Ryokan "Królik Inaby"
Re: Ryokan "Królik Inaby"
No, na to Minoru na pewno nie był przygotowany. Wiedział że kontynent jest większy niż jego podwórko, lecz czegoś takiego się nie spodziewał. Świat był ogromny, zimny i diabelnie pustawy. Podróż z początku tak ciekawa i wypełniająca ciało adrenaliną, z czasem stawała się coraz bardziej męcząca i najzwyczajniej… nudna. Mimo to parli do przodu. Na nogach, statkiem, potem znów na nogach, a dni mijały. W końcu jednak dotarli. Wpierw Minoru dostrzegł powiększające się tłumy, wędrujących głównie w kierunku w którym również i oni zdążali. Potem dostrzegł pierwsze zabudowania, które szybko zmieniły się w osiedla, a potem wyszli na jedną z głównych ulic. Poczuł się jak gdyby wylądował w zupełnie innym, obcym świecie. Ludzi było tutaj mnóstwo, wystarczająco by poczuć się tutaj w pełni anonimowym, a co za tym idzie wolnym, jednocześnie za dużo by poczuć się całkowicie bezpiecznie.
- ŁOŁ - wyrwało się z jego ust na widok tego wszystkiego, a jego szczerze uśmiechnięta twarz zwróciła się w kierunku brata. Po raz pierwszy od kiedy padł cały ten pomysł z wyprawą, Minoru poczuł, że może jednak to nie był taki głupi pomysł. Przez miasto przemieszczał się bezmyślnie, prowadzony jak owca, przez swoich towarzyszy. Pochłaniał miasto jak małe dziecko, a ten san minął dopiero gdy dotarli do swoich pokoi.
- To miejsce jest NIESAMOWITE - wypowiadając ostatnie słowo uniósł gwałtownie dłonie do góry, okręcając się jednocześnie na jednej nodze, a kończąc to wszystko teatralnym upadkiem na wybrane posłanie. Jego towarzysze planowali wyjście, on też chciał powrócić na ulice, chłonąć całym sobą nowe doświadczenia, kto wie może chciałby już takim zostać.
- Idźcie przodem. Ja z młodym ogarniemy się i dołączymy do was później - Wstał z miejsca kierując się w kierunku wspomnianej łazienki. Miał zamiar ogarnąć się na szybko, a następnie wydać trochę pieniędzy.
- ŁOŁ - wyrwało się z jego ust na widok tego wszystkiego, a jego szczerze uśmiechnięta twarz zwróciła się w kierunku brata. Po raz pierwszy od kiedy padł cały ten pomysł z wyprawą, Minoru poczuł, że może jednak to nie był taki głupi pomysł. Przez miasto przemieszczał się bezmyślnie, prowadzony jak owca, przez swoich towarzyszy. Pochłaniał miasto jak małe dziecko, a ten san minął dopiero gdy dotarli do swoich pokoi.
- To miejsce jest NIESAMOWITE - wypowiadając ostatnie słowo uniósł gwałtownie dłonie do góry, okręcając się jednocześnie na jednej nodze, a kończąc to wszystko teatralnym upadkiem na wybrane posłanie. Jego towarzysze planowali wyjście, on też chciał powrócić na ulice, chłonąć całym sobą nowe doświadczenia, kto wie może chciałby już takim zostać.
- Idźcie przodem. Ja z młodym ogarniemy się i dołączymy do was później - Wstał z miejsca kierując się w kierunku wspomnianej łazienki. Miał zamiar ogarnąć się na szybko, a następnie wydać trochę pieniędzy.
0 x
- Misae
- Posty: 1564
- Rejestracja: 17 gru 2017, o 10:38
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Białowłosa, o dwukolorowych tęczówkach - lewa srebrzysto-biała, a prawa fiołkowa, ubrana w płaszcz, rękawiczki ze stalowym ochraniaczem. Na szyi kwiatowa kolia, powyżej, po prawej stronie pozioma blizna; różowe kanzashi we włosach
- Widoczny ekwipunek: Torba na lewym i prawym biodrze;plecak
- Link do KP: viewtopic.php?p=68018#p68018
- GG/Discord: Misae#1695
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Kunoichi nie mogła się nie uśmiechnąć kiedy to kątem oka obserwowała reakcje Minoru. Nie dało się ukryć, że to on był najmniej optymistycznie nastawiony do całej ich wyprawy, a teraz? Chłonął każdy centymetr mijanej stolicy, a jego oczy lśniły blaskiem, którego napradę bardzo dawno nie widziała. Aż serce jej rosło i czuła lekki spokój, że i on powoli zaczyna widzieć uroki drogi, którą teraz obrali. Jasne, że musieli przejść pierwsze trudy jakimi była bardzo druga droga, ale tylko wtedy cieszy sukces kiedy droga do niego wymaga choć odrobiny wyrzeczeń. Posłała mu tylko uśmiech i zwróciła już oczy na Kitashi'ego.
Misae już miała zacząć protestowa na temat takiego podziału wydatków ale szatyn bardzo szybko zniknął w odmętach łazienki skutecznie jej to uniemożliwiając jej jakąkolwiek reakcję. Co się odwlecze to nie uciecze! Przez ten czas do rękawa swojej yukatki schowała troszkę oszczędności. Może i jej budżet uszczupliły ostatnie zakupy, ale nie zamierzała podarować sobie zakupu jakiejś pamiątki albo czegoś dobrego do jedzenia.
Na szczęście nie musiała czekać długo, aż szatyn wyłoni się gotowy do wyjścia. Białowłosa skinęła głową na jego plan. Normalnie bałaby się, że trudno im będzie znaleźć się nawzajem w tak wielkim tłumie, ale... ale przecież ma się te swoje tajemne sztuczki, które kiedy jak nie w takim momencie najlepiej wykorzystać. Tylko to sprawiło, że nie czuła dużej obawy przed tak szybkim rozdzielaniem się w zupełnie nowym i nieznanym miejscu.
-Jestem pewna, że się znajdziemy - rzekła. Widać było, że aż ją nosi by jak najszybciej opuścić pokój. Przeszli taki szmat drogi i nie chciała marnować ani chwili festiwalu więcej.
Kiedy Kitashi podszedł do niej Misae, ta widząc jego gest zmusiła się do najbardziej poważnej miny na jaką było ją stać, po czym niczym dama na dworze cesarskim dygnęła z gracją... jak jej to wyszło panowie ocenią sami, ale na pewno rozładowała emocje krótkim śmiechem. Następnie delikatnie ciągnąc Koseki'ego za rękaw opuściła z nim pokój ruszając nieznanemu na przeciw!
ZT + Kitashi
Misae już miała zacząć protestowa na temat takiego podziału wydatków ale szatyn bardzo szybko zniknął w odmętach łazienki skutecznie jej to uniemożliwiając jej jakąkolwiek reakcję. Co się odwlecze to nie uciecze! Przez ten czas do rękawa swojej yukatki schowała troszkę oszczędności. Może i jej budżet uszczupliły ostatnie zakupy, ale nie zamierzała podarować sobie zakupu jakiejś pamiątki albo czegoś dobrego do jedzenia.
Na szczęście nie musiała czekać długo, aż szatyn wyłoni się gotowy do wyjścia. Białowłosa skinęła głową na jego plan. Normalnie bałaby się, że trudno im będzie znaleźć się nawzajem w tak wielkim tłumie, ale... ale przecież ma się te swoje tajemne sztuczki, które kiedy jak nie w takim momencie najlepiej wykorzystać. Tylko to sprawiło, że nie czuła dużej obawy przed tak szybkim rozdzielaniem się w zupełnie nowym i nieznanym miejscu.
-Jestem pewna, że się znajdziemy - rzekła. Widać było, że aż ją nosi by jak najszybciej opuścić pokój. Przeszli taki szmat drogi i nie chciała marnować ani chwili festiwalu więcej.
Kiedy Kitashi podszedł do niej Misae, ta widząc jego gest zmusiła się do najbardziej poważnej miny na jaką było ją stać, po czym niczym dama na dworze cesarskim dygnęła z gracją... jak jej to wyszło panowie ocenią sami, ale na pewno rozładowała emocje krótkim śmiechem. Następnie delikatnie ciągnąc Koseki'ego za rękaw opuściła z nim pokój ruszając nieznanemu na przeciw!
ZT + Kitashi
0 x

Re: Ryokan "Królik Inaby"
Podróż do Hanamury była dla Sokiro nie zwykle ciekawa i ekscytująca, jednak nie mógł on się doczekać aż wreszcie dotrą do tej całej Hanamury. Gdzieś w głowie chłopaka odbijała się ciągle myśl "Daleko jeszcze? Daleko?", choć powtarzała się ona z każdą minutą, nie mówił tego na głos, aby nie denerwować towarzyszy swoją niecierpliwością. Nie jednokrotnie w ciągu całej podróży najmłodszy z całego towarzystwa, wyrywał się na przód, wyprzedzając znacznie pozostałych, aby po dłuższej chwili przypomnieć sobie, że przecież i tak nie ma pojęcia w którą stronę należy się udać i należy zaczekać na swoich przyjaciół. W końcu jednak dotarli do celu ich podróży, świadczyły o tym już z daleka widoczne zabudowania, ta długa choć męcząca podróż, miała się ku końcowi, przynajmniej do czasu powrotu do domu. Oczywiście Sokiro nie miał nic przeciwko wspólnemu pokojowi, a już wkrótce mógł się wygodnie rozłożyć na futonie w swoim rogu pokoju, dając nogom nareszcie odpocząć, choć ciało chłopaka było przystosowane do wysiłku fizycznego, to nawet on musiał poczuć ciężar tej podróży.
-Masz rację bracie. Nigdy czegoś takiego na własne oczy nie widziałem-zgodził się ze swoim starszym bratem, co rzadko mu się zdarzało, odprowadzając Misae wzrokiem do łazienki, po czym skierował wzrok na sufit. Gdy tylko temat rozmowy zmienił się na pieniądze i opłaty związane z pokojem, Sokiro wybudził się ze swojego letargu, wstając i siadając na swoim futonie, przyglądając się każdemu z osobna, nim jednak zdążył się odezwać, Kitashi zniknął w odmętach łazienki.
-Dołączymy do was najszybciej jak się da-odezwał się z szerokim uśmiechem zrywając się momentalnie na równe nogi i machając Kitashi'emu i Misae, kiedy ci opuszczali pokój.
Po ich wyjściu Sokiro skierował swoje kroki do drzwi łazienki, gdzie przed chwilą zniknął również i Minoru.
-Hej! Minoru!! Szybciej tam, nie mamy czasu do stracenia!!!-zaczął walić w drzwi, aby pogonić brata, samemu również chciał już opuścić pokój i zabrać się za zwiedzanie stolicy. Odsunął się od drzwi i wrócił na swoje miejsce, gdzie cierpliwie oczekiwał na brata.
-Wiesz, cieszę się, że zdecydowałeś się pojechać z nami, bracia powinni się trzymać razem-powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy w momencie, w którym to Minoru miałby wyjść z łazienki.
-Masz rację bracie. Nigdy czegoś takiego na własne oczy nie widziałem-zgodził się ze swoim starszym bratem, co rzadko mu się zdarzało, odprowadzając Misae wzrokiem do łazienki, po czym skierował wzrok na sufit. Gdy tylko temat rozmowy zmienił się na pieniądze i opłaty związane z pokojem, Sokiro wybudził się ze swojego letargu, wstając i siadając na swoim futonie, przyglądając się każdemu z osobna, nim jednak zdążył się odezwać, Kitashi zniknął w odmętach łazienki.
-Dołączymy do was najszybciej jak się da-odezwał się z szerokim uśmiechem zrywając się momentalnie na równe nogi i machając Kitashi'emu i Misae, kiedy ci opuszczali pokój.
Po ich wyjściu Sokiro skierował swoje kroki do drzwi łazienki, gdzie przed chwilą zniknął również i Minoru.
-Hej! Minoru!! Szybciej tam, nie mamy czasu do stracenia!!!-zaczął walić w drzwi, aby pogonić brata, samemu również chciał już opuścić pokój i zabrać się za zwiedzanie stolicy. Odsunął się od drzwi i wrócił na swoje miejsce, gdzie cierpliwie oczekiwał na brata.
-Wiesz, cieszę się, że zdecydowałeś się pojechać z nami, bracia powinni się trzymać razem-powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy w momencie, w którym to Minoru miałby wyjść z łazienki.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Chłopak nieco się zmieszał, i szedł rozkojarzony przez całą drogę do Ryoukanu. Tensa ofiarowała mu pocałunek tak gorący, że w pierwszej chwili Shin musiał sprawdzić, czy jego usta rzeczywiście nie płoną. Nieco zbity z tropu chwycił dziewczynę pod rękę i odwzajemnił go, chociaż nieco irytował go fakt, że żeby być na równi z Tensą, musiał stanąć na palcach. Cóż, nie wszystko w świecie jest idealnie, co nie? Ta chwila dłużyła mu się nieznośnie, ale na końcu, gdy oderwali się od siebie zaczęło mu się wydawać, że trwało to zaledwie krótką chwilę i chciał więcej, ale zanim zdążył zaprotestować dziewczyna pociągnęła go za rękę i poprowadziła do Ryokanu.
Chłopak żył w papierowej willi, ale nie wiedział, że tak piękne miejsce jak jego dom są również w tak dalekich miejscach jak Hanamura. Chłopak uśmiechnął się widząc znajomą zabudowę, już czując się tu jak w domu.
- Ładne miejsce na spędzenie czasu - powiedział, uśmiechając się do dziewczyny. Wiedział, że są tu tylko chwilę, żeby dziewczyna odłożyła swoje rzeczy, ale samo wrażenie, że idzie ze swoją kobietą w miejsce, gdzie wszyscy ich zobaczą napawało go dziwnym rodzajem dumy. Gdyby tylko Tensa nie musiała już dzisiaj walczyć...
Chłopak myślał, czy mógłby jej jakoś pomóc. Z jednej strony wtrącanie się w pojedynki było niehonorowe, ale z drugiej ostatnią rzeczą, jaką chciał chłopak było stracenie dziewczyny. Postanowił, że gdy ta nie będzie patrzyć, nieważne jak, przylepi jej do stóp karteczki. Reberu połączone z jej umiejętnościami może przecież zdziałać cuda. Chociaż może to tylko zbędne plany...
- Zostaniemy tu chwilę? Padam z nóg! - powiedział, kładąc się na rozłożonej na ziemi tatami i wskazując miejsce obok siebie - Chyba masz jeszcze tyle czasu? - spytał, nie wiedząc nic o szóstym zmyśle Tensy, mając nadzieję, że dziewczyna jakoś się wyznaje na swoim harmonogramie.
Chłopak żył w papierowej willi, ale nie wiedział, że tak piękne miejsce jak jego dom są również w tak dalekich miejscach jak Hanamura. Chłopak uśmiechnął się widząc znajomą zabudowę, już czując się tu jak w domu.
- Ładne miejsce na spędzenie czasu - powiedział, uśmiechając się do dziewczyny. Wiedział, że są tu tylko chwilę, żeby dziewczyna odłożyła swoje rzeczy, ale samo wrażenie, że idzie ze swoją kobietą w miejsce, gdzie wszyscy ich zobaczą napawało go dziwnym rodzajem dumy. Gdyby tylko Tensa nie musiała już dzisiaj walczyć...
Chłopak myślał, czy mógłby jej jakoś pomóc. Z jednej strony wtrącanie się w pojedynki było niehonorowe, ale z drugiej ostatnią rzeczą, jaką chciał chłopak było stracenie dziewczyny. Postanowił, że gdy ta nie będzie patrzyć, nieważne jak, przylepi jej do stóp karteczki. Reberu połączone z jej umiejętnościami może przecież zdziałać cuda. Chociaż może to tylko zbędne plany...
- Zostaniemy tu chwilę? Padam z nóg! - powiedział, kładąc się na rozłożonej na ziemi tatami i wskazując miejsce obok siebie - Chyba masz jeszcze tyle czasu? - spytał, nie wiedząc nic o szóstym zmyśle Tensy, mając nadzieję, że dziewczyna jakoś się wyznaje na swoim harmonogramie.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Festiwal w Hanamurze miejsce, gdzie doszło do historycznych wydarzeń. W końcu nie codziennie dochodzi do wyboru nowego cesarza, osoby dzierżącej tak wielką władzę, obejmującego zwierzchnictwo nad tak wieloma klanami i terenami, które, chociaż oddzielone od siebie bezkresem mórz, to należące do jednego archipelagu. Ogromna władza i moc powierzona w dłonie jednej osoby. Chociaż dla białowłosej to miejsce nabrało innego tonu, zapamięta je nie dlatego, że koronowano Natsume. Hanamura dała jej nowe życie, no może nie ona sama, ale ludzie, przemyślenia i wydarzenia, które ją do tego wszystkiego pchnęły. Chociaż straciła wiele, nie żałowała, nawet gdy o tym myślała, miała świadomość, że na żal jest za późno. Poza tym chyba od zawsze tak było, żeby coś zyskać, trzeba było stracić coś innego. Wciąż dumny Kami i Tensa czująca się nieco nieswojo w sukience. Od noszenia całego wyposażenia zaczynały już ją boleć ramiona. O ile jego waga rozłożona na całe ciało w żadnym stopniu nie utrudniała poruszania się, o tyle udźwignięcie go samymi rękami było problematyczne. W końcu prowadzona pod rękę dotarła do Ryokanu. Wcześniej, nie miała okazji, a może raczej ochoty przypatrywać się budynkowi, który wprawił ją w zachwyt. Niestety jednak tylko na chwilę ulotną jak pierwsze spojrzenie. Rozumiała piękno natury czy budynków, jednak nie pojmowała, jak tak długo można było podziwiać coś, co się nie zmienia. Jak wiele razy można patrzeć na to samo, raz po raz popadając na nowo w zachwyt. Co innego było z ludźmi, nawet ci, których znało się na wylot, z którymi spędzało się całe życie, wciąż potrafili na nowo nas zaskakiwać, ukochani z dnia na dzień stawiali się piękniejsi, znienawidzeni coraz bardziej odczłowieczani. Nigdy nie wiedziało się wszystkiego, a to, co uznawało się za pewnik, było tylko domysłem, który mógł się nie sprawdzić.
-O wiele lepiej wygląda w środku. - powiedziała, z ciepłym uśmiechem wprowadzając Shina do recepcji. Na parterze coś ją tknęło, ponoć był to najlepszy "hotel" w Hanamurze, czy nie do takiego samuraj zabrałby jej siostrę?
-Przepraszam, czy nie zatrzymał się tutaj Hayami Akodo, wraz z Sagisą Uchiha? - zapytała recepcjonistki, która po przejrzeniu księgi gości potwierdziła skinieniem głowy. Dziewczyna odłożyła na ladę swój dobytek.
-Zaczekasz sekundę? Muszę zostawić im wiadomość. - zapytała Shina, by poprosić kobietę o kartkę i na szybko spisać list.
Wiadomość nie była długa, ale zawierała wszystko, to co chciała mu przekazać, miejsce i czas spotkania, oraz to dlaczego tak naprawdę mieli ze sobą walczyć. Podała kobiecie złożoną na pół kartkę, z zaleceniem, by nikt postronny przypadkiem nie dotarł do jej treści. Shin, niestety widział całe zajście, dowiadując się nieco więcej o pojedynku, o którym wspomniała mu wcześniej, wciąż jednak bazować musiał na swoich domysłach, przynajmniej do czasu, aż nie postanowi zapytać... oby trwało to jak najdłużej. Załatwili wszystko to, co musiała załatwić, ostatnia rzecz związana z pojedynkiem została dopięta. Właściwie, decydując się na porzucenie siostry, nie powinna się już tym wszystkim interesować. Nie mogła mu jednak wybaczyć ani niedotrzymanej przysięgi, ani słów, które padły. Jej ego, chociaż już raz zdeptane, nie mogło znieść kolejnych zniewag, oskarżeń o własne winy. Był ostatnim, który mógł zarzucić jej zostawienie Sagi, nawet jeśli był świadkiem, to on zostawił ją samą w szpitalu, wiedząc, że nikt inny się nią nie zajmie. Walka była dla niego ważniejsza niż bezpieczeństwo ukochanej. Jeśli ona była "zadufaną w sobie suką", to on był "kłamliwym psem, wycierającym pysk honorem". Honorem, o którym tak pięknie mówił, który miał być dla niego tak ważny, czymś, czego nie rozumiał, ale jako samuraj nie mógł się go zrzec, przyznać, że nie ma z nim wiele wspólnego. Łokciem otworzyła drzwi i wpuściła chłopaka przodem, może i była to męska rola, ale przez długi czas to właśnie w niej była, ciężko było się pozbyć starych nawyków. Nogą zamknęła drzwi. Kiedy rzeczy z głuchym metalicznym trzaskiem upadły na ziemię, z ust białowłosej dała się usłyszeć ciche westchnięcie. W końcu pozbyła się ciężaru, który musiała taszczyć od czasu zakupu sukienki. Jej dłonie drżały, ciężko było zapanować nad zmęczonymi mięśniami, ale i tak próbowała, minimalizując ten efekt, przynajmniej do tego stopnia, aby ciężko było go zauważyć. Położyła się obok Shina, wtulając w jego klatkę, może był nieco niższy, ale, gdy leżeli nie robiło to większej różnicy.
-Możemy zostać tak długo jak chcesz, następne walki będą dopiero jutro. - mówiła, ciepłym głosem.
-O wiele lepiej wygląda w środku. - powiedziała, z ciepłym uśmiechem wprowadzając Shina do recepcji. Na parterze coś ją tknęło, ponoć był to najlepszy "hotel" w Hanamurze, czy nie do takiego samuraj zabrałby jej siostrę?
-Przepraszam, czy nie zatrzymał się tutaj Hayami Akodo, wraz z Sagisą Uchiha? - zapytała recepcjonistki, która po przejrzeniu księgi gości potwierdziła skinieniem głowy. Dziewczyna odłożyła na ladę swój dobytek.
-Zaczekasz sekundę? Muszę zostawić im wiadomość. - zapytała Shina, by poprosić kobietę o kartkę i na szybko spisać list.
Wiadomość nie była długa, ale zawierała wszystko, to co chciała mu przekazać, miejsce i czas spotkania, oraz to dlaczego tak naprawdę mieli ze sobą walczyć. Podała kobiecie złożoną na pół kartkę, z zaleceniem, by nikt postronny przypadkiem nie dotarł do jej treści. Shin, niestety widział całe zajście, dowiadując się nieco więcej o pojedynku, o którym wspomniała mu wcześniej, wciąż jednak bazować musiał na swoich domysłach, przynajmniej do czasu, aż nie postanowi zapytać... oby trwało to jak najdłużej. Załatwili wszystko to, co musiała załatwić, ostatnia rzecz związana z pojedynkiem została dopięta. Właściwie, decydując się na porzucenie siostry, nie powinna się już tym wszystkim interesować. Nie mogła mu jednak wybaczyć ani niedotrzymanej przysięgi, ani słów, które padły. Jej ego, chociaż już raz zdeptane, nie mogło znieść kolejnych zniewag, oskarżeń o własne winy. Był ostatnim, który mógł zarzucić jej zostawienie Sagi, nawet jeśli był świadkiem, to on zostawił ją samą w szpitalu, wiedząc, że nikt inny się nią nie zajmie. Walka była dla niego ważniejsza niż bezpieczeństwo ukochanej. Jeśli ona była "zadufaną w sobie suką", to on był "kłamliwym psem, wycierającym pysk honorem". Honorem, o którym tak pięknie mówił, który miał być dla niego tak ważny, czymś, czego nie rozumiał, ale jako samuraj nie mógł się go zrzec, przyznać, że nie ma z nim wiele wspólnego. Łokciem otworzyła drzwi i wpuściła chłopaka przodem, może i była to męska rola, ale przez długi czas to właśnie w niej była, ciężko było się pozbyć starych nawyków. Nogą zamknęła drzwi. Kiedy rzeczy z głuchym metalicznym trzaskiem upadły na ziemię, z ust białowłosej dała się usłyszeć ciche westchnięcie. W końcu pozbyła się ciężaru, który musiała taszczyć od czasu zakupu sukienki. Jej dłonie drżały, ciężko było zapanować nad zmęczonymi mięśniami, ale i tak próbowała, minimalizując ten efekt, przynajmniej do tego stopnia, aby ciężko było go zauważyć. Położyła się obok Shina, wtulając w jego klatkę, może był nieco niższy, ale, gdy leżeli nie robiło to większej różnicy.
-Możemy zostać tak długo jak chcesz, następne walki będą dopiero jutro. - mówiła, ciepłym głosem.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Futon był miękki, a temperatura w pokoju idealna do tego, by zapaść w głęboki sen, ale nie to chodziło chłopcu po głowie już od momentu, w którym weszli do ryoukanu. Jego głowę zajmowała ekscytacja i obrazy nadchodzącego czasu, który spędzą razem z Tensą, dziewczyną, która jeszcze wczoraj nie istniała w jego świecie, a teraz tuliła się do jego klatki piersiowej. Chłopak z radością akceptował ten ciężar, traktując go jak najprawdziwszy skarb. Lekko objął ją wolną ręką, czując, jak drży ze zmęczenia. Pomyślał, że pewnie hamowała się przez całą drogę tutaj, co samo w sobie musiało świadczyć o tym, że chce uchodzić za silną kobietę lub... po prostu jej zależało.
- Pewnie mi nie powiesz kim są Ci Hayami i Sagisa? - spytał z nutką zazdrości w głosie. Przyszli do ryokanu, a ona już pyta o swoich znajomych; co prawda jeden z nich był krewnym o tym samym nazwisku, ale mimo wszystko chłopak ciężko westchnął: to prawda, że zaufanie buduje się latami.
- Twoje włosy cudnie pachną - powiedział nie będąc do końca pewnym, czy to nie woń niezapominajek z bukieciku wplecionego w kapelusz. Celem tego pytania była właściwie zmiana tematu i wrócenie do cieszenia się sytuacją zamiast martwienia o rzeczy, na które Shin i tak nie miał wpływu - Cały czas mnie zadziwiasz. Odkąd Cię poznałem pokazałaś mi swoją dziewczęcą stronę, chociaż potrafiłaś się zachować jak wojownik. Nosisz cały dzień tak ciężką zbroję, ale do twarzy Ci w zwiewnej sukieneczce... jesteś jak wiatr, który wpasuje się w każdą przestrzeń. Czy kiedyś przestaniesz mnie zaskakiwać? - zarzucił, aktywując swoje Hijutsu. Kilka kartek zmieniło się w motylki i zaczęło latać po pokoju, siadając tu i ówdzie i machając bezradnie skrzydełkami.
- Pewnie mi nie powiesz kim są Ci Hayami i Sagisa? - spytał z nutką zazdrości w głosie. Przyszli do ryokanu, a ona już pyta o swoich znajomych; co prawda jeden z nich był krewnym o tym samym nazwisku, ale mimo wszystko chłopak ciężko westchnął: to prawda, że zaufanie buduje się latami.
- Twoje włosy cudnie pachną - powiedział nie będąc do końca pewnym, czy to nie woń niezapominajek z bukieciku wplecionego w kapelusz. Celem tego pytania była właściwie zmiana tematu i wrócenie do cieszenia się sytuacją zamiast martwienia o rzeczy, na które Shin i tak nie miał wpływu - Cały czas mnie zadziwiasz. Odkąd Cię poznałem pokazałaś mi swoją dziewczęcą stronę, chociaż potrafiłaś się zachować jak wojownik. Nosisz cały dzień tak ciężką zbroję, ale do twarzy Ci w zwiewnej sukieneczce... jesteś jak wiatr, który wpasuje się w każdą przestrzeń. Czy kiedyś przestaniesz mnie zaskakiwać? - zarzucił, aktywując swoje Hijutsu. Kilka kartek zmieniło się w motylki i zaczęło latać po pokoju, siadając tu i ówdzie i machając bezradnie skrzydełkami.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Zapadała się w miękkim materacu, podłoga w innym pokoju, czy siennik w portowej spelunie, nie mogły równać się do wygody jaką oferował materac. Klatka piersiowa Shina unosiła się i opadała miarowo, z każdym oddechem. W tej chwili było jej dobrze, nie chciała ruszać się z tego miejsca. Szatyn w którego mogła się wtulić, spokój i bezpieczeństwo. Rzeczy, tak różne od tych, które do tej pory przeżywała, bez niepotrzebnych problemów. Co prawda znali się krótko i przynajmniej z jej strony wciąż pozostawało nieco ponad trochę sekretów, które wcześniej lub później będzie musiała wyjaśnić, ale była szczęśliwa. Zwykłe spotkanie przerodziło się w coś dzięki czemu to uzyskała, los zaczynał się do niej uśmiechać. Poczuła jak chłopak obejmuje ją ramieniem, delikatny dotyk był wystarczający, by uśmiech nie schodził z jej twarzy. Zadał jednak jedno pytanie, które na chwilę zachwiało tym spokojem... później niestety musiało kiedyś nastać.
-W skrócie to moja siostra i dawny przyjaciel, chociaż w tej chwili łączy nas jeszcze tylko pojedynek, do którego ma dojść. - wyjaśniła to w skrócie. Nie chciała niczego ukrywać, zdążyła już przekonać się w praktyce, jak bardzo złym jest to wyborem. Cała jej historia, była jednak zbyt zagmatwana, za dużo rzeczy wiązało się z nią, właściwie to ciągnęła się przez całe jej życie, aż do tego dnia, gdy się poznali. Białowłosa zauważyła dość niesubtelną próbę zmiany tematu, ale ucieszyła się, że chłopak nie chciał na razie wchodzić w ten temat.
-Jeszcze nie jedno Cię zaskoczy. - odpowiedziała nieco przesłodzonym głosem. -Do tej pory sama nie wiedziałam, że jest jakaś kobieca strona. Właściwie to ty pokazałeś mi, że jestem kobietą. - mówiła zawstydzona tym faktem. Zwykle zrobienie z kogoś kobiety polegało na zgoła czymś innym niż kupieniu sukienki i daniu nieco uczucia. Jej oczy przyciągnęły papierowe motyle, latające po pokoju, fiołkowooka obserwowała je z fascynacją. Do tej pory nie widziała, żeby ktokolwiek stworzył coś pięknego przy użyciu ninjutsu. Do tej pory widziała jedynie jak używać jej do niszczenia. Błotne wilki wydawały się niczym w porównaniu do niewielkich motyli.
-To piękne... ja nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek używał chakry do tworzenia czegoś pięknego, uczyłam się tylko niszczyć. - mówiła z fascynacją. Jej myśli przez cały czas wracały do wcześniejszego pytania.
-Shin, jeśli... jeśli chcesz, opowiem ci o tym wszystkim, ale... to nie jest krótka, ani wesoła opowieść. - obiecała ze słabo ukrywanym zakłopotaniem. Wolała zrobić to od razu, mieć z głowy, w końcu Shin sam mówił, że przeszłość nas nie definiuje.
-W skrócie to moja siostra i dawny przyjaciel, chociaż w tej chwili łączy nas jeszcze tylko pojedynek, do którego ma dojść. - wyjaśniła to w skrócie. Nie chciała niczego ukrywać, zdążyła już przekonać się w praktyce, jak bardzo złym jest to wyborem. Cała jej historia, była jednak zbyt zagmatwana, za dużo rzeczy wiązało się z nią, właściwie to ciągnęła się przez całe jej życie, aż do tego dnia, gdy się poznali. Białowłosa zauważyła dość niesubtelną próbę zmiany tematu, ale ucieszyła się, że chłopak nie chciał na razie wchodzić w ten temat.
-Jeszcze nie jedno Cię zaskoczy. - odpowiedziała nieco przesłodzonym głosem. -Do tej pory sama nie wiedziałam, że jest jakaś kobieca strona. Właściwie to ty pokazałeś mi, że jestem kobietą. - mówiła zawstydzona tym faktem. Zwykle zrobienie z kogoś kobiety polegało na zgoła czymś innym niż kupieniu sukienki i daniu nieco uczucia. Jej oczy przyciągnęły papierowe motyle, latające po pokoju, fiołkowooka obserwowała je z fascynacją. Do tej pory nie widziała, żeby ktokolwiek stworzył coś pięknego przy użyciu ninjutsu. Do tej pory widziała jedynie jak używać jej do niszczenia. Błotne wilki wydawały się niczym w porównaniu do niewielkich motyli.
-To piękne... ja nigdy nie widziałam, żeby ktokolwiek używał chakry do tworzenia czegoś pięknego, uczyłam się tylko niszczyć. - mówiła z fascynacją. Jej myśli przez cały czas wracały do wcześniejszego pytania.
-Shin, jeśli... jeśli chcesz, opowiem ci o tym wszystkim, ale... to nie jest krótka, ani wesoła opowieść. - obiecała ze słabo ukrywanym zakłopotaniem. Wolała zrobić to od razu, mieć z głowy, w końcu Shin sam mówił, że przeszłość nas nie definiuje.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Chłopak czuł ciepło wtulonej w niego Tensy, ufnej i bezbronnej, zupełnie innej niż silnej dziewczyny którą spotkał w Białym Dystrykcie. W głowie Shina pojawiły się myśli, że to wszystko stało się zbyt szybko, a on sam nie miał czasu, by przemyśleć wszystkie za i przeciw decyzji, którą miał zaraz podjąć, ale w tej chwili wszystko to było mu obojętne. Mimowolnie sprawił, że jeden z motylków usiadł mu na nosie i rozpostarł skrzydła, tworząc jakby maskę, zanim za moment odleciał w daleki kąt pokoju.
- Nie musiałem się wiele starać - stwierdził, słysząc zdanie dziewczyny. Mówiąc szczerze był zaskoczony, że nikt jeszcze nie powiedział Tensie, że jest śliczna. Gdyby tylko poznał ją wcześniej, może udałoby się uniknąć wszystkich tych złych rzeczy, o których bała się mówić, a on bał się spytać. Gdy dziewczyna zachwyciła się papierowymi tworami, chłopak postanowił, że nauczy się kolorować motyle, żeby sprawić jej więcej przyjemności. Ciekawie byłoby oglądać wielobarwne motylki latające po pokoju, cieszące oko tysiącem barw podobnych do tych, jakie mają ich naturalne odpowiedniki.
- Ja... chcę to usłyszeć - powiedział, tuląc ją nieco ciaśniej - Ale pamiętaj, nie chcę, żebyś czegoś przede mną ukrywała, ale nie chcę też, żebyś się zmuszała do mówienia mi rzeczy, których nie chcesz. Jeśli w którymś momencie będziesz chciała przerwać, to powiedz, kiedyś wrócimy do tej rozmowy - powiedział, całując ją w czubek głowy. Starał się nie okazać, że bardzo go ciekawiła przeszłość Tensy, bo tylko znając jej lęki mógł próbować z nimi walczyć. A chciał bić się o nią choćby z całym światem, nawet jej własnym. Bo była tego warta.
- Nie musiałem się wiele starać - stwierdził, słysząc zdanie dziewczyny. Mówiąc szczerze był zaskoczony, że nikt jeszcze nie powiedział Tensie, że jest śliczna. Gdyby tylko poznał ją wcześniej, może udałoby się uniknąć wszystkich tych złych rzeczy, o których bała się mówić, a on bał się spytać. Gdy dziewczyna zachwyciła się papierowymi tworami, chłopak postanowił, że nauczy się kolorować motyle, żeby sprawić jej więcej przyjemności. Ciekawie byłoby oglądać wielobarwne motylki latające po pokoju, cieszące oko tysiącem barw podobnych do tych, jakie mają ich naturalne odpowiedniki.
- Ja... chcę to usłyszeć - powiedział, tuląc ją nieco ciaśniej - Ale pamiętaj, nie chcę, żebyś czegoś przede mną ukrywała, ale nie chcę też, żebyś się zmuszała do mówienia mi rzeczy, których nie chcesz. Jeśli w którymś momencie będziesz chciała przerwać, to powiedz, kiedyś wrócimy do tej rozmowy - powiedział, całując ją w czubek głowy. Starał się nie okazać, że bardzo go ciekawiła przeszłość Tensy, bo tylko znając jej lęki mógł próbować z nimi walczyć. A chciał bić się o nią choćby z całym światem, nawet jej własnym. Bo była tego warta.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Chłopak przytulił ją ciaśniej, może nie wydawał się najpotężniejszy, ale to przy nim czuła się bezpieczna, może tego potrzebowała? Kogoś kto nią się zajmie? Przy kim nie będzie musiała dźwigać wszystkiego na swoich barkach? Nie winiła Sagi, za to, że musiała przy niej trwać, chciała to robić, ale nie tylko ona tego potrzebowała. Trochę normalności, której nie dane jej było zakosztować, chwila w których nie boi się, że odsłaniając siebie, nie będzie w stanie osłonić ukochanej. Zakosztowanie słabości, nie w walce, ale w życiu. Zawsze gotowa biec z pomocą, ratować siostrę z kłopotów w które tak często się pakowała, z piwnicy do której porwał ją Kazuo.
-Zrobiłeś coś czego nikt nie próbował zrobić. - powiedziała zawstydzona. Przez całe życie starała się być silna, nawet z najgorszych kłopotów, mimo ran zawsze wracała do domu tak szybko jak dała radę. Sama nie wiedziała jak często tym ryzykowała, tylko raz zgodziła się nie wróć do domu z tego tylko względu. Kiedy podczas starcia z organizacją odpowiedzialną za porwania dzieci doznała po raz drugi wstrząśnienia mózgu. Palcem trąciła motyla, który wylądował na Shinie, chciała dotknąć tego niewielkiego cudu, który stworzył. Pocałował ją w czubek głowy, a ona była gotowa się otworzyć.
-To... jesteś pierwszym, który dowie się o wszystkim... - powiedziała biorąc głębszy wdech. -Z siostrą wiązało nas o wiele więcej niż tylko krew, byłyśmy zakochane... - mówiła ze wstydem. -Właściwie było nam dobrze, ale ehh... to wszystko zaczęło się od dźwięku piły, wrzynającej się w beton, poszłam sprawdzić, skąd taki hałas, okazało się, że nasz sąsiad miał długi, znalazłam tylko wiadomość i... jego płaczącą żonę prosiła mnie żebym go uratowała... Znalazłam go, był związany, pilnowało go dwóch osiłków... - jej ciało mimowolnie przeszedł dreszcz, na wspomnienie tamtego wieczora, jej "pierwszego razu". -Wtedy pierwszy raz zabiłam, uwolniłam go... ale nie dałam rady, nie mogłam się z tym pogodzić, padłam na podłogę i płakałam, potem była tylko ciemność. - ciemność, którą przyprowadziła jej głupota, nieprzygotowanie. -Ocknęłam się związana, miałam go uratować, a on sprzedał mnie za swoje długi, nie wiem jakim cudem udało mi się obronić. - wyciągnęła rękę tak, żeby Shin mógł dostrzec drobne blizny. -Byłam ledwo żywa, wciąż mam blizny po rozbijaniu okna. - przytuliła się do niego mocniej. -Moja matka uwielbia swatać ludzi, niedługo po tym co się stało, chciała, żebym spotkała się z Kazuo, jeden z najlepszych tropicieli w osadzie, był w jednej drużynie z moim ojcem... kiedy się spotkaliśmy bałam się go... on w jednej chwili był uroczy, by zaraz potem pokazać, że nie mam szans się sprzeciwić. - w jej pamięci odbiły się czerwone oczy, ale przyjęła je ze spokojem. -Po tym jak go odrzuciłam wróciłam do domu... okazało się, że ci którym uciekłam należeli do komórki organizacji przestępczej w Sogen... znaleźli mnie i... nie dałam im rady, było ich zbyt wielu. Jak teraz o tym myślę to za łatwo daje się porywać. Miałam sporo szczęścia, udało mi się uciec i porwać jednego ze strażników, powiedział mi o wszystkim. Wróciłam do tamtej jak się okazało bazy wypadowej i... to była trudna walka. Potrzebowałam całej nocy, żeby dojść do siebie i uderzyć na ich główną siedzibę. - jej głos był spokojny, ale słychać było, że z trudem nad tym panuje. -Udało mi się tam dostać, pozbyć większości z nich, ale... na dole czekali na mnie, czwórka shinobich, nie miałam szans. Technika jednego z nich odrzuciła mnie na tyle, że uderzyłam w ścianę, przez chwilę myślałam, że mnie zabiją. Byłam w stanie zrobić wszystko, żeby przeżyć... wtedy usłyszałam eksplozję, atak straży przegonił ich, ale budynek zaczął się walić... w klatkach były dzieci. Nie mogłam ich zostawić. Uwolniłam je i ledwo uciekłam. Odeskortowali mnie do szpitala... chciałam wrócić do domu, ale nie wiedziałam jak przyznać się do tego wszystkiego, po drodze pomogłam jeszcze parze archeologów. - postanowiła pominąć fragment o walce z armią nieumarłych... to byłoby zbyt dziwne. -Po wszystkim odpoczywałam w karczmie i wtedy dostałam list... - wstała, by móc wyjąć go z torby, podała chłopakowi kartkę. Znów wtuliła się w chłopaka, przerwała na chwilę swoją opowieść, chciała pozwolić mu przeczytać list, który wyjęła z notatnika przed oddaniem go siostrze. -On... torturował ją... ona... ma syna, jego syna. - nie powstrzymywała łez. Pierwszy raz od dłuższego czasu mogła to przeżyć, nie tłumić w sobie żalu. -Gdybym się pospieszyła... ja, nie zdążyłam... on przeze mnie. - mówiła, przez łzy, ten pierwszy raz mogła pozwolić sobie na słabość.
-Zrobiłeś coś czego nikt nie próbował zrobić. - powiedziała zawstydzona. Przez całe życie starała się być silna, nawet z najgorszych kłopotów, mimo ran zawsze wracała do domu tak szybko jak dała radę. Sama nie wiedziała jak często tym ryzykowała, tylko raz zgodziła się nie wróć do domu z tego tylko względu. Kiedy podczas starcia z organizacją odpowiedzialną za porwania dzieci doznała po raz drugi wstrząśnienia mózgu. Palcem trąciła motyla, który wylądował na Shinie, chciała dotknąć tego niewielkiego cudu, który stworzył. Pocałował ją w czubek głowy, a ona była gotowa się otworzyć.
-To... jesteś pierwszym, który dowie się o wszystkim... - powiedziała biorąc głębszy wdech. -Z siostrą wiązało nas o wiele więcej niż tylko krew, byłyśmy zakochane... - mówiła ze wstydem. -Właściwie było nam dobrze, ale ehh... to wszystko zaczęło się od dźwięku piły, wrzynającej się w beton, poszłam sprawdzić, skąd taki hałas, okazało się, że nasz sąsiad miał długi, znalazłam tylko wiadomość i... jego płaczącą żonę prosiła mnie żebym go uratowała... Znalazłam go, był związany, pilnowało go dwóch osiłków... - jej ciało mimowolnie przeszedł dreszcz, na wspomnienie tamtego wieczora, jej "pierwszego razu". -Wtedy pierwszy raz zabiłam, uwolniłam go... ale nie dałam rady, nie mogłam się z tym pogodzić, padłam na podłogę i płakałam, potem była tylko ciemność. - ciemność, którą przyprowadziła jej głupota, nieprzygotowanie. -Ocknęłam się związana, miałam go uratować, a on sprzedał mnie za swoje długi, nie wiem jakim cudem udało mi się obronić. - wyciągnęła rękę tak, żeby Shin mógł dostrzec drobne blizny. -Byłam ledwo żywa, wciąż mam blizny po rozbijaniu okna. - przytuliła się do niego mocniej. -Moja matka uwielbia swatać ludzi, niedługo po tym co się stało, chciała, żebym spotkała się z Kazuo, jeden z najlepszych tropicieli w osadzie, był w jednej drużynie z moim ojcem... kiedy się spotkaliśmy bałam się go... on w jednej chwili był uroczy, by zaraz potem pokazać, że nie mam szans się sprzeciwić. - w jej pamięci odbiły się czerwone oczy, ale przyjęła je ze spokojem. -Po tym jak go odrzuciłam wróciłam do domu... okazało się, że ci którym uciekłam należeli do komórki organizacji przestępczej w Sogen... znaleźli mnie i... nie dałam im rady, było ich zbyt wielu. Jak teraz o tym myślę to za łatwo daje się porywać. Miałam sporo szczęścia, udało mi się uciec i porwać jednego ze strażników, powiedział mi o wszystkim. Wróciłam do tamtej jak się okazało bazy wypadowej i... to była trudna walka. Potrzebowałam całej nocy, żeby dojść do siebie i uderzyć na ich główną siedzibę. - jej głos był spokojny, ale słychać było, że z trudem nad tym panuje. -Udało mi się tam dostać, pozbyć większości z nich, ale... na dole czekali na mnie, czwórka shinobich, nie miałam szans. Technika jednego z nich odrzuciła mnie na tyle, że uderzyłam w ścianę, przez chwilę myślałam, że mnie zabiją. Byłam w stanie zrobić wszystko, żeby przeżyć... wtedy usłyszałam eksplozję, atak straży przegonił ich, ale budynek zaczął się walić... w klatkach były dzieci. Nie mogłam ich zostawić. Uwolniłam je i ledwo uciekłam. Odeskortowali mnie do szpitala... chciałam wrócić do domu, ale nie wiedziałam jak przyznać się do tego wszystkiego, po drodze pomogłam jeszcze parze archeologów. - postanowiła pominąć fragment o walce z armią nieumarłych... to byłoby zbyt dziwne. -Po wszystkim odpoczywałam w karczmie i wtedy dostałam list... - wstała, by móc wyjąć go z torby, podała chłopakowi kartkę. Znów wtuliła się w chłopaka, przerwała na chwilę swoją opowieść, chciała pozwolić mu przeczytać list, który wyjęła z notatnika przed oddaniem go siostrze. -On... torturował ją... ona... ma syna, jego syna. - nie powstrzymywała łez. Pierwszy raz od dłuższego czasu mogła to przeżyć, nie tłumić w sobie żalu. -Gdybym się pospieszyła... ja, nie zdążyłam... on przeze mnie. - mówiła, przez łzy, ten pierwszy raz mogła pozwolić sobie na słabość.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Chłopak nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Postanowił zrobić to, co zawsze robił z każdą sprawą: spłycał ją. Sagisa i Tensa były siostrami, ale też kochankami. Były tej drugiej porwał tę pierwszą i torturował ją, a potem spłodził jej dziecko pod nieobecność Tensy. Porwał ją, zostawiając liścik z pogróżkami. W tym czasie Tensa została porwana, sprzedana w zamian zza dług osoby, którą miała ratować i niemalże zgwałcona... przeszła zdecydowanie zbyt wiele, i nadal przeżywała, musząc radzić sobie przez cały z porwaniem siostry. Na dodatek małe dziecko... to one jest tu najważniejszą kartą przetargową, która blokuje wszystkie normalnie dostępne możliwości.
Shin westchnął mocno, ciężko, myśląc nad tym wszystkim. Tensa nie miała czasu, w którym mogła by się wybawić, zupełnie inaczej niż on, który nie zaznał trudów życia shinobi, ciągłej zdrady zaufania i gonienia za czymś, czego może być pewien, czego może się zaczepić jako stałej, pewnej części tego ciągle zmieniającego się świata.
- Popieprzone - skwitował, głaszcząc dziewczynę - Naprawdę popieprzone. W myślach zadawał sobie tysiące pytań, a na niewiele z nich umiał odpowiedzieć. Powiedział, że przeszłość nie definiuje człowieka, fakt, ale ale czasem potrafi ciągnąć się za nim i zmieniać jego czyny i postawę. Tensa była właśnie takim przypadkiem. Chciał wierzyć, że sam fakt, że znalazł ją właśnie w takim momencie życia udowadniał tezę, że jest zapisany w jej planie i ma jej pomóc. Pluł na bogów i nie wierzył w los, ale wierzył, że człowiek szuka celu w życiu i cel ten zawsze znajdzie. Teraz on sam trzymał cel swojego życia w dłoniach, nie potrafiąc dać mu odejść, uciec od jego problemów. A nawet jeśli to było logiczne, to nie chciał tego zrobić.
- Żyłaś tak długo, tłumiąc to w sobie? - spytał, podnosząc się na łokciach, gdy w oczach Tensy popłynęły łzy. Usiadł, po czym podniósł ją usadził tak, żeby siedziała tyłem pomiędzy jego nogami, obejmując czule - Wypłacz się. Nie będę patrzał. To Ci dobrze zrobi - powiedział, wydychając powietrze. On sam nie był typem emocjonalnym, ale wiedział, że czasem trzeba pozwolić ludziom się wypłakać. Tłumienie w sobie emocji na dłuższą metę nie ma sensu. Przytulając się do Tensy i czując ciepło jej ciał, poczekał aż ta skończy płakać i powiedział cicho do ucha:
- Nie jesteś niczemu winna. Zostałaś wrzucona w tę sytuację tak samo jak Twoja siostra - powiedział ze stuprocentową pewnością - jedynym winnym jest ten Kazuo. I coś będziemy musieli z nim zrobić - powiedział spokojnie. No chyba dziewczyna nie myśli, że zostanie sama ze swoim problemem - Ale nie musisz działać na własną rękę. Nie jesteś sama. - dodał spokojnie, przytulając ją jak najciaśniej umiał. Wiedział, że potrzebuje wsparcia, a tylko on mógł jej je dać.
Shin westchnął mocno, ciężko, myśląc nad tym wszystkim. Tensa nie miała czasu, w którym mogła by się wybawić, zupełnie inaczej niż on, który nie zaznał trudów życia shinobi, ciągłej zdrady zaufania i gonienia za czymś, czego może być pewien, czego może się zaczepić jako stałej, pewnej części tego ciągle zmieniającego się świata.
- Popieprzone - skwitował, głaszcząc dziewczynę - Naprawdę popieprzone. W myślach zadawał sobie tysiące pytań, a na niewiele z nich umiał odpowiedzieć. Powiedział, że przeszłość nie definiuje człowieka, fakt, ale ale czasem potrafi ciągnąć się za nim i zmieniać jego czyny i postawę. Tensa była właśnie takim przypadkiem. Chciał wierzyć, że sam fakt, że znalazł ją właśnie w takim momencie życia udowadniał tezę, że jest zapisany w jej planie i ma jej pomóc. Pluł na bogów i nie wierzył w los, ale wierzył, że człowiek szuka celu w życiu i cel ten zawsze znajdzie. Teraz on sam trzymał cel swojego życia w dłoniach, nie potrafiąc dać mu odejść, uciec od jego problemów. A nawet jeśli to było logiczne, to nie chciał tego zrobić.
- Żyłaś tak długo, tłumiąc to w sobie? - spytał, podnosząc się na łokciach, gdy w oczach Tensy popłynęły łzy. Usiadł, po czym podniósł ją usadził tak, żeby siedziała tyłem pomiędzy jego nogami, obejmując czule - Wypłacz się. Nie będę patrzał. To Ci dobrze zrobi - powiedział, wydychając powietrze. On sam nie był typem emocjonalnym, ale wiedział, że czasem trzeba pozwolić ludziom się wypłakać. Tłumienie w sobie emocji na dłuższą metę nie ma sensu. Przytulając się do Tensy i czując ciepło jej ciał, poczekał aż ta skończy płakać i powiedział cicho do ucha:
- Nie jesteś niczemu winna. Zostałaś wrzucona w tę sytuację tak samo jak Twoja siostra - powiedział ze stuprocentową pewnością - jedynym winnym jest ten Kazuo. I coś będziemy musieli z nim zrobić - powiedział spokojnie. No chyba dziewczyna nie myśli, że zostanie sama ze swoim problemem - Ale nie musisz działać na własną rękę. Nie jesteś sama. - dodał spokojnie, przytulając ją jak najciaśniej umiał. Wiedział, że potrzebuje wsparcia, a tylko on mógł jej je dać.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Historia, tworzyła ludzi, warunkowała ich zachowania, chociaż Shin twierdził inaczej, chociaż chciała w to wierzyć, to wszystkie wydarzenia złożyły się na to, że była tym kim jest, że była w tym miejscu. To wszystko co chciała zostawić za sobą oblepiało ją jak smoła, utrudniało wszystkie ruchy, odbijało się na każdym czynie i wszelkich myślach. Łzy białowłosej, były tym co pozwoliło jej zmyć z siebie wszystko to co ją krępowało. Bezbronna, słaba, w pełni ufająca chłopakowi, którego znała dopiero kilka godzin, "lekkomyślna" jak pewien tropiciel pod koniec swojej historii. Dłoń chłopaka delikatnie gładziła jej ciało, kiedy skwitował to w jedyny możliwy sposób. "Popieprzone" jedno słowo idealnie oddające to wszystko... no nie do końca. Część tego wszystkiego co jej ciążyło, to wszystko co starała się z siebie wyrzucić, takie było. Oddalone od normalności, starała się nie wierzyć w los. Od małego wierzyła, że jest w jej rękach, nazywali ją geniuszem, ona sama w to wierzyła, jej los miał być w jej rękach, ciężkie treningi miały sprawić, że jej życie się ułoży, że będzie kunoichi, awansuje, kiedyś może zostanie liderką, jej życie nie miało być proste, w końcu żywot shinobi nigdy nie wiązał się z bezpieczeństwem. Chciała tylko normalności, kiedyś dawał jej ją dom, ale po tym wszystkim, po tym co stało się Sadze, po wzajemnych oskarżeniach i ta ostoja upadła, kiedy ojciec nie wytrzymał, kiedy musiała stanąć przeciw niemu... przeciw potędze z jaką do tej pory się nie mierzyła. Tamtego dnia to ona stanęła w obronie tego co ważne, bez szans... ale spróbowała, licząc się z konsekwencjami.
-Musiałam, jestem jej aniołem. - nawet wtedy w szpitalu, po tym jak ją pozostawiła tak ją nazywała. Tensa zawsze wracała, kiedy jej mała płomiennowłosa była zagrożona musiała wrócić... nawet wtedy, gdy to była jej wina. Nie protestowała, kiedy sadzał ją między swoimi nogami, ciepłe objęcia uspokajały ją. -Nie powinnam. - powiedziała przecierając łzy przedramieniem, jeszcze chwilę zajęło jej, aby wziąć się w garść. -Kazuo nie żyje. - powiedziała spokojnie. -Był zbyt pewny siebie, odsłonił się próbując zmusić mnie do przysięgi... zginął od ciosu swojego miecza. - no, może nie do końca tak było, ale nie pamiętała już wszystkich ciosów, które padły tamtego wieczora. Głos Shina uspokajał ją. -Gdybym nie dała się ponieść, wystarczyło jej pilnować, a nie biegać za awansem... - przedkładanie kariery nad dobro siostry było błędem, którego nie mogła sobie wybaczyć.-Ale dalej nie wiesz czemu tu jestem... - powiedziała do Shina, jego ciasne objęcia szybko odgoniły smak ziemi. -To stało się, kiedy wracałam od Liderki, jakiś mężczyzna dobierał się do kobiety, nie potrafiłam odwrócić wzroku... odstraszyłam go... - uspokoiła oddech, jej nerwy drgały na wspomnienie tamtego dnia. -Odnalazł mnie, zanim wróciłam, walczyliśmy, ale był silniejszy, trafił mnie w rękę. - wystawiła dłoń, palcem przejeżdżając po bliźnie, która pozostała na jej nadgarstku, cięcie idealnie trafiło rozrywając wtedy jej żyły. Ślad pozostał do teraz. -Nie ważne czego spróbowałam, był silniejszy, nie chciałam umierać, kazał mi się czołgać, jeść ziemię... udało mi się zbliżyć, przykleić notkę... rozerwało go na strzępy. Zwykły opryszek był silniejszy ode mnie... ja chcę udowodnić, muszę udowodnić, że się nadaje... nie ze wszystkim możesz mi pomóc... chciałam wygrać chociaż jedno starcie, ale przysięgłam ci coś, ten turniej będzie nasz. - ostatnie zdania wypowiedziała z uśmiechem.
-Musiałam, jestem jej aniołem. - nawet wtedy w szpitalu, po tym jak ją pozostawiła tak ją nazywała. Tensa zawsze wracała, kiedy jej mała płomiennowłosa była zagrożona musiała wrócić... nawet wtedy, gdy to była jej wina. Nie protestowała, kiedy sadzał ją między swoimi nogami, ciepłe objęcia uspokajały ją. -Nie powinnam. - powiedziała przecierając łzy przedramieniem, jeszcze chwilę zajęło jej, aby wziąć się w garść. -Kazuo nie żyje. - powiedziała spokojnie. -Był zbyt pewny siebie, odsłonił się próbując zmusić mnie do przysięgi... zginął od ciosu swojego miecza. - no, może nie do końca tak było, ale nie pamiętała już wszystkich ciosów, które padły tamtego wieczora. Głos Shina uspokajał ją. -Gdybym nie dała się ponieść, wystarczyło jej pilnować, a nie biegać za awansem... - przedkładanie kariery nad dobro siostry było błędem, którego nie mogła sobie wybaczyć.-Ale dalej nie wiesz czemu tu jestem... - powiedziała do Shina, jego ciasne objęcia szybko odgoniły smak ziemi. -To stało się, kiedy wracałam od Liderki, jakiś mężczyzna dobierał się do kobiety, nie potrafiłam odwrócić wzroku... odstraszyłam go... - uspokoiła oddech, jej nerwy drgały na wspomnienie tamtego dnia. -Odnalazł mnie, zanim wróciłam, walczyliśmy, ale był silniejszy, trafił mnie w rękę. - wystawiła dłoń, palcem przejeżdżając po bliźnie, która pozostała na jej nadgarstku, cięcie idealnie trafiło rozrywając wtedy jej żyły. Ślad pozostał do teraz. -Nie ważne czego spróbowałam, był silniejszy, nie chciałam umierać, kazał mi się czołgać, jeść ziemię... udało mi się zbliżyć, przykleić notkę... rozerwało go na strzępy. Zwykły opryszek był silniejszy ode mnie... ja chcę udowodnić, muszę udowodnić, że się nadaje... nie ze wszystkim możesz mi pomóc... chciałam wygrać chociaż jedno starcie, ale przysięgłam ci coś, ten turniej będzie nasz. - ostatnie zdania wypowiedziała z uśmiechem.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Historia zaczynała składać w jedną wielką całość, a Shin coraz to bardziej zaczynał rozumieć powody takiego a nie innego działania Tensy. Gdy już dowiedział się jakimi wartościami się kierowała, przestał się narzucać czy nazywać jej życie niepoukładanym. Okazywało się bowiem, że może i dziewczyna przeszła przez małe piekło i sama siebie winiła za pewne sprawy na które nie miała bezpośredniego wpływu, i tu tkwiła cała jej bolączka: to właśnie poczucie winy do niedawna ją napędzało, dając motywy jej działaniom, a do tego dochodziła bezsilność i chęć pokonania własnych lęków, własnych słabości. Niemalże została zgwałcona i chciała udowodnić sobie, że zdobyta przez nią siła wystarczy, by taka sytuacja się nie powtórzyła.
- Miałaś ciężki okres. Tak troszkę łagodnie mówiąc - powiedział lekko się uśmiechając, ale jego oczy nadal pozostały puste i smutne, odległe, pogrążone w myślach o samotności. Pogładził ją ręką po policzku, pozwalając jej po prostu być u jego boku. Przez chwilę Tensa opowiadała jeszcze o sobie, a potem wspomniała o jej obietnicy. Chłopak także się uśmiechnął, a jego ręce powędrowały nieco w górę sukienki. Chłopak zatrzymał się niepewny tuż pod linią biustu...
- C-chyba powinniśmy się umyć przed snem... - zaproponował, cały czerwony, odchodząc od pierwotnego planu, którego już chyba nie ma odwagi wykonać.
- Miałaś ciężki okres. Tak troszkę łagodnie mówiąc - powiedział lekko się uśmiechając, ale jego oczy nadal pozostały puste i smutne, odległe, pogrążone w myślach o samotności. Pogładził ją ręką po policzku, pozwalając jej po prostu być u jego boku. Przez chwilę Tensa opowiadała jeszcze o sobie, a potem wspomniała o jej obietnicy. Chłopak także się uśmiechnął, a jego ręce powędrowały nieco w górę sukienki. Chłopak zatrzymał się niepewny tuż pod linią biustu...
- C-chyba powinniśmy się umyć przed snem... - zaproponował, cały czerwony, odchodząc od pierwotnego planu, którego już chyba nie ma odwagi wykonać.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Wszystko złożyło się w jedną całość, opowieść może i pozbawiona wszelkich szczegółów w końcu znalazła kogoś, kto jej wysłuchał. Niewypowiedziane dotąd słowa i upchnięte gdzieś tam na rubieżach serca emocje uwolniły się, wszystko co nagromadziła przez cały ten czas uszło z niej niczym powietrze z balonu. Chociaż podczas swojego pobytu w Hanamurze, udawało jej się z jakimkolwiek dystansem podchodzić do tego wszystkiego, ponowne przeżycie tego wszystkiego nawet w formie opowieści okazało się uwolnić to wszystko. Trwała w jego uścisku, czując się bezpieczna, obserwując malutkie papierowe motyle wciąż latające po ich pokoju.
-Zawsze mogło być gorzej, przynajmniej podróż tutaj jakoś jej pomogła, przynajmniej na to liczę. - odpowiedziała z uśmiechem. Jej mała Sagisa nie była już jej, ani nie była mała... właściwie ta podróż była potrzebna im obu. Dopiero na ziemiach cesarstwa z dala od kontynentu i rodzinnego Sogen udało im się wygrać z przeszłością. Ręce Shina przesunęły się po jej ciele, podnosząc się nieco wyżej delikatnie trącając jej piersi. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, lecz po chwili wróciła do uśmiechu.
-To dobry pomysł. - powiedziała uwalniając się z jego objęć. Sprawnym ruchem wylądowała na wyprostowanych nogach, odwróciła się by podać mu rękę. -Idziemy? - zapytała nieco rozbawiona. Chciała zaprowadzić go do łaźni, którą zdążyła już poznać.
-Zawsze mogło być gorzej, przynajmniej podróż tutaj jakoś jej pomogła, przynajmniej na to liczę. - odpowiedziała z uśmiechem. Jej mała Sagisa nie była już jej, ani nie była mała... właściwie ta podróż była potrzebna im obu. Dopiero na ziemiach cesarstwa z dala od kontynentu i rodzinnego Sogen udało im się wygrać z przeszłością. Ręce Shina przesunęły się po jej ciele, podnosząc się nieco wyżej delikatnie trącając jej piersi. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie, lecz po chwili wróciła do uśmiechu.
-To dobry pomysł. - powiedziała uwalniając się z jego objęć. Sprawnym ruchem wylądowała na wyprostowanych nogach, odwróciła się by podać mu rękę. -Idziemy? - zapytała nieco rozbawiona. Chciała zaprowadzić go do łaźni, którą zdążyła już poznać.
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Chłopak wstał i podszedł do do swojego bagażu, wyciągając z niego długie, czarne spodnie z wyszytymi srebrnymi elementami. W sumie to była to właśnie cała jego piżama: Shin uwielbiał spać bez góry, inaczej było mu za gorąco i się nie wysypiał, a każdy wie jak ważny jest sen w pracy shinobi. Chłopak chwycił jej rękę - No to prowadź, aniołku - powiedział bezmyślnie, jakby mimowolnie, pozwalając jej poprowadzić go prosto do przybytku higieny, czystości i jak miał nadzieję Shin do miejsca, w którym będą mogli pobyć nieco czasu razem.
Miejsce to Shin mógł przyrównać do pokaźnej łaźni w jego wiosce, chociaż wioskowe nie było aż tak duże i ładnie udekorowane. Chłopak rozebrał się w szatni, składając swoje ubrania w kostkę i zostawiając w przygotowanej wcześniej półce, po czym zabrawszy jeden z ręczników wszedł do łaźni. Nie rozejrzał się w około, podszedł do pierwszego wolnego stoiska w łaźni i zaczął się moczyć, by po chwili wziąć mydło i powoli myć całe ciało. Sam nie wiedział, co go podkusiło, by prawie złapać Tensę za piersi. Gdy teraz o tym myślał wypełniała go mieszanka oczekiwania i żalu, że tego nie zrobił, ale nadal czerwienił się na samą myśl o tym, że móglby... z nią...
Zaczął powoli sięgać do swoich pleców, nie umiejąc ich domyć. Syndrom za krótkich rąk połączonych z niezbyt dobrym rozciąganiem nie dawał za wygraną, a chłopiec starał się bardzo dosięgnąć upragnionego środka pleców nie chcąc zostawić ani kawałka brudu na swoim ciele przed nocą, w trakcie której może do czegoś dojść...
Miejsce to Shin mógł przyrównać do pokaźnej łaźni w jego wiosce, chociaż wioskowe nie było aż tak duże i ładnie udekorowane. Chłopak rozebrał się w szatni, składając swoje ubrania w kostkę i zostawiając w przygotowanej wcześniej półce, po czym zabrawszy jeden z ręczników wszedł do łaźni. Nie rozejrzał się w około, podszedł do pierwszego wolnego stoiska w łaźni i zaczął się moczyć, by po chwili wziąć mydło i powoli myć całe ciało. Sam nie wiedział, co go podkusiło, by prawie złapać Tensę za piersi. Gdy teraz o tym myślał wypełniała go mieszanka oczekiwania i żalu, że tego nie zrobił, ale nadal czerwienił się na samą myśl o tym, że móglby... z nią...
Zaczął powoli sięgać do swoich pleców, nie umiejąc ich domyć. Syndrom za krótkich rąk połączonych z niezbyt dobrym rozciąganiem nie dawał za wygraną, a chłopiec starał się bardzo dosięgnąć upragnionego środka pleców nie chcąc zostawić ani kawałka brudu na swoim ciele przed nocą, w trakcie której może do czegoś dojść...
0 x
Re: Ryokan "Królik Inaby"
Shin ruszył do swojego bagażu szukając tam czegoś co mógłby założyć wracając z łaźni. Białowłosa nie miała tego problemu, po za strojem, który załatwiła jej obsługa i sukience od szatyna, miała jedynie ciśnięty gdzieś w kąt czarny płaszcz. Nie zamierzała nago chodzić po całym Ryokanie, na samą myśl o tym na nowo nieco się zarumieniła, było to jednak niczym w porównaniu wstydu, którym zapłonęłaby w momencie, gdy taka możliwość doszłaby do skutku. Na szczęście, albo raczej nie, miała już okazje przemieszczać się po tym przybytku w samym płaszczu, może nie było to za mądre, ale nie miała za dużo czasu, ani innych możliwości. "Jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie" chciałoby się rzec. Tak jak wtedy z braku lepszego planu ten był najlepszym... niestety dość często, tak bywało, ale jeszcze nigdy nie zawiodło. Mimo braku podstawowych przedmiotów nie żałowała decyzji o pozostawieniu bagażu siostrze, jej w końcu przydadzą się bardziej. W czasie, gdy Tensa udała się po płaszcz, Kami odnalazł to, czego poszukiwał w swym bagażu, a były to czarne spodnie zdobione srebrem. Chłopak chwycił jej dłoń. "Aniołek", do tej pory nazywała ją tak tylko jedna osoba i nie skończyło się to dobrze. Anioł, strażnik płomiennowłosej, który zawiódł w jedynym postawionym przed sobą zadaniu. Anioł o złamanych skrzydłach, tarcza, którą roztrzaskano. Otrząsnęła się z przemyśleń, nie chciała ich, odrzuciła przeszłość, więc musiała również przestać o niej myśleć. Wyrzuciła to z siebie, ale niektóre słowa wciąż potrafiły sprawić, że jej myśli wracały na tamten tor, potrzebowała czasu, o wiele więcej, niż ten, który dotąd spędziła wraz z Kamim. -Chodźmy motylku. - powiedziała, chwytając delikatnie jego dłoń i prowadząc przez korytarze "Królika". Swoista łaźnia nie znajdowała się daleko, rozstali się dopiero przy szatniach. Białowłosa weszła do środka, zastanawiając się, dlaczego pominęła je ostatnim razem, zrzuciła to jednak na emocje, które targały nią w tamtej chwili. Słomkowy kapelusz jako pierwszy znalazł się w szafce. Niebieska, zdobiona kwiatowymi motywami sukienka, o dziwo mimo idealnego dopasowania do ciała, bez większego problemu została zdjęta przez głowę, burząc jeszcze bardziej jej białe, dawno nieczesane włosy. Upewniła się, czy przypadkiem nie uszkodziła sukni, była jej pierwszą i wciąż nie czuła się do końca swobodnie, nosząc coś tak delikatnego. Brak uzbrojenia przy boku również ją mierził, czuła się dziwnie, nie mając przy sobie tego, co do tej pory służyło jej do obrony, czy też zwyczajniejszej walki... najbardziej bolał brak kastetów, z których korzystała właściwie od zawsze. Wzięła głębszy wdech, branie kąpieli w bieliźnie wydawało jej się niezbyt praktycznym sposobem i ta wylądowała w szafce. Wcześniej, gdy dała się ponieść żądzy, nie miała z tym takich problemów, to wszystko działo się zbyt szybko, teraz, mimo że nie mogła powiedzieć, że spędziła z Shinem wiele czasu, wstydziła się. Potrzebowała nieco czasu, aby wziąć się w garść, nim weszła do łaźni, zrzuciła ręcznik, którym była owinięta, mycie się w nim nie miało większego sensu.
+18 nie wiem, czy potrzebne, ale profilaktycznie.
Zaczerwieniona od wstydu podeszła do Shina, jej uśmiech mieszał się z niepewnością. Nie uważała się za piękną, właściwie wręcz przeciwnie, drobne niemalże już niewidoczne blizny, ciało przystosowane bardziej do walki, niż "tańca" i ruchy niepozbawione gracji, jednak posiadające jej minimalną ilość. Podeszła do Shina całując go delikatnie w kark.
-Pomóc? - zapytała, starając się nie stresować.
+18 nie wiem, czy potrzebne, ale profilaktycznie.
Krótkie włosy, do tej pory wyglądające na srebrne, w dobrze oświetlonej łaźni lśniły jasną bielą, okalając jej twarz. Jej ciało, do tej pory skrywane pod ubraniem okazywało się o wiele mniejsze, delikatnie zarysowane od ciągłych treningów mięśnie nie były jednak tym, co najbardziej przyciągało wzrok. Dwie jędrne piersi, odznaczały się dumnie na wypiętej piersi, jasne sutki sterczące niczym ordery dopełniały ich wyglądu. Jej jasna skóra delikatnie błyszczała, odbijając padające na nią światło. Wcięcie w talii nadawało jej bardziej kobiecych rys, chociaż biorąc pod uwagę to, co wyżej, oraz zasłanianą skrzyżowanymi dłońmi kobiecość, pokrytą jasnym włosami, których zaczynała się wstydzić, sama nie wiedząc czemu. Do tej pory nie robiło jej to większej różnicy, ale coraz częściej zastanawiała się nad pozbyciem się ich.
-Pomóc? - zapytała, starając się nie stresować.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość