Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Z zachowania Shiori i jej pytań można było wywnioskować, że nie bardzo wie, gdzie obecnie się znajduje, a już tym bardziej, w którą stronę powinna iść, aby się dostać do Yusetsu. Przynajmniej tyle, że dziewczynka zainteresowała się tym klanem, któremu towarzyszą bojowe psy. Jeśli uda jej się tam dotrzeć, to na pewno jej się tam spodoba. Dobrze, że Murai mówił jej, jaką prowincję mijali po drodze i gdzie teraz jest, dzięki temu nieco lepiej orientowała się w położeniu. Kiedyś oglądała mapę świata, ale trochę słabo ją pamiętała, wystarczyło jednak, żeby umieścić Yusetsu w odpowiednim miejscu. Inuzuka ją fascynowali i zawsze chciała ich odwiedzić, dlatego interesowała się nimi bardziej, niż innymi sąsiadami. Zdawała sobie też sprawę, że jest niebezpiecznie blisko swojej rodzinnej prowincji, ale u Kakuzu była bezpieczna.
- Jesteś teraz w wiosce Itojin, w prowincji Sakai. - Wyjaśniła Kira. - Sakai i Yusetsu sąsiadują ze sobą i musisz iść tam. W razie czego, zawsze możesz zapytać o drogę.
Wskazała dziewczynce kierunek, który wytyczyła na podstawie wcześniejszego strzału z działa. Skoro bitwa była na południu, to Yusetsu jest w drugą stronę, proste. Na trakcie kręciło się sporo kupców, więc Shiori może zapytać o drogę, albo nawet załapać się na jazdę wozem prosto do osady Inuzuka. Była bardzo zaradna, więc na pewno sobie poradzi.
Kiedy Kira pokazała dziewczynce swoje plecy, usłyszała jakie wrażenie zrobiło to na niej i aż się wzdrygnęła, gdy poczuła jej palce na skórze. Po chwili jednak rozluźniła się, gdy pierwsze, nieprzyjemne wrażenie minęło. Nie przeszkadzał jej dotyk Shiori, ale uraz, jaki zakorzenił się w umyśle Albinoski sprawił, że plecy były wyjątkowo wrażliwe. Oględziny blizn przerwał jednak potężny huk, na co Kira spojrzała tylko w tamtym kierunku i zapięła swoją sukienkę. Jeśli to dudnienie zrobiło na niej wrażenie, to nie dała tego po sobie poznać, w głębi serca jednak obawiała się o Muraia, który poszedł wraz z Mitsuchim, aby stawić czoła najeźdźcom.
- To działo wojenne. - Odpowiedziała Kira. - Tam trwa bitwa, na którą poszedł mój opiekun. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. A skoro tam jest bitwa, to do Yusetsu musisz iść w przeciwnym kierunku. Nie martw się. Psy same Cię znajdą, a krzywdzą tylko tych, którzy chcą zaszkodzić ich klanowi, więc nie musisz się ich bać. Dasz sobie radę.
Skinęła głową na pytanie o jabłka, które Shiori chciała zabrać ze sobą na podróż, po czym wyciągnęła jeden mieszek z pieniędzmi, które miała przy sobie. Było w nim sto ryo, które Albinoska wcisnęła w rączkę Shiori, a następnie odsunęła się, chowając ręce za plecy, żeby dziewczynka nie mogła jej zwrócił tego, co właśnie dostała.
- Przydadzą Ci się na jedzenie i może na podróż wozem jakiegoś kupca. - Powiedziała, uśmiechając się delikatnie. - Wybieraj starych dziadków, bo oni są bardziej życzliwi. Ja muszę już wracać, bo będą mnie szukać. Powodzenia, Shiori-chan. Jeśli będę mogła, to odwiedzę Cię kiedyś u Inuzuka.
-100 ryo
- Jesteś teraz w wiosce Itojin, w prowincji Sakai. - Wyjaśniła Kira. - Sakai i Yusetsu sąsiadują ze sobą i musisz iść tam. W razie czego, zawsze możesz zapytać o drogę.
Wskazała dziewczynce kierunek, który wytyczyła na podstawie wcześniejszego strzału z działa. Skoro bitwa była na południu, to Yusetsu jest w drugą stronę, proste. Na trakcie kręciło się sporo kupców, więc Shiori może zapytać o drogę, albo nawet załapać się na jazdę wozem prosto do osady Inuzuka. Była bardzo zaradna, więc na pewno sobie poradzi.
Kiedy Kira pokazała dziewczynce swoje plecy, usłyszała jakie wrażenie zrobiło to na niej i aż się wzdrygnęła, gdy poczuła jej palce na skórze. Po chwili jednak rozluźniła się, gdy pierwsze, nieprzyjemne wrażenie minęło. Nie przeszkadzał jej dotyk Shiori, ale uraz, jaki zakorzenił się w umyśle Albinoski sprawił, że plecy były wyjątkowo wrażliwe. Oględziny blizn przerwał jednak potężny huk, na co Kira spojrzała tylko w tamtym kierunku i zapięła swoją sukienkę. Jeśli to dudnienie zrobiło na niej wrażenie, to nie dała tego po sobie poznać, w głębi serca jednak obawiała się o Muraia, który poszedł wraz z Mitsuchim, aby stawić czoła najeźdźcom.
- To działo wojenne. - Odpowiedziała Kira. - Tam trwa bitwa, na którą poszedł mój opiekun. Mam nadzieję, że nic mu nie będzie. A skoro tam jest bitwa, to do Yusetsu musisz iść w przeciwnym kierunku. Nie martw się. Psy same Cię znajdą, a krzywdzą tylko tych, którzy chcą zaszkodzić ich klanowi, więc nie musisz się ich bać. Dasz sobie radę.
Skinęła głową na pytanie o jabłka, które Shiori chciała zabrać ze sobą na podróż, po czym wyciągnęła jeden mieszek z pieniędzmi, które miała przy sobie. Było w nim sto ryo, które Albinoska wcisnęła w rączkę Shiori, a następnie odsunęła się, chowając ręce za plecy, żeby dziewczynka nie mogła jej zwrócił tego, co właśnie dostała.
- Przydadzą Ci się na jedzenie i może na podróż wozem jakiegoś kupca. - Powiedziała, uśmiechając się delikatnie. - Wybieraj starych dziadków, bo oni są bardziej życzliwi. Ja muszę już wracać, bo będą mnie szukać. Powodzenia, Shiori-chan. Jeśli będę mogła, to odwiedzę Cię kiedyś u Inuzuka.
-100 ryo
0 x
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Powrót nie zajął aż tak dużo czasu. Podróż upłynęła głównie na rozmyślaniach Muraia, który takowych nie oszczędzał. Przede wszystkim dotyczyły one ostatnich chwil bitwy, zniszczenia wieży i ucieczki sprawcy tej bitwy. Nadal pozostawało mnóstwo pytań, ale na część z nich zdołał sobie odpowiedzieć. I dodatkowo połączyć część wydarzeń w logiczną całość. Szczególnie uzupełniając ją informacjami zawartymi w zapiskach znalezionymi w lesie, które dotyczyły bezpośrednio Hisato i sposobu, w jaki zdobył "Kalejdoskop". Brakowało dokładnego sprecyzowania czym faktycznie on był, ale mógł zakładać że było to jakieś wzmocnienie jego umiejętności, które pozwalało korzystać z technik czasoprzestrzennych, o których informacje również były w notatce. Przez chwilę Murai wpadł na pomysł, by spróbować jakoś to wszystko uporządkować przez sporządzenie własnoręcznego kompendium wiedzy, Jednak on takowego nie potrzebował, wszystkie informacje zawarte były w jego głowie. Aczkolwiek jego pamięć nie jest doskonała, w związku z tym spędzenie czasu na spisaniu swojej wiedzy może być dobrym krokiem. Dystans szybko malał i zastanawiał się dalej, tym razem nad kolejnymi posunięciami. Z pewnością powrót do Ryuzaku wraz z Kirą, potem oczywiście będzie musiał oddać się dużej ilości treningów. Nie zdobył nowego serca, ale nie oznacza to całkowitego zatrzymania swojego rozwoju. W międzyczasie powinien dokładnie przemyśleć swoje wydatki, przydałyby mu się nowe tonfy. Może nawet metalowe? Murai musiałby odwiedzić odpowiedni zakład, by przygotowali mu broń ze specjalnymi wytycznymi. W końcu mógł zobaczyć Itojin na horyzoncie, zastanawiając się jak mocno Kira zareaguje na widok swojego opiekuna całego i zdrowego, aczkolwiek silnego dokładnie tak samo, jak podczas wymarszu na bitwę.
0 x
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Nadszedł czas rozstania z Shiori, którą mimo wszystko Kira polubiła. Miała nadzieję, że dziewczynka poradzi sobie w drodze i rozpocznie nowe życie pod opieką Inuzuka. Albinoska pomachała jej na pożegnanie i chwilę jeszcze za nią patrzyła, po czym wróciła do domu Neyry. Oddała jej jeden bandaż i gładko skłamała, że drugi tak poniszczyła przy treningu, że nadawał się już tylko do wyrzucenia. Utratę kawałka chleba, kiełbasy i dwóch jabłek tymczasowa opiekunka nie zauważyła, bo kto liczy jedzenie, które ma w spiżarni, zresztą nawet jeśli, to Kira mogła spokojnie powiedzieć, że wzięła sobie na drogę i na tym temat by się skończył. Białowłosa zauważyła też, że działo przestało już hałasować, a to mogło oznaczać, że zostało przejęte, albo zniszczone. Może ten ogromny wybuch to właśnie ono? Nie dowie się, dopóki nie wróci Murai i reszta Kakuzu, których poprowadził sam Mitsuchi. Miała nadzieję, że nikomu nic się nie stanie i wszyscy szczęśliwie wrócą do domów. Wiedziała, że Kakuzu są prawie że niezniszczalni, ale mimo wszystko bezpośredni strzał z takiego działa chyba mógłby zabić nawet ich. Przez resztę dnia się nudziła. Co prawda Neyra zrobiła jej huśtawkę z własnych nici, ale po pewnym czasie Albinosce było już niedobrze od ciągłego bujania się, więc zaczęła zrywać bukiet polnych kwiatów, żeby Nayra mogła sobie je włożyć do wazonu na stole. Zawsze to jakieś upiększenie domostwa.
W końcu Kira usłyszała poruszenie na ulicy. To inni Kakuzu powtarzali sobie z ust do ust jedno słowo: ''Wrócili!'', a to oznaczało tylko jedno. Albinoska poderwała się na nóżki, przekazała wiadomość opiekunce, po czym wybiegła z jej domu, kierując się na plac przy siedzibie Mitsuchiego, gdzie zdążyła się już zgromadzić grupa wojowników, którzy wzięli udział w bitwie. Wśród nich był także Murai i Mitsuchi, cali i zdrowi, jak zresztą wszyscy inni.
- Murai-saaaaaaan~! - Zawołała Kira.
Albinoska dosłownie rzuciła się na Kakuzu, wskakując mu na ręce i obejmując za szyję. Mocno się do niego przytuliła, po czym pocałowała go w czoło, wywołując tym samym uśmiechy pozostałych obecnych, w tym także Lidera szczepu.
- Cieszę się, że nic wam nie jest. - Powiedziała radośnie i uśmiechnęła się jeszcze do Mitsuchiego. - Jak bitwa? Aż tutaj było słychać huk tego działa.
Nadal obejmując Muraia za szyje, Kira najwyraźniej nie miała zamiaru zejść, ciesząc się powrotem swojego opiekuna. Nie to, że Neyra była zła, ale jednak nie była Muraiem. A co do niej, to stała nieopodal, razem z innymi mieszkańcami wioski i uśmiechała się na ten słodki widok.
W końcu Kira usłyszała poruszenie na ulicy. To inni Kakuzu powtarzali sobie z ust do ust jedno słowo: ''Wrócili!'', a to oznaczało tylko jedno. Albinoska poderwała się na nóżki, przekazała wiadomość opiekunce, po czym wybiegła z jej domu, kierując się na plac przy siedzibie Mitsuchiego, gdzie zdążyła się już zgromadzić grupa wojowników, którzy wzięli udział w bitwie. Wśród nich był także Murai i Mitsuchi, cali i zdrowi, jak zresztą wszyscy inni.
- Murai-saaaaaaan~! - Zawołała Kira.
Albinoska dosłownie rzuciła się na Kakuzu, wskakując mu na ręce i obejmując za szyję. Mocno się do niego przytuliła, po czym pocałowała go w czoło, wywołując tym samym uśmiechy pozostałych obecnych, w tym także Lidera szczepu.
- Cieszę się, że nic wam nie jest. - Powiedziała radośnie i uśmiechnęła się jeszcze do Mitsuchiego. - Jak bitwa? Aż tutaj było słychać huk tego działa.
Nadal obejmując Muraia za szyje, Kira najwyraźniej nie miała zamiaru zejść, ciesząc się powrotem swojego opiekuna. Nie to, że Neyra była zła, ale jednak nie była Muraiem. A co do niej, to stała nieopodal, razem z innymi mieszkańcami wioski i uśmiechała się na ten słodki widok.
0 x
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Kira z pewnością ucieszy się na widok swojego opiekuna, który zgodnie z obietnicą wrócił cały i zdrowy. Ledwo co odczuł skutki tej wojny. Nie dostał żadną techniką, żaden z oponentów nawet go nie tknął. Murai w pewnym sensie poczuł nawet rozczarowanie związane z tym, że wojna nie oferowała żadnego wyzwania. Było to co prawda bardzo niebezpieczne, a groźba zostania celem śmiercionośnego działa znacząco podnosiła poziom ryzyka. Mimo tego Murai czuł jakiś niedostatek. Operacja nie spełniła jego oczekiwań na wielu płaszczyznach, ale w wielu nadrobiła to z nawiązką. Niewystarczającą jednak, by pozbyć się poczucia że bitwa mogła być bardziej korzystna. Myśli te zadręczały go praktycznie do momentu wejścia do wioski, wraz z innymi przedstawicielami Szczepu Kakuzu. Na pierwszy rzut oka nie ponieśli dużych strat. Po wejściu do wioski Murai zaczął się dyskretnie rozglądać wokoło, szukając swojej podopiecznej. Wyróżniała się tak bardzo swoją aparycją, że nie sposób było ją pomylić z kimś innym. Szybko ją usłyszał, wołającą jego imię. Kakuzu natychmiastowo odwrócił się w odpowiednim kierunku, akurat by zobaczyć białowłosą dziewczynkę, która dosłownie rzuciła się na niego, niczym tygrys. Może i była mała, ale na pewno skoczna. Murai instynktownie ją złapał, by utrzymać dziewczynkę pochłonięta tuleniem swojego opiekuna. Murai doskonale zdawał sobie sprawę z takiego obrotu spraw. Kira martwiąca się o niego musiała strasznie się nudzić i w napięciu oczekiwać na powrót. Możliwe że zakładała już najgorszy scenariusz. Objął dziewczynkę stabilizując ją i upewniając się, by nie spadła. Nic nie mówił, po prostu pozwolił jej na kontakt tak długi, jakiego potrzebowała. Niespodziewanym czynem z jej strony było pocałowanie Muraia w czoło. Wywołało to uśmiechy osób zebranych wokoło, u Muraia natomiast dziwne zmieszanie. Nie wiedział dokładnie jak powinien na to zareagować. Dlatego też skierował swój wzrok trochę na bok, unikając kontaktu wzrokowego.
- Też się cieszę, że cię widzę. - powiedział Murai, klepiąc dziewczynkę po głowie i mając tym nadzieję na uzyskanie jeszcze pozytywniejszej reakcji. Zachowania Kiry mówiły jednak, że bardziej pozytywnie być już nie może. Murai poprosił dziewczynkę, by ta wskazała mu osobę która się nią opiekowała. Kiedy loli to uczyniła, Murai z dodatkowym bagażem podziękował tej osobie za opiekę.
- Było interesująco. Dużo się działo, opowiem ci w drodze powrotnej. Nie sprawiłaś żadnych problemów, prawda? - zapytał się dziewczynki, zarówno w celu zapewnienia odnośnie spokoju jej wizyty w wiosce, jak również próbie nawiązania dialogu po nieobecności.
- Też się cieszę, że cię widzę. - powiedział Murai, klepiąc dziewczynkę po głowie i mając tym nadzieję na uzyskanie jeszcze pozytywniejszej reakcji. Zachowania Kiry mówiły jednak, że bardziej pozytywnie być już nie może. Murai poprosił dziewczynkę, by ta wskazała mu osobę która się nią opiekowała. Kiedy loli to uczyniła, Murai z dodatkowym bagażem podziękował tej osobie za opiekę.
- Było interesująco. Dużo się działo, opowiem ci w drodze powrotnej. Nie sprawiłaś żadnych problemów, prawda? - zapytał się dziewczynki, zarówno w celu zapewnienia odnośnie spokoju jej wizyty w wiosce, jak również próbie nawiązania dialogu po nieobecności.
0 x
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Kira cała się rozpromieniła i dała się poklepać po głowie. Całkiem wygodnie było jej na rękach u Muraia, więc postanowiła nie schodzić, póki sam nie postawi jej na ziemi. Gdy poprosił, żeby pokazała mu, kto się nią zajmował pod jego nieobecność, Albinoska wskazała Neyrę i przedstawiła ją, a gdy Murai jej podziękował za opiekę, ona także się dołączyła do tych podziękować.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Odpowiedziała uprzejmie. - Odwiedźcie nas jeszcze.
Dziewczynka pokiwała głową z entuzjazmem, ale oczywiście wszystko zależało od Muraia. Najważniejsze było to, że zawsze w razie czego miał gdzie ją zostawić pod dobrą opieką, gdyby znowu musiał ruszyć na jakąś bitwę, czy wyprawę, a Kira na pewno nie będzie miała nic przeciwko, pod warunkiem oczywiście, że wróci cały i zdrowy.
- Oczywiście, że nie sprawiałam problemów. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Przecież obiecałam.
Swoją drogą, ktoś tu obiecał jej za to nagrodę, ale z tym przypomni się później. Skinęła też głową na propozycję Muraia, żeby opowiedział jej o bitwie podczas drogi powrotnej. Nie wyczuła w jego chakrze żadnej zmiany, więc nie udało mu się zdobyć kolejnego serca, no ale co się odwlecze, to nie uciecze. Na pewno będzie jeszcze okazja, a może nawet Kira mu pomoże. Wszystko okaże się w przyszłości. Na razie wyglądało na to, że Murai zamierzał od razu wracać do Ryuzaku no Taki, więc Kira szybko obróciła głowę w stronę Lidera Kakuzu.
- Mitsuchi-sama, bardzo dziękuję za miłe przyjęcie. - Podziękowała grzecznie. - Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, a tymczasem muszę nauczyć Murai-sana kilku ludzkich uczuć, więc chyba się pożegnamy i wrócimy do siebie. Było mi bardzo miło Cię poznać.
Po tych słowach skłoniła przed nim głowę, nadal trzymając swojego opiekuna za szyję, po czym zaczekała, aż sam Murai się pożegna i będą mogli ruszyć w drogę powrotną do domu. Mitsuchi chyba dobrze przyjął jej słowa, bo roześmiał się i życzył dziewczynce powodzenia. Najwyraźniej nie spodziewał się, że Kira coś wskóra w związku z przemianą Muraia.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Odpowiedziała uprzejmie. - Odwiedźcie nas jeszcze.
Dziewczynka pokiwała głową z entuzjazmem, ale oczywiście wszystko zależało od Muraia. Najważniejsze było to, że zawsze w razie czego miał gdzie ją zostawić pod dobrą opieką, gdyby znowu musiał ruszyć na jakąś bitwę, czy wyprawę, a Kira na pewno nie będzie miała nic przeciwko, pod warunkiem oczywiście, że wróci cały i zdrowy.
- Oczywiście, że nie sprawiałam problemów. - Uśmiechnęła się niewinnie. - Przecież obiecałam.
Swoją drogą, ktoś tu obiecał jej za to nagrodę, ale z tym przypomni się później. Skinęła też głową na propozycję Muraia, żeby opowiedział jej o bitwie podczas drogi powrotnej. Nie wyczuła w jego chakrze żadnej zmiany, więc nie udało mu się zdobyć kolejnego serca, no ale co się odwlecze, to nie uciecze. Na pewno będzie jeszcze okazja, a może nawet Kira mu pomoże. Wszystko okaże się w przyszłości. Na razie wyglądało na to, że Murai zamierzał od razu wracać do Ryuzaku no Taki, więc Kira szybko obróciła głowę w stronę Lidera Kakuzu.
- Mitsuchi-sama, bardzo dziękuję za miłe przyjęcie. - Podziękowała grzecznie. - Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, a tymczasem muszę nauczyć Murai-sana kilku ludzkich uczuć, więc chyba się pożegnamy i wrócimy do siebie. Było mi bardzo miło Cię poznać.
Po tych słowach skłoniła przed nim głowę, nadal trzymając swojego opiekuna za szyję, po czym zaczekała, aż sam Murai się pożegna i będą mogli ruszyć w drogę powrotną do domu. Mitsuchi chyba dobrze przyjął jej słowa, bo roześmiał się i życzył dziewczynce powodzenia. Najwyraźniej nie spodziewał się, że Kira coś wskóra w związku z przemianą Muraia.
0 x
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Po tym jak dziewczynka wskazała Muraiowi osobę opiekującą się nią podczas jego nieobecności, Kakuzu podszedł do niej, lekko się skłonił i podziękował za poświęcony czas. Zapewne gdyby Kira coś nabroiła to Murai byłby pierwszą osobą, która by o tym wiedziała. Pozostawało więc przyjąć, że dziewczynka nie sprawiała problemów i było to godne pochwały. Biorąc pod uwagę jej sadystyczne skłonności mogło dojść do nieprzyjemnych incydentów z jej udziałem. Chociaż może powinien ufać jej również w tej kwestii? Kira nadal przyczepiona do jego tułowia obróciła się w kierunku MItsuchiego i podziękowała. A także zadeklarowała, że będzie starała się nauczyć Muraia "uczuć", co mocno zainteresowało potencjalną ofiarę nauk albinoski. Jakie metody obierze dziewczynka, by osiągnąć coś raczej niemożliwego? Wieloletnia izolacja i szkolenia wyprały go z emocji praktycznie całkowicie, a tutaj dziewczynka w jeden dzień miała to zepsuć? Gdyby Murai miał poczucie humoru, pewnie uznałby to za przedni żart. Nie wyprowadził jednak dziewczynki z błędu, nadal dumając nad możliwymi sposobami. Raczej do rękoczynów nie dojdzie, co pozostawiało dziewczynce jedynie sposoby oparte o rozmowę.
Murai postanowił jeszcze ostatni raz pożegnać się z Mitsuchim i podziękować za wszystko. Czyli za dokładne wyjaśnienie istoty i genezy umiejętności Szczepu Kakuzu, a także podarowanie mu zwoju z dokładniejszymi informacjami. Z pewnością jeszcze wiele razy zajrzy do niego, poszukując inspiracji i możliwych modyfikacji swoich umiejętności. Obrócił się więc i widząc uśmiechniętych mieszkańców wioski, co najpewniej było efektem odważnej i nierzeczywistej deklaracji, pożegnał się. Skłonił się i powiedział:
- Dziękuję za wszystko, Mitsuchi-dono. Mam nadzieję, że jeszcze tutaj wrócimy. - miał oczywiście na myśli siebie i Kirę, by zostawić ją tutaj w razie jakiegoś dłuższego wypadu na misję czy kolejnej potyczki która mogłaby przynieść mu korzyści warte fatygi. Odwrócił się i odszedł w kierunku Ryuzaki, wraz z swoją podopieczną. Doskonale wiedział, że czeka go pełnoprawna relacja z bitwy i "nauka" uczuć ze strony dziewczynki. Nie będzie mógł narzekać na nudę.
z/t z Kira
Murai postanowił jeszcze ostatni raz pożegnać się z Mitsuchim i podziękować za wszystko. Czyli za dokładne wyjaśnienie istoty i genezy umiejętności Szczepu Kakuzu, a także podarowanie mu zwoju z dokładniejszymi informacjami. Z pewnością jeszcze wiele razy zajrzy do niego, poszukując inspiracji i możliwych modyfikacji swoich umiejętności. Obrócił się więc i widząc uśmiechniętych mieszkańców wioski, co najpewniej było efektem odważnej i nierzeczywistej deklaracji, pożegnał się. Skłonił się i powiedział:
- Dziękuję za wszystko, Mitsuchi-dono. Mam nadzieję, że jeszcze tutaj wrócimy. - miał oczywiście na myśli siebie i Kirę, by zostawić ją tutaj w razie jakiegoś dłuższego wypadu na misję czy kolejnej potyczki która mogłaby przynieść mu korzyści warte fatygi. Odwrócił się i odszedł w kierunku Ryuzaki, wraz z swoją podopieczną. Doskonale wiedział, że czeka go pełnoprawna relacja z bitwy i "nauka" uczuć ze strony dziewczynki. Nie będzie mógł narzekać na nudę.
z/t z Kira
0 x
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Z wyglądu wioska Itojin prezentowała się niebywale przytulnie i spokojnie. Niewielkie drewniane domki wkomponowane w otaczające je drzewa tworzyły przyjemny dla oka obrazek. Gdyby nie obecnie panująca zima to zapewne byłoby tutaj jeszcze piękniej i kolorowo, ale mimo wszystko wioska na pierwszy rzut oka i tak budzi wszelkie pozytywne emocje.
Nawet Kisho po zaledwie kilku sekundach miał wrażenie, że czuje się jak w domu w Shigashi no Kibu. Choć trzeba było jednak przyznać, że tam nie było TAKICH mieszkańców jak tutaj. Szczep Kakazu, który zamieszkiwał te tereny, niewątpliwie należał do wyjątkowych. Brak źrenic, a czasem nawet i czarne białka oczu można było uznać jeszcze za coś normalnego, ale ciało w całości pozszywane nićmi pasowało tylko i wyłącznie pod kategorie dziwactwa. Rzecz jasna Kisho nie miał im tego za złe czy, jak większość brał ich za potwory, co to tonie. Tacy właśnie byli, dzięki tym cechom stali się w pewny sposób inni niż reszta. Wyjątkowi. Jasne, wyglądali, jak wyglądali i wzbudzali strach u większości napotkanych osób, ale to nie ich wina. Tacy się rodzą i już. Innym po prostu pozostaje to zrozumieć i zaakceptować lub żyć w strachu w przeświadczeniu, że każdy Kakazu to jakiś demon.
Młodemu Kisho trudno było przyzwyczaić się do wyglądu mieszkańców, bo trzeba przyznać, iż rzadko spotyka się kogoś przypominającego trupa, ale nie zamierzał z góry przyszywać im łatki potwora. Owszem, słyszał wiele pogłosek o tym, iż spokojem bynajmniej nie grzeszą, że robią to, co chcą bez zahamowań i że są dość często agresywni, ale co do tego wolał przekonać się na własnej skórze niż ślepo wierzyć pogłoskom i plotkom.
Miał zamiar poznać kilku tutejszych i dowiedzieć się co nieco o nich samych, ale to na czym mu zależało najbardziej to praca. Od kilku dni jedyne co robi, to chodzi, zwiedza i podziwia. Nic więcej. Po natrafieniu na wioskę wreszcie ma okazję, by nieco przyhamować, zostać dłuższą chwilę w jednym miejscu i zająć się czymś, co wypełni jego nieszczęsną pustą kiesę monetami, bez których ani rusz. A że trafił na osadę kakazu to dodatkowo ma okazję zdobyć kilka informacji na temat ich tajemniczego szczepu.
Nawet Kisho po zaledwie kilku sekundach miał wrażenie, że czuje się jak w domu w Shigashi no Kibu. Choć trzeba było jednak przyznać, że tam nie było TAKICH mieszkańców jak tutaj. Szczep Kakazu, który zamieszkiwał te tereny, niewątpliwie należał do wyjątkowych. Brak źrenic, a czasem nawet i czarne białka oczu można było uznać jeszcze za coś normalnego, ale ciało w całości pozszywane nićmi pasowało tylko i wyłącznie pod kategorie dziwactwa. Rzecz jasna Kisho nie miał im tego za złe czy, jak większość brał ich za potwory, co to tonie. Tacy właśnie byli, dzięki tym cechom stali się w pewny sposób inni niż reszta. Wyjątkowi. Jasne, wyglądali, jak wyglądali i wzbudzali strach u większości napotkanych osób, ale to nie ich wina. Tacy się rodzą i już. Innym po prostu pozostaje to zrozumieć i zaakceptować lub żyć w strachu w przeświadczeniu, że każdy Kakazu to jakiś demon.
Młodemu Kisho trudno było przyzwyczaić się do wyglądu mieszkańców, bo trzeba przyznać, iż rzadko spotyka się kogoś przypominającego trupa, ale nie zamierzał z góry przyszywać im łatki potwora. Owszem, słyszał wiele pogłosek o tym, iż spokojem bynajmniej nie grzeszą, że robią to, co chcą bez zahamowań i że są dość często agresywni, ale co do tego wolał przekonać się na własnej skórze niż ślepo wierzyć pogłoskom i plotkom.
Miał zamiar poznać kilku tutejszych i dowiedzieć się co nieco o nich samych, ale to na czym mu zależało najbardziej to praca. Od kilku dni jedyne co robi, to chodzi, zwiedza i podziwia. Nic więcej. Po natrafieniu na wioskę wreszcie ma okazję, by nieco przyhamować, zostać dłuższą chwilę w jednym miejscu i zająć się czymś, co wypełni jego nieszczęsną pustą kiesę monetami, bez których ani rusz. A że trafił na osadę kakazu to dodatkowo ma okazję zdobyć kilka informacji na temat ich tajemniczego szczepu.
0 x

Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Misja rangi D dla Kisho
[ 1 / 15+ ]
Licho nie śpi.
Mimo zimy Habanero nie czuł chłodu. Może to wina jego odporności, może przeżytych lat, a może - któż to wie? - tego, że klimat z roku na rok robił się łagodniejszy, czyniąc starcowi niemałą przysługę. W tym roku co prawda śniegu było dużo, ale dość ciepły wiatr sprawiał, że mężczyzna nie drżał z zimna, a wychodził na swoją werandę ledwie ubrany, pokazując dumnie poszarpane, pozszywane nićmi ciało. Jego powłoka nie odejmowała mu urody ni sprawności - jako, że szczep Kakuzu nie miał problemów z umieraniem w łóżku - więc widok na staruszka w skórze opinając wytrenowane mięśnie był tak dziwny i zachwycający, że aż niepokojący. Ale czego mógł się wstydzić w swojej własnej wiosce? W końcu z powodu syndromu weterana nie nadawał się do walki, więc nie zostałby wezwany przez lidera, a sam był na tyle dobrze znany, że nikt nie posłucha jego prośby.
Wypadało mu czekać. Przeczekał już pół wiosny, a teraz nadszedł czas na czekanie zimowe. Habanero miał wiele wad: był zrzędliwy, wygadany, często pyskował i nie lubił tłumów, ale miał trzy zasadnicze cechy, które czyniły go poważanym człowiekiem: cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Gdy inni starali się zmieniać świat z dnia na dzień, postać starca obserwowała ich poczynania, wyciągała wnioski, starała się robić wszystko by im pomóc lub nie wchodzić im w drogę; dzieliła się doświadczeniem, służyła radą i niewielką pomocą. Wszyscy wiedzieli, że nikt tak jak on nie zna się na dawnych czasach i umie obiektywnie ocenić przeszłość. Tylko co mu z tego, skoro nikt nie chciał nawet kupić mu nieco tytoniu?
Członek klanu Kakuzu nie podejrzewał w najśmielszych snach, że ten rozpoczęty poranną rozgrzewką i leniwym wylegiwaniem się na werandzie poranek jest momentem, na który czekał od dawna. W oddali zobaczył wędrowca...
[ 1 / 15+ ]
Licho nie śpi.
Mimo zimy Habanero nie czuł chłodu. Może to wina jego odporności, może przeżytych lat, a może - któż to wie? - tego, że klimat z roku na rok robił się łagodniejszy, czyniąc starcowi niemałą przysługę. W tym roku co prawda śniegu było dużo, ale dość ciepły wiatr sprawiał, że mężczyzna nie drżał z zimna, a wychodził na swoją werandę ledwie ubrany, pokazując dumnie poszarpane, pozszywane nićmi ciało. Jego powłoka nie odejmowała mu urody ni sprawności - jako, że szczep Kakuzu nie miał problemów z umieraniem w łóżku - więc widok na staruszka w skórze opinając wytrenowane mięśnie był tak dziwny i zachwycający, że aż niepokojący. Ale czego mógł się wstydzić w swojej własnej wiosce? W końcu z powodu syndromu weterana nie nadawał się do walki, więc nie zostałby wezwany przez lidera, a sam był na tyle dobrze znany, że nikt nie posłucha jego prośby.
Wypadało mu czekać. Przeczekał już pół wiosny, a teraz nadszedł czas na czekanie zimowe. Habanero miał wiele wad: był zrzędliwy, wygadany, często pyskował i nie lubił tłumów, ale miał trzy zasadnicze cechy, które czyniły go poważanym człowiekiem: cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Gdy inni starali się zmieniać świat z dnia na dzień, postać starca obserwowała ich poczynania, wyciągała wnioski, starała się robić wszystko by im pomóc lub nie wchodzić im w drogę; dzieliła się doświadczeniem, służyła radą i niewielką pomocą. Wszyscy wiedzieli, że nikt tak jak on nie zna się na dawnych czasach i umie obiektywnie ocenić przeszłość. Tylko co mu z tego, skoro nikt nie chciał nawet kupić mu nieco tytoniu?
Członek klanu Kakuzu nie podejrzewał w najśmielszych snach, że ten rozpoczęty poranną rozgrzewką i leniwym wylegiwaniem się na werandzie poranek jest momentem, na który czekał od dawna. W oddali zobaczył wędrowca...
No to misję czas zacząć! Życzę powodzenia w nadchodzącej przygodzie, dużo cierpliwości i kreatywności, bo na pewno Ci się przyda. Misja może być nieco dłuższa niż 15 postów, ale czego się nie robi dla fabuły? C:
0 x
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Mieszkańcy wioski należeli chyba do skrytych i cichych, bo jeszcze nikt nie zagadał do Kisho, nikt go nie powitał czy choćby zaczepił. Nic a nic, mimo że znacznie wyróżniał się na tle pozszywanych. Możliwe, iż kakazu faktycznie są z natury niezbyt przyjaźnie nastawieni lub najzwyczajniej nie obchodzą ich losy obcych. Skoro rzekomo wszyscy mają ten szczep za chodzące dziwolągi to nic dziwnego, że ich stosunki wobec innych były takie, a nie inne.
Sytuacja źle wróżyła Kisho. Chłopak chciał zarobić, a przy takim społeczeństwie szanse na znalezienie jakiejkolwiek pracy były bliskie zeru. Mimo wszystko wciąż miał nadzieję i liczył na los szczęścia. Nie chcąc jadnak zawierzać wszystkiego ślepemu losowi postanowił sam rozpocząć poszukiwania przyszłego zleceniodawcy. Rozglądając się wokoło, dostrzegł jedynie starca na werandzie przed domkiem. Nie liczył, by ten człowiek zaoferował mu jakiekolwiek płatne zadanie, ale istniała możliwość, iż będzie wiedział, kto w okolicy potrzebuje dodatkowych rąk do pomocy, więc warto byłoby go podpytać.
- Dzień dobry. - przywitał się w lekkim ukłonie na znak szacunku do starszego wiekiem. - Jest gdzieś w okolicy jakaś praca? - spytał prosto z mostu, gdyż nie chciał zanadto przeszkadzać swemu rozmówcy i niepotrzebnie marnować jego czas.
Sytuacja źle wróżyła Kisho. Chłopak chciał zarobić, a przy takim społeczeństwie szanse na znalezienie jakiejkolwiek pracy były bliskie zeru. Mimo wszystko wciąż miał nadzieję i liczył na los szczęścia. Nie chcąc jadnak zawierzać wszystkiego ślepemu losowi postanowił sam rozpocząć poszukiwania przyszłego zleceniodawcy. Rozglądając się wokoło, dostrzegł jedynie starca na werandzie przed domkiem. Nie liczył, by ten człowiek zaoferował mu jakiekolwiek płatne zadanie, ale istniała możliwość, iż będzie wiedział, kto w okolicy potrzebuje dodatkowych rąk do pomocy, więc warto byłoby go podpytać.
- Dzień dobry. - przywitał się w lekkim ukłonie na znak szacunku do starszego wiekiem. - Jest gdzieś w okolicy jakaś praca? - spytał prosto z mostu, gdyż nie chciał zanadto przeszkadzać swemu rozmówcy i niepotrzebnie marnować jego czas.
0 x

Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Misja rangi D dla Kisho
[ 3 / 15+ ]
Licho nie śpi.
Staruszek Kakuzu przez chwilę jeszcze nie odpowiadał młodzieńcowi, ale dobrym sygnałem było to, ze zwrócił w jego stronę swoją głowę, równocześnie nie celując w chłopaka Kunaiem. Przyjrzał mu się dobrze: Kisho wyglądał na naiwnego, młodego wedrowca, który nie obrastając w luksusy stara się jakkolwiek wiązać koniec z końcem. Cóż, tal wygladali też często leśni rabusie, zanim nie wbili Ci noża w plecy.
- Wolałbym wiedzieć z kim i skąd rozmawiam - powiedział cicho, podchodząc do stołu i wypełniając jasnobrązowym plynem czysty kubek, który następnie podał wedrowcowi. Właściwie nie podał, tylko położył na drewnianej elewacji odgradzającej werandę od dróżki, po czym wycofał się o krok i wskazał gestem reki, by Kisho uraczył się kilkoma łykami naparu z leśnych ziół, w którym wyraźnie dominowały maliny.
- Może i miałbym dla Ciebie zadanie, ale jeśli jesteś jednym z tych odważnych-i-nikomu-nie-potrzebnych ludzi, którzy szukają mocnych wrażeń, to od razu mówię, że takiej pracy tutaj nie znajdziesz i powinieneś wracać do domu póki jeszcze możesz - wygłosił nieco przydługi monolog, po czym westchnął, wpatrując się w spokojny, zasnieżony horyzont. Widział już tylu "śmiałków" i "bohaterów" pogonionych przez dzikie psy, że stracił już dawno nadzieję na spotkanie normalnego czlowieka, który szuka sposobu, by przeżyć, więc nie ma się co dziwić jego szorstkiemu obejściu. Staruszek zastygł w bezruchu obserwując przechodnia i czekając na odpowiedzi.
[ 3 / 15+ ]
Licho nie śpi.
Staruszek Kakuzu przez chwilę jeszcze nie odpowiadał młodzieńcowi, ale dobrym sygnałem było to, ze zwrócił w jego stronę swoją głowę, równocześnie nie celując w chłopaka Kunaiem. Przyjrzał mu się dobrze: Kisho wyglądał na naiwnego, młodego wedrowca, który nie obrastając w luksusy stara się jakkolwiek wiązać koniec z końcem. Cóż, tal wygladali też często leśni rabusie, zanim nie wbili Ci noża w plecy.
- Wolałbym wiedzieć z kim i skąd rozmawiam - powiedział cicho, podchodząc do stołu i wypełniając jasnobrązowym plynem czysty kubek, który następnie podał wedrowcowi. Właściwie nie podał, tylko położył na drewnianej elewacji odgradzającej werandę od dróżki, po czym wycofał się o krok i wskazał gestem reki, by Kisho uraczył się kilkoma łykami naparu z leśnych ziół, w którym wyraźnie dominowały maliny.
- Może i miałbym dla Ciebie zadanie, ale jeśli jesteś jednym z tych odważnych-i-nikomu-nie-potrzebnych ludzi, którzy szukają mocnych wrażeń, to od razu mówię, że takiej pracy tutaj nie znajdziesz i powinieneś wracać do domu póki jeszcze możesz - wygłosił nieco przydługi monolog, po czym westchnął, wpatrując się w spokojny, zasnieżony horyzont. Widział już tylu "śmiałków" i "bohaterów" pogonionych przez dzikie psy, że stracił już dawno nadzieję na spotkanie normalnego czlowieka, który szuka sposobu, by przeżyć, więc nie ma się co dziwić jego szorstkiemu obejściu. Staruszek zastygł w bezruchu obserwując przechodnia i czekając na odpowiedzi.
Sorry, ze taki post, piszę z telefonu. Od jutra nie powinno być takiego problemu.
0 x
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Jak się okazało, staruszek miał najwyraźniej sporo czasu. Zamiast prosto odpowiedzieć i spędzić poranek w spokoju to sam wyszedł z inicjatywą i zaczął wypytywać chłopaka. Było to całkiem normalne zachowane. Chciał wiedzieć, z kim rozmawia, zanim udzieli jakiejkolwiek odpowiedzi lub po prostu był typowym staruszkiem, który nie mając nic ciekawego do roboty, postanowił wykorzystać okazję i uciąć sobie długą pogawędkę z obcym, tak dla zabicia czasu. Druga wersja zdała się bardziej prawdopodobna, zwłaszcza po zaproszeniu do skosztowania naparu.
- Kisho Kuyzazame z Shigashi no Kibu - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy, by wzbudzić pozytywne wrażenie. Choć miał zacząć od szukania pracy, a dopiero później lub w międzyczasie dowiedzieć się czegoś o szczepie kakazu to nie widział nic złego w tym, by nieco zmienić swoje plany. Chłopak podszedł bliżej i ostrożnie sięgnął po kubek. Zanim jednak uraczył się napojem, podsunął naczynie pod nos i z rozkoszą wciągnął do nosa zapach mieszanki ziół. Dopiero po chwili wziął pierwszy łyk.
- Mmm - aż mruknął z ekscytacji. - Maliny. - Pyszny, soczysty i aromatyczny owoc, który znacząco dał się odczuć na języku wprawił Kisho w naprawdę dobry nastrój. Choć może była to zasługa ciepłego napoju, który rozgrzał go od środka, a niżeli sam słodki smak czerwonych jeżynek. Jakikolwiek powód by to nie był kubek i tak został ze smakiem opróżniony w trybie natychmiastowym.
- Dobre - dodał, oblizując usta. - Szukam raczej czegoś prostego, zwykłego można by powiedzieć. - Przeszedł do meritum sprawy. Nie jemu w głowie heroiczne wyprawy czy wykonywanie niewykonalnych zadań. Nic skomplikowanego i niewymagającego jakichś szczególnych zdolności - to jest dokładnie to, czego aktualnie potrzebuje. - Normalna praca, za którą dostanę choćby parę groszy i tyle. Nie wiem, czy komuś się tu w ogóle na coś przydam, bo z tego, co słyszałem, jesteście zaradnym szczepem i ze wszystkim sobie radzicie, ale gdyby jednak coś się dla mnie znalazło... Byłbym naprawdę wdzięczny.
- Kisho Kuyzazame z Shigashi no Kibu - odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy, by wzbudzić pozytywne wrażenie. Choć miał zacząć od szukania pracy, a dopiero później lub w międzyczasie dowiedzieć się czegoś o szczepie kakazu to nie widział nic złego w tym, by nieco zmienić swoje plany. Chłopak podszedł bliżej i ostrożnie sięgnął po kubek. Zanim jednak uraczył się napojem, podsunął naczynie pod nos i z rozkoszą wciągnął do nosa zapach mieszanki ziół. Dopiero po chwili wziął pierwszy łyk.
- Mmm - aż mruknął z ekscytacji. - Maliny. - Pyszny, soczysty i aromatyczny owoc, który znacząco dał się odczuć na języku wprawił Kisho w naprawdę dobry nastrój. Choć może była to zasługa ciepłego napoju, który rozgrzał go od środka, a niżeli sam słodki smak czerwonych jeżynek. Jakikolwiek powód by to nie był kubek i tak został ze smakiem opróżniony w trybie natychmiastowym.
- Dobre - dodał, oblizując usta. - Szukam raczej czegoś prostego, zwykłego można by powiedzieć. - Przeszedł do meritum sprawy. Nie jemu w głowie heroiczne wyprawy czy wykonywanie niewykonalnych zadań. Nic skomplikowanego i niewymagającego jakichś szczególnych zdolności - to jest dokładnie to, czego aktualnie potrzebuje. - Normalna praca, za którą dostanę choćby parę groszy i tyle. Nie wiem, czy komuś się tu w ogóle na coś przydam, bo z tego, co słyszałem, jesteście zaradnym szczepem i ze wszystkim sobie radzicie, ale gdyby jednak coś się dla mnie znalazło... Byłbym naprawdę wdzięczny.
0 x

Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Misja rangi D dla Kisho
[ 5 / 15+ ]
Licho nie śpi.
Staruszek usłyszał kolejne imię, które nic mu właściwie nie powiedziało: prawdę mówiąc na świecie mogły być setki bardziej znanych Kisho Kyuzazame, a na starym przedstawicielu rodu Kakuzu nie zrobiłoby to znaczenia. Przeżył z resztą już tylu ludzi, że imiona, jakkolwiek ważne były dla ludzi, którzy żyli 70-80 lat, dla niego nie miały znaczenia większego niż nazwa "kamień". Ale każdy chciał mieć jakąś nazwę, nawet on, Habanero, szczycił się nadanym sobie w pierwszych latach istnienia imieniem.
Mężczyzna potrząsnął głową. Skoro chłopak chce uczciwej pracy, to nie można mu przecież odmówić. Co prawda Habanero nie zamierzał oddać mu za darmo pieniędzy, ale tutaj praca liczyła się bardziej niż kilka monet, a on sam miał ochotę na odrobinę przyjemności w życiu, a tych, trzeba powiedzieć, od dawna było niezbyt wiele.
- Nie słodź tyle. Przymilanie się do nowopoznanych to zła cecha - powiedział, kręcąc głową na słowa o "zaradnym szczepie", ilekolwiek prawdy by w tym nie było. Cóż, naiwność i dobre wychowanie - nadal świat wydaje na swe łono ludzi takich jak on? Widocznie bardzo lubi zdrady i krwawe łaźnie.
- Nazywam się Habanero Kakuzu, możesz mi mówić "Pan Habanero". Zrobisz co powiem, a nie ominie Cię nagroda. Pójdziesz do centrum wioski. Tam będzie wielki szyld "Kugutura", masz od nich przyjąć pełną skrzynkę z sypkimi towarami. Musisz je dostarczyć do mnie w całości. Po prostu idź tą drogą dalej, spytaj o paczkę dla mnie, każ im koniecznie zapakować to w drewnianą skrzynkę, nie w żadne inne badziewie, a potem zawróć. - powiedział po chwili myślenia. Wydawało się, że chwilę zajęło staruszkowi składne utworzenie zdania, ale wynikało to raczej z faktu, że zbyt wiele nie mówił niż z podejrzenia, że był po prostu szalony. Po wszystkim staruszek usiadł na krześle tam, gdzie wcześniej siedział i zamierzał czekać tak na powrót Kisho.
[ 5 / 15+ ]
Licho nie śpi.
Staruszek usłyszał kolejne imię, które nic mu właściwie nie powiedziało: prawdę mówiąc na świecie mogły być setki bardziej znanych Kisho Kyuzazame, a na starym przedstawicielu rodu Kakuzu nie zrobiłoby to znaczenia. Przeżył z resztą już tylu ludzi, że imiona, jakkolwiek ważne były dla ludzi, którzy żyli 70-80 lat, dla niego nie miały znaczenia większego niż nazwa "kamień". Ale każdy chciał mieć jakąś nazwę, nawet on, Habanero, szczycił się nadanym sobie w pierwszych latach istnienia imieniem.
Mężczyzna potrząsnął głową. Skoro chłopak chce uczciwej pracy, to nie można mu przecież odmówić. Co prawda Habanero nie zamierzał oddać mu za darmo pieniędzy, ale tutaj praca liczyła się bardziej niż kilka monet, a on sam miał ochotę na odrobinę przyjemności w życiu, a tych, trzeba powiedzieć, od dawna było niezbyt wiele.
- Nie słodź tyle. Przymilanie się do nowopoznanych to zła cecha - powiedział, kręcąc głową na słowa o "zaradnym szczepie", ilekolwiek prawdy by w tym nie było. Cóż, naiwność i dobre wychowanie - nadal świat wydaje na swe łono ludzi takich jak on? Widocznie bardzo lubi zdrady i krwawe łaźnie.
- Nazywam się Habanero Kakuzu, możesz mi mówić "Pan Habanero". Zrobisz co powiem, a nie ominie Cię nagroda. Pójdziesz do centrum wioski. Tam będzie wielki szyld "Kugutura", masz od nich przyjąć pełną skrzynkę z sypkimi towarami. Musisz je dostarczyć do mnie w całości. Po prostu idź tą drogą dalej, spytaj o paczkę dla mnie, każ im koniecznie zapakować to w drewnianą skrzynkę, nie w żadne inne badziewie, a potem zawróć. - powiedział po chwili myślenia. Wydawało się, że chwilę zajęło staruszkowi składne utworzenie zdania, ale wynikało to raczej z faktu, że zbyt wiele nie mówił niż z podejrzenia, że był po prostu szalony. Po wszystkim staruszek usiadł na krześle tam, gdzie wcześniej siedział i zamierzał czekać tak na powrót Kisho.
Nie musisz zmieniać tematu, będziemy wszystko robić w obrębie >>Wioski Itojin<<
0 x
- Kisho
- Gracz nieobecny
- Posty: 455
- Rejestracja: 19 paź 2016, o 19:49
- Wiek postaci: 20
- Ranga: Wyrzutek D
- Krótki wygląd: Długie brązowo-blond włosy, błękitne oczy, jasna karnacja, czarne spodnie, czerwono-czarna bluza i jasnobrązowy bezrękawnik z kominem
- Widoczny ekwipunek: kabura na broń (na prawym udzie) i torba (na lewym pośladku)
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33 ... 523#p38523
Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Słodzenie? Przymilanie? Kisho chciał być po prostu miły i szczery. O dziwo jego dobre intencje zostały odebrane zgoła inaczej, całkiem tak jakby się podlizywał, a przecież wcale nie musiał. Nie miał ku temu najmniejszego powodu. Tak, jasne, szukał pracy i bardzo mu na niej zależało, ale żeby od razu zniżać się do takiego stopnia, by ją zdobyć? Przesada zdecydowana. Prędzej użyłby dobrych słownych argumentów, niż zaczął wkupywać się w łaski kogokolwiek takimi tandetnymi trikami. Poza tym samo bycie miłym w stosunku do kogoś ledwo co poznanego to, wbrew temu, co twierdzi staruszek, niewątpliwie dobra cecha, świadcząca nie tyle o samym sobie i wychowaniu, ile o szacunku względem innych, a nawet i zwyczajnej tolerancji.
- Dobrze, już się robi Panie Habanero - powiedział, odkładając jednocześnie kubek, który wciąż trzymał w ręce i bez ogródek ruszył przed siebie. Zadanie miał proste, czyli dokładnie takie, jakie sobie życzył. Wystarczyło, że odnajdzie odpowiednie miejsce zwane „Kugutura” i przyniesie paczkę z towarami, koniecznie zapakowaną w drewnianą skrzynkę. Nic trudnego. Najpierw wystarczyło, że pójdzie wytyczoną ścieżką i będzie skręcał w miejsca, gdzie zobaczy najwięcej ludzi i towarowych budynków - dwie charakterystyczne cechy, wskazujące na niemal każde centrum wioski. Później wystarczy dobrze się rozglądać za odpowiednim szyldem i voila. Jeśli jednak się zgubi, to postąpi w myśl powiedzenia „koniec języka za przewodnika” i zacznie prosić napotkanych kakazu by wskazali mu odpowiednią drogę do centrum ich wioski lub od razu pokazali gdzie też znajdzie Kuguture.
- Dobrze, już się robi Panie Habanero - powiedział, odkładając jednocześnie kubek, który wciąż trzymał w ręce i bez ogródek ruszył przed siebie. Zadanie miał proste, czyli dokładnie takie, jakie sobie życzył. Wystarczyło, że odnajdzie odpowiednie miejsce zwane „Kugutura” i przyniesie paczkę z towarami, koniecznie zapakowaną w drewnianą skrzynkę. Nic trudnego. Najpierw wystarczyło, że pójdzie wytyczoną ścieżką i będzie skręcał w miejsca, gdzie zobaczy najwięcej ludzi i towarowych budynków - dwie charakterystyczne cechy, wskazujące na niemal każde centrum wioski. Później wystarczy dobrze się rozglądać za odpowiednim szyldem i voila. Jeśli jednak się zgubi, to postąpi w myśl powiedzenia „koniec języka za przewodnika” i zacznie prosić napotkanych kakazu by wskazali mu odpowiednią drogę do centrum ich wioski lub od razu pokazali gdzie też znajdzie Kuguture.
0 x

Re: Wioska Itojin (szczep Kakuzu)
Misja rangi D dla Kisho
[ 7 / 15+]
Licho nie śpi.
Chłopak uznał, że został potraktowany niesprawiedliwe. W końcu jego celem była pomoc zwykłym, prostym ludziom, a dopiero na drugim miejscu chęć zarobku, a już na pewno nie wkupywanie się w łaski staruszka. Mimo wszystko na opinie i zachowanie innych chłopak wpływu nie mial, co oznaczało, że będzie musiał puścić oskarżenia mimo uszu.
Dopicie gorącego naparu dodało mu nieco animuszu. Nie ociągając się więcej ruszył do centrum wioski, jeśli można było je tak nazwać. Szczepy nigdy nie grzeszyły pokaźnymi liczbami albo zamiłowaniem do budowania wieżowców, a szczep Kakuzu nie był tutaj wyjątkiem. Rynek, albo coś, co mialo nim być, stanowił jedynie wielki plac otoczony frontami niskich, drewnianych domów, wielkimi szybami, czyli - jak można się było spodziewać - sklepów. Na każdym ze sklepów widniało jedno lub dwa loga, które traktowały o tym, jakich usług można doświadczyć w danym lokalu albo jakie nabyć przedmioty. "Kugutura" była jednym z budynków, w których widniały aż 3 loga: znak przypraw, perfumów i jakichś pnączy, czymkolwiek by one nie były. Przed sklepem siedziała na ganku młoda dziewczyna, która nie była widocznie pozszywana, szydełkowała i nuciła jakąś miłą dla ucha, nieznaną Kisho pieśń o miłości, zdradzie, sekrecie i przyrzeczeniu kochanków... przestała nagle, gdy tylko zobaczyła chłopca zbliżającego się do sklepu.
[ 7 / 15+]
Licho nie śpi.
Chłopak uznał, że został potraktowany niesprawiedliwe. W końcu jego celem była pomoc zwykłym, prostym ludziom, a dopiero na drugim miejscu chęć zarobku, a już na pewno nie wkupywanie się w łaski staruszka. Mimo wszystko na opinie i zachowanie innych chłopak wpływu nie mial, co oznaczało, że będzie musiał puścić oskarżenia mimo uszu.
Dopicie gorącego naparu dodało mu nieco animuszu. Nie ociągając się więcej ruszył do centrum wioski, jeśli można było je tak nazwać. Szczepy nigdy nie grzeszyły pokaźnymi liczbami albo zamiłowaniem do budowania wieżowców, a szczep Kakuzu nie był tutaj wyjątkiem. Rynek, albo coś, co mialo nim być, stanowił jedynie wielki plac otoczony frontami niskich, drewnianych domów, wielkimi szybami, czyli - jak można się było spodziewać - sklepów. Na każdym ze sklepów widniało jedno lub dwa loga, które traktowały o tym, jakich usług można doświadczyć w danym lokalu albo jakie nabyć przedmioty. "Kugutura" była jednym z budynków, w których widniały aż 3 loga: znak przypraw, perfumów i jakichś pnączy, czymkolwiek by one nie były. Przed sklepem siedziała na ganku młoda dziewczyna, która nie była widocznie pozszywana, szydełkowała i nuciła jakąś miłą dla ucha, nieznaną Kisho pieśń o miłości, zdradzie, sekrecie i przyrzeczeniu kochanków... przestała nagle, gdy tylko zobaczyła chłopca zbliżającego się do sklepu.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości