Zapomniane jezioro
Re: Zapomniane jezioro
W tym czasie Hana odłożyła swój bukłak obok i osunęła się z pnia drzewa, by uciąć krótką drzemkę. Była już jedną nogą w krainie wód (oczywiście nie wiecznych wód) kiedy... ryk. Hana zmarszczyła brwi i otworzyła ślepia. Woda na nowo zaczęła się w niej gotować. Jak nie myśliwy, który darł japę na widok wilków to bachor który najwidoczniej się zgubił. Hana wzięła głęboki oddech i się podniosła. A nóż odniesie berbecia do domu i zdobędzie trochę Rou. Ale brat.. brat na nią czekał. Miała dylemat wewnętrzny ale koniec końców ta dobra (i dość łapczywa) strona Hany zwyciężyła i niebieskooka się podniosła, otrzepała ubranie i ruszyła w kierunku, z którego dobywał się przeraźliwy ryk. Jasnowłosa oczywiście nie poznawała tego płaczu bo Yuu chyba nigdy przy niej nie beczał. Stanęła przy brzegu, rozglądając się. Mgła nagle zgęstniała, a hałas dochodził z samego środka jeziora. No cóż, raczej dzieciak nie zrobi jej krzywdy. - Eeej.. mały! - zawołała, przelewając chakrę do stóp. Ruszyła przed siebie po wodzie. - Zgubiłeś się, chodź odprowadzę Cię do domu. Rodzice pewno umierają z niepokoju. Chodź bo się cały zasmarkasz i się będziesz ślizgał na własnych gilach! - Wrzasnęła, dość dziwnie czując się z wizją małego shinobi na wodzie... z drugiej zaś strony może ktoś wiedział, że kunoichi jest w okolicy i próbuje ją gdzieś zwieść. - Trudno.. - dziewczyna powiedziała sama do siebie i z tradycyjną ignorancją dalej brnęła w mgłę.
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Ciężkie jest życie małego shinobi, zwłaszcza wtedy, gdy jego łzy zaczynają przypominać słabą technikę suitonu. Naprawdę jeszcze trochę i poziom wody w zapomnianym jeziorze mógłby się niebezpiecznie podnieść, ale na szczęście ktoś miał temu zapobiec. Do Yüsuke zbliżała się skąpo ubrana dziewczyna. Noszone przez nią podarte szmaty i szaleńczy wyraz twarzy nadawały jej wygląd wściekłej ulicznicy, a przynajmniej taką widział ją dziesięciolatek przez swoją mgłę. Kiedy Tylko ją zauważył przypomniał sobie jedną z żelaznych zasad wujka Renjiego: „Zawsze bądź gotowy do walki, nigdy nie wiesz z kim masz do czynienia.”. Natychmiast opanował płacz i zaprzestał wydzielania mgły, która jakiś czas powinna była się utrzymać. Miał tylko chwile na podjęcie wyboru, a przez w jego niespokojnym przez nieobecność brata umyśle pojawiały się tylko dwie opcje: uciekać lub atakować. Gdyby Kamiru z nim był z pewnością przyszła by mu do głowy trzecia i czwarta opcja: przywitać się lub zaczekać. W tej chwili postanowił jednak spróbować ucieczki, a gdzie łatwiej byłoby mu uciec niż pod wodę? Ucieczka zajęła mu sekundę, po prostu się skroplił i już nie było po nim śladu. Dopiero teraz przyszło mu do głowy, by poczekać na rozwój wypadków. Co zrobi tajemnicza obdartuska? Będzie go szukać, czy uzna to wszystko za halucynacje?
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Hana ciężko westchnęła, pocierając dłonią potylicę, która teraz była mokra od wilgoci unoszącej się w powietrzu. - Dzieciaku chodź. - mruknęła, już normalnie brzmiącym głosem - nawet przyjemnym. Miała dość mgły mimo iż była to woda w czystej postaci, kiedy jednak ta się rozpłynęła, ku niezadowoleniu Hanaye rozpłynął się i tajemniczy drzymorda. - Gdzie jesteś? - powiedziała lekko niepewnie, rozglądając się dookoła. Ugięła nogi i sięgnęła do kabury na udzie. Była już tak na dziewięćdziesiąt procent pewna, że czeka ją walka. Teraz ona zadawała sobie pytanie. Zostać czy uciec.. chciała odpocząć od ostatniego zajścia ale z drugiej strony nie podobało jej się, że znów ktoś tak pogrywa. - Masz dziesięć sekund żeby się pokazać. - mruknęła, później zostawię Cię tutaj samego i porażą Cię węgorze. - zawołała, używając standardowego straszaka dorosłych z klanu Hozuki. Liczę! - założyła rękę na ręce, będąc pewna, że ma już do czynienia z użytkownikiem Suitonu. - Raz, dwa, trzy... - Dziewczyna spokojnie odliczała. Dla kogoś z zewnątrz mogło to wyglądać dość śmiesznie. Cycata białowłosa na środku opuszczonego jeziora odliczała. - ... cztery, pięć, sześć... - przewróciła ślepiami, mając cichą nadzieję, że jednak smark się nie ukaże i będzie mogła spokojnie kontynuować szukanie "brata".
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Węgorze? Yüsuke był wtedy jednością z jeziorem, ale jakoś żadnego nie widział. Blef? Tak trudnego słowa malec nawet nie znał. W każdym razie sztuczka pewnie zadziałałby na większość dzieci z rodu Hözuki, ale przecież złotego dziecka nie miał kto straszyć węgorzami. Do chłopca dotarł jedynie fakt, że nie uniknie walki. Dziewczyna stała i odliczała, turkusowooki musiał wykonać swój ruch nim ów odliczanie dobiegnie końca. Postanowił działać w chwili, gdy usłyszy ósemkę. Ataku na osiem najmniej można było się spodziewać nie? Dziewiątka i dziesiątka były zbyt oczywistymi liczbami, ale malec nie miał tego na uwadze, zadecydował przypadek.
-… hachi…-Powiedziała zdzirowata shinobi i w tej chwile mokra, wciąż nieco wodnista ręka chwyciła ją za kostkę i mocno pociągnęła w dół. Plan malca był prosty, wciągnąć dziewczynę pod wodę, a samemu z niej wyjść i uciekać.
-… hachi…-Powiedziała zdzirowata shinobi i w tej chwile mokra, wciąż nieco wodnista ręka chwyciła ją za kostkę i mocno pociągnęła w dół. Plan malca był prosty, wciągnąć dziewczynę pod wodę, a samemu z niej wyjść i uciekać.
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Podczas odliczania, Hana rozglądała się dookoła i trzeba było przyznać, że ataku od dołu się nie spodziewała. W sumie, powinna ale zawyrokował w tej sprawie chyba brak doświadczenia kunoichi. Zaskoczona, chciała poderwać stopę, ale jej wzrok padł na dłoń która próbowała ją wciągnąć i... chyba utopić. Hanaye od razu zamieniła nogę w wodę, powodując, że tamta mała rączka nie mogła jej złapać. Stała tak, a cały ciężar ciała spoczywał na jednej kończynie. - Wychodź. - westchnęła, przewracając ślepiami. - Mały Hozuki nie powinien się tutaj kręcić sam, chodź zabiorę Cię. Przecież Ci nie zrobię krzywdy. A już na pewno nie zrobisz mi jej ty. - mruknęła, i gdy tylko nadejdzie okazja na nowo zmaterializuje nogę. - Swoją drogą szukam tak samo małego Hozuki. Może go znasz. Ma dziesięć lat, zazwyczaj chodzi zasmarkany i jest bardzo niesamodzielny. Yuu, Yuusuke. - gadała do tafli wody, doskonale wiedząc, że mały glut ją słyszy. - I beksa z niego, ale fajny chłopiec. Zastanów się czy nie widziałeś gdzieś mojego braciszka i mi powiedz, najwyżej wtedy dam Ci spokój. - powiedziała i usiadła na wodzie, a długie, białe włosy rozlały się dookoła. Cierpliwa była, ot co.
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Plan był dobry, nawet bardzo dobry, ale maluch nie przewidział jednej rzeczy. Nie spodziewał, że tajemnicza obdartuska również pochodziła z klanu Hözuki. Na dodatek potrafiła więcej, niż jej mały współklanowicz. Jak nie trudno się domyślić atak zakończył się fiaskiem, a dziesięciolatek zrozumiał jego bezsensowność. Później dziewczyna zaczęła coś mówić i wtedy Yüsuke oświeciło. Chłopiec dobrze znał tę dziewczynę, znał ją z Kantai i pamiętał jako siostrę. Mimo to uznał, że głupio byłoby się w tej chwili ujawnić. Postanowił, że poczeka aż dziewczyna sobie pójdzie, żeby nie narobić sobie wstydu przed krewniaczką. Czekał i słuchał kolejnych słów, stojącej na nim białowłosej. W końcu nadszedł jednak moment, w którym malec zdecydował się ujawnić. Okazało się bowiem, że dziewczyna od początku go szukała. W wodzie pojawiła się para pięknych, turkusowych oczu, następnie nad jej powierzchnię wyszła biała czupryna. Z jeziora wyłoniła się w końcu cała postać, która z początku stała plecami do siostry. Stała tak przez pięć sekund, jakby chwaląc się klanowym herbem umieszczonym na plecach. Ostatecznie Yüsuke musiał się odwrócić, a kiedy to zrobił wypowiedział tylko kilka słów.
-Sama jesteś zasmarkana beksa de gozaru!
-Sama jesteś zasmarkana beksa de gozaru!
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Hana siedziała sobie spokojnie, czekając aż jakaś mała franca zechce się pokazać. Nie rozczarowała się. Sylwetka smarka zaczęła wyłaniać się z wody. - No, no.. Grzeczny chłopiec. - mruknęła Hana, klaszcząc dłonie. Jednak coś w tej sylwetce nie dawało jej spokoju i już po chwili sama białowłosa zerwała się na nogi. - YUU! - wrzasnęła dość groźnie. - CO TO MIAŁ BYĆ ZA TEATRZYK!? - westchnęła i... zrobiła kilka kroków w stronę malca. Nachyliła się i kiedy ten znalazł się przodem ciała do niej, przytuliła go mocno. - Co tutaj robisz sam? Czemu płakałeś bekso.. ? - poczochrała go po łebku, dalej nie puszczając jedną ręką z objęć. Jej głos już dawno przybrał spokojnego, radosnego tonu. Hana przetarła dłonią jego buzię. - No już, spokojnie. - uśmiechnęła się, pokazując rząd trójkątnych ząbków i stanęła na wyprostowanych nogach. - Chodź na ląd. - oparła dłoń na plecach malca, lekko go popychając. - Nie powinieneś tak robić. Wystarczyłoby, że zamiast mnie stałby tam użytkownik Raitonu. Nie dałam Ci powodów żebyś myślał, że tak nie jest. - zmarszczyła brwi i nieco mocniej popchnęła chłopaka. - Byłbyś wtedy jeszcze większym smarkiem niż teraz jesteś. - pokiwała groźnie palcem. - Obiecaj, że tak więcej nie zrobisz. - westchnęła, głaszcząc chłopaka po głowie. Szła w kierunku brzegu.
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Chłopiec wracał do swojej prawdziwej formy, a Hanaye się na niego darła. Na szczęście mały Yüsuke nie zrozumiał ani słowa z jej straszliwego darcia japy, miał mnóstwo wody w uszach, więc nie mógł zrozumieć. Woda z uszów Albinosa jednak musiała kiedyś wypłynąć, a stało się to zaraz po skończeniu jego błyskotliwej wypowiedzi. Tak, zdecydowanie woda wypłynęła, ale na jej miejsce wpłynęło coś innego. Mały Hözuki zatonął w czymś zgoła od wody odmiennym, w kupie miecha przytwierdzonej do klatki piersiowej jego siostry. Początkowo próbował się wyrwać. –Dusze się! Przepraszam, puść, ja niechcący!-Wołał zdesperowany i przerażony, ale dziewczyny z klanu Hözuki nie znały pojęcia litości. A może po prostu Hana nie rozumiała co maluch tam bulgocze? Dziesięciolatek długo trwał w żelaznym uścisku bezlitosnej siostry, ale miał swoje granice i w końcu musiał się poddać. Zrezygnowany zaczął żegnać się se światem.-Żegnaj Renji Oji-chan. Żegnaj Onee-chan. Żegnaj Kamiru Onii-chan…-Wymieniał w swych myślach. Kiedy pogodził się ze światem, jak już pożegnał wszystkie znane sobie osoby, siostra nagle poluzowała uścisk i go odepchnęła. Biedny Yüsuke nie miał nawet siły by ustać na własnych nogach, więc padł na taflę wody z dużym pluskiem. –Obiecuje…-Wymamrotał swe ostatnie słowo padając, a jego bezlitosna siostra odwróciła się i poszła w przeciwnym kierunku. I Kałuża już się nie ruszył, leżał na wodzie zupełnie jakby wyzionął ducha, a na powierzchni podtrzymywała go niewidoczna siła niemogąca pogodzić się ze śmiercią tak uroczego stworzenia. Nasz niedoszły nieboszczyk otrząsnął się jednak i wstał jak z grobu.
-Onee-chan!-zawołał-Wróć tu, chcę czegoś spróbować! A tak właściwie… Coś ty na siebie ubrała de gozaryo?! Wyglądasz jak jedna z tych pań stojących wieczorami przy latarniach! A może i jeszcze gorzej.
~Def
-Onee-chan!-zawołał-Wróć tu, chcę czegoś spróbować! A tak właściwie… Coś ty na siebie ubrała de gozaryo?! Wyglądasz jak jedna z tych pań stojących wieczorami przy latarniach! A może i jeszcze gorzej.
Kiedy Hana do niego podeszła wyjaśnił jej, że wymyślił ulepszoną wersję Kirigakure no Jutsu, która pozwoliłaby widzieć przez mgłę im obydwu. Jej zadaniem było tylko położyć mu rękę na ramieniu i stale wysyłać określoną ilość chakry suitonu. Wcześniej musiał pewnie wysłuchać kolejnej porcji darcia japy, ale niespecjalnie się tym przejmował. Złożył pieczęć tygrysa, a następnie pół pieczęci barana i stanął w pozycji specjalnej pozycji. Coś zawalił i mgła nie wydobywała się z jego ciała. Postanowił powtórzyć operację i… Nic. A przecież znał Kirigakure no Jutsu od maleńkości (Nie żeby teraz był jakimś gigantem). Może to dlatego, że Hana przesyłała mu za mało chakry? Może za szybko? Może zbyt wolno? Nie wiadomo, ale wiadomo, że musieli się dostroić.
-Robisz to źle Onee-chan!-zapragnął zauważyć malec, chociaż sam nie wiedział czy jego pomysł ma szanse powodzenia-Może spróbuj wolniej de gozaru.- Zajęło to dobrą chwilę, nim ilość przesyłanej chakry i wydzielanej mgły się wyrównała. Udało się! Zapomniane jezioro zostało spowite mgłą gęstszą niż kiedykolwiek, a dwójka Hözuki widziała przez nią tak wyraźnie jakby wcale jej nie było.
-Sugoi!!!-zakrzyknął rozradowany malec-A już myślałem, że to niemożliwe de gozaru.-Wyczerpany i szczęśliwy maluch ruszył ku brzegowi, dotarłszy tam usiadł na trawie i miał zamiar trochę odpocząć. Pytanie tylko czy jego natrętna siostra mu na to pozwoli? -A właściwie, po co mnie szukałaś Onee-chan?-Zapytał uderzony nagłym przebłyskiem w swojej małej główce.
Słodki Yuusuke :3-Robisz to źle Onee-chan!-zapragnął zauważyć malec, chociaż sam nie wiedział czy jego pomysł ma szanse powodzenia-Może spróbuj wolniej de gozaru.- Zajęło to dobrą chwilę, nim ilość przesyłanej chakry i wydzielanej mgły się wyrównała. Udało się! Zapomniane jezioro zostało spowite mgłą gęstszą niż kiedykolwiek, a dwójka Hözuki widziała przez nią tak wyraźnie jakby wcale jej nie było.
-Sugoi!!!-zakrzyknął rozradowany malec-A już myślałem, że to niemożliwe de gozaru.-Wyczerpany i szczęśliwy maluch ruszył ku brzegowi, dotarłszy tam usiadł na trawie i miał zamiar trochę odpocząć. Pytanie tylko czy jego natrętna siostra mu na to pozwoli? -A właściwie, po co mnie szukałaś Onee-chan?-Zapytał uderzony nagłym przebłyskiem w swojej małej główce.
Nazwa Jutsu:Konbi Kirigakure no Jutsu
Dziedzina:Suiton
Ranga Jutsu:C i D dla użytkownika biernego
Zasięg Jutsu: 70 metrów
Koszt chakry: E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (2% za podtrzymywanie) od każdej osoby.
Opis: Ta technika jest rozwinięciem Kirigakure no Jutsu z rangi D i jest tylko kilka rzeczy, które odróżniają ją od wersji podstawowej. Odróżnia ją głównie to, że jest to technika współpracy, która wymaga uczestnictwa dwójki shinobi posiadających naturę suiton. Tak jak w zwykłym kirigakure shinobi staje w specjalnej pozycji (prawa ręka składa połowę pieczęci Barana, drugą zaś podnosi się nad głowę) i zaczyna wydzielać z siebie chakrę Wody. Drugi użytkownik, którego nazywamy tu biernym, składa połowę pieczęci barana, ale nie staje już w specjalnej pozycji. Zamiast tego kładzie rękę na ramieniu użytkownika pierwszego i przesyła mu swoją chakrę. Dzięki temu mgła wytwarzana przez użytkownika pierwszego rozprzestrzenia się szybciej i na większe odległości, ale najważniejsze jest to, że dzięki wymieszaniu chakry dwóch shinobi obaj widzą w wytworzonej mgle.
Link do tematu postaci:Tu
Trening 5h
Dziedzina:Suiton
Ranga Jutsu:C i D dla użytkownika biernego
Zasięg Jutsu: 70 metrów
Koszt chakry: E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (2% za podtrzymywanie) od każdej osoby.
Opis: Ta technika jest rozwinięciem Kirigakure no Jutsu z rangi D i jest tylko kilka rzeczy, które odróżniają ją od wersji podstawowej. Odróżnia ją głównie to, że jest to technika współpracy, która wymaga uczestnictwa dwójki shinobi posiadających naturę suiton. Tak jak w zwykłym kirigakure shinobi staje w specjalnej pozycji (prawa ręka składa połowę pieczęci Barana, drugą zaś podnosi się nad głowę) i zaczyna wydzielać z siebie chakrę Wody. Drugi użytkownik, którego nazywamy tu biernym, składa połowę pieczęci barana, ale nie staje już w specjalnej pozycji. Zamiast tego kładzie rękę na ramieniu użytkownika pierwszego i przesyła mu swoją chakrę. Dzięki temu mgła wytwarzana przez użytkownika pierwszego rozprzestrzenia się szybciej i na większe odległości, ale najważniejsze jest to, że dzięki wymieszaniu chakry dwóch shinobi obaj widzą w wytworzonej mgle.
Link do tematu postaci:Tu
Trening 5h
~Def
0 x
Re: Zapomniane jezioro
- Ke? .. - Hana przekrzywiła łebek, spoglądając na brata. - HEEEE?! YUUSUUKE!!! - wrzasnęła na niego, robiąc się prawie czerwona, kiedy załapała, jak ten określił jej ubiór. Naburmuszyła buzię i zmarszczyła brwi. - Nie słuchasz mnie mały zasmarkany ignorancie! A.. a w dodatku mówisz takie brzydkie rzeczy! - W tym momencie na chwilę się zamyśliła, a jej gniew odszedł jakby ręką odjęty. - Hmm.. tak myślisz? - spojrzała, naciągając kawałek materiału. Zerknęła też na tatuaż węża, który gdzieś tam dość śmiało pojawiał się spod materiału. - Zastanowię się. Phi.. - parsknęła, odwracając się do niego plecami. - A właściwie, to czego chciałeś spróbować? - dziewczyna znów przechyliła głowę, a rozczochrana grzywka i dwa luźne warkocze zmieniły nieco położenie. Teraz już z zainteresowaniem odwróciła się całym ciałem do braciszka, uważnie nasłuchując malca.
~Def
- Hmm.. skoro twierdzisz, że to może się udać to czemu nie. Może nam to ułatwić sprawę w walce. - białowłosa na chwilę się zamyśliła i moment później już dłoń dziewczęcia spoczywała na ramieniu brata. Hana skupiła się i przymknęła ślepka, zaczynając wysyłać regularną porcję chakry braciszkowi, wcześniej jednak druga z dłoni przyjęła kształt brakującej połowy pieczęci barana. Wtedy bam! "robisz to źle" - reakcja Hany była dość widoczna, zacisnęła na ramieniu brata tak mocno dłoń, że niewiele (albo też i nic) brakło by zamienił się w mokrą plamę ze smarków. - Nie drażnij siostry, ostrzegam Cię. - warknęła, żałując, że w tym momencie nie jest posiadaczką raitonu lub suitonu. Westchnęła i na nowo się skupiła, dalej wysyłając regularny strumień bladej energii. Chwila, jeszcze moment, sekunda... i już! Dookoła znajdowała się mgła w której mimo wszystko dziewczę razem z bratem mogli się wzajemnie widzieć. Białowłosa potrząsnęła czupryną i spojrzała błękitnymi ślepiami na młodzego Hozuki. - Dobrze. - lekko się uśmiechnęła, czochrając rodaka po głowie. Ruszyła na brzeg i usiadła obok Yuu. Od razu przyciągnęła go do siebie i przytuliła. - Szukałam Cię bo się stęskniłam.. - dziewczę lekko się uśmiechnęło. - Chciałam wiedzieć czy u Ciebie wszystko w porządku. Ostatnio troszkę się wystraszyłam na misji i postanowiłam, że sprawdzę jak tobie idzie. - mruknęła, głaszcząc chłopca po głowie. SŁODKI YUUSUKE I SŁODKA HANA! Ekhem, ekhem.
Tak, Hana teżNazwa Jutsu:Konbi Kirigakure no Jutsu
Dziedzina:Suiton
Ranga Jutsu:C i D dla użytkownika biernego
Zasięg Jutsu: 70 metrów
Koszt chakry: E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (2% za podtrzymywanie) od każdej osoby.
Opis: Ta technika jest rozwinięciem Kirigakure no Jutsu z rangi D i jest tylko kilka rzeczy, które odróżniają ją od wersji podstawowej. Odróżnia ją głównie to, że jest to technika współpracy, która wymaga uczestnictwa dwójki shinobi posiadających naturę suiton. Tak jak w zwykłym kirigakure shinobi staje w specjalnej pozycji (prawa ręka składa połowę pieczęci Barana, drugą zaś podnosi się nad głowę) i zaczyna wydzielać z siebie chakrę Wody. Drugi użytkownik, którego nazywamy tu biernym, składa połowę pieczęci barana, ale nie staje już w specjalnej pozycji. Zamiast tego kładzie rękę na ramieniu użytkownika pierwszego i przesyła mu swoją chakrę. Dzięki temu mgła wytwarzana przez użytkownika pierwszego rozprzestrzenia się szybciej i na większe odległości, ale najważniejsze jest to, że dzięki wymieszaniu chakry dwóch shinobi obaj widzą w wytworzonej mgle.
Trening 3h
Dziedzina:Suiton
Ranga Jutsu:C i D dla użytkownika biernego
Zasięg Jutsu: 70 metrów
Koszt chakry: E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2% (2% za podtrzymywanie) od każdej osoby.
Opis: Ta technika jest rozwinięciem Kirigakure no Jutsu z rangi D i jest tylko kilka rzeczy, które odróżniają ją od wersji podstawowej. Odróżnia ją głównie to, że jest to technika współpracy, która wymaga uczestnictwa dwójki shinobi posiadających naturę suiton. Tak jak w zwykłym kirigakure shinobi staje w specjalnej pozycji (prawa ręka składa połowę pieczęci Barana, drugą zaś podnosi się nad głowę) i zaczyna wydzielać z siebie chakrę Wody. Drugi użytkownik, którego nazywamy tu biernym, składa połowę pieczęci barana, ale nie staje już w specjalnej pozycji. Zamiast tego kładzie rękę na ramieniu użytkownika pierwszego i przesyła mu swoją chakrę. Dzięki temu mgła wytwarzana przez użytkownika pierwszego rozprzestrzenia się szybciej i na większe odległości, ale najważniejsze jest to, że dzięki wymieszaniu chakry dwóch shinobi obaj widzą w wytworzonej mgle.
Trening 3h
~Def
0 x
Re: Zapomniane jezioro
-Stęskniłaś się? Martwiłaś się? Misji?-Zapytał wytrzeszczając swe turkusowe, zwilżone łzami ślepia zdziwiony Yüsuke. Zupełnie nie wiedział o co mogło chodzić, siostra poruszała pojęcia abstrakcyjne w jego skromniutkim mniemaniu. Tęsknota? Co w ogóle znaczyło to słowo? Nikt nie nauczył malca tęsknić, a zresztą za czym miałby tęsknić? Za morderczymi treningami wujka Renji’ego? Nie, zdecydowanie nie mógłby tęsknić za niczym co spotkało go na kantai, nawet za przybraną siostrą. Nawet za bratem Kamiru nie mógł tęsknić, bo takie marne uczucie jak tęsknota zostałoby natychmiast przyćmione przez rozpacz. Czy było więc coś, za czym malec mógł zatęsknić? Może za wiadrem pełnym wody, kiedy przemierzałby pustynie. Następna kwestia zamartwianie się o kogoś… Sprawa miała się podobnie, ale w tym przypadku białowłosemu coś już świtało. Przecież wujek Renji wychodził na misję dość często i z każdej z nich mógł już nie wrócić. Tylko dlaczego Hana miałaby martwić się o niego? Przecież nie był jej chlebodawcą, od jego obecności nic nie zależało, a przynajmniej nic co bezpośrednio dotyczyłoby dziewczyny. Misji? Na to mógł już coś odpowiedzieć.
-Emmm…-zaczął trochę niepewnie-Ostatnio wykonuję tylko pracę dorywcze, wczoraj na przykład udawałem syna pewnej pani na jakimś zlocie matek z dziećmi.-Przerwał i posmutniał. Przypomniało mu się, że właśnie przed dziwnym porwaniem ostatni raz widział Kamiru.-Zapłaciła dość nieźle, a akurat zbieram na miecz. Cholera, że nie mogłem zabrać swojego z kantai de gozaru…-Nieco przybity opuścił głowę i skrył się za szaliczkiem. Oczywiście nie przybiła go sprawa z mieczem, a nieobecność ukochanego braciszka.
-Może przejdziemy się na zakupy?!-wypalił unosząc główkę-Zanim przejdę się na prawdziwą misję przydałoby mi się trochę porządnego sprzętu. Niestety wciąż nie stać mnie na dobry miecz, jest straszliwie drogi de gozaru.-Zakupy były nienajgorszym pomysłem, wyposażenie Yuu stanowiło tylko jego ubranie, a i z zakupów płynęła jeszcze jedna korzyść. Może na chwilę malec zapomni o nieobecności braciszka. Skończywszy swą wypowiedź wstał, odwrócił się i raźnie ruszył w kierunku miasta.
[z/t]
-Emmm…-zaczął trochę niepewnie-Ostatnio wykonuję tylko pracę dorywcze, wczoraj na przykład udawałem syna pewnej pani na jakimś zlocie matek z dziećmi.-Przerwał i posmutniał. Przypomniało mu się, że właśnie przed dziwnym porwaniem ostatni raz widział Kamiru.-Zapłaciła dość nieźle, a akurat zbieram na miecz. Cholera, że nie mogłem zabrać swojego z kantai de gozaru…-Nieco przybity opuścił głowę i skrył się za szaliczkiem. Oczywiście nie przybiła go sprawa z mieczem, a nieobecność ukochanego braciszka.
-Może przejdziemy się na zakupy?!-wypalił unosząc główkę-Zanim przejdę się na prawdziwą misję przydałoby mi się trochę porządnego sprzętu. Niestety wciąż nie stać mnie na dobry miecz, jest straszliwie drogi de gozaru.-Zakupy były nienajgorszym pomysłem, wyposażenie Yuu stanowiło tylko jego ubranie, a i z zakupów płynęła jeszcze jedna korzyść. Może na chwilę malec zapomni o nieobecności braciszka. Skończywszy swą wypowiedź wstał, odwrócił się i raźnie ruszył w kierunku miasta.
[z/t]
0 x
Re: Zapomniane jezioro
-Brat, czemu płakałeś? - zagadnęła w końcu Hana, puszczając młodego przodem. - Miecz mówisz.. - szybko jej tok myślowy popłynął w innym kierunku. - Sama też odkładam na niego pieniądze. Urządźmy sobie zawody! Kto szybciej uzbiera na broń. Co ty na to? - poczochrała go po czuprynie. Starając jakoś polepszyć widoczny smutek na małej buzi. - Jeśli chcesz możemy iść na zakupy.. Skoro mówisz, że nie odpowiada Ci mój strój. -westchnęła i zmarszczyła brwi. W końcu dzieci były szczere, prawda? A skoro dziecko miało takie skojarzenie to znaczy, że z jej strojem musiało być nie dobrze. Nigdy wcześniej nie przykładała do tego uwagi. Inną sprawą było, że młodszy Hozuki wpadł na ciekawy pomysł z uzupełnieniem ekwipunku. - Może na następną misję pójdziemy razem? Co ty na to? - zagadnęła, cały czas tuptając za błękitnookim dzieckiem. Nie mogła się napatrzeć na to jak malec wyrósł, a niby było to tak niewiele czasu. W końcu wyszli na drogą mającą ich wyprowadzić z zapomnianego jeziora.
|zt|
|zt|
0 x
Re: Zapomniane jezioro
- Wiele razy księżyc nabierał i tracił masę odkąd Kamiru postawił swe nogi (i resztę ciała) w tym miejscu. O ile pierwsza wizyta w tym zapomnianym przez cały świat jeziorku była wynikiem wypadku i uporu Yuusuke, tak teraz Szarooki dobrze wiedział, dokąd się kieruje. Jeśli Albinosa nie było tutaj to szczerze mówiąc, Yuki nie miał pojęcia gdzie jeszcze mógłby go szukać. W końcu Turkusowoki dzieciak tak się cieszył, gdy pokazywał to miejsce swojemu... Ciężko-powiedzieć-komu. Dlaczego wiec nie miałby się tu skryć? Sam był przecież wodą, a jeśli dodatkowo była z nim jego siostra, o ile to w ogóle jego siostra, to najpewniej też należał do klanu Hoozuki. Jeśli nie taplali się wspólnie z rybami, żabami i jakimś zagubionym wielbicielem nurkowania, to umysł Kamiru naprawdę trafi na skraj szaleństwa. Ciekawe, czy runie w tą bezdenną przepaść, czy jednak uda mu się jakoś wyprowadzić na prostą? Tego dowiemy się w następnym odcinku!
Tymczasem Bóg wygnany chodził sobie bez celu po jeziorze, podświadomie używają podstawowego ninjutsu. Nigdzie ani widu, ani słychu po Kawaii dziecku... To zaczynało go naprawdę irytować. Puste mieszkanie, pajęczyny, brud... I całkiem przyjemny chłodek. Ale to nie ważne! Zostawił list, który ktoś, a może i on sam, zdarł i wymiął! Jak śmiał! Jakby nie mógł sobie kupić żywności i rozpalić ognia! Kurna, przecież to chodząca kałuża, podpalić budynku by nie zdoła... Dobra, zdołałby. Ale wyszedł, albo wyciekłby, z życiem! Baka. Niech się tylko debil znajdzie... Nieświadom tego, co robi, zamroził prawie całą powierzchnię jeziora, pokrywając szronem wszystko w okolicy. Nawet nie zauważył ubytku chakry. Gniew, desperacja i olbrzymie wzburzenie działało niczym najlepsze paliwo, tłumiąc reakcje organizmu. Gdzie jeszcze mógł przebywać Yuusuke? Natsu? Odpada, oddałby, albo przynajmniej dał znak. Strażnicy odpadali, spotkał po drodze jednego i wypytał, nikogo odpowiadającego opisowi Kamiru nie trzymali w areszcie. Knajpy odpadały, szpital też... Shizuo był z Kamiru, nie mógł więc wiedzieć... Kogo jeszcze znali obaj? I wtedy go olśniło. No dobra, nie olśniło, ale trybiki wpadły w odpowiednie miejsca dając ostatnią, wątpliwą nić ratunku. Jeśli rodzeństwo, które spotkali w herbaciarni nie miało pojęcia, co z młodym Hoozuki... Nie, Bóg wygnany nie miał zamiaru szykować grobu.
[z/t]
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Po niezbyt chwalebnym powrocie z wojny, Meguri poczuła braki w jej umiejętnościach. Zdawała sobie sprawę, z tego, że nie może wiecznie polegać na szczęściu i musi połączyć inteligencję z czystą siłą. Wtedy zaś wyeliminuje niepotrzebny element jakim był wymykający się spod kontroli los.
Odnalezienie odpowiedniego i zacisznego miejsca gdzie mogła praktykować swój Amazoński kunszt nie należał do najtrudniejszych. Wystarczy skręcić tam gdzie inni nie skręcają i gotowe! Znajdujesz się w miejscu w którym nikt nie będzie zalewał Cię swoim wścibskim spojrzeniem. W takim to właśnie miejscu ciemnoskóra kobieta rozpoczęła trening swojej zdolności szczepowej. Drobne dłonie wypuściły ze swoich "żelaznych" objęć i pozwoliły włóczni opaść. Kiedy już nie było żadnych przeszkód sięgnęła do kabury i wciągnęła broń miotającą. Tą zaś na-magnetyzowała i rozpoczęła naukę pełnej kontroli nad bronią w którą przelała moc Maji.
Odnalezienie odpowiedniego i zacisznego miejsca gdzie mogła praktykować swój Amazoński kunszt nie należał do najtrudniejszych. Wystarczy skręcić tam gdzie inni nie skręcają i gotowe! Znajdujesz się w miejscu w którym nikt nie będzie zalewał Cię swoim wścibskim spojrzeniem. W takim to właśnie miejscu ciemnoskóra kobieta rozpoczęła trening swojej zdolności szczepowej. Drobne dłonie wypuściły ze swoich "żelaznych" objęć i pozwoliły włóczni opaść. Kiedy już nie było żadnych przeszkód sięgnęła do kabury i wciągnęła broń miotającą. Tą zaś na-magnetyzowała i rozpoczęła naukę pełnej kontroli nad bronią w którą przelała moc Maji.
Nauka techniki D szczepu Maji: Jishaku Ninpō
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Zaskakujące rezultaty jakie udało się osiągnąć kobiecie w tak krótkim czasie przyprawiły ja o dobry nastrój. Znów poczuła się wyższa, lepsza i wyjątkowa. Po tym co stało się na mroźnych wyspach miała pewne wątpliwości, lecz teraz wszystkie zostały rozwiane. Musiała tylko opanować kilka niezbędnych umiejętności do których wcześniej nie przykładała takiej uwagi.
Siedząc na brzegu rzeki z liczną bronią miotaną lewitującą nad nią, leniwie płynącą w powietrzu, kobieta starała przypomnieć sobie wszelkie nauki i zwoje jakie udało się jej przejrzeć na temat Maji. W prawdzie, wolała zgłębiać sztukę wojny, lecz całkiem dobra pamięć ukryła w swoich odmętach również kilka niezbędnych informacji i wskazówek co do techniki, której zamierzała nauczyć się w drugiej kolejności.
Jiton: Jakuhō no Sōjin ponieważ tak właśnie nazywała się technika pozwalała przy bezpośrednim dotknięciu, nałożyć na cel coś w rodzaju magnezu, dzięki czemu wszelakie bronie i najróżniejsze żelastwo lgnęło do źródła. Przydatna technika w której leżał ogromny potencjał. Nauka nie należała do najcięższych, lecz trzeba było oddać prawdzie hołd i stwierdzić, że nie była również też aż tak prosta. W porównaniu do poprzedniego treningu ten wymagał znacznie więcej od Meguri. Poświęcenie i ciężka praca zawsze na końcu opłaca się i przynosi bogate żniwa, tak samo stało się i w tym przypadku. Zbierająca swój ekwipunek rozrzucony w rożnych miejscach, kobieta lekko zmęczona wyszła ze wszystkiego z triumfalnym uśmiechem. Podołała zadaniu, choć czuła, że nadal brakuje jej wiele doświadczenia, aby próbować okiełznać całkowicie moc swojego szczepu. Od czegoś należało zacząć, a taki trening był dobrym początkiem.
Siedząc na brzegu rzeki z liczną bronią miotaną lewitującą nad nią, leniwie płynącą w powietrzu, kobieta starała przypomnieć sobie wszelkie nauki i zwoje jakie udało się jej przejrzeć na temat Maji. W prawdzie, wolała zgłębiać sztukę wojny, lecz całkiem dobra pamięć ukryła w swoich odmętach również kilka niezbędnych informacji i wskazówek co do techniki, której zamierzała nauczyć się w drugiej kolejności.
Jiton: Jakuhō no Sōjin ponieważ tak właśnie nazywała się technika pozwalała przy bezpośrednim dotknięciu, nałożyć na cel coś w rodzaju magnezu, dzięki czemu wszelakie bronie i najróżniejsze żelastwo lgnęło do źródła. Przydatna technika w której leżał ogromny potencjał. Nauka nie należała do najcięższych, lecz trzeba było oddać prawdzie hołd i stwierdzić, że nie była również też aż tak prosta. W porównaniu do poprzedniego treningu ten wymagał znacznie więcej od Meguri. Poświęcenie i ciężka praca zawsze na końcu opłaca się i przynosi bogate żniwa, tak samo stało się i w tym przypadku. Zbierająca swój ekwipunek rozrzucony w rożnych miejscach, kobieta lekko zmęczona wyszła ze wszystkiego z triumfalnym uśmiechem. Podołała zadaniu, choć czuła, że nadal brakuje jej wiele doświadczenia, aby próbować okiełznać całkowicie moc swojego szczepu. Od czegoś należało zacząć, a taki trening był dobrym początkiem.
Nauka techniki C szczepu Maji - Jiton: Jakuhō no Sōjin
0 x
Re: Zapomniane jezioro
Dotarli w końcu do brzegu, w końcu nastąpiła chwila spokoju, odpoczynku od tego całego zgiełku, agonalnych krzyków. Wyszedł z tej walki cóż... nie tak źle można by rzec. Wiedział, że władza w Kantai jest teraz krucha, jeżeli by nie rzecz nawet że żadna. Nie miał co na nich liczyć. Jedyną możliwością było zaczepić się w najechanym Hyuo, ale ta amnestia nie brzmiała zbyt dobrze w tych warunkach. Może gdy wszystko się uspokoi, nie będą wszystkimi targać emocje postanowi coś z tym zrobić. Mniej więcej mogli stwierdzić, że są w Ryuzaku, ale co to było za miejsce? Przeszli kawałek, znaleźli jezioro w okolicy morza? Miał zapytać się swojej towarzyszki, bo może była bardziej rozeznana, ale ta postanowiła chyba potrenować. Nie widział w sumie czym ona się posługuje, lecz rzut okiem na machanie bronią bez użycia ani linek, ani rąk sprawił, że dało mu to trochę poglądu na temat jej umiejętności.
-Szkoda, że nie użyła ich wcześniej... - rzucił pod nosem i usiadł sobie wygodnie w siadzie skrzyżnym spoglądając na niewzruszoną taflę jeziora. Miał nadzieję, że teraz trochę odpocznie, dlatego też przymknął oczy i starał się odprężyć. Wziął głęboki oddech koncentrując się na tym co jest tu i teraz, na tym, co go otacza. Spokojna okolica, gdzieś w tle tylko Megurka próbowała w treningi i chyba jej to nawet wychodziło, ale tego akurat nie oceniał. Nie znał magnetycznych mocy Majich, ona pewnie nawet nie miała pojęcia o tym, że jest ryboludem. Jak dużo wiedzieli o sobie? Dobre pytanie. W sumie to prawie nic, prócz podstawowych umiejętności. Trzeba będzie o to zapytać. Odchylił głowę do tyłu, zaczął swobodniej opadać na plecy z wydobywającym się z ust "wziuuu", po czym uderzył nimi o chłodną ziemię. Zima, trzeba będzie się schronić wieczorem. Jego klatka unosiła się miarowo - góra, dół, góra, dół. Wreszcie nie miał niczego, o co musiał się martwić, prócz "przypadkowego" uderzenia od Megurki. Posłał jej groźne spojrzenie, gdyby próbowała zrobić coś dziwnego. Wiedziała do czego był zdolny, ciężko było tego nie zauważyć poprzednio. Uniósł się do góry postanowił sprawdzić swoje ostrze. Odpiął je z prowizorycznego zabezpieczenia i zważył w dłoniach. Dosyć lekkie, w sumie to wolał trochę potężniejszą broń, większą, cięższą, a ta była po prostu niepozorna. Wyglądała jak zwykły mieczyk, lecz zainteresowało go zdobienie. Takich rzeczy nie umieszcza się na zwykłych przedmiotach. Takeshi nie wiedział, że w jego ręce wpadł taki skarb. Interesował się walką mieczem, ale nie był szermierzem nad szermierzami w tej kwestii. Wziął głęboki oddech, wystawił ostrze przed sobą w obu dłoniach i przymknął oczy wlewając w nie trochę chakry. Jego intuicja go nie zawiodła, to chakra sprawiała, że ostrze, które dzierżył San działało tak, a nie inaczej. Ostrze zaczęło świecić jak psu jajca na niebiesko, więc szybko przerwał ten efekt. Złapał je w jedną ręką i wystawił przed siebie.
-Co Ty wyrabiasz z tym żelastwem? Albo masz bardzo cienkie linki, albo ja tu czegoś nie rozumiem... W ogóle kim Ty jesteś? Miło spotkać, ale kufa nawet nie wiem jak Ty się zowiesz. A Amazonka to mi dużo nie mówi, prócz tego, że masz kiełbie we łbie...
-Szkoda, że nie użyła ich wcześniej... - rzucił pod nosem i usiadł sobie wygodnie w siadzie skrzyżnym spoglądając na niewzruszoną taflę jeziora. Miał nadzieję, że teraz trochę odpocznie, dlatego też przymknął oczy i starał się odprężyć. Wziął głęboki oddech koncentrując się na tym co jest tu i teraz, na tym, co go otacza. Spokojna okolica, gdzieś w tle tylko Megurka próbowała w treningi i chyba jej to nawet wychodziło, ale tego akurat nie oceniał. Nie znał magnetycznych mocy Majich, ona pewnie nawet nie miała pojęcia o tym, że jest ryboludem. Jak dużo wiedzieli o sobie? Dobre pytanie. W sumie to prawie nic, prócz podstawowych umiejętności. Trzeba będzie o to zapytać. Odchylił głowę do tyłu, zaczął swobodniej opadać na plecy z wydobywającym się z ust "wziuuu", po czym uderzył nimi o chłodną ziemię. Zima, trzeba będzie się schronić wieczorem. Jego klatka unosiła się miarowo - góra, dół, góra, dół. Wreszcie nie miał niczego, o co musiał się martwić, prócz "przypadkowego" uderzenia od Megurki. Posłał jej groźne spojrzenie, gdyby próbowała zrobić coś dziwnego. Wiedziała do czego był zdolny, ciężko było tego nie zauważyć poprzednio. Uniósł się do góry postanowił sprawdzić swoje ostrze. Odpiął je z prowizorycznego zabezpieczenia i zważył w dłoniach. Dosyć lekkie, w sumie to wolał trochę potężniejszą broń, większą, cięższą, a ta była po prostu niepozorna. Wyglądała jak zwykły mieczyk, lecz zainteresowało go zdobienie. Takich rzeczy nie umieszcza się na zwykłych przedmiotach. Takeshi nie wiedział, że w jego ręce wpadł taki skarb. Interesował się walką mieczem, ale nie był szermierzem nad szermierzami w tej kwestii. Wziął głęboki oddech, wystawił ostrze przed sobą w obu dłoniach i przymknął oczy wlewając w nie trochę chakry. Jego intuicja go nie zawiodła, to chakra sprawiała, że ostrze, które dzierżył San działało tak, a nie inaczej. Ostrze zaczęło świecić jak psu jajca na niebiesko, więc szybko przerwał ten efekt. Złapał je w jedną ręką i wystawił przed siebie.
//trening Mikazukigiri
Próbował wyczuć ostrze w dłoni, miało być przedłużeniem ręki, która stanowiła niebezpieczeństwo dla każdego napotkanego przeciwnika. Po kilku machnięciach wiedział gdzie złapać, jak je złapać i w sumie potrafił już mniej więcej określić jak nim walczyć. Oręż orężowi nie równy. Zachwycała go lekkość miecza i kilka razy machnął nim na próbę zataczając szerokie kręgi, kreśląc niewidoczne okręgi i zamachując się na wyimaginowanych przeciwników. Minie sporo czasu, nim w pełni zacznie władać tym mieczem, ale od czegoś musiał zacząć. Pracował usilnie nogami łącząc jedno z drugim - starał się połączyć klocki ze sobą jak sześciolatek, tylko nie miał otrzymać bionicla, a transformera. Powiedzmy, że taka była różnica w poziomie trudności. Normalny szermierz szukał innej broni, która mu pasowała. On miał zamiar znać wszystkie miecze. Ot takie małe zboczenie. Zamachnął się lewą ręką przed siebie, zaraz potem cofnął, przerzucił je do prawej ręki i znowu ciął podobnie jak poprzednio. Starał się wykonać poprawnie jedną z podstawowych technik szermierskich. Wykonywał szybkie cięcia dostosowując ostrze, starał się uzyskać dobry kąt i ruch, by nie hamować ostrza, tylko pozwolić mu ciąć, by samo w sobie po prostu płynęło przed siebie, a nie siłować się z gorylem w klatce. To ostrze nie pasowało mu po prostu do brutalnej walki, tutaj musiała zwyciężyć finezja. Co jak co, ale do finezyjnych shinobi to nie należał ehh...
Po kilku świstach mieczem w powietrzu postanowił odwrócić się do swojej towarzyszki, która to bawił się zabawkami shinobich. Latające żelastwo - jedna z bardziej irytujących rzeczy, których używał każdy, bo jakże by inaczej. Podszedł do niej bliżej, gdy tylko skończyła uprzednio chowając ostrze przy boku. W sumie, to wyglądało jak normalne, obosieczne ostrze, nic więcej.Próbował wyczuć ostrze w dłoni, miało być przedłużeniem ręki, która stanowiła niebezpieczeństwo dla każdego napotkanego przeciwnika. Po kilku machnięciach wiedział gdzie złapać, jak je złapać i w sumie potrafił już mniej więcej określić jak nim walczyć. Oręż orężowi nie równy. Zachwycała go lekkość miecza i kilka razy machnął nim na próbę zataczając szerokie kręgi, kreśląc niewidoczne okręgi i zamachując się na wyimaginowanych przeciwników. Minie sporo czasu, nim w pełni zacznie władać tym mieczem, ale od czegoś musiał zacząć. Pracował usilnie nogami łącząc jedno z drugim - starał się połączyć klocki ze sobą jak sześciolatek, tylko nie miał otrzymać bionicla, a transformera. Powiedzmy, że taka była różnica w poziomie trudności. Normalny szermierz szukał innej broni, która mu pasowała. On miał zamiar znać wszystkie miecze. Ot takie małe zboczenie. Zamachnął się lewą ręką przed siebie, zaraz potem cofnął, przerzucił je do prawej ręki i znowu ciął podobnie jak poprzednio. Starał się wykonać poprawnie jedną z podstawowych technik szermierskich. Wykonywał szybkie cięcia dostosowując ostrze, starał się uzyskać dobry kąt i ruch, by nie hamować ostrza, tylko pozwolić mu ciąć, by samo w sobie po prostu płynęło przed siebie, a nie siłować się z gorylem w klatce. To ostrze nie pasowało mu po prostu do brutalnej walki, tutaj musiała zwyciężyć finezja. Co jak co, ale do finezyjnych shinobi to nie należał ehh...
-Co Ty wyrabiasz z tym żelastwem? Albo masz bardzo cienkie linki, albo ja tu czegoś nie rozumiem... W ogóle kim Ty jesteś? Miło spotkać, ale kufa nawet nie wiem jak Ty się zowiesz. A Amazonka to mi dużo nie mówi, prócz tego, że masz kiełbie we łbie...
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości