Karczma "Akame"
Re: Karczma "Akame"
Już zbliża się wieczór.
Drugi z kolei, kiedy to Motoko uparcie szukała dziewczyny, która zdawała się wsiąknąć. Po pobudce w porze obiadowej, nastolatka zorientowała się, że straciła praktycznie pół dnia na spaniu. Po raz kolejny zawitała w okolice domu Tensy i tym razem nie zobaczyła tam żywego ducha jakiejkolwiek dziewczynek. Jednej nieobecność była jej znana, zaś drugiej? Dlaczego zmuszała siostrę do tak długich cierpień, o ile oczywiście były to cierpienia, bo przecież nie była przy nich i nie widziała, co zleceniodawca robi Sadze. Głupiaś, dałaś ją w paszczę lwa. Zaraz wyrzuciła z głowy tę myśl, bo przecież zrobiła dobrze, tak? Wracając po raz kolejny z felernej obserwacji domu Sagi i Tensy, mimochodem przeszła obok miejsca, w którym dzień wcześniej zakupiła nowy sprzęt. O dziwo podnosząc wzrok, zauważyła swojego byłego kompana, Matsu, w towarzystwie nikogo innego, jak właśnie jasnowłosej dziewczyny, którą pomimo wszelakich nieścisłości Mo traktowała z rezerwą. Zmarszczyła brwi i bardziej zakryła się płaszczem od menela, tym razem również zakładając kaptur. Była beznadziejna w takich misjach, ale co poradzić, przecież nie zawsze mogła wojować mieczem, prawda?
Została trochę w tyle, nie chcąc dać się rozpoznać, a tym bardziej zauważyć przez chłopaka, zauważyła, że weszli do karczmy, w której sama kilka dni temu stacjonowała. Co by nie było, lokal był bardzo fortunnym miejscem, które akuratnie zdawało się być idealnym na różnego rodzaju schadzki, stąd nic dziwnego, że ta dwójka się tutaj spotkała, ale przecież... Zaraz, zaraz, czy Saga właśnie nie cierpiała z powodu decyzji jasnowłosej? Z rosnącą irytacją, Motoko zdecydowała się po pewnym czasie, że również wejdzie do karczmy. Usiadła jak najbardziej z brzegu i niepozornie przyglądała się kątem oka parce, która widocznie bardzo dobrze się dogadywała. Zezujący wzrok Matsu na piersi Tensy zdawał się być dosyć jasnym znakiem, co chłopak miał w głowie, a raczej czego nie miał. Typowe. Niemalże parsknęła na głos, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że oni również byli rodziną, dalszą, ale nadal rodziną. Z wyraźnym zdziwieniem, jeśli nawet nie skrajnym przerażeniem w oczach zamówiła coś od kelnerki, prosząc ją przy tym o coś do pisania, żeby chwilę później obserwować, jak ta bezczelna jasnowłosa gówniara próbuje coś zagadać do obsługującej klientów dziewczyny. Jedynie szok jaki właśnie przeżywała nastoletnia Mo, był tym, co utrzymało ją na miejscu. Dopiero w momencie, kiedy dwójka gołąbeczków zniknęła na schodach, a Motoko już napisała na kopercie jedno schludne słowo "Tensa", była już gotowa wyjść. Jednakże, jak to zwykle bywa, powstał jeden, ogromny problem. Przypomniała sobie słowa dziadka, o ograniczonym zaufaniu, a raczej własnych słowach i postanowieniu, które miała zamiar dotrzymać, aż po grób. Z miną męczennika zapłaciła za wodę, którą wypiła jednym haustem i ciężkim krokiem zaczęła wchodzić na górę, nawet nie starając się wyłapać, co dwójka Uchiha do siebie mówiła.
Widziała, jak jasnowłosa dziewczyna, którą dosłownie się brzydziła, wciąga Matsu, który w tym momencie zdawał się jej być równie bezpruderyjny, co pies, który wyczuł u suczki cieczkę. "Coś ci obiecałam." słowa Tensy zdawały się dźwięczeć w uszach Motoko, która zaraz po tym, jak nastoletni Uchiha został niemalże wciągnięty siłą, ale czego z pewnością nie miał przeciwko, zrobiła kilka kroków i znalazła się w drzwiach, przy których jeszcze stała dziewczyna, zaś pociągnięty chłopak był odwrócony plecami, kilka kroków za jasnowłosą. Niepostrzeżenie zmniejszyła odległość pomiędzy otwartymi drzwiami, które trzymała jasnowłosa, a schodami, na których znajdowała się sama Samuraj. Dzięki takiemu położeniu Motoko bez problemu miała możliwość strzelić białowłosej dziewczynie solidny policzek, który nie był zwyczajnym liściem, a pięścią ułożoną w stosowny sposób. Ten jeden jedyny raz, Mo pozwoliła sobie na brak opanowania, który był widoczny w tym uderzeniu pięścią, bo przecież mogła od razu zatopić w ciele siostry Sagi swoją nową broń, przecież potrzebowała chrztu. Jednakże w tym jednym, solidnym uderzeniu chciała przekazać całą swoją złość na to, co spotkało Sagę, właśnie przez tą zdzirę, która wolała się zabawiać ze swoim kuzynem. Co by nie było, Mo była jedynie sprawcą wykonawczym, który zrobił wszystko, tak samo, jak zrobiłby to inny brudzący sobie ręce człowiek, stąd cała wina spadała na rozrywkową Tensę. Nie myśląc zbyt wiele nad szczególnym rodzajem przekazania jej listu, rzuciła go na ziemię, na której pewnie również znalazła się pijana i zdezorientowana dziewczyna. Potem wydarzenia potoczyły się równie szybko, choć nie było jej dane tego zobaczyć, ponieważ odwróciła się na pięcie i zwyczajnie odeszła, nawet jeśli goniona przez kogokolwiek, nie dała się złapać, przecież był z niej dosyć wytrenowany porywacz. Jedyne co pijana dwójka mogła zobaczyć były ciemne, jak noc włosy i czerwone, wręcz krwiste oczy, które w tym jednym momencie wyrażały istną nienawiść.
Jedynie noc, która powitała ją z otwartymi ramionami, tak samo, jak mocny podmuch wiatru i tylko oni wiedzieli o jej szklanych oczach, które z bezsilności na ludzką próżność były momentalnie opróżniane i napełniane. Sama nie wiedziała czy była to złość na Tensę, Sagę, Kazuo, wrednego właściciela tawerny, łódkę, alkohol, czy też najbliższą sprawczynię, samą siebie. Jedynie noc i wiatr mogli jej coś szepnąć na uszko i w sposób nader delikatny złagodzić cierpienia, pozwalając ciemnowłosej samotnie i swobodnie biec wzdłuż głównej ulicy Sogen.
//zt.
Drugi z kolei, kiedy to Motoko uparcie szukała dziewczyny, która zdawała się wsiąknąć. Po pobudce w porze obiadowej, nastolatka zorientowała się, że straciła praktycznie pół dnia na spaniu. Po raz kolejny zawitała w okolice domu Tensy i tym razem nie zobaczyła tam żywego ducha jakiejkolwiek dziewczynek. Jednej nieobecność była jej znana, zaś drugiej? Dlaczego zmuszała siostrę do tak długich cierpień, o ile oczywiście były to cierpienia, bo przecież nie była przy nich i nie widziała, co zleceniodawca robi Sadze. Głupiaś, dałaś ją w paszczę lwa. Zaraz wyrzuciła z głowy tę myśl, bo przecież zrobiła dobrze, tak? Wracając po raz kolejny z felernej obserwacji domu Sagi i Tensy, mimochodem przeszła obok miejsca, w którym dzień wcześniej zakupiła nowy sprzęt. O dziwo podnosząc wzrok, zauważyła swojego byłego kompana, Matsu, w towarzystwie nikogo innego, jak właśnie jasnowłosej dziewczyny, którą pomimo wszelakich nieścisłości Mo traktowała z rezerwą. Zmarszczyła brwi i bardziej zakryła się płaszczem od menela, tym razem również zakładając kaptur. Była beznadziejna w takich misjach, ale co poradzić, przecież nie zawsze mogła wojować mieczem, prawda?
Została trochę w tyle, nie chcąc dać się rozpoznać, a tym bardziej zauważyć przez chłopaka, zauważyła, że weszli do karczmy, w której sama kilka dni temu stacjonowała. Co by nie było, lokal był bardzo fortunnym miejscem, które akuratnie zdawało się być idealnym na różnego rodzaju schadzki, stąd nic dziwnego, że ta dwójka się tutaj spotkała, ale przecież... Zaraz, zaraz, czy Saga właśnie nie cierpiała z powodu decyzji jasnowłosej? Z rosnącą irytacją, Motoko zdecydowała się po pewnym czasie, że również wejdzie do karczmy. Usiadła jak najbardziej z brzegu i niepozornie przyglądała się kątem oka parce, która widocznie bardzo dobrze się dogadywała. Zezujący wzrok Matsu na piersi Tensy zdawał się być dosyć jasnym znakiem, co chłopak miał w głowie, a raczej czego nie miał. Typowe. Niemalże parsknęła na głos, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że oni również byli rodziną, dalszą, ale nadal rodziną. Z wyraźnym zdziwieniem, jeśli nawet nie skrajnym przerażeniem w oczach zamówiła coś od kelnerki, prosząc ją przy tym o coś do pisania, żeby chwilę później obserwować, jak ta bezczelna jasnowłosa gówniara próbuje coś zagadać do obsługującej klientów dziewczyny. Jedynie szok jaki właśnie przeżywała nastoletnia Mo, był tym, co utrzymało ją na miejscu. Dopiero w momencie, kiedy dwójka gołąbeczków zniknęła na schodach, a Motoko już napisała na kopercie jedno schludne słowo "Tensa", była już gotowa wyjść. Jednakże, jak to zwykle bywa, powstał jeden, ogromny problem. Przypomniała sobie słowa dziadka, o ograniczonym zaufaniu, a raczej własnych słowach i postanowieniu, które miała zamiar dotrzymać, aż po grób. Z miną męczennika zapłaciła za wodę, którą wypiła jednym haustem i ciężkim krokiem zaczęła wchodzić na górę, nawet nie starając się wyłapać, co dwójka Uchiha do siebie mówiła.
Widziała, jak jasnowłosa dziewczyna, którą dosłownie się brzydziła, wciąga Matsu, który w tym momencie zdawał się jej być równie bezpruderyjny, co pies, który wyczuł u suczki cieczkę. "Coś ci obiecałam." słowa Tensy zdawały się dźwięczeć w uszach Motoko, która zaraz po tym, jak nastoletni Uchiha został niemalże wciągnięty siłą, ale czego z pewnością nie miał przeciwko, zrobiła kilka kroków i znalazła się w drzwiach, przy których jeszcze stała dziewczyna, zaś pociągnięty chłopak był odwrócony plecami, kilka kroków za jasnowłosą. Niepostrzeżenie zmniejszyła odległość pomiędzy otwartymi drzwiami, które trzymała jasnowłosa, a schodami, na których znajdowała się sama Samuraj. Dzięki takiemu położeniu Motoko bez problemu miała możliwość strzelić białowłosej dziewczynie solidny policzek, który nie był zwyczajnym liściem, a pięścią ułożoną w stosowny sposób. Ten jeden jedyny raz, Mo pozwoliła sobie na brak opanowania, który był widoczny w tym uderzeniu pięścią, bo przecież mogła od razu zatopić w ciele siostry Sagi swoją nową broń, przecież potrzebowała chrztu. Jednakże w tym jednym, solidnym uderzeniu chciała przekazać całą swoją złość na to, co spotkało Sagę, właśnie przez tą zdzirę, która wolała się zabawiać ze swoim kuzynem. Co by nie było, Mo była jedynie sprawcą wykonawczym, który zrobił wszystko, tak samo, jak zrobiłby to inny brudzący sobie ręce człowiek, stąd cała wina spadała na rozrywkową Tensę. Nie myśląc zbyt wiele nad szczególnym rodzajem przekazania jej listu, rzuciła go na ziemię, na której pewnie również znalazła się pijana i zdezorientowana dziewczyna. Potem wydarzenia potoczyły się równie szybko, choć nie było jej dane tego zobaczyć, ponieważ odwróciła się na pięcie i zwyczajnie odeszła, nawet jeśli goniona przez kogokolwiek, nie dała się złapać, przecież był z niej dosyć wytrenowany porywacz. Jedyne co pijana dwójka mogła zobaczyć były ciemne, jak noc włosy i czerwone, wręcz krwiste oczy, które w tym jednym momencie wyrażały istną nienawiść.
Jedynie noc, która powitała ją z otwartymi ramionami, tak samo, jak mocny podmuch wiatru i tylko oni wiedzieli o jej szklanych oczach, które z bezsilności na ludzką próżność były momentalnie opróżniane i napełniane. Sama nie wiedziała czy była to złość na Tensę, Sagę, Kazuo, wrednego właściciela tawerny, łódkę, alkohol, czy też najbliższą sprawczynię, samą siebie. Jedynie noc i wiatr mogli jej coś szepnąć na uszko i w sposób nader delikatny złagodzić cierpienia, pozwalając ciemnowłosej samotnie i swobodnie biec wzdłuż głównej ulicy Sogen.
//zt.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Karczma "Akame"
Chłopak zwyczajnie dobrze się bawił w towarzystwie dziewczyny, co nie było dziwne, zwłaszcza że ona sprawiała mu olbrzymią przyjemność, czego on nie ukrył, ból sprawiał mu olbrzymią przyjemność, a ten zadany jej rękami był o wiele bardziej przyjemny niż inny, taki uzależniający. Lecz co tutaj zrobić będąc na mokradłach otoczonych bagnami, raczej okolica nie sprzyja zbliżeniem intymnym. Jedyne zbliżenie, na jakie mógł liczyć w tym momencie to zbliżenie z błotem i syfem na drodze, chociaż mógł częściowo rozbawić dziewczynę, co w pewnym sensie go cieszyło, tak samo, jak złamanie ręki, przyjemne poczucie bólu i błogości, która szła z tym w parze.
- Była bardzo piękna, przypominała moją matkę, była jej młodszą kopią. - powiedział, nim w jego brzuchu zaburczało, a sam pozbierał się dość szybko z ziemi, pozbywając się większość błota z ciała, oraz ze swojego kimono. Po czym objął dziewczynę, która stała tyłem do niego, kładąc swoje ręce na jej brzuchu, a potem delikatnie ją pocałował w policzek, co skończyło się małym lotem dla niego i lądowaniem na głowie w błocie, a potem na plecach. jedyne co dało się usłyszeć w tym momencie to trzask karku chłopaka, który niezbyt wytrzymał uderzenie, a on sam padł na chwilę nieruchomo no ziemi, udając częściowo trupa.
- Złamałaś mi kark. - powiedział, siadając na ziemi z dość przerażająco wyglądającym karkiem, w końcu był złamany, ale dość szybko postanowił ustawić kości, tak jak powinny być, a on sam wrócił do normalnego funkcjonowania.
- Dobrze to wygląda? - zapytał, chcąc się upewnić, że wszystkie kręgi są na swoim miejscu, a i może ona trochę się tym przejmie, chociaż kto by się przejmował kimś, kto jest w stanie przeżyć praktycznie wszystko. Kiedyś będzie w stanie przeżyć wszystko, obiecuje Fioletowo-włosy powoli pozbierał się z ziemi, znowu otrzepując się z błota i powoli ruszył za dziewczyną w kierunku karczmy, w której mogli coś zjeść i się napić, chociaż on nie był pewny czy dziewczyna jest głodna, czy nie, ale do towarzystwa raczej się napije, prawda? Droga przez resztki bagna była dość prosta i towarzyszyła jej cisza, chłopak najwidoczniej miał dosyć tego, że jego kości co trochę pękają albo penetruje go ostrze jej miecza, to może nabawić człowieka tiku nerwowego. Chociaż ona równie dobrze mogłaby go naprawić, jakby chociaż na chwilę pozbyła się swojej kamiennej maski.
- Motoko, a ty jak tutaj trafiłaś? I przyznaj, czerpiesz przyjemność z mojego bólu. - powiedział jak dochodzili do bramy sogen, skąd niedawno wyruszył do hotelu, w sumie było to dwa dni temu więc dosyć dawno, ale nauczkę tych trzech chłopa dostało raczej dobrą. Miasto żyło swoim rytmem i nawet ludzie nie zwracali specjalnej uwagi na chłopa uwalonego błotem w towarzystwie młodej dziewczyny, ale co tam, każdy może oberwać, zresztą on tutaj nie miał nic do stracenia ani do zyskania. Ulice miasta były takie same, a na jego obrzeżach znajdowała się niewielka karczma "Akame", która wyglądała jak zwyczajny dom, ale miała swój klimat, czego nie można jej odmówić. Na pewno było tutaj spokojnie, co zapewniało spory relaks i przestrzeń oraz możliwości do rozmowy. Chłopak przed samym wyjściem wyprzedził swą partnerkę i otworzył przed nią drzwi, licząc, że nie zarobi pięścią w splot słoneczny, chociaż przez chwile mógł robić za dżentelmena z bożej łaski. Powoli wszedł za nią do środka i odsunął krzesło przy jednym ze stolików, czekając aż Motoko zajmie to miejsce, a sam usiądzie obok, po czym pomachał ręką, wołając jednego z kelnerów, który dość szybko doszedł do ich stolika.
-Zamawiaj, co chcesz. - powiedział, uśmiechając się do dziewczyny.
- Była bardzo piękna, przypominała moją matkę, była jej młodszą kopią. - powiedział, nim w jego brzuchu zaburczało, a sam pozbierał się dość szybko z ziemi, pozbywając się większość błota z ciała, oraz ze swojego kimono. Po czym objął dziewczynę, która stała tyłem do niego, kładąc swoje ręce na jej brzuchu, a potem delikatnie ją pocałował w policzek, co skończyło się małym lotem dla niego i lądowaniem na głowie w błocie, a potem na plecach. jedyne co dało się usłyszeć w tym momencie to trzask karku chłopaka, który niezbyt wytrzymał uderzenie, a on sam padł na chwilę nieruchomo no ziemi, udając częściowo trupa.
- Złamałaś mi kark. - powiedział, siadając na ziemi z dość przerażająco wyglądającym karkiem, w końcu był złamany, ale dość szybko postanowił ustawić kości, tak jak powinny być, a on sam wrócił do normalnego funkcjonowania.
- Dobrze to wygląda? - zapytał, chcąc się upewnić, że wszystkie kręgi są na swoim miejscu, a i może ona trochę się tym przejmie, chociaż kto by się przejmował kimś, kto jest w stanie przeżyć praktycznie wszystko. Kiedyś będzie w stanie przeżyć wszystko, obiecuje Fioletowo-włosy powoli pozbierał się z ziemi, znowu otrzepując się z błota i powoli ruszył za dziewczyną w kierunku karczmy, w której mogli coś zjeść i się napić, chociaż on nie był pewny czy dziewczyna jest głodna, czy nie, ale do towarzystwa raczej się napije, prawda? Droga przez resztki bagna była dość prosta i towarzyszyła jej cisza, chłopak najwidoczniej miał dosyć tego, że jego kości co trochę pękają albo penetruje go ostrze jej miecza, to może nabawić człowieka tiku nerwowego. Chociaż ona równie dobrze mogłaby go naprawić, jakby chociaż na chwilę pozbyła się swojej kamiennej maski.
- Motoko, a ty jak tutaj trafiłaś? I przyznaj, czerpiesz przyjemność z mojego bólu. - powiedział jak dochodzili do bramy sogen, skąd niedawno wyruszył do hotelu, w sumie było to dwa dni temu więc dosyć dawno, ale nauczkę tych trzech chłopa dostało raczej dobrą. Miasto żyło swoim rytmem i nawet ludzie nie zwracali specjalnej uwagi na chłopa uwalonego błotem w towarzystwie młodej dziewczyny, ale co tam, każdy może oberwać, zresztą on tutaj nie miał nic do stracenia ani do zyskania. Ulice miasta były takie same, a na jego obrzeżach znajdowała się niewielka karczma "Akame", która wyglądała jak zwyczajny dom, ale miała swój klimat, czego nie można jej odmówić. Na pewno było tutaj spokojnie, co zapewniało spory relaks i przestrzeń oraz możliwości do rozmowy. Chłopak przed samym wyjściem wyprzedził swą partnerkę i otworzył przed nią drzwi, licząc, że nie zarobi pięścią w splot słoneczny, chociaż przez chwile mógł robić za dżentelmena z bożej łaski. Powoli wszedł za nią do środka i odsunął krzesło przy jednym ze stolików, czekając aż Motoko zajmie to miejsce, a sam usiądzie obok, po czym pomachał ręką, wołając jednego z kelnerów, który dość szybko doszedł do ich stolika.
-Zamawiaj, co chcesz. - powiedział, uśmiechając się do dziewczyny.
0 x

Re: Karczma "Akame"
Przemilczała jego stwierdzenie odnośnie złamanego karku, bo przecież nie jej winą było, że chłopak zachowywał się jak jakiś zakochany dzieciak. Definitywnie nie potrzebowała z nikim takich relacji i co najważniejsze uczuć, które za sobą ciągnęły. Przez te kilka miesięcy samotnej tułaczki, starała się sobie wmówić, że wcale nie potrzebuje nikogo prócz dwóch, stalowych broni, które elegancko przyozdabiały jej wizerunek. Jedynie zerknęła do tyłu, chcąc zobaczyć na tą niesamowitą moc, która pozwalała mu funkcjonować dalej i po raz kolejny była niemalże zauroczona. Jednakże tym razem, nie dała stłumić swojego umysłu tym kilku emocjom, dlatego zaraz kontynuowała marsz w stronę osady, by zaraz przejść do centrum osady klanu Uchiha. Z pewnością nie był to najrozsądniejszy wybór, ale przecież nie mogła powiedzieć chłopakowi, że wkopała jakąś dziewczynę w ręce porywacza, bo... Racja, lepsza od niego nie będzie, w końcu on jest ciągle żywy, a to chyba trochę straszniejsze niż jej wczorajszy występek.
- Czerpałabym przyjemność gdybyś umarł. - stwierdziła oschle, dochodząc do bramy, która zbytnio się nie różniła niż wczoraj, kiedy chciała je zostawić daleko za sobą. W sumie cały czas miała ochotę odwrócić się na pięcie i zwyczajnie odejść, zostawiając wszystko za plecami, choć czy to było rozważne myślenie? Przecież potwory zawsze czają się za plecami. - Dalej nie rozumiem, dlaczego żyjesz. - mruknęła pod nosem, na tyle cicho, żeby chłopak nie usłyszał, a może i tak? Wszystko było zależne od tego jak daleko bądź blisko niej szedł. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi, które chłopak przed nią trzymał. Bez żadnych dodatkowych zaczepek przeszła przez nie i usiadła tam, gdzie ten zaproponował, odsuwając dla niej krzesło. Zdawałoby się, że był to zbytek kurtuazji, a błoto, którym był umorusany jednym, wielkim nieporozumieniem w całej sytuacji dwojga, zasiadających do strawy, podróżników. Jej miejsce było skierowane prosto w stronę drzwi karczmy, oczywiście w celu braku ewentualnego zaskoczenia znajomymi twarzami.
- Już się bałam, że dasz mi jakiś limit. - powiedziała sarkastycznie, zaraz również uśmiechając się do niego. Oczywiście tradycyjnie wzięła Sobę i ułożyła dłonie na stoliku, opierając na nich swoją brodę. Jej spojrzenie kierowało się prosto na przeklętego. W myślach starała sobie wszystko ułożyć. - Gdzie ostatni raz widziałeś siostrę i pamiętasz może jak wyglądała? - zaczęła przeprowadzać dochodzenie, chcąc w pewien sposób dać odpocząć przemęczonemu mózgowi. Zarówno wczorajszy dzień, jak i reszta tego tygodnia była w istocie wykańczająca.
- Czerpałabym przyjemność gdybyś umarł. - stwierdziła oschle, dochodząc do bramy, która zbytnio się nie różniła niż wczoraj, kiedy chciała je zostawić daleko za sobą. W sumie cały czas miała ochotę odwrócić się na pięcie i zwyczajnie odejść, zostawiając wszystko za plecami, choć czy to było rozważne myślenie? Przecież potwory zawsze czają się za plecami. - Dalej nie rozumiem, dlaczego żyjesz. - mruknęła pod nosem, na tyle cicho, żeby chłopak nie usłyszał, a może i tak? Wszystko było zależne od tego jak daleko bądź blisko niej szedł. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi, które chłopak przed nią trzymał. Bez żadnych dodatkowych zaczepek przeszła przez nie i usiadła tam, gdzie ten zaproponował, odsuwając dla niej krzesło. Zdawałoby się, że był to zbytek kurtuazji, a błoto, którym był umorusany jednym, wielkim nieporozumieniem w całej sytuacji dwojga, zasiadających do strawy, podróżników. Jej miejsce było skierowane prosto w stronę drzwi karczmy, oczywiście w celu braku ewentualnego zaskoczenia znajomymi twarzami.
- Już się bałam, że dasz mi jakiś limit. - powiedziała sarkastycznie, zaraz również uśmiechając się do niego. Oczywiście tradycyjnie wzięła Sobę i ułożyła dłonie na stoliku, opierając na nich swoją brodę. Jej spojrzenie kierowało się prosto na przeklętego. W myślach starała sobie wszystko ułożyć. - Gdzie ostatni raz widziałeś siostrę i pamiętasz może jak wyglądała? - zaczęła przeprowadzać dochodzenie, chcąc w pewien sposób dać odpocząć przemęczonemu mózgowi. Zarówno wczorajszy dzień, jak i reszta tego tygodnia była w istocie wykańczająca.
0 x
- Akashi
- Postać porzucona
- Posty: 1240
- Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wędrowiec
- Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
- Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=3899
Re: Karczma "Akame"
W końcu miasto i koniec już błota i prawdopodobnych kąpieli w nim cóż, chociaż tyle dobrego, a i brak komarów, które mogą pogryźć młodzieńca, po ciele, o które martwi się Motoko, ale co tutaj poradzić, w końcu Akashi wyglądał jak młody Bóg, żadne rany się go nie imały. Czerpałaby przyjemność, gdyby umarł, cóż aż tak dobrze mieć nigdy nie będzie w końcu, prędzej ona umrze niż on. Jedyny facet, który przeżyje kobietę. Lecz co jej się dziwić, wolałaby, żeby umarł, niż żył z inną niż ona. Ach ta miłość dwojga młodzików, taka mocna, że na zabój. Droga w mieście była spokojna, wszystko toczyło się swoim rytmem, według własnego planu unikając spojrzeń innych, oraz ich problemów, inaczej raczej niezbyt miło spoglądaliby na chłopaka, uwalonego w błocie jak zwyczajna świnia, chociaż i tak były osoby, które tak właśnie na niego spoglądały, w większości jakieś stare plotkary, które nie miały co zrobić ze swoim życiem, albo młode kobiety, którym podobało się to, co widzą, chociaż koniec tych żartów, kogo by on interesował. Takich jak on było tutaj na pęczki, jeden lepszy od drugiego, lepiej zbudowany, mądrzejszy, a on co miał do zaoferowania? Zupełnie nic. Zwykły chłopak, który starał się odstawić dobrą grę do złej sceny od co. Droga dalsza do karczmy była spokojna, a nawet jak zgrywał dżentelmena za 5 ryo to nie oberwał, dziewczyna ze spokojem przeszła obok niego i usiadła przy stoliku skierowana twarzą w stronę drzwi, a on w stronę centrum lokalu.
-Jakbym śmiał dawać Ci limit, odpłacisz mi w naturze. - powiedział w dość wyraźnym żarcie, rozsiadając się wygodnie na drewnianym krześle i wołając kelnerka, który dość szybko dotarł do stoliku ze względu na małą liczbę, klientów. - Co mogę podać? - zapytał, dość poważnym tonem, czekając na zamówienie i podając pseudo menu dziewczynie.
-Ja poproszę miskę ramem. Chciałabyś się czegoś napić? - powiedział, jednocześnie pytając się dziewczyny o jej zamówienie i ze spokojem czekając, co ona zamówi, myśląc o tym, czy nie zbankrutuje tutaj o nią, a to było raczej możliwe, biorąc pod uwagę jej charakterek i nastawienie do młodzika.
-Ostatni raz w swoim rodzinnym domu, tamtego wieczora. Niezbyt, minęło zbyt wiele czasu, a i tak zapewne się bardzo zmieniła w końcu to aż 6 lat. -powiedział, ściągając brudny bandaż z głowy, ale oczodół pozostawił zamknięty, by nie obrzydzać swojej towarzyszki, w końcu widok jego braków nie należał do najprzyjemniejszych. Po czym ze spokojem czekał na ruch dziewczyny, która raczej wie co robić i jak robić.
-Jakbym śmiał dawać Ci limit, odpłacisz mi w naturze. - powiedział w dość wyraźnym żarcie, rozsiadając się wygodnie na drewnianym krześle i wołając kelnerka, który dość szybko dotarł do stoliku ze względu na małą liczbę, klientów. - Co mogę podać? - zapytał, dość poważnym tonem, czekając na zamówienie i podając pseudo menu dziewczynie.
-Ja poproszę miskę ramem. Chciałabyś się czegoś napić? - powiedział, jednocześnie pytając się dziewczyny o jej zamówienie i ze spokojem czekając, co ona zamówi, myśląc o tym, czy nie zbankrutuje tutaj o nią, a to było raczej możliwe, biorąc pod uwagę jej charakterek i nastawienie do młodzika.
-Ostatni raz w swoim rodzinnym domu, tamtego wieczora. Niezbyt, minęło zbyt wiele czasu, a i tak zapewne się bardzo zmieniła w końcu to aż 6 lat. -powiedział, ściągając brudny bandaż z głowy, ale oczodół pozostawił zamknięty, by nie obrzydzać swojej towarzyszki, w końcu widok jego braków nie należał do najprzyjemniejszych. Po czym ze spokojem czekał na ruch dziewczyny, która raczej wie co robić i jak robić.
0 x

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości