Rudera Kamiru

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Theme Malec poczuł się nieco lepiej, gdy siostra położyła jego głowę na swoich kolanach i ucałowała go w czółko. Wciąż nie miał pojęcia co znaczą pocałunki, czemu miałby je komuś dawać i po co otrzymywać, ale nie protestował, gdy białowłosa zbliżała swoje usteczka do jego spoconego czułka. Turkusowooki odpowiadał Hanie, gdy ta do niego mówiła, ale ciągle tak samo, tym samym słowem, tym samym tonem, wciąż płacząc.-Gomenasai.-Nie przerywał nawet na chwilę. Kwiatuszek zdążyła wyjść i przynieść mu coś do jedzenia, a on nadal ciągnął swoje. Nie miał nic innego do powiedzenia, mógł tylko przepraszać. Przestał dopiero po dwóch minutach od ostatecznego wyjścia siostry z pokoju. Był sam na sam i pudełkami pełnymi pyszności i był głodny, ale wiedział, że i tak nic nie przejdzie mu przez gardło. Roztrzęsiony z trudem przełykał ślinę, a co tu mówić o fasolowych ciasteczkach. Może to i dobrze? W końcu dawanie dziecku słodyczy tuż przed snem nie jest najlepszym pomysłem. Mhm... Zastrzyk energii wywołany przez nagły skok poziomu cukru we krwi mógłby doprowadzić do kolejnej niespodzianki, może nawet lepszej niż ta z jajami. Co jak co, ale trzeba przyznać, że Yuusuke postawił bardzo stanowczy krok w drodze do pełnej samodzielności. Nie wyszło mu to prawda, ale przynajmniej nie wyszło mu z wielkim hukiem. A ludzie uczą się na własnych błędach prawda? Yuu udało się względnie uspokoić, to znaczy przestał już kwilić i skomleć, ale z jego oczu nadal wypływały gorzkie łzy. Najstraszniejsze ze wszystkiego było dla niego to, że Kamiru nawet nie przyszedł sprawdzić co z nim. Mógł to zrozumieć tylko w jeden sposób-Braciszek jest naprawdę wściekły. Maluch usiadł na łóżku i przez chwilę wahał się czy powinien do niego wyjść. Zanim jednak się zdecydował wróciła siostrzyczka, która niosła dla niego przygotowane przez Kamiru kakao. Może doszedłby do siebie, gdyby wiedział, że to Kamiru je zrobił? Możemy tylko gdybać... Zapłakaniec odebrał ciepły kubeczek od siostrzyczki i kiwnął głową w jej kierunku. Nie do końca było wiadome co znaczyło to kiwnięcie, ale malec słysząc śmiech dziewczyny zmusił się do tłumiącego łzy uśmiechu. -Dobranoc.-Powiedział za nim wyszła, a gdy zamknęła za sobą drzwi wstał. Ubrany w przypominającą sznur bieliznę przeszedł się kawałek po pokoju i zatrzymał zapłakane oczy na misiu, którego dostał od Reiki. -Ne Kuma-san.-zagadnął do miśka spokojnym głosem-Sprawiłem im sporo problemów co?-Pluszak oczywiście nie odpowiedział, aż tak psychiczny Hoozuki nie był. Nie słysząc żadnej odpowiedzi Turkusowooki spuścił wzrok i zatopił go w kubku z ciepłą, brązowawą cieczą. Pić póki co też nie zamierzał, więc postawił kubek koło niedźwiadka i podszedł do sterty ubrań, które w panice zrzucił z siebie wcześniej. Zaczął je zbierać z podłogi, ale zamiast poskładać i odłożyć, ponownie się w nie ubrał. Zarzucił swym eleganckim haori, wrócił do biurka i zabrał z niego pluszaka i kubek. Niosąc ów przedmioty zbliżył się do okna. Dziwne, że to okno wciąż się trzymało i uparcie nie chciało wypaść na zewnątrz ani wpaść do środka. Albinos ponownie odłożył swoje atrybuty, otworzył okno, podniósł rzeczy z ziemi i wskoczył na parapet. Znów spojrzał do wnętrza swojego kubka, a jego oczy się uspokoiły. Uspokoiły się aż za bardzo, bo jego spojrzenie omal nie zamroziło zawartości naczynia. Mhm... Lata spędzone z Kamiru w końcu dały efekty i gdyby nie kolor tęczówek to chyba każdy pomyślałby, że to Wygnany spoglądał do kubka, a nie jego wierna kałuża. Miniaturka Boga nie zastanawiała się długo, powoli przechylił rękę stopniowo wylewając mleczny napój, który wsiąkał w suchą glebę pod oknem. Później puścił sam kubek, który o dziwo nie stłukł się spadając na kamień. Mała bryłka lodu usiadła na parapecie wywieszając nóżki na zewnątrz i wtuliła się w swojego misiaczka. Puste ślepia wpatrywały się jeszcze chwilę w księżyc, w końcu jednak zamknęły się. Słodkie są te dzieci, kiedy śpią. Nawet na parapecie...
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

To, co działo się w tej chatce na jednej z wysp dla większości mogło być normalną przygodą dwójki młodych ludzi, którzy poznają pierwsze uroki kontaktów z płcią przeciwną. Książki już dawny poszły w odstawkę, chociaż niektóre mogły tematyką i treścią przypominać to co działo się w małym, zimnym pokoju. W sumie to wszystko zależne od tego co Kamiru lubił czytać i czy gdzieś pod tą maską, (bo już nie pod bandażami, hue hue.) nie chował ukrytej natury romantyka. Dotyk jego ust był już wystarczającą przyjemnością, ale to co zrobił później… Hana zmieszała się, ponieważ nigdy wcześniej nie słyszała o tym by podczas pocałunku łączyło się coś więcej niż wargi, a jednak.. Człowiek uczy się przez całe życie. Odruchowo rozchyliła usta i pozwoliła ich językom się poznawać. Przy okazji miała chwilę czasu by bezpretensjonalnie obmacywać ciało, które już teraz... chyba tez należało do niej. Uśmiechnęła się, słysząc jego słowa. - Dobrze to odebrałeś. - przejechała rączką po jego czuprynie. Przyjemny syk towarzyszący wędrówce jej dłoni przez plecy na nowo wywołał to dziwne mrowienie, które powodowało, ze Hanaye chciała więcej, jeszcze więcej z ciała Kamiru. Były to.. dziwne myśli, jej ciało też zaczęło się … dziwnie zachowywać. Lekko drżała, czując narastające bodźce przyjemności. No wiadomo chyba gdzie. Ciężko było powstrzymać budzący się i buzujący instynkt nawołujący do reprodukcji.. Nawet jeśli sama nie wiedziała jeszcze czym to wszystko jest. A jednak. Dziewczyna była na tyle rozważna żeby się opanować. Wróć, nie była rozważna. Dotyk na jej udach wzmógł tylko to nieznane pragnienie i pożądanie. Następnie przyszedł czas na pośladki. Hanaye westchnęła, wpatrując się nieobecnym wzrokiem w ślepia chłopaka. Nie chciała by ten przestawał, samo jej ciało chyba wołało, że pragnie więcej. Gdy poczuła pościel, odruchowo chwyciła Kamiru za krawędź spodni i w ten sposób przyciągnęła go nad siebie, angażując go w kolejny pocałunek. I chwilowo zapominając o wstydzie na widok półnagiego ciała. Tak bardzo zmysłowy i zimny dotyk na jej udzie w pełni ją usatysfakcjonował. Głęboko odetchnęła, starając się schłodzić swoje zapały i myśli. Miała wrażenie, że to co robi jest złe. Lekko rozchyliła buzię, cały czas się uśmiechając - żeby temu było wygodnie obejrzeć jej kiełki, lekko przygryzła palec pokazując, że te są tak samo ostre jak rekinie. Oczywiście nie miała ochoty czuć jego krwi na języku dlatego zachowała umiar. Przyglądając się ruchom jego palców. Jej ślepia powoli zaczynały się kleić, ale dziwne pragnienie nadal nie lżyło. - Obiecałam Yuu, że do niego jeszcze zajrzę.. - westchnęła, lekko ziewając. - Ale zamroziłeś drzwi.. - przewróciła ślepiami. Gdyby nie emocje związane z dniem dzisiejszym zapewne Hana już by spała. Przysunęła się do… swojego partnera i wtuliła się w jego bok, łaskocząc lekko niesforną grzywką. Zarzuciła na klatkę piersiową Kamiru lewą rękę. Jej oddech powoli się uspokajał. - Cieszę się, wiesz? - zagadnęła, uśmiechając się. Jej zaspane ślepka nadal były lekko uchylone.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Gdyby młodzieniec mógł czytać w myślach kunoichi, zaczerwieniłby się jeszcze bardziej. Niestety, nie miał takich zdolności, jednak po samych reakcjach ciała mógł wnioskować, że obecna chwila się jej bardzo podoba. Zresztą tak jak i jemu. A każdym kolejnym gestem poznawali się lepiej, dopasowywali by stworzyć... Jedność? Wiedza Kamiru o tych sprawach była dość uboga, rodzice jakoś nie kwapili się do wtajemniczania syna jakim cudem pojawił się na świecie. Informacje czerpał więc z książek i tego co usłyszał od co bardziej podchmielonych dorosłych. Teraz wiedział, że nie warto było, skoro emocje i instynkt prowadził go lepiej niż jakiekolwiek woluminy. A może to tylko złudzenie jego oszalałego z czystego szczęścia i przyjemności umysłu? Nie potrafił zrozumieć, jak do tej pory mógł w ogóle istnieć bez tej małej istotki trzymanej w ramionach. Jego zimno przegrywało walkę z ciepłem jej ciała, z jej miękkością, językiem, dłońmi... Piękna twarz zastygła w tym dziwnym połączeniu zawstydzenia i pożądania. Ale to wszystko razem wzięte nie umywało się do jej oczu, tak boleśnie doskonałych. Kolejna sekunda i kolejny pocałunek... Czy Czarnowłosy miał w sobie jeszcze choćby resztki zimna? Sądząc po zaróżowionych policzkach, krótkim oddechu i szarych, rozświetlonych oczach to cały lód już dawno zamienił się w wodę bliską wrzeniu. Nie mógł sobie jednak pozwolić na utratę kontroli, choć krew nie woda... A spodnie zrobiły się takie ciasne w pewnym miejscu. Na szczęście wylądowali w łóżku i nie było obaw, że dziewczyna przypadkiem coś poczuje. Czyżby Bóg wygnany się czegoś wstydził? Możliwe. Ugryzienie tylko wywołało uśmiech na jego twarzy. Czyżby przemieniał się w masochistę? Wątpliwe, po prostu polubił taką zabawę. Powoli zabrał palec, przejeżdżając nim ostatni raz po policzku Hany. Powoli doprowadzał się do porządku a z głowy zniknął pomysł złapania jej w biodrach i... Nie myśl o tym. Wiedział, że nie może się poddać emocjom, bo to oznaczałoby jego koniec. Zatraciłby się w przyjemności i tyle. Koniec Kamiru. Nie mógł jednak tak leżeć, widząc tylko czubek jej białej głowy. Podniesienie, podkurczenie nóg i gotowe, białowłosa ponownie wylądowała w ramionach Szarookiego. Przynajmniej jej górna część, nóżki leżały na łóżku, prostopadle do nóg młodego Yuki. Może faktycznie pośpieszył się z tym zamrażaniem? W końcu Yuusuke obsypany słodyczami powinien znaleźć się w dziecięcym raju a chwilę potem usnąć. Czasu jednak nie cofnie, mógł jedynie uśmiechnąć się przepraszająco i przytulić ją mocniej do siebie. Ja też... Ale innym lepiej nie mówić. Pocałował ją jeszcze raz w czółko i pozwolił, by ułożyła się wygodnie robiąc z jego klaty poduszkę. Zimną poduszkę z bijącym niżej sercem. Bije dla Ciebie. Czy powiedział to na głos? Czy może jedynie pomyślał? Nie był pewien, ale jakiś szept opuścił jego usta. Sam też robił się senny, czując jak z każdą chwilą i jego ogarnia senność. Zdołał jeszcze schować jej dłonie w swoich, zamrugać kilka razy... Doszedł. To naprawdę było dziwne uczucie, do tej pory mu nieznane. Obyło się bez jęków, krzyków i innych teoretycznie towarzyszącym przy tym zjawisku zachowań. Ale dojście na chwilę przed pogrążeniem się w ciem... Zasnął. O ile zwykłą dedukcję lubił i jej nadużywał, tak w przypadku tej osóbki. Ich. W ich przypadku nie miał na czym się opierać. W końcu uczucia były takie nietrwałe, a jednocześnie tak bardzo na niego wpływały. A do jakiego wniosku doszedł Bóg wygnany, który w ciągu kilku godzin stracił bandaże, rozum i serce? Nie wiadomo.

    Świt zastał ich w takiej samej pozycji, w jakiej żegnał ich księżyc. Kamiru zamrugał kilka razy, ogniskując wzrok na białych włosach wokół siebie. Leniwie musnął jej policzek dłonią, a potem uniósł się powoli, by nie budzić jej niepotrzebnie. Dopiero po postawieniu nogi poza krawędź łóżka zrozumiał, że tworzenie lodu nocą było złym pomysłem. Chlup! Woda miejscami sięgała do kostek, a nawet trzech tomów opowiadań braci Jin. Brnąc przez życiodajną ciecz otworzył okno, wpuszczając do wnętrza świeże powietrze, ćwierkanie ptaków i jakieś przeklęte pyłki będące piekłem dla alergików. Założył czystą koszulkę, kurtkę a potem ponownie owinął sobie twarz i szyję bandażem. Nie chciał jeszcze budzić kunoichi, więc wyszedł po cichu, zamykając za sobą drzwi... Wolał nie myśleć, ile trudu wyniesie go doprowadzenie pokoju do dawnej świetności.
  • Dokąd skierował swoje kroki Czarnowłosy po opuszczeniu pokoju? Oczywiście że do kuchni! Mały zapas drewna był już na wyczerpaniu, ale wystarczył, by rozniecić mały ogień pod paleniskiem. Po co było mu źródła ciepła o tej porze dnia, czyli w trakcie wschodzeniu ognistej kuli na granicy horyzontu? Gdyby ktoś mógłby obserwować jego dalsze poczynania, stwierdziłby, że młodzieniec szykuje napitek. Ale za nim to nastąpi, Szarooki musiał upewnić się że nie zabraknie mu paliwa do podsycania płomieni. Rąbanie drewna o poranku! Brakuje tylko koszuli w kratę i brody wystającej dumne spod bandaży, ne? Wrócił z polanami, wysypał je robiąc trochę hałasu i... Zabrał się do przyrządzania herbaty. Jasne, śniadanie jest ważne i w ogóle, ale... Chciał się skupić na tym zajęciu. Koniec kropka. W domu jego rodzicielka poświęciła wiele godzin, by w ogóle przekonać go do tego napoju. A ile wyrzeczeń kosztowało dziadka, by nauczył go pełnego rytuału? Zaledwie trzy siwe włosy. Inna sprawa, że były to ostanie jakie miał na swej łysej głowie. Wybrał odpowiednie liście, czekał, aż woda nabierze odpowiedniej barwy i temperatury... A koniec końców i tak zrobił wszystko po swojemu, paląc za sobą wszystkie lata nauk. Z kubkiem parującej herbaty zjawił się przed domem by obserwować resztki wschodu słońca. Powinien wstać wcześniej ale... No trudno, słońce i tak będzie jutro, pojutrze i w cała wieczność. Zajrzał jeszcze do Yuusuke (choć o tym oczywiście nikt nie mógł się dowiedzieć) ale widząc, że druga Kałuża również śpi, usiadł pod jedną ze ścian salonu, zamykając oczy. Naprawdę musiał przemyśleć kilka spraw, śniadanie będzie musiało trochę poczekać. Zresztą i tak nie był jeszcze głodny.
0 x
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Można nawet powiedzieć, że Albinos nie obudził się sam, został raczej brutalnie obudzony. Przez kogo? Oczywiście nie przez Kamiru, którego Kałuża niewiele... Wróć! Szalony, nawet do niego zajrzał. Czasami faktycznie przypominał ojca, ale tylko czasami. Tak więc wróćmy do pytania, które brzmi następująco: Kto obudził Yuu? Zrobił to jego własny niezadowolony bęben, który głośno domagał się pożywienia. Malec wstał tak jak zasnął, w ubraniach, na parapecie zamiast w łóżku, przytulając misia do piersi, z tym samym lodowatym spojrzeniem, którym raczył księżyc, był też (jak już raczyłem wspomnieć) bardzo głodny. Wyrwany z objęć Morfeusza odstawił misia na bok, wyciągnął obie ręce ku górze i wyprostował nogi rozciągając się, a potem ziewnął. Pozycja, w której spał, nie należała do najwygodniejszych. Było to widać po maluchy, gdy brzdąc przekoziołkował z parapetu do tyłu i spadł uderzając łbem w podłogę. Byłby się biedak zabił i byłoby po problemie, ale przecież pochodził ze znamienitego Kantaiskiego klanu i nic nie mogło mu się stać. Wróciwszy do stałego stanu skupienia ponownie się rozciągnął próbując rozruszać zastane kości i zdrętwiałe ciało. Bezskutecznie, nadal chodził krzywy jak paragraf. Mimo to postanowił udać się... Do łóżka? Tak, przecież leżało na nim całkiem sporo jedzonka. Maluch przeskoczył torbę z ciuchami siostrzyczki i rzucił się na swe leże. Pudełka były w zasięgu rąk, więc maluch rozpoczął ucztę. Łapczywie chwytał w dłonie smakowite kąski i wpychał je sobie do ust. Nie przejmował się takimi głupotami jak maniery przy stole, bo przecież był w łóżku, ani nawet okruszkami, które spadały na jego posłanie. Opróżniwszy pudełka stoczył się z łóżka. Upadek z niego był bezpieczny, więc nawet nie zmienił się w wodę i od razu mógł zrobić sprężynkę. Był nadal głodny, więc powykrzywiany postanowił opuścić pokój.
-Ohayo gozaimasu de gozaru.-Wyrzekł ujrzawszy, a raczej ściąwszy zimnym wzrokiem, siedzącego pod ścianą braciszka. Po tym jego słodkie oczka wróciły do normalności, ale Yuu nie odważył się uśmiechnąć.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Dziewczynie niczego więcej nie trzeba było do szczęścia gdy lodowatemu Kamiru wyrwało się, że serce bije dla niej. Zamknęła ślepka i leżąc tak wtulona zasnęła... bez problemu i bez nocnych scen ani lunatykowania i strachów. Po prostu... bardzo dobrze jej się spało. Nie był w stanie wyrwać ją z tego nawet dźwięk rąbanego drewna. Czuła się bezpiecznie wiedząc, że ma koło siebie brata i ... Kamiru. Świeże powietrze i ptaki powoli zaczęły ją wybudzać. Przetarła ślepia i baaardzo, baaaaardzo szeroko ziewnęła, ukazują swoje zęby w pełnej okazałości. Wypadało by ruszyć tyłek, ne? Usiadła na krawędzi łóżka, opuściła nóżki i... chlup! Woda? Przez chwilę musiała się zastanowić nad wczorajszym dniem... Aaaaa... No tak. Kamiru zamroził pokój i wtem... wspomnienia wróciły. Przygryzła wargę i lekko się zarumieniła, wodząc prawą dłonią dokładnie w taki sposób w jaki pieścił ją wczoraj Kamiru ale nie... to nie było to samo. Chyba powinni to powtórzyć. - właśnie takie słowa przeszły jej przez myśli. No dobra, dobra. Nim na powrót wrócą wypieki na twarzy... Chlup, chlup, chlup, chlup... Wyszła z pokoju i od razu zmierzała do salonu. Przeeeciągnęła się idąc korytarzem i wchodząc do pomieszczenia jej wzrok trafił na brata i... brata brata. Ewidentnie było widać, że dopiero co się obudziła. Busz i nieład na jej głowie ewidentnie to pokazywały. Podeszła do Kamiru. - Ohayo! - przechodząc obok oparła dłoń na jego łopatce i czule przejechała nią wzdłuż, idąc dalej do młodszego z rodu. - Hej Yuu.. - podeszła i cmoknęła go w czółko, biorąc na kolana. - Wymyśliłeś już sobie karę czy mam Cię wyręczyć? - powiedziała na nowo odgarniając włosy z jego czoła. - Chyba to przemyślałeś. Mam nadzieję. Wiesz czemu chciałam Cię ukarać? - jej wzrok się uniósł i natrafił na ślepia Kamiru. Uśmiechnęła się do niego czule. - Coś robicie na śniadanie? - wypaliła, szczerząc się. Bezczelna, nie ma co! Czuła motyle w brzuchu.. Nie wiedziała jak zareaguje tego poranka po całych wydarzeniach dnia poprzedniego. Wpatrywała się tylko maślanym wzrokiem. - Yuu.. Masz może jeszcze te moje ubrania? - zagadnęła. - Te, które wtedy kupiłam. - dalej trzymała brata na kolanach, tuląc go. - I swoją drogą jak śniadanie, jesteś głodny? - dalej matczynymi gestami trzymała przy swoich piersiach białowłosego. Była z lekka niewyspana... Rozejrzała się za czymś do picia i wtem... Uniosła się, postawiła chłopca na nogi i ponownie zatoczyła koło, wracając do miejsca gdzie stał Kamiru. - Jak Wam się spało? - zagadała w momencie gdy jej dłoń dążyła do przejęcia kubka szarookiego.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Czas płynął powoli i nieubłaganie, tak samo jak lodowate wody obmywają klify Hyuo... Ale kogo to obchodzi? Liczyło się to, że Kamiru nie był jedynym z przytomnych domowników. Albinos w końcu wyrwał się z domeny Hypnosa i wyszedł ze swojego azylu, wprost pod spojrzenie Szarych ślepek. Co chciał zrobić Zabandażowany? Ukarać malca za jego wczorajszy wybryk? Niezbyt. Jasne, rozumiał, że trzeba go uczyć co jest dobre, a co złe... Ale nowy równa się nowa nadzieja, kolejna szansa na poprawę? Topisz się. Czy to prawda? W normalnych okolicznościach Czarnowłosy najpewniej rzucił w malca śnieżką mieląc w ustach złe i raniące uszy słowa. Chłopak skinął głową na powitanie Kałuży. Po co nadużywać wyrazów, skoro gesty zastępują je równie dobrze? Jednak coś nie pasowało mu w wyglądzie Yuusuke. A może raczej w jego zachowaniu? Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło... Oczy. Białowłosy przez chwilę władał spojrzeniem godnym Boga wygnanego w gorsze dni. No, może nawet te średnie. Co zrobił w związku z tym odkryciem? Wstrząsająca prawda zniszczyła jego duszę? Nie. Można powiedzieć, że gdzieś głęboko w swoim zamarzającym na nowo sercu czuł dumę. Dobrze, że dzieciak przejął pozytywne cechy swego idola, zamiast np. owijać sobie twarz szalikiem czy składnię używanych słów zmieniać. To byłoby złe. Ale takie spojrzenie? Przynajmniej da sobie radę sam, gdy znów zostanie otoczony przez płeć piękną, zamiast zamieniać się w kałużę.
    Chwilę później w salono-kuchnio-pokoju pojawiła się Hana, jak zwykle energiczna i wesoła, pomimo białej burzy na łepetynce. Mogliby dać jej szczotkę, grzebień czy inne zgrzebło, ale żaden z shinobi nie miał takich przyrządów, chyba, że Kamiru o czymś nie wiedział... Uśmiechnął się mimowolnie na jej widok. Dotyk, nawet tak ulotny był czymś miłym. O ile Yuki mógł uznać, że wczorajszego wybuchu nie było i przejść do ważnego punktu każdego poranka zwanego powszechnie śniadaniem, tak Białowłosa nie chciała zostawić Kawaii dziecięcia w spokoju. Spojrzenie błękitnych oczu nie ułatwiło skupienia się na obecnym problemie, ale spróbował coś wymyślić. Kara? Jeśli koniecznie już jakaś musiała być. Może w kuchni gotować spróbuje? Ogień płonie już... Albo podwórko po sobie posprzątać. Oczywiście to nie tak, że młodzieniec oddałby mu władzę nad spiżarką, przyprawami i tymi wszystkimi dużymi nożami... Ale skoro miał się uczyć samodzielności, to niech uczy się pod czujnym okiem kogoś, kto nie będzie drżał na każdy jego ruch, byleby tylko biedne dziecko nie zrobiło sobie krzywdy. Dziwny tok rozumowania? Zapewne, ale Boga to jakoś nie obchodziło. Poprawił bandaże i przełknął ślinę. Za dużo słów, zdecydowanie za dużo słów. Um... Spiżarka pełna jest. Na co ochotę macie? Ciekawe, czy rodzeństwo potraktowało jego wcześniejsze słowa o Yuu w roli kucharza. Jeśli tak, to może niech on zadecyduje co takiego będą jedli? O ile was nie potruje. Was? Jesteś mną, wszyscy płyniemy na jednej krze. Głosik umilkł, najwidoczniej zawstydzony swoim brakiem logiki, urody czy niedzielnym zarostem. Nie było więcej czasu do prowadzenia polemiki z innymi celami w jego głowie, zbliżająca się dziewczyna zwiastowała... Dziwne ciepło w klatce piersiowej? Spało, huh? Takiego pytania się nie spodziewał, ale bynajmniej się nie speszył. Zresztą, bandaże dobrze chroniły przed ciekawskimi spojrzeniami. Dobrze bardzo. A Tobie? Koniec końców oddał jej kubek, przypadkiem dotykając dłoni Hany (w końcu stalowe paczałki i tak miał utkwione w jej błękitnych ślepkach, na trzy uderzenia serca). Albo i nie przypadkiem, skoro i tak chciał pomóc jej ugasić pragnienie. Hoozuki i ich mania w uzupełnianiu płynów. Najpierw kako, teraz herbata... Czyżby Hana chciała pasożytować na jego naczyniu, wysysając jego zawartość z uśmiechem na ustach?
    W końcu wstał, dźwigając się w górę niczym staruszek, odstawiając pusty już kubek. Kilka kroków, otwarcie drzwi do pokrytej lodem spiżarki i... Cóż, mieli do wyboru mięsa, ryby, warzywa, owoce (w tym te pochodzące z morskich głębin), jaja, mleko... No, tyle. Makaron i ryż tkwił w którejś szafce... Co chcecie wybierajcie. Śniadanie... Zabandażowany zje wszystko co przyrządzi, więc nie robiło mu różnicy co wybiorą Kałuże. A potem, kiedy rodzeństwo w końcu ustali czym zapełnią brzuchy? Nie pozostało nic innego niż wziąć się do gotowania!
0 x
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Żadnej reprymendy, żadnej kary, w ogóle żadne słowo nie padło ze strony Kamiru. Więc jednak był zły… A przynajmniej tak odbierał to Białowłosy i nie pomogło tu nawet niewiele znaczące skinięcie braciszka. Normalnie pewnie zignorowałby to, że Czarnowłosy ma do niego o coś żal i rzuciłby mu się na szyję pytając co na śniadanie „de gozaru”. Jednak tym razem tak się nie stało, malec miał zbyt duże poczucie winy i nie wiedział jak sobie z nim poradzić. Zamiast próbować coś wymyślić poddał się. Yüsuke w milczeniu podszedł do stołu, wdrapał się na krzesło, włożył łokcie na stół i podparł twarz na rękach. Istny obraz rozpaczy, zdołowane dziecko, które nie wie nawet jak powinno przeprosić za swój wybryk. Do tego obolała mięśnie i zastane stawy, nie było mowy by utrzymał równowagę na krześle i jak nie trudno się domyślić spadł z siedziska padając plackiem na prawo od niego. Właśnie próbował pozbierać się z podłogi, gdy Hanaye weszła do pokoju. Cóż, zastała go w dość krępującej sytuacji, gdy czołgał się po ziemi jak ktoś starszy po całonocnej imprezie z rodziną, w której odmowa kolejnej sakazuki ze szwagrem równała się zniewadze. –Ossu…-Przywitał się Yü i zatoczył się jakby za chwilę miał zwymiotować. Wciąż był powykrzywiany, ale jakoś udało mu się zachować równowagę. Nie musiał się jednak długo wysilać przy próbach utrzymania anatomicznej pozycji ciała, bo siostrzyczka posadziła go sobie na kolanach i stabilizowała jego nienaturalnie przekrzywiony kręgosłup pozwalając mu wrócić do normalnej formy. Kamiru pierwszy przedstawił swoje propozycje na karę dla malca. Swoją drogą dość absurdalne, co on zapomniał jak Yü miał się do gotowania i sprzątania? Gdyby miał posprzątać podwórko to skończyłoby się tym, że nieszkodliwy krater zmieniłby się w błotnistą sadzawkę z jajkami i kawałkami drewna dryfującymi po jej powierzchni. O gotowaniu chyba nie muszę przypominać, chociaż w sumie… Pod czyimś okiem nie było to głupim pomysłem. Z tym, że Yüsuke i tak chciał pomóc przy śniadaniu, więc nie mógł tego traktować jako kary. –Ze śniadaniem i tak chcę pomóc.-powiedział niepewnym głosem-Za karę mogę przez tydzień spać na dworze…-Zaproponował nieco śmielej. Pomysł na kare dość niecodzienny… -Onigiri!-Wykrzyknął już standardowym, wesołym, właściwym jego postaci tonem.-Ja ugotuje ryż! Przygotuje dodatki albo pokroje nori! A jak nie to mogę je chociaż ulepić de gozaruyo?-Wręcz tryskał entuzjazmem, a kulki ryżowe nie były czymś szczególnie skomplikowanym, więc właściwie przeciwwskazań nie było. –Hai, Onee-chan. Są w torbie obok mojego łóżka.-Wtedy właśnie uświadomił sobie, że siostrzyczka nie spała u niego w pokoju. Odpowiedź na nartujące go pytanie była dość oczywista, więc szybko wpadła do siwej główki. Spała u Kamiru, a jemu nigdy nie było wolno, więc nadął policzki i strasznie się naburmuszył. Strzelił klasycznego focha na siostrę i właściwie sam zeskoczył z jej kolan pokazując jak bardzo jest zazdrosny o braciszka. Biedak nie wiedział nawet o co jest zazdrosny… Dobrze, że nie skojarzył wspólnej nocy wyspiarzy płci przeciwnych z tym, co było mu raz dane widzieć w lesie nieopodal jego ulubionego jeziorka. Wtedy właśnie padło okrutne pytanie, najokrutniejsze jakie siostra mogła zadać widząc młodszego Hözukiego w takim stanie. Przecież nie była ślepa, musiała widzieć jak go w nocy powykręcało. Cóż, czego się spodziewać po nocy spędzonej na parapecie. Malec nie odpowiedział na tę podłą zaczepkę, tylko jeszcze bardziej się nadął, zmarszczył czoło, poczerwieniał ze złości, fuknął i poszedł za braciszkiem do spiżarki. Doskonale wiedział co najbardziej lubi do onigiri, więc zdecydowanie chwycił za słoik umeboshi (marynowanych w soli moreli). –To!-Krzyknął powracając do radosnej formy i unosząc słoik, by pokazać go bratu. Z ów słoikiem opuścił spiżarnie i postawił go na blacie stołu. Co teraz? Teraz Yü zaczeka, aż ktoś powie mu w czym może pomóc.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Białowłosa niesamowicie się rozpromieniła kiedy zobaczyła te dwie buźki. przeczesała palcami splątane włosy, które nawet teraz dawały się łatwo rozczesać. Jak już wcześniej wspominała jej grube pasma były jak struny. Same wracały do prostej formy. - Ja? - zagadnęła jakby sama do siebie po pytaniu jak się spało. - Eeeto.. spałam jak zabita. - wyszczerzyła się nieco zmieszana, pocierając potylice. Lekkie zawstydzenie zostało wymalowane na jej twarzy, dalej zawzięcie "głaskała" włosy dłońmi. - Ale widzę, że braciszkowi źle się spało. - cmoknęła go w czoło. Gdy ten... fochnięty zeskoczył. - Eeeto... Yuusuke? Uhhh... Nie sądzisz Kamiru, że jak na burzę hormonów jeszcze za wcześnie. - puściła do niego oczko, zaczynając się śmiać na cały głos. Chyba mu przejdzie, ne? O.. okazało się, że nie musiała sama głowić się nad karą dla brata, nie wyszło, że tylko ona jest tą wredną jędzą gotową na każde skinienie katować dzieci... - Kamiru ma rację. Najpierw pomożesz przy śniadaniu. Cieszę się, że jesteś tak ochoczo do tego nastawiony. W sumie chłopiec w twoim wieku powinien już umieć przygotować jakieś jedzenie. I to nie przy pomocy wybuchowych notek... - Pogłaskała go po łebku. - Później zabierzesz się za podwórko z tym, że z twoim bratem usiądziemy i będziemy sobie pić herbatkę. Co ty na to? Dotrzymamy Ci towarzystwa żebyś nie był sam. I nie, nie gniewamy się. Byleś następnym razem uważał na siebie. Jesteśmy odporni na dużo rzeczy ale nie ma wśród nich lekkomyślności i zbytniej pewności siebie. - rzuciła podchodząc blisko szarookiego i oparła się o blat szturchając go barkiem. Ciepło się do niego uśmiechnęła, odwracając buzię do młodszego z obecnych. - Braciszku, nikt nie będzie spał na dworze. - na chwilę wróciła do tego co było. - Nie gniewamy się już na Ciebie, ne? - uśmiechnęła się w kierunku Kamiru. Z dziewczyną większego problemu nie było. Zrobiła krok i rozejrzała się po "spiżarni" ... zauważyła rybę. Oczy jej się zaświeciły jak u damy, która na wystawie spostrzegła wielokaratowy, czarny diament. Ryba! Ryba maślana! I prawie, że dosłownie się uśliniła na jej widok. Tak dawno nie miała jej w ustach. Wyciągnęła ją, położyła na stole rozglądając się za deską do krojenia i nożem. Jeśli tylko takową znajdzie,cóż... oskóruje rybkę i zacznie ją zjadać na surowo, nawet bez ryżu. Chwilowo zapominając o obecności tamtej kochanej dwójki. Ale, ale... Przecież to braciszek miał robić jedzenie. Uśmiechnęła się pod nosem. - Yuu, zrób dla mnie troszkę z tą rybą.. Sashimi, ne? - zreflektowała się gdy zniknęła już jedna czwarta rybki. - Ymm... przepraszam. - Nawyki żywieniowe dziewczyny było dość dziwne, jednak... o tym może nieco później ... no bo kto, kurcze blade nie powstrzymał by się na widok maślanej rybki?! Oparła się tyłkiem o blat i.. - Eeeto.. pójdę się ogarnąć. - tylko zawyrokowała i ruszyła do pokoju braciszka, szukając znanej reklamówki ze sklepu. Pchnęła drzwi i wyszła na dwór. Przzeeeciągnęła się, śmiejąc się na głos do całego szczęścia jakie ją spotkało, do słońca, do wspomnień wczorajszego dnia i do tego... co ją czekało. Doszła nad strumień, który widziała znad korony drzew i od razu się rozebrała do zera. Weszła do niego, a po chwili już wyparowała. Nie, nie... nie dosłownie chociaż przechodzień nie wtajemniczony w umiejętności Shinobich mógł tak pomyśleć. Po prostu wymieszała się ze strumieniem "wymieniając wodę". Kiedy już wypłynęła, stanęła w wodzie po biodra i zaczęła się myć, wodząc dłońmi po ciele. Zostały jej jeszcze włosy, które od rana było nieco mniej poplątane. Chyba chłopcy się nie pozabijają kiedy zostawi ich na chwilę samych?
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Zapał Kałuży do wykonywania zaproponowanej kary był ogromny, jak wszystko co było związane z tym maluszkiem. Małe ciało, wielkie emocje? Albo po prostu jego brzuch domagał się normalnego, zdrowego i kalorycznego pożywienia, dającego energię na cały poranek i jeszcze trochę. Na szczęście Hana wybiła mu z głowy pomysł, ze spaniem na dworze jako karą. Raz, że mógł zachorować, dwa... Znając los Albinosa najpewniej przypadkiem lunatykowałby do siedzib władz i... Jakoś by tak wyszło, że wybuchła kolejna wojna na kontynencie. Albo jakiś postronny wielbiciel nocnych spacerów zauważyłby go śpiącego w tym zimnie, uprzejmie doniósł komu trzeba i cała trójka będzie miała kłopoty. Ale siostrzyczka odwiodła go od tego, więc Zabandażowany nie musiał po raz kolejny sięgać do swej głowy po te zwodnicze, wiecznie poruszające się słowa, które nigdy nie układały się tak, jak tego zażyczył. Ogólnie, towarzystwo dziewczyny bardzo mu odpowiadało. Raz, że nie musiał zajmować się Yuusuke w takim stopniu, jak zazwyczaj to czynił (czyli 1% spada do 0,5%) a ponadto metody Hany nie wyrządzały mu takiej krzywdy, jak nauka i wychowanie w wykonaniu Kamiru. Co ciekawe, zdarzyło się coś, z czym wcześniej Bóg wygnany nie miał do czynienia. Jego (ubzdurany) brat obraził się na ukochaną siostrę! Jasne, zdarzało się mu mieć gorszy humor, ale nigdy nie okazywał tego aż tak wyraźnie... Przecież tym pytaniem jedynie wyraziła troskę o jego kondycję, zdrowie, moralność i Bóg jeden nie raczy wiedzieć o co jeszcze. Standardowo wzruszył jedynie ramionami dając znać, że cała sytuacja w porównaniu do innych zachowań Kałuży ta była jeszcze akceptowalna.
    Zmasowany szturm przeprowadzony na spiżarkę był czymś niezapomnianym. Każdy wybrał coś dla siebie. Za wyjątkiem młodzieńca, który wziął po prostu niezbędne składniki i kilka różnych dodatków dla urozmaicenia smaku. Reakcja Hany na widok zwykłej, wodnej ryby była... Interesująca. Czyżby była aż tak głodna, by nie zawracać sobie głowy pozostaną dwójką? Albo trafiła na swój przysmak, niewidziany od dawna? Albo obie te opcje jednocześnie? Kto tam wie, jakie wodne trybiki obracały się pod śnieżną burzą włosów. Zdołała się jednak zreflektować i poprosić Kawaii dziecię, o przyrządzenie dla niej posiłku, co zresztą pokrywało się z jego karą. W międzyczasie Zimnokrwisty shinobi, nie licząc podziwiania znikającej rybki w gardle Hany, przygotowywał środki do onigiri. Jedne z tak ukochanymi przez Yuu morelami, inne z kawałkami ryby (z czego część była surowa i czysta, niektóre były naprawdę ostro przyprawione, a inne jedynie muśnięte jakimś zielskiem dla poprawy smaku). Następnie podawał je do swojego... Terminatora gastronomicznego cechu, by ten ukrywał skarby w białych ziarenkach, tworząc z nich jajkopodobne konstrukty. Oczywiście mistrz musiał nadzorować pracę ucznia, wytykając mu błędy, trzepiąc po uchu i poprawiając niedociągnięcia. Koniec końców, na talerzu pojawił się stosik apetycznie wyglądających kulek, kwadratów, trójkątów i pentagramów (nie pytajcie jak). Oczywiście, zarejestrował wyjście kunoichi, ale czy martwił sie o nią? Potrafiła się bronić, atakować też... Więc nie. No, prawie. Przecież nie poszła daleko. Przez chwilę walczył z pokusą by jej poszukać, ale skończyło się na tym, że usiadł przed wejściem do domu. W końcu nie zaczną posiłku bez jednego domownika, ne? Przynajmniej Kamiru nie zacznie. Domownika? Słowo samo pojawiło się jego umyśle, instynktownie... I pasowało, wywoływało uśmiech na jego twarzy, nadal skrytej pod bandażami. Czy Yuu będzie równie silny by powstrzymać się przed pałaszowaniem smakołyków ze stołu? Miał jeszcze zadanie specjalne, potrawę tylko dla jego siostrzyczki. Chyba musiał się naprawdę wysilić, by zatrzeć złe wspomnienia z pierwszej samodzielnej próby kulinarnej.
#bida ale na ryj no jutsu padam
0 x
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Yuusuke wyraźnie wyrażał swoją dezaprobatę dla poufałości jaką zauważył między Haną a Kamiru. On mieszkał ze swym braciszkiem całe dwa lata, dzień po dniu dokładał wszelkich starań by roztopić przynajmniej ćwierć milimetra sześciennego lodowej skorupy pokrywającej serce Szarookiego i szło mu to nawet nienajgorzej. Zachodził w głowę co musiała zrobić jego siostrzyczka, że wystarczył jej jeden dzień, by tak zbliżyła się do Wygnańca. Na dodatek bezczelnie się z niego śmiała i to do Kamiru. Chociaż tyle dobrego, że braciszek nie docenił żartu, bo wtedy przegięłaby się pałka i rozwścieczony Yuu wyszedłby z domu. Na szczęście nie było zwrotnej fali śmiechu, a i Yuu miał przecież coś lepszego do roboty od dalszego boczenia się na Białowłosą. Co nie znaczy, że przestał się dąsać, o nie! Od chwili, gdy ruszył w kierunku spiżarki starał się nie słuchać tego co miała mu do powiedzenia Błękitnookaa. Ba, zrobił nawet unik przed jej ręką, która próbowała go poczochrać po grzywie. Dopiero w spiżarni uwolnił się od targających nim emocji. Nie muszę chyba powtarzać co z niej zabrał... Chłopcy zasiedli do stołu i wzięli się do pracy. Co zaś robiła w tym czasie dziewczynka? Kroiła rybę w cienkie paseczki i na bieżąco się nimi opychała. Cóż, miejmy nadzieję, że nie pójdzie jej w brzuch tylko w biodra. Tymczasem wróćmy do naszej dwójki kucharzy. Szef Kamiru już wcześniej przygotował ryż, a teraz przygotowywał wypełnienie do ryżowych kulek, które na natychmiast przekazywał najmniejszemu z wyspiarzy. Brzdąc całkiem nieźle radził sobie z lepieniem onigiri, jego wytwory odbiegały wprawdzie kształtem od tradycyjnych trójkątów, ale musiały być równie smaczne. Poradziwszy sobie z klejeniem kulek i owijaniem ich w nori, Yuu musiał przejść do kolejnego zadania. Sashimi dla tej wyrodnej siostry, której udało się zająć miejsce, na które od dawna polował. Na szczęście zdążył o tym zapomnieć, bo pewnie skorzystałby z nieobecności dziewczyny doprawiłby ów rybkę wykwintną marynatą sporządzoną z wydłubanego z nosa gila. Maluch najzwyczajniej w świecie wziął nóż do ręki i... i robił nim zupełnie jakby w poprzednim wcieleniu prowadził nadmorską knajpę serwującą sushi. Najpierw poziomo ukroił pięć bloczków z przygotowanego przez siostrę filetu. Od strony głowy, jakby kto pytał. Ów bloczki, o wymiarach mniej więcej 5x2x1cm ułożył ładnie koło siebie, następnie zaczął kroić rybę od strony ogona. Po skosie, w poprzek słojów ryby. Odkrajał kolejne kawałki i układał je starannie jeden na drugim. Następnie szybkim ruchem zwinął nakładające się na siebie paski tak, że zaczęły przypominać różę. Resztę ryby pokroił i ułożył obok reszty swych tworów dość starannie. Chłopiec miał morze i ryby we krwi, w końcu jego ojciec był rybakiem, ale jedenastolatek nie mógł tego wiedzieć.
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Hana tymczasem miała trochę wolnego czasu dla siebie. Z dala od zgiełku, z dala od hałasu i z dala od fochów? Na to wyglądało, że mały Yuu miał muchy w nosie. Dziewczę starannie się wyszorowało, korzystając z błogosławieństwa jakim była woda. Taplała się w niej niczym małe prosiątko w błocie lub kaczka. Dobrze, że nie zaczęła jeszcze chrumkać. Roześmiała się na głos, czując jak woda przepływa przez jej ciało, nawadniając ją. Był to jeden z jej ulubionych momentów. Kosmyki włosów dostały się pod troskliwą i staranną opiekę paluszków białowłosej. Były przez nią pucowane. Zamach w przód łebkiem, zamach w tył i trzęsienie łebkiem jak lew. [color=#40BFBF:1u5qkylosf]- Raaawr. -[/color:1u5qkylosf] zawarczała jak rasowa lwica. Śmiejąc się sama do siebie. No cóż... Nie ma co przedłużać kiedy brzuch już sam z siebie burczy, a tam czeka tyyyle jedzenia. I taaaka pyszna maślana ryba, za którą Hana oddała by wiele. Wolno wyszła z wody, ta obmywała jej lśniące, zgrabne i jeszcze jędrne ciało, spływając małymi strumyczkami. Złapała torbę w której były ubrania, zakupione wcześniej, a które dziwnym trafem wpadły w ręce Yuusuke. Znaczy wróć, nie dziwnym... Brat po prostu robił za tragarza. Wciągnęła na siebie całość stroju, na koniec spinając wszystko paskiem. Stary outfit zapakowała na nowo i wzięła ze sobą. Bucików jednak nie założyła.. Bose stopy wprost pokochały tę ściółkę, która masowała przyjemnie nóżki. Dalej była rozpromieniona wydarzeniami ostatnich chwil. Gdy zbliżała się do domu nóżki powoli zaczęły marznąć przystanęła i wciągnęła pończochy. Wtedy do jej świadomości dotarł ciekawy widok. Kamiru siedział, siedział i myślał, a może i czekał? Wyszczerzyła się wolniutko podchodząc. Poprawiła paluszkiem opuszczającą się pończochę. Rozejrzała się czy nigdzie nie ma Yuu i podeszła na tyle blisko by ten prawie, że policzkiem dotykał jej uda. Oczywiście nie rozchodziło się o to.. bardziej zależało jej na tym by móc poczochrać go po łebku i czule go posmyrać. Uśmiechnęła się do niego, zagryzając wargę. [color=#40BFBF:1u5qkylosf]- Jak tam jedzenie? [/color:1u5qkylosf]- powiedziała cichutko ale bardzo ciepło. Przejechała dłonią na jego policzek i posmyrała, dalej uważając by czasem wścibska mordka Yuu nigdzie się nie wychylała. -[color=#40BFBF:1u5qkylosf] Jest zły na mnie. -[/color:1u5qkylosf] szepnęła. - [color=#40BFBF:1u5qkylosf]O co może chodzić? - [/color:1u5qkylosf]oczywiście mówiła o wcześniej wspomnianym braciszku. [color=#40BFBF:1u5qkylosf]- Wiem, że dzieciaki tak mają ale nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Chyba jest o Ciebie zazdrosny. -[/color:1u5qkylosf] westchnęła ciężko, stając nad nim z mokrymi kudełkami z których nadal spływała woda. Zadziornie się uśmiechnęła i szu! Potrząsnęła mokrą głową jak lew, chlapiąc wszystko dookoła.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Siedział... I myślał. O czym? O życiu? Śmierci? Kruchości i ulotności chwili? Diabli wiedzą, co tam kryło się w tej dziwnej główce. Twarz skryta za bandażem, język poskręcany przy próbie wypowiedzenia każdego słowa... Dziwny z jego człowiek, ne? Mieszkał pod jednym dachem z kimś, kogo teoretycznie nie znosił, ostentacyjnie wręcz ignorował Yuusuke, który ostentacyjnie wręcz go uwielbiał. Przynajmniej tak było przez dwa... Nie, przez trzy latka! A teraz wszystko się zmieniło. Wystarczyła jedna noc i jedna, mała osóbka, powiązana w pewien sposób z tym duetem. Hanaye także pochodziła z wysp, a oprócz więzów krwi dzieliła też z Albinosem kolor włosów. A co ją łączyło z Bogiem wygnanym? Ciężko powiedzieć... Nie licząc łoża (uściślając przez rozmiar, łóżka). Pojawiła się nagle w ich poukładanym dla nich i popieprzonym dla wszystkich innych życiu i bum! Dosłownie, krater na ścieżce nadal istniał. Nie mówiąc już o reszcie zdarzeń przed i po wybryku Kałuży. Gdyby zaczął je teraz wspominać, zimno jego ciała zastąpiłaby znacznie potężniejsza siła. A tego nie chciał. Nie tutaj i nie teraz. Wpatrywał się więc szarymi ślepkami w krajobraz, śledząc przesuwające się chmury i lot ptaków. Zajęcie prawie równie dobre co czytanie książki, tylko liter mniej. Terminator nadal bawił się w kuchni nożem chichoczącym przy tym diabolicznie. Każdy normalny opiekun zabroniłby dziecku dotykania, patrzenia czy nawet myślenia o tak ostrym narzędziu. Ale Białowłosy był shinobim któremu żadne ostrze nie straszne. No, może te z lodu lub raitonu. Ale tutaj Kamiru nie chciał zrobić mu krzywdy, nawet jeśli sam Yuu myślał inaczej.
    I w końcu ją ujrzał. Hana wędrowała ścieżką. Życie, które młodzieniec skrywał tak głęboko w sobie pod maską obojętności, lenistwa, a czasem i marazmu. A Białowłosa? Życie wręcz z niej wypływało, a łącząc te słowa z jej zdolnościami, były prawdziwe. Na jej widok odchylił nieco bandaże na ustach. Jeśli miał już używać słów, to nie chciał ich przekręcić, stłamsić czy po prostu użyć niewłaściwie. Dopiero gdy się do niego zbliżyła zarejestrował fakt, że zmieniła swój ubiór i to znacząc. Jego zdaniem na plus. Jeśli celowo zatrzymała się w tym miejscu tylko po to, by mógł podziwiać jej piękne uda... To nie miał jej tego za złe. Gotowe. Czekamy... Ja czekam na Ciebie. Uśmiechnął się do niej spod poluzowanych bandaży tak, by zobaczyła uśmiech. A przynajmniej jego część. Kątem oka zwrócił uwagę na tatuaż wijący się wzdłuż jej nogi. Wcześniej jakoś go nie zauważył. Dotyk jej dłoni był tak miły... Odsunął ją delikatnie, by nie zrozumiała tego źle, nachylił się trochę... I przejechał językiem wzdłuż węża morskiego, tyle ile mógł. Czy obawiał się, że Albinos ich zauważy? Niewiele go to w tej chwili obchodziło. Cofnął głowę i z powrotem wbił ślepka w jej oczy, szczerząc się od ucha do ucha. Dobrze, że ostatnie z jego ciekawych książek zostały zalane... Gdyby Hana bądź Yu je przeczytali... Nie, wolał o tym nie myśleć. Romantyk-erotoman? To niemożliwe. I w sumie takie było, a woluminy znalazły się tam przypadkiem... Chyba. Poprawił bandaże i wstał, zamykając ją na chwilę w swoich ramionach. Ot, krótki, niemal niezauważalny przytulas. Mokry włosy ochlapały jego ciuchy, ale niezbyt go to obchodziło. Przyzwyczai się... Chodź, śniadanie czeka. Drogą swoją, strój piękny. Otworzył drzwi i przepuścił ją przodem. Posiłek leżał sobie na talerzu, o ile Yuu nie zdążył go zeżreć. Zabandażowany zajął swoje miejsce, nałożył na talerz kilka kulek i... Smacznego. (bo po co używać japońskiego?) i zaczął powoli zjadać swoją porcję, ciesząc się całkiem niezłym smakiem. Duet wyspiarzy radził sobie całkiem nieźle w kuchni. A ciut inny duet w łóżku? Inne głosy zarechotały do wtóru pierwszemu. Zabandażowany nie zwrócił na to uwagi, zbyt zajęty zapełnianiem żołądka. Nawet nie zarejestrował faktu, gdy po raz kolejny poluzował ciut bandaże, tylko na tyle, by jeść.
0 x
Yuusuke

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Yuusuke »

Co Yüsuke mógł robić samotnie siedząc przy stole? No chyba oczywiste, że nie siedział z założonymi rękami. Nie widział najmniejszego powodu, który przemawiałby za tym by miał czekać z posiłkiem na kogokolwiek z „domowników”. Bądź co bądź nie wychowywał się w normalnej rodzinie, gdzie nie zaczyna się posiłku, dopóki do stołu nie zasiądzie ojciec i nie zmówi się modlitwy. Działał zdecydowanie, bez wahania złożył ręce i rozłożył wprowadzając je w tryb turbo wymiatania. Jego ręce raz po raz chwytały kolejne ryżowe twory, zupełnie jak jadowite węże rzucające się na swe bezbronne ofiary. Ciekawe, że jedenastolatek wybierał tylko te najładniejsze, nie wężowym sposobem brał na cel te, które wyglądały na najzdrowsze. Teoretycznie powinien jeść tylko te z morelami, ale jakoś się tym nie przejmował. Ostre, słodko-kwaśne, o smaku ryby, nie ważne było nadzienie, bo Yü był tak głodny, że zjadłby wszystko. Skończyło się na tym, że na stole zostały te najbardziej kalekie i chore ofiary, to znaczy najmniej atrakcyjne ryżowe gnioty, konkretnie te o dziwnych kształtach i te, które się rozlatywały. Zresztą sporą część rozwalił sam Yüsuke, gdy wyławiał spomiędzy nich te ładniejsze. Samolubstwo? Możliwe, tylko po kim on to miał? Poza tym na stole było jeszcze idealnie pokrojone i ładnie ułożone sashimi, ale Białowłosy nie miał na nie ochoty, poza tym wiedział, dla kogo je przygotował ne? Ciekawe co zrobiłaby mu siostra, gdyby i w nie wsadził swoje łapska. Ja już widzę ten demoniczny uśmiech i szponiaste łapska, które oplotłyby się wokół szyi mniejszej Kałuży. Samotnie spożywszy posiłek malec postanowił usunąć się z salonu. To znaczy… Nie miał na myśli usuwania swojej irytującej obecności, po prostu nie widział żadnego celu, dla którego nadal miałby przebywać w salonie. Mógł się udać tylko w dwa miejsca. Pierwszą opcją było wyjście na podwórko, ale jakaś niewidzialna siła, czy wola złego demona trzymała go z dala od drzwi prowadzących na zewnątrz. „Tak będzie lepiej dla wszystkich…” –Szepnął niesłyszalny dla nikogo głos i poprowadził złote dziecię Hözuki do pokoju. Chłopiec zatrzasnął za sobą drzwi i podszedł do okna, w którym spał tej nocy. Oparł się o parapet i spojrzał w oczy siedzącego na nim misia. Tym razem go nie zagadnął, bo i nie miał szczególnie o czym gadać. Po chwili odwrócił zlodowaciały wzrok od swego pluszowego towarzysza i skierował go na polankę za domem. –Poćwiczyłbym sobie z mieczem…-Powiedział zrezygnowanym głosem opierając się brodą o parapet. Niestety nie miał żadnego miecza, nawet o ćwiczebny w odpowiadających mu wymiarach nie było zbyt łatwo. Tak się jakoś złożyło, że Turkusowooki od najwcześniejszych lat potrafił władać tylko mieczami, które były zbliżonych rozmiarów i wagi co on sam. Nie wiedząc co ze sobą począć wpatrywał się w dal…
0 x
Hanaye

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Hanaye »

Poczuła ciepło gdy jej źrenice trafiły na ślepia szarookiego. Jakieś dziwne ciepło rozlało się po jej wnętrzu... Co się z tą dziewczyną działo? Ha! Chyba każdy powinien wiedzieć. Roześmiała się jeszcze bardziej na widok zadowolenia na twarzy Kamiru. Czyli potrafił się uśmiechnąć. Już teraz wiedziała, że chłopak będzie dla niej bardzo ważny, a właśnie uśmiech na buzi u takiej osoby cieszy najbardziej. Posmyrała go rękę po głowie i... nagle poczuła zimny dotyk w dość newralgicznym miejscu. Cicho zamruczała. Tak jakby "obejmując" jego głowę rączką. - Kamiru.. nie wiem czy do dobrze tak robić. Znów czuję to... dziwne uczucie. - mówiła dość ściszonym głosem jakby na prawdę było to godne pożałowania. Skąd ona mogła wiedzieć, że tak nie było?! Życie znała z bibliotecznych książek, a raczej na marne szukać tam pozycji dla dorosłych! - Nie wiem ale.. powoduje to, że chcę Cię więcej i więcej i... nigdy czegoś takiego nie czułam. - westchnęła, strasznie zawstydzona wpatrując się w węża na udzie. Podświadomie odsuwała od siebie myśl, że to może być właśnie ta czysto biologiczna chęć. Objął ją i wtedy mogła dostrzec ten uśmiech. Czuła, że wszystko jest dobrze i że wszystko się ułoży. Uspokoiła się, głęboko odetchnęła, przymykając ślepia. Nie chciała go puszczać ale... tak, jedzenie... Już prawie o nim zapomniała. - Cieszę się, że Ci się podoba. - zmieniła temat, oczywiście mówiła o stroju no bo kurcze o czym innym. Przez kawałek ten kawałek przeszli trzymając małym paluszkiem za jego mały palec. Tak by choć trochę dalej czuć jego bliskość, nie będąc pewnym czy czasami za rogiem nie będzie się czaił biały glut. Gdy weszli do pomieszczenia, małego już nigdzie nie było. - Yuu, mam nadzeję, że znów nie rozrabiasz. - zawołała siadając do stołu. - Zrobisz coś do picia? - zagadnęła, lekko się uśmiechając. Zwróciła buzię w stronę Kamiru. Wtem jej wzrok przykuł talerz. Talerz z czymś... Czyżby znów... A nie! Wybuchnęła śmiechem, spojrzała na krzywą, kulinarną twórczość brata i... po raz kolejny zaniosła się śmiechem. Zdecydowanie więcej serca włożył do przygotowania sashimi albo po prostu zjadł co lepsze kąski. Znając małego smroda, zapewne pomyślał tylko o sobie. Kiedy Kamiru tylko na chwilę się obróci by zrobić picie. Ta weźmie talerz należący do niej i zsunie część jej posiłku dla niego. Sama nie jadała dużo, a szkoda, żeby ten miał być głodny. Drugą sprawą jest to, że głodny facet to zły facet. A tego chyba by nie chcieli - ani ona ani on. Mieli chwilę tylko dla siebie bo mały gdzieś uciekł. - I co teraz? Co robimy? - westchnęła, pokładając łebek na stole. Wpatrywała się w partnera, czekając aż ten ogarnie picie.
0 x
Kamiru

Re: Rudera Kamiru

Post autor: Kamiru »

  • Um... Wyglądało lepiej to. Więcej. Widok, jaki zastał na stole był... Ciut inny od tego, który Kamiru pamiętał sprzed paru minut. Kulki ryżowe przypominały bardziej ryżowe placki, bobki i inne mniej przyjemne rzeczy. Najwidoczniej Yuu urządził sobie polowanie, wybierając co ładniejsze kąski. Zabandażowany nawet się tym nie zdziwił. Albinos jadł gdy chciał, gdy mógł, a nawet wtedy gdy nie chciał i nie mógł. Dokąd poszedł teraz? Najpewniej do swojego pokoju, skoro nie minął się z nimi przy drzwiach. Zimne palce wzięły więc resztki z pobojowiska, ciesząc się że cokolwiek pozostało po nalocie wodnistego dziecka. Usta otwierały się i zamykały, zęby miażdżyły a przełyk... Przełykał. I już, cały proces odbywał się mechanicznie, bez udziału mózgu, duszy i reszty Szarookiego. Dlaczego? Był zajęty analizowaniem słów Hany o tym, że chce więcej... Co prawda nie rozumiał dokładnie czego konkretnie chce dziewczyna, ale podświadomie podejrzewał, że chodziło o niego. Albo przynajmniej to, co robił. A świadomość tego faktu sprawiała mu niewypowiedzianą przyjemność, widoczną jedynie w stalowych, rozświetlonych oczach. Trzymanie się za palce było czymś... Uroczym. Nie żeby te słowo istniało w słowniku Kamiru, bo przecież Bóg nie przejmował się takimi rzeczami jak uczucia, ludzkie odruchy i inne takie. Ale nastolatek siedzący przy stole mógł sobie myśleć, czuć, a czasem nawet mówić to, co chciał tak długo, jak obok miał Białowłosą. Skinął głową, słysząc jej prośbę i rozlał zrobioną wcześniej herbatę do kubków i postawił naczynie obok talerza dziewczyny, wracając do swojego posiłku. Zamrugał. Ilość jedzenia nie zgadzała się z tym sprzed chwili. Nie mówiąc już o tym, że znikąd pojawiła się ryba należąca do Błękitnookiej. Pokręcił głową z niedowierzaniem ale spałaszował i to. Lepsze od onigiri.
    Śniadanie zakończone, ptaszki ćwierkają, chmurki płyną po niebie wraz ze świecącym słońcem... A Czarnowłosy zebrał naczynia i zaniósł je na stertę "do pozmywania". Zajmie się nimi później, skoro Hana potrzebowała kolejnej zajmującej czas czynności. Bogowi wygnanemu wystarczała bezczynność skrywająca rozmyślanie. A nastolatkowi? Poranny spacer wydawał się całkiem kuszącym pomysłem, więc z miejsca wprowadził go w życie, zakładając buty i... A tak, należało poinformować o jego zamiarach resztę. Skończył wiązać sznurowadła i zagapił się mniej więcej gdzieś na nosie. Na spacer wyruszyć nie chcesz? Liczył, że powiedział to na tyle głośno by usłyszał go i Yuu. W końcu izolowanie Białowłosego może się źle skończyć. Jeszcze uknuje jakiś demoniczny plan i zrobi dziwne rzeczy z ich ubraniami. Albo czymś innym. A tego chyba nikt nie chciał, ne? Przejście Kałuży na ciemną stronę moczuy byłoby niepowetowaną stratą dla ludzkości. Taki kawii młodzieniec w służbie zła mógłby doprowadzić do kompletnej anarchii. Albo okradać starsze panie. No, mniejsza. Zabandażowany, gdy ktoś do niego dołączy wyruszy z domu w kierunku lasu, idąc wymyśloną przez siebie ścieżką. W okolicy nie było innych ludzi więc... Mógł być spokojny? Chyba tak. Nawet pogwizdywał melodię, którą kiedyś podzielił się z nim dziadek. Ponoć służyła za wabik na mityczne potwory dla jednego z nie żyjących od wieków bohaterów. Kamiru niezbyt w to wierzył, ale nie przeszkadzało mu to w produkowaniu kolejnych dźwięków, odbijających się od drzew.
0 x
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości