Dzielnica Szczepu Ranmaru

Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Vulpie »

0 x
Shinsaku

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Shinsaku »

Właściwie przez całą podróż na linii Ryuzaku-Hyuo, Shinsaku był wyłączony z życia, i nie chodziło wcale o to, że doskwierała mu choroba morska - co to, to nie. W końcu ten rodzaj dolegliwości to prawdziwy wstyd dla każdego szanującego się wyspiarza. Problem leżał gdzie indziej. Innymi słowy skończyła mu się energia na sensei'owanie i zwyczajnie, legalnie, zaczął się stresować obecnością dziewczyny z którą podróżował. Po głowie chodziło mu wiele myśli, w większości głupie: co to będzie? Gdzie będzie mieszkać? Jak przyjmie ją ojciec, matka, bracia, siostra? Oby tylko ta ostatnia nie pomyślała sobie, że jej kochany braciszek znalazł sobie dziołche i zapomniał o niej... tak się nigdy nie stanie! Maya zawsze będzie jego oczkiem w głowie i on już dopilnuje, by nigdy jej włos z głowy nie spadł. Jednak za nim w ogóle do tego dojdzie, najpierwej trzeba odbyć rozmowę z Liderem. Fakt faktem młody Arai powiedział już Kagurze, że ta nie musi się niczego obawiać i że ich Shirei-kan to naprawdę 'kul' gość, ale w głębi duszy miał pewne wątpliwości. Tylko tak właściwie co mogło pójść nie tak? Sęk w tym, że czarnowłosy nie miał bladego pojęcia, kompletnie nic nie przychodziło mu do głowy, a mimo to, obawiał się czegoś.
Widok znajomego brzegu był niczym powiew świeżego wiatru, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w ciało Shinsaku wstąpiły nowe siły, a on sam mimowolnie się uśmiechnął.
- To jest właśnie Hyuo, nasz dom. - powiedział do dziewczyny. Był ciekaw jakie pierwsze wrażenia jej towarzyszą przy tym widoku, ale jakoś nie odważył się o to zapytać. Choć na pewno były to same pozytywy, mimo że sama aura temu nie sprzyjała. W końcu hej, wróciła do domu, czyż nie? Kto by się nie cieszył? Reszta była milczeniem.
Gdy statek usadowił się wygodnie w porcie, nasza dwójka mogła w końcu zejść na stały ląd. Młody Ranmaru miał ochotę z miejsca oprowadzić dziewczynę i pokazać jej najciekawsze miejsca, które aktualnie przyszły mu do głowy, a były akurat pod ręką, ale wiedział, że jest też coś ważniejszego - zwiedzanie mogło poczekać. Chyba. W każdym razie Shin przerzucił worek z letnimi ciuchami przez ramię, a następnie poprowadził ich dwójkę ośnieżonymi uliczkami osady Yuki, ku ich celowi. Droga mogła wydawać się nie łatwa, ale jeśli poćwiczyć, to szło się przyzwyczaić do niezbyt 'stabilnego' podłoża, które mogło zafundować nie jednemu śmiałkowi malowniczego orła.
- To z kolei dzielnica Ranmaru. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale lwia część ludzi, których teraz widzisz, to nasza rodzina. - poinformował w między czasie dziewczynę, gdy znaleźli się na 'ich' terenie. - Pewnie jesteś ciekawa dlaczego 'dzielnica', a nie cała osada? Cóż... stało się to jakiś czas temu, zostaliśmy połączeni z potężnym i szanowanym rodem Yuki, który panuje na tej wyspie. Ale nie martw się, mogą się wydawać, że mają serca z lodu, ale to naprawdę w porządku ludzie. Uchronili nas przed niewolą i dali schronienie. Teraz żyjemy razem w dobrych stosunkach. - ponownie sensei-mode ON. Pewnie mógłby tak jeszcze trochę poopowiadać, ale przecież nie mogli iść w nieskończoność, zaś ich oczom w końcu pojawił się główny budynek, gdzie rezydował właśnie Lider.
Za nim jednak weszli:
- Pozwól, że na razie ja będę mówił. - gdy to powiedział, wszedł do środku, ówcześnie dokładnie obstukując swoje buciszcza z resztek śniegu. Przeca nie chciał tutaj naświnić, choć i tak kultura wymagała, by obuwie wierzchnie zdjąć, więc bez różnicy. Następnie skierował swe kroki do pomieszczenia, gdzie przesiadywał sekretarz.
- Przepraszamy za najście. - zarzucił standardową formułką grzecznościową, jednocześnie chyląc głowę. - Nazywam się Shinsaku Arai, a to jest Kagura Sayaka i chcielibyśmy prosić o spotkanie z szanownym Shire-kan-sama. Mam do niego sprawę, która może go zaciekawić, a przynajmniej którą tylko on może rozwiązać. Oczywiście o ile nie jest w danym momencie zajęty. - Kagura mogła uznać Shina za ciepłą kluchę, nieśmiałego chłoptasia, który nie radzi sobie z 'dziewczynami', ale w danej chwili nie było po nim tego widać. Jeśli chodziło o wszystko inne - działał jak profesjonalista, czy coś. A teraz pozostało jedynie czekać na to, co powie sekretarz Rin i czy sam Lider zechce udzielić im 'audiencji'.
0 x
Kagura

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Kagura »

Mając doświadczenie w żeglowaniu, Kagura całkiem dobrze spisała się w swojej pracy i kapitan był z niej zadowolony. Dzięki temu, nie musiała cały czas kręcić się w pobliżu Shina, bo ten ostatnio przycichł i zaczął się coraz bardziej jąkać. Tak więc zwyczajnie zostawiła go samego sobie, kręcąc się po statku i doglądając olinowania masztów. W wolnych chwilach zaszywała się w kajucie i ćwiczyła przepływ chakry do oczu, aż jej ból głowy stał się tylko nieprzyjemnym wspomnieniem. Przynajmniej ten problem miała z głowy. Teraz zapamięta, że najpierw trzeba skupić chakrę, a potem odpalać oczy. Nauczka była dość bolesna.
Tak mijały dni, aż w pewnym momencie zobaczyli na horyzoncie ląd. Kagura podeszła więc do swojego towarzysza i zapatrzyła się w wyspę w oddali. W sumie to robiła całkiem przygnębiające wrażenie, no ale nic dziwnego, skoro jest tam tak zimno, to pewnie wszystko jest skute lodem. Słysząc słowa Shina, uśmiechnęła się lekko. ''Nasz dom''. Oby tak rzeczywiście było.
- Trochę się denerwuję. - Przyznała cicho. - No ale chociaż głowa przestała mnie boleć.
Trzeba było przygotować statek do cumowania w porcie, więc Kagura wróciła do pracy, sprężając się razem z pozostałymi, zwijając żagle i doglądając węzłów. Kiedy osiedli w doku i wszystko zostało odpowiednio zabezpieczone, Rudowłosa pożegnała się z kapitanem i zeszła na ląd wraz z Shinem, rozglądając się po trochę nieprzyjaznej okolicy. Nie można było odmówić tego, że budynki wyglądały dość ładnie, ale surowy klimat troszkę psuł cały efekt. Dziewczyna opatuliła się więc szczelniej ciepłą peleryną i ruszyła za swoim przewodnikiem, uważając na śliskie podłoże. Słysząc o sytuacji politycznej Ranmaru, nieco się zdumiała, ale ostatecznie przyjęła do wiadomości fakt, że są zależny od Yuki i współpracując z nimi dla dobra ogółu. W końcu lepszy taki sojusz, niż niewola.
- Rozumiem. - Odpowiedziała. - A więc Yuki to nasi towarzysze.
Chciała jeszcze o tyle zapytać, ale coraz bardziej denerwowała się spotkaniem z Liderem Ranmaru, więc ostatecznie odpuściła sobie dalsze pytania. Z tym się nie spieszyło i jeszcze będzie sporo czasu, żeby się o wszystkim dowiedziała. A przynajmniej taką miała nadzieję, bo właśnie dotarli do właściwego budynku i Shin postanowił, że na razie on będzie mówił. W sumie to rozsądne.
- Jasne. - Zgodziła się, odrzucając kaptur na plecy. - Zostawiam to Tobie.
Przynajmniej przez ten czas, kiedy nie będzie musiała się odzywać, będzie mogła popracować nad swoim zdenerwowaniem. Tak oto weszli do siedziby Lidera Ranmaru, zostawiając na progu buty i przechodząc do pomieszczenia, gdzie siedział jakiś mężczyzna, prawdopodobnie robiący za sekretarza i rozpatrujący sprawy interesantów. Ukłoniła się grzecznie, tak jak wymagała tego kultura i czekała, aż Shin ogarnie całą sytuację. Jej pozostało tylko przyglądać się osobie Sekretarza i mieć nadzieję, że to jakiś w porządku gość, a nie gbur.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Vulpie »

0 x
Kagura

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Kagura »

Kiedy Sekretarz na nią spojrzał, Rudowłosa uśmiechnęła się lekko. Czuła się lekko zdenerwowana tym wszystkim, ale starała się tego nie okazywać, chcąc zrobić jak najlepsze wrażenie. Słysząc o pozwoleniu na małżeństwo, o mało nie parsknęła śmiechem, ale ostatecznie tylko się wyszczerzyła złośliwie do Shina, chcąc koniecznie zobaczyć jego reakcję. Stawiała na pewnego buraka, ale może chłopak ją zadziwi i dodatkowo jeszcze ugną się pod nim kolana, albo kopara mu lekko opadnie.
- Przybyłam z kontynentu, Panie. - Odpowiedziała uprzejmie, po czym poprawiła łuk na plecach. - Naprawdę wyglądam na taką, która potrzebuje męża? Nie, nie chodzi ani o małżeństwo, ani o azyl, jednak sprawa jest równie delikatna i chciałabym zwrócić się z nią bezpośrednio do przywódcy.
Nim jednak zdołała powiedzieć coś więcej, usłyszeli jak z piętra schodzą dwie osoby, które po chwili znalazły się w ich polu widzenia. Mimo, że nigdy go nie widziała, Kagura od razu zgadła, który to Lider Ranmaru i aż zaniemówiła z wrażenia. Młody, przystojny mężczyzna aż onieśmielał swoją postawą i bystrym spojrzeniem, na co Rudowłosa ukłoniła się grzecznie, gdy tylko zwrócił na nich swoją uwagę. Kto by pomyślał, że przyjdzie jej prosić o pomoc takiego człowieka. Oby tylko nie zaczęła zachowywać się jak Shin, bo to będzie tragedia. Nie, musi pokazać, że jest silna. Słysząc pytanie Lidera, Kagura lekko się zdumiała. Tak po prostu wpuszcza obcych do swojego gabinetu na całe pięć minut? W sumie to Tsūjitegan widział przez ściany i inne powierzchnie, więc na pewno ktoś będzie miał na nich oko i nie warto było robić czegoś głupiego.
- Oczywiście, Shirei-kan. - Chyba tak się tytułowało Lidera, z tego co pamięta. - Zaczekamy.
Tak więc nie pozostało im nic innego, jak ruszyć po schodach na górę. Jeśli chodzi o strzępek rozmowy, który udało im się usłyszeć, to Kagura zmarszczyła brwi i spojrzała pytająco na Shina. Bestia? To na wyspie są jakieś bestie? Brzmiało to całkiem groźnie i poważnie. Najwyżej potem zapyta swojego towarzysza, jakie zwierzęta zamieszkują taką surową krainę, a na razie weszli do gabinetu Lidera i Rudowłosa od razu rozejrzała się z zaciekawieniem. Mówi się, że wystrój pomieszczenia wiele mówi o jego właścicielu. Nie naruszała jednak prywatności tego miejsca i przyglądała się tylko z oddali, niczego nie dotykając i cierpliwie czekając.
- Shin, doceniam to co, dla mnie zrobiłeś, jednak teraz to Ty pozwól mi mówić. - Poprosiła. - To moja sprawa i chciałabym osobiście przedstawić ją Liderowi. To dla mnie bardzo ważne.
Miała nadzieję, że chłopak zrozumie, że czekała tyle lat na odpowiedzi i teraz sama chciała o nie poprosić, mając w końcu po temu okazję. Pozostało tylko poczekać na przywódcę Ranmaru, który zjawił się po upływie tych pięciu minut, wkraczając do swojego gabinetu. A więc nadszedł czas.
- Wybacz, że zajmujemy Twój czas, Shirei-kan, jednak przypuszczam, że tylko Ty jesteś w stanie mi w tym momencie pomóc. - Zwróciła się do Lidera uprzejmie i z szacunkiem. - Jestem Sayaka Kagura, a przynajmniej tak mnie nazwano na kontynencie, z którego tu przybyłam. Wychowałam się na wybrzeżu Kaigan w rodzinie rybackiej, lecz zdałam sobie sprawę, że ci prości ludzie nie byli moją prawdziwą rodziną. Przekonałam się o tym, gdy po ich śmierci zostałam sama i zaczęły się we mnie budzić dziwne umiejętności. Moje oczy zaczęły jarzyć się czerwienią. Dzięki nim, mogę patrzeć na sporą odległość przed siebie i wkoło siebie, przenikać wzrokiem różne, niematerialne rzeczy i widzieć energię innych.
Tak, w tym momencie Lider zapewne już wiedział, co Rudowłosa chce przekazać, bo właśnie mu powiedziała o właściwościach Tsūjitegana – oczu Ranmaru. Jeśli będzie chciał na to dowodu, to wtedy Kagura aktywuje czerwone oczy, aby mu je pokazać. Shin nie miał wątpliwości, że to oczy Ranmaru, więc nie potrzebowała już dodatkowego potwierdzenia, ale Lider zapewne tak.
- Spędziłam kilka lat na dyskretnym szukaniu informacji, co to za oczy, aż w końcu dowiedziałam się, że należą do Ranmaru. - Kagura spojrzała w tym momencie w oczy Lidera. - Nikt na kontynencie jednak nie wiedział, gdzie przebywają i nic dziwnego. Dopiero, kiedy kilka dni temu spotkałam Shinsaku, wszystko stało się jasne. Przywiózł mnie tu, żebym mogła znaleźć odpowiedź.
Spojrzała w kierunku Shina i uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, po czym ponownie przeniosła wzrok na Lidera Ranmaru i siadając w seiza, pochyliła się do przodu, składając tym samym tradycyjny ukłon pełen szacunku i oddania.
- Proszę, Shirei-kan. - Odezwała się, nadal trwając w tej pozycji. - Czy możesz mi powiedzieć, kim tak naprawdę jestem? Wiem, że minęło ponad dwadzieścia lat, ale może w archiwach uchowały się jakieś zapiski, które wyjaśnią, jakim cudem, jako dziecko, wylądowałam całkiem sama na kontynencie.
0 x
Shinsaku

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Shinsaku »

Czy on właśnie starał się zabić naszego bohatera? Serio? Powiedzieć coś takiego? Toż to prawie jak upaść orzechami kogoś kto ma na nie uczulenie. Morderstwo w biały dzień!
- W-w-właściwie, t-to w-właśnie o to... ale że jak ma-ma-małżeństwo? J-ja przecież n-nie... - to nie tak, kurde! Shinsaku chciał wykrztusić z siebie cokolwiek innego niż dukanie i jakieś pojękiwanie, które kompletnie nie miały ani ładu, ani składu, ale mózg mu się buntował. Kompletnie się przegrzał i nie myślał racjonalnie. Na szczęście z pomocą przybył ON. Cały na biało... no dobra, wcale nie. Shirei-kan wraz z jakimś mężczyzną. Jego obecność natentychmiast zrestartowała naszego bohatera, który mimo chwilowej niedyspozycji, wyprostował się, po czym pochylił się przed ważną osobistością. Tego drugiego kompletnie nie kojarzył, ale to nie było ważne - to gość Lidera, więc bez różnicy kim był.
- T-to my powinniśmy przeprosić, że Ci przeszkadzamy, Satoshi-sama. - zająknął się na chwilę, ale w porę szybko ugryzł się w język i już kontynuował normalnie, wysłuchując do końca słów mężczyzny. - Dziękujemy, tak też zrobimy. - skłonił się jeszcze raz, po czym zerknął na Kagurę, dając jej tym samym znać, by ruszyła za nim. Oczywiście za nim dotarli na dobre do gabinetu, który mieścił się na drugim piętrze, do ich uszu dotarł dosłownie strzępek rozmowy Shirei-kana i tego drugiego, jednak to kompletnie nic nie mówiło młodemu Araiowi. W końcu to nie jest coś co powinno go dotyczyć, więc nawet nie starał się drążyć tematu, czy też próbować podsłuchiwać, czy chociażby próbować czytać z ruchów warg - w końcu miał Tsujitegan, mógłby tego spróbować. Tylko pytanie: po co? A co ważniejsze - to nie wypada. Choć nie dało się ukryć, że samo słowo 'bestia' wzbudziła w nim pewne zainteresowanie. Brzmiało dość... groźnie?
Czarnowłosy rozejrzał się po pomieszczeniu. Było dość proste. Następnie zerknął na dziewczynę, coby upewnić się, że z nią wszystko okej - jakby nie patrzeć, był za nią odpowiedzialny. Powinien o nią dbać, czy coś.
- Mówiłem, że nasz Lider to naprawdę w porządku facet. - uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. No ej, w końcu mógł ich kompletnie olać, albo odesłać do swojego sekretarza, by wszystko załatwił, a ten nie dość, że nie pytając o co chodzi, ich przyjął, to jeszcze zaprosił do swojego gabinetu! Bez nadzoru! Chociaż będąc pośród Ranmaru, ciężko byłoby wywinąć jakiś numer, który zostałby niezauważony. Ciekawe dlaczego, ha? - Jasne. - odpowiedział dziewczynie. W końcu kto jak nie ona lepiej to wszystko wyjaśni? On co miał zrobić, zrobił - przyprowadził ją tu? Przyprowadził. Jak będzie wymagać tego sytuacja to się odezwie.
W każdym razie nie musieli długo czekać, niby pięć minut, to pięć minut, ale tak jak powiedział - Waneko zjawił się punktualnie, od razu pytając w czym może pomóc.
- Tak, jeszcze raz dziękuje, Satoshi-sama, że znalazłeś dla nas chwilę. Ja jestem Shinsaku Arai. - wypadało się jeszcze raz przedstawić, bo może wiedział kim jest, a być może i nie, ale tak po prostu wypadało. Następnie zamilkł i po prostu pozwolił mówić dziewczynie, zgodnie z jej życzeniem. Słuchał uważnie każdego jej słowa, samemu zachowując kompletne milczenie. Dopiero gdy ta na niego zerknęła, ten przytaknął jej słowom, potwierdzając, że faktycznie ją spotkał i tu przyprowadził. W końcu gdyby było inaczej, to teraz by go tu nie było, nie? W każdym razie pozostało jedynie czekać, co na to wszystko sam Shirei-kan i czy faktycznie jakieś zapiski zachowały się w archiwum.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Vulpie »

0 x
Kagura

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Kagura »

No i w końcu doczekała się tego momentu. Teraz wszystko będzie zależeć od Lidera Ranmaru. Czy przyjmie ją do rodzinnego społeczeństwa i będzie znał odpowiedzi na jej pytania? Na pewno niedługo się okaże, a póki co Kagura podniosła się i usiadła na wskazanym krześle, uprzednio ściągając z pleców łuk, żeby jej nie przeszkadzał. Niesamowite, że wpuścili ją przed oblicze Lidera z bronią, nie obawiając się, że może być jakimś szpiegiem i dokonać zamachu, zwłaszcza w tych niepewnych czasach, no ale w końcu osoba, piastująca stanowisko przywódcy nie jest byle kim. Musiał być naprawdę silny. Tsūjitegan nie dawał możliwości ofensywnych, więc ten mężczyzna zapewne chował w zanadrzu inne asy i nie warto było z nim zadzierać, nawet gdy był taki miły.
- Nie mam czego wybaczać, Satoshi-sama. - Odpowiedziała z uśmiechem. - Nawet gdybym wcześniej zapytała o to Shinsaku, to nie wiedziałabym, czy jako osoba z zewnątrz, miałabym prawo tak się do Ciebie zwracać. Nie miałam gdzie nauczyć się zasad etykiety, więc to ja powinnam prosić o wybaczenie, za swoją ignorancję.
Słysząc, że wcześniej Ranmaru mieszkali na Kantai i musieli szybko się stamtąd ewakuować, więc prawdopodobnie nie było czasu na zabranie archiwów, Kagura wyraźnie posmutniała. Co prawda istniała nadzieja, że jednak je zabrano i gdzieś tutaj są, ale jakoś było to mało prawdopodobne, bo w pierwszej kolejności ratuje się ludzi, a nie papiery z przeszłości i doskonale to rozumiała. Nie mogła jednak wyzbyć się przygnębienia. Była tak blisko, a jednak mimo wszystko może się nigdy nie dowiedzieć, kim tak naprawdę jest. Nie było wątpliwości, że była jedną z Ranmaru, ale co z jej rodziną? Czy żyją? I co się stało ponad dwadzieścia lat temu?
- Rozumiem... - Odezwała się cicho.
Spojrzała na Lidera, gdy ten wspomniał o jakiś propozycjach dla niej, ale najpierw wypadałoby wspomnieć o obecnej sytuacji. Czyżby coś się tutaj działo? Może chodzi o tą bestię? Może grasuje po mieście i atakuje ludzi i dlatego jest niebezpiecznie, czy coś. Od tych niepokojących myśli wyrwało ją zwrócenie się Satoshiego do Shina. Kiedy usłyszała, że może jego ojciec będzie mógł coś więcej poradzić w jej sprawie, Kagura spojrzała na chłopaka z nadzieją. Chętnie by porozmawiała w takim wypadku z jego ojcem. Zawsze to jakieś dodatkowe źródło informacji i nadzieja na to, że znajdzie odpowiedzi. Swoją drogą, młody był ten Lider Ranmaru. Tylko dziesięć lat różnicy było między nimi, a gość już jest najsilniejszy wśród swoich. Imponujące.
- A co się dzieje? - Zapytała z lekkim niepokojem.
U progu krwawej wojny?! O kurwa jego mać! Szykuje się wojna! Do tego bestia jest osobą, która szykuje armię, żeby najechać wyspę, a jakby tego było mało, to kolejny klan, z dwoma zniewolonymi macza w tym palce, więc sprawa jest naprawdę gruba. Ciul z tym, że nic jej nie mówiły te nazwy klanów, ale nie była głupia, żeby nie zrozumieć powagi sytuacji. Właśnie wpakowała się w początek wojny, która może się źle skończyć dla nich wszystkich. Do tego Lider właśnie jej zaproponował, że przyjmie ją do Ranmaru, ale póki co nieoficjalnie, do czasu wyjaśnienia sprawy. Nie owijał też w bawełnę i otwarcie przyznał, że jako kunoichi, musiałaby wziąć udział w tym konflikcie. Zmarszczyła brwi i opuściła wzrok na swoje kolana, na których spoczywał jej piękny łuk. Czy byłaby w stanie wziąć udział w wojnie? Zapewne tak, ale nie na głównym froncie. Była na to za słaba i za mało doświadczona. Fakt, mogła strzelać do przeciwników i korzystać ze swoich oczu, nawet osłaniać swoich za pomocą technik żywiołu, ale czy to wystarczy? Istniało ryzyko, że zginie, albo trafi w niewolę, jeśli Ranmaru i Yuki nie poradzą sobie z sytuacją. Mimo wszystko istniała jakaś nadzieja i jeśli spisze się na tej wojnie, to może zostać oficjalnie Ranmaru nawet wtedy, jeśli papiery się nie znajdą. Właśnie odnalazła swoją prawdziwą rodzinę i czy byłaby teraz w stanie ich porzucić w potrzebie z powodu własnego strachu? Po tak miły przyjęciu przez przywódcę? Nie.
- Dziękuję za Twoją szczerość, Satoshi-sama. - Ponownie podniosła na niego błękitne oczy. - Wieści rzeczywiście są bardzo niepokojące, jednak jestem jedną z Ranmaru i opuszczenie was w tak ciężkiej potrzebie byłoby dla mnie zdradą. Nigdy bym sobie tego nie wypaczyła. Nie jestem ani silna, ani dobrze wyszkolona, jednak zrobię co w mojej mocy, żeby wesprzeć was w tym konflikcie. Przynajmniej tak będę mogła odwdzięczyć się za ciepłe przyjęcie i możliwość przynależności do rodziny, którą wcześniej z jakiegoś powodu utraciłam.
0 x
Shinsaku

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Shinsaku »

[Alert: kupo-post, bo brak weny]

Mimo, że Shinsaku nie chciał drążyć tematu 'bestii', to ten siłą rzeczy napataczał mu się sam - mapa. Leżała jakby nigdy nic na stole i sam Lider nie starał się jej ukryć, zaś ta jasno wskazywała domniemaną, bądź też i nie, właśnie kryjówkę poczwary, czy czym to było. Ponadto, miał się dosłownie za kilka chwil dowiedzieć o niej nieco więcej, gdyż sam mężczyzna postanowił podzielić się informacjami, które niechybnie wstrząsną obojgiem shinobi, którzy przebywali w tym pokoju. Ale za nim to nastąpi, Satoshi w skrócie przytoczył historie szczepu Ranmaru, który musiał uciec ze swojej rodzimej wyspy i skrył się tu, na Hyuo, pośród Yuki, którzy przyjęli ich jak swoich. Niestety, jak się okazało - wszelkie dokumenty przepadły wraz z tym zajściem. A nawet jeśli nie, odnalezienie ich może trochę potrwać. Zapewne nie takiej odpowiedzi oczekiwała dziewczyna, na którą spojrzał nasz bohater. Ale co poradzić? Przecież nie mieli na to wpływu. Jedynie trzeba mieć nadzieje, że faktycznie jakieś papiery zostały zabrane i akurat okażą się tymi, których potrzebują.
- Oczywiście. - odpowiedział niemal natychmiast, kiedy Shirei-kan zwrócił się do niego w sprawie ojca. No tak! Przecież tatko miał swoje na karku, nieprawdaż? Więc siłą rzeczy mógł coś wiedzieć, tylko co on miał mu jeszcze przekazać... młody Arai ściągnął brwi, zamieniając się w słuch, a to co usłyszał faktycznie go zaszokowało. Wojna. Owa 'bestia' miała zamiar najechać ich osadę wraz z armią, zaś Hōzuki i podległe mu Shabondama oraz Hoshigaki mieli z tym coś wspólnego. Brzmiało to źle, naprawdę źle, szczególnie, że za cholere nie wiedział czym jest ta cała bestia? Albo kim?
Spojrzał wpierw na Lidera, później na Kagurę, by ostatecznie znów zawiesić błękit swoich ślepi na mężczyźnie.
- A więc nie chcą odpuścić... - wyszeptał, zaciskając pięści. Wojna. To nieuniknione. Było mu szkoda zniewolonych szczepów, bo w końcu Ranmaru sami mogli skończyć w ten sam sposób, ale na polu walki nie ma miejsca na sentymenty. Albo zabijasz i sam żyjesz, albo umierasz. - Oczywiście, przekażę mu co do słowa, możesz być tego pewien, Satoshi-sama. - jasne, mógł powiedzieć coś w stylu: 'Wojna?! Jestem na nią gotów! Oddam życie za wioskę i wszystkich ludzi, ale za nim to się stanie, wcześniej wyrżnę tylu wrogów ilu tylko się da!' Ale po co? Czarnowłosy był pewien swej przynależności i żadne słowa nie były potrzebne. Był gotów, albo inaczej - na pewno będzie gotów. To samo jego ojciec oraz dwaj bracia. Jeśli padnie rozkaz, Lider Ranmaru może być pewien, że stawią się na jego wezwanie i zrobią co trzeba. Albo przynajmniej oddadzą za to właśnie własne życie.
Tylko co z samą rudowłosą? Niby powiedziała, że jest gotowa zrobić, co w jej mocy, ale... czy na pewno wie w co się pakuje? Rzecz jasna sam Shin również nie miał styczności z bataliami tego kalibru, ale mimo wszystko miał większe doświadczenie. Był przeszkolony. Umiał zabijać, nie sprawiało mu to większych trudności. Zaś ona - ledwo co oswajała się ze swoim Tsujiteganem. Jeśli zajdzie taka potrzeba - będzie potrafiła zabić bez mrugnięcia okiem? Z zimną krwią? Miał pewne obawy co do tego, choć właściwie nie znał jej praktycznie wcale. Ale chyba za dużo o tym myślał, to jej decyzja. Zrobi to co będzie chciała, choć oczywiście lepiej gdyby odpuściła. Dla własnego dobra. Ale czy ktoś kto tyle lat poszukiwał swojej rodziny, odpuściłby teraz? Nawet jeśli będzie trzeba zaryzykować własny żywot?
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Vulpie »

0 x
Kagura

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Kagura »

Słysząc, że na czas wyjaśnienia sprawy, będzie mogła zatrzymać się w gospodzie, Kagura uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Zdumiała ją jednak wzmianka o szukaniu dla niej wolnego mieszkania. No tak, przecież sekretarz dostał robotę, to teraz wszystko spadło na barki Lidera. Mimo wszystko było miło usłyszeć, że pomyślał o jej nowym miejscu zamieszkania, chociaż nie wiadomo, czy to wszystko długo postoi, gdy przyjdzie wojna. Kto wie, czy ten konflikt nie zrujnuje całej wyspy? Okaże się. Na razie dostała możliwość powrotu do swojego szczepu i powinna należycie się zachowywać. Dzięki tej decyzji, zyskała sobie jednocześnie poczucie bezpieczeństwa i przynależności, czego jej tak bardzo brakowało po śmierci przybranych rodziców. Chociaż tym bezpieczeństwem długo się nie nacieszy, skoro ma dojść do wojny. Miała natomiast teraz osoby, którym mogła zaufać, co było dość pokrzepiające, po ciągłym ukrywaniu się na kontynencie.
Lekko się zjeżyła, gdy Lider nazwał jej deklarację ''pięknymi słówkami'', bagatelizując całą sprawę. Najwyraźniej nie do końca zrozumiał jej sytuację i związane z tym wszystkim emocje, no ale cóż, nic się na to nie poradzi. Ona wiedziała swoje i zdawała sobie sprawę, że jeśli wspomoże szczep w potrzebie, to zapewne zapracuje sobie na nagrodę w postaci choćby uznania za to, że nie spierdzieliła z wyspy na samo hasło o wojnie, tylko zdecydowała się pomóc na miarę swoich możliwości, bo przecież nie będzie się pchać na czoło frontu, gdzie czeka ją pewna śmierć.
- Wiem, że nikt tego ode mnie nie oczekuje, ale teraz, kiedy dowiedziałam się o konflikcie, nie potrafiłabym tak po prostu odpłynąć i nie przejmować się waszym losem. Wstyd by mi też było wrócić po wszystkim i ponownie składać swoją prośbę. - Odpowiedziała stanowczo. - Jestem typem łowcy, polującym z ukrycia, więc jeśli w ten sposób będę mogła się przydać, to pomogę, a jeśli nie, to wymyślę coś innego. Więc proszę, Satoshi-sama, nie zbywaj w ten sposób moich odczuć, bo mówiłam naprawdę szczerze. A co do widoków pola bitwy, to trudno. Kiedyś musi być ten pierwszy raz...
Z tymi słowami zamilkła, nie chcąc się dalej wdawać w niepotrzebną dyskusję. Nie miała też zamiaru uciekać z podkulonym ogonem. Nie tym razem, kiedy w grę wchodziła jej spokojna przyszłość na resztę lat w kręgu ludzi takich samych jak ona. Nie, nie zmarnuje takiej szansy. Owszem, bała się jak cholera tego, co może niedługo nadejść, ale przecież nie byli sami, a jeśli będzie trzeba, to poszuka sojuszników na kontynencie. Może nawet uda jej się odnaleźć Yoshimitsu i Inoue. Było kilka opcji i warto było je rozważyć.
Gdy została wyproszona z gabinetu z prośbą o poczekanie na dole, skinęła głową i podniosła się z krzesła, ponownie zakładając na plecy swój łuk. Ukłoniła się Liderowi, nadal mając do niego lekki żal, po czym odezwała się jeszcze na pożegnanie.
- Dziękuję za poświęcony czas i rozpatrzenie mojej sprawy. - Podziękowała.
Po tych słowach wyszła z gabinetu i zeszła na parter, z zamiarem poczekania na Shina. Chciała go jeszcze zapytać o ojca, ale i tak zapewne będzie mogła z nim porozmawiać dopiero wtedy, gdy wróci od Satoshiego. Nie szkodzi. Czekała tyle czasu, to poczeka jeszcze trochę.
0 x
Shinsaku

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Shinsaku »

Lider miał trochę racji - nikt niczego po niej nie oczekiwał. Zaś ona sama nie miała bladego pojęcia, co ją czeka. Właściwie nikt nie wiedział, choć jedno było pewne - to nie będzie łatwy kawałek chleba. Ale co się stało, to się nie odstanie, musieli stanąć w obronie własnej i pokonać agresora, który się na nich szykował. Pytanie tylko brzmiało jak wiele będą musieli poświecić? Oczywiście Shinsaku nie miał zamiaru się wtrącać do rozmowy Kagury i Satoshiego, jako że to go nie dotyczyło, a i zresztą nie miał zbyt wiele mądrego do powiedzenia, tak więc w ciszy tkwił na swoim miejscu, układając w głowie wszystko o czym się przed chwilą dowiedział. Nie bał się. Może to głupie z jego strony, ale nie odczuwał strachu, zwątpienia, albo czegoś takiego. Zdawał sobie sprawę, że na takiej wojence o śmierć nie trudno, ale traktował to po prostu jak każdą inną misję, którą mu zlecali - zwyczajnie musi ją wykonać. Jeśli rozkażą mu zdobyć informacje - zrobi to. Śledzić wroga? Żaden problem. Jeśli będzie musiał kogoś wyeliminować to również się tym zajmie. Po prostu będzie wykonywał odgórne rozkazy, bo wierzył w Shirei-kana, w swój szczep i w siłę rodu Yuki, którzy byli wraz z nimi i jechali na tym samym wózku.
Z rozmyślań wyrwały go ostatnie słowa mężczyzny. Na szczęście problem lokum dla dziewczyny rozwiązał się sam - dostanie pokój w gospodzie. Czyli nie będzie musiał sam kombinować, gdzie by tu ją umieścić... a przede wszystkim nie będzie musiał kombinować jak ją wkręcić do własnego domostwa. Na całe szczęście dla jego zdrowia psychicznego i fizycznego. Przeca, gdyby ta zamieszkała u niego, to najpewniej pikawa długo by mu nie pociągnęła. Ale było coś jeszcze. Waneko po zakończeniu rozmowy z rudowłosą, poprosił ją by ta opuściła pomieszczenie, by móc przekazać coś jeszcze naszemu bohaterowi. Tylko cóż to mogło być? Choć w sumie jak już jesteśmy przy temacie wojny, to nie trudno się domyślić, że może to coś z nią związane. Ale może nie? Może chce opieprzyć Shinsaku za to, że ja tu przyprowadził i tak szybko jej uwierzył w to kim jest?
Czarnowłosy odprowadził wzrokiem dziewczynę, a gdy ta zniknęła za drzwiami, powrócił błękitnymi ślepiami do mężczyzny, w skupieniu wyczekując jego dalszych słów.
- Tak, Satoshi-sama? - zapytał w końcu.
0 x
Awatar użytkownika
Vulpie
Posty: 2545
Rejestracja: 17 lut 2015, o 17:36
Multikonta: Misae Misaki

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Vulpie »

0 x
Shinsaku

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Shinsaku »

Cóż, nie dziwne, że musiało dojść do wyproszenia samej dziewczyny z pomieszczenia, bo jak się okazało, temat który chciał poruszyć Lider Szczepu Ranmaru - dotyczył właśnie jej. Mało tego, ślepia mężczyzny zmieniły kolor, przybierają krwawą barwę, będącą jednym z najwyżej rozwiniętych doujutsu w ich klanie. Tsujitegan. Wyglądało na to, że Satoshi był śmiertelnie poważny skoro posunął się aż do tego, że chciał mieć pewność, że nikt ich nie podsłuchiwał, a przynajmniej chciał mieć pewność, że nie zrobi tego właśnie Kagura, której dotyczyła ta sprawa. Shinsaku w ciszy słuchał słów Waneko, który wspomniał ponownie o armii bestii - z ich informacji wynikało, że poplecznicy składający się na ich 'wojsko', było porwanymi ludźmi z całego kontynentu, mało tego, tym którym udało się powrócić już nigdy nie byli sobą. Zaś sama dziewczyna wręcz idealnie wpasowywała się w to wszystko. Wojna, odnalezienie Shinsaku, zagubiony członek Ranmaru, kompletnie nic o sobie nie wie. Chęć dołączenia do tego wszystkiego... może nasz bohater nie błyszczał intelektem, ale faktycznie coś tu śmierdziało. To tylko przypadek, czy faktycznie z dziewczyną było coś nie tak? Nie, nie... przecież ewidentnie widział, że jest ona jednym z nich. Sam Shirei-kan też to widział, Tsujiteganu nie da się podrobić, prawda? Prawda?
- Ale... - chciał coś powiedzieć, jednak w porę ugryzł się w język. Nie, może faktycznie miał rację? Nawet on sam zaczął mieć wątpliwości do tego wszystkiego. Poza tym nie był na tyle doświadczony i obyty w tym wszystkim, by móc się sprzeciwiać. Poza tym rozkaz Shirei-kana to świętość. 'Sekretna misja'. To zadziałało na niego natychmiastowo.
- Oczywiście, Satoshi-sama. Będę miał ją na oku. - przymknął na chwilę oczy, po czym się lekko pokłonił. To wszystko to było z lekka dla niego za dużo. Wojna, Kagura. Młody Arai miał istny mętlik w głowie, ale dobro szczepu było na pierwszym miejscu, zaś rozkazy jasne. Nawet jeśli chciał dla dziewczyny jak najlepiej, bo wierzył, że jest jedną z nich, to musiał się podporządkować. W końcu miał jej tylko 'doglądać', czyż nie? Nie padł rozkaz jej wyeliminowania, gdyby zauważył coś 'niedobrego', czy coś w tym stylu. A skoro tak, to nie powinno być z tym żadnego problemu. Po prostu będzie na nią bardziej uważał.
- Hai, jeszcze raz dziękuje, że znalazłeś dla nas chwilę czasu, Satoshi-sama. Po tym jak odprowadzę Kagurę do gospody, natychmiast udam się do ojca i przekażę mu wszystko. - cóż, faktycznie to by było chyba na tyle. I choć wydawałoby się, że teraz mogą przejść do normalnego toku dnia, już nic nie będzie takie samo. Musieli szykować się do wojny, choć jak wynikało ze słów Lidera, był jeszcze czas. Ale przecież nasz czarnowłosy nie mógł zbijać bąków i nic nie robić, musiał trenować jeszcze bardziej, by móc być przydatnym dla szczepu. - Jeśli zajdzie taka potrzeba, proszę po nas słać, my, rodzina Arai, jesteśmy na wszelkie twoje rozkazy. - pokłonił się jeszcze raz, tym razem na pożegnanie, po czym zrobił zwrot na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Gdy drzwi się za nim zamknęły, odetchnął ciężko. Za dużo tego, zdecydowanie za dużo. Ale co poradzić?
Odczekał jeszcze kilka sekund, próbując to wszystko sobie poukładać, po czym zszedł na dół.

- To wszystko. - uśmiechnął się do Sayaki. - Choć, zaprowadzę Cię do gospody byś mogła się tam zameldować i odpocząć, na pewno jesteś zmęczona. - po założeniu obuwia i innych kapot, które miały zapewnić im odporność na niezbyt sprzyjające warunki Hyuo, nie pozostało im nic innego, jak zwyczajnie ruszyć przed siebie.

[zt - Shinsaku&Kagura]
0 x
Kagura

Re: Dzielnica Szczepu Ranmaru

Post autor: Kagura »

Kagura na początek postanowiła się pokręcić po samej dzielnicy Ranmaru, aby w razie czego być pomiędzy swoimi. Czy bała się iść dalej? Nie do końca, ale spodziewała się, że ktoś może mieć ją na oku, więc wolała być pod ręką, gdyby ktoś na przykład jej szukał. Dzielnica była całkiem spora i było tu mnóstwo sklepów, knajp i restauracji. Nawet niewielki targ, gdzie można było kupić najróżniejsze rzeczy. Mimo takiej pizgawicy, wszędzie tętniło życiem, jakby ludzie byli przyzwyczajeni do panujących tu warunków. Cóż, ona pewnie też się przyzwyczai. Co prawda nie była jakimś wielkim zmarzluchem, ale tyle poniżej zera każdemu dawałoby w kość. Kunoichi uważnie rozglądała się na wszystkie strony, zapamiętując otoczenie i podpytując to tu, to tam, na temat ewentualnego zlecenia i przedstawiając jako jedna z Ranmaru. W sumie to nie powinna mieć tego śmiesznego ochraniacza na czoło ze znakiem szczepu, który noszą wszyscy shinobi? Cóż, Satoshi nic takiego jej nie dał, więc olać to. W razie jakichkolwiek wątpliwości błyśnie czerwonymi ślepiami. Musi koniecznie znaleźć jakąś pracę, bo trzeba było kupić ekwipunek na wojnę, a do tego potrzebowała trochę grosza. Miała pewien pomysł, jak ulepszyć strzały, ale był to kosztowny interes. W starciu z wrogiem mógł się jednak okazać niezastąpiony. Tak więc...halo, halo! Czy ktoś nie potrzebuje shinobi do wynajęcia?
0 x
Zablokowany

Wróć do „Lokacje”

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości