Hebikyōkoku
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Hebikyōkoku
Nie, naprawdę to jej się nie podobało. W momentach, kiedy miała jakiś plan i myślała, że on doprowadzi do czegoś konkretniejszego, czuła, jakby nieznana siła stopowała jej zamiary i poczynania. A to mogło być frustrujące, oj mogło. Chociaż i tak targały już nią emocje, nie mogła dać się im podnieść na tyle, by stracić całkowicie kontrole nad swoim umysłem, bo mogłoby to się dla niej fatalnie skończyć. Już czuła, że stąpa po niepewnym gruncie, a co dopiero byłoby, gdyby działała jedynie pod wpływem impulsów, nie myśląc o konsekwencjach czy planie awaryjnym.
Ta dymna chmura mogła być dla niej zagrożeniem, dlatego postarała się jak najszybciej z niej wydostać, na ten czas chwilowo wstrzymując oddech. Nie tracąc czasu, wytworzyła burzową chmurę, które pojawiła się dość szybko i oprócz tego, że mogła atakować jej przeciwnika, to jeszcze posiadała funkcje obronne. Tak po prawdzie, to była jedyna opcja białowłosej by zapewnić sobie chociaż częściową ochronę. Jednakże jeden z piorunów, zetknął się z kłębem dymu puszczając go... z dymem! W momencie to coś zajęła się ogniem, więc musiało być łatwopalne. Gdyby została tam troszkę dłużej, to na pewno facet chciałby ją podpalić. Zupełnie jak Shigeru. Coś nią chwilowo drgnęło, ale nie myślała nad tym dłużej, bo przez tych parę sekund ogarnęło ją niesamowite ciepło, buchające z podpalonej chmary dymu. I to była jej chwila! Jej próba kolejnego ataku, nie mogła dłużej czekać. Tak jak zawsze, polegała tu na swoich klanowych umiejętnościach, które były szybkie i niezawodne, o ile przeciwnik by jej nie wykiwał. Więc w sumie, tak naprawdę niewiele myślać, tuż po usłyszeniu słów pełnych zaskoczenia, wyciągnęła momentalnie ręce w górę, z których wystrzelił wiązki rantonu, dokładnie cztery, jedna po drugiej, by jak najszybciej dosięgnąć tego łysego cwaniaka. Wiedziała, że im bliżej niego będzie, tym będzie miała mniejszą szansę na ucieczkę przed jego katonem, który nie stał raczej na niskim poziomie. A niestety nie miała niczego, co by taką technikę zniwelowało. Musiała więc zagrać szybko i spróbować go chociaż na moment wyłączyć z zabawy, by rozprawić się z nim bardziej. Jak się nie uda... cóż, jedynie uniki, jedynie.
Toko też nie próżnował. Postanawiając zając się chwilowo niesprawnym przeciwnikiem, ruszył tunelem w jego stronę, by znaleźć się jak najbliżej. Miał jednak na swojej drodze przeszkody. Taki metal w ziemi? W dodatku, gdy udało mu się przedostać, to wyglądało jak pomieszczenie czy klatka. Tylko... jak tu oddychać? Poza tym, musiał to zrobić ktoś, kto też panował nad dotonem, a przynajmniej tak się młodemu Senju wydawało. Dlatego przebywanie w tej skale może nie do końca było takim dobrym pomysłem. Dlatego próbował dalej, aż dostał się w pożądane miejsce. I wtedy, kiedy chciał wykonać swoją technikę, facet akurat postanowił nieco zadziałać i mimo niewielkich sił, udało mu się wykonać technikę wiatru, która odrzuciła towarzysza Nikusui. Tego to się na pewno nie spodziewał i nie dało się zaprzeczyć, że było to nieprzyjemne doświadczenie. Musiał jednak działać dalej, bo wachlarzowy gostek nie chciał zaprzestać jedynie na tym. Nie sięgał wachlarza, może nie miał jeszcze na tyle siły, ale złożenie pieczęci to nie był jakiś wielki wyczyn, więc bardzo możliwe, że właśnie rozpoczynał się kolejny pojedynek w tych rejonach. Cóż, musiał szybko decydować, bo skoro facet już składał pieczęci, to technika może nadejść szybciej, niż on by to zdążył zrobić. Nie mógł więc marnować czasu, ponownie zamierzając chować się w ziemi. Następnie zamierzał pojawić się nie tuż obok swojego przeciwnika, a jakieś pięć metrów z jego prawej strony. Co tym zamierzał osiągnąć? Znikając na chwilę z miejsca, gdzie zapewne facet zamierzał wykonać atak (z tego względu czekał niemal do ostatniej chwili), by wyskoczyć niedaleko niego w najmniej oczekiwanym momencie i ponownie spróbować użyć mokutonowskiej techniki, unieruchamiając faceta.
Ta dymna chmura mogła być dla niej zagrożeniem, dlatego postarała się jak najszybciej z niej wydostać, na ten czas chwilowo wstrzymując oddech. Nie tracąc czasu, wytworzyła burzową chmurę, które pojawiła się dość szybko i oprócz tego, że mogła atakować jej przeciwnika, to jeszcze posiadała funkcje obronne. Tak po prawdzie, to była jedyna opcja białowłosej by zapewnić sobie chociaż częściową ochronę. Jednakże jeden z piorunów, zetknął się z kłębem dymu puszczając go... z dymem! W momencie to coś zajęła się ogniem, więc musiało być łatwopalne. Gdyby została tam troszkę dłużej, to na pewno facet chciałby ją podpalić. Zupełnie jak Shigeru. Coś nią chwilowo drgnęło, ale nie myślała nad tym dłużej, bo przez tych parę sekund ogarnęło ją niesamowite ciepło, buchające z podpalonej chmary dymu. I to była jej chwila! Jej próba kolejnego ataku, nie mogła dłużej czekać. Tak jak zawsze, polegała tu na swoich klanowych umiejętnościach, które były szybkie i niezawodne, o ile przeciwnik by jej nie wykiwał. Więc w sumie, tak naprawdę niewiele myślać, tuż po usłyszeniu słów pełnych zaskoczenia, wyciągnęła momentalnie ręce w górę, z których wystrzelił wiązki rantonu, dokładnie cztery, jedna po drugiej, by jak najszybciej dosięgnąć tego łysego cwaniaka. Wiedziała, że im bliżej niego będzie, tym będzie miała mniejszą szansę na ucieczkę przed jego katonem, który nie stał raczej na niskim poziomie. A niestety nie miała niczego, co by taką technikę zniwelowało. Musiała więc zagrać szybko i spróbować go chociaż na moment wyłączyć z zabawy, by rozprawić się z nim bardziej. Jak się nie uda... cóż, jedynie uniki, jedynie.
Toko też nie próżnował. Postanawiając zając się chwilowo niesprawnym przeciwnikiem, ruszył tunelem w jego stronę, by znaleźć się jak najbliżej. Miał jednak na swojej drodze przeszkody. Taki metal w ziemi? W dodatku, gdy udało mu się przedostać, to wyglądało jak pomieszczenie czy klatka. Tylko... jak tu oddychać? Poza tym, musiał to zrobić ktoś, kto też panował nad dotonem, a przynajmniej tak się młodemu Senju wydawało. Dlatego przebywanie w tej skale może nie do końca było takim dobrym pomysłem. Dlatego próbował dalej, aż dostał się w pożądane miejsce. I wtedy, kiedy chciał wykonać swoją technikę, facet akurat postanowił nieco zadziałać i mimo niewielkich sił, udało mu się wykonać technikę wiatru, która odrzuciła towarzysza Nikusui. Tego to się na pewno nie spodziewał i nie dało się zaprzeczyć, że było to nieprzyjemne doświadczenie. Musiał jednak działać dalej, bo wachlarzowy gostek nie chciał zaprzestać jedynie na tym. Nie sięgał wachlarza, może nie miał jeszcze na tyle siły, ale złożenie pieczęci to nie był jakiś wielki wyczyn, więc bardzo możliwe, że właśnie rozpoczynał się kolejny pojedynek w tych rejonach. Cóż, musiał szybko decydować, bo skoro facet już składał pieczęci, to technika może nadejść szybciej, niż on by to zdążył zrobić. Nie mógł więc marnować czasu, ponownie zamierzając chować się w ziemi. Następnie zamierzał pojawić się nie tuż obok swojego przeciwnika, a jakieś pięć metrów z jego prawej strony. Co tym zamierzał osiągnąć? Znikając na chwilę z miejsca, gdzie zapewne facet zamierzał wykonać atak (z tego względu czekał niemal do ostatniej chwili), by wyskoczyć niedaleko niego w najmniej oczekiwanym momencie i ponownie spróbować użyć mokutonowskiej techniki, unieruchamiając faceta.
Ukryty tekst
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Hebikyōkoku
Spodziewała się utrudniania, rzucania kłód pod nogi, wielkich kul ognia i wkurwiającego dymu, który dodawał kolejnych trudności. Nie spodziewała się jednak tego, co rzeczywiście się stało. To, że jakoś znowu odparł i zniwelował jej atak, można było przyjąć do wiadomości i brać taką opcję pod uwagę. Jednakże to, że łysy zamierzał od tak z nią porozmawiać? Niby po co? Postradał zmysły myśląc, że przyszła tutaj na pogawędkę. Chociaż, jakby nie patrząc, sam nie wiedział skąd ta walka, co było jej powodem. A przynajmniej nie mógł być tego pewien. Widać było, że ich starcie jest w miarę wyrównane, jedno potrafiło uciec przed drugim, zaraz wyprowadzając kolejny atak. Idąc jednak tym tropem, w końcu któreś z nich wycyckałoby się z chakry całkowicie. Momentalnie uniosła jedną brew wyżej... trzymał ją na dystans, cały czas. Ona w sumie też nie należała do krótkodystansowców, ale dlaczego by nie spróbować? I tak musiała być czujna, dopóki kolejny pieprzony obłok dymu nie zniknie.
- Normalni ludzie? - zapytała kąśliwie, niekoniecznie mając na myśli tylko swojego oponenta. Sama nie uważała siebie za do końca zdrową na zmysłach, skoro nie miała skrupułów podczas zabijania, o ile w jej mniemaniu było to słuszne. - Senju Shigeru, mówi ci to coś? - zadała kolejne pytanie, mając nadzieje, że to rozwieje wszelakie wątpliwości tego skurwiela. Zresztą, cokolwiek, co miałby do powiedzenia, nie zmieni tego, że chciała go zabić. I zdania na pewno nie zmieni.
Białowłosa, będąc dalej czujna, by móc zareagować dosyć szybko, rozwinęła swój bicz, ale nie przesłała do niego chakry rantonu. To mogłoby wskazać jej pozycję, chociaż nie mogła być pewna, że łysy nie wie, gdzie jest. Ona miała tę niedogodność, że nie wiedziała gdzie się znajduje jej przeciwnik, dlatego ostrożnie i powoli, zaczęła próbować obchodzić dym z lewej strony, gotowa na wszystko, co mogłoby się wydarzyć. Niezbyt blisko dymu, ale też nie za daleko. Niczym zwierzyna polucjąca na swoją ofiarę, którą i ona mogłaby się za chwilę stać. Wtedy, raczej dość odruchowo, mogłoby użyć dwóch technik, pomijając unik. Gdyby wystrzelono w jej kierunku jakąś broń, mogłaby użyć jednej z technik suitonu. Gdyby jednak facet postanowił spotkać się z nią bezpośrednio, mogłaby się z nim popieścić, obwiązując go swoim biczem i dopiero wtedy użyć rantonu. Jednakże... mogło się też nic nie wydarzyć. I w tym momencie do głowy przyszło jej kolejne posunięcie. O ile jeszcze nie została zauważona, wolną ręką sięgnęła do swojej kabury, gdzie sięgnęła po jednego kunaia i jedną notkę świetlną. Zamierzała ją przykleić do broni i wyrzucić w sam środek tego zasranego dymu, aktywując notkę mniej więcej w momencie, gdzie dym, według białowłosej, powinien się zakończyć, więc była duża szansa, że oślepi łysego. To wszystko oczywiście o ile miałaby do tego sposobność i czas, no i rzecz jasna, w takim wypadku, sama musiałaby zamknąć oczy, nawet nieco się odwracając jakby bokiem, by nie pozwolić sobie na skontuzjowanie samej siebie.
Toko nie trudno było się domyślić, że facet z wachlarzem może mieć całkiem nieźle rozwinięty fuuton. Nie mógł jednak przewidzieć tego, że jest na takim poziomie, iż bez problemu przeciwna drewno, które miało go za zadanie schwytać. Najwidoczniej nie zamierzał też stać w miejscu, tylko zaczął zwiewać. Musiał go zatrzymać, no wręcz musiał! Dlatego próbując zrobić cokolwiek, zamierzał "zabudować" dziurę w ziemi, która była czymś w rodzaju wejścia. Jedno drewno było słabe, dlatego zamierzał zagrzebać to miejsce wypełniającym je drewnem, by wachlarzowy gościu nie mógł się tam zbyt szybko przedostać. Pale, w zamiarze Toko, miały nakładać się jeden na drugi, blokując wejście. Mogło być ich około pięciu, a nawet sześciu, by chociaż na trochę gostka zatrzymać.
- Normalni ludzie? - zapytała kąśliwie, niekoniecznie mając na myśli tylko swojego oponenta. Sama nie uważała siebie za do końca zdrową na zmysłach, skoro nie miała skrupułów podczas zabijania, o ile w jej mniemaniu było to słuszne. - Senju Shigeru, mówi ci to coś? - zadała kolejne pytanie, mając nadzieje, że to rozwieje wszelakie wątpliwości tego skurwiela. Zresztą, cokolwiek, co miałby do powiedzenia, nie zmieni tego, że chciała go zabić. I zdania na pewno nie zmieni.
Białowłosa, będąc dalej czujna, by móc zareagować dosyć szybko, rozwinęła swój bicz, ale nie przesłała do niego chakry rantonu. To mogłoby wskazać jej pozycję, chociaż nie mogła być pewna, że łysy nie wie, gdzie jest. Ona miała tę niedogodność, że nie wiedziała gdzie się znajduje jej przeciwnik, dlatego ostrożnie i powoli, zaczęła próbować obchodzić dym z lewej strony, gotowa na wszystko, co mogłoby się wydarzyć. Niezbyt blisko dymu, ale też nie za daleko. Niczym zwierzyna polucjąca na swoją ofiarę, którą i ona mogłaby się za chwilę stać. Wtedy, raczej dość odruchowo, mogłoby użyć dwóch technik, pomijając unik. Gdyby wystrzelono w jej kierunku jakąś broń, mogłaby użyć jednej z technik suitonu. Gdyby jednak facet postanowił spotkać się z nią bezpośrednio, mogłaby się z nim popieścić, obwiązując go swoim biczem i dopiero wtedy użyć rantonu. Jednakże... mogło się też nic nie wydarzyć. I w tym momencie do głowy przyszło jej kolejne posunięcie. O ile jeszcze nie została zauważona, wolną ręką sięgnęła do swojej kabury, gdzie sięgnęła po jednego kunaia i jedną notkę świetlną. Zamierzała ją przykleić do broni i wyrzucić w sam środek tego zasranego dymu, aktywując notkę mniej więcej w momencie, gdzie dym, według białowłosej, powinien się zakończyć, więc była duża szansa, że oślepi łysego. To wszystko oczywiście o ile miałaby do tego sposobność i czas, no i rzecz jasna, w takim wypadku, sama musiałaby zamknąć oczy, nawet nieco się odwracając jakby bokiem, by nie pozwolić sobie na skontuzjowanie samej siebie.
Toko nie trudno było się domyślić, że facet z wachlarzem może mieć całkiem nieźle rozwinięty fuuton. Nie mógł jednak przewidzieć tego, że jest na takim poziomie, iż bez problemu przeciwna drewno, które miało go za zadanie schwytać. Najwidoczniej nie zamierzał też stać w miejscu, tylko zaczął zwiewać. Musiał go zatrzymać, no wręcz musiał! Dlatego próbując zrobić cokolwiek, zamierzał "zabudować" dziurę w ziemi, która była czymś w rodzaju wejścia. Jedno drewno było słabe, dlatego zamierzał zagrzebać to miejsce wypełniającym je drewnem, by wachlarzowy gościu nie mógł się tam zbyt szybko przedostać. Pale, w zamiarze Toko, miały nakładać się jeden na drugi, blokując wejście. Mogło być ich około pięciu, a nawet sześciu, by chociaż na trochę gostka zatrzymać.
Ukryty tekst
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Hebikyōkoku
Cóż innego mogła usłyszeć? Że chciał go zabić i sprawiło mu to ogromną przyjemność? Że akurat mu się nawinął? Tylko totalny psychopata tak otwarcie by się do tego przyznał. A facet, bardzo możliwe, próbował grać na zwłokę. Może szykować coś w zanadrzu, nie miała pojęcia, ale musiała być czujna, bo mogło to się dla niej fatalnie skończyć. I nieszczególnie ją obchodziło czy facet zabił Shigeru w obronie własnej czy też nie. Zapewne sama, gdyby ktoś ją zaatakował, próbowałaby zakończyć pojedynek śmiercią swojego przeciwnika, by się dodatkowo nie narażać na jakiekolwiek niebezpieczeństwa. Jednakże, było małe ale. To jej nie pasowało do Shigeru. Od tak, bez powodu atakował? Białowłosa owszem, mogłaby zaatakować za jakąś pyskówkę czy cokolwiek, co by jej nie podpasowało, ale nie szło to w parze z zachowaniem jej zmarłego ukochanego. Stąd też wersja łysego grzyba wleciała jednym uchem, a wyleciała drugim, w ogóle nie brana pod uwagę jako jedna z możliwości tamtych wydarzeń. Stąd też, bez względu na kolejne słowa wroga, działała dalej, wyrzucając w kłąb dymu kunai z notką oślepiającą. Zrzedniał na tyle, by i łysol zauważył broń. Mógł fartem domyślić się, że to nie jest tylko kunai, albo że to nie notka wybuchowa. W każdym razie wyglądało na to, po tym jak odwróciła się w jego stronę, że nie zadziałało to tak, jakby tego pragnęła. Życie.
Nie wytrzymała. Nie wiedziała czy to z nerwów pomieszanych z podekscytowaniem, czy z bliskości dokonania swojej osobistej zemsty czy raczej z paranoicznej wypowiedzi, którą zafundował jej łysol... po prostu się zaśmiała. W głos. Nie jakoś przyjemne, bo sytuacja raczej temu nie sprzyjała. Było w tym coś dziwnego, tajemniczego i jakby nieco groźnego. Odebrać można było tojednak różne.
- Chciał cię zabić, nie miałeś wyboru, ta? A potem "zabił go" Twój braciszek? Ciekawe... mógłbyś się zdecydować, kto w końcu tego dokonał. - momentalnie spoważniała, zatrzymując się w miejscu i spoglądając na swojego przeciwnika. - O panie, zabiłem syna Lidera Senju, goni za mną połowa świata i mam przejebane. - wygłosiła ironicznie, rozkładając ręce i wnosząc je ku górze, jakby właśnie wznosiła jakieś modły do nieba. Sekundę później jednak ponownie wbiła spojrzenie swoich żółto-zielonych oczu w faceta, z widoczną pogardą. - Bardzo mi przykro, naprawdę. Tyle, że gówno mnie obchodzi jego pozycja, a tym bardziej jakiekolwiek pieniądze za twoją głowę, więc daruj sobie próby przekupstwa. Na twoim miejscu raczej cieszyłabym się spotkaniem z tą domniemaną połową świata, niżeli zetknięciem ze mną. - dopowiedziała, nie spuszczając wzroku z faceta i chcąc skorzystać z okazji, bo kiedy taka się nadarzy, zamierzała go unieruchomić, zabić, cokolwiek. Jego zasłonięta twarz mogła być idealną sposobnością, by momentalnie posłać w niego swój ranton. Nie oszukujmy się, na tym poziomie kosztowały ją najmniej, a i tak trochę chakry już straciła. Nie mogła wyzbyć się wszystkiego, zwłaszcza, że ranton bywał skuteczniejszy od raitonu na tej samej randze. Tym razem zamierzała dokładnie obserwować swojego przeciwnika, próbując wychwycić jakkolwiek jego ruchy, by kolejno wystrzeloną wiązką trafić w niego. Poza tym, na tym poziomie miała już na nim kontrolę, więc nie powinno to być dużym problemem, o ile facet znowu ją czymś nie zaszkodzi.
Plan Toko w miarę się powodził. Facetowi nie udało się tak łatwo zwiać, miał widoczne problemy z przeciśnięciem się do tej swojej dziury. Nim jednak Senju wykonał kolejny krok, wachlarzowiec postanowił zmienić taktykę. Przy tym wszystkim jego wyraz twarzy jakby... zdziczał? Ciężko było to określić, ale przynajmniej zaczął zwiewać. Reagować trzeba było natychmiast. Tak jak i białowłosa, Toko czuł ogrom straconej chakry, ale miał jej jeszcze na tyle, że mógł jeszcze działać. Nie mógł pozwolić facetowi się za bardzo oddalić, więc jak najszybciej "wyskoczył" z ziemi, by ponownie skoncentrować chakrę i na przeszkodzie postawić kolejne drewniane pale. Chciał, by te wyrastając ze skały, uderzały w przeciwnika, a najlepiej żeby go zepchnęły i wtedy mógłby go złapać swoim mokutonem. Dlatego w międzyczasie, próbując zwiększyć swoje szanse, wyrzucił swój kunai z notką oślepiającą, nie zdając sobie sprawy, że przed chwilą coś podobnego zrobiła Nikusui. Jednak Toko chciał wyrzucić kunai tak, by znalazł się nad facetem, bo ten skupiony na próbie omijania drewnianych pali, które powinny utrudniać mu drogę ucieczki, mógłby go nie zauważyć i jednocześnie mógł zostać oślepiony, co również zwiększyłoby szansę na to, że w końcu spadnie i zostanie złapany.
Nie wytrzymała. Nie wiedziała czy to z nerwów pomieszanych z podekscytowaniem, czy z bliskości dokonania swojej osobistej zemsty czy raczej z paranoicznej wypowiedzi, którą zafundował jej łysol... po prostu się zaśmiała. W głos. Nie jakoś przyjemne, bo sytuacja raczej temu nie sprzyjała. Było w tym coś dziwnego, tajemniczego i jakby nieco groźnego. Odebrać można było tojednak różne.
- Chciał cię zabić, nie miałeś wyboru, ta? A potem "zabił go" Twój braciszek? Ciekawe... mógłbyś się zdecydować, kto w końcu tego dokonał. - momentalnie spoważniała, zatrzymując się w miejscu i spoglądając na swojego przeciwnika. - O panie, zabiłem syna Lidera Senju, goni za mną połowa świata i mam przejebane. - wygłosiła ironicznie, rozkładając ręce i wnosząc je ku górze, jakby właśnie wznosiła jakieś modły do nieba. Sekundę później jednak ponownie wbiła spojrzenie swoich żółto-zielonych oczu w faceta, z widoczną pogardą. - Bardzo mi przykro, naprawdę. Tyle, że gówno mnie obchodzi jego pozycja, a tym bardziej jakiekolwiek pieniądze za twoją głowę, więc daruj sobie próby przekupstwa. Na twoim miejscu raczej cieszyłabym się spotkaniem z tą domniemaną połową świata, niżeli zetknięciem ze mną. - dopowiedziała, nie spuszczając wzroku z faceta i chcąc skorzystać z okazji, bo kiedy taka się nadarzy, zamierzała go unieruchomić, zabić, cokolwiek. Jego zasłonięta twarz mogła być idealną sposobnością, by momentalnie posłać w niego swój ranton. Nie oszukujmy się, na tym poziomie kosztowały ją najmniej, a i tak trochę chakry już straciła. Nie mogła wyzbyć się wszystkiego, zwłaszcza, że ranton bywał skuteczniejszy od raitonu na tej samej randze. Tym razem zamierzała dokładnie obserwować swojego przeciwnika, próbując wychwycić jakkolwiek jego ruchy, by kolejno wystrzeloną wiązką trafić w niego. Poza tym, na tym poziomie miała już na nim kontrolę, więc nie powinno to być dużym problemem, o ile facet znowu ją czymś nie zaszkodzi.
Plan Toko w miarę się powodził. Facetowi nie udało się tak łatwo zwiać, miał widoczne problemy z przeciśnięciem się do tej swojej dziury. Nim jednak Senju wykonał kolejny krok, wachlarzowiec postanowił zmienić taktykę. Przy tym wszystkim jego wyraz twarzy jakby... zdziczał? Ciężko było to określić, ale przynajmniej zaczął zwiewać. Reagować trzeba było natychmiast. Tak jak i białowłosa, Toko czuł ogrom straconej chakry, ale miał jej jeszcze na tyle, że mógł jeszcze działać. Nie mógł pozwolić facetowi się za bardzo oddalić, więc jak najszybciej "wyskoczył" z ziemi, by ponownie skoncentrować chakrę i na przeszkodzie postawić kolejne drewniane pale. Chciał, by te wyrastając ze skały, uderzały w przeciwnika, a najlepiej żeby go zepchnęły i wtedy mógłby go złapać swoim mokutonem. Dlatego w międzyczasie, próbując zwiększyć swoje szanse, wyrzucił swój kunai z notką oślepiającą, nie zdając sobie sprawy, że przed chwilą coś podobnego zrobiła Nikusui. Jednak Toko chciał wyrzucić kunai tak, by znalazł się nad facetem, bo ten skupiony na próbie omijania drewnianych pali, które powinny utrudniać mu drogę ucieczki, mógłby go nie zauważyć i jednocześnie mógł zostać oślepiony, co również zwiększyłoby szansę na to, że w końcu spadnie i zostanie złapany.
Ukryty tekst
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Hebikyōkoku
Zapowiadało się na to, że to będzie koniec paplaniny. Jak łysy zdążył zauważyć, nie dał rady jej w jakikolwiek sposób przekonać do swoich racji ani nie była przekupna. Może była nieco zbyt bardzo zaślepiona chęcią zemsty, ale czuła, że musi go zabić, albo sama tu zginąć. A ta druga opcja chyba zaczęła być coraz bardziej realna. Facet na każde jej zagranie miał unik. A to znikał, a to po prostu odpierał atak. Mocno frustrująca sytuacja, nie dało się tego ukryć. Białowłosa jednak starała się nie dać ponieść emocjom na tyle, by nie myśleć całkowicie o tym, co faktycznie robi. Nie było to najprostsze zadanie, ale musiała próbować.
Nie dało się nawet opisać ilości przekleństw, które przemykały przez jej głowę w momencie, kiedy ten popapraniec znowu zniknął. Jej wiązki elektryczności nic nie zdziałały, przecinając jedynie samo powietrze. Nim się jednak obejrzała w poszukiwaniu zbiega, jej stopy zaczęło coś szybko oplatać. Jej oczy zwróciły się ku dołowi, widząc jak grube gałęzie drzewa spętają jej dolne kończyny, by ją unieruchomić. Mało tego, ziemia zaraz zaczęła się wypiętrzać, nie zapowiadając niczego dobrego. Musiała się stąd ewakuować i to jak najszybciej. Pierwsze, co przyszło jej na myśl, to wyjęcie dwóch kunai ze swojej kabury i wbicie ich w to drewno na tyle mocno, by je chociaż trochę naruszyć. Następnie, szybko się schylając, chciała przesłać chakrę rantonu do metalu. W końcu błyskawice potrafiły nieraz powalić rosłe drzewo, więc liczyła na to, że ten zabieg powoli naruszyć strukturę jej "więzienia", by koncentrując następnie chakrę w stopach, natychmiast się wydostać, biegnąc nieco w przód, ale bardziej na lewo, wzdłuż wzniesienia, jakby zbliżając się do pozycji Toko, czego w sumie wiedzieć raczej i tak za bardzo nie mogła (kunaie zamierzała wyciągnąć w momencie, gdyby drewno pękło i udało jej się wydostać). W każdym razie, gdyby jej plan się powiódł i zdążyłaby uciec na tyle, by chociaż na trochę poczuć się bezpieczną i miała szanse zobaczyć drugiego z przeciwników, będącego jednak trochę nad ziemią, bez zastanowienia postanowiła wyrzucić w jego stronę oba kunaie, nasączone chakrą raitonu. Chciała, by broń znalazła się jak najbliżej faceta, albo nawet i go zraniła, wbijając się w jego ciało, wtedy mogłaby aktywować swoją technikę. Kogoś trzeba było zaatakować, skoro łysego nie było...
U Toko też nie było zbyt pięknie. Niby coś już miał na tego faceta, już był blisko złapania go, ale ten mu się wymykał. Drewniane pale zdawały się spełniać swoje zadanie. Wachlarzowiec został odepchnięty od skały i spadał, jednak zdążył się uratować przed spotkaniem z Toko. Tak samo, jak i przed kunaiem z notką oślepiającą, więc nawet nie było sensu jej aktywować, to też młody Senju sobie to darował. Nie miał nic, dosłownie nic w tym momencie nie mógł zrobić, bo żadna z jego technik nie mogła go dosięgnąć. Kiedy był w powietrzy, Toko nie miał z nim szans, by go pokonać.
- Będziesz tchórzył i uciekał?! - zawołał głośno, patrząc się na mężczyznę i zadzierając głowę wysoko do góry. - Potrafisz tylko uciekać! - dorzucił, chcąc jakoś sprowokować mężczyznę, jeszcze go tu przytrzymać. Chociaż, tak czy siak, nie do końca on ich interesował. Jednak ich zaatakował, więc trzeba było tę sprawę doprowadzić do końca.
Nie dało się nawet opisać ilości przekleństw, które przemykały przez jej głowę w momencie, kiedy ten popapraniec znowu zniknął. Jej wiązki elektryczności nic nie zdziałały, przecinając jedynie samo powietrze. Nim się jednak obejrzała w poszukiwaniu zbiega, jej stopy zaczęło coś szybko oplatać. Jej oczy zwróciły się ku dołowi, widząc jak grube gałęzie drzewa spętają jej dolne kończyny, by ją unieruchomić. Mało tego, ziemia zaraz zaczęła się wypiętrzać, nie zapowiadając niczego dobrego. Musiała się stąd ewakuować i to jak najszybciej. Pierwsze, co przyszło jej na myśl, to wyjęcie dwóch kunai ze swojej kabury i wbicie ich w to drewno na tyle mocno, by je chociaż trochę naruszyć. Następnie, szybko się schylając, chciała przesłać chakrę rantonu do metalu. W końcu błyskawice potrafiły nieraz powalić rosłe drzewo, więc liczyła na to, że ten zabieg powoli naruszyć strukturę jej "więzienia", by koncentrując następnie chakrę w stopach, natychmiast się wydostać, biegnąc nieco w przód, ale bardziej na lewo, wzdłuż wzniesienia, jakby zbliżając się do pozycji Toko, czego w sumie wiedzieć raczej i tak za bardzo nie mogła (kunaie zamierzała wyciągnąć w momencie, gdyby drewno pękło i udało jej się wydostać). W każdym razie, gdyby jej plan się powiódł i zdążyłaby uciec na tyle, by chociaż na trochę poczuć się bezpieczną i miała szanse zobaczyć drugiego z przeciwników, będącego jednak trochę nad ziemią, bez zastanowienia postanowiła wyrzucić w jego stronę oba kunaie, nasączone chakrą raitonu. Chciała, by broń znalazła się jak najbliżej faceta, albo nawet i go zraniła, wbijając się w jego ciało, wtedy mogłaby aktywować swoją technikę. Kogoś trzeba było zaatakować, skoro łysego nie było...
U Toko też nie było zbyt pięknie. Niby coś już miał na tego faceta, już był blisko złapania go, ale ten mu się wymykał. Drewniane pale zdawały się spełniać swoje zadanie. Wachlarzowiec został odepchnięty od skały i spadał, jednak zdążył się uratować przed spotkaniem z Toko. Tak samo, jak i przed kunaiem z notką oślepiającą, więc nawet nie było sensu jej aktywować, to też młody Senju sobie to darował. Nie miał nic, dosłownie nic w tym momencie nie mógł zrobić, bo żadna z jego technik nie mogła go dosięgnąć. Kiedy był w powietrzy, Toko nie miał z nim szans, by go pokonać.
- Będziesz tchórzył i uciekał?! - zawołał głośno, patrząc się na mężczyznę i zadzierając głowę wysoko do góry. - Potrafisz tylko uciekać! - dorzucił, chcąc jakoś sprowokować mężczyznę, jeszcze go tu przytrzymać. Chociaż, tak czy siak, nie do końca on ich interesował. Jednak ich zaatakował, więc trzeba było tę sprawę doprowadzić do końca.
Ukryty tekst
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Hebikyōkoku
O ile z początku czuła jakąś przewagę, tak z czasem przeradzała się ona w zabawę w kotką i myszkę, aż w końcu ona stała się tą myszką i to złapaną w pułapkę. Nie mogła się ruszyć, a próba jej uwolnienia się nic nie dała. Jej ranton nie naruszył konstrukcji pnączy, które tak skutecznie unieruchomiły jej nogi, by następnie zająć się resztą ciała. Unieruchomione ręce były teraz największym problemem. Składanie pieczęci było niemożliwe, a to, co mogła bez nich użyć, nie działało na drewno, co dodatkowo ją frustrowało. Przeciwnik mógł się zjawić w każdej chwili i tak po prostu ją zabić, bo na ten moment, nie miała nic, czym mogłaby się obronić. Jej sytuacja była katastroficzna i chyba pierwszy raz w życiu w takowej się znalazła.
W pierwszym odruchu rozejrzała się za czymś, z czym mogłaby się podmienić w razie ataku. Wchodziły tutaj dwie opcje. Zwykłe kawarimi z jakimś odłamem skały, ale gdyby znalazłaby się tu chociaż jakaś kałuża bądź coś innego z wodą, mogłaby Mizutetsu no Jutsu, by się w owym zbiorniku pojawić, jednocześnie uwalniając się z więzów. Tutaj już musiała próbować wszystkiego, co tylko było w jej zasięgu, bo pozostanie dalej w jednym miejscu raczej nie zapowiadało niczego dobrego, co momentami powodowało, że z jej gardła wydobywał się krzyk. I w tym momencie jakby coś ją trafiło. Facet znika, nagle pojawia się jakieś zielsko, które w ogóle nie reaguje na jej ranton, a co jeśli złapał ją w genjutsu?! W tym momencie z jest ust mogłyby się wydobyć jedynie przeklęcia. Jednak musi się jakoś z tego wydostać, jeśli to to. A skoro była spętana, bez możliwości ruszenia się, pozostawał naprawdę jedynie ranton, na który w sumie automatycznie stawała się odporna. Nie pozostało jej nic innego, jak poddanie się swojej własnej technice, ale tak, by nie wyeliminować się całkowicie z dalszej gry. W związku z tym zaczęła od kumulowania na sobie chakry rantonu rangi C, by w razie co przejść wyżej, jednak od razu wolała nie ryzykować. To oczywiście w wypadku, gdyby pozostała sama.
Toko akurat w tak strasznej sytuacji nie był, ale przeciwnik mu uciekał. Nie zwracał na niego uwagi, po prostu najwidoczniej postanowił się ulotnić. Normalnie w tej sytuacji było to, że postanowił pomóc Nikusui, ale raczej nie spodziewał się tego, że dziewczyna jest w tak krytycznej sytuacji. Nie wiedząc więc, jaki widok go czeka, ruszył w stronę wzniesienia, wspinając się na górę szybkim biegiem, dzięki skupieniu swojej chakry w stopach. Na ten moment musiał odpuścić wachlarzowego gostka, bo nie był w ogóle w jego zasięgu, ale nie mógł przecież tak stać bezczynnie. I gdyby udało mu się zauważyć białowłosą, uwięzioną, ale chwilowo jeszcze na nic nie narażoną, Toko zamierzał, rzecz jasna, pomóc jej odzyskać wolność. Gdyby zdążył jeszcze przed tym, jak Ryukata użyła na sobie swojej własnej techniki, to zamierzał podbiec do niej szybko (w zależności od tego, w jakim stanie by ją zastał) i dotknąć, by użyć na niej Kai (jeśli byłoby to genjutsu). W razie, gdyby zagrożenie nadeszło szybciej i wiedziałby, że nie zdąży dobiec do kobiety, bez zastanowienia wyrzucił w jej stronę, celując w udo, które chciał raczej rozciąć, niżeli bardzo poważnie uszkodzić (no, ale jednak zranić). Jeśli zaś technika byłaby realna i rzeczywiście nie tylko on tu potrafi manipulować drewnem, postanowił pomóc i oswobodzić dziewczynę z więzów, albo wpływając na obecne pnącza ją wiążące, albo wytwarzając własne, by przemknęły między obecne, rozpychając je i dając szansę na ucieczkę Nikusui.
W pierwszym odruchu rozejrzała się za czymś, z czym mogłaby się podmienić w razie ataku. Wchodziły tutaj dwie opcje. Zwykłe kawarimi z jakimś odłamem skały, ale gdyby znalazłaby się tu chociaż jakaś kałuża bądź coś innego z wodą, mogłaby Mizutetsu no Jutsu, by się w owym zbiorniku pojawić, jednocześnie uwalniając się z więzów. Tutaj już musiała próbować wszystkiego, co tylko było w jej zasięgu, bo pozostanie dalej w jednym miejscu raczej nie zapowiadało niczego dobrego, co momentami powodowało, że z jej gardła wydobywał się krzyk. I w tym momencie jakby coś ją trafiło. Facet znika, nagle pojawia się jakieś zielsko, które w ogóle nie reaguje na jej ranton, a co jeśli złapał ją w genjutsu?! W tym momencie z jest ust mogłyby się wydobyć jedynie przeklęcia. Jednak musi się jakoś z tego wydostać, jeśli to to. A skoro była spętana, bez możliwości ruszenia się, pozostawał naprawdę jedynie ranton, na który w sumie automatycznie stawała się odporna. Nie pozostało jej nic innego, jak poddanie się swojej własnej technice, ale tak, by nie wyeliminować się całkowicie z dalszej gry. W związku z tym zaczęła od kumulowania na sobie chakry rantonu rangi C, by w razie co przejść wyżej, jednak od razu wolała nie ryzykować. To oczywiście w wypadku, gdyby pozostała sama.
Toko akurat w tak strasznej sytuacji nie był, ale przeciwnik mu uciekał. Nie zwracał na niego uwagi, po prostu najwidoczniej postanowił się ulotnić. Normalnie w tej sytuacji było to, że postanowił pomóc Nikusui, ale raczej nie spodziewał się tego, że dziewczyna jest w tak krytycznej sytuacji. Nie wiedząc więc, jaki widok go czeka, ruszył w stronę wzniesienia, wspinając się na górę szybkim biegiem, dzięki skupieniu swojej chakry w stopach. Na ten moment musiał odpuścić wachlarzowego gostka, bo nie był w ogóle w jego zasięgu, ale nie mógł przecież tak stać bezczynnie. I gdyby udało mu się zauważyć białowłosą, uwięzioną, ale chwilowo jeszcze na nic nie narażoną, Toko zamierzał, rzecz jasna, pomóc jej odzyskać wolność. Gdyby zdążył jeszcze przed tym, jak Ryukata użyła na sobie swojej własnej techniki, to zamierzał podbiec do niej szybko (w zależności od tego, w jakim stanie by ją zastał) i dotknąć, by użyć na niej Kai (jeśli byłoby to genjutsu). W razie, gdyby zagrożenie nadeszło szybciej i wiedziałby, że nie zdąży dobiec do kobiety, bez zastanowienia wyrzucił w jej stronę, celując w udo, które chciał raczej rozciąć, niżeli bardzo poważnie uszkodzić (no, ale jednak zranić). Jeśli zaś technika byłaby realna i rzeczywiście nie tylko on tu potrafi manipulować drewnem, postanowił pomóc i oswobodzić dziewczynę z więzów, albo wpływając na obecne pnącza ją wiążące, albo wytwarzając własne, by przemknęły między obecne, rozpychając je i dając szansę na ucieczkę Nikusui.
Ukryty tekst
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Hebikyōkoku
Mogła teraz jedynie kląć na siebie we własnych myślach, że od razu się nie zorientowała. Nie miała jednak nigdy wcześniej poważnego starcia z użytkownikiem genjutsu, więc to nie był czas by sobie wyrzucać błędy. Musiała ratować się z opresji, co nie było łatwym zadaniem. W całkowitym unieruchomieniu, mogła liczyć jedynie na swoje klanowe zdolności. Na dobrą sprawę, nie mogła być pewna czy to zadziała, ale nie było wyjścia i na ten moment była to jej jedyna deska ratunku. Nie wiedziała, gdzie znajduje się Toko i czy miałby w ogóle możliwość by jej pomóc. Poza tym, zawsze musiała liczyć na samą siebie, więc i tym razem nie zamierzała oczekiwać ratunku.
Białowłosa, doprowadzona niemalże do ostateczności, postanowiła sama wyrządzić sobie szkodę, by poprzez ból wyrwać się z przeklętej iluzji. Stopniując siłę, z jaką się raziła, w końcu udało jej się wydostać z "objęć" genjutsu, doświadczając bólu, którym sama często częstowała innych. Momentalnie padła na kolana, łapczywie połykając powietrze i czując, że nie ma tyle władzy nad swoim ciałem, co mieć powinna. Nie powinno ją to jednak dziwić, coś za coś. Zwłaszcza, że zdążyła zauważyć, jak w jej stronę biegnie jej przeciwnik z kunaiem w dłoni, najwidoczniej niezbyt zadowolony obrotem spraw. Cóż, ona też jakoś nie wyglądała na usatysfakcjonowaną obecną sytuacją. Musiała jednak myśleć szybko. I to na tyle, by nadrobić tymczasową niefunkcjonalność swojego ciała. Pierwsze, co przyszło jej na myśl, to zbicie tego kunaia, więc sięgnęła szybko do swojej kabury po jednego kunaia, wyrzucając go tak, by uderzył w broń łysego. Na ten moment w grę wchodziło to, albo unik, który też gotowała była zrobić. Jednakże zależało jej na tym, by wyrzucić kunaia i natychmiast po tym wystrzelić ze swojej wyrzutni senbon w stronę przeciwnika początkowo dziesięciu senbon, by zrobić mu już cokolwiek, co tylko można było. A senbon mu w oko!
Toko dotarł na szczyt, ale w sumie też nie miał jakiegoś rewelacyjnego planu. Widział jednak Nikusui, więc miał ją na oku. Tak samo jak i wachlarzowego. A ten najwidoczniej dalej miał go na celowniku. Młody Senju nie mógł się rozdwoić, chociaż bardzo chciałby pomóc białowłosej towarzyszce, porwał się jednak na ostatnie podrygi, jakie mógł i zaryzykował. Korzystając z okazji, że łysol zbliżał się do Nikusui, a przecież ten był nieświadomy jej planów, a wachlarzowy nie był jeszcze na tyle blisko, złożył jedną pieczęć, chcąc ukierunkować technikę na przeciwnika Ryukaty, by móc go złapać i dać czas swojej towarzyszce. O ile to w ogóle możliwe. Bo co zamierzał zrobić zaraz po tym? Użyć samego dotonu, oczekując na najlepszy moment, by nie tylko zniszczyć wachlarz tego gostka, ale również dzięki oczekiwaniu do ostatniego momentu, oczywiście tak, żeby też samemu nie zostać ścięty przez to odwlekanie, narazić na szkody również swojego wroga. Tudzież na śmierć. W przypadku jednak, gdyby wykonanie pierwszej części (pomóc Nikusui), miała całkowicie wykluczyć część drugą (zaatakowanie wachlarzowego), to Senju zmuszony jest wykonać tylko to, co tyczyło się latającego gościa.
Białowłosa, doprowadzona niemalże do ostateczności, postanowiła sama wyrządzić sobie szkodę, by poprzez ból wyrwać się z przeklętej iluzji. Stopniując siłę, z jaką się raziła, w końcu udało jej się wydostać z "objęć" genjutsu, doświadczając bólu, którym sama często częstowała innych. Momentalnie padła na kolana, łapczywie połykając powietrze i czując, że nie ma tyle władzy nad swoim ciałem, co mieć powinna. Nie powinno ją to jednak dziwić, coś za coś. Zwłaszcza, że zdążyła zauważyć, jak w jej stronę biegnie jej przeciwnik z kunaiem w dłoni, najwidoczniej niezbyt zadowolony obrotem spraw. Cóż, ona też jakoś nie wyglądała na usatysfakcjonowaną obecną sytuacją. Musiała jednak myśleć szybko. I to na tyle, by nadrobić tymczasową niefunkcjonalność swojego ciała. Pierwsze, co przyszło jej na myśl, to zbicie tego kunaia, więc sięgnęła szybko do swojej kabury po jednego kunaia, wyrzucając go tak, by uderzył w broń łysego. Na ten moment w grę wchodziło to, albo unik, który też gotowała była zrobić. Jednakże zależało jej na tym, by wyrzucić kunaia i natychmiast po tym wystrzelić ze swojej wyrzutni senbon w stronę przeciwnika początkowo dziesięciu senbon, by zrobić mu już cokolwiek, co tylko można było. A senbon mu w oko!
Toko dotarł na szczyt, ale w sumie też nie miał jakiegoś rewelacyjnego planu. Widział jednak Nikusui, więc miał ją na oku. Tak samo jak i wachlarzowego. A ten najwidoczniej dalej miał go na celowniku. Młody Senju nie mógł się rozdwoić, chociaż bardzo chciałby pomóc białowłosej towarzyszce, porwał się jednak na ostatnie podrygi, jakie mógł i zaryzykował. Korzystając z okazji, że łysol zbliżał się do Nikusui, a przecież ten był nieświadomy jej planów, a wachlarzowy nie był jeszcze na tyle blisko, złożył jedną pieczęć, chcąc ukierunkować technikę na przeciwnika Ryukaty, by móc go złapać i dać czas swojej towarzyszce. O ile to w ogóle możliwe. Bo co zamierzał zrobić zaraz po tym? Użyć samego dotonu, oczekując na najlepszy moment, by nie tylko zniszczyć wachlarz tego gostka, ale również dzięki oczekiwaniu do ostatniego momentu, oczywiście tak, żeby też samemu nie zostać ścięty przez to odwlekanie, narazić na szkody również swojego wroga. Tudzież na śmierć. W przypadku jednak, gdyby wykonanie pierwszej części (pomóc Nikusui), miała całkowicie wykluczyć część drugą (zaatakowanie wachlarzowego), to Senju zmuszony jest wykonać tylko to, co tyczyło się latającego gościa.
Ukryty tekst
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
- Nikusui
- Gracz nieobecny
- Posty: 1028
- Rejestracja: 17 kwie 2015, o 12:58
- Wiek postaci: 29
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, długie włosy, część z nich zapleciona w cztery warkocze - https://i.imgur.com/W0LDdj1.jpg; żółto-zielone oczy; jasna cera
- Widoczny ekwipunek: Bicz przymocowany przy prawym biodrze; torba nad lewym pośladkiem; kabura na broń na prawym udzie
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=283
- Multikonta: Sayuri
Re: Hebikyōkoku
Brzdęk odbijających się od siebie metali rozbrzmiał przez ułamki sekund w najbliższej okolicy. To pozwoliło białowłosej chwili odetchnąć, bo jej ciało jeszcze nie było w pełnej gotowości do działania. Taka zagrywka zawsze mogła dać chociaż parę kolejnych sekund, by jej organizm miał więcej czasu, by dojść do siebie. Owszem, to jeszcze nie mogło być to, czego by chciała, ale kupienie sobie czasu w tak beznadziejnej sytuacji to było coś, co było wręcz upragnione. Liczyła się każda sekunda. Dlatego korzystała z tego, co się działo. Po tym, jak kunaie zagrodziły sobie drogę i nie stanowiły żadnego niebezpieczeństwa, wystrzeliła ze swojej wyrzutni senbony, by zrobić cokolwiek, co tylko mogła. I wcale nie było to takie głupie zagranie, bo oponent zasłoniwszy swoje oczy, nie zauważył, że został na niego wyprowadzony inny atak. Jego nogi szybko oplótł mokuton, więc to nakierowywało Ryukatę, że gdzieś blisko musi być Toko. Świetnie, to była dobra okazja by zakończyć w końcu ten cyrk. Zwłaszcza, że białowłosa nie miała dalej zbyt dużego pola do manewru. Widząc jednak, że facet nie zamierza się poddać, musiała kontratakować. Szybko, bez żadnego namysłu, złożyła na szybko pieczęci, chcąc zniwelować wykonywaną przez łysego technikę i jednocześnie, nie pozwolić mu wyrwać się z uścisku drewna. Bo na tym nie zamierzała zakończyć. By wzmocnić efekt wypluwanej przez siebie wody, chciała z momentem "oderwania" jej od swoich ust, wysłać jak największa ilość wiązek rantonu w jego stronę. W końcu nie od dziś wiadomo, że woda i błyskawica, a zwłaszcza jej ranton, to może być zabójcze połączenie. To oczywiście tylko w wypadku, gdyby jej suitonowe jutsu było w stanie zniwelować bądź mocno osłabić technikę łysego, tak, by jej ani Toku nie zagrażało.
Młody Senju jednak też musiał mieć wszystko pod kontrolą. Zwłaszcza, że nie trudno było zauważyć, iż jego towarzyszka jakoś nie jest szczególnie ruchliwa. Jednak jego technika zadziała, więc to był już jakiś sukces. Nie jeszcze taki, by móc się cieszyć z końca tej paskudnej walki, ale nie byli na tak straconej pozycji. Niestety, pojawiał się szkopuł, w postaci wachlarzowca, który najwidoczniej nie chciał dać się tak łatwo złapać. Cholera by go wzięła. Był na tyle daleko, że Toko ciężko byłoby użyć jakiejkolwiek techniki, by go zatrzymać. W dodatku musiał baczyć na to, co dzieje się z łysym. A ten wysłał w ich kierunku ten pieprzony ogień! Momentalnie ruszył bliżej Nikusui, chcąc kobietę uchronić, gdyby jej technika nie zadziała. Cóż zamierzał? Wytworzyć najprostsze pale, jeden obok drugiego, by stworzyć coś w rodzaju drewnianej ściany, która mogłaby zatrzymać ogień. Wszystkiego przecież trzeba było się łapać. Pamiętał jednak o wachlarzowym, więc jakby chwilowo udając jedynie zainteresowanego białowłosą, kiedy się do niej kierował, wyrzucił w stronę wachlarzowca kunai z notką oślepiającą, samemu ustawiając się do niej tyłem, by nie narazić się na jej skutki. Plusem było to, że sama Nikusui też znajdowała się tyłem do rażącego świata. Poza tym, nie miało to aż tak dużego zasięgu, by bardzo im zaszkodzić. Nawet łysemu, niestety. A Toko doskonale zdawał sobie sprawę, że to jego ostatnie podrygi, bo chakry uciekała szybciej, niż ten wachlarzowy typek.
Młody Senju jednak też musiał mieć wszystko pod kontrolą. Zwłaszcza, że nie trudno było zauważyć, iż jego towarzyszka jakoś nie jest szczególnie ruchliwa. Jednak jego technika zadziała, więc to był już jakiś sukces. Nie jeszcze taki, by móc się cieszyć z końca tej paskudnej walki, ale nie byli na tak straconej pozycji. Niestety, pojawiał się szkopuł, w postaci wachlarzowca, który najwidoczniej nie chciał dać się tak łatwo złapać. Cholera by go wzięła. Był na tyle daleko, że Toko ciężko byłoby użyć jakiejkolwiek techniki, by go zatrzymać. W dodatku musiał baczyć na to, co dzieje się z łysym. A ten wysłał w ich kierunku ten pieprzony ogień! Momentalnie ruszył bliżej Nikusui, chcąc kobietę uchronić, gdyby jej technika nie zadziała. Cóż zamierzał? Wytworzyć najprostsze pale, jeden obok drugiego, by stworzyć coś w rodzaju drewnianej ściany, która mogłaby zatrzymać ogień. Wszystkiego przecież trzeba było się łapać. Pamiętał jednak o wachlarzowym, więc jakby chwilowo udając jedynie zainteresowanego białowłosą, kiedy się do niej kierował, wyrzucił w stronę wachlarzowca kunai z notką oślepiającą, samemu ustawiając się do niej tyłem, by nie narazić się na jej skutki. Plusem było to, że sama Nikusui też znajdowała się tyłem do rażącego świata. Poza tym, nie miało to aż tak dużego zasięgu, by bardzo im zaszkodzić. Nawet łysemu, niestety. A Toko doskonale zdawał sobie sprawę, że to jego ostatnie podrygi, bo chakry uciekała szybciej, niż ten wachlarzowy typek.
Ukryty tekst
0 x

"W życiu licz na najlepsze, ale przygotuj się na najgorsze."
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości