Domek Sagi
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Sagisa & Tensa House o/
-Wszystko w porządku-powiedział łagodnie samuraj, obejmując ukochaną mocniej. Kiedy Sagisa, krucha, bezbronna Sagisa, płakała w jego ramionach, wszystko jakby...straciło kolor.
Zostali sami ze swoimi zmartwieniami, on, jego...przyjaciółka/ukochana (niepotrzebne skreślić) i dziecko. Owoc godnych pogardy czynów Kazuo, to, co pozostało z tamtych skomplikowanych, bolesnych chwil.
Znów powtórzyło się to dręczące, trudne pytanie, kłopotliwe jak brzęczące nad uchem komary w letni dzień: co miałbym teraz zrobić...?
Niby nie dało się jej pomóc, ale młody Akodo nie widział sensu w tym, by nie spróbować. Sam uśmiechnął się na wspomnienie tamtego ciepłego, nagrzanego zwykłą dobrocią, pełnego uśmiechów lata, kiedy szaleli we dwoje razem z Takashim i Hajime, doprowadzając Tensę do stanów bliskich siwizny, a rodziców albo do irytacji, albo do osłupienia - bo jak to tak, by chłopak i dziewczyna zachowywali się w taki sposób...?
Otarł stanowczo jej łzy z pomocą kciuka. Uśmiechnął się delikatnie.
Może i to dziecko miało...nieodpowiedniego ojca, ale jeżeli zajdzie taka potrzeba, to...Może i byli za młodzi, może i nie powinno do tego dojść, może ta propozycja wyda się krwistowłosej niestosowna albo nie przyjmie jej, ale uważał, że musi jej to zaoferować. Tak czy owak, zamierzał być przy niej - nawet, jeżeli ona sama nie będzie tego sobie życzyć, będzie krył się w jej cieniu, by uderzyć w odpowiedniej chwili, by ją chronić.
Mówiła o sile, o byciu Uchiha. Jakie to, do cholery, miało teraz znaczenie?
Trzymając ją w ramionach, stał spokojny, skupiony na tym, by wysłuchać jej słów.
-Możesz nią być nadal, tylko w inny sposób-zauważył z uśmiechem. Pogłaskał Sagisę po włosach, po czym dodał:-A po tym wszystkim nadal jesteś silna. To nic złego miewać koszmary. Sam je miałem...kilka nocy temu.
Machnął niedbale ręką, nie chcąc o tym mówić, po czym kontynuował głaskanie.
-Tensa powiedziała mi tylko, że coś było, nie wdawała się w szczegóły-poinformował.-Ja też nie zamierzam tego robić, nie jestem inkwizycją. Chcę tylko się tobą zaopiekować, o ile mi pozwolisz...nie tylko tobą, ale i dzieckiem. Ono potrzebuje mimo wszystko kogoś, kto mu zastąpi ojca. Chyba, że uważasz, że lepszym wzorcem dla niego będzie dziadek niż kolega mamy, zdecydowany dureń i, o zgrozo, samuraj.
Zaśmiał się cicho. Ucałował dziewczynę delikatnie w usta, z czułością, z namysłem.
-Nie wymagam ślubu i ogniska domowego teraz, już i w tej chwili, spokojnie-zapewnił łagodnie.-Yoku kike, najwyżej po prostu zostanę panem nianią w razie czego! Wiesz, że mam doświadczenie, skoro wychowywałem z matką dwóch domorosłych pirotechników i amatorów głupoty.
Prychnął kpiąco, przypominając sobie, jak to na dwa dni przed jego wyjazdem Hajime prawie spalił dom, próbując coś samodzielnie ugotować. Dobrze, że nauczył się Suitonu, przynajmniej będzie domową strażą pożarną...oh wait. Musieli jednak przejść do spraw praktycznych.
-Ja też nie chcę cię stracić. I jeśli będziesz potrzebowała czegokolwiek, mów. Możesz mi się nawet wypłakiwać. Na miejscu załatwię ci jakiś nocleg, wprawdzie w życiu tam nie byłem, ale MY sobie nie poradzimy?-pstryknął ją w nos z uśmiechem.-Co do Tensy, możemy ją ze sobą zabrać. Wystarczy mi na podróż trzech osób na wyspy. Jeśli mamy gdziekolwiek ruszać, to musimy to zrobić już teraz i udać się do Ryuzaku no Taki, póki jeszcze możesz podróżować. Jeżeli będziesz chciała, zawsze możesz ze mną zostać, poradzę sobie z opieką nad tobą, a Tensa wróci do Kōtei. I nie będę narzekał, jak o trzeciej w nocy będziesz miała życzenie zjeść ciastka, obiecuję!
Puścił na chwilę Sagisę, by poprawić sobie włosy. Znów się uśmiechnął - tym razem ciepło i delikatnie. A później, w odpowiednim momencie, zeszli razem na dół, przy czym złapał się na tym, że patrzy co jakiś czas na jej brzuch. Ojciec opowiadał mu, że matka była straszna, będąc w ciąży, szczególnie wtedy, gdy nosiła pod sercem Hajime i miała regularnie jakieś kaprysy. Sam był wtedy maluchem i niewiele z tego wszystkiego pamiętał, ale...
Nie mógł nie zastanawiać się nad tym, jakie będzie jej dziecko?
Wziąłeś na siebie wielką odpowiedzialność. Zdajesz sobie sprawę, co się stanie, jeżeli czegoś nie dopilnujesz?
O tak, Hayami Akodo zdawał sobie z tego sprawę.
Aż za dobrze.
Zostali sami ze swoimi zmartwieniami, on, jego...przyjaciółka/ukochana (niepotrzebne skreślić) i dziecko. Owoc godnych pogardy czynów Kazuo, to, co pozostało z tamtych skomplikowanych, bolesnych chwil.
Znów powtórzyło się to dręczące, trudne pytanie, kłopotliwe jak brzęczące nad uchem komary w letni dzień: co miałbym teraz zrobić...?
Niby nie dało się jej pomóc, ale młody Akodo nie widział sensu w tym, by nie spróbować. Sam uśmiechnął się na wspomnienie tamtego ciepłego, nagrzanego zwykłą dobrocią, pełnego uśmiechów lata, kiedy szaleli we dwoje razem z Takashim i Hajime, doprowadzając Tensę do stanów bliskich siwizny, a rodziców albo do irytacji, albo do osłupienia - bo jak to tak, by chłopak i dziewczyna zachowywali się w taki sposób...?
Otarł stanowczo jej łzy z pomocą kciuka. Uśmiechnął się delikatnie.
Może i to dziecko miało...nieodpowiedniego ojca, ale jeżeli zajdzie taka potrzeba, to...Może i byli za młodzi, może i nie powinno do tego dojść, może ta propozycja wyda się krwistowłosej niestosowna albo nie przyjmie jej, ale uważał, że musi jej to zaoferować. Tak czy owak, zamierzał być przy niej - nawet, jeżeli ona sama nie będzie tego sobie życzyć, będzie krył się w jej cieniu, by uderzyć w odpowiedniej chwili, by ją chronić.
Mówiła o sile, o byciu Uchiha. Jakie to, do cholery, miało teraz znaczenie?
Trzymając ją w ramionach, stał spokojny, skupiony na tym, by wysłuchać jej słów.
-Możesz nią być nadal, tylko w inny sposób-zauważył z uśmiechem. Pogłaskał Sagisę po włosach, po czym dodał:-A po tym wszystkim nadal jesteś silna. To nic złego miewać koszmary. Sam je miałem...kilka nocy temu.
Machnął niedbale ręką, nie chcąc o tym mówić, po czym kontynuował głaskanie.
-Tensa powiedziała mi tylko, że coś było, nie wdawała się w szczegóły-poinformował.-Ja też nie zamierzam tego robić, nie jestem inkwizycją. Chcę tylko się tobą zaopiekować, o ile mi pozwolisz...nie tylko tobą, ale i dzieckiem. Ono potrzebuje mimo wszystko kogoś, kto mu zastąpi ojca. Chyba, że uważasz, że lepszym wzorcem dla niego będzie dziadek niż kolega mamy, zdecydowany dureń i, o zgrozo, samuraj.
Zaśmiał się cicho. Ucałował dziewczynę delikatnie w usta, z czułością, z namysłem.
-Nie wymagam ślubu i ogniska domowego teraz, już i w tej chwili, spokojnie-zapewnił łagodnie.-Yoku kike, najwyżej po prostu zostanę panem nianią w razie czego! Wiesz, że mam doświadczenie, skoro wychowywałem z matką dwóch domorosłych pirotechników i amatorów głupoty.
Prychnął kpiąco, przypominając sobie, jak to na dwa dni przed jego wyjazdem Hajime prawie spalił dom, próbując coś samodzielnie ugotować. Dobrze, że nauczył się Suitonu, przynajmniej będzie domową strażą pożarną...oh wait. Musieli jednak przejść do spraw praktycznych.
-Ja też nie chcę cię stracić. I jeśli będziesz potrzebowała czegokolwiek, mów. Możesz mi się nawet wypłakiwać. Na miejscu załatwię ci jakiś nocleg, wprawdzie w życiu tam nie byłem, ale MY sobie nie poradzimy?-pstryknął ją w nos z uśmiechem.-Co do Tensy, możemy ją ze sobą zabrać. Wystarczy mi na podróż trzech osób na wyspy. Jeśli mamy gdziekolwiek ruszać, to musimy to zrobić już teraz i udać się do Ryuzaku no Taki, póki jeszcze możesz podróżować. Jeżeli będziesz chciała, zawsze możesz ze mną zostać, poradzę sobie z opieką nad tobą, a Tensa wróci do Kōtei. I nie będę narzekał, jak o trzeciej w nocy będziesz miała życzenie zjeść ciastka, obiecuję!
Puścił na chwilę Sagisę, by poprawić sobie włosy. Znów się uśmiechnął - tym razem ciepło i delikatnie. A później, w odpowiednim momencie, zeszli razem na dół, przy czym złapał się na tym, że patrzy co jakiś czas na jej brzuch. Ojciec opowiadał mu, że matka była straszna, będąc w ciąży, szczególnie wtedy, gdy nosiła pod sercem Hajime i miała regularnie jakieś kaprysy. Sam był wtedy maluchem i niewiele z tego wszystkiego pamiętał, ale...
Nie mógł nie zastanawiać się nad tym, jakie będzie jej dziecko?
Wziąłeś na siebie wielką odpowiedzialność. Zdajesz sobie sprawę, co się stanie, jeżeli czegoś nie dopilnujesz?
O tak, Hayami Akodo zdawał sobie z tego sprawę.
Aż za dobrze.
0 x
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Sagisa & Tensa House o/
Chciała się stąd wyrwać. Chciała opuścić to miejsce, które przynosiło jej tyle złych wspomnień, nierozerwalnie kojarzyło się z gwałcicielem i z ostatnimi wydarzeniami, i Hayami nie mógł powiedzieć, że jej nie rozumie.
W końcu zawsze chcemy uciec od przeszłości, która nas ściga; to jak naturalny odruch, broniący nas przed tym, co nazywa się obłędem. Gdyby nie była w stanie wyrwać się iluzjom i zwidom, byłoby...źle widziałby jej dalszą karierę jako shinobi - w końcu wojowniczki musiały być silne, dwa razy może nawet silniejsze od mężczyzn, by udowodnić światu, że naprawdę są coś w tym wszystkim warte. Musiały pokazywać, kim są i jakie są.
Dla niego Sagisa Uchiha nie musiała nikomu udowadniać swojej wartości. Była wspaniałą, dzielną dziewczyną, nawet jeśli nosiła pod sercem owoc przestępstwa, zakazanego czynu. Czegoś, co technicznie i praktycznie rzecz biorąc, było złe. I tak ją kochał, był gotów ją ze sobą zabrać...Dlaczego miałby nie wziąć dziewczyny w podróż? Nawet, jeżeli była ciężarna, to przecież po drodze na pewno napotkają jakieś szpitale, jakichś medyków, słowem - będą mieli jakieś możliwości, by zadbać o zdrowie stalowookiej. A jeśli zaskoczy ich rozwiązanie, coś się wymyśli. W każdym razie był o tym przekonany.
Kiedy Sagisa prawie go odepchnęła, a w jej oczach zabłysł lęk, zmarszczył brwi i pobladł. Wyraźnie popełnił jakiś błąd. No oczywiście, jak mógł być tak głupi...W końcu wszelkie czułości przywodziły nieszczęsnej dziewczynie na myśl tamtego.
Co ja zrobiłem, do cholery?
Jednak po krótkiej chwili usłyszał znów jej słodki głos, Poczuł silniej jej zapach, usłyszał wyraźniej bicie serca, wyłapał drżenie przerażonego ciała. Sagisa potrzebowała oparcia, a on mógł jej takowe dać - i doprawdy, okazałby się nędznym i niegodnym splunięcia nesshin, gdyby zawiódł teraz zaufanie starej przyjaciółki, pozostawiając ją i dziecko samych sobie. W końcu dopiero co składał krwistowłosej obietnice, prawda?
Wypadałoby więc ich teraz dotrzymać. Pogłaskał jej policzek, uśmiechając się łagodnie.
-Rozumiem, że jesteś tego pewna i że wytrzymasz tyle podróży razem z dzieckiem?-spytał. Po chwili namysłu skinął głową i dorzucił:-W tej sytuacji pojedziemy razem do Kantai, a potem do Kaigan...zresztą jeszcze zobaczymy. Być może będę musiał zostać gdzieś dłużej. Wszystko się ułoży, Sagisa. Uwierz mi.
Gdy stalowooka znów dotknęła swoimi ustami jego ust, na krótki moment się zawahał. Tak, on też miał świadomość, że z pełną premedytacją ranią Tensę i jej uczucia, ale w końcu zbyt kochał młodszą z sióstr Uchiha, by ją zostawić ot tak sobie, bez tego, czego potrzebowała, o co prosiła. Błaganie w jej oczach było zbyt wyraźne, za bardzo poruszyło jego serce.
Drzewa niewątpliwie mają serca, Hayami.
Kiedy jednak zaczęła krzyczeć i płakać, po prostu zdrętwiał. Przez chwilę przyglądał się jej rozszerzonymi ze zdziwienia oczami, nie wiedząc, co zrobić; moment później pragmatyczna natura wygrała z prawdziwym zidiocieniem. Podjął szybką decyzję.
Chwycił ostrożnie dziewczynę i uniósł ją tak, by po chwili przytulić do swojego serca.
-Ciii, kochanie, ćśśś...-mówił szybko, z podniecenia zjadając końcówki. Prawie biegiem udał się do drzwi, otworzył je kopnięciem (najwyżej zwróci potem wujowi za naprawę czy coś), po czym, wykorzystując całą swoją szybkość, zbiegł na dół. Starał się oczywiście, by Sagisa nie odczuła żadnych wstrząsów ani innych niedogodności, jednak nie dało się tego chyba uniknąć.
-Jesteś bezpieczna, mendy tu nie ma, rozumiesz? Zaniosę cię do taty i Tensy. To ja, Hayami, spokojnie-paplał pospiesznie. W zdenerwowaniu musnął znów jej czoło ustami, trzymał ją silnie, ale tak, by nie zostawić na kruchym ciele siniaków od zbyt mocnego uścisku. -Już dobrze, Herbatniczku, już dobrze. Mendę zatłukli, jesteś cała i zdrowa, nikt cię nie krzywdzi. Zaraz się wybieramy w podróż, tak? Już będzie dobrze, nie płacz, ćśśś...
Kilka chwil później Hayami już znajdował się w salonie. Jego twarz była blada, ale pełna determinacji. Siadł na kanapie, po czym ułożył Sagisę tak, by jej główka znalazła się na jego kolanach. Sam głaskał ją co chwila to po włosach, to po policzkach, ocierając łzy. W złotych oczach młodzieńca płonęła tak silna wola, tak wielka determinacja, że widać było, że trudno go będzie odwieść od tego, co zamierzył - a zamierzył zabrać stąd swoją cierpiącą ukochaną i jej siostrę. I to szybko. Spojrzał najpierw na Tsuyoshiego, potem na białowłosą.
-Saga chce stąd wyjeżdżać, więc zabieram ją stąd do Kantai na ceremonię koronacji Shimakage-wyrzucił z siebie szybko, adresując swoje słowa do głowy rodziny.-Jeśli tu zostanie, wujku, to zwariuje kompletnie, przecież widzę, co się z nią wyprawia! Nie mamy czasu, by nad tym dyskutować, przejmuję za nią pełną odpowiedzialność jako samuraj.
Na chwilę umilkł, pozwalając, by jego słowa dotarły do reszty zebranych. Znów pogłaskał Sagisę po włosach. W jego głosie zabrzmiał twardy ton.
-Ochronię ją. I jeśli coś się stanie, to ochronię też dziecko. Tensa!
Spojrzał teraz na dziewczynę, jego twarz była poważna.
-Pojedziesz z nami. Skocz spakować jej jakieś ciuchy, ze dwa płaszcze na wszelki wypadek, niezbędne leki, jak macie w domu bandaż i nożyczki, to na wszelki wypadek też spakuj-rzucił.-I jak trzeba, to jakąś broń. Ja zabieram yari, katanę, płaszcz i Sagę, za jej zgodą, oczywiście. My poczekamy tutaj, może do tego czasu Sagisa trochę otrzeźwieje i nabierze siły.
Brzmiał w tej chwili nie tylko bardzo poważnie, ale i stanowczo. Na pewno nie żartował, zresztą sytuacja nie była odpowiednia po temu. A że nie wiadomo dlaczego skojarzyła mu się z kruchym, słodkim herbatniczkiem do pogryzienia, to już w ogóle inna sprawa.
W końcu zawsze chcemy uciec od przeszłości, która nas ściga; to jak naturalny odruch, broniący nas przed tym, co nazywa się obłędem. Gdyby nie była w stanie wyrwać się iluzjom i zwidom, byłoby...źle widziałby jej dalszą karierę jako shinobi - w końcu wojowniczki musiały być silne, dwa razy może nawet silniejsze od mężczyzn, by udowodnić światu, że naprawdę są coś w tym wszystkim warte. Musiały pokazywać, kim są i jakie są.
Dla niego Sagisa Uchiha nie musiała nikomu udowadniać swojej wartości. Była wspaniałą, dzielną dziewczyną, nawet jeśli nosiła pod sercem owoc przestępstwa, zakazanego czynu. Czegoś, co technicznie i praktycznie rzecz biorąc, było złe. I tak ją kochał, był gotów ją ze sobą zabrać...Dlaczego miałby nie wziąć dziewczyny w podróż? Nawet, jeżeli była ciężarna, to przecież po drodze na pewno napotkają jakieś szpitale, jakichś medyków, słowem - będą mieli jakieś możliwości, by zadbać o zdrowie stalowookiej. A jeśli zaskoczy ich rozwiązanie, coś się wymyśli. W każdym razie był o tym przekonany.
Kiedy Sagisa prawie go odepchnęła, a w jej oczach zabłysł lęk, zmarszczył brwi i pobladł. Wyraźnie popełnił jakiś błąd. No oczywiście, jak mógł być tak głupi...W końcu wszelkie czułości przywodziły nieszczęsnej dziewczynie na myśl tamtego.
Co ja zrobiłem, do cholery?
Jednak po krótkiej chwili usłyszał znów jej słodki głos, Poczuł silniej jej zapach, usłyszał wyraźniej bicie serca, wyłapał drżenie przerażonego ciała. Sagisa potrzebowała oparcia, a on mógł jej takowe dać - i doprawdy, okazałby się nędznym i niegodnym splunięcia nesshin, gdyby zawiódł teraz zaufanie starej przyjaciółki, pozostawiając ją i dziecko samych sobie. W końcu dopiero co składał krwistowłosej obietnice, prawda?
Wypadałoby więc ich teraz dotrzymać. Pogłaskał jej policzek, uśmiechając się łagodnie.
-Rozumiem, że jesteś tego pewna i że wytrzymasz tyle podróży razem z dzieckiem?-spytał. Po chwili namysłu skinął głową i dorzucił:-W tej sytuacji pojedziemy razem do Kantai, a potem do Kaigan...zresztą jeszcze zobaczymy. Być może będę musiał zostać gdzieś dłużej. Wszystko się ułoży, Sagisa. Uwierz mi.
Gdy stalowooka znów dotknęła swoimi ustami jego ust, na krótki moment się zawahał. Tak, on też miał świadomość, że z pełną premedytacją ranią Tensę i jej uczucia, ale w końcu zbyt kochał młodszą z sióstr Uchiha, by ją zostawić ot tak sobie, bez tego, czego potrzebowała, o co prosiła. Błaganie w jej oczach było zbyt wyraźne, za bardzo poruszyło jego serce.
Drzewa niewątpliwie mają serca, Hayami.
Kiedy jednak zaczęła krzyczeć i płakać, po prostu zdrętwiał. Przez chwilę przyglądał się jej rozszerzonymi ze zdziwienia oczami, nie wiedząc, co zrobić; moment później pragmatyczna natura wygrała z prawdziwym zidiocieniem. Podjął szybką decyzję.
Chwycił ostrożnie dziewczynę i uniósł ją tak, by po chwili przytulić do swojego serca.
-Ciii, kochanie, ćśśś...-mówił szybko, z podniecenia zjadając końcówki. Prawie biegiem udał się do drzwi, otworzył je kopnięciem (najwyżej zwróci potem wujowi za naprawę czy coś), po czym, wykorzystując całą swoją szybkość, zbiegł na dół. Starał się oczywiście, by Sagisa nie odczuła żadnych wstrząsów ani innych niedogodności, jednak nie dało się tego chyba uniknąć.
-Jesteś bezpieczna, mendy tu nie ma, rozumiesz? Zaniosę cię do taty i Tensy. To ja, Hayami, spokojnie-paplał pospiesznie. W zdenerwowaniu musnął znów jej czoło ustami, trzymał ją silnie, ale tak, by nie zostawić na kruchym ciele siniaków od zbyt mocnego uścisku. -Już dobrze, Herbatniczku, już dobrze. Mendę zatłukli, jesteś cała i zdrowa, nikt cię nie krzywdzi. Zaraz się wybieramy w podróż, tak? Już będzie dobrze, nie płacz, ćśśś...
Kilka chwil później Hayami już znajdował się w salonie. Jego twarz była blada, ale pełna determinacji. Siadł na kanapie, po czym ułożył Sagisę tak, by jej główka znalazła się na jego kolanach. Sam głaskał ją co chwila to po włosach, to po policzkach, ocierając łzy. W złotych oczach młodzieńca płonęła tak silna wola, tak wielka determinacja, że widać było, że trudno go będzie odwieść od tego, co zamierzył - a zamierzył zabrać stąd swoją cierpiącą ukochaną i jej siostrę. I to szybko. Spojrzał najpierw na Tsuyoshiego, potem na białowłosą.
-Saga chce stąd wyjeżdżać, więc zabieram ją stąd do Kantai na ceremonię koronacji Shimakage-wyrzucił z siebie szybko, adresując swoje słowa do głowy rodziny.-Jeśli tu zostanie, wujku, to zwariuje kompletnie, przecież widzę, co się z nią wyprawia! Nie mamy czasu, by nad tym dyskutować, przejmuję za nią pełną odpowiedzialność jako samuraj.
Na chwilę umilkł, pozwalając, by jego słowa dotarły do reszty zebranych. Znów pogłaskał Sagisę po włosach. W jego głosie zabrzmiał twardy ton.
-Ochronię ją. I jeśli coś się stanie, to ochronię też dziecko. Tensa!
Spojrzał teraz na dziewczynę, jego twarz była poważna.
-Pojedziesz z nami. Skocz spakować jej jakieś ciuchy, ze dwa płaszcze na wszelki wypadek, niezbędne leki, jak macie w domu bandaż i nożyczki, to na wszelki wypadek też spakuj-rzucił.-I jak trzeba, to jakąś broń. Ja zabieram yari, katanę, płaszcz i Sagę, za jej zgodą, oczywiście. My poczekamy tutaj, może do tego czasu Sagisa trochę otrzeźwieje i nabierze siły.
Brzmiał w tej chwili nie tylko bardzo poważnie, ale i stanowczo. Na pewno nie żartował, zresztą sytuacja nie była odpowiednia po temu. A że nie wiadomo dlaczego skojarzyła mu się z kruchym, słodkim herbatniczkiem do pogryzienia, to już w ogóle inna sprawa.
0 x
Re: Sagisa & Tensa House o/
Szczere wyznania, czy to był odpowiedni na nie moment? Widziała osłupienie ojca na wieść o tym co łączy jego córki była... właściwie to taka jakiej białowłosa się spodziewała, przynajmniej był to jeden z przewidywanych przez nią wariantów. Osłupienie i niedowierzanie, nie dziwiła się, to wszystko nie było proste, wielu powiedziałoby, że nie było nawet zbliżone do normalności. No cóż, chociaż fiołkowooka to rozumiała to nie zgadzała się z tym. Wiedziała jakie przesłanki stoją za pogardzaniem takimi jak ona, za samą miłość do innej kobiety mogła być wyszydzana, a gdyby ludzie wiedzieli, że ta piękność o płomiennych włosach jest jej siostrą... jakoś by sobie poradziły. Chociaż w obecnej sytuacji Tensa nie była pewna co do siostry, może i ona dałaby radę, ale co ze stalowooką? Czy po tym wszystkim byłaby w stanie walczyć? O to uczucie, o siebie? Skoro prawda wyszła na jaw, mogła w końcu podzielić się z ojcem tym cichym strachem z którym się nie godziła. Miłość była jednym, jednak chciała, aby jej siostra była szczęśliwa, czy mogło tak być gdyby pozostały razem? Zagryzła wargi. Nie powinna tak myśleć, powinna wierzyć w siostrę, ufać jej. To zmartwienie powinno odejść na dalszy plan, Saga była silniejsza niż mogłaby przypuszczać, mimo tej całej tragedii potrafiła sobie może słabo, ale jednak radzić, uśmiechać, próbować wrócić do normy. Uśmiechnęła się do samej siebie, tak ta mała była silna, silniejsza od niej. Tensa nie potrafiła pogodzić się z poniżeniem, a jej siostra wytrzymywała po tym wszystkim co zrobił jej tropiciel. Mimo, że niesłusznie spotkał ją ten straszny los, ona walczyła jak tylko potrafiła... to było, sama nie potrafiła nazwać uczucia które wywoływały w niej te myśli, była nie tylko dumna, ale także... nie było jeszcze słowa zdolnego to określić, a ona nie była w stanie go wymyślić. Kolejne pytanie ojca, niepewne, lecz nieznoszące sprzeciwu, pytanie o to czy one...
Twarz białowłosej pokrył rumieniec, pamiętała tamten wieczór, dotyk delikatnej skóry, przyspieszone oddechy. Na samo wspomnienie jej serce zaczęło mocniej bić, tamta chwila, była... zdecydowanie musiała zacząć znowu czytać, jej słownictwo zdawało się coraz bardziej ubogie. Magiczna chwila, nie brzmiało to tak jakby chciała, ani nie oddawało tego co chciałaby przekazać. Chociaż czy one rzeczywiście wtedy...? Musiała pomyśleć, buzujące myśli i szybciej płynąca krew wcale w tym nie pomagały.
-Nie... znaczy tak... znaczy tak jakby. - mówiła nie pewnie, piskliwym wręcz pełnym wstydu głosem. Jak mogła o tym mówić? Opowiedzieć własnemu ojcu do czego doszło? Przecież to... to było niestosowne, nie powinna, ale... ale jak to wyjaśnić.
-My... eee... - wstydliwy pisk przeszył powietrze, a rumieniec zalewający jej twarz powoli przybierał barwę rozgrzanego żelaza. Odwróciła wzrok i zerwała się z krzesła pospiesznie próbując założyć zbroję. Uciekać, podróż, tak musiały ruszać! Wzięła głębszy wdech, "spokojnie" powtarzała sobie w myślach.
-Tato... - zaczęła niepewnie. -My...emm... ja i saga wciąż... - przyspieszony oddech nie dawał jej spokojny. -Dobra, spokojnie, wciąż jesteśmy dziewicami. - powiedziała to... ale... ale... nie powinna, skryła rozpaloną wstydem w twarz w dłoniach i skuliła się.
-Znaczy to nie ja ją emm... my tylko... nie naruszyłam jej kobiecości. - starała się mówić fachowo mimo tego, że jej skryta twarz drżała w spazmach. -My, musimy ruszać... ja emm... ja po nich pójdę... ty zostań... ja... - z piskiem rzuciła się w stronę schodów. Dywan niestety okazał się zdradliwy, a spanikowana białowłosa potknęła się upadając z metalicznym szczękiem na ziemię...
Krzyk Sagi przerwał tą niezręczną ciszę która nastała po jej niespodziewanym spotkaniu z podłogą, źrenice białowłosej zwęziły się, coś groziło jej siostrze. Niezgrabnie poderwała się na równe nogi, co przez zbroję zajęło jej dłużej niż mogła przypuszczać. Pomoc ojca również nie była najlepsza, próby unikania kontaktu wzrokowego, tylko to utrudniały. W efekcie nim się podniosła Hayami wraz z Sagą zdążyli już pojawić się na parterze...
Saga leżała na kanapie, białowłosa patrzyła na wydającego rozkazy Hayamiego z podziwem, mógł zadbać o jej siostrę. Może... może to on był tym z którym powinna być? Biegiem rzuciła się na górę przeskakując schody, do torby wrzuciła wszystko co było pod ręką... zatrzymała się, uklękła pośrodku pokoju. Czy rzeczywiście powinna odejść? Zrobić miejsce dla kogoś kto nie będzie jej narażał? Czy mogła? Powinna, zaczynała to rozumieć, odłożyć na bok egoizm, nie utrudniać tego siostrze. Kantai, ostatnia podróż, po turnieju pozostawi ich razem, zniknie... Świat jest przecież duży. Mimo uśmiechu po policzku spłynęła pojedyncza łza. To ona była odpowiedzialna za całe zło i jedynie poświęcając wszystko mogła chociaż trochę pomóc jej dojść do siebie. Przecież widziała jej reakcje, dopiero Hayami potrafił dać jej szczęście... podjęła decyzję. Otarła łzę i podniosła torbę, płaszcz zakrył zbroję... pozostało jej jedynie utrzymać ich w niewiedzy. Tak będzie łatwiej, tak nie będzie bolało, okłamywała się. Wiedziała, że to złe, dla niej... ale skoro kocha czy nie powinna poświęcić siebie dla jej szczęścia? Zeszła na dół z udawanym uśmiechem i spojrzała na ojca.
-Hayami ma rację, to co ja chciałam zrobić spokojnie, on zrobił pewnie, ruszamy, to dobre dla wszystkich. - podeszła do siostry i pogładziła jej włosy... nie mogła tak bez słowa... nachyliła się nad nią.
-Nasza ostatnia podróż nee-chan. - wyszeptała tak, aby tylko ona to słyszała. Podniosła się, wciąż trzymając ten głupi nieszczery uśmiech.
-Wygram dla Ciebie ten turniej. - powiedziała z pewnością której tak długo nie czuła. Ostatnia podróż. Czekała, aż dwójka się przygotuje, musiała oddalić się od siostry, nie robić tego jednym cięciem, powoli znikać, tak, aby na końcu nie było bólu...
Twarz białowłosej pokrył rumieniec, pamiętała tamten wieczór, dotyk delikatnej skóry, przyspieszone oddechy. Na samo wspomnienie jej serce zaczęło mocniej bić, tamta chwila, była... zdecydowanie musiała zacząć znowu czytać, jej słownictwo zdawało się coraz bardziej ubogie. Magiczna chwila, nie brzmiało to tak jakby chciała, ani nie oddawało tego co chciałaby przekazać. Chociaż czy one rzeczywiście wtedy...? Musiała pomyśleć, buzujące myśli i szybciej płynąca krew wcale w tym nie pomagały.
-Nie... znaczy tak... znaczy tak jakby. - mówiła nie pewnie, piskliwym wręcz pełnym wstydu głosem. Jak mogła o tym mówić? Opowiedzieć własnemu ojcu do czego doszło? Przecież to... to było niestosowne, nie powinna, ale... ale jak to wyjaśnić.
-My... eee... - wstydliwy pisk przeszył powietrze, a rumieniec zalewający jej twarz powoli przybierał barwę rozgrzanego żelaza. Odwróciła wzrok i zerwała się z krzesła pospiesznie próbując założyć zbroję. Uciekać, podróż, tak musiały ruszać! Wzięła głębszy wdech, "spokojnie" powtarzała sobie w myślach.
-Tato... - zaczęła niepewnie. -My...emm... ja i saga wciąż... - przyspieszony oddech nie dawał jej spokojny. -Dobra, spokojnie, wciąż jesteśmy dziewicami. - powiedziała to... ale... ale... nie powinna, skryła rozpaloną wstydem w twarz w dłoniach i skuliła się.
-Znaczy to nie ja ją emm... my tylko... nie naruszyłam jej kobiecości. - starała się mówić fachowo mimo tego, że jej skryta twarz drżała w spazmach. -My, musimy ruszać... ja emm... ja po nich pójdę... ty zostań... ja... - z piskiem rzuciła się w stronę schodów. Dywan niestety okazał się zdradliwy, a spanikowana białowłosa potknęła się upadając z metalicznym szczękiem na ziemię...
Krzyk Sagi przerwał tą niezręczną ciszę która nastała po jej niespodziewanym spotkaniu z podłogą, źrenice białowłosej zwęziły się, coś groziło jej siostrze. Niezgrabnie poderwała się na równe nogi, co przez zbroję zajęło jej dłużej niż mogła przypuszczać. Pomoc ojca również nie była najlepsza, próby unikania kontaktu wzrokowego, tylko to utrudniały. W efekcie nim się podniosła Hayami wraz z Sagą zdążyli już pojawić się na parterze...
Saga leżała na kanapie, białowłosa patrzyła na wydającego rozkazy Hayamiego z podziwem, mógł zadbać o jej siostrę. Może... może to on był tym z którym powinna być? Biegiem rzuciła się na górę przeskakując schody, do torby wrzuciła wszystko co było pod ręką... zatrzymała się, uklękła pośrodku pokoju. Czy rzeczywiście powinna odejść? Zrobić miejsce dla kogoś kto nie będzie jej narażał? Czy mogła? Powinna, zaczynała to rozumieć, odłożyć na bok egoizm, nie utrudniać tego siostrze. Kantai, ostatnia podróż, po turnieju pozostawi ich razem, zniknie... Świat jest przecież duży. Mimo uśmiechu po policzku spłynęła pojedyncza łza. To ona była odpowiedzialna za całe zło i jedynie poświęcając wszystko mogła chociaż trochę pomóc jej dojść do siebie. Przecież widziała jej reakcje, dopiero Hayami potrafił dać jej szczęście... podjęła decyzję. Otarła łzę i podniosła torbę, płaszcz zakrył zbroję... pozostało jej jedynie utrzymać ich w niewiedzy. Tak będzie łatwiej, tak nie będzie bolało, okłamywała się. Wiedziała, że to złe, dla niej... ale skoro kocha czy nie powinna poświęcić siebie dla jej szczęścia? Zeszła na dół z udawanym uśmiechem i spojrzała na ojca.
-Hayami ma rację, to co ja chciałam zrobić spokojnie, on zrobił pewnie, ruszamy, to dobre dla wszystkich. - podeszła do siostry i pogładziła jej włosy... nie mogła tak bez słowa... nachyliła się nad nią.
-Nasza ostatnia podróż nee-chan. - wyszeptała tak, aby tylko ona to słyszała. Podniosła się, wciąż trzymając ten głupi nieszczery uśmiech.
-Wygram dla Ciebie ten turniej. - powiedziała z pewnością której tak długo nie czuła. Ostatnia podróż. Czekała, aż dwójka się przygotuje, musiała oddalić się od siostry, nie robić tego jednym cięciem, powoli znikać, tak, aby na końcu nie było bólu...
0 x
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Sagisa & Tensa House o/
Posłał długie, posępne spojrzenie ojcu Sagisy, wzdychając. Wiedział, co ten może sobie myśleć o całej eskapadzie i jego nagłej interwencji w te sprawy, ale cóż...Hayami nie miał wyboru. Nie mógł milczeć, nie mógł biernie patrzeć na łzy ukochanej i na jej krzyki, machnąć ręką w sytuacji, gdy powierzała mu siebie i swoje własne zaufanie.
Jakimż nędznikiem okazałby się, gdyby teraz odstąpił od wymierzenia obietnicy? Gdyby zawahał się, wycofał ze swoich słów...?
To, co wypływało z ust samuraja, było świętsze niż własna głowa. Wiedział, jak Uchiha na to wszystko mogą zareagować, bo w końcu miał świadomość tego, że oczy obu kobiet są niezwykle ważne dla klanu. Zbyt wielką miały wartość, by w razie czego pozwalać sobie na ich utratę.
Zagryzł wargę. Nie powinien się nad tym teraz zastanawiać.
Siedemnaście lat w nim duch zadrzemał...
Zacisnął lekko palce, ale po chwili je rozprostował. Chwycił Sagisę pod ramię, skinął wujowi głową na pożegnanie, po czym wyprowadził dziewczynę na zewnątrz. Wciąż zerkał na nią z niepokojem, marszcząc brwi. Czy to na pewno był dobry pomysł? Da radę iść sama? W tej sytuacji...Jeśli mieli dotrzeć do Ryuzaku i na koronację...
-Mam ze sobą sanki, które załatwiłem od znajomego ojca z Yinzin-oznajmił.-Pojedziemy nimi do Ryuzaku, a tam zorganizuję Wam jakoś statek. W ten sposób lepiej zniesiesz podróż, chociaż kuligu takiego jak w Yinzin nie będziesz miała, za ciepło na to.
Po chwili wszyscy troje znaleźli się już na zewnątrz.
Trzask zamykanych drzwi uświadomił Hayamiemu, w co tak naprawdę się wpakował.
Nie, żeby miał zamiar narzekać.
z/t z Tensą --- > Szlak transportowy
Jakimż nędznikiem okazałby się, gdyby teraz odstąpił od wymierzenia obietnicy? Gdyby zawahał się, wycofał ze swoich słów...?
To, co wypływało z ust samuraja, było świętsze niż własna głowa. Wiedział, jak Uchiha na to wszystko mogą zareagować, bo w końcu miał świadomość tego, że oczy obu kobiet są niezwykle ważne dla klanu. Zbyt wielką miały wartość, by w razie czego pozwalać sobie na ich utratę.
Zagryzł wargę. Nie powinien się nad tym teraz zastanawiać.
Siedemnaście lat w nim duch zadrzemał...
Zacisnął lekko palce, ale po chwili je rozprostował. Chwycił Sagisę pod ramię, skinął wujowi głową na pożegnanie, po czym wyprowadził dziewczynę na zewnątrz. Wciąż zerkał na nią z niepokojem, marszcząc brwi. Czy to na pewno był dobry pomysł? Da radę iść sama? W tej sytuacji...Jeśli mieli dotrzeć do Ryuzaku i na koronację...
-Mam ze sobą sanki, które załatwiłem od znajomego ojca z Yinzin-oznajmił.-Pojedziemy nimi do Ryuzaku, a tam zorganizuję Wam jakoś statek. W ten sposób lepiej zniesiesz podróż, chociaż kuligu takiego jak w Yinzin nie będziesz miała, za ciepło na to.
Po chwili wszyscy troje znaleźli się już na zewnątrz.
Trzask zamykanych drzwi uświadomił Hayamiemu, w co tak naprawdę się wpakował.
Nie, żeby miał zamiar narzekać.
z/t z Tensą --- > Szlak transportowy
0 x
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Sagisa & Tensa House o/
W końcu dotarli do celu podróży. Tu kończyła się ostatnia wyprawa Tensy i jednocześnie pierwsza Ryujina. Mały, skromny domek z czerwonej cegły i elementów drewnianych na brzegu dzielnicy mieszkalnej wielkiego klanu Uchiha. Tozawie dawało się nawet, że widział czerwony błysk w oczach przechodnów, jakby chcieli się dowiedzieć, co leży w pudle... Akarui zajął się zdjęciem trumny z wozu i razem z handlarzem delikatnie położyli ją przy wejściu do domu. W tej chwili nie było na nią lepszego miejsca. Obok położył wszystkie pakunki, jakie ze sobą mieli poza zbroją Tensy, którą wziął ze sobą. Sagisa weszła do domu. Medyk raz jeszcze podziękował handlarzowi, życzył bezpiecznego traktu i pożegnał go, po czym poszedł za dziewczyną.
Ta już stała przed obliczem swoich rodziców. Starsza kobieta trzymała małego Ryujina w rękach, a mężczyzna krzyczał na czerwonowłosą, wygrażając Tensie. Nie powinno się mówić źle o martwych. Nie wiedział więc jeszcze, co się stało. Dopiero krzyk rozpaczy, jaki uwolnił się w końcu z gardła stalowookiej przerwał jego tyradę. Jego wzrok przeniósł się na medyka. Jak powiedzieć rodzicom, że ich córka nie żyje? Jeszcze nie wiedział, choć zdawał sobie sprawę, że ten obowiązek spoczywa na nim. Ostatnia powinność względem tej rodziny. Stojąc nadal w przedsionku odstawił zbroję szarowłosej na bok i padł na kolana. Położył dłonie równo palcami do siebie i uderzył czołem o zimną podłogę w geście najgłębszego ukłonu, dogeza.
Ta postawa zwykła być oznaką całkowitego podporządkowania, głebokiego żalu. Taki też chciał wyrazić w stosunku do rodziców dziewczyny, której nie uratował. Jednak jak im o tym powiedzieć? Czy kłamać? Wziąć całą odpowiedzialność na siebie? Czy powiedzieć prawdę ozałamaniu nerwowym, jakie przeszła córka? O próbie samobójczej? Musiał zacząć, słowa same ułożą się w całość: - Gomen nasai! Jestem Akarui Tozawa, medyk z Shigashi no Kibu. Byłem na miejscu, gdy państwa córka raniła się ostrzem, naruszając ważne tętnice. Czyli jednak prawda. Akarui zebrał kolejny oddech. Kontynuował, nie wychodząc ze swej służebnej postawy: - Po zaleczeniu rany spuściłem pacjentkę z oczu. Tensa założyła swoją zbroję ponownie nadwyrężając ranę, po czym udała się do łaźni, gdzie świeża tkanka znów się rozwarstwiła.
Ostatni rozdział historii Tensy. Już miał mówić, że nie krzyczała, że śmierć najprawdopodobniej była jej wyborem. Jednak nie mógł. Te słowa nie potrafiły wyjść z jego ust. Musiał je ominąć: - Tensa odeszła. Nie czuła bólu. Jako medyk biorę na siebie odpowiedzialność. Czy naprawdę? No tak. Musiał. To nie była tylko decyzja dziewczyny. To był również "błąd w sztuce". Nie próbował nawet okłamywać sam siebie. Wiem, że żadne przeprosiny nie ukożą Państwa bólu... I słów zbrakło. Co mógł jeszcze powiedzieć? Nic nie mógł. Został mu służebny klęk i cisza. Z jednej strony pragnął, by ta została przerwana. Z drugiej ją rozumiał. To była minuta ciszy dla Tensy, dla jej ducha, odchodzącego ku krainie wiecznego spoczynku..
Ta już stała przed obliczem swoich rodziców. Starsza kobieta trzymała małego Ryujina w rękach, a mężczyzna krzyczał na czerwonowłosą, wygrażając Tensie. Nie powinno się mówić źle o martwych. Nie wiedział więc jeszcze, co się stało. Dopiero krzyk rozpaczy, jaki uwolnił się w końcu z gardła stalowookiej przerwał jego tyradę. Jego wzrok przeniósł się na medyka. Jak powiedzieć rodzicom, że ich córka nie żyje? Jeszcze nie wiedział, choć zdawał sobie sprawę, że ten obowiązek spoczywa na nim. Ostatnia powinność względem tej rodziny. Stojąc nadal w przedsionku odstawił zbroję szarowłosej na bok i padł na kolana. Położył dłonie równo palcami do siebie i uderzył czołem o zimną podłogę w geście najgłębszego ukłonu, dogeza.
Ta postawa zwykła być oznaką całkowitego podporządkowania, głebokiego żalu. Taki też chciał wyrazić w stosunku do rodziców dziewczyny, której nie uratował. Jednak jak im o tym powiedzieć? Czy kłamać? Wziąć całą odpowiedzialność na siebie? Czy powiedzieć prawdę ozałamaniu nerwowym, jakie przeszła córka? O próbie samobójczej? Musiał zacząć, słowa same ułożą się w całość: - Gomen nasai! Jestem Akarui Tozawa, medyk z Shigashi no Kibu. Byłem na miejscu, gdy państwa córka raniła się ostrzem, naruszając ważne tętnice. Czyli jednak prawda. Akarui zebrał kolejny oddech. Kontynuował, nie wychodząc ze swej służebnej postawy: - Po zaleczeniu rany spuściłem pacjentkę z oczu. Tensa założyła swoją zbroję ponownie nadwyrężając ranę, po czym udała się do łaźni, gdzie świeża tkanka znów się rozwarstwiła.
Ostatni rozdział historii Tensy. Już miał mówić, że nie krzyczała, że śmierć najprawdopodobniej była jej wyborem. Jednak nie mógł. Te słowa nie potrafiły wyjść z jego ust. Musiał je ominąć: - Tensa odeszła. Nie czuła bólu. Jako medyk biorę na siebie odpowiedzialność. Czy naprawdę? No tak. Musiał. To nie była tylko decyzja dziewczyny. To był również "błąd w sztuce". Nie próbował nawet okłamywać sam siebie. Wiem, że żadne przeprosiny nie ukożą Państwa bólu... I słów zbrakło. Co mógł jeszcze powiedzieć? Nic nie mógł. Został mu służebny klęk i cisza. Z jednej strony pragnął, by ta została przerwana. Z drugiej ją rozumiał. To była minuta ciszy dla Tensy, dla jej ducha, odchodzącego ku krainie wiecznego spoczynku..
0 x
MOWA
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Sagisa & Tensa House o/
Czego mógł się spodziewać Akarui, sklejony z podłogą niczym służalczy, uniżony posąg? Wszystkiego. Nawet dźwięku zbliżających się iskier, szybkich kroków kobiety z pokoju obok i dźwięku dobywanej, metalowej broni. Sam nadal robił to, co uważał za stosowne, korzył się przed rodzicielem osoby, którą w jakiś sposób Tozawa zawiódł. Nauczył się tego dawno temu, jeszcze od ojca. Nagle w głowie pojawiły się wspomnienia tej jednej nocy, gdy jakieś krzyki go obudziły. Uchylił drzwi od pokoju i widział, jak jego ojciec klęczy w tej samej postawie przed płaczącą kobietą i przeprasza, że nie udało mu się uratować jej córki od śmierci. Zawsze jest coś jeszcze. Coś, co można było zrobić.
Nowe informacje same napływały do uszu Akarui'ego. Poznał imię Kazuo i z kontekstu mógł wyczytać, że ten bydlak zrobił coś złego. Po chwili szarpaniny wszystko ucichło. Cisza po ruchu nie jest dobrym znakiem, więc medyk natychmiast podniósł głowę. Na szczęście, to było tylko przytulenie. Wrócił czołem do podłogi i czekał. W końcu ojciec rudowłosej Podszedł i sam przeprosił Akarui'ego za swoje zachowanie. Brunet wstał więc z kolan i w tak samo schylonej postawie jak zrozpaczony rodzic, odpowiedział: - Nie śmiałbym żywić jakiejkolwiek urazy, proszę Pana. Podobne reakcje są w pełni na miejscu. Sam nie wiem, co bym zrobił, gdybym dostał podobne wieści. Na kolejne słowa również odpowiedział, gdy zrozumiał przerwę oczekującą na odpowiedź: - Tak, proszę Pana. Starałem się otoczyć opieką Pana drugą córkę i wnuka z całych sił. Ryujin jest silny i zdrowy. Sagisa wymaga opieki i odpoczynku, ale też niedługo powinna być w pełni sił. Ciało Tensy jest zabalsamowane i zabezpieczone, w drewnianej trumnie przy wejściu do domostwa.
Z ust ojca Sagisy padło kolejne pytanie. Jednak jakim prawem Akarui miałby czegokolwiek oczekiwać po tym mężczyźnie? Po tej rodzinie? Na nic takiego nie zasługiwał. Odparł więc krótko, nadal z pochyloną głową: - Proszę o trzy rzeczy. Pierwsze, przyjąć moje najszczersze kondolencje. Drugie, przyjąć gratulacje z narodzin wnuka. I trzecie, zaopiekować się Sagisą. Ona potrzebuje teraz wsparcia i ciepła rodziny bardziej, niż kiedykolwiek. Mnie wzywają kolejne obowiązki. Dawno mnie nie było we własnym domu. Podniósł głowę, by pierwszy raz spojrzeć w oczy swego rozmówcy. Zdołał zauważyć pewne podobieństwo do córek. Potem schylił się, by zdjąć buty i wszedł do środka, kierując się do Kobiet i bobaska. Jak wiele razy wcześniej, położył palce jednej dłoni na szyi, palce drugiej na czole. Wszystko w porządku. Pogładził malca po policzku, skłonił się jego świeżo upieczonej babci, kolejnym ukłonem obdarował samą Sagisę, zwracając się do niej: - Gdybyś kiedyś była w Shigashi no Kibu razem z malcem, będziesz mile widziana w przychodni rodziny Tozawa. Wrócił do przedpokoju, kolejny skłon skierował nowemu w tej roli dziadkowi, założył buty i wyszedł z domu. Więc, jaki kierunek teraz obrać?
Nowe informacje same napływały do uszu Akarui'ego. Poznał imię Kazuo i z kontekstu mógł wyczytać, że ten bydlak zrobił coś złego. Po chwili szarpaniny wszystko ucichło. Cisza po ruchu nie jest dobrym znakiem, więc medyk natychmiast podniósł głowę. Na szczęście, to było tylko przytulenie. Wrócił czołem do podłogi i czekał. W końcu ojciec rudowłosej Podszedł i sam przeprosił Akarui'ego za swoje zachowanie. Brunet wstał więc z kolan i w tak samo schylonej postawie jak zrozpaczony rodzic, odpowiedział: - Nie śmiałbym żywić jakiejkolwiek urazy, proszę Pana. Podobne reakcje są w pełni na miejscu. Sam nie wiem, co bym zrobił, gdybym dostał podobne wieści. Na kolejne słowa również odpowiedział, gdy zrozumiał przerwę oczekującą na odpowiedź: - Tak, proszę Pana. Starałem się otoczyć opieką Pana drugą córkę i wnuka z całych sił. Ryujin jest silny i zdrowy. Sagisa wymaga opieki i odpoczynku, ale też niedługo powinna być w pełni sił. Ciało Tensy jest zabalsamowane i zabezpieczone, w drewnianej trumnie przy wejściu do domostwa.
Z ust ojca Sagisy padło kolejne pytanie. Jednak jakim prawem Akarui miałby czegokolwiek oczekiwać po tym mężczyźnie? Po tej rodzinie? Na nic takiego nie zasługiwał. Odparł więc krótko, nadal z pochyloną głową: - Proszę o trzy rzeczy. Pierwsze, przyjąć moje najszczersze kondolencje. Drugie, przyjąć gratulacje z narodzin wnuka. I trzecie, zaopiekować się Sagisą. Ona potrzebuje teraz wsparcia i ciepła rodziny bardziej, niż kiedykolwiek. Mnie wzywają kolejne obowiązki. Dawno mnie nie było we własnym domu. Podniósł głowę, by pierwszy raz spojrzeć w oczy swego rozmówcy. Zdołał zauważyć pewne podobieństwo do córek. Potem schylił się, by zdjąć buty i wszedł do środka, kierując się do Kobiet i bobaska. Jak wiele razy wcześniej, położył palce jednej dłoni na szyi, palce drugiej na czole. Wszystko w porządku. Pogładził malca po policzku, skłonił się jego świeżo upieczonej babci, kolejnym ukłonem obdarował samą Sagisę, zwracając się do niej: - Gdybyś kiedyś była w Shigashi no Kibu razem z malcem, będziesz mile widziana w przychodni rodziny Tozawa. Wrócił do przedpokoju, kolejny skłon skierował nowemu w tej roli dziadkowi, założył buty i wyszedł z domu. Więc, jaki kierunek teraz obrać?
0 x
MOWA
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Akarui
- Postać porzucona
- Posty: 1567
- Rejestracja: 8 cze 2017, o 01:03
- Krótki wygląd: Jak na avku brązowy płaszcz z kożuszkiem - mamy zimę! ;)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=54569#p54569
Re: Sagisa & Tensa House o/
Zanim medyk zdołał wyjść z pokoju, Sagisa zdołała złapać go jeszcze w swoje objęcia. Akarui przez chwilę nie był pewien co zrobić, jednak odpuścił sobie myślenie. Otulił dziewczynę jedną ręką w ramionach, drugą położył na potylicy pod jej włosami w kolorze płomieni. Schylił się, stykając swoje wargi z czubkiem jej głowy, składając tam długiego, delikatnego całusa. Na podziękowania odrzekł: - Nie ma za co, Sagisa-chan. Po dłuższej chwili dziewczyna uwolniła go ze swych objęć, a ten szybko założył buty, ostatni raz ukłonił się jej ojcu i wyszedł.
Akarui wygiął się do tyłu rozprostowując kręgosłup, schylił się do wcześniej zostawionego na zewnątrz plecaka i go otworzył, sprawdzając san swojego ekwipunku. Wtedy też podbiegła do niego Sagisa z pakunkami, które zabrali z Królika Inaby. Zaczęła się tłumaczyć, że medykowi należy się cokolwiek za całą jego pracę. Nic nie chciał, ale nie mógł jej odmówić. Spytał więc tylko krótko: - Jesteś pewna? Nie było się jednak co kłócić. Rozejrzał się po rzeczach należących wcześniej do Tensy i wyjął parę przedmiotów, między innymi wspomnianą wcześniej pigułkę. Wrzucił je do swojego plecaka, zarzucił go na ramię i jeszcze raz uściskał dziewczynę, szepcząc: - Widzisz? Teraz będzie już tylko lepiej. Spotkamy się jeszcze, obiecuję. A wiesz, że staram się dotrzymywać obietnic, prawda? Puścił dziewczynę, zrobił trzy kroki do tyłu, pomachał jej częstując jeszcze raz swoim uśmiechem i odszedł w sobie znanym kierunku.
z/t
Akarui wygiął się do tyłu rozprostowując kręgosłup, schylił się do wcześniej zostawionego na zewnątrz plecaka i go otworzył, sprawdzając san swojego ekwipunku. Wtedy też podbiegła do niego Sagisa z pakunkami, które zabrali z Królika Inaby. Zaczęła się tłumaczyć, że medykowi należy się cokolwiek za całą jego pracę. Nic nie chciał, ale nie mógł jej odmówić. Spytał więc tylko krótko: - Jesteś pewna? Nie było się jednak co kłócić. Rozejrzał się po rzeczach należących wcześniej do Tensy i wyjął parę przedmiotów, między innymi wspomnianą wcześniej pigułkę. Wrzucił je do swojego plecaka, zarzucił go na ramię i jeszcze raz uściskał dziewczynę, szepcząc: - Widzisz? Teraz będzie już tylko lepiej. Spotkamy się jeszcze, obiecuję. A wiesz, że staram się dotrzymywać obietnic, prawda? Puścił dziewczynę, zrobił trzy kroki do tyłu, pomachał jej częstując jeszcze raz swoim uśmiechem i odszedł w sobie znanym kierunku.
z/t
Ukryty tekst
0 x
MOWA
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
- Sagisa
- Gracz nieobecny
- Posty: 668
- Rejestracja: 30 kwie 2017, o 20:26
- Wiek postaci: 21
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - długie czerwone włosy, stalowoszare oczy
- koszula z długim rękawem, długie ciemne spodnie, wygodne buty
- cienkie pajęczynki blizn po raitonie pod ubraniem
- sygnet na łańcuszku schowany pod koszulą
- płaszcz podróżny z kapturem - Widoczny ekwipunek: - torba na biodrze, po prawej
- kabury na udach
- wakizashi za pasem
- manierka z wodą przy pasie - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 998#p49998
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości