~ Nudy w Shigashi ~
~ Yami ~
~ Ranga D ~
~ 1 ~
Dzień był słoneczny a na niebie sunęło kilka leniwych chmurek. Nie było gorąco ale też nie było zimno, temperatura w sam raz. Yami wyszedł ze sklepu na ulicę i przeciągnął się leniwie. Osada wydawała się dość spokojna jak na taką godzinę no ale zdarza się i tak. Na ulicy kręciło się trochę osób ale też nikt nie wyglądał jakby był w pośpiechu. Najnormalniejszy w świecie dzień, gdzie nic się nie dzieje. Po względnym rozejrzeniu się po okolicy wszystko wydawało się tak samo nudne jak każdego innego dnia. Ni stąd ni zowąd nagle dało się słychać odgłos szybko jadącego wozu oraz krzyki dziecka.
- Z DROGI, Z DROGI!! - dobiegało co raz głośniejsze wołanie jakiegoś chłopca.
Ludzie zaczęli się na siebie oglądać niepewnie i też poczęli na wszelki wypadek przesuwać się w bliżej budynków nie chcąc przypadkiem wpaść pod wóz. Nagle zza niedalekiego zakrętu, prawie bokiem, wyjechał mały, drewniany, czterokołowy wóz ciągnięty przez dwa... Byki. Tak, przez dwa, masywne, czarne byki. Drewniany pojazd ciągle skrzypiał a drewno jęczało w proteście jednak konstrukcja jakoś trzymała się kupy. Woźnicą okazał się być mały,
czerwonowłosy chłopiec, którego ubranie wyglądało bardziej jak zafajdany worek na ziemniaki niż cokolwiek innego. Dziecku jakimś cudem udawało się ustać na rozchybotanym wozie na miejscu woźnicy i cały czas uderzało lejcami aby pośpieszyć zwierzęta. Ludzie naokoło na widok malca za "sterami" pojazdu zaczęli panikować i krzyczeć. W przeciągu kilku chwil atmosfera zmieniła się ze spokojnego leniwego popołudnia na jedno wielkie zamieszanie. Jedno z kół wozu zahaczyło o leżący na drodze kamień, cała konstrukcja podskoczyła do góry a owo koło wybrało wolność i wyleciało wysoko w powietrze. Wóz za chwilę pewnie się przewróci i dojdzie do katastrofy, jednak czy był ktoś kto będzie w stanie temu zapobiec?