Miasteczko Utemi
Re: Miasteczko Utemi
Słuchałem Ayame i kiwałem głową na znak, że słucham i rozumiem co chce mi przekazać. Miała ciekawy pomysł na zastosowanie notek na który bym nie wpadł, w końcu nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak mogę przed potencjalną walką przygotować sobie teren aby zyskać przewagę. Człowiek uczy się całe życie. Skwitowałem to wszystko w myślach i zacząłem iść w stronę wyjścia z miasta. Po kilku krokach odwróciłem się i z szerokim uśmiechem powiedziałem.
-Witam szanowną panią na wyciecze w stronę lasu! Dzisiaj przewodnikiem będzie Shinjo! Zapraszam do zabawy!
Po tym żartobliwym wybuchu "powróciłem" do swojego normalnego wyrazu twarzy i dodałem spokojnie.
-Mam nadzieję, że chociaż ta podróż minie spokojnie, głupio byłoby wpakować się w problemu już na samym początku.
Teraz na pewno nie pozostało nam nic innego jak ruszyć w stronę chatki tresera.
-Witam szanowną panią na wyciecze w stronę lasu! Dzisiaj przewodnikiem będzie Shinjo! Zapraszam do zabawy!
Po tym żartobliwym wybuchu "powróciłem" do swojego normalnego wyrazu twarzy i dodałem spokojnie.
-Mam nadzieję, że chociaż ta podróż minie spokojnie, głupio byłoby wpakować się w problemu już na samym początku.
Teraz na pewno nie pozostało nam nic innego jak ruszyć w stronę chatki tresera.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Miasteczko Utemi
1/x
Po opuszczeniu bram miasteczka postanowiłem jeszcze przez chwilę prowadzić nasz duet głównym traktem, wolałem nie ryzykować zgubienia, w końcu co to za przewodnik który nie potrafi odnaleźć trasy. Dopiero po kilku, a może kilkunastu minutach dotarliśmy do miejsca które rozpoznawałem, odwróciłem się wtedy do białookiej i cicho powiedziałem.
-Wchodzimy do lasu, zrobimy to tak jak mówiłaś, drzewami. Jeśli coś zauważę to podniosę rękę, jeśli ty coś zauważysz to stuknij mnie w ramię. Powodzenia.
Musiało to brzmieć pompatycznie, ale jakoś niespecjalnie się tym przejmowałem. W swoim zwyczajnym, a więc dość powolnym tempie wszedłem na drzewo, a potem skakałem z gałęzi na gałąź ciągle uważnie obserwując i słuchając, nie miałem zamiaru wpaść w jakąś pułapkę.
Minuty mijały szybko, moje skupienie powoli zaczynało się ulatniać, zacząłem coraz mniej się rozglądać kiedy nagle dostrzegłem jakąś postać. Zatrzymałem się i podniosłem delikatnie rękę. Jakiś dziwnie ubrany człowiek coś robił z jakimś psem. Uspokajał go? Tresował? Nie wiedziałem, nie znałem się na tym, a przede wszystkim nie miałem zamiaru od razu reagować. Wyciągnąłem z kabury kunai i przykucnąłem na gałęzi. Oby Ayame nie zareagowała impulsywnie, nie możemy się tak od razu wpakować w jakieś gówno.
Spojrzałem na białooką z nadzieją, że też będzie siedziała na miejscu i obserwowała rozwój wydarzeń.
Po opuszczeniu bram miasteczka postanowiłem jeszcze przez chwilę prowadzić nasz duet głównym traktem, wolałem nie ryzykować zgubienia, w końcu co to za przewodnik który nie potrafi odnaleźć trasy. Dopiero po kilku, a może kilkunastu minutach dotarliśmy do miejsca które rozpoznawałem, odwróciłem się wtedy do białookiej i cicho powiedziałem.
-Wchodzimy do lasu, zrobimy to tak jak mówiłaś, drzewami. Jeśli coś zauważę to podniosę rękę, jeśli ty coś zauważysz to stuknij mnie w ramię. Powodzenia.
Musiało to brzmieć pompatycznie, ale jakoś niespecjalnie się tym przejmowałem. W swoim zwyczajnym, a więc dość powolnym tempie wszedłem na drzewo, a potem skakałem z gałęzi na gałąź ciągle uważnie obserwując i słuchając, nie miałem zamiaru wpaść w jakąś pułapkę.
Minuty mijały szybko, moje skupienie powoli zaczynało się ulatniać, zacząłem coraz mniej się rozglądać kiedy nagle dostrzegłem jakąś postać. Zatrzymałem się i podniosłem delikatnie rękę. Jakiś dziwnie ubrany człowiek coś robił z jakimś psem. Uspokajał go? Tresował? Nie wiedziałem, nie znałem się na tym, a przede wszystkim nie miałem zamiaru od razu reagować. Wyciągnąłem z kabury kunai i przykucnąłem na gałęzi. Oby Ayame nie zareagowała impulsywnie, nie możemy się tak od razu wpakować w jakieś gówno.
Spojrzałem na białooką z nadzieją, że też będzie siedziała na miejscu i obserwowała rozwój wydarzeń.
0 x
Re: Miasteczko Utemi
Tak więc ruszyli w stronę lasu, mając przed sobą jasny cel misji. Na początek dobrze byłoby zajrzeć do domu tresera, żeby sprawdzić czy jest, albo chociaż poszukać jakieś śladów, czy tropów, które mogłyby wskazać, gdzie może być, albo gdzie przebywają psy. Mieli ten komfort, że wszędzie leżał śnieg i łatwiej było dostrzec ślady butów na tle tropów leśnych stworzeń, a także sfory psów. Zobaczy się na miejscu. Na razie trzeba było tam dotrzeć, więc nie warto było tracić czasu na gdybanie i zastanawianie się, co można zrobić.
Gdy Shinjo doprowadził ją na skraj lasu, skinęła mu z uśmiechem głową, gdy podchwycił jej pomysł z poruszaniem się po drzewach. Było to zdecydowanie bardziej bezpieczne rozwiązanie dla nich i przede wszystkim, nie zadepczą śladów, które by ich ewentualnie interesowały. No i jeszcze z góry mają lepszy widok, niż z dołu. Same plusy.
- Jasne. - Zgodziła się na jego propozycję. - Trzymaj się grubych gałęzi i uważaj na lód.
Przykro by było, gdyby któreś z nich pośliznęło się na oblodzonej korze i zrypało się z drzewa, do tego łamiąc sobie rękę, albo nogę. Totalny pech, zwłaszcza u ninja. Póki co, Ayame postanowiła oszczędzać chakrę, więc na razie nie odpalała Baykugana. Rozglądała się natomiast uważnie i przede wszystkich nasłuchiwała warczenia, szczekania i innych odgłosów, które mogłyby im powiedzieć, gdzie przebywa sfora, albo chociaż jej część.
Tak więc ruszyli, zgrabnie przeskakując z gałęzi na gałąź, uważnie monitorując teren i nasłuchując odgłosów lasu. W pewnym momencie Shinjo uniósł rękę, na co Ayame wstrzymała wdech. Przeskoczyła na to samo drzewo co on i skupiła się na tym, na co chłopak właśnie patrzył. Jej oczom ukazała się naprawdę niesamowity i mrożący krew w żyłach obraz. Mężczyzna w stroju mnicha, z naciągniętym na głowę kapturem, starał się właśnie uspokoić jednego z dzikich psów, a przynajmniej tak to wyglądało. Do tego był boso! Bestia jeżyła sierść i warczała, stojąc w pozycji bojowej, jednak nie atakowała, wyraźnie skonsternowana. Treser? Niee. Przecież nie byłby ubrany jak mnich. Bardziej jak leśniczy, albo myśliwy. Prawda?
- Podejdźmy bliżej. - Szepnęła. - Może potrzebować pomocy.
Ruszyła dalej, ostrożnie przeskakując na grube konary, żeby nie zdradzić ich obecności. Gdy od akcji dzieliło ją może z dziesięć metrów, przykucnęła na gałęzi i spojrzała na towarzysza. Widząc jak Shinjo wyciąga kunai, chwyciła go za rękę, a gdy na nią spojrzał, pokręciła przecząco głową. Na razie nie będą się ujawniać i zobaczą co się stanie. Jeśli bestia rzuci się na mężczyznę, wtedy ruszą mu na pomoc. Dziwne, że facet wcale nie uciekał, tylko swoją postawą dał agresywnemu zwierzęciu wyzwanie. Z reguły było tak, że jak uciekasz, to drapieżnik instynktownie Cię goni, jako swoją ofiarę, ale co jak ofiara nie ucieka? Przez pierwszą chwilę mamy do czynienia z dezorientacją, a potem?
Gdy Shinjo doprowadził ją na skraj lasu, skinęła mu z uśmiechem głową, gdy podchwycił jej pomysł z poruszaniem się po drzewach. Było to zdecydowanie bardziej bezpieczne rozwiązanie dla nich i przede wszystkim, nie zadepczą śladów, które by ich ewentualnie interesowały. No i jeszcze z góry mają lepszy widok, niż z dołu. Same plusy.
- Jasne. - Zgodziła się na jego propozycję. - Trzymaj się grubych gałęzi i uważaj na lód.
Przykro by było, gdyby któreś z nich pośliznęło się na oblodzonej korze i zrypało się z drzewa, do tego łamiąc sobie rękę, albo nogę. Totalny pech, zwłaszcza u ninja. Póki co, Ayame postanowiła oszczędzać chakrę, więc na razie nie odpalała Baykugana. Rozglądała się natomiast uważnie i przede wszystkich nasłuchiwała warczenia, szczekania i innych odgłosów, które mogłyby im powiedzieć, gdzie przebywa sfora, albo chociaż jej część.
Tak więc ruszyli, zgrabnie przeskakując z gałęzi na gałąź, uważnie monitorując teren i nasłuchując odgłosów lasu. W pewnym momencie Shinjo uniósł rękę, na co Ayame wstrzymała wdech. Przeskoczyła na to samo drzewo co on i skupiła się na tym, na co chłopak właśnie patrzył. Jej oczom ukazała się naprawdę niesamowity i mrożący krew w żyłach obraz. Mężczyzna w stroju mnicha, z naciągniętym na głowę kapturem, starał się właśnie uspokoić jednego z dzikich psów, a przynajmniej tak to wyglądało. Do tego był boso! Bestia jeżyła sierść i warczała, stojąc w pozycji bojowej, jednak nie atakowała, wyraźnie skonsternowana. Treser? Niee. Przecież nie byłby ubrany jak mnich. Bardziej jak leśniczy, albo myśliwy. Prawda?
- Podejdźmy bliżej. - Szepnęła. - Może potrzebować pomocy.
Ruszyła dalej, ostrożnie przeskakując na grube konary, żeby nie zdradzić ich obecności. Gdy od akcji dzieliło ją może z dziesięć metrów, przykucnęła na gałęzi i spojrzała na towarzysza. Widząc jak Shinjo wyciąga kunai, chwyciła go za rękę, a gdy na nią spojrzał, pokręciła przecząco głową. Na razie nie będą się ujawniać i zobaczą co się stanie. Jeśli bestia rzuci się na mężczyznę, wtedy ruszą mu na pomoc. Dziwne, że facet wcale nie uciekał, tylko swoją postawą dał agresywnemu zwierzęciu wyzwanie. Z reguły było tak, że jak uciekasz, to drapieżnik instynktownie Cię goni, jako swoją ofiarę, ale co jak ofiara nie ucieka? Przez pierwszą chwilę mamy do czynienia z dezorientacją, a potem?
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Miasteczko Utemi
Żeby lepiej widzieć akcję, tak czy inaczej musieli podejść bliżej. A raczej Shinjo musiał, bo Ayame gdyby chciała, mogłaby już stamtąd zobaczyć wszystko, co się będzie działo. Nie mniej przez wzgląd na towarzysza postanowiła, że podejdą bliżej, ale póki co nie będą się ujawniać, dopóki sytuacja nie będzie tego wymagać. Kunoichi cały czas miała na oku mnicha, bo mocno ją dręczyło, że facet biega sobie po śniegu kompletnie boso. Aż mimowolnie wstrząsnął nią dreszcz. Do tego jego głos był tak przyjemny dla ucha. Teraz kiedy słyszała co mówił, wyraźnie było widać, że chce uspokoić agresywne zwierze, które do tego było strasznie poranione. Tak skatowanego psa jeszcze nigdy nie widziała i tym bardziej zagotowało się w niej na myśl o sprawcy tego wszystkiego.
Ayame aż wstrzymała oddech, gdy mnich wykonał ruch w stronę psiska, które cofnęło się i jeszcze bardziej wyszczerzyło kły. Niby jak on chciał pomóc zdziczałemu, rannemu i agresywnemu zwierzęciu? I wtedy zobaczyła błysk zielonej chakry, co sprawiło, że aż szeroko otworzyła oczy ze zdumienia. Medyk! Ten facet był medykiem!
Bestii najwyraźniej zielona poświata bardzo się nie spodobała, bo uskoczyła i rzuciła się na mężczyznę. Ten jednak błyskawicznie wykonał unik i...chwycił psisko za kark! Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zrobił tego jedną ręką i to z taką łatwością. W jednej chwili pies leżał na śniegu, przygnieciony niewyobrażalną siłą. Ayame jeszcze szerzej otworzyła oczy ze zdumienia. Powoli coś zaczynało jej świtać, ale czy aby nie wyciągała pochopnych wniosków? Z zapartym tchem patrzyła, jak mnich Przytrzymuje psa w stalowym uścisku lewej ręki, a drugą rozpoczyna proces leczenia. Pomimo szamotania się bestii, ręka mężczyzny nawet nie drgnęła. Niesamowite!
Rany psiska zaczęły się goić, a samo zwierze coraz mniej się rzucało. Ostatecznie chyba się zmęczyło, bo leżało już spokojnie i popiskiwało tylko cicho. Gdy mnich skończył leczenie, jednym dotknięciem uśpił psa, który całkowicie znieruchomiał. To jednak nie był koniec niespodzianek, bo najlepsze miało przyjść już za chwilę.
Kiedy facet wstał i otrzepał się ze śniegu, głowę zwrócił prosto na nich, jednak to jego słowa wzbudziły w Ayame największe zdumienie. ''Słyszał''...o ile mogli zaszeleścić gałęziami, o tyle z takiej odległości usłyszeć czyjś oddech, to już naprawdę coś niesamowitego. I wtedy kunoichi zrozumiała. Mężczyzna polegał na wyostrzonym słuchu, bo mógł być niewidomy, a to z kolei sprowadzało się do pytania, jakim cudem był w stanie tak dobrze poradzić sobie z zagrożeniem? Zeskoczyła z drzewa i spojrzała mnichowi prosto w twarz. Miała swoje podejrzenia, ale musiała się upewnić. Mnisi strój, piekielnie silny, utalentowany medyk. Już to kiedyś słyszała. Brakuje jeszcze tylko potwierdzenia ślepoty. Czyżby to był on? Spotkanie go graniczyło z cudem, bo był wolnym ptakiem i chodził własnymi szlakami, a przynajmniej tak słyszała. Tylko czy to naprawdę był on? Warto byłoby na początek zapytać.
- Mistrzu Hanzo? - Odezwała się niepewnie, podchodząc bliżej. - Czy to Pan?
Ayame aż wstrzymała oddech, gdy mnich wykonał ruch w stronę psiska, które cofnęło się i jeszcze bardziej wyszczerzyło kły. Niby jak on chciał pomóc zdziczałemu, rannemu i agresywnemu zwierzęciu? I wtedy zobaczyła błysk zielonej chakry, co sprawiło, że aż szeroko otworzyła oczy ze zdumienia. Medyk! Ten facet był medykiem!
Bestii najwyraźniej zielona poświata bardzo się nie spodobała, bo uskoczyła i rzuciła się na mężczyznę. Ten jednak błyskawicznie wykonał unik i...chwycił psisko za kark! Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie zrobił tego jedną ręką i to z taką łatwością. W jednej chwili pies leżał na śniegu, przygnieciony niewyobrażalną siłą. Ayame jeszcze szerzej otworzyła oczy ze zdumienia. Powoli coś zaczynało jej świtać, ale czy aby nie wyciągała pochopnych wniosków? Z zapartym tchem patrzyła, jak mnich Przytrzymuje psa w stalowym uścisku lewej ręki, a drugą rozpoczyna proces leczenia. Pomimo szamotania się bestii, ręka mężczyzny nawet nie drgnęła. Niesamowite!
Rany psiska zaczęły się goić, a samo zwierze coraz mniej się rzucało. Ostatecznie chyba się zmęczyło, bo leżało już spokojnie i popiskiwało tylko cicho. Gdy mnich skończył leczenie, jednym dotknięciem uśpił psa, który całkowicie znieruchomiał. To jednak nie był koniec niespodzianek, bo najlepsze miało przyjść już za chwilę.
Kiedy facet wstał i otrzepał się ze śniegu, głowę zwrócił prosto na nich, jednak to jego słowa wzbudziły w Ayame największe zdumienie. ''Słyszał''...o ile mogli zaszeleścić gałęziami, o tyle z takiej odległości usłyszeć czyjś oddech, to już naprawdę coś niesamowitego. I wtedy kunoichi zrozumiała. Mężczyzna polegał na wyostrzonym słuchu, bo mógł być niewidomy, a to z kolei sprowadzało się do pytania, jakim cudem był w stanie tak dobrze poradzić sobie z zagrożeniem? Zeskoczyła z drzewa i spojrzała mnichowi prosto w twarz. Miała swoje podejrzenia, ale musiała się upewnić. Mnisi strój, piekielnie silny, utalentowany medyk. Już to kiedyś słyszała. Brakuje jeszcze tylko potwierdzenia ślepoty. Czyżby to był on? Spotkanie go graniczyło z cudem, bo był wolnym ptakiem i chodził własnymi szlakami, a przynajmniej tak słyszała. Tylko czy to naprawdę był on? Warto byłoby na początek zapytać.
- Mistrzu Hanzo? - Odezwała się niepewnie, podchodząc bliżej. - Czy to Pan?
0 x
Re: Miasteczko Utemi
Uspokajał psa, tyle mogłem dostrzec i usłyszeć z pozycji w której się znajdowałem, tylko czy moje zmysły nie wprowadzały mnie w błąd? Ile to już razy dałem się nabierać na genjutsu, albo po prostu myślałem życzeniowo i zaufałem komuś bo stworzyłem sobie jego pozytywny obraz w głowie? Wszystkie moje poprzednie doświadczenia wpłynęły na moją decyzję aby dalej z uwagą śledzić ten osobliwy "taniec" człowieka i zwierzęcia. Nie dam się zaskoczyć. Powiedziałem do siebie w głowie i mocniej ścisnąłem kunaia i w tym samym momencie na ziemi zaczęło się coś dziać. Szybka akcja. Pies atakuje, jego przeciwnik robi unik, przygniata go, a potem... leczy. Imponujące. Zrobił to wszystko tak płynnie, musiał być kimś naprawdę doświadczonym, a przede wszystkim opanowanym, ja bym pewnie spanikował i próbował nadziać psa na kunai. Kiedy myślałem, że sprawa załatwiona i można zejść z drzewa odezwał się "medyk", powiedział, że można zejść. Ayame to wystarczyło, musiała mu ufać, a jeśli dostrzega w nim mistrza, to pewnie nawet znać. Ja natomiast wolałem pozostać na swoim miejscu, musiałem najpierw się dowiedzieć kim on jest. Opcje są dwie: pomoc albo treser. Wstałem z kucków i powiedziałem do niego.
-Zostanę tutaj gdzie jestem. Skąd mam mieć pewność, że nie jesteś treserem tych agresywnych psów?
Jedna ręka dalej trzymała kunai, a druga powędrowała za plecy, w razie problemów chciałem mieć przygotowaną do użycia notkę wybuchową.
-Zostanę tutaj gdzie jestem. Skąd mam mieć pewność, że nie jesteś treserem tych agresywnych psów?
Jedna ręka dalej trzymała kunai, a druga powędrowała za plecy, w razie problemów chciałem mieć przygotowaną do użycia notkę wybuchową.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Miasteczko Utemi
Śnieg skrzypiał jej pod butami, więc nic dziwnego, że gdy podeszła bliżej, mnich zwrócił twarz w jej kierunku. Gdy odrzucił kaptur, Ayame mogła spojrzeć prosto w Byakugana, jednak matowego i pozbawionego blasku. Tak, było widać, że mężczyzna jest niewidomy, zresztą tak się nawet zachowywał. Patrzył uszami, bo podążał głową za określonym dźwiękiem, który akurat wychwycił. Teraz kunoichi nie miała już żadnych wątpliwości, bo wszystko się zgadzało, a przecież nie ma na świecie drugiego takiego przedstawiciela jej klanu. Słowa mnicha tylko potwierdziły, że jej przypuszczenia były słuszne. Uśmiechnęła się szeroko i ukłoniłaby się z szacunkiem, gdyby nie fakt, że mężczyzna przecież by tego nie zobaczył. Zamiast tego spojrzała na Shinjo i kiwnęła na niego ręką, że może spokojnie zejść na dół i dołączyć do niej.
- Ojciec mi o Tobie opowiadał, Mistrzu. - Odpowiedziała z szacunkiem, ponownie zwracając oczy na mnicha. - Jestem Hyūga Ayame, córka Kazumy.
Najwyraźniej Shinjo nieufnie podszedł do mężczyzny, o czym świadczyły jego słowa, jednak trudno było się mu dziwić. Zachowywał ostrożność i nie ufał niczemu, dopóki nie przekona się, że wszystko jest w porządku. Mądre i roztropne zachowanie prawdziwego shinobi.
- Spokojnie, Shinjo. - Zwróciła się do towarzysza. - Nie jest naszym wrogiem, wręcz przeciwnie.
O tak, co jak co, ale lepiej nie mogli trafić jeśli chodzi o sojusznika. Nie dość, że piekielnie silny, to jeszcze do tego utalentowany medyk. Jeśli zgodzi się im pomóc w rozwiązaniu sprawy z treserem, to nic złego nie miało im się prawa stać, a nawet jeśli, to szybko zostaną postawieni z powrotem do stanu używalności. Pytanie tylko, czy Hanzo zgodzi się im pomóc, czy może pójdzie w swoją stronę. Niby sprawa zdziczałego psa go zainteresowała, ale na ile?
- Opowiesz mu co widziałeś podczas swojego poprzedniego zlecenia? - Zapytała Shinjo. - Ja mu potem powiem o dziewczynce.
Tak będzie najlepiej, tym bardziej, że Shinjo widział na własne oczy dom tresera, klatki i nieludzkie warunki, w jakich trzymane były psy. Ayame nie miała okazji tego widzieć i o wszystkim dowiedziała się od straży miasta i dziewczynki, którą wczoraj ocaliła.
- Ojciec mi o Tobie opowiadał, Mistrzu. - Odpowiedziała z szacunkiem, ponownie zwracając oczy na mnicha. - Jestem Hyūga Ayame, córka Kazumy.
Najwyraźniej Shinjo nieufnie podszedł do mężczyzny, o czym świadczyły jego słowa, jednak trudno było się mu dziwić. Zachowywał ostrożność i nie ufał niczemu, dopóki nie przekona się, że wszystko jest w porządku. Mądre i roztropne zachowanie prawdziwego shinobi.
- Spokojnie, Shinjo. - Zwróciła się do towarzysza. - Nie jest naszym wrogiem, wręcz przeciwnie.
O tak, co jak co, ale lepiej nie mogli trafić jeśli chodzi o sojusznika. Nie dość, że piekielnie silny, to jeszcze do tego utalentowany medyk. Jeśli zgodzi się im pomóc w rozwiązaniu sprawy z treserem, to nic złego nie miało im się prawa stać, a nawet jeśli, to szybko zostaną postawieni z powrotem do stanu używalności. Pytanie tylko, czy Hanzo zgodzi się im pomóc, czy może pójdzie w swoją stronę. Niby sprawa zdziczałego psa go zainteresowała, ale na ile?
- Opowiesz mu co widziałeś podczas swojego poprzedniego zlecenia? - Zapytała Shinjo. - Ja mu potem powiem o dziewczynce.
Tak będzie najlepiej, tym bardziej, że Shinjo widział na własne oczy dom tresera, klatki i nieludzkie warunki, w jakich trzymane były psy. Ayame nie miała okazji tego widzieć i o wszystkim dowiedziała się od straży miasta i dziewczynki, którą wczoraj ocaliła.
0 x
Re: Miasteczko Utemi
Mężczyzna, a może dokładniej mistrz Hanzo nie miał złych zamiarów, przynajmniej w chwili obecnej. Schowałem więc kunai i zeskoczyłem z drzewa, ale nie podchodziłem do niego zbyt blisko, zostawiłem sobie kilka metrów przerwy, tak na wszelki wypadek, w końcu jego tłumaczenie było bardzo przewrotne. Wyczuwanie bólu i cierpienia? No ciekawa zdolność nie ma co, szkoda, że nie wyczuwał go podczas mojej misji.
-Nie ma sensu rozmawianie o słowie, domyślam się, że nie przybyłeś tutaj aby rozprawiać o znaczeniu poszczególnych wyrazów oraz tym skąd bierze się w nich przekaz, w końcu tą pracą zajmują się uczeni więc z tym nie pomogę. Jedyne w czym mogę być przydatny to w zdaniu relacji z mojej ostatniej "misji". Przy ostatnim słowie cudzysłów pokazałem placami, a potem kontynuowałem swój wywód.
-Domek osoby odpowiedzialnej za te zwierzęta znajdował się w lesie. Okolica na pewno jest spokojniejsza niż niedawno, stoczyłem tam walkę z bodajże 6 psów, zaskoczyły mnie w lesie więc musiałem wskoczyć do chaty, ale to co tam zastałem przez chwilę było gorsze niż walka. Okropny smród, zaschnięte ekskrementy, zdecydowanie za małe klatki w których zapewne trzymane były zwierzęta no i coś co rozzłościło mnie najbardziej, fakt, że te psy były tylko numerkami, nie miały imion, pewnie były towarem sprzedawanym do walk. Na koniec mogę dodać, że najsilniejszy z psów miał na swojej obroży inicjały YH. Znam tylko jedną osobę o takich inicjałach, ale ciężko mi przypuszczać, że to będzie ona, więc uznałbym ten trop za mało obiecujący.
Skończyłem swój długi wywód i wciągnąłem powietrze. Musiałem się uspokoić, te powracające wspomnienia nie były najprzyjemniejsze, a szczególnie wspomnienie bólu rozrywanej nogi, zamknąłem mimowolnie oczy starając się odgonić te koszmarne obrazy.
-Nie ma sensu rozmawianie o słowie, domyślam się, że nie przybyłeś tutaj aby rozprawiać o znaczeniu poszczególnych wyrazów oraz tym skąd bierze się w nich przekaz, w końcu tą pracą zajmują się uczeni więc z tym nie pomogę. Jedyne w czym mogę być przydatny to w zdaniu relacji z mojej ostatniej "misji". Przy ostatnim słowie cudzysłów pokazałem placami, a potem kontynuowałem swój wywód.
-Domek osoby odpowiedzialnej za te zwierzęta znajdował się w lesie. Okolica na pewno jest spokojniejsza niż niedawno, stoczyłem tam walkę z bodajże 6 psów, zaskoczyły mnie w lesie więc musiałem wskoczyć do chaty, ale to co tam zastałem przez chwilę było gorsze niż walka. Okropny smród, zaschnięte ekskrementy, zdecydowanie za małe klatki w których zapewne trzymane były zwierzęta no i coś co rozzłościło mnie najbardziej, fakt, że te psy były tylko numerkami, nie miały imion, pewnie były towarem sprzedawanym do walk. Na koniec mogę dodać, że najsilniejszy z psów miał na swojej obroży inicjały YH. Znam tylko jedną osobę o takich inicjałach, ale ciężko mi przypuszczać, że to będzie ona, więc uznałbym ten trop za mało obiecujący.
Skończyłem swój długi wywód i wciągnąłem powietrze. Musiałem się uspokoić, te powracające wspomnienia nie były najprzyjemniejsze, a szczególnie wspomnienie bólu rozrywanej nogi, zamknąłem mimowolnie oczy starając się odgonić te koszmarne obrazy.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Miasteczko Utemi
Fakt, że Hanzo nie znał Kazumy, był dla Ayame lekkim zdziwieniem. Wydawało jej się, że mężczyźni są w podobnym wieku i kiedyś mogli mieć ze sobą styczność, no ale klan był całkiem spory i możliwe było, że wychowywali się w innych sferach. Nie znała historii Hanzo, więc nie warto było niczego z góry zakładać. Jednak czy to ważne, że ktoś kogoś znał, albo nie? Grunt, że wreszcie miała okazję poznać człowieka, o którym słyszała tyle niesamowitych rzeczy. Ciekawostką natomiast był fakt, że pojawił się kilka lat temu na wiosennym festiwalu w Utemi, na którym był też sam Lider Reiko, a przynajmniej tak jej powiedział ojciec. Może kiedyś będzie miała okazję dowiedzieć się czegoś więcej o Hanzo od samego Shirei-kana.
Nie odezwała się już więcej, dopóki Shinjo nie skończył opowiadać tego, co przeżył podczas swojej poprzedniej misji. Z jednej strony było jej przykro, że musiał zabić kilka tych psów, które przecież nie były niczemu winne, ale z drugiej strony rozumiała towarzysza. Jeśli nie było innej możliwości, należało chociaż tak skrócić ich mękę, tym bardziej że chłopak został ranny w starciu z nimi.
- Jest jeszcze gorzej. - Zwróciła się do Hanzo. - Shinjo nie był pierwszą ofiarą psów. Wczoraj w nocy znalazłam ranną i wyczerpaną dziewczynkę w wieku nastoletnim. Gdy udzieliliśmy jej pomocy w szpitalu, dowiedziałam się od niej, że była na spacerze w lesie i widziała psy w klatkach. Nie mogła patrzeć na ich cierpienie, więc je wypuściła, a one odwdzięczyły się atakiem na nią. Na szczęście udało jej się uciec i dotrzeć aż do miasta. Psy jednak nadal grasują po okolicy i mogą napadać na szlaku na podróżnych i kupców. Musimy je jakoś powstrzymać.
Tylko pytania jak? Zabijając, czy starając się jakoś je schwytać, żeby potem ktoś mógł postarać się odwrócić złe czyny tresera? Pytanie tylko, czy ta druga opcja jest w ogóle możliwa. Owszem, czasami udaje się ugłaskać agresywnego psa dobrym traktowaniem, ale te bestie mogły być już tak oszalałe, że może być na to znikoma szansa. Może mnich będzie lepiej wiedział, w końcu czuł je.
Gdy Hazno zwrócił się łagodnie do Shinjo, a następnie oznajmił im, że spróbuje pomóc, Ayame uśmiechnęła się szeroko. Taki sojusznik był nie do zdarcia i na pewno przyda się jego wsparcie, zwłaszcza z bandą psów. Z treserem powinno pójść łatwiej, o ile uda się go znaleźć i o ile nie okaże się na miejscu, że to jakiś zdeprawowany shinobi, który okaże się trudniejszym przeciwnikiem.
- Twoja pomoc będzie nieoceniona, Mistrzu. - Odpowiedziała z szacunkiem.
Kiedy jednak mnich poprosił, żeby wskazać mu drogę do siedliska tresera, Ayame delikatnie położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, aby jeszcze na chwilę go zatrzymać. Jedna rzecz nie dawała jej spokoju i musiała się czegoś dowiedzieć, zanim ruszą w dalszą drogę.
- A co z tym psem? - Zapytała niepewnie. - Jeśli odzyska przytomność, to nadal może stanowić zagrożenie. Nie możemy go tak zostawić...
Nie odezwała się już więcej, dopóki Shinjo nie skończył opowiadać tego, co przeżył podczas swojej poprzedniej misji. Z jednej strony było jej przykro, że musiał zabić kilka tych psów, które przecież nie były niczemu winne, ale z drugiej strony rozumiała towarzysza. Jeśli nie było innej możliwości, należało chociaż tak skrócić ich mękę, tym bardziej że chłopak został ranny w starciu z nimi.
- Jest jeszcze gorzej. - Zwróciła się do Hanzo. - Shinjo nie był pierwszą ofiarą psów. Wczoraj w nocy znalazłam ranną i wyczerpaną dziewczynkę w wieku nastoletnim. Gdy udzieliliśmy jej pomocy w szpitalu, dowiedziałam się od niej, że była na spacerze w lesie i widziała psy w klatkach. Nie mogła patrzeć na ich cierpienie, więc je wypuściła, a one odwdzięczyły się atakiem na nią. Na szczęście udało jej się uciec i dotrzeć aż do miasta. Psy jednak nadal grasują po okolicy i mogą napadać na szlaku na podróżnych i kupców. Musimy je jakoś powstrzymać.
Tylko pytania jak? Zabijając, czy starając się jakoś je schwytać, żeby potem ktoś mógł postarać się odwrócić złe czyny tresera? Pytanie tylko, czy ta druga opcja jest w ogóle możliwa. Owszem, czasami udaje się ugłaskać agresywnego psa dobrym traktowaniem, ale te bestie mogły być już tak oszalałe, że może być na to znikoma szansa. Może mnich będzie lepiej wiedział, w końcu czuł je.
Gdy Hazno zwrócił się łagodnie do Shinjo, a następnie oznajmił im, że spróbuje pomóc, Ayame uśmiechnęła się szeroko. Taki sojusznik był nie do zdarcia i na pewno przyda się jego wsparcie, zwłaszcza z bandą psów. Z treserem powinno pójść łatwiej, o ile uda się go znaleźć i o ile nie okaże się na miejscu, że to jakiś zdeprawowany shinobi, który okaże się trudniejszym przeciwnikiem.
- Twoja pomoc będzie nieoceniona, Mistrzu. - Odpowiedziała z szacunkiem.
Kiedy jednak mnich poprosił, żeby wskazać mu drogę do siedliska tresera, Ayame delikatnie położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, aby jeszcze na chwilę go zatrzymać. Jedna rzecz nie dawała jej spokoju i musiała się czegoś dowiedzieć, zanim ruszą w dalszą drogę.
- A co z tym psem? - Zapytała niepewnie. - Jeśli odzyska przytomność, to nadal może stanowić zagrożenie. Nie możemy go tak zostawić...
0 x
Re: Miasteczko Utemi
-Mnie również miło poznać. Powiedziałem to i ukłoniłem się delikatnie, ale tylko i wyłącznie z czystej kurtuazji, potem po prostu słuchałem co mają do powiedzenia i ten dziwny mnich, i Ayame. Nie chciałem się mieszać, musiałem się jakoś uspokoić. Najprostsze rozwiązanie jakie przyszło mi do głowy to po prostu przypomnienie sobie jakiejś przyjemniejszej sytuacji z mojego życia, praktycznie od razu zaatakowało mnie wspomnienie kobiety którą poznałem w porcie. Kiedyś częściej wracałem do niej myślami, pamiętałem jej imię, a teraz? Teraz po prostu wiem, że była tylko jakąś marą, miłą bo miłą, ale marą. Westchnąłem delikatnie i byłem gotowy znowu zanurzyć się we wspomnieniach kiedy usłyszałem coś o współczuciu, mnich musiał coś do mnie mówić, a ja najzwyczajniej w świecie go nie słuchałem. Musiałem zrobić szybko coś naturalnego, tylko co? Padło na poprawienie ochraniacza na czole.
Chyba każdy z nich powiedział co chciał więc mogłem podsumować to jakże owocne spotkanie.
-Zróbmy coś z tym psem i chodźmy. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.
Nie chciałem wiedzieć co będzie z czworonogiem dlatego wszedłem na drzewo(to samo na którym czekałem na początku) i skoczyłem do przodu. Dopiero będąc kilka metrów przed Ayame i mnichem zatrzymałem się. To teraz tylko czekać.
Chyba każdy z nich powiedział co chciał więc mogłem podsumować to jakże owocne spotkanie.
-Zróbmy coś z tym psem i chodźmy. Im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy.
Nie chciałem wiedzieć co będzie z czworonogiem dlatego wszedłem na drzewo(to samo na którym czekałem na początku) i skoczyłem do przodu. Dopiero będąc kilka metrów przed Ayame i mnichem zatrzymałem się. To teraz tylko czekać.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Użytkownicy przeglądający to forum: Minako i 3 gości