Port
Re: Port
Choć wypowiedź o trunek lekko zdziwiła Uchihe, nie mógł odmówić. W końcu to misjo-dawca go o to poprosił, więc chyba by wypadało, zwłaszcza że nie jest to nie wiadomo jaka prośba. Ruszył więc we wskazaną wcześniej uliczkę i szedł nią aż do samego końca. Gdy tylko udało mu się znaleźć lokal o dość ciekawej nazwie, wszedł do niego jakby był tu stałym bywalcem. W przeciwieństwie do jego poprzedniej wizyty w podobnym miejscu, tym razem nie mierzył ludzi wzrokiem. Udał się od razu do lady i poprosił do siebie barmana na słówko. Gdy ten tylko podszedł do chłopaka, od razu z jego ust można było usłyszeć: Witam, przyszedłem po pewną skrzyneczkę, przysłał mnie chyba jakiś kupiec. Na pewno pan go zna, puszysty mężczyzna, który ma chyba problem z kontrolą emocji.
0 x
Re: Port
Widząc minę barmana, którą można było opisać słowami "o kim ty do cholery mówisz" zaniepokoił się lekko. Na szczęście nie przestał mówić i dokończył swoją wypowiedź. Chociaż fakt, że jego rozmówca domyślił się o kogo chodzi dopiero po ostatnich słowach, nie świadczyły dobrze o opinii ludzi na temat jego zleceniodawcy. Odebrał od pracownika lokalu szkatułkę, po czym podziękował i wyszedł. Wracając do doku nr 6, ciągle myślał o tym co może znajdować się w pojemniku, który miał przekazać. Na całe szczęście na zgadywaniu się skończyło, mimo iż przez chwile zastanawiał się czy tego nie otworzyć albo potrząsnąć. Gdy tylko dotarł do wcześniej umówionego miejsca, wręczył szkatułkę pulchnemu mężczyźnie.
0 x
Re: Port
Widząc całe zajście, chłopak z niedowierzaniem patrzył jak ktoś wyławia ciało jego klienta. Jak to możliwe, to są chyba jakieś jaja - myślał Hiroe. Przecież dopiero co skończył misje, przyszedł czas zapłaty a tu taka niespodzianka. Na całe szczęście młody Uchiha doczekał się zapłaty. Uczciwość kapitana i całej załogi była godna podziwu, chyba większość osób na świecie po prostu wzięłaby te pieniądze dla siebie. Po otrzymaniu 100 monet, chłopak podziękował i życzył powodzenia na przyszłych wyprawach dowódcy okrętu. Pozostała jeszcze sprawa tajemniczej szkatułki, i to co kryje się w jej wnętrzu. Po chwili namysłu Hiroe zdecydował się ją otworzyć.
0 x
Re: Port
Rudowłosa musiała przyznać, że te pogłoski o najlepszej knajpie w mieście nie były przesadzone. Nie dość, że dostała tam pyszną kolację, to jeszcze załapała się na wolny pokój, w którym mogła spokojnie spędzić noc i przemyśleć swoje dalsze kroki. Wiedziała już, z jakiego klanu pochodzi, jednak nie miała zielonego pojęcia gdzie go szukać, ani od czego zacząć. Może w Ryuzaku no Taki się czegoś dowie, w końcu było to skupisko najróżniejszych shinobich. Nim jednak powróci do kupieckiego miasta, postanowiła jeszcze jeden dzień poświęcić na zwiedzenie głównej osady w Sogen. Co prawda nie czuła się zbyt komfortowo w mieście pełnej sensorów, no ale przecież nic złego nie robiła, żeby narazić się Uchihom, dlatego z rana, po dobrym śniadaniu i treningu wysiłkowym, opuściła knajpę i ruszyła do centrum, aby trochę pozwiedzać i może rozejrzeć się za jakaś robotą. O ile centrum wyglądało, jak biedniejsza wersja Ryuzaku no Taki, o tyle pracy nigdzie nie mogła znaleźć. Na szczęście Sogen również leżało na wybrzeżu, dlatego też Kagura udała się tam, gdzie praca zawsze się znajdowała, czyli do portu, kolejnej biednej wersji kupieckiego miasta.
Będąc już na miejscu, szybko wyczaiła tablicę z różnymi ogłoszeniami, którą zaczęła uważnie przeglądać, w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Praca na magazynie brzmiała całkiem znajomo i kusząco, bo miała już w tym całkiem sporą wprawę i siły w rękach też jej nie brakowało, dlatego była to łatwa kasa z dodatkowym treningiem dla jej siły i wytrzymałości, jednak nim zdecydowała się podjąć tego wyzwania, jej uwagę przyciągnęło nowe ogłoszenie, wydane przez miasto.
- Nawiedzony dom? - Mruknęła do siebie. - Co to za wariactwo?
Ogłoszenie było naprawdę dziwne. Wyjaśnienie zagadki nawiedzonego domu, za które zapłaci miasto. Pewnie jakiś bezdomny zamieszkał w tej chacie i straszy ludzi, żeby zostawili go w spokoju. Nie mniej, warto byłoby to sprawdzić, bo to jeszcze łatwiejsza kasa niż praca na magazynie. W końcu umiała przenikać wzrokiem ściany i widziała zdecydowanie więcej niż normalny człowiek, dlatego szybko by wyczaiła, co się dzieje w tym domostwie. Zerwała więc ogłoszenie i ruszyła w odpowiednim kierunku, zgodnie z danymi podanymi na świstku papieru.
Będąc już na miejscu, szybko wyczaiła tablicę z różnymi ogłoszeniami, którą zaczęła uważnie przeglądać, w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Praca na magazynie brzmiała całkiem znajomo i kusząco, bo miała już w tym całkiem sporą wprawę i siły w rękach też jej nie brakowało, dlatego była to łatwa kasa z dodatkowym treningiem dla jej siły i wytrzymałości, jednak nim zdecydowała się podjąć tego wyzwania, jej uwagę przyciągnęło nowe ogłoszenie, wydane przez miasto.
- Nawiedzony dom? - Mruknęła do siebie. - Co to za wariactwo?
Ogłoszenie było naprawdę dziwne. Wyjaśnienie zagadki nawiedzonego domu, za które zapłaci miasto. Pewnie jakiś bezdomny zamieszkał w tej chacie i straszy ludzi, żeby zostawili go w spokoju. Nie mniej, warto byłoby to sprawdzić, bo to jeszcze łatwiejsza kasa niż praca na magazynie. W końcu umiała przenikać wzrokiem ściany i widziała zdecydowanie więcej niż normalny człowiek, dlatego szybko by wyczaiła, co się dzieje w tym domostwie. Zerwała więc ogłoszenie i ruszyła w odpowiednim kierunku, zgodnie z danymi podanymi na świstku papieru.
0 x
Re: Port
Po wejściu do wioski Shinji nie zadał sobie nawet odrobiny trudu na udanie się do własnego domostwa. Nie po to tu przybył. Co to to nie. Jego celem były Kruki, a dokładnie ich kryjówka, baza? Jak zwał tak zwał. W każdym razie miejsce w którym to mógłby się spotkać z jednym z piór i zdać raport z misji zleconej przez samego lidera. Osoba z którą dane mu było rozmawiać doskonale zdawała sobie z tego sprawę i próbował go ciągnąć za język, jednak się nie dał. Coś podejrzewała, ale w końcu dała mu święty spokój. Nie dlatego, że kupiła jego kit, ale po prostu widziała, że nie zdoła z niego nic wyciągnąć. Zachowanie tego typu mogło się wydawać podejrzane i on sam by sobie nie zaufał, ale dał słowo liderowi. Nie chciał się mu narażać, zwłaszcza że był świeżakiem. Zresztą kto by mu uwierzył. Jakaś przypadkowo osoba nagle spotyka lidera organizacji? Personę, która bardzo skrupulatnie stara się ukrywać swoją tożsamość. Brzmi to nieco niedorzecznie. Tym bardziej, że zaczyna to nieco przypominać historię z jakiejś książki. Był sobie bohater x, w jego życiu nie działo się nic specjalnego no może poza tym, że ktoś mu zabił członka rodziny albo najlepiej całą. W każdym razie tą osobę bardzo mocno kochał i poprzysiągł zemstę. Jego życie zmieniło się diametralnie. Każdy jego aspekt został podporządkowany temu jednemu celowi. I co? Ano nagle na jego drodze zaczęły się przytrafiać różne dziwne rzeczy. Spotykał ludzi o których poznaniu wcześniej nie mógł nawet marzyć. Zaczął bardzo szybko rosnąć w siłę i pojawiała się także ta jedna tajemnicza osoba. A i warto wspomnieć o tym, że zawsze dziwnym trafem udawało mu się umknąć śmierci. Brzmi znajomo? Trochę jak życie Shinjiego. Może nie tak poetycko ujęte bo kłopoty nie znajdywały go samego. Raczej to on miał w sobie coś co kazało mu przeć do przodu i samemu się w nie ładować. Kwestią czasu jest, gdy stanie się on katalizatorem do ich generowanie. Nie będzie to już wyglądać tak, że go znajdują albo on je. To on będzie ich źródłem.
Powracając jednak na ziemię z porównań, młodemu członkowi klanu Uchiha udało się dosyć szybko dotrzeć na miejsce. Znał w końcu osadę jak własną kieszeń. Tu się wychował, tu ciężko trenował i tutaj żył przez większość swojego życia. Nie miał tak naprawdę na co narzekać. Był dobrze traktowany i tak starał się też postępować wobec swojego klanu. Śmierć matki nieco go jednak do niego zdystansowała. Podczas wojny z Senju nawet sabotował jego działania usiłując zniszczyć plany działa aczkolwiek podczas kolejnej już wojny tym razem Sabaku z Kaguya coś w nim pękło. Zdał sobie sprawę jak szalenie ważny jest dla niego klan. Nie był jednak pewien czy byłby w stanie zaprzestać usiłowania zemsty na Senju jeśli mogłoby to pomóc ludziom związanym z nim więzami krwi. To pokaże czas jeśli dotrwa do tego momentu. W każdym razie podszedł do drzwi i zapukał w nie. Nie miał zamiaru czekać aż ktoś mu je otworzy. Spróbował je popchnąć i jeśli nie stawiały oporu otworzył je do połowy. Wtedy to lekko wetknął tam głowę i z ledwo zauważalnym uśmiechem na twarzy, wręcz wymuszonym zdołał wydobyć z siebie kilka słów.
- Witam, jak widać powróciłem. Być może nie do końca w takim stanie jakbym chciał, ale jednak.
Ciekawe czy go chociaż kojarzą. To się okaże.
Istniała także druga możliwość. Drzwi stawiały opór i nie mógł się dostać do środku w taki prosty sposób. W takiej sytuacji grzecznie czekał. Góra minuta to było to. Jeśli nikt w tym czasie się nie pofatygował to oznaczało to, że albo go tam nie chcą albo nikogo nie zastał. W obu sytuacjach próba dostania się tam siłą mogła być nie najlepszym wyborem. W takiej sytuacji należało się przemieścić w jakieś ustronne miejsce i zastanowić co dalej.
Powracając jednak na ziemię z porównań, młodemu członkowi klanu Uchiha udało się dosyć szybko dotrzeć na miejsce. Znał w końcu osadę jak własną kieszeń. Tu się wychował, tu ciężko trenował i tutaj żył przez większość swojego życia. Nie miał tak naprawdę na co narzekać. Był dobrze traktowany i tak starał się też postępować wobec swojego klanu. Śmierć matki nieco go jednak do niego zdystansowała. Podczas wojny z Senju nawet sabotował jego działania usiłując zniszczyć plany działa aczkolwiek podczas kolejnej już wojny tym razem Sabaku z Kaguya coś w nim pękło. Zdał sobie sprawę jak szalenie ważny jest dla niego klan. Nie był jednak pewien czy byłby w stanie zaprzestać usiłowania zemsty na Senju jeśli mogłoby to pomóc ludziom związanym z nim więzami krwi. To pokaże czas jeśli dotrwa do tego momentu. W każdym razie podszedł do drzwi i zapukał w nie. Nie miał zamiaru czekać aż ktoś mu je otworzy. Spróbował je popchnąć i jeśli nie stawiały oporu otworzył je do połowy. Wtedy to lekko wetknął tam głowę i z ledwo zauważalnym uśmiechem na twarzy, wręcz wymuszonym zdołał wydobyć z siebie kilka słów.
- Witam, jak widać powróciłem. Być może nie do końca w takim stanie jakbym chciał, ale jednak.
Ciekawe czy go chociaż kojarzą. To się okaże.
Istniała także druga możliwość. Drzwi stawiały opór i nie mógł się dostać do środku w taki prosty sposób. W takiej sytuacji grzecznie czekał. Góra minuta to było to. Jeśli nikt w tym czasie się nie pofatygował to oznaczało to, że albo go tam nie chcą albo nikogo nie zastał. W obu sytuacjach próba dostania się tam siłą mogła być nie najlepszym wyborem. W takiej sytuacji należało się przemieścić w jakieś ustronne miejsce i zastanowić co dalej.
0 x
Re: Port
Shinji zdążył przez pobyt w odległym, pustynnym zakątku kontynentu już zapomnieć jak dziwną postacią był jego obecny rozmówca. Nie dość, że intrygował swoim wyglądem to jego zachowaniu zazwyczaj towarzyszyło pewne zmieszanie. Nie u niego, a Uchihy. Nigdy tak naprawdę nie wiedział co dana osoba może sobie o nim pomyśleć. Zresztą na dobrą sprawę tak naprawdę nic nie wiedział. Samo już słowo Death na palcach przyprawiało o pewne dreszcze na ciele. Tak naprawdę odczuwał w tym momencie większą dozę adrenaliny niż na samej wojnie. No może poza momentem zaraz po oberwaniu. Wtedy siłą rzeczy musiała się wydzielić, chociażby po to by osłabić ból, który był przerażający.
W życiu nie doświadczył czegoś podobnego, ale nie to było w tym momencie istotne. Liczyło się to co powie dlatego nastąpiła chwila pauzy. Sam Shinji pluł sobie teraz w brodę, że jednak nie obmyślił dokładnie całej opowieści i będzie musiał teraz na bieżąco wyciągać obraz z głowy, no ale jak trzeba to trzeba. Wziął jeden głęboki oddech, złączył dłonie w charakterystyczny sposób, wyciągając je lekko przed siebie i w ten sposób rozciągając. Podobnie było z głową, tylko że ta lekko się pochyliła raz w lewo, raz prawo. Oprócz tego jeszcze głośno chrząknął i był gotowy do swojej niezwykle fascynującej historii. Najgorsze było to, że od połowy będzie obrazem żenady, ale cóż.
- Tak więc trochę tego jest.
Zrobił krok do przodu, a następnie znalazł miejsce przy ścianie o które mógłby się wygodnie oprzeć. Przy tak długiej opowieści mogłoby być dziwnie jakby tak stał niczym jakiś pręt.
- Zacznę od kontaktu z Ichirou. Tak jak zostało mi przez ciebie polecone skontaktowałem się z naszymi przy pomocy monet i wskazali mi miejsce w którym będę mógł go znaleźć. Była to tawerna, bar coś w tym rodzaju. Znajdowała się w wiosce Terumi. Nie był tam sam. Siedziały z nim przy stoliku dwie osoby. Jedną była kobieta o imieniu Harumi, ładna oraz członek klanu Terumi Hikari. Swoją drogą bardzo fajny człowiek. No ale to nie o nim opowieść. Wykorzystałem wiedzę o nadchodzącej wojnie i wparowałem tam jakby nigdy nic wyczuwając odpowiedni moment i informując, że wiem co takiego nasz Sabaku chce im przekazać. Kupiłem tym samym odpowiednią ilość uwagi i dosiadłem się do towarzystwa. Trochę popiliśmy i wkupiłem się w udział na wojnie tłumacząc to informacjami organizacji. Od razu powiedziałem skąd jestem, aczkolwiek nie zdradzałem żadnych celów. Jakoś to kupili i nie dopytywali. Potem Ichirou zniknął gdzieś z Harumi, a ja zostałem z Hikarim. Dobrze się poznaliśmy. Tematy rozmów są nieistotne aczkolwiek znajomość jest kluczowa już na samej wojnie, gdyż tez się tam udał. Zanocowałem u naszego Terumi i rano co mnie budzi? Kobieta, która zniknęła z Ichirou. Chciała mnie wybadać eskalując w pewien sposób napięcie seksualne. Do niczego nie doszło zresztą to nie był jej cel. Po prostu człowiek się tak czuje jak nad tobą się znajdzie piękna niewiasta. Obróciłem ją i to ja przejąłem kontrolę zniechęcając ją do działania. Potem się wszyscy rozeszli i tyle ją widzieliśmy. Spędziłem jeszcze trochę czasu z naszym Terumi i to koniec kontaktu z Ichirou. Umówiliśmy się, że spotkamy się już w obozie Sabaku.
Zatrzymał się na chwilę patrząc czy nie zanudza zbyt bardzo swojego rozmówcy. Ewentualnie czekał na jakieś pytania. Jeśli takowe się pojawiły miał zamiar na nie odpowiedzieć. Następnie kontynuował.
- Tak więc udałem się do Atsui. Spotkałem tam zarówno Ichirou jak i Hikariego. Nie było za to dziewczyny. Już jej więcej nie widziałem. Ostatni raz była z Ichirou, wyszedł razem z nią z domku w którym nocowałem. No ale wyczaiłem całą gromadkę, która rozmawiała z liderem. Ja trzymałem się na uboczu no ale po jakimś czasie podszedłem. Wolałem wybadać sytuacje. Generalnie nasz piaskowy kolega nie próżnował. Od Hikariego ściągnął kilkaset wojowników oraz jakieś pojedyncze najemne jednostki. Gościa o imieniu Murai, a także Yuushe. Użytkownika kryształu. Był także jakiś lamus z mojego klanu Jiro.
Ano i był jeszcze brat naszego Sabaku - Ryuji. Po krótkiej pogawędce lider zabrał dwójkę Sabaku oraz Hikariego na omawianie planu bitwy. Był tam jeszcze jakiś incydent z dziwnym pokazem swoich umiejętności, ale nie ma on znaczenia dla raportu.
Zatrzymał się tylko po to by monolog nie uśpił słuchacza. Upewnił się, że wszystko gra i nawijał dalej
Tak więc wszyscy udali się na pole walki. Wojska Sabaku, ale głównie sztab dowodzenia wpadł w pułapkę i nawiązała się walka. Trzeba przyznać, że Kaguya mieli łeb na karku no ale udało się wyrwać z potrzasku podsycanego ostrzałem artylerii z miasta. Sprawiło to wszystko, że zostaliśmy rozdzieleni na dwie grupy. Ja byłem w grupie z Hikarim i Murai'em. Swoją drogą ten drugi posiada bardzo ciekawe zdolności. W życiu czegoś takiego nie widziałem, ale o nich może trochę później. Następnie pomogliśmy Ichirou i reszcie. Jego brat został poparzony itd. Generalnie aż szkoda się wdawać w szczegóły. Nikt stamtąd nie zginął. Potem postanowiłem pomóc jakimś losowym osobom oraz Jiro walczącym z Kaguya. Ten oberwał pociskiem. Tak pociskiem z tych pieprzonych katapult czy balist. Jak zwał tak zwał. Próbowaliśmy mu pomóc, ale zginął a razem z nim ostatni ocalały z tych Sabaku. Potem znaleźliśmy Jou, lidera Sabaku i dowiedzieliśmy się, że została wysłana grupa z przełęcz ze specjalnym zadaniem. Jak nie trudno się domyślić i my tam się udaliśmy. Spotkaliśmy tam oddział. Ichirou wraz z małą grupką udał się na zwiad. Postanowiliśmy się udać dalej. Po drodze zabłąkana strzała trafiła mnie w bark.
Zatrzymał się i wskazał na miejsce. W sumie to mało powiedziane, chwycił bluzkę i ją odciągnął odsłaniając to miejsce. Widniała tam mała blizna, która swoim wyglądem jednoznacznie wskazywała na to od czego pochodzi.
- Nie przejąłem się tym zbytnio. Lekka rana jedynie nieznacznie utrudniająca ruchy barkiem. W samej przełęczy działy się niezłe jajca. Dotarliśmy tam i co widzimy? Nawiązała się walka. Wartych uwagi przeciwników było tak naprawdę trzech. Z czego jeden naprawdę ważny. No ale zacznę od tych mniej istotnych. Pierwszy był gość, który posiadał w pełni rozwiniętego sharingana. Specjalizował się chyba w genjutsu bo potrafił sporo nim namieszać. Walczył on z Murai'em i teraz przybliżę jego umiejętności. Potrafi używać Katon. Niby nic w tym niezwykłego, ale nie jest to zwyczajny sposób. Wychodzą one bezpośrednio z jego maski. Sam jest żywym trupem, a przynajmniej takiego przypomina. Całe ciało pozszywane nićmi, które na dodatek potrafi kontrolować. Zdziwił się on gdyż jego oponent użył idealnie tej samej techniki. Jednak na dłuższą metę sobie z nim poradził. I co się zadziało? Zmaterializował się on w innym miejscu. A jego sharingan utracił swój blask. To musi być jakaś zakazana technika mojego klanu o której nie słyszałem. Sprawia to, że jeszcze dziwniejsze wydaje mi się, że jakimś cudem wydostała się ona na zewnątrz. No ale to odnośnie pierwszego. Druga osoba, była to kobieta, którą użytkownik iluzji określił mianem Hibiki-hime która używała żelaznego piasku. Umiejętność do złudzenia przypominająca te którymi dysponują Sabaku. Musze przyznać, że nasz Ichirou to naprawdę kawał skurwiela. Dawał sobie radę. Pomagał mu tam Hikari. Ja natomiast przyjąłem postawę bardziej protekcjonalną i usadowiłem się na ścianie klifu obserwując to co się dzieje. Zaciekawiła mnie głównie walka samurajów. Tak jeden z nich to postać, która należy się szczególnie zainteresować. A nazywają go Zjawą. Walczył z osobą zwaną Masamune. Walka była bardzo ciekawa, wiele nowych ruchów itd. ale nie to jest tu istotne. Chwilę rozmawiali i zdołałem usłyszeć coś o Piórze antenatów, nie wiem o co dokładnie chodziło ale chyba jakiś miecz. Myślę, że może to zainteresować organizacje. No ale potem wydarzyło się co wydarzyło. Poszło genjutsu od gościa na klifie. W woli ścisłości takie, które odbierało nam widoczność. Mówiąc "nam" mam na myśli wszystkich walczących. A kobieta od żelaznego piasku użyla swoich kolców. Trochę zlekceważyłem sprawę i zostałem poważnie ranny, co wykluczyło mnie z dalszych walk. Na szczęście informacje od dalszym przebiegu walk u Ichirou bo on nas interesuje zyskałem od Hikariego, który mu towarzyszył. W woli przypomnienia tego u którego nocowałem w wiosce Terumi.
Nastąpiła chwila pauzy. Opowieść wychodziła mu dłuższa niż to sobie wyobrażał, ale naprawdę zależało mu na tej robocie. Dostał jakiś środek do spełnienia swoich własnych celów jakim była organizacja i nie chciał tego spartaczyć, chociaż już samo danie się zranić takową rzeczą było.
- Tak więc przebiło mi miednicę, ale dosyć szybko odnalazł mnie mój przyjaciel z Terumi i załatwił medyka. Było tym gorzej, że niciowiec Murai też był ranny w... serce. Ściślej rzecz ujmując wyjął je sobie z klatki piersiowej i jakby nigdy nic z czymś takim, bijącym podszedł do medyka i kazał mu to uleczyć. Po minie było widać, że było niezwykle istotne, więc to może być jakiś klucz do jego umiejętności. W każdym razie oboje zostaliśmy uleczeni. Zginął Yuusha, użytkownik kryształu, któremu dodatkowo nasz niciowiec wyrwał serce i wziął je sobie jakby nigdy nic. Tym bardziej wskazuje to na jakiś związek jego umiejętności z tymi sercami. Tutaj następuje rozdzielenie. Ja udałem się z rannymi i medykiem do obozu a ci do mogli poszli razem z Ichirou. Od tego momentu to co się wydarzyło jest opowieścią od Hikariego.
Nastąpiła kolejna pauza pozwalająca na dokładne przypomnienie sobie słów Terumiego i od razu przeszedł do dalszej opowieści.
- Szli tak w kierunku murów napotykając kolejne ciała Kaguyów aż dotarli do murów. Tam spotkali Zjawę. Tak tego samuraja. Przekazał on im informacje, że Nariko została zdradzona przez swoich ludzi i uwięziona. Spowodowało to zmianę planów. Sam samuraj zaproponował pomoc w roli przewodnika. Tak mi powiedział nie wiem, czy nie ubili jakiegoś dealu. Generalnie mieli zamiar wykorzystać byłą liderkę Kaguya do swoich celów. I tak też zrobili ale to w swoim czasie. W jakimś pomieszczeniu spotkali cywilną ludność Kaguya, których puścili kanionem do naszego obozu medycznego. Samą Nariko spotkali w innym pomieszczeniu. Po drodze do niej jeszcze wpadli w zasadzkę, ale szybko się uporali z zagrożeniem. Sam samuraj miał za cel zabicie ochroniarza Nariko, rozpoczął z nim walkę. Wspomniał mi tez o tym, że pytał o jakiegoś Wojne. Czy jakoś tak. Nie wiadomo o co chodzi. No ale wracając do Nariko miejsce w którym ją przetrzymywali okazało się budynkiem z kilkoma skatowanymi Kaguya, a po środku znajdowała się klatka z kości w której to była i piękna liderka.
Ubiła deala z naszym Sabaku i ją uwolnili. Wiele było prób, ale ostatecznie dobre okazały się mechaniczne piły. Tak udało im się wydostać na zewnątrz goniąc niezwykle szybka Nariko, która miała wszystko w dupie. Myślała tylko o zemście. Na zewnątrz w tym czasie dało się posłyszeć dwóch samurajów w tym Zjawe. Wojna udawał się na Huyo. Zaatakowała ich tam jeszcze grupa pobratymców z klanu Terumi. Wygląda na to, że mają jakiś wewnętrzny konflikt pomiędzy gałęziami. Większość zginęła więc nie stanowili jakiegoś wiekszego problemu. No ale co się działo w tym czasie? Armia Sabaku podeszła pod miasto i rozpoczęła oblężenie w pełnym tego słowa znaczeniu. Nawet dostali się na mury gdzie Jou stoczył walkę z uzurpatorem. Został podczas niej ranny, ale ostatecznie zwyciężył nie dając nawet okazji Nariko do zemsty. Ta jednak nie miała oporów przed wyżynaniem własnego klanu bo nie byli jej wierni. Podobnie zresztą czyniła reszta, zwłaszcza Sabaku, którzy przecież tak nienawidzą kościanych. W obozie medycznym za to nie działo się nic ciekawego oprócz przybycia cywilów Kaguya. Koniec wojny. Ja zostałem zabrany do szpitala, gdzie usłyszałem tą opowieść od Hikariego.
Wziął głęboki oddech.
- Wydaje mi się wiarygodna, tym bardziej że połączyła przynajmniej w moim odczuciu nas nić przyjaźni. Zresztą wszystko co zobaczyłem bardzo dobrze zgadzało sie z tym co tu powiedziałem więc jestem na 99% pewien tej wersji wydarzeń.
Trzeba było mieć nadzieję, że swoją długą opowieścią nie zanudził pióra na śmierć. Chyba był wystarczająco szczegółowy.
W życiu nie doświadczył czegoś podobnego, ale nie to było w tym momencie istotne. Liczyło się to co powie dlatego nastąpiła chwila pauzy. Sam Shinji pluł sobie teraz w brodę, że jednak nie obmyślił dokładnie całej opowieści i będzie musiał teraz na bieżąco wyciągać obraz z głowy, no ale jak trzeba to trzeba. Wziął jeden głęboki oddech, złączył dłonie w charakterystyczny sposób, wyciągając je lekko przed siebie i w ten sposób rozciągając. Podobnie było z głową, tylko że ta lekko się pochyliła raz w lewo, raz prawo. Oprócz tego jeszcze głośno chrząknął i był gotowy do swojej niezwykle fascynującej historii. Najgorsze było to, że od połowy będzie obrazem żenady, ale cóż.
- Tak więc trochę tego jest.
Zrobił krok do przodu, a następnie znalazł miejsce przy ścianie o które mógłby się wygodnie oprzeć. Przy tak długiej opowieści mogłoby być dziwnie jakby tak stał niczym jakiś pręt.
- Zacznę od kontaktu z Ichirou. Tak jak zostało mi przez ciebie polecone skontaktowałem się z naszymi przy pomocy monet i wskazali mi miejsce w którym będę mógł go znaleźć. Była to tawerna, bar coś w tym rodzaju. Znajdowała się w wiosce Terumi. Nie był tam sam. Siedziały z nim przy stoliku dwie osoby. Jedną była kobieta o imieniu Harumi, ładna oraz członek klanu Terumi Hikari. Swoją drogą bardzo fajny człowiek. No ale to nie o nim opowieść. Wykorzystałem wiedzę o nadchodzącej wojnie i wparowałem tam jakby nigdy nic wyczuwając odpowiedni moment i informując, że wiem co takiego nasz Sabaku chce im przekazać. Kupiłem tym samym odpowiednią ilość uwagi i dosiadłem się do towarzystwa. Trochę popiliśmy i wkupiłem się w udział na wojnie tłumacząc to informacjami organizacji. Od razu powiedziałem skąd jestem, aczkolwiek nie zdradzałem żadnych celów. Jakoś to kupili i nie dopytywali. Potem Ichirou zniknął gdzieś z Harumi, a ja zostałem z Hikarim. Dobrze się poznaliśmy. Tematy rozmów są nieistotne aczkolwiek znajomość jest kluczowa już na samej wojnie, gdyż tez się tam udał. Zanocowałem u naszego Terumi i rano co mnie budzi? Kobieta, która zniknęła z Ichirou. Chciała mnie wybadać eskalując w pewien sposób napięcie seksualne. Do niczego nie doszło zresztą to nie był jej cel. Po prostu człowiek się tak czuje jak nad tobą się znajdzie piękna niewiasta. Obróciłem ją i to ja przejąłem kontrolę zniechęcając ją do działania. Potem się wszyscy rozeszli i tyle ją widzieliśmy. Spędziłem jeszcze trochę czasu z naszym Terumi i to koniec kontaktu z Ichirou. Umówiliśmy się, że spotkamy się już w obozie Sabaku.
Zatrzymał się na chwilę patrząc czy nie zanudza zbyt bardzo swojego rozmówcy. Ewentualnie czekał na jakieś pytania. Jeśli takowe się pojawiły miał zamiar na nie odpowiedzieć. Następnie kontynuował.
- Tak więc udałem się do Atsui. Spotkałem tam zarówno Ichirou jak i Hikariego. Nie było za to dziewczyny. Już jej więcej nie widziałem. Ostatni raz była z Ichirou, wyszedł razem z nią z domku w którym nocowałem. No ale wyczaiłem całą gromadkę, która rozmawiała z liderem. Ja trzymałem się na uboczu no ale po jakimś czasie podszedłem. Wolałem wybadać sytuacje. Generalnie nasz piaskowy kolega nie próżnował. Od Hikariego ściągnął kilkaset wojowników oraz jakieś pojedyncze najemne jednostki. Gościa o imieniu Murai, a także Yuushe. Użytkownika kryształu. Był także jakiś lamus z mojego klanu Jiro.
Ano i był jeszcze brat naszego Sabaku - Ryuji. Po krótkiej pogawędce lider zabrał dwójkę Sabaku oraz Hikariego na omawianie planu bitwy. Był tam jeszcze jakiś incydent z dziwnym pokazem swoich umiejętności, ale nie ma on znaczenia dla raportu.
Zatrzymał się tylko po to by monolog nie uśpił słuchacza. Upewnił się, że wszystko gra i nawijał dalej
Tak więc wszyscy udali się na pole walki. Wojska Sabaku, ale głównie sztab dowodzenia wpadł w pułapkę i nawiązała się walka. Trzeba przyznać, że Kaguya mieli łeb na karku no ale udało się wyrwać z potrzasku podsycanego ostrzałem artylerii z miasta. Sprawiło to wszystko, że zostaliśmy rozdzieleni na dwie grupy. Ja byłem w grupie z Hikarim i Murai'em. Swoją drogą ten drugi posiada bardzo ciekawe zdolności. W życiu czegoś takiego nie widziałem, ale o nich może trochę później. Następnie pomogliśmy Ichirou i reszcie. Jego brat został poparzony itd. Generalnie aż szkoda się wdawać w szczegóły. Nikt stamtąd nie zginął. Potem postanowiłem pomóc jakimś losowym osobom oraz Jiro walczącym z Kaguya. Ten oberwał pociskiem. Tak pociskiem z tych pieprzonych katapult czy balist. Jak zwał tak zwał. Próbowaliśmy mu pomóc, ale zginął a razem z nim ostatni ocalały z tych Sabaku. Potem znaleźliśmy Jou, lidera Sabaku i dowiedzieliśmy się, że została wysłana grupa z przełęcz ze specjalnym zadaniem. Jak nie trudno się domyślić i my tam się udaliśmy. Spotkaliśmy tam oddział. Ichirou wraz z małą grupką udał się na zwiad. Postanowiliśmy się udać dalej. Po drodze zabłąkana strzała trafiła mnie w bark.
Zatrzymał się i wskazał na miejsce. W sumie to mało powiedziane, chwycił bluzkę i ją odciągnął odsłaniając to miejsce. Widniała tam mała blizna, która swoim wyglądem jednoznacznie wskazywała na to od czego pochodzi.
- Nie przejąłem się tym zbytnio. Lekka rana jedynie nieznacznie utrudniająca ruchy barkiem. W samej przełęczy działy się niezłe jajca. Dotarliśmy tam i co widzimy? Nawiązała się walka. Wartych uwagi przeciwników było tak naprawdę trzech. Z czego jeden naprawdę ważny. No ale zacznę od tych mniej istotnych. Pierwszy był gość, który posiadał w pełni rozwiniętego sharingana. Specjalizował się chyba w genjutsu bo potrafił sporo nim namieszać. Walczył on z Murai'em i teraz przybliżę jego umiejętności. Potrafi używać Katon. Niby nic w tym niezwykłego, ale nie jest to zwyczajny sposób. Wychodzą one bezpośrednio z jego maski. Sam jest żywym trupem, a przynajmniej takiego przypomina. Całe ciało pozszywane nićmi, które na dodatek potrafi kontrolować. Zdziwił się on gdyż jego oponent użył idealnie tej samej techniki. Jednak na dłuższą metę sobie z nim poradził. I co się zadziało? Zmaterializował się on w innym miejscu. A jego sharingan utracił swój blask. To musi być jakaś zakazana technika mojego klanu o której nie słyszałem. Sprawia to, że jeszcze dziwniejsze wydaje mi się, że jakimś cudem wydostała się ona na zewnątrz. No ale to odnośnie pierwszego. Druga osoba, była to kobieta, którą użytkownik iluzji określił mianem Hibiki-hime która używała żelaznego piasku. Umiejętność do złudzenia przypominająca te którymi dysponują Sabaku. Musze przyznać, że nasz Ichirou to naprawdę kawał skurwiela. Dawał sobie radę. Pomagał mu tam Hikari. Ja natomiast przyjąłem postawę bardziej protekcjonalną i usadowiłem się na ścianie klifu obserwując to co się dzieje. Zaciekawiła mnie głównie walka samurajów. Tak jeden z nich to postać, która należy się szczególnie zainteresować. A nazywają go Zjawą. Walczył z osobą zwaną Masamune. Walka była bardzo ciekawa, wiele nowych ruchów itd. ale nie to jest tu istotne. Chwilę rozmawiali i zdołałem usłyszeć coś o Piórze antenatów, nie wiem o co dokładnie chodziło ale chyba jakiś miecz. Myślę, że może to zainteresować organizacje. No ale potem wydarzyło się co wydarzyło. Poszło genjutsu od gościa na klifie. W woli ścisłości takie, które odbierało nam widoczność. Mówiąc "nam" mam na myśli wszystkich walczących. A kobieta od żelaznego piasku użyla swoich kolców. Trochę zlekceważyłem sprawę i zostałem poważnie ranny, co wykluczyło mnie z dalszych walk. Na szczęście informacje od dalszym przebiegu walk u Ichirou bo on nas interesuje zyskałem od Hikariego, który mu towarzyszył. W woli przypomnienia tego u którego nocowałem w wiosce Terumi.
Nastąpiła chwila pauzy. Opowieść wychodziła mu dłuższa niż to sobie wyobrażał, ale naprawdę zależało mu na tej robocie. Dostał jakiś środek do spełnienia swoich własnych celów jakim była organizacja i nie chciał tego spartaczyć, chociaż już samo danie się zranić takową rzeczą było.
- Tak więc przebiło mi miednicę, ale dosyć szybko odnalazł mnie mój przyjaciel z Terumi i załatwił medyka. Było tym gorzej, że niciowiec Murai też był ranny w... serce. Ściślej rzecz ujmując wyjął je sobie z klatki piersiowej i jakby nigdy nic z czymś takim, bijącym podszedł do medyka i kazał mu to uleczyć. Po minie było widać, że było niezwykle istotne, więc to może być jakiś klucz do jego umiejętności. W każdym razie oboje zostaliśmy uleczeni. Zginął Yuusha, użytkownik kryształu, któremu dodatkowo nasz niciowiec wyrwał serce i wziął je sobie jakby nigdy nic. Tym bardziej wskazuje to na jakiś związek jego umiejętności z tymi sercami. Tutaj następuje rozdzielenie. Ja udałem się z rannymi i medykiem do obozu a ci do mogli poszli razem z Ichirou. Od tego momentu to co się wydarzyło jest opowieścią od Hikariego.
Nastąpiła kolejna pauza pozwalająca na dokładne przypomnienie sobie słów Terumiego i od razu przeszedł do dalszej opowieści.
- Szli tak w kierunku murów napotykając kolejne ciała Kaguyów aż dotarli do murów. Tam spotkali Zjawę. Tak tego samuraja. Przekazał on im informacje, że Nariko została zdradzona przez swoich ludzi i uwięziona. Spowodowało to zmianę planów. Sam samuraj zaproponował pomoc w roli przewodnika. Tak mi powiedział nie wiem, czy nie ubili jakiegoś dealu. Generalnie mieli zamiar wykorzystać byłą liderkę Kaguya do swoich celów. I tak też zrobili ale to w swoim czasie. W jakimś pomieszczeniu spotkali cywilną ludność Kaguya, których puścili kanionem do naszego obozu medycznego. Samą Nariko spotkali w innym pomieszczeniu. Po drodze do niej jeszcze wpadli w zasadzkę, ale szybko się uporali z zagrożeniem. Sam samuraj miał za cel zabicie ochroniarza Nariko, rozpoczął z nim walkę. Wspomniał mi tez o tym, że pytał o jakiegoś Wojne. Czy jakoś tak. Nie wiadomo o co chodzi. No ale wracając do Nariko miejsce w którym ją przetrzymywali okazało się budynkiem z kilkoma skatowanymi Kaguya, a po środku znajdowała się klatka z kości w której to była i piękna liderka.
Ubiła deala z naszym Sabaku i ją uwolnili. Wiele było prób, ale ostatecznie dobre okazały się mechaniczne piły. Tak udało im się wydostać na zewnątrz goniąc niezwykle szybka Nariko, która miała wszystko w dupie. Myślała tylko o zemście. Na zewnątrz w tym czasie dało się posłyszeć dwóch samurajów w tym Zjawe. Wojna udawał się na Huyo. Zaatakowała ich tam jeszcze grupa pobratymców z klanu Terumi. Wygląda na to, że mają jakiś wewnętrzny konflikt pomiędzy gałęziami. Większość zginęła więc nie stanowili jakiegoś wiekszego problemu. No ale co się działo w tym czasie? Armia Sabaku podeszła pod miasto i rozpoczęła oblężenie w pełnym tego słowa znaczeniu. Nawet dostali się na mury gdzie Jou stoczył walkę z uzurpatorem. Został podczas niej ranny, ale ostatecznie zwyciężył nie dając nawet okazji Nariko do zemsty. Ta jednak nie miała oporów przed wyżynaniem własnego klanu bo nie byli jej wierni. Podobnie zresztą czyniła reszta, zwłaszcza Sabaku, którzy przecież tak nienawidzą kościanych. W obozie medycznym za to nie działo się nic ciekawego oprócz przybycia cywilów Kaguya. Koniec wojny. Ja zostałem zabrany do szpitala, gdzie usłyszałem tą opowieść od Hikariego.
Wziął głęboki oddech.
- Wydaje mi się wiarygodna, tym bardziej że połączyła przynajmniej w moim odczuciu nas nić przyjaźni. Zresztą wszystko co zobaczyłem bardzo dobrze zgadzało sie z tym co tu powiedziałem więc jestem na 99% pewien tej wersji wydarzeń.
Trzeba było mieć nadzieję, że swoją długą opowieścią nie zanudził pióra na śmierć. Chyba był wystarczająco szczegółowy.
0 x
Re: Port
- Co do tej kobiety, to nie tak że zginęła. Uciekła. Nie jestem pewien co do przydupasa, ale chyba również. Co do koloru włosów to by się zgadzało. No ale nie będę cię już zanudzał raportem i przejdźmy do tego o czym wspomniałeś, czyli zadania które byś dla mnie miał.
Szczerze powiedziawszy Shinji sam nie widział czy chce mu się pisać na wykonanie jakiejś misji, która zapewne wiązała by się przy okazji z jakąś walką. Dopiero co wrócił z wojny. Doświadczył dosyć dosadnie na własnej skórze co to znaczy oberwać i trzeba przyznać nie było to z pewnością nic przyjemnego. Kto wie czy podczas wykonywania nowego zadania znowu mu się nie oberwie i nie będzie musiał przerabiać cierpienia po raz kolejny. Z drugiej strony w jego osobistym interesie leżało wręcz wejścia do ciemnych zakamarków części ciała zwanej dupą. Dlaczego? Dla korzyści jakie to ze sobą niosło. Mógłby wtedy korzystać z wielu przywilejów jak chociażby wykorzystanie organizacji do wspinania się drabince politycznej swojego rodu co było jego celem. Co prawda nie jak przystępował do szeregów, ale w późniejszym okresie. W jego głowie odbyło się swoiste starcie. Lenistwa z potrzebą dalszego brnięcia w organizację. Wygrała organizacja więc siłą rzeczy podjął decyzje, że się zgodzi. A co tam już mu zlecą to się okaże. Można się było spodziewać naprawdę sporego gówna skoro zdążyli go już wysłać na wojnę jakiegoś niedoszłego ojca, który uważał to wszystko za zabawę i nie potrafił wziąć obowiązków wiążących się z wpadką na swoje barki.
- Myślę, że byłbym skłonny do pisania się na coś, chociaż wolałbym wiedzieć o co chodzi. Pakowanie się w ciemno nie jest chyba oznaką rozsądku. Chociaż podejrzewam, że nie wybralibyście czegoś przekraczającego moje możliwości. Może i wróciłem z wojny jako tako w kupie, ale jednak zaliczyłbym się raczej do początkujących shinobi. Nie wydaje mi się, żebym dysponował póki co jakąś wielką siłą.
Szczerze powiedziawszy Shinji sam nie widział czy chce mu się pisać na wykonanie jakiejś misji, która zapewne wiązała by się przy okazji z jakąś walką. Dopiero co wrócił z wojny. Doświadczył dosyć dosadnie na własnej skórze co to znaczy oberwać i trzeba przyznać nie było to z pewnością nic przyjemnego. Kto wie czy podczas wykonywania nowego zadania znowu mu się nie oberwie i nie będzie musiał przerabiać cierpienia po raz kolejny. Z drugiej strony w jego osobistym interesie leżało wręcz wejścia do ciemnych zakamarków części ciała zwanej dupą. Dlaczego? Dla korzyści jakie to ze sobą niosło. Mógłby wtedy korzystać z wielu przywilejów jak chociażby wykorzystanie organizacji do wspinania się drabince politycznej swojego rodu co było jego celem. Co prawda nie jak przystępował do szeregów, ale w późniejszym okresie. W jego głowie odbyło się swoiste starcie. Lenistwa z potrzebą dalszego brnięcia w organizację. Wygrała organizacja więc siłą rzeczy podjął decyzje, że się zgodzi. A co tam już mu zlecą to się okaże. Można się było spodziewać naprawdę sporego gówna skoro zdążyli go już wysłać na wojnę jakiegoś niedoszłego ojca, który uważał to wszystko za zabawę i nie potrafił wziąć obowiązków wiążących się z wpadką na swoje barki.
- Myślę, że byłbym skłonny do pisania się na coś, chociaż wolałbym wiedzieć o co chodzi. Pakowanie się w ciemno nie jest chyba oznaką rozsądku. Chociaż podejrzewam, że nie wybralibyście czegoś przekraczającego moje możliwości. Może i wróciłem z wojny jako tako w kupie, ale jednak zaliczyłbym się raczej do początkujących shinobi. Nie wydaje mi się, żebym dysponował póki co jakąś wielką siłą.
0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości