanie koni, teraz okazywały się jej sprzymierzeńcem. Być może decydującym, kluczowym.
Pozostawało pytanie, czy dziewczynka zostanie wysłuchana. Jeszcze kilka scen temu odbierano jej prawo o decydowaniu o sobie. Z drugiej strony, rządzenie się to jej drugiej (oj, chyba trzecie…) imię, a w chwilach grozy nikt nie myśli w pełni racjonalnie.
Niewiele się pomyliła w ocenie zdolności Saikiego w uspokajaniu. Właściwie to wcale się nie pomyliła. Jedno było pewne, doprowadzić do stanu odprężenia tego biednego człowieka można było tylko czynami. Jeśli problem jest przyczyną stresu, trzeba albo go rozwiązać, albo zmienić jego postrzeganie. Wyjście z tej dziwacznej, jedynie na pozór prostej sytuacji nie należało może do najłatwiejszych, ale i tak było to lepsze niż przekonywanie kierowcy, że strata koni i roztrzaskanie wozu to nic takiego. Gdyby jeszcze chodziło tylko o jego samopoczucie… konie! Jak więc widać, gadulstwo zdawało się na nic i nie było się czemu dziwić, mając na uwadze szaleńczą walkę z czasem, jakiej byli – niestety – tylko świadkami. Chyba czas to zmienić, co?
I wtedy mężczyzna zaczął współpracować. Pół pomysłu Saikiego i pół pomysłu kierowcy wozu i wykrystalizował się pewien plan. Pewnie, że nie był idealny, ale zazwyczaj lepiej starać się przy kiepskim ukierunkowaniu, niżeli nie robić nic. Szkoda tylko, że zdesperowany mężczyzna popełnił błąd, którego pewnie nie był świadomy. Fajnie, że mnie olał… Miał szczęście, że mała zazwyczaj wiedziała, kiedy ma coś do ugrania, Tym razem mieli ważniejsze sprawy na głowie.
Rika popędziła po lejce, nim Saiki zdążył coś powiedzieć. Musiała przecież pokazać, że nikt nie będzie decydował za nią! Ciekawe czy jej ruchy emanowałyby takim zdecydowaniem, gdyby widziała swoje ubrudzone buciki? Na szczęście wszystkich tam obecnych, wydarzenia ostatnich kilku chwil przysłoniły białe butki. Dosłownie i w przenośni.
Szarpnęła za lejce, zabierając je mężczyźnie. Gdzieś, świadomie bardziej lub mniej, wciąż było w niej trochę złości. Sama chyba tego nie czuła, bo zachowała się zgoła inaczej.
-Ciii. – przyłożyła palec wskazujący do ust. – jak koniki usłyszą, że je pan opuszcza, mogą się zdenerwować. Wiem co mówię. – wciąż szeptała, jakby konie miały wszystko usłyszeć i zrujnować jej plan. Dopiero końcówkę wypowiedziała eksperckim tonem.
-Muszą myśleć, że pan cały czas tu jest. – dodała, zająwszy jego miejsce. Wyprostowała się i trzymała krótko lejce w teatralnym geście, chcąc pokazać, że będzie je trzymać męską ręką. Jeśli kogokolwiek to teraz obchodziło.
Nie zamierzała przy tym siedzieć bezczynnie. Głowiła się jak ułożyć deski, żeby jak najszybciej odciążyć konie. Początkowo chciała zaproponować by pierwszą deskę położyli w poprzek. Wtedy każdy koń będzie miał podparte podkowy na czymś stabilnym. Szybko jednak zreflektowała się i pacnęła w myślach w czoło. Ah, ale co z tylnymi? Nie, tak nie można. Najpierw jeden, potem drugi. Może ten pierwszy pomoże trochę utrzymać wóz…
-Saiki! – wydarła się, gdy mężczyźni wzięli się za wyjmowanie desek z naczepy. Czy ona przed chwilą nie nawoływała do ciszy? Skąd. – Idziesz przodem! A pan się im nie pokazuje i jak kolega zajmie miejsce, to położy ją tuż przy podkowach!
Ale była dumna. Klapki, które tak nienawidziła, za ograniczanie i zniewalanie koni, teraz okazywały się jej sprzymierzeńcem. Być może decydującym, kluczowym.
Pozostawało pytanie, czy dziewczynka zostanie wysłuchana. Jeszcze kilka scen temu odbierano jej prawo o decydowaniu o sobie. Z drugiej strony, rządzenie się to jej drugiej (oj, chyba trzecie…) imię, a w chwilach grozy nikt nie myśli w pełni racjonalnie.
0 x
Re: Las Pamięci
-Niezłe jesteś ziółko... - pomyślał sobie o dziewczynce, która zareagowała jak prawdziwy przywódca i wdrapała się by przejąc lejce od mężczyzny, który był równie zszokowany co Saiki.
Na twarzy Saikiego wyklarował się uśmiech, wywołany tym uroczym widokiem małoletniej liderki, która w tej swojej małoletności i bezradności zachowała się tak jak należało się zachować. Jej zapał mógł świadczyć o tym, że nie jest jakąś zwykłą dziewczynką, a ma w sobie zadatki na dobrą kunoichi - chyba, że już nią jest i pomimo swojego niewinnego wyglądu, zachowania i uroku - potrafi dać czadu.
Gdy Rika zawołała (delikatnie mówiąc) Saikiego, on skinął głową, a jego uśmiech został zmyty przez deszcz, który wciąż dawał o sobie znać i uderzał w nich jak opętany.
Skinięcie głową na znak aprobaty i szacunku miało pokazać dziewczynie, że Saiki traktuje ją poważnie i nie zamierza odgrywać roli nadopiekuńczego ojca, który zaraz by ją z tego wozu ściągnął i pod argumentem w stylu "Jesteś jeszcze dzieckiem" samemu przejął jej rolę, kombinując po swojemu i ustawiając Rikę gdzieś w bezpiecznej odległości.
Martwił się o nią, bo konie mogły w każdej chwili oszaleć i z nadmiaru strachu i wysiłku obalić wóz, czy nawet wyrwać lejce razem z bądź co bądź drobną Riką, a taki scenariusz mógłby się bardzo źle skończyć.
Pomimo oczywistych zmartwień i zagrożeń, Saiki zaufał dziewczynie i postanowił nie tracić czasu i ruszył po deski, które powinny załatwić sprawę przy odrobinie pomyślunku i szczęścia.
Deszcz padał i padał, a noszenie mokrego drewna było jeszcze bardziej uciążliwe niż noszenie suchego, ale nie było czasu, aby czekać na zmianę pogody lub jakieś wygody i zachcianki.
Chłopak uwinął się szybko i sprawnie z wskoczeniem na wóz, lecz gdy zobaczył wspomniane przez woźnicę deski, to delikatnie zbladł. Wyglądały na całkiem solidne i na pewno ciężkie. Saiki nie należał do największych siłaczy chodzących po świecie.
Nim schylił się po pierwszą z desek, odwrócił się delikatnie, na tyle aby spojrzeć się na Rikę, która cały czas odważnie i pewnie trzymała konie w swoich drobnych i delikatnych dłoniach. Delikatnych jak uśmiech, który ponownie zagościł na twarzy chłopaka.
Patrząc na Rikę, miał przeczucie, że ta drobna istota może odegrać w jego życiu bardzo wielką rolę. Ba! Nawet w życiu innych, nie tylko jego.
-Masz potencjał, Siostro. - pomyślał, lub wyszeptał - ciężko było mu to stwierdzić.
Chwycił mocno za pierwszą deskę i powoli uniósł ją na wysokość ugiętego kolana, na którym po chwili umieścił deskę, aby poprawić umiejscowienie dłoni na drewnie i po chwili wyprostował się razem z deską.
Obrócił się na pięcie i bardzo powolnym krokiem zaczął zbliżać się do krawędzi wozu, aby zrzucić deskę jak najszybciej i pójść po kolejną.
W ostatniej chwili zorientował się, że choć jest to najszybsze rozwiązanie - huk spadającej kłody tuż przy koniach, może doprowadzić do tragedii i wpadną w jeszcze większe szaleństwo, a co za tym idzie - Rika może zostać poważnie ranna, gdyż z całej trójki to właśnie ona była najbardziej narażona na "atak".
Saiki ponownie spojrzał się na Rikę, a następnie na działającego w ukryciu woźnicę, który zauważył rozterkę gibającego się na wozie pod ciężarem deski chłopaka i podszedł bliżej, aby przejąć od niego deskę.
Gdy doszło do przekazania drewna, Saiki odetchnął z wielką ulgą i odruchowo skierował dłoń na plecy, które już zaczynały go boleć. Następnie zorientował się, że to dopiero pierwsza deska, a on już ma dość...
-Do dzieła... - wymamrotał i ruszył po kolejne deski, aby powtórzyć manewr i przetransportować drewno na dół.
Gdy już do tego doszło, Saiki zlazł z wozu i wedle planu Riki, zaczął zbliżać się do przodu, aby zapewnić deskami odpowiedni grunt i umożliwić koniom, jak i samemu pojazdowi, wyjście z tego "bagna".
W momencie podniesienia deski, znowu poczuł ból w plecach, ale nie mógł się poddać i narzekać, czy też biadolić jak jakieś dziecko... Zwłaszcza kiedy miał obok siebie Rikę, która pomimo wieku i swojej drobnej postury przejęła dowodzenie i dawała przykład na to jak się zachowywać w trudnych sytuacjach, nawet jeżeli zrobiła to odruchowo i teraz tego żałowała lub się bała.
Mozolnymi krokami Saiki przystąpił do wykonania planu, głęboko oddychając i wręcz sapiąc ze zmęczenia. Na szczęście był ten deszcz, który zmywał pot z jego czoła i zapewniał delikatnie ochłodzenie przy wysiłku.
Na twarzy Saikiego wyklarował się uśmiech, wywołany tym uroczym widokiem małoletniej liderki, która w tej swojej małoletności i bezradności zachowała się tak jak należało się zachować. Jej zapał mógł świadczyć o tym, że nie jest jakąś zwykłą dziewczynką, a ma w sobie zadatki na dobrą kunoichi - chyba, że już nią jest i pomimo swojego niewinnego wyglądu, zachowania i uroku - potrafi dać czadu.
Gdy Rika zawołała (delikatnie mówiąc) Saikiego, on skinął głową, a jego uśmiech został zmyty przez deszcz, który wciąż dawał o sobie znać i uderzał w nich jak opętany.
Skinięcie głową na znak aprobaty i szacunku miało pokazać dziewczynie, że Saiki traktuje ją poważnie i nie zamierza odgrywać roli nadopiekuńczego ojca, który zaraz by ją z tego wozu ściągnął i pod argumentem w stylu "Jesteś jeszcze dzieckiem" samemu przejął jej rolę, kombinując po swojemu i ustawiając Rikę gdzieś w bezpiecznej odległości.
Martwił się o nią, bo konie mogły w każdej chwili oszaleć i z nadmiaru strachu i wysiłku obalić wóz, czy nawet wyrwać lejce razem z bądź co bądź drobną Riką, a taki scenariusz mógłby się bardzo źle skończyć.
Pomimo oczywistych zmartwień i zagrożeń, Saiki zaufał dziewczynie i postanowił nie tracić czasu i ruszył po deski, które powinny załatwić sprawę przy odrobinie pomyślunku i szczęścia.
Deszcz padał i padał, a noszenie mokrego drewna było jeszcze bardziej uciążliwe niż noszenie suchego, ale nie było czasu, aby czekać na zmianę pogody lub jakieś wygody i zachcianki.
Chłopak uwinął się szybko i sprawnie z wskoczeniem na wóz, lecz gdy zobaczył wspomniane przez woźnicę deski, to delikatnie zbladł. Wyglądały na całkiem solidne i na pewno ciężkie. Saiki nie należał do największych siłaczy chodzących po świecie.
Nim schylił się po pierwszą z desek, odwrócił się delikatnie, na tyle aby spojrzeć się na Rikę, która cały czas odważnie i pewnie trzymała konie w swoich drobnych i delikatnych dłoniach. Delikatnych jak uśmiech, który ponownie zagościł na twarzy chłopaka.
Patrząc na Rikę, miał przeczucie, że ta drobna istota może odegrać w jego życiu bardzo wielką rolę. Ba! Nawet w życiu innych, nie tylko jego.
-Masz potencjał, Siostro. - pomyślał, lub wyszeptał - ciężko było mu to stwierdzić.
Chwycił mocno za pierwszą deskę i powoli uniósł ją na wysokość ugiętego kolana, na którym po chwili umieścił deskę, aby poprawić umiejscowienie dłoni na drewnie i po chwili wyprostował się razem z deską.
Obrócił się na pięcie i bardzo powolnym krokiem zaczął zbliżać się do krawędzi wozu, aby zrzucić deskę jak najszybciej i pójść po kolejną.
W ostatniej chwili zorientował się, że choć jest to najszybsze rozwiązanie - huk spadającej kłody tuż przy koniach, może doprowadzić do tragedii i wpadną w jeszcze większe szaleństwo, a co za tym idzie - Rika może zostać poważnie ranna, gdyż z całej trójki to właśnie ona była najbardziej narażona na "atak".
Saiki ponownie spojrzał się na Rikę, a następnie na działającego w ukryciu woźnicę, który zauważył rozterkę gibającego się na wozie pod ciężarem deski chłopaka i podszedł bliżej, aby przejąć od niego deskę.
Gdy doszło do przekazania drewna, Saiki odetchnął z wielką ulgą i odruchowo skierował dłoń na plecy, które już zaczynały go boleć. Następnie zorientował się, że to dopiero pierwsza deska, a on już ma dość...
-Do dzieła... - wymamrotał i ruszył po kolejne deski, aby powtórzyć manewr i przetransportować drewno na dół.
Gdy już do tego doszło, Saiki zlazł z wozu i wedle planu Riki, zaczął zbliżać się do przodu, aby zapewnić deskami odpowiedni grunt i umożliwić koniom, jak i samemu pojazdowi, wyjście z tego "bagna".
W momencie podniesienia deski, znowu poczuł ból w plecach, ale nie mógł się poddać i narzekać, czy też biadolić jak jakieś dziecko... Zwłaszcza kiedy miał obok siebie Rikę, która pomimo wieku i swojej drobnej postury przejęła dowodzenie i dawała przykład na to jak się zachowywać w trudnych sytuacjach, nawet jeżeli zrobiła to odruchowo i teraz tego żałowała lub się bała.
Mozolnymi krokami Saiki przystąpił do wykonania planu, głęboko oddychając i wręcz sapiąc ze zmęczenia. Na szczęście był ten deszcz, który zmywał pot z jego czoła i zapewniał delikatnie ochłodzenie przy wysiłku.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: Las Pamięci
Czy bycie złośliwym i ironicznym to coś złego? Moim zdaniem nie w końcu jakby nie patrzeć w drobnych złośliwościach często przemyca się prawdę której bałoby się normalnie powiedzieć. Ja tam przynajmniej byłem uprzejmie złośliwy i tylko się tak przyjaźnie droczyłem z innymi. No przynajmniej w większości to były tylko takie przyjacielskie złośliwości. To raczej nie powinno być niczym złym. Zapewne kiedyś by mi się z tego powodu oberwało i oberwie ale raczej tego nie zamierzam w sobie zmieniać. Zaatakowałem przeciwnika. Tak jak się spodziewałem moja szybkość była przy nim mizerna. Z łatwością złapał moją pięść.
-Gdybyśmy użyli raitonu to by było prościej usłyszałem w głowie
-Racja ale to zostawię sobie na później jako takie drobne zaskoczenie. A może wypróbowałbym nową technikę którą niedawno stworzyłem? To by mogło być ciekawe...ale to później chwilkę sobie porozmawiałem z moim alter ego. Cóż później się ewentualnie zapytam a raczej zaproponuję wykorzystanie jednej sztuczki. Mimo szybkości był też silny. Ewidentnie się ze mną bawił. W końcu to był test więc czego miałbym innego się spodziewać. Czy udałoby mi się go przewrócić? Wątpiłem w to ale postanowiłem spróbować. Złapał moją pięść prawą ręką więc swoją prawą chwyciłem go za nadgarstek ręki którą mnie zatrzymał. Wykorzystując to by wślizgnąć się pod jego ręką i próbując ją mu wykręcić do tyłu i jednocześnie unosząc tak do góry kopnąć w jego prawą nogę tuż pod kolanem aby na nie upadł. Jeżeli by mi się to udało staram się wyszarpać lewą dłoń.
-Gdybyśmy użyli raitonu to by było prościej usłyszałem w głowie
-Racja ale to zostawię sobie na później jako takie drobne zaskoczenie. A może wypróbowałbym nową technikę którą niedawno stworzyłem? To by mogło być ciekawe...ale to później chwilkę sobie porozmawiałem z moim alter ego. Cóż później się ewentualnie zapytam a raczej zaproponuję wykorzystanie jednej sztuczki. Mimo szybkości był też silny. Ewidentnie się ze mną bawił. W końcu to był test więc czego miałbym innego się spodziewać. Czy udałoby mi się go przewrócić? Wątpiłem w to ale postanowiłem spróbować. Złapał moją pięść prawą ręką więc swoją prawą chwyciłem go za nadgarstek ręki którą mnie zatrzymał. Wykorzystując to by wślizgnąć się pod jego ręką i próbując ją mu wykręcić do tyłu i jednocześnie unosząc tak do góry kopnąć w jego prawą nogę tuż pod kolanem aby na nie upadł. Jeżeli by mi się to udało staram się wyszarpać lewą dłoń.
0 x
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
- Suzu
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 9 kwie 2018, o 22:48
- Wiek postaci: 18
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: - zielone włosy i oczy
- średniego wzrostu, opalona
- odkryty brzuch i przepaska na twarzy - Widoczny ekwipunek: Kabura, gurda, zwoje przy pasie.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32 ... 371#p80371
- Multikonta: Miwako
Re: Las Pamięci

Obrazek pomocniczy xD Sznurek z przodu jest już rozcięty, pozostał tylko ten pas przy boku konia.
0 x
remember my heart
how bright I used to shine
how bright I used to shine
- Rika Kari Matsubari
- Posty: 1090
- Rejestracja: 6 mar 2018, o 12:34
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Sentoki
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=5085
Re: Las Pamięci
Oczywiście Rice przez ułamek sekundy zakotwiczyła się myśl, że jej zachowanie może być dziwne. Zazwyczaj jest tego świadoma, ale nie myśli o tym za wiele. Teraz pomyślała. Nie za wiele. Przez ułamek sekundy. To są koniki, a ona lubi koniki i chce je uratować. Ma dobry plan, to mówi co inni mają zrobić i to robią. Przecież to był doskonały plan, prawda? Pozostaje tylko, aby każdy zrobił co trzeba, a wszystko będzie dobrze.
Woźnica miał prawo widzieć to zgoła inaczej. Oto opiekujący się nią – jak wcześniej sądził - chłopak zupełnie stracił kontrolę nad poczynaniami dziewczynki, a ona robiła co chciała. To mógł być wygłup, zabawa albo celowe robienie na przekór dorosłym. Mała jednak autentycznie chciała pomóc i choć na wiele tematów miała raczej średnie pojęcie, to akurat koniki lubiła i wiedziała o co w tym chodzi.
Przejęła lejce od woźnicy, nieco zaskoczona jego uwagami. Trzymać oburącz? Ostrożnie? On mnie chyba nie zna! – mogłaby pomyśleć, gdyby nie presja, pod jaką wszyscy się znaleźli.
-Dobrze. – powiedziała tylko.
Szybko okazało się, że uwagi mężczyzny nie były takie do końca bez sensu, a lejce to luzowały się, to zaciskały w jej malutkich łapkach. Trzymała dzielnie, ale nie było to już takie banalne, jak się spodziewała. Konie były przecież na skraju załamania.
Tylko część z planowanych rozkazów udało jej się wypowiedzieć na głos. Tylko częścią wymyślonego naprędce planu zdążyła się pochwalić. Ani towarzysze, ani nawet drzewa nie poznają pełni jej geniuszu. Była taka dumna! Wszystko na pozór się zgadzało i zaraz zostanie małą bohaterką. Jeszcze ten obcy gość, poznany nie dawniej jak dwie godziny temu je jej z ręki… Hihi!
Ale obcy gość to palant, a tego doskonały plan nie przewidział. Woźnica mówił wyraźnie. Nie wchodź na wóz. Saiki wszedł. Przepraszam – wskoczył. Szybko i sprawnie. Ekstra! Wokół paki trzy zdejmowalne ścianki, ale to wszystko na nic. Najlepiej już do tego nie wracać.
Nawet siedząca z przodu Rika poczuła, że doszło im ciężaru. Nie miała jednak prawa przypuszczać, że stało się… coś takiego. Mogło jej się zresztą wydawać. Po chwili jednak konie wydały z siebie rozpaczliwe dźwięki i wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dla Riki – za szybko.
Na szczęście starszy mężczyzna szybciej zorientował się w sytuacji, a nawet zachował trzeźwość umysłu. Sięgnął po dwa noże, a jeden z nich wręczył Rice. Ta nie miała czasu się zbytnio zastanawiać. Wzięła nóż i wysłuchała uwag człowieka, który najlepiej z nich wszystkich wiedział, co trzeba zrobić. Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała.
Przyglądała się uważnie temu, co robił woźnica. Narażał swoje zdrowie w celu możliwie najlepszego zakończenia historii. Nie kalkulował, co wzbudziło w Rice szacunek. Choć w zasadzie kto by się w takiej sytuacji zastanawiał? Gdy udało mu się rozciąć kilka sznurów i zwiększył odrobinę swobodę koni. Pozostał punkt kulminacyjny. Rika przesunęła się nieco w lewo i wychyliła najmocniej, jak potrafiła. Usłyszała głos, którego wyczekiwała przez ostatnie sekundy. Naprawdę były to tylko sekundy? To był ten moment, Rika w swoje cięcie włożyła siłę całego ciałka, a przynajmniej jego znacznej części, niczym bokser zadający cios całym swym ciężarem. Jej celem było szybkie osunięcie się na zewnętrzną stronę drogi.
-SAIKI! – Wydarła się głośniej, niż wiedziała, że jest w stanie. Jeśli w pobliżu ktoś był, musiał ich usłyszeć.
Odwróciła się w tył. Pozostało się modlić, że wóz zatrzyma się bez większych przygód.
-Musimy szybko zająć się końmi! – słowa o rozpaczliwym tonie były już skierowane do woźnicy, a nie odjeżdżającego na pace Saikiego. Nie do końca wiedziała, co naprawdę trzeba zrobić.
-Mam bandaże i malutki zestaw medyczny. Możemy im jakoś pomóc?
Miała parę sekund na przyjrzenie się konikom. Rika rzadko bywa taka zatroskana.
Woźnica miał prawo widzieć to zgoła inaczej. Oto opiekujący się nią – jak wcześniej sądził - chłopak zupełnie stracił kontrolę nad poczynaniami dziewczynki, a ona robiła co chciała. To mógł być wygłup, zabawa albo celowe robienie na przekór dorosłym. Mała jednak autentycznie chciała pomóc i choć na wiele tematów miała raczej średnie pojęcie, to akurat koniki lubiła i wiedziała o co w tym chodzi.
Przejęła lejce od woźnicy, nieco zaskoczona jego uwagami. Trzymać oburącz? Ostrożnie? On mnie chyba nie zna! – mogłaby pomyśleć, gdyby nie presja, pod jaką wszyscy się znaleźli.
-Dobrze. – powiedziała tylko.
Szybko okazało się, że uwagi mężczyzny nie były takie do końca bez sensu, a lejce to luzowały się, to zaciskały w jej malutkich łapkach. Trzymała dzielnie, ale nie było to już takie banalne, jak się spodziewała. Konie były przecież na skraju załamania.
Tylko część z planowanych rozkazów udało jej się wypowiedzieć na głos. Tylko częścią wymyślonego naprędce planu zdążyła się pochwalić. Ani towarzysze, ani nawet drzewa nie poznają pełni jej geniuszu. Była taka dumna! Wszystko na pozór się zgadzało i zaraz zostanie małą bohaterką. Jeszcze ten obcy gość, poznany nie dawniej jak dwie godziny temu je jej z ręki… Hihi!
Ale obcy gość to palant, a tego doskonały plan nie przewidział. Woźnica mówił wyraźnie. Nie wchodź na wóz. Saiki wszedł. Przepraszam – wskoczył. Szybko i sprawnie. Ekstra! Wokół paki trzy zdejmowalne ścianki, ale to wszystko na nic. Najlepiej już do tego nie wracać.
Nawet siedząca z przodu Rika poczuła, że doszło im ciężaru. Nie miała jednak prawa przypuszczać, że stało się… coś takiego. Mogło jej się zresztą wydawać. Po chwili jednak konie wydały z siebie rozpaczliwe dźwięki i wszystko potoczyło się bardzo szybko. Dla Riki – za szybko.
Na szczęście starszy mężczyzna szybciej zorientował się w sytuacji, a nawet zachował trzeźwość umysłu. Sięgnął po dwa noże, a jeden z nich wręczył Rice. Ta nie miała czasu się zbytnio zastanawiać. Wzięła nóż i wysłuchała uwag człowieka, który najlepiej z nich wszystkich wiedział, co trzeba zrobić. Kiwnęła głową na znak, że zrozumiała.
Przyglądała się uważnie temu, co robił woźnica. Narażał swoje zdrowie w celu możliwie najlepszego zakończenia historii. Nie kalkulował, co wzbudziło w Rice szacunek. Choć w zasadzie kto by się w takiej sytuacji zastanawiał? Gdy udało mu się rozciąć kilka sznurów i zwiększył odrobinę swobodę koni. Pozostał punkt kulminacyjny. Rika przesunęła się nieco w lewo i wychyliła najmocniej, jak potrafiła. Usłyszała głos, którego wyczekiwała przez ostatnie sekundy. Naprawdę były to tylko sekundy? To był ten moment, Rika w swoje cięcie włożyła siłę całego ciałka, a przynajmniej jego znacznej części, niczym bokser zadający cios całym swym ciężarem. Jej celem było szybkie osunięcie się na zewnętrzną stronę drogi.
-SAIKI! – Wydarła się głośniej, niż wiedziała, że jest w stanie. Jeśli w pobliżu ktoś był, musiał ich usłyszeć.
Odwróciła się w tył. Pozostało się modlić, że wóz zatrzyma się bez większych przygód.
-Musimy szybko zająć się końmi! – słowa o rozpaczliwym tonie były już skierowane do woźnicy, a nie odjeżdżającego na pace Saikiego. Nie do końca wiedziała, co naprawdę trzeba zrobić.
-Mam bandaże i malutki zestaw medyczny. Możemy im jakoś pomóc?
Miała parę sekund na przyjrzenie się konikom. Rika rzadko bywa taka zatroskana.
0 x
- Tsukune
- Posty: 2773
- Rejestracja: 24 maja 2015, o 23:14
- Wiek postaci: 30
- Krótki wygląd: Czarne lub szarawe włosy, brudnoczerwony kolor oczu. "Szeroki" uśmiech. Wystające dwa kiełki. Na szyi materiałowa opaska z krzyżem i trumną. Zabandażowane lewe przedramię, pod którym znajduje się tatuaż 2 głowego węża
- Widoczny ekwipunek: Futerał na plecach, wachlarz w pokrowcu przyczepiony do paska, rękawica łańcuchowa na lewej ręce, dziwna rękawica na prawej ręce, pasek z biczem, laska
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=803&p=4864#p4864
Re: Las Pamięci
Czy zrobiłem dobrze zamiast uciekać chcieć go zaatakować? Ucieczka i przemyślenie byłoby dobrym pomysłem wiedząc że mój przeciwnik jest o wiele mocniejszy ode mnie. Chociaż od tego jak prawie własna pewność siebie mnie zabiła staram się w ten sposób traktować każdą osobę na jaką trafię czyli że jest silniejsza ode mnie. Po co to robię? Aby w razie czego dać z siebie wszystko a gdy mój rywal jest słabszy wykorzystać to. Czyżbym tym atakiem zaskoczył trochę Aizakę? Możliwe jednak co do tego nie byłem pewny. Nie udało mi się wykonać mojego planu. Wykorzystał mnie aby się oddalić. Nie miałem wyboru jak go puścić. Nie chciałem mieć nastawianej ręki. Poruszyłem lekko barkiem i nadgarstkiem rozluźniając je sobie w ten sposób. Nie miałem uszkodzeń ale lepiej było na wszelki wypadek nim sobie poruszyć.
-Hmm mruknąłem tylko zastanawiając się co robić. Musiałem go zaatakować. Sam się o to prosił.
-No nie wiem czy powinienem przyjmować zaproszenie od tak zacząłem uśmiechając się lekko wrednie pod nosem -Ale podobno kultura wymaga aby starszym nie odmawiać dodałem i pokazałem swoje zęby w wrednym uśmiechu. Ewidentnie było widać że mówiąc to po prostu sobie lekko żartuję. Może nawet chcę go sprowokować do ataku aby wykorzystać obronę do zaatakowania? Możliwe.
-Jest szybki i to cholernie szybki i silny. Oczywiste jest że nie mam z nim szans. Jednak spróbuję go zaatakować jeszcze dwa razy i wtedy się poddam pomyślałem. Czy to że przyznam wtedy iż jest ode mnie lepszy coś mi da? Wątpiłem. Jednak zobaczymy co powie mój towarzysz.
-A może użyjesz techniki tylko bez pomocy broni? usłyszałem w głowie. Gdy usłyszałem te słowa wpadłem na pewien pomysł. Nie byłem pewny czy to w ogóle zadziała ale skoro z bronią działa to i bez powinno się udać. Nie pozostało nic innego jak tylko to wypróbować. Ruszyłem pędem na mojego przeciwnika pod lekkim kątem. Gdy byłem blisko swojego oponenta unoszę rękę do góry i otwartą dłonią staram się zaatakować tak jakbym robił to mieczem bądź kijem. Jeżeli mój rywal złapie mnie za rękę wykorzystuję pęd by łokciem wolnej reki uderzyć go w brzuch a prawą nogę wsunąć za jego nogę i szybkim szarpnięciem podciąć go.
Jeżeli jednak postanowi się odsunąć mam zamiar kopnąć go nogą na wysokości pasa. I korzystając z rotacji skoczyć w jego stronę by zadać mu serię chaotycznych ataków. Raz uderzam jedną ręką starając się uderzyć go w gardło zasłaniając twarz barkiem, drugą ręką w tym samym czasie starając uderzyć się go w brzuch itp itd.
-Hmm mruknąłem tylko zastanawiając się co robić. Musiałem go zaatakować. Sam się o to prosił.
-No nie wiem czy powinienem przyjmować zaproszenie od tak zacząłem uśmiechając się lekko wrednie pod nosem -Ale podobno kultura wymaga aby starszym nie odmawiać dodałem i pokazałem swoje zęby w wrednym uśmiechu. Ewidentnie było widać że mówiąc to po prostu sobie lekko żartuję. Może nawet chcę go sprowokować do ataku aby wykorzystać obronę do zaatakowania? Możliwe.
-Jest szybki i to cholernie szybki i silny. Oczywiste jest że nie mam z nim szans. Jednak spróbuję go zaatakować jeszcze dwa razy i wtedy się poddam pomyślałem. Czy to że przyznam wtedy iż jest ode mnie lepszy coś mi da? Wątpiłem. Jednak zobaczymy co powie mój towarzysz.
-A może użyjesz techniki tylko bez pomocy broni? usłyszałem w głowie. Gdy usłyszałem te słowa wpadłem na pewien pomysł. Nie byłem pewny czy to w ogóle zadziała ale skoro z bronią działa to i bez powinno się udać. Nie pozostało nic innego jak tylko to wypróbować. Ruszyłem pędem na mojego przeciwnika pod lekkim kątem. Gdy byłem blisko swojego oponenta unoszę rękę do góry i otwartą dłonią staram się zaatakować tak jakbym robił to mieczem bądź kijem. Jeżeli mój rywal złapie mnie za rękę wykorzystuję pęd by łokciem wolnej reki uderzyć go w brzuch a prawą nogę wsunąć za jego nogę i szybkim szarpnięciem podciąć go.
Jeżeli jednak postanowi się odsunąć mam zamiar kopnąć go nogą na wysokości pasa. I korzystając z rotacji skoczyć w jego stronę by zadać mu serię chaotycznych ataków. Raz uderzam jedną ręką starając się uderzyć go w gardło zasłaniając twarz barkiem, drugą ręką w tym samym czasie starając uderzyć się go w brzuch itp itd.
Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Sasame i 2 gości