Mieszkanie Shijimy

Tutaj trafiają wszystkie przedawnione wątki, które nie są już potrzebne, ale mogą się kiedyś do czegoś przydać. Znajdziesz tu dawne misje, przedmioty, techniki i karty postaci, które zostały odrzucone bądź zginęły one w fabule.
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

Ciemność. Potrafiła być całkowicie słodka - i całkowicie niepraktyczna jednocześnie, zwłaszcza kiedy po wejściu do własnej chałupy próbowałeś się nie potknąć o własne nogi. Przekląłeś cicho pod nosem, zamykając za sobą drzwi, słysząc już z oddali dziwaczne popiskiwanie zajączka, o ile to w ogóle popiskiwaniem można nazwać. Nadal się go nie pozbyłeś. Siedział w swoim kącie, wpierdalając marchewkę i ani myślał się stąd ruszać. Wystarczyłoby go odłożyć z powrotem na śnieg, pewnie ktoś by go zabrał. Jakieś słodkie dziecko, albo jakaś matka, która nie mała czego włożyć do garnka. Ech, zgrozo... Mokuren zatrzymał się w progu i złożył pieczęć, by rozjaśnić sobie pole widzenia wokół. Dopiero wtedy poruszył się w kierunku pokoju i przystanął przy świecy, zaraz obok której ułożył zapałki, żeby rozjaśnić wnętrze. Wszystko zalał przyjemny, pomarańczowy blask. Następny dzień nadszedł całkiem szybko i naturalnie. Jak to następne dni mają w swoim zwyczaju.
Trenowanie genjutsu było problematyczne. Nie mogłeś pójść w gry i po prost miotać jutsu na prawo i lewo, nie - musiałeś mieć swoją ofiarę. I tak jak ostatnio, tak i tym razem, opłaciłeś przypadkowego ziomka, żeby był twoim testerem. Notatki dotyczące nowego tworu zostały ukończone. Pokreślone strony, wszystko rozpisane co do jednego mruknięcia, chociaż genjutsu i tak zostawiało spore pole do popisu. Parę pieczęci, najlepiej w ogóle bez. I bez pieczęci na początku próbowałeś narzucić własną wolę, własną wizję, na siedzącego naprzeciwko ciebie człowieka, nawiązując kontakt wzrokowy. Czułeś ciepło rozlewające się po twoim ciele, kiedy błękitna energia kotłowała się, krążyła, marudziła, tańcząc na granicach twoich palców. Chakra była wysyłana jednak w przestrzeń i marnowana. Nie, tak się nie dało. Należało technikę wykreować pieczęciami. Złożyłeś parę, jak najmniejszą ilość, dobierając starannie znaki i pozwoliłeś Deguchi uderzyć w umysł mężczyzny. Poczułeś, jak chakra płynnie przemienia się, by odpowiedzieć na twoje wezwanie i jak wizja zostaje zasiana w głowie przeciwnika. Nie, czułeś? Czułeś tylko, że użyłeś chakrę. COŚ się jednak wydarzyło, bo znudzony obywatel drgnął i obejrzał się na swoją łydkę. Dobrze! Tylko nie do końca dobrze, bo oprócz tego nic się nie wydarzyło. Pomasował się tylko po nodze i tyle.
- Co to..! Wąż spod posadzi! - Zdumiał się. Było czym. Nie żeby to było naturalne, żeby wąż sobie wypełzał spod podłogi i odpełzał na bok, bo w sumie czemu nie, bo może. Minus tej techniki opierał się na tym, że wykorzystywana w tak zamkniętych pomieszczeniach, stawał się oczywistą iluzją. Aż zbyt oczywistą, może uda się jakoś zakryć minusy tego tworu... Uzbroiłeś się w kolejną dawkę chakry i powtórzyłeś pieczęci. Mężczyzna znowu drgnął, jego oczy zrobiły się bardziej jak spodki. Ostrzegłeś na samym początku, jak to wszystko powinno wyglądać i działać, tylko dlatego facet nie panikował. - Świat się kręci... - Dobrze! Miał się kręcić! Uwolniłeś go spod iluzji i oboje wstaliście, żeby przetestować pełnię możliwości jutsu. Rzuciłeś Deguchi raz jeszcze. Mężczyzna zaczął się chwiać, jego ruchy stały się ślamazarne, błądził oczyma wokół, próbując złapać ostrość widzenia. Świat w jego oczach rozmył się w szarości, krążył, pływał. Słodko. Przećwiczyłeś technikę jeszcze parę razy i pożegnałeś się ze swoim gościem.
Trening Genjutsu B WT: Shin'en: Deguchi
[z/t]
0 x
Shijima

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Shijima »

It's a small crime and I've got no excuses. Za każdym razem potrafił zadziwić się tym, że Hyuo nic się nie zmieniało. Nie ważne, czy opuścił je na parę miesięcy, czy na jeden dzień. Nic się nie zmieniało. Nie zmieniali się sprzedawcy w znanych sklepach, nie zmieniali się właściciele karczm ani sąsiedztwo. Dzisiaj jednak większość sklepów i przybytków publicznych na Hyuo była zamknięta, ulice puste i w końcu całe miasto - dziwnie opustoszałe. Lecz skoro najbardziej samotnym jest się w tłumie to raczej nie było żadnego problemu, prawda? Jasne, że nie było. Nie było go przede wszystkim dlatego, że mimo cichych ulic i nieobecnych mieszkańców, uśmiech sam pojawiał się na ustach wraz z myślą, że oni wszyscy zebrali się na Hanamurze, żeby uczcić koronację Cesarza i cieszyć się turniejem w tym najwspanialszym, najbardziej szczęśliwym i najlepszym ze wszystkich dni. Dzisiaj można się było szeroko uśmiechać, śmiać i wypowiadać szczere sekrety w ciepłych wodach Onsen, na trybunach zaś krzyczeć i obejmować się ramionami, dając się unieść słodkiemu zwycięstwu i pocieszając po porażkach. Oto był świat pełen zdolnych shinobich i kunoichich o wielkich sercach. Każdy z nich tutaj grał o własną stawkę i nie zawsze była ona brutalna i przesiąknięta krwią - czasem zdawała się mieć miękki dotyk różanych ust, z których spływały na człowieka równie miękka słowa. Jak Chise, na przykład. Nie zawsze każdy miał swój darkside i nie zawsze każdy pozwalał na to, by przytłoczyły go trudy życia, uciekając od swoich zobowiązań i bliskich. Jak Hayami, na przykład. Nie zawsze ciężko było przetrwać pomimo ciężkiej przeszłości i zapaść się w pozorach trwania, jedynie egzystując, bo nie zawsze demony, które karmiliśmy, wygrywały. Nie zawsze ktoś je dokarmiał. Jak Natsume, na przykład. I chociaż nie każdy też pokazywał na co dzień swoją dobrą stronę i nie każdy był słodko-miły, mając poukładany świat i ułożone plany przyszłość. jak Shinji, na przykład, to przecież każdy z nich miał coś do powiedzenia. Nawet gdy milczeli. Nawet jeśli czasem ciężko było się uśmiechnąć, a droga stawała trudniejsza i dłuższa niż zakładali. Każdy przecież mógł podejmować własne decyzje i być Panem swojego Losu. Jak Seinaru. Shijima nie wiedział, ile czasu łzy spływały mu po twarzy. Czy to trwało od samego wyjścia z Onsen, czy zaczęło się później..? Płynęły i płynęły, a on czuł się dziwnie wyzwolony, że po tylu latach bogowie pobłogosławili go tym ludzkim odruchem. Pozwolili na to, by emocje same wyszły na wierzch. Ocierał zaczerwienione policzki i pociągał lekko nosem, idąc z lekko opuszczoną twarzą chwilami. Jakże głupio musiał wyglądać! Bardziej go to jednak bawiło, nie smuciło w żadnym wypadku, bo w sumie... Czemu płakał? Nie był pewien. Nie wiedział, zwłaszcza, że ciągle czuł uśmiech przyklejony do swoich ust, które trwały tak wygięte wbrew logice. Mięśnie twarzy zupełnie mu zesztywniały. Odetchnął głęboko zimnym powietrzem Hyuo, które uderzyło go w twarz, gdy wędrował uliczkami miasta. Czuł się tutaj naprawdę dobrze, dlatego nie chciał przeprowadzać się na Hanamure. Nie chciał też wędrować za Ranmaru na wyspę im przyobiecaną. Tutaj... tu było dobrze. Wśród tego śniegu, wśród znajomych twarzy, chociaż mieszkał tu ile... dwa lata? Trzy? Nie był pewien, w którym roku Ranmaru uciekali przed zniewoleniem. To jakoś nie było teraz do końca istotne. Wszedł do swojego cichego, dość obszernego, mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Tutaj też nic się nie zmieniło. Śmieszne, bo co niby miałoby się zmienić, skoro był tutaj tylko on? Jednak co jakiś czas spoglądał na salon, wchodząc do tego mieszkania i wydawało mu się, że jego matka siedzi tam, zaraz obok mężczyzny, którego pokochała nad życie, a który ją porzucił, bo nie była wystarczająco dobra. I siedzi też tam jego młodszy brat. Prawie mógł się z nimi przywitać, ale tak to już jest z marami naszej własnej wyobraźni, że lubią się rozpływać - i robią to, zanim dobrze zawiesimy na nich oko.
Oh, you run away, cause I am not what you found Cóż, mamo, przynajmniej na samym końcu cię zrozumiałem.
Nigdy nie chciał taki być. Nigdy nie chciał wędrować tropem swojego ojca - powędrował więc tropem matki. Alkohol, którego nie cierpiał, ludzie, których nie znosił, usta pocięte ostrzami słów, od których nie można było się uwolnić. Pewnie Seinaru miał rację. Pewnie po prostu za dużo się zastanawiał, mógł to rzucić wszystko w cholerę i po prostu iść do przodu, nie przejmując się nikim i niczym. Nie potrafił. Chyba nie chciał.
Jak to dobrze, że wszystko się wyjaśniło i jesteśmy wolni, co..?
Shijima zdjął z siebie mundur i złożył w idealną kosteczkę - tak jak wszystkie jego ciuchy były poskładane - odkładając go na komodę. Pięknie tam wyglądał, naprawdę. Jego duma. Przebrał się w czarne kimono, zwykły t-shirt i spodnie, po czym zapakował starannie obraz w ramach transportu, by na pewno nic złego mu się nie stało. To samo zrobił z wyliczonymi pieniędzmi - zapakował je tak, by nie brzęczały. Obraz został owinięty starannie materiałem, którym wcześniej go nakrywał i spięty z tyłu. W ramie, ciemnej i hebanowej, wyżłobione zostały ornamenty, delikatne i wijące się, żadne z konkretnych kwiatów, jedynie pojedynce płatki i liście - wszystko symetrycznie. Na górze i dole sprezentowane zostały dwa tygrysy z otwartymi pyskami, wyciągające ku sobie po łapie, ale nigdy nie miały do siebie dosięgnąć, bo pomiędzy nimi wykwitało epicentrum tych kwiatów. Heh, bawienie się w żłobienie tego było naprawdę... przyjemne. Tak jak malowanie było przyjemne, chociaż wiedział doskonale, że stracił do tego serce. Tak jak i do wielu innych rzeczy. Cholerstwo trochę ważyło. Postawił je pod ścianą, przy wyjściu i przysiadł do stolika, wyciągając jedną kartkę z notatnika, by przeciąć ją na pół i postawić parę krótkich znaków. Jeden z liścików został doczepiony do obrazu, drugi - do paczuszki z ryo. Wybrał się do portu i zapłacił tam jednemu z majtków ze statku, który płynął do Hanamury, by dostarczył paczki odpowiednio, płacąc mu za to sowicie, jedną do zamku, do Natsume, a drugą do Muraia. Opisał mu drogę i podpowiedział, gdzie Muraia konkretnie szukać, pokazując mu od razu portret Kakuzu. Zaś obraz miał tylko dostarczyć do pałacu. Ewentualnie napomknąć samemu Natsume, jeśli będzie na trybunach, że prezent już na niego czeka. Tylko ostrożnie, ostrożnie...
Przecież ten obraz wart był o wiele więcej niż ta paczuszka z ryo.
Do you remember how this started out? Żył żartem, pił serio, co..?
Zawsze żył na serio. Może dlatego usiadł znów przed notatnikiem, który zawierał wszystkie notatki z wymyślonych przez niego technik, podniszczony podróżami, z którego powyrywano strony z rysunkami z pewnością, że nigdy już nic nie narysuje. I nie narysował. Obraz dla Natsume był wyjątkiem od reguły, co? Przyjemnie się to oglądało. Przyjemnie wspominało. Wszystko od początku, a początek przecież nie drzemał tam, gdzie spotkał mężczyznę o imieniu Seinaru Kei. W tych złych chwilach również drzemało pocieszenie. Wszytko to, co złe i wszystko to, co dobre, sprawiło, że był w tym konkretnym punkcie. Czyli w sumie... jakim punkcie?
Jaka szkoda, że nie będzie mógł dotrzymać obietnicy wspólnej walki i nie zobaczy, jak Kei zostaje mistrzem areny.
Mógłby, gdyby chciał.
Nie chciał.
Zamknął rozdział swojej książki i spojrzał w twarz swojej Matki Chrzestnej, uśmiechając się do niej ciepło. Łzy dawno zdążyły ostygnąć na jego twarzy, a mimo to ciągle czuł ich ciepło. Chyba już czas. Wyglądała dzisiaj tak ładnie, zgrabnie i czysto. Nie niosła ze sobą woni zgnilizny, a jej rumak nie toczył z nozdrzy białych larw, boki nie były zapadłe i nosiły jątrzących się ran. Może to dlatego, że szedł obok niej w zgodzie i nie musiała zabierać go siłą z tego padołu?
Ludzie, którzy żyli cicho właśnie tak umierali.
Cicho.
Shijima wysunął wakizashi z pochwy i wbił ją w podbrzusze, pociągając ostrze w dół.
Pamiętasz jeszcze, jak to się wszystko zaczęło..? I to pytanie, co by się stało, gdybyście nigdy się nie spotkali?
Ja pamiętam.
Pamiętam też, jak na ustach plątały się słowa, że szczęśliwe zakończenia w tym świecie pełnym wojen nie istnieją, dlatego dobrze, że udało się wyprosić chociaż kawałek szczęśliwego środka.
Reszta?
Resztą była Wolność.
0 x
Awatar użytkownika
Papyrus
Administrator
Posty: 3835
Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Papyrus »

0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Seinaru »

[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=h06uzVCFsoE[/youtube]
Gdy Hayami chciał jako pierwszy "sprawdzić" dlaczego drzwi są otwarte, Kei uśmiechnął się na jego podejrzliwość. Poczekał jednak przed wejściem, tak jak mu nakazano. Dopiero po chwili, gdy Akodo wybiegł z mieszkania już zapłakany i ze smutnymi wieściami, Seinaru zdecydował się zobaczyć wnętrze domostwa. Nie uderzyło go to od razu, nie nastąpił wybuch płaczu, raczej pierwszą reakcją była natychmiastowa potrzeba zobaczenia tego samego, co znalazł jego przyjaciel.
- Ah... - Westchnął tylko, gdy przystanął w progu, w którym rozegrała się tragedia. Tragedia? Shijima na pewno nie skrzywdził siebie. Samobójstwo to jedna z najbardziej egoistycznych rzeczy, które można było popełnić.
- A więc dlatego nie było go na finałach... - Zwrócił się do Akamiego, który bardzo przeżywał ich rozstanie.
- Nie, nie siedź tutaj, idź poszukaj straży. Trzeba kogoś zawiadomić. - Seinaru wyprosił go z domu całkowicie, chciał z Nim zostać jedynie przez chwilę i pożegnać się.
Gdy tamten opuścił mieszkanie, Kei wszedł wreszcie do środka pokoju, w którym znajdowało się ciało.
- Nasza droga miała być o wiele dłuższa, wiesz? - Spoglądał na jego bladą, teraz trupiobladą twarz. Pomimo dużej ilości krwi, chyba nie czuł dotyku kostuchy zbyt długo.
Oparł kij gdzieś obok i zdjął płaszcz. Usiadł przy nim, miał go teraz na wyciągnięcie ręki.
- Dzisiaj dzień jest tak samo zimny jak wtedy przed karczmą, wiesz? To było tutaj, niedaleko, wtedy dostałeś ode mnie pierwszy płaszcz. - Uśmiechnął się do niego.
- Zaraz po tym odbyliśmy pierwszą misję... - Głos mu się załamał, lecz tylko na chwilę. Do oczu napłynęły łzy.
Wpatrywał się w niego. Chłonął rysy jego twarzy po raz ostatni. Wyrył już sobie w pamięci ten kolor marmuru, który zawsze przypominał mu jego skórę. Teraz jednak był to jedynie chłodny, martwy kamień.
- W Onsenie poczułem przez chwilę, że to koniec. Dopuszczałem to do siebie, ale to chyba to moje przekleństwo... to że znowu kogoś straciłem... - Zacisnął dłoń na jego przedramieniu. Było już na nim nieco krwistej czerwieni, ale zaschłej, sztywnej i pękającej na uginającej się skórze.
- ...ale jeszcze nigdy nie bolało tak jak teraz, wiesz? Pieprzony pasożycie... - Rozkleił się niemal zupełnie. Łzy pociekły mu po obu policzkach, a twarz wykrzywiła się w grymasie płaczu i cierpienia. Poczuł to nagle, uderzyła go niewyobrażalna pustka i samotność. Przypomniał sobie każdy uśmiech, jaki było mu dane zobaczyć na tych ustach. Nigdy więcej. Każdy śmiech, który wydobywał się z tych piersi. Nigdy więcej. Znowu to on, sam nieustraszony samuraj zabił kolejną osobę. To wakizashi należało do niego, chociaż nigdy go nie dotykał.
- I co? I co ja mam teraz...? Myślisz że Hayami Cię zastąpi? Co Ty sobie w ogóle myślałeś, co? - Szturchnął go w nieruchome ramię.
- Ja chciałem po prostu... w końcu byłem przy Tobie spokojny... po raz pierwszy... przepraszam... - Wstał, zbliżył się do niego i położył dłoń na jego barku. Uśmiechnął się przez łzy, szczęśliwy tym, co dostał od swojego najlepszego przyjaciela.
- ...i dziękuję... - Dotknął swoim czołem do jego. To koniec ich wspólnej podróży.
- Zaopiekuję się nim, nie musisz się martwić. - Otarł swoje łzy i odgarnął kosmyki włosów z jego czoła. Gdyby nie kałuża krwi... gdyby tylko jej nie było, po prostu by go teraz obudził, aby znowu porozmawiać. Jedyne jednak co mu zostało, to oczekiwanie na przybycie Hayamiego i tutejszej straży.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hayami Akodo »

0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Natsume Yuki »

0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Hayami Akodo »

__________________________________________________________________________________________________
ZT z tematu --- > Zimowy zakątek
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Mieszkanie Shijimy

Post autor: Seinaru »

Czynności formalno-prawne związane ze stwierdzeniem zgonu i zabraniem zwłok przebiegły bardzo sprawnie. Hayami wszystkim się zajął i zanim wrócił ze strażnikami Kei zdążył się już pożegnać i wrócić nieco do siebie, do swojego "siebie" chociaż trochę przypominającego tego Seinaru, zanim weszli do mieszkania. Samuraj raczej nie słuchał całej tej paplaniny, obejmującej analizy pociągnięcia miecza w ranie Shi, ani potem dalszych postanowień strażników. Po prostu przyszli, zabrali i wyszli, a on... patrzył na to oderwany od toczących się przed nim wydarzeń. Myślami był gdzieś w przeszłości, starając się poukładać w głowie wydarzenia, jakie razem przeżyli. A teraz został z tym wszystkim sam? Patrzył na Hayamiego, który był chyba nieświadomy jego wzroku, chociaż nie miało to znaczenia. Znając historię Seinaru, ten chłopak też niedługo zginie, jak każdy, kto podchodzi do niego bliżej. Teraz jednak po prostu machnął na to ręką. Było mu to obojętne, choć chyba nie na długo...
Tamten wszystko posprzątał, ogarnął, uporządkował. Kei patrzył tylko w milczeniu na te wszystkie operacje, wymazywanie zmarłego z jego własnego domu, co miało pozamykać wszystkie jego doczesne sprawy. Gdyby chciał to sam by posprzątał przed śmiercią. Ten pedant na pewno nie przegapiłby tej sposobności, gdyby tylko chciał...
Wyszedł razem z nim, gdy tylko Hayami dał sygnał, że już pora. Do tej pory siedział w mieszkaniu, niczego nie dotykając ani nie mówiąc. Po prostu obserwował i myślał. Gdy jednak nieco zaczerpnął świeżego powietrza, jego pierś stała się nieco lżejsza. Zimny wiatr powoli wywiewał emocje. W momencie gdy Hayami zaczął się żegnać i składać górnolotne deklaracje, Kei wpatrywał się w niego, by w końcu odpowiedzieć.
- Mamy jeszcze zbyt wiele do zrobienia, aby się rozstawać. - Aktualna wiedza Seinaru o sytuacji Hayamiego była taka, że to on ma opiekować się dzieckiem Sagisy. Do tego pozostało coś jeszcze.
- A ja zapraszam do mnie niedługo. Miałeś mi pomóc odbić tamtą porwaną dziewczynę, pamiętasz? - Bez skrupułów przypomniał mu o złożonej obietnicy, z której wywiązania się wyraźnie oczekiwał.
- Gdzie mam niby za nim iść? Myślę, że teraz pójdę tam... - Powiedział na końcu, ignorując wszystkie wielkie słowa o przyjaźni i wierności. Nie znaczyło to jednak, że ich nie słyszał. Niemniej jednak, to nie był dobry moment na przytulanki i spijanie sobie z dzióbków. Przynajmniej dla Keia, który zdecydowanie wolał być teraz sam. Wskazał wzrokiem kierunek przeciwny do kroków Hayamiego i oddalił się.

z.t.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Zablokowany

Wróć do „Archiwum”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość