Port
Re: Port
Saneatsu zbliżał się powolnym krokiem do swojego celu. Nagle uderzyła go fala morskiej bryzy. Wziął głęboki oddech, napawając się świeżym powietrzem. Oczywiście w porcie emanował również zapach sieci rybackich, co nie należało do najprzyjemniejszych zapachów, czy najbardziej lubianych przez Saneatsu. Nie mniej uwielbiał przychodzić w to miejsce, aby w spokoju marnować czas, obserwując łodzie, unoszące się niczym koreczki na wodzie. Napawając się cudownym uczuciem, chłopiec znalazł się na pomoście. Usiadł na jego skraju. Pochylił się do tyłu, zapierając się rękoma o wilgotne deski. Jego głowa spoczęła na ramionach, a oczy zamknęły się w celu zwiększenia intensywności doznań. Chłodny wiatr smagał jego blade policzki, a myśli uciekały wysoko, ku błękitnemu niebu.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Port
Saneatsu w najlepsze cieszył się z leniwie upływających chwil. Mając cały czas zamknięte oczy, skupiał się na rozmaitych dźwiękach otoczenia. Śpiew mew, szum fal, portowy gwar. Wszystko to zgrywało się pięknie ze sobą, tworząc niemalże morską orkiestrę, która rozbrzmiewała w uszach chłopca. Nagle nowy instrument zaczął wyraźnie zakłócać koncert, niosąc swoją melodię po całym wybrzeżu. Męski głos skutecznie przyciągnął uwagę chłopca. Ten otworzył natychmiastowo oczy i został na moment oślepiony przez dzienne światło. Nie powstrzymało go to jednak od zerwania się na równe nogi i ruszenia w kierunku źródła dźwięku. Najwidoczniej dochodził on z okolicznej karczmy. Wyglądało na to, że panowało tam niemałe zamieszanie.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
Re: Port
Kiedy chłopak dotarł w końcu do karczmy, okazało się że osoby odpowiedzialne za zamieszanie zdążyły już uciec. Saneatsu w ciszy obserwował i słuchał sceny dziejącej się przy barze. Wszystko wskazywało na to, że znów znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. W końcu podszedł do lady, za którą stał brodaty mężczyzna, który prawdopodobnie nawet nie zauważył obecności dziecka.
- Uchiha Saneatsu - powiedział chłopiec, kłaniając się delikatnie - Jestem tu, by rozwiązać problem - kontynuował, patrząc zdecydowanym wzrokiem w oczy właściciela karczmy i jak się okazuje - pracodawcy. Chłopiec już opracował w głowie plan ujmania problematycznych gości i czym prędzej chciał podzielić się nim z rozmówcą - Czy jest tu gdzieś miejsce, gdzie moglibyśmy w spokoju porozmawiać? - zapytał, rzucając podejrzliwe spojrzenie na pozostałych klientów lokalu. Najwidoczniej złodzieje byli tu stałymi bywalcami. Bardzo prawdopodobne, że mieli swoje wtyki wśród gości karczmy. Planem na pozbycie się problemu miał być podstęp. Kluczowym, było utrzymanie go w tajemnicy.
- Uchiha Saneatsu - powiedział chłopiec, kłaniając się delikatnie - Jestem tu, by rozwiązać problem - kontynuował, patrząc zdecydowanym wzrokiem w oczy właściciela karczmy i jak się okazuje - pracodawcy. Chłopiec już opracował w głowie plan ujmania problematycznych gości i czym prędzej chciał podzielić się nim z rozmówcą - Czy jest tu gdzieś miejsce, gdzie moglibyśmy w spokoju porozmawiać? - zapytał, rzucając podejrzliwe spojrzenie na pozostałych klientów lokalu. Najwidoczniej złodzieje byli tu stałymi bywalcami. Bardzo prawdopodobne, że mieli swoje wtyki wśród gości karczmy. Planem na pozbycie się problemu miał być podstęp. Kluczowym, było utrzymanie go w tajemnicy.
0 x
- Seinaru
- Martwa postać
- Posty: 2526
- Rejestracja: 5 lip 2017, o 13:55
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: Trupioblada cera, charakterystyczny brak głowy
- Widoczny ekwipunek: Nagrobek
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=32&t=3828
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Port
Feeling blue over desiring the impossible
Everyone is seeking tranquility
Sam nie wiedział w sumie, po co zawędrował do portu. Czy wezwał go tam skuty lodem prąd błękitnej wody? Wszechobecna biel wciąż padającego śniegu mieszająca się z jasnoniebieskim, pogodnym niebem...? Westchnął głęboko. Zimne powietrze dostało się do jego płuc, przynosząc ulgę w jakimś niejasnym, trudnym do sprecyzowania poczuciu samotności. Czuł się przytłoczony tymi wszystkimi wydarzeniami, pytaniami, na które nie znał odpowiedzi, do tego uśpione demony wojny, które ukoiła obecność przyjaciół - widać wojna zasypia w ramionach miłości - znów się przebudziły i krzyczały w jego stłamszonym umyśle. Biegł więc uliczkami Sogen, jakby coś go ścigało, posyłając za sobą trwożliwe spojrzenia, biegł aż do utraty tchu, wiatr rozwiewał kremowe poły bawełnianego płaszcza, a yari podskakiwała na jego plecach. Wreszcie dotarł do jednego z małych zaułków, krętych, zawiłych, a jednak wciąż takie same: pełne brudu, podejrzanych osób, migocących półcieni, splugawionych kochanków oddających się za ostatnie zapuszczone monety gdzieś w dokach, pijanych marynarzy wychodzących chwiejnie z doków. A jednak to właśnie takie miejsca najbardziej podobały się dawnemu Hayamiemu: temu wybuchowemu, gniewnemu, porywczemu smarkaczowi, który wyżej niż święte powinności cenił sobie po prostu dobrą bitkę i możliwość liczenia cudzych zębów w trakcie walki, potrafił używać pięści i operować włócznią, a do domu wracał cały w siniakach i krwi. Chyba Shijima i Kei mieli rację, chyba szkarłat rzeczywiście na zawsze wpisał się w jego niewinną egzystencję, naznaczył ją swoim piętnem...Ale nie zamierzał tego zmieniać. Jeżeli okaże się, że bogowie nie istnieją, to coś musi nad tobą czuwać, coś jednak musi być w tym życiu, bo inaczej nie będzie ono mieć sensu.
A w tym wszystkim najistotniejszy jest sens, twój cel - musisz wiedzieć, dokąd zmierzasz i po co, prawda?...
Zatrzymał się, widząc nagle przed sobą dziewczynę. I to wymiotującą, czerwoną od alkoholu dziewczynę. Uśmiechnął się delikatnie, jednak nie skomentował tego w żaden sposób. Po prostu podszedł bliżej i poczekał, aż przestanie wymiotować. Kiedy to nastąpiło, zapytał z troską w głosie, absolutnie już poważny:
-Czy wszystko w porządku?
When I'm free,
with time to spare,
there''s no life in being alone
Everyone is seeking tranquility
Sam nie wiedział w sumie, po co zawędrował do portu. Czy wezwał go tam skuty lodem prąd błękitnej wody? Wszechobecna biel wciąż padającego śniegu mieszająca się z jasnoniebieskim, pogodnym niebem...? Westchnął głęboko. Zimne powietrze dostało się do jego płuc, przynosząc ulgę w jakimś niejasnym, trudnym do sprecyzowania poczuciu samotności. Czuł się przytłoczony tymi wszystkimi wydarzeniami, pytaniami, na które nie znał odpowiedzi, do tego uśpione demony wojny, które ukoiła obecność przyjaciół - widać wojna zasypia w ramionach miłości - znów się przebudziły i krzyczały w jego stłamszonym umyśle. Biegł więc uliczkami Sogen, jakby coś go ścigało, posyłając za sobą trwożliwe spojrzenia, biegł aż do utraty tchu, wiatr rozwiewał kremowe poły bawełnianego płaszcza, a yari podskakiwała na jego plecach. Wreszcie dotarł do jednego z małych zaułków, krętych, zawiłych, a jednak wciąż takie same: pełne brudu, podejrzanych osób, migocących półcieni, splugawionych kochanków oddających się za ostatnie zapuszczone monety gdzieś w dokach, pijanych marynarzy wychodzących chwiejnie z doków. A jednak to właśnie takie miejsca najbardziej podobały się dawnemu Hayamiemu: temu wybuchowemu, gniewnemu, porywczemu smarkaczowi, który wyżej niż święte powinności cenił sobie po prostu dobrą bitkę i możliwość liczenia cudzych zębów w trakcie walki, potrafił używać pięści i operować włócznią, a do domu wracał cały w siniakach i krwi. Chyba Shijima i Kei mieli rację, chyba szkarłat rzeczywiście na zawsze wpisał się w jego niewinną egzystencję, naznaczył ją swoim piętnem...Ale nie zamierzał tego zmieniać. Jeżeli okaże się, że bogowie nie istnieją, to coś musi nad tobą czuwać, coś jednak musi być w tym życiu, bo inaczej nie będzie ono mieć sensu.
A w tym wszystkim najistotniejszy jest sens, twój cel - musisz wiedzieć, dokąd zmierzasz i po co, prawda?...
Zatrzymał się, widząc nagle przed sobą dziewczynę. I to wymiotującą, czerwoną od alkoholu dziewczynę. Uśmiechnął się delikatnie, jednak nie skomentował tego w żaden sposób. Po prostu podszedł bliżej i poczekał, aż przestanie wymiotować. Kiedy to nastąpiło, zapytał z troską w głosie, absolutnie już poważny:
-Czy wszystko w porządku?
When I'm free,
with time to spare,
there''s no life in being alone
0 x
- Hayami Akodo
- Posty: 1277
- Rejestracja: 20 sie 2017, o 15:45
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Samuraj
- Krótki wygląd: https://imgur.com/a/9wDbR
- po lewej stronie aktualne ubranie Hayamiego,
plus kremowy płaszcz i czarne rękawiczki bez palców
- długa blizna na piersi po pojedynku z Megumi Ishidą
- blizna na prawej nodze po walce pod Murem - Widoczny ekwipunek: - włócznia yari
- katana
- plecak - Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=4011
- Multikonta: brak
- Aktualna postać: Hayami Akodo
Re: Port
Sypiący wokół śnieg i zima tak bardzo różniły się od zwykłego obrazu portu w Sogen, jaki zapamiętał Hayami, że miał wrażenie, że znalazł się w jakiejś alternatywnej rzeczywistości - to nie było jego Sogen, nie to miejsce, które widywał każdego roku w wakacyjne, gorące, wesołe dni. To nie była radosna, wypełniona ciepłymi uśmiechami i smakiem niezapomnianych lodów, kraina ognia...Ale taka zmiana wyszła jej wyłącznie na dobre. Bo przecież wszystko musi się kiedyś zmienić. Jak to mówią, wszystko idzie naprzód, nie w tył - prawo i ludzie też.
Zmrużył powieki i westchnął. Podszedł bliżej do dziewczyny, która właśnie leżała wśród wymiocin, drżąca na całym ciele, nie mogąc utrzymać otwartych oczu, różnokolorowa, jak tęcza wymalowana na kanwie niebios. Czy to miały być wszystkie jej kolory...?
Przez długą chwilę zastanawiał się, co z nią zrobić. Nie mógł przecież teraz ot tak, odwrócić się i sobie odejść w niebyt, pozostawiając nieznajomą samą z jej własnym przeznaczeniem. Nie na tym opierały się idee samurajów - szczytne i pełne wspierania innych, tych, którzy naprawdę potrzebowali czyjejś pomocy, wybierania właściwych dróg wśród niespodzianek życia oraz posłuszeństwa mistrzom. Jego mistrzem był jego ojciec, który przekazał mu całą wiedzę godną czcigodnej Zenpachi, a teraz...Czy teraz ojciec przyglądał mu się po tej drugiej stronie, tam, gdzie albo nic nie ma, albo coś jest, krytycznie marszcząc brwi, ciekaw, co zrobi? A może to, co opowiadano mu o bogach, wieczności i połączeniu to nieprawda i Akodo Isami stał się już tylko pustym dźwiękiem, wywołującym wspomnienia jedynie w jego bliskich i tych, którzy go dobrze znali?
Zmarszczył brwi. Zdjął z siebie szybko płaszcz - kremowy, miękki, ciepły kawałek dobrze uszytego materiału, wart tych pieniędzy - i narzucił go na ledwo przytomną dziewczynę. Okrył ją dobrze płaszczem, po czym podniósł ostrożnie nieznajomą z ziemi.
Akaś...Kim był dla niej Akaś, że odpływa z jego imieniem na ustach?
Już choćby dla zaspokojenia ciekawości Hayami chciał jej pomóc. Poza tym w sercu i naturze samuraja winna była leżeć litość - nie dla wroga wprawdzie, bo ten, jako nesshin - niegodna i niehonorowa istota - nie wart był jakiegokolwiek miłosierdzia, ale dla ludzi słabych, chorych, rannych, dzieci potrzebujących opieki. Sam musiał przecież zastępować ojca swoim braciom, opiekować się matką, więc wiedział, co to znaczy litość.
-Idziemy-stwierdził rzeczowo, po czym ruszył w stronę hotelu, niosąc dziewczynę na rękach. Przytulił ją do siebie mocniej, wzdychając. Twoje oczy lubią mnie i to mnie zgubi.
-Nie jestem Akasiem. Mam na imię Hayami-powiedział jeszcze łagodnie.-Idziemy teraz do hotelu, do mojego pokoju. Czy mnie rozumiesz? Jak masz na imię?
[z/t - Hayami i Anaki ----> Hotel Marmur, pokój Hayamiego]
Zmrużył powieki i westchnął. Podszedł bliżej do dziewczyny, która właśnie leżała wśród wymiocin, drżąca na całym ciele, nie mogąc utrzymać otwartych oczu, różnokolorowa, jak tęcza wymalowana na kanwie niebios. Czy to miały być wszystkie jej kolory...?
Przez długą chwilę zastanawiał się, co z nią zrobić. Nie mógł przecież teraz ot tak, odwrócić się i sobie odejść w niebyt, pozostawiając nieznajomą samą z jej własnym przeznaczeniem. Nie na tym opierały się idee samurajów - szczytne i pełne wspierania innych, tych, którzy naprawdę potrzebowali czyjejś pomocy, wybierania właściwych dróg wśród niespodzianek życia oraz posłuszeństwa mistrzom. Jego mistrzem był jego ojciec, który przekazał mu całą wiedzę godną czcigodnej Zenpachi, a teraz...Czy teraz ojciec przyglądał mu się po tej drugiej stronie, tam, gdzie albo nic nie ma, albo coś jest, krytycznie marszcząc brwi, ciekaw, co zrobi? A może to, co opowiadano mu o bogach, wieczności i połączeniu to nieprawda i Akodo Isami stał się już tylko pustym dźwiękiem, wywołującym wspomnienia jedynie w jego bliskich i tych, którzy go dobrze znali?
Zmarszczył brwi. Zdjął z siebie szybko płaszcz - kremowy, miękki, ciepły kawałek dobrze uszytego materiału, wart tych pieniędzy - i narzucił go na ledwo przytomną dziewczynę. Okrył ją dobrze płaszczem, po czym podniósł ostrożnie nieznajomą z ziemi.
Akaś...Kim był dla niej Akaś, że odpływa z jego imieniem na ustach?
Już choćby dla zaspokojenia ciekawości Hayami chciał jej pomóc. Poza tym w sercu i naturze samuraja winna była leżeć litość - nie dla wroga wprawdzie, bo ten, jako nesshin - niegodna i niehonorowa istota - nie wart był jakiegokolwiek miłosierdzia, ale dla ludzi słabych, chorych, rannych, dzieci potrzebujących opieki. Sam musiał przecież zastępować ojca swoim braciom, opiekować się matką, więc wiedział, co to znaczy litość.
-Idziemy-stwierdził rzeczowo, po czym ruszył w stronę hotelu, niosąc dziewczynę na rękach. Przytulił ją do siebie mocniej, wzdychając. Twoje oczy lubią mnie i to mnie zgubi.
-Nie jestem Akasiem. Mam na imię Hayami-powiedział jeszcze łagodnie.-Idziemy teraz do hotelu, do mojego pokoju. Czy mnie rozumiesz? Jak masz na imię?
[z/t - Hayami i Anaki ----> Hotel Marmur, pokój Hayamiego]
0 x
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Port
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Port
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
- Yasuo
- Posty: 1517
- Rejestracja: 20 lip 2017, o 20:57
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Kosho
- Widoczny ekwipunek: Link do widocznych przedmiotów znajduje się na samej górze KP
- Link do KP: viewtopic.php?p=55892#p55892
- GG/Discord: .iwaru
- Multikonta: Tenshi
Re: Port
0 x
- Mowa
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
Wzór Nowej Lokacji:
"Myśli"
Prowadzone Misje: -
Wzór Misji:
[/list][/fieldset]
[/quote][/code]
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości