Park Kaito 回答公園
Re: Park Kaito 回答公園
Kenji nie dostał nawet cienia szansy aby coś powiedzieć. Pełna pasji dziewczyna od razu zaprosiła chłopaka do tańca. Cóż może nie zaprosiła, a zmusiła. Bez żadnych słów po prostu swoją postawą zmusiła biednego Aburame do zabawy. Dlaczego biednego? Może dlatego, że kompletnie nie umiał tańczyć. W sumie nigdy tego nie robił. Całe szczęście jego towarzyszka wcieliła się w rolę prowadzącej i bardzo tym pomogła chłopakowi, który starał się do rytmu podskakiwać i robić to co inni w odpowiednim czasie. Dodatkowym problem był fakt, że nasz bohater do tej pory z kobietami nie miał do czynienia tak blisko. Ręka, którą Miko w sumie sama sobie położyła na biodrze, sprawiła że nasz robaczek wpadł duże zakłopotanie i dyskomfort. Nie wiedział co robić, bał się, że przypadkiem ręka może spaść nieco niżej i wyjdzie dwuznacznie. Całe szczęście to wszystko sprawiło, że musiał się pilnować. Nawet na minimetr nie pozwolił aby jego dłoń się przemieściła. To z kolei sprawiało, że wyglądał sztywno i bardzo formalnie. Starał się to oczywiście ukrywać, całe szczęście nosi maskę i nie widać jego czerwonych z zakłopotania policzków. Dziewczyna podczas tańca przedstawiła się chłopakowi, przy okazji rozpoczęła rozmowę, którą Aburame miał zamiar kontynuować.
Jestem Kenji! Coś tam słyszałem ale tak naprawdę to nie wiem co, jak i kto! Nie jestem stąd niestety! -
Jestem Kenji! Coś tam słyszałem ale tak naprawdę to nie wiem co, jak i kto! Nie jestem stąd niestety! -
0 x
Re: Park Kaito 回答公園
Zabawa trwała w najlepsze. Każda para wyglądała świetnie. Panie wiedziały co robić i na co mogą pozwolić panom. Mężczyźni wiedzieli zaś na co mogą sobie pozwolić. Może za wyjątkiem jednego czyli naszego robaczka. Brak doświadczenia i obycia w takich sytuacjach wiązał jego nogi oraz resztę ciała. To właśnie z tego powodu został określony mianem bycia sztywnym. Niestety nie mógł tego w sobie pokonać, nie mógł więc się rozluźnić i wyglądać bardziej swobodnie. Jego partnerka zaś świetnie czuła się podczas tańca. Gołym okiem można była dostrzec, że jest to jej żywioł, w którym czuła się jak ryba w wodzie. Każdy jej ruch był pełen pasji, gracji i temperamentu. Na dodatek idealnie komponowały się do rytmu. Dwoma słowami urodzona tancerka z niej była. W Kenjim natomiast było tyle tancerza co słońca w szafie. Zwyczajnie dał się prowadzić i próbował nie przynieść sobie wstydu. Na co i tak było już chyba za późno. Mimo to swą rolę tancerza kontynuował. Miko położyła swoje dłonie na jego ramionach. Czym wprawiła w małe zdziwienie chłopaka, który dostrzegł jak inni panowie zaczynają unosić swoje kobiety i obracać się z nimi. Momentalnie złapał swoją partnerkę w pasie i uniósł ku górze. Następnie z mocno trzymając ją zaczął wykonywać kolejne obroty. Przy okazji głośno mówiąc:
Przepraszam ale marny ze mnie tancerz!
Przepraszam ale marny ze mnie tancerz!
0 x
Re: Park Kaito 回答公園
Kenji powoli nabierał wprawy w tym całym tańcu. Na dodatek jego partnerka coraz mniej go krępowała. Z każdym kolejnym krokiem nabierał pewności siebie. Nabrał jej nawet tyle aby podjąć się dość trudnego ruchu. Podniósł swą lubą i wykonał z nią parę obrotów, czym sprawił nie lada zdziwienie w oczach Miko. Mogłoby się wydawać, że nawet zaczyna się zbliżać do mocno otwartej dziewczyny. Gdzieś przez krótki moment w najgłębszych czeluściach jego świadomości pojawiła się myśl, że to ta jedyna. Trwało to ułamek sekundy ale jednak trwało było to pierwszy raz gdy nasz pan robaczek o tym pomyślał. Niestety to wszystko musiało zaczekać. Myśli o jego pięknej przyszłość z piękną dziewczyną musiały zaczekać. Teraźniejszość okazała się brutalna i zmusiła Kenjiego do walki o życie swoje jak i Miko. Nieznany sprawca zakłócił świętowanie wszystkich tu zebranych. Jaki miał w tym cel? Na to pytanie młody Aburame nie potrafił sobie odpowiedzieć. Panika ludzi była uzasadniona. Pełno dymu, jeden trup w kawałkach. W całym zamieszaniu partnerka chłopaka ze strachu wtuliła się w niego. Ten by dodać jej otuchy i podnieść na duchu odwzajemnił uścisk. Zrobił to jednak jak prawdziwy mężczyzna. Z pewnością siebie i odwagą, której w tym momencie brakowało Miko. W tym samym momencie niepostrzeżenie postanowił umieścić na niej dwa swoje owady. Jedną samiczkę Kikauchu oraz Kankaichu. Tak na wszelki wypadek. Zrobił to tak aby nawet ona nie wiedziała, że ma je na sobie. Wykorzystując zamieszanie i unoszący dym rozkazał swoim małym przyjaciołom stworzyć dwa klony. Każdy z nich wyglądał inaczej. Jak pierwsi dwaj mężczyźni, których chłopak akurat przypomniał sobie wygląd w momencie ich tworzenia. Być może byli to uczestnicy zabawy być może ktoś kogo gdzieś przypadkiem minął kiedyś na ulicy. Kenji nie pozwolił aby Miko uciekła i przytulając ją czekał aż dym opadnie oraz na to co zobaczy gdy już to się stanie. Dwa klony umieścił około 12-15m od siebie jeden z prawej, z drugiej z lewej. W końcu gdyby został wraz ze swoją partnerką jedynymi osobami, które nie opuściły placu byłoby to dziwne. Tak skierował ewentualne podejrzenia napastników na kilka osób. Na dodatek byliby to jego ludzie.
Spokojnie czekał na to co ujrzy.
Spokojnie czekał na to co ujrzy.
Wyjaśniam co i jak 
Oprócz tego że dwa różne robaczki na Miko zostawiam to przy okazji jednego swojego wysyłam w górę tak aby mieć widok na to co się dzieje. To mój własny robak stworzony w kuźni. Mogę widzieć to co on. Dlatego jak się tulę do Miko to łącze wtedy swój wzrok z owadem i mam widok z góry na to co się dzieje. Nie wiem co tam wymyśliłaś ale na ten moment się tylko zabezpieczam. Stąd te klony. Z góry powinienem widzieć jak wybiegają ludzie, ale też tych co wbiegają. Czyli napastników. Gdyby się na to zdecydowali
Tyle. Nie powiem zaskoczyłaś mnie tym postem :P Takiej akcji się nie spodziewałem. Niżej techniki

Oprócz tego że dwa różne robaczki na Miko zostawiam to przy okazji jednego swojego wysyłam w górę tak aby mieć widok na to co się dzieje. To mój własny robak stworzony w kuźni. Mogę widzieć to co on. Dlatego jak się tulę do Miko to łącze wtedy swój wzrok z owadem i mam widok z góry na to co się dzieje. Nie wiem co tam wymyśliłaś ale na ten moment się tylko zabezpieczam. Stąd te klony. Z góry powinienem widzieć jak wybiegają ludzie, ale też tych co wbiegają. Czyli napastników. Gdyby się na to zdecydowali

Techniki
- Nazwa
- Mushi Bunshin no Jutsu
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Dowolny
- Koszt
- E: 18% | D: 13% | C: 9% | B: 5% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% za klona [tnopis=Dodatkowe]Szybkość równa użytkownika; Siła -> 1/2 twórcy; Wytrzymałość równa robakom na tym reberu; 10% robaków za 1 klona.[/topis]
- Opis Technika pozwala na stworzenie klona złożonego z insektów. Klon potrafi przybrać postać znanych nam osób, a ponadto potrafi naśladować ich głos. Stworzona podobizna potrafi jednak korzystać tylko z technik nie wymagających chakry (taijutsu/bukijutsu), nie będą one jednak równie skuteczne co ataki oryginału. Jest to więc technika nieofensywna, którą można zmylić przeciwnika bądź go zmęczyć. Klon nie ma dostępu do ekwipunku twórcy. By zniszczyć bunshina trzeba pozbyć się tworzących go owadów, inaczej po rozbiciu go w chmarę może ukształtować się ponownie.
- Nazwa
- Kikaichū no Jutsu: Reberu Bi
- Poprzednio użytkownik był w stanie kontrolować wszystkie owady. Tym razem zwiększa się ich skuteczność. Siła uderzeń, wyrywania broni, a także szybkość owadów ulega poprawie. Dodatkowo wszelkie zapory wykonane przy ich użyciu stają się trwalsze. Zwiększa się także zasięg.
- Zasięg
- Wytrzymałość
- Słaba
- Szybkość
- Przeciętna
- Dodatkowe
- Wykonywane przy pomocy Kikaichū
- Koszt Chakry
- E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne
- Nazwa
- Kankaichu
- Wygląda jak zwykła i pospolita mucha. Różni się jedynie rozmiarem. Kankaichu są zdecydowanie mniejsze, tak ze dwa razy. Posiadają trzy pary odnóż, jedną parę skrzydeł, czułek i oczu. Po prostu mniejsza wersja muchy. Zazwyczaj są koloru czarnego.
- Zdolności
- Połączenie zmysłów - Kankaichu dzięki więzi z członkiem klanu Aburame, pozwala mu dzielić swoje zmysły. Użytkownik tego Hijutsu ma możliwość widzieć, czuć, słyszeć to samo co Kankaichu. Jednak aby tego dokonać użytkownik musi zamknąć oczy i skupić się na krótką chwilę. Można kontrolować zmysły maksymalnie jednego owada na raz. Można zmieniać obraz pomiędzy nimi zależnie od woli osoby kontrolującej. Raz widzimy to co robaczek numer jeden, później przełączamy się na robaczka numer 5 i widzimy to co on. Można posiadać maksymalnie 6 owadów.
- Koszt - liczony w ramach reberu
- Zdobycie - wyprawa rangi "C", misje rangi "C", event.
0 x
Re: Park Kaito 回答公園
Z dużej chmury mały deszcz. Takim przysłowiem można było skwitować wydarzenia sprzed chwili. Ktoś rzucił kunai, mógł kogoś zabić. Ktoś spowodował eksplozje, nie groźną ale jednak dopiero po czasie to się okazało. Ludzie mimo początkowej paniki pozostali blisko miejsca wydarzeń. Część uciekła oczywiście. Było to dość dziwne dla Kenjiego. Początkowo zakładał, że raczej pojedyncze osoby się na to zdecydują. Dalej trzymał w objęciach swą lubą. Nie pozwolił jej nawet na samowolne odsunięcie się od jego ciała. Zagrożenie wciąż było realne, musiał dalej dodawać jej pewności siebie swoją postawą. Trzymając ją w swoich ramionach rozglądał się. Starał się ogarnąć co się dzieje jak sytuacja się nieco uspokoiła. To co zauważył wydawało mu się dziwne i podejrzane. Reakcja ludzi, brak jakichkolwiek innych działań po eksplozji. Według niego to wszystko się kupy nie trzymało. Pierw spojrzał w kierunku, z którego ów kunai mógł być rzucony. Szukał wzrokiem ewentualnego napastnika. Następnie rozejrzał się czy czegoś nie brakuje. Ludzi nie był w stanie ogarnąć ale gdyby brakowało czegoś co rzuca się w oczy wszystko byłoby dla niego jasne. Ludzie zaczęli krążyć po placu i szukać bliskich po sobie. Wtedy kolejny raz chłopak zdecydował się na spojrzenie z innej perspektywy. Ich ruchy powinny być schematyczne i podobne. Korzystając ze swego owada miał widok z góry. Każda osoba, która porusza się zdecydowanie inaczej i specyficznie po plac od razu lądowała w kręgu podejrzeń młodego Aburame następnie obserwowana. Kolejną rzeczą, która postanowił sprawdzić wzrokiem było miejsce grania muzyków. Żadnego z nich nie było. Najprawdopodobniej uciekli. W tym momencie nic dla niego nie trzymało się kupy. Wszystko było podejrzane i dziwne. Wykraczało poza schematy rozumowania chłopaka. Jedyne co mógł zrobić to pilnować i tulić się do swej partnerki. Przy okazji próbując dostrzec dziwne zachowania czy akcje. W tym momencie było to jedyne na co wpadł.
0 x
- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Park Kaito 回答公園
Trening
Ileż to razy można było przechodzić tymi samymi alejkami… Zdawało mu się, że zwiedził już każdy, nawet najmniejszy zakątek Hanamury i powoli zaczynało mu się w tej wiosce nudzić. Co gorsza Ame wsiąknął jak kamień w wodę, a bez niego Kaito był w gruncie rzeczy uziemiony. W końcu do tej pory podróżowali razem, a młodszy z rodzeństwa nie chciał tego dobrze funkcjonującego układu zmieniać. Ostatecznie legł gdzieś na trawie, a po odpoczynku postanowił jeszcze potrenować. Co mu szkodziło, trzeba było się rozwijać, a nic ciekawszego i tak do roboty nie miał.
Ukryty tekst
Po skończonym treningu zagaił do jakiejś przechodzącej kunoichi, ale chyba niezbyt ją do siebie przekonał, bo po wymianie paru zdań uciekła pod pretekstem konieczności zrobienia codziennych zakupów. No cóż… na pewno były niezwykle istotne. W końcu Kaito usiadł na jednej z ławek i po prostu obserwował ludzi przechadzających się po parku. Po jakimś czasie odezwał się jego burczący brzuch, który podpowiadał mu, że to dobra chwila na opuszczenie parku i odwiedzenie jakiegoś ryokanu albo chociaż Białego Dystryktu. Problem tkwił w tym, że kompletnie nie chciało mu się stąd ruszyć. Masował więc co chwila swój nienajedzony brzuszek, przekonując, że za jakiś czas pójdzie coś wszamać. Na razie musiał jeszcze trochę odpocząć.
0 x
Re: Park Kaito 回答公園
Dzięki swoim obserwacją zdobywał coraz więcej informacji o tym co się tutaj wydarzyło. Był niemal pewien, że całe to zamieszanie miało wywołać panikę, aby ktoś bez problemu mógł ukraść szkatułkę. Niestety nie był w stanie określić, w którym kierunku uciekł, albo czy uciekł czy też kryje się gdzieś pośród tłumu. Mimo, że uznał sytuacje za beznadziejną oraz już spisał ją na straty jedna rzecz wydawała mu się podejrzanie dziwne. Jakiś młody chłopak zbierał kartki z dziwnymi napisami. Raczej nie wydawał mu się on podejrzany i powiązany ze sprawą kradzieży ale pośród tych wszystkich ludzi jego zachowanie się wyróżniało. Kenji postanowił to sprawdzić. Na chwile opuścił swoją taneczną partnerkę i zaczął się kierować w stronę białowłosego młodzieńca. Zbliżając się do niego zaczął głośno mówić w jego kierunku: Hej ty, młody z białymi włosami przy scenie. Co ty robisz właściwie? Międzyczasie z każdym krokiem zbliżał się w jego stronę.
0 x
- Kenshi
- Postać porzucona
- Posty: 425
- Rejestracja: 3 sty 2017, o 12:21
- Wiek postaci: 25
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły brunet o jasnych, żółtych tęczówkach. Cechą charakterystyczną jest głęboka blizna przecinająca twarz. Mężczyzna nosi lekki, przewiewy strój w którego skład wchodzą spodnie, tunika, okrycie głowy i szyi - wszystko w odcieniach bieli.
- Widoczny ekwipunek: Płaszcz, tunika, okrycie głowy i szyji, rękawiczki, blaszane plakietki na nadgarstkach oraz pochwa z kataną przypasana u boku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 577#p47577
- Multikonta: Azuma
- Lokalizacja: Atsui
Re: Park Kaito 回答公園
Maji zgodnie ze swoim wcześniejszym postanowiemiem, po opuszczeniu Trybuny Północnej, udał się do do pierwszego, lepiej wyglądającego przybytku gastronomicznego, gdzie zaspokoił swoje pragnienia kulinarne. Napojony i najedzony, zastanawiam się, czy nie powinien wrócić na trybuny, żeby się dowiedzieć, jak zakończyła się walka, którą toczył Shinji. Ostatecznie z tego przedsięwzięcia jednak zrezygnował, uznając że jutrzejszy dzień, który będzie zwieńczony walką finałową – przyniesie mu odpowiedź na to pytanie.
Zamiast tego postanowił trochę się pokręcić po włościach przynależących do Hanamury – bo skoro tu już był, to dobrze by było zobaczyć coś więcej niż same doki, port oraz trybuny z areną. Po swobodnym przemieszczaniu się kolejnymi dzielnicami, jego nogi zaprowadziły go do oddalonego niecałe pół kilometra dalej Parku Kaito, nazwanego na cześć zmarłego przywódcy klanu Hoozuki. Miejsce było nie tylko reliktem pamięci, ale także pielęgnowanym miejscem pełnym w zieleń, wśród której Maji zaczął czuć się wyjątkowo dobrze. Klimat tego miejsca, wraz ze swoją florą, zdecydowanie różnił się od krainy z której Kenshi pochodził.
Ostatecznie wędrówka Majiego, została uwieńczona na jednej z ścieżek w parku, przy której znajdowały się ławki. A na jednej z nich dostrzegł czarnowłosego młodzieńca, którego wyposażenie wskazywało na to, że trudnił się tą profesją co Kenshi. Maji nie wiedział dokładnie z kim tak naprawdę może mieć do czynienia – czy z kimś podchodzącym z tych rejonów, czy może z podróżnikiem przybyłym tak jak Kenshi na festiwal, niemniej dostrzegł w tym swoją okazję. I postanowił z niej skorzystać.
- Przy takim tłumie przybyszy chyba ciężko trafić w odosobnione miejsce – zagaił czarnowłosy zbliżając się do Kaito, na tyle by i ten mógł go uważnie zlustrować, dostrzec przebiegającą przez twarz szramę, a także katanę zwisającą w pasie za jego plecami. Wypowiedziane zdanie szybko nasunęło w głowie Kenshiego pewną konkluzję, na którą musiał się uśmiechnąć. Jeżeli ten młodzieniec szukał właśnie takiego spokoju, to przybycie Majiego właśnie mu to zakłóciło – Na imię mam Kenshi, nie pochodzę stąd ale gdy usłyszałem o tym miejscu.. – odparł wskazując dłonią na drzewa, ścieżkę, okolicę parku – …nie mogłem go nie zobaczyć. Pozwolisz, że się dosiądę? – zapytał, przyjaźnie się do chłopaka uśmiechając. W ten sposób chciał okazać zainteresowanie, pokazując przy tym że nie ma względem niego złych zamiarów.
Wypowiedź czarnowłosego ukazywała jeszcze jeden aspekt – mianowicie taki, że nie pochodził stąd. Czy był przybyszem z Hyou? A może z jeszcze dalszych regionów? Niewątpliwie jednak nie pochodził stąd, skoro nie znał Parku Kaito, o czym sam przecież przed chwilą wspomniał. Może to, że Kaito miałby do czynienia z przybyszem zza granicy, mogłoby go bardziej skłonić do napoczęcia rozmowy
Zamiast tego postanowił trochę się pokręcić po włościach przynależących do Hanamury – bo skoro tu już był, to dobrze by było zobaczyć coś więcej niż same doki, port oraz trybuny z areną. Po swobodnym przemieszczaniu się kolejnymi dzielnicami, jego nogi zaprowadziły go do oddalonego niecałe pół kilometra dalej Parku Kaito, nazwanego na cześć zmarłego przywódcy klanu Hoozuki. Miejsce było nie tylko reliktem pamięci, ale także pielęgnowanym miejscem pełnym w zieleń, wśród której Maji zaczął czuć się wyjątkowo dobrze. Klimat tego miejsca, wraz ze swoją florą, zdecydowanie różnił się od krainy z której Kenshi pochodził.
Ostatecznie wędrówka Majiego, została uwieńczona na jednej z ścieżek w parku, przy której znajdowały się ławki. A na jednej z nich dostrzegł czarnowłosego młodzieńca, którego wyposażenie wskazywało na to, że trudnił się tą profesją co Kenshi. Maji nie wiedział dokładnie z kim tak naprawdę może mieć do czynienia – czy z kimś podchodzącym z tych rejonów, czy może z podróżnikiem przybyłym tak jak Kenshi na festiwal, niemniej dostrzegł w tym swoją okazję. I postanowił z niej skorzystać.
- Przy takim tłumie przybyszy chyba ciężko trafić w odosobnione miejsce – zagaił czarnowłosy zbliżając się do Kaito, na tyle by i ten mógł go uważnie zlustrować, dostrzec przebiegającą przez twarz szramę, a także katanę zwisającą w pasie za jego plecami. Wypowiedziane zdanie szybko nasunęło w głowie Kenshiego pewną konkluzję, na którą musiał się uśmiechnąć. Jeżeli ten młodzieniec szukał właśnie takiego spokoju, to przybycie Majiego właśnie mu to zakłóciło – Na imię mam Kenshi, nie pochodzę stąd ale gdy usłyszałem o tym miejscu.. – odparł wskazując dłonią na drzewa, ścieżkę, okolicę parku – …nie mogłem go nie zobaczyć. Pozwolisz, że się dosiądę? – zapytał, przyjaźnie się do chłopaka uśmiechając. W ten sposób chciał okazać zainteresowanie, pokazując przy tym że nie ma względem niego złych zamiarów.
Wypowiedź czarnowłosego ukazywała jeszcze jeden aspekt – mianowicie taki, że nie pochodził stąd. Czy był przybyszem z Hyou? A może z jeszcze dalszych regionów? Niewątpliwie jednak nie pochodził stąd, skoro nie znał Parku Kaito, o czym sam przecież przed chwilą wspomniał. Może to, że Kaito miałby do czynienia z przybyszem zza granicy, mogłoby go bardziej skłonić do napoczęcia rozmowy
0 x
- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Park Kaito 回答公園
W przeciwieństwie do Kenshiego, który oglądał najprawdopodobniej większość turniejowych pojedynków, Kaito w ciągu festiwalu zwiedził właśnie niemalże całą osadę. Na trybunach pojawił się tylko raz, ale dosłownie na chwilę, ponieważ okazało się, że zostawił portfel na loterii. Na szczęście udało mu się go jeszcze odnaleźć, ale jakoś stracił chęć do powrotu na arenę. Zawsze lubił obserwować walki innych ninja, jednak tym razem czuł się źle z tym, że sam nie mógł wziąć udziału w rywalizacji. Spóźnił się i nie potrafił sobie tego wybaczyć. Z drugiej strony… pewnie i tak nie zaszedłby daleko. Był jeszcze młody i miał świadomość tego, że do nazywania samego siebie silnym wiele mu jeszcze brakowało.
Przechadzając się alejkami Hanamury, a nawet i po samym parku, nie sądził, że spotka tak wielu ludzi trudniącym się tym samym fachem. Wcześniej przypuszczał, że większość ninja uda się na arenę, ale kto wie… może dwa dni pojedynków to jednak było zbyt wiele i nawet najwięksi fani chcieli trochę odpocząć od tamtejszego zgiełku, zjeść coś smacznego, czy po prostu podziwiać krainę.
Obserwując pobliski teren, młody Hozuki zauważył wysokiego, cherlawego bruneta z przewieszoną przy pasie, za plecami katanę. W oczy rzuciła mu się także jego blizna przecinająca twarz. Zważywszy na tę ranę, jak i broń, łatwo było się domyślić, że nieznajomy jest shinobim lub samurajem.
- Tak… festiwal przyciągnął tutaj tłumy turystów, a i tutejsi mieszkańcy znaleźli okazję do zabawy i opuścili swoje domy. – Odpowiedział spokojnym tonem, nadal przyglądając się jednak przybyszowi. Może i wcześniej szukał odosobnionego miejsca, żeby potrenować, ale teraz i tak nie miał nic lepszego do roboty, więc nie miał nic przeciwko takim „zakłóceniom”. Ba, nieco starszy na pierwszy rzut oka od niego chłopak nawet zainteresował go swoją osobą i Rekin miał nadzieję, że dowie się o nim czegoś więcej.
- Jasne, siadaj. – Odrzekł także na pytanie Kenshiego, analizując jego wypowiedź. Nie był stąd, a to mógł być już dobry temat do rozmowy. Czarnowłosy Kantańczyk zdał sobie jednak sprawę z tego, że sam się nie przedstawił.
- Ah, ja jestem Kaito… jak widzisz, to mój park. – Rzucił wyraźnie rozbawiony, a sam ton świadczył już o tym, że żartuje. Czy jednak to, że należał do klanu Hozuki, a mama nadała mu imię po dawnym władcy nie było niezłym zrządzeniem losu? O swoim szczepie Rekin jednak nie mówił, choć możliwe, że jego rozmówca sam domyślił się z kim ma do czynienia po charakterystyczny uzębieniu Kaito. O ile oczywiście miał kiedykolwiek do czynienia z którymś z jego pobratymców.
- Skąd przybyłeś? Nie oglądasz pojedynków? – Zadał od razu dwa pytania, pokazując tym samym swe zainteresowanie. Uśmiechnął się także szeroko do swojego towarzysza. Nie widział powodu, by skrywać swoje emocje, jeżeli sam Kenshi także był dla niego miły i ewidentnie szukał kogoś, do kogo mógłby zagaić. Ciekawe czy był silny... i skąd nabawił się tej szramy na twarzy. Aj, Kaito miał tak naprawdę mnóstwo pytań do tego jegomościa, ale nie chciał też zasypać go wszystkimi na raz.
Póki co zapomniał także o wcześniejszym napadzie głodu, prawdopodobnie dlatego, iż znalazł inne zajęcie. Istniała jednak możliwość, że jego burczący brzuszek w najbliższym czasie odezwie się ponownie. No cóż, szkoda, że jego towarzysz nie przyniósł ze sobą także i jakichś przekąsek... Ale nie można było chyba zbyt wiele od nieznajomych wymagać.
Przechadzając się alejkami Hanamury, a nawet i po samym parku, nie sądził, że spotka tak wielu ludzi trudniącym się tym samym fachem. Wcześniej przypuszczał, że większość ninja uda się na arenę, ale kto wie… może dwa dni pojedynków to jednak było zbyt wiele i nawet najwięksi fani chcieli trochę odpocząć od tamtejszego zgiełku, zjeść coś smacznego, czy po prostu podziwiać krainę.
Obserwując pobliski teren, młody Hozuki zauważył wysokiego, cherlawego bruneta z przewieszoną przy pasie, za plecami katanę. W oczy rzuciła mu się także jego blizna przecinająca twarz. Zważywszy na tę ranę, jak i broń, łatwo było się domyślić, że nieznajomy jest shinobim lub samurajem.
- Tak… festiwal przyciągnął tutaj tłumy turystów, a i tutejsi mieszkańcy znaleźli okazję do zabawy i opuścili swoje domy. – Odpowiedział spokojnym tonem, nadal przyglądając się jednak przybyszowi. Może i wcześniej szukał odosobnionego miejsca, żeby potrenować, ale teraz i tak nie miał nic lepszego do roboty, więc nie miał nic przeciwko takim „zakłóceniom”. Ba, nieco starszy na pierwszy rzut oka od niego chłopak nawet zainteresował go swoją osobą i Rekin miał nadzieję, że dowie się o nim czegoś więcej.
- Jasne, siadaj. – Odrzekł także na pytanie Kenshiego, analizując jego wypowiedź. Nie był stąd, a to mógł być już dobry temat do rozmowy. Czarnowłosy Kantańczyk zdał sobie jednak sprawę z tego, że sam się nie przedstawił.
- Ah, ja jestem Kaito… jak widzisz, to mój park. – Rzucił wyraźnie rozbawiony, a sam ton świadczył już o tym, że żartuje. Czy jednak to, że należał do klanu Hozuki, a mama nadała mu imię po dawnym władcy nie było niezłym zrządzeniem losu? O swoim szczepie Rekin jednak nie mówił, choć możliwe, że jego rozmówca sam domyślił się z kim ma do czynienia po charakterystyczny uzębieniu Kaito. O ile oczywiście miał kiedykolwiek do czynienia z którymś z jego pobratymców.
- Skąd przybyłeś? Nie oglądasz pojedynków? – Zadał od razu dwa pytania, pokazując tym samym swe zainteresowanie. Uśmiechnął się także szeroko do swojego towarzysza. Nie widział powodu, by skrywać swoje emocje, jeżeli sam Kenshi także był dla niego miły i ewidentnie szukał kogoś, do kogo mógłby zagaić. Ciekawe czy był silny... i skąd nabawił się tej szramy na twarzy. Aj, Kaito miał tak naprawdę mnóstwo pytań do tego jegomościa, ale nie chciał też zasypać go wszystkimi na raz.
Póki co zapomniał także o wcześniejszym napadzie głodu, prawdopodobnie dlatego, iż znalazł inne zajęcie. Istniała jednak możliwość, że jego burczący brzuszek w najbliższym czasie odezwie się ponownie. No cóż, szkoda, że jego towarzysz nie przyniósł ze sobą także i jakichś przekąsek... Ale nie można było chyba zbyt wiele od nieznajomych wymagać.
0 x
- Kenshi
- Postać porzucona
- Posty: 425
- Rejestracja: 3 sty 2017, o 12:21
- Wiek postaci: 25
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Wysoki, szczupły brunet o jasnych, żółtych tęczówkach. Cechą charakterystyczną jest głęboka blizna przecinająca twarz. Mężczyzna nosi lekki, przewiewy strój w którego skład wchodzą spodnie, tunika, okrycie głowy i szyi - wszystko w odcieniach bieli.
- Widoczny ekwipunek: Płaszcz, tunika, okrycie głowy i szyji, rękawiczki, blaszane plakietki na nadgarstkach oraz pochwa z kataną przypasana u boku.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 577#p47577
- Multikonta: Azuma
- Lokalizacja: Atsui
Re: Park Kaito 回答公園
Kenshi do końca nie wiedział jak zareaguje czarnowłosy młodzieniec na jego obecność, ale szybko się okazało, że Maji nie ma się czym martwić. Chłopak odpowiedział na zaczepkę, a także sam wysnuł przypuszczenie, co do aktywności mieszkańców Hanamury w trakcie trwania festiwalu.
- Zorganizowanie takiej imprezy chyba potrzebne było mieszkańcom, wiele ostatnio miało miejsca w tej krainie – zauważył, delikatnie odnosząc się do Novum Ordo, rewolty która przeszła po tych ziemiach i pochłonęła krwawe żniwo wśród mieszkańców, sojuszniczych armii jak i ich przeciwników. Maji uważnie przy tym pytaniu spoglądał na młodzieńca, nie chcąc przeoczyć jakiejkolwiek reakcji, która mogłaby sugerować niezadowolenie bądź i nie z zaistniałej sytuacji.
Maji skorzystał z zaproszenia i zajął miejsce na tej samej ławce, uprzednio ściągając przypasaną u boku pochwę, kładąc ją z przeciwległe strony, tak by móc szybko wyciągnąć w razie potrzeby ostrze . Przy okazji dowiedział się też imienia swojego rozmówcy. Szerszy nieco uśmiech który pojawił się na przeoranej blizną twarzy, dawał do zrozumienia, że Kenshi zrozumiał kompilację powiązania między imiennikiem a nazwą tego parku. – Czujesz pewnie dumę z faktu noszenia imienia po nietuzinkowym człowieku? – spytał jeszcze z ciekawości.
Kaito nie pozostawał względem zadanych pytań dłużny. Sam rzucił dwa, z których jedno wprost odnosiło się do miejsca z którego Kenshi miał pochodzić. Mężczyzna przez chwilę milczał, lustrując swojego rozmówcę, ale ostatecznie skinięciem, wymówił obszar z którego go przywiało. – Samotne Wydmy, kraina położona daleko na zachodzie, surowa i niespecjalnie przyjazna ludziom, szczególnie tym którzy tylko tamtędy podróżują – odpowiedział, wyjawiając Kaito informację, którą Kakuzu Murai uzyskał pod sam koniec całkiem długiej konwersacji. – Ty pochodzisz stąd, prawda? – dopytał, bo nie uszło nie zauważyć wystających kłów w trakcie uśmiechu chłopaka. Podobnie charakterystyczne cechy dostrzegł jeszcze u innych przechodniów albo widzów, co wskazywało na ten sam obszar pochodzenia. Albo spowinowacenia.
Drugie pytanie jakie padło z ust młodzieńca spotkało już się z wyraźnym smakiem, bo na myśl o tym pobudzone zostały ślinianki. – Żołądek mnie stamtąd wyciągnął. Dotrwałem do ostatniej walki półfinałowej, ale ostatecznie pragnienie wygrało – odparł puszczając do Kaito oko. Nie do końca taka też była prawda – Maji czuł że zasięgnąć informacji powinien także od innych źródeł, a że sprzężone to było z odczuwanym pragnieniem… No cóż. Połączył przyjemne z pożytecznym.
W oddali Kenshi słyszał jakieś pokrzykiwania, ale nie dostrzegł nikogo kto by biegł lub uciekał. Nikogo przynajmniej w ich kierunku, stąd też początkowe zainteresować dość szybko przeminęło i ponownie skupiło się na młodzieńcu.
- Zorganizowanie takiej imprezy chyba potrzebne było mieszkańcom, wiele ostatnio miało miejsca w tej krainie – zauważył, delikatnie odnosząc się do Novum Ordo, rewolty która przeszła po tych ziemiach i pochłonęła krwawe żniwo wśród mieszkańców, sojuszniczych armii jak i ich przeciwników. Maji uważnie przy tym pytaniu spoglądał na młodzieńca, nie chcąc przeoczyć jakiejkolwiek reakcji, która mogłaby sugerować niezadowolenie bądź i nie z zaistniałej sytuacji.
Maji skorzystał z zaproszenia i zajął miejsce na tej samej ławce, uprzednio ściągając przypasaną u boku pochwę, kładąc ją z przeciwległe strony, tak by móc szybko wyciągnąć w razie potrzeby ostrze . Przy okazji dowiedział się też imienia swojego rozmówcy. Szerszy nieco uśmiech który pojawił się na przeoranej blizną twarzy, dawał do zrozumienia, że Kenshi zrozumiał kompilację powiązania między imiennikiem a nazwą tego parku. – Czujesz pewnie dumę z faktu noszenia imienia po nietuzinkowym człowieku? – spytał jeszcze z ciekawości.
Kaito nie pozostawał względem zadanych pytań dłużny. Sam rzucił dwa, z których jedno wprost odnosiło się do miejsca z którego Kenshi miał pochodzić. Mężczyzna przez chwilę milczał, lustrując swojego rozmówcę, ale ostatecznie skinięciem, wymówił obszar z którego go przywiało. – Samotne Wydmy, kraina położona daleko na zachodzie, surowa i niespecjalnie przyjazna ludziom, szczególnie tym którzy tylko tamtędy podróżują – odpowiedział, wyjawiając Kaito informację, którą Kakuzu Murai uzyskał pod sam koniec całkiem długiej konwersacji. – Ty pochodzisz stąd, prawda? – dopytał, bo nie uszło nie zauważyć wystających kłów w trakcie uśmiechu chłopaka. Podobnie charakterystyczne cechy dostrzegł jeszcze u innych przechodniów albo widzów, co wskazywało na ten sam obszar pochodzenia. Albo spowinowacenia.
Drugie pytanie jakie padło z ust młodzieńca spotkało już się z wyraźnym smakiem, bo na myśl o tym pobudzone zostały ślinianki. – Żołądek mnie stamtąd wyciągnął. Dotrwałem do ostatniej walki półfinałowej, ale ostatecznie pragnienie wygrało – odparł puszczając do Kaito oko. Nie do końca taka też była prawda – Maji czuł że zasięgnąć informacji powinien także od innych źródeł, a że sprzężone to było z odczuwanym pragnieniem… No cóż. Połączył przyjemne z pożytecznym.
W oddali Kenshi słyszał jakieś pokrzykiwania, ale nie dostrzegł nikogo kto by biegł lub uciekał. Nikogo przynajmniej w ich kierunku, stąd też początkowe zainteresować dość szybko przeminęło i ponownie skupiło się na młodzieńcu.
0 x
- Kaito
- Gracz nieobecny
- Posty: 462
- Rejestracja: 11 sty 2018, o 21:08
- Wiek postaci: 17
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: ♠ kruczoczarne włosy
♠ błękitne oczy
♠ rekinie kły
♠ 178 cm wzrostu, szczupły
♠ ubiór: szara koszulka, niebieska zbroja z białym futerkiem wokół kołnierza, bojówki z wieloma kieszeniami, czarne trapery - Widoczny ekwipunek: ♠ czarne rękawiczki z blaszką, bez palców
♠ torba umieszczona tam, gdzie plecy kończą swą szlachetną nazwę
♠ kabura umieszczona na prawym udzie
♠ sztylet u boku - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=4734
Re: Park Kaito 回答公園
Zabawne było to, że Kenshi obawiał się o reakcję czarnowłosego Kantańczyka. Co prawda nie mógł o tym wiedzieć, ale Kaito należał do bardzo towarzyskich i gadatliwych osób, a i do każdego starał się podchodzić z sympatią i uprzejmością. Oczywiście nieraz się zdarzyło, że ktoś go wyjątkowo denerwował, ale zwykle wychodziło to już w praniu, a na początku znajomości i tak młody Hozuki zdawał się raczej miły i otwarty. Po prostu każdemu zamierzał dać szansę.
- To prawda… ale cieszę się, że wszyscy są tacy radośni. – Odpowiedział z uśmiechem, chociaż jego mina wydawała się nieco zmartwiona. Chłopak słyszał przecież wiele o tym, co działo się w jego rodzinnych stronach. Sam zaciągnął się z bratem do karawany kupieckiej po Pustynnym Pogromie, a potem niejako uciekał przed Novum Ordo. Nie popierał tego agresywnego ruchu, ale był wtedy jeszcze zbyt słaby, by jakkolwiek zmienić historię dziejów. Czyżby teraz targały nim wyrzuty sumienia? Chociaż czy potrzebnie, skoro i tak wszystko skończyło się dobrze?
- Bardziej muszę chyba podziękować mamie za kreatywność, ale nie powiem, że niefajnie mieć imienia po słynnym władcy, bo byłoby to kłamstwem. Szkoda tylko, że skończył tak tragicznie. – Westchnął ciężko, mając nadzieję, że on nie podzieli losu swojego imiennika. Z tego co słyszał Kaito Hozuki został zamordowany przez Zangetsu Hozukiego, późniejszego przywódcę ruchu Novum Ordo. To tym bardziej nastawiało młodego Rekina przeciwko tego rodzaju imperialistycznym zapędom i gdyby nie zdecydował się na ucieczkę, raczej poparłby Mayumi Hozuki. Może i był shinobim, potrafił walczyć, ale w głębi serca był naprawdę pacyfistą. Był przeciwnikiem bezsensownego rozlewu krwi, ale też zdawał sobie sprawę z tego, że musi rosnąć w siłę, bo niekiedy niestety nie da się go uniknąć.
- Ah… – Przerwał na chwilę, zastanawiając się, co powinien odpowiedzieć na wspomnienie o Samotnych Wydmach. Nie zdążył się jednak odezwać, ponieważ Kenshi zapytał go w tym momencie o to, czy jest „tutejszy”. Kaito uśmiechnął się szeroko, z dumą wypinając do przodu pierś. Czego by nie powiedzieć o jego radosnym podejściu do życia, to chyba nie zawsze było ono roztropne. Mógł być ostrożniejszy w przekazywaniu innym informacji, ale cóż… był młodym, czasami nieco naiwnym, optymistą i nie chciał chyba wierzyć w to, że ktoś może je wykorzystać przeciwko niemu.
- Z Kantai, ale tak dokładnie z innej osady. Wstyd przyznać, ale w Hanamurze nigdy wcześniej nie byłem. Długie lata podróżowałem po świecie i właściwie dopiero teraz wróciłem w rodzinne strony. – Przyznał szczerze, a za chwilę ożywił się, bo przypomniało mu się, że i Kenshi mówił o swojej ojczyźnie. – Samotne Wydmy… nie mam zbyt dobrych skojarzeń z tym miejscem. – Wreszcie postanowił się podzielić i tą opinią, nawet jeśli dla jego rozmówcy mogła być nieco krzywdząca. Kaito nie wiedział bowiem jak teraz wyglądają Samotne Wydmy. On pamiętał je z niechlubnego turnieju i Pustynnego Pogromu. Wymknęli się wówczas z Ame z osady swojego rodu i tylko niebywałe szczęście uratowało ich najpewniej przed rychłą śmiercią. Młodszy z rodzeństwa niezbyt dobrze ogarnął bowiem mapę i dzięki temu dotarli na miejsce już po krwawej bitwie, spotykając na swej drodze wyłącznie pobojowisko.
- Żołądek? Cholera… jestem głodny jak wilk. Nie przyniosłeś czasem czegoś na wynos? – Nagle się rozpromienił i z nadzieją w głosie spoglądał na swojego towarzysza. To było komiczne jak Kaito szybko potrafił się zmienić nastrój, a także to jak zręcznie skakał po kompletnie niepasujących do siebie tematach. Przejść od Pustynnego Pogromu do pustego żołądka? Cóż, może miało to jakiś urok. W końcu to nie tak, że Rekin nie przeżył wówczas w ogóle tragicznych wydarzeń… po prostu nie chciał rozpamiętywać tego, co złe. Wolał skupić się na tym, co działo się tu i teraz. Wierzyć w to, że tym razem pokój będzie towarzyszył im nieco dłużej, a świat na jakiś czas zapomni o konfliktach. A także pomyśleć o czymś przyjemnym, jak na przykład smacznych przekąskach, których jednak niestety nie widział nigdzie przy Kenshim. Myśl o jedzeniu sprawiła z kolei, że kompletnie zapomniał o tym, że rozmawiali także o turniejowych pojedynkach. Ba, zaburczało mu tylko w brzuchu i z tego powodu nieco zmarkotniał… może jednak powinien zaproponować swojemu nowemu znajomemu, by skoczyli do jakiegoś Ryokanu?
- To prawda… ale cieszę się, że wszyscy są tacy radośni. – Odpowiedział z uśmiechem, chociaż jego mina wydawała się nieco zmartwiona. Chłopak słyszał przecież wiele o tym, co działo się w jego rodzinnych stronach. Sam zaciągnął się z bratem do karawany kupieckiej po Pustynnym Pogromie, a potem niejako uciekał przed Novum Ordo. Nie popierał tego agresywnego ruchu, ale był wtedy jeszcze zbyt słaby, by jakkolwiek zmienić historię dziejów. Czyżby teraz targały nim wyrzuty sumienia? Chociaż czy potrzebnie, skoro i tak wszystko skończyło się dobrze?
- Bardziej muszę chyba podziękować mamie za kreatywność, ale nie powiem, że niefajnie mieć imienia po słynnym władcy, bo byłoby to kłamstwem. Szkoda tylko, że skończył tak tragicznie. – Westchnął ciężko, mając nadzieję, że on nie podzieli losu swojego imiennika. Z tego co słyszał Kaito Hozuki został zamordowany przez Zangetsu Hozukiego, późniejszego przywódcę ruchu Novum Ordo. To tym bardziej nastawiało młodego Rekina przeciwko tego rodzaju imperialistycznym zapędom i gdyby nie zdecydował się na ucieczkę, raczej poparłby Mayumi Hozuki. Może i był shinobim, potrafił walczyć, ale w głębi serca był naprawdę pacyfistą. Był przeciwnikiem bezsensownego rozlewu krwi, ale też zdawał sobie sprawę z tego, że musi rosnąć w siłę, bo niekiedy niestety nie da się go uniknąć.
- Ah… – Przerwał na chwilę, zastanawiając się, co powinien odpowiedzieć na wspomnienie o Samotnych Wydmach. Nie zdążył się jednak odezwać, ponieważ Kenshi zapytał go w tym momencie o to, czy jest „tutejszy”. Kaito uśmiechnął się szeroko, z dumą wypinając do przodu pierś. Czego by nie powiedzieć o jego radosnym podejściu do życia, to chyba nie zawsze było ono roztropne. Mógł być ostrożniejszy w przekazywaniu innym informacji, ale cóż… był młodym, czasami nieco naiwnym, optymistą i nie chciał chyba wierzyć w to, że ktoś może je wykorzystać przeciwko niemu.
- Z Kantai, ale tak dokładnie z innej osady. Wstyd przyznać, ale w Hanamurze nigdy wcześniej nie byłem. Długie lata podróżowałem po świecie i właściwie dopiero teraz wróciłem w rodzinne strony. – Przyznał szczerze, a za chwilę ożywił się, bo przypomniało mu się, że i Kenshi mówił o swojej ojczyźnie. – Samotne Wydmy… nie mam zbyt dobrych skojarzeń z tym miejscem. – Wreszcie postanowił się podzielić i tą opinią, nawet jeśli dla jego rozmówcy mogła być nieco krzywdząca. Kaito nie wiedział bowiem jak teraz wyglądają Samotne Wydmy. On pamiętał je z niechlubnego turnieju i Pustynnego Pogromu. Wymknęli się wówczas z Ame z osady swojego rodu i tylko niebywałe szczęście uratowało ich najpewniej przed rychłą śmiercią. Młodszy z rodzeństwa niezbyt dobrze ogarnął bowiem mapę i dzięki temu dotarli na miejsce już po krwawej bitwie, spotykając na swej drodze wyłącznie pobojowisko.
- Żołądek? Cholera… jestem głodny jak wilk. Nie przyniosłeś czasem czegoś na wynos? – Nagle się rozpromienił i z nadzieją w głosie spoglądał na swojego towarzysza. To było komiczne jak Kaito szybko potrafił się zmienić nastrój, a także to jak zręcznie skakał po kompletnie niepasujących do siebie tematach. Przejść od Pustynnego Pogromu do pustego żołądka? Cóż, może miało to jakiś urok. W końcu to nie tak, że Rekin nie przeżył wówczas w ogóle tragicznych wydarzeń… po prostu nie chciał rozpamiętywać tego, co złe. Wolał skupić się na tym, co działo się tu i teraz. Wierzyć w to, że tym razem pokój będzie towarzyszył im nieco dłużej, a świat na jakiś czas zapomni o konfliktach. A także pomyśleć o czymś przyjemnym, jak na przykład smacznych przekąskach, których jednak niestety nie widział nigdzie przy Kenshim. Myśl o jedzeniu sprawiła z kolei, że kompletnie zapomniał o tym, że rozmawiali także o turniejowych pojedynkach. Ba, zaburczało mu tylko w brzuchu i z tego powodu nieco zmarkotniał… może jednak powinien zaproponować swojemu nowemu znajomemu, by skoczyli do jakiegoś Ryokanu?
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości