[Event] Wielka wojna

Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Vulpie »

0 x
Meido

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Meido »

0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume stopniowo testował jeszcze do niedawna uszkodzoną rękę, stopniowo czując coraz mniejszy dyskomfort i zaczynając poruszać nią coraz sprawniej. Kilkanaście minut później czuł, że jest w stanie ją kontrolować bez najmniejszego problemu, bez najmniejszego problemu będąc w stanie formować palce w odpowiednie gesty odpowiadające pieczęciom. Uśmiechnął się wesoło. Zaczynał odczuwać ten przyjemny komfort, że być może już za chwilę ponownie ruszy do walki i będzie w stanie wyciągnąć z tej kabały trochę więcej swoich ludzi. Nie zamierzał spędzić w szpitalu całej bitwy, która miała wszystko zmienić.
Młodzieniec podniósł lekko brwi, gdy medyk zapytał go o jego pseudonim. Faktycznie, uzyskał tytuł Kenshiego na turnieju na pustyni, ale nigdy specjalnie się starał z nim nie obnosić. Owszem, czasem zdarzyło mu się tak o sobie wspomnieć, ale głównie w rozmowach ze samym sobą, toczonymi w umyśle, albo wspominając wydarzenia z Sachu no Senjo. Już wtedy nie odczuwał przesadnej dumy ze zwycięstwa, i teraz również starał się tym nie afiszować. Ale cóż, ludzie i tak najwidoczniej byli w stanie dalej go rozpoznać, nawet po tylu latach i bez charakterystycznej, błękitnej szaty, która obecnie leżała bezpiecznie w jego domu gdzieś pośród śniegów wyspy. Odruchowo dłonią poszukał obu mieczy, które powinny znajdować się przy jego pasku, lecz ich nie wyczuł. Kątem oka zauważył, że stały obok kozetki. Huh, pewnie je odpięli by położyć go na legowisku.
-Rzadko korzystam z tego tytułu. A co do przeciwnika, to już nieważne. Ta rana jest wyłącznie wynikiem mojego błędu, którego więcej nie popełnię.
Przeciwnik nie żył, ale co z tego. Nie widział problemu z powiedzeniem wprost, że to była jego wina.
Młodzieniec podniósł się powoli do pozycji siedzącej, i prawie natychmiast odczuł że ten ruch nie był najmądrzejszy. Od razu poczuł silne ukłucia bólu w miejscu, gdzie znajdowało się jego ramię, po jego ciele zaś znów poniosła się nieprzyjemna fala gorąca. Poczuł też lekkie zawroty głowy. Złapał się drugą ręką za głowę, jednak nie położył się z powrotem.
-Jestem potrzebny na polu walki. Nie mogę sobie pozwolić na tak długi czas bezczynności! - powiedział przez zaciśnięte zęby, starając się pochłonąć ból. Tylko otwierając się na niego można go później przezwyciężyć.
Po słowach medyka żachnął się z niecierpliwością, lecz wrócił na kozetkę. Cholera jasna.
-Mam nadzieję, że to nie potrwa zbyt długo. Yuki i Ranmaru są w potrzebie, potrzebna im jest każda jednostka...
0 x
Ryūji

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Ryūji »

Ryuji jednym sygnałem wydał rozkaz swojemu piaskowemu pupilkowi rozkaz do ataku, chłopak musiał przyznać, że póki co stwór sprawował się bez zarzutu, lecz wciąż nie był to ostateczny test bojowy. Na nic jednak zdały się wszelkie podrygi na kobietę, która wciąż wypuszczała specyficzny dym z ust, blondyn nie znał jego właściwości ale na szczęście inni tak. Okazało się, że mieszanka jest wybuchowa, a sądząc po jej ilość nie miał być to byle jaki wybuch. Głośny i wyraźny rozkaz dowódcy do natychmiastowego odwrotu, zadzwonił potężnie w uszach Ryujiego, który stał chyba najbliżej niego. Nikomu nie trzeba było powtarzać tego dwa razy, wszyscy jak jeden mąz porzucili to co robili i rzucili się do ucieczki. Blondyn był dość blisko wyjścia co było dużym plusem, najpierw błysnęło a później huknęło, że aż zapiszczało w uszach, fala uderzeniowa była tak mocna, że młody Sabaku ledwo utrzymał się na nogach. Ostatni dwaj sojusznicy ledwo zdążyli dotrzeć do wyjścia, sufit oraz filary zaczęły walić się, zasypując wszystko i wszystkich, którzy utknęli w środku. Skutkiem wybuchu było też pęknięcie lodowych sopli, jeden z nich bardzo niefortunnie, spadł wprost na Kyoto, poważnie raniąc go w ramię. Blondyn cicho syknął widząc ranę pobratymcy, nie wyglądało to najlepiej, lecz na szczęście była osobna, która mogła temu zaradzić. Specyficzna dziewczyna zabrała od razu do roboty, blondyn musiał przyznać, że posiadanie medyka znacznie wspomagało grupę. Kurz jeszcze długo unosił się w mało przewiewnym tunelu, znacznie utrudniając oddychanie. Dowódca zarządził, krótki odpoczynek, według władcy piasku było trafionym pomysłem, każdy miał okazję ogarnąć i odsapnąć po walce, a do tego można było zająć się rannym towarzyszem. Mimo przykrego incydentu z soplem, grupa wyszła w nienaruszonym stanie, ich współpraca poszła całkiem dobrze jak na pierwszy raz, nie znając się nawzajem. Jednak mimo tego wszystkiego ich zadanie nie zostało wykonane, mieli przecież pomóc więźniom, a ci zostali zasypani, prawdopodobnie kończąc swój żywot, a może w taki sposób też im pomogli? Może jednak śmierć była w jakich sposób dla nich wybawieniem? Chłopak nie miał czasu dłużej się nad tym zastanawiać, zamierzał pomóc dziewczynie wyjąć lodowy kolec z ramienia Kyoto, zimny i śliski sopel pokaźnych rozmiarów, zabarwił się na czerwono a po usunięciu go, natychmiast popłynęła strumieniami krew. Ryuji nie mówił nic, domyślał się, jak może się czuć jego towarzysz, niestety nie miał większego wpływu na to co się stało, po prostu zrządzenie losu. Chłopak upewniając się, iż młodszy Sabaku jest w odpowiednich rękach postanowił skorzystać z okazji i wyrazić swoją wdzięczność za ratunek, swojemu nowemu dowódcy, jego bezsilność w tamtym momencie, dość mocno go sfrustrowała a nawet trochę zdenerwowała, po raz kolejny dostał dowód jak dużo jeszcze przed nim.
- Dziękuję za pomoc, gdyby nie pan dowódco, pewnie nie wyszedłbym z tego cało. Zyskał pan moją wdzięczność i szacunek, obiecuję, że spłacę swój dług chociażby nienaganną służbą. Rzucił dość krótko i formalnie, poważniejszym tonem, jednak starając się nie pokazywać po sobie jakichkolwiek uczuć. Nie był pewny czy jego słowa cokolwiek znaczyły dla Tamotsu, lecz od dziecka wpajano mu zasady poszanowania silnych, przestrzegania hierarchii oraz odnoszenia się z szacunkiem do osób które na to zasługują. Chłopak miał nadzieję, że dowódca dobrze przyjmie jego słowa, lecz był przygotowany także na zignorowanie. Korzystając z chwili wytchnienia, władca piasku, starał się sprawdzić cały swój sprzęt oraz pasy gurdy, czy nic nie zostało zgubione czy naderwane. Adrenalina i emocje szybko opadały, reszta zespołu wydawała się być w dobrej kondycji, na szczęście, gdyż główny cel był dopiero przed nimi.
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 15
WYTRZYMAŁOŚĆ 45
SZYBKOŚĆ 20
PERCEPCJA 20
PSYCHIKA 14
KONSEKWENCJA 1

Kontrola Chakry: B
Chakra 75%
0 x
Yujiro

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Yujiro »

Atakujący parli dalej, przed siebie przejmując coraz więcej i więcej pola, spychając obrońców w niedalekiej przyszłości do odwrotu. Na ile jeszcze mogli sobie pozwolić, by dalej atakować? Takeshi miał nadzieję, że obrońcy w końcu wyniosą się z zamku i dadzą im zająć go bez większych problemów ale oczywiście nie miał na co liczyć. Nikt nie odda tak po prostu swojego terytorium zwłaszcza, że już padło tyle ofiar, że nikt nie miał zamiaru się powstrzymywać. Nawet dwójka liderów, która dalej trwała w zaciętym pojedynku - chłopak przeklinał lidera swojego szczepu, że nie idzie na całość tylko bawi się z przeciwnikiem. To był najprostszy sposób na przegraną. Sam jednak też nie miał zbyt ciekawej sytuacji i musiał podjąć stanowcze działania, by pozbyć się oponentów. Niestety w żadnej okolicy nie było zbiornika wodnego - jak szybko woda mogła się ulotnić? Topór był coraz bliżej jego ciała, na tyle niebezpiecznie blisko, że technika zaraz powinna działać. Pozostawała tylko jedna opcja podmiany - teoretycznie najgorsza ze wszystkich, bo nadal nie dawała mu chwili oddechu, tylko ciągle wiązała walką. W końcu uderzenie przekroczyło granicę - trafiło coś, co milisekundę wcześniej było jego ciałem, lecz teraz wodna kałuża zaczynała się rozbijać o ziemię. Ostrze przecięło wodę, nic więcej, nie trafiło w cel i pewnie przeciwnik padł jak długi wkładając w nie całą swoją siłę. Nie trafił w nic, więc pewnie ostrze pociągnęło go za sobą, a może nie? Sam zainteresowany zaś ukrył się w pozostałości wodnego wiru i przybrał płynną formę. Teraz nie mogli mu zaszkodzić - przynajmniej nie intencjonalnie, bo kto mógł mieć pojęcie o jego istnieniu w tej wodzie? Zapewne tylko sensorzy, których podczas starć zwykłych armii nie było sensu wysyłać. Zbyt cenny nabytek.
Nastąpiła jeszcze jedna niespodziewana rzecz - ot Amazonka dalej była w jego okolicy. To ci ciekawostka, że ta mała wredna jednak nie uciekła - przynajmniej jeszcze. Huk, błysk - działo się. Jego wrogowie zostali oślepieni i było to jej działanie. Miał iść na współpracę? Ostatnim razem skończyło się to bardzo źle, lecz tym razem sam był w to zaangażowany i było za późno.
Gdy tylko zobaczył że jego przeciwnicy są niesprawni do walki nawet przez chwilę, postanowił wynurzyć się i wykorzystać to, że jest tak blisko swoich przeciwników. Pięć metrów to była na tyle mała odległość, że mógł doskoczyć do nich i wepchnąć jednemu z nich ostrze w plecy. Czy na pewno? Przemiana z powrotem w człowieka pewnie potrwa chwilę, nie mógł ryzykować. Jak się bawić to się bawić, drzwi wyrzucić okna wstawić. Jeżeli był pewien, że technika zadziała, to miał zamiar potraktować ich tym samym, co uprzednio mur - o ile w zasięgu nie stoi Amazonka, bo ta była bodaj z jego boku, a nie za wrogami. Jeżeli więc było "czysto" to uderzał nogą o grunt uprzednio składając pieczęć tygrysa, by wyzwolić spod ziemi wodę i zaatakować wroga, bo czemu nie. To powinno stanowczo ostudzić ich zapały i może nawet pozbyć się typków. Gdyby Amazonka była na linii strzału to odskakuje na bok i wystrzeliwuje z ust strumień wody tak, aby przeciwników zrzucić z muru lub w przepaść (niech dołączą do swojego pierwszego towarzysza). Tym samym nie był narażony na ataki z ich strony, bo nic nie widzieli. Uważnie obserwował ich ruchy, nie mógł teraz spudłować, bo ryzyko było zbyt wielkie. Jeżeli jego wrogowie zdążą zorientować się co się dzieje, to odskakuje do tyłu i rzuca pod siebie granat dymny, by oddzielić się od nich gęstą chmurą.

SIŁA 5
WYTRZYMAŁOŚĆ 25
SZYBKOŚĆ 45
PERCEPCJA 25
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1

Chakra 76%
Nazwa
Suiton: Mizu Kamikiri
Pieczęci
Tygrys
Zasięg Max.
15 metrów
Koszt
E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4% (1/2 na turę)
Dodatkowe
Brak dodatkowych wymagań
Opis Technika, za pomocą której można zaskoczyć niczego niespodziewającego się przeciwnika. Użytkownik składa pieczęć Tygrysa i silnie uderza nogą o ziemię. Pobudza to podziemne wody do działania, wytwarzając z nich bardzo szybki i silny strumień wody, który wystrzeliwuje spod ziemi z dużym ciśnieniem. Cios ten bez problemu jest w stanie przeszyć przeciwnika. Szybkość strumienia jest taka sama jak nasza własna.
Nazwa
Suiton: Suidan no Jutsu
Pieczęci
Brak
Zasięg Max.
40 metrów
Koszt
E: 36% | D: 28% | C: 20% | B: 16% | A: 12% | S: 8% | S+: 4%
Dodatkowe
Wymaga znajomości Mizurappa
Opis Technika jest swego rodzaju wzmocnieniem Suiton: Mizurappa. Poprzez przesłanie chakry Suitonu do płuc, użytkownik wytwarza ogromną ilość wody, która następnie zostaje wystrzelona pod ogromnym ciśnieniem w kierunku oponenta. Czym się więc różni od pierwowzoru? Tym, że pocisk jest znacznie mocniejszy i zadaje większe obrażenia. Niby niewiele, lecz w walce technika ta może się okazać bardzo silna... tym bardziej, że z jej pomocą wytwarzamy też więcej wody, której można użyć do innych technik.
0 x
Awatar użytkownika
Kyoushi
Posty: 2703
Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
Wiek postaci: 30
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
GG/Discord: Kjoszi#3136
Lokalizacja: Wrocław

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Kyoushi »

  • „Kurwa, ileż można tego upierdliwego ognia, zaraz zjaram się na mahoń. Pierdolę, rozumiem, że było zimno, ale chyba bez przesady?!” Myślał sobie dość wrażliwie młodzieniec, który nie był wielkim fanem wysokich temperatur, które mogły wpływać na jego samopoczucie i możliwości wykorzystania własnych umiejętności w walce, które były poddawane cały czas testom. Przechodził je póki co śpiewająco, niekiedy mając więcej szczęścia niż umiejętności, jednak to nie ważne – ważny jest efekt, który był ‘piorunujący’. Dym rozprzestrzeniał się po całym pomieszczeniu co raz szybciej, widoczność stawała się co raz bardziej utrudniona, przez co młodzieniec chciał postawić wszystko na jedną kartę i wspomóc nitkowego shinobi, który atakował ów kobietę, która zdawał się nie dawać za wygraną. Kyu złożył wymagane pieczęci, koncentrując furę chakry i już miał wysyłać potężną wiązkę pod ziemią, by ją złapać w pułapkę, jednak nic z tego, jak po chwili miało się okazać. Usłyszawszy głos Tamotsu, który mówił o ‘spierdalaniu’ – nie wahał się ni sekundy. Był akurat w miejscu, które było centrum i groziło rozpierdolowi, więc natychmiast reagował, uciekając z miejsca, w który aktualnie przebywał. Wybuch, dym i cholera wie co jeszcze – po chwili już zaczęły sypać się pierwsze kamienie, które miały przygnieść wszystkich obecnych tutaj najemników. Kyu nie chciał do tego dopuścić. Myślał już, by rozesłać wiązkę Raitonu, która mogłaby nieco powstrzymać te gruzy, jednak nie było na to w ogóle czasu. Nie miał go, więc wolał nie ryzykować, trzeba było spierdalać czym prędzej.
    Pośpiech był niebywały, ten zryw, ta siła w nogach i ta ucieczka Kyu i Uchiha, którzy byli ostatni. Wyskoczyli stamtąd jak z jakiegoś pędzącego, palącego się pociągu z filmu akcji z Van Damme w roli głównej – coś niebywałego. Wturlawszy się w bezpieczne miejsce, białowłosy otrzepał swój czarny płaszcz i śnieżno-białe włosy, które zostały przyozdobione w kamyczki i proch, który niebywale niszczył jego perfekcyjny wizerunek, który starał się utrzymać przez cały czas. Zasypane wejście budziło pozytywy – był to prawdopodobnie koniec zwiedzania pieprzonego więzienia i wszystkiego co z nim związanego. Białowłosy kiwnął głową, będąc za chwilą przerwy, odpoczynkiem i regeneracją chakry, której sporo ubyło podczas tej walki.
    - Co dalej? – zapytał jasno, zdając sobie jednak doskonale sprawę, że należy kierować się ku górze. Mimo to, złożył jedną pieczęć, chcąc wyostrzyć swoje zmysły i nie dając się zaskoczyć, w razie, gdyby ktoś jednak postanowił się tutaj jakoś przedostać..


      Ukryty tekst
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij... Obrazek
Maji Meguri

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Maji Meguri »

  • Niepozornabombka, zdająca się od niechcenia przekraczać coraz do kolejne metry w końcu zderzyła się z kamiennych, lekko ośnieżonym murem. Delikatna broń pękła niczym skorupka, wylewając z wewnątrz fale blasku. Białe, mocne światło uderzyło w jeden chwili. Przedramię kobiety za którym ukrywała swoje oczy otoczyła poświata, a gdy zgasła równie szybko jak się pojawiła piwne oczy wychyliły się zza ręki. Drapieżnie zmrużone ślepia Amazonki utwierdziły w przekonaniu, że plan zadziałał. Należało więc zrobić krok dalej i w jakiś sposób unieruchomić, powalić bądź w ostateczności zabić obrońców. Nie mniej ich ciała były cennym materiałem. Pięciu mężczyzn to niemalże fortyfikacja dla tak drobnej osoby jaką była Meguri.
    Syk jaki wydostał się z ust Amazonki rozległ się po okolicy. Przypominająca rozgniewanego pustynnego węża kobieta musiała nie pochwalać działań swojego Wodnego towarzysza. W końcu zamierzał ponownie użyć swojej destrukcyjnej siły i zniweczyć wspaniała obronę. Wśród ciał obrońców nikt nie szukałby kobiety. Nikt nie miałby czasu przyglądać się i zastanawiać, czy nie siedzi tam i nie obserwuje bitwy ku własnej, samolubnej przyjemności i wiedzy. Koniuszki palców przywarły do muru, a chwile później odskoczyła na bok. Znacznie na prawo, żeby nie oberwać przypadkiem silnym strumieniem. Choć głownie obawiała się właśnie tej samej techniku, która powaliła cześć muru. Gdyby użył jej, a kamienna struktura rozerwałaby się, to właśnie ona byłaby w polu rażenia odłamków. Chciała więc odskoczyć sporo za pozycje swojego towarzysza stojącego na murze, dalej pozostając przyklejoną za pomocą chakry do grubej, ochronnej ściany. Była zła, nie chciała rozgłosu ani fajerwerków, a mężczyzna o niepodważalnej sile, z którym z pewnością nie chciałaby walczyć w uczciwym starciu - ten rozgłos zapewniał z ogromną nawiązką.
    Ostrze znajdujące się w małej, ciemnej dłoni wyraźnie rwało się do akcji. Jego cel nie zakładał trzymania przez tak długi czas. Meguri wiedziała o tym i sama również była gotowa. Niczym dziki kot polujący na swoją ofiarę. Czekała, aż jej kompan wykona te swoje wodne akrobację i gdyby któryś z mężczyzn zdołał w jakiś sposób utrzymać się na murze to wyskoczyła na niego licząc na element zaskoczenia. Wyskoki skok miał pozwolić jej na znalezienie się na baranach przeciwnika i zaciśniecie szerokich jak na swoją profesję, ud. Żelazny uścisk odbierał dech, a siła skoku miała przewrócić ofiarę. Dłoń z kunaiem asekuracyjnie zbliżyć się do oka obrońcy i zostać w tej pozycji, grożąc. Nie chciała zabijać, ani być zabitą. Lecz potrzebowała jakieś osłony, więc w głębi serca liczyła na to, że uda się jej dorwać chociaż jednego spośród mężczyzn i wykonać na nim słynną Amazońską gilotynę. (fanfik z dedykacją dla Ichirou)

ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • SIŁA 1
    WYTRZYMAŁOŚĆ 1
    SZYBKOŚĆ 1
    PERCEPCJA 65
    PSYCHIKA 1
    KONSEKWENCJA 1
Użyty Ekwipunek do tej pory:
  • - 2x bombka świetlna

Skrót: Skaczę na bok z chakrą w stopach. Żeby znaleźć się za tym Takeshim, w razie gdyby z muru szły jakieś odłamki od tego destrukcyjnych technik. Gdyby któryś z tych obrońców przeżył to wskakuje mu na plecy i zaciskam uda wokół jego szyi przystawiając do tego kunai do jego oka, w razie gdyby chciał jeszcze walczyć. Jakby się tak stało, że jest zagrożenie z jego strony to niestety z bólem serca wbijam mu kunai w oczodół ;n;
0 x
Murai

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Murai »

Najważniejszą rzeczą w tym momencie było bezpośrednie bezpieczeństwo Muraia. Był zdecydowanie najbliżej całunu dymu, przynajmniej biorąc pod uwagę jakkolwiek wyjątkowe jednostki w tym oddziale. Szarzy wojownicy reprezentujący jedynie podstawowe wyszkolenie nie byli nawet brani pod uwagę. Kakuzu był w stanie jednocześnie przemieszczać się wystarczająco szybko by uniknąć kontaktu z dymem i nićmi szukać na ślepo użytkownika techniki. Do ten pory mogła zareagować na praktycznie każdy atak w wykonaniu Muraia, teraz sama nie miała możliwości zobaczenia go. Teoretycznie, nadal mogła posiadać umiejętności sensoryczne. Teoria ta została jednak szybko przez wysuwającego zanegowana prostym faktem, że gdyby takowe posiadała to wiedziałaby o pojawieniu się oddziału i nie byłaby zaskoczona rozbitą wazą. Rozsądnie można więc skreślić tą opcję. Mogła też posiadać zmysły na tyle czułe i wrażliwe, że mogła bez problemu poruszać się z przytłumionym zmysłem wzroku i podczas wypuszczania kolejnych porcji dymu. Chaos panujący w pomieszczeniu znaczenie ten proces był utrudniał, ale było to możliwe. Bez względu na to okazja na zaatakowanie jej pojawiła się i trzeba było z niej wykorzystać, prawdopodobnie była to jedyna taka okazja. A jeśli będzie to faktycznie atak samobójczy w jej wykonaniu, to i tak Murai spełnił swoje zadanie. Nie pokonał co prawda oponenta z którym walczył, jednak ściągnął jego uwagę i tym samym ograniczył straty w ludziach z jej ręki to zera. Przynajmniej do teraz, co było możliwe. Murai przerwał próby złapania przeciwniczki po usłyszeniu jasnego rozkazu, który nie pozostawiał jakiegokolwiek pola do interpretacji. Dym miał wybuchnąć, co miało sens biorąc pod uwagę techniki do tej pory używane przez kobietę. Zszyty mężczyzna podjął więc decyzję o wysłuchaniu dowódcy i taktycznym odwrocie. Zrobił to w samą porę, bowiem dym wybuchł. Czy z inicjatywy kobiety? Tego Kakuzu już nie miał możliwości ocenić, jednak efekt byłby niezmienny. Wybuch naruszył stabilność całego pomieszczenia i spowodował zasypanie wnętrza duża ilością kamieni. Jednak wyglądało na to, że co ważniejsi osobnicy byli cali i zdrowi. Sam dowódca odetchnął z ulgą. Murai zaczął przeglądać swoje ciało w poszukiwaniu ran których mógłby w jakiś sposób nie poczuć, jednak wszystko wydawało się w porządku. Na razie mieli spokój, dowódca zakomunikował oddziałowi o wykonaniu powierzonego oddziałowi zadania. Wątpliwym było że jest to koniec, jedynie jedna z wytycznych została spełniona. Aktualnym problemem był brak jakiejkolwiek komunikacji z drugą grupą. Trzeba było zakładać, że radzą sobie dobrze, co było głupie. Brak znajomości stanu sojuszniczego oddziału na nieprzyjaznym terenie był ogromną luką, prawdopodobnie nie do załatania korzystając z aktualnych środków. Gdyby w każdym oddziale był przynajmniej jeden człowiek z czerwonymi oczyma, można by wymusić na nich regularną komunikację za pomocą gestów i ruchów ciała. Aktualnie pozostawała jeszcze jedna kwestia. Odrobinę prozaiczna, jednak w gruncie rzeczy bardzo ważna. Osobnik z klanu Nara, którego umiejętności mogły okazać się niezwykle pomocne, stał z boku ponieważ Murai "zniszczył jego zabawki". Jeśli będzie to postępować, to może obrazić się do stopnia w którym całkowicie odetnie się od walki. Dla dobra oddział i przyszłych potyczek, trzeba było upewnić się że nie zrobi czegoś takiego drugi raz. Murai musiał zrobić coś, czego zwykle nawet nie brał pod uwagę. Podszedł więc do Nary i powiedział najbardziej szczerze, jak tylko był w stanie.
- Wybacz że zniszczyłem twoje zabawki. Następnym razem postaram się je omijać podczas mordowania wszystkiego wokoło. - słowa które niosły za sobą jakiś przekaz, pokorę i przyznanie się do błędu. Faktycznie Kakuzu czuł się w pełni pewien swoich decyzji, zabicie unieruchomionego przeciwnika zanim ten się uwolni. Nie wiedział wtedy że zabicie ich wywoła taką a nie inną reakcję.
0 x
Ayako

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Ayako »

Ayako miała w planach wejście na dach budynku. Dokładniej przybiegnięcie tam że swoich całych sił. Dalej miała skoczyć na przeciwnika Seikiego i go po prostu zabić. Jednak to można nawet nazwać niemożliwym. Chciała bowiem to zrobić za pomocą lodowych ptaków. Niestety zapomniała o tym że mogą go okrążyć i w nią trafić. A wtedy zamiast załatwić dwóch problemów na raz, zlikwidowała by sama siebie. No, ale cóż, po co drążyć temat, który nawet się nie wydarzył. Wracając więc do ptaków... Dziewczyna widziała że ma dosyć duże szanse na powodzenie jej planu dlatego bez zbędnego stresu wyciągnęła kunai ze swojej kabury w celu zniszczenia kilku ptaków. Niestety likwidując jednego z nich śnieg z niego się rozpruszył na jej oczy, przez co musiała je zamknąć. Kiedy je otwarła zamiast kilku ptaków ni stąd ni zowąd pojawiło się ich całe stado. Co gorsza przybyły one że wszystkich stron. Było ich mnóstwo co jeszcze bardziej utrudniała sprawę naszej bohaterce.
Nie wiedziała co wogule ma robić. Była tym wszystkim bardzo zaskoczona. Nie wiedziała, że szansę na zwycięstwo się od niej odwrócą. W końcu mimo pewnych zmagań bardzo dobrze jej szło. Jednak kto by się tym przyjmował? Najważniejsze było to, iż musiała ona jakoś przeżyć tę bitwę. Oczywiście najpierw musiała pokonać te wnerwiające lodowe ptaki czy tam jaskółki. W końcu to one przez ostatnie chwile jej ciągle przeszkadzały. Chciała skoczyć na kolejną ścianę budynku, ptaki. Chciała przed nimi uciec, ptaki. Chciała wejść na dach, zaś te ptaki. Były one dosłownie wszędzie. Ayako sobie uświadomiła że uciekanie przed nimi nie ma sensu i postanowiła je zniszczyć. Tylko jak? Jest to bardzo utrudnione z powodu ich wielkiej ilości. No, ale musi coś wymyśleć bo inaczej źle to się dla niej skończy. Jednak walka wręcz nie miała tutaj żadnego sensu. Ayako więc wyciągnęła swój kunai z wybuchową notką i czekała aż się zbliżą te ptaki. Kiedy będą już w miarę blisko (ok. 10 metrów) dziewczyna ma zamiar wyskoczyć w górę i rzucić tym kunaiem prosto pod siebie i gdy znajdzie się w sądzie ptaków ma zamiar go zdetonować. W ten sposób zamierza pozbyć się tych lodowych pocisków. Następnie trzymając w drugiej ręce zwykły kunai chce zniszczyć resztę tego stada. Na nic innego nie mogła wpaść. Więc szybko coś wymyśliła. Miała nadzieję że jej plan się sprawdzi.
0 x
Shinji

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Shinji »

Wszystko wewnątrz "pomieszczenia" działo się niesamowicie szybko. Shinji dokończył dzieła swoją techniką ognia przygważdżając przeciwnika, który w akcie desperacji rzucił swoją bronią w jego kierunku. Odruchem było wykonanie uniku co dodatkowo ułatwiało odczytywanie trajektorii lotu wszelkich obiektów ot kolejna z wielu umiejętności Sharingana. Nie wyglądało na to by atak miał jakiekolwiek szanse powodzenia mimo wszystko wolał dmuchać na zimne i owy unik wykonał. Podczas tego procesu ogień zdążył już ostro potraktować naszego "przyjaciela" który przestał stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla reszty oddziału. Nie musiał przy tym nawet uciekać się do użycia wybuchowych notek. Mimo, że już miał zamiar po nią sięgać stało się jasne, że atak w jego kierunku był ostatnią czynnością wykonaną przez strażnika. Uwaga mogła zostać zwrócona w totalnie innym kierunku, kobiety, która wypuściła ogromną ilość dymu. Sharingan pozwolił na natychmiastowe rozpoznanie zagrożenia z niego płynącego i już miał krzyczeć ostrzeżenie gdy ubiegł go nie kto inny jak dowódca. Teraz raczył wziąć jakikolwiek udział w walce co? Trochę to zabawne. Nie wydawał żadnych wyraźnych rozkazów, nie było żadnego planu. Przyglądał się przez ten cały czas podziwiając istną rzeź, a teraz wreszcie raczył coś zrobić. W głowie pojawiło się tylko: "Dzięki ci szanowny panie za informację". Mimo wszystko ostrzeżenie mówiło dokładnie co należy zrobić i ciężko się było z nim nie zgodzić. Słowo "spierdalajcie" świetnie oddawało to co miał zamiar od początku robić, a właściwie to już robił. Uciekał jak najdalej od tego cholernego dymu szykując na wszelki wypadek wybuchową notką jeśli stanowiłaby ostatnią deskę ratunku. Po raz kolejny nie było takowej potrzeby. Dym zapalił się zapewne od którejś z pochodni na ścianie wywołując ogromną eksplozję, która odczuwalna była nawet od podłoża. Zachwiała wszystkim co znajdowało się dookoła przy okazji niemal zwalając z nóg. Nie to było najgorsze. Ogromny huk spowodował chwilowe otumanienie. Tak duże, że Uchiha złapał się za głowę w okolicach uszu z nieprzyjemnym grymasem na twarzy. Gdyby mógł najchętniej upadłby teraz na ziemię. Nie pozwalała na to jednak to co nastąpiło po eksplozji. Ze stropu zaczęły spadać kamienie. Stało się jasne, że wszystko za chwilę może się zawalić. Resztkami sił zaczął bieg w kierunku dowódcy próbując się wyrwać z tego przeklętego miejsce. W tym czasie ogłuszenie powoli mijało, a on coraz wyraźniej zaczął dostrzegać obraz. Było naprawdę cholernie dużo rzeczy dookoła. Z pełnym skupieniem skanował to co spadało na dół jak i to co już leżało. Potknięcie się o jakiś cholerny kamień spowodowałoby przypieczętowanie jego losu. Podobnie zresztą było ze wszystkim co leciało z góry. Czas zdawał się nieprzyjemnie wydłużać z każdym dotknięciem stopą podłoża, tak jakby ktoś tam na górze miał teraz dobrą zabawę, delektując się tą chwilą jak i ogarniającymi Shinjiego niepokojącymi emocjami. Minął cały optymizm z którym włączył się do walki teraz po prostu ratował swój tyłek. Jeśli mówić o samej kolejności ucieczki to on i Kyoushi zmieścili się idealnie w okienku, które dała im opatrzność. Jedna sekunda więcej i nie wyszliby stamtąd żywi. Trudno było ukryć emocje. Były zbyt silne.
- Udało się !
Może to i głupie, ale musiał to z siebie wydusić gdy dotarł bezpośrednio do miejsca w którym znajdował się dowódca. Powody do radości niesamowicie szybko prysły. Mimo, że większość ludzi jakimś cudem przetrwała to nie obyło się bez rannych. Pech chciał, że sporych rozmiarów sopel spadł z przebijając rękę czarnoskórego użytkownika piasku. Ironia losu? Być może. Stał on z tyłu, próbował zamknąć wejście ścianą by zabezpieczyć się przed jakąkolwiek możliwością zranienia przez coś z środka a to on jeden nie wyszedł z tego wszystkiego bez szwanku. Tak z pewnością ktoś tam wyżej, kto kierował ich losami miał naprawdę dobrą zabawę. Pozostaje mieć nadzieję, że od niego samego los się nie odwróci. Już raz miał do czynienia z ogromną ilością pecha na wojnie w Atsui. Przez cholerną ranę nie był w stanie towarzyszyć swoim kompanom w wyprawie do wnętrza miasta tylko teraz brakowało, żeby znowu coś takiego miało miejsce.

Nie było jednak tak źle. W ich oddziale znajdował się medyk, który zaczął zajmować się Kyoto, przynajmniej tyle że w przypadku rannych będzie im można w jakikolwiek sposób pomóc. Może ta irytująca dziewczyna nie była jednak bezużyteczna? Skoro operowała medycznym ninjutsu jak zadeklarowała i teraz pokazała to jej trzymanie w bezpiecznym miejscu faktycznie było istotne. Fundamentem strategii było w końcu zabezpieczenie medyków. Uczył tego każdy kto miał do czynienia z dowodzeniem wojskami. Nie było od tej reguły wyjątków chociaż zastanawiające było, że pomocnica lidera Sabaku jakoś nic z tego sobie nie robiła. Czyżby było coś jeszcze z czego nie zdawał sobie sprawy? Nie był w końcu wszechwiedzący, ale jak tak teraz się nad tym pochylić to jest to nieco zastanawiające. Postanowił odnaleźć wzrokiem niciowca.
- Widzę, że też udało ci się jakoś wyjść z tego co? Było blisko, a wygląda na to że to dopiero początek. - głośno westchnął - Że byłem zmuszony użyć tak dużo chakry - kolejne słowa były bardziej wypowiedziane do samego siebie, aczkolwiek Murai doskonale je słyszał. Co by nie mówić Shinji był wkurzony na białowłosego, który w krytycznym momencie walki po prostu postanowił go zostawić i zmienić sobie cel. Najchętniej by teraz do niego podszedł i wykrzyczał bezpośrednio w twarz jakim pieprzonym jest idiotą. Przez swoją lekkomyślność narażał śmierć jego i samuraja. Na szczęście oponent niczym niezwykłym nie dysponował, ale nigdy nie masz pewności. Na polu walki nie biega się jak chce. Wybiera zazwyczaj najbliższy cel, albo taki który jesteśmy w stanie szybko wyeliminować. Dopiero teraz dezaktywował Sharingana, gdyż nie wyglądało na to by był potrzebny skoro mieli chwilę na odpoczynek po jakby nie patrzeć nieco wyczerpującej walce. Przynajmniej dla niego samego. Przez pobyt w szpitalu zdążył już nieco zapomnieć z czym to wszystko się wiąże. Teraz to wszystko wracało.


Chakra i techniki:
Chakra
41% -1,5% = 39,5%
Nazwa
Sharingan: San Tomoe
Środkowy i ostatni powszechnie znany poziom Sharingana - powyżej niego sięgają już bardzo nieliczni. Na tej randze Uchiha staje się niezwykle niebezpiecznym przeciwnikiem. Po pierwsze, znacząco rośnie jego możliwość kopiowania jutsu. Nie tylko może on kopiować praktycznie wszystkie jutsu i wykonywać je jednocześnie z wrogiem - wygląda to tak, jakby czytał on w jego myślach. Miażdżąco rośnie jego percepcja, a na dodatek zyskuje on możliwość wejścia do umysłu Jinchuriki, a tym samym dowiedzenia się za czym stoi jego niezwykła siła.
Możliwości
  • Widzenie i szacowanie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
  • Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
  • Rozpoznawanie genjutsu
  • Wejście do umysłu Jinchuuriki - na krótki moment, możemy zobaczyć demona
  • Odróżnianie klonów od oryginału - Klony rangi B w dół
  • Bonus atrybutów - percepcja użytkownika rośnie o 60 punktów
  • Kopiowanie technik - Można kopiować wszystkie widziane techniki (oprócz innych KG i Hijutsu oraz wspomagających rangi S) i wykonywać je w tym samym momencie co przeciwnik.
  • Możliwość przełamania słabszych genjutsu - Przełamanie odbywa się tak samo jak przy pomocy Kai. Nie wymaga jednak złożonej pieczęci, a bonus do konsekwencji wynosi +50.
Wymagania
Przebudzenie, w przypadku misji minimum A, dziedzina klanowa D.
Koszt
E: 8% | D: 6% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalne (1/2 podtrzymanie)
Karta postaci:

ZDOLNOŚCI
KEKKEI GENKAI: Sharingan: San Tomoe
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI:
  • Kenjutsu Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Wrodzona -
  • Nabyta -
PAKT: -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
  • Siła: 11
    Wytrzymałość: 25
    Szybkość: 41
    Percepcja: 41 (101)
    Psychika: 1
    Konsekwencja: 11
SUMA ATRYBUTÓW FIZYCZNYCH: 128
MNOŻNIKI STAŁE:
  • Wytrzymałość +2% do chakry
MNOŻNIKI CZASOWE:
  • Sharingan: San Tomoe +60 do percepcji
KONTROLA CHAKRY: Ranga B
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100% + 2% = 102%
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
  • Ninjutsu - Ranga E
  • Klanowe - Ranga B
  • Katon - Ranga B
  • Kenjutsu - Ranga C

TECHNIKI
Ninjutsu:
  • Ranga E:
    • Bunshin no Jutsu - 3%
    • Henge no Jutsu - 3%
    • Kai - Brak
    • Kawarimi no Jutsu - 3%
    • Kinobori no Waza - Minimalny, nieodczuwalny
    • Suimen Hokō no Waza - Minimalny, nieodczuwalny
    • Nawanuke no Jutsu - 3%
Kenjutsu:
  • Ranga D:
    • Fūma Ninken - Brak (+10 do siły)
    • Chanbara - Pasywna
Katon:

EKWIPUNEK
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE :
  • Katana w pochwie na broń przypięta do pasa
  • Torba na broń I z tyłu, przypięta do pasa z lewej strony pleców
  • Torba na broń II z tyłu, przypięta do pasa z prawej strony pleców
  • Kabura na broń, przyczepiona do prawego uda
PRZEDMIOTY SCHOWANE:
Kabura na broń:
  • 1x kunai
Torba na broń I [35,5/40]
  • 12x kunai z wybuchową notką [2]
  • 10x Shuriken [1]
  • 2x bojowa pigułka żywnościowa [0,5]
  • 1x pigułka ze skrzepniętą krwią [0,5]
Torba na broń II [40/40]
  • 20x kunai z wybuchową notką [2]
Kieszeń:
  • Mapa portu Ryuzaki no Taki
  • 2 specjalne monety (do kontaktu z Krukami)
0 x
Hoshigaki Seiki

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Hoshigaki Seiki »

Desperacja bywała zbawieniem bo jak się okazało, pozwalała zmęczonemu ciału przyjąć jeszcze kilka mocnych ciosów.Wszystko to miało na celu wyczekanie tej jednej chwili, która wreszcie nadeszła, a ręka przeciwnika była tuż pod moim nosem. Nie wahając się ani chwili, zacisnąłem szczęki na łokciu mężczyzny. Poczułem krew... Obrazek Była ciepła i do tego ten dziwny ale wspaniały zarazem smak...
Więcej! - ta jedna myśl szybko przejęła kontrolę nad moim ciałem. Widząc nadchodzące kopnięcie w bok, postanowiłem wolnymi rękoma pochwycić również nogę rywala, który najwyraźniej sądził że w takim momencie pozwolę sobie na choćby chwilę nieuwagi. Aby dokonać tego co miało uratować moje życie, złączyłem swoje dłonie (jedna nakrywa od wierzchu drugą), aby móc pewniej zatrzymać i przytrzymać kończynę oponenta.
Wiedziałem, że jeśli chcę wyjść cało z tej potyczki, muszę od razu po schwytaniu wroga pociągnąć go w dwóch różnych kierunkach jednocześnie rękoma jak i paszczą. W ten sposób miałem nadzieję uszkodzić jego ciało do tego stopnia, że nie byłby już w stanie pewnie ustać ani zadać mocnego uderzenia zranioną ręką.
Mając przed oczyma cieknące po ramieniu wroga strużki krwi, nabierałem coraz większej, przerażającej wręcz chęci zdobycia świeżej krwi swoich wrogów. Miałem wrażenie, jak gdyby każda kolejna kropla dodawała mi sił, napełniała mocą do przeciwstawienia się niemożliwemu a taka właśnie misja mnie czekała - odszukanie Saiki.
Moja jedyna w tej chwili przeszkoda znajdowała się teraz w mojej paszczy i to właśnie z jej pomocą miałem dokończyć starcie. Uszkodzonego rywala z pewnością znacznie łatwiej będzie obalić na ziemię, a to było dla mnie w tej chwili niczym zbawienie. Jeśli mężczyzna nie będzie w stanie zadawać mi masy ciosów, wtedy ja będę mógł rozszarpać jego ciało. Nie było ważne czy to ręka, noga, głowa czy brzuch. Liczył się tylko efekt oraz... Obrazek Nagroda!
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Vulpie »

0 x
Maji Meguri

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Maji Meguri »

Odgłos wody uderzającej pod ciśnieniem niemalże zagłuszył krzyki spadających obrońców. Mężczyźni w jednej chwili znaleźli się na samym dole, roztrzaskani i trudni do identyfikacji. Amazonka, która powiodła oczami za spadającą grupą, odruchowo wskoczyła na szczyt w pobliże znajdującego się tam wodnego towarzysza. Dłoń w której dzierżyła kunai powolnie opadała, aż w końcu schowała broń do kabury na udzie.
Wyglądało na to, że bitwa chwilowo ustała, a obrońcy wycofują się do kolejnych strategicznych miejsc. Jeśli ataki z innych stron również powiodły się na tyle skutecznie, aby przedrzeć się przez mury, to można było obrać kilka dróg dalszego podboju. Pytaniem było, czy komuś zależało na nie uszkadzaniu fortyfikacji i domostw. Bo jeśli nie, to wystarczyło podpalić obóz z każdej strony murów, zapanować nad trebuszami w lesie i ostrzelanie wnętrza tak długo, aż nie pozostanie kamień na kamieniu. To wymagało czasu, środków i późniejszej odbudowy całej struktury. Lecz w oczach Amazonki było to najlepsze rozwiązanie. Każda bitwa niesie za sobą ryzyko, nawet drobny procent szans mógł zakończyć inwazję porażką. Meguri jednak zdawała sobie sprawę, że może nie wiedzieć wszystkiego. W końcu istniało wiele możliwości, które zmuszały dowódców do dalszego parcia i jak najszybszego zakończenia wojny. Powodów mogło być setki, ale dużo z nich sprowadzała się do finansów i zasobów. Szczęśliwie nastała chwila oddechu, dzięki której wszystko można było spokojnie przeanalizować.
W piwnych oczach drobnej kobiety odbijał się lodowy labirynt. Piękny widok, gdyby nie okoliczności i liczne smugi krwi u posad ścian. Walki ustały, tylko pojedyncze gruby dopadały się gdzieś wewnątrz plątaniny lodowych korytarzy. Echo krzyków mordujących i mordowanych uderzały o konstrukcję niosąc się echem. Z każdą chwilą przynosząc coraz bardziej pogłębiającą się ciszę. Tak nienaturalną i namacalną, ciszę.
Ciemny płaszcz otulający kobietę podrywany co jakiś czas przez ostry wiatr, obnażał ciemne, nagie łydki. Temperatura do której Amazonka była przyzwyczajona odznaczała się w znacznie wyższych liczbach. Ramie przywarło niemalże do boku stojącego nieopodal mężczyzny, chroniącego teraz przed wiatrem. Zbliżając się nie oderwała swojego wzroku od labiryntu nawet na moment. Jej dumnie uniesiony podbródek poruszył się, gdy z różowych ust wypadły słowa. - Pieprzona, zapomniana przez Słońce kraina. - Brwi zmarszczyły się gniewnie, a piwne oczy zalały swoim pełnym pogardy spojrzeniem, Takeshiego. Trwało to tylko chwilę, jakby oceniała mężczyznę, później powróciła do obserwowania lodowych korytarzy i przegrupowujących się oddziałów. - Nie zamierzasz dołączyć do swoich braci? - Melodyjny głos zawibrował na zimnym powietrzu, gdy jego właścicielka czekała na odpowiedź.
0 x
Yujiro

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Yujiro »

Woda wyleciała z jego ust - pocisk powędrował w stronę wrogów i bez problemu się z nimi rozprawił. Pod naporem zgromadzonej cieczy nie było innego wyjścia - musieli spaść z muru i w ten oto piękny, poetycki sposób zakończyć swój marny i tak już żywot. Marny, bo krótki. W sumie to nie bardzo zdawał sobie sprawę z tego co ma tu się dalej dziać. Quo vadis - jak to mówią na prowincji. Wojska wtargnęły już do wnętrza zamku, walka dalej trwała w najlepsze i chyba nie zamierzała się szybko kończyć. Czuł że do tego typu walk nie jest jeszcze przystosowany, więc będzie musiał spowolnić i trochę odsapnąć. No ale dwóch mniej, zawsze coś! Można powiedzieć, że już rozprawił się z czwórką, 4:1 to już taki całkiem niezły wynik! Przy okazji dało też radę oszczędzić Amazonkę, która to znajdowała się praktycznie tuż obok. Popatrzył na nią jak głupi, przekręcił głowę na bok rozglądając się czy jeszcze nikt się przypadkowo nie napatoczy do kontynuacji dalszej walki, ale nic na to nie zwiastowało. Czyżby chociażby sekundowa przerwa? W każdym razie nie spodziewał się zagrożenia ze strony dziewczyny - większe stanowili dla nich przeciwnicy z łukami, toporami etc. no i w sumie biegli razem z całym tym tłumem. Tak, to na pewno nie mógł być spiseg. No ale żeby nie było, że Takeshi to jakiś cham i prostak, to stwierdził że najlepiej to byłoby się jakoś przywitać z mości damą. Spojrzał więc na nią, uniósł rękę ku górze:
-Yo - nie ma co, wygadany to na pewno był - nieżyjąca od czasów przed jego narodzin babcia mu to zawsze powtarzała, więc musiała to być prawda. W tle rozległ się krzyk, który wstrząsnął okolicą. "Wycofywać się" rozbrzmiało pewnie w całej okolicy i nie zwiastowało niczego dobrego. Nie rozpoznawał głosu - niby jak miał go rozpoznać jak nawet nie wiedział z kim walczy. Czy to przeciwnik, czy to może wróg? Amazonka przerwała jego gonitwę dwóch gupików po mózgownicy wspominając coś o słońcu. Poczuł jej dotyk na ramieniu, zobaczył że ta ma gołe nogi i opuściła go wiara w ludzi.
-Hm? Jak się lata z gołym tyłkiem to się potem nie dziwić. A ja nie wiem co oni z tym śniegiem tutaj, bałwany chyba przywożą skądś, potem dzieciaki je rozwalają to śnieg leży wszędzie. Na pewno, tak mówią. Nie za ciepło Ci? - zapytał z przekąsem i podrapał się po nosie, po czym ziewnął przeciągle spoglądając na front gdzie armia zderzała się w boju. Odwrót... ciekawe tylko które siły dostawały wciry.
-Braci? Ja z nimi tak spokrewniony jak z Tobą co najwyżej. Czy ja mam na sobie łuski?! No właśnie, nie bardzo... - pokręcił głową z niedowierzaniem. Jedyne co mogłoby wskazywać na jego przynależność do rodu to pięknie ukryte skrzela pod bandażem okalającym szyję, więc tego raczej nie zobaczyła. Może chodziło jednak o to że armia składała się głownie z sił Kantai? Rozważył to sobie i pokiwał głową zgadzając się sam ze sobą, chociaż pogubił się kompletnie od czego zaczynał - W każdym razie ja swoje zrobiłem, sam się pchać im na głowę nie zamierzam, bo nie od tego jestem. Ja tu o proszę bardzo, wody trochę mogę zrobić, może skosztujesz? - zapytał się Amazonki unosząc brew ku górze i spojrzał jeszcze raz na armię, by wyhaczyć czy trzeba już uciekać, czy jednak śpiewać triumfalne pieśni zwycięstwa. Ni stąd ni zowąd odsunął się od niej na krok tak, by nie zasłaniać ją od wiatru i niby całkowicie przypadkiem na jego ustach gościł mały uśmieszek. Jedyne co słyszała to tylko ciche "hehehe".

IŁA 5
WYTRZYMAŁOŚĆ 25
SZYBKOŚĆ 45
PERCEPCJA 25
PSYCHIKA 1
KONSEKWENCJA 1

Chakra 60%
0 x
Awatar użytkownika
Natsume Yuki
Postać porzucona
Posty: 1885
Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
Wiek postaci: 31
Ranga: Nukenin S
GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
Multikonta: Iwan zza Miedzy

Re: [Event] Wielka wojna

Post autor: Natsume Yuki »

Natsume warknął, czując że jego krew coraz bardziej się gotuje. Do kurwy nędzy! Jego Ród, jego sojusznicy, wszyscy walczą i giną za przyszłość wysp, poświęcając się w imię zwycięstwa, a on jest uwięziony w szpitalu i nie może nawet kiwnąć palcem, dopóki medyk nie zadecyduje inaczej! I na dodatek nie wyglądał tak, jakby mu się za bardzo spieszyło. A przecież sam przed chwilą powiedział, że w szpitalu nie ma zbyt wielu pacjentów, to nie mógłby sprowadzić jeszcze kogoś, by przyspieszył leczenie? Jego miejsce było na polu walki, a nie na kozetce w obecności lekarza, który woli gadać zamiast się w pełni skupić na jednym zadaniu. Zazwyczaj był spokojny, wyrozumiały i rozumiał, że niektórych rzeczy nie da się zmienić, lecz w chwili obecnej czuł, że zaraz kogoś rozszarpie na strzępy. Od kiedy tylko został porwany przez piratów i torturowany tak, że jego całe ciało zostało na zawsze naznaczone grubą siatką blizn, przez całe życie dążył tylko do jednego - do możliwości zmiany wysp na miejsce, w którym ludzie będą mogli w końcu zaznać pokoju. A teraz, gdy nadeszła bitwa, która mogła właśnie to zrobić, bitwa, w której przeznaczone mu było walczyć (i być może zginąć), nie może tam nawet być przez kilka głupich zadrapań, niewielkich uszkodzeń i innych pierdółek? Zaczynał tracić cierpliwość, a jego oczy zasnuły się mgłą, oznaczającą zmianę na pełne nastawienie na walkę.
-Skoro sam powiedziałeś, że w szpitalu nie ma aż tylu pacjentów, nie możesz więc sprowadzić jeszcze kogoś by przyspieszył ten proces? - powiedział przez zaciśnięte zęby, starając się zachować spokój i powiedzieć to najuprzejmiej jak potrafił. - Jestem Sakki Rodu, jak mam się pokazać przywódcom i spojrzeć im w oczy, skoro aż tyle czasu bitwy straciłem w szpitalu?
Zacisnął usta, słysząc komentarz medyka na temat gadania dla samej idei mówienia, z uprzejmości nie komentując. Jeszcze mógłby powiedzieć nie do końca piękne zdanie, a tego wolał uniknąć. Od tej pory już nic nie mówił, i tylko czekał aż medyk w końcu skończy i pozwoli mu wrócić do walki. Czuł że buzuje od gniewu z bezsilności, ale czekał. I miał nadzieję, że uwinie się szybko. Komentując zjadliwie w umyśle, że "gdyby przestał pieprzyć i skupił się na leczeniu, to pewnie byłoby sprawniej".
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości