Główna ulica

Shijima

Główna ulica

Post autor: Shijima »

I całe szczęście, że poruszona nie była, bo bynajmniej nie taki zamiar był tej wypowiedzi - zwłaszcza, że akurat do samobójstwa Shijimie było bardzo daleko. Przecież nie mógł krzywdzić świata brakiem swojej wspaniałej osoby, prawda? Pół żartem, pół serio - bo bynajmniej pustka wcale nie kojarzyła mu się z niczym złym, bardziej nawet pozytywnym, bo z całkowitym spokojem umysłu i duszy, sęk w tym, żeby nie brać jej tak... śmiertelnie poważnie.
- Ooch, jeśli nie twoja, to czyja? Twojej orientacji? A ta orientacja nie jest czasem twoja? - Spojrzał na nią spod pół przymkniętych powiek, zaplatając ręce na klatce piersiowej w odpowiedzi na jej naburmuszenie. Nie, nie była to kpina. Jego uśmiech i głos były ciepłe, niezmiennie spokojne - jak u starszego brata, który właśnie nieco przedrzeźniał się ze swoją siostrą, pociągając ją za warkoczyk, chociaż teoretycznie oboje już dawno z tego wyrośli. Jakoś jej wystrój... też nie był specjalnie zdumiewający. Nie to, żeby był naturalny - po prostu nie był zdumiewający. Nie w miejscu, gdzie ludzie naginali lód do swojej woli niezależnie od pogody. Przywiodło to dość zabawne wspomnienie do jego głowy, przez które znów niemal się roześmiał - na szczęście to prawie było dość kluczowe. Strategiczne wręcz.
- Bez przesady. - Teraz to on mógł się obruszać! - Nie odejmuj mi bohaterskości! Niektórzy gubią się w tym gaju, co ty na to? - Drażnił się z nią, jasne, nawet jeśli nie sposób było tego wywnioskować z samego głosu, bo wcale za bohatera się nie miał, ale niewiasta wydawała się wręcz wyborną rozmówczynią. Co wcale nie zmieniało, że jej spojrzenie naprawdę przecinało na wskroś, posyłając wzdłuż kręgosłupa wrażenie, jakby przedzierała się przez wszelaki bariery i chwytała modrymi szponami duszę, oglądając ją z każdej strony.
Shijima odpowiadał jej spojrzeniem czarnych, bezdennych ocząt.
Fascynująca.
- Nie jest ci zimno? - Lepiej było się upewnić, Shijima był gotów użyczyć jej swojego płaszcza.
Wydostali się z plątaniny drzew, brunet zaganiał niewiastę jak zbłąkaną owieczkę co rusz na szlak, żeby nie poharatała sobie smukłych nóżek na krzewach.
0 x
Yujiro

Re: Główna ulica

Post autor: Yujiro »

0 x
Shijima

Re: Główna ulica

Post autor: Shijima »

Ha, no właśnie, to właśnie była ta niesamowita umiejętność. Magiczne pudełeczko. "Kochanie, co oglądasz?" - "Nic" - odpowiedział mąż klikający ciągle pilotem w stronę telewizora.
- Jesteś dumna z tego, że się tu gubią? - Shijime to coraz bardziej bawiło - w ten bardzo pozytywny sposób oczywiście, bo to nie tak, że ją wyśmiewał, raczej... śmiał się razem z nią? Jakoś tak to leciało. Po prostu nie kierowała nim złośliwość, która sprawiłaby, że widziałby to dziewczę jakkolwiek... gorzej. Nawet jeśli nadawali na kompletnie innych falach - serio, dwa odmienne bieguny, które z góry były skazane na porażkę na drodze komunikacji. - Bardzo dobrze mamusia mówiła. - Był w tej dziewczynie coś... niebezpiecznego - ale to niebezpieczeństwo porównywalne było do tygrysa, który pozwala ci się głaskać z włosem, Shijima zaś był na tyle bezczelny, że z propozycji korzystał bez strachu, mimo, że w kącikach świadomości czaiła się uwaga, że tygrys to jednak tygrys - nie ważne, jaki uroczy by nie był. Chociaż może to wszystko tylko wrażenie? Ranmaru nie dawał się zwariować.
Ciekawe ile ta niewiasta mogła mieć lat?
- Mieszkam tutaj. - Odpowiedział tym razem bez zbędnych zawijasów, a wszystko to dlatego, że był ciekaw, jak ona na to pytanie odpowie. - A ty skąd się wzięłaś? - Uniósł spojrzenie w kierunku, w którym pokazała palcem i kiwnął głową potakująco. - Zjedzmy. Ja stawiam. - Uśmiechnął się do niej ciepło.
0 x
Yujiro

Re: Główna ulica

Post autor: Yujiro »

0 x
Shijima

Re: Główna ulica

Post autor: Shijima »

Ha, właśnie - bo nie wyglądała jak dziecko, ale Shijima nic nie mógł poradzić na to, że w kategoriach dzieciach ją postrzegał - i to coraz mocniej, z każdą chwilą, kiedy wędrowali - najpierw przez gai (Gai sensei, jest pan na sali) - a nawet GAJ - a potem przekraczając bramy miasta - właśnie, ha! - jakże ambitnie. Cóż kobietka chciała się udać do miasta, więc do miasta ją zaprowadził - w tej cienkiej sukieneczce i sandałkach, w których każdy normalny by zamarzł.
Uniosłeś głowę ku górze - ku temu błękitnemu niebu, które tutaj nie było zakryte koronami drzew, na którym nie wisiała dzisiaj ani jedna chmurka, a i tak było zimno - choć to zimno było mniej odczuwalne przez bruneta dzięki płaszczowi, który miał na sobie. Stamtąd..? Nie pytał, co to znaczyło. Niedopowiedzenie tej kwestii brzmiało wręcz... słodko. Wystarczająco marzycielsko, żeby na moment zatopić się w tym przyjemnym uczuciu. Obietnicy, że kiedy już wzniesiesz się w górę, nie opadniesz w dół. Ta myśl sprawiła, że zamarł na chwilę na zewnątrz, kiedy dziewczyna wsunęła się już do środka i dopiero jej głos wyrwał go z zamyślenia, przywołując go spowrotem na ziemię.
- Shijima. - Przedstawił się od razu, naprawiając swój błąd i wsunął do środka, siadając na krzesełku. - A panienka jak ma na imię? - Huh, jakoś rzeczywiście wypadł mu z głowy fakt, że nie poznał jej imienia. Miana tej Venus, zadziwiająco żywotliwej jak na stapianie się z lodowym otoczeniem. - To "tam" brzmi dość odlegle. - Nawiązując do tego, skąd przybyła.
0 x
Yujiro

Re: Główna ulica

Post autor: Yujiro »

0 x
Shijima

Re: Główna ulica

Post autor: Shijima »

Człowieka aż wstyd mógł złapać, kiedy taka drobna niewiasta sobie folgowała i pożerała dwie michy bez najmniejszego skrępowania i problemów, a tobie co zostawało? Trzymanie w zażenowaniu pałeczek i zastanawianie się, czy też powinieneś tak bez żadnych skrupułów raczyć się pysznym jedzonkiem, aż uszy się trzęsą, zupełnie jak u niej, czy może trochę... dyskretniej? Apetyt niewieście dopisywał z całą pewnością i to aż oko cieszyło, Shijima sam nabrał większego apetytu, kiedy ktoś obok niego z niemalże zachwytem pochłaniał kolejne ilości, chociaż to pewnie też kwestia tego, że dziewczyna ogólnie miała... ciepłą aurę. Roztaczała wokół siebie lekkość - aniołek - tak jak lekko rozkładała skrzydła gołębica, wzbijając się do lotu z szelestem lotek. Zatrzymanie się pod tymi rozłożonymi skrzydłami było czystą przyjemnością, a rzucany przez nie cień wcale nie sprawiał, że robiło się chłodniej, wręcz przeciwnie - ta biel, niby podobna do bieli śniegu, ale o wiele cieplejsza, sama w sobie była jak słońce sprowadzone prosto z nieba, z którego ponoć pochodziła. Nie przysłaniała przez nie świata, nie zamykała w więzieniu z puchu - nie dało się powiedzieć, że jest zupełnie niewyczuwalna, oj nie - jej charakterek, całkiem silny, promieniował, kiedy tylko chciało się dojrzeć i chwilę przy niej pobyć, przekraczając pierwsze wrażenie dziwności. Chociaż może to wszystko tylko dziwna mrzonka i złudzenia - cóż, Shijima nic nie mógł poradzić na to, że był jak gąbka chłonąca wszystkie bodźce i emocje, dlatego o wiele wygodniej było mu schodzić wszelakiemu ludzkiemu stworzeniu z drogi i wędrować swoją własną - samotną. Jak się okazuje - przy ludziach potrafiło być o wiele zabawniej i kiedy już raz to odkrył to nie mógł sobie pomóc - ciągle do tych ludzi wracał.
Yoko? - Umysł Shijimy od razu próbował zapisać jej imię znakami, ale chyba nie mógł znaleźć tych... odpowiednich. Nic nie wyglądało odpowiednio godnie, żeby odzwierciedlić w paru kreskach niezwykłość tego dziewczęcia. I nawet chciał już zapytać ją, jakimi znakami się to imię pisze, kiedy rzeczy stały się... zbyt szybko. Ktoś, tak po prostu, wszedł do knajpki, chwycił dziewczę pod pachę i... wyniósł ją?
Czyli moment, łapać za miseczkę czy gonić za dziewczyną?
Zaraz będzie jak w Benny Hill - Shijima pobiegnie za Yoko, a za Shijimą właściciel knajpki, żeby zapłacił mu ryo.
- Hej! - Miał bardzo nieprzyjemne de ja vu. Bardzo, bardzo nieprzyjemne - do stopnia, w którym właściwie zerwał się z krzesełka i wypadł na zewnątrz - przy czym Yoko nie wyglądała na zbyt przerażoną?
Po co się znowu mieszać, przecież to nie twoja sprawa...
- Mógłby pan łaskawie postawić Yoko na ziemię?
W imieniu sprawiedliwości rozkazuję ci - zatrzymaj się!
0 x
Yujiro

Re: Główna ulica

Post autor: Yujiro »

0 x
Shijima

Re: Główna ulica

Post autor: Shijima »

Na pewno każdy? Gdyby przystanąć przy każdym człowieku na ulicy, porozmawiać z każdym z nich, to czy na pewno każdy był inny? Ludzie wydawali się być szarą masą, którą trudno od siebie oddzielić - mieli utarte schematy zachowań, często aż zbyt łatwe do przewidzenia, w większości mieli parę nurtów myślenia na temat polityki, religii i społeczeństwa, wystarczyło ich po prostu podzielić na kilka kategorii - i już mamy całą uporządkowaną biblioteczkę. Potem przychodzili ci, którzy naprawdę zadziwiali. Przyciągali, byli jak magnes na żelazo - być może dało się im oprzeć, pytanie tylko, czy aby na pewno chciało się opierać - tak jak Shijima mógł przecież odprowadzić ją do miasta, tą dziewczynę, która teraz została wyrwana siłą, albo pokazać jej drogę i zapomnieć o niej - traktować ją jako lekkie wybrzuszenie dobrze znajomej pustki, w której nic nie trzeba i w której umysł odpoczywa.
Ranmaru był, delikatnie mówiąc, w lekkim soku, nie wiedząc, czy to brat Yoko, czy może ktoś z rodziny, kto wściekł się na nią, że znowu gdzieś powędrowała i się zgubiła, czy może porywacz, któremu powinien już na wstępie wyrąbać sierpowego w twarz - w czym zresztą geniuszem raczej nie był, taki to z niego był właśnie wspaniały shinobi. Jakoś miał złe doświadczenia z ciągnięciem dzieci (dzieci? Ona nie wygląda na dziecko) po ulicy przez jakiegoś gościa o wątpliwie dobrych zamiarach - i tym bardziej złe z wtrąceniem się w to. Mężczyzna grzecznie, jakby nigdy nic, upuścił małą kobietkę i sam ruszył w przód - więc gonić go? Być może dziewczyna faktycznie miała coś wartego kradzieży... ale co za różnica, co zostało skradzione, skoro ona wyglądała jakby... jakby co?
Umierała? No brawo Sherlocku!
Nie, nie, nie..!
Ranmaru od razu podbiegł do Yoko kiedy tylko sprawca zamieszania ją puścił, chwilowo nie myśląc nawet o płaceniu za posiłek - wróci, zapłaci - zaraz, potem - NIE WAŻNE . Złapał dłoń dziewczynki i przykucnął przy niej, wyciągając do niej dłoń, by dotknąć jej czoła i odgarnąć z twarzy włosy. I zaraz narzucił na nią swój płaszcz, ostrożnie podnosząc z ziemi. Rzucił się biegiem w kierunku szpitala.
- Wytrzymaj Yoko, spokojnie. - Na pewno? Może jeszcze "będzie dobrze", skoro już miała być "spokojna"? - Mów do mnie. Nie możesz zasnąć.
0 x
Yujiro

Re: Główna ulica

Post autor: Yujiro »

0 x
Shijima

Re: Główna ulica

Post autor: Shijima »

Teraz tylko czekać, jak właściciel knajpki pośle za nim straż i trafi do więzienia za nie zapłacenie za posiłek.
Bieg na złamanie karku? Tak, tak można to było nazwać. Kruszyna w jego ramionach stawała się coraz chłodniejsza, coraz... cięższa? I nie chodziło tutaj o to, ile naprawdę ważyła. Smród krwi był okropny, nie znosił go, podczas gdy jucha upływała - adrenaliny przybywało. Próbował ciągle mówić do dziewczyny, cokolwiek, byle głupoty, skupiać na sobie jej umysł, ale ta mdlała, je umysł już i tak odpłynął gdzieś na granicę bytu, oby przynajmniej tam nie odczuwała bólu, które musiało paraliżować jej ciało.
- Śmiertelnie ranna dziewczyna, POMOCY! - Mogą go potem bić kijami po głowie, że zakłóca ciszę szpitala czy czymkolwiek innym - miał to gdzieś. Wpadł do szpitala z dziewczyną, z której uciekało życie z każdą następną sekundą i krew skapywała z jego bladych dłoni na ziemię, znacząc trasę, którą musieli przebyć - więc niech ktoś pomoże, ktokolwiek..? Automatycznie zaczął się rozglądać za tymi dwoma kobietami, których twarze już kojarzył, które uratowały przed zamrożeniem na jednej misji mężczyznę - niby głupi odruch, ale człowiek jakoś się... chociaż trochę uspakaja, kiedy widzi znajomą twarz? Nie ważne, niech ktokolwiek się nią zajmie. Ktokolwiek! To dziecko przecież umierało na jego własnych rękach.
0 x
Yujiro

Re: Główna ulica

Post autor: Yujiro »

0 x
Shijima

Re: Główna ulica

Post autor: Shijima »

Ktoś podbiegł - i to natychmiast. Shijima nawet nie ośmielił się drgnąć, zwłaszcza kiedy kobieta wydała takie polecenie. Jego płaszcz został odstawiony na bok, zrzucony z niewiasty, przestając chronić jej przed zimną dnia - ta, ten płaszcz był o kant dupy obił, przecież kobieta mówiła, że akurat zimno dnia zupełnie jej nie przeszkadza, tylko że jakoś wtedy, kiedy widział ją w kałuży krwi, wcale o tym nie pomyślał. Tak jak i nie bardzo myślał o tym, żeby zapłacić tamtemu mężczyźnie za posiłek. Docierało to do niego dopiero teraz, kiedy dwie kobiety tamowany krwotok - i chyba też naprawiały narządy wewnętrzne, czy to szło ze sobą w parze? Na technikach leczenia znał się tyle co nic, dla niego liczyło się to, że wyraźnie widział poprawę - krew przestawała ciec mu po rękach i całe ciepło wywołane jej spływaniem i adrenaliną powoli go opuszczało, puszczając chłodne dreszcze po kręgosłupie. Poszedł za dwiema medyczkami i położył dziewczynę na łóżku, zostawiając ją sam na sam z profesjonalną opieką. Mógł odetchnąć.
Łał, naprawdę udało się ją uratować.
Czekał. Stał w szpitalu i czekał, zamykając się znowu w swoim pudełku niemyślenia pozwalając, by dreszcze przeminęły i zostawiły go spokojniejszego. Nie wątpił w zdolności tutejszych medyków, nie raz udowodnili co potrafią - nawet jeśli przez myśl mu przeszło, że może dopiero tutaj dopiero skonać, to jakoś... wydawała się ta myśl na tyle głupia, że przeminęła - i zapadła się w pustce. Wiadomość, która przyniosła pielęgniarka, była całkiem pokrzepiająca. Przyjąłeś sakiewkę - tylko za co, po co? Prezentom nie wypada mówić "nie".
Poszedł zapłacić biednemu kucharzowi za posiłek - i potem jeszcze odwiedził straż, żeby zdać relacje z wydarzenia, przecież nie zostawi tego tak samego sobie, prawda? Ktokolwiek to był najwyraźniej nie wahał się wbić nóż pod żebra drobne dziewczynie, to raczej nie wróżyło dobrze dla tego miasta.
[/zt]
0 x
Shijima

Re: Główna ulica

Post autor: Shijima »

Kurwa. Oczywiście, przecież bandziory nie wystawiłyby zadania polegającego na oprowadzeniu pieska babowinki, to musiała być kradzież albo mord. Stop. Bandziory? Wtedy musiałby uznawać, że ta babcia jest jednym z nich, posranych ludzi, którzy odcinają innym części ciała - zdaje się zresztą, że już to zrobił. Założenie poszło, przyjęło się, ale zaraz zostało naprostowane. Szanse na to, że trafi na kogoś z tych Czarnych Rąk (czy tam Ciemnych..? Ach, co za różnica) była chyba mała... chociaż z tego, co mówił kapitan, to członkowie tej organizacji byli wszędzie. Pięknie, po prostu pięknie! Zanurzyłeś kraniec palców w czymś, z czego wyplątanie się zajmie długie noce i jeszcze dłuższe dnie - te przespane niespokojnie i te, w których będzie trzeba chodzić oglądając się za siebie. Chyba już za późno na jakiekolwiek wycofywanie się. To dopiero palce, nadal nie cała ręka, dopiero wsuwał w to wszystko dłoń i wciąż był czas, żeby zrobić krok do przodu, uśmiechnąć się i podziękować ślicznie. Ślicznie dziękuję, lecz rezygnuję.
Upiłeś łyk chłodnej wody, przyjemnie orzeźwiającej. Lubiłeś tą karczmę właśnie ze względu na to, że serwowali tutaj porządne dania i porządne napitki - mieli ciągle ruch, nic dziwnego, że mogli sobie pozwolić na wyższą jakoś niż tygodniowy, zeschnięty kawał chleba i ser do tego. Nie spuszczał babowinki z oczu. Jej oczy - jego oczy. Jej przyjemna twarz, bardzo łagodna, ciepło uśmiechnięta, nieco zmęczona. Miała swoje lata, miała prawo się zmęczyć wszystkim szybciej od innych. Szukał w niej nieprawidłowości - i nie widział ich. Mimo to miał wrażenie, że jej oczy są obrazem wyniesionym z wojny. Nie płonęły, nie wylewała się z nich krew. Atrament zasychał tam już z juchą i poszarpane pochodnie powiewały nad stygnącym morzem trupów, tworzących pagórki na wyjałowionej ogniem glebie.
- Rozumiem, że to do niego powinienem się udać po dokładne informacje? - Co to za pierścień, jak wygląda, który to dom dokładnie, nazwiska, imiona - przecież nie pójdzie skraść pierwszego lepszego pierścienia, prawda? Wkręcają cię, Shi. Jak daleko mógł iść spisek? Ludzie z natury byli bardzo podejrzliwi - a on był ofiarą własnej natury. Cóż, może rzeczywiście kobieta była potrzebująca. Nie pytał jednak, czemu nie udała się z tym do straży. Czemu nie wystawiła zlecenia. Oj nie. To nie były odpowiednie pytania na ten moment, czuł to podskórnie. Dopił szklankę wody i wyciągnął dłonie po pakunki, przyglądając się im, ale tylko przez krótką chwilę, niezbyt nachalnie. - Oczywiście. - Uśmiechnął się ciepło, krótko, w kierunku babci i wstał, by wyjść z karczmy. Czajenie się tutaj mogło być błędem. Jeśli rzeczywiście wszędzie w karczmie byli ludzie tej organizacji, to wokół pewnie też? Zważył raz jeszcze pakunki w dłoniach i prześwietlił je oczami. Ciekawość gubi. Ciekawość ponoć jest pierwszym stopniem do piekła - to nie ciekawość jednak nim kierowała, a konieczność zdobycia wiedzy na temat wszystkiego, czego tylko mógł się aktualnie dowiedzieć o ludziach, których spotykał. Zatrzymał się przy karczmie i przez chwilę obserwował babcię i jej poczynania. Zaraz jednak ruszył w kierunku opisanego przez babuleńkę domku. Zapukał grzecznie do drzwi.
- Witam. Starsza pani z karczmy "U gospodarzy" prosiła, żebym przekazał pani pakunek. Kazała również przekazać, że przyjdzie do pani jutro. - Uśmiechnął się znów ulotnie.
0 x
Awatar użytkownika
Akashi
Postać porzucona
Posty: 1240
Rejestracja: 25 lip 2017, o 22:58
Wiek postaci: 20
Ranga: Wędrowiec
Krótki wygląd: Jednooki młodzieniec o fioletowych włosach. Odziany w skórzany płaszcz ze znakiem jashina na plecach
Widoczny ekwipunek: Skórzany płaszcz, kazeshini

Re: Główna ulica

Post autor: Akashi »

0 x
Obrazek
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości