Typowy Naoś. Każdą przerwę, jaką urządzaliśmy sobie podczas wędrówki, przeznaczał na trening. Oczywiście, nic w tym złego, przyznam szczerze, że imponował mi tą zaciętością w drodze do samodoskonałości. Niewielu spotka się ludzi takich jak on, z taką pasją do treningu.
Podniosłam jego marynarkę i złożyłam ją, przewieszając przez gałąź. Nie lubię, jak ubrania są wymięte, albo leżą bez składu. Obowiązuje pewien szacunek do rzeczy i pracy, która została wykonana, żeby pozyskać pieniądze na ich zakup, prawda? A jeszcze jak mu wejdą w rękawy robaczki i będzie narzekanko że swędzi, to będzie po prostu nie do przejścia. Lepiej zapobiegać, niż znosić cierpiącego Naokiego.
- Jasne, działaj. Nie będę przeszkadzać. - uśmiechnęłam się.
-A te ubrania, to tak w ofierze dla lasu, tak rozrzuciłeś, tak? - dodałam z przekąsem, składając porzucony t-shirt, ale chłopak już był w swoim treningowym świecie. Co się odwlecze, to nie uciecze, pomyślałam, wieszając bluzkę na marynarce.
Zerknęłam na jego trening. Radził sobie całkiem dobrze, lepiej niż poprzednio, ale znać było w ruchach brak precyzji, który z czasem ustępował na rzecz pewniejszych ruchów. Ale pogadamy potem, nie będę przeszkadzać w trakcie przecież.
Na razie przeciągnęłam się w słońcu i wspominałam dalej naszą wędrówkę: starszą kobiecinę, która na kilka dni użyczyła nam szopy do mieszkania, handlarkę na targowisku, która, widząc dwoje młodych ludzi, dorzuciła nam kilka warzyw, ot tak, “żeby nam się lepiej rosło”, czy wreszcie wizytę w gospodzie, chyba tuż po pijackiej awanturze, gdzie za opatrzenie ran karczmarzowi dostaliśmy dwa wielkie, ciepłe posiłki. Czysta ambrozja, naprawdę.
Wtedy też podeszła do nas tajemnicza kobieta, pochwaliła mnie za biegłość w opatrywaniu ran i zapytała czy wiem, jaki mam potencjał czakry. Jeszcze parę tygodni temu pomyślałabym że zwariowała, gdzie ja, prosta dziewczyna i zdolności ninja, ale dziś mogłam, z niejaką dumą odpowiedzieć twierdząco.
Jak Kayumi zdobyła wiedzę o technikach Iryo - wyjaśnienie.
W odpowiedzi, przyciągnęła za nogę jednego z awanturników i muskając dwoma palcami kaftan, rozcięła go i naszym oczom ukazała się niezbyt głęboka rana. Kobieta przyłożyła doń otwartą rękę. Po chwili rana całkowicie zniknęła.
-Teraz ty - wskazała na mniejsze draśnięcie obok. -Skup swoją czakrę w dłoni, i delikatnie dotknij rany. Tylko nie przeholuj, proszę.
Uniosłam dłoń na wysokość oczu i kiedy poczułam wibracje skumulowanej czakry w dłoni, skierowałam ją powoli na ranę. Udało się dopiero za trzecim razem. PIjaczek spał smacznie dalej, nie wiedząc że stał się obiektem treningowym. Przynajmniej nie przeszkadzał.
Próbowałam jeszcze kilka rany na innych awanturnikach. Szło mi coraz lepiej, ale wraz z obyciem w technice, zaczęła pojawiać się pewna wątpliwość.
- Pani, dlaczego ja? - zapytałam nieśmiało -
Bo masz talent, potencjał, a takie umiejętności są przydatne. To chyba wszystko co powinnaś wiedzieć. I nie dziękuj. Podziękujesz najlepiej, pomagając innym. Ja ci dałam tylko narzędzie. - Uśmiechnęła się do nas -
Wez też i to - podała mi niewielki zwój, zalakowany z obu stron -
Tutaj znajdziesz wskazówki do innych technik. Wykorzystaj to mądrze, i... bywajcie zdrowi.
Z rozmyślań wyrwała mnie gwizd melodii. Rozgolaszony, wymęczony Naoki, mój przewodnik po świecie ninja, leżał, nucąc coś pod nosem.
Byłam mu ogromnie wdzięczna, i dumna, z tego że tworzymy tandem. Dzięki niemu i moim zdolnościom miałam szansę na zupełnie inne życie, i nie zamierzałam tej szansy zmarnować.
-Dziś całkiem okej. Widać progres od ostatniego postoju, ale chyba dalej ci brakuje precyzji w tych ciosach. Spróbuj skupić się na miejscu miedzy twarzą a szyja, tak jakby pod twarzą. Tam uderzenie bardzo boli, i tym sposobem zyskasz parę chwil na ocenę sytuacji. - wyciagnęłam się obok niego na trawie -
Patrz, jaka długa chmura, trochę jak twój obojczyk, no nie? - zachichotałam, odwracając głowę ku niemu.