Bunshiny przyniosły pożądany efekt. Zwiększyły dystans między oryginałem a przeciwnikiem. Ten zaś nie wiedząc o tym, miał teraz za przeciwnika klona, który dysponował praktycznie takim samym arsenałem.
- Twój brat też tak uważał. A przypomnij, jak to sie dla niego skończyło?
Odpowiedział prowokująco klon. Miecznik miał dystans pomiędzy nim koło trzech do pięciu metrów. Klon Mishimy zaś ruszył w jego kierunku przyjmując znak ptaka dłonią. Po co? Cholera wie prawdopodobnie, żeby upewnić rywala iż to oryginał. Ale właśnie w tym samym czasie oryginał obserwując wszystko, wykonał ten sam znak. Z ziemi, tuż za nim powinny wyrosnąć dwa długie kolce.
To powinno zaskoczyć miecznika, a raczej zagrodzić mu drogę ucieczki do tyłu. W tym samym właśnie momencie dystans skracał klon, który atakował dywersyjnie przeciwnika.
Odpowiednia prowokacja, zagrodzenie ucieczki oraz znak dłoni klona, powinien sugerować, że to napewno oryginał.
Jaki cel tego wszystkiego? Sa trzy wyjścia. Przeciwnik zniszczy kolce, ucieknie na bok bądź odpowie na atak Mishimy bezpośrednio w walce wręcz. Zależnie od każdego z możliwych wyjść plan jest podobny. Przy pierwszej opcji, próbując zniszczyć kolce będzie akurat czas na skrócenie dystansu i eksplozji. Opcja numer dwa i trzy jest podobna, dywersyjny atak w momencie gdy bedzie wystarczająco blisko a jednocześnie daleko do jego elektrycznych technik, nawet na metr, powstaje eksplozja przez użycie znaku katsu.
Ostateczny ruch? Taki zapobiegający gdyby w razie z tego wyszedł? Oryginał tworzy kolejne pięć ptaszków, które wypuszcza od razu poszukując postury ocalalego przeciwnika by go dobić ostatnimi wybuchami samemu będąc nadal w bezpiecznym miejscu.
Opis Technika podobna do powyższej, z niewielkimi różnicami. Tym razem użytkownik ładuje chakrą Raitonu jedną z metalowych broni, a następnie wbija ją w podłoże. Po chwili z tejże broni zaczynają wystrzeliwać wiązki błyskawic, które mogą porazić człowieka (są niegroźne dla użytkownika). Technikę można zastosować do zakładania pułapek, w obronie lub w ataku - można przecież naładowaną broń rzucić w kierunku przeciwnika i tam ją aktywować.
Dla mnie:
Przeciwnik - Kuro:
Siła 30
Wytka 25
Szybkość 40
Percepcja 25
Psychika 10
Konsekwencja 30 Kontrola chakry D [zapomniałem dodać wcześniej]
Suma atrybutów fizycznych: 120
Dziedziny | Techniki:
Cholera. Plan był naprawdę dobry ale nie wypalił. Nie spodziewał sie brodacz takiej techniki, ze strony swojego przeciwnika. To tylko upewniło go w przekonaniu, że w walce na bliski dystans nie może sie z nim równać. Większość jest techbik zostało użytych. Większa połowa chakry tak samo. Sytuacja zaczynała robić sie stopniowo problematyczna. Mishima miał jeszcze jeden pomysł, który wymagał szybkości w działaniu.
Właśnie miecznik ruszył w stronę drzewa w jego strone. Widział ptaka ale dalej nie widział jego. Wykonał sekwencję dwóch ruchów. Pierwszym krokiem było ponowne stworzenie potworów z gliny. Znów w ilości pięciu jednakże, tym razem pająków. Zostały one rozłożone po powierzchni transportowego ptaka.
Drugi ruch? Było przygotowanie techniki podmiany. Jesteśmy przy drzewie, troche powalczyliśmy wiec powinny być w bliskiej odległości jakieś resztk, z którymi domniemana podmiana miałaby miejsce powodzenia. Wtedy efekt wydaje sie wiadomy. Daje sie zaatakować miecznikowi udając zaskoczenie a gdy widze atak, wykonuje technikę podmiany zostawiając go samego na latającej bombie wraz z piecioma innymi pułapkami. Po podmianie automatycznie je wysadzam, poprzez znak katsu. To powinno już załatwić sprawę.
Problem przy składaniu pieczęci? Fakt, o tym i bólu w rece Mishima chwilowo zapomniał. Od razu został za to pokarany, ale mimo wszystko udało sie ją wykonać. Miecznik jednak zaatakował z dystansu poprzez użycie kunai. Podmiana sie udała i tym samym brodacz zniknął z miejsca przeciwnikowi.
Teraz miał okazję, na wykończenie go. Kolejny raz, kolejna próba przy użyciu najlepszej z broni, którą miał.
Kolejny plan. Trzeci? Jakoś tak. Korzystajac z ukrycia, a samemu dostrzegając rywala mężczyzna szykuje pięć ptaszków, szybkich i zwinnych. Ale one są krokiem numer dwa. Jaki jest zatem pierwszy? Otóż to..
Wpadł na pomysł użycia ptaka transportowego. W jaki sposób? Dywersyjny. Sam w sobie miał za mało mocy, żeby zabić wybuchem rywala ale dalej znajdowały sie tam niczemu nie winne pajączki. Ptak ma za zadanie zaatakować frontalnie rywala. Zapewne bedzie chciał użyć czegoś w dystansie, znając zasade gliny. Użyje elektryczności? Bardzo możliwe. Choć nie zmienia to planu. Bo w momencie podlecenia, pająki mają wyskoczyć. Jeżeli zneutralizuje bombe w dużym ptaku zostanie zaskoczony skocznością pozostałej piątki. Tak mają one ukryte zastosowanie. One sa prawdziwym zamaskowanym atakiem. Zatem dwa razu bum. Dwa? Raczej sześć!
Po co zatem tworzył kolejne pięć ptaszków nie zdradzając ukrycia? Zapewne po to co planował wcześniej, a nie miał okazji uczynić. Dywersja odwrotna. Na zakończenie ewentualną obronę przed pająkami. Kolejnym tak zmasowanym atakiem nie powinien sie obronić. On w końcu także sie męczył i tracił chakre.
W pobliżu musi się znajdować przedmiot możliwy do podmienienia
Opis Kolejna pomocna technika, która niejednokrotnie może uratować życie. Otóż jest to technika podmiany która pozwala w momencie ataku podmienić nasze ciało z zawczasu przygotowaną podmianą z beczką, kłodą bądź innym przedmiotem który znajduje się luźno na powierzchni oraz rozmiarami jak i wagą nie przekracza 1 naszego ciała. Kolejnym ograniczeniem techniki jest świadomość nadchodzącego ciosu. Użytkownik może podmienić się tylko w momencie gdy widzi nadchodzący atak. Wtedy tuż przed zadaniem ciosu następuje podmiana i nasze ciało zajmuje przedmiot wcześniej przez nas wybrany do podmiany.
Dla mnie:
Przeciwnik - Kuro:
Siła 30
Wytka 25
Szybkość 40
Percepcja 25
Psychika 10
Konsekwencja 30 Kontrola chakry D [zapomniałem dodać wcześniej]
Suma atrybutów fizycznych: 120
Dziedziny | Techniki:
Plan się powiódł, niestety jednak tylko częściowo. Użył tej samej techniki, jaką jest podmiana. Mishima nie musiał chociaż tworzyć ostatnich ptaszków. Duży oraz pająki prawie przyniosły efekt. Cholera. Jest przebiegły i dobrze operuje zmysłami. Sytuacja trochę sie uspokoiła. Wygra ten, który teraz okaże sie bardziej przebiegły i oszuka drugiego szybciej. Brodacz nie planował tutaj ginąć, więc postawił praktycznie wszystko na jedną ostatnią kartę. Chakra w dużej większości została wykorzystana i aktualny plan, może kosztować jej bliskie resztki. Zostawiając na tyle, żeby móc normalnie funkcjonować.
Plan wyglądał następująco. Brodacz stworzył ostatni raz swoją glinianą kopię, zostawiając ją w tym samym miejscu oraz dając do dyspozycji kunai. Co zrobił jeszcze? Samemu schował sie w konarach drzewa obok. Musiał wywabić rywala, nie znając jego pozycji. Klon miał za zadanie bronić sie kunaiem, jeżeli zostanie zaatakowany shurikenem, bądź obrzucony również kunaiem. Wystawać ma tylko ta uszkodzona, ranna ręka. Niby przypadkiem zdradzając swoją pozycję. Jeżeli wystarczająco blisko zbliży sie atakując klona i nie zdąży go rozbroić nastepuje potężny wybuch. Podmiana bądź rozbrojenie? Wtedy z ukrycia Mishima posyła ostatnią technikę, na jaką dziś będzie mógł sobie pozwolić. Ostatnie pięć ptaszków, biorąc go ostatecznie w kleszcze dookoła. Katsu..
Czas leciał. Ukryty w koronie drzew Mishima, starał sie wypatrzeć swojego przeciwnika. Mijały minuty, za minutami. Dalej cisza. Ani krzty ruchu, szelestu, czegokolwiek. Odpuścił? Jakże, by to było naiwne. Zapewne oczekiwał ruchu, ze strony brodacza. Miał także zużytą większą ilość chakry? A może nie udała mu się w pełni, technika podmiany? Możliwości sie mnożą, jednak większość jest stricte mało prawdopodobna.
Czas leciał nieubłaganie i trzeba było coś zrobić. Rana i cieknąca krew, skutecznie uprzykrzały sytuację czarnowłosemu. Wyjął kunaia, odcinając kawałek swojej narzuty przy ramieniu i dokładnie obwiązał reke na wysokości rany. Powinien zrobić to już dawno. Ale lepiej późno, niż wcale.
Teraz przyszło wymyślić, coś na tą chwilę. Do głowy przychodziła tylko jedna myśl. Skoro Kuro, nie mógł znaleźć jego, musiał być oddalony spory kawałek. Nie ma wyjścia, trzeba postawić wszystko na ostatnią kartę. Klon będzie pełnił rolę asekuracyjną a oryginał..
Stworzy ostatniego transportowego ptaka, zachowując resztki chakry i postawi na odwrót. Dał sie zaskoczyć i zranić. Gdyby nie to chętnie kontynuował by walkę, ale nic straconego. Skoro udało mu się przeżyć taką podpuche, kolejne ich starcie będzie miało zupełnie inny przebieg. Sam go znajdzie i stoczą ten pojedynek z zupełnie innym wynikiem.
Plan jest zatem taki, że oryginał stawia na odwrót na ptaku transportowym. Wysoko w górę, poza zasięgiem. Gdyby zauważył to jego przeciwnik, rolą klona jest asekuracja, by nie dał rady przeszkodzić Mishimie w wykonaniu planu. Rzecz jasna, jeżeli wybuch przeszkodzi rywalowi a jednocześnie odniesie pożądany skutek, zostawi go na pastwę losu. Przeżyje, bądź nie. Oby tak, bo brodacz oczekuje kolejnego pojedynku między nimi.
Jeżeli odwrót sie uda, kieruje sie do swojej wioski, wprost do szpitala.
Młodzieniec spacerował spokojnie na obrzeżach osady. Była ładna pogoda i panował względny spokój, więc nie było zbytnio nic czym powinien się względnie przejmować. Wędrował sobie więc spokojnie, rozglądając przy okazji po okolicy. Tak, nieco mu się nudziło, a jego wędrówka była właśnie w celach znalezienia sobie jakiejś ciekawej rozrywki. Zadanie nie było jakoś specjalnie trudne teoretycznie, jednak chłopakowi na razie nie przychodziło jeszcze nic specjalnie interesującego do głowy. W sumie mógłby się niby zająć trenowaniem i podnoszeniem swoich umiejętności na "wyższy poziom", jednak robił to ostatnio tak długo, że trochę mu się nie chciało. Tak samo nawet tworzenie specjalnych glinianych tworów tego dnia jakoś nie było specjalnie zachęcającym zajęciem. Cóż, może po prostu dopadł go leń. Kto wie.
Chłopak spacerował tak jeszcze przez krótką chwilę w spokoju, po czym jednak los postanowił zmienić jego obecną sytuacje. Nuda miała zostać choć na chwilę przerwana, a to za sprawą nieznanego Ikariemu mężczyzny. Ten nawet o dziwo zdawał sobie sprawę z jego przynależności rodowej. Albo przynajmniej dobrze trafiał. I wiedza i szczęście to dobry atut w sumie, wypadało to przy okazji zauważyć. - Egzystuje. I tak proszę pana, jestem Dōhito. - Odpowiedział chłopak starając się powiedzieć to najbardziej uprzejmie jak potrafił. Jego natura nie pozwoliła mu odpowiedzieć sztywnej prawdy, jednak przy okazji nie chciał nikogo nie daj boże urazić. W końcu niektórzy łatwo tracili nerwy, trzeba było więc uważać aby nikomu dnia nie zepsuć. Nie żeby mu jakoś zależało z własnych pobudek, ale nie chciał sprowadzać jak na razie swojej rodzinie kłopotów w postaci jakiegoś zeźlonego kto tam wie kto to za człowiek osobnika. W końcu mógł to być nawet i bóstwo opiekuńcze w przebraniu. Nigdy nie wiadomo kiedy siły ponadprzyrodzone postanowią zaingerować w świat śmiertelników. - Ma pan do mnie jakąś sprawę? - Zapytał się dodatkowo, bo zapewne istniał jakiś ważny powód aby zapytać nieznajomego dzieciaka o jego przynależność. Na pewno nie robił po to by przybić mu piątke za super rodzinkę, czy postawić żarełko jeśli tylko nie okazał się z jakiejś złej rodzinki, która skrzywdziła jego rodzinkę, a on musiał się teraz na nim krwawo zemścić jak z niej jest. Czy coś.
Przepraszam, że tak długo nie pisałem, ale po prostu miałem zjazd rodzinny i po prostu przez cały weekend za dnia nie mogłem pisać, a później byłem tak wypompowany, że mi się zwyczajnie wieczorem nie chciało. Teraz jednak (mam nadzieję) pójdzie szybciej.