Trybuna wschodnia

Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

Usiedli na trybunach, a Kei nareszcie poczuł w nogach ostatni spacer, a w zasadzie podróż. Był już całkiem zmęczony, odechciało mu się gdziekolwiek wstawać przez najbliższe kilka godzin, więc po prostu zdjął swój kij z pleców i oparł go gdzieś blisko obok, po czym nieco luźniej rozłożył się na swoim krzesełku. Obserwował walki niemal mechanicznie, nie analizując taktyk, ruchów, nie oceniając. Był teraz zwykłym widzem, gapiem który przyszedł tutaj po prostu się odmóżdżyć. Gapiem na randce. 8)
- Oczywiście, że nie musi. Po prostu byłem ciekaw. - Kei w tej samej chwili odniósł jej sytuację do swojej i jego stosunku do Teiz. Tamta wyspa również nie była jego rodzinną, a jednak była "jego". Zostawił tam swoje serce, wszędzie w świecie podróżował więc chyba bez niego.
- To skąd pochodzisz? - Zainteresował się bardziej z grzeczności i było to słychać w jego tonie. Nie poświęcał żadnej uwagi odpowiedzi, która miałaby nadejść, wzrok miał bezmyślnie wlepiony w arenę. No bo w sumie co za różnica skąd tu przybyła? Nie zależało mu na informacjach o niej, jednak głupio było jakoś tak urwać rozmowę.
Tym bardziej, że w pojedynkach praktycznie nic się nie działo. Oba były nudne jak flaki z olejem i po chwili samuraj naprawdę nie miał pojęcia co ze sobą zrobić. Na szczęście z pomocą przyszła gadatliwość nowej koleżanki.
- Nigdy nie walczyłaś i służysz w armii? - Kei zdziwił się na tą odpowiedź.
- Naprawdę dziwna z Ciebie szeregowa... - I do tego nie nosi munduru jak prawilny żołnierz, tylko ubiera się jak dziwka. Jej zapał jednak niezbyt spodobał się samurajowi.
- Tak, na pewno jest niesamowicie pobić kogoś do nieprzytomności. - ...albo przypadkiem zabić. Nie myślał w tej chwili o takich towarzyskich walkach, lecz o tym co on sam zdążył już przeżyć. Nagle zrobiło się nad nim naprawdę pochmurno i poważnie.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Samidare »

Stała. Owsiki w tyłku nie pozwalały jej usiąść tak po prostu i co... że niby wyluzować? Kiedy wokół było tyle interesujących bodźców, a w sumie walczący byli najmniej interesującymi z nich wszystkich? Siedział za to Shin'en, Niewzruszony, bryła lodu. Tak jak Seinaru raczej trzymał odpowiedni dystans, tak on nie starał się go przekraczać, bo niby po co? Samidare nie odezwała się do psiny ani razu, a ten i tak chodził jak w zegarku, niemal jakby dziewczyna prała go nocami i wymuszała posłuszeństwo absolutne. Wpatrywał się w walki... znudzony? Chyba z uwagą, podczas gdy ognistowłosa wodziła spojrzeniem na boki, zatrzymując żmijowate ślepia na pojedynczych osobistościach, które zjawiły się na trybunach, żeby również poobserwować. Obserwowanie obserwujących - to naprawdę było ciekawsze od samej walki, przynajmniej na chwilę obecną. Nie napawało taką chęcią, żeby wskoczyć na tą arenę i...
Zwróciła głowę w kierunku Seinaru, wpatrując się w niego przez chwilę, kiedy zadał to pytanie, jakby od niechcenia. Pytanie jak pytanie. Równie dobrze mógłby zapytać, czy dzisiaj będzie padał deszcz, chociaż pewnie to bardziej już by go interesowało od tego, o co zapytał teraz. Głównym krokiem do poznania się było zadawanie pytań, przecież to bardzo oczywiste! Ale ten ton wcale jej się nie podobał. No więc? Skąd pochodzisz?
- Z "nie twój zasrany interes". - Grzeczność! Jakaś śmieszna kurtuazja stworzona przez społeczeństwo tylko po to, żeby... żeby łatwiej się żyło. W końcu świat byłby o wiele lepszym miejscem, gdyby ludzie częściej mówili sobie "dziękuję" zamiast "spierdalaj". Odwróciła od niego spojrzenie i wbiła je w arenę. W wodę odbijającą refleksy światła. Sama nie wiedziała, co się nagle stało, ale coś się zmieniło. Zaczynając może od tego, że skłamała. Na tym więc kończąc..? Uśmiechnęła się paskudnie, wyciągając jeden kącik warg ku górze. - Noo, wiesz jak jeest. - Rozłożyła ramiona. - Jedni walczą, inni po prostu ładnie wyglądają... - Przymknęła na moment powieki opatrzone długimi rzęsami, które otworzyła i skierowała oczyska na samuraja, kiedy w jego głosie pobrzmiała jakaś ponura nuta. W tym momencie pewnie powinna popisać się empatią... ale ci, którzy obdarzali samuraja empatią i zrozumieniem marnie kończyli. Bardzo marnie. Dziewczyna zachichotała. - Uuu, słaby punkt, Panie Mężny i Wytrwały? - Uśmiechnęła się bezczelnie, unosząc lekko podbródek. - Tylko mi się tu nie rozpłacz, nie przyjmuję łez na moją koszulę.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

- Oh myyy... on jest beznadziejny... - Seinaru spoglądał na walkę Akodo, który po raz kolejny oberwał patykiem od swojej przeciwniczki. Naprawdę nie wyglądało to dobrze, a walka dla Keia stała na bardzo średnim poziomie. Zrobił on klasycznego facepalm'a, a następnie odwrócił się w kierunku Samidare. To nie było tak, że denerwowała go jej beztroska, lekkomyślność, brak powściągliwości w wypowiadaniu własnych myśli, wyzywający strój i hałaśliwość. Nie, to nie było to.Najdziwniejsze w tych wszystkich niedoświadczonych dziewczynkach było to, że gdzieś tam w każdym ich słowie przebija prawdziwa, nieskrepowana zarozumiałość. Takie wrażenie odnosił samuraj, który wciąż jednak walczył z tym niekorzystnym wrażeniem i chciał zobaczyć w niej chyba nieco inną osóbkę niż ta, którą była.
- Jak wolisz... - Wzruszył ramionami na jej wulgarną odpowiedź. Pewnie musi się wykrzyczeć, co? Albo wyszumieć? Jakoś tak. A słuchając dalej jej słów, Seinaru nie miał już wątpliwości, która z dwóch wymienionych ról przypadła Samidare. To ona chyba była od... ładnie mówiąc... kwestii reprezentacji wojska. Problem w tym, że oprócz ładnej buźki niczego sobą nie reprezentowała, zwykłe pyskowanie i nic poza tym.
- No rzeczywiście, Shin'en jest naprawdę piękny. - Skwitował to uszczypliwym komentarzem, skoro ona również nie siliła się na pozory bycia miłą. Poza tym, damn... ten wielki pies, który przypominał mu uśpiony, czarny wulkan, zapewniał temu duetowi 80% groźnego wyglądu, któremu należał się respekt. Aż dziwne, że słuchał się takiej piszczącej, rozbieganej dziewczynki. A może to znowu to sławna zasada przeciwieństw?
Za ostatnie słowa "nagrodził" ją najpierw tylko zrezygnowanym spojrzeniem. Shijima jest inny. On potrafił czuć to co on, ona widzi tylko koniec własnego nosa.
- Już nieważne. - Odparł po prostu z uśmiechem na koniec, aby nie musieć jej się z czegokolwiek tłumaczyć. Tym jednym zdaniem odepchnęła go od siebie na dość daleki dystans, chociaż pewnie nawet o tym nie wiedziała.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Samidare »

Biedny samuraj niczym sobie nie zasłużył na takie traktowanie, naprawdę był miły, uprzejmy i nawet można było powiedzieć, że się starał. Tylko że Samidare naprawdę nie lubiła fałszywej uprzejmości. Głupotą byłoby też powiedzenie, że taka psykówka była lepszym sposobem na komunikacje, tylko gdzie tutaj znaleźć złoty środek..? Pewnie, no właśnie, w środku, który Kei próbował znaleźć, a dostawał w zamian tylko kolejne udowodnienia na to, że ubierająca się na styl kurtyzany shinobi była nie tylko dziwką z wyglądu, ale i z charakteru. Sprzedawała plaskacze na prawo i lewo nic nie wiedząc o tym świecie. Głupiutka i młodziutka! Ile mogła mieć lat? Z 17? Albo była jeszcze młodsza, tylko matula wychowała na sterydach. Nie, zdecydowanie nie miała niczego wspólnego z czarnookim Shijimą. Prawda?
- Uuu, jednak potrafisz używać języczka. - Zamiast się zrazić, obrazić, albo cokolwiek takiego, co powinna zrobić każda księżniczka, wyszczerzyła radośnie kiełki na tą ripostę, całkiem dobrą zresztą! Już wiedziała, że jedzie na resztkach cierpliwości mężczyzny i ten się pewnie teraz zastanawiał, co on tutaj w ogóle do cholery robił i kiedy czerwonowłosa sobie pójdzie. Na jego nieszczęście Samidare teraz była nakręcona na nowo. Rozbłysło jej zainteresowanie samurajem w miejscu, w którym poczuła krew, możliwość drapania, bawienia się i przyjęcia defensywnej postawy na nowo, choć teraz to raczej była "kontrofensywa". - Jeśli to do niego się tak słodko rumieniłeś, to może powinnam zostawić was samych. - Basior parsknął, a rudzielec promieniowała wręcz samozadowoleniem. Sparkle, sparkle. Tych sparkli nie mogła nawet zgasić rezygnacja w spojrzeniu Seinaru, którą posłał w jej stronę. Negatywne spojrzenie, które miało ją niby "ocenić", innymi słowy: oczernić, zdaje się. Szkoda. Naprawdę liczyła na to, że samuraj da się przyprzeć do ściany i... kto wie, co by się potem stało? Ten jednak znów postawił na to, na co stawiał od samego początku - wycofanie. Jakby oszczędzał energię, na..! Być może wiedział na co, a może sam nie wiedział, bo to nawet nie wyglądało tak, jakby tłamsił swoje emocje - bardziej, jakby ich nie posiadał, albo posiadał ich jakieś śmieszne odbicia. Tylko że uświadomiła sobie przy okazji, że chyba... chyba jednak zabrnęła za daleko. O jeden czy dwa kroczki. Może nawet o pół. Przekroczyła jakąś strefę komfortu tego człowieka i sprawiła, że mężczyzna odbił ją na odpowiedni dystans. Mniej-więcej. Pytanie tylko, czy był jakikolwiek powód, dla którego miałaby dawać jakiegokolwiek faka. Dlatego przyglądała mu się dłuższą chwilę. Milcząc. I w takim samym milczeniu odwróciła wzrok, by spojrzeć, jak biedny smauraj obrywa po łbie.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

Dlaczego ona ciągle gada? Typowa baba, ostatnie słowo, choćby nie wiem co, musiało należeć do niej. Kei złapał się na tym, że jakaś połowa jej wszystkich wypowiedzi mogłaby w ogóle nie wydostać się z tych pięknych ust, a nikt na świecie by przez to nie zapłakał. Bo nikt by nic przez to nie stracił. Na początku się rumienił, bo wydawało mu się, że Samidare może być w jego typie. Z wyglądu jak najbardziej tak, była naprawdę piękna i bardzo wpasowywała się w jego ideał, jednak jej charakterek... był nie do zniesienia. Była zbyt zawzięta, uparta, zbyt kolorowa jak dla jednolicie zielonego samuraja. Nie lubił mocnych wrażeń w kontakcie z innymi ludźmi, a ta tutaj fundowała mu nawet coś gorszego niż pojedynek, przez który musiał przejść na arenie.
- Nie przez niego się rumieniłem, tylko przez ciebie. - Odpowiedział prosto z mostu. Teraz już nie myślał o podrywaniu jej, czar prysł, nastolatka okazała się jedynie barwnym, głośno ćwierkającym ptaszkiem, który nie potrafi długo usiedzieć na jednej gałęzi. Sam fakt, że jej to powiedział był chyba wystarczającym dowodem na to, że takie rzeczy już mu więcej nie w głowie. Nie zastanawiał się jednak nad tym, czy by się po prostu nie przesiąść w inne miejsce. Teraz, odkąd przestał z nią grać w jakiekolwiek gierki mógł rozmawiać spokojnie, bez żadnych podtekstów i podchodów. Z niebezpiecznego gatunku - kobiety, stała się po prostu człowiekiem.
- Przepraszam, nie chciałem wyjść na gbura, który od razu poucza wszystkich dookoła. Chciałaś tylko obejrzeć walki, a ja niepotrzebnie zacząłem gadać. - No, coś w tym było. Jeszcze kilka minut temu naprawdę chciał poznać ją bliżej i widział to posiedzenie na trybunach jako okazję do zacieśnienia więzi. Teraz jednak bardziej niż dziewczyna interesowały go rozgrywające się na dole walki. Wróciły znowu natrętne myśli o treningu, Canie i Teiz. To pierwsze wrażenie, które na nim sprawiła było naprawdę miłą chwilą oddechu od tego wszystkiego, ale teraz uczucie to minęło już chyba bezpowrotnie. Pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz.
Siedział teraz nieco przygaszony kolejnym nawałem myśli. Kurcze... dlaczego nie mógł tak jak wszyscy po prostu zrzucić tego ciężaru z barków i się nie przejmować? Dlaczego nie mógł być taki jak Ona?
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Samidare »

Gadała, bo... mogła. Bla, bla, bla... Pierdolenie dla samego pierdolenia, bo im więcej pierdolisz, tym mniej ludzie pytają i tym więcej stwarzasz okazji, żeby mogli się odezwać. Super! Więcej uśmiechów, więcej energicznego machania łapskami i sparklenia - wtedy każdy był pewien, że dwa plus dwa równało się pięć. Tylko że równało się cztery. Im głośniej krzyczysz i im bardziej błyszczysz, tym mniej widać na parkiecie, na którym bujały się kukiełki nazywane wielkimi słowy "ludźmi". I to było spoko. Zresztą Samidare naprawdę się nieźle bawiła. Bawiły ją fałszywe "pierwsze wrażenia", które ludzie odbierali, bawił ją zawód, rozczarowanie, które przychodziły, bo przecież to, co ma cycki na wierzchu i dziecięcą buźkę powinno być takie urocze! KAWAII! Do porzygu. Tylko gdzieś tutaj tkwiło błędne koło, no bo skoro im bardziej jesteś chamski, im bardziej udowadniasz, jaki to tępy nie jesteś i im więcej minusów zbierasz, to tym bardziej cię nie lubią - logiczne. Ale skoro tak, to... to w sumie co? Samidare nie była żadną doskonałą manipulantką i tancerką z ludzkimi umysłami - ona po prostu wiedziała, że do ludzi się nie przywiązuje, dlatego jakoś nie za bardzo ją cokolwiek obchodziło. Jedyną osobą, z której zdaniem się liczyła, był Natsume jako Cesarz Morskich Klifów. Liderzy, oczywiście, jednostki, które zapracowały na swoją sławę - naturalnie! Chociaż nie, z tymi ostatnimi chyba nie. I rzeczywiście nic by ją nie obchodziło, gdyby ktoś chciał jej przywalić w tą twarzyczkę o wężowych oczętach, bo kogoś by sprowokowała. Świat nic by nie stracił, gdyby nie wypowiedziała większości tych słów - niczego by też nie stracił, gdyby zamilkła na wieki.
- Ironia. Słyszałeś kiedyś o czymś takim? - Upewniła się, bo samuraj od samego początku wydawał się trochę... nieogarnięty. Tylko zaraz. Co on... co. Cooo.
- Że co? - Teraz nie była pewna, czy czasem się nie przesłyszała. On wyszedł na gbura? Ją przeprasza? Bo ona chciała tylko pooglądać walki? Hę? Halo, policja? Proszę przyjechać, bo zgubiłam mój sens. - Aaale... ja nie chcę twoich przeprosin. - Zreflektowała się, spoglądając na rozmówcę z lekkim brakiem zrozumienia. - Bo w sumie nie masz za co przepraszać. To nic osobistego. Chociaż przyznaję, że te przeprosiny dodają ci słodkości. - Tym nie mniej nie potrafiła na niego spoglądać jak na szczeniaka - był mężczyzną z krwi i kości, nawet jeśli głupiutkim i dającym się wciągnąć w każde jej kłamstweko i gierkę. No prawie, bo w tych ostatnich pyskował, więc może to jednak przedwcześnie na ocenę? Ale teraz już zgłupiała i kompletnie nie wiedziała, o co temu kolesiowi chodzi. - Niewinny jak nieobsrana łąka, doprawdy. - Mruknęła, odwracając znów ślepia na arenę. - Właściwie to chciałam obić parę mordek, co mi po oglądaniu, jak inni to robią. Nic tylko pozazdrościć. - Sprecyzowała. - Powiem ci, że wręcz przeciwnie! - Obejrzała się na mężczyznę i uśmiechnęła. - Wypadłeś o wiele ciekawiej, jak przestałeś być taki grzeczniusi i stonowany. Chociaż na chwilkę.
0 x
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

W drugiej walce coś nareszcie zaczęło się dziać. Doszło do pierwszych uderzeń, które publiczność zapewne przyjęła z ulgą. Ile można było oglądać jak walczący ganiają się po arenie albo chowają za przeszkodami? Seinaru też w końcu zaczęła interesować również druga połowa areny, z czego był o wiele bardziej zadowolony. Miał jednak nadzieję, że od teraz walki potoczą się już szybciej i w końcu, w następnych potyczkach w końcu zobaczą coś ciekawego. Póki co jednak trzeba było wytrzymać z tym co jest na dole i z tym co jest obok.
Jakoś nie leżało mu specjalnie na sercu to, żeby jej się przypodobać, a te niewinne słówka, które do niego kierowała były tylko przynętą aby znowu zaczął się wygłupiać. Nah, nie było już w nim tego nawet pogodnego nastroju, który towarzyszył mu po wyjściu z Onsen. Od spotkania z Shi emocje zdążyły już opaść i Kei znowu był sobą.
- Oh, więc Ty też chciałaś wziąć udział w turnieju? - Zainteresował się.
- To czemu nie zapisałaś się wcześniej, pary są już rozstawione. Teraz możesz liczyć chyba tylko na ślepy fart. Jak chcesz to popilnuję Twojego psa, gdy Ty będziesz tam na dole. - Wskazał wzrokiem znowu na dół.
- Szybko się obudziłaś, walki pierwszego szczebla już prawie się kończą. - Podsumował ją.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Samidare

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Samidare »

- Ano. - Te walki byłyby ekscytujące dopiero, gdyby ktoś zginął. Na przykład... No, nie koniecznie ktokolwiek musiał ginąć, ale interwencje sędziów sprawiały, że w oglądaniu ich nie było niczego interesującego. Tylko podmuch rozsądku podpowiadał, że warto się temu przypatrzeć, im przypatrzeć, tym malutkim gwiazdkom, które nie dorastały Krwawemu Pokoleniu do pięt, ale, no hej - starali się przecież! Parsknęła śmiechem. - Ten pies mógłby popilnować ciebie. - Nie było wielu przeciętnych shinobi, którzy potrafili dotrzymać Shin'enowi kroku. - Mieliśmy jakiś gang panoszący się po Wyspach, ktoś musiał to posprzątać. - Stwierdziła bez większego entuzjazmu nie dlatego, że ała, ojej, ojoj - bolesne wspomnienia (wręcz przeciwnie) - a dlatego, że przez tą głupią robotę straciła możliwość wrócenia na czas i zapisania się na turniej. Gupie bandziory zamiast dać się złapać to panoszyli się po świecie jak wrzody na dupie. Czy inne hemoroidy.
- Doobra, idę sobie. - Ciężko było pozbyć się wrażenia, że samuraj wydusza z siebie pytania znów tylko ze względu na grzeczność, zresztą atmosfera wcale nie była przyjemna, nie lubiła takiej. Jakaś dziwna zamuła, jakieś blokady, sraty, pierdaty. - Eloszka, kochasiu. Żegnam ozięble. - Machnęła łapskiem i obejrzała się na swojego Ninkena, który podniósł zadek i dopiero wtedy ruszyła w stronę... a w sumie nawet nie wiedziała, gdzie. Gdziekolwiek ją łapy poniosą. Najlepiej zorientować się, jak i gdzie na tym festiwalu można się jeszcze pobawić.

[z/t]
0 x
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Hayami Akodo »

Wrócił na trybuny, pragnąc zupdateować informacje na temat walk, nim wróci do szpitala, podejmie się obowiązków, zostanie wojskim i zacznie grać na rogu jak wąż boa długi, cętkowany, kręty...oh wait. Nie ta bajka. Stanowczo nie ta. Przeczucie dręczące go od momentu, gdy pojawił się na arenie, gdy Atari ruszyła na niego z całą swoją siłą marzeń, wiarą w lepsze jutro i ekspresją kobiety z Teiz - czy już nie spotkałeś kogoś takiego...? - musiało zostać zaspokojone, musiał być pewny. A jak inaczej się upewnić niż sprawdzić dane informacje u źródła?
Gdzieś na trybunach, jeśli nie w mieście, musiał być Seinaru. Bliski przyjaciel Shijimy, cichy, łagodny wir, który nie dał się zwieść urokowi mroku, prawdziwy advocatus diaboli. Niemal słyszał, wymawiając jego imię, szum wiatru, widział słodki uśmiech przekonanego o twojej winie szatana - aaah, skąd takie myśli? Może stąd, że najbardziej zwodzi niewinność. A jednak wciąż widział w Seinaru pasterza - po prostu pasterza, wiedział, że jest w nim coś...przywódczego. Wtedy, mówiąc "sensei" do Shijimy, trenując z kimś, kogo podziwiał (och, jakże słodka była ta gorycz w piekących ustach), tańcząc z Seinaru w symulowanym zwarciu, był inny. Teraz też był. Zmieniał się szybko, jak kameleon, dostosowywał się do nowej rzeczywistości. Ale na ile to było dobre? Potrzebne? Przydatne? Wciąż miał przeczucie, że nie znalazł jeszcze tego, kto pojawiał się w tle, w ciszy, w przewijających się obrazach. Jak model, którego nazwiska nikt nie umiał ustalić, ostatni uśmiech Mony Lizy. Ten ktoś był blisko...Blisko...Tak bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki, czuł już zew jego krwi, jego aurę...A może to była tylko gra złudzeń? Kolejny wymysł, oddźwięk ryku szkarłatnych lwów?
Naprawdę chciałby to wiedzieć.
Z ulgą dostrzegł Seinara, ujrzał go wśród zgromadzonych na trybunach tłumów - tyle że teraz Kei był sam i przebywał na wschodniej, nie tam, gdzie rozstali się wcześniej. Tym lepiej. Może chciał, by ktoś wyśmiał jego obawy, powiedział: to dziecinne - ale ty, Hayami, nie byłeś jeszcze tak naprawdę dorosły, choć dawno już miałeś za sobą wiekuisty obrzęd.
Czy Shijima był dla nich taką Moną Lizą? Nigdy niezrozumiany, niezrozumiały dla wszystkich, zagadka śmierci - niepojęta królowa, którą się szanowało nawet wtedy, gdy ręka Boga przewróciła ją na szachownicy życia? A może...? Aaah, a może to wszystko było tylko snem, majakiem adrenaliny? Bo przecież niemożliwe było, by te mroczne myśli faktycznie się spełniły. Nie wierzył w przepowiednie. Nigdy.
Przedarł się jakoś do przyjaciela przez ten chaos - ludzie chętnie ustępowali miejsca zwycięzcy, wielu witało go uśmiechem, on na nie odpowiadał, ile mógł; warto było chyba wykorzystać te ocalone momenty?


-Sagisa urodziła. To zdrowy syn-poinformował ochryple, siadając obok.-A Atari Sanada okazała się być twoją sąsiadką, też jest z Teiz. Jest wyjątkowo fajna, nie narzekam na tą walkę.

Zakaszlał, zaśmiał się. Pokręcił głową. Nie wiedział...Naprawdę nie wiedział, jakie to teraz miało znaczenie, ale wolał poinformować Seinaru o wszystkim. Coś za coś.. Światło zsunęło się delikatnie z jego włosów na twarz Seinara - bladą - i na jego czerwienie i błękity.

-Gdzie jest Shijima?-spytał. Ot, luźno, niezobowiązująco. Po chwili dodał:-Mam nadzieję, że się nie nudziłeś. Widziałem twoją walkę. Była...naprawdę dobra.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

- Eloszka... - Seinaru machnął jej ręką na pożegnanie, nawet nie spoglądając w tamtą stronę. Nie dogadywali się już zbyt dobrze, Kei był zmęczony jej głośnym i wyzywającym zachowaniem, nie tego szukał w ludziach, a na pewno nie teraz. Gdy Samidare go opuściła poczuł dziwną ulgę. Dobrze czuł się siedząc na trybunach samemu. Mógł w pełni skupić się na walkach toczących się na dole. A tam zauważył w końcu jak Akami przejmuje inicjatywę i szybko kończy swoją walkę, mimo tego, że wcześniej cały czas obrywał. Druga natomiast... Kei nie mógł pojąć co tam się stało, dlatego po prostu spuścił na to zasłonę milczenia i postanowił jak najszybciej zapomnieć o tym żałosnym wydarzeniu.
Bez przeszkód mógł oddać się oglądaniu kolejnym, ostatnim już tego dnia dwóm walkom, chociaż pierwsza zakończyła się nadspodziewanie szybko przez absencję jednego z walczących. Została więc ostatnia potyczka, podczas której mierzyli się... wait... to nie jest ten chłopak z parku? Seinaru poznał Akashiego świeżo po przybyciu do Hanamury, towarzyszył on wtedy Shijimie w jakiejś rozmowie. Teraz biedak nie radził sobie najlepiej, chociaż chyba na własne życzenie. Nagle Seinaru usłyszał przy sobie głos Hayamiego. Porozmawiać z nim? Czemu nie? Seinaru bardzo poważał tego samuraja, zwłaszcza gdy w Hanamurze przekonał się na własne oczy, jak Akodo wydoroślał, chyba nawet bardziej niż Kei.
- Gratuluję zatem. - Odparł na pozytywną informację. Nie żeby był dumny z Sagisy, którą dopiero poznał tego dnia, ale cieszył się, że wszystko ułożyło się dobrze dla Akamiego.
- Na pewno będziesz świetnym ojczymem. - W odniesieniu do tak młodego chłopaka to określenie było mega dziwne, a jednak jak najbardziej prawdziwe.
- A na pewno lepszym ojcem niż wojownikiem. Ta Sanada dosięgnęła Cię swobodnie dwa razy jak stałeś jak słup soli i gdyby zamiast bokkena użyła swojej prawdziwej katany to szybko byś przegrał. - Skrytykował go otwarcie. Akami był z siebie zadowolony, ale prawda była taka, że wygrał tylko dzięki temu, że przeciwnik tak naprawdę mu na to pozwolił.
- U nas obu jest mnóstwo do poprawy, ja też wygrałem tylko o włos. - Spojrzał na niego, gdy Hayami zapytał o Shijimę.
- Byliśmy razem w Onsen po mojej walce, a potem porwały go jakieś swoje sprawy. Nie wiem gdzie teraz się podziewa. Pewnie patroluje okolicę albo coś, jak to służbista... - Uśmiechnął się. To ostatnie było oczywiście żartem, czego nie zamierzał ukrywać.
- Czyli wygląda na to, że jutro znowu oboje mamy swoje walki. Widziałeś tego Shigę w akcji?
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Hayami Akodo »

Zaśmiał się cicho, słysząc komplement z ust przyjaciela. Będziesz świetnym ojczymem. Skąd on to wiedział...? Znali się przecież dość krótko, raptem rok, a Seinaru już ryzykował osądy. To, że zachowywał się tak dziecinnie, honorowo, radośnie, nie znaczyło, że będzie w stanie dobrze zaopiekować się maluchem, ale czy nie powinien chociaż spróbować? Na razie powinni chyba jednak zweryfikować jedną rzecz. Jedną, jedyną, malutką rzecz... Uśmiechnął się i pokręcił głową, postanawiając wrócić do tematu. Jakieś kobiety, które dosłyszały uwagę o ojczymie, spojrzały na nich z co najmniej zdziwieniem - jak to? Taki młody, przystojny chłopiec ojcem? Nie skomentowały tego jednak i wróciły do rozmowy, a sam Hayami poczuł się w obowiązku najpierw podziękować w imieniu swoim i Sagisy:

-Dzięki, Kei. Na pewno dołożę starań, by tak było.

Kiedy usłyszał jego słowa, pełne krytyki i wypominające błędy, skinął lekko głową i pochylił ją na chwilę, jak uczeń przyjmujący napomnienia mistrza. Tak, Kei miał rację, popełnił sporo pomyłek w trakcie tej walki, na pewno wiele rzeczy można było rozegrać inaczej, ale...Skąd miał wiedzieć, nie biorąc w niej udziału, jak naprawdę rozegrały się wydarzenia? Z trybun nie mógł widzieć, nie mógł się domyślić, jakie rozwiązania wprowadziła w życie szlachetna, acz pomysłowa Atari.

-Użyła na mnie genjutsu. Miała dziwną taktykę - chwytała mnie w genjutsu, a potem uwalniała z niego za pomocą bólu, sam próbowałem z Kai, którego się jako tako nauczyłem, ale...Wciąż nie znam wszystkich rodzajów gen-przygryzł wargę.-Jedno z jej genjutsu było wirem kwiatów, drugie wyzwalało dużą ilość wiatru. Nie wiem, czy to był wiatr taki...naturalny, jeśli rozumiesz, o co mi chodzi, czy to był Fuuton. Nie znam się na naturach chakry, pamiętaj.

U nas obu jest mnóstwo do poprawy.
Cóż, z tym się musiał zgodzić, choć nie zauważył w walce Seinaru jakichś rażących błędów. Jego złote, spokojne, ciepłe oczy spoczęły teraz na bladej twarzy Keia, a przez umysł przemknęła myśl: mimo wszystko z chłodem jest łatwiej. Zimno ciągnie do zimna, Hayami; łatwiej dogadywałeś się zawsze z ludźmi z Teiz i Yinzin, z krain, gdzie śnieg i wiatr opatulały ziemię, nie pozwalając jej się wyrwać z odwiecznego kręgu życia, niż z energicznymi dziećmi słońca takimi, jak Sabaku. Prościej było się dogadać ze zwykłymi, nieprzywykłymi do intryg samurajami i milczącymi Morskimi, niż z ludźmi z innych kultur, skupionymi na innych wartościach. I chyba dlatego Hayami wolał, na przykład, przyjaźnić się z Seinaru i Shijimą niż szukać znajomości pośród swoich dawnych panów, co uczyniłby, gdyby mu jakoś zależało na wielkości.

Shiga...Więc tak brzmiało imię pana ślicznotki? Zacisnął gniewnie wargi, niezadowolony tym skomplikowanym wspomnieniem. Było jeszcze dość wcześnie, na tyle wcześnie, by obaj mogli załatwić swoje sprawy, więc powinni byli to wykorzystać inaczej. Bardziej produktywnie niż na siedzenie na trybunach w nadziei, że coś się zmieni.

-Tak, na to wygląda, Kei-przyznał, kiwając głową.-Spotkałem go przez chwilę poza walkami. Jest...niebezpieczny. To nie jest typ, którego można zaprosić na ciasteczka i matchę przy panienkach. Przy okazji, zapomniałem ci wspomnieć, że jakiś gościu organizuje fajną loterię w mieście. Ja już brałem w niej udział, a zagadka jest warta uwagi. Słuchaj, mam pomysł: ja skoczę teraz do Sagisy, a ty ogarniesz nam Shijimę. W razie czego ja opłacę łódź czy co tam jest potrzebne...Mam wrażenie, że Shijima nas potrzebuje. I że nie są to błahe myśli, bez przerwy mam to cholerne przeczucie, że coś jest z nim nie tak...

Skrzywił się, masując skronie.

-To będzie szybki wypad, sprawdzimy to i pójdziesz, gdzie zechcesz-zaproponował. W jego głosie pojawiła się prośba. Łagodność.-Ale nie nalegam, Kei, mogło mi się po prostu ubzdurać.
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Seinaru
Martwa postać
Posty: 2526
Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
Wiek postaci: 29
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
Widoczny ekwipunek: Nagrobek

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Seinaru »

Seinaru zastanawiał się przez chwilę. Dziwne zachowanie Akamiego na arenie rzeczywiście można było bardzo prosto wytłumaczyć iluzją.
- Genjutsu? W sumie to chyba jedyne wytłumaczenie, dlaczego ruszałeś się jak mucha w smole. - Gdy Hayami dokończył jednak swoje zdanie na temat nieznajomości natur chakry, Kei spojrzał na niego surowo.
- Myślisz, ze taka wymówka przeszłaby w prawdziwym starciu? Na przykład tam pod murem? Gdyby ktoś spalił Cię techniką katonu, a Ty odpowiedziałbyś tylko "nie znam się na naturach chakry, pamiętaj."? To się poznaj, naucz i wykorzystaj. Odkryłeś swoją własną chociaż? Droga samuraja to nie tylko honorowe pojedynki, ale nie możesz nikomu ofiarowywać tej Waszej "służby" jak jesteś martwy. A używanie chakry wcale nie jest niehonorowe. To po prostu tak, jakbyś walczył kilkoma broniami naraz. - Odpowiedział mu może trochę jak mentor, może trochę jak starszy brat. Prawdą jednak było to, że nie było żadnego racjonalnego powodu do odsuwania od siebie niezwykłych możliwości, jakie niesie ze sobą niebieska energia.
- Pamiętasz jak oboje wykorzystywaliśmy Kenryuuto w naszym sparingu? Albo jak z Shijimą łączyliśmy nasze żywioły pod Murem? Czy to było oszustwo? - Spojrzał na na dół, na arenę. Akashi był w ciemnej dziurze jeśli chodzi o swoją walkę, na razie nie było tam czego oglądać.
- Razem go wtedy spotkaliśmy. - Stuknął go palcem w czoło, żeby sobie to przypomniał.
- Zastanawia mnie, czy to jego podejście to była tylko gra. Może to po prostu maska, którą założył na turniej? Nie widziałeś jego pierwszej walki? Co potrafi? - Kei zainteresował się teraz naprawdę. Rozpoznanie przeciwnika było fundamentem każdej walki i dawało ogromną przewagę. Co do reszty atrakcji...
- Nah, na dzisiaj mam już dość wrażeń. Zarówno jeśli chodzi o loterię, jak i podróże. - Wspomniał Samidare, która przywiała go z Hyuo z powrotem do Kantai, przez którą po raz kolejny siedział an trybunach. Teraz chciał nareszcie posiedzieć po prostu w jednym miejscu.
- Oczywiście, że coś z jest z nim tak. To przecież Shi. - Seinaru uśmiechnął się do niego. Hayami nie widział jego twarzy tam, w Onsenie. A nawet jakby zobaczył, to zapewne nie wyczytałby wszystkiego co się na niej rysowało. Kei jednak raz to już widział. Gdy zakrzyknął za nim wtedy, gdy Mokuren wychodził z wody i zobaczył jego twarz ostatni raz, Seinaru zobaczył to samo, co widział wtedy na Teiz. Młoda samurajka, Asuka. To było to samo spojrzenie, jak wtedy jej na urwisku. A może tylko mu się wydawało?
- Dajmy mu czas. Niech zrobi to, co ma do zrobienia. Odwiedzimy go pojutrze, po turnieju. Na razie nie zaprzątaj sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami, przed Tobą ćwierćfinał! - Uśmiechnął się do niego raz jeszcze.
0 x
Jeśli czytasz ten podpis to znaczy, że jestem już martwy...
Awatar użytkownika
Yōsuke
Postać porzucona
Posty: 134
Rejestracja: 6 sty 2018, o 06:45
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czerwone włosy zaczesane w nieładzie do tyłu, długi czarny płaszcz z kapturem,
pod spodem standardowy strój shinobi oraz czarna zbroja.
Widoczny ekwipunek: -Czarna zbroja
-Katana na plecach
-Kabury na broń, jedna na lewym udzie, druga na drugim
-Dwie torby, jedna nad lewym pośladkiem, druga nad prawym
-Rękawiczki z blaszką

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Yōsuke »

Powrót na trybuny już nie był tak szybki. Weź się człowieku przebij przez te cholerne tłumy bez chwil postoju, deptania po czyichś piętach, słuchania marudzenia jakiejś baby, co to mówi, jak to ona tłumów nie lubi i, że ludzie to w ogóle okropni. Tak. Bo bycie osobą, która nie ma znajomych, mówiącą, że świat jest do dupy jest modne. Ale chwila.. Czy ja taki przypadkiem nie jestem? W sumie to ja też nie przepadam za tłumami, nie mam znajomych, przyjaciół, kolegów i koleżanek. Też byłem kimś takim… Ale ja przynajmniej nie marudzę na głos, jak to ja tego nie cierpię. Czyli chyba jestem lepszy, co nie?
- Przepraszam! - warknąłem na grupkę “kółka wzajemnej adoracji”, które postanowiło stanąć na środku. Nienawidzę czegoś takiego. Stoją, gadają jak to dawno się nie widzieli i blokują przejście. Cholerny świat.. A może to nic takiego i za ostro zareagowałem? Chyba przez zmęczenie staję się marudny. Zaraz się okaże, że tak naprawdę to mam jakieś zwidy i moje widzimisię podpowiada mi co innego. Muszę się choć troszkę ogarnąć, coś z tym zrobić. Sen dobrze by mi zrobił, ale spanie.. Spanie to marnowanie czasu. Przynajmniej sobie usiądę na wygodnej trybunie i pooglądam, jak nawalają się po mordach. Nie wiem, czy mi się wydaje, ale chyba ominąłem walki. Znaczy. Mam nadzieję, że nie, bo to chyba ostatnie walki na dziś, nie..? Czy może nie? Sam nie wiem. Mogłem przeczytać cały ten rozkład, czy jak to się tam nazywa.
W końcu doszedłem do tych cholernych trybun. Kosztowało mnie to od groma sił.. Nie no. Żartuję. Nie kosztowało mnie to nic. Nie było tak ciężko, ludzie nie robili wielkich problemów o moje przepychanie się. Pytanie, czy to przez to, jak wyglądam, czy może przez to, że po prostu są tak wychowani i przyzwyczajani do takiego przepychania się na takich imprezach? Chociaż w sumie.. Kto by się czegoś takiego uczył? Trzeba mieć dużo cierpliwości, żeby się nie zdenerwować, gdy ktoś Cię tak popchnie. Tym bardziej, jak go nie znasz… i śmierdzi. A jak już o smrodzie mowa. Zapewne to przez natłok ludzi i przez to, że to wyspa, zajmują się rybołówstwem chyba, nie? Ale niemiłosiernie tu śmierdzi. No chyba, że to mój nos jest aż tak delikatny i czuły na jakiekolwiek zmiany i wahania. Parę kroków nie w tę stronę, gdzie trzeba i obiad zaczyna sam się zwracać. Obiad… Cholera. Muszę coś zjeść.
Stąpałem tak chwilkę, aż w końcu dotarłem do miejsca w którym wcześniej siedziałem. Gdzieś blisko mnie stała dwójka samurajów. Jeden z nich był jakiś.. Podobny. Ale do kogo? Nie wiem, nie wiem. Być może go znam? Nie.. Na pewno nie. Nie znam tu nikogo. I zapewne nie poznam. Ale tak będzie lepiej. Nie będę musiał za nimi łazić, kolegować się, udawać miłego. Moje gumowe ucho przysłyszało sobie ich rozmowę. Gadali coś o chakrze i innych bzdetach. Wielcy znawcy. Chociaż z jednym z nich muszę się zgodzić. Używanie jakichkolwiek ninjutsu nie jest niehonorowe. Poza tym. Honor nie da nam życia, honor pomaga żyć. Czasami trzeba o nim zapomnieć, żeby przeżyć. A swoją drogą. Ciekaw jestem, jaki jest stosunek śmierci samurajów do pozostałych jednostek. Zapewne Ci pierwsi giną częściej. Ich kodeks i wszystko to coś, czego warto się nauczyć, i stosować.. Ale nie aż tak, jak oni. To samobójstwo. Podpisanie kontraktu na zabicie się. Jednym słowem… Albo zdaniem - honor jest wszystkim, dopóki nie obsrasz zbroi i nie zaczniesz uciekać, żeby przeżyć. Przecież nikt nie chce umierać, nie?
W pewnym momencie zawiał dosyć porywisty wiatr, który zdmuchnął mój kaptur, odkrywając przy tym czerwone kudły.. Dziwne, jak na tę porę roku. Chociaż ja nigdy nie byłem na wyspach. Nie znam się. Może tutaj to normalne?
0 x
Obrazek Bank || PH || THEME Mowa || color=#FF8040
Awatar użytkownika
Hayami Akodo
Posty: 1277
Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
Wiek postaci: 26
Ranga: Samuraj
Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem
Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak
Multikonta: brak
Aktualna postać: Hayami Akodo

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Hayami Akodo »

Pochylił znów głowę, słuchając ostrych napomnień Keia. Chłopak był twardy, silny, podchodził do sprawy zupełnie inaczej - to, co dla niego było żałosne, nie dające równych szans, dla pasterza było tak proste, łatwe jak dwa plus dwa to cztery. No właśnie: czy to na pewno było cztery? Może to jednak było pięć? Sześć?
Ichi, ni, san, yon...Na pewno?
Naprawdę czuł się teraz tak, jakby zamienił się rolami ze swoim rodzeństwem, co nigdy mu się nie zdarzało - przez całe jego życie to on był głową domu, tym odpowiedzialnym, namiastką ojca, która miała tym wszystkim jakoś kierować, zagryzać wargi w łkaniach, kiedy przychodziły wspomnienia, i koić braci w ramionach smaganych wiatrem, samemu potrzebując ukojenia. Teraz to on był na miejscu Takashiego i Hajime, a jego rolę przejął Seinaru - ten wiatr na wełnę jagnięcia, który nie byłby w stanie nawet go przewrócić, gdyż miał naprawdę dobre serce.
Przyjął na siebie kolejną krytykę, surowe wymówki - młody samuraj miał większe od niego doświadczenie, lepiej wiedział, jak należy traktować życie i honor. Tyle że walka, honor i wpojone zasady były dla Hayamiego święte, były tak ważne, że nie potrafił ich teraz pogodzić z tym, co powiedział mu przyjaciel. Uśmiechnął się do niego tym swoim szerokim uśmiechem, uśmiechem idioty, czy to był blask słońca, czy to jego oczy...?

-Wiesz, mnie wychowali inaczej, ojciec nie znał innej chakry niż ta do Kenryuuto-westchnął.-I to go zabiło pod Atsui. Ale wiem, masz rację. Na świecie zresztą jest wiele rodzajów honoru. A martwy nie przydam się mamie i dzieciakom, nie mówiąc już o niej...

Przynajmniej ty się przyznasz, Hayami. Twój ojciec tego nie potrafił.

Tak, starego Isamiego zgubiła samurajska duma, poczucie władzy związane z bronią - przecież władam bukijutsu i yari, co mi kto zrobi? - i to, że nie potrafił się dostosować. Uległość wobec Sabaku to jedno, ale zmiany taktyki, planowanie na polu bitwy, błędy, wszystko to poprowadziło jego ojca jak po schodach tam, skąd nie było już powrotu, sprawiło, że nie miał czasu zareagować. A Hayami miał troje dzieci pod opieką - bo przecież jego braci aż do gempukku nie można było uważać za dorosłych, ot, niegroźni marzyciele, i był jeszcze adoptowany niejako syn - i kobiety, które wyczekiwały jego powrotu. Coraz częściej myślał o tym, by pójść do Sagisy, by odnaleźć ją i dziecko, sprawdzić, jak sobie radzi, i zabrać ich do ryokanu. Z drugiej strony to cholerne przeczucie co do Shijimy nie odpuszczało, atakowało zaciekle niczym jednostki wroga piszące historię krwią i atramentem...Czym Shijima pisał swoje życie? Jak opisywał swoje czyny? Mrokiem, tajemnicą i wodą falującą we mgle? Zdradliwą jak urok królowej, bo łaska pańska na pstrym koniu jeździ?
Skinął głową, nie było sensu się upierać, że wie lepiej. Poza tym mieli tu coś jeszcze do zrobienia.

-Hai, hai, Kei-kun, pamiętam!-wyszczerzył się, tak, to przecież był Shi. Za coś przecież dostał mundur, obywatelstwo tych stron i uznanie, Hyuo przyciągało silnych ludzi. Skupił się; pytano go o pana ślicznotkę. Skrzywił się. Naprawdę nie czuł do tego gościa zbyt wielkiej sympatii i przez to nie zwracał większej uwagi na jego walkę. Tylko skąd to uczucie...? Ten niemiłosierny ucisk w sercu, wrażenie, że coś im umyka, jakaś barwa, jakiś ton w harmonii życia...?

Przestań.

-Tamten używał Katonu, tyle wiem. Tak jak Shijima, tylko zupełnie inne techniki-zauważył.-I ma kompletnie inne podejście do walki. Prawie zabił Ayako Daishi i myślę, że zrobiłby to, gdyby chciał. Bądź ostrożny.

Mówiąc te słowa, Hayami rozglądał się uważnie po trybunie. Zauważył Tensę; na jego twarzy zjawił się drwiący, szyderczy uśmiech zmieszany z pełnym nagłego współczucia spojrzeniem. Może to i szkoda, że leśny chłopiec okazał się swego rodzaju tchórzem. Widok walki Akashiego sprawił, że westchnął i zwrócił spojrzenie na ludzi wchodzących na trybuny.

I wtedy dostrzegł jego.

Czerwonowłosy chłopak przedzierał się z wściekłą i znudzoną miną przez tłumy i wreszcie zajął miejsce niedaleko nich. Gdzie on już widział te włosy...? Kogo przypominały mu te rysy twarzy? Ten styl, ta zadbana niechlujność, zirytowana mina...Te ruchy jak u sennego kota...Gdzie już widziałem tą czerwień?
Zmieszane obrazy. Wspomnienia, szybkie i nagłe. Wieczór w dojo. Zimna woda spływająca z okrwawionych rąk. Zmęczenie. Łzy. Pogrzeb. Zimni rodzice ignorujący czerwonowłose dziecko, matka o kosmykach tego koloru - ich przeciwieństwo - nie mogąca oderwać się od trzech rozgadanych, kolorowych synów, basowy śmiech ojca, echa awantury zasłyszanej podczas nocnego dreptania z pluszową zabawką w dłoni: "NIE MAM ZAMIARU WYCHOWYWAĆ TEGO CHOLERNEGO BĘKARTA, I TY O TYM WIESZ, ISAMI!". Co wtedy odpowiedział ojciec? Jak brzmiał jego zimny, twardy głos? Czerwień. Czerwień. Sen.

-Przepraszam na chwilę, Kei, chyba kogoś zobaczyłem.

Idziesz w jego stronę, szybko, niepewnie. Minęło tyle lat. Mogliście się zmienić, nawet na pewno się zmieniliście. Ale serce, to samo serce, którym kierujesz się od zawsze, mówi: to dobry trop. Pamiętasz księżyc, chłodną jesienną noc, podniesione głosy dorosłych te osiem lat temu. Już wiesz, już pamiętasz zacietrzewioną, czerwoną od gniewu twarz wuja-shinobi, cholernej egzotyki w tej rodzinie, lodowaty chłód ojca stojącego przy zasadach, drżące od krzyku światła świec padające na stare wazy.
Pamiętasz jego odpowiedź.
Ten cholerny bękart ma imię. Nazywa się...

-Yōsuke? To ty, prawda?
0 x
Obrazek though my body may decay on the isle of Ezo
my spirit guards my lord in the east


voice |PH| theme | bank | vibe 1|vibe 2
Awatar użytkownika
Yōsuke
Postać porzucona
Posty: 134
Rejestracja: 6 sty 2018, o 06:45
Wiek postaci: 17
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Czerwone włosy zaczesane w nieładzie do tyłu, długi czarny płaszcz z kapturem,
pod spodem standardowy strój shinobi oraz czarna zbroja.
Widoczny ekwipunek: -Czarna zbroja
-Katana na plecach
-Kabury na broń, jedna na lewym udzie, druga na drugim
-Dwie torby, jedna nad lewym pośladkiem, druga nad prawym
-Rękawiczki z blaszką

Re: Trybuna wschodnia

Post autor: Yōsuke »

Siedziałem w zamyśleniu, spoglądając w stronę areny, podpierając się łokciem o kolano. Nie potrafiłem wyrzucić z głowy głosu tego drugiego samuraja, tego młodszego. Z ciemnymi włosami. Znam tę twarz. Ten ton głosu… Jego barwę. Była mi bliska. Znana. Chociaż może mi się wydawać. Zmęczony umysł potrafi płatać figle, mącić w głowie, tworzyć wizje, dźwięki. Chyba dam temu spokój. Z tego, co mi wiadomo to nie mam żadnej rodziny. Albo przynajmniej nic o niej nie wiem. W sumie nigdy o to nie pytałem, nie byłem ciekaw. Uznałem, że nie ma sensu ich szukać, skoro mam Staruszka. To on mnie wychował, no nie? Przybrany ojciec. Zapewne lepszy od tego prawdziwego. Na pewno lepszy… Tamten nawet mnie nie szukał. Nie byłoby to ciężkie. Ot zapytać się miejscowych władz, zlecić zaginięcie, czy cokolwiek. Chyba nie proszę o tak wiele, co? Ale z drugiej strony.. Czy w ogóle mi na tym zależy? Żeby mieć rodzinę? Chyba troszkę tak.. Nie chcę chodzić po tym świecie sam. Żeby po mojej śmierci mnie opłakiwali, modlili się do kogokolwiek, kto mnie przygarnie w swe ramiona. Ciekaw jestem, gdzie zabierze mnie moja Panna Śmierć… Gdzieś w dobre miejsce..? Chociaż.. Czemu myślę o śmierci? Jestem młody. Mam jeszcze dużo czasu. Bardzo dużo.
W pewnym momencie znajomy mi już głos skierował się w moją stronę… Yōsuke? To ty, prawda? Już miałem mówić coś w stylu Czego chcesz? Nawet Cię nie znam. Ale...
Już wiem…
To ty, prawda? - usłyszałem… Wiedziałem kto to. Po prostu wiedziałem. Uniosłem na niego wzrok, wstając powoli z siedzenia. Złote oczy, podobne do moich. Cioteczka Risa w męskim wydaniu. I do tego ten zapach. Co, jak co.. Ale nos mam bardzo wyczulony. Nie zapominam zapachów. Zapach bardzo często świadczy o człowieku. Nabrałem nieco powietrza w płuca. To ciężki moment. Spotkanie bliskiej mi osoby o której sobie przypomniałem. Uśmiechnąłem się ciepło. Wiedziałem…
- To ja, Hayami… To właśnie ja - złapałem go mocno za ramię i przyciągnąłem do siebie, przytulając mocno jak dawno niewidzianego brata. Poczułem jakąś ulgę.. Jakby tęsknota nagle odeszła. Mój mózg coś spamiętał, skoro czułem takie coś. Musiałem to wszystko pamiętać.. Ale nie miałem do tego dostępu. Dopiero on mi wszystko pokazał. Myśl o Hayamim otworzyła mi oczy.. Pamięć powoli wraca. Ale nadal czuję, że mam luki. Nie pamiętam imienia jego ojca. Zapytam się go, na pewno się zapytam. Jak trzymają się młodzi.. Jak czuje się ciotka.. I co u wujaszka, który nauczył mnie dyscypliny. To wszystko przez nich. Zawsze mówili, że mój charakter jest ostry i nawet żartowali, że gdybym stracił pamięć to z charakteru ani okruszka bym nie stracił.. I mieli rację.
- Czułem coś przed naszym spotkaniem, wiesz..? Jakby wizje.. Jakby któryś z bogów chciał naszego spotkania, chciał do tego doprowadzić. Mam dużo do opowiedzenia.. Naprawdę dużo - wyszeptałem mu, nadal ściskając go, niczym brat brata. Mam rodzinę…
0 x
Obrazek Bank || PH || THEME Mowa || color=#FF8040
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arena Zmierzchu”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości