Droga prowadząca do portu
Re: Droga prowadząca do portu
Nie wiem jak ty, ale ja chciałabym jeszcze pożyć, więc nie chcę na żadne samobójcze misje chodzić. Domyślam się, że będzie niebezpiecznie, ale takie chyba są wojny, nie? Damy z siebie wszystko i nie damy się zabić. powiedziała w trakcie drogi. Wiedziała o tym, że to niebezpieczny zawód, że wojna ma swoje reguły. Ona miała w dodatku łatwiej od jej kolegi, gdyż nie dość, że była praktycznie nietykalna, to jeszcze należała do jednego z najznamienitszych klanów. Mało umiała, a doświadczenia w walce miała jeszcze mniej, dlatego obawiała się. Obawiała się o życie swoje i swojego towarzysza. Nigdy nie poczuła jeszcze, żeby życie z niej uleciało, ale bała się tego strasznie. Niestraszne było jej zabijanie, ale uczucie uciekającego swojego życia już tak.
Doszli do Hanamury i złapali oficera na wyjściu z knajpki. W samą porę. Chciała to mieć już za sobą.
Roznieśliśmy. Handlarz na targu i kapitan w porcie otrzymali swoje listy. powiedziała, czekając na wypłatę. Chciała jak najszybciej przestać myśleć o tym co się dziś wydarzyło. Po otrzymaniu zapłaty odeszła na pobliską ławkę, na której onegdaj siedzieli z Chousuke.
To co robimy? Lider?
Doszli do Hanamury i złapali oficera na wyjściu z knajpki. W samą porę. Chciała to mieć już za sobą.
Roznieśliśmy. Handlarz na targu i kapitan w porcie otrzymali swoje listy. powiedziała, czekając na wypłatę. Chciała jak najszybciej przestać myśleć o tym co się dziś wydarzyło. Po otrzymaniu zapłaty odeszła na pobliską ławkę, na której onegdaj siedzieli z Chousuke.
To co robimy? Lider?
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Kiedy doszliśmy wreszcie do miejsca pierwszego spotkania z Satetsu, westchnąłem niechętnie na myśl o tym, że znowu będę musiał patrzeć na tych dumnych i bezlitosnych ludzi. Może nie mówili tego wprost, ale wiedziałem że gardzą takimi jak ja i właściwie wszystkimi, którzy nie pochodząc z ich "znakomitego" klanu.
Teraz, kiedy miałem zgłosić do takiego człowieka wykonanie zadania, poczułem lekką niechęć do samego siebie, aczkolwiek co się stało, to się nie odstanie. Spojrzałem na jego uradowaną twarz, która wyróżniała się na tle smutnego i zaniedbanego miasteczka w którym się znajdowaliśmy.
Ciekawiło mnie, czy to naturalna cecha Hozukich, że są tak nieczuli na zło innych ludzi. Możliwe, że wodniste ciała czyniły ich niewrażliwymi na takie sprawy, ale i tak ciężko było mi zaakceptować takie zachowanie i taką znieczulicę.
Kiedy Saika zamieniłą kilka słów ze swoim "przełożonym", odeszliśmy na bok, aby ustalić dalszy plan działania.
Lider? Mało ci wrażeń na dzisiaj? Lepiej chodźmy coś zjeść, ja stawiam. Ale proszę, znajdźmy jakąś bardziej przyjazną knajpę niż te wcześniejsze. I żeby nie było tam pełno tych twoich pobratymców, bo dosyć mam patrzenia na ich wypucowane buciki, w który odbija się tylko nędza cywilów których mijają na ulicach.
Teraz, kiedy miałem zgłosić do takiego człowieka wykonanie zadania, poczułem lekką niechęć do samego siebie, aczkolwiek co się stało, to się nie odstanie. Spojrzałem na jego uradowaną twarz, która wyróżniała się na tle smutnego i zaniedbanego miasteczka w którym się znajdowaliśmy.
Ciekawiło mnie, czy to naturalna cecha Hozukich, że są tak nieczuli na zło innych ludzi. Możliwe, że wodniste ciała czyniły ich niewrażliwymi na takie sprawy, ale i tak ciężko było mi zaakceptować takie zachowanie i taką znieczulicę.
Kiedy Saika zamieniłą kilka słów ze swoim "przełożonym", odeszliśmy na bok, aby ustalić dalszy plan działania.
Lider? Mało ci wrażeń na dzisiaj? Lepiej chodźmy coś zjeść, ja stawiam. Ale proszę, znajdźmy jakąś bardziej przyjazną knajpę niż te wcześniejsze. I żeby nie było tam pełno tych twoich pobratymców, bo dosyć mam patrzenia na ich wypucowane buciki, w który odbija się tylko nędza cywilów których mijają na ulicach.
0 x
- Natsume Yuki
- Postać porzucona
- Posty: 1885
- Rejestracja: 11 lut 2015, o 23:22
- Wiek postaci: 31
- Ranga: Nukenin S
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=199
- GG/Discord: 6078035 / Exevanis#4988
- Multikonta: Iwan zza Miedzy
Re: Droga prowadząca do portu
Dziewczyna postanowiła zwiedzić nie co okolice. Było to bardzo dobrym pomysłem, ponieważ mogła ujrzeć różne przepiękne krajobrazy, poznać nowych nieznanych do tej pory ludzi, czy ogólnie poznać to miasto. Długi czas zajęło jej poznawanie jej starego miasta Ryuzuku no Taki, więc ile zajmie jej Kantai? Pewnie o wiele dłużej niż Ayako może przypuszczać. Teraz jednak nie był moment na zmartwienia się nad własnym losem. Trzeba było się cieszyć z okazji powrotu do jej rodziny o którym zawsze marzyła. Wracając jednak do dziewczyny, znajdowała się w jakimś tajemniczym miejscu. Niby zwykła szeroka droga z wysoką trawą, jednak było tam coś jeszcze co nadawało temu miejscu tego zdumiewającego charakteru. Była to strasznie gęsta mgła. Zaniepokoiło to Ayako, ponieważ nic nie widziała. Dosłownie jak w tych wszystkich strasznych opowieściach gdzie pojawia się mgła a wraz z nią wszyscy znikają. Dodatkowo sytuacją zaczęła się pogarszać ponieważ dziewczyna nie widziała żadnej żywej istoty. Było to bardzo dziwne, w końcu jest to miejsce w którym powinno być pełno ludzi z różnymi zadaniami. Sama droga do portu. Na szczęście bądź nie w oddali po kilku minutach drogi, Ayako zobaczyła jakąś sylwetkę. Był to ewidentnie człowiek jednak z powodu mgły nie mogła ona stwierdzić czy to mężczyzna czy kobieta. Jedyne do czego mogła mieć pewność to to, iż postać tą posiadała duży kapelusz z tkaniną zakrywającą jego twarz oraz długi ciemny płaszcz. W dłoni trzymała ona laskę która u góry miała kształt literki O z dzwonkiem którego było słychać z daleka. Dziewczyna na widok tej postaci bardzo się przeraziła. Głównie to jego nietypowego stroju który na sobie nosił. Mógłbyć to ktoś groźny. A co jeżeli to on spowodował tą pustkę na drodze? Jednak było to wykluczone, ponieważ nie zdołał by ukryć ciał. Po pewnej chwili dziewczyna zorientowała się o jakich głupich i niedorzecznych sprawach myśli. Jednak nie spowodowało to jej zmiany stosunku co do postaci. Bała się go i nie wiedziała co ma zrobić. Przez chwilę nawet chciała się ukryć. Jednak pomyślała że nawet jeśli ją zaatakuje to może się bronić swoimi zdolnościami. Zresztą nie zrobi chyba tego w mieście. Chociaż kto wie, w końcu była bardzo gęsta mgła. Jednak mimo tego dziewczyna postanowiła iść dalej.
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Dziewczyna nie wystarczyła się zbytnio tejże postaci i ruszyła w jego stronę. W końcu chyba jej nic nie zrobi. Przecież są w centrum miasta więc postać ta nawet nie będzie próbowała bohaterki dotknąć. Z drugiej strony obie osoby znajdowały się w strasznie gęstej mgle, więc jakby doszło do wypadku żaden mieszkaniec miasta Kantai nic by nie zauważył. Mogło to się okazać znaczącym problemem, a dziewczyna była coraz bliżej tajemniczej postaci. Podczas jej spaceru możn było usłyszeć jedynie przeraźliwy dźwięk dzwoneczka. Dokładnie co trzy bicia jej serca można było usłyszeć ten dźwięk. Nagle Ayako się bardzo dziwnie poczuła. Wydawało jej się że wszystko to trwa wieczność a ona sama się wogule nie porusza. Na szczęście dzwonienie po chwili umilkło. Jednak postać ta zatrzymała się. Po tym dziewczyna doznała dosłownie szoku. Czuła jakby dana postać przeszywała ją na wylot. Było to bardzo straszne. Dodatkowo wyciągnęła ona dłoń w stronę Ayako i czekała aż tą podejdzie. Była ona teraz totalnie zdezorientowana. Nie wiedziała co ma ze sobą począć. Typ tego człowieka wydawał się jej strasznie groźny jak i nieco psychopatyczny. Podejście do niego nie wchodziło w grę. Było to wszystko zbyt niepewne jak i straszne. Dziewczyna była bardzo wystraszona swoją obecną sytuacją i w myślach mówiła do siebie
- Kurde. Po co ja wogule poszłam pozwiedzać okolice. Tutaj jest zbyt niebezpiecznie.
Nagle Ayako stwierdziła iż może to być jedna z technik. Wymieniała sobie wszystkie jutsu jakie zna i mogą odpowiadać za obecność tej postaci
- Może genjutsu, a może ninjutsu? Bądź to może zwykły człowiek potrzebujący pomocy?
Dziewczyna była tak zażenowana swoją sytuacją że stwierdziła iż jest to zwykły człowiek. Tak dla lepszego samopoczucia. Postanowiła więc że tam podejdzie jednak na wszelki wypadek trzymała rękę obok kunayia. Kiedy odległość ich dzieliła o jakieś 15 metrów zapytała się
-Przepraszam mogę w czymś pomóc?
- Kurde. Po co ja wogule poszłam pozwiedzać okolice. Tutaj jest zbyt niebezpiecznie.
Nagle Ayako stwierdziła iż może to być jedna z technik. Wymieniała sobie wszystkie jutsu jakie zna i mogą odpowiadać za obecność tej postaci
- Może genjutsu, a może ninjutsu? Bądź to może zwykły człowiek potrzebujący pomocy?
Dziewczyna była tak zażenowana swoją sytuacją że stwierdziła iż jest to zwykły człowiek. Tak dla lepszego samopoczucia. Postanowiła więc że tam podejdzie jednak na wszelki wypadek trzymała rękę obok kunayia. Kiedy odległość ich dzieliła o jakieś 15 metrów zapytała się
-Przepraszam mogę w czymś pomóc?
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Dziewczyna nie przyzwyczaiła się do spotkań z osobami którzy wyglądają jak co najmniej psychopaci, co dopiero jak seryjni mordercy. Było to wielkim nieszczęściem spotkać kogoś takiego w jej rodzimym mieście. Jednak mogło to się okazać zwykłym genjutsu. Kiedy Ayako do niego podeszła ten zaczął myśleć o czymś zupełnie innym. Czyżby naprawdę przestała ona jego interesować. Więc po co wogule robił jakieś dziwne gesty? Na to odpowiedzi bohaterka nie znała. Kiedy już do niego podeszła zapytała się czy coś mu dolega. Jednak ten nic nie odpowiedział. Jedyne co zrobił to podniósł lekko swoją laskę i ją uderzył o ziemię aby ta wydała lekki dźwięk dzwoneczka. Mógłbyć to znak że potrzebuję pomocy, a może i wręcz przeciwnie. Jest również prawdopodobieństwo że zrobił to w celu wystraszenia Ayako. Jednak po co to wogule zrobił. Młoda obywatelka Kantai nie zbyt czuła się przy nim pewnie. Szczególnie, że po tym znaku nastąpiła cisza. Było to bardzo dziwne. Nagle po jakiś dwóch minutach stania, postać się zapytała dziewczyny czy ta wie jak smakuje krew. Po głosie można było rozpoznać że jest to mężczyzna. Ayako zaczęło coraz szybciej bić serce. Zastanawiała się o co mu chodzi. Postać tą przy mówieniu swojego dziwnego zdania brzmiała tak jakby nie miała uczuć. Dziewczyna zorientowała się że musi to być jedna z ofiar wojny. Dodatkowo taka która zabijając innych ludzi nie przejmuje się ich śmiercią. Mogłaby by teraz nawet zabić ja samą. Następnie mężczyzna powiedział aby zaatakowała go żeby pokazać jak korzysta ze swojej broni. Następnie rozłożył swoje ręce i upuscil laskę. Był najwidoczniej pewny że dziewczyna nie zdoła go zaatakować a nawet jeśli to nic to jemu nie zrobi. Dziewczyna była bardzo zdziwiona. Co on wogule od mnie chce. Mówiła sobie w myślach. Było to zbyt niedorzeczne żeby było prawdziwe. Zaczęła więc się zastanawiać nad powodem wybrania tejże decyzji. Po chwili zastanowienia myślała że są cztery opcje. Pierwsza to taka iż może być to zwykłe ninjutsu czy genjutsu. Jest to proste wytłumaczenie dlaczego się jej nie boi. Po drugie może być to zwykły psychopata który nigdy nie doznał obrażeń. Może również być na tyle silny że jest pewny że ta jemu nic nie zrobi. I ostatni i najbardziej bolesny powód to taki, iż z powodu męczarni psychicznej spowodowanej wojną chce się pożegnać ze swoim życiem. Jeśli jest to ostatnia opcja to trzeba mu pomóc. Jednak w tym wypadku chęci Ayako były zerowe. Najchętniej wróciła by do domu odpocząć. Jednak nie mogła przy nim skrywać słabości. Dlatego szybko zmieniła swój wyraz twarzy na poważny. Bała się niestety go zaatakować. Przecież nie może zabić niewinnego człowieka. Jednak w jakiś sposób musi się przygotować do wojny.
- Czy naprawdę tego chcesz? No cóż...
W tym momencie Ayako pewnie poruszyła swoją dłonią z kunaiem w jego stronę. Jednak celowała w jego dolną część ramienia i miała go tylko lekko drasnąć. Chciała to zrobić z powodu tego, iż mogło to być genjutsu a jeśli nie to chciała zobaczyć jego reakcje na skaleczenie.
- Czy naprawdę tego chcesz? No cóż...
W tym momencie Ayako pewnie poruszyła swoją dłonią z kunaiem w jego stronę. Jednak celowała w jego dolną część ramienia i miała go tylko lekko drasnąć. Chciała to zrobić z powodu tego, iż mogło to być genjutsu a jeśli nie to chciała zobaczyć jego reakcje na skaleczenie.
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Notki: Jeżeli zgadzasz się mu towarzyszyć posta dajesz tutaj. KLIK Możesz opisać drogę do tego miejsca.
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Kiedy razem z Saiką wyszliśmy wreszcie z knajpy serwującej najlepszy ramen w okolicy, przeciągnąłem się leniwie i wyszczerzyłem kły.
Dobre było! Teraz mógłbym przespać ze dwa dni albo i lepiej! - rzuciłem w stronę Saiki, licząc na to, że ma już nieco lepszy humor. Ja sam prawie już zapomniałem o tych wszystkich mało pocieszających faktach związanych z nadchodzącą wojną, ale widok Saiki co chwilę wzdychającej i rozczulającej się nad swoim losem nie pozwalał mi w pełni się odprężyć.
Ech, widzę że ciągle cię to jeszcze trzyma. Ale wiem co pomoże, chodźmy. - zarządziłem i nawet nie czekałem na odpowiedź dziewczyny tylko ruszyłem wzdłuż drogi. Idąc tu za pierwszym razem, zauważyłem dość ciekawe miejsce oddalone o kilkaset metrów od drogi. Zdawało mi się wtedy, że jest tam jakieś ciekawe miejsce, które mogłoby posłużyć do treningu.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, odwróciłem się w stronę Saiki i wyciągnąłem w jej stronę palec wskazujący.
Dobra, starczy tego! Pójdziemy na tą wojnę i udowodnimy sobie że jesteśmy silni. Przy okazji okryjemy się chwałą i zdobędziemy uznanie. Zobaczysz, że tak będzie. - liczyłem na to, że Saika podłapie pozytywne nastawienie jakim zdawałem się emanować i przyłączy się do wspólnego treningu.
Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar pokazać potęgę swojego klanu. Wiem co potrafią moi bracia i ojciec więc i ja powinienem być w stanie to zrobić... mam nadzieję. - dodałem po czym odwróćiłem się od dziewczyny i wziąłem głęboki oddech.
Dobre było! Teraz mógłbym przespać ze dwa dni albo i lepiej! - rzuciłem w stronę Saiki, licząc na to, że ma już nieco lepszy humor. Ja sam prawie już zapomniałem o tych wszystkich mało pocieszających faktach związanych z nadchodzącą wojną, ale widok Saiki co chwilę wzdychającej i rozczulającej się nad swoim losem nie pozwalał mi w pełni się odprężyć.
Ech, widzę że ciągle cię to jeszcze trzyma. Ale wiem co pomoże, chodźmy. - zarządziłem i nawet nie czekałem na odpowiedź dziewczyny tylko ruszyłem wzdłuż drogi. Idąc tu za pierwszym razem, zauważyłem dość ciekawe miejsce oddalone o kilkaset metrów od drogi. Zdawało mi się wtedy, że jest tam jakieś ciekawe miejsce, które mogłoby posłużyć do treningu.
Kiedy dotarliśmy na miejsce, odwróciłem się w stronę Saiki i wyciągnąłem w jej stronę palec wskazujący.
Dobra, starczy tego! Pójdziemy na tą wojnę i udowodnimy sobie że jesteśmy silni. Przy okazji okryjemy się chwałą i zdobędziemy uznanie. Zobaczysz, że tak będzie. - liczyłem na to, że Saika podłapie pozytywne nastawienie jakim zdawałem się emanować i przyłączy się do wspólnego treningu.
Nie wiem jak ty, ale ja mam zamiar pokazać potęgę swojego klanu. Wiem co potrafią moi bracia i ojciec więc i ja powinienem być w stanie to zrobić... mam nadzieję. - dodałem po czym odwróćiłem się od dziewczyny i wziąłem głęboki oddech.
Złożyłem jedną pieczęć (wąż) i zacząłem kumulować chakrę w ustach, tak jak robił to niegdyś mój ojciec podczas nauczania starszego z braci. Widziałem wtedy jak jego policzki nadymają się by po chwili wypuścić na zewnątrz przeogromne ilości wody. Ta technika zdawała mi się być najpotężniejszą umiejętnością naszej rodziny, dlatego wyczekiwałem momentu, aż będę gotów ją opanować. Nie wiedziałem jednak, czy to faktycznie był ten moment.
Kiedy zdawało mi się już, że chakra w ustach i płucach jest gotowa do zamiany w masy wody, otworzyłem usta i wypuściłem to co udało mi się stworzyć. Okazało się jednak, że jedynie zalałem sobie ubranie, gdyż niewielka ilość wody po prostu wyciekła mi z ust.
Bez słowa podszedłem do kolejnej próby, aby nie pokazać Saice co się przed chwilą stało. Kolejny raz złożyłem pieczęć węża i zacząłem kumulować chakrę, tym razem w znacznie większych ilościach.
Cholera, użyłem dużo chakry i wyplułem jakieś 2 szklanki wody? Ile muszę jej zmarnować, żeby zrobić to co ojciec?! - pomyślałem z przerażeniem, zbierając kilkukrotnie większe ilości chakry w płucach.
Kolejna próba również okazała się niepowodzeniem, jednak tym razem z ust wydostała się wąska strużka wody, niepodobna nawet do Mizurappy.
Warknąłem dość głośno ze złości i kłapnąłem paszczą.
Cholera! Dam radę! - powtarzałem sobie... z każdą kolejną próbą.
Przez długi czas nie byłem w stanie nawet zbliżyć się do rozwiązania swojego problemu z tą techniką. Nie wiedziałem ile chakry potrzebuję, a ciągłe jej marnowanie na trening było nieco męczące dla ciała. Nie wiedziałem nawet jak dokładnie powinienem wypuszczać efekt swojej techniki, bo z pewnością to również miało duże znaczenie.
Nastał ranek, kiedy pod moimi nogami pojawiła się dość pokaźna tafla wody, nad którą unosił mnie silny strumień wody wydobywający się z moich ust. Z dłońmi złożonymi w pieczęci węża wypluwałem pod ciśnieniem niewielki, aczkolwiek intensywny strumień, który odpychał mnie od powierzchni.
Ublao see! Weesceee! - wybełkotałem, po czym zachłysnąłem się wodą i opadłem z pluskiem na wodę. Był to pierwszy i najważniejszy krok w stronę opanowania techniki. Kiedy załapałem już ogólny zamysł, trening zdawał się znacznie łatwiejszy, a efekty z każdą kolejną próbą były coraz lepsze co tylko motywowało mnie do dalszej nauki mimo rosnącego zmęczenia.
Nauka: Bakusui Shōha
Kiedy zdawało mi się już, że chakra w ustach i płucach jest gotowa do zamiany w masy wody, otworzyłem usta i wypuściłem to co udało mi się stworzyć. Okazało się jednak, że jedynie zalałem sobie ubranie, gdyż niewielka ilość wody po prostu wyciekła mi z ust.
Bez słowa podszedłem do kolejnej próby, aby nie pokazać Saice co się przed chwilą stało. Kolejny raz złożyłem pieczęć węża i zacząłem kumulować chakrę, tym razem w znacznie większych ilościach.
Cholera, użyłem dużo chakry i wyplułem jakieś 2 szklanki wody? Ile muszę jej zmarnować, żeby zrobić to co ojciec?! - pomyślałem z przerażeniem, zbierając kilkukrotnie większe ilości chakry w płucach.
Kolejna próba również okazała się niepowodzeniem, jednak tym razem z ust wydostała się wąska strużka wody, niepodobna nawet do Mizurappy.
Warknąłem dość głośno ze złości i kłapnąłem paszczą.
Cholera! Dam radę! - powtarzałem sobie... z każdą kolejną próbą.
Przez długi czas nie byłem w stanie nawet zbliżyć się do rozwiązania swojego problemu z tą techniką. Nie wiedziałem ile chakry potrzebuję, a ciągłe jej marnowanie na trening było nieco męczące dla ciała. Nie wiedziałem nawet jak dokładnie powinienem wypuszczać efekt swojej techniki, bo z pewnością to również miało duże znaczenie.
Nastał ranek, kiedy pod moimi nogami pojawiła się dość pokaźna tafla wody, nad którą unosił mnie silny strumień wody wydobywający się z moich ust. Z dłońmi złożonymi w pieczęci węża wypluwałem pod ciśnieniem niewielki, aczkolwiek intensywny strumień, który odpychał mnie od powierzchni.
Ublao see! Weesceee! - wybełkotałem, po czym zachłysnąłem się wodą i opadłem z pluskiem na wodę. Był to pierwszy i najważniejszy krok w stronę opanowania techniki. Kiedy załapałem już ogólny zamysł, trening zdawał się znacznie łatwiejszy, a efekty z każdą kolejną próbą były coraz lepsze co tylko motywowało mnie do dalszej nauki mimo rosnącego zmęczenia.
Nauka: Bakusui Shōha
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Po skończonej misji mieli czas dla siebie. Seiki oczywiście nie mógł wytrzymać i od razu pobiegł gdzieś trenować. Dziewczyna, żeby nie być gorszą od niego, podążyła za nim. Nie wiedziała jakie inne techniki wodne czy klanowe mogą jej się przydać na obecnym poziomie, dlatego postanowiła poćwiczyć swoje ciało. Trening fizyczny, kondycyjny czy siłowy, zawsze był dobry dla organizmu, który co rusza naraża się na różne niebezpieczeństwa. Musiała być w formie. Była zapełniona, więc przez dobre parę godzin nie będzie czuła potrzeby odpoczynku.
Rozpoczęła spokojnie, bieg, podskoki, krążenia rąk, nóg, bioder... Rozgrzewka jak każda inna. Zauważyła już, że nie była najsłabsza, dlatego właśnie w takich ciosach chciała się wyspecjalizować. Nie bała się kontaktu fizycznego, co pozwoli jej na zbliżenie do oponenta. Może nie spodziewać się, że taka wodna klucha może tak mocno przywalić. Ćwiczyła najpierw uderzenia w powietrzu razem z podskokami. Potem przeniosła się pod drzewo, gdzie upozorowała coś na kształt gruszki bokserskiej. Zaczęła trenować szybkość uderzania, a na sam koniec przeszła do pnia. Uderzała w pień robiąc coraz to większe wgniecenia w biednej roślinie. Sama jednak nie została bez znamion. Jej pięści były pokrwawione. Nie delikatnie, ale zalewały jej całe dłonie i strużki krwi spływały jej nawet już po przedramionach. Nie przestawała dopóki nie doliczyła do okrągłej liczby 5 tysięcy. Wtedy właśnie wydrapała w drzewie na tyle dużą dziurę w korze, że stwierdziła, że już chyba dość złego wyrządziła. Usiadła a ziemi, rozglądając się za czymś do owinięcia ręki. Wzięła jakieś liście i przyłożyła je do ran, które najpierw obmyła w wodzie. Na zakończenie treningu zrobiła parę ćwiczeń na bicepsy i tricepsy, żeby móc zadawać jeszcze silniejsze ataki.
Rozpoczęła spokojnie, bieg, podskoki, krążenia rąk, nóg, bioder... Rozgrzewka jak każda inna. Zauważyła już, że nie była najsłabsza, dlatego właśnie w takich ciosach chciała się wyspecjalizować. Nie bała się kontaktu fizycznego, co pozwoli jej na zbliżenie do oponenta. Może nie spodziewać się, że taka wodna klucha może tak mocno przywalić. Ćwiczyła najpierw uderzenia w powietrzu razem z podskokami. Potem przeniosła się pod drzewo, gdzie upozorowała coś na kształt gruszki bokserskiej. Zaczęła trenować szybkość uderzania, a na sam koniec przeszła do pnia. Uderzała w pień robiąc coraz to większe wgniecenia w biednej roślinie. Sama jednak nie została bez znamion. Jej pięści były pokrwawione. Nie delikatnie, ale zalewały jej całe dłonie i strużki krwi spływały jej nawet już po przedramionach. Nie przestawała dopóki nie doliczyła do okrągłej liczby 5 tysięcy. Wtedy właśnie wydrapała w drzewie na tyle dużą dziurę w korze, że stwierdziła, że już chyba dość złego wyrządziła. Usiadła a ziemi, rozglądając się za czymś do owinięcia ręki. Wzięła jakieś liście i przyłożyła je do ran, które najpierw obmyła w wodzie. Na zakończenie treningu zrobiła parę ćwiczeń na bicepsy i tricepsy, żeby móc zadawać jeszcze silniejsze ataki.
- Nazwa
- Gangeki
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- Brak
- Dodatkowe
- Podczas wykonywania techniki: +20 Siły.
- Opis Kolejne łopatologiczne uderzenie, które korzystając z błogosławieństwa ponadprzeciętnej siły jest w stanie potężnie poturbować oponenta. Shinobi bierze solidny zamach, by następnie uderzyć przeciwnika silnym prostym. Niby nic wielkiego, lecz dzięki tężyźnie pięść staje się twarda niczym kamień, a taki cios jest w stanie bez problemu złamać kości.
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Seiki trenował jakąś bardzo zaawansowaną techniką, toteż korzystając ze swojego wcześniejszego rozgrzania postanowiła poćwiczyć dość jeszcze. Widziała nie raz taki specjalny atak, który odrzucał przeciwnika na parę metrów z użyciem nie pięści a otwartej dłoni. Mogło być to dość interesujące w niektórych sytuacjach, dlatego także chciała się tego nauczyć. Zaczęła jednak najpierw od znalezienia dobrego materiału treningowego. Drzewa tą techniką raczej nie wyrwie, więc postanowiła darować już zmęczonej roślinie. Nieopodal odnalazła jakiś kołek, który ktoś musiał zostawić kiedyś przed jakimś ogniskiem. Nadawał się idealnie. Zaczęła trening normalnie - znów mała rozgrzewka, żeby jedynie wprawić ciało w dobry rytm, a następnie przeszła do techniki. Z początku trudno było jej pamiętać o tej otwarte dłoni, ale po chwili nauczyła się tego. W mig wybijała kołek. Miała nadzieję, że z groźniejszym i cięższym przeciwnikiem też sobie poradzi.
Usłyszeli ostatnie nawoływania na bitwę. To był ten czas, kiedy po nauce ostatnich technik, ostatnich umiejętności mogli wyruszyć na bitwę za swoją ojczyznę. Ona walczyła także za dobrobyt klanu, choć nie była bardzo utalentowana i doświadczona, chciała pomóc. Jakoś. Wyczekawszy aż Seiki skończy oboje przeszli tam, gdzie było całe zbiegowisko.
zt
Usłyszeli ostatnie nawoływania na bitwę. To był ten czas, kiedy po nauce ostatnich technik, ostatnich umiejętności mogli wyruszyć na bitwę za swoją ojczyznę. Ona walczyła także za dobrobyt klanu, choć nie była bardzo utalentowana i doświadczona, chciała pomóc. Jakoś. Wyczekawszy aż Seiki skończy oboje przeszli tam, gdzie było całe zbiegowisko.
zt
- Nazwa
- Hōshō
- Pieczęci
- Brak
- Zasięg
- Bezpośredni
- Koszt
- Brak
- Dodatkowe
- Podczas wykonywania techniki: +20 Siły.
- Opis Tym razem mamy do czynienia z techniką raczej defensywną. Użytkownik skupia całą swoją siłę, jaką tylko może z siebie wykrzesać, w swoich dłoniach. Następnie, po wyprowadzeniu uderzenia, rozkłada gwałtownie palce na boki. Efektem tego jest odrzucenie przeciwnika nawet na kilkanaście metrów do tyłu. Jeżeli dodatkowo w trakcie lotu uderzy w jakąś przeszkodę, dostaje dodatkowe obrażenia.
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Trening w towarzystwie Saiki zawsze wywierał na mnie pozytywny wpływ. Świadomość tego, że właśnie teraz ćwiczę po to, aby prześcignąć swoją największą rywalkę dodawała mi chęci do cięższej pracy.
Podczas gdy ona trenowała jakiś silnie prezentujący się styl walki wręcz, ja postanowiłem w całości poświęcić się elementowi wody, aby całkowicie przyćmić Saikę.
W tym celu postanowiłem opanować wymyśloną przez siebie technikę, która zdawała mi się idealnie pasować do poznanej wcześniej umiejętności klanowej. W głowie układałem możliwe scenariusze wykorzystania tej techniki i za każdym razem okazywała się ona idealna przeciwko każdemu przeciwnikowi.
Podczas gdy ona trenowała jakiś silnie prezentujący się styl walki wręcz, ja postanowiłem w całości poświęcić się elementowi wody, aby całkowicie przyćmić Saikę.
W tym celu postanowiłem opanować wymyśloną przez siebie technikę, która zdawała mi się idealnie pasować do poznanej wcześniej umiejętności klanowej. W głowie układałem możliwe scenariusze wykorzystania tej techniki i za każdym razem okazywała się ona idealna przeciwko każdemu przeciwnikowi.
Aby opanować technikę, musiałem znajdować się pod wodą, dlatego skorzystałem z wcześniej wyplutej, która wciąż jeszcze zalegała wokół. Wskoczyłem do niej i popłynąłem najgłębiej jak tylko mogłem w obecnych warunkach, czyli na jakieś 10 m. Tam oddychając bezproblemowo za pomocą skrzeli, zacząłem kumulować chakrę w swoich dłoniach, zamykając przy tym oczy dla nieco lepszego skupienia. Przez jeszcze długi czas po tym próbowałem "odkryć" właściwą dla takiej techniki sekwencję pieczęci, co wcale nie było łatwym zadaniem. Po wielu przekleństwach wykrzyczanych w myślach oraz wielu błędnych próbach, wreszcie doszedłem do sekwencji, która zdawała się spełniać moje oczekiwania czyli pozwalała po rozdzieleniu dłoni, utrzymać między nimi małe tornado z wody. To właśnie od tego momentu zaczynało się prawdziwe wyzwanie, polegające na zwiększeniu rozmiarów tego niepozornego, wirującego tworu do rozmiarów mogących zagrozić życiu człowieka.
Oczywistym było dla mnie, że z pewnością kontrolowanie tego na większej odległości będzie znacznie bardziej obciążające dla zasobów chakry, jaką posiadałem, jednak wiedziałem że z pewnością się to opłaci. Stale zwiększałem ilość chakry zużywanej na technikę, jednocześnie starając się utrzymać je w określonym kształcie.
Trudności w wykonaniu mnożyły się jedne po drugich, ale wreszcie po mnóstwie prób zakończonych fiaskiem, zdołałem osiągnąć swój cel.
Całkowicie wyczerpany wynurzyłem się na powierzchnię wody, która ciągle jeszcze była lekko wzburzona po moim treningu.
Idziemy na wojnę. - rzuciłem w stronę Saiki sapiąc ciężko ze zmęczenia.
Oczywistym było dla mnie, że z pewnością kontrolowanie tego na większej odległości będzie znacznie bardziej obciążające dla zasobów chakry, jaką posiadałem, jednak wiedziałem że z pewnością się to opłaci. Stale zwiększałem ilość chakry zużywanej na technikę, jednocześnie starając się utrzymać je w określonym kształcie.
Trudności w wykonaniu mnożyły się jedne po drugich, ale wreszcie po mnóstwie prób zakończonych fiaskiem, zdołałem osiągnąć swój cel.
Całkowicie wyczerpany wynurzyłem się na powierzchnię wody, która ciągle jeszcze była lekko wzburzona po moim treningu.
Idziemy na wojnę. - rzuciłem w stronę Saiki sapiąc ciężko ze zmęczenia.
- Nazwa
- Suiton: Kujiku Tatsumaki
- Dziedzina
- Suiton
- Ranga
- C
- Pieczęci
- Ptak → Małpa → Baran
- Zasięg
- 40 m
- Koszt
- E: 25% | D: 20% | C: 10% | B: 7% | A: 5% | S: 3% | S+: 3% (+1/2 na turę)
- Dodatkowe
- Zbiornik wodny
- Opis Po złożeniu pieczęci, użytkownik kumuluje między otwartymi dłońmi chakrę, która zaczyna tworzyć z obecnej wokół wody tornado. Dość szybko przybiera ono rozmiary na tyle duże, aby sięgnąć oddalonych o wiele metrów przeciwników.
Użytkownik podczas trwania techniki musi cały czas znajdować się pod powierzchnią wody oraz utrzymywać "podstawę" tornada między dłońmi. Dalsza część wiru może swobodnie zmieniać swój tor lotu w obszarze działania o ile nie wykracza on poza zbiornik.
Każdy kto znajdzie się w polu działania techniki, zostaje wciągnięty do bardzo szybko wirującego tornada, a następnie zassany w stronę jego podstawy. Ogromne masy wody otaczające ofiarę utrudniają poruszanie się, a przybliżanie się do "podstawy" oznacza coraz większą prędkość obracania.
Jeśli ofiara zostanie zassana aż do samej podstawy techniki, będzie obracać się z zatrważającą prędkością w miejscu, stale trzymana przez ciśnienie wody. W ten sposób można doprowadzić do utopienia przeciwnika.
Rozmiary tornada:
u podstawy - 5 cm
40 m od użytkownika - 10 m - Link do tematu postaci KLIK!
0 x
Re: Droga prowadząca do portu
Droga którą szedł powoli acz nieubłaganie zbliżała go do portu z którego miał wypłynąć w świat, chciał tego, wiedział, że pomoże mu to rozwinąć zarówno swoje wnętrze jak i zahartować "zewnętrze". Nim jednak zbliżył się do zatłoczonego portu musiał zrobić jedną, ostatnią rzecz na terenie Kantai, przeprowadzić trening. Zszedł więc z głównej ścieżki i ruszył przez pola i łąki w jakieś opustoszałe miejsce, nie lubił kiedy ktoś obserwował go podczas wysiłku, jego umysł koncentrował się wtedy bardziej na obecności tych ludzi niż na poprawnym wykonywaniu ćwiczeń czy technik.
W końcu po kilku minutach marszu w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody trafił na niewielką polankę otoczoną kilkoma drzewami, wiedział, że to one będą jego celem i zapewne niewiele z nich zostanie. Westchnął i zaczął przygotowywać się do treningu.
W końcu po kilku minutach marszu w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody trafił na niewielką polankę otoczoną kilkoma drzewami, wiedział, że to one będą jego celem i zapewne niewiele z nich zostanie. Westchnął i zaczął przygotowywać się do treningu.
Nie był zadowolony z siły swojej mizurappy, chciał to poprawić, chciał żeby była silniejsza. Wiedział, że jego kontrola chakry stoi na odpowiednio wysokim poziomie aby był w stanie wytworzyć w swoich płucach o wiele więcej płynu i wypluć go pod dużo większym ciśnieniem. Tak, chciał on poznać rozwinięcie tej techniki. Trening rozpoczął od używania zwykłej mizurappy. Chciał dojść do momentu w którym jej siła bądź ilość "wyplutej" wody zacznie się zwiększać i wtedy dopiero zacząć próby "wzmocnienia" drugiego z wyżej wymienionych czynników. Początkowo z jego ust wypadała woda taka jak w podstawowej wersji, mimo irytacji chłopak próbował dalej. Liczył, że po ostatnich treningach jego charka będzie już w stanie sama trafiać w odpowiednie miejsca, ale przy naukach nowych rzeczy to nie działało. Musiał zacząć skupiać sie na wysyłaniu jej do płuc i mieszaniu z powietrzem, chciał na początku wzmocnić siłę swojej techniki. Wykonał odpowiednie pieczęcie i wypuścił z ust strumień wody, wydawał się on być dużo silniejszy niż zazwyczaj, ale aby mieć pewność Shinjo musiał to przetestować na okolicznych drzewach. Zaczął od wykonania zwykłej mizruappy, nacelował na drzewo i wypuścił z buzi strumień wody, ten bez większych problemów zniszczył drzewo, ale nic więcej, wraz z rozwaleniem drzewa technika straciła na sile. Wykonał więc wersję "wzmocnioną" i był w stanie dzięki niej zniszczyć dwa drzewa, jedno za drugim, przy takiej samej ilości użytej wody. Wiedział więc już jak to zrobić żeby było mocniejsze, teraz musiał dodać do tego większa ilość płynu oraz odstąpić od pieczęci. Paradoksalnie łatwiej było chłopakowi przestać robić pieczęcie niż zwiększyć ilośc wypluwanej wody, wszytko to za sprawą jego ponadprzeciętnej kontroli chakry, która pozwalała mu nią manipulować bez większych problemów. Mimo wszystko ciągle próbował, starał się używać nie tylko chakry i płuc, ale też śliny i ust, liczył, że w końcu uda mu się wszystko zgrać i będzie w stanie wykonać Suiton: Suidan no Jutsu. W końcu po kilkunastu minutach myślenia doszedł do wniosku, że wszystko musi odbywać się w płucach, że potrzebuje tam po prostu większej ilości chakry i wszystko powinno działać jak powinno. Okazało się, że miał rację. Po tym jak skoncetrował większą ilość energii technika okazała się byc banalna do wykonania. Po tym pierwszym udanym razie spróbowal zrobić to jeszcze kilka razy aby mieć pewnośc, że jego ciało i umysł nie zawiodą go w momencie próby i będą w staine użyć tej techniki.
Po treningu szybko wrócił na ścieżkę i ruszył w stronę przygody. Suiton: Suidan no Jutsu, ranga B
z/t
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości