No i dotarła na pole treningowe. Na szczęście nikogo na nim nie zastała, a przynajmniej nie było osoby, na którą wpaść nie chciała. Postanowiła skorzystać z okazji i po prostu poćwiczyć. Znalazła trochę wolnej przestrzeni i zaczęła od serii pompek. Na początek dwadzieścia powtórzeń, a potem przewrót na plecy i seria brzuszków. Takie ćwiczenia nie były dla niej męczące, stanowiły raczej rozgrzewkę.
Wdrapała się na jedno z drzew, stając głową w dół na jednej z gałęzi, i zaczęła wykonywać skłony, jednocześnie pamiętając o przesyłaniu odpowiedniej ilości czakry do stóp. W innym wypadku gruchnęła by o ziemię niczym spadający z jabłoni dojrzały owoc. Właściwie przestała liczyć, gdy doszła już do stu, a potem po prostu wykonywała ćwiczenie automatycznie, podczas gdy jej myśli znów zaczynały błądzić gdzieś w dali.
- Saga? Sagisa, to ty? - męski głos przykuł jej uwagę. Oderwała stopy od drzewa i w półobrocie wylądowała gładko na ziemi, rozglądając się dookoła. Po chwili dostrzegła znajomą twarz.
- Hibiki-san - przywitała się skinieniem głowy.
- Więc to jednak ty! - ucieszył się chłopak, podchodząc bliżej. -
Tensa cię wczoraj szukała, wiesz? Widziałaś się z nią? Przydałby się jej sparingpartner. Wczoraj jak z nią walczyłem, to aż rozpływała się wśród płatków kwiatów! - mówił z szerokim uśmiechem na twarzy.
Czerwonowłosa zmarszczyła tylko brwi. Nie przyszła tu po to, by wysłuchiwać opowieści o wyczynach własnej siostry. Nie chciała o niej w ogóle słuchać. Ani myśleć. Bez słowa odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie, czym zdziwiła bruneta.
- Ej, mała, co jest? Ty serio jakoś dziwnie się zachowujesz - zauważył, ale zignorowała go. -
Saga, co się dzieje? Chłopak cię rzucił?
Zatrzymała się gwałtownie, słysząc ostatnią kwestię, i zacisnęła dłonie w pięści. On nie miał zielonego pojęcia, co się z nią działo, a jednak insynuował miłosne odrzucenie. Sęk w tym, że trafił w sedno, pomylił tylko podmiot, a tego stalowooka nie mogła znieść.
- Ani słowa więcej... - wysyczała przez zaciśnięte zęby, obrzucając go wściekłym spojrzeniem.
- Ej, no, spokojnie. Bez nerwów. Chłopaki w tym wieku tak mają. Jak nie ten to znajdzie się inny.
- Zamknij się! - warknęła ostro, aż czakra w jej żyłach zabuzowała. -
Zamknij się! Ani słowa!
- Mała, spokojnie... - ciemnooki starał się jakoś załagodzić sytuację, nie miał jednak pojęcia, że w ten sposób dolewa tylko oliwy do ognia. -
Przecież nie może być tak źle, nie? To tylko młodzieńcze zauroczenie, przejdzie c...
Nawet nie zdążył dokończyć, kiedy na niego ruszyła, wbijając nasączoną czakrą pięść w jego brzuch. Zgiął się wpół, tracąc na moment oddech.
- Powiedziałam wyraźnie... - wysyczała raz jeszcze wściekła dziewczyna. -
Ani. Słowa. Więcej.
- A-Ale...
Kolejna pięść trafiła go między oczy, posyłając na łopatki. Saga była tak rozjuszona, że miała ochotę potraktować chłopaka niczym worek treningowy. Bić, aż nie opadnie z sił. Uderzać, aż cała ta złość z niej nie wyparuje. Nie zrobiła tego jednak. Odwróciła się, czując pieczenie pod powiekami, i po prostu pobiegła. Byle dalej, byle szybciej, byleby być gdzie indziej. A łzy ściekały po jej policzkach, studząc gniew i przekształcając go w żal.
[z/t] -->
do domu...