Trybuna północna
Re: Trybuna północna
Było to zaprawdę dziwne uczucie, zupełnie jak pierwszy raz kiedy dane się im było ze sobą spotkać. Układał sobie przed tym w głowie wiele scenariuszy na to o czym by chciał pogadać z osobą, która śmiała podważać jego zdanie podczas obrony muru przed bandą dzikusów, a jednak gdy już doszło do spotkania poddawał się zupełnej improwizacji. Przypominało to w metaforycznym wydaniu randkę z osobą, która ci się podoba. Przed nią masz głowę pełną myśli, jakichś planów a gdy już dochodzi do spotkania i tak wszystko diabli biorą. Rzecz jasna tutaj spotkanie nie miało takowego zabarwienia choć pewne znamiona nosiło. W końcu... nie ukrywajmy tego - Shinji był zafascynowany osobą Shijimy. Dziwne co? Nie było w nim niczego niezwykłego. Ot mógł się z nim lekko utożsamiać i ciekawiło go jaką ścieżkę obierze zważywszy na różnicę charakterów, która robiła swoje. Co było w tym wszystkim najdziwniejsze to to, że podjął jego grę. Miał w końcu dużo czasu na przemyślenie tego wszystkiego i odpowiednie przygotowanie się do spotkania, które musiało nastąpić. Możliwe nawet, że mężczyzna przywiązywał do tego znacznie większą uwagę niż Shinji, ale kto wie - Racja, gdzież moje maniery. - obrócił się w kierunku Asagi'ego i ukłonił tak jak nakazywały zasady dobrego wychowania - Bardzo miło mi poznać. - uwadze Uchihy nie umknęła także "kąśliwa", zalatująca żartem uwaga na temat krwi znajdującej się na jego twarzy - A to? Znasz mnie. Lubię poczuć walkę całym sobą. Jako, że Kosuke nie dostarczył mi odpowiedniej rozrywki to przynajmniej poczułem jego krew na sobie. - wyglądał ze specyficznym "makijażem" dosyć ekscentrycznie i pewnie wypadałoby go zmyć prędzej czy później, ale jeszcze nie... Powłoka z krwi stanowiła świetny punkt zaczepienia jeśli chciałby z kimś pogadać. Ot rzucasz jakimś tekstem na jej temat lub wręcz ktoś cię zaczepia zwracając na nią uwagę i już dialog się kręci. Inna sprawa, że pewnie pójdzie ją zmyć za jakiś czas. Zaschnięta krew nie jest już aż tak przyjemna, ściąga twarz pozostawiając niemiłe uczucie. Zdecydowanie nie jest to coś czego chciałby doświadczyć - Ładny mundur. Czyżbyś dołączył do sił cesarstwa? - postanowił nie zagłębiać się póki co w bardziej osobliwe tematy. Nie było to idealne miejsce ani czas, a zresztą przy świadkach nie zdołałby wyciągnąć najprawdopodobniej niczego interesującego. Tego typu rozmowy prowadziło się na osobności - Swoją drogą czyżby przeszły ci złości po ostatnim nieporozumieniu? Bo zachowujesz się nadzwyczaj spokojnie. Nie zrozum mnie źle zahaczyłem o Hanamurę całkiem przypadkiem - tutaj wskazał w kierunku Chise - Bo dostałem polecenie od wysoko postawionych Uchiha bym ochraniał ich córkę. - taa... tyle w tym było prawdy co w tym, że kobiety nie muszą załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych. Był tutaj ze względu na Shijimę, ale grał dobrze - tak jak miał w zwyczaju.
0 x
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Trybuna północna
Oho, czyżby jednaj Asagi znalazł innego samuraja? Pierwotnie nie rozpoznał go w Seinaru-san, ale coś podpowiadało mu, że oto właśnie obok siebie jednego ze swoich, co więcej biorącego udział w turnieju. Czyżby to właśnie był wysłannika Tadatoshi-sama? Było to możliwe, należało zdecydowanie uważnie przyjrzeć się sposobie jak będzie walczył. Asagi na chwilę skupił uwagę na jego zbroi oraz broni, o ile ta pierwsze istotnie przypominała znanych mu wojowników, to broń nie do końca pasowała to tej "typowej". Kij był szczególną bronią, niebieskooki nigdy nie zgłębiał nauk z zakresu stylu Mokuzai, aczkolwiek wiedział o jego istnieniu, ale bardziej dla włóczni czy też glewii naginata, a tutaj niespodzianka - kij. Czy jednak na pewno był to kij? Może to jakieś skryte w lasce ostrze? Zdecydowanie należało uważnie przyjrzeć się walce "pobratymca", szczególnie, że wychodzi z taką, a nie inną bronią przeciwko wojownikom, którzy wydają się traktować pojedynki i turnieje zupełnie inaczej niż znał je Asagi. Wychowany w szlacheckim domu i odebrawszy nauki w renomowanej szkole, niebieskooki niejeden raz toczył walki treningowe, ale nigdy z użyciem prawdziwej broni. Ta zarezerwowana była zdecydowanie dla prawdziwych pojedynków na śmierć i życie...
Czy Seinaru pozostawiał Shijime w dobrym towarzystwie, a może chodziło o Asagi'ego? Cóż, trudno powiedzieć, zwłaszcza, że panowie znali się dopiero od kilku sekund, w zasadzie, jedyne co udało im się ustalić, to przynależność, imię i nazwisko - tak, to w sumie całkiem sporo. O i nawet okazało się, że dla odmiany, shinobi nie jest uczestnikiem turnieju, to podobnie jak Asagi, który zdecydowanie nie był najlepszym towarzystwem do długich rozmów i dysput... no dobra, był, ale jak już kogoś nieco lepiej poznał, a tak na pierwszej randce? Na razie niebieskooki uważnie słuchał i obserwował, nie tylko walk, które właśnie się zakończyły na dole, ale tego, co go otacza. Jasne było, że Seinaru-san i Shijima-san znają się zdecydowanie dobrze. Pozwalając sobie na dłuższą, nieco odważniejszą analizę, można było założyć, że obaj panowie przeszli to i owo, hartując swoje relacje w ogniu prawdziwej walki.
- Rozumiem. - krótki i rzeczowo, tak właśnie odpowiedział niebieskooki na słowa Shijimy, słaby początek dobrej relacji, prawda? No cóż, nie wszystko na raz, zwłaszcza, że oczy młodego samuraja padły na jednego ze zwycięzców odbywających się poniżej pojedynków, który kierował się w ich stronę. Trzeba przyznać, że jego makijaż był dosyć niecodzienny, no ale nie jemu oceniać - tutaj był jedynie turystom, może takie są zwyczaje ninja? A skoro o zwyczajach mowa, to Uchiha miał zdecydowanie oryginalne, tak w słowach jak i zachowaniu, wprowadzając młodego samuraja w swoistą konsternację, to miłe, że Shijima przedstawił ich sobie, to ułatwiało dalszą rozmowę, chociażby o to, że o Uchiha niebieskooki coś tam wiedział. Może podstawy, jednakże zawsze opisywano ich jako niebezpiecznych wojowników - potwierdzeniem tego był stan uczestnika pojedynku poniżej.
- Interesujące starcie, przyznaję. - odpowiedział dość poprawnie politycznie niebieskooki, chociaż w duchu nie mógł zrozumieć zachowania przybysza. To nie powinna być zabawa, walczyli, nie, pojedynkowali się, z wykorzystaniem prawdziwej broni, efektem tego było pozbieranie jednego z shinobi poza arenę oraz krew na twarzy drugiego. Było to coś niepojętego dla samuraja, a zdecydowanie to, co dalej mówił Shinji - czyli pełnił misję eskortową i mimo to wziął udział w turnieju, w efekcie którego mógł odnieść rany? Jak się to miało do jego zadania? W tym momencie na synapsach naszego bohatera nastąpiło dość poważne zwarcie i może nie była to jego sprawa, ale skoro miał się uczyć, to chciał to zrozumieć.
- Uchiha-san, proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale czy dobrze rozumiem, że pełniąc misję na rzecz swojego rodu, bierze pan jednocześnie udział w turnieju, w którym może odnieść obrażenia? - zapytał możliwie najbardziej politycznie niebieskooki, przełykając na razie komentarz dotyczący czerpania zabawy z robienia komuś krzywdy. No po prostu barbarzyńcy, ale to może tylko jednostkowy egzemplarz?
- Shijima-san... - i pierwsza zagwozdka, czy aby prawidłowo się do niego zwraca? Tutaj ludzie chyba przedstawiają się pierw imieniem, potem nazwiskiem, czy będzie dużym nietaktem, mówić do nieznajomego po imieniu? A może każdy robi to dowolnie i nie ma takich zasad? No nie ważne teraz, rozpatrzy się to później, pierw pytanko.
- Co jest nagrodą w tym turnieju i czy to normalna sytuacja, by w zawodach używać prawdziwej broni i technik typowo bojowych? Nie chcę panów urazić, po prostu próbuję zrozumieć to co widzę. - niebieskooki nie kajał się jakoś specjalnie, miał swoją dumę wojownika i płaszczyć się nie zamierzał, co prawda, nie chciał też być bardzo bezczelny, ale lizać nikomu podeszew nie będzie...
Czy Seinaru pozostawiał Shijime w dobrym towarzystwie, a może chodziło o Asagi'ego? Cóż, trudno powiedzieć, zwłaszcza, że panowie znali się dopiero od kilku sekund, w zasadzie, jedyne co udało im się ustalić, to przynależność, imię i nazwisko - tak, to w sumie całkiem sporo. O i nawet okazało się, że dla odmiany, shinobi nie jest uczestnikiem turnieju, to podobnie jak Asagi, który zdecydowanie nie był najlepszym towarzystwem do długich rozmów i dysput... no dobra, był, ale jak już kogoś nieco lepiej poznał, a tak na pierwszej randce? Na razie niebieskooki uważnie słuchał i obserwował, nie tylko walk, które właśnie się zakończyły na dole, ale tego, co go otacza. Jasne było, że Seinaru-san i Shijima-san znają się zdecydowanie dobrze. Pozwalając sobie na dłuższą, nieco odważniejszą analizę, można było założyć, że obaj panowie przeszli to i owo, hartując swoje relacje w ogniu prawdziwej walki.
- Rozumiem. - krótki i rzeczowo, tak właśnie odpowiedział niebieskooki na słowa Shijimy, słaby początek dobrej relacji, prawda? No cóż, nie wszystko na raz, zwłaszcza, że oczy młodego samuraja padły na jednego ze zwycięzców odbywających się poniżej pojedynków, który kierował się w ich stronę. Trzeba przyznać, że jego makijaż był dosyć niecodzienny, no ale nie jemu oceniać - tutaj był jedynie turystom, może takie są zwyczaje ninja? A skoro o zwyczajach mowa, to Uchiha miał zdecydowanie oryginalne, tak w słowach jak i zachowaniu, wprowadzając młodego samuraja w swoistą konsternację, to miłe, że Shijima przedstawił ich sobie, to ułatwiało dalszą rozmowę, chociażby o to, że o Uchiha niebieskooki coś tam wiedział. Może podstawy, jednakże zawsze opisywano ich jako niebezpiecznych wojowników - potwierdzeniem tego był stan uczestnika pojedynku poniżej.
- Interesujące starcie, przyznaję. - odpowiedział dość poprawnie politycznie niebieskooki, chociaż w duchu nie mógł zrozumieć zachowania przybysza. To nie powinna być zabawa, walczyli, nie, pojedynkowali się, z wykorzystaniem prawdziwej broni, efektem tego było pozbieranie jednego z shinobi poza arenę oraz krew na twarzy drugiego. Było to coś niepojętego dla samuraja, a zdecydowanie to, co dalej mówił Shinji - czyli pełnił misję eskortową i mimo to wziął udział w turnieju, w efekcie którego mógł odnieść rany? Jak się to miało do jego zadania? W tym momencie na synapsach naszego bohatera nastąpiło dość poważne zwarcie i może nie była to jego sprawa, ale skoro miał się uczyć, to chciał to zrozumieć.
- Uchiha-san, proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale czy dobrze rozumiem, że pełniąc misję na rzecz swojego rodu, bierze pan jednocześnie udział w turnieju, w którym może odnieść obrażenia? - zapytał możliwie najbardziej politycznie niebieskooki, przełykając na razie komentarz dotyczący czerpania zabawy z robienia komuś krzywdy. No po prostu barbarzyńcy, ale to może tylko jednostkowy egzemplarz?
- Shijima-san... - i pierwsza zagwozdka, czy aby prawidłowo się do niego zwraca? Tutaj ludzie chyba przedstawiają się pierw imieniem, potem nazwiskiem, czy będzie dużym nietaktem, mówić do nieznajomego po imieniu? A może każdy robi to dowolnie i nie ma takich zasad? No nie ważne teraz, rozpatrzy się to później, pierw pytanko.
- Co jest nagrodą w tym turnieju i czy to normalna sytuacja, by w zawodach używać prawdziwej broni i technik typowo bojowych? Nie chcę panów urazić, po prostu próbuję zrozumieć to co widzę. - niebieskooki nie kajał się jakoś specjalnie, miał swoją dumę wojownika i płaszczyć się nie zamierzał, co prawda, nie chciał też być bardzo bezczelny, ale lizać nikomu podeszew nie będzie...
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Re: Trybuna północna
Pierwsza arena była całkowicie pusta. Shijima nie kojarzył wywołanych imion. Tak samo jak nie kojarzył imienia przeciwnika Seinaru, który również jak na razie zwlekał z pojawieniem się. Wielkie sławy zawsze się spóźniają, tak..? Jakoś tak to było. Całe więc szczęście, że tutaj nie było odwołania od spóźnienia - był dany czas na pojawienie się przeciwnika i kiedy ten się nie stawi - walka kończyła się walkowerem. Miał wrażenie, że Seinaru czułby się zawiedziony, gdyby wygrana przyszła za zupełny bezcen - ciekawe tylko, czy bardziej samurajowi zależało na samej walce, czy może jednak rzeczywiście na wygranej..? Samo ułożenie areny było... widowiskowe, mówiąc wprost - prezentowała się naprawdę wdzięcznie będąc otoczona wodą, piaskiem i z pniami, które można było używać do kawarimi oraz jako... no jako wszystkiego innego pewnie też. Shinobi potrafili wymyślać niestworzone rzeczy, kiedy przychodziło do uratowania własnej skóry. Długowłosy usiadł na swoim miejscu obok samuraja, chociaż mówić "swoim" to dużo powiedziane - chyba było swoje, odkąd nakryło je czarne, lekkie kimono. Dla niego aktualna temperatura była wysoka - przyzwyczaił się do surowego klimatu Hyuo, na którym panowała wieczna zima. I pewnie siedzieliby tak i milczeli, jedynie obserwując walkę, bo tak jak Asagi nie był zbyt rozgadaną jednostką, tak Shijima raczej nie szukał kontaktu z innymi. Świetnie dobrani. Krótkie, treściwe komentarze i elo - można kontemplować ciszę. Hello darkness, my old friend. Tak by było (albo i nie? W którymś z nich może obudziłby się duch pogawędek), gdyby nie Shinji.
- Ująłbym to starcie raczej jako jednostronną jatkę. - Naprawił dyplomatyczne stwierdzenie samuraja, uśmiechając się nieco krzywo pod nosem. Ulotnie. Nie było się w końcu z czego cieszyć - tak czy siak omijał raczej sylwetkę Shinjiego na arenie wzrokiem. W ogóle jakoś nie potrafił skupić się na tych walkach i porządnie ich docenić. Nie wyłapywał w nich niczego... pięknego. Tak jakby walki mogły być piękne. Zastanawiał się mimo to, czy Hime pajacowała ku ubawie tłumu czy może jednak naprawdę przeciwnik sprawił jej tyle trudności? Wyglądało na to pierwsze. I jakoś przez to jej też nie miał ochoty oglądać. Walka nie była piękna - ludzie biorący w niej udział już piękni bywali. - Jak zwykle nie potrafisz zdobyć się na minimum szacunku wobec drugiego człowieka, co? - Nie było słychać w jego głosie wyrzutu - i to nie był wyrzut. Ostatniego, czego by się spodziewał po tak zepsutym dzieciaku, to zdolność podania innej osobie dłoni. Łatwo mówić. Na koncie Shinjiego było tak wiele minusów, że co zmieniał ten jeden..? Dla niego cały świat był domem dla lalek, a ludzie lalkami, które w tym domku mieszkały - ten nasz mały, mały świat zamknięty za szybką.
- Dziękuję. - Przyjął wprost komplement, chociaż doszukiwał się kpiny w głosie Uchihy. Nie potrafił jej znaleźć. Nie popadajmy w paranoje, co..? Ciężko było przy nim w takową nie wpadać. - Najwyraźniej służebnictwo leży w mojej naturze. - Shinji mógł to interpretować jak chciał - i tak z pewnością zrobi, zinterpretuje i zacznie wiercić dziurę w brzuchu. Jak zawsze. I to "zawsze" oznaczało "drugi raz". Podobno historia ma to do siebie, że dwa razy nie lubi się powtarzać - i słusznie. Nie po to Shijima przechodził swoją cichą ewolucję, żeby nadal być jedną z surykatek chowającymi głowę w piach. I już chciał odpowiadać na kolejne słowa Shinjiego, kiedy Asagi go ubiegł. I były to tak złote słowa, że Shijima nie potrafił się powstrzymać przed nieco głupkowatym, rozbawionym, szerokim uśmiechem. Całkowicie celowo nie spoglądał na towarzyszy i wbijał wzrok w arenę, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Sprytna misja. - Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Szczerze powiedziawszy nie wiem, co jest nagrodą turnieju, nie interesowałem się tym. I tak, to jest typowe dla tego typu zawodów. Tak długo, jak długo nie zabijesz przeciwnika, dozwolone jest niemal wszystko.
- Ująłbym to starcie raczej jako jednostronną jatkę. - Naprawił dyplomatyczne stwierdzenie samuraja, uśmiechając się nieco krzywo pod nosem. Ulotnie. Nie było się w końcu z czego cieszyć - tak czy siak omijał raczej sylwetkę Shinjiego na arenie wzrokiem. W ogóle jakoś nie potrafił skupić się na tych walkach i porządnie ich docenić. Nie wyłapywał w nich niczego... pięknego. Tak jakby walki mogły być piękne. Zastanawiał się mimo to, czy Hime pajacowała ku ubawie tłumu czy może jednak naprawdę przeciwnik sprawił jej tyle trudności? Wyglądało na to pierwsze. I jakoś przez to jej też nie miał ochoty oglądać. Walka nie była piękna - ludzie biorący w niej udział już piękni bywali. - Jak zwykle nie potrafisz zdobyć się na minimum szacunku wobec drugiego człowieka, co? - Nie było słychać w jego głosie wyrzutu - i to nie był wyrzut. Ostatniego, czego by się spodziewał po tak zepsutym dzieciaku, to zdolność podania innej osobie dłoni. Łatwo mówić. Na koncie Shinjiego było tak wiele minusów, że co zmieniał ten jeden..? Dla niego cały świat był domem dla lalek, a ludzie lalkami, które w tym domku mieszkały - ten nasz mały, mały świat zamknięty za szybką.
- Dziękuję. - Przyjął wprost komplement, chociaż doszukiwał się kpiny w głosie Uchihy. Nie potrafił jej znaleźć. Nie popadajmy w paranoje, co..? Ciężko było przy nim w takową nie wpadać. - Najwyraźniej służebnictwo leży w mojej naturze. - Shinji mógł to interpretować jak chciał - i tak z pewnością zrobi, zinterpretuje i zacznie wiercić dziurę w brzuchu. Jak zawsze. I to "zawsze" oznaczało "drugi raz". Podobno historia ma to do siebie, że dwa razy nie lubi się powtarzać - i słusznie. Nie po to Shijima przechodził swoją cichą ewolucję, żeby nadal być jedną z surykatek chowającymi głowę w piach. I już chciał odpowiadać na kolejne słowa Shinjiego, kiedy Asagi go ubiegł. I były to tak złote słowa, że Shijima nie potrafił się powstrzymać przed nieco głupkowatym, rozbawionym, szerokim uśmiechem. Całkowicie celowo nie spoglądał na towarzyszy i wbijał wzrok w arenę, starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Sprytna misja. - Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Szczerze powiedziawszy nie wiem, co jest nagrodą turnieju, nie interesowałem się tym. I tak, to jest typowe dla tego typu zawodów. Tak długo, jak długo nie zabijesz przeciwnika, dozwolone jest niemal wszystko.
0 x
Re: Trybuna północna
Chise zaśmiała się dość ponuro, słysząc słowa chłopaka. Oj, chyba nawet nie wiedział jak blisko prawdy uderzał, opowiadając o tłumieniu pod koszem rodziny i stawaniu się ofiarą. Nie domyślił się jeszcze czy zwyczajnie ten fakt ignorował?
- Tego wszystkiego o mnie nie wiedziałeś kiedy się poznaliśmy - stwierdziła zwyczajnie - A potem.. Jakoś nie było okazji sprostować - wzruszyła ramionami. Nie było okazji? Prędzej nie było do tego ochoty, bo bawiła ją ta mała tajemnica, udawanie i przedstawianie się inaczej. Uśmiechała się blado, słuchając tego morza komplementów, które wysypywały się z ust chłopaka, zastanawiając się.. Czy naprawdę tak sądzi? A jeśli tak jest, to dlaczego? Nie zrobiła nic wyjątkowego na tyle, by miał o niej takie mniemanie.
- Dziękuje, ale ponownie, nieco zbyt koloryzujesz - przechyliła głowę w bok - Wyższy poziom trudności, mówisz? - mruknęła nieco rozbawiona, ale zaintrygowana tym stwierdzeniem. Czy można było tak to nazwać? Nawet się jej to podobało, choć gdyby było jej łatwiej na pewno by się nie obraziła. Choc.. Czy nie dawało jej to też większych szans by się wybić? Tak byłaby po prostu kolejną Uchihą, jednostką w klanie jakich zapewne wiele. W ten sposób była już na starcie wyjątkowa.
Wybuchnęła śmiechem, słysząc o tym, że Hayami zdążył się już oburzyć i powiedzieć coś o honorze. To do niego w jakiś sposób pasowało do młodego Samuraja, który bardzo poważnie patrzył na te sprawy.
- Tak, brzmi jak on - powiedziała wesoło, słuchając reszty wypowiedzi. Uniosła brew na wieść o jakieś ciężarnej przyjaciółce. Nie pamiętała by chłopak o tym wspomniał, ale przecież nie musiał się chwalić tym na pewno i lewo, mógł też po prostu nie wiedzieć, kto wie. Ale opiekowanie się dziewczyną także pasowało do szlachetnego charakteru rycerza.
A więc i Shijima tu był. To się mogło nie skończyć dobrze. Na szczęście, jak na razie Shinji gdzieś przepadł, co było na plus, ale kto wie ile czasu się ten stan utrzyma? Wątpliwe by Uchiha przegapił obecność swojego ulubieńca, w końcu przybył tutaj by się z nim spotkać, prawda? Niezbyt się jej to podobało.
Chise nadstawiła uszu uważnie, kiedy wspomniał o pocałunku i na jej ustach pojawił się charakterystyczny uśmieszek. Zwróciła się w stronę mnicha, unosząc delikatnie jedną brew.
- Tak, zdaje się że o tym wpomniałeś - potwierdziła, że pamięta tą sytuację, przymknęła delikatnie oczy - Ale nie przypominam sobie swojej zgody na taki układ. Poza tym.. - uśmiech nieco się poszerzył - ..nie sądzisz że pocałunek za informacje to dość niska cena? Co jeśli teraz zacznę rozdawać takie "nagrody" każdemu co zrobi mu przysługę? - prowokowała go, oczywiście. Nie zamierzała nikogo tu całować, włącznie w Shigą, a już na pewno nie w formie jakiegoś.. Układu kupna-sprzedarzy. Odchyliła się na siedzeniu mocno. Miała zamiar powiedzieć coś więcej, kiedy za plecami z zaskoczenia odezwał się Shinji. Aż podskoczyła w miejscu, przestraszona.
- Shinji! Nie strasz mnie - ofuknęła go z nerwów. Jednak chłopak szybko urwał temat, a nawet wypowiedź w połowie. Chise podejrzewała dlaczego, a jego szybkie zniknięcie tylko spotęgowały domysły, ale musiała się upewnić.
- A tego dokąd niesie? - zapytała Shigi kiedy Uchiha nieco się oddalił. Zaraz jednak wróciła do chłopaka z uwagą.
- Uważaj w tej walce. I nie wygłupiaj się. Będę mieć na ciebie oko - pogroziła mu żartobliwie palcem - A tak poważnie, to bądź uważny i przejdź dalej, to może uda się nam zatańczyć w finale - pożegnała go tymi słowami z uśmiechem. Po tym mogła złapać chwilę wytchnienienia, nie przejmując się nikim.
- Tego wszystkiego o mnie nie wiedziałeś kiedy się poznaliśmy - stwierdziła zwyczajnie - A potem.. Jakoś nie było okazji sprostować - wzruszyła ramionami. Nie było okazji? Prędzej nie było do tego ochoty, bo bawiła ją ta mała tajemnica, udawanie i przedstawianie się inaczej. Uśmiechała się blado, słuchając tego morza komplementów, które wysypywały się z ust chłopaka, zastanawiając się.. Czy naprawdę tak sądzi? A jeśli tak jest, to dlaczego? Nie zrobiła nic wyjątkowego na tyle, by miał o niej takie mniemanie.
- Dziękuje, ale ponownie, nieco zbyt koloryzujesz - przechyliła głowę w bok - Wyższy poziom trudności, mówisz? - mruknęła nieco rozbawiona, ale zaintrygowana tym stwierdzeniem. Czy można było tak to nazwać? Nawet się jej to podobało, choć gdyby było jej łatwiej na pewno by się nie obraziła. Choc.. Czy nie dawało jej to też większych szans by się wybić? Tak byłaby po prostu kolejną Uchihą, jednostką w klanie jakich zapewne wiele. W ten sposób była już na starcie wyjątkowa.
Wybuchnęła śmiechem, słysząc o tym, że Hayami zdążył się już oburzyć i powiedzieć coś o honorze. To do niego w jakiś sposób pasowało do młodego Samuraja, który bardzo poważnie patrzył na te sprawy.
- Tak, brzmi jak on - powiedziała wesoło, słuchając reszty wypowiedzi. Uniosła brew na wieść o jakieś ciężarnej przyjaciółce. Nie pamiętała by chłopak o tym wspomniał, ale przecież nie musiał się chwalić tym na pewno i lewo, mógł też po prostu nie wiedzieć, kto wie. Ale opiekowanie się dziewczyną także pasowało do szlachetnego charakteru rycerza.
A więc i Shijima tu był. To się mogło nie skończyć dobrze. Na szczęście, jak na razie Shinji gdzieś przepadł, co było na plus, ale kto wie ile czasu się ten stan utrzyma? Wątpliwe by Uchiha przegapił obecność swojego ulubieńca, w końcu przybył tutaj by się z nim spotkać, prawda? Niezbyt się jej to podobało.
Chise nadstawiła uszu uważnie, kiedy wspomniał o pocałunku i na jej ustach pojawił się charakterystyczny uśmieszek. Zwróciła się w stronę mnicha, unosząc delikatnie jedną brew.
- Tak, zdaje się że o tym wpomniałeś - potwierdziła, że pamięta tą sytuację, przymknęła delikatnie oczy - Ale nie przypominam sobie swojej zgody na taki układ. Poza tym.. - uśmiech nieco się poszerzył - ..nie sądzisz że pocałunek za informacje to dość niska cena? Co jeśli teraz zacznę rozdawać takie "nagrody" każdemu co zrobi mu przysługę? - prowokowała go, oczywiście. Nie zamierzała nikogo tu całować, włącznie w Shigą, a już na pewno nie w formie jakiegoś.. Układu kupna-sprzedarzy. Odchyliła się na siedzeniu mocno. Miała zamiar powiedzieć coś więcej, kiedy za plecami z zaskoczenia odezwał się Shinji. Aż podskoczyła w miejscu, przestraszona.
- Shinji! Nie strasz mnie - ofuknęła go z nerwów. Jednak chłopak szybko urwał temat, a nawet wypowiedź w połowie. Chise podejrzewała dlaczego, a jego szybkie zniknięcie tylko spotęgowały domysły, ale musiała się upewnić.
- A tego dokąd niesie? - zapytała Shigi kiedy Uchiha nieco się oddalił. Zaraz jednak wróciła do chłopaka z uwagą.
- Uważaj w tej walce. I nie wygłupiaj się. Będę mieć na ciebie oko - pogroziła mu żartobliwie palcem - A tak poważnie, to bądź uważny i przejdź dalej, to może uda się nam zatańczyć w finale - pożegnała go tymi słowami z uśmiechem. Po tym mogła złapać chwilę wytchnienienia, nie przejmując się nikim.
0 x
Re: Trybuna północna
Asagi okazał się całkiem ciekawą osobistością. Czy on tak poważnie z tym pytaniem o misję? Zazwyczaj ludzie puszczali tego typu opowiastki bez większego echa nie wchodząc zbytnio w szczegóły, a tu proszę! Ktoś wyciągał całkiem logiczne wnioski i chwytał go za język. Mimo tego nie czuł wobec siebie żadnej agresji, ciężko powiedzieć czy miało to nawet pełnić rolę docinki. Ot zwykłe zainteresowanie otaczającą rzeczywistością, chyba że mężczyzna naprawdę dobrze się krył. Taka opcja zawsze wchodziła w grę. Skłamałbym gdybym rzekł, że Shinji'ego akurat w tym momencie chciało się to wszystko wnikliwie analizować. Może i było to w jego stylu, ale nie tym razem. Teraz czuł jeszcze adrenalinę przyjemnie buzującą po żyłach - efekt ostatniego starcia. Jak bardzo łatwe by ono dla niego nie było przynosiła nadal frajdę. Co prawda nie taką jakiej mógłby oczekiwać, ale nadal! Narkotyk został dostarczony, głód zaspokojony i właśnie z tego powodu kochał walczyć. Nie robił tego by komuś coś pokazać, robił to dla samego aktu zdominowania przeciwnika. Bawiłby się prawie tak samo dobrze bez całej tej publiczności na trybunach, ale tego Asagi nie wiedział. Trzeba go było uświadomić - Wiesz co ta sprawa z misją nieco się skomplikowała - dłoń padła na twarz w geście załamania - Bo widzisz to miała być zwykła panienka z dobrego domu chcąca zobaczyć koronację cesarza. - uświadomił sobie, że wypadałoby mówić nieco ciszej - No i tak naprawdę chciała się wyrwać spod klosza i... tutaj zgaduję... pokazać swoją wartość na turnieju? A może się porządnie zabawić kto ją wie. To pozwoliłem jej walczyć, niech się zabawi. Najwyżej będą ją znosić na noszach. - tak... zdecydowanie był najgorszym opiekunem na świecie. Zamiast sztywno się trzymać wytycznych i trzymać ją pod tym samym kloszem pod którym spędziła praktycznie całe życie to spuścił ze smyczy i proszę! Nawet wygrała pierwszą walkę na turnieju - Cóż nie wyjaśnia ci to z pewnością dlaczego ja biorę udział jak powinienem ją chronić. W sumie i tak już samo pozwolenie jej startować było lekkomyślne, ale niech się doskonali. Mnie też rzucali na wojnę jak miałem 14 lat i nikt nie pytał mnie o zdanie. - tutaj na chwilkę się zatrzymał zastanawiając co chciałby powiedzieć dalej - No i kocham walczyć. Nie chodzi nawet o sam fakt odbierania życia choć ciekawe doświadczenie nie ukrywam. Prawdopodobnie turniej byłby o wiele bardziej zabawny gdyby walki toczyły się na poważnie, ale dość się już ludzie mordują na wojnach. - tutaj postanowił skończyć i tak już narobił zbyt dużego mętliku w głowie samuraja. Jego uwaga powróciła w kierunku Shijimy - A ty czemu nie walczysz co? Tylko błagam żadnego kitu, że nie lubisz. Powinieneś się czegoś nauczyć, a takie turnieje naprawdę mocno rozwijają no chyba, że nagle się okaże że jesteś rasowym mordercom, a ja nic o tym nie wiem. - w końcówce dało się wyczuć wyraźną ironię. Gdyby tylko wiedział co Shijima robi za jego plecami... to rozmowa prawdopodobnie przebiegałaby zupełnie innym torem. Niekoniecznie skończyłoby się to zgonem, ale wyperswadowanie smrodzenia i podejmowania takich akcji już jak najbardziej na miejscu - W sumie tak wspominałem o panience z rodu Uchiha. Może ją przedstawię bo widzę, że skończyła rozmawiać ze swoim dziwnym znajomym. - ruszył w kierunku Chise tym razem stąpając dosyć twardo by nie zaskoczyć dziewczyny tak jak poprzednio - Podaj mi dłoń śliczna nieco zagramy, powiedziałem że jesteś z dobrego domu i lepiej utrzymajmy to wrażenie. - intuicyjnie puścił oczko, aczkolwiek tego już nie mogła zobaczyć ze względu na bycie osobą niewidomą. Postanowił nieco ją wspomóc muskając dłoń panienki opuszkiem palca - tak by wiedziała gdzie chwycić. Jeśli się zgodziła i nie było żadnego "ale" to wyglądali niczym jakaś szlachta z wyższych sfer. Trzymał jej rękę niczym podczas tańca i w ten sposób ruszył w kierunku Asagi'ego i Shijimy - Mam przyjemność przedstawić panienkę Chise. - słowa wypowiedział bardzo cicho tak by tylko dwójka z którą miał przyjemność usłyszała co tak naprawdę mówi. Przy tym wszystko dodatkowo wykonał lekki ukłon odstawiając teatrzyk. Był podczas tego na swój sposób czarujący co mogło bawić zwłaszcza przy twarzy umazanej krwią pokonanego oponenta.
0 x
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Trybuna północna
Gra cieni została rozpoczęta, pytanie tylko, czy niebieskooki dotrzyma kroku sprawniejszym na tym polu ninja? Czyż nie powinni być różni jak dzień i noc, on dumny wojownik kierujący się honorem i zawsze szczery, oni skryci w ciemności pałający się podstępem... Jakże niewiele w tym prawdy było. Samurajowie byli surowi, tak względem siebie nawzajem, ale i innych. Noszenie dwóch mieczy było przywilejem, ale za razem brzemieniem - wielu mieszkańców Yinzin i Teiz chciało dołączyć do szermierzy, jednakże niewielu się to udawało. Czy jednak wszyscy samurajowie byli tak jaśni, jak słońce na niebie? Czy ich dusze były równie czyste, jak górskie strumienie? Oczywiście, że nie. A im z wyższych sfer się pochodziło (o ile w przypadku mieszkańców Lazurowego Wybrzeża można było o takich mówić), tym więcej ciemności i brudu pojawiało się pod podeszwami butów. Sprawiedliwość, honor, odwaga, posłuszeństwo, dobrotliwość... wszystkie one wspaniale wpisywały się w wizerunek kogoś, kto chciał być wielkim, ale w istocie nie istniały. Można by przesączyć wszechświat przez najcieńsze z sit i żadnego atomu wyżej wspomnianych nie znaleźć. Wszystkie one są kłamstwami...
Niebieskooki nie pochodził z gminu. Jego życie różniło się od innych samurajów, którzy musieli ciężką pracą zasłużyć do przyjęcia w poczet wojowników północy. Nie, by on nie okupił tego podobnym co oni wysiłkiem, ale na wstępie swojej drogi miał zdecydowanie łatwiej. Przez swoje pochodzenie, miał możliwość i zasoby (a raczej jego rodzice), dzięki którym mógł doskonalić się na drodze miecza, nie musiał zastanawiać się, co na kolację. Po zakończeniu wstępnego szkolenia mógł udać się na kontynent i tam pobierać nauki u największych mistrzów szermierki, a jednak i on znał bród. Umiał używać pięknych słów, które układane niczym labirynt ukrywały swój prawdziwy sens. Zaiste, piękny bywał to labirynt obserwowany z boku, ale jak się przez niego przebić? Asagi nie tylko znał zasady etykiety, on je rozumiał i potrafił wykorzystywać - musiał. Zdrada, oszustwo i nieufności siane, nie były czymś obcym dla samurajów. Były ku temu ważkie powody.
To co przedstawiał Uchiha i sposób w jaki to robił był dla młodego samuraja daleki od czegoś, co można pojąć. Miał jej pilnować, pozwolił jej brać udział w turnieju, bo chciała. Głupota? Niesubordynacja? Wszystko i coś jeszcze? Pewnie tak. Z drugiej strony, skoro pochodziła z rodu Uchiha, to również była wojowniczką, powinna umieć o siebie zadbać, ale jeśli tak, to po co jej eskorta? To wszystko było mętne i splątane, niczym sieć rybaków z Teiz. Trudno było orzec, w którym z oczu ów sieci kryła się prawda i czy istotnie tam była. Czy Shinji go sprawdzał? Czyżby próbował sprowokować, ośmieszyć? Jak zareagować.
- Zatem będę trzymał za nią kciuki. - odpowiedział spokojnie niebieskooki, kiwając lekko głową w geście zrozumienia. To... było w sumie szczere. Tak, tak bardzo szczere i żurawiowe. Żurawie słynęły ze szczerości. Biorąc pod uwagę słowa Shijimy, że wolno w walce wszystko, to zdecydowanie powodzenie się młodej Uchiha przyda. Zabawne, jakie wielkie dawało to możliwości, zabić nie wolno, ale trwałe kalectwo, dlaczego nie? Niebieskooki podejrzewał, że otwarte zlecenie zabicia, albo okaleczenia jakiegoś ninja zawsze wiązało się z odzewem jego rodziny, po cóż innego miałby ktokolwiek pełnić misję ochrony, ale taki turniej to idealna metoda obejścia pewnych zasad i uniknięcie problemów. Perfidne i przebiegłe... wspaniała sztuka wojny. Kakita zdecydowanie umiał docenić tą możliwość.
- Zabawny, powiada pan? - tutaj Uchiha zagrał na dobrej strunie. Niebieskooki starał się być jak woda, ale nie był jeszcze mistrzem, nie musiał, chociaż powinien, zachowywać niewzruszonego umysłu, który wszystko co się w nim pojawia ma za nic, ot ta kwestia była dla niego dość drażliwa i osobista.
- Obawiam się, że widok wybebeszonego jelita i towarzyszący temu smród raczej nie przypadłby widowni do gustu, ale może miałoby to jakiś wydźwięk moralny i edukacyjny. Z drugiej strony, dać się głupio zabić jest mało edukacyjne. - wybrnął niebieskooki nieco powracając do poważnego tonu, aczkolwiek jeszcze nie wracając do samurajskiego spokoju. Zdecydowanie, to był "ciekawy" temat, pozwalał bowiem poznać serca mieszkańców kontynentu.
- Uchiha-san, cóż takiego lubi pan w walce, bo rozumiem, że rozmawiamy o sytuacji zagrożenia życia i śmierci, a nie zabawie z użyciem witek brzozowych? - zapytał jeszcze zanim Shinji zniknął, by przyprowadzić dziewczynę, którą to miał ochraniać, zdecydowanie robiło się ciekawie, za zainteresowanie niebieskooki'ego wzrosło, gdy okazało się, że jest to ta sama niewiasta, która przed chwilą dała pokaz niecodziennej szermierki.
Szczęściem dla naszego bohatera, dziewczyna zdecydowała się jednak zdjąć maskę, która do tej pory skrywała jej twarz w czasie walki. I nie chodziło tutaj o jej białe oczy, to nie było szczególnie godne uwagi w tej chwili, lecz ta surowość rysów, które dopiero nabierały ostatecznej formy - zdecydowanie, była to twarz dziewczyny z dobrego domu. I ten sposób poruszania się, czyż kiedyś nie widział już takiego? Kiedy to było i kiedy... Ileż mogła mieć lat? Niebieskooki oceniał ją na zdecydowanie młodszą od niego, ale na tyle dojrzałą, by nie traktować ją jak dziecka. Wszystko to oczywiście rozważał bez najmniejszej zdrady tam w mimice twarzy, jak i w spojrzeniu - widzieć wszystko i nie spoglądać na nic.
Na razie pewne było jedno, zdecydowanie nie wymagała ona zbyt wielkiej opieki i jak widać było z walki, jaką stoczyła, całkiem dobrze sobie radziła - ciosy zadawała w sposób zdecydowany i celny. Nie obawiała się starcia, prowadziła je na poważnie, a to po równi godna pochwały, co zachowania ostrożności cecha. Niebieskooki coraz dobitniej uświadamiał sobie, że oto właśnie otoczony jest grupą wyszkolonych zabójców, którzy od dziecka się w tym doskonalą. Czym różnili się od samurajów i czy w ogóle się różnili?
- Kakita Asagi z Yinzin, miło mi panią poznać, Uchiha-hime. - przywitał się niebieskooki z odpowiednim ukłonem, po czym dodał ze szczerym podziwem i szacunkiem w głosie.
- Wspaniały pokaz szermierczego kunsztu. Czy mógłbym poznać nazwę stylu, jakim panienka włada?
Niebieskooki nie pochodził z gminu. Jego życie różniło się od innych samurajów, którzy musieli ciężką pracą zasłużyć do przyjęcia w poczet wojowników północy. Nie, by on nie okupił tego podobnym co oni wysiłkiem, ale na wstępie swojej drogi miał zdecydowanie łatwiej. Przez swoje pochodzenie, miał możliwość i zasoby (a raczej jego rodzice), dzięki którym mógł doskonalić się na drodze miecza, nie musiał zastanawiać się, co na kolację. Po zakończeniu wstępnego szkolenia mógł udać się na kontynent i tam pobierać nauki u największych mistrzów szermierki, a jednak i on znał bród. Umiał używać pięknych słów, które układane niczym labirynt ukrywały swój prawdziwy sens. Zaiste, piękny bywał to labirynt obserwowany z boku, ale jak się przez niego przebić? Asagi nie tylko znał zasady etykiety, on je rozumiał i potrafił wykorzystywać - musiał. Zdrada, oszustwo i nieufności siane, nie były czymś obcym dla samurajów. Były ku temu ważkie powody.
To co przedstawiał Uchiha i sposób w jaki to robił był dla młodego samuraja daleki od czegoś, co można pojąć. Miał jej pilnować, pozwolił jej brać udział w turnieju, bo chciała. Głupota? Niesubordynacja? Wszystko i coś jeszcze? Pewnie tak. Z drugiej strony, skoro pochodziła z rodu Uchiha, to również była wojowniczką, powinna umieć o siebie zadbać, ale jeśli tak, to po co jej eskorta? To wszystko było mętne i splątane, niczym sieć rybaków z Teiz. Trudno było orzec, w którym z oczu ów sieci kryła się prawda i czy istotnie tam była. Czy Shinji go sprawdzał? Czyżby próbował sprowokować, ośmieszyć? Jak zareagować.
- Zatem będę trzymał za nią kciuki. - odpowiedział spokojnie niebieskooki, kiwając lekko głową w geście zrozumienia. To... było w sumie szczere. Tak, tak bardzo szczere i żurawiowe. Żurawie słynęły ze szczerości. Biorąc pod uwagę słowa Shijimy, że wolno w walce wszystko, to zdecydowanie powodzenie się młodej Uchiha przyda. Zabawne, jakie wielkie dawało to możliwości, zabić nie wolno, ale trwałe kalectwo, dlaczego nie? Niebieskooki podejrzewał, że otwarte zlecenie zabicia, albo okaleczenia jakiegoś ninja zawsze wiązało się z odzewem jego rodziny, po cóż innego miałby ktokolwiek pełnić misję ochrony, ale taki turniej to idealna metoda obejścia pewnych zasad i uniknięcie problemów. Perfidne i przebiegłe... wspaniała sztuka wojny. Kakita zdecydowanie umiał docenić tą możliwość.
- Zabawny, powiada pan? - tutaj Uchiha zagrał na dobrej strunie. Niebieskooki starał się być jak woda, ale nie był jeszcze mistrzem, nie musiał, chociaż powinien, zachowywać niewzruszonego umysłu, który wszystko co się w nim pojawia ma za nic, ot ta kwestia była dla niego dość drażliwa i osobista.
- Obawiam się, że widok wybebeszonego jelita i towarzyszący temu smród raczej nie przypadłby widowni do gustu, ale może miałoby to jakiś wydźwięk moralny i edukacyjny. Z drugiej strony, dać się głupio zabić jest mało edukacyjne. - wybrnął niebieskooki nieco powracając do poważnego tonu, aczkolwiek jeszcze nie wracając do samurajskiego spokoju. Zdecydowanie, to był "ciekawy" temat, pozwalał bowiem poznać serca mieszkańców kontynentu.
- Uchiha-san, cóż takiego lubi pan w walce, bo rozumiem, że rozmawiamy o sytuacji zagrożenia życia i śmierci, a nie zabawie z użyciem witek brzozowych? - zapytał jeszcze zanim Shinji zniknął, by przyprowadzić dziewczynę, którą to miał ochraniać, zdecydowanie robiło się ciekawie, za zainteresowanie niebieskooki'ego wzrosło, gdy okazało się, że jest to ta sama niewiasta, która przed chwilą dała pokaz niecodziennej szermierki.
Szczęściem dla naszego bohatera, dziewczyna zdecydowała się jednak zdjąć maskę, która do tej pory skrywała jej twarz w czasie walki. I nie chodziło tutaj o jej białe oczy, to nie było szczególnie godne uwagi w tej chwili, lecz ta surowość rysów, które dopiero nabierały ostatecznej formy - zdecydowanie, była to twarz dziewczyny z dobrego domu. I ten sposób poruszania się, czyż kiedyś nie widział już takiego? Kiedy to było i kiedy... Ileż mogła mieć lat? Niebieskooki oceniał ją na zdecydowanie młodszą od niego, ale na tyle dojrzałą, by nie traktować ją jak dziecka. Wszystko to oczywiście rozważał bez najmniejszej zdrady tam w mimice twarzy, jak i w spojrzeniu - widzieć wszystko i nie spoglądać na nic.
Na razie pewne było jedno, zdecydowanie nie wymagała ona zbyt wielkiej opieki i jak widać było z walki, jaką stoczyła, całkiem dobrze sobie radziła - ciosy zadawała w sposób zdecydowany i celny. Nie obawiała się starcia, prowadziła je na poważnie, a to po równi godna pochwały, co zachowania ostrożności cecha. Niebieskooki coraz dobitniej uświadamiał sobie, że oto właśnie otoczony jest grupą wyszkolonych zabójców, którzy od dziecka się w tym doskonalą. Czym różnili się od samurajów i czy w ogóle się różnili?
- Kakita Asagi z Yinzin, miło mi panią poznać, Uchiha-hime. - przywitał się niebieskooki z odpowiednim ukłonem, po czym dodał ze szczerym podziwem i szacunkiem w głosie.
- Wspaniały pokaz szermierczego kunsztu. Czy mógłbym poznać nazwę stylu, jakim panienka włada?
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
- Hitsukejin Shiga
- Martwa postać
- Posty: 2743
- Rejestracja: 26 wrz 2017, o 20:12
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Doko
- Krótki wygląd: Forteca-san. Po lepszy pogląd kierować się do podpisu.
- Widoczny ekwipunek: Na plecach wypełniony kołczan i torba, z namiotem na torbie. Do tego na jednej ręce kusza, na drugiej pazurzasta rękawica. No i oczywiście zbroja, maska, bandaże i pełen fortecowy ekwipunek.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4164
Re: Trybuna północna
Mówi się, że od rozbawienia do rozkochania jeden krok. To znaczy, ja osobiście nie wiem i nie słyszałem, by ktoś tak mówił, ale ludzie mówią, ze tak po prostu jest. Jeśli kogoś szczerze bawisz to masz dużo bardziej ułatwione zadanie w zdobyciu jego serduszka tylko dla Siebie. Jej serduszka. Bo przecież cały czas rozchodziło się tutaj tylko o Chise.
-Nie wiedziałem fakt. Ale od pierwszego wejrzenia poznałem siłę i widziałem broń. Nie byłaś dla mnie nigdy zwykłą osobą, rozpaliłaś zainteresowanie od pierwszego... - zachichotał cicho, pogładził ją po boku, by wiedziała, że żartuje -... wejrzenia! A poważnie to nie musisz się jakoś bardzo tłumaczyć, Chise. Nie jestem zły, bardziej mnie to rozbawiło. Sekrety są nawet wartościowe, dodają... magii i pewnej pikanterii do całokształtu tego, kim jest dany człowiek i co sobą prezentuje. Jakby to dziwnie nie brzmiało. Dla mnie i tak jesteś wyjątkowa. I bez szumnego nazwiska. Dlaczego i jakie mam cele? Domyśl się sama, też będe miał jakąś tajemnicę w ten sposób. I też będę ciekawym mnichem. - Zaśmiał się od serca, bardzo szczerze i ciepło.
Nie sądził, że dostanie pocałunek, ale miał szczerą nadzieję. W sumie nadzieja matką głupich, ale można było ją mieć, jej resztki. Niech dziewczyna chociaż wie, że jest to coś, czego on bardzo pragnie. Nie chce jej posiąść fizycznie od tak, nie widzi w niej kochanki spod latarnii za sto ryou... Widzi w niej cenną osobę i wspaniałą kobietę od której pocałunek byłby niczym skarb najpilniej potem w sercu i w pamięci strzeżony.
-No w sumie się na ten układ nie zgadzałas, to prawda. Ale miałem nadzieje, że go przemyślałaś i ci będzie odpowiadał. - A potem wytknęła mu co do niskiej ceny takiego pocałunku. Poczuł... respekt i szacunek do niej. Nie była dziewczyną, która pójdzie z pierwszym lepszym, którą uwiedzie byle kto i od razu. Poczuł sie... troszeńkę spokojniejszy o jej relację z Shinjim.
-Hej, wybacz mi sugerowanie takich umów, Chise. Marzyć mi wolno, prawda? Może to i dobrze, że to zaproponowałem? Istniało... mikroskopijne ryzyko, że w euforii po wygranej walce postradasz zmysły i uszczęśliwisz tego mnicha stąd do Sogen, Sabishi i spowrotem. Marzenia... Marzenia to jedne z niewielu rzeczy, które czynią mnie tak bogatym człowiekiem. - Zaśmiał się znów. Pogłaskał ją po głowie, a potem pojawił się Shinji. Shiga spalił buraka na wspomnienie o młodej parze. Chciałby... Chciałby.... Tak bardzo chciałby...
-Dobra walka, Shinji. Dominacja nad oponentem. Ale Kosuke był dziwny, czemu nie pokazał kości, nie rozumiem... - Westchnął. Będzie musiał skopać dupe przyjacielowi. A potem Uchiha zniknął.
-Poszedł do tego... o kim mówiłaś. Chyba. I dobrze, będe się starał. W końcu... jeśli odpadnę, w oczach twojego krewniaka będe jeszcze większym śmieciem niż jestem w tym momencie. O ile to w ogóle możliwe. - Niby się zaśmiał, ale ze straszną goryczą w głosie. A po chwili Shinji wrócił, chcąc zabrać Chise, gdy Shiga juz kierowal sie na arene. Krzyknal tylko do niego "Uwazajcie na Siebie". Do nich w sumie krzyknal. Niech oboje beda bezpieczni od tego, co Kamisama i Jashin im przygotowali...
z/t
-Nie wiedziałem fakt. Ale od pierwszego wejrzenia poznałem siłę i widziałem broń. Nie byłaś dla mnie nigdy zwykłą osobą, rozpaliłaś zainteresowanie od pierwszego... - zachichotał cicho, pogładził ją po boku, by wiedziała, że żartuje -... wejrzenia! A poważnie to nie musisz się jakoś bardzo tłumaczyć, Chise. Nie jestem zły, bardziej mnie to rozbawiło. Sekrety są nawet wartościowe, dodają... magii i pewnej pikanterii do całokształtu tego, kim jest dany człowiek i co sobą prezentuje. Jakby to dziwnie nie brzmiało. Dla mnie i tak jesteś wyjątkowa. I bez szumnego nazwiska. Dlaczego i jakie mam cele? Domyśl się sama, też będe miał jakąś tajemnicę w ten sposób. I też będę ciekawym mnichem. - Zaśmiał się od serca, bardzo szczerze i ciepło.
Nie sądził, że dostanie pocałunek, ale miał szczerą nadzieję. W sumie nadzieja matką głupich, ale można było ją mieć, jej resztki. Niech dziewczyna chociaż wie, że jest to coś, czego on bardzo pragnie. Nie chce jej posiąść fizycznie od tak, nie widzi w niej kochanki spod latarnii za sto ryou... Widzi w niej cenną osobę i wspaniałą kobietę od której pocałunek byłby niczym skarb najpilniej potem w sercu i w pamięci strzeżony.
-No w sumie się na ten układ nie zgadzałas, to prawda. Ale miałem nadzieje, że go przemyślałaś i ci będzie odpowiadał. - A potem wytknęła mu co do niskiej ceny takiego pocałunku. Poczuł... respekt i szacunek do niej. Nie była dziewczyną, która pójdzie z pierwszym lepszym, którą uwiedzie byle kto i od razu. Poczuł sie... troszeńkę spokojniejszy o jej relację z Shinjim.
-Hej, wybacz mi sugerowanie takich umów, Chise. Marzyć mi wolno, prawda? Może to i dobrze, że to zaproponowałem? Istniało... mikroskopijne ryzyko, że w euforii po wygranej walce postradasz zmysły i uszczęśliwisz tego mnicha stąd do Sogen, Sabishi i spowrotem. Marzenia... Marzenia to jedne z niewielu rzeczy, które czynią mnie tak bogatym człowiekiem. - Zaśmiał się znów. Pogłaskał ją po głowie, a potem pojawił się Shinji. Shiga spalił buraka na wspomnienie o młodej parze. Chciałby... Chciałby.... Tak bardzo chciałby...
-Dobra walka, Shinji. Dominacja nad oponentem. Ale Kosuke był dziwny, czemu nie pokazał kości, nie rozumiem... - Westchnął. Będzie musiał skopać dupe przyjacielowi. A potem Uchiha zniknął.
-Poszedł do tego... o kim mówiłaś. Chyba. I dobrze, będe się starał. W końcu... jeśli odpadnę, w oczach twojego krewniaka będe jeszcze większym śmieciem niż jestem w tym momencie. O ile to w ogóle możliwe. - Niby się zaśmiał, ale ze straszną goryczą w głosie. A po chwili Shinji wrócił, chcąc zabrać Chise, gdy Shiga juz kierowal sie na arene. Krzyknal tylko do niego "Uwazajcie na Siebie". Do nich w sumie krzyknal. Niech oboje beda bezpieczni od tego, co Kamisama i Jashin im przygotowali...
z/t
0 x

Uśmiech normalny, nie od ucha do ucha, ale jednak kły zwierzęce, kły bestii ze stali - ostatnie zęby jaśniejsze. Całe ciało owinięte bandażami. Mocne buty, rękawice z płytami na dłoniach. Na lewym ręku widoczna kusza z systemem szpulowym. Na prawym ręku pazurzasta, przerażająca rękawica. Na plecach u boku wypełniony kołczan, na biodrze duża torba, a na niej zwinięty namiot. Ogólnie całe ciało opancerzone pancerzem Shinobi, a na głowie, prócz bandaży wszystko ukrywających (Chyba, że jasno zaznaczone, że jest inaczej), znajduje się maska jeżdzca głodu.
Ekwipunek
Piękne ząbki Shigi.
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE (WIDOCZNE): Ozdobne tachi przy pasie, zbroja (+rękawice), kołczan i bełty na plecach, duża torba ze zwojami i namiot, maska, rękawica z pazurami, Kusza z systemem szpulowym na ręku, w formie rękawicy z bronią, oprócz torby ze zwojami - moneta Akuryo na szyi.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:
Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Statystyki
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):Duża torba, a w niej:
Cztery puste manierki (od Hirokiego dwie, jedna po robieniu kompresu, jedna po wypiciu samemu.) Pozostałe manierki: Piąta u Chise, szósta u Harumi, siódma u Akaruiego, ósma u Hirokiego, dźwięwiąta u Juranu, dziesiąta w zwoju.
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 3 wybuchowych notek (1,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 97,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
KEKKEI GENKAI: Fumetsu - Dar wyznawców Kultu krwawego Boga Jashina.
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
Znane techniki
NATURA CHAKRY: Katon.
STYLE WALKI: Dwa style walki: Bukijutsu Chanbara oraz Taijutsu Rankanken
UMIEJĘTNOŚCI:
- Wrodzona - Brak.
- Nabyta - Brak.
PAKT:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- SIŁA 70
WYTRZYMAŁOŚĆ 77
SZYBKOŚĆ 121
PERCEPCJA 70
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1 | 16
KONTROLA CHAKRY: A
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 107%
MNOŻNIKI: Brak.
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
- NINJUTSU E
GENJUTSU E
STYLE WALKI- Chanbara S
- Rankanken B
- ---
FūINJUTSU D
ELEMENTARNE:- KATON A
SUITON E
FUUTON E
DOTON E
RAITON E
Fuinjutsu:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki
Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu
Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu
Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!
Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri
Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa
Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Podręczna ściągawka zawartości zwojów:
[ E] Fūin no Jutsu
[ D] Fūin no Mizu
[ D] Bakuryūgeki
Iryojutsu:
[ D] Chiyute no Jutsu
[ D] Katto no jutsu
[ C] Naosute no jutsu
[ C] Chakra Kogeki
[ C] Okasho
[ C] Tsutenkyaku
[ C-WT] Saikenchiku
[ B] Chakra no Mesu
[ B] Shikon no Jutsu
[ B] Saikan Chūshutsu no Jutsu
[ B-WT] Kasseika
[ B-WT] Bakushin
[ A] Ishoku
[ A] Shosen no jutsu
[ A] Ranshinsho
[ A] In’yu Shōmetsu
[ A] Kyori Chiyu no Jutsu
Ninjutsu:
[ E] Bunshin no Jutsu
[ E] Henge no Jutsu
[ E] Kai
[ E] Kawarimi no Jutsu
[ E] Kinobori no Waza
[ E] Suimen Hoko no Waza
[E] Nawanuke no Jutsu
Katon:
[ D] Katon: Hōsenka no Jutsu
[ D-WT] Katon: Yomi Seppun
[ C] Katon: Gōkakyū no Jutsu
[ C] Katon: Kasumi Enbu no Jutsu
[ C] Katon: Kaen Senpū
[ C] Katon: Ryūka no Jutsu
[ C] Katon: Endan
[ C] Katon: Kaengiri
[ B] Katon: Dai Endan
[ B] Katon: Karyu Endan
[ B] Katon: Karyudan
[ B] Katon: Benjigumo
[ B] Katon: Haiseikisho
[ B] Katon: Hibashiri
[ B] Katon: Hosenka Tsumabeni
[ B-WT] Katon: Hitsukejin
[ B-WT] Katon: Arashi Hinote
[ B-WT] Katon: Yomi Hando
[ A] Katon: Onidoro
[ A] Katon: Goryuka no jutsu
[ A] Katon: Suyaki no jutsu
[ A] Katon: Ryūen Hōka no Jutsu
[ A-WT] Katon: Yakitsuku Daichi
[ A-WT] Katon: Kutabare!
Bukijutsu Chanbara
[ D] Fūma Ninken
[ C] Mikazukigiri
[ C] Omotegiri
Taijutsu:
[ D] Dainamikku Akushyon
[ D] Dainamikku Entorī
[ D] Aian Kurōī
[ C] Hayabusa Otoshi
[ C] Kage Buyō
[ C] Shishi Rendan
[ C] Ushiro Hi-Ru
[ B] Doroppu Kikku
[ B] Hando Oda
[ B] Kosa Ho
[ B] Seishun Furu Pawa
Taijutsu - Rakanken
[ C] Assho
[ C] Gangeki
[ C] Hosho
[ C] Shogekisho
[ C] Shoshitsu
[ C] Tokken
[ B] Girochin Doroppu
Mały zwój 2 - 5 spreparowanych notek (2,5 objętości), 5 notek świetlnych (2,5 objętości), 5 bombek chilli (10 objętości), 10 metrów łańcucha (100 objętości) - 115/150
Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
Mnisia maska jeżdzca.
Mały zwój 3. - 5 wybuchowych notek (2,5 objętości), pojemnik z formaliną duży i mały (40 objętości) , 2 pigułki ze skrzepniętą krwią (2 objętości), szpony (20 objętości), mały zwój (10 objętości), 2 zabawne bombki dymne z konfetti i jedna z efektem czaszki (6 objętości), jadeitowy ozdobny zestaw medyczny (20 objętości) - 100,5/150
Mały zwój 4. - Dolne pól ciała Harumi.
Mały zwój 5. - Górne pół ciała Harumi.
Średni zwój 1 - Ciało Shikariego Nary.
Średni zwój 2. - 1 manierka z wodą (10 objętości), ogniskowy zestaw do gotowania (100 objętości), krzesiwo i hubka (15 objętości), 7 wakizashi (140 objętości) - 265/400.
Średni zwój 3. - Pełen wody z techniki Fuin no Mizu.
Średni zwój 4. - Pełen książek i dokumentów.
Średni zwój 5. - Pełen książek i dokumentów.
- Nazwa
- Maska "Głód".
- Typ
- Ubranie, Maska
- Objętość
- Do noszenia na twarzy lub w torbie, 20
- Waga Fūin
- 25
- Opis Maska Głodu to prosty stosunkowo przedmiot. Zasłania całą twarz i jest dość gruba, przez co żeby ciężar jej był nieodczuwalny, a sama maska przyległa odpowiednio do ciała konieczne jest zawiązanie jej z tyłu głowy paskiem. Wykonana z wytrzymałej stali, oprze się większości broni miotanych, a także technik do rangi B włącznie, za wyjątkiem technik penetracyjnych, których efekt zostaje pod ocenę MG. Maska ma stosunkowo prostą budowę, ważna jest łuskowata pancerna struktura, cienkie otwory na oczy i rogi sponad oczu przypominające wydłużone oczy lub brwi. Maska głodu prezentuje się jak zdarta przednia część hełmu samuraja i tym w rzeczywistości jest - została oderwana z marionetki która była ciałem jeźdźca głodu - Kabuto.
- Cena
- 600 ryou
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Nazwa
- Sumairu + Kiba
- Typ
- Unikat/Broń
- Opis Sumairu oraz Kiba to dwa oddzielne przedmioty, a raczej zestawy przedmiotów łączące się w jedną upiorną całość. Po rozcięciu swoich policzków i ust, poszerzając uśmiech niczym przy "uśmiechu kota Cheshire", użytkownik Sumaire zakłada sobie dwie trójkątne nakładki z nierdzewiejącego metalu w które wchodzi rozdarta skóra - taki separator w postaci ruchomych metalowych łuków nie pozwala skórze się zregenerować i policzkom zrosnąć, zostawiając użytkownikowi niesamowicie wielki i szeroki uśmiech (który jednak nie odsłania zębów, jeśli mamy zamknięte usta - uśmiech jest po prostu znacznie dłuższy wtedy niż u normalnych śmiertelników), co przy okazji pozwala znacznie szerzej otwierać usta. Kiba to para szczęk, dolna i górna, składające się z takich samych pod względem ilości zębów co normalne ludzkie, jednak te zęby są wykonane z nierdzewiejącego metalu i mają bardzo ostre, spiczaste kształty niczym kły zwierzęcia lub potwora, co pozwala z łatwością szarpać oraz rwać mięso i cieńsze materiały. Zęby niestety muszą być wyrywane jeden po jednym, a potem kły wkręcane na śrubach w mięso jedno po drugim. Na dziąsłach na stałe zostają zamontowane metalowe okowy w formie gwintowanego otworu na wkręcenie kła, ale także pełniące role stopera powstrzymującego odrost zwykłego zęba.
- Właściwości Sumairu zwiększa możliwości rozwarcia ust, co pozwala na większe i głębsze ugryzienia, Kiba pozwala wyrywać i rwać gryziony materiał ze względu na ostrość kłów i ich twardość.
- Dodatkowe Aby poprawnie wykorzystać Sumairu oraz Kibę użytkownik musi posiadać iryojutsu lub regenerację pozwalającą na bardzo sprawne zregenerowanie tkanek do wsadzonych łuków Sumairu oraz do zregenerowania dziąseł by Kiba były w stu-procentach użyteczne.
- Wytrzymałość
- 100 punktów
- Zdobycie
- 500 ryou + misja C na "zamontowanie".
- Link do tematu postaci
- KLIK!
- Nazwa
- Suiseki - Krzesiwo
- Typ
- Dodatek
- Opis Suiseki to nic innego jak specjalny kieł/ząbek który montuje się zamiast zwykłego stalowego kła do istniejącej już, zamontowanej w szczęce szyny z otworami - do gotowego produktu Kiba. Suiseki jest stworzony z magnezu który uderzając o zwykły metal - pocierając, uderzając i tak dalej, wystarczy kłapnięcie zębami - krzesi dużą ilość iskier co pozwala podpalać łatwopalne płyny/gazy jeśli te są w zasięgu do 25 cm od ust użytkownika krzeszącego iskry.
- Zdobycie
- 300 za sztukę.
- Link do tematu postaci
- KLIK!
Re: Trybuna północna
Wiesz co ta sprawa z misją nieco się skomplikowała - powiedział Shinji, wcale nie urażony słowami Asagiego. Coś w twarzy, spojrzeniu, postawie, głosie - coś w całym samuraju mówiło, że w żadnym wypadku jego słowa nie miały na celu nikogo urazić. Lub może była to kolejna gra. Co kolejny samuraj, którego spotykał, był całkowicie inny - Shijima miał trudności w złapaniu ich rdzenia i powiedzenia: o, to na pewno samuraj, właśnie on! Bo przecież tak zachowują się właśnie samurajowie. Bardzo możliwe, że spojrzenie na tych wojowników wypaczył mu Seinaru. Albo on sam sobie wypaczył, mając o nich wyobrażenia podobne do bajek, w których rycerze w lśniących zbrojach ratowali księżniczki z łap złowrogich smoków na swoich rumakach. Cokolwiek to było, sprawiało, że towarzystwo Asagiego było lekkie i ciężkie zarazem. Jak głaz. Bruneta ogarniało przekonanie, że ten wykuty z marmuru wojownik siedzący obok niego był jak tarcza broniąca swoich podwalin życiowych i nie pozwalający, by jakikolwiek syf przedarł się do środka. Może to był właśnie ten poszukiwany rdzeń..? Systematyzować ludzi, wrzucać ich do worków, porządkować, nadawać konkretne szufladki, bo ten jest taki a taki, a tamten powinien taki być - nie jest! Kto niewinny niech pierwszy rzuci kamieniem. Nikt przecież nie lubił czarnych owiec, które za bardzo wyróżniały się z tłumu i nie pasowały do białego tła.
Wiesz co ta sprawa z misją nieco się skomplikowała - powiedział Shinji. Bo widzisz to miała byćzwykłapanienkazdobregodomublablaBlaBLaBLABLABLAAfhtjykitkt. Shijima nie chciał słuchać. Przestawał słuchać. Głos Uchihy drażnił go, cała jego osoba go drażniła. Jeśli na świecie miałby wskazać palcem najbrzydszego człowieka na ziemi - miał go właśnie pod ręką. To był idealny czas, by jednak sięgnąć po kamień. Nie sięgał jednak, a uśmiechał się - uśmiech ten spływał samoistnie, kiedy słowa płynęły, ale gdzieś obok, nie docierały bezpośrednio do niego - Shinji zajął się Asagim, a Shijima? Shijima zajął się piskiem w swoich uszach, który zaczął być zadziwiająco wyraźny, pomimo okrzyków płynących z tłumów. I chyba też chciał krzyczeć. Jego palce zacisnęły się na trzymanym ciągle płaszczu Seinara. Nie słyszał nawet, co mówił Asagi.
A ty czemu nie walczysz co?
Co?
Brunet oderwał wzrok od areny i przeniósł je na Shinjiego, jakby nie do końca wiedział, o co pyta, ale w sumie to w ogóle mu to nie przeszkadzało - to było właśnie tego typu spojrzenie. Tylko bez żadnego kitu. Już się czuł zmęczony, przesiąkał tym jadem, którym nabity był Shinji. Shijima wstał i spojrzał na Uchihe z góry.
- Powinien to Pan, Panie Uchiha, zwracać się z należnym szacunkiem do przedstawicieli rodów Cesarstwa. - Uśmiechnął się znów, jakże ciepło i uprzejmie. - Cieszę się jednak, że ty postanowiłeś nadrabiać swoje braki, choć obawiam się, że przy takich niekompetencjach w braku podstawowej kultury nie ma już dla ciebie ratunku. - Ach, doprawdy, już skończyła mu się cierpliwość. Był iście uczulony na pierdolenie tego człowieka - chyba dlatego, że doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej bezsilności... ale nie tutaj. Tutaj nie był bezsilny - i nie zamierzał grać takimi kartami, jakie mu Shinji podsyłał. Uchiha zmył się na krótką chwilę, by przyprowadzić... oh, no proszę. Niewiastę, która przed chwilą walczyła na arenie. I skoro była przyprowadzona przez Shinjiego dostała z góry piękną etykietę. Bardzo prostą, ale wypisaną pięknym znakiem 敵.
Wróg.
Tym nie mniej ukłonił się elegancko, jak to wypadało.
- Shijima Ranmaru, do usług. - Albo i nie.
Wiesz co ta sprawa z misją nieco się skomplikowała - powiedział Shinji. Bo widzisz to miała byćzwykłapanienkazdobregodomublablaBlaBLaBLABLABLAAfhtjykitkt. Shijima nie chciał słuchać. Przestawał słuchać. Głos Uchihy drażnił go, cała jego osoba go drażniła. Jeśli na świecie miałby wskazać palcem najbrzydszego człowieka na ziemi - miał go właśnie pod ręką. To był idealny czas, by jednak sięgnąć po kamień. Nie sięgał jednak, a uśmiechał się - uśmiech ten spływał samoistnie, kiedy słowa płynęły, ale gdzieś obok, nie docierały bezpośrednio do niego - Shinji zajął się Asagim, a Shijima? Shijima zajął się piskiem w swoich uszach, który zaczął być zadziwiająco wyraźny, pomimo okrzyków płynących z tłumów. I chyba też chciał krzyczeć. Jego palce zacisnęły się na trzymanym ciągle płaszczu Seinara. Nie słyszał nawet, co mówił Asagi.
A ty czemu nie walczysz co?
Co?
Brunet oderwał wzrok od areny i przeniósł je na Shinjiego, jakby nie do końca wiedział, o co pyta, ale w sumie to w ogóle mu to nie przeszkadzało - to było właśnie tego typu spojrzenie. Tylko bez żadnego kitu. Już się czuł zmęczony, przesiąkał tym jadem, którym nabity był Shinji. Shijima wstał i spojrzał na Uchihe z góry.
- Powinien to Pan, Panie Uchiha, zwracać się z należnym szacunkiem do przedstawicieli rodów Cesarstwa. - Uśmiechnął się znów, jakże ciepło i uprzejmie. - Cieszę się jednak, że ty postanowiłeś nadrabiać swoje braki, choć obawiam się, że przy takich niekompetencjach w braku podstawowej kultury nie ma już dla ciebie ratunku. - Ach, doprawdy, już skończyła mu się cierpliwość. Był iście uczulony na pierdolenie tego człowieka - chyba dlatego, że doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej bezsilności... ale nie tutaj. Tutaj nie był bezsilny - i nie zamierzał grać takimi kartami, jakie mu Shinji podsyłał. Uchiha zmył się na krótką chwilę, by przyprowadzić... oh, no proszę. Niewiastę, która przed chwilą walczyła na arenie. I skoro była przyprowadzona przez Shinjiego dostała z góry piękną etykietę. Bardzo prostą, ale wypisaną pięknym znakiem 敵.
Wróg.
Tym nie mniej ukłonił się elegancko, jak to wypadało.
- Shijima Ranmaru, do usług. - Albo i nie.
0 x
Re: Trybuna północna
Przewróciła oczami na ostatnie słowa Shigi, prychając cicho.
- Tak bardzo cię obchodzi opinia Shinjego? - stwierdziła nieco kwaśno - Dla mnie najważniejsze byś wrócił w jednym, żywym kawałku. Nie wiesz na jakiego przeciwnika trafisz, więc przegrana nie jest jednoznaczna z byciem słabym - tłumaczyła to na szybko, słysząc jak młodzieniec się zbiera. Zamachała do niego jeszcze na pożegnanie, słysząc jego krzyki z daleka.
- Ty też! - krzyknęła za nim. Chciała dodać, by o nią się nie martwił, ale to by było już za dużo, nie chciała wrzeszczeć na pół trybun. Musiał się skupić na walce.
Nie dane jej było odpoczywać długo. Usłyszała kroki Shinjego i automatycznie zacisnęła pięść, łapiąc uspokajający oddech. Wdech, wydech..
Nie odwróciła głowy, aż nie powiedział do niej pierwszych słów. Chciała nad sobą panować, ale po jej twarzy było widać wzburzenie.
- Zabawimy? A dla kogo to ma być zabawne? - mruknęła do niego, wstając energicznie - Dla Shijimy, tak jak ostatnio? - wyrzuciła z siebie bezczelnie. Chciała dać mu znać, że nie musi grać jak on zagra i że wie, co tu się dzieje. Podała jednak mu dłoń, unosząc głowę i uśmiechając się lekko. Ładnie, choć nieszczerze.
Ukłoniła się grzecznie obu mężczyznom, choć drgnęła jej ręka, słysząc rozwiązanie jej niepewności. Można by powiedzieć, że w końcu poznała tego, o którym tyle słyszała z różnych stron. Miał chłodny głos, ale nie dziwiła mu się, ciężko by był uradowany obecnością Uchihy.
- Mi również miło poznać. Mam nadzieję, że mój kuzyn nie sprawiał problemów, bywa niestety nieco nieokrzesany, zapewne przez te ciągłe walki lub wojny. Jak go znam, już o tym wspomniał - zaśmiała lekko, po czym zwróciła twarz w stronę Ranmaru - Szczególnie mi miło poznać Pana, Shijima-san. Wiele zdążyłam już usłyszeć o Twojej osobie - stwierdziła, starając się zachować spokój - Ostatnio niemal każda nowo poznana osoba ma coś do powiedzenia na Twój temat, aż zaczęłam podejrzewać, że jesteś naprawdę znaną osobą, na miarę niemal Krwawego Pokolenia, a ja mam mam wielkie braki nie wiedząc o kim mowa - nieco przesadzała, ale tylko niewiele. Nieco igrała z Uchihą, wchodząc w jego durną gierkę z butami, ale nie zamierzała bawić się w podchody. Po tej uwadze zwróciła się w stronę samuraja, pochylając skromnie głowę na jego komplement, choć w końcu prawdziwy uśmiech się pojawił na jej twarzy.
- Dziękuje za komplement, Asagi-san, choć nie jest on zapewne w pełni zasłużony. Mój przeciwnik preferował walkę na dystans, nie miałam wiec możliwości w pełni się wykazać. Mam nadzieję, że w kolejnej walce będzie więcej walki wręcz, choć ciężko to przewidzieć - słowa swobodnie wysypywały się z jej ust, aż była zaskoczona tym jak łatwo jej idzie. Temat był jednak dla niej przyjemny i znany, mogła mówić bez zastanowienia.
- Ten styl walki nazywa się Nanaken no Mai, taniec siedmiu ostrzy - odpowiedziała na pytanie - Pan także zajmuje się wojennym rzemiosłem? - odwdzięczyła się, sama tym zainteresowana.
- Tak bardzo cię obchodzi opinia Shinjego? - stwierdziła nieco kwaśno - Dla mnie najważniejsze byś wrócił w jednym, żywym kawałku. Nie wiesz na jakiego przeciwnika trafisz, więc przegrana nie jest jednoznaczna z byciem słabym - tłumaczyła to na szybko, słysząc jak młodzieniec się zbiera. Zamachała do niego jeszcze na pożegnanie, słysząc jego krzyki z daleka.
- Ty też! - krzyknęła za nim. Chciała dodać, by o nią się nie martwił, ale to by było już za dużo, nie chciała wrzeszczeć na pół trybun. Musiał się skupić na walce.
Nie dane jej było odpoczywać długo. Usłyszała kroki Shinjego i automatycznie zacisnęła pięść, łapiąc uspokajający oddech. Wdech, wydech..
Nie odwróciła głowy, aż nie powiedział do niej pierwszych słów. Chciała nad sobą panować, ale po jej twarzy było widać wzburzenie.
- Zabawimy? A dla kogo to ma być zabawne? - mruknęła do niego, wstając energicznie - Dla Shijimy, tak jak ostatnio? - wyrzuciła z siebie bezczelnie. Chciała dać mu znać, że nie musi grać jak on zagra i że wie, co tu się dzieje. Podała jednak mu dłoń, unosząc głowę i uśmiechając się lekko. Ładnie, choć nieszczerze.
Ukłoniła się grzecznie obu mężczyznom, choć drgnęła jej ręka, słysząc rozwiązanie jej niepewności. Można by powiedzieć, że w końcu poznała tego, o którym tyle słyszała z różnych stron. Miał chłodny głos, ale nie dziwiła mu się, ciężko by był uradowany obecnością Uchihy.
- Mi również miło poznać. Mam nadzieję, że mój kuzyn nie sprawiał problemów, bywa niestety nieco nieokrzesany, zapewne przez te ciągłe walki lub wojny. Jak go znam, już o tym wspomniał - zaśmiała lekko, po czym zwróciła twarz w stronę Ranmaru - Szczególnie mi miło poznać Pana, Shijima-san. Wiele zdążyłam już usłyszeć o Twojej osobie - stwierdziła, starając się zachować spokój - Ostatnio niemal każda nowo poznana osoba ma coś do powiedzenia na Twój temat, aż zaczęłam podejrzewać, że jesteś naprawdę znaną osobą, na miarę niemal Krwawego Pokolenia, a ja mam mam wielkie braki nie wiedząc o kim mowa - nieco przesadzała, ale tylko niewiele. Nieco igrała z Uchihą, wchodząc w jego durną gierkę z butami, ale nie zamierzała bawić się w podchody. Po tej uwadze zwróciła się w stronę samuraja, pochylając skromnie głowę na jego komplement, choć w końcu prawdziwy uśmiech się pojawił na jej twarzy.
- Dziękuje za komplement, Asagi-san, choć nie jest on zapewne w pełni zasłużony. Mój przeciwnik preferował walkę na dystans, nie miałam wiec możliwości w pełni się wykazać. Mam nadzieję, że w kolejnej walce będzie więcej walki wręcz, choć ciężko to przewidzieć - słowa swobodnie wysypywały się z jej ust, aż była zaskoczona tym jak łatwo jej idzie. Temat był jednak dla niej przyjemny i znany, mogła mówić bez zastanowienia.
- Ten styl walki nazywa się Nanaken no Mai, taniec siedmiu ostrzy - odpowiedziała na pytanie - Pan także zajmuje się wojennym rzemiosłem? - odwdzięczyła się, sama tym zainteresowana.
0 x
Re: Trybuna północna
Impreza zdążyła się rozkręcić na dobre. Obszerna odpowiedź Shinji'ego spotkała się z odzewem ze strony samuraja, którego charakter Shinji'ego nie pozwalał pozostawić ot tak sobie. Kochał interakcje międzyludzkie. Mógł poznawać inne spojrzenie na świat i je korygować według swojej wizji lub wręcz coś zmienić u siebie choć to drugie było naprawdę ciężkie do osiągnięcia i godnym podziwu byłoby jeśli komuś by to się udało. Ciężko powiedzieć jaki czynnik by na to pozwolił. Mogło to być naprawdę dużo rzeczy od jakiegoś głębszego uczucia zaczynając, a na pokazaniu że ma się rację kończąc. Tylko, że zwłaszcza to drugie było niesłychanie ciężkie w realizacji. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to co robił było słuszną drogą, a wyjście cało z niezliczonej ilości opresji jedynie utwierdzało go w przekonaniu, że nie jest zwykłym człowiekiem. Gdzieś tam w głębi siebie czul, że jest osobą wybraną do osiągnięcia wyższych celów - że jego przeznaczenia nie stanowi zwykły żywot shinobi. Był ukochanym dzieckiem bogini Amaterasu! - Może i masz rację choć zdążyłem przywyknąć. Jestem weteranem wielu wojen i bawi mnie jak beztrosko ludzie oglądają całe to widowisko nawet nie myśląc o cierpieniu innych. - zabawne, że akurat Shinji dochodził do takich konkluzji co? Zawsze bawiła go istota bytu ludzkiego, którego celem było mordowanie bliźniego - Jestem produktem tego co nazywamy światem shinobi. Ot człowiek, który ma problemy z kontrolowaniem swoich popędów sadystycznych. Niby wiesz, że zadawanie bólu jest niewłaściwe, a jednak to lubisz jak i całą otoczkę towarzyszącą zadawaniu bólu. Kiedyś tak nie było. To pojawia się gdy tracisz rachubę w liczbie żyć, które odebrałeś. Ot produkt wojen. Myślę, że to mniej więcej wyczerpuje interesującą cię kwestię. Nadrabiam sobie interakcjami międzyludzkimi, poznawaniem historii innych by zobaczyć jaką ścieżkę obiorę i może coś będzie dla mnie jeśli to czym się kieruje zawiedzie. - mówił prawdę czy się zgrywal? Ha! Tego Shijima wiedzieć nie mógl. Trochę zbyt to piękne było by mogło być prawdziwe. Celowo pominął kwestię uważania się za lepszego od innych co daje mu moralne prawo do odbierania życia mimo, że inni nie powinni móc. Nie brzmiało by to dobrze gdyby nagle wyjechał ze swoimi teoriami i mogłoby zostać źle odebrane. Lepiej to było trzymać wewnątrz siebie. Ludzie z natury nie potrafili pojąć takich rzeczy i nie sądził by ktokolwiek z tutaj obecnych uznał go za wybrańca losu. Odwrócił głowę w kierunku Shijimy - Słucham? Obawiam się, że jako przedstawiciel cesarstwa powinieneś odnosić w moim kierunku grzeczniej. Jestem w końcu gościem, który robi wam widowisko na turnieju, a przelewasz tutaj jakiś osobisty jad. Tak aż cię boli ostatnie spotkanie? Coś słyszałem o służebnictwie w twojej naturze to nie przynoś wstydu cesarzowi. - nie mógł się powstrzymać od kąśliwej uwagi. Był miły, nie poruszał niepotrzebnych tematów, a ten wpierdala się na niego bo lekko nacisnął podczas ostatniego spotkania i miał jakieś problemy emocjonalne. Ot cała prawda. Tak! Shinji wyciągnął do niego pomocną dłoń, a dupek nie był tego w stanie zrozumieć i miał jeszcze z tym problem. Cała prawda o ich relacji. I to niby on tutaj był tym złym. Ludziom w dupach się poprzewracało. Wraz z zakończeniem słów udał się w kierunku Chise, która najwyraźniej nie była zachwycona zachwycona w obliczu możliwości poznania Shijimy - W sumie bardziej chodziło mi o odstawienie teatrzyku jakim to jestem wspaniałym opiekunem czy coś w tym rodzaju. - szepnął jej do ucha prowadząc i przedstawił kłaniając się lekko co ironizowało wcześniejsze zachowanie wobec Shijimy. Zarówno to podczas ich dysputy w Sogen, jak i to teraz. Jego stosunek wobec tego mężczyzny zaczynał stawać się powoli wrogi. Nie pojmował jak wiele mógł dla niego zrobić Shinji jeśli tylko przyjąłby pomocną dłoń, którą wystarczyło chwycić i się jej trzymać. Zamiast tego wolał mieć w nim wroga. To na co kurwa on wysyłał ten list? Myślał, że wszystko sobie przemyślał...
- Powiedz mi no skoro masz do mnie taki wrogi stosunek to czemu wysyłałeś ten pieprzony list? Byłby to jednorazowy incydent, ale nie. Nie wiem jak inaczej mógłbym go interpretować jak nie zaproszenie. - no właśnie po co?
- Powiedz mi no skoro masz do mnie taki wrogi stosunek to czemu wysyłałeś ten pieprzony list? Byłby to jednorazowy incydent, ale nie. Nie wiem jak inaczej mógłbym go interpretować jak nie zaproszenie. - no właśnie po co?
0 x
Re: Trybuna północna
Sytuacja w której się znajdował zdecydowanie wywoływała u niego dyskomfort, co doskonale ukrywał swoją kamienną twarzą. Ogromna ilość ludzi wokoło niego, rozmawiających i wymieniających się uwagami, pytającymi go o opinię i radę. Konieczność rozmowy z ludźmi na dłuższą metę, to wszystko doprowadzało ostatecznie do nasilenia się owego dyskomfortu. Nie przywykł do tak ogromnych ilości ludzi, swobodnie spędzających czas, wkuwających w niego swoje spojrzenia. Nie było to na tyle mocne by w jakikolwiek sposób wpłynąć na zachowanie Kakuzu, najchętniej jednak znalazłby spokojniejsze miejsce dla siebie i tam dokładnie i na spokojnie przemyślał kolejne posunięcia. Jednak pod jego nieobecność mogły pojawić się jakieś nowe fakty, nowy temat rozmowy który doprowadziłby go na trop czegoś większego. Przede wszystkim musiał też porozmawiać z Natsume, nowym cesarzem. Aktualnie jego priorytetem było zbieranie informacji od innych widzów i powolne budowanie z nimi relacji, znajomości. Skoro praktycznie wszyscy znali jego, to czemu on miałby również nie znać tych osób? Poznawanie ludzi, ich umiejętności i czerpanie ze znajomości z nimi możliwie jak najwięcej korzyści. To brzmiało niczym dobry plan. Nikusui zgodziła się ze słowami Kakuzu odnoszącymi się do czerpania radości z turnieju, co było kolejnym kamieniem budującym pomiędzy ich dwójką solidny most. Nie zależało mu na znajomości konkretnie z nią, aczkolwiek powiązania z Shigeru i fakt że była dla niego bardzo bliską osobą, mogły dawać jakieś pojęcie o jej bliskich relacjach z całym rodem Senju. A przynajmniej taka była opcja, aczkolwiek branie udziału w wojnie po stronie użytkowników drewna właśnie potwierdzały tą opcję. Z drugiej strony mogła być zwykłym najemnikiem i rozwinąć relacje z Shigeru po wojnie. Niczego nie był pewien z powodu braków wiedzy na ten temat, ale teoretyzowanie nie przynosiło żadnych strat, a jedynie zwiększało szansę na odkrycie czegoś nowego, łącząc fakty i uwzględniając nietypowe scenariusze.
Przez cały czas oglądał walki. Obydwie zdążyły się zakończyć, jedna przytłaczającą wręcz wygraną Shinjiego, który okazał się przyzwoitym użytkownikiem miecza. Sharingan i szermierka, to połączenie mogło dawać faktycznie rezultaty. I dawało, co było doskonale widać. Chyba że przeciwnik nie dawał z siebie wszystkiego. Albo też się wstrzymywał. Albo nie chciał ujawnić swoich umiejętności ludziom, nawet kosztem przegranej. Albo był przez kogoś szantażowany. Dziesiątki możliwych scenariuszy było w tym momencie możliwych, każdy po równo. Jednak Murai, znając dokładne możliwości Sharingana i widząc wszystko swoim fachowym okiem, dostrzegł wyraźną różnicę pomiędzy umiejętnościami obydwu walczących. Żadnych pieczęci nie składali, co też najprawdopodobniej oznaczało że Shinji był lepiej wyszkolony w walce w zwarciu, ostrze ma też realną przewagę nad kopniakiem.
- Powinien. Sharingan daje zbyt dużą przewagę by nie aktywować go podczas walki kontaktowej. Przynajmniej jeśli na pierwszym miejscu stawia wygraną zamiast robienia widowiska. - odpowiedział Toshio, widząc Shinjiego smarującego twarz krwią zebraną z miecza. Kolejny psychopata-Uchiha? Na pewno takie zachowanie nie wpisywało się w jakiekolwiek ramy usystematyzowanych zachowań w społeczeństwie. Druga walka była bardziej interesująca. Osamu pokazał kilka technik Suiton, ale Chise wraz ze swoim unikalnym stylem walki i możliwościami poruszania się okazała się lepsza. Wynik walki zawsze był nieomylny. Jeśli ktoś zginął, to z własnej winy. Nie był wystarczająco silny żeby sprostać wyzwaniu. Nie mógł przewidzieć ruchów przeciwnika, nie mógł zareagować, nie mógł dostosować swojej metody walki do przeciwnika. Osoba Chise, wojowniczki odzianej w maskę, zaintrygowała Muraia. Z powodu jej umiejętności bojowych? Prawdopodobnie. Nietypowy styl szermierki na pewno nie był bez znaczenia w tej kwestii. Siedem mieczy to znacznie więcej możliwości na atakowanie do kilku miejsc jednocześnie na różnych poziomach ciała. Przynajmniej tak wydawało się Kakuzu.
- Oddalę się na chwilę, mam nadzieję że wam to nie przeszkadza. - powiedział, wstając i grzecznie kłaniając się zebranym wokoło niego. Następnie zaczął się przemieszczać z zamiarem dostania się do Chise, wojowniczki biorącej udział w turnieju. Z tego co zdołał zaobserwować, była w tym samym sektorze co on. Jego wzmożona chęć kontroli otoczenia sprawiła, że zobaczył ją kątem oka. Posiadanie Dojutusu pokroju tego używanego przez Ranmaru z pewnością by pomogło w poszukiwaniach, ale po kilku minutach wyłapywania charakterystycznych person w tłumie, znalazł ją. Otoczoną kilkoma innymi osobami, w tym Shinjim i Shijimą. Interesujące towarzystwo, całkowicie przypadkowo zebrane wokoło jednej z uczestniczek turnieju? Nie wyglądało na to. Na razie skupił się jedynie na Chise, znajdując przerwę w jej rozmowach z innymi podszedł i ukłonił się lekko, taktownie, w kierunku wszystkich zebranych wokoło. Udało mu się usłyszeć to i owo, czego w tym momencie nie tykał. Włącznie z nazwą dziwnego stylu używanego przez kobietę.
- Obserwowałem walkę, Chise-san, i muszę przyznać, że była to jedna z ciekawszych jakich byłem świadkiem w ostatnim czasie. Spodziewałem się zobaczyć na turnieju kilku ciekawych młodzików i spełniłaś moje oczekiwania pod tym względem. Murai, miło poznać. - powiedział, raz jeszcze kiwając głową w kierunku zebranych. Następnie zwrócił się bezpośrednio do Shinjiego.
- Ponownie się spotykamy i ponownie na lodowych wyspach. Dziwny ten przypadek, prawda? -
tak, dziwny był to przypadek. Wcześniej walcząc ze sługusami Antykreatora, a teraz jako widzowie na trybunach turnieju organizowanego w pokojowej atmosferze. Spotkanie Shinjiego kolejny raz, szczególnie w obliczu ostatnich wydarzeń, było wyjątkowo ciekawym splotem wydarzeń. Nie pamiętał go jako psychola, na pewno w zamku nie smarował sobie twarzy krwią poległych. Czyżby to tylko chwilowa abstrakcja z jego strony, czysto pod publikę?
Przez cały czas oglądał walki. Obydwie zdążyły się zakończyć, jedna przytłaczającą wręcz wygraną Shinjiego, który okazał się przyzwoitym użytkownikiem miecza. Sharingan i szermierka, to połączenie mogło dawać faktycznie rezultaty. I dawało, co było doskonale widać. Chyba że przeciwnik nie dawał z siebie wszystkiego. Albo też się wstrzymywał. Albo nie chciał ujawnić swoich umiejętności ludziom, nawet kosztem przegranej. Albo był przez kogoś szantażowany. Dziesiątki możliwych scenariuszy było w tym momencie możliwych, każdy po równo. Jednak Murai, znając dokładne możliwości Sharingana i widząc wszystko swoim fachowym okiem, dostrzegł wyraźną różnicę pomiędzy umiejętnościami obydwu walczących. Żadnych pieczęci nie składali, co też najprawdopodobniej oznaczało że Shinji był lepiej wyszkolony w walce w zwarciu, ostrze ma też realną przewagę nad kopniakiem.
- Powinien. Sharingan daje zbyt dużą przewagę by nie aktywować go podczas walki kontaktowej. Przynajmniej jeśli na pierwszym miejscu stawia wygraną zamiast robienia widowiska. - odpowiedział Toshio, widząc Shinjiego smarującego twarz krwią zebraną z miecza. Kolejny psychopata-Uchiha? Na pewno takie zachowanie nie wpisywało się w jakiekolwiek ramy usystematyzowanych zachowań w społeczeństwie. Druga walka była bardziej interesująca. Osamu pokazał kilka technik Suiton, ale Chise wraz ze swoim unikalnym stylem walki i możliwościami poruszania się okazała się lepsza. Wynik walki zawsze był nieomylny. Jeśli ktoś zginął, to z własnej winy. Nie był wystarczająco silny żeby sprostać wyzwaniu. Nie mógł przewidzieć ruchów przeciwnika, nie mógł zareagować, nie mógł dostosować swojej metody walki do przeciwnika. Osoba Chise, wojowniczki odzianej w maskę, zaintrygowała Muraia. Z powodu jej umiejętności bojowych? Prawdopodobnie. Nietypowy styl szermierki na pewno nie był bez znaczenia w tej kwestii. Siedem mieczy to znacznie więcej możliwości na atakowanie do kilku miejsc jednocześnie na różnych poziomach ciała. Przynajmniej tak wydawało się Kakuzu.
- Oddalę się na chwilę, mam nadzieję że wam to nie przeszkadza. - powiedział, wstając i grzecznie kłaniając się zebranym wokoło niego. Następnie zaczął się przemieszczać z zamiarem dostania się do Chise, wojowniczki biorącej udział w turnieju. Z tego co zdołał zaobserwować, była w tym samym sektorze co on. Jego wzmożona chęć kontroli otoczenia sprawiła, że zobaczył ją kątem oka. Posiadanie Dojutusu pokroju tego używanego przez Ranmaru z pewnością by pomogło w poszukiwaniach, ale po kilku minutach wyłapywania charakterystycznych person w tłumie, znalazł ją. Otoczoną kilkoma innymi osobami, w tym Shinjim i Shijimą. Interesujące towarzystwo, całkowicie przypadkowo zebrane wokoło jednej z uczestniczek turnieju? Nie wyglądało na to. Na razie skupił się jedynie na Chise, znajdując przerwę w jej rozmowach z innymi podszedł i ukłonił się lekko, taktownie, w kierunku wszystkich zebranych wokoło. Udało mu się usłyszeć to i owo, czego w tym momencie nie tykał. Włącznie z nazwą dziwnego stylu używanego przez kobietę.
- Obserwowałem walkę, Chise-san, i muszę przyznać, że była to jedna z ciekawszych jakich byłem świadkiem w ostatnim czasie. Spodziewałem się zobaczyć na turnieju kilku ciekawych młodzików i spełniłaś moje oczekiwania pod tym względem. Murai, miło poznać. - powiedział, raz jeszcze kiwając głową w kierunku zebranych. Następnie zwrócił się bezpośrednio do Shinjiego.
- Ponownie się spotykamy i ponownie na lodowych wyspach. Dziwny ten przypadek, prawda? -
tak, dziwny był to przypadek. Wcześniej walcząc ze sługusami Antykreatora, a teraz jako widzowie na trybunach turnieju organizowanego w pokojowej atmosferze. Spotkanie Shinjiego kolejny raz, szczególnie w obliczu ostatnich wydarzeń, było wyjątkowo ciekawym splotem wydarzeń. Nie pamiętał go jako psychola, na pewno w zamku nie smarował sobie twarzy krwią poległych. Czyżby to tylko chwilowa abstrakcja z jego strony, czysto pod publikę?
0 x
Re: Trybuna północna
I znów mówił. I mówił, mówił, mówiłmówiłmówił... Tylko że tym razem Shinji nie mówił do Asagiego, a do Shijimy - to był ten problem. Chyba nie mógł się wyłączyć. Nie? Mógł. Nie ważne jednak, jak bardzo chciał po prostu odwrócić się i odejść w swoją stronę - nadal się go obawiał. Nadal czuł tą nić bezsilności w swoich palcach względem niego. Mimo to słowa i tak zlały mu się w całość. Wpatrywał się w Uchihe, który do niego przemawiał, słuchał, ale tak, jakby nie rozumiał tych słów, całych zdań, które miały przecież swoją wartość - zawsze ją posiadały. Musiały posiadać. Nawet jeśli wysuwały się z ust tego konkretnego człowieka, tego jednego shinobi - zawsze powinien uważać, skupiać się, tylko po raz kolejny się rozjeżdżał w swoich własnych podstawach. Nie tak samo, jak wtedy, na tamtej polanie. Rozstrajał się przez to zmęczenie. Zbyt wiele jednostek pojawiało się wokół, zbyt wiele tematów płynęło, zbyt wiele się działo i na zbyt wielu rzeczach należało się skupiać.
- Wstydem jest to, że ktoś taki jak ty ma czelność się tutaj pojawiać. Rozwydrzony gówniarz od Uchihów, który nie potrafił nawet zapanować nad kawałkiem armii. Kłamca, ignorant i dwulicowa żmija.
Żadne z tych słów nie padły.
Czarnooki spojrzał w kierunku areny, gdzie pojawił się już przeciwnik Seinaru. Czyli pojedynek ruszy lada moment, a on wplątywał się w jakieś... w co właściwie? W pomyłkę? Jakoś tak. Z boku na bok, z boku na bok. Nie zamierzał komentować już słów Shinjiego, ale głównie dlatego, że szkoda mu już było zachodu. Ten człowiek i tak nikogo nie słuchał, wbijał sobie do głowy to, co chciał - i chyba to było najbardziej przerażające. To, jak Shinji widział świat. Shijima nie był aż takim masochistą, żeby spróbować to zrozumieć, musiałby chyba stać się równie szalony, co on. Jedno trzeba było przyznać - Shinji był osobą, której chyba nie dało się zapomnieć. Ponoć ci, którzy wywołują strach w sercach innych, sami żyją w ciągłym strachu i pewnie gdzieś w głębi siebie Shinji miał swoje czarne mary, których się obawiał. A może jego wiara w to, że jest najlepszy na świecie, urosła do tego stopnia, że pozostały tylko same superlatywy. Negatyw? Nie ma żadnego. Ta góra ze wszystkich stron otoczona była blaskiem słońca! Dziecko Amaterasu, jak to sam o sobie powiedział... powiedział? Nie, chyba nic takiego nie mówił. Za takiego się uważał. Miał wrażenie, że po stali wokół niego przejeżdżały ostre pazury - w absolutnej ciemności tylko te iskry były źródłem światła. Już dość, już dość. Nużący dźwięk powtarzał się w kółko, rozregulowując umysł, zagłuszając dźwięki. Jak tamten pisk. Jak szum wszystkich głosów wokół. Tylko ten był wewnątrz.
Sam już nie wiedział, po które karty sięgnąć, chyba wysypały mu się z dłoni, trzymanie ich nagle stało się jakimś mizernym bezsensem. Utratą tej cennej energii, którą powinno się oszczędzać. Cholera, było już tak dobrze - tak samo jak ostatnim razem. Kiedy wreszcie po długim szukaniu stabilności wyczuł grunt - pojawiał się On. Tym razem demon na zawołanie, co? Z listu, o którym Ranmaru zdążył zapomnieć i teraz pozostawało sobie w brodę pluć, że go wysłał. Kompletnie mu wtedy odbiło.
- Prócz wspomnianego nieokrzesania - jak na razie jest grzeczny, Pani. - Uśmiechnął się ulotnie do Chise, ale nie wysilił się na to, by był to szczególnie miły uśmiech, kłaniając płyciutko dla dopełnienia kurtuazji. Nie był też jednak niemiły. Było coś ładnego, coś niesamowicie urzekającego w jej śmiechu. - Na mój temat? - O! Ooo.... wait.
Say what?
Nie potrafił ukryć zdziwienia. Słowa zabrzmiały dziwnie cicho, nie był nawet pewien, czy tamto krótkie pytanie (trzy słowa, jedno zdanie) wysunęło się z jego warg, czy jednak nie powiedział nic, a to zabrzmiało tylko w jego umyśle. Jak ktokolwiek może mieć cokolwiek do powiedzenia na jego temat? Był całkowicie anonimowy. Nawet fakt, że Shinji cokolwiek o nim wspominał, był dziwny. Niepokojący, co? Jasne, to swoją drogą. Ciepło tej kobiety kompletnie wytrąciło go z równowagi. Wpatrywał się w nią sarnimi oczyma, zamierając w bezruchu. Dobrze, że walka Keia się jeszcze nie zaczęła, bo ten dalby mu po łbie kijem, gdyby coś przeoczył! 敵 - tak ją nazwał? Chyba właśnie rozprysnęło się to w pył. Wśród tych ciężkich aur, przytłaczających charakterów, była jak... jak światełko. Odwrócił spojrzenie, nieco rozproszone na Shinjiego. Co..? Ach tak, list... Shinji zdaje się pytał o list.
- Cóż... zacząłeś zabijać, więc liczyłem na to, że dokończysz dzieła. Odwidziało mi się. A teraz przepraszam. - Sięgnął po swoje kimono i ten dziwny cuś, po który wcześniej Seinar się cofnął i przygarnął je do siebie, odwracając się do towarzystwa, nie zauważył nawet Muraia. Doprawdy, to było jak lunatykowanie. Ucieczka? Chyba tak. Nie chciał czekać, aż ta bomba wybuchnie. Najbardziej logiczne rozwiązanie w tej sytuacji.
- Wstydem jest to, że ktoś taki jak ty ma czelność się tutaj pojawiać. Rozwydrzony gówniarz od Uchihów, który nie potrafił nawet zapanować nad kawałkiem armii. Kłamca, ignorant i dwulicowa żmija.
Żadne z tych słów nie padły.
Czarnooki spojrzał w kierunku areny, gdzie pojawił się już przeciwnik Seinaru. Czyli pojedynek ruszy lada moment, a on wplątywał się w jakieś... w co właściwie? W pomyłkę? Jakoś tak. Z boku na bok, z boku na bok. Nie zamierzał komentować już słów Shinjiego, ale głównie dlatego, że szkoda mu już było zachodu. Ten człowiek i tak nikogo nie słuchał, wbijał sobie do głowy to, co chciał - i chyba to było najbardziej przerażające. To, jak Shinji widział świat. Shijima nie był aż takim masochistą, żeby spróbować to zrozumieć, musiałby chyba stać się równie szalony, co on. Jedno trzeba było przyznać - Shinji był osobą, której chyba nie dało się zapomnieć. Ponoć ci, którzy wywołują strach w sercach innych, sami żyją w ciągłym strachu i pewnie gdzieś w głębi siebie Shinji miał swoje czarne mary, których się obawiał. A może jego wiara w to, że jest najlepszy na świecie, urosła do tego stopnia, że pozostały tylko same superlatywy. Negatyw? Nie ma żadnego. Ta góra ze wszystkich stron otoczona była blaskiem słońca! Dziecko Amaterasu, jak to sam o sobie powiedział... powiedział? Nie, chyba nic takiego nie mówił. Za takiego się uważał. Miał wrażenie, że po stali wokół niego przejeżdżały ostre pazury - w absolutnej ciemności tylko te iskry były źródłem światła. Już dość, już dość. Nużący dźwięk powtarzał się w kółko, rozregulowując umysł, zagłuszając dźwięki. Jak tamten pisk. Jak szum wszystkich głosów wokół. Tylko ten był wewnątrz.
Sam już nie wiedział, po które karty sięgnąć, chyba wysypały mu się z dłoni, trzymanie ich nagle stało się jakimś mizernym bezsensem. Utratą tej cennej energii, którą powinno się oszczędzać. Cholera, było już tak dobrze - tak samo jak ostatnim razem. Kiedy wreszcie po długim szukaniu stabilności wyczuł grunt - pojawiał się On. Tym razem demon na zawołanie, co? Z listu, o którym Ranmaru zdążył zapomnieć i teraz pozostawało sobie w brodę pluć, że go wysłał. Kompletnie mu wtedy odbiło.
- Prócz wspomnianego nieokrzesania - jak na razie jest grzeczny, Pani. - Uśmiechnął się ulotnie do Chise, ale nie wysilił się na to, by był to szczególnie miły uśmiech, kłaniając płyciutko dla dopełnienia kurtuazji. Nie był też jednak niemiły. Było coś ładnego, coś niesamowicie urzekającego w jej śmiechu. - Na mój temat? - O! Ooo.... wait.
Say what?
Nie potrafił ukryć zdziwienia. Słowa zabrzmiały dziwnie cicho, nie był nawet pewien, czy tamto krótkie pytanie (trzy słowa, jedno zdanie) wysunęło się z jego warg, czy jednak nie powiedział nic, a to zabrzmiało tylko w jego umyśle. Jak ktokolwiek może mieć cokolwiek do powiedzenia na jego temat? Był całkowicie anonimowy. Nawet fakt, że Shinji cokolwiek o nim wspominał, był dziwny. Niepokojący, co? Jasne, to swoją drogą. Ciepło tej kobiety kompletnie wytrąciło go z równowagi. Wpatrywał się w nią sarnimi oczyma, zamierając w bezruchu. Dobrze, że walka Keia się jeszcze nie zaczęła, bo ten dalby mu po łbie kijem, gdyby coś przeoczył! 敵 - tak ją nazwał? Chyba właśnie rozprysnęło się to w pył. Wśród tych ciężkich aur, przytłaczających charakterów, była jak... jak światełko. Odwrócił spojrzenie, nieco rozproszone na Shinjiego. Co..? Ach tak, list... Shinji zdaje się pytał o list.
- Cóż... zacząłeś zabijać, więc liczyłem na to, że dokończysz dzieła. Odwidziało mi się. A teraz przepraszam. - Sięgnął po swoje kimono i ten dziwny cuś, po który wcześniej Seinar się cofnął i przygarnął je do siebie, odwracając się do towarzystwa, nie zauważył nawet Muraia. Doprawdy, to było jak lunatykowanie. Ucieczka? Chyba tak. Nie chciał czekać, aż ta bomba wybuchnie. Najbardziej logiczne rozwiązanie w tej sytuacji.
0 x
Re: Trybuna północna
Nie skomentowała więcej słów Shinjego, jednak przetwarzała je w głowie. Pokazać go jako dobrego opiekuna? Na dobrą sprawę przecież nim nie był, nawet odrobinkę. No.. Nie, nie mogła go demonizować. Zaopiekował się nią na statku i dopóki nie przekonał o jej sprawności, dbał o nią bardzo troskliwie.. Pozwolił jej walczyć, choć początkowo zamierzała się po prostu mu wymknąć, wykorzystując jako wygodną wymówkę dla rodziny. Zaufał, że wie co robi lub zwyczajnie nie chciało mu się wysilać na tyle, by ją powstrzymywać, efekt był ten sam. A teraz on wykorzystuje ją do poprawienia wizerunku, więc można by powiedzieć.. Przysługa za przysługę?
Nie mogła powstrzymać uśmiechu na stwierdzenie Shijimy o braku manier Shinjego, lekko porozumiewawczego, jakby dzieli jakiś wspólny sekret. W sumie nawet tak było, nawet jeśli Ranmaru nie do końca zdawał sobie z tego sprawy, co czyniło tą sytuację jeszcze dziwniejszą niż była.
- Tak jak sądziłam - szepnęła, przymykając rozbawiona oczy. Jednak doskonale słyszane zaskoczenie, a może nawet szok w głosie nowego znajomego sprawiło, że nie mogła się powstrzymać powstrzymać śmiechu. Zasłoniła usta dłonią, nie chcąc go urazić, ale mimo tego dźwięk się wydostał, nieco tylko stłumiony.
- Wybacz, Shijima-san, ale brzmiałeś na przezabawnie zaskoczonego - wytłumaczyła się zgrabnie - Czy to takie dziwne? Hayami-kun o tobie wiele wspomniał w rozmowie, słyszałam także nieco od Shinjego.. A teraz od mojego znajomego - wymieniła po kolei, odginając palce, jakby odliczała czy to na pewno wszyscy - A każdy miał o tobie inną opinię, choć każdy raczej pozytywną - dodała z uprzejmym skinięciem głowy -...właściwie to słyszałam na tyle dużo, by niemal uznawać Pana za bliskiego znajomego, chociaż spotykamy się pierwszy raz - dodała z łobuzerskim uśmiechem, rozkładając dłonie na boki, jakby pokazać "hej, to nie moja wina! Tak po prostu wyszło".
Przedstawienie poszło gładko, ale zaraz po tym atmosfera zaczęła mocno gęstnieć, a to przez Shinjego, który wyskoczył na Shijimę. Chise postanowiła zareagować, złapała Uchihę za rękę, naciskając w miejscu gdzie wcześniej ugryzła.
- Shinji, to chyba nie jest najlepszy moment na rozwiązywanie osobistych problemów, nie sądzisz? - zasyczała do niego, marszcząc brwi i robiąc wymowną minę. Spiorunowałaby go wzrokiem, gdyby to dało jakikolwiek efekt, jednak w wykonaniu ślepej mogło wywoływać zapewne jedynie śmiech. Tymczasem obok niej zaczął ktoś coś mówiąc, zwracając się na dodatek do niej po imieniu, co wydało się jej dziwne, ale zatrzymała go ruchem ręki i szybkim "przepraszam, proszę dać mi moment". Nawet nie miała pojęcia, że właśnie przerwała w połowie zdania i uciszyła samego członka Krwawego Pokolenia, na dodatek które którego imię budziło chyba najwięcej strachu. Za wiele się działo, musiała skupić się na jednym na raz. Zrobiła szybko krok do przodu, słysząc poruszenie chłopaka i jego wycofywanie się i delikatnie złapała go za ramię. Jedynie na tyle, by go zatrzymać i zwrócić na siebie uwagę, a zaraz później dłoń się z niego zsunęła, kiedy dziewczyna zrobiła szybki ukłon, pochylając głowę.
- Proszę wybaczyć, Shijima-san, zachowanie mojego kuzyna. Teraz.. I wcześniej - głos miała dość stanowczy, jedynie ostatnie słowa dodała nieco ciszej, wyprostowując się. Nie uśmiechała się już, była całkowicie poważna wspominając szczególnie przeszłość. Tą szczególną przeszłość, która łączyła obu panów, a którą każdy z nich interpretował inaczej, a która zakończyła się w.. Nieszczególny sposób.
- A jeśli nie wybaczyć.. To chociaż zapomnieć? Na jakiś czas? - dodała jeszcze ciszej, po czym pozwoliła sobie na nieśmiały uśmiech - Nie należy wycofywać tak szybko, Shijima-san, bo uzna to za wygraną i będzie później nieznośnie zadowolony z siebie i zadufany, a to będzie mi ciężko znieść - wyszeptała konspiracyjnym szeptem, jako żart na rozluźnienie atmosfery i puściła mu oczko, by odwrócić się w stronę towarzystwa, a szczególnie mężczyzny, który zaczął coś do niej mówić.
- Słucham, mój Panie, choć nie ukrywam, że zaczęcie rozmowy było dość nietypowe. Nie po to osłania się twarz maską i używa pseudonimu, by tak łatwo odgadywać tożsamość - uśmiechnęła się, ni to krzywo, ni to z sympatią. Sama nie wiedziała czy to co powiedziała było komplementem w stronę umiejętności nieznajomego czy raczej subtelnym oskarżeniem o podsłuchiwanie. Prawdopodobnie było i jednym i drugim. Uniosła wysoko jedną brew, zakładając ręce na biodra. Mogła mówić do niego tak butnie, bo nie zdawała sobie sprawy ani z jego sławy ani z potwornej aparycji, przez co w jejoczach umyśle był tylko zwyczajnym przechodniem, który mógł usłyszeć więcej niż powinien. No, może nie zwyczajnym, skoro znał Shinjego, ale z pewnością nie uznała go z góry za kogoś ważnego.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu na stwierdzenie Shijimy o braku manier Shinjego, lekko porozumiewawczego, jakby dzieli jakiś wspólny sekret. W sumie nawet tak było, nawet jeśli Ranmaru nie do końca zdawał sobie z tego sprawy, co czyniło tą sytuację jeszcze dziwniejszą niż była.
- Tak jak sądziłam - szepnęła, przymykając rozbawiona oczy. Jednak doskonale słyszane zaskoczenie, a może nawet szok w głosie nowego znajomego sprawiło, że nie mogła się powstrzymać powstrzymać śmiechu. Zasłoniła usta dłonią, nie chcąc go urazić, ale mimo tego dźwięk się wydostał, nieco tylko stłumiony.
- Wybacz, Shijima-san, ale brzmiałeś na przezabawnie zaskoczonego - wytłumaczyła się zgrabnie - Czy to takie dziwne? Hayami-kun o tobie wiele wspomniał w rozmowie, słyszałam także nieco od Shinjego.. A teraz od mojego znajomego - wymieniła po kolei, odginając palce, jakby odliczała czy to na pewno wszyscy - A każdy miał o tobie inną opinię, choć każdy raczej pozytywną - dodała z uprzejmym skinięciem głowy -...właściwie to słyszałam na tyle dużo, by niemal uznawać Pana za bliskiego znajomego, chociaż spotykamy się pierwszy raz - dodała z łobuzerskim uśmiechem, rozkładając dłonie na boki, jakby pokazać "hej, to nie moja wina! Tak po prostu wyszło".
Przedstawienie poszło gładko, ale zaraz po tym atmosfera zaczęła mocno gęstnieć, a to przez Shinjego, który wyskoczył na Shijimę. Chise postanowiła zareagować, złapała Uchihę za rękę, naciskając w miejscu gdzie wcześniej ugryzła.
- Shinji, to chyba nie jest najlepszy moment na rozwiązywanie osobistych problemów, nie sądzisz? - zasyczała do niego, marszcząc brwi i robiąc wymowną minę. Spiorunowałaby go wzrokiem, gdyby to dało jakikolwiek efekt, jednak w wykonaniu ślepej mogło wywoływać zapewne jedynie śmiech. Tymczasem obok niej zaczął ktoś coś mówiąc, zwracając się na dodatek do niej po imieniu, co wydało się jej dziwne, ale zatrzymała go ruchem ręki i szybkim "przepraszam, proszę dać mi moment". Nawet nie miała pojęcia, że właśnie przerwała w połowie zdania i uciszyła samego członka Krwawego Pokolenia, na dodatek które którego imię budziło chyba najwięcej strachu. Za wiele się działo, musiała skupić się na jednym na raz. Zrobiła szybko krok do przodu, słysząc poruszenie chłopaka i jego wycofywanie się i delikatnie złapała go za ramię. Jedynie na tyle, by go zatrzymać i zwrócić na siebie uwagę, a zaraz później dłoń się z niego zsunęła, kiedy dziewczyna zrobiła szybki ukłon, pochylając głowę.
- Proszę wybaczyć, Shijima-san, zachowanie mojego kuzyna. Teraz.. I wcześniej - głos miała dość stanowczy, jedynie ostatnie słowa dodała nieco ciszej, wyprostowując się. Nie uśmiechała się już, była całkowicie poważna wspominając szczególnie przeszłość. Tą szczególną przeszłość, która łączyła obu panów, a którą każdy z nich interpretował inaczej, a która zakończyła się w.. Nieszczególny sposób.
- A jeśli nie wybaczyć.. To chociaż zapomnieć? Na jakiś czas? - dodała jeszcze ciszej, po czym pozwoliła sobie na nieśmiały uśmiech - Nie należy wycofywać tak szybko, Shijima-san, bo uzna to za wygraną i będzie później nieznośnie zadowolony z siebie i zadufany, a to będzie mi ciężko znieść - wyszeptała konspiracyjnym szeptem, jako żart na rozluźnienie atmosfery i puściła mu oczko, by odwrócić się w stronę towarzystwa, a szczególnie mężczyzny, który zaczął coś do niej mówić.
- Słucham, mój Panie, choć nie ukrywam, że zaczęcie rozmowy było dość nietypowe. Nie po to osłania się twarz maską i używa pseudonimu, by tak łatwo odgadywać tożsamość - uśmiechnęła się, ni to krzywo, ni to z sympatią. Sama nie wiedziała czy to co powiedziała było komplementem w stronę umiejętności nieznajomego czy raczej subtelnym oskarżeniem o podsłuchiwanie. Prawdopodobnie było i jednym i drugim. Uniosła wysoko jedną brew, zakładając ręce na biodra. Mogła mówić do niego tak butnie, bo nie zdawała sobie sprawy ani z jego sławy ani z potwornej aparycji, przez co w jej
0 x
Re: Trybuna północna
Zasadnicze pytanie brzmiało w tym momencie, czy aby na pewno przedstawianie Chise całej gromadzie było rozsądną opcją. Skrycie uważał ją za w miarę rozsądną i że nie będą nią kierować jakieś dziwne pobudki moralne gdy dobro klanu jest najważniejsze nawet jeśli skrycie nie pałała do niego sympatią. Taka opcja także istniała, jednak swojej rodziny po prostu się nie wyrzeka. Spójrzmy przykładowo na Shinji'ego. Nie pałał sympatią wobec liderki, a jednak nie podkładał jej kłód pod nogi, może jedynie był nieposłuszny. Dobro klanu od jakiegoś czasu leżało mu jednak na sercu i miał zamiar postępować tak by mu nie szkodzić - co było ciężkie biorąc pod uwagę, że lubił być w świetle reflektorów i czasami przesadzał. Spójrzmy chociażby na tą krew, która pokrywała większość jego twarzy. Nie był w żaden sposób lepszy od Shigi, mimo że tak sobie z niego kpił i tej jego maski. Także przyciągał niepotrzebną uwagę i możliwe że w jeszcze gorszy sposób, a jednak to zrobił. Skłamałbym gdybym jednoznacznie wykluczył potrzebę zwrócenia na siebie uwagi - występowała. Nie kierowała całym jego życiem, ale jednak było gdzieś tam przynajmniej w tym małym stopniu obecna. Co ciekawe w rozmowie widoczne były lekkie docinki. Tak... Shijima już wcześniej to uwydatnił, ale teraz już Shinji był pewien, że nie pała do niego sympatią mimo, że tyle dla niego zrobił. Trudno się mówi, niektórzy do końca pozostają niewdzięcznymi kurwami - dokładnie taka myśl utkwiła w jego głowie. Stracił zainteresowanie przynajmniej na ten moment tą osobą gdyż okazała się zwykłym słabeuszem nie potrafiącym postawić czoła rzeczywistości. Na jego szczęście na scenę wkroczyła zupełnie inna osobistość wzbudzająca u niego ciekawość jakiś czas. Temu nie była to jakaś obsesja, ale nutka zainteresowania jak najbardziej pozostawała obecna - Witam pana - rzucił krótko. Wreszcie ktoś kto się nie pieprzył z tymi całymi zwrotami grzecznościowymi, których używania Shinji unikał jak ognia i robił to jedynie w ostateczności - Faktycznie zbieg okoliczności. Ostatnimi czasy ich aż nazbyt dużo. Za chwilę pomyślę, że mnie śledzisz więc lepiej uważaj. Zdążyłem podrosnąć w siłę od naszego ostatniego spotkania. - przy ostrzeżeniu lekko zironizował. Zdążył już nieco zapomnieć osobę Murai'a przez ten jakby nie patrzeć spory kawał czasu. Głównie przez to, że jego "uwagę" przykuwały inne sprawy. Teraz jednak pamięć o nim powracała. Wszystkie jego popisy umiejętności. Określiłbym go jako jedną z nielicznych osób wobec, których odczuwał szacunek ze względu na siłę, którą prezentowały - Pytanie banalne, ale... Sprowadza cię tu coś szczególnego czy turniej i koronacja jak większość osób? - postanowił zająć się nowo przybyłym ignorując Shijimę. Nie chciał z nim rozmawiać? Trudno. Niech siedzi w tym swoim świecie i nadal przeżywa wewnętrzną walkę skoro odrzuca dłoń, którą już jakiś czas temu do niego wyciągnął. Zabawne jak w jednej chwili coś przypominającego obsesję może prysnąć. Chyba powoli zaczynał się nim nudzić - tak to odpowiednie określenie - Właśnie! Nie widziałem cię podczas obrony muru. Dziwne bo sądziłem, że kochasz możliwość zarobku. Co sprawiło że się nie skusiłeś? - ruszył w kierunku barierki i oparł się o nią jakby nigdy nic czekając na to co powie jego nowy "interesujący" rozmówca.
0 x
- Kakita Asagi
- Gracz nieobecny
- Posty: 1831
- Rejestracja: 15 gru 2017, o 17:45
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Samuraj (Hatamoto)
- Krótki wygląd: Mężczyzna o ciemnych włosach i niebieskich oczach, wzrostu około 170 cm. Ubrany w kremowe kosode, z brązową hakama oraz granatowym haori z rodowym symbolem. Na głowie wysłużony, ale nadal w dobrym stanie kapelusz.
- Widoczny ekwipunek: - Zbroja
- Tachi + Wakizashi
- Długi łuk + Kołczan - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4518
- GG/Discord: 9017321
- Multikonta: Hayabusa Jin
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Trybuna północna
Robiło się troszeczkę tłoczno i chyba nasz samuraj wypadł nieco z głównego prądu rozmowy, ale w zasadzie, co w tym dziwnego? Generalnie, nie było to niczym niezwykłym, wszak nikogo z obecnych nie znał, w przeciwieństwie do nich samych. Zdecydowanie, wpakował się w sam środek dość skomplikowanych międzyludzkich relacji, nacechowanych zdecydowanie negatywnie, ale jak wspomniano, Asagi nie był częścią ów relacji, był jedynie obserwatorem, do tego, chyba całkiem dobrym, bowiem nie specjalnie wzbudzał zainteresowanie coraz liczniej pojawiających się (czyt. włączających do rozmowy), shinobi, ale po kolei…
- Sądzę, że tym bardziej, Uchiha-hime. – zaczął spokojnie odpowiadając na jej pierwsze zdanie, bez nadmiernego podlizywania się, czy też nieszczerości, bowiem taka była prawda. Zdaniem niebieskooki’ego, to właśnie w takich sytuacjach najlepiej ocenić szermierza, jak sobie radzi w walce z przeciwnikiem, który nie będzie zachowywał wygodnych 1,5 metra i stale pozostanie poza zasięgiem miecza. Nie sztuka, a przynajmniej nie tak wielka, wygrać z kimś w pojedynku na miecze – tam po równi ze szczęściem mieszają się umiejętności i wrodzone predyspozycje, a nawet aktualny stan zdrowia fizycznego i psychicznego.
- Może nie mam racji, ale uważam, że zwycięstwo w warunkach niedogodnych tym bardziej świadczy o kunszcie szermierczym. – pociągnął dalej swoje słowa, będące przedłużeniem poprzednich myśli. Myśli, w których wyraźnie zapisał nazwę stylu jakim władała kobieta – pierwszy raz się z nim spotkał, w ogóle takie zastosowanie miecza było sprzeczne z wszystkim, co do tej pory wiedział o szermierce. Może inaczej. Nie było sprzeczne, było różne i stanowiło egzotykę, a egzotyka zawsze kusi.
- Zdecydowanie. Pochodzę z Yinzin i zgłębiam sztukę miecza Battodo stylu Taka. Jeśli znajdzie panienka chwilę czasu, honorem byłoby móc wymienić się z nią doświadczeniami i wiedzą. Będę również za panienkę trzymał kciuki. – dodał na koniec, po czym pozostało mu już tylko obserwować niebezpieczną grę, między Shijimą, a Shinjim, w którą Uchiha-hime również się włączyła. Niebieskooki nie miał zielonego pojęcia, co takiego zaszło między tą dwójką (trójką?), aczkolwiek pewne było, że sieć ich relacji była zdecydowanie poplątana i burzliwa. Kakita był niemal pewien, że w innych okolicznościach mogłaby się tutaj polać krew, w zasadzie, z samurajskiego punktu widzenia, to powinna – po co bawić się w gierki, jak można rozwiązać to w sposób szybki i zdecydowany? No, znał parę powodów, chociażby właśnie fakt, że Uchiha był gościem, a Shijima reprezentował cesarstwo, czyli gospodarzy tej imprezy. Prawa i obowiązki wynikające z takiego położenia były dość złożone i dobrze wykorzystane mogłyby pociągnąć do odpowiedzialności nawet własną głową i to po obu stronach. Z jednej bowiem Shinji, gość z klanu Uchiha, ale… nie tylko gość. Zarówno jak Uchiha-hime, był on reprezentantem swojego rodu, ważne było, jak sprawi się w walce, ale również poza nią. Nieostrożny gest, nadmierna buta i już można poczuć się obrażonym i będzie trzeba przepraszać, może nawet wysoką ceną? Shijima nie inaczej. Oficer, a może tylko przedstawiciel miejscowych sił, człowiek którego postawą można tłumaczyć postawę cesarstwa do klanu Uchiha – również musiał uważać na swoje gesty i słowa, a te już obu stron padły jednoznacznie wskazując konflikt.
Tak w każdym razie widział to niebieskooki samuraj, w jego może prostym rozumowaniu, gra toczyła się o niebezpieczną stawkę. Niebezpieczną dla tych, którzy mają honor i czują konieczność odpowiedzialności za swoje czyny nie tylko jako oni sami, ale przede wszystkim członkowie większej całości. Mogło się bowiem okazać i wszystko na to wskazywało, że ninja i samurajowie jednak się różnią i to dość znacznie…
Kiedy rozmowy między shinobi trwały, Asagi przeniósł swą uwagę na arenę, gdzie jego „krewniak” właśnie zaczynał starcie. Niebieskooki wyjął swój notesik, do którego naniósł informacje o stylu jakim władała dziewczyna, po czym zanotował kto z kim walczy i w jaki sposób. Uważnie wytężał wzrok celem nieprzeoczenia cennych szczegółów, ale nie uciekał swym umysłem za daleko, stale pozostawał w jakiś sposób obecny, wszak musiał rejestrować otoczenie, ot chociażby pojawienie się kolejnego shinobi, na którego powitanie odpowiedział zgodnie z protokołem.
-Shijima-san, jeśli mogę panu przerwać. Jak ocenia pan szansę Seinaru-san? – pytanie to nie było bezmyślne. Kakita wiedział już, że samuraj i ninja znają się nie od dziś, a więc pewnikiem Shijima zdecydowanie lepiej wie, w jaki sposób radzi sobie uzbrojony w kij wojownik. Ponad to, była spora szansa, że może coś o rodzie Sabaku wie, bowiem Asagi’emu to nazwisko nic nie mówiło – dzięki temu, mógł w jakiś sposób sprecyzować szanse samuraja. Oczywiście, pytanie padło, jeśli Shijima jeszcze tutaj jest, poza tym… Miało też pewien cel. Niejako, pozwalało ostudzić sytuację, przenieść uwagę cesarskiego na to, co dzieje się na arenie, wszak jego druh (bo byli druhami?), toczył starcie, po co więc toczyć nowe słowne tutaj? Co prawda, Niebieskooki nie powinien się w to w ogóle mieszać, ale jakoś tak czuł, ze delikatnie powinien…
- Sądzę, że tym bardziej, Uchiha-hime. – zaczął spokojnie odpowiadając na jej pierwsze zdanie, bez nadmiernego podlizywania się, czy też nieszczerości, bowiem taka była prawda. Zdaniem niebieskooki’ego, to właśnie w takich sytuacjach najlepiej ocenić szermierza, jak sobie radzi w walce z przeciwnikiem, który nie będzie zachowywał wygodnych 1,5 metra i stale pozostanie poza zasięgiem miecza. Nie sztuka, a przynajmniej nie tak wielka, wygrać z kimś w pojedynku na miecze – tam po równi ze szczęściem mieszają się umiejętności i wrodzone predyspozycje, a nawet aktualny stan zdrowia fizycznego i psychicznego.
- Może nie mam racji, ale uważam, że zwycięstwo w warunkach niedogodnych tym bardziej świadczy o kunszcie szermierczym. – pociągnął dalej swoje słowa, będące przedłużeniem poprzednich myśli. Myśli, w których wyraźnie zapisał nazwę stylu jakim władała kobieta – pierwszy raz się z nim spotkał, w ogóle takie zastosowanie miecza było sprzeczne z wszystkim, co do tej pory wiedział o szermierce. Może inaczej. Nie było sprzeczne, było różne i stanowiło egzotykę, a egzotyka zawsze kusi.
- Zdecydowanie. Pochodzę z Yinzin i zgłębiam sztukę miecza Battodo stylu Taka. Jeśli znajdzie panienka chwilę czasu, honorem byłoby móc wymienić się z nią doświadczeniami i wiedzą. Będę również za panienkę trzymał kciuki. – dodał na koniec, po czym pozostało mu już tylko obserwować niebezpieczną grę, między Shijimą, a Shinjim, w którą Uchiha-hime również się włączyła. Niebieskooki nie miał zielonego pojęcia, co takiego zaszło między tą dwójką (trójką?), aczkolwiek pewne było, że sieć ich relacji była zdecydowanie poplątana i burzliwa. Kakita był niemal pewien, że w innych okolicznościach mogłaby się tutaj polać krew, w zasadzie, z samurajskiego punktu widzenia, to powinna – po co bawić się w gierki, jak można rozwiązać to w sposób szybki i zdecydowany? No, znał parę powodów, chociażby właśnie fakt, że Uchiha był gościem, a Shijima reprezentował cesarstwo, czyli gospodarzy tej imprezy. Prawa i obowiązki wynikające z takiego położenia były dość złożone i dobrze wykorzystane mogłyby pociągnąć do odpowiedzialności nawet własną głową i to po obu stronach. Z jednej bowiem Shinji, gość z klanu Uchiha, ale… nie tylko gość. Zarówno jak Uchiha-hime, był on reprezentantem swojego rodu, ważne było, jak sprawi się w walce, ale również poza nią. Nieostrożny gest, nadmierna buta i już można poczuć się obrażonym i będzie trzeba przepraszać, może nawet wysoką ceną? Shijima nie inaczej. Oficer, a może tylko przedstawiciel miejscowych sił, człowiek którego postawą można tłumaczyć postawę cesarstwa do klanu Uchiha – również musiał uważać na swoje gesty i słowa, a te już obu stron padły jednoznacznie wskazując konflikt.
Tak w każdym razie widział to niebieskooki samuraj, w jego może prostym rozumowaniu, gra toczyła się o niebezpieczną stawkę. Niebezpieczną dla tych, którzy mają honor i czują konieczność odpowiedzialności za swoje czyny nie tylko jako oni sami, ale przede wszystkim członkowie większej całości. Mogło się bowiem okazać i wszystko na to wskazywało, że ninja i samurajowie jednak się różnią i to dość znacznie…
Kiedy rozmowy między shinobi trwały, Asagi przeniósł swą uwagę na arenę, gdzie jego „krewniak” właśnie zaczynał starcie. Niebieskooki wyjął swój notesik, do którego naniósł informacje o stylu jakim władała dziewczyna, po czym zanotował kto z kim walczy i w jaki sposób. Uważnie wytężał wzrok celem nieprzeoczenia cennych szczegółów, ale nie uciekał swym umysłem za daleko, stale pozostawał w jakiś sposób obecny, wszak musiał rejestrować otoczenie, ot chociażby pojawienie się kolejnego shinobi, na którego powitanie odpowiedział zgodnie z protokołem.
-Shijima-san, jeśli mogę panu przerwać. Jak ocenia pan szansę Seinaru-san? – pytanie to nie było bezmyślne. Kakita wiedział już, że samuraj i ninja znają się nie od dziś, a więc pewnikiem Shijima zdecydowanie lepiej wie, w jaki sposób radzi sobie uzbrojony w kij wojownik. Ponad to, była spora szansa, że może coś o rodzie Sabaku wie, bowiem Asagi’emu to nazwisko nic nie mówiło – dzięki temu, mógł w jakiś sposób sprecyzować szanse samuraja. Oczywiście, pytanie padło, jeśli Shijima jeszcze tutaj jest, poza tym… Miało też pewien cel. Niejako, pozwalało ostudzić sytuację, przenieść uwagę cesarskiego na to, co dzieje się na arenie, wszak jego druh (bo byli druhami?), toczył starcie, po co więc toczyć nowe słowne tutaj? Co prawda, Niebieskooki nie powinien się w to w ogóle mieszać, ale jakoś tak czuł, ze delikatnie powinien…
0 x

Poza tym, uważam, że należy skasować Henge i Kawarimi.
Heroic battle Theme|Asagi-sensei Theme|Bank|Punkty historii|Własne techniki| Przedmioty z Kuźni | Inne ujęcie | Pieczątka
Lista samurajek, które były na forum, ale nie zostały moimi uczennicami i na pewno przez to nie grają.
- Mokoto (walczyła na Murze)
- Mitsuyo (nigdy nie opuściła Yinzin)
- Inari (była uczennicą Seinara)
- Sakiko (byłą roninką, obierała ziemniaki na misji D)
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości