Dzielnica portowa
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Dzielnica portowa
Niemożliwe? Shikarui nie żył długo na tym świecie, ale tych lat wystarczyło, żeby wiedział, że ciężko tutaj o coś takiego jak "niemożliwe". Najmniejsza istota, wyglądająca najbardziej niewinnie, mogła być największym diabłem, a ten najbardziej napakowany największą ciotą. Zresztą - niech sobie będą, jacy chcą. Byleby byli poza jego zasięgiem. Przecież był wystarczająco pokorny i ułożony, żeby klęknąć przed silniejszymi, przeprosić i ustąpić miejsca. Nie był jednocześnie na tyle pokorny, żeby usunąć się z drogi tych, nad którymi górował. W świecie zwierząt rządziły bardzo jasne prawa i to one dyktowały, kto wychodził obronną ręką. Selekcja naturalna - słyszeliście o tym? Dyktowana warunkami tej siły, którą osiągnąć można sprytem albo siłą pięści.
Szybkość shinobich była poza zasięgiem ludzkich dłoni. Nawet fizycznie najsłabsi przedstawiciele zawsze byli o krok do przodu od tych przeciętnych obywateli - a na jakich innych wyglądali ci tutaj? Przypadkowa zbieranina - a nawet jeśli celowa i próbowali wyłudzić jakieś pieniądze, albo ozwali samych siebie grupą bohaterów, obrońców sprawiedliwości, to nie robiło to czarnowłosemu żadnej różnicy. Twardy metal wbił się w mięśnie brzucha, które nawet nie zdążyły się napiąć, by chociaż trochę zamortyzować cios. Już miał oderwać nogę z przodu i wyprowadzić bezpośrednie kopnięcie w cwaniaczka z siekierą, żeby zrobić sobie wolne przejście, ale mężczyzna z kosą zmusił go do oddania pola. Zmiana pozycji. Przesunął zostawioną z tyłu nogę na przód i pochylił się mocniej, jednocześnie przesuwając w bok by śmignąć pod ostrzem kosy i znaleźć się przy samej ścianie. Dwóch przeciwników. Wątroba była na tyle słabym punktem, że jeden sprawny manewr i jak widać - eliminowała skutecznie na dłuższy czas oponenta. Szybka kalkulacja. Ten z kosą był irytujący, miał większy zasięg broni, ale to ten z patelnią, paradoksalnie, wydawał się być tutaj największym zagrożeniem. Albo po prostu dobrze się zgrywał. Tylko czy w ogóle był sens tracić czas i energię na takie marne płotki, jak oni..? Czarnowłosy wyprostował się, ale wcale nie rozluźnił mięśni, opuścił nawet rękę tak, jakby chciał się najzwyczajniej w świecie poddać, jego sylwetka przez moment wydawała się dziwnie miękka - zresztą niby jak ktoś, kto był tak niewysoki i mimo wszystko drobny, miał wzbudzać jakikolwiek respekt u dorosłych mężczyzn? Nie upuścił jednak kunaia. Ruszył płynnie w kierunku mężczyzny z patelnią, gotów odbić jego prowizoryczną broń na ostrzu kunaia, pozwolić jej się prześlizgnąć na bok, by wolną ręką złapać za jego nadgarstek i siłą pędu wygiąć mu rękę do tyłu, wyginając ją i dociskając do pleców - tak, by tą broń wypuścił.
Szybkość shinobich była poza zasięgiem ludzkich dłoni. Nawet fizycznie najsłabsi przedstawiciele zawsze byli o krok do przodu od tych przeciętnych obywateli - a na jakich innych wyglądali ci tutaj? Przypadkowa zbieranina - a nawet jeśli celowa i próbowali wyłudzić jakieś pieniądze, albo ozwali samych siebie grupą bohaterów, obrońców sprawiedliwości, to nie robiło to czarnowłosemu żadnej różnicy. Twardy metal wbił się w mięśnie brzucha, które nawet nie zdążyły się napiąć, by chociaż trochę zamortyzować cios. Już miał oderwać nogę z przodu i wyprowadzić bezpośrednie kopnięcie w cwaniaczka z siekierą, żeby zrobić sobie wolne przejście, ale mężczyzna z kosą zmusił go do oddania pola. Zmiana pozycji. Przesunął zostawioną z tyłu nogę na przód i pochylił się mocniej, jednocześnie przesuwając w bok by śmignąć pod ostrzem kosy i znaleźć się przy samej ścianie. Dwóch przeciwników. Wątroba była na tyle słabym punktem, że jeden sprawny manewr i jak widać - eliminowała skutecznie na dłuższy czas oponenta. Szybka kalkulacja. Ten z kosą był irytujący, miał większy zasięg broni, ale to ten z patelnią, paradoksalnie, wydawał się być tutaj największym zagrożeniem. Albo po prostu dobrze się zgrywał. Tylko czy w ogóle był sens tracić czas i energię na takie marne płotki, jak oni..? Czarnowłosy wyprostował się, ale wcale nie rozluźnił mięśni, opuścił nawet rękę tak, jakby chciał się najzwyczajniej w świecie poddać, jego sylwetka przez moment wydawała się dziwnie miękka - zresztą niby jak ktoś, kto był tak niewysoki i mimo wszystko drobny, miał wzbudzać jakikolwiek respekt u dorosłych mężczyzn? Nie upuścił jednak kunaia. Ruszył płynnie w kierunku mężczyzny z patelnią, gotów odbić jego prowizoryczną broń na ostrzu kunaia, pozwolić jej się prześlizgnąć na bok, by wolną ręką złapać za jego nadgarstek i siłą pędu wygiąć mu rękę do tyłu, wyginając ją i dociskając do pleców - tak, by tą broń wypuścił.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Dzielnica portowa
I znów - plan był inny, ale na polu bitwy snuło się zawsze wiele planów. Sztuka nie polegała na tym, by ślepo podążać zgodnie z wyznaczonym torem, przeć do przodu na oślep, nie zważając na wszystkie sygnały - plan należało modyfikować. Dostosowywać do aktualnych zmian, do ruchów przeciwnika. Dlatego Shikarui obserwował. Brał pod uwagę śliski grunt, zasięg broni, możliwości tamtego z patelnią, zakładając, że są ponad przeciętne i to, że straż może w każdej chwili się pojawić. Niektórzy porównywali walkę do tańca. Rzeczywiście - potrafiła taka być, kiedy pływałeś pomiędzy przeciwnikami, ostrze odbijało blask dnia i skrzyło iskrami przy spotkaniu z partnerem sparingu. Dzikie tango, nienawiść kochanków, którzy kochali siebie zbyt mocno - dlatego jedynym rozwiązaniem było śmierć któregoś z nich. To, co działo się tutaj, nie było żadnym tańcem. Kłamstwem byłoby powiedzenie, że Shikarui całkowicie lekceważył tych mężczyzn. Lekceważył ich na tyle, że nie sięgnął po żadne jutsu, ale kto normalny odsłania już na początku wszystkie swoje karty? Pierwszy z nich łatwo dał się zaskoczyć i położyć, ale chwilowy bezruch udowadniał, że pozostała dwójka stała się bardziej ostrożna. Na pewno wyostrzył zmysły pan z patelnią. Więc którego zaatakować, którego..? Naprawdę zamierzał ruszyć na tamtego gościa i już prawie posadził pierwszego susa w jego kierunku, prawie..! Kiedy gość z kosą wyciągnął do niego ramiona i szepnął czule weź mnie. Jak mógłby odmówić takiemu zaproszeniu?
Prowokacja zadziałała, chociaż czarnowłosy już chciał podejmować działanie, nie chcąc wydłużać nieuniknionego - nie musiał. Kosa uniosła się w powietrze, bardzo nieudolnie i bardzo głupio. Tak chyba działały właśnie te osławione emocje, czy nie tak? Zresztą to z ich powodu skończył w tej alejce, dając się wciągnąć dziewczynie w głupią gierkę. Wiedział od samego urodzenia, że emocje gubiły. Teraz miała tą tajemną wiedzę posiąść ta brawurowa trójka bohaterów. Zrobił wypad do przodu. Sięgnął dłonią do gardła mężczyzny, przysuwając się do niego na odległość kompletnie gwałcącą przestrzeń osobistą i zacisnął palce na jego gardzieli, unosząc kolano, by z impetem przywalić gościowi w krocze. Stał tak blisko, by nie mogł sięgnąć go kosą i by ta nie drasnęła go, kiedy będzie upadać.
- Siad... piesku. - Puścił jego gardło i odwrócił się w kierunku ostatniego odważnego.
Prowokacja zadziałała, chociaż czarnowłosy już chciał podejmować działanie, nie chcąc wydłużać nieuniknionego - nie musiał. Kosa uniosła się w powietrze, bardzo nieudolnie i bardzo głupio. Tak chyba działały właśnie te osławione emocje, czy nie tak? Zresztą to z ich powodu skończył w tej alejce, dając się wciągnąć dziewczynie w głupią gierkę. Wiedział od samego urodzenia, że emocje gubiły. Teraz miała tą tajemną wiedzę posiąść ta brawurowa trójka bohaterów. Zrobił wypad do przodu. Sięgnął dłonią do gardła mężczyzny, przysuwając się do niego na odległość kompletnie gwałcącą przestrzeń osobistą i zacisnął palce na jego gardzieli, unosząc kolano, by z impetem przywalić gościowi w krocze. Stał tak blisko, by nie mogł sięgnąć go kosą i by ta nie drasnęła go, kiedy będzie upadać.
- Siad... piesku. - Puścił jego gardło i odwrócił się w kierunku ostatniego odważnego.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Dzielnica portowa
Shikarui nigdy nie uważał, by kwesta walki była aż tak skomplikowana. Walczy, kiedy musiał i nie walczył, kiedy nie było takiej potrzeby. Nie walczył, kiedy wiedział, że nie może zwyciężyć. Prosto spoglądał na świat, więc też równie prosto ułożył swoje zasady, według których w nich funkcjonał. Ich prostota była o tyle wygodna, że bardzo gładko było o rozpłynięcie się tych zasad w dłoni. Żadnych sztywnych manier - czysty instynkt. Czy ludzie wychowani w cywilizowanym społeczeństwie potrafili pojąć coś tak banalnego i pierwotnego..? Widzisz, drogi Narratorze, mój jedyny Boże przyświecający mi tu i teraz - żaden tygrys nie był na tyle głupi, żeby bez potrzeby skakać na człowieka z bronią. Dobrze wiedział, że nie ma szans w tym starciu, ale nie oznaczało to, że uznawał fakt bycia człowieka wyżej w łańcuchu pokarmowym niż był on sam. Tygrys mógł kłaniać się nisko, mógł zniżać swój łeb, mógł nawet pozwolić na to, by człowiek posiadł kawałek jego terenu i założył mu obrożę na szyję. Nigdy jednak tygrys ten nie powiedział, że pewnego dnia nie odgryzie temu człowiekowi ręki, kiedy tylko nadarzy się taka okazja, a dumny kot znudzi się posługą człowieka. Przecież każdy wiedział, że to kot posiadał człowieka - nie na odwrót. Kota mogłeś głaskać, mogłeś go karmić, mogłeś być nawet jego najlepszym przyjacielem - nie mogłeś jednak posiąść jego serca. Życie takiego Tygrysa było o tyle proste, że nie dumał on więc nad tym, co było na tym świecie sprawiedliwe, a co nie. Czy ta dziewczynka zasłużyła na swój los i czy on zasłużył na to, żeby wplątać się w jej sprawy? Ach, może tonie były jej sprawy, może się wystraszyła, może chciała zrobić po złośliwości tylko po to, by coś zdobyć - naprawdę, to nie miało znaczenia. Najwyraźniej takie było jej przeznaczenie. I tutaj, dobry Boże, myślę, że Coelho miał rację - człowiek nie powinien walczyć z przeznaczeniem.
A mimo to każdy próbował.
Obojętnie, jak tragiczna nie byłaby historia wszystkich tutaj zebranych osób to prawda była taka, że nikogo ona nie obchodziła. Mogli sobie usiąść przy kominku i wypłakać się sobie w ramię. Od Shikaruiego dzieliły ich miliony mil. Byli jak mali, mizerni ludzie w cieniu góry lodowej, nieporuszonej namiętnościami świata, nie zwracającej szczególnej uwagi na to, jakie kawałki lodu roztrąci i jakie łodzie rozbiją się o jej ostre krawędzi. Czy potopią się przy tym ludzie i zamrożą kolejne dusze - dlaczego niby miałby o to dbać? Czemu miałby się przejmować? Kiedy rzucasz się z motyką na słońce jedyne, co możesz osiągnąć, to poparzenia.
Dlatego Shikarui nigdy nie próbował skakać tak wysoko.
Puścił gardło tamtego, jakby był pyłem na wietrze. Marnym kawałkiem papieru, któremu przeznaczono odczołgać się do ścieków miasta. Nic nie warte ścierwo. Obrócił jednak lekko głowę, kiedy gość z siekierą poruszył się, spoglądając na nich kątem oka by upewnić się, że niczego nie kombinują. Nie kombinowali. Pozbierali się wzajem - a raczej ten najodważniejszy pozbierał chyba nieprzytomnego koleżkę i odpełzli tam, gdzie ich miejsce. Czyli donikąd. Dopiero wtedy skupił się na najdzielniejszym z dzielnych, wielkim mężu o wielkiej broni.
Cofnął się. Oddał pola mężczyźnie. Jego wywijasy i wygibasy były... były. Po prostu były. Gdyby mężczyźnie dać do ręki miecz to pewnie Shikarui wziąłby go chociaż minimalnie na serio... a tak cofnął się jeszcze trochę, mając w pamięci układ uliczki, próbując wpaść w rytm jego ruchów i kiedy nadeszło kolejne uderzenie wysunął wolną rękę na spotkanie z patelnią, by oprzeć ją na swoim przedramieniu i odepchnąć od razu na bok. Tym razem zamiast kroku do tyłu zrobił krok do przodu. I zatrzymał kunai tuż przed szyją mężczyzny. Ups... najwyżej trochę naruszy gładziutką skórkę.
A mimo to każdy próbował.
Obojętnie, jak tragiczna nie byłaby historia wszystkich tutaj zebranych osób to prawda była taka, że nikogo ona nie obchodziła. Mogli sobie usiąść przy kominku i wypłakać się sobie w ramię. Od Shikaruiego dzieliły ich miliony mil. Byli jak mali, mizerni ludzie w cieniu góry lodowej, nieporuszonej namiętnościami świata, nie zwracającej szczególnej uwagi na to, jakie kawałki lodu roztrąci i jakie łodzie rozbiją się o jej ostre krawędzi. Czy potopią się przy tym ludzie i zamrożą kolejne dusze - dlaczego niby miałby o to dbać? Czemu miałby się przejmować? Kiedy rzucasz się z motyką na słońce jedyne, co możesz osiągnąć, to poparzenia.
Dlatego Shikarui nigdy nie próbował skakać tak wysoko.
Puścił gardło tamtego, jakby był pyłem na wietrze. Marnym kawałkiem papieru, któremu przeznaczono odczołgać się do ścieków miasta. Nic nie warte ścierwo. Obrócił jednak lekko głowę, kiedy gość z siekierą poruszył się, spoglądając na nich kątem oka by upewnić się, że niczego nie kombinują. Nie kombinowali. Pozbierali się wzajem - a raczej ten najodważniejszy pozbierał chyba nieprzytomnego koleżkę i odpełzli tam, gdzie ich miejsce. Czyli donikąd. Dopiero wtedy skupił się na najdzielniejszym z dzielnych, wielkim mężu o wielkiej broni.
Cofnął się. Oddał pola mężczyźnie. Jego wywijasy i wygibasy były... były. Po prostu były. Gdyby mężczyźnie dać do ręki miecz to pewnie Shikarui wziąłby go chociaż minimalnie na serio... a tak cofnął się jeszcze trochę, mając w pamięci układ uliczki, próbując wpaść w rytm jego ruchów i kiedy nadeszło kolejne uderzenie wysunął wolną rękę na spotkanie z patelnią, by oprzeć ją na swoim przedramieniu i odepchnąć od razu na bok. Tym razem zamiast kroku do tyłu zrobił krok do przodu. I zatrzymał kunai tuż przed szyją mężczyzny. Ups... najwyżej trochę naruszy gładziutką skórkę.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Dzielnica portowa
Tak, kiedy nie docenia się przeciwnika tak już jest. Porażki powinny uczyć, hartować, w końcu doskonale wiedział - wnioski lepiej wyciągać z błędów cudzych, lecz jeśli już sami jakichś błędów doświadczymy - uczą one dwa razy mocniej. Lepiej. Przecież kot, który usiadł raz na rozgrzanej płycie, nie usiądzie już na niej ponownie. Przynajmniej tak głoszą legendy, bo znam takiego jednego kota, który spalił sobie wąsy, wkładając pysk do zapalonego świecznika - wkłada go tam do dziś. Nigdy nie włoży go jednak do zgaszonego. Niektórych porażki... po prostu przyciągały. Można być magnesem na tragedie i pecha, ale nie możesz nazwać pechem zdarzeń, do których na przekór samemu sobie doprowadzasz.
Czarnowłosy zrobił tutaj podstawowy błąd - źle ocenił odległość. Śmieszne. On i złe ocenianie odległości? Nie. Nie ocenił źle odległości - ocenił źle przeciwnika. Niby nadążał za jego ruchami, a jednak coś było zdecydowanie nie tak. Może to był taniec? Taniec z patelnią, ha! Dosięganie dna upokorzenia wiło się pomiędzy palcami, ale hej, co cię nie zabije to cię wzmocni, nie..? Nie bardzo. Co cię nie zabije to sprawi, że zechcesz umrzeć.
Patelnia uderzyła z siłą, której nie był w stanie powstrzymać. Oh..? Reszta potoczyła się sama. Zamroczenie, ponowny wybuch bólu w głowie i nawet nie bardzo wiedział, kiedy poleciał w dół, otumaniony, ledwo łapiąc kontakt ze światem, z rzeczywistością. Mimo to jego twarzy nie przecięły żadne emocje. Rozchylił lekko wargi, odetchnął, ściągając lekko brwi, kiedy próbował złapać ostrość widzenia. Głos nieznajomego był jednak całkowicie zrozumiały i słyszalny, nawet jeśli odczuwał dość mocno piszczenie w uszach to ten pisk szybko zanikał. Wszystko dość szybko powracało do norm rzeczywistości, nie rozłażąc się u swoich podstaw.
Walczyć po to, aby nie przegrać, co..? Być może coś w tym było. Była to logika prosta - jeśli nie przegrasz to wciąż masz szansę na wygraną. Sęk w tym, że Shikarui w tej walce nie posiadał woli walki. Była pusta - jak pomruk tygrysa, który chodził w tą i z powrotem, w tą i z powrotem... Czarnowłosy nie walczył po to, aby nie przegrać i nie walczył też po to, aby wygrać. Walczył po to, żeby zabić. Nie było to jednak żadne usprawiedliwienie, nie było czego usprawiedliwiać. Nie zmieniało to faktu - popełnił błąd. Zamierzał z niego wyciągnąć odpowiedni wniosek. Uniósł się na przedramieniu, z pochyloną głową, zataczając lawendowymi oczyma do miejsca, w którym upadł woreczek. Tak to było, prawda? Że słabym pozostaje tylko jedno - błędy silnych. Więc kto tu był słaby..? Zawsze ten, kto końcowo leżał na ziemi. Uniósł dłoń i zacisnął ją na woreczku z pieniędzmi. Mocno. Poczuł wyraźnie kształt ryo na swojej skórze, uwypuklające się pod materiałem sakiewki. Podniósł się na kolana i pokłonił głęboko człowiekowi, który ponoć bił swoją córkę. Który rzucił mu pieniędzmi jak marnym ochłapem z pańskiego stołu.
Nieznacznie uniósł chłód spojrzenia na oddalające się plecy mężczyzny.
Tygrysy nie zwykły zapominać przysług.
Nie zwykły też zapominać o upokorzeniach.
Czarnowłosy zrobił tutaj podstawowy błąd - źle ocenił odległość. Śmieszne. On i złe ocenianie odległości? Nie. Nie ocenił źle odległości - ocenił źle przeciwnika. Niby nadążał za jego ruchami, a jednak coś było zdecydowanie nie tak. Może to był taniec? Taniec z patelnią, ha! Dosięganie dna upokorzenia wiło się pomiędzy palcami, ale hej, co cię nie zabije to cię wzmocni, nie..? Nie bardzo. Co cię nie zabije to sprawi, że zechcesz umrzeć.
Patelnia uderzyła z siłą, której nie był w stanie powstrzymać. Oh..? Reszta potoczyła się sama. Zamroczenie, ponowny wybuch bólu w głowie i nawet nie bardzo wiedział, kiedy poleciał w dół, otumaniony, ledwo łapiąc kontakt ze światem, z rzeczywistością. Mimo to jego twarzy nie przecięły żadne emocje. Rozchylił lekko wargi, odetchnął, ściągając lekko brwi, kiedy próbował złapać ostrość widzenia. Głos nieznajomego był jednak całkowicie zrozumiały i słyszalny, nawet jeśli odczuwał dość mocno piszczenie w uszach to ten pisk szybko zanikał. Wszystko dość szybko powracało do norm rzeczywistości, nie rozłażąc się u swoich podstaw.
Walczyć po to, aby nie przegrać, co..? Być może coś w tym było. Była to logika prosta - jeśli nie przegrasz to wciąż masz szansę na wygraną. Sęk w tym, że Shikarui w tej walce nie posiadał woli walki. Była pusta - jak pomruk tygrysa, który chodził w tą i z powrotem, w tą i z powrotem... Czarnowłosy nie walczył po to, aby nie przegrać i nie walczył też po to, aby wygrać. Walczył po to, żeby zabić. Nie było to jednak żadne usprawiedliwienie, nie było czego usprawiedliwiać. Nie zmieniało to faktu - popełnił błąd. Zamierzał z niego wyciągnąć odpowiedni wniosek. Uniósł się na przedramieniu, z pochyloną głową, zataczając lawendowymi oczyma do miejsca, w którym upadł woreczek. Tak to było, prawda? Że słabym pozostaje tylko jedno - błędy silnych. Więc kto tu był słaby..? Zawsze ten, kto końcowo leżał na ziemi. Uniósł dłoń i zacisnął ją na woreczku z pieniędzmi. Mocno. Poczuł wyraźnie kształt ryo na swojej skórze, uwypuklające się pod materiałem sakiewki. Podniósł się na kolana i pokłonił głęboko człowiekowi, który ponoć bił swoją córkę. Który rzucił mu pieniędzmi jak marnym ochłapem z pańskiego stołu.
Nieznacznie uniósł chłód spojrzenia na oddalające się plecy mężczyzny.
Tygrysy nie zwykły zapominać przysług.
Nie zwykły też zapominać o upokorzeniach.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Hitsukejin Shiga
- Martwa postać
- Posty: 2743
- Rejestracja: 26 wrz 2017, o 20:12
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Forteca-san. Po lepszy pogląd kierować się do podpisu.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach wypełniony kołczan i torba, z namiotem na torbie. Do tego na jednej ręce kusza, na drugiej pazurzasta rękawica. No i oczywiście zbroja, maska, bandaże i pełen fortecowy ekwipunek.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4164
Re: Dzielnica portowa
Opowiem wam teraz najlepszy żart na świecie. Albo to bardziej przypowieść jakaś jest, ciekawostka z encyklopedii? Wszystko rozbija się o to, jak bardzo złudne jest subiektywne postrzeganie świata. Opowieść zaczyna się od małej myszki, która żywiąc się malutkimi owadami, nie widząc w nich żadnej woli walki czy prób postawienia się czuła, że jest na samym szczycie łańcucha pokarmowego. Ostatnie ogniwko można nawet powiedzieć, najważniejsze i dominujące każdego. Mysz, żyjąc w miejscu odosobnionym i gdzie ptakowi niesposób było dolecieć samemu pozostając bezpiecznym, nie została wyjaśniona przez świat bardzo długo. Aż pewnego razu opuściła swoją domenę i została pożarta chwilę później. Nie wyobrażacie sobie, moje drogie dzieci, jak ta opowieść jest trafna w przypadku naszego ognistego mnicha Jashina imieniem Shiga. Wielokrotnie napotykał na swojej drodze złe charaktery, bandytów, złodziejów, morderców, gwałcicieli, pedofili.
Oni wszyscy byli pozornie bardzo mocni, dzierżyli w dłoniach śmieszne metalowe przedmioty, zadawali nimi ból i rany, cięte, szarpane, kłute. Czuli się silni tylko dlatego, że umieli skrzywdzić słabszych od Siebie, to dawało im poczucie wyższości. Byli jak te myszy, które zagryzały bezbronne żuczki i czuły się królami okolicy, lecz potem nadchodził on. Pan Łowów, zabójca.
Żebyście, moje dziatki, widziały miny tych wszystkich czarnych charakterów! "O nie, nie może to być prawda! O nie, to chyba sen!". Nie, błąd. To za każdym razem był ten sam koszmar. Gdy nóż wchodził w ciało twojego wroga, a on uśmiechał się szeroko, krew spływała z kącików jego ust, czułeś jak przyśpiesza mu tętno. Jak blisko było koszmarnemu obłędowi bliskiemu genjutsu przerodzić się w perwersyjną fantazję chorego umysłu? Jakieś dziesięć centymetrów, gdy siłacz, potężny mężczyzna który przez całe swoje życie kilkulkrotnie skrzywdził kogoś dotkliwiej niż zadawszy śmiertelne rany padał na ziemie, a na nim siadał - przysiadając niczym na zewłoku swojej ofiary sęp, by anuż nie zmieniła zdania i nie uciekła z jego szponów - Shiga. Ile razy czuli dokładnie, jak chłopakowi podoba się to, że robi sobie sekcję zwłok na żywym obiekcie. Dla niego już byli martwi za życia, jak on sam. Skalani, przeklęci, niegodni śmierci godnej.
Tylko silni zasługują na śmierć w walce, reszta która czyni zło może zdychać jako ofiara - niech krew Pana ich oczyszcza po koniec czasów.
Wkroczył do dzielnicy portowej, opuszczając trybuny. Nie mógł i nie chciał obserwować walki Chise, doskonale wiedział, że gdyby ukochanej cokolwiek się stało to zepsułby wszystko interweniując. A gdyby rzucił się w ferwork walki ratować ranną ukochaną ogień paliłby niczym sam gniew słońca. A wtedy sędziowie i cesarz byliby bardzo niezadowoleni. Niezadowolone misiątka.
Musiał wyjść, wierzył w nią, że sama sobie poradzi. I tylko by jej przeszkadzał. Złożył pocałunek na jej czole i nosie i to musiało wystarczyć, choć marzył o jej pięknych czerwonych jak płatki róży ustach. Chciał ich dotknąć swoimi, poczuć smak jej skóry mocniej niż kiedykolwiek wcześniej... Teraz jednak czuł inny smak, krew w ustach. Zbliżała się nieuchronnie potrzeba złożenia ofiary.
Trzeba będzie znów oddać duszę swojemu Panu, by jego dar nie osłabł. Shiga miał dość spojrzeń, jednak nie mógł się od nich opędzić. Ci, którzy byli blisko areny lub na niej, wiedzieli o nim. O jego wspaniałym ogniu. I patrzyli na niego jak na jakiś cholerny eksponat, bojąc się podejść. Chcieli autograf, dotknąć go czy obciągnąć mu? Wszystkie trzy opcje były do zrobienia, trochę więcej odwagi, ludzie! Dalej wyglądał groźnie, w rozhełstanym płaszczu odsłaniającym skórę poznaczoną bliznami, w spodniach związanych żyłką, mocno zaciśniętych w pasie, akcentujących każdy element muskulatury. Pachniał ogniem, żarem, biło od niego ciepło i aura śmierci. Bił od niego śmiertelny głód krwi, gdy patrzył z rosnącą pogardą na ludzi w dzielnicy portowej. To chyba najlepsze miejsce na łowy, tutaj będzie można pożywić swego Pana.
Przeczesał dłonią włosy, poprawiając je i odsłaniając twarz. Wyglądał groźnie, z włócznią i wielkimi kunai na plecach, z kuszą na lewym ręku, ale łucznicy Ranmaru nie reagowali, wiedzieli kim jest - na razie tylko niegroźnym uczestnikiem turnieju, Ha!
Stanął na środku skwerku i odetchnął wilgotnym stęchłym powietrzem. Było obrzydliwe.
Oni wszyscy byli pozornie bardzo mocni, dzierżyli w dłoniach śmieszne metalowe przedmioty, zadawali nimi ból i rany, cięte, szarpane, kłute. Czuli się silni tylko dlatego, że umieli skrzywdzić słabszych od Siebie, to dawało im poczucie wyższości. Byli jak te myszy, które zagryzały bezbronne żuczki i czuły się królami okolicy, lecz potem nadchodził on. Pan Łowów, zabójca.
Żebyście, moje dziatki, widziały miny tych wszystkich czarnych charakterów! "O nie, nie może to być prawda! O nie, to chyba sen!". Nie, błąd. To za każdym razem był ten sam koszmar. Gdy nóż wchodził w ciało twojego wroga, a on uśmiechał się szeroko, krew spływała z kącików jego ust, czułeś jak przyśpiesza mu tętno. Jak blisko było koszmarnemu obłędowi bliskiemu genjutsu przerodzić się w perwersyjną fantazję chorego umysłu? Jakieś dziesięć centymetrów, gdy siłacz, potężny mężczyzna który przez całe swoje życie kilkulkrotnie skrzywdził kogoś dotkliwiej niż zadawszy śmiertelne rany padał na ziemie, a na nim siadał - przysiadając niczym na zewłoku swojej ofiary sęp, by anuż nie zmieniła zdania i nie uciekła z jego szponów - Shiga. Ile razy czuli dokładnie, jak chłopakowi podoba się to, że robi sobie sekcję zwłok na żywym obiekcie. Dla niego już byli martwi za życia, jak on sam. Skalani, przeklęci, niegodni śmierci godnej.
Tylko silni zasługują na śmierć w walce, reszta która czyni zło może zdychać jako ofiara - niech krew Pana ich oczyszcza po koniec czasów.
Wkroczył do dzielnicy portowej, opuszczając trybuny. Nie mógł i nie chciał obserwować walki Chise, doskonale wiedział, że gdyby ukochanej cokolwiek się stało to zepsułby wszystko interweniując. A gdyby rzucił się w ferwork walki ratować ranną ukochaną ogień paliłby niczym sam gniew słońca. A wtedy sędziowie i cesarz byliby bardzo niezadowoleni. Niezadowolone misiątka.
Musiał wyjść, wierzył w nią, że sama sobie poradzi. I tylko by jej przeszkadzał. Złożył pocałunek na jej czole i nosie i to musiało wystarczyć, choć marzył o jej pięknych czerwonych jak płatki róży ustach. Chciał ich dotknąć swoimi, poczuć smak jej skóry mocniej niż kiedykolwiek wcześniej... Teraz jednak czuł inny smak, krew w ustach. Zbliżała się nieuchronnie potrzeba złożenia ofiary.
Trzeba będzie znów oddać duszę swojemu Panu, by jego dar nie osłabł. Shiga miał dość spojrzeń, jednak nie mógł się od nich opędzić. Ci, którzy byli blisko areny lub na niej, wiedzieli o nim. O jego wspaniałym ogniu. I patrzyli na niego jak na jakiś cholerny eksponat, bojąc się podejść. Chcieli autograf, dotknąć go czy obciągnąć mu? Wszystkie trzy opcje były do zrobienia, trochę więcej odwagi, ludzie! Dalej wyglądał groźnie, w rozhełstanym płaszczu odsłaniającym skórę poznaczoną bliznami, w spodniach związanych żyłką, mocno zaciśniętych w pasie, akcentujących każdy element muskulatury. Pachniał ogniem, żarem, biło od niego ciepło i aura śmierci. Bił od niego śmiertelny głód krwi, gdy patrzył z rosnącą pogardą na ludzi w dzielnicy portowej. To chyba najlepsze miejsce na łowy, tutaj będzie można pożywić swego Pana.
Przeczesał dłonią włosy, poprawiając je i odsłaniając twarz. Wyglądał groźnie, z włócznią i wielkimi kunai na plecach, z kuszą na lewym ręku, ale łucznicy Ranmaru nie reagowali, wiedzieli kim jest - na razie tylko niegroźnym uczestnikiem turnieju, Ha!
Stanął na środku skwerku i odetchnął wilgotnym stęchłym powietrzem. Było obrzydliwe.
0 x

Uśmiech normalny, nie od ucha do ucha, ale jednak kły zwierzęce, kły bestii ze stali - ostatnie zęby jaśniejsze. Całe ciało owinięte bandażami. Mocne buty, rękawice z płytami na dłoniach. Na lewym ręku widoczna kusza z systemem szpulowym. Na prawym ręku pazurzasta, przerażająca rękawica. Na plecach u boku wypełniony kołczan, na biodrze duża torba, a na niej zwinięty namiot. Ogólnie całe ciało opancerzone pancerzem Shinobi, a na głowie, prócz bandaży wszystko ukrywających (Chyba, że jasno zaznaczone, że jest inaczej), znajduje się maska jeżdzca głodu.
Ekwipunek
Piękne ząbki Shigi.
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Ozdobne tachi przy pasie, zbroja (+rękawice), kołczan i bełty na plecach, duża torba ze zwojami i namiot, maska, rękawica z pazurami, Kusza z systemem szpulowym na ręku, w formie rękawicy z bronią, oprócz torby ze zwojami - moneta Akuryo na szyi.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:
Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Statystyki
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:
Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
KEKKEI GENKAI: Fumetsu - Dar wyznawców Kultu krwawego Boga Jashina.
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
Znane techniki
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
- Wrodzona - Brak.
- Nabyta - Brak.
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- SIŁA 70
WYTRZYMAŁOŚĆ 77
SZYBKOŚĆ 121
PERCEPCJA 70
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1 | 16
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
- NINJUTSU E
GENJUTSU E
STYLE WALKI- Chanbara S
- Rankanken B
- ---
FūINJUTSU D
ELEMENTARNE:- KATON A
SUITON E
FUUTON E
DOTON E
RAITON E
Fuinjutsu:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki
Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu
Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu
Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!
Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri
Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa
Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Podręczna ściągawka zawartości zwojów:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki
Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu
Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu
Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!
Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri
Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa
Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Mnisia maska jeżdzca.
Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
- Nazwa
- Maska "Głód".
- Typ
- Ubranie, Maska
- Objętość
- Do noszenia na twarzy lub w torbie, 20
- Waga Fūin
- 25
- Opis Maska Głodu to prosty stosunkowo przedmiot. Zasłania całą twarz i jest dość gruba, przez co żeby ciężar jej był nieodczuwalny, a sama maska przyległa odpowiednio do ciała konieczne jest zawiązanie jej z tyłu głowy paskiem. Wykonana z wytrzymałej stali, oprze się większości broni miotanych, a także technik do rangi B włącznie, za wyjątkiem technik penetracyjnych, których efekt zostaje pod ocenę MG. Maska ma stosunkowo prostą budowę, ważna jest łuskowata pancerna struktura, cienkie otwory na oczy i rogi sponad oczu przypominające wydłużone oczy lub brwi. Maska głodu prezentuje się jak zdarta przednia część hełmu samuraja i tym w rzeczywistości jest - została oderwana z marionetki która była ciałem jeźdźca głodu - Kabuto.
- Cena
- 600 ryou
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Nazwa
- Sumairu + Kiba
- Typ
- Unikat/Broń
- Opis Sumairu oraz Kiba to dwa oddzielne przedmioty, a raczej zestawy przedmiotów łączące się w jedną upiorną całość. Po rozcięciu swoich policzków i ust, poszerzając uśmiech niczym przy "uśmiechu kota Cheshire", użytkownik Sumaire zakłada sobie dwie trójkątne nakładki z nierdzewiejącego metalu w które wchodzi rozdarta skóra - taki separator w postaci ruchomych metalowych łuków nie pozwala skórze się zregenerować i policzkom zrosnąć, zostawiając użytkownikowi niesamowicie wielki i szeroki uśmiech (który jednak nie odsłania zębów, jeśli mamy zamknięte usta - uśmiech jest po prostu znacznie dłuższy wtedy niż u normalnych śmiertelników), co przy okazji pozwala znacznie szerzej otwierać usta. Kiba to para szczęk, dolna i górna, składające się z takich samych pod względem ilości zębów co normalne ludzkie, jednak te zęby są wykonane z nierdzewiejącego metalu i mają bardzo ostre, spiczaste kształty niczym kły zwierzęcia lub potwora, co pozwala z łatwością szarpać oraz rwać mięso i cieńsze materiały. Zęby niestety muszą być wyrywane jeden po jednym, a potem kły wkręcane na śrubach w mięso jedno po drugim. Na dziąsłach na stałe zostają zamontowane metalowe okowy w formie gwintowanego otworu na wkręcenie kła, ale także pełniące role stopera powstrzymującego odrost zwykłego zęba.
- Właściwości Sumairu zwiększa możliwości rozwarcia ust, co pozwala na większe i głębsze ugryzienia, Kiba pozwala wyrywać i rwać gryziony materiał ze względu na ostrość kłów i ich twardość.
- Dodatkowe Aby poprawnie wykorzystać Sumairu oraz Kibę użytkownik musi posiadać iryojutsu lub regenerację pozwalającą na bardzo sprawne zregenerowanie tkanek do wsadzonych łuków Sumairu oraz do zregenerowania dziąseł by Kiba były w stu-procentach użyteczne.
- Wytrzymałość
- 100 punktów
- Zdobycie
- 500 ryou + misja C na "zamontowanie".
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Nazwa
- Suiseki - Krzesiwo
- Typ
- Dodatek
- Opis Suiseki to nic innego jak specjalny kieł/ząbek który montuje się zamiast zwykłego stalowego kła do istniejącej już, zamontowanej w szczęce szyny z otworami - do gotowego produktu Kiba. Suiseki jest stworzony z magnezu który uderzając o zwykły metal - pocierając, uderzając i tak dalej, wystarczy kłapnięcie zębami - krzesi dużą ilość iskier co pozwala podpalać łatwopalne płyny/gazy jeśli te są w zasięgu do 25 cm od ust użytkownika krzeszącego iskry.
- Zdobycie
- 300 za sztukę.
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Dzielnica portowa
Spojrzał na sakiewkę trzymaną w dłoniach, w której ciążyły ryo. W końcu. Jej ciężar nie był jednak tak słodki, jaki powinien być. Sposób zarobku nie był istotny. Czy pieniądze walały się po ulicy, czy ktoś próbował je wyłuskać, wciskając ludziom jakiegoś badziewnego kwiatka, jak tamta dziewczynka. Naprawdę na pieniądz trzeba było zapracować ciężką pracą? Chyba sam tak nie myślał. Albo myślał tylko w tamtej chwili, bardzo krótkiej, jeśli spojrzeć na to wstecz, teraz to nie miało najmniejszego znaczenia. Tak czy siak - pieniądze były, a on nie zamierzał nimi gardzić, nawet jeśli były łaską zagwarantowaną przez wojownika wojującego patelnią. Gdyby miał chociaż minimalne poczucie humoru to pewnie właśnie doceniłby chociaż ironię tego, co się tutaj stało - ale nie miał. Nawet jeśli jakiś minimalny ułamek przebijał się przez tą obojętność, niezmąconą taflę lawendowych myśli, to nie było żadnej szansy, żeby stało się to tu i teraz. Słodki ciężar gorzkiej sytuacji.
Czarnowłosy podniósł się z mokrej ziemi i otrzepał nogawki spodni i odzienie wierzchnie, czując kolejny dreszcz zimna, który przeszył jego ciało. Gorzkość? Nie byłby sobą, gdyby ją rozpamiętywał. Słodkość? Był tylko posmak deszczu na języku, chłód na gorącym policzku i rozciętej wardze. Zachwiał się lekko i sięgnął dłonią do najbliższej ściany, żeby się o nią podeprzeć. Stabilna, pewna część świata - a mimo to nadal potrafiła się rozpaść. W obliczu bogów nie miało znaczenia, czy upadali maluczcy, zajmujący się sprzedażą tych cholernych kwiatków, czy królowie z wieńcami laurowymi na głowach, a wraz z nimi całe królestwa i setki tysięcy ludzi. I jakoś, wiecie, jemu to również różnicy nie robiło - przynajmniej dopóki nie upadała ta jedna, konkretna ściana tuż obok niego. Chyba wszyscy tacy byli, hmm? Przecież tragedie zawsze toczyły się nie przy nas samych, a gdzieś obok. Potem spadał na nas deszcz przemocy i wszyscy się dziwili: jak to..? Jak to się mogło stać..? Może... tak po prostu? Tak po prostu, bo rzeczy potrafiły się dziać bez większej przyczyny. Chłopak przymknął na moment swoje oczy, tonąc w ciszy uliczki, do której nie wpadła straż - nikt ich nie poinformował, czy może jednak nie zamierzali przyjść, bo ten dziki okrzyk został wzięty za kpinę? Gdyby przybiegali tak na każde takie zawołanie to nic by całymi dniami nie robili tylko biegali po mieści. Gdyby przybiegali na każde takie zawołanie to zapewne byłoby o wiele mniej przestępstw. Zacisnął mocniej palce na zimnej rękojeści kunaia, nim wsunął go za pas. Sakiewka wylądowała w kieszeni. Brzęcząca miłość ludzi, bogów i smoków, namiętna do białości, nigdy nie wygasająca - to jedyny taki związek, który trwał przez wieki i nie baczył na odległość. Doprawdy, Mammon musiał być najpotężniejszym bożkiem, skoro tylu oddawało mu cześć na ślepo, nie znając prawd żywych, nie mogąc dojrzeć cudu... Cuda można było kupić za ryo. Szczęście było na wyciągnięcie ręki, wystarczyło się odpowiednio mocno przyłożyć.
Muskał palcami drewnianą ścianę karczmy, kiedy szedł zabłoconą uliczką, wyłaniając się z jej mroku - zupełnie niepotrzebnie. Tak jak niektórym do twarzy było z ogniem i bielą, tak niektórym naprawdę dobrze było w całkowitej czerni. Przez chwilę wiódł chłodną taflą lawendowych wód po ziemi, po której stąpał. Po tej samej, po której biegła kiedyś mała mysz, której wydawało się, że jest najsilniejsza na świecie. Absolutnie niepokonana. Ups... to ją ostatnio porwał czarny kot w swojej paszczy..? Uniósł wzrok dopiero, kiedy wychylił się na główną ulicę. I mogę powiedzieć z całą stanowczością - bardziej pasował do zapyziałych uliczek niż do tego miejsca, gdzie damy pod parasolkami odsuwały się na bok, żeby zrobić przejście białowłosemu Jasiniście, który prezentował się na tle szarugi miasta jak góra lodowa, niewzruszona, niemożliwa do rozbicia - nawet bił od niego ten sam żar, czy tylko mi się wydawało? Może to dlatego mysz postanowiła uciec z kryjówki, w której była Panem i Bogiem. Nie dlatego, że poczuła się tak pewnie, a dlatego, że ziemia pod jej drobnymi, słabymi łapkami zadrżała i wiedziała, że nadciąga coś, czego nie będzie w stanie zatrzymać. Co pokruszy ściany jej świata - te same, o które zwykła się opierać - i nie będzie wokół nikogo, kto mógłby jej pomóc ten świat podtrzymać. Po co więc biegła uliczkami miast? Po to, by pokazać, jaka jest silna, z powodu ucieczki, czy po to, by znaleźć kogoś, kto uratuje to, co nie do odratowania?
Myszka pozostawała tylko popielastą myszką - trywialnym punktem w historii, którą pisano widmem prawdziwych bohaterów.
Shikarui zatrzymał się przy karczmie i skierował jasne, znużone spojrzenie na białowłosego. Kroki takich jak on naprawdę mogły wstrząsać światem. Nikt nie podchodził, nikt się nie zbliżał, bo nikt nie miał na tyle odpornej skóry, aby nie ulec poparzeniom. Skóra spalała się równie łatwo co kartka papieru, tylko zamiast zmieniać się w popiół - zmieniała się w węgiel. Prezentowała sobą bąble, które nabiegały wodą, pękały, obiecując tylko jedno - ślady, których nie będzie dało się zetrzeć poranną kąpielą. Mimo to nie dało się od niego odciągnąć wzroku. Innymi słowy - prezentował się jak ktoś, kto nie był anonimowy w tłumie i nie trzeba było do tego sprytu o wartości dwieście ani mistrza analizy i drogą dedukcji równie łatwo było również dojść do wniosku, że był też kimś, kogo Shikarui nie chciał spotkać na swojej drodze. Chyba. Jego świat spalał się wyjątkowo jasnym ogniem, zbyt gwałtownym dla zatkniętego w wiecznej zimie świata drobnego, dość niskiego chłopaka o kruczuczarnych włosach. To była ta logiczna myśl. By unikać ludzi, którzy promieniowali siłą, jaka przyciągała ćmy do świecy. Przecież czarnowłosy stawiał już kroki w jego kierunku. Jeden, drugi, trzeci... stawiał wszystkie te kroki, chociaż w rzeczywistości nie poruszył się nawet o milimetr.
Kiedy nieznajomy zatrzymał się na środku placyku, wysunął się ze swojej ciemnicy - ot, mała myszka - i znów przeleciał spojrzeniem tablicę z ogłoszeniami, której przeglądanie przeszkodziła mu wcześniej mała menda. Nie. Jednak zły pomysł. Przymknął oczy i dotknął palcami swojej obolałej szczęki, obracając znów wzrok na białowłosego, który był jak ta małpka w cyrku - oglądany przez wszystkich, podziwiany za swoje umiejętności. Strach i szacunek? Czy uwielbienie i szacunek? Nastroje tłumów nigdy nie były proste do określenia.
Czarnowłosy podniósł się z mokrej ziemi i otrzepał nogawki spodni i odzienie wierzchnie, czując kolejny dreszcz zimna, który przeszył jego ciało. Gorzkość? Nie byłby sobą, gdyby ją rozpamiętywał. Słodkość? Był tylko posmak deszczu na języku, chłód na gorącym policzku i rozciętej wardze. Zachwiał się lekko i sięgnął dłonią do najbliższej ściany, żeby się o nią podeprzeć. Stabilna, pewna część świata - a mimo to nadal potrafiła się rozpaść. W obliczu bogów nie miało znaczenia, czy upadali maluczcy, zajmujący się sprzedażą tych cholernych kwiatków, czy królowie z wieńcami laurowymi na głowach, a wraz z nimi całe królestwa i setki tysięcy ludzi. I jakoś, wiecie, jemu to również różnicy nie robiło - przynajmniej dopóki nie upadała ta jedna, konkretna ściana tuż obok niego. Chyba wszyscy tacy byli, hmm? Przecież tragedie zawsze toczyły się nie przy nas samych, a gdzieś obok. Potem spadał na nas deszcz przemocy i wszyscy się dziwili: jak to..? Jak to się mogło stać..? Może... tak po prostu? Tak po prostu, bo rzeczy potrafiły się dziać bez większej przyczyny. Chłopak przymknął na moment swoje oczy, tonąc w ciszy uliczki, do której nie wpadła straż - nikt ich nie poinformował, czy może jednak nie zamierzali przyjść, bo ten dziki okrzyk został wzięty za kpinę? Gdyby przybiegali tak na każde takie zawołanie to nic by całymi dniami nie robili tylko biegali po mieści. Gdyby przybiegali na każde takie zawołanie to zapewne byłoby o wiele mniej przestępstw. Zacisnął mocniej palce na zimnej rękojeści kunaia, nim wsunął go za pas. Sakiewka wylądowała w kieszeni. Brzęcząca miłość ludzi, bogów i smoków, namiętna do białości, nigdy nie wygasająca - to jedyny taki związek, który trwał przez wieki i nie baczył na odległość. Doprawdy, Mammon musiał być najpotężniejszym bożkiem, skoro tylu oddawało mu cześć na ślepo, nie znając prawd żywych, nie mogąc dojrzeć cudu... Cuda można było kupić za ryo. Szczęście było na wyciągnięcie ręki, wystarczyło się odpowiednio mocno przyłożyć.
Muskał palcami drewnianą ścianę karczmy, kiedy szedł zabłoconą uliczką, wyłaniając się z jej mroku - zupełnie niepotrzebnie. Tak jak niektórym do twarzy było z ogniem i bielą, tak niektórym naprawdę dobrze było w całkowitej czerni. Przez chwilę wiódł chłodną taflą lawendowych wód po ziemi, po której stąpał. Po tej samej, po której biegła kiedyś mała mysz, której wydawało się, że jest najsilniejsza na świecie. Absolutnie niepokonana. Ups... to ją ostatnio porwał czarny kot w swojej paszczy..? Uniósł wzrok dopiero, kiedy wychylił się na główną ulicę. I mogę powiedzieć z całą stanowczością - bardziej pasował do zapyziałych uliczek niż do tego miejsca, gdzie damy pod parasolkami odsuwały się na bok, żeby zrobić przejście białowłosemu Jasiniście, który prezentował się na tle szarugi miasta jak góra lodowa, niewzruszona, niemożliwa do rozbicia - nawet bił od niego ten sam żar, czy tylko mi się wydawało? Może to dlatego mysz postanowiła uciec z kryjówki, w której była Panem i Bogiem. Nie dlatego, że poczuła się tak pewnie, a dlatego, że ziemia pod jej drobnymi, słabymi łapkami zadrżała i wiedziała, że nadciąga coś, czego nie będzie w stanie zatrzymać. Co pokruszy ściany jej świata - te same, o które zwykła się opierać - i nie będzie wokół nikogo, kto mógłby jej pomóc ten świat podtrzymać. Po co więc biegła uliczkami miast? Po to, by pokazać, jaka jest silna, z powodu ucieczki, czy po to, by znaleźć kogoś, kto uratuje to, co nie do odratowania?
Myszka pozostawała tylko popielastą myszką - trywialnym punktem w historii, którą pisano widmem prawdziwych bohaterów.
Shikarui zatrzymał się przy karczmie i skierował jasne, znużone spojrzenie na białowłosego. Kroki takich jak on naprawdę mogły wstrząsać światem. Nikt nie podchodził, nikt się nie zbliżał, bo nikt nie miał na tyle odpornej skóry, aby nie ulec poparzeniom. Skóra spalała się równie łatwo co kartka papieru, tylko zamiast zmieniać się w popiół - zmieniała się w węgiel. Prezentowała sobą bąble, które nabiegały wodą, pękały, obiecując tylko jedno - ślady, których nie będzie dało się zetrzeć poranną kąpielą. Mimo to nie dało się od niego odciągnąć wzroku. Innymi słowy - prezentował się jak ktoś, kto nie był anonimowy w tłumie i nie trzeba było do tego sprytu o wartości dwieście ani mistrza analizy i drogą dedukcji równie łatwo było również dojść do wniosku, że był też kimś, kogo Shikarui nie chciał spotkać na swojej drodze. Chyba. Jego świat spalał się wyjątkowo jasnym ogniem, zbyt gwałtownym dla zatkniętego w wiecznej zimie świata drobnego, dość niskiego chłopaka o kruczuczarnych włosach. To była ta logiczna myśl. By unikać ludzi, którzy promieniowali siłą, jaka przyciągała ćmy do świecy. Przecież czarnowłosy stawiał już kroki w jego kierunku. Jeden, drugi, trzeci... stawiał wszystkie te kroki, chociaż w rzeczywistości nie poruszył się nawet o milimetr.
Kiedy nieznajomy zatrzymał się na środku placyku, wysunął się ze swojej ciemnicy - ot, mała myszka - i znów przeleciał spojrzeniem tablicę z ogłoszeniami, której przeglądanie przeszkodziła mu wcześniej mała menda. Nie. Jednak zły pomysł. Przymknął oczy i dotknął palcami swojej obolałej szczęki, obracając znów wzrok na białowłosego, który był jak ta małpka w cyrku - oglądany przez wszystkich, podziwiany za swoje umiejętności. Strach i szacunek? Czy uwielbienie i szacunek? Nastroje tłumów nigdy nie były proste do określenia.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Hitsukejin Shiga
- Martwa postać
- Posty: 2743
- Rejestracja: 26 wrz 2017, o 20:12
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Forteca-san. Po lepszy pogląd kierować się do podpisu.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach wypełniony kołczan i torba, z namiotem na torbie. Do tego na jednej ręce kusza, na drugiej pazurzasta rękawica. No i oczywiście zbroja, maska, bandaże i pełen fortecowy ekwipunek.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4164
Re: Dzielnica portowa
Zabawnym zjawiskiem byłoby móc komuś wejść do głowy. Jeśli Ukochana nie przeceniła umiejętności Yamanaki imieniem Mosamu Osuko czy jak on się tam nazywał, to rzeczywiście Shiga miał powody mu zazdrościć. Sporo by dał by teraz móc wejść w umysły tych maluczkich much które go otaczają, jak gdyby był soczystym kawałem mięcha, jak gdyby chcieli złożyć w nim jaja swojej przeciętności i zdobyć trochę jego... czego oryginalności? Czy Shiga był oryginalny czy po prostu przywdziewał bardzo pasujące innym piórka i stroszył się jak paw. Co w sumie było mocno sztuczne, bo nie chciał imponować tym robakom, byli bez wartości, wszyscy nadawali się na ofiarę. Nie byli oryginalni, inni, wyjątkowi. Wszyscy byli.. do bólu szarzy, do bólu nijacy. Shiga tego nienawidził najmocniej, przeciętności jaka biła od ludzi, lubił tych, co się wyróżniają, jak Chise - niewidoma Uchiha, nawet Akashi który był niechętnym do zabijania bez pwodu Jashinista kóry szuka swojej siostry był fajnym przykładem jakiejś tam określonej odmienności, cholera, nawet Kosuke który był uratowanym Kaguyą miał potencjał, bo zamiast uciekać chciał walczyc, zamiast dziękować Shigiemu gdy ten go uratował - okradł trupy i wybił się na nich, wydostając z czeluści pomyj, odbijając się od dna. Oni wszyscy byli inni, na swój sposób wyjątkowi, lecz tylko Chise była idealnie nieidealna, bo jej wada była jej siłą.
W sumie przypomniał sobie o czymś, o pokrętnym rytuale który pokazał mu jego brat w wierze, Akashi. Ale Chise nie zareagowała najlepiej na samą świadomość Jashinizmu, na potwierdzenie tego, że chłopak który jej słodził i ją adoruje jest krwawym kultystą, to niemądrym byłoby założyć, że dobrze zniesie rytuał z tejże wiary co by coś miał faktycznego i namacalnego zdziałać. Zresztą jakby jej to zaproponował? "Hej, Chise, słuchaj, opowiadałem ci o tym, że moi bracia jak dostaną trochę krwi to mogą kogoś zabić niezależnie od odległości na strzał, nie? Ale weź mi zaufaj i daj krwi to ci pokaże coś fajnego, na pewno cię nie zabije, zapewniam!". To jest tak niedorzeczne, nie zaufa mu aż tak by uzależnić swoje życie - każdy rok, miesiąc, tydzień, dzień, każdy krok który wykonała odkąd się urodziła i nauczyła chodzić - od kaprysu niedawno poznanego Jashinisty. Nawet nie wie, co on potrafi w boju tak naprawdę, ani do końca nie wie jakim jest człowiekiem w sytuacji kryzysowej, a ludzie się wtedy bardzo zmieniają, wilki pokazują kły, zrywając strój owcy. Dopiero w takiej, ekstremalnej można rzec chwili, wychodzi na jaw kto jest kim - bardzo szybciutko oddziela się wtedy stado owiec od stada wilków i można już ważyć szansę jednej i drugiej strony. Hej, a teraz mały spoiler. Wilki zawsze wygrywają.
Krople deszczu padały na jego czuprynę, kładąc włosy. Zaczesał je do tyłu i w bok, by nie zepsuły mu widoczności gdy nagle jakiś śmieszny, smutny kosmyk opadnie prosto w oko i może w kluczowym momencie go oślepi. Chise go kazała tak ostrzyc, w sumie dobrze, bo poprzednio miał jeszcze bogatsze pióra - posklejana krew, jakieś resztki tu i tam przewijające się pomiędzy kosmykami pojedyńczych włosów. Ale widząc ilość ludzi, która mimo deszczu, niezmiennie go obserwowała i podziwiała, zaczął odczuwać złość. Czy na końcu świata teraz nie odnajdzie spokoju tylko dlatego, że pozwolił sercu krzyczeć? Gdy ogień płonął, gdy tornado kręciło się w rozszalałym gniewie żaru i pożogi, serce darło się ile sił... z miłości. Z każdym kolejnym cholernym spotkaniem odnosił coraz mocniejsze wrażenie, że chciałby być częścią jej opowieści. Postacią w księdze jej życia i to taką kluczową, z własnym przypisem, a nie taką która zginie dwie strony dalej więc nawet nie nadaje mu się imienia. Nazywał się Shiga... ale to było biedne, nie, chciał czegoś więcej. Chciał nazwiska, które idealnie oddawałoby jego istotę, gdyby go użyć w kluczowym momencie. Każdy raczej znał tutaj bardziej tradycyjną mowę, nie było więc konieczności bawienia się w szarady i anagramy. Może tak od dziś przedstawiać się przydomkiem swojej ukochanej techniki? Może sensowne jest dać się określić temu, co jest sercem nas, co czyni nas nami, dlatego do Chise pasowało Senhime, księżniczka tysiąca ostrzy, księżniczka wojny. A do niego? Niewątpliwie to będzie nowe i doskonałe. Shiga Hitsukejin, Shiga podpalacz. Tak, to pasuje świetnie. Ma dobry wydźwięk.
Szarpnięcie za rękaw. Czyżby ktoś się odważył podejść i go zaczepić? Skierował czujny wzrok na nową osobę. Młodą dziewczynę o zielonych oczach i mysich włosach, w kapeluszu. Widział ją na trybunach, widział jej podziw, jej okrzyki nawet teraz rozbrzmiewały w jego uszach.
Jej usta poruszały się, wypuszczając jakieś słowa. Najpierw zauważył jednak drżenie dolnej wargi i dłoni trzymającej rękaw płaszcza. Bała się, odczuwała strach przed swym idolem który kroczył przez ogień, ani chwili się nie wahając. Jej wzór, jakby to tak nieodpowiednio nazwać, był regenerującym się monstrum które władało ogniem. Był widowiskowym monstrum i dlatego właśnie przełamała swoje obawy. Do jego uszu doleciały jakieś głupoty o tym, że jest najlepszy i na pewno wygra mały finał, że sędzia zbyt szybko skończył i chce autograf.
Z większością możnaby się zgodzić, ale autograf? Miał się podpisać? Zachować jak jakiś daremny celebryta który żyje dla sławy, pokazowy wojownik? Wklepił w nią swoje gały, jakby kilkoma słowami obraziła jego i cały jego ród do żywego.
-Może autograf na ustach? - Wyszczerzył szeroko kły, uśmiechając się niemalże od ucha do ucha. Objął dziewczynę w pasie i przyciągnął do siebie, otworzył usta, a z nich buchnął malutki obłok ognia. Kartka którą zgarnął z jej dłoni stała się główną i jedyną ofiarą jego żaru, gdy obłok osmalił mocno całą powierzchnię papieru. Chwycił pióro i suchą częścią wydrapał na papierze swoje inicjały, dając dziewczynie taki spalony, pachnący ogniem i ciepłem dar który wykonał własnoręcznie. Miała szczęście, że była młoda, on nie znosił krzywdzenia dzieci. Dlatego nic jej nie zrobił. Puścił ją, ciesząc się tym, że jego fanka jest teraz połowicznie na skraju zsikania się ze strachu, podniecenia i radości. Uścisnęła go mocno, na co skrzywił się jedynie, myśląc, że popełnił błąd i powinien jednak ją zabić. Dziewczę odsunęło się, ale trzymało się dalej w bliskości Jashinisty. Który wyglądał na niesamowicie zirytowanego, bo malutki pokaz umiejętności zamiast rozpędzić tłum to tylko zwiększył jego eskcytację. A także wzbudził uwagę łucznika na dachu, który dostrzegł zerowe zagrożenie i zrozumiał, że to tak samo jak chwalenie się przez Shinjiego Sharinganem było tylko popisówką i niczym więcej. Zaznaczeniem swojego terytorium przez największego i najgroźniejszego wilka w okolicy, pokazaniem kto tu rządzi... A może rzuconym wyzwaniem, by ktoś mu wreszcie utarł nos? Ktoś wysunął się z zaułka. Zabójca? Bandyta? Jak wyśmienicie by było, gdyby go teraz zaatakował. Walka i ofiara w jednym i to wszystko w świetle prawa. W końcu by się tylko bronił, a może zdążyłby go złożyc w ofierze nim ktoś zabrałby jego ciało? Ogarnął wzrokiem chłopaka od stóp do głów, na ustach wymuszając prowokacyjny, zawadiacki uśmieszek. To była rzucona rękawica.
W sumie przypomniał sobie o czymś, o pokrętnym rytuale który pokazał mu jego brat w wierze, Akashi. Ale Chise nie zareagowała najlepiej na samą świadomość Jashinizmu, na potwierdzenie tego, że chłopak który jej słodził i ją adoruje jest krwawym kultystą, to niemądrym byłoby założyć, że dobrze zniesie rytuał z tejże wiary co by coś miał faktycznego i namacalnego zdziałać. Zresztą jakby jej to zaproponował? "Hej, Chise, słuchaj, opowiadałem ci o tym, że moi bracia jak dostaną trochę krwi to mogą kogoś zabić niezależnie od odległości na strzał, nie? Ale weź mi zaufaj i daj krwi to ci pokaże coś fajnego, na pewno cię nie zabije, zapewniam!". To jest tak niedorzeczne, nie zaufa mu aż tak by uzależnić swoje życie - każdy rok, miesiąc, tydzień, dzień, każdy krok który wykonała odkąd się urodziła i nauczyła chodzić - od kaprysu niedawno poznanego Jashinisty. Nawet nie wie, co on potrafi w boju tak naprawdę, ani do końca nie wie jakim jest człowiekiem w sytuacji kryzysowej, a ludzie się wtedy bardzo zmieniają, wilki pokazują kły, zrywając strój owcy. Dopiero w takiej, ekstremalnej można rzec chwili, wychodzi na jaw kto jest kim - bardzo szybciutko oddziela się wtedy stado owiec od stada wilków i można już ważyć szansę jednej i drugiej strony. Hej, a teraz mały spoiler. Wilki zawsze wygrywają.
Krople deszczu padały na jego czuprynę, kładąc włosy. Zaczesał je do tyłu i w bok, by nie zepsuły mu widoczności gdy nagle jakiś śmieszny, smutny kosmyk opadnie prosto w oko i może w kluczowym momencie go oślepi. Chise go kazała tak ostrzyc, w sumie dobrze, bo poprzednio miał jeszcze bogatsze pióra - posklejana krew, jakieś resztki tu i tam przewijające się pomiędzy kosmykami pojedyńczych włosów. Ale widząc ilość ludzi, która mimo deszczu, niezmiennie go obserwowała i podziwiała, zaczął odczuwać złość. Czy na końcu świata teraz nie odnajdzie spokoju tylko dlatego, że pozwolił sercu krzyczeć? Gdy ogień płonął, gdy tornado kręciło się w rozszalałym gniewie żaru i pożogi, serce darło się ile sił... z miłości. Z każdym kolejnym cholernym spotkaniem odnosił coraz mocniejsze wrażenie, że chciałby być częścią jej opowieści. Postacią w księdze jej życia i to taką kluczową, z własnym przypisem, a nie taką która zginie dwie strony dalej więc nawet nie nadaje mu się imienia. Nazywał się Shiga... ale to było biedne, nie, chciał czegoś więcej. Chciał nazwiska, które idealnie oddawałoby jego istotę, gdyby go użyć w kluczowym momencie. Każdy raczej znał tutaj bardziej tradycyjną mowę, nie było więc konieczności bawienia się w szarady i anagramy. Może tak od dziś przedstawiać się przydomkiem swojej ukochanej techniki? Może sensowne jest dać się określić temu, co jest sercem nas, co czyni nas nami, dlatego do Chise pasowało Senhime, księżniczka tysiąca ostrzy, księżniczka wojny. A do niego? Niewątpliwie to będzie nowe i doskonałe. Shiga Hitsukejin, Shiga podpalacz. Tak, to pasuje świetnie. Ma dobry wydźwięk.
Szarpnięcie za rękaw. Czyżby ktoś się odważył podejść i go zaczepić? Skierował czujny wzrok na nową osobę. Młodą dziewczynę o zielonych oczach i mysich włosach, w kapeluszu. Widział ją na trybunach, widział jej podziw, jej okrzyki nawet teraz rozbrzmiewały w jego uszach.
Jej usta poruszały się, wypuszczając jakieś słowa. Najpierw zauważył jednak drżenie dolnej wargi i dłoni trzymającej rękaw płaszcza. Bała się, odczuwała strach przed swym idolem który kroczył przez ogień, ani chwili się nie wahając. Jej wzór, jakby to tak nieodpowiednio nazwać, był regenerującym się monstrum które władało ogniem. Był widowiskowym monstrum i dlatego właśnie przełamała swoje obawy. Do jego uszu doleciały jakieś głupoty o tym, że jest najlepszy i na pewno wygra mały finał, że sędzia zbyt szybko skończył i chce autograf.
Z większością możnaby się zgodzić, ale autograf? Miał się podpisać? Zachować jak jakiś daremny celebryta który żyje dla sławy, pokazowy wojownik? Wklepił w nią swoje gały, jakby kilkoma słowami obraziła jego i cały jego ród do żywego.
-Może autograf na ustach? - Wyszczerzył szeroko kły, uśmiechając się niemalże od ucha do ucha. Objął dziewczynę w pasie i przyciągnął do siebie, otworzył usta, a z nich buchnął malutki obłok ognia. Kartka którą zgarnął z jej dłoni stała się główną i jedyną ofiarą jego żaru, gdy obłok osmalił mocno całą powierzchnię papieru. Chwycił pióro i suchą częścią wydrapał na papierze swoje inicjały, dając dziewczynie taki spalony, pachnący ogniem i ciepłem dar który wykonał własnoręcznie. Miała szczęście, że była młoda, on nie znosił krzywdzenia dzieci. Dlatego nic jej nie zrobił. Puścił ją, ciesząc się tym, że jego fanka jest teraz połowicznie na skraju zsikania się ze strachu, podniecenia i radości. Uścisnęła go mocno, na co skrzywił się jedynie, myśląc, że popełnił błąd i powinien jednak ją zabić. Dziewczę odsunęło się, ale trzymało się dalej w bliskości Jashinisty. Który wyglądał na niesamowicie zirytowanego, bo malutki pokaz umiejętności zamiast rozpędzić tłum to tylko zwiększył jego eskcytację. A także wzbudził uwagę łucznika na dachu, który dostrzegł zerowe zagrożenie i zrozumiał, że to tak samo jak chwalenie się przez Shinjiego Sharinganem było tylko popisówką i niczym więcej. Zaznaczeniem swojego terytorium przez największego i najgroźniejszego wilka w okolicy, pokazaniem kto tu rządzi... A może rzuconym wyzwaniem, by ktoś mu wreszcie utarł nos? Ktoś wysunął się z zaułka. Zabójca? Bandyta? Jak wyśmienicie by było, gdyby go teraz zaatakował. Walka i ofiara w jednym i to wszystko w świetle prawa. W końcu by się tylko bronił, a może zdążyłby go złożyc w ofierze nim ktoś zabrałby jego ciało? Ogarnął wzrokiem chłopaka od stóp do głów, na ustach wymuszając prowokacyjny, zawadiacki uśmieszek. To była rzucona rękawica.
0 x

Uśmiech normalny, nie od ucha do ucha, ale jednak kły zwierzęce, kły bestii ze stali - ostatnie zęby jaśniejsze. Całe ciało owinięte bandażami. Mocne buty, rękawice z płytami na dłoniach. Na lewym ręku widoczna kusza z systemem szpulowym. Na prawym ręku pazurzasta, przerażająca rękawica. Na plecach u boku wypełniony kołczan, na biodrze duża torba, a na niej zwinięty namiot. Ogólnie całe ciało opancerzone pancerzem Shinobi, a na głowie, prócz bandaży wszystko ukrywających (Chyba, że jasno zaznaczone, że jest inaczej), znajduje się maska jeżdzca głodu.
Ekwipunek
Piękne ząbki Shigi.
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Ozdobne tachi przy pasie, zbroja (+rękawice), kołczan i bełty na plecach, duża torba ze zwojami i namiot, maska, rękawica z pazurami, Kusza z systemem szpulowym na ręku, w formie rękawicy z bronią, oprócz torby ze zwojami - moneta Akuryo na szyi.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:
Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Statystyki
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:
Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
KEKKEI GENKAI: Fumetsu - Dar wyznawców Kultu krwawego Boga Jashina.
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
Znane techniki
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
- Wrodzona - Brak.
- Nabyta - Brak.
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- SIŁA 70
WYTRZYMAŁOŚĆ 77
SZYBKOŚĆ 121
PERCEPCJA 70
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1 | 16
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
- NINJUTSU E
GENJUTSU E
STYLE WALKI- Chanbara S
- Rankanken B
- ---
FūINJUTSU D
ELEMENTARNE:- KATON A
SUITON E
FUUTON E
DOTON E
RAITON E
Fuinjutsu:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki
Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu
Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu
Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!
Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri
Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa
Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Podręczna ściągawka zawartości zwojów:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki
Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu
Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu
Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!
Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri
Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa
Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Mnisia maska jeżdzca.
Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
- Nazwa
- Maska "Głód".
- Typ
- Ubranie, Maska
- Objętość
- Do noszenia na twarzy lub w torbie, 20
- Waga Fūin
- 25
- Opis Maska Głodu to prosty stosunkowo przedmiot. Zasłania całą twarz i jest dość gruba, przez co żeby ciężar jej był nieodczuwalny, a sama maska przyległa odpowiednio do ciała konieczne jest zawiązanie jej z tyłu głowy paskiem. Wykonana z wytrzymałej stali, oprze się większości broni miotanych, a także technik do rangi B włącznie, za wyjątkiem technik penetracyjnych, których efekt zostaje pod ocenę MG. Maska ma stosunkowo prostą budowę, ważna jest łuskowata pancerna struktura, cienkie otwory na oczy i rogi sponad oczu przypominające wydłużone oczy lub brwi. Maska głodu prezentuje się jak zdarta przednia część hełmu samuraja i tym w rzeczywistości jest - została oderwana z marionetki która była ciałem jeźdźca głodu - Kabuto.
- Cena
- 600 ryou
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Nazwa
- Sumairu + Kiba
- Typ
- Unikat/Broń
- Opis Sumairu oraz Kiba to dwa oddzielne przedmioty, a raczej zestawy przedmiotów łączące się w jedną upiorną całość. Po rozcięciu swoich policzków i ust, poszerzając uśmiech niczym przy "uśmiechu kota Cheshire", użytkownik Sumaire zakłada sobie dwie trójkątne nakładki z nierdzewiejącego metalu w które wchodzi rozdarta skóra - taki separator w postaci ruchomych metalowych łuków nie pozwala skórze się zregenerować i policzkom zrosnąć, zostawiając użytkownikowi niesamowicie wielki i szeroki uśmiech (który jednak nie odsłania zębów, jeśli mamy zamknięte usta - uśmiech jest po prostu znacznie dłuższy wtedy niż u normalnych śmiertelników), co przy okazji pozwala znacznie szerzej otwierać usta. Kiba to para szczęk, dolna i górna, składające się z takich samych pod względem ilości zębów co normalne ludzkie, jednak te zęby są wykonane z nierdzewiejącego metalu i mają bardzo ostre, spiczaste kształty niczym kły zwierzęcia lub potwora, co pozwala z łatwością szarpać oraz rwać mięso i cieńsze materiały. Zęby niestety muszą być wyrywane jeden po jednym, a potem kły wkręcane na śrubach w mięso jedno po drugim. Na dziąsłach na stałe zostają zamontowane metalowe okowy w formie gwintowanego otworu na wkręcenie kła, ale także pełniące role stopera powstrzymującego odrost zwykłego zęba.
- Właściwości Sumairu zwiększa możliwości rozwarcia ust, co pozwala na większe i głębsze ugryzienia, Kiba pozwala wyrywać i rwać gryziony materiał ze względu na ostrość kłów i ich twardość.
- Dodatkowe Aby poprawnie wykorzystać Sumairu oraz Kibę użytkownik musi posiadać iryojutsu lub regenerację pozwalającą na bardzo sprawne zregenerowanie tkanek do wsadzonych łuków Sumairu oraz do zregenerowania dziąseł by Kiba były w stu-procentach użyteczne.
- Wytrzymałość
- 100 punktów
- Zdobycie
- 500 ryou + misja C na "zamontowanie".
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Nazwa
- Suiseki - Krzesiwo
- Typ
- Dodatek
- Opis Suiseki to nic innego jak specjalny kieł/ząbek który montuje się zamiast zwykłego stalowego kła do istniejącej już, zamontowanej w szczęce szyny z otworami - do gotowego produktu Kiba. Suiseki jest stworzony z magnezu który uderzając o zwykły metal - pocierając, uderzając i tak dalej, wystarczy kłapnięcie zębami - krzesi dużą ilość iskier co pozwala podpalać łatwopalne płyny/gazy jeśli te są w zasięgu do 25 cm od ust użytkownika krzeszącego iskry.
- Zdobycie
- 300 za sztukę.
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Dzielnica portowa
Wiesz, Przyjacielu, nigdy nie byłam przekonana, że owce są z góry przegrane. Słodka, idealnie-nieidealna osóbka, która podbija twoje płonące serce - myślisz, że była wilkiem? Nie. Była zajączkiem, za którym wilki się uganiają, nie ważne jakiej były maści, nie ważne, czy były z watahą czy stanowiły samotne jednostki, które nie zdążyły nachapać się wystarczająco wielkiej wiedzy i teraz szczekały głośniej, niż były w stanie ugryźć. A mimo to, jako jedna z owieczek, wcale nie była skazana na porażkę. Siła owiec polegała zazwyczaj na tym, że tylko pojedyncze jednostki opuszczały swoje stadko, pasterza i tego dzielnego psa, którego nawali Lessie, o długim, gładkim futrze, którzy czuwali nad ich zdrowe, dolą i niedolą. Miały ograniczone pole manewru, ruchu, ale przecież wszyscy mieli na swój sposób. Nawet najsilniejsze ptaki nie mogły udać się w każdy zakątek świata i były zależne od podmuchów wiatru, które porywały ich skrzydła w różnych kierunkach, nakazując walczyć z wichurami, pożerając energię, którą chciały przeznaczyć na dolecenie do celu. Kołowały w miejscu. Wiatr nie chciał ich puścić dalej. Co mógł zrobić wilk, widząc stado, pasterza i tego psa, który wyglądał tak dumnie i łagodnie zarazem, a jednak wilk, osłabiony długim błąkaniem się po lasach w samotności, nie mógł mu się równać. Więc? Co dalej? Oczekiwanie, aż wszyscy posną, zakradnięcie się do zagrody. Jak ta mała, malutka myszka... Łatwo było się zapomnieć, kiedy było się wilkiem, że wśród owiec lubił plątać się baran, a ten miał naprawdę ostre, długie rogi - i bardzo twarde kopyta.
Białowłosy, który tak przyciągał spojrzenia, nie był wcale piękny. Wyglądał jak jeden z tych ludzi, których nie chce się spotkać w ciemnym zaułku, bo ciemny zaułek był tym, który go zrodził. Ponurą historią, która już dawno przestała kłuć jego klatę piersiową, albo nigdy tak na dobrą sprawę jej nie kuła. To tylko ludzie lubili sobie do tych powieści, na pergaminowych kartkach, dopisywać parę słów, a dopowiadać jeszcze więcej, by ci, którzy wydawali się smutni, smutnymi w ich głowach pozostali. Bohatyrami tragicznymi, którzy zawsze wzbudzali tyle kontrowersji! Istotne było to, że ich zapamiętywali. Mieli to, czego Shiga tak bardzo pragnął - zapisane miano na kartkach bezcennego pamiętnika schowanego w bibliotece wspomnień, w którym imię nie było po prostu imieniem. Tutaj imię było początkiem i końcem stworzenia, chociaż znam taką osóbkę, która nie zgadzała się z tym, jakoby imię jakkolwiek opisywać człowieka. Mogło stanowić jego ładne saty wyjściowe - ale nigdy nie traktowało o jego wnętrzu. Och, gdyby jeszcze tylko Shidze zależało na tym, żeby wpisywać się w jakiekolwiek książki poza tymi, które Chise znaczyła swoimi zgrabnymi palcami, to byłoby o jakieś trzy procent łatwiej, co? Łatwiej o zadowolenie i spełnienie się, choć białowłosy akurat nie należał do osób, które miały problem z tym spełnieniem. Nie teraz, kiedy po tak długich poszukiwaniach swojej doskonale-niedoskonalej połowicy wreszcie ją napotkał. Nie była zła, nie była dobra. Nie była odratowana od tragedii tego świata, ale nie była też ich ofiarą. Idealnie-nieidealna. Ze swoją ślepotą, która była boską kpiną i wiesz? Akurat ten żart od bogów naprawdę mogłam docenić.
Smok.
Ciepły podryg powietrza, czerwony płomień, który zniknął równie szybko, jak się pojawił. A przecież pozbawiony rogów Jiaolong nie powinien stawić ludziom autografów. A przecież ten mężczyzna o białych włosach, wyrastający ponad codzienność, nie powinien przypominać nawet tego węża. Shikarui oderwał spojrzenie od tego widowiska, przesuwając oczyma po przechodniach. Tych nic nie znaczących, tych robaczkach, które tonęły pod ludzkimi butami. Podobno to leciało tak, że cicha woda najbardziej brzegi darła. Podmywała brzeg bez większej atencji, nie zwracając niczyjej uwagi - nie jak grzmiące, huczące fale słane przez rozgniewanego Watatsumi, który krzyczał o ofiarę, pragnąc zaspokoić swój głód. Ci ludzie wokół nie krzyczeli - nie krzyczał również Jiaolong. Nie oznaczało to, że ktokolwiek z nich był cichy - poza tymi myszkami przesuwającymi się zupełnym bokiem. Któryś z nich był shinobim? Atrakcja cyrkowa przecież nie intrygowała każdego po kolei - niektórzy obracali się tylko na chwilę, żeby ocenić, cóż to za szopka odstawiana na placu i szli dalej. Każdy inny - a wszyscy tacy sami. Może to rzeczywiście dlatego mnich łapał aż tyle uwagi ze swoim wzrostem, ubraniem i bronią. Ze swoją twarzą, która nie była dziełem Michała Anioła i tą aurą, która nie ocieplała jak kominek, a parzyła jak Zukokku. Czarnowłosy nie miał okazji widzieć, w jakim ognistym wirze tańczył na arenie Shiga, ale gdyby to zobaczył, to... to w sumie co? Przecież właśnie tak się prezentował białowłosy - jakby krążyły wokół niego wygłodniałe płomienie, które z niecierpliwością czekały, by kogoś pożreć. Kogoś, kogoś...
Shikarui tylko mrugnął, wpatrując się w Shige bez większej refleksji, kiedy przesuwając spojrzenie znów po miejscowych znów na niego natrafił - tym razem wyłapując jego bezpośredni kontakt wzrokowy. Wyłapując jego uśmiech. Chłodne oczy nie wyrażały żadnych emocji. Pozostawały obojętne, nieczułe na firmowy uśmieszek, który zapraszał do tańca, którego wielu by się nie podjęło - nie podjął się go też Shiki. Tutaj, na środku miasta? By zobaczyć, jak wszystko płonie? Naprawdę pięknie by to wyglądało - ta pożerana przez ogień Wioska Kwiatów. I Shikarui stałby w niej całkiem obojętnie - tak jak obojętnie stał w niepalącym się świecie. Nawet jeśli Tygrysy i Smoki nigdy się nie lubiły i nie chodziły ze sobą w parze.
Psy i Koty tym bardziej.
W końcu Shikarui był tym, czego Shiga najbardziej nienawidził - szarością i obojętnością miasta.
Rękawica upadła na ziemię, ale dłoń po nią nie została wyciągnięta.
Iskra, która miała coś rozpalić, zgasła na miejscu.
Białowłosy, który tak przyciągał spojrzenia, nie był wcale piękny. Wyglądał jak jeden z tych ludzi, których nie chce się spotkać w ciemnym zaułku, bo ciemny zaułek był tym, który go zrodził. Ponurą historią, która już dawno przestała kłuć jego klatę piersiową, albo nigdy tak na dobrą sprawę jej nie kuła. To tylko ludzie lubili sobie do tych powieści, na pergaminowych kartkach, dopisywać parę słów, a dopowiadać jeszcze więcej, by ci, którzy wydawali się smutni, smutnymi w ich głowach pozostali. Bohatyrami tragicznymi, którzy zawsze wzbudzali tyle kontrowersji! Istotne było to, że ich zapamiętywali. Mieli to, czego Shiga tak bardzo pragnął - zapisane miano na kartkach bezcennego pamiętnika schowanego w bibliotece wspomnień, w którym imię nie było po prostu imieniem. Tutaj imię było początkiem i końcem stworzenia, chociaż znam taką osóbkę, która nie zgadzała się z tym, jakoby imię jakkolwiek opisywać człowieka. Mogło stanowić jego ładne saty wyjściowe - ale nigdy nie traktowało o jego wnętrzu. Och, gdyby jeszcze tylko Shidze zależało na tym, żeby wpisywać się w jakiekolwiek książki poza tymi, które Chise znaczyła swoimi zgrabnymi palcami, to byłoby o jakieś trzy procent łatwiej, co? Łatwiej o zadowolenie i spełnienie się, choć białowłosy akurat nie należał do osób, które miały problem z tym spełnieniem. Nie teraz, kiedy po tak długich poszukiwaniach swojej doskonale-niedoskonalej połowicy wreszcie ją napotkał. Nie była zła, nie była dobra. Nie była odratowana od tragedii tego świata, ale nie była też ich ofiarą. Idealnie-nieidealna. Ze swoją ślepotą, która była boską kpiną i wiesz? Akurat ten żart od bogów naprawdę mogłam docenić.
Smok.
Ciepły podryg powietrza, czerwony płomień, który zniknął równie szybko, jak się pojawił. A przecież pozbawiony rogów Jiaolong nie powinien stawić ludziom autografów. A przecież ten mężczyzna o białych włosach, wyrastający ponad codzienność, nie powinien przypominać nawet tego węża. Shikarui oderwał spojrzenie od tego widowiska, przesuwając oczyma po przechodniach. Tych nic nie znaczących, tych robaczkach, które tonęły pod ludzkimi butami. Podobno to leciało tak, że cicha woda najbardziej brzegi darła. Podmywała brzeg bez większej atencji, nie zwracając niczyjej uwagi - nie jak grzmiące, huczące fale słane przez rozgniewanego Watatsumi, który krzyczał o ofiarę, pragnąc zaspokoić swój głód. Ci ludzie wokół nie krzyczeli - nie krzyczał również Jiaolong. Nie oznaczało to, że ktokolwiek z nich był cichy - poza tymi myszkami przesuwającymi się zupełnym bokiem. Któryś z nich był shinobim? Atrakcja cyrkowa przecież nie intrygowała każdego po kolei - niektórzy obracali się tylko na chwilę, żeby ocenić, cóż to za szopka odstawiana na placu i szli dalej. Każdy inny - a wszyscy tacy sami. Może to rzeczywiście dlatego mnich łapał aż tyle uwagi ze swoim wzrostem, ubraniem i bronią. Ze swoją twarzą, która nie była dziełem Michała Anioła i tą aurą, która nie ocieplała jak kominek, a parzyła jak Zukokku. Czarnowłosy nie miał okazji widzieć, w jakim ognistym wirze tańczył na arenie Shiga, ale gdyby to zobaczył, to... to w sumie co? Przecież właśnie tak się prezentował białowłosy - jakby krążyły wokół niego wygłodniałe płomienie, które z niecierpliwością czekały, by kogoś pożreć. Kogoś, kogoś...
Shikarui tylko mrugnął, wpatrując się w Shige bez większej refleksji, kiedy przesuwając spojrzenie znów po miejscowych znów na niego natrafił - tym razem wyłapując jego bezpośredni kontakt wzrokowy. Wyłapując jego uśmiech. Chłodne oczy nie wyrażały żadnych emocji. Pozostawały obojętne, nieczułe na firmowy uśmieszek, który zapraszał do tańca, którego wielu by się nie podjęło - nie podjął się go też Shiki. Tutaj, na środku miasta? By zobaczyć, jak wszystko płonie? Naprawdę pięknie by to wyglądało - ta pożerana przez ogień Wioska Kwiatów. I Shikarui stałby w niej całkiem obojętnie - tak jak obojętnie stał w niepalącym się świecie. Nawet jeśli Tygrysy i Smoki nigdy się nie lubiły i nie chodziły ze sobą w parze.
Psy i Koty tym bardziej.
W końcu Shikarui był tym, czego Shiga najbardziej nienawidził - szarością i obojętnością miasta.
Rękawica upadła na ziemię, ale dłoń po nią nie została wyciągnięta.
Iskra, która miała coś rozpalić, zgasła na miejscu.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
- Hitsukejin Shiga
- Martwa postać
- Posty: 2743
- Rejestracja: 26 wrz 2017, o 20:12
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Forteca-san. Po lepszy pogląd kierować się do podpisu.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach wypełniony kołczan i torba, z namiotem na torbie. Do tego na jednej ręce kusza, na drugiej pazurzasta rękawica. No i oczywiście zbroja, maska, bandaże i pełen fortecowy ekwipunek.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4164
Re: Dzielnica portowa
Błędy rzeczą ludzką, ale niektóre błędy popełnić można tylko jeden jedyny raz. Niewątpliwie błędem jednorazowym jest uznanie idealnie-nieidealnej, jak to słodko ująłeś, jakoby pochodziła z rodu zajęcy. Może i jest piękna jak zajączek, jej futro gładkie, skoki zgrabne i silne, ale niewątpliwym faktem jest, że w jej zajęczej piersi drzemie siła która przewyższa niejednego wilka który uważa się za potężnego. Zresztą teraz już nie była sama, nie na długo. Nawet jeśli uzna, że ten wilk ma pazury tępe i starte i może go do siebie dopuścić, ufając, że kłów na niej by krzywdzić nie użyje... I nawet jeśli swojego brzucha zajęczego nie odsłoni, nie ufając mu swym życiem i zdrowiem może być pewna jednego. Ten wilk jest gotów wymordować dla niej całe watahy, jeśli tylko któraś z nich zbliży się za bardzo i będzie dla zajączka realnym zagrożeniem. Czy to oznacza, że mógłby mordować swoich braci dla Chise? Czy byłby w stanie obciąć głowę Akashowi, gdyby ten miał kaprys zamordować Uchihę? Nie, nie obciąłby mu głowy. Najpierw by go wypalił do kości i dopiero potem obciął mu czerep przy samej dupie dla pewności, że nie wstanie i zajączkowi nie zagrozi. Dla innych wilków był najgorszym koszmarem, stworzony jako jeden z nich, żyjący by powstrzymywać ich przed przyrodzonym obowiązkiem jakim jest polowanie na takie nieidealne zajączki. Czy taki czarnowłosy chłopiec który przed nim stał mógłbyc dla Chise zagrożeniem? Zabawne, ale tak. Wyglądał na nudnego, szarego, niewyróżniającego się. A tacy często czynią krzywdę tym wartościowym i oryginalnym tylko po to by skąpać swoje nic nie warte jestestwo w ich blasku. Myślą, że podcięcie skrzydeł komuś lepszemu sprawi, że kapiąca krew nada połysku ich skórze i doda uroku. Owszem, był niebezpieczeństwem dla Chise, powinien umrzeć. I mógł umrzeć w każdej chwili, gdzie ognista pożoga pochłonęłaby jego ciało w niesamowitym tempie, nie zostawiając nawet skrawka życia w spalonym zewłoku. Gdyby był inny, gdyby był wyjątkowy, paradoksalnie Shiga by się nie musiał nim przejmować. Ludzie którzy coś stanowią i coś sobą prezentują nie zrobią czegoś takiego, by tego co już osiągneli nie zmarnować. Bolesne jest zaprzepaszczenie czegoś co bardzo ciężko się wypracowało, a taki on? Nic nie miał, był elementem szarości, pasującym trybem który pasuje tak dobrze, że znika w gąszczu innych. Nie warto mu poświęcić nic więcej, niż ostrą część noża na gardło, by zapobiec całemu złu które może wyrządzić swoją szarością - od czynów przez działania bierne, które też są domeną takich ludzi. Ktoś taki jak on, nie przyjmujący rękawicy, zapewne na widok Kosuke gdy ten był dzieckiem napadniętym przez bandytów odwróciłby wzrok i zupełnie wygłuszył krzyki bólu i płaczliwe błaganie o pomoc.
Gdzie są gorące, płomienne uczucia. Gdzie w ogóle są emocje w tym zimnym człowieku, który teraz swoją obecnością bolał go bardziej niż tłum rozjazgotanych fanów? Ten jeden, szary i cichy, zimny i spokojny, bolał go niczym rozpalony pogrzebacz wetknięty w rzyć po samą rękojeść. Bo był i nic sobie z niego nie robił. Nie był do niego nastawiony ani dobrze, ani źle, po prostu był, najstraszniejsze co mógł teraz zrobić białowłosemu. Przypominał kogoś, przypominał Tense. Tą paskudną klanowiczkę Chise i Shinjego która do nich podeszła i potraktowała go jak totalne powietrze. Przywitała się z krewniakami, mówiła jakieś bezwartościowe bzdury, ale całkowicie ignorowała Shigę jakby ten był powietrzem. Mówił, gdy weszła mu w słowo, ale się tym nie przejęła. Zignorowała go zupełnie. Jak gdyby nigdy nie istniał, swoicm zachowaniem pokazała, że dla niej może nie istnieć, że jej nie zależy na tym, by ktoś taki jak Hitsukejin Shiga istniał. Był dla niej paprochem na wietrze, a to bolało najbardziej. Zupełna obojętność. Zupełna, kurewska skurwiała cholerna pieprzona obojętność paliła. Shiga może i nie był piękny, fakt, ale "wyładniał" znacznie dla Chise. Pamięta doskonale uczucie ścinanej skóry w łaźni w Sogen, gdy do odchodów ludzkich trafiły metry naskórka pokrytego tkanką bliznowatą. Robił to dla niej, mimo, że nie mogła tego dostrzec i docenić. Nie widziała go, bo była ślepa na jego wdźięki można powiedzieć. Ale nie chciał straszyć pociętą twarzą innych, by oberwało się za to rykoszetem biednej Chise, za nietrafiony dobór znajomych. I gdy ją pocałował, nie musiała czuć szorstkiej zdartej skóry i zrostów, ale nową materię, świeżą i gładką, stworzoną można powiedzieć na jej potrzeby. Nie był przez to pierwszym lepszym. Wyróżniał się, mimo, że nie wiedział czy tego chce, ale wyróżniał się znacząco, swoim wyglądem, wzrostem, ekwipunkiem i umiejętnościami, a mimo to jakiś ktoś stał tu tak przed nim i niczym Tensa na placu gdzie miała miejsce koronacja ignorował całkowicie jego istnienie. Nie można mu na to dłużej pozwolić. Jashinista uniósł dłoń w rękawicy z kuszą i wycelował w niego. Prosto w twarz. Odgięta dłoń zwolniła strzałę.
Bełt poszybował z wielką prędkością i przeszył czaszkę nieznajomego zabijając go na miejscu. Tak, dobry koniec, bez żadnej wartości, bez efektu, bez epickości dla kogoś tak obojętnego i szarego. Znienawidzonego przez Szygę. Tak umiera nikt.
Otrząsnął się. Przetarł oczy prawą dłonią, mrużąc na chwilę je i fokusując się na nieznajomym. Nie zwolnił strzały, nie strzelił. Nie było warto. Ale wycelował w niego przez najkrótszą z chwil. Może jest nadzieja. Jeśli w kimś nie ma werwy i jest on szary, można dać mu w ostateczności szansę i spróbować go rozbudzić z marazmu nijakości, złapać niechętną dłoń i wyciągnąć z przepaści nicości. Kusza zwiastowała śmierć i mogła zabić, a mimo to usta Shigi uformowały dziubek. Posłał mu całusa, cmokając powietrze. Pocałuj piekielnika, baranku. Zatańcz w tańcu z samą śmiercią, a może troche grobowego blasku zostanie na ciebie zesłane i aura szarości zniknie. Powoli zbliża się w jego stronę, ignorując innych ludzi. Ignorując wszystko.
Gdzie są gorące, płomienne uczucia. Gdzie w ogóle są emocje w tym zimnym człowieku, który teraz swoją obecnością bolał go bardziej niż tłum rozjazgotanych fanów? Ten jeden, szary i cichy, zimny i spokojny, bolał go niczym rozpalony pogrzebacz wetknięty w rzyć po samą rękojeść. Bo był i nic sobie z niego nie robił. Nie był do niego nastawiony ani dobrze, ani źle, po prostu był, najstraszniejsze co mógł teraz zrobić białowłosemu. Przypominał kogoś, przypominał Tense. Tą paskudną klanowiczkę Chise i Shinjego która do nich podeszła i potraktowała go jak totalne powietrze. Przywitała się z krewniakami, mówiła jakieś bezwartościowe bzdury, ale całkowicie ignorowała Shigę jakby ten był powietrzem. Mówił, gdy weszła mu w słowo, ale się tym nie przejęła. Zignorowała go zupełnie. Jak gdyby nigdy nie istniał, swoicm zachowaniem pokazała, że dla niej może nie istnieć, że jej nie zależy na tym, by ktoś taki jak Hitsukejin Shiga istniał. Był dla niej paprochem na wietrze, a to bolało najbardziej. Zupełna obojętność. Zupełna, kurewska skurwiała cholerna pieprzona obojętność paliła. Shiga może i nie był piękny, fakt, ale "wyładniał" znacznie dla Chise. Pamięta doskonale uczucie ścinanej skóry w łaźni w Sogen, gdy do odchodów ludzkich trafiły metry naskórka pokrytego tkanką bliznowatą. Robił to dla niej, mimo, że nie mogła tego dostrzec i docenić. Nie widziała go, bo była ślepa na jego wdźięki można powiedzieć. Ale nie chciał straszyć pociętą twarzą innych, by oberwało się za to rykoszetem biednej Chise, za nietrafiony dobór znajomych. I gdy ją pocałował, nie musiała czuć szorstkiej zdartej skóry i zrostów, ale nową materię, świeżą i gładką, stworzoną można powiedzieć na jej potrzeby. Nie był przez to pierwszym lepszym. Wyróżniał się, mimo, że nie wiedział czy tego chce, ale wyróżniał się znacząco, swoim wyglądem, wzrostem, ekwipunkiem i umiejętnościami, a mimo to jakiś ktoś stał tu tak przed nim i niczym Tensa na placu gdzie miała miejsce koronacja ignorował całkowicie jego istnienie. Nie można mu na to dłużej pozwolić. Jashinista uniósł dłoń w rękawicy z kuszą i wycelował w niego. Prosto w twarz. Odgięta dłoń zwolniła strzałę.
Bełt poszybował z wielką prędkością i przeszył czaszkę nieznajomego zabijając go na miejscu. Tak, dobry koniec, bez żadnej wartości, bez efektu, bez epickości dla kogoś tak obojętnego i szarego. Znienawidzonego przez Szygę. Tak umiera nikt.
Otrząsnął się. Przetarł oczy prawą dłonią, mrużąc na chwilę je i fokusując się na nieznajomym. Nie zwolnił strzały, nie strzelił. Nie było warto. Ale wycelował w niego przez najkrótszą z chwil. Może jest nadzieja. Jeśli w kimś nie ma werwy i jest on szary, można dać mu w ostateczności szansę i spróbować go rozbudzić z marazmu nijakości, złapać niechętną dłoń i wyciągnąć z przepaści nicości. Kusza zwiastowała śmierć i mogła zabić, a mimo to usta Shigi uformowały dziubek. Posłał mu całusa, cmokając powietrze. Pocałuj piekielnika, baranku. Zatańcz w tańcu z samą śmiercią, a może troche grobowego blasku zostanie na ciebie zesłane i aura szarości zniknie. Powoli zbliża się w jego stronę, ignorując innych ludzi. Ignorując wszystko.
0 x

Uśmiech normalny, nie od ucha do ucha, ale jednak kły zwierzęce, kły bestii ze stali - ostatnie zęby jaśniejsze. Całe ciało owinięte bandażami. Mocne buty, rękawice z płytami na dłoniach. Na lewym ręku widoczna kusza z systemem szpulowym. Na prawym ręku pazurzasta, przerażająca rękawica. Na plecach u boku wypełniony kołczan, na biodrze duża torba, a na niej zwinięty namiot. Ogólnie całe ciało opancerzone pancerzem Shinobi, a na głowie, prócz bandaży wszystko ukrywających (Chyba, że jasno zaznaczone, że jest inaczej), znajduje się maska jeżdzca głodu.
Ekwipunek
Piękne ząbki Shigi.
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Ozdobne tachi przy pasie, zbroja (+rękawice), kołczan i bełty na plecach, duża torba ze zwojami i namiot, maska, rękawica z pazurami, Kusza z systemem szpulowym na ręku, w formie rękawicy z bronią, oprócz torby ze zwojami - moneta Akuryo na szyi.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:
Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Statystyki
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:
Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
KEKKEI GENKAI: Fumetsu - Dar wyznawców Kultu krwawego Boga Jashina.
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
Znane techniki
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
- Wrodzona - Brak.
- Nabyta - Brak.
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- SIŁA 70
WYTRZYMAŁOŚĆ 77
SZYBKOŚĆ 121
PERCEPCJA 70
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1 | 16
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
- NINJUTSU E
GENJUTSU E
STYLE WALKI- Chanbara S
- Rankanken B
- ---
FūINJUTSU D
ELEMENTARNE:- KATON A
SUITON E
FUUTON E
DOTON E
RAITON E
Fuinjutsu:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki
Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu
Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu
Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!
Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri
Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa
Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Podręczna ściągawka zawartości zwojów:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki
Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu
Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu
Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!
Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri
Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa
Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Mnisia maska jeżdzca.
Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
- Nazwa
- Maska "Głód".
- Typ
- Ubranie, Maska
- Objętość
- Do noszenia na twarzy lub w torbie, 20
- Waga Fūin
- 25
- Opis Maska Głodu to prosty stosunkowo przedmiot. Zasłania całą twarz i jest dość gruba, przez co żeby ciężar jej był nieodczuwalny, a sama maska przyległa odpowiednio do ciała konieczne jest zawiązanie jej z tyłu głowy paskiem. Wykonana z wytrzymałej stali, oprze się większości broni miotanych, a także technik do rangi B włącznie, za wyjątkiem technik penetracyjnych, których efekt zostaje pod ocenę MG. Maska ma stosunkowo prostą budowę, ważna jest łuskowata pancerna struktura, cienkie otwory na oczy i rogi sponad oczu przypominające wydłużone oczy lub brwi. Maska głodu prezentuje się jak zdarta przednia część hełmu samuraja i tym w rzeczywistości jest - została oderwana z marionetki która była ciałem jeźdźca głodu - Kabuto.
- Cena
- 600 ryou
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Nazwa
- Sumairu + Kiba
- Typ
- Unikat/Broń
- Opis Sumairu oraz Kiba to dwa oddzielne przedmioty, a raczej zestawy przedmiotów łączące się w jedną upiorną całość. Po rozcięciu swoich policzków i ust, poszerzając uśmiech niczym przy "uśmiechu kota Cheshire", użytkownik Sumaire zakłada sobie dwie trójkątne nakładki z nierdzewiejącego metalu w które wchodzi rozdarta skóra - taki separator w postaci ruchomych metalowych łuków nie pozwala skórze się zregenerować i policzkom zrosnąć, zostawiając użytkownikowi niesamowicie wielki i szeroki uśmiech (który jednak nie odsłania zębów, jeśli mamy zamknięte usta - uśmiech jest po prostu znacznie dłuższy wtedy niż u normalnych śmiertelników), co przy okazji pozwala znacznie szerzej otwierać usta. Kiba to para szczęk, dolna i górna, składające się z takich samych pod względem ilości zębów co normalne ludzkie, jednak te zęby są wykonane z nierdzewiejącego metalu i mają bardzo ostre, spiczaste kształty niczym kły zwierzęcia lub potwora, co pozwala z łatwością szarpać oraz rwać mięso i cieńsze materiały. Zęby niestety muszą być wyrywane jeden po jednym, a potem kły wkręcane na śrubach w mięso jedno po drugim. Na dziąsłach na stałe zostają zamontowane metalowe okowy w formie gwintowanego otworu na wkręcenie kła, ale także pełniące role stopera powstrzymującego odrost zwykłego zęba.
- Właściwości Sumairu zwiększa możliwości rozwarcia ust, co pozwala na większe i głębsze ugryzienia, Kiba pozwala wyrywać i rwać gryziony materiał ze względu na ostrość kłów i ich twardość.
- Dodatkowe Aby poprawnie wykorzystać Sumairu oraz Kibę użytkownik musi posiadać iryojutsu lub regenerację pozwalającą na bardzo sprawne zregenerowanie tkanek do wsadzonych łuków Sumairu oraz do zregenerowania dziąseł by Kiba były w stu-procentach użyteczne.
- Wytrzymałość
- 100 punktów
- Zdobycie
- 500 ryou + misja C na "zamontowanie".
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Nazwa
- Suiseki - Krzesiwo
- Typ
- Dodatek
- Opis Suiseki to nic innego jak specjalny kieł/ząbek który montuje się zamiast zwykłego stalowego kła do istniejącej już, zamontowanej w szczęce szyny z otworami - do gotowego produktu Kiba. Suiseki jest stworzony z magnezu który uderzając o zwykły metal - pocierając, uderzając i tak dalej, wystarczy kłapnięcie zębami - krzesi dużą ilość iskier co pozwala podpalać łatwopalne płyny/gazy jeśli te są w zasięgu do 25 cm od ust użytkownika krzeszącego iskry.
- Zdobycie
- 300 za sztukę.
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Shikarui
- Postać porzucona
- Posty: 2074
- Rejestracja: 6 lut 2018, o 17:25
- Wiek postaci: 24
- Ranga: Sentoki | Lotka
- Krótki wygląd: - Czarne, długie włosy; w jednym paśmie opadającym na prawą pierś ma wplecione kolorowe, drewniane koraliki
- Lewe oko w kolorze lawendy
- Na prawym oku nosi opaskę
- Średniego wzrostu - Widoczny ekwipunek: Łuk, kołczan ze strzałami, zbroja, płaszcz, torba na tyłku, kabura na prawym udzie, wakizashi przy lewym boku i za plecami na poziomie pasa, średni zwój, mały zwój przy kaburze,
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=73144#p73144
- GG/Discord: Angel Sanada#9776
- Multikonta: Koala
Re: Dzielnica portowa
To nie była prawda, że Shiga był powietrzem. Och nie. Ostatnie, o czym Shikarui pomyślał, spoglądając na białowłosego młodzieńca, który zmienił siebie, zmienił swój mały świat dla jednej istoty, była myśl o tym, że jest nijaki. Że jego imię i nazwisko, którego nie posiadał, nic nie znaczy, a całe jego jestestwo przenika nijakość ludzi wokół, błąkających się równie nijako w tą i z powrotem. Niby bez ładu, a jednak jak mrówki. Kiedyś miały swój wyznaczony cel i może nadal go nawet mają. Rozkaz przyjęty od królowej, za którym podążali ślepo. Nie. Shiga był Głównym Bohaterem tej opowieści. Istnieniem, które doskonale dopełniało Tancerkę Wojny, która teraz właśnie tańczyła z kimś na arenie, na której Shiga zostać nie mógł. Bał się, że zainterweniuje. I jasnym było, że ze swoją pychą nie bał się o to, że zginie, kiedy wskoczy na arenę, a o to, że zabije wszystko i wszystkich, którzy tylko na arenę zechcą wejść. Bo kto mu bronił? Nigdy nie spróbuje i nigdy się nie przekona, że sam w niektórych miejscach był jak ta myszka, która opuszcza teren hodowanych muszek. Myszka, którą kot zmiata jedną łapą i przypomina jej, gdzie znajdowało się jej miejsce. Tylko widzisz, Czytelniku, prawo Głównego Bohatera zawsze polegało na tym, że nawet kiedy działo się coś złego - ten odkrywał w sobie nagle coś.. coś niesamowitego! Jakąś moc, albo boskie błogosławieństwo, jakiś talent albo łut szczęścia, który pozwalał mu zmienić los wydarzeń. Więc co by się tak naprawdę stało, gdyby wskoczył na arenę? Albo co by się stało, gdyby uniósł tą kuszę i naprawdę strzelił? Gdyby, gdyby... Gdybyśmy mogli przewidzieć przyszłość, a nie tylko się jej domyślać - jak smutna, bo nudna, byłaby to egzystencja? Nigdy nie będzie można powiedzieć, że pycha białowłosego sięgała tak wysoko - on był po prostu mądrym Wilkiem. Na tyle mądrą istotą, że wiedział, na jakie tereny wejść, by być na nich Panem siebie i wszystkich wokół - o, na przykład tutaj, pośród obywateli i przyjezdnych, z których nikt nie nosił przy sobie broni. Nikt prócz czarnowłosego mężczyzny, który nawet po swój łuk nie sięgnął i prócz żołnierza na dachu, który dbał o porządek. Sławetni łucznicy Ranmaru, którzy puszczali pierwszych piętnaście ostrzegawczych strzał w czaszkę.
To nie była prawda, że Shiga był powietrzem.
To lawenda zamieniała wszystko w powietrze.
Płomienny władca tańczący na kurhanach z zgliszczy - och, Shikarui dawał się oczarować temu spojrzeniu. Oczom człowieka, który zamarł teraz w całkowitym bezruchu. Temu, który nienawidził stagnacji, który kochał testować wszystkich wokół i sprawdzać, jak zatańczą kukiełki, kiedy pociągnie za poszczególne sznurki. Kto tu kogo czarował? Shikarui stał w tym samym spokoju, nie zrywając kontaktu wzrokowego z kimś, kto właśnie uniósł swoją rękę, jak kompletnie otumaniony. Jakby każda sekunda pożerała go w śnie, w omamie, do którego tylko on miał dostęp, bo nawet jeśli omam ten dzielił z tym, przeciwko któremu chciał unieść broń, to Shikarui nigdy nie miał się dowiedzieć, ile razy zamordowano go w tej głowie skrytą pod burzą białych włosów. Jego sylwetka bardzo wyraźnie odbijała się w lawendowym jeziorze, jego myśli bardzo gładko i niespokojnie płynęły tam, gdzie obojętność tego odbijającego wszystko obojętnie lustra zgasła, by przemieniła się w nicość, z której powstała. Nie musiał nic robić. Shikarui przeżywał to razem z nim. I chociaż tą rękę uniósł i w niego wymierzył, chociaż ta strzała już leciała, jak pieczęć, która miała wreszcie pozwolić odejść duchowi do miejsca, gdzie odpoczywała jego Siostra, za rzeką, po której pływał Charon, to po za napięciem mięśni, niewidocznym z dzielącej ich odległości, nie było żadnej reakcji. Nie było zaskoczenia, nie było nienawiści, nie było strachu ani gniewu. Było ciągle to samo - chłód.
Jeśli Shiga był Ogniem - Shikarui był Lodem.
Nic by się tutaj nie stało, bo przecież takie było prawo Głównego Bohatera. Za nim płakały tłumy.
Za przypadkowymi przechodniami - nikt.
Nieznajomy otrząsnął się, przetarł oczy i czar prysł.
Shikarui wcale nie prezentował się pięknie i zgrabnie z czerwonym, sinym policzkiem, w wyzutych, podartych u dołu szatach - i przemoknięty do suchej nitki. To nie było realne, to nie było zdrowe i nie powinno być normalne, że tyle wyrazistych istnień, które przyciągały jego spojrzenie, przekraczały przez mydlaną bańkę nieistnienia. Z Duchami nie powinno się rozmawiać. Duchów nikt nie powinien zauważać. Jednak oto jest. Ruch wargami, krok. Czarnowłosy nie rozglądał się nawet na boki, by przekonać się, czy to aby na pewno w jego stronę kierowane są te gesty - wyczuwał to podskórnie. I znów - nie był ani strach, ani niepokój. To był ten sam rodzaj uczuć, zblazowanych, które wpoiła w niego Chise. Niby podobne, a jednak różniły się znacząco. Niby podobne... Nie wiedział, kim Shiga jest, co tutaj robi i co najważniejsze - dlaczego. Nie wiedział, co miał znaczyć jego gest i nie skojarzył faktów, że jego uśmiech miał być wyzwaniem. Wiedział jednak wystarczająco wiele, by zdawać sobie sprawę z tego, że to nie był jego teren - i że białowłosy mężczyzna nie był kimś, przed kim chciał zadzierać wysoko głowę. Śmieszna sprawa - nawet jakby wyciągał mocno głowę, to przy Shidze był na tyle malutki, że mógłby co najwyżej nosem puknąć w jego klatkę piersiową.
Wargi czarnowłosego drgnęły w odpowiedzi na posłanego mu całusa - w uśmiechu, który ciężko było zinterpretować, z całą pewnością jednak nie należał ani do tych drwiących, a tym bardziej nie był uroczym ani słodko dziewiczym uśmiechem. Nie ważne, jak młodo wyglądał i że jego lico nie znaczyła żadna zmarszczka ani blizna - drzemało w nim coś starego. To coś sprawiało, że ten krótki, ulotny grymas był jak uśmiech tygrysa. Pokłonił się głęboko przed białowłosym, oddając mu pełen szacunek.
To nie była prawda, że Shiga był powietrzem.
To lawenda zamieniała wszystko w powietrze.
Płomienny władca tańczący na kurhanach z zgliszczy - och, Shikarui dawał się oczarować temu spojrzeniu. Oczom człowieka, który zamarł teraz w całkowitym bezruchu. Temu, który nienawidził stagnacji, który kochał testować wszystkich wokół i sprawdzać, jak zatańczą kukiełki, kiedy pociągnie za poszczególne sznurki. Kto tu kogo czarował? Shikarui stał w tym samym spokoju, nie zrywając kontaktu wzrokowego z kimś, kto właśnie uniósł swoją rękę, jak kompletnie otumaniony. Jakby każda sekunda pożerała go w śnie, w omamie, do którego tylko on miał dostęp, bo nawet jeśli omam ten dzielił z tym, przeciwko któremu chciał unieść broń, to Shikarui nigdy nie miał się dowiedzieć, ile razy zamordowano go w tej głowie skrytą pod burzą białych włosów. Jego sylwetka bardzo wyraźnie odbijała się w lawendowym jeziorze, jego myśli bardzo gładko i niespokojnie płynęły tam, gdzie obojętność tego odbijającego wszystko obojętnie lustra zgasła, by przemieniła się w nicość, z której powstała. Nie musiał nic robić. Shikarui przeżywał to razem z nim. I chociaż tą rękę uniósł i w niego wymierzył, chociaż ta strzała już leciała, jak pieczęć, która miała wreszcie pozwolić odejść duchowi do miejsca, gdzie odpoczywała jego Siostra, za rzeką, po której pływał Charon, to po za napięciem mięśni, niewidocznym z dzielącej ich odległości, nie było żadnej reakcji. Nie było zaskoczenia, nie było nienawiści, nie było strachu ani gniewu. Było ciągle to samo - chłód.
Jeśli Shiga był Ogniem - Shikarui był Lodem.
Nic by się tutaj nie stało, bo przecież takie było prawo Głównego Bohatera. Za nim płakały tłumy.
Za przypadkowymi przechodniami - nikt.
Nieznajomy otrząsnął się, przetarł oczy i czar prysł.
Shikarui wcale nie prezentował się pięknie i zgrabnie z czerwonym, sinym policzkiem, w wyzutych, podartych u dołu szatach - i przemoknięty do suchej nitki. To nie było realne, to nie było zdrowe i nie powinno być normalne, że tyle wyrazistych istnień, które przyciągały jego spojrzenie, przekraczały przez mydlaną bańkę nieistnienia. Z Duchami nie powinno się rozmawiać. Duchów nikt nie powinien zauważać. Jednak oto jest. Ruch wargami, krok. Czarnowłosy nie rozglądał się nawet na boki, by przekonać się, czy to aby na pewno w jego stronę kierowane są te gesty - wyczuwał to podskórnie. I znów - nie był ani strach, ani niepokój. To był ten sam rodzaj uczuć, zblazowanych, które wpoiła w niego Chise. Niby podobne, a jednak różniły się znacząco. Niby podobne... Nie wiedział, kim Shiga jest, co tutaj robi i co najważniejsze - dlaczego. Nie wiedział, co miał znaczyć jego gest i nie skojarzył faktów, że jego uśmiech miał być wyzwaniem. Wiedział jednak wystarczająco wiele, by zdawać sobie sprawę z tego, że to nie był jego teren - i że białowłosy mężczyzna nie był kimś, przed kim chciał zadzierać wysoko głowę. Śmieszna sprawa - nawet jakby wyciągał mocno głowę, to przy Shidze był na tyle malutki, że mógłby co najwyżej nosem puknąć w jego klatkę piersiową.
Wargi czarnowłosego drgnęły w odpowiedzi na posłanego mu całusa - w uśmiechu, który ciężko było zinterpretować, z całą pewnością jednak nie należał ani do tych drwiących, a tym bardziej nie był uroczym ani słodko dziewiczym uśmiechem. Nie ważne, jak młodo wyglądał i że jego lico nie znaczyła żadna zmarszczka ani blizna - drzemało w nim coś starego. To coś sprawiało, że ten krótki, ulotny grymas był jak uśmiech tygrysa. Pokłonił się głęboko przed białowłosym, oddając mu pełen szacunek.
0 x

• • •
Fine.
Let me be Your villain.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości