Pola Treningowe
- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Pola Treningowe
/luz, trudno nieraz zgrać płynność akcji w postach na pbfie i nic się na to nie poradzi xD
12/15 Przeszedł dom dookoła, zapukał do drzwi, ale niestety nikt mu nie otwierał. Nie było też widać żadnego światła, co raczej świadczyło o tym, że gospodarza nie ma. No niestety, Kaito chciał być w porządku z właścicielem działki, ale nie zawsze można było sobie pozwolić na takie grzeczności. Przecież nie mógł czekać aż ktoś wróci do domu. Dlatego też wytłumaczył samemu sobie, że to w imię wyższej konieczności i zerwał z prania porządnie uszyty koc, który jego zdaniem idealnie nadawał się do stworzenia prowizorycznych noszy. Oczywiście nie mogli wykonać ich tak solidnych i trwałych jak u profesjonalnych medyków, ale przecież nie o to tutaj chodziło. Miały być wyłącznie na tyle wytrzymałe, by pozwoliły im donieść wuja Mikury do szpitala.
Kiedy wrócił na miejsce, okazało się, że dziewczyna zdążyła już zabandażować nogę mężczyzny, a także uporała się z drągami, które niezbędne im były do stworzenia noszy. No nieźle, ich współpraca układała się naprawdę dobrze. I ktoś mógłby powiedzieć, że powinni się zamienić rolami – może i tak, ale z drugiej strony Kantańczyk stwierdził, że pewnie Mikura chciałaby zostać przy swoim wuju.
- Dobrze mieć taką siostrę. Jak widać, te umiejętności są niezwykle przydatne. Chyba nawet trochę Ci zazdroszczę, bo w mojej najbliższej rodzinie nikt nie zajmował się iryojutsu. – Mruknął w odpowiedzi, jednak nie tracił przy tym czasu, ponieważ już rozkładał na ziemi koc, by zobaczyć czy wielkością odpowiada dwóm drągom mającym przyjąć rolę uchwytów dla ich własnoręcznie zrobionych noszy.
- Prawdę mówiąc, sam się zastanawiam czy by się kiedyś nie pouczyć jakichś medycznych technik. – Dodał, wyciągając z kieszeni kunaia. Miał już bowiem pomysł w jaki sposób wszystko ze sobą połączyć. Przy każdym rogu koca wyciął precyzyjną, okrągłą dziurę. Nie chciał rwać materiału, bo wtedy pewnie rwałby się on dalej, a tak… dokładne cięcie pozwalało na zachowanie koca w stanie użytecznym. Kiedy wykonał już cztery otwory, schował kunai z powrotem do torby i zajął się przekładaniem przez nie drągów. Jego zamiarem było stworzenie noszy na wzór swego rodzaju hamaku, przy czym materiał był z pewnością nieco bardziej naciągnięty, bo nie mieli go też aż tak dużo.
- W porządku, to teraz musimy przeciągnąć Twojego wuja. Złapię za barki, Ty pilnuj tylko tej unieruchomionej nogi, by jej pozycja cały czas była stabilna, dobrze? – Zaproponował dziewczynie, po czym wziął się do roboty. Silnym uściskiem złapał mężczyznę za ramiona i poczekał aż Mikura spełni jego prośbę. W końcu nie chciał, żeby ta poraniona noga mężczyzny bezwładnie sunęła po ziemi. Trzeba było ją delikatnie unieść, by nie wyrządzić przy przenoszeniu faceta jeszcze większej krzywdy.
- Teraz musimy złapać nosze z obu stron. Może złapiesz z przodu? Będziesz nadawała tempo, ja się dostosuję. Przypuszczam, że mam trochę więcej siły. Poza tym to Ty lepiej znasz drogę do szpitala. – Wyszedł naprzeciw z inicjatywą, ale nie miał też nic przeciwko zmianie planów. Po prostu uważał, że wskazane przez niego rozwiązanie wydaje się najbardziej rozsądne. Dużo trenował fizycznie, więc mógł więcej wytrzymać. Niestety układ noszy wymagał od nich współpracy, więc jeśli Mikura nie dawałaby rady, to nawet gdyby on piął do przodu, nic by z tego nie wyszło. Tak przynajmniej dziewczyna mogła decydować o szybkości marszu, a także o ewentualnej chwili odpoczynku, jeśli zajdzie taka potrzeba. Oczywiście młody Hozuki wolałby, by nie było takiej konieczności, bo jednak niewątpliwie czas nie działał na korzyść wuja Mikury, no ale… nie dało się przewidzieć, co będzie dalej. A jednak nikt nie chciał raczej też, by nagle dziewczyna opadła z sił i po prostu puściła nosze. Wówczas facet uderzyłby z impetem o ziemię i sprawy potoczyłyby się tylko gorzej.
12/15 Przeszedł dom dookoła, zapukał do drzwi, ale niestety nikt mu nie otwierał. Nie było też widać żadnego światła, co raczej świadczyło o tym, że gospodarza nie ma. No niestety, Kaito chciał być w porządku z właścicielem działki, ale nie zawsze można było sobie pozwolić na takie grzeczności. Przecież nie mógł czekać aż ktoś wróci do domu. Dlatego też wytłumaczył samemu sobie, że to w imię wyższej konieczności i zerwał z prania porządnie uszyty koc, który jego zdaniem idealnie nadawał się do stworzenia prowizorycznych noszy. Oczywiście nie mogli wykonać ich tak solidnych i trwałych jak u profesjonalnych medyków, ale przecież nie o to tutaj chodziło. Miały być wyłącznie na tyle wytrzymałe, by pozwoliły im donieść wuja Mikury do szpitala.
Kiedy wrócił na miejsce, okazało się, że dziewczyna zdążyła już zabandażować nogę mężczyzny, a także uporała się z drągami, które niezbędne im były do stworzenia noszy. No nieźle, ich współpraca układała się naprawdę dobrze. I ktoś mógłby powiedzieć, że powinni się zamienić rolami – może i tak, ale z drugiej strony Kantańczyk stwierdził, że pewnie Mikura chciałaby zostać przy swoim wuju.
- Dobrze mieć taką siostrę. Jak widać, te umiejętności są niezwykle przydatne. Chyba nawet trochę Ci zazdroszczę, bo w mojej najbliższej rodzinie nikt nie zajmował się iryojutsu. – Mruknął w odpowiedzi, jednak nie tracił przy tym czasu, ponieważ już rozkładał na ziemi koc, by zobaczyć czy wielkością odpowiada dwóm drągom mającym przyjąć rolę uchwytów dla ich własnoręcznie zrobionych noszy.
- Prawdę mówiąc, sam się zastanawiam czy by się kiedyś nie pouczyć jakichś medycznych technik. – Dodał, wyciągając z kieszeni kunaia. Miał już bowiem pomysł w jaki sposób wszystko ze sobą połączyć. Przy każdym rogu koca wyciął precyzyjną, okrągłą dziurę. Nie chciał rwać materiału, bo wtedy pewnie rwałby się on dalej, a tak… dokładne cięcie pozwalało na zachowanie koca w stanie użytecznym. Kiedy wykonał już cztery otwory, schował kunai z powrotem do torby i zajął się przekładaniem przez nie drągów. Jego zamiarem było stworzenie noszy na wzór swego rodzaju hamaku, przy czym materiał był z pewnością nieco bardziej naciągnięty, bo nie mieli go też aż tak dużo.
- W porządku, to teraz musimy przeciągnąć Twojego wuja. Złapię za barki, Ty pilnuj tylko tej unieruchomionej nogi, by jej pozycja cały czas była stabilna, dobrze? – Zaproponował dziewczynie, po czym wziął się do roboty. Silnym uściskiem złapał mężczyznę za ramiona i poczekał aż Mikura spełni jego prośbę. W końcu nie chciał, żeby ta poraniona noga mężczyzny bezwładnie sunęła po ziemi. Trzeba było ją delikatnie unieść, by nie wyrządzić przy przenoszeniu faceta jeszcze większej krzywdy.
- Teraz musimy złapać nosze z obu stron. Może złapiesz z przodu? Będziesz nadawała tempo, ja się dostosuję. Przypuszczam, że mam trochę więcej siły. Poza tym to Ty lepiej znasz drogę do szpitala. – Wyszedł naprzeciw z inicjatywą, ale nie miał też nic przeciwko zmianie planów. Po prostu uważał, że wskazane przez niego rozwiązanie wydaje się najbardziej rozsądne. Dużo trenował fizycznie, więc mógł więcej wytrzymać. Niestety układ noszy wymagał od nich współpracy, więc jeśli Mikura nie dawałaby rady, to nawet gdyby on piął do przodu, nic by z tego nie wyszło. Tak przynajmniej dziewczyna mogła decydować o szybkości marszu, a także o ewentualnej chwili odpoczynku, jeśli zajdzie taka potrzeba. Oczywiście młody Hozuki wolałby, by nie było takiej konieczności, bo jednak niewątpliwie czas nie działał na korzyść wuja Mikury, no ale… nie dało się przewidzieć, co będzie dalej. A jednak nikt nie chciał raczej też, by nagle dziewczyna opadła z sił i po prostu puściła nosze. Wówczas facet uderzyłby z impetem o ziemię i sprawy potoczyłyby się tylko gorzej.
0 x
- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Pola Treningowe
/przepraszam za obsuwę ;p
14/15 Iryojutsu rzeczywiście przydawało się o wiele częściej, niżeli można by się tego spodziewać. Kiedyś Kaito nie doceniał takich medycznych sztuczek ninja, ale z wiekiem coraz lepiej poznawał życie, które niestety bywało dość brutalne. Umiejętność opatrzenia, czy nawet uleczenia ran zdawała się niezwykle cenna, a i on sam zaczął coraz intensywniej myśleć o rozwoju tego rodzaju zdolności. Obawiał się jednak, że nie potrafi się na tyle skupić. Iryojutsu wymagało przecież niebagatelnej koncentracji, a jego zawsze gdzieś nosiło.
- Tego nie mogę obiecać… Jestem tutaj z moim bratem, więc to w dużej mierze od niego zależy czy zagościmy tutaj na dłużej. Ale jeżeli tylko będzie taka możliwość, to czemu nie? – Odpowiedział z delikatnym uśmiechem. Może rzeczywiście powinien przekonać Ame do tego, by zostali tutaj chwilę dłużej? W końcu nie za często trafiała się okazja podszkolenia w zakresie medycznych technik, a widać było po Mikurze, że trochę się na tym zna. Jeśli tak jak mówiła, to siostra jej tego nauczyła, warto byłoby się z nią spotkać.
- Ah, masz rację. – Westchnął zaraz po tym, kiedy dziewczyna stwierdziła, że lepiej zrobić jeszcze jakieś dziury po środku koca. Tak po prawdzie młody Hozuki z fizyką był na bakier i gdyby nie ona, to prawdopodobnie kompletnie zawaliłby całą sprawę. No ale w życiu ninja liczyła się współpraca, prawda? Właśnie o to chodziło, by uzupełniać swoje braki, zarówno w zakresie wiedzy, jak i praktycznych umiejętności w walce. Chłopak skinął więc głową i pomógł Mikurze w wycięciu kolejnej dziury dla wyważenia ciężaru. Następnie bez problemu zamontowali drągi i uzyskali całkiem solidne nosze. Właściwie Kaito nie sądziłby wcześniej, że zdołają zrobić coś na tyle wytrzymałego.
Po skończonej robocie można było zająć się rannym, a jak się okazało, wujek dziewczyny wyglądał dość blado… musieli się pośpieszyć, dlatego wspólnymi siłami przenieśli mężczyznę na noszę. Poszło im to całkiem płynnie i zgrabnie, trzeba było to oddać. Zaraz po tym unieśli nosze i w sumie, nie było tragedii. Co prawda Kantańczyk nie sądził, by był to dla niego większy problem przez wzgląd na liczne treningi. Może nie był tak silny jak jego starszy braciszek, ale też na pewno nie próżnował. Bardziej martwił się o Mikurę, ale wyglądało na to, że ciężar rozłożył się na tyle dobrze, że i ona nie miała większych problemów. Zresztą Kaito gotów był nieco zniżyć położenie noszy, byleby wujek dziewczyny nie spadł, dzięki czemu wziąłby większy ciężar na siebie.
- No to prowadź! Ahoj, przygodo! – Rzucił radośnie, kiedy dziewczyna zdecydowała się iść przodem. Mówiła coś o skrócie, także mieli trochę szczęścia w nieszczęściu. No bo nie oszukujmy się, może i reakcja Kaito była trochę nieadekwatna, zważywszy na to, że sytuacja wcale taka wesoła nie była, ale co? Mieli siąść i płakać? Lepiej chyba było podejść do problemu z werwą i optymizmem.
- Oooh, z tych Aburame, którzy potrafią kontrolować robaki? – Może niepotrzebnie zdradził się z wiedzą, ale jednak ciekawość wygrała. – Ja jestem Kaito Hozuki. Trudno ukryć. – Dodał jeszcze, żeby się odwdzięczać informacją za informację, a przy tym uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje rekinie uzębienie. Pogaduszki pogaduszkami, ale oczywiście mieli ważniejsze zadanie przed sobą. Czarnowłosy Kantańczyk mocno trzymał uchwyty noszy, licząc na to, że jak najprędzej doniosą rannego do szpitala. W tym celu dopingował także Mikury, aby nie zmniejszała tempa. W końcu chodziło o zdrowie jej wuja!
14/15 Iryojutsu rzeczywiście przydawało się o wiele częściej, niżeli można by się tego spodziewać. Kiedyś Kaito nie doceniał takich medycznych sztuczek ninja, ale z wiekiem coraz lepiej poznawał życie, które niestety bywało dość brutalne. Umiejętność opatrzenia, czy nawet uleczenia ran zdawała się niezwykle cenna, a i on sam zaczął coraz intensywniej myśleć o rozwoju tego rodzaju zdolności. Obawiał się jednak, że nie potrafi się na tyle skupić. Iryojutsu wymagało przecież niebagatelnej koncentracji, a jego zawsze gdzieś nosiło.
- Tego nie mogę obiecać… Jestem tutaj z moim bratem, więc to w dużej mierze od niego zależy czy zagościmy tutaj na dłużej. Ale jeżeli tylko będzie taka możliwość, to czemu nie? – Odpowiedział z delikatnym uśmiechem. Może rzeczywiście powinien przekonać Ame do tego, by zostali tutaj chwilę dłużej? W końcu nie za często trafiała się okazja podszkolenia w zakresie medycznych technik, a widać było po Mikurze, że trochę się na tym zna. Jeśli tak jak mówiła, to siostra jej tego nauczyła, warto byłoby się z nią spotkać.
- Ah, masz rację. – Westchnął zaraz po tym, kiedy dziewczyna stwierdziła, że lepiej zrobić jeszcze jakieś dziury po środku koca. Tak po prawdzie młody Hozuki z fizyką był na bakier i gdyby nie ona, to prawdopodobnie kompletnie zawaliłby całą sprawę. No ale w życiu ninja liczyła się współpraca, prawda? Właśnie o to chodziło, by uzupełniać swoje braki, zarówno w zakresie wiedzy, jak i praktycznych umiejętności w walce. Chłopak skinął więc głową i pomógł Mikurze w wycięciu kolejnej dziury dla wyważenia ciężaru. Następnie bez problemu zamontowali drągi i uzyskali całkiem solidne nosze. Właściwie Kaito nie sądziłby wcześniej, że zdołają zrobić coś na tyle wytrzymałego.
Po skończonej robocie można było zająć się rannym, a jak się okazało, wujek dziewczyny wyglądał dość blado… musieli się pośpieszyć, dlatego wspólnymi siłami przenieśli mężczyznę na noszę. Poszło im to całkiem płynnie i zgrabnie, trzeba było to oddać. Zaraz po tym unieśli nosze i w sumie, nie było tragedii. Co prawda Kantańczyk nie sądził, by był to dla niego większy problem przez wzgląd na liczne treningi. Może nie był tak silny jak jego starszy braciszek, ale też na pewno nie próżnował. Bardziej martwił się o Mikurę, ale wyglądało na to, że ciężar rozłożył się na tyle dobrze, że i ona nie miała większych problemów. Zresztą Kaito gotów był nieco zniżyć położenie noszy, byleby wujek dziewczyny nie spadł, dzięki czemu wziąłby większy ciężar na siebie.
- No to prowadź! Ahoj, przygodo! – Rzucił radośnie, kiedy dziewczyna zdecydowała się iść przodem. Mówiła coś o skrócie, także mieli trochę szczęścia w nieszczęściu. No bo nie oszukujmy się, może i reakcja Kaito była trochę nieadekwatna, zważywszy na to, że sytuacja wcale taka wesoła nie była, ale co? Mieli siąść i płakać? Lepiej chyba było podejść do problemu z werwą i optymizmem.
- Oooh, z tych Aburame, którzy potrafią kontrolować robaki? – Może niepotrzebnie zdradził się z wiedzą, ale jednak ciekawość wygrała. – Ja jestem Kaito Hozuki. Trudno ukryć. – Dodał jeszcze, żeby się odwdzięczać informacją za informację, a przy tym uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje rekinie uzębienie. Pogaduszki pogaduszkami, ale oczywiście mieli ważniejsze zadanie przed sobą. Czarnowłosy Kantańczyk mocno trzymał uchwyty noszy, licząc na to, że jak najprędzej doniosą rannego do szpitala. W tym celu dopingował także Mikury, aby nie zmniejszała tempa. W końcu chodziło o zdrowie jej wuja!
0 x
- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Pola Treningowe
- To podobnie jak ja. Hozuki jestem tylko z nazwiska. Nie przejmuj się, i tak jesteś silna. Widziałem jak trenujesz. – Odparł z uśmiechem, starając się pocieszyć dziewczynę, jeżeli faktycznie była z tego powodu smutna. Nie potrafił do końca po tym zdyszanym tonie wyczuć jej emocji, ale tak czy inaczej, warto chyba było rzucić parę słów dla pokrzepienia.
Droga nie była wcale taka łatwa, dwa razy prawie na kogoś wpadli, jeden facet wychodzący w baru nieźle się zatoczył i o mało co się z nimi nie zderzył, a potem jeszcze jakiś dzieciak ganiał za swoim psiakiem. No cóż, udało im się uniknąć tych niebezpieczeństw, a przynajmniej nie mogli narzekać na nudę. Wreszcie dotarli także pod budynek szpitala, gdzie zobaczyli dwóch medyków, którzy prawdopodobnie wyszli na przerwę. Palili papierosy, mało zdrowo, no ale każdy miał w końcu jakąś wadę.
Kaito nie zdołał nawet odpowiedzieć, bo Mikura przejęła tym razem rolę głównodowodzącej. Nie przeszkadzało mu to, bo przecież chodziło cały czas o zdrowie jej wujka. Wyjaśniła nieznajomym, którzy wypytywali o mężczyznę na noszach, iż ma otwarte złamanie, a także przekazała im informacje o wszystkich podjętych przez nich działaniach. Wyglądało na to, że zajęli się wujaszkiem całkiem nieźle, bo póki co żaden z medyków nie miał większych zastrzeżeń. Kazali im za to poczekać w holu, dlatego czarnowłosy Kantańczyk zmotywował swoją koleżankę do tego, aby przenieść mężczyznę jeszcze o parę kroków dalej. Tam mogli już zaczekać na lekarza z prawdziwego zdarzenia.
W końcu wuj doczekał się profesjonalnej, szpitalnej pomocy, a Mikura praktycznie opadła z sił. Bezwładnie osunęła się na ziemię, żeby odpocząć po tej katorżniczej wędrówce. Młody Rekin też był nieco zmęczony, ale na pewno jego ten ciężar nie dotknął tak bardzo jak dziewczyny z rodu Aburame. Nie do końca wiedział natomiast jak ma się zachować, kiedy usłyszał te wszystkie podziękowania. Mikura naprawdę przesadzała, przecież większość ludzi na jego miejscu zachowałoby się pewnie tak samo. To nieprawda, że panowała aż taka znieczulica społeczna. Nadal pośród tych obojętnych można było spotkać takich o dobrym sercu i Kaito nie uważał się przez to za kogoś wyjątkowego.
- Nie no, daj spokój… nic wielkiego nie zrobiłem. Gdyby nie twoje medyczne umiejętności, to na pewno by się nie udało. – Mruknął więc nieco zmieszany, zaś sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej niekomfortowa, kiedy dziewczyna wyciągnęła sakiewkę z pieniędzmi i mu ją wręczyła. Nie robił przecież tego dla kasy, choć z drugiej strony nie ukrywał, że ostatni zakup zbroi nieco uszczuplił zasoby w jego portfelu. Westchnął więc ciężko, bo tak naprawdę zamierzał jednak oddać jej tę sakiewkę. Wzięcie jej za pomoc tego rodzaju byłoby przecież przeklęcie niehonorowe. No właśnie… w tym samym momencie, w którym podjął taką a nie inną decyzję, dostał buziaka w policzek i już w ogóle odleciał. Wow, to było… strasznie miłe. Na tyle, że chłopak kompletnie zapomniał o pieniądzach. Dziewczyna poszła za swoim wujem, a on został sam z sakiewką w ręce.
- No nic… – Szepnął tylko pod nosem i schował ją do kieszeni. Chciał oddać, a że okoliczności przyrody mu na to nie pozwoliły… nie będzie przecież narzekał na taki zastrzyk gotówki. Pomachał więc tylko na pożegnanie, choć dziewczyna już chyba tego nie widziała. Przedmieścia, Ichiro Aburame – zapamięta. Może namówi Ame, aby poszli tam razem i nauczyli się czegoś od starszej siostry Mikury? Z taką myślą Kaito postanowił ruszyć w swoją stronę, usatysfakcjonowany tym, że udało mu się zrobić dobry uczynek. Takie małe rzeczy ewidentnie dodawały chęci do życia, motywacji do treningów, wszystkiego, co pozytywne. I nawet jeżeli początkowo był przerażony, widząc to otwarte złamanie, to nie żałował, że właśnie w ten sposób spędził dzisiejsze popołudnie. Uśmiechnął się tylko do siebie i ruszył dalej, łapiąc wiatr we włosy i myśląc o tym, co będzie robił dalej.
zt.
Droga nie była wcale taka łatwa, dwa razy prawie na kogoś wpadli, jeden facet wychodzący w baru nieźle się zatoczył i o mało co się z nimi nie zderzył, a potem jeszcze jakiś dzieciak ganiał za swoim psiakiem. No cóż, udało im się uniknąć tych niebezpieczeństw, a przynajmniej nie mogli narzekać na nudę. Wreszcie dotarli także pod budynek szpitala, gdzie zobaczyli dwóch medyków, którzy prawdopodobnie wyszli na przerwę. Palili papierosy, mało zdrowo, no ale każdy miał w końcu jakąś wadę.
Kaito nie zdołał nawet odpowiedzieć, bo Mikura przejęła tym razem rolę głównodowodzącej. Nie przeszkadzało mu to, bo przecież chodziło cały czas o zdrowie jej wujka. Wyjaśniła nieznajomym, którzy wypytywali o mężczyznę na noszach, iż ma otwarte złamanie, a także przekazała im informacje o wszystkich podjętych przez nich działaniach. Wyglądało na to, że zajęli się wujaszkiem całkiem nieźle, bo póki co żaden z medyków nie miał większych zastrzeżeń. Kazali im za to poczekać w holu, dlatego czarnowłosy Kantańczyk zmotywował swoją koleżankę do tego, aby przenieść mężczyznę jeszcze o parę kroków dalej. Tam mogli już zaczekać na lekarza z prawdziwego zdarzenia.
W końcu wuj doczekał się profesjonalnej, szpitalnej pomocy, a Mikura praktycznie opadła z sił. Bezwładnie osunęła się na ziemię, żeby odpocząć po tej katorżniczej wędrówce. Młody Rekin też był nieco zmęczony, ale na pewno jego ten ciężar nie dotknął tak bardzo jak dziewczyny z rodu Aburame. Nie do końca wiedział natomiast jak ma się zachować, kiedy usłyszał te wszystkie podziękowania. Mikura naprawdę przesadzała, przecież większość ludzi na jego miejscu zachowałoby się pewnie tak samo. To nieprawda, że panowała aż taka znieczulica społeczna. Nadal pośród tych obojętnych można było spotkać takich o dobrym sercu i Kaito nie uważał się przez to za kogoś wyjątkowego.
- Nie no, daj spokój… nic wielkiego nie zrobiłem. Gdyby nie twoje medyczne umiejętności, to na pewno by się nie udało. – Mruknął więc nieco zmieszany, zaś sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej niekomfortowa, kiedy dziewczyna wyciągnęła sakiewkę z pieniędzmi i mu ją wręczyła. Nie robił przecież tego dla kasy, choć z drugiej strony nie ukrywał, że ostatni zakup zbroi nieco uszczuplił zasoby w jego portfelu. Westchnął więc ciężko, bo tak naprawdę zamierzał jednak oddać jej tę sakiewkę. Wzięcie jej za pomoc tego rodzaju byłoby przecież przeklęcie niehonorowe. No właśnie… w tym samym momencie, w którym podjął taką a nie inną decyzję, dostał buziaka w policzek i już w ogóle odleciał. Wow, to było… strasznie miłe. Na tyle, że chłopak kompletnie zapomniał o pieniądzach. Dziewczyna poszła za swoim wujem, a on został sam z sakiewką w ręce.
- No nic… – Szepnął tylko pod nosem i schował ją do kieszeni. Chciał oddać, a że okoliczności przyrody mu na to nie pozwoliły… nie będzie przecież narzekał na taki zastrzyk gotówki. Pomachał więc tylko na pożegnanie, choć dziewczyna już chyba tego nie widziała. Przedmieścia, Ichiro Aburame – zapamięta. Może namówi Ame, aby poszli tam razem i nauczyli się czegoś od starszej siostry Mikury? Z taką myślą Kaito postanowił ruszyć w swoją stronę, usatysfakcjonowany tym, że udało mu się zrobić dobry uczynek. Takie małe rzeczy ewidentnie dodawały chęci do życia, motywacji do treningów, wszystkiego, co pozytywne. I nawet jeżeli początkowo był przerażony, widząc to otwarte złamanie, to nie żałował, że właśnie w ten sposób spędził dzisiejsze popołudnie. Uśmiechnął się tylko do siebie i ruszył dalej, łapiąc wiatr we włosy i myśląc o tym, co będzie robił dalej.
zt.
0 x
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Pola Treningowe
Zima. Dni zmieniały się w tygodnie, a tamte w miesiące, a nasz niebieskooki bohater stale tkwił w Kaigan. Dlaczego tutaj pozostał? Początkowo pozostał, ponieważ podjął się pomocy swojej szkole miecza, miejscu, w którym nauczył się nie tylko jak zabijać, ale przeżył pierwszy zryw serca, tutaj też przeżył drugi. Wspomnienie białookiej kunoichi, u której boku ścigał złoczyńców wydawało się teraz tak odległe, że wręcz nierealne. Obiecała, że się spotkają, a jej ojciec nakazał mu czekać, tak więc nasz bohater czekał. W tym czasie zaangażował się w losy swojej szkoły, pierw pomagając w treningach początkujących, ostatecznie wplątując się w wielką aferę i znów jego ostrze niosło śmierć. Od pamiętnych wydarzeń na dachu szkoły minęły już trzy tygodnie, sprawy płynęły własnym torem. On nadal czekał, pierw podziwiając czerwone liście klonów, później pierwsze płatki śniegu, które ostatecznie zmieniły krajobraz pokrywając wszystko białym puchem. Przyszła zima. Tak bardzo przypominająca jego dom, dom który w końcu się o niego upomni.
Rok minął szybko, niemalże w oka mgnieniu, czas jaki otrzymał na kontynuowanie swojej podróży kurczył się i pozostały już ostatnie dni, w których mógł czekać na Setsune, zanim wróci na Yinzin. Młody samuraj czuł w swoim sercu rosnącą pustkę, czy został oszukany? Czyżby okazał się aż tak naiwny, znów uwierzył? Potrafił przejrzeć strategie wroga, bez wahania rzucić się do walki, czy też w płomienie, a tutaj... tutaj zwyczajnie nie wiedział. Nie miał od niej żadnych wieści. Umysł stratega nakazywał podjąć odpowiednie kroki i powoli zbierać się w drogę powrotną. Serce jednak domagało się sprawiedliwości nie chciało przyjąć tej lekcji łatwo...
Włócząc się bez celu, Asagi zawędrował nad jedno z tak dobrze mu znanych pól treningowych, ku jego szczęściu nie było tutaj nikogo. Musiał pomyśleć, potrzebował samotności, tylko on i jego ostrze... Kakita dobył swojego miecza, sięgając po rodzinną sztukę Iaido. Jego miecz przeciął powietrze z charakterystycznym świstem, przecinając płatki śniegu, który właśnie zaczął sypać. Niebieskooki kontynuował, krok do przodu i głębokie pchnięcie, silne i szybkie, przeszywające serce, dwa kroki w tył, sytuacja zagrożenia z dwóch stron, atak przed siebie z szerokim cięciem... które sięga przeciwnika z tyłu, a po nim szybkie schowanie broni i obniżenie postawy. Samuraj był jak w transie, widział zbliżającego się przeciwnika - jego własne słabości. Ruszył przed siebie. Dobył ostrza, za wcześnie. Miecz śmignął przed nosem wroga, ale nie umknął on łowcy. Asagi wykonał zwrot, zamknął dystans i uderzył go saya, a po tym ciosie ponownie schował miecz, przenosząc spojrzenie daleko przed siebie. Oto właśnie szarżował na niego kolejny wróg. Gdy tylko wszedł w zasięg cięcia, niebieskooki dobył miecza i wykonał pionowe cięcie, rozcinające nawet mgłę. Czy zwyciężył? Z za zasłony płatków, zbliżał się kolejny napastnik, szedł powoli, miecz miał schowany. Pojedynek. Kakita podjął wyzwanie, wyprostował się i stanął w dystansie. Obaj mierzyli się wzrokiem, by nagle jednocześnie dobyć miecza i zadać jedno, błyskawiczne cięcie...
Młody samuraj stał, spoglądając na pustą przestrzeń. Nie znalazł odpowiedzi, a jego słabości go pokonały. Czuł gniew, bezradność i chciał znaleźć im ujście. Dokładnie tak, jak nie powinien postępować i wtedy... poczuł wiatr. Silny wiatr zawiał znad dalekich szczytów - Yamaoroshi. Rozwiał jego włosy, osuszył mimowolnie napływające do oczu łzy, a gdy jego wzrok się wyostrzył dostrzegł spadającego z nieba jastrzębia, który padł nieświadomą niczego ofiarę. Drapieżnik nadlatywał od strony słońca, ukrywając się zupełnie. To poruszyło trybiki myślowe w głowie młodego wojownika, na chwilę odsuwając myśli o białookiej piękności...
Rok minął szybko, niemalże w oka mgnieniu, czas jaki otrzymał na kontynuowanie swojej podróży kurczył się i pozostały już ostatnie dni, w których mógł czekać na Setsune, zanim wróci na Yinzin. Młody samuraj czuł w swoim sercu rosnącą pustkę, czy został oszukany? Czyżby okazał się aż tak naiwny, znów uwierzył? Potrafił przejrzeć strategie wroga, bez wahania rzucić się do walki, czy też w płomienie, a tutaj... tutaj zwyczajnie nie wiedział. Nie miał od niej żadnych wieści. Umysł stratega nakazywał podjąć odpowiednie kroki i powoli zbierać się w drogę powrotną. Serce jednak domagało się sprawiedliwości nie chciało przyjąć tej lekcji łatwo...
Włócząc się bez celu, Asagi zawędrował nad jedno z tak dobrze mu znanych pól treningowych, ku jego szczęściu nie było tutaj nikogo. Musiał pomyśleć, potrzebował samotności, tylko on i jego ostrze... Kakita dobył swojego miecza, sięgając po rodzinną sztukę Iaido. Jego miecz przeciął powietrze z charakterystycznym świstem, przecinając płatki śniegu, który właśnie zaczął sypać. Niebieskooki kontynuował, krok do przodu i głębokie pchnięcie, silne i szybkie, przeszywające serce, dwa kroki w tył, sytuacja zagrożenia z dwóch stron, atak przed siebie z szerokim cięciem... które sięga przeciwnika z tyłu, a po nim szybkie schowanie broni i obniżenie postawy. Samuraj był jak w transie, widział zbliżającego się przeciwnika - jego własne słabości. Ruszył przed siebie. Dobył ostrza, za wcześnie. Miecz śmignął przed nosem wroga, ale nie umknął on łowcy. Asagi wykonał zwrot, zamknął dystans i uderzył go saya, a po tym ciosie ponownie schował miecz, przenosząc spojrzenie daleko przed siebie. Oto właśnie szarżował na niego kolejny wróg. Gdy tylko wszedł w zasięg cięcia, niebieskooki dobył miecza i wykonał pionowe cięcie, rozcinające nawet mgłę. Czy zwyciężył? Z za zasłony płatków, zbliżał się kolejny napastnik, szedł powoli, miecz miał schowany. Pojedynek. Kakita podjął wyzwanie, wyprostował się i stanął w dystansie. Obaj mierzyli się wzrokiem, by nagle jednocześnie dobyć miecza i zadać jedno, błyskawiczne cięcie...
Młody samuraj stał, spoglądając na pustą przestrzeń. Nie znalazł odpowiedzi, a jego słabości go pokonały. Czuł gniew, bezradność i chciał znaleźć im ujście. Dokładnie tak, jak nie powinien postępować i wtedy... poczuł wiatr. Silny wiatr zawiał znad dalekich szczytów - Yamaoroshi. Rozwiał jego włosy, osuszył mimowolnie napływające do oczu łzy, a gdy jego wzrok się wyostrzył dostrzegł spadającego z nieba jastrzębia, który padł nieświadomą niczego ofiarę. Drapieżnik nadlatywał od strony słońca, ukrywając się zupełnie. To poruszyło trybiki myślowe w głowie młodego wojownika, na chwilę odsuwając myśli o białookiej piękności...
Ukryty tekst
<ZT>
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Pola Treningowe
Wieści, które spadły na naszego bohatera były dołujące i zdecydowanie nie ułatwiały mu utrzymania typowego dla samurajów spokoju ducha. Myśl o tym, że Setsuna została powoła na front drażniła naszego bohatera na tyle, że potrzebował zaszyć się gdzieś z dala od ludzi i pomedytować nad tym problemem, a raczej... w końcu go do siebie przyjąć i pogodzić się z nim. Kakita będąc szermierzem wiedział, że na niektóre rzeczy zwyczajnie trzeba się zgodzić z innymi natomiast należy walczyć. Alternatywy, jakie miał przed sobą nie rysowały się zachęcająco - jedną było jednak ruszyć za nią na front i tam uczynić swój miecz "mieczem śmierci", zabijając członków Yamanaka w imię rodu Hyuuga. Niebieskooki mógł zabijać w imię walki o dobro, w imię obrony ideałów lub na rozkaz swojego lidera, ale jego duma samuraja nie pozwalała mu uczynić z siebie zwykłego najemnika. To nie była ścieżka, jaką zamierzał kroczyć. Z drugiej strony, mógł nie robić absolutnie nic, oczyścić swój umysł, zapomnieć o tym wszystkim i skupić się na obowiązkach. To rozwiązanie było jak najbardziej adekwatne i podyktowane rozumem, wynikało prosto z jego pozycji i roli, tylko... Kakita nie chciał jej zapominać.
Poszukując odpowiedzi, niebieskooki zdecydował się zrobić to, co umiał najlepiej - wyciszyć się i popracować ze swoim mieczem. Uprzednio więc zaopatrzył się w opisy technik kenjutsu, do których jako członek szkoły Taka miał dostęp (a jak wiadomo, uczniom nie wszystko wolno, ale uczniem to on już dawno nie jest) i udał się w tak dobrze znane sobie, treningowe pole, które to zrodziło sporo z jego obecnych umiejętności...
<ZT>
Poszukując odpowiedzi, niebieskooki zdecydował się zrobić to, co umiał najlepiej - wyciszyć się i popracować ze swoim mieczem. Uprzednio więc zaopatrzył się w opisy technik kenjutsu, do których jako członek szkoły Taka miał dostęp (a jak wiadomo, uczniom nie wszystko wolno, ale uczniem to on już dawno nie jest) i udał się w tak dobrze znane sobie, treningowe pole, które to zrodziło sporo z jego obecnych umiejętności...
Ukryty tekst
Mushin, bowiem tak nazywa się ten stan nie trwał wiecznie. To był tylko moment, jeden z najpiękniejszych w praktyce sztuk walki, taki który zbliża szermierza do istoty boskiej. Jednakże, każdy, nawet najlepszy samuraj jest jedynie człowiekiem i ludzkie ograniczenia go stale pętają. Tak szybko jak się pojawił, boski stan ustąpił, pozostawiając wyzbytego z sił samuraja. Jednakże, cel został osiągnięty. W tych krótkich sekundach oświecenia, samuraj zrozumiał, jak powinien postąpić w obliczu problemu, jaki go spotkał. Podziękowawszy niskim ukłonem miejscowym bogom, za możliwość przeżycia osobistego oświecenia, Asagi zabrał to, co z sobą przyniósł i wrócił do świątyni. <ZT>
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości