Karczma "Kurinuka-me"
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Karczma "Kurinuka-me"
Przez moment na twarzy Kisho zawitał delikatny uśmiech spowodowany widokiem uciekającego w popłochu Kurusu. Cóż, mając za przeciwnika kogoś takiego, jak ten karczmarz zapewne każdy postąpiłby tak samo i gnał przed siebie jak opętany, byle by tylko zejść mu z oczu.
Po chwili jednak, gdy temat wrócił na sprawę Hisui i Takeshiego, Kisho ponownie spochmurniał.
- Ano tego nie wiesz, to fakt - odparł, zgadzając się z karczmarzem w stu procentach. Na jego miejscu prawdopodobnie także zachowałby się równie ostrożnie co on. - Ich ciała mi wystarczą - dodał po chwili z lekkim ukłonem, w ramach podziękowania za pozwolenie zabrania tej dwójki. Co prawda chciał zabrać wszystko, co do nich należy, ale nie mógł narzekać. Po otrzymaniu zwoji, zapakował je do torby i ponownie zwrócił się właściciela przybytku: - Prawdopodobnie wszyscy tutaj polegli mieli przy sobie pieniądze otrzymane jako zapłatę za walkę o mur i liczę, że będzie tego wystarczająco by pokryć wszelkie wyrządzone szkody. Nie jestem materialistą ani nic z tych rzeczy, ale im niestety żadne ryo już się nie przyda, więc przynajmniej niech przysłużą się odbudowie - zakończył z delikatnym uśmiechem. - A i jeszcze jedno, jeśli to możliwe prosiłbym nie pozbywać się ich rzeczy. Wie pan, może mieli przy sobie coś, co było cenne dla nich albo ich rodzin.
Kisho sam posiadał coś takiego na szyi - srebrny naszyjnik z niebieskim kamieniem, który może i miał jakąś wartość pieniężną, ale dla niego był cenny z powodów sentymentalnych. O takie właśnie przedmioty mu chodziło. Nie wyłączając także tej przedziwnej katany Takeshiego, bo w gruncie rzeczy o nią bał się najbardziej. Była specyficzna i chyba jedyna w swoim rodzaju więc stanowiła naprawdę łakomy kąsek, a przecież taki oręż powinien pozostać przy właścicielu nawet po śmierci, nie?
W każdym bądź razie, dostał to czego chciał i mógł ze spokojem odejść.
/zt
Po chwili jednak, gdy temat wrócił na sprawę Hisui i Takeshiego, Kisho ponownie spochmurniał.
- Ano tego nie wiesz, to fakt - odparł, zgadzając się z karczmarzem w stu procentach. Na jego miejscu prawdopodobnie także zachowałby się równie ostrożnie co on. - Ich ciała mi wystarczą - dodał po chwili z lekkim ukłonem, w ramach podziękowania za pozwolenie zabrania tej dwójki. Co prawda chciał zabrać wszystko, co do nich należy, ale nie mógł narzekać. Po otrzymaniu zwoji, zapakował je do torby i ponownie zwrócił się właściciela przybytku: - Prawdopodobnie wszyscy tutaj polegli mieli przy sobie pieniądze otrzymane jako zapłatę za walkę o mur i liczę, że będzie tego wystarczająco by pokryć wszelkie wyrządzone szkody. Nie jestem materialistą ani nic z tych rzeczy, ale im niestety żadne ryo już się nie przyda, więc przynajmniej niech przysłużą się odbudowie - zakończył z delikatnym uśmiechem. - A i jeszcze jedno, jeśli to możliwe prosiłbym nie pozbywać się ich rzeczy. Wie pan, może mieli przy sobie coś, co było cenne dla nich albo ich rodzin.
Kisho sam posiadał coś takiego na szyi - srebrny naszyjnik z niebieskim kamieniem, który może i miał jakąś wartość pieniężną, ale dla niego był cenny z powodów sentymentalnych. O takie właśnie przedmioty mu chodziło. Nie wyłączając także tej przedziwnej katany Takeshiego, bo w gruncie rzeczy o nią bał się najbardziej. Była specyficzna i chyba jedyna w swoim rodzaju więc stanowiła naprawdę łakomy kąsek, a przecież taki oręż powinien pozostać przy właścicielu nawet po śmierci, nie?
W każdym bądź razie, dostał to czego chciał i mógł ze spokojem odejść.
/zt
0 x

Re: Karczma "Kurinuka-me"
Bachiatari przemierzał szlak transportowy pomiędzy Sogen, a Ryuzaku no Taki. Czy jego celem było dotarcie do ów tej drugiej prowincji? Zdecydowanie nie. Jedyna czego chciał to dotrzeć do jakiegoś miejsca, gdzie będzie mógł chwilę odpocząć i zastanowić się nad tym co przeszedł dość niedawno. Podczas tej z początku bezowocnej przechadzki natrafił na drewniany budynek.
Całkiem spory, wydaje się solidny. Zatrzymał się przed budowlą z ciemnego drewna z charakterystycznym stromym dachem.
To chyba ta słynna na okolicznych terenach karczma. "Kurinuka-me"...
Uznał, że będzie to dobre miejsce na kilka krótkich chwil, podczas których odda się zadumie.
Przeszedł przez podwójne grube drzwi. Wchodząc na całkiem sporą salę, zwrócił od razu uwagę na szynkwas. Udał się w jego stronę lekkim krokiem obserwując spokojnie dość rosłego, łysego barmana.
Tylko nie... Serio? Zielone oczy? No i muszę mieć się na baczności. Ta dziewczyna sprawiła, że mam jakąś awersję do zielonookich. - pomyślał szybko zawiedziony rozwojem sytuacji chłopak.
Usiadł przy szynkwasie i z kamiennym wyrazem twarzy powiedział:
- Dzień dobry. Wodę poproszę...
Po otrzymaniu płynu, wziął natychmiastowo soczysty łyk. Ciecz schłodziła jego wnętrze kojąc zarazem myśli. Westchnął.
Zapłacił za kubek zimnej wody i w milczeniu siedział zastanawiając się nad swoimi przeszłymi jak i przyszłymi poczynaniami.
Całkiem spory, wydaje się solidny. Zatrzymał się przed budowlą z ciemnego drewna z charakterystycznym stromym dachem.
To chyba ta słynna na okolicznych terenach karczma. "Kurinuka-me"...
Uznał, że będzie to dobre miejsce na kilka krótkich chwil, podczas których odda się zadumie.
Przeszedł przez podwójne grube drzwi. Wchodząc na całkiem sporą salę, zwrócił od razu uwagę na szynkwas. Udał się w jego stronę lekkim krokiem obserwując spokojnie dość rosłego, łysego barmana.
Tylko nie... Serio? Zielone oczy? No i muszę mieć się na baczności. Ta dziewczyna sprawiła, że mam jakąś awersję do zielonookich. - pomyślał szybko zawiedziony rozwojem sytuacji chłopak.
Usiadł przy szynkwasie i z kamiennym wyrazem twarzy powiedział:
- Dzień dobry. Wodę poproszę...
Po otrzymaniu płynu, wziął natychmiastowo soczysty łyk. Ciecz schłodziła jego wnętrze kojąc zarazem myśli. Westchnął.
Zapłacił za kubek zimnej wody i w milczeniu siedział zastanawiając się nad swoimi przeszłymi jak i przyszłymi poczynaniami.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości