Środek lasu z dala od wioski
Re: Środek lasu z dala od wioski
Podziw, z jakim wybrzmiało jego zdziwienie odnośnie moich zdolności myśliwskich, trochę mnie zbił z tropu. Myśliwstwo to dopełnienie pasterstwa, przynoszące dwie podstawowe korzyści - obornę owiec i jedzenie dla pasterzy, toteż nic nadzwyczjnego, że oprawianie dziczyzny miałam opanowane wręcz do perfekcji.
Wpadłam w trans. Nóż, odgarnij skórę i tłuszcz, rozchyl mięśnie, ciachnij ścięgno, nóż, odgarnij skórę i tłuszcz, rozchyl mięśnie, ciachnij ścięgno, nóż... Przestałam myśleć o czymkolwiek, skupiając się wyłącznie na wykonywanej czynności, tak, że praktycznie odizolowałam się od świata.
Czas na marynatę. Zgodnie z sugestią kolezki, potraktowałam mięso bratkową papką, i ułożywszy na lisciach, czekałąm spokojnie na ognisko.
Nie minęło wiele czasu, gdy zatknąwszy co większe kawały mięsiwa na patyki, usiedliśmy przy ogniu, garnąc się do ciepła.
Byłam pewna, ze to koniec atrakcji na dziś, i przymknęłam w rozleniwieniu oczy, kiedy poczułam kogoś a zara zpotem pośród lasu, rozległo się psie szczekanie.
Znieruchomiałam. Ile jeszcze tego dzisiaj, co? Naoki dobywszy miecza, polecił mi pozostanie w miejscu. Szlachetne z jego strony, chociaz doskonale wiedział, że ja w walce do niczego się nie nadaje - co innego jeśli chodzi o opatrywanie ran. Chronił swoją koleżaneczkę pielęgniareczkę.
Po chwili z zarośli wyszedł męzczyzna. Złożył nam propozycje, której nie sposób było odmówic - drobne pieniądze zawsze się przydadzą, a wykorzystanie skóri tak nie miałam pomysłu. Wstałam, wzięłam skóry spod drzewa, pod którym oparawiałam wilki, i stanęłam za Naokim, w sporej odległości od negocjujących mężczyzn.
Wpadłam w trans. Nóż, odgarnij skórę i tłuszcz, rozchyl mięśnie, ciachnij ścięgno, nóż, odgarnij skórę i tłuszcz, rozchyl mięśnie, ciachnij ścięgno, nóż... Przestałam myśleć o czymkolwiek, skupiając się wyłącznie na wykonywanej czynności, tak, że praktycznie odizolowałam się od świata.
Czas na marynatę. Zgodnie z sugestią kolezki, potraktowałam mięso bratkową papką, i ułożywszy na lisciach, czekałąm spokojnie na ognisko.
Nie minęło wiele czasu, gdy zatknąwszy co większe kawały mięsiwa na patyki, usiedliśmy przy ogniu, garnąc się do ciepła.
Byłam pewna, ze to koniec atrakcji na dziś, i przymknęłam w rozleniwieniu oczy, kiedy poczułam kogoś a zara zpotem pośród lasu, rozległo się psie szczekanie.
Znieruchomiałam. Ile jeszcze tego dzisiaj, co? Naoki dobywszy miecza, polecił mi pozostanie w miejscu. Szlachetne z jego strony, chociaz doskonale wiedział, że ja w walce do niczego się nie nadaje - co innego jeśli chodzi o opatrywanie ran. Chronił swoją koleżaneczkę pielęgniareczkę.
Po chwili z zarośli wyszedł męzczyzna. Złożył nam propozycje, której nie sposób było odmówic - drobne pieniądze zawsze się przydadzą, a wykorzystanie skóri tak nie miałam pomysłu. Wstałam, wzięłam skóry spod drzewa, pod którym oparawiałam wilki, i stanęłam za Naokim, w sporej odległości od negocjujących mężczyzn.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Przebywając w zaciszu Tetsubatei Kazaru szkolił się pod okiem swojej nowej mentorki - Misako. Coraz lepiej radził sobie w kontroli kekkei genkai, jego ciało nabierało muskulatury. Był szybszy, silniejszy i ogólnie sprawniejszy niż przed laty. Kilkanaście dni temu, opiekunka nastolatka wyruszyła na, według wszelkiego prawdopodobieństwa, długą wyprawę. Gustujący w podróżach shinobi od razu wyskoczył z propozycją towarzyszenia na poważnej misji, jednak złudne nadzieje szybko zostały ukrócone. Jeszcze za mało potrafił. Poprosił zatem o możliwość działania na własną rękę. Misako z radością przystała na ten pomysł. Uważała, że ninja powinien być samodzielny. Z resztą, znała Haruyasu jak własną kieszeń i wiedziała, że Shiroyama był jego miniaturką. Nawet gdyby nie zezwoliła na włóczęgę podopiecznego, ten zapewne i tak by ruszył ku nieznanemu. Zatem postanowione, Kazaru pierwszy raz miał przekroczyć teren Samotnych Wysp i wkroczyć na ziemię innego regionu.
Przygotowaniom nie było końca. Młodzieniec zabrał ze sobą skórzany kubłak wypełniony wodą, cały swój asortyment wojenny, czyli aż pięć shurikenów i pięć kunaiów, mieszek pełen ryo oraz zapas suchego prowiantu na dwa dni. Rozpoczynając wędrówkę traktem prowadzącym na północny-wschód, z nutką żalu patrzył na konnych jeźdźców mijających go bez żadnego trudu. Oddam królestwo za konia. - ze smutno-wesołą ironią pomyślał kaszląc pod wpływem kurzu, który podniósł się z ziemi, kiedy kilkoro mężczyzn przegalopowało przed nosem nastolatka. Domyślnym celem podróży Dōkō był sąsiedni region, Wietrzne Równiny. Konkretnie Sakai, ponieważ leżało najbliżej Atsui. Dodatkowo, z informacji, które zaczerpnął Kazaru, klimat owej krainy nie różnił się znacznie od pustyń, będących ojczyzną shinobiego. Pierwszym przystankiem w tej, kto wie jak długiej podróży, była ściana całkiem gęstego lasu. Obserwując ogromne pnie pokryte mięciutkim mchem, słysząc szmer trącanych wiatrem liści i ćwierkanie wszelkiej maści ptactwa, Kazaru przez chwilę stał jak zaczarowany. Dawno nie widział aż tyle zieleni w jednym miejscu. A nagła zmiana temperatury spowodowana wszechobecnym cieniem była przyczyną chwilowej gęsiej skórki. Shiroyama potarł ręce i podskoczył kilka razy w miejscu. Co prawda na pustyni amplitudy temperatur były bardzo duże, ale nie spodziewał się drobnego chłodu od razu po wejściu do lasu. Piętnastolatek podejrzewał, że dla zwykłego bywalca tych rejonów było zapewne cieplutko, ot taki nomad jak on musiał dojść do siebie w tym nowym otoczeniu.
Wędrując przez nieoznaczony ścieżką las, shinobi obserwował otaczający go świat. Napawał się każdą sekundą odmienności. W pewnym momencie zatrzymał się i kilka razy mocno pociągnął nosem. Czy to dym? - pomyślał jednocześnie rozglądając się za źródłem zapachu. Nie widząc niczego co na to by wskazywało, bez większego namysłu użył podstawowej techniki z dziedziny ninjutsu. ~ Kinobori no Waza ~ Następnie wbiegł na szerokopienny, rozłożysty dąb, aby dojrzeć dym unoszący się z jeszcze nieznanego miejsca. Po wystraszeniu kilku gołębi, które z wyrzutem załopotały skrzydłami, kiedy znał już źródło drażniącego nozdrza zapachu, zbiegł na ziemię i udał się w tym kierunku. Rozważał kilka opcji. Możliwe, że po prostu natrafi na ognisko kilku wędrowców, przy odpowiednim balansie szczęścia, nie będącymi bandytami. Ewentualnie, w jakiś sposób zaprószył się ogień, i właśnie on, Kazaru, mógł zapobiec rozprzestrzenieniu się płomieni. Jednak widok jaki zastał nie był tym czego oczekiwał. Najpierw z marsową miną zerknął na dwie góry mięsa, które mogły być jakimś leśnym wilkiem czy czymś w tym rodzaju. W sumie, dla Shiroyamy mógł to nawet być niedźwiedź. Nie znał się na zwierzętach tych terenów, a już na pewno na tych pozbawionych skóry i głowy. Kolejnym elementem była niska blondynka, z zakrwawionymi rękoma, która chowała się za niebieskowłosym młodzieńcem z czymś naprawdę dziwnym wystającym z żuchwy. Nastolatek podniósł rękę, a po chwili ją opuścił i pokręcił głową. Emm... Naprawdę staram się nie wnikać w to co się tutaj stało. Ale to naprawdę niecodzienny widok w środku lasu. Wszystko w porządku? Rozumiem, że można być głodnym, ale żeby od razu wcinać głowy? Razem z czaszkami? Coś Ci chyba zostało na twarzy. - z niepewnym uśmiechem, Kazaru wskazał na twarz Naokiego, próbując jakoś rozładować tą dziwną sytuację. Nie przeszkadzam? Jeśli jesteście w trakcie, ekhm... czegoś, to już sobie idę, jestem tolerancyjnym człowiekiem. - zapewnił shinobi podnosząc do góry obie ręce. Opuścił je i z zaciekawieniem czekał na reakcję dwójki nieznajomych.
Przygotowaniom nie było końca. Młodzieniec zabrał ze sobą skórzany kubłak wypełniony wodą, cały swój asortyment wojenny, czyli aż pięć shurikenów i pięć kunaiów, mieszek pełen ryo oraz zapas suchego prowiantu na dwa dni. Rozpoczynając wędrówkę traktem prowadzącym na północny-wschód, z nutką żalu patrzył na konnych jeźdźców mijających go bez żadnego trudu. Oddam królestwo za konia. - ze smutno-wesołą ironią pomyślał kaszląc pod wpływem kurzu, który podniósł się z ziemi, kiedy kilkoro mężczyzn przegalopowało przed nosem nastolatka. Domyślnym celem podróży Dōkō był sąsiedni region, Wietrzne Równiny. Konkretnie Sakai, ponieważ leżało najbliżej Atsui. Dodatkowo, z informacji, które zaczerpnął Kazaru, klimat owej krainy nie różnił się znacznie od pustyń, będących ojczyzną shinobiego. Pierwszym przystankiem w tej, kto wie jak długiej podróży, była ściana całkiem gęstego lasu. Obserwując ogromne pnie pokryte mięciutkim mchem, słysząc szmer trącanych wiatrem liści i ćwierkanie wszelkiej maści ptactwa, Kazaru przez chwilę stał jak zaczarowany. Dawno nie widział aż tyle zieleni w jednym miejscu. A nagła zmiana temperatury spowodowana wszechobecnym cieniem była przyczyną chwilowej gęsiej skórki. Shiroyama potarł ręce i podskoczył kilka razy w miejscu. Co prawda na pustyni amplitudy temperatur były bardzo duże, ale nie spodziewał się drobnego chłodu od razu po wejściu do lasu. Piętnastolatek podejrzewał, że dla zwykłego bywalca tych rejonów było zapewne cieplutko, ot taki nomad jak on musiał dojść do siebie w tym nowym otoczeniu.
Wędrując przez nieoznaczony ścieżką las, shinobi obserwował otaczający go świat. Napawał się każdą sekundą odmienności. W pewnym momencie zatrzymał się i kilka razy mocno pociągnął nosem. Czy to dym? - pomyślał jednocześnie rozglądając się za źródłem zapachu. Nie widząc niczego co na to by wskazywało, bez większego namysłu użył podstawowej techniki z dziedziny ninjutsu. ~ Kinobori no Waza ~ Następnie wbiegł na szerokopienny, rozłożysty dąb, aby dojrzeć dym unoszący się z jeszcze nieznanego miejsca. Po wystraszeniu kilku gołębi, które z wyrzutem załopotały skrzydłami, kiedy znał już źródło drażniącego nozdrza zapachu, zbiegł na ziemię i udał się w tym kierunku. Rozważał kilka opcji. Możliwe, że po prostu natrafi na ognisko kilku wędrowców, przy odpowiednim balansie szczęścia, nie będącymi bandytami. Ewentualnie, w jakiś sposób zaprószył się ogień, i właśnie on, Kazaru, mógł zapobiec rozprzestrzenieniu się płomieni. Jednak widok jaki zastał nie był tym czego oczekiwał. Najpierw z marsową miną zerknął na dwie góry mięsa, które mogły być jakimś leśnym wilkiem czy czymś w tym rodzaju. W sumie, dla Shiroyamy mógł to nawet być niedźwiedź. Nie znał się na zwierzętach tych terenów, a już na pewno na tych pozbawionych skóry i głowy. Kolejnym elementem była niska blondynka, z zakrwawionymi rękoma, która chowała się za niebieskowłosym młodzieńcem z czymś naprawdę dziwnym wystającym z żuchwy. Nastolatek podniósł rękę, a po chwili ją opuścił i pokręcił głową. Emm... Naprawdę staram się nie wnikać w to co się tutaj stało. Ale to naprawdę niecodzienny widok w środku lasu. Wszystko w porządku? Rozumiem, że można być głodnym, ale żeby od razu wcinać głowy? Razem z czaszkami? Coś Ci chyba zostało na twarzy. - z niepewnym uśmiechem, Kazaru wskazał na twarz Naokiego, próbując jakoś rozładować tą dziwną sytuację. Nie przeszkadzam? Jeśli jesteście w trakcie, ekhm... czegoś, to już sobie idę, jestem tolerancyjnym człowiekiem. - zapewnił shinobi podnosząc do góry obie ręce. Opuścił je i z zaciekawieniem czekał na reakcję dwójki nieznajomych.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Kusznik może i do mnie nie mierzył, ale nie podobało mi się jego zjawienie. Przede wszystkim, przyszedł w najwygodniejszym dla niego momencie, kiedy ktoś zabił dzikie zwierzęta, a on za bezcen mógł nabyć skóry. Co prawda nie znałem wartości rynkowej wilków, a tym bardziej ich części ciała, jednak czułem, że sporo tracimy na interesie. Mimo wszystko nie miałem serca odmawiać. Typ mógłby wszcząć jakąś burdę, nasłać na nas te psiska, albo przynajmniej użalać się w wiosce, że spotkał jakiegoś Kaguyę w lesie, a jak wiadomo, rozgłos był nam niepotrzebny. Dokonaliśmy więc transakcji, pieniądze za skóry wilków. Wymieniliśmy się bez uprzejmości, towar za mamonę. Kiedy facet zniknął z mojego pola widzenia, odetchnąłem z ulgą. Miecz, który przed chwilą trzymałem w gotowości, rzuciłem. Ostrze wbiło się w ziemię, a ja mogłem pozwolić sobie, wreszcie, na jedzenie.
Kayu wolała trzymać się od nas z daleka. Podszedłem więc do niej, a widząc, że ma brudne ręce, cmoknąłem głośno, po czym po prostu włożyłem jej do kieszeni połowę naszego zarobku. Szczerze, mogłem jej dać i całość. Dla mnie pieniądze nie grały roli, nie potrzebowałem żadnego wyposażenia, bo prawie każdą broń byłem w stanie wytworzyć z mojego własnego ciała. Co prawda kosztowało to trochę chakry, ale i tak preferowałem wytworzone przeze mnie zabaweczki niż jakieś tam narzędzia ninja. Były niezawodne i ostre, a to mi wystarczało.
- Dobra robota, Kayu. - mruknąłem do dziewczyny wesołym tonem, po czym skierowałem się do ogniska. Ileż można było zwlekać z przyrządzeniem sobie jedzenia? Jeszcze chwila, a pewnie zacząłbym gryźć surowe mięso. Wziąłem więc pierwszy lepszy kijek, który wcześniej przygotowałem, nadziałem na niego przyprawione przez Kayumi cielsko wilka, a w sumie to tylko jego kawałek. Zbliżyłem się do ogniska, wyciągnąłem patyk nad płomienie.
Co jest, do jasnej cholery?
Ktoś tu był. Z racji mojego zmęczenia i głodu, który mi doskwierał nie zdałem sobie sprawy z obecności następnej osoby. Trzymając w ręku patyk nie wyglądałem groźnie, ale słysząc słowa osobnika, zdałem sobie sprawę, o co mu chodzi. Przychodzi na polanę, a pierwsze co zobaczył to faceta z kością na ryju i dziewczynę z rękami ubrudzonymi we krwi. Ja wyglądałem nieco lepiej, ale tylko dlatego, że zbieranie chrustu nie należało do męczących zajęć. Westchnąłem więc cicho, po czym przeniosłem wzrok na przybysza. Kim on właściwie był?
Zmierzyłem go wzrokiem od stóp do głów i przyswoiłem najbardziej charakterystyczne cechy. Młody, przeciętny sylwetkowo. Duże oczy o ciekawym kolorze. Całkiem długie włosy, brak zarostu. Jasna karnacja. Ubrany w kimono. Bez szału. Wyglądał mi na młodego samuraja, albo jakiegoś szlachetnego młodziana. Jego uroda była delikatna, a sam sposób w jaki się do nas odezwał też mówił swoje. Niedoświadczony życiowo, tak samo jak ja zresztą. Coś mi mówiło, że to albo ninja, albo ten cały samuraj.
- Nah. To co widzisz, to ciąg przypadków. W wielkim skrócie, zaatakowały nas wilki, ale je pokonaliśmy. Teraz Kayu, - tu wskazałem na dziewczynę. - je oskórowała, a ja przygotowałem ognisko. Przygotowujemy sobie strawę. Może się do nas dołączysz?
Uwagę o kości na moim policzku zupełnie zignorowałem. Nie lubiłem tłumaczyć tej historii nikomu, kogo nie znałem przynajmniej tydzień. Jeszcze pójdzie do wioski i wypapla, że zabrałem to z rodzinnego domu, a jak już myślałem wcześniej, nie pragnęliśmy teraz rozgłosu.
Kayu wolała trzymać się od nas z daleka. Podszedłem więc do niej, a widząc, że ma brudne ręce, cmoknąłem głośno, po czym po prostu włożyłem jej do kieszeni połowę naszego zarobku. Szczerze, mogłem jej dać i całość. Dla mnie pieniądze nie grały roli, nie potrzebowałem żadnego wyposażenia, bo prawie każdą broń byłem w stanie wytworzyć z mojego własnego ciała. Co prawda kosztowało to trochę chakry, ale i tak preferowałem wytworzone przeze mnie zabaweczki niż jakieś tam narzędzia ninja. Były niezawodne i ostre, a to mi wystarczało.
- Dobra robota, Kayu. - mruknąłem do dziewczyny wesołym tonem, po czym skierowałem się do ogniska. Ileż można było zwlekać z przyrządzeniem sobie jedzenia? Jeszcze chwila, a pewnie zacząłbym gryźć surowe mięso. Wziąłem więc pierwszy lepszy kijek, który wcześniej przygotowałem, nadziałem na niego przyprawione przez Kayumi cielsko wilka, a w sumie to tylko jego kawałek. Zbliżyłem się do ogniska, wyciągnąłem patyk nad płomienie.
Co jest, do jasnej cholery?
Ktoś tu był. Z racji mojego zmęczenia i głodu, który mi doskwierał nie zdałem sobie sprawy z obecności następnej osoby. Trzymając w ręku patyk nie wyglądałem groźnie, ale słysząc słowa osobnika, zdałem sobie sprawę, o co mu chodzi. Przychodzi na polanę, a pierwsze co zobaczył to faceta z kością na ryju i dziewczynę z rękami ubrudzonymi we krwi. Ja wyglądałem nieco lepiej, ale tylko dlatego, że zbieranie chrustu nie należało do męczących zajęć. Westchnąłem więc cicho, po czym przeniosłem wzrok na przybysza. Kim on właściwie był?
Zmierzyłem go wzrokiem od stóp do głów i przyswoiłem najbardziej charakterystyczne cechy. Młody, przeciętny sylwetkowo. Duże oczy o ciekawym kolorze. Całkiem długie włosy, brak zarostu. Jasna karnacja. Ubrany w kimono. Bez szału. Wyglądał mi na młodego samuraja, albo jakiegoś szlachetnego młodziana. Jego uroda była delikatna, a sam sposób w jaki się do nas odezwał też mówił swoje. Niedoświadczony życiowo, tak samo jak ja zresztą. Coś mi mówiło, że to albo ninja, albo ten cały samuraj.
- Nah. To co widzisz, to ciąg przypadków. W wielkim skrócie, zaatakowały nas wilki, ale je pokonaliśmy. Teraz Kayu, - tu wskazałem na dziewczynę. - je oskórowała, a ja przygotowałem ognisko. Przygotowujemy sobie strawę. Może się do nas dołączysz?
Uwagę o kości na moim policzku zupełnie zignorowałem. Nie lubiłem tłumaczyć tej historii nikomu, kogo nie znałem przynajmniej tydzień. Jeszcze pójdzie do wioski i wypapla, że zabrałem to z rodzinnego domu, a jak już myślałem wcześniej, nie pragnęliśmy teraz rozgłosu.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Kazaru w dość swobodnej pozycji, acz gotowej do natychmiastowej reakcji, obserwował jak niebieskowłosy siada przy ognisku i rozpoczyna pieczenie dziczyzny. Przyjemny zapach mile połechtał zmysł węchu shinobiego. Ślinka mi cieknie jak widzę te góry mięsa. Oby udało mi się ich przekabacić na poczęstowanie mnie tą strawą. - rozmarzył się Shiroyama, który od kilku dni żywił się jedynie ubogimi darami roślinności pustyni, zasuszoną wołowiną i sucharami. Nieznajomy klarownie wyłuszczył całą sytuację. Zatem nie działo się tutaj nic specjalnie dziwnego. Ot, zbiegiem okoliczności dwójkę wędrowców napadły wilki, bez trudu je pokonali, a następnie drobna, blondwłosa dziewczyna tak sobie oskórowała zwierzęta jakby to było rzeczywiście tak banalne i naturalne, a głowy pofrunęły do nieba i zniknęły.
W odpowiedzi Niebieskowłosego znajdowało się kilka luk, uwadze shinobiego nie umknęło też, że uniknął odpowiedzi na komentarz dotyczący kości zdobiącej jego policzek. Czyżby Kaguya? Najwidoczniej nie chce poruszać tematów swoich zdolności. Kompletnie zrozumiałe, w końcu w ogóle się nie znamy, a znajdujemy się w środku bliżej mi nieznanego lasu. - Shiroyama jak zwykle starał się wyciągać odpowiednie wnioski. Kość wbita w ziemię, nie należąca raczej do zwierzęcia i przypominająca sztylet, do tego ta ozdoba na policzku i niedalekie sąsiedztwo Samotnych Wydm. W teorii wszystko pasowało, ale nabyta taktowność młodzieńca pozwoliła mu na nie drążenie tematu i przejście do rzeczy przyjemniejszych. W gruncie rzeczy, aż tak go nie obchodziło co potrafiła dwójka wędrowców, ważniejsze od ich umiejętności były dla niego charaktery, jakimi ludźmi byli.
Czując taki zapach trudno byłoby odmówić. - odpowiedział ze szczerym uśmiechem. Pozwolę sobie przełamać pierwsze lody tej bariery tajemniczości naszego spotkania. Jestem Kazaru. O ile dobrze zrozumiałem, ty jesteś Kayu. - tu skłonił się w kierunku dziewczyny. Dalej jednak nie wiem pod jakim imieniem kryje się twoja tożsamość Niebieskowłosy. - shinobi uważnie przyjrzał się swojemu rozmówcy. Po otrzymaniu odpowiedzi kontynuował. Sam nie mam zielonego pojęcia jak oskórować zwierzę, jednak nie wydaje mi się to taką prostą czynnością. Przyznaje, zaskoczyły mnie twoje umiejętności. - chłopak ponownie uśmiechnął się z uznaniem w kierunku dziewczyny. Wiem, że w tej sytuacji taka prośba jest dziwna, ale chodzi mi jedynie o ucięcie sobie kawałka mięsa. Macie może jakiś nóż czy sztylet? Jeśli jesteście strasznie nieufni, oczywiście możecie sami mi ukroić nieco strawy, poczuję się jak możnowładca przyjęty z honorami na prawdziwej uczcie. - zaśmiał się Kazaru, siadając naprzeciwko Naokiego, po drugiej stronie ogniska. Co prawda styl prowadzenie dialogu przez młodzieńca nie należał do najpopularniejszych, od naleciałość, którą nabył przez wieloletnie towarzystwo Haruyasu, ale był on kulturalny, raczej miły, co nie powinno nikomu przeszkadzać.
W odpowiedzi Niebieskowłosego znajdowało się kilka luk, uwadze shinobiego nie umknęło też, że uniknął odpowiedzi na komentarz dotyczący kości zdobiącej jego policzek. Czyżby Kaguya? Najwidoczniej nie chce poruszać tematów swoich zdolności. Kompletnie zrozumiałe, w końcu w ogóle się nie znamy, a znajdujemy się w środku bliżej mi nieznanego lasu. - Shiroyama jak zwykle starał się wyciągać odpowiednie wnioski. Kość wbita w ziemię, nie należąca raczej do zwierzęcia i przypominająca sztylet, do tego ta ozdoba na policzku i niedalekie sąsiedztwo Samotnych Wydm. W teorii wszystko pasowało, ale nabyta taktowność młodzieńca pozwoliła mu na nie drążenie tematu i przejście do rzeczy przyjemniejszych. W gruncie rzeczy, aż tak go nie obchodziło co potrafiła dwójka wędrowców, ważniejsze od ich umiejętności były dla niego charaktery, jakimi ludźmi byli.
Czując taki zapach trudno byłoby odmówić. - odpowiedział ze szczerym uśmiechem. Pozwolę sobie przełamać pierwsze lody tej bariery tajemniczości naszego spotkania. Jestem Kazaru. O ile dobrze zrozumiałem, ty jesteś Kayu. - tu skłonił się w kierunku dziewczyny. Dalej jednak nie wiem pod jakim imieniem kryje się twoja tożsamość Niebieskowłosy. - shinobi uważnie przyjrzał się swojemu rozmówcy. Po otrzymaniu odpowiedzi kontynuował. Sam nie mam zielonego pojęcia jak oskórować zwierzę, jednak nie wydaje mi się to taką prostą czynnością. Przyznaje, zaskoczyły mnie twoje umiejętności. - chłopak ponownie uśmiechnął się z uznaniem w kierunku dziewczyny. Wiem, że w tej sytuacji taka prośba jest dziwna, ale chodzi mi jedynie o ucięcie sobie kawałka mięsa. Macie może jakiś nóż czy sztylet? Jeśli jesteście strasznie nieufni, oczywiście możecie sami mi ukroić nieco strawy, poczuję się jak możnowładca przyjęty z honorami na prawdziwej uczcie. - zaśmiał się Kazaru, siadając naprzeciwko Naokiego, po drugiej stronie ogniska. Co prawda styl prowadzenie dialogu przez młodzieńca nie należał do najpopularniejszych, od naleciałość, którą nabył przez wieloletnie towarzystwo Haruyasu, ale był on kulturalny, raczej miły, co nie powinno nikomu przeszkadzać.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Młodzieniec wyglądał na spiętego, dostrzegłem to momentalnie. Z pozoru normalna pozycja, ale cały czas miał mnie na oku. Najwidoczniej był gotowy na unik. Cóż, jego sprawa. Nie miał na widoku broni, a jeśli zamierzał zaatakować nas znienacka, no, to wtedy zaczęłaby się zabawa. Miałem obok siebie miecz, Kayu też potrafiła kilka sztuczek, dlatego nie byliśmy bezbronni. Niemniej jednak nie chciałem mierzyć się z przybyszem. Nie ufał nam, tak samo jak ja jemu, co było zrozumiałe. Niech zje, porozmawia z nami, a potem zobaczy się czy przyszedł tutaj zwabiony zapachem mięsa, czy moim tropem. Smutne jest życie zbiega.
Młodzieniec dostrzegł też mój miecz. Jeśli był z Samotnych Wydm to na pewno kojarzył klan Kaguya. Nah, czyli moja tożsamość nie powinna stanowić dla niego tajemnicy, przynajmniej jeśli chodzi o przynależność do klanu. Jeśli natomiast chodziło o niego, nie widziałem w nim niczego nadzwyczajnego. Z wyglądu przeciętny, tak więc nawet jeśli był ninja i członkiem klanu, dopiero w walce byłbym w stanie określić kim jest. No chyba, że się postanowi otworzyć się przy ognisku i opowie nam co nieco o sobie.
- Wystarczyło spytać. Jestem Naoki, a blond piękność to Kayumi. - wskazałem na dziewczynę uśmiechnięty, ja tymczasem postanowiłem spełnić prośbę młodzieńca. Patyk, który trzymałem w dłoni, wbiłem w ziemię, po czym schyliłem się po następny. Wziąłem go w dłoń, podszedłem do mięsa przygotowanego przez dziewczynę, nabiłem sztukę, po czym zbliżyłem się do nieznajomego. Nie musiałem nic kroić, ani tym bardziej on, ponieważ mięso było już zawczasu spreparowane przez Kayu. Moja towarzyszka znała się na sztuce skórowania, podobnie jak ja, ale ona nie spędziła dzieciństwa na polowaniu. Chyba na tej wsi wcale jej się nie przelewało, skoro potrafiła robić takie rzeczy. - Proszę.
Kiedy Kazaru rzucił żartem, zaśmiałem się, a następnie sięgnąłem po swój kijek. Mięso wyglądało na gotowe, zatem zbliżyłem je do swojej twarzy i zacząłem powoli je gryźć. Bez zbędnego pośpiechu, chciałem się najeść, a z doświadczenia wiedziałem, że wolne spożywanie posiłków o wiele bardziej zaspokaja psychiczne aspekty głodu.
- No, Kayu, popisałaś się z tym mięsem. Jest pyszne! - rzuciłem do dziewczyny. Następnie spojrzałem pytająco na gościa. - Co właściwie ciebie tutaj sprowadza?
Pytanie było nieoczekiwane, dlatego odpowiedź mogła być różna. Niemniej jednak wolałem o to spytać wprost.
Młodzieniec dostrzegł też mój miecz. Jeśli był z Samotnych Wydm to na pewno kojarzył klan Kaguya. Nah, czyli moja tożsamość nie powinna stanowić dla niego tajemnicy, przynajmniej jeśli chodzi o przynależność do klanu. Jeśli natomiast chodziło o niego, nie widziałem w nim niczego nadzwyczajnego. Z wyglądu przeciętny, tak więc nawet jeśli był ninja i członkiem klanu, dopiero w walce byłbym w stanie określić kim jest. No chyba, że się postanowi otworzyć się przy ognisku i opowie nam co nieco o sobie.
- Wystarczyło spytać. Jestem Naoki, a blond piękność to Kayumi. - wskazałem na dziewczynę uśmiechnięty, ja tymczasem postanowiłem spełnić prośbę młodzieńca. Patyk, który trzymałem w dłoni, wbiłem w ziemię, po czym schyliłem się po następny. Wziąłem go w dłoń, podszedłem do mięsa przygotowanego przez dziewczynę, nabiłem sztukę, po czym zbliżyłem się do nieznajomego. Nie musiałem nic kroić, ani tym bardziej on, ponieważ mięso było już zawczasu spreparowane przez Kayu. Moja towarzyszka znała się na sztuce skórowania, podobnie jak ja, ale ona nie spędziła dzieciństwa na polowaniu. Chyba na tej wsi wcale jej się nie przelewało, skoro potrafiła robić takie rzeczy. - Proszę.
Kiedy Kazaru rzucił żartem, zaśmiałem się, a następnie sięgnąłem po swój kijek. Mięso wyglądało na gotowe, zatem zbliżyłem je do swojej twarzy i zacząłem powoli je gryźć. Bez zbędnego pośpiechu, chciałem się najeść, a z doświadczenia wiedziałem, że wolne spożywanie posiłków o wiele bardziej zaspokaja psychiczne aspekty głodu.
- No, Kayu, popisałaś się z tym mięsem. Jest pyszne! - rzuciłem do dziewczyny. Następnie spojrzałem pytająco na gościa. - Co właściwie ciebie tutaj sprowadza?
Pytanie było nieoczekiwane, dlatego odpowiedź mogła być różna. Niemniej jednak wolałem o to spytać wprost.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Wyglądało na to, że trójka przybyszów mimo bariery nieufności, występującej od zawsze w takich sytuacjach, szczególnie w obecnym świecie, usiadła wspólnie do ogniska. Naoki oraz Kayumi z pozoru wyglądali dość dramatycznie, jednak Kazaru zauważył ich po prostu o niewłaściwym czasie. Sytuacja się klarowała, a mimo spotkania w sercu lasu, shinobi został zaskoczony gościnnością napotkanych nieznajomych. Zatem Naoki i Kayumi. Ciekawy zbieg okoliczności, że na siebie trafiliśmy. - Kazaru skomentował pierwsza wypowiedź. Widząc uśmiech z jakim Niebieskowłosy spojrzał na dziewczynę, Shiroyama zaczął podejrzewać, że dwójka raczej zna się dość dobrze, a przynajmniej wędrują razem już jakiś czas. Dodatkowe zachwalenie urody Blondwłosej mogło wskazywać albo na afekt, albo na czystą grzeczność. Swoim zwyczajem, Kazaru szanował prywatność innych i nie poruszał swoich myśli na głos.
Ku zaskoczeniu młodzieńca, mięso nie tylko było już przygotowane do pieczenie, ale także przyprawione. Zatem miał do czynienia z prawdziwą kucharką. Hoho, w takim towarzystwie mógłbym podróżować. - shinobi zaśmiał się w duchu, a następnie skinieniem głowy podziękował za wręczony kij. Życzliwie spojrzał na Naokiego, któremu najwidoczniej spodobał się mały żart Shiroyamy. Świadczyło to o prawdopodobnym dystansie do życia jego rozmówcy, a była to cecha niesłychanie ułatwiająca każdą relację. Trudno było swobodnie rozmawiać z kimś, kto wszystko brał do siebie, lub nie rozumiał metafor czy aluzji. Opiekając swój kawałek mięsa, Kazaru wysłuchał pytania Niebieskowłosego. Było ono bezpardonowe. Najwidoczniej Kościany chłopak nie patyczkował się z grzecznościami tylko natychmiast przechodził do konkretów. Młodzieniec chwilę wpatrywał się w ogień, a płomienie odbijały się w jego szarych tęczówkach. Ważył słowa, zastanawiając się ile powinien powiedzieć. Po chwili spojrzał na Naokiego i odpowiedział mu. Bezpośrednio tutaj? W środku lasu? Czysty przypadek połączony z moim całkiem dobrym węchem. Wyczułem dym i postanowiłem sprawdzić jego źródło. W ogólnym rozrachunku nie mam żadnego celu. Lubiąc podróże, postanowiłem rzucić się w wir wędrówki, zaczerpnąć trochę różnorodności świata. A jak wy znaleźliście się w środku puszczy, z dwoma wilkami bez głów? - lekko ironicznie zakończył, dając do zrozumienia, że dalej zastanawia go brak czerepów wśród pozostałości po drapieżnikach.
Ku zaskoczeniu młodzieńca, mięso nie tylko było już przygotowane do pieczenie, ale także przyprawione. Zatem miał do czynienia z prawdziwą kucharką. Hoho, w takim towarzystwie mógłbym podróżować. - shinobi zaśmiał się w duchu, a następnie skinieniem głowy podziękował za wręczony kij. Życzliwie spojrzał na Naokiego, któremu najwidoczniej spodobał się mały żart Shiroyamy. Świadczyło to o prawdopodobnym dystansie do życia jego rozmówcy, a była to cecha niesłychanie ułatwiająca każdą relację. Trudno było swobodnie rozmawiać z kimś, kto wszystko brał do siebie, lub nie rozumiał metafor czy aluzji. Opiekając swój kawałek mięsa, Kazaru wysłuchał pytania Niebieskowłosego. Było ono bezpardonowe. Najwidoczniej Kościany chłopak nie patyczkował się z grzecznościami tylko natychmiast przechodził do konkretów. Młodzieniec chwilę wpatrywał się w ogień, a płomienie odbijały się w jego szarych tęczówkach. Ważył słowa, zastanawiając się ile powinien powiedzieć. Po chwili spojrzał na Naokiego i odpowiedział mu. Bezpośrednio tutaj? W środku lasu? Czysty przypadek połączony z moim całkiem dobrym węchem. Wyczułem dym i postanowiłem sprawdzić jego źródło. W ogólnym rozrachunku nie mam żadnego celu. Lubiąc podróże, postanowiłem rzucić się w wir wędrówki, zaczerpnąć trochę różnorodności świata. A jak wy znaleźliście się w środku puszczy, z dwoma wilkami bez głów? - lekko ironicznie zakończył, dając do zrozumienia, że dalej zastanawia go brak czerepów wśród pozostałości po drapieżnikach.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Kazaru stwierdził, że to ciekawy zbieg okoliczności. Oczywiście, w końcu w przeciągu ostatnich kilku godzin dotykały nas same takie zabiegi losu. Najpierw jeleń, potem jeden wilk, drugi wilk, leśniczy, a teraz jakiś chłopak. Doprawdy, gdyby zaraz spadł na nas deszcz złota, albo dziwnym trafem okazało się, że mięso, które jemy, jest z jeżozwierzy, wcale bym się nie zdziwił. Dzisiejszy dzień był tak obfity w wydarzenia i nietypowe sytuacje, że metaforycznie machnąłem ręką na kolejną z nich. Jeśli przybysz miał wobec nas złe zamiary, to trudno. Policzymy się z nim. Na razie nic nie wskazywało na jego złe intencje.
Oparłem się o drzewo, które znajdowało się za mną. Rozkoszowałem się smakiem mięsa, żując je bardzo wolno. Miałem przy tym minę wioskowego filozofa, którego wszyscy nienawidzą, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Zastanawiałem się jak to jest, że w czasie głodu wszystko smakuje lepiej. W końcu równie dobrze człowiek mógłby wtedy nie odczuwać smaku. Zmęczony organizm powinien odcinać niepotrzebne mu zmysły, takie jak smak właśnie. Pomimo ogromnego apetytu, smakowałem mięso wilka najdłużej jak się tylko dało, aby czerpać przyjemność z jedzenia. Mój trud opłacił się. Po paru minutach poczułem, że uścisk w żołądku zelżał. Teraz trzeba było tylko najeść się na tyle, żeby móc przejść całą prowincję, albo i więcej. W końcu nie zabawimy tutaj na długo.
- Los jest pełen niespodzianek. - powiedziałem w przerwie między żuciem a ugryzieniem następnego kęsu. Zagadkowy ton wypowiedzi był nieprzypadkowy. Nie to, że testowałem Kazaru, ale chciałem z nim porozmawiać na jakiś temat. Zaczynał mnie interesować ten nasz przybysz. A jako że nie byłem typem towarzyskim, dopiero przez rozmowę mogłem sprawdzić czy warto z nim obcować.
Jeśli nie podjął tematu, skupiłem się na dalszym jedzeniu. Wiedziałem, że jakoś skomentuje moje wcześniejsze pytanie. Intuicja mnie nie zawiodła, natomiast odpowiedź chłopaka już tak. Przypadek. Zapach dymu. Nah, jeśli to była prawda, to jego historia była znacznie mniej ciekawa niż podejrzewałem.
- Przybyliśmy tutaj z Atsui. Byliśmy głodni, a że usłyszeliśmy ryk jelenia, to ja udałem się, aby go upolować. Traf chciał, że Kayumi natrafiła na dwa wilki. W czasie walki... nieco mnie poniosło, a poza tym głowy zostały odcięte dla lepszego oskórowania zwierząt. Opchnęliśmy je potem jakiemuś kłusownikowi, którego psy wyczuły rannego zwierza. A potem zanim się obejrzałem, przyszedłeś ty. - mówiłem spokojnie. Ton mojej wypowiedzi był monotonny, a ja sam przemawiałem powoli.
Oparłem się o drzewo, które znajdowało się za mną. Rozkoszowałem się smakiem mięsa, żując je bardzo wolno. Miałem przy tym minę wioskowego filozofa, którego wszyscy nienawidzą, ale niespecjalnie mi to przeszkadzało. Zastanawiałem się jak to jest, że w czasie głodu wszystko smakuje lepiej. W końcu równie dobrze człowiek mógłby wtedy nie odczuwać smaku. Zmęczony organizm powinien odcinać niepotrzebne mu zmysły, takie jak smak właśnie. Pomimo ogromnego apetytu, smakowałem mięso wilka najdłużej jak się tylko dało, aby czerpać przyjemność z jedzenia. Mój trud opłacił się. Po paru minutach poczułem, że uścisk w żołądku zelżał. Teraz trzeba było tylko najeść się na tyle, żeby móc przejść całą prowincję, albo i więcej. W końcu nie zabawimy tutaj na długo.
- Los jest pełen niespodzianek. - powiedziałem w przerwie między żuciem a ugryzieniem następnego kęsu. Zagadkowy ton wypowiedzi był nieprzypadkowy. Nie to, że testowałem Kazaru, ale chciałem z nim porozmawiać na jakiś temat. Zaczynał mnie interesować ten nasz przybysz. A jako że nie byłem typem towarzyskim, dopiero przez rozmowę mogłem sprawdzić czy warto z nim obcować.
Jeśli nie podjął tematu, skupiłem się na dalszym jedzeniu. Wiedziałem, że jakoś skomentuje moje wcześniejsze pytanie. Intuicja mnie nie zawiodła, natomiast odpowiedź chłopaka już tak. Przypadek. Zapach dymu. Nah, jeśli to była prawda, to jego historia była znacznie mniej ciekawa niż podejrzewałem.
- Przybyliśmy tutaj z Atsui. Byliśmy głodni, a że usłyszeliśmy ryk jelenia, to ja udałem się, aby go upolować. Traf chciał, że Kayumi natrafiła na dwa wilki. W czasie walki... nieco mnie poniosło, a poza tym głowy zostały odcięte dla lepszego oskórowania zwierząt. Opchnęliśmy je potem jakiemuś kłusownikowi, którego psy wyczuły rannego zwierza. A potem zanim się obejrzałem, przyszedłeś ty. - mówiłem spokojnie. Ton mojej wypowiedzi był monotonny, a ja sam przemawiałem powoli.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Młodzieniec w milczeniu spoglądał to na opartego o drzewo Naokiego, to na trzymane w ogniu, zaczynające coraz lepiej pachnąć mięso. Zauważył, że Niebieskowłosy bardzo powoli je, przeżuwając każdy kęs. Widać było, że potrafi panować nad swoimi instynktami jeśli był bardzo głodny. Ewentualnie, wilcze przysmaki wcale mu nie smakują i zmuszał się do kolejnych gryzów. Kiedy shinobi już uznał, że posiłek opiekany nad ogniskiem jest gotowy, przygarnął kij do siebie i zaczął mocno dmuchać, aby przyspieszyć stygnięcie. Kilka lat temu, wielokrotnie był głodzony przez ojca. Stąd często rzucał się w przeszłości na jedzenie, parząc sobie przy tym nie tylko język, ale także przełyk. Późniejsze życie nauczyło go cierpliwości. W końcu wyzwolił się z tej paranoi jaką było jego wczesne dzieciństwo w towarzystwie Teimona.
Pierwszy gryz był iście boski. Soczyste mięso wręcz rozpływało się w ustach Kazaru. A niech mnie, to nie były czcze pochwały Naoki. - zaczął odzywając się najpierw do Niebieskowłosego, a potem do Blondynki. Wspaniale przyrządzone mięso. Moje wyrazy uznania! - zakończył z uśmiechem, po czym ponownie zagłębił zęby w pysznym, ciepłym posiłku. Jednocześnie wsłuchiwał się w wypowiedź stojącego nieopodal młodzieńca, który przybrał pozę niby to filozofa, który monotonnym głosem, jakby bez przekonania i pasji, opowiadał o ostatnich zdarzeniach. Ciepło zjedzonego mięsa przyjemnie rozlewało się po organizmie shinobiego. Można powiedzieć, że macie dziś na zmianę szczęście i pecha. Mam nadzieję, że ja się zaliczę do drugiego rodzaju niespodzianek. - Kazaru zaśmiał się pod nosem. Los dzisiaj ewidentnie płatał figle. Trzech wędrowców z Atsui akurat spotkało się w jednym miejscu. Atsui... - zaczął Shiroyama jakby zastanawiając się czy powinien wyjawiać swoje pochodzenie. Stwierdził jednak, że sytuacja nie wygląda na specjalnie groźną, a podarunek w postaci pysznego mięsa spowodował, że dwójka nieznajomych zyskała trochę w oczach nastolatka. Zaskakujący dzień, nie tylko dla was, ale też dla mnie. Sam wyruszyłem z tego samego regionu co wy. Zatem trzech pustynnych nomadów natrafiło na siebie w przypadkowym lesie.Interesujące i zaskakujące jednocześnie. - młodzieniec przerwał i spojrzał na Niebieskowłosego. Nie chcę być wścibski Naoki, ale pochodzisz z rodu Kaguya? Nie musisz nawet odpowiadać, Atsui, ten sztylet, kość na poliku. To mówi samo za siebie. Czemu nie wzięliście ze sobą jedzenia na drogę? To dziwne, że wyruszyliście w podróż bez zapasów. - zakończył Kazaru widząc kolejną zastanawiającą lukę w historii dwójki wędrowców.
Pierwszy gryz był iście boski. Soczyste mięso wręcz rozpływało się w ustach Kazaru. A niech mnie, to nie były czcze pochwały Naoki. - zaczął odzywając się najpierw do Niebieskowłosego, a potem do Blondynki. Wspaniale przyrządzone mięso. Moje wyrazy uznania! - zakończył z uśmiechem, po czym ponownie zagłębił zęby w pysznym, ciepłym posiłku. Jednocześnie wsłuchiwał się w wypowiedź stojącego nieopodal młodzieńca, który przybrał pozę niby to filozofa, który monotonnym głosem, jakby bez przekonania i pasji, opowiadał o ostatnich zdarzeniach. Ciepło zjedzonego mięsa przyjemnie rozlewało się po organizmie shinobiego. Można powiedzieć, że macie dziś na zmianę szczęście i pecha. Mam nadzieję, że ja się zaliczę do drugiego rodzaju niespodzianek. - Kazaru zaśmiał się pod nosem. Los dzisiaj ewidentnie płatał figle. Trzech wędrowców z Atsui akurat spotkało się w jednym miejscu. Atsui... - zaczął Shiroyama jakby zastanawiając się czy powinien wyjawiać swoje pochodzenie. Stwierdził jednak, że sytuacja nie wygląda na specjalnie groźną, a podarunek w postaci pysznego mięsa spowodował, że dwójka nieznajomych zyskała trochę w oczach nastolatka. Zaskakujący dzień, nie tylko dla was, ale też dla mnie. Sam wyruszyłem z tego samego regionu co wy. Zatem trzech pustynnych nomadów natrafiło na siebie w przypadkowym lesie.Interesujące i zaskakujące jednocześnie. - młodzieniec przerwał i spojrzał na Niebieskowłosego. Nie chcę być wścibski Naoki, ale pochodzisz z rodu Kaguya? Nie musisz nawet odpowiadać, Atsui, ten sztylet, kość na poliku. To mówi samo za siebie. Czemu nie wzięliście ze sobą jedzenia na drogę? To dziwne, że wyruszyliście w podróż bez zapasów. - zakończył Kazaru widząc kolejną zastanawiającą lukę w historii dwójki wędrowców.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Kazaru dmuchał, a dopiero później konsumował mięso. Wyraził swoją pochwałę dla Kayumi, zgadzając się ze mną. Kiwnąłem głową, kiedy ten chwalił blond piękność, a ja odwróciłem się do niej i uśmiechnąłem szeroko. Dziewczyna była świetną towarzyszką i miała potencjał, co zauważałem na każdym kroku. Jedyną jej wadą był strach. Nie wierzyła w swoje możliwości i ubzdurała sobie, że nie potrafi walczyć. Próbowałem już kilka razy wyplenić ten pomysł z jej głowy, a ostatnie wydarzenia pokazały mi, że z pozytywnym skutkiem. Co prawda to ja skupiłem na sobie uwagę wilków, ale dziewczyna obrzuciła jednego z nich shurikenami. To już było coś.
- Chcesz nam przynieść pecha? - zapytałem zaintrygowany. Może coś mu się pomyliło, albo naprawdę miał wobec nas złe zamiary. Cóż, miecz cały czas miałem pod ręką, a wygodna pozycja wcale nie oznaczała, że będę spoczywać, gdyby Kazaru gwałtownie się podniósł. Byłem spokojny przez cały czas i chociaż obawiałem się nieco zamiarów przybysza, nie okazywałem tego. W końcu przez większość mojego życia nie robiłem tego co chciałem, a dopiero od niedawna poczułem smak wolności. Dała mi ona pewność, że w życiu nie jest ważna mamona, tylko swoboda. Jeśli byłem bezpieczny, a Kayumi u mojego boku, miałem wszystko, co dawało mi spełnienie. Nah, nawet nie zauważyłem kiedy przywiązałem się do blondi.
Chłopak przemówił. Zaznaczył, że jesteśmy z Atsui, po czym dodał, że on również pochodzi z tego regionu. Wywołało to u mnie falę ciekawości połączoną ze wzrostem nieufności. Zaraz. Wyruszył parę tygodni po nas, też z Samotnych Wydm, w dodatku z jednej prowincji. Doszedł tam gdzie my. Cholera, to jakiś Kaguya? Nie, raczej nie. Jest w moim wieku, albo nieco młodszy, a przecież uczestniczyłem w sparingach z większością, może i wszystkimi chłoptasiami z mojego szczepu. Cholera, to może najemnik? Kto wie czy klan po ostatniej masakrze nie ma już takiej siły ognia i wolał zapłacić za dostarczenie mnie do domu? Ech, wszystko to pasowało do siebie, ale było też tak nieprawdopodobne, że nie mogłem w to uwierzyć.
- Szczepu. - powiedziałem krótko i powściągliwie kiedy młodzieniec zaczął rozprawiać o "rodzie" Kaguya. To nie był i nie będzie ród. Nie po tej masakrze, która odbyła się parę dni po naszej ucieczce. - Jesteś Maji? Czy tylko stacjonowałeś w Atsui?
Na Sabaku nie wyglądał, bo oni nie zapuszczali się nigdzie bez gurdy. Kaguyą też nie był, bo bym go pamiętał. Pozostawała ta trzecia opcja, no chyba, że urodził się gdzieś indziej, a przybył do Samotnych Wydm po jakimś czasie.
- Chcesz nam przynieść pecha? - zapytałem zaintrygowany. Może coś mu się pomyliło, albo naprawdę miał wobec nas złe zamiary. Cóż, miecz cały czas miałem pod ręką, a wygodna pozycja wcale nie oznaczała, że będę spoczywać, gdyby Kazaru gwałtownie się podniósł. Byłem spokojny przez cały czas i chociaż obawiałem się nieco zamiarów przybysza, nie okazywałem tego. W końcu przez większość mojego życia nie robiłem tego co chciałem, a dopiero od niedawna poczułem smak wolności. Dała mi ona pewność, że w życiu nie jest ważna mamona, tylko swoboda. Jeśli byłem bezpieczny, a Kayumi u mojego boku, miałem wszystko, co dawało mi spełnienie. Nah, nawet nie zauważyłem kiedy przywiązałem się do blondi.
Chłopak przemówił. Zaznaczył, że jesteśmy z Atsui, po czym dodał, że on również pochodzi z tego regionu. Wywołało to u mnie falę ciekawości połączoną ze wzrostem nieufności. Zaraz. Wyruszył parę tygodni po nas, też z Samotnych Wydm, w dodatku z jednej prowincji. Doszedł tam gdzie my. Cholera, to jakiś Kaguya? Nie, raczej nie. Jest w moim wieku, albo nieco młodszy, a przecież uczestniczyłem w sparingach z większością, może i wszystkimi chłoptasiami z mojego szczepu. Cholera, to może najemnik? Kto wie czy klan po ostatniej masakrze nie ma już takiej siły ognia i wolał zapłacić za dostarczenie mnie do domu? Ech, wszystko to pasowało do siebie, ale było też tak nieprawdopodobne, że nie mogłem w to uwierzyć.
- Szczepu. - powiedziałem krótko i powściągliwie kiedy młodzieniec zaczął rozprawiać o "rodzie" Kaguya. To nie był i nie będzie ród. Nie po tej masakrze, która odbyła się parę dni po naszej ucieczce. - Jesteś Maji? Czy tylko stacjonowałeś w Atsui?
Na Sabaku nie wyglądał, bo oni nie zapuszczali się nigdzie bez gurdy. Kaguyą też nie był, bo bym go pamiętał. Pozostawała ta trzecia opcja, no chyba, że urodził się gdzieś indziej, a przybył do Samotnych Wydm po jakimś czasie.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Kazaru z początku spojrzał na Naokiego jak na tępego chłopa, a po chwili zreflektował się i gdyby mógł, sam obdarzyłby się tym spojrzeniem. Zaśmiał się, a następnie zwrócił do rozmówcy. Najmocniej przepraszam. Miałem na myśli szczęśliwą niespodziankę. Jeju. Głodny człowiek zje trochę przepysznej strawy i od razu zaczyna gubić wątki. - z miną wyrażającą lekkie zakłopotanie Shiroyama potarł ręką tył głowy. Rozważając dalej, zaobserwował ciekawą reakcję u Niebieskowłosego. Zdawał się jakby spiąć kiedy usłyszał o Atsui. Czyżby nie życzył sobie towarzystwa innych mieszkańców Samotnych Wydm? Może miał z kimś tam porachunki i był w niebezpieczeństwie? A może młodzieńcowi tylko się wydawało, i wszystko było w porządku? Oczywiście, Kazaru popełnił kolejną gafę. Wybacz, mam dopiero piętnaście lat, a tych wszystkich krain geograficznych, rodów i szczepów jest cała masa. Teraz już zapewne możesz się domyślać, że nie należę do szczepu Kaguya, skoro nawet nie wiedziałem, że nie są rodem. - odpowiedział shinobi. Jeny. Ale mnie rozkojarzyło to mięso, z jednej wpadki na kolejną, a na dodatek najwyraźniej nie jestem tu do końca mile widziany. - pomyślał Shiroyama jednocześnie słuchając kolejnego pytania ze strony Naokiego. Można powiedzieć, że w Atsui spędziłem tylko swoje wczesne dzieciństwo. Później tułałem się razem ze swoim mentorem po całym Samotnych Wydmach, a kiedy musiał on mnie opuścić, ponownie wróciłem do ojczyzny gdzie nie zagrzałem na długo miejsca. Złe wspomnienia, nieciekawa przeszłość. Do tego moje zamiłowanie do podróży, musiałem ruszyć do przodu, rozumiesz? - zakończył pierwszą część wypowiedzi po czym kontynuował, jakby ignorując pytanie o przynależność do szczepu Maji. Zauważyłem, że niezbyt spodobała ci się informacja,że pochodzę z Atsui. Macie jakieś kłopoty? W trójkę zawsze lepiej sobie z nimi poradzimy, a ja nie boję się nieznanych przygód. - tu Kazaru uśmiechnął się i wstał. Z resztą, jeśli nie jestem tu mile widziany, i podejrzewacie mnie o coś o czym nie wiem, powiedzcie mi to wprost. Rozwieję wasze wątpliwości lub ruszę w swoją stronę. - zakończył, czekając na odpowiedź Naokiego. Kazaru chciał także usunąć własne podejrzenia. Był całkiem empatycznym człowiekiem, a treningi z znanym w Samotnych Wydmach aktorem nauczyły rozpoznawać go nawet cień emocji. Jednak był dopiero dzieckiem, wzrastającym nastolatkiem, oczywiście, mógł się pomylić w swoim osądzie.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Młodzieniec popełnił błąd. Może celowy, może nie. Uśmiechnąłem się zaraz po nim, aby nie czuł się nieswojo. W głębi ducha wciąż miałem wątpliwości co do zamiarów chłopaka. Jeśli pojawił się tutaj bez konkretnego celu, to naprawdę mieliśmy szczęście. Coś mi jednak mówiło, że powinienem dowiedzieć się więcej o nim samym. Moje pytanie zignorował, co nie spodobało mi się jeszcze bardziej. Na mojej twarzy widniał uśmiech, nawet moje oczy się cieszyły. Tylko umysł nie.
- Wpadki są jak wypadki. Chodzą parami. - mruknąłem po dłuższej chwili. Nie miałem mu za złe, że się omylił. O wiele bardziej do gustu nie przypadła mi jego wypowiedź. To, że podróżował po świecie było jak najbardziej zrozumiałe. To, że pomylił ród ze szczepem było nieistotne, jak mogłem obrażać się za to, że ktoś uraził klan, do którego już nie należałem.
Kiedy spytał czy rozumiem, kiwnąłem delikatnie głową. Prawą rękę opuściłem bezwładnie na lewą stronę, tymczasem prawą odłożyłem kijek z mięsem. Najadłem się. Zabieg był oczywiście inny, dłoń dominująca miała znaleźć się w pobliżu miecza wbitego w ziemię, tymczasem drugą chciałem mieć wolną, tak na wszelki wypadek. Pewnie to zobaczył, ale bez różnicy. I tak zaczynało się dziać tutaj coś dziwnego.
- Kłopoty mam tylko ja. - mruknąłem beznamiętnie, jak gdyby ścigający mnie ród nie znaczył nic wielkiego. - Chcesz rozwiać moje wątpliwości? To powiedz mi czy jesteś Maji. Odchodzić nie musisz.
- Wpadki są jak wypadki. Chodzą parami. - mruknąłem po dłuższej chwili. Nie miałem mu za złe, że się omylił. O wiele bardziej do gustu nie przypadła mi jego wypowiedź. To, że podróżował po świecie było jak najbardziej zrozumiałe. To, że pomylił ród ze szczepem było nieistotne, jak mogłem obrażać się za to, że ktoś uraził klan, do którego już nie należałem.
Kiedy spytał czy rozumiem, kiwnąłem delikatnie głową. Prawą rękę opuściłem bezwładnie na lewą stronę, tymczasem prawą odłożyłem kijek z mięsem. Najadłem się. Zabieg był oczywiście inny, dłoń dominująca miała znaleźć się w pobliżu miecza wbitego w ziemię, tymczasem drugą chciałem mieć wolną, tak na wszelki wypadek. Pewnie to zobaczył, ale bez różnicy. I tak zaczynało się dziać tutaj coś dziwnego.
- Kłopoty mam tylko ja. - mruknąłem beznamiętnie, jak gdyby ścigający mnie ród nie znaczył nic wielkiego. - Chcesz rozwiać moje wątpliwości? To powiedz mi czy jesteś Maji. Odchodzić nie musisz.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Kazaru uważnie obserwował Naokiego ciekawy co wyniknie z całej sytuacji. Kochał podróże i związane z nimi takie sytuacje. Zderzenie dwóch różnych światów, każdy z własną przeszłością i problemami. Każdy nieufny, próbujący wybadać drugą postać. Shinobi zacierał ręce w duszy, bowiem czuł się jak ryba w wodzie w obecnej sytuacji. Parami chodzą też ludzie, zwierzątka i te biedne wilki. - zaśmiał się w odpowiedzi na twierdzenie Naokiego. Póki co, Kazaru nie za bardzo wiedział co myśleć o swoim rozmówcy. Z jednej strony momentami wydawał się życzliwy i przyjazny, żeby zaraz, w moment wybuchnąć podejrzliwością i gwałtowną zmianą nastawienia. Twardy orzech do zgryzienia ~
Szarooki przyglądał się jak Niebieskowłosy opuszcza kij. Młodzieniec widział co się święci. Naoki najwidoczniej tracił zaufanie i szykował się na potrzebę ewentualnej obrony. Kazaru był świadkiem takiego pół-tajnego, zachowawczego zachowania nieraz. Często podczas podróży z Haruyasu, kiedy sytuacja zaczynała się zaogniać, wojownicy niby to od niechcenia zbliżali się do swoich ukochanych, zabójczych zabawek. Mentalnie przygotowywali się do bitwy. Shiroyama jednak nie wiedział co o tym myśleć, najwidoczniej Naoki albo miał porządne podstawy do wątpliwości, albo był paranoikiem. Shinobi wysłuchał do końca Niebieskowłosego, a następnie podniósł ręce do góry, jednocześnie przewracając oczami. Spokojnie Naoki. - opuścił ręce i wskazał na kościaną broń wbitą w ziemię. To nie będzie ci potrzebne. Nie mam złych zamiarów. Co do twojego pytania, równie dobrze mogę powiedzieć, że jestem Dōhito, Haretsu czy nawet Senju. To tylko puste słowa, ale skoro ci tak zależy, udowodnię, że jestem Maji. Bez nerwów, wyciągnę tylko kilka shurikenów. - powiedział wkładając rękę do kieszeni kimona i wyjmując z nich trzy kunaie i dwa shurikeny. W ułamku sekundy żelastwo podniosło się w powietrze, zatoczyło kółko wokół głowy Kazaru, a następnie uformowało się nad jego głową w uśmiechniętą buzię (shurikeny były oczami, a kunaie ustami). No. To by było na tyle z pokazu, nie martwcie się, zapłacicie za niego później, cyrk Kazaru ma tanie bilety. - młodzieniec uśmiechnął się, a następnie zwinął broń z nad głowy z powrotem do kieszeni. Skoro już sobie to wyjaśniliśmy, to może powiesz mi co to za kłopoty ciążą ci na barkach, że jesteś tak podejrzliwy i zachowawczy? - zapytał Kazaru jednocześnie siadając na poprzednim miejscu.
Szarooki przyglądał się jak Niebieskowłosy opuszcza kij. Młodzieniec widział co się święci. Naoki najwidoczniej tracił zaufanie i szykował się na potrzebę ewentualnej obrony. Kazaru był świadkiem takiego pół-tajnego, zachowawczego zachowania nieraz. Często podczas podróży z Haruyasu, kiedy sytuacja zaczynała się zaogniać, wojownicy niby to od niechcenia zbliżali się do swoich ukochanych, zabójczych zabawek. Mentalnie przygotowywali się do bitwy. Shiroyama jednak nie wiedział co o tym myśleć, najwidoczniej Naoki albo miał porządne podstawy do wątpliwości, albo był paranoikiem. Shinobi wysłuchał do końca Niebieskowłosego, a następnie podniósł ręce do góry, jednocześnie przewracając oczami. Spokojnie Naoki. - opuścił ręce i wskazał na kościaną broń wbitą w ziemię. To nie będzie ci potrzebne. Nie mam złych zamiarów. Co do twojego pytania, równie dobrze mogę powiedzieć, że jestem Dōhito, Haretsu czy nawet Senju. To tylko puste słowa, ale skoro ci tak zależy, udowodnię, że jestem Maji. Bez nerwów, wyciągnę tylko kilka shurikenów. - powiedział wkładając rękę do kieszeni kimona i wyjmując z nich trzy kunaie i dwa shurikeny. W ułamku sekundy żelastwo podniosło się w powietrze, zatoczyło kółko wokół głowy Kazaru, a następnie uformowało się nad jego głową w uśmiechniętą buzię (shurikeny były oczami, a kunaie ustami). No. To by było na tyle z pokazu, nie martwcie się, zapłacicie za niego później, cyrk Kazaru ma tanie bilety. - młodzieniec uśmiechnął się, a następnie zwinął broń z nad głowy z powrotem do kieszeni. Skoro już sobie to wyjaśniliśmy, to może powiesz mi co to za kłopoty ciążą ci na barkach, że jesteś tak podejrzliwy i zachowawczy? - zapytał Kazaru jednocześnie siadając na poprzednim miejscu.
Użyte techniki
[D]Jiton: Reberu Di
[D]Jishaku Ninpō
[D]Jiton: Reberu Di
[D]Jishaku Ninpō
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Do czego piłem? Do podwójnej gafy młodzieńca. Jeśli chodziło o wypadki, spodziewałem się tego, że za chwilę zdarzy się coś niesamowitego, co byłoby drugim ciekawym zdarzeniem w trakcie niedługiego czasu. Kazaru nie złapał mojego żartu, jednak odpowiedział na niego innym. Trafnie spostrzegł, że ja i Kayumi przemieszczaliśmy się w dwójkę, tak samo i wilki, na które trafiliśmy. Parsknąłem ze śmiechu. Żart chłopaka był w moim typie, toteż pozwoliłem sobie uwolnić nieufność i nieprzyjemne emocje, które towarzyszyły mi od momentu pojawienia się przybysza. Jeśli Kazaru był wobec nas źle nastawiony, to przynajmniej do starcia dojdzie z uśmiechami na twarzach.
- Celna uwaga. - powiedziałem kiedy przestałem się śmiać. Dłuższej recenzji nie musiałem dawać. W końcu byłem aspołeczny na tyle, żeby ograniczać swoje wypowiedzi do minimum. Chyba tylko z Kayu potrafiłem rozmawiać normalnie.
Chłopak dostrzegł co się święci, po czym podniósł ręce do góry. Podniosłem prawą brew do góry.
- Jestem spokojny. - A to, że ci nie ufam, to inna sprawa. Wskazał na oręż, który znajdował się w moim zasięgu. Po jego uwadze moja dłoń pozostała w tym samym miejscu, tylko na twarzy pojawił się uśmiech. Nie czułem potrzeby komentowania jego wywodu. Kiedy poinformował mnie, że dobędzie broni, kiwnąłem krótko głową. Niech zrobi, co uważa za słuszne.
Shurikeny i kunaie wzleciały do góry i zaczęły się kręcić. Ta, czyli to Maji. Kontrola pola magnetycznego była niesamowicie przydatną zdolnością. Nie dość, że mógł wzmocnić własne rzuty, to jeszcze pozbawić przeciwnika broni. Dzięki czemuś takiemu mógł równie dobrze ciskać kilkudziesięcioma gwiazdkami naraz. Pewnie nie był mistrzem w tej dziedzinie, ale z racji młodego wieku i tak należało mu gratulować. Ja sam poczułem nawet uznanie dla przybysza. Pierwszy raz na oczy widziałem takie sztuczki.
- Dziękujemy za pokaz. - powiedziałem wesoło, a na mojej twarzy zagościł delikatny uśmieszek. Nie to, że wyzbyłem się nieufności, ale znacznie ją zredukowałem. I nie chodziło o sam pokaz, to po prostu nie był Kaguya. Prawdopodobnie znalazł się tutaj przypadkiem, a że miałem przeszłość kryminalną, to każdy z Samotnych Wydm był dla mnie niekoniecznie miłym gościem. No nic, skoro on uchylił rąbka tajemnicy o sobie, postanowiłem zrobić to samo. - Mówiąc delikatnie, jestem ścigany przez klan. Do Sakai nie przyszedłem sobie dla zabawy, tylko uciekałem przed rodzinką. A ta mnie ściga, tego jestem pewien, w końcu nie tak dawno temu walczyłem na śmierć i życie z własnym rodzeństwem.
Wciąż zachowywałem spokój. Nauczyłem się go wiele lat temu. Nic mnie nie zirytuje prócz widoku krewniaków. No, atak na towarzyszy też podpadał pod te kategorie. Poza tym byłem oazą, niezmąconą wodą i oceanem opanowania. Chyba nawet szlachetny młodzieniec o nienagannych manierach nie mógł popisać się takim wyluzowaniem jak ja. Chociaż nie to, że to gloryfikuję. To też ma swoje wady.
- Celna uwaga. - powiedziałem kiedy przestałem się śmiać. Dłuższej recenzji nie musiałem dawać. W końcu byłem aspołeczny na tyle, żeby ograniczać swoje wypowiedzi do minimum. Chyba tylko z Kayu potrafiłem rozmawiać normalnie.
Chłopak dostrzegł co się święci, po czym podniósł ręce do góry. Podniosłem prawą brew do góry.
- Jestem spokojny. - A to, że ci nie ufam, to inna sprawa. Wskazał na oręż, który znajdował się w moim zasięgu. Po jego uwadze moja dłoń pozostała w tym samym miejscu, tylko na twarzy pojawił się uśmiech. Nie czułem potrzeby komentowania jego wywodu. Kiedy poinformował mnie, że dobędzie broni, kiwnąłem krótko głową. Niech zrobi, co uważa za słuszne.
Shurikeny i kunaie wzleciały do góry i zaczęły się kręcić. Ta, czyli to Maji. Kontrola pola magnetycznego była niesamowicie przydatną zdolnością. Nie dość, że mógł wzmocnić własne rzuty, to jeszcze pozbawić przeciwnika broni. Dzięki czemuś takiemu mógł równie dobrze ciskać kilkudziesięcioma gwiazdkami naraz. Pewnie nie był mistrzem w tej dziedzinie, ale z racji młodego wieku i tak należało mu gratulować. Ja sam poczułem nawet uznanie dla przybysza. Pierwszy raz na oczy widziałem takie sztuczki.
- Dziękujemy za pokaz. - powiedziałem wesoło, a na mojej twarzy zagościł delikatny uśmieszek. Nie to, że wyzbyłem się nieufności, ale znacznie ją zredukowałem. I nie chodziło o sam pokaz, to po prostu nie był Kaguya. Prawdopodobnie znalazł się tutaj przypadkiem, a że miałem przeszłość kryminalną, to każdy z Samotnych Wydm był dla mnie niekoniecznie miłym gościem. No nic, skoro on uchylił rąbka tajemnicy o sobie, postanowiłem zrobić to samo. - Mówiąc delikatnie, jestem ścigany przez klan. Do Sakai nie przyszedłem sobie dla zabawy, tylko uciekałem przed rodzinką. A ta mnie ściga, tego jestem pewien, w końcu nie tak dawno temu walczyłem na śmierć i życie z własnym rodzeństwem.
Wciąż zachowywałem spokój. Nauczyłem się go wiele lat temu. Nic mnie nie zirytuje prócz widoku krewniaków. No, atak na towarzyszy też podpadał pod te kategorie. Poza tym byłem oazą, niezmąconą wodą i oceanem opanowania. Chyba nawet szlachetny młodzieniec o nienagannych manierach nie mógł popisać się takim wyluzowaniem jak ja. Chociaż nie to, że to gloryfikuję. To też ma swoje wady.
0 x
Re: Środek lasu z dala od wioski
Atmosfera stawała się coraz cieplejsza. Kolejne żarty i docinki dwóch rozmówców sprawiały, że nieufność powoli opadała. Kazaru nie zrażał się kolejnymi dociekaniami, bo sam doskonale wiedział, że nie zaufałby ot tak nieznajomemu. Po prostu inaczej to pokazywał, pod maską swobody i powierzchownej ufności był gotowy na wszystko. Już kiedy prosił o możliwość pocięcia mięsa tak naprawdę chciał stworzyć plan awaryjny. Chciał namagnesować broń i z powrotem wręczyć ją napotkanym przybyszom, co byłoby swoistym koniem trojańskim. Nawet co bardziej honorowi ninja, do których należał Kazaru, nie wzbraniali się przed używaniem podstępów czy zwykłym kłamstwem. W gruncie rzeczy ninja bez podwójnego języka i arsenału wybiegów oraz zwodów, nie był zbyt dobry w swoim kunszcie. Była to jedna z niewielu rzeczy, w której Shiroyama nie zgadzał się z Haruyasu, który jako stuprocentowy samuraj walczył tylko otwarcie, bez żadnych podstępów. Nie raz, razem ze swoim mentorem, przekomarzali się o tą rysę na tle ich uczniowsko-nauczycielskiej przyjaźni.
Tym razem role się odwróciły. Naoki mógł dojrzeć cień mocnej niechęci na twarzy Kazaru, który ponownie poderwał się z ziemi i odszedł dwa metry do tyłu zwiększając dystans między sobą, a dwójką wędrowców. Co się stało? Otóż wychowany pod okiem Haruyasu, męczony latami przez mendę w postaci biologicznego ojca, młodzieniec brzydził się przestępstwem oraz rzezimieszkami. Łatwo było wyciągnąć pochopne wnioski z wypowiedzi Naokiego. Szarooki nie powziął żadnego decydującego zdania, ale wolał zachować względnie bezpieczną odległość do momentu aż dowie się nieco więcej. Dziękuję za waszą gościnę i nie zrozumcie mnie źle, ale albo wyjaśnisz mi więcej, albo nic nie będzie z tego naszego spotkania. Skoro ściga Ciebie twój szczep, musiałeś zrobić coś złego. Nie znoszę kryminalistów, więc jeśli należysz do przestępczego półświatka, a swoimi czynami plamisz honor żywotu ninja, lepiej mi o tym powiedz. - nagle Kazaru nabrał sporej stanowczości. Potrafił bez problemu oddzielać momenty, w których mógł sobie pozwolić na beztroską swobodę od sytuacji, w których musiał zachować spokój, wyrachowanie oraz skupienie. Tak samo teraz. Z zaciśniętą szczęką, i zmarszczonymi brwiami przenosił wzrok to na Naokiego to na Blondwłosą piękność. Shinobi gardził wszelkiej maści zakałą tego świata i nie chciał przebywać w ich otoczeniu.
Tym razem role się odwróciły. Naoki mógł dojrzeć cień mocnej niechęci na twarzy Kazaru, który ponownie poderwał się z ziemi i odszedł dwa metry do tyłu zwiększając dystans między sobą, a dwójką wędrowców. Co się stało? Otóż wychowany pod okiem Haruyasu, męczony latami przez mendę w postaci biologicznego ojca, młodzieniec brzydził się przestępstwem oraz rzezimieszkami. Łatwo było wyciągnąć pochopne wnioski z wypowiedzi Naokiego. Szarooki nie powziął żadnego decydującego zdania, ale wolał zachować względnie bezpieczną odległość do momentu aż dowie się nieco więcej. Dziękuję za waszą gościnę i nie zrozumcie mnie źle, ale albo wyjaśnisz mi więcej, albo nic nie będzie z tego naszego spotkania. Skoro ściga Ciebie twój szczep, musiałeś zrobić coś złego. Nie znoszę kryminalistów, więc jeśli należysz do przestępczego półświatka, a swoimi czynami plamisz honor żywotu ninja, lepiej mi o tym powiedz. - nagle Kazaru nabrał sporej stanowczości. Potrafił bez problemu oddzielać momenty, w których mógł sobie pozwolić na beztroską swobodę od sytuacji, w których musiał zachować spokój, wyrachowanie oraz skupienie. Tak samo teraz. Z zaciśniętą szczęką, i zmarszczonymi brwiami przenosił wzrok to na Naokiego to na Blondwłosą piękność. Shinobi gardził wszelkiej maści zakałą tego świata i nie chciał przebywać w ich otoczeniu.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości