Szlak transportowy
Re: Szlak transportowy
Oh, wiadomo, że wszystko ma swoją cenę. Oczy Hisui kosztowały chakrę, a bycie wybrańcem zmuszało cię do odbierania ludziom życia. Wróć, samo bycie wybrańcem dawało ci wybór. Mogłeś być nieśmiertelny i prawie niezniszczalny, ale wszystko to okupione krwią. Równie dobrze mogłeś zignorować boskie wezwanie i żyć sobie jakby nigdy nic nudnym, starym życiem. Czy tak właśnie byłoby z Kazumi? Pomimo łaski żyłaby na obrzeżach prowincji w zapomnianej przez świat osadzie? Znaleziono by jej męża, rodziłaby mu dzieci i tylko od czasu do czasu cieszyła się, że przy krojeniu warzyw na obiad nawet jak się zatnie to nie potrzebuje bandaża? Całkiem prawdopodobne. Ale na szczęście (o ile szczęściem można nazwać porwanie i wymordowanie rodziny) tak się nie stało a szarooka wędrowała sobie teraz jak jej znaki pokazywały w towarzystwie Hisui. Niemej, a mającej jak wiele mądrych rzeczy do opowiedzenia dziewczynie. No dobra, niekoniecznie mądrych, ale interesujących jinchuuriki. Kim jest, jak działają jej oczy, co lubi jeść, na którym boku śpi... Wszystko wydawało się interesujące! Nah, nie wydawało, złe słowo. To naprawdę było interesujące! Albo to ona patrzyła na świat inaczej od otaczających ją tłumów. Inaczej mówiąc, była wariatką. A ujmując językiem ludu, pojebało ją. Nie żeby kunoichi uważała się za nienormalną. Jej zachowanie mieściło się w stu procentach bycia Kazumi w Kazumi. Może nawet przypadkiem wyjawi Hisui cenę bycia jashinistką? Ale jeszcze nikogo nie zabiła! No, poza kobietą w świątyni. A gdyby tak znaleźć sobie ofiarę? Kogoś na tyle złego by nikt za nim nie tęsknił. Czy Jashin przyjmie taką ofiarę? Czas pokaże.
Opowieść białookiej o tym, jak przebudziła swoje magiczne ślepia wydała się bardziej interesująca niż wspominanie kotków i agresywnego pijaka z sąsiedztwa. Nawet jeśli w pierwszym odruchu nie próbowała zemsty, czy raczej sprawiedliwości za los psiaka, którym miała się opiekować to później naprawiła swój błąd, ne? Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że to niebezpieczne, że lepiej było powiedzieć rodzicom i oni by się tym zajęli... Akurat. Dorośli rzadko mieli czas zajmować się czymś poza utrzymaniem rodziny, co samo w sobie było dla wielu ciężką pracą. Wyjątkiem byli bogacze albo ludzie, których bardziej obchodziło sake niż płaczące dziecko. Ne, były pewne rzeczy, które trzeba zrobić własnoręcznie. Niekoniecznie w honorowej walce, ale trzeba było wymierzyć karę. Tylko czy kat powinien być jednocześnie sędzią? Jashin i jego wyznawcy byli... I nie mieli wielu sympatyków na świecie, którzy oddawaliby się dobrowolnie w ich ręce. A nawet jeśli tacy istnieli, to ich populacja szybko zmalała. - To musiało być świetne uczucie, ne?! - zawołała kiedy opowieść dobiegła końca. - Znaczy nie złamane żebro i cała reszta, ale sama walka, zwycięstwo. I w dodatku był większy! Czyli pewnie i silniejszy. Szybkość i ostre paznokcie? - poprawiła się szybko. Sama przed rozprawą z kimś mającym przewagę przygotowałaby kilka brudnych sztuczek. Nie żeby się na tym znała, ale każdy facet miał swoją męskość, co nie? Bardzo wrażliwą i czułą, zwłaszcza przy kontakcie z twardą podeszwą. Nóż czy kastet to już broń wchodzące w grę przy większych stawkach, niż nauczka... No chyba, że chcemy kogoś nauczyć nie żyć. - Może za pierwszym razem nie dałaś rady, ale później zachowałaś się jak trzeba. No, mogłaś zawołać kogoś do pomocy... Ja nie mam jeszcze szansy na sprawiedliwą karę dla takiego jednego brzydala, ale w końcu się nim zajmę! - obiecała nie tyle Hisui, co sobie. Dopadnie Akuryo nawet jeśli zajmie jej to całą wieczność.
Tymczasem szlak transportowy prowadził ich dalej, bezpieczny, dobrze utrzymany i co najważniejsze nieźle oznakowany. Może Kazumi uważała na zajęciach z mapami u nauczyciela, ale do tej pory zapomniała większość z wpajanych nazw, granic czy głównych tras. A dzięki czyjemuś pomysłowi wystarczyło umieć czytać i mieć siły by iść. Albo pieniądze na wóz... Nah, podróż we dwójkę na własnych nogach była znacznie ciekawsza! Więcej ludzi do spotkania, dni spędzonych w drodze i szans na to, że wydarzy się coś nieoczekiwanego. Chociażby zabłądzenie w Tajemniczym Lesie, tam na pewno nie ma ułatwień dla podróżnych.
[z/t]
Opowieść białookiej o tym, jak przebudziła swoje magiczne ślepia wydała się bardziej interesująca niż wspominanie kotków i agresywnego pijaka z sąsiedztwa. Nawet jeśli w pierwszym odruchu nie próbowała zemsty, czy raczej sprawiedliwości za los psiaka, którym miała się opiekować to później naprawiła swój błąd, ne? Oczywiście, ktoś mógłby powiedzieć, że to niebezpieczne, że lepiej było powiedzieć rodzicom i oni by się tym zajęli... Akurat. Dorośli rzadko mieli czas zajmować się czymś poza utrzymaniem rodziny, co samo w sobie było dla wielu ciężką pracą. Wyjątkiem byli bogacze albo ludzie, których bardziej obchodziło sake niż płaczące dziecko. Ne, były pewne rzeczy, które trzeba zrobić własnoręcznie. Niekoniecznie w honorowej walce, ale trzeba było wymierzyć karę. Tylko czy kat powinien być jednocześnie sędzią? Jashin i jego wyznawcy byli... I nie mieli wielu sympatyków na świecie, którzy oddawaliby się dobrowolnie w ich ręce. A nawet jeśli tacy istnieli, to ich populacja szybko zmalała. - To musiało być świetne uczucie, ne?! - zawołała kiedy opowieść dobiegła końca. - Znaczy nie złamane żebro i cała reszta, ale sama walka, zwycięstwo. I w dodatku był większy! Czyli pewnie i silniejszy. Szybkość i ostre paznokcie? - poprawiła się szybko. Sama przed rozprawą z kimś mającym przewagę przygotowałaby kilka brudnych sztuczek. Nie żeby się na tym znała, ale każdy facet miał swoją męskość, co nie? Bardzo wrażliwą i czułą, zwłaszcza przy kontakcie z twardą podeszwą. Nóż czy kastet to już broń wchodzące w grę przy większych stawkach, niż nauczka... No chyba, że chcemy kogoś nauczyć nie żyć. - Może za pierwszym razem nie dałaś rady, ale później zachowałaś się jak trzeba. No, mogłaś zawołać kogoś do pomocy... Ja nie mam jeszcze szansy na sprawiedliwą karę dla takiego jednego brzydala, ale w końcu się nim zajmę! - obiecała nie tyle Hisui, co sobie. Dopadnie Akuryo nawet jeśli zajmie jej to całą wieczność.
Tymczasem szlak transportowy prowadził ich dalej, bezpieczny, dobrze utrzymany i co najważniejsze nieźle oznakowany. Może Kazumi uważała na zajęciach z mapami u nauczyciela, ale do tej pory zapomniała większość z wpajanych nazw, granic czy głównych tras. A dzięki czyjemuś pomysłowi wystarczyło umieć czytać i mieć siły by iść. Albo pieniądze na wóz... Nah, podróż we dwójkę na własnych nogach była znacznie ciekawsza! Więcej ludzi do spotkania, dni spędzonych w drodze i szans na to, że wydarzy się coś nieoczekiwanego. Chociażby zabłądzenie w Tajemniczym Lesie, tam na pewno nie ma ułatwień dla podróżnych.
[z/t]
0 x
Re: Szlak transportowy
Pozytywny od początku do końca. Jakby nadal miał dwanaście lat i był równie niewinny przed wszystkimi negatywnymi przeżyciami. Na szczęście jego dość doświadczone przez wojnę barki nie były na tyle widoczne, aby wzbudzać podejrzenia. Mimo swoich piętnastu lat na karku, wciąż przejawiał zwyczajne zachowanie. Kulturalny, wesoły i rozmowny. Nie chciał jednak wyjść na wścibskiego, dlatego swoim spojrzeniem przekonywał do zdradzenia mu paru szczegółów. Poza tym, że rozglądał się na własną rękę - bez zbędnego wykręcania karkiem - to ciekawy wzrok mógł podpowiadać jego zainteresowanie właścicielowi.
Tuż na początku podróży nie potrafił usiedzieć na miejscu i, co jakiś czas wychylał się, rozglądał i czujnie próbował wyłapać niepewne punkty w przestrzeni. Dobry trening dla kogoś jego pokroju. Nigdy nie wiadomo, kiedy na horyzoncie wychyli się zgraja pędzących koni oznaczająca totalną katastrofę. Dlaczego wpadło mu to w ogóle do głowy? Jak tu sprawnie rabować, kiedy dookoła piasek. Musiało być łatwiej na zwierzu i z szablami w dłoni. Po drodze niektórzy z kupców oddzielali się, toteż Toshio reagował najlepiej, jak potrafił i żegnał się z handlarzami, życząc szczęścia w dalszej podróży. Nie mogło zabraknąć powodzenia w tym zawodzie. Kto wie, kiedy trafi się prawdziwa kura znosząca złote jaja. Majątek nigdy nie był pewny. Aczkolwiek uśmiech był tą jedyną darmową przyjemnością w dzisiejszym świecie. Chłopak zdążył spotulnieć, gdy tylko klimat zmienił swoje zachowanie. Przekraczając barierę między pustynią, a lasem okazało się, że to bardzo odległe od siebie klimaty. Zima zjawiła się niczym nagły mocz, a Toshiemu zrobiło się zwyczajnie zimno. Chłód zmroził mu kłykcie i osłabiał całe ciało. Nie była to pierwsza zima w jego życiu, a wydawała się działać niby złowrogie genjutsu oblepiające mu umysł. Moment ciepłego posiłku stanowił dobrą odskocznię, a wkrótce potem zaskoczony ostatecznym wynikiem dotarcia do Ryuzaku natrafił na karawanę Aoi. Od razu zrobiło mu się cieplej na duszy, że Zleceniodawca nie był ani na moment podłamany. Zwyczajne pytania z jego ust stanowiły fakt, że sam bardzo się zdziwił. Tak przynajmniej odebrał to Toshio. Przywitał mężczyznę i opowiedział mu w skróconej wersji, że zaraz po wyruszeniu natrafił na ścigającego go oprycha. Robił, co mógł i wyszedł z opresji. Podobnie, jak u nich miał na sobie ślady potyczki, co wystarczająco dowodziło, iż był zwycięzcą. Nie czekał długo, by Aoi-san odebrał swoje kosztowności. Być może kuszącym było przyjąć je jako zapłatę, ale nie myślał o tym teraz. Zwykłe pieniądze także stanowiły wyrównanie jego wysiłków.
Na koniec niezobowiązująco zapewnił, że chętnie wybrałby się drugi raz w taką samą podróż i podziękował za zaufanie młodemu chłopakowi zamiast komuś większemu i bardziej doświadczonemu. Oto był w Ryuzaku, które mimo krótkiego okresu zamieszkania mógł powiedzieć, że zżył się i rozpoznawał, jak stare podwórko.
zt.
Tuż na początku podróży nie potrafił usiedzieć na miejscu i, co jakiś czas wychylał się, rozglądał i czujnie próbował wyłapać niepewne punkty w przestrzeni. Dobry trening dla kogoś jego pokroju. Nigdy nie wiadomo, kiedy na horyzoncie wychyli się zgraja pędzących koni oznaczająca totalną katastrofę. Dlaczego wpadło mu to w ogóle do głowy? Jak tu sprawnie rabować, kiedy dookoła piasek. Musiało być łatwiej na zwierzu i z szablami w dłoni. Po drodze niektórzy z kupców oddzielali się, toteż Toshio reagował najlepiej, jak potrafił i żegnał się z handlarzami, życząc szczęścia w dalszej podróży. Nie mogło zabraknąć powodzenia w tym zawodzie. Kto wie, kiedy trafi się prawdziwa kura znosząca złote jaja. Majątek nigdy nie był pewny. Aczkolwiek uśmiech był tą jedyną darmową przyjemnością w dzisiejszym świecie. Chłopak zdążył spotulnieć, gdy tylko klimat zmienił swoje zachowanie. Przekraczając barierę między pustynią, a lasem okazało się, że to bardzo odległe od siebie klimaty. Zima zjawiła się niczym nagły mocz, a Toshiemu zrobiło się zwyczajnie zimno. Chłód zmroził mu kłykcie i osłabiał całe ciało. Nie była to pierwsza zima w jego życiu, a wydawała się działać niby złowrogie genjutsu oblepiające mu umysł. Moment ciepłego posiłku stanowił dobrą odskocznię, a wkrótce potem zaskoczony ostatecznym wynikiem dotarcia do Ryuzaku natrafił na karawanę Aoi. Od razu zrobiło mu się cieplej na duszy, że Zleceniodawca nie był ani na moment podłamany. Zwyczajne pytania z jego ust stanowiły fakt, że sam bardzo się zdziwił. Tak przynajmniej odebrał to Toshio. Przywitał mężczyznę i opowiedział mu w skróconej wersji, że zaraz po wyruszeniu natrafił na ścigającego go oprycha. Robił, co mógł i wyszedł z opresji. Podobnie, jak u nich miał na sobie ślady potyczki, co wystarczająco dowodziło, iż był zwycięzcą. Nie czekał długo, by Aoi-san odebrał swoje kosztowności. Być może kuszącym było przyjąć je jako zapłatę, ale nie myślał o tym teraz. Zwykłe pieniądze także stanowiły wyrównanie jego wysiłków.
Na koniec niezobowiązująco zapewnił, że chętnie wybrałby się drugi raz w taką samą podróż i podziękował za zaufanie młodemu chłopakowi zamiast komuś większemu i bardziej doświadczonemu. Oto był w Ryuzaku, które mimo krótkiego okresu zamieszkania mógł powiedzieć, że zżył się i rozpoznawał, jak stare podwórko.
zt.
0 x
Re: Szlak transportowy
Dzisiejszego dnia nasza młoda Kunoichi zapragnęła trochę pozwiedzać. Tak więc z samego rana dziewczyna wykonała wszystkie codzienne czynności, by następnie wyruszyć w nieznane. Może nie aż tak, ale Mairi miała nadzieję że uda jej się poznać jakiś nowych ludzi, pozwiedzać i nabrać weny twórczej do tworzenia nowych śmiercionośnych broni. Tak czy inaczej idąc drogą Kunoichi zostawiła za sobą wszystko to co do tej pory dokładnie znała, a wyruszyła tam gdzie jedynie mogła się posłużyć nabytą w książkach oraz mapach wiedzą. Bądź co bądź dziewczyna idąc mogła z chwili na chwilę dostrzegać pewne zmiany w otoczeniu jakie przemierzała... Idąc nasza młoda bohaterka zastanawiała się jak bardzo wpłynie na nią tego typu podróż. Tak czy inaczej spadające z nieba płatki śniegu towarzyszyły dziewczynie przez dłuższy czas wędrówki.
Z/t
Skąd: Ryuzaki no Taki
Dokąd: Atsui
Czas podróży:
1,5h
Czas przybycia:
około 15:30
Środek transportu: brak
Z/t
Skąd: Ryuzaki no Taki
Dokąd: Atsui
Czas podróży:
1,5h
Czas przybycia:
około 15:30
Środek transportu: brak
0 x
Re: Szlak transportowy

1/15 Podróż zawsze zwiastuje ciekawe przygody, nie ważne dokąd się udajemy. Czy to wypad do sklepu czy dłuższa wyprawa, można być pewnym, że coś ciekawego czai się tuż za rogiem. Dzień był nienaganny w Antai, lecz z czasem gdy młodzieniec oddalał się od startu swojej wojaży tym więcej chmur zdawało się zasłaniać niebo. Kiedy z oddali mógł już dostrzec znak osady: Ryuzaku no Taki słońca nie było już widać w ogóle i to jedyne źródło światła nikło za czarnymi cummulusami z każdą minutą. Nie wiedział, czy zdąży dotrzeć do jakiegoś schronienia, nim zacznie padać deszcz. Nagle niebo przeszył niesamowicie wielki błysk, który rozświetlił ścieżkę prowadzącą do bram osady. W dwie sekundy po tym dało się słyszeć ogromny huk, jakby setka notek wybuchowych trafiła w swój cel. Kohaku będzie musiał się spieszyć, by za chwilę nie wyglądać jak zmokła kura.
0 x
Re: Szlak transportowy
Podróż do nowego miejsca zawsze wiązała się z odczuwaniem jakichś emocji. W przypadku Kohaku dominowały głównie ekscytacja i lekki stres, ale to raczej dobrze. Takie uczucia motywują do działania, więc młodzieniec na pewno stanie na wysokości zadania, gdy już dotrze do wioski. I o ile shinobi nie spodziewał się zastać żadnych przeszkdów podczas swojej podróży do Ryuzaku, o tyle nie spodziewał się całkowicie zmiany pogody. Zima potrafiła być nieprzewidywalna, ale nigdy nie przypuszczał, że aż na tyle. Słońce powoli chowało się za chmurami, więc Kohaku poprawił swój czarny płaszcz z nadzieją, że nie przewieje go chłodny wiatr, a tymczasem powinien się obawiać raczej czegoś innego. Huk rozszedł się nie tylko po okolicy, ale również po całym ciele młodzieńca, który co prawda burzy się nie bał (w górach były one o wiele straszniejsze), ale zazwyczaj nie lubił być mokry. Jeśli chodziło o treningi taijutsu i pot, to nie miał nic przeciwko, ale jeśli woda miała pochodzić już z chmur, to zaczynało robić się nieciekawie. Kohaku zaciągnął na głowę kaptur i ruszył czym prędzej przed siebie. Skoro widział już z oddali wioskę, to w środku znajdzie jakiś dach, pod którym będzie mógł chociaż chwilę przeczekać. Przy odrobinie szczęścia trafi także na tawernę i jakąś ciepłą strawę. A jeśli chodziło o samo bieganie, to to akurat mu pasowało. Zamiast traktować to wszystko jak ucieczkę przed deszczem, Ran pomyślał o całej przebieżce jako o małym treningu. Tak zmotywowany ruszył czym prędzej z miejsca, obiecując sobie przy tym, że jeśli nie dotrze do wioski przed poważniejszymi kroplami deszczu, to jutrzejszy dzień spędzi tylko na chodzeniu na rękach. Nie ma wyjątków!
0 x
Re: Szlak transportowy
3/15
Deszcz gęstniał z każdą sekundą, a późna pora zdawała się nadawać smutnego tonu całej okolicy. Biedne lampy oświetlały drogę do osady, w której czekał dach nad głową i odpoczynek po podróży, która choć krótka, to jeszcze nie dobiegała końca. Wejście pilnowane po zmierzchu, jakby się mogło wydawać dość mocno. Dwóch strażników od razu podbiegło dwoma susami do młodego shinobi, a jeden z nich zaczał swoją litanię: - Kim jesteś, czego szukasz w osadzie, mów szybko!- po czym świdrował Kohaku nienawistnym wzrokiem. Może tak już jest, że policjant to zawód, a pies to styl życia, ale ten jegomość i jego kolega na pewno wpadali idealnie w to powiedzenie. Zaczęło lać jak z cebra i ani im ani młodemu ninja nie chciało się już dłużej moknąć. Czas na szybkie załatwienie sprawy i przedostanie się do najbliższej tawerny.
0 x
Re: Szlak transportowy
Wychodziło na to, że postanowienie Kohaku zawiodło. Nie dostał się do wioski, zanim rozpadało się na dobre i za karę będzie musiał chodzić cały dzień na rękach. Chociaż ta kara w zasadzie brzmiała dla niego jak nagroda i nikt by mu nie robił wyrzutów, gdyby sie jej nie trzymał. Ran był jednak człowiekiem swojego słowa i skoro postanowił, że spędzi dzień na treningu, jesli mu się nie uda, to możecie być pewni, że tak właśnie się stanie. Być może poświęci na to nawet więcej niż jeden dzień, jeśli się przy okazji zapomni. Przechodząc jednak do rzeczy, Kohaku nie spodziewał się, że na wejściu do wioski spotka strażników. W jego malutkiej wsi położonej w górach nikogo takiego nie było. Jedynie jego ojciec strzegł porządku, ale to dopiero wtedy, gdy działo się coś większego. Prewencji nigdy nie uświadczył.
- Dobry wieczór! Nazywam się Ran Kohaku i chciałem odwiedzić Ryuzaku no Taki, bo nigdy nie byłem w tak wielkiej wiosce. Być może znajdę też tutaj jakieś zlecenie i zarobię parę groszy. No chyba, że trzeba mieć tutaj specjalne zaproszenie, to tego akurat nie mam. Obiecuję jednak, że będę bardzo grzecznym gościem! - powiedział niezwykle energicznie młody shinobi i przy okazji odchylił trochę kaptur, żeby strażnicy mogli zobaczyć jego twarz. Kohaku zawsze powtarzał, że z oczu wyczytać można prawie wszystko, to może przy odrobinie szczęscia strażnicy dojrzą, że chłopak nie ma złych zamiarów i faktycznie mówi prawdę. Trzeba na to liczyć.
- Dobry wieczór! Nazywam się Ran Kohaku i chciałem odwiedzić Ryuzaku no Taki, bo nigdy nie byłem w tak wielkiej wiosce. Być może znajdę też tutaj jakieś zlecenie i zarobię parę groszy. No chyba, że trzeba mieć tutaj specjalne zaproszenie, to tego akurat nie mam. Obiecuję jednak, że będę bardzo grzecznym gościem! - powiedział niezwykle energicznie młody shinobi i przy okazji odchylił trochę kaptur, żeby strażnicy mogli zobaczyć jego twarz. Kohaku zawsze powtarzał, że z oczu wyczytać można prawie wszystko, to może przy odrobinie szczęscia strażnicy dojrzą, że chłopak nie ma złych zamiarów i faktycznie mówi prawdę. Trzeba na to liczyć.
0 x
Re: Szlak transportowy
5/15
Kohaku odważnie przywitał się ze strażnikami i odsłonił twarz do rozpoznania. Poziom kultury osobistej młodego ninja zdziwił obu panów do tego stopnia, że zdębieli oboje i nie wiedzieli co powiedzieć. Nagle jeden z nich wydkuał: - Proszę bardzo, tędy proszę, po prawej od bramy znajduje się najlepszy motel w mieście. Podają tam lokalne potrawy i mają super wygodne pokoje. - Jak zauroczeni jakimś urokiem odprowadzili go do bramy kłaniając się na pożegnanie z wyrazami szacunku.
Dziwne zachowanie strażników już na samym wejściu nie mogło być przypadkowe. Kolejna poszlaka tylko na to wskazywała. Przy samej bramie leżały ciała dwóch innych członków gwardii. Nim dotarło do niego co tak na prawdę się tu wydarzyło strażnicy byli już przy swojej budce, sięgając po broń. - Czas na zabawę- powiedzieli i przyjęli pozycję do walki. Pora by zwiewać?
Dziwne zachowanie strażników już na samym wejściu nie mogło być przypadkowe. Kolejna poszlaka tylko na to wskazywała. Przy samej bramie leżały ciała dwóch innych członków gwardii. Nim dotarło do niego co tak na prawdę się tu wydarzyło strażnicy byli już przy swojej budce, sięgając po broń. - Czas na zabawę- powiedzieli i przyjęli pozycję do walki. Pora by zwiewać?
0 x
Re: Szlak transportowy
Kohaku był z siebie naprawdę zadowolony. Wychodziło na to, że tak wielkie miasto wcale nie różni się wiele od jego rodzinnej wsi, gdzie też wystarczyło być zywczajnie miłym. Dobre wychowanie w końcu prowadzi tam, gdzie człowiek chce się dostać, a mili ludzie zawsze na sam koniec zostają wynagrodzeni. Dlatego też Ran nie zauważył nawet dziwnego zachowania strażników. Dla niego wydawało się to całkowicie naturalne i taka kolej rzeczy powinna mieć miejsce wszedzie. Wszystko sie jednak zmieniło w momencie, w którym spokojnie za nimi ruszył. Jego piwne oczy dojrzały ciała dwójki ludzi leżące na ziemi, a ciało momentalnie się spięło. Może i był naiwny, ale nie na tyle, żeby nie zauważyć trupów leżących przed nim. Płaszcz został jeszcze zdjęty z jego ciała, zanim dwójka "strażników", a przynajmniej tych podających się za strażników, przerzuciła na niego wzrok.
- Czy to Wy ich zabiliście? - w głosie Kohaku nie było już nic z tego przyjemnego tonu, którym przywitał dwójkę mężczyzn na samym wejściu. Dwóch rzeczy Kohaku nienawidził najbardziej. Pierwszą z nich było lekceważenie taijutsu, a drugą z nich były ludzkie szumowiny, które pozbawiały innych ludzi życia bez cienia zastanowienia. I wcale nie miało tutaj znaczenia to, że Kohaku czasami zaliczał się do tych drugich, bo uważał, że jego pobudki akurat to usprawiedliwiają.
- Powiedzcie mi lepiej prawdę. - dodał, wyjmując jeszcze zza swojego paska kastet z ostrzem, który natychmiast został założony na jego prawą pięść. W międzyczasie Kohaku przyjął dogodniejszą pozycję w razie ataku przeciwników. Lewa noga została wysunięta do przodu, ręce podniósł do góry, zeby być przygotowanym na jakieś ruchy z ich strony, a nogi zostały ugięte w kolanach w razie, gdyby trzeba było wykonać jakiś unik. Kohaku mógł być naiwny, ale akurat walka była jego konikiem, więc jeśli okaże się, że ta dwójka naprawdę ich zabiła, to Ran natychmiast zakończy z nimi rozmowę i przejdzie do rękoczynów. Na tym świecie nie ma miejsca dla bandytów.
- Czy to Wy ich zabiliście? - w głosie Kohaku nie było już nic z tego przyjemnego tonu, którym przywitał dwójkę mężczyzn na samym wejściu. Dwóch rzeczy Kohaku nienawidził najbardziej. Pierwszą z nich było lekceważenie taijutsu, a drugą z nich były ludzkie szumowiny, które pozbawiały innych ludzi życia bez cienia zastanowienia. I wcale nie miało tutaj znaczenia to, że Kohaku czasami zaliczał się do tych drugich, bo uważał, że jego pobudki akurat to usprawiedliwiają.
- Powiedzcie mi lepiej prawdę. - dodał, wyjmując jeszcze zza swojego paska kastet z ostrzem, który natychmiast został założony na jego prawą pięść. W międzyczasie Kohaku przyjął dogodniejszą pozycję w razie ataku przeciwników. Lewa noga została wysunięta do przodu, ręce podniósł do góry, zeby być przygotowanym na jakieś ruchy z ich strony, a nogi zostały ugięte w kolanach w razie, gdyby trzeba było wykonać jakiś unik. Kohaku mógł być naiwny, ale akurat walka była jego konikiem, więc jeśli okaże się, że ta dwójka naprawdę ich zabiła, to Ran natychmiast zakończy z nimi rozmowę i przejdzie do rękoczynów. Na tym świecie nie ma miejsca dla bandytów.
0 x
Re: Szlak transportowy
7/15
Przeraźliwy scenariusz przywitał Kohaku w nowej osadzie. Całkowitym zbiegiem okoliczności zjawił się niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. Sytuacja zdawała się nabierać tempa, gdy strażnicy ruszyli w stronę młodzieńca z furią byka. Nagle koło niego pojawiła się niespodziewanie czarna postać, z kapturem i bardzo ciężko widocznymi rysami twarzy. Odezwał się od razu- Dasz radę temu z lewej? Posiłki w drodze...- I ruszył od razu w strone oponenta po prawej. Był niesamowicie szybki jak na zwykłego strażnika. Szanse wyrównały się, lecz nadal trzeba było wykonać jakiś ruch w stronę szarżującego jak opętany przeciwnika z kataną uniesioną nad głową, krzycząc- Ganbatte!- wyglądało na to, że cięcie nadejdzie z góry.
0 x
Re: Szlak transportowy
Brak odpowiedzi strażników pozostawało zinterpretować jako potwierdzenie obaw Kohaku. W tym momencie, młodzienic miał przed sobą dwójkę morderców, którzy zamierzali powiększyć swój licznik śmierci o kolejną ofiarę. Na ich nieszczęcie, Ran nie miał jednak żadnego zamiaru zgadzać się na ich tok rozumowania. Jeśli myśleli, że podda się ich woli tylko dlatego, że wygląda niepozornie i jest młody, to bardzo się przeliczyli. I Kohaku już miał ruszać do ataku, kiedy ni z tego, ni z owego pojawił się przy nim zakapturzony mężczyzna. W pierwszej chwili shinobi się wzdrygnął, bo jeśli dał się komuś niezauważenie podejść, to oznaczało, że z pewnością jest nie tylko szybszy od niego, ale także bardziej doświadczony. Z krótkiego wyjaśnienia wynikało jednak, że nieznajomy znajduje się po jego stronie, a niedługo przybędą także posiłki. Problem polegał jednak na tym, że Kohaku nie zamierzał na nie czekać. Nie wiedział co robią w tym mieście z mordercami, ale on miał na nich swój własny sposób, który na pewno był skuteczny.
- Zostaw go mnie. - odpowiedział, żeby nie było żadnych wątpliwości i przystąpił do obrony. Na korzyść Kohaku działało parę czynników. Przede wszystkim, miał już założony swój kastet z ostrzami. Drugą sprawą było to, że przeciwnik posiadał w ręce tylko katanę, a nie zanbatou, więc możliwe było zablokowanie jego ciosu albo chociażby zmiana jego trajektorii, czyli młodzieniec nie musiał aż tak bardzo oddalać się od przeciwnika. Plan wyglądał zatem na dość prosty. Przede wszystkim, Kohaku ugiął kolana i przeniósł środek ciężkości trochę niżej, żeby zapewnić sobie lepszą stabilizację podczas bloku. Ręka z założonym kastetem uniosła się do góry z zamiarem zablokowania cięcia wykonanego przez przeciwnika znad głowy. W całym ruchu nie chodziło o całkowite sparowanie ciosu i sprawienie, że jego katana zawiśnie w powietrzu. Kohaku chodziło tylko o to, żeby uderzenie wyhamowało, a czy będzie to miało miejsce w powietrzu czy też będzie musiał ugiąć delikatnie rękę, a następnie zbić cios - nie miało to żadnego znaczenia. Jeśli taka taktyka shinobiego się uda, to wtedy przystąpi do natychmiastowego kontrataku. Sekunda podczas walki potrafi wiele zmienić, więc lewa ręka gotowa do działania była jeszcze przed blokiem. W momencie sparowania ciosu miała wystrzelić niczym ze sprężyny i uderzyć otwartą dłonią w korpus przeciwnika*, żeby zadać obrażenia.
- Zostaw go mnie. - odpowiedział, żeby nie było żadnych wątpliwości i przystąpił do obrony. Na korzyść Kohaku działało parę czynników. Przede wszystkim, miał już założony swój kastet z ostrzami. Drugą sprawą było to, że przeciwnik posiadał w ręce tylko katanę, a nie zanbatou, więc możliwe było zablokowanie jego ciosu albo chociażby zmiana jego trajektorii, czyli młodzieniec nie musiał aż tak bardzo oddalać się od przeciwnika. Plan wyglądał zatem na dość prosty. Przede wszystkim, Kohaku ugiął kolana i przeniósł środek ciężkości trochę niżej, żeby zapewnić sobie lepszą stabilizację podczas bloku. Ręka z założonym kastetem uniosła się do góry z zamiarem zablokowania cięcia wykonanego przez przeciwnika znad głowy. W całym ruchu nie chodziło o całkowite sparowanie ciosu i sprawienie, że jego katana zawiśnie w powietrzu. Kohaku chodziło tylko o to, żeby uderzenie wyhamowało, a czy będzie to miało miejsce w powietrzu czy też będzie musiał ugiąć delikatnie rękę, a następnie zbić cios - nie miało to żadnego znaczenia. Jeśli taka taktyka shinobiego się uda, to wtedy przystąpi do natychmiastowego kontrataku. Sekunda podczas walki potrafi wiele zmienić, więc lewa ręka gotowa do działania była jeszcze przed blokiem. W momencie sparowania ciosu miała wystrzelić niczym ze sprężyny i uderzyć otwartą dłonią w korpus przeciwnika*, żeby zadać obrażenia.
Załączam tutaj moje staty, żeby nie było wątpliwości:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 34
WYTRZYMAŁOŚĆ 48 (58)
SZYBKOŚĆ 35
PERCEPCJA 37
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
STYLE WALKI
Rakanken - B
*To użyta technika:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 34
WYTRZYMAŁOŚĆ 48 (58)
SZYBKOŚĆ 35
PERCEPCJA 37
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1
STYLE WALKI
Rakanken - B
*To użyta technika:
- Nazwa
- Asshō
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- Brak
- Dodatkowe
- Podczas wykonywania techniki: +20 Siły.
- Opis Bardzo prosty, bezpośredni cios, który jednak - przy współpracy z ponadprzeciętną siłą fizyczną użytkowników tego stylu walki - jest w stanie bez problemu solidnie poturbować przeciwnika, lub nawet zmiażdżyć jego kości. Użytkownik techniki musi się zbliżyć do swojego oponenta. Gdy to nastąpi, wyprowadza on prosty cios rozłożoną dłonią, miażdżąc to, co się mu napatoczy pod rękę.
0 x
Re: Szlak transportowy
9/15
Po upływie zaledwie kilku sekund Kohaku był gotowy na swojego przeciwnika. Jego strategia była starannie opracowana, a dzięki jego treningom, każdy kolejny ruch wydawał się naturalny. Pierwsza ręka wystawiona do bloku razem z zaostrzonym kastetem była pewna, a kolejny cios na klatkę piersiową miał być wykonany precyzyjnie i z wyczuciem na tyle, by zadać jak najwieksze obrażenia. Gdy tylko ostrza zderzyły się ze sobą, dało się słyszeć metalowy trzask. Na twarzy strażnika pojawiło się zdumienie, lecz szybko przerodziło się ono w panikę, gdyż kolejny cios zbliżał się dość szybko. Nie mogąc zablokować uderzenia spróbował się lekko cofnąć. Niestety nie był zbyt szybki i ręka wylądowała prosto na jego mostku. Kohaku był pewien swojej siły i nie szczędził jej na takie szumowiny jak ta. Gdy przeciwnik odlatywał po niesamowicie precyzyjnym uderzeniu, zakaszlał krwią w locie i opadał bezwładnie na ziemie od pędu uderzenia. Niespodziewanie dla obu walczących jego głowa została jednym cięciem oddzielona od reszty ciała. Potoczyła się w kierunku bramy osady, a krew zaczęła strumieniami tryskać z jego pozbawionego czaszki korpusu. Opadł bezwładnie na ziemie w plamie krwi. - No, to drugi też z głowy- powiedział nieznajomy z lekkim uśmiechem. - Poradziłeś sobie wzorowo, dostrzegam w Tobie wielki potencjał. mam nadzieje że zatrzymasz się tu nad dłuże...- Jednocześnie wokół niego pojawiło się czterech innych zakapturzonych jegomościów.- Kapitanie, sytuacja opanowana, wioska jest czysta, musimy jednak ruszać za resztą- Ciekawe co to za strażnicy ale wymieniali podejrzliwe spojrzenia w stronę młodego ninja. Miał on jeszcze sekundę by może dowiedzieć się chociaż o co kurde mole biega.
0 x
Re: Szlak transportowy
Dziewczyna w drodze powrotnej do Ryuzaki no Taki przez dosyć długi czas rozmyślała nad wieloma różnymi kwestiami. Gdzie pierwszą z nich był najnowszy jej projekt mechanizmu, zaś drugim dalsze ukształtowanie w jej drodze ninja. Mairi idąc musiała przedewszytkim dbać o dostęp do wody pitnej by się nie odwodnić. W końcu pustynne tereny nie posiadały sprzyjających warunków dla ludzi i tym podobnych. W każdym bądź razie jej podróż nie trwała bardzo długo, ponieważ kiedy dotarła do obrzeża Atsui mogła powoli czuć różnice w temperaturze oraz pogodzie. Po jakimś czasie dziewczyna musiała dodatkowo coś założyć na siebie. Jednak kiedy znalazła się przed osadą to skierowała swe kroki wprost do swojego domu....
Z/t
Z/t
0 x
Re: Szlak transportowy
Wyglądało na to, że wszystkie lata ciężkich treningów i parę lat doświadczenia wystarczyło do tego, żeby poradzić sobie z tą sytuacja. Być może nie było to idealne wyjście, bo tak czy siak na ziemi leżały dwa trupy, ale temu Ran już nie mógł zaradzić. Przybył tutaj zwyczajnie zbyt późno, żeby o cokolwiek się obwiniać. Zamiast tego postanowił, że swój żal przeleje na pięści, a jego ciężąr poczuje nie kto inny, jak sprawcy całego zamieszania. Jeśli nie mógł zwrócić życia zabitym, to przynajmniej chciał się upewnić, że zabierze życie morderców, co też mogło się udac. Cięcie zostało bowiem zablokowane, a następny cios został wyprowadzony na tyle szybko, że napastnik nie miał zbyt wiele czasu na reakcję. To był właśnie klucz do powodzenia całego planu - odpowiednie połączenie i zgranie ruchów, zeby zachowywały się jak woda. Lekko i zwinnie kiedy potrzeba, ale destrukcyjnie i gwałtownie, kiedy muszą. Oczy Kohaku podążały za przeciwnikiem, który pod wpływem ciosuo dleciał na znaczną odległość do tyłu, ale nie na wodzeniu wzrokiem miało się skończyć. Młodzieniec był bowiem gotów do wystrzelenia z miejsca, żeby jak najszybciej dobiec do swojego przeciwnika, ale zanim zdążył to zrobić, głowa mordercy spadła już na ziemię. Kohaku tylko gwizdnął pod nosem widząc jak sprawnie ten człowiek poradził sobie z chwastem, a następnie wytarł kastet w chustę przewieszoną przez pas i schował go na swoje pierwotne miejsce.
- Zabawię pewnie tylko chwilkę, ale doceniam to, że nie bawicie się w utrzymywanie tych szumowin przy życiu w więzieniach. To całkiem miła odmiana. - odrzekł do człowieka, wcale nie wnikając w szczegóły. Nie obchodziło go to, co tutaj zaszło, jeśli nie miał mieć z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Wśród tej grupki był jakiś "kapitan" co oznaczało, że nie są zwyczajną bandą hobbystów. Kohaku przesunął się więc parę kroków po swój płaszcz, który zapewne był teraz całkowicie przemoknięty i na dodatek brudny, ale lepiej mieć na sobie coś takiego, niż moknąć jak kura w normalnym ubraniu. Nie to, żeby już nie był przemoczony, ale czas minimalizować straty. Co do reszty, to Ran zaczekał aż grupka zniknie albo będzie jeszcze coś od niego chciała. Potem uda się do swojego pierwotnego celu podróży, czyli jakiegoś przybytku dla gości. Pora się wysuszyć, zjeść i modlić się, żeby nie złapać jakiejś choroby.
- Zabawię pewnie tylko chwilkę, ale doceniam to, że nie bawicie się w utrzymywanie tych szumowin przy życiu w więzieniach. To całkiem miła odmiana. - odrzekł do człowieka, wcale nie wnikając w szczegóły. Nie obchodziło go to, co tutaj zaszło, jeśli nie miał mieć z tego powodu żadnych nieprzyjemności. Wśród tej grupki był jakiś "kapitan" co oznaczało, że nie są zwyczajną bandą hobbystów. Kohaku przesunął się więc parę kroków po swój płaszcz, który zapewne był teraz całkowicie przemoknięty i na dodatek brudny, ale lepiej mieć na sobie coś takiego, niż moknąć jak kura w normalnym ubraniu. Nie to, żeby już nie był przemoczony, ale czas minimalizować straty. Co do reszty, to Ran zaczekał aż grupka zniknie albo będzie jeszcze coś od niego chciała. Potem uda się do swojego pierwotnego celu podróży, czyli jakiegoś przybytku dla gości. Pora się wysuszyć, zjeść i modlić się, żeby nie złapać jakiejś choroby.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości