- Nic nam po nim w takim razie. O ile nie ma przy sobie czegoś, co mogłoby nam się przydać. - mruknęła, nie obwiniając oczywiście swojego towarzysza za brak wiedzy, jakiej teraz by pragnęła. Sama nie była w tym temacie lepsza, a nie nalezała do hipokrytów, więc przyjęła słowa Toko bez większego sprzeciwu czy nadmiernych, negatywnych emocji tudzież rozczarowania. A zaczynało się dziać. Coś dobiegło do ich uszu, jakiś dźwięk, jakby kopnięcie. Ale taki specyficzny... drewno? Momentalnie odwróciła głowę w stronę, skąd zdawało jej się, że ten dźwięk się wydobył. Tyle, że jeszcze przed chwilą niczego tam nie było, żadne drewna czy drzewa. Tymczasem ich oczom ukazał się mężczyzna, oddalony o jakieś dziesięć metrów od białowłosej. Jego ubrania pozostawiały wiele do życzenia, raczej nie były pierwszej świeżości, no ale jego kręcone włosy wyglądały już na zadbane. Ryukata zmrużyła oczy, widząc dość spory wachlarz, który nieznajomy dzierżył w dłoni. Nie zapowiadało się, by było to spotkanie na czarkę sake. Mężczyzna zdecydowanie nie był zadowolony z ich obecności tutaj, zwłaszcza, że praktycznie przyznał się do zabicia członka klanu Aburame. No i swoją drogą... nie był on tym, którego białowłosa poszukiwała.
- Jesteśmy tu tylko przejściowo. - zakomunikowała, nie spuszczając czujnego spojrzenia swoich żółto-zielonych oczu z nieznajomego. Widać było, że był gotowy do walki, szczególnie, gdy Toko automatycznie przyłożył do siebie dłonie. Co jak co, ale ta walka nie była jej potrzebna, ale ciekawiło ją to, co ten facet tu robi. Te nienaturalnie wyrośnięte drzewa, potem drewno, którego wcześniej nie było... to mogło nieco zamącić w głowie. Poza tym, stał nawet na deskach, pod nimi znajdowała się znowuż dziura, która mogła ciągnąć się dalej, a raczej nie zamierzała wylądować w jakiejkolwiek szczelinie. - Już opuszczamy ten teren, nie szukamy zwady. - dodała, cokolwiek to oznaczało. Nie wiedziała w końcu jak wielki obszar jest "terenem" tego podejrzanego gostka. Widziała, że Toko w razie co jest gotowy do działania, ale wolała nie reagować, gdy jeszcze nie doszło do takiej potrzeby. Dlatego spokojnym krokiem, przy okazji też namawiając do tego krótkim spojrzeniem Toko, kierowała się w stronę, w którą mieliby iść dalej. O ile to dalej nie byłby "zakazany teren". W razie co, była gotowa do reakcji i mimo wszystko, obserwowała nie tylko nieznajomego, ale również teren dookoła. Mogła się spodziewać wszystkiego. Jeśli będzie potrzeba i taka sposobność, może wystarczy unik, a jak nie, to trzeba będzie uderzyć bezpośrednio we wroga. Jeśli tylko coś im zagrozi, Toko zamierza wykonać technikę Mokuton: Kouskou, żeby unieruchomić przeciwnika jak najszybciej się da, a ona po prostu wykorzystałaby moment, żeby posłać w niego trzy, może cztery wiązki. I albo by go unieszkodliwili, albo daliby sobie trochę czasu, by się stąd wydostać i poszukać tego, który jest poszukiwany.