Wybrał zło w własnych celach. Czuł się z tym źle, ale nie miał czasu na jakiekolwiek o tym myślenie, bo jak się okazało tych paru wrogich wojowników było dość skutecznych zabijając innych z Sabaku, jednak to wszystko było dla niego tylko tłem. Gdzieś dziejącym się dookoła niego, gdyż w tej sytuacji nie miał na to czasu. Musiał zajmować się wrogami, którzy zbliżali się do niego. Coś mu to przypominało. Mur i sytuację którą tam przeżył, tylko był o wiele słabszy od wtedy. To już dwa lata. Wtedy ledwie sobie poradził, jednak tym razem musiało pójść mu o wiele lepiej. W dodatku nie był sam, miał obok siebie Shinjiego i dwie osoby z wczoraj. Ten, który miał do niego problem oraz człowiek o wielu szwach. Oby wszyscy zechcieli współpracować... A co jakby nie? Nie było na to czasu, mógł być pewien tylko do jednej osoby. Jego kompana z Yogan-Ryu. Nie ważne co lider mówił o Krukach znał jego umiejętności. W tym momencie miał dwie opcje. Pierwsze co by zrobił natychmiast bez chwili opóźnienia to o ile miał taką możliwość, aby nie zranić nikogo z sojuszników to po czterech szybkich pieczęciach wypuściłby w przeciwników krącą się kulę ognia przypominającą wir, która miała trafić w wrogów z przodu i rozszerzyć się, a następnie wybuchnąć zadawając ogromne obrażenia. To mogłoby zadać dość spore obrażenia, a także stworzyć okazję dla innych. Co gdyby poprzedni warunek nie mógł zostać spełniony, albo nie wystarczył? Cóż nie pozostało mu nic innego w takim wypadku jak po prostu wystrzelić w ich kierunku od góry pociski z płynnej lawy. Tyle ile tylko był w stanie na ten moment. Miało to kupić czas swoim towarzyszom.
[ME] Bitwa o Atsui
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Po pewnym okresie w marszu powoli zbliżali się do wioski otoczonej wysokimi murami. Spowodowało to, że widać było ją z daleka. Wydawało się niezwyciężone, ale Hikari nie przejmował się tym można powiedzieć, ponieważ to nie był czas na to jak i zadanie dla niego. Wiedział, że lider już się nad tym głowi, a jemu samemu nie pozostało nic innego jak wykonywać rozkazy. Jak się okazało taka sytuacja nie utrzymała się długo i wkrótce zapanował tutaj wielki chaos zapoczątkowany nagłym wyskoczeniem paru wojowników Kaguya z piasków pustyni. Jeden z wrogów pojawił się znikąd chcąc zaatakować lidera, lecz ten szybko go wykończył w istotnie efektownym jak i efektywnym stylu. Jego nowe ramię posiadało parę dodatkowych rzeczy, ale mimo to nie chciałby takiego posiadać. Na twarzy członka szczepu Terumi można było zobaczyć przez pewien moment zdziwienie, ale to tylko przez bardzo krótki moment, gdyż po chwili poznał nazwę oddziałów, które są odpowiedzialne za początek walki. Byli to niejacy pełzacze. Wtedy też zaczął zważać uwagę na swoje otoczenie, co prawda pierwszy raz miał z nimi do czynienia, a nawet pierwszy raz o nich słyszał, ale zdecydowanie zapamięta tą nazwę na przyszłość. Zaraz po tym mógł spojrzeć na pociski przeszywające niebo, a zaraz po tym biegło wielu wojowników w ich kierunku. Zaczęło się, jego wielka wojna w której chciał uczestniczyć.
Wybrał zło w własnych celach. Czuł się z tym źle, ale nie miał czasu na jakiekolwiek o tym myślenie, bo jak się okazało tych paru wrogich wojowników było dość skutecznych zabijając innych z Sabaku, jednak to wszystko było dla niego tylko tłem. Gdzieś dziejącym się dookoła niego, gdyż w tej sytuacji nie miał na to czasu. Musiał zajmować się wrogami, którzy zbliżali się do niego. Coś mu to przypominało. Mur i sytuację którą tam przeżył, tylko był o wiele słabszy od wtedy. To już dwa lata. Wtedy ledwie sobie poradził, jednak tym razem musiało pójść mu o wiele lepiej. W dodatku nie był sam, miał obok siebie Shinjiego i dwie osoby z wczoraj. Ten, który miał do niego problem oraz człowiek o wielu szwach. Oby wszyscy zechcieli współpracować... A co jakby nie? Nie było na to czasu, mógł być pewien tylko do jednej osoby. Jego kompana z Yogan-Ryu. Nie ważne co lider mówił o Krukach znał jego umiejętności. W tym momencie miał dwie opcje. Pierwsze co by zrobił natychmiast bez chwili opóźnienia to o ile miał taką możliwość, aby nie zranić nikogo z sojuszników to po czterech szybkich pieczęciach wypuściłby w przeciwników krącą się kulę ognia przypominającą wir, która miała trafić w wrogów z przodu i rozszerzyć się, a następnie wybuchnąć zadawając ogromne obrażenia. To mogłoby zadać dość spore obrażenia, a także stworzyć okazję dla innych. Co gdyby poprzedni warunek nie mógł zostać spełniony, albo nie wystarczył? Cóż nie pozostało mu nic innego w takim wypadku jak po prostu wystrzelić w ich kierunku od góry pociski z płynnej lawy. Tyle ile tylko był w stanie na ten moment. Miało to kupić czas swoim towarzyszom.
Wybrał zło w własnych celach. Czuł się z tym źle, ale nie miał czasu na jakiekolwiek o tym myślenie, bo jak się okazało tych paru wrogich wojowników było dość skutecznych zabijając innych z Sabaku, jednak to wszystko było dla niego tylko tłem. Gdzieś dziejącym się dookoła niego, gdyż w tej sytuacji nie miał na to czasu. Musiał zajmować się wrogami, którzy zbliżali się do niego. Coś mu to przypominało. Mur i sytuację którą tam przeżył, tylko był o wiele słabszy od wtedy. To już dwa lata. Wtedy ledwie sobie poradził, jednak tym razem musiało pójść mu o wiele lepiej. W dodatku nie był sam, miał obok siebie Shinjiego i dwie osoby z wczoraj. Ten, który miał do niego problem oraz człowiek o wielu szwach. Oby wszyscy zechcieli współpracować... A co jakby nie? Nie było na to czasu, mógł być pewien tylko do jednej osoby. Jego kompana z Yogan-Ryu. Nie ważne co lider mówił o Krukach znał jego umiejętności. W tym momencie miał dwie opcje. Pierwsze co by zrobił natychmiast bez chwili opóźnienia to o ile miał taką możliwość, aby nie zranić nikogo z sojuszników to po czterech szybkich pieczęciach wypuściłby w przeciwników krącą się kulę ognia przypominającą wir, która miała trafić w wrogów z przodu i rozszerzyć się, a następnie wybuchnąć zadawając ogromne obrażenia. To mogłoby zadać dość spore obrażenia, a także stworzyć okazję dla innych. Co gdyby poprzedni warunek nie mógł zostać spełniony, albo nie wystarczył? Cóż nie pozostało mu nic innego w takim wypadku jak po prostu wystrzelić w ich kierunku od góry pociski z płynnej lawy. Tyle ile tylko był w stanie na ten moment. Miało to kupić czas swoim towarzyszom.
Ukryty tekst
0 x
Cause i'm the real fire.
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
Re: [ME] Bitwa o Atsui
[youtube]https://www.youtube.com/watch?v=-9Ls1jWX-TM[/youtube]
Mapa: http://imgur.com/ggya8iIWy jesteście w czerwonym okręgu z białym środkiem. Niebieskie to wróg, czerwone to wy. Przypominam, że nie widzicie całości wrogiej armii.
Jiro, twój rysunek dobrze określił sytuację. Padł ten wróg w lewym dolnym, i sojusznik na prawo od tego co już umrzył.
0 x
Support i twórca najlepszego ramen w świecie shinobi
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Wokoło rozgorzał prawdziwy chaos. Niespodziewany atak wrogich jednostek spowodował rozkojarzenie i zaskoczenie, co przełożyło się na skuteczność ataku. Ci którzy w porę nie ogarnęli rzeczywistości szybko zginęli. Czy były to tylko prymitywne jednostki czy może bardziej wyszkolone oddziały? Biorąc pod uwagę, że Jou znał ich nazwę, była to raczej opcja druga. Murai mimowolnie słyszał okrzyki bólu, lejącą się krew. Dźwięki przebijanego pancerza i ciał upadających na piasek. Gdzieś w tłumie widział lidera Sabaku, który w eleganckim tańcu ciął kolejnych przeciwników, nawet nie musiał korzystać z umiejętności kontroli piasku. JAgresorzy zbierali żniwa w postaci kolejnych żyć, mimo że plan miał zakładać całkowicie odwrotny scenariusz, w którym to wojska Sabaku zbliżają się do armii Kaguya i dziesiątkują. Tego Jou nie przewidział. Nawet Murai swoim nietypowym tokiem myślenia nie byl w stanie przewidzieć przeciwników ukrytych w piasku. Przywódca wrogiej armii z pewnością znał się na sztuce wojowania. Muari był w tym momencie w sytuacji w miarę stabilnej, ale nadal niebezpiecznej. Musiał zareagować, ale nie musiał wiele myśleć nad odpowiednim rozwiązaniem. Bywał w gorszych tarapatach. Wystrzelone ogniste strumienie były o tyle skuteczne, że kusznicy nie mogli spodziewać się wystrzelenia techniki z pleców. Możliwości jakie dawała aktywacja technik bezpośrednio z maski były niezmierzone. Kiedy upewnił się, że oponenci są martwi i nie ma potrzeby dobijania ich za pomocą nićmi, skupił się na tym co miał przed sobą. Chociaż to było złe określenie, obserwował obydwie strony jednocześnie. Na wypadek, gdyby jego sojusznicy zawiedli. Szczęśliwie tak się nie stało. W kierunku włóczników poleciał ogromny skuriken z kryształu, a także kilka technik Katon. Połączone ze sobą pozwoliły na likwidację zagrożenia, jednak zasłoniły nieco pole widzenia.
Murai usłyszał rozkaz Jou, żeby wycofać się do tyłu. Informacja została przyjęta przez Muraia i uznana za rozkaz warty wykonania. Byli pod ostrzałem miasta, a w ich kierunku nadciągały kolejne oddziały wroga. Korzystali z chaosu jak tylko się dało, zmniejszając liczebność wojsk agresorów. Murai jednak miał inny problem, bowiem wykonywanie rozkazu przerwał mu ogromny obiekt wyłaniający się z tumanu ognia powstałego poprzez działania Ichirou i pozostałych, którzy korzystali z ognia do powstrzymania włóczników. Początkowo Murai założył, że był to głaz wystrzelony z maszyn wewnątrz miasta. Jednak prawie natychmiast zrewidował swoje poglądy, dostrzegając wyraźne różnice. Ten osobliwy kolor i połysk nie mógł należeć do byle kamienia. Murai zrobił coś, do czego rzadko był zmuszany. Krzyknął z całej siły, by ludzie wokoło niego mogli to usłyszeć.
- Stalowa kula! - jednocześnie wykonał serię szybkich ruchów w lewo, mając w zamiarze wykonanie uniku. Zaufał swojej szybkości, nie miał innego wyjścia. Nie posiadał technik defensywnych tego kalibru. Wraz z poruszaniem się starał się znaleźć i wyeliminować większość zagrożeń na swojej drodze, oczywiście za pomocą nici. Owijając się wokoło szyi, wbijając w oczy. Obwiązywać wokoło broni nic niespodziewającego się wroga, by ta wylądowała prosto w jego ciele. Jeśli jednak sam unik nie wystarczy i będzie to po prostu widoczne dla Muraia, ten ucieknie się do wyrzucenia kunaia z notką wybuchową. Celem będzie prawy bok pocisku. Siła eksplozji powinna nieco zmienić trajektorię, co pozwolić by miało na powodzenie uniku. Jednak jeśli nie jest to konieczność - ucieka korzystając z siły własnych nóg, jednocześnie realizując rozkaz i nieco się wycofując.
Murai usłyszał rozkaz Jou, żeby wycofać się do tyłu. Informacja została przyjęta przez Muraia i uznana za rozkaz warty wykonania. Byli pod ostrzałem miasta, a w ich kierunku nadciągały kolejne oddziały wroga. Korzystali z chaosu jak tylko się dało, zmniejszając liczebność wojsk agresorów. Murai jednak miał inny problem, bowiem wykonywanie rozkazu przerwał mu ogromny obiekt wyłaniający się z tumanu ognia powstałego poprzez działania Ichirou i pozostałych, którzy korzystali z ognia do powstrzymania włóczników. Początkowo Murai założył, że był to głaz wystrzelony z maszyn wewnątrz miasta. Jednak prawie natychmiast zrewidował swoje poglądy, dostrzegając wyraźne różnice. Ten osobliwy kolor i połysk nie mógł należeć do byle kamienia. Murai zrobił coś, do czego rzadko był zmuszany. Krzyknął z całej siły, by ludzie wokoło niego mogli to usłyszeć.
- Stalowa kula! - jednocześnie wykonał serię szybkich ruchów w lewo, mając w zamiarze wykonanie uniku. Zaufał swojej szybkości, nie miał innego wyjścia. Nie posiadał technik defensywnych tego kalibru. Wraz z poruszaniem się starał się znaleźć i wyeliminować większość zagrożeń na swojej drodze, oczywiście za pomocą nici. Owijając się wokoło szyi, wbijając w oczy. Obwiązywać wokoło broni nic niespodziewającego się wroga, by ta wylądowała prosto w jego ciele. Jeśli jednak sam unik nie wystarczy i będzie to po prostu widoczne dla Muraia, ten ucieknie się do wyrzucenia kunaia z notką wybuchową. Celem będzie prawy bok pocisku. Siła eksplozji powinna nieco zmienić trajektorię, co pozwolić by miało na powodzenie uniku. Jednak jeśli nie jest to konieczność - ucieka korzystając z siły własnych nóg, jednocześnie realizując rozkaz i nieco się wycofując.
Serce 2: 42%
Serce 1: 100% - 5% = 95%
NATURA CHAKRY: Doton (Katon)
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:150% (100% bazowe + 50% z Katonowego Serca)
MNOŻNIKI: Bonus za styl (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
Serce 1: 100% - 5% = 95%
- Nazwa
- Jiongu: Reberu Bi
- Trzeci z poziomów tego Hijutsu. Następują kolejne modyfikacje ciała. Przede wszystkim, pozostają tylko trzy narządy: serce, mózg i płuca. Dodatkowo wzmacniają się możliwości nici. Są one o wiele dłuższe niż wcześniej, a także można nimi wykonywać lepsze manewry. Daje to pole do popisu wszystkim użytkownikom Jiongu. Warto dodać, że od tego momentu zostają wzmocnione czynności życiowe Kakuzu. Do czego to potrzebne? Dowiemy się tego na następnej randze.
- Wytrzymałość
- 0,7 x wytrzymałość shinobi
- Zasięg
- 20 metrów
- Szybkość
- 0,6 x szybkość shinobi
- Koszt Chakry KC E - 15%, KC D - 12%, KC C - 8%, KC B - 5%, KC A - 4%, KC S - 2%, KC S+ - 1% (na turę)
NATURA CHAKRY: Doton (Katon)
STYLE WALKI: Gōken
UMIEJĘTNOŚCI:
- Wrodzona -
- Nabyta -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- SIŁA 10 (1 poziom)
WYTRZYMAŁOŚĆ 65 (2 poziom)/NICI: D: 19,5|C: 32,5|B: 45,5|A: 58,5
SZYBKOŚĆ 170 |180 (5 poziom)/NICI: D: 72|C: 90|B: 108|A: 144
PERCEPCJA 124 |134 (4 poziom)
PSYCHIKA 1 (1 poziom)
KONSEKWENCJA 55 (2 poziom)
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY:150% (100% bazowe + 50% z Katonowego Serca)
MNOŻNIKI: Bonus za styl (+10 do Szybkości i +10 do Percepcji)
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
- NINJUTSU E
TAIJUTSU C
KLANOWE A
KATON B (Klik, KC - B)
- Przy pasie:
- - 2 Tonfy Drewniane
- - 2 Tonfy Metalowe
- Kabura na broń |Zapełnienie: 20/20 obj.| (prawe udo):
- 10 shuriken - 8 obj.
- 1 kunai z notką wybuchową - 2 obj. <-- WYKORZYSTANE W TYM POŚCIE
- 2 porcje Makibishi - 10 obj.
- Torba |Zapełnienie: 10,5,5/20 obj.|(lewy bok):
- 1 notka oślepiająca - 0,5 obj.
- 1 bomba dymna - 1 obj.
- 2 porcje Makibishi - 10 obj.
- 3 kunai - 3 obj.
- Ukryte w ciele:
- 4 kunai z notką oślepiającą (po 1 na kończynę)
- 4 kunai z notką wybuchową (po 1 na kończynę)
] - 4 kunai - brzuch
0 x
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Musiałem przyznać bez bicia, że pokonaliśmy tych typów w trybie ekspresowym, ale z drugiej strony też nie byli oni jakimś niesamowitym wyzwaniem. Nie mniej, dało się odczuć, że ruszenie do naszej czwórki tak z paroma patykami i tarczami to jednak zdecydowanie za mało. Buźka załatwił gości za naszymi plecami, zaś ja, Dupek i Uchiha unicestwiliśmy tych przed nami. Latały kończyny, ogień tańczył, podnosząc już i tak wysoką temperaturę, która panowała na pustyni z powodu klimatu jak i ogólnego chaosu. W takiej chwili nie trudno było oberwać czymś 'znikąd', jako że przeciwnicy byli niemal wszędzie, gdyż co chwila wydmy ujawniały kolejne jednostki 'Pełzaczy'. Tak więc siłą rzeczy nie mogłem ogarniać wszystkiego, nawet nie obchodziło mnie jak radzą sobie inni. Skupiałem się jedynie na tym co dookoła mnie, jednocześnie próbując zlokalizować tylko jedną osobę - dowódcę. To on tu był najważniejszy. Nie żebym czuł jakąś powinność, by bronić go za wszelką cenę, ale jednak gdyby był w nieciekawej sytuacji, to oczywiście ruszyłbym mu na pomoc. W końcu to od niego tu wszystko zależało. To on miał mi zapłacić. Ponadto - rozkazy, bez nich ani rusz.
Na szczęście Jou również mielił aż miło, ale w końcu padł komunikat - wycofujemy się. Bez słowa sprzeciwu przyjąłem rozkaz i już miałem ruszać, gdy odezwał się ponownie ten co załatwił kuszników za naszymi plecami. Kula. Stalowa. Leciała w naszą stronę. Cholera, dobry był że ją zauważył, ja tam nic nie widziałem! W każdym razie nie miałem zamiaru mieć z nią bliższego zaznajomienia, tak więc wziąłem przykład z jegomościa, który o niej nas poinformował, po czym również wziąłem nogi za pas, mimowolnie ruszając właśnie za nim na pełnej prędkości.
Jednak w przypadku gdyby któryś z naszej czwórki (cóż, raczej tylko Hikari wchodził tu w grę) próbował mimo wszystko zablokować wielki obiekt, to również postanowię zaryzykować. W końcu wczoraj zapisałem się do kółka zajmującego się wzmocnieniami.
- Pozwolisz, że również się wtrącę. - mruknę, na szybkości doskakując do niego, i już na wstępie kumulując chakrę, po czym uderzę obiema dłońmi o ziemię, coby wyrosnąć z podłoża ścianę z czerwonego kryształu. Nie miałem zamiaru szaleć z rozmiarami. W końcu tu nie musiałem ochraniać całego oddziału przed deszczem strzał, a jedynie przyjąć pojedynczy obiekt i go zatrzymać. Oczywiście mój kryształ mógł tego nie wytrzymać i jedynie osłabić siłę z jaką kula w nas przygrzmoci, ale rzecz jasna nie dopuszczałem tego nawet do myśli. Mój kryształ był obroną absolutną, nic się przez niego nie przebije. W każdym razie stawiałem na szybkość i jakość. Mój murek wyrośnie tuż przed ewentualną defensywą 'kompana' i przyjmie na siebie pierwszy cios, zaś jego wymiary będą odpowiadać mniej więcej rozmiarowi pędzącego obiektu. Może trochę większe, o ile mogłem i miałem czas, by to ocenić. Zaś co do grubości cóż... tu sobie nie żałowałem. Dałem maksymalną.
Następnie, jeśli wszystko poszło po naszej myśli, przystąpię do wykonania wcześniejszego rozkazu i ruszę w stronę głównych oddziałów, sięgając prawą ręką (po 4) do sakwy i sypiąc z niej shurikenami, którymi miałem zamiar eliminować nadchodzących przeciwników. Zaś jeśli gwiazdki nie wystarczą, a jedynie zdekoncentrują oponentów, bądź ich ranią, a Ci będą blisko, dzieła miałem zamiar dokończyć kunaiem, również kryształowym. Najpierw ewentualne przyjęcie, bądź sparowanie ciosu karwaszem drugiej ręki, a następnie szybki zamach w celu poderżnięcia gardła, albo wbicia go zwyczajnie w krtań. Ale nie miałem zamiaru tracić zbyt wiele czasu na takiego delikwenta, tak więc jak już został wyeliminowany - leciałem dalej i jeśli nawinął się kolejny, ciskałem w nim owym kunaiem, po czym sięgałem po kolejnego. W zależności jak blisko byli przeciwnicy, wpierw traktowałem ich orężem dystansowym mniejszego kalibru, a potem dobijałem. Bądź od razu doskakiwałem z wcześniejszym krótkim ostrzem, wykorzystując swoją siłę i szybkość. Nie miałem litości, atakowałem wrogów szybko i równie szybko starałem się ich eliminować, by nawet nie mieli czasu pomyśleć o obronie.
Na szczęście Jou również mielił aż miło, ale w końcu padł komunikat - wycofujemy się. Bez słowa sprzeciwu przyjąłem rozkaz i już miałem ruszać, gdy odezwał się ponownie ten co załatwił kuszników za naszymi plecami. Kula. Stalowa. Leciała w naszą stronę. Cholera, dobry był że ją zauważył, ja tam nic nie widziałem! W każdym razie nie miałem zamiaru mieć z nią bliższego zaznajomienia, tak więc wziąłem przykład z jegomościa, który o niej nas poinformował, po czym również wziąłem nogi za pas, mimowolnie ruszając właśnie za nim na pełnej prędkości.
Jednak w przypadku gdyby któryś z naszej czwórki (cóż, raczej tylko Hikari wchodził tu w grę) próbował mimo wszystko zablokować wielki obiekt, to również postanowię zaryzykować. W końcu wczoraj zapisałem się do kółka zajmującego się wzmocnieniami.
- Pozwolisz, że również się wtrącę. - mruknę, na szybkości doskakując do niego, i już na wstępie kumulując chakrę, po czym uderzę obiema dłońmi o ziemię, coby wyrosnąć z podłoża ścianę z czerwonego kryształu. Nie miałem zamiaru szaleć z rozmiarami. W końcu tu nie musiałem ochraniać całego oddziału przed deszczem strzał, a jedynie przyjąć pojedynczy obiekt i go zatrzymać. Oczywiście mój kryształ mógł tego nie wytrzymać i jedynie osłabić siłę z jaką kula w nas przygrzmoci, ale rzecz jasna nie dopuszczałem tego nawet do myśli. Mój kryształ był obroną absolutną, nic się przez niego nie przebije. W każdym razie stawiałem na szybkość i jakość. Mój murek wyrośnie tuż przed ewentualną defensywą 'kompana' i przyjmie na siebie pierwszy cios, zaś jego wymiary będą odpowiadać mniej więcej rozmiarowi pędzącego obiektu. Może trochę większe, o ile mogłem i miałem czas, by to ocenić. Zaś co do grubości cóż... tu sobie nie żałowałem. Dałem maksymalną.
Następnie, jeśli wszystko poszło po naszej myśli, przystąpię do wykonania wcześniejszego rozkazu i ruszę w stronę głównych oddziałów, sięgając prawą ręką (po 4) do sakwy i sypiąc z niej shurikenami, którymi miałem zamiar eliminować nadchodzących przeciwników. Zaś jeśli gwiazdki nie wystarczą, a jedynie zdekoncentrują oponentów, bądź ich ranią, a Ci będą blisko, dzieła miałem zamiar dokończyć kunaiem, również kryształowym. Najpierw ewentualne przyjęcie, bądź sparowanie ciosu karwaszem drugiej ręki, a następnie szybki zamach w celu poderżnięcia gardła, albo wbicia go zwyczajnie w krtań. Ale nie miałem zamiaru tracić zbyt wiele czasu na takiego delikwenta, tak więc jak już został wyeliminowany - leciałem dalej i jeśli nawinął się kolejny, ciskałem w nim owym kunaiem, po czym sięgałem po kolejnego. W zależności jak blisko byli przeciwnicy, wpierw traktowałem ich orężem dystansowym mniejszego kalibru, a potem dobijałem. Bądź od razu doskakiwałem z wcześniejszym krótkim ostrzem, wykorzystując swoją siłę i szybkość. Nie miałem litości, atakowałem wrogów szybko i równie szybko starałem się ich eliminować, by nawet nie mieli czasu pomyśleć o obronie.
Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi (bez futra) + czarny płaszcz.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):
20 kunaiów z kryształu [reberu B]
x2 Bojowa pigułka żywnościowa - zapakowana w papier.
Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):
40 shurikenów z kryształu [reberu B]
Zdolności:
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):
20 kunaiów z kryształu [reberu B]
x2 Bojowa pigułka żywnościowa - zapakowana w papier.
Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):
40 shurikenów z kryształu [reberu B]
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:
Wrodzona ---
Nabyta ---
PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.
KONTROLA CHAKRY: B.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Użyte techniki:
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:
Wrodzona ---
Nabyta ---
PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.
KONTROLA CHAKRY: B.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Nazwa
Shōton no Jutsu: Reberu Bi
Trzeci poziom kontroli Shōtonu daje użytkownikom kilka przyjemnych bonusów. Po pierwsze, wytwarzany przez nas Shōton powstaje już nieco szybciej niż poprzedni i bez większych problemów ze strony twórcy, a wytrzymałość materiału staje się przyjemnie duża, zaś zasięg rośnie jeszcze bardziej. Do tego shinobi zyskuje nową umiejętność - krystalizację. Poprzez wytwarzanie kryształu w powietrzu, użytkownik może np. zaplombować oponenta. Nie jest to jednak proces wybitnie szybki, a próby skrystalizowania czegoś większego od człowieka spełzną na niczym. Mniejsze istoty i przedmioty można zamykać w krysztale nawet w kilku, kilkunastu sztukach (dla różnych wielkości - ocenia sędzia / prowadzący). Oczywiście istoty żywe po skrystalizowaniu najpewniej umrą z braku świeżego powietrza.
Wytrzymałość
Ponadprzeciętna
Szybkość
Słaba
Zasięg
Brak Skupienia
20 metrów
Pełne Skupienie
60 metrów
Wielkość Max.
Szerokość
12 metrów
Wysokość
12 metrów
Długość
12 metrów
Dodatkowe
Przy Braku Skupienia Wielkości wynoszą 1/3 pierwotnej wartości
Koszt Chakry KC E - 30%, KC D - 25%, KC C - 15%, KC B - 10%, KC A - 8%, KC S - 4%, KC S+ - 3% (na turę)
Chakra: 93% - 10% = 83%
Shōton no Jutsu: Reberu Bi
Trzeci poziom kontroli Shōtonu daje użytkownikom kilka przyjemnych bonusów. Po pierwsze, wytwarzany przez nas Shōton powstaje już nieco szybciej niż poprzedni i bez większych problemów ze strony twórcy, a wytrzymałość materiału staje się przyjemnie duża, zaś zasięg rośnie jeszcze bardziej. Do tego shinobi zyskuje nową umiejętność - krystalizację. Poprzez wytwarzanie kryształu w powietrzu, użytkownik może np. zaplombować oponenta. Nie jest to jednak proces wybitnie szybki, a próby skrystalizowania czegoś większego od człowieka spełzną na niczym. Mniejsze istoty i przedmioty można zamykać w krysztale nawet w kilku, kilkunastu sztukach (dla różnych wielkości - ocenia sędzia / prowadzący). Oczywiście istoty żywe po skrystalizowaniu najpewniej umrą z braku świeżego powietrza.
Wytrzymałość
Ponadprzeciętna
Szybkość
Słaba
Zasięg
Brak Skupienia
20 metrów
Pełne Skupienie
60 metrów
Wielkość Max.
Szerokość
12 metrów
Wysokość
12 metrów
Długość
12 metrów
Dodatkowe
Przy Braku Skupienia Wielkości wynoszą 1/3 pierwotnej wartości
Koszt Chakry KC E - 30%, KC D - 25%, KC C - 15%, KC B - 10%, KC A - 8%, KC S - 4%, KC S+ - 3% (na turę)
Chakra: 93% - 10% = 83%
0 x
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Walka pomiędzy pełzaczami a jednostkami znajdującymi się w okolicach Jou rozgorzała na dobre. Nagłe pojawienie się zamaskowanych jednostek wywołało niemiłe zaskoczenie a wszędzie zapanował chaos. Ryuji zepchnięty wraz z Ichirou znaleźli się naprzeciw przeciwnika, z którym jak mogłoby się wydawać szybko się uporają i będą mogli się przegrupować z innymi, w końcu było ich dwóch a on sam jeden. Blondyn zgodnie z zaleceniem kuzyna otoczył przeciwnika wszechobecnym piasku i natychmiast wzniósł się ku górze na piaskowej chmurce, by dołączyć do Ichirou. Wykonanie, jednej z najbardziej charakterystycznych technik Sabaku miało zakończyć sprawę i pozbawić oponenta życia, a kuzyni mieli ruszyć w swoja stronę. Niestety, wszystko wskazywało na to, iż ich przeciwnik należał zdecydowanie do tych z wyższej półki. Dzięki manipulacji kośćmi Kaguya zmiękczył piasek a tym samym efektywność techniki, do tego wszystkiego spod jego zdartej skóry dało się zauważyć kościany pancerz, chroniący prawdopodobnie całe ciało. Przeciwnik zaszydził z ataku kuzynów, po czym od razu przeszedł do kontrataku, trafiając Ichirou w ramię kunaiem. Blondyn ledwo zdążył odwrócić się w kierunku Kaguyi gdy ten niesamowicie szybkim doskokiem chwycił go czymś co wydawało się być jego własnym kręgosłupem. Mimo, iż Ryuji widział już kiedyś tą technikę był po prostu zbyt wolny aby wykonać jakikolwiek unik. Kości owinęły się wokół szyi chłopaka, a silne pociągnięcie sprowadziło go boleśnie do parteru. Uderzenie o piasek delikatnie zamortyzowało upadek, jednak impet wystarczył aby w głowie chłopaka zahuczało a wszystko wokół zaczęło wirować. Kości wystające z bicza boleśnie rozcięły skórę blondaska oraz zaczęły go podduszać. Sytuacja nie była ciekawa, a można wręcz powiedzieć, że była fatalna. Pewny siebie kościany wojownik, zaczął tworzyć wokół swej ręki coś na kształt wielkiego wiertła, którym prawdopodobnie zamierzał wykończyć młodego Sabaku. Jednak Ryuji nie zamierzał się poddawać, nie na tak wczesnym etapie, nie bez zrobienia niczego. Chłopak nie miał za wiele możliwości, leżąc na ziemi, duszony za szyje przy nie wielkiej odległości musiał liczyć nie tylko na siebie ale także na swojego kuzyna, musiał mu stworzyć choć kilka sekund, aby mógł przeprowadzić atak, który mógłby wyeliminować przeciwnika z gry lub kupić im choć trochę czau. Blondyn Postanowił użyć maksimum swych umiejętności i pochwycić wroga piaskiem aby nie mógł w najmniejszym stopniu się poruszyć, skupił się w szczególności na nogach, zbierając okoliczny piasek i nakładając go na siebie, jednocześnie mocno zaciskając. To powinno dać Ichirou choć kilkusekundową furtkę na atak. Jednak Ryuji nie mógł zapomnieć o tym, iż Kaguya jednym pociągnięciem ręki mógł zadusić go na śmierć lub skręcić kark. Nawet przed skrępowaniem ruchów przeciwnika, skumulował piasek między jego szyją a biczem, pojedyncze ziarenka powinny spokojnie zacząć rozpychać miejsce dla kolejnych, zamierzał wyprzeć kościaną broń z szyi na tyle by móc się wyswobodzić, czy przygotować podmianę z okolicznym piaskiem.
Wariant 1: Jeżeli uda mu się skrępować przeciwnika, rozeprzeć bicz, to stara się wyśliznąć, stanąć na równe nogi i wycofać aby zwiększyć dystans pomiędzy nim a Kaguya. W razie szybkiego zerwania więzi i doskoku zamierza użyć podmiany suna kawarimi tak by pojawić się jak najdalej za plecami przeciwnika.
Wariant 2: Jeżeli nie uda mu się skrępować przeciwnika ale uda rozluźnić uścisk, gdy Kaguya przeprowadzi atak, zamierza użyć suna kawarimi, która nie wymaga pieczęci, tak by pojawić się jak najdalej za plecami przeciwnika.
Starał się koordynować piasek aby robić wszystko jak najszybciej i jak najsprawniej, nie było tu miejsca na zastanawianie się, musiał działać szybko i pewnie. Czy znów okaże się tylko ciężarem, czy znów będzie zdany na pomoc swoich towarzyszy. czy cały ten ciężki trening, wszystkie misje poszły na marne? Póki co wszystko na to wskazywało.
Wariant 1: Jeżeli uda mu się skrępować przeciwnika, rozeprzeć bicz, to stara się wyśliznąć, stanąć na równe nogi i wycofać aby zwiększyć dystans pomiędzy nim a Kaguya. W razie szybkiego zerwania więzi i doskoku zamierza użyć podmiany suna kawarimi tak by pojawić się jak najdalej za plecami przeciwnika.
Wariant 2: Jeżeli nie uda mu się skrępować przeciwnika ale uda rozluźnić uścisk, gdy Kaguya przeprowadzi atak, zamierza użyć suna kawarimi, która nie wymaga pieczęci, tak by pojawić się jak najdalej za plecami przeciwnika.
Starał się koordynować piasek aby robić wszystko jak najszybciej i jak najsprawniej, nie było tu miejsca na zastanawianie się, musiał działać szybko i pewnie. Czy znów okaże się tylko ciężarem, czy znów będzie zdany na pomoc swoich towarzyszy. czy cały ten ciężki trening, wszystkie misje poszły na marne? Póki co wszystko na to wskazywało.
Chakra: 86 %
Suna Kanri (Teichi): Reberu Shi - 8%
Sabaku Fuyū -6%
Suna Kanri (Teichi): Reberu Bi
Trzeci poziom tego Kekkei Genkai. Jest on kluczowy, umożliwia o wiele więcej niż poprzednie. Przede wszystkim, piasek zaczyna być imponująco szybki. Da się wykonywać nim skomplikowane ruchy, także pościg na ziemi staje się dosyć prosty, o ile oczywiście uciekinier jest wolniejszy od piachu. Również możliwości bojowe są zaskakująco silne. Suna Kanri na tym stadium daje możliwość tworzenia twardszych kształtów, także możliwość pokonania przeciwnika przy pomocy samego piasku jest możliwa, a szczerze mówiąc, nawet zalecana. Na tym polega to wspaniałe Kekkei Genkai! Ponadto użytkownik może wydobywać piach z podłoża (zasięg braku skupienia) zyskując dzięki temu więcej materiału, jednak jego ilość zależy od terenu, poziomu reberu i oceny sędziego, tudzież prowadzącego. Koszt takiej czynności równa się kosztowi reberu.
Wytrzymałość Mierna
Szybkość Przeciętna
Nazwa Sabaku Kawarimi
Pieczęci Brak
Zasięg 20 metrów
Koszt E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
Dodatkowe Piasek zbliżony objętością do użytkownika
Opis Silne rozwinięcie standardowej wersji kawarimi, tyle, że tym razem użytkownik zamienia się miejscem z własnym piaskiem. Olbrzymim plusem jest brak pieczęci koniecznych do wykonania techniki, dzięki czemu Sabaku może dosłownie w ostatniej chwili uniknąć ataku, zaskakując tym samym przeciwnika. Jutsu, aby zadziałać, musi spełniać wymagania podstawowego kawarimi, czyli użytkownik musi być świadomy nadchodzącego ciosu.
Suna Kanri (Teichi): Reberu Shi - 8%
Sabaku Fuyū -6%
Suna Kanri (Teichi): Reberu Bi
Trzeci poziom tego Kekkei Genkai. Jest on kluczowy, umożliwia o wiele więcej niż poprzednie. Przede wszystkim, piasek zaczyna być imponująco szybki. Da się wykonywać nim skomplikowane ruchy, także pościg na ziemi staje się dosyć prosty, o ile oczywiście uciekinier jest wolniejszy od piachu. Również możliwości bojowe są zaskakująco silne. Suna Kanri na tym stadium daje możliwość tworzenia twardszych kształtów, także możliwość pokonania przeciwnika przy pomocy samego piasku jest możliwa, a szczerze mówiąc, nawet zalecana. Na tym polega to wspaniałe Kekkei Genkai! Ponadto użytkownik może wydobywać piach z podłoża (zasięg braku skupienia) zyskując dzięki temu więcej materiału, jednak jego ilość zależy od terenu, poziomu reberu i oceny sędziego, tudzież prowadzącego. Koszt takiej czynności równa się kosztowi reberu.
Wytrzymałość Mierna
Szybkość Przeciętna
Nazwa Sabaku Kawarimi
Pieczęci Brak
Zasięg 20 metrów
Koszt E: 12% | D: 10% | C: 6% | B: 3% | A: 2% | S: 2% | S+: 2%
Dodatkowe Piasek zbliżony objętością do użytkownika
Opis Silne rozwinięcie standardowej wersji kawarimi, tyle, że tym razem użytkownik zamienia się miejscem z własnym piaskiem. Olbrzymim plusem jest brak pieczęci koniecznych do wykonania techniki, dzięki czemu Sabaku może dosłownie w ostatniej chwili uniknąć ataku, zaskakując tym samym przeciwnika. Jutsu, aby zadziałać, musi spełniać wymagania podstawowego kawarimi, czyli użytkownik musi być świadomy nadchodzącego ciosu.
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: [ME] Bitwa o Atsui

Nic bardziej mylnego.
Kiedy Asahi omiatał wzrokiem okoliczny chaos i planował swoje dalsze poczynania, zza pleców doszedł go głos wroga, który powinien już być martwy. Jakim, kurwa, cudem wciąż dychał? Zanim chłopak zdążył w ogóle zorientować się w aktualnej sytuacji, oberwał solidnie w bark. Syknął z bólu i rozzłoszczony zaklął cicho. Skoro pustynny pogrzeb nie był w stanie wyrządzić przeciwnikowi większej krzywdy, to znaczy, że znaleźli się w ogromnej, czarnej jak smoła dupie. Kaguya, z którym właśnie się mierzyli, musiał należeć do ścisłej czołówki swojego klanu, czego zresztą dał potwierdzenie w następnych sekundach. Ofiarą stał się blondyn, który został brutalnie ściągnięty na ziemię za pomocą kościanego bicza. Ryūji tym samym znalazł się w śmiertelnie niebezpiecznym zagrożeniu, szczególnie że w drugiej ręce oponenta pojawiła się równie makabryczna broń, którą było olbrzymie wiertło. Ten widok budził respekt. Ostatnim razem Ichirou widział coś takiego u samego lidera znienawidzonego rodu, który ostatecznie poległ w pojedynku z Jou. Biorąc pod uwagę bardzo słabe położenie dwójki Sabaku i niewątpliwą siłę rywala, należało jak najprędzej podjąć zdecydowane kroki. Życie młodszego z kuzynów znajdowało się teraz na krawędzi, więc Asahi musiał sięgnąć po najpotężniejsze zagranie, jakie tylko miał.
Nienawiść zakotłowała w nim jeszcze bardziej, a energia duchowa w jego ciele krążyła szybciej i szybciej, prezentując swoją ilością poziom, mogący wzbudzić trwogę u niejednego śmiertelnika.
Zamierzał pokonać wroga za pomocą swojego autorskiego jutsu, które opracował po obserwacji zmagań swojego przywódcy podczas ostatniej bitwy w Sachū. Jou przez większość starć przez niezmiernie twarde, kościane pancerze przebijał się zabójczą, pustynną włócznią. Techniki polegające na operowaniu luźnym piachem po prostu nie sprawdzały się tak dobrze na Kaguya, dlatego też brązowowłosy zaczerpnął trochę ze sposobu walki swego lidera, przystosowując go do własnych preferencji i wznosząc na wyższy poziom. Ryūji, choć znajdował się w potrzasku, powinien przynajmniej próbować powstrzymać oponenta, co powinno umożliwić starszemu Sabaku wyprowadzenie, miejmy nadzieję, ataku kończącego walkę. Najprędzej jak tylko mógł, uformował z piasku dwa shurikeny sporych rozmiarów, bo o średnicy około metra. Twory te skompresował do niewyobrażalnego stopnia, większego nawet niż od tego, który występuję w pustynnej włóczni, zdolnej do kruszenia wszelkich istniejących minerałów. Wraz ze stworzeniem tychże pocisków, nastąpiło ich wystrzelenie z szaloną prędkością, przy czym pierwszy popędził ułamek sekundy przed drugim. Oba te shurikeny, wprawione w ruch zaczęły także wirować wokół własnej osi, stając się tym samym szalenie niebezpiecznymi piłami tarczowymi, zdolnymi to przerąbania się przez praktycznie każdą zaporę. Nawet wytrzymały pancerz z kości nie powinien mieć żadnych szans na zatrzymanie takiej broni. Ichirou nie dopuszczał nawet takiej możliwości.
Cel shurikenów był oczywisty - zagrażający kuzynowi Kaguya. Pierwszy z nich leciał bezpośrednio na przeciwnika, celem oderżnięcia mu głowy lub przebicia się przez klatkę piersiową na wylot. Ten drugi zapewniał asekurację dla poprzednika. Był wypuszczony po innej trajektorii, bo bardziej po łuku i miał uderzyć w oponenta, jeżeli ten z jakimś cudem uniknie pierwszego, niesamowicie szybkiego pocisku. Istniała też dla niego opcja alternatywna, bo jeśli sytuacja między wrogiem a blondynem była zbyt niebezpieczna i leżący na piachu chłopak miał być właśnie zaatakowany, to właśnie ten drugi z pocisków miał trafić w kościany bić, by tym samym uwolnić pojmanego z więzów. Asahi czujnie obserwował pole walki, żeby móc odpowiednio reagować i korygować tor lotu shurikenów, nad którym miał praktycznie całkowitą władzę. Jeżeli więc rywalowi udało się uchylić przed atakiem akolity, to ten nie rozproszy shurikenów, lecz zawróci nimi po łuku, by wtedy wbić się nimi w plecy w reprezentanta klanu Kaguya.
W przypadku, kiedy cel okaże się zbyt mobilny i trudny do trafienia, młodzieniec o bursztynowych oczach doda do swoich prób ataku kontrolę nad piachem znajdującym się pod stopami rywala, żeby mu przeszkodzić, przewrócić go lub spętać jego nogi chociaż na moment. Przy tym wszystkim nie zapominał również o własnym bezpieczeństwie. Wystarczało, że już jeden z duetu był w śmiertelnym zagrożeniu, dlatego też Ichirou starał się trzymać dystans i unikać ewentualnych ataków ze strony pełzacza za pomocą latającej platformy z piasku. W razie potrzeby był gotów ukształtować przed sobą solidną zaporę, mającą za zadanie przyjąć na siebie wszystko, co zechciał sprezentować mu Kaguya.
Biorąc pod uwagę mały tragizm obecnej chwili, należało mieć w rękawie jakiś inny plan, gdyby poprzednie próby nie doszło do skutku. Jeżeli unikalna technika nie wypali, w co Asahi wątpił, to zdecyduje się wtedy na inne zagranie, które niekoniecznie uśmierci cel, ale przynajmniej zapewni sporo czasu na przegrupowanie się, ustalenie nowej taktyki lub ściągnięcie posiłków. Tym manewrem miała być technika Gokusa Maisō, dzięki której przeciwnik zostanie wciągnięty na niesamowitą głębokość. Oczywiście, przed wykonaniem tego jutsu konieczne będzie wyzwolenie blondaska za pomocą specjalnych shurikenów lub kontroli piasku.
Pieprzony Kaguya musiał jak najprędzej zginąć. Nie było innej opcji.
Ukryty tekst
0 x
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Nad głowami oddziałów czerwonej armii, coraz częściej przelatywały różnego rodzaju pociski, to samo tyczyło się miasta kościanych shinobi, mimo dość sporej odległości, dzielącej obie strony, niektóre z wystrzelonych pocisków trafiały w ciągnące się przez pustynię oddziały, lub wysokie mury i ludzi je broniących. Najwięcej działo się jednak w "kotle", w którym to lider Sabaku i wielu oficerów, którzy od początku trzymali się blisko dowódcy, wpadli w pułapkę. Mimo trwających już chwilę czasu walk, nie było widać końca. Pełzacze wyłazili spod ziemi, niczym termity z kopca, do którego dostał się dym, przy czym byli o wiele lepsi w walce, niż wspomniane owady. Wielu walczących straciło życie, a tyczyło się to obu stron, Pełzacze jako jedna z specjalnych jednostek Kaguya, byli dobrze wyszkoleni, lecz większość z osób po przeciwnej stronie barykady, nie była zwyczajnymi żołdakami, nie potrafiącymi korzystać z chakry, można powiedzieć iż szanse były wyrównane, choć pewnie znajdą się i tacy, którzy powiedzą iż to Sabaku byli lepsi, ze względu na niektórych najemników i oczywiście samego lidera, nie zapominajmy jednak iż Kaguya także mogli mieć kilka dodatkowych asów w rękawie, a nieodkryte karty mogą przesądzić o całej bitwie, nie tylko o próbie zamachu na głowę piaskowego szczepu.
Wokół młodzieńca panowało poruszenie, w końcu także znajdował się w miejscu gdzie wrzała walka. Łańcuch, który miał lada moment zlecieć z nieba, wprost na niego, uderzył o piasek, nie dosięgając Uchihy, który odskoczył w bok, przeskoczył on pomiędzy dwoma żołnierzami i wylądował na ziemi. Zgodnie z planem udało mu się dobiec do wroga, jednak ku jego zaskoczeniu, łańcuch praktycznie sam się zwiną, a wszystkiemu winna była metalowa, najeżona kolcami rękawica. Otóż umożliwiała ona manipulowanie łańcuchem, w praktycznie dowolny sposób, szesnastolatek jednak nie widział jej nigdy w walce, nie mógł więc o tym wiedzieć. I właśnie to samo narzędzie, zablokowało jego pierwszy cios kataną, co prawda był on bardziej dla odwrócenia uwagi przeciwnika, jednak mimo wszystko Jiro zakładał, iż uda mu się przynajmniej go drasnąć. Na domiar złego cios wymierzony z tanto, został przez niego zablokowany uderzeniem kolanem. Czarnowłosy poczuł nagle bardzo silny, tępy ból w okolicach nadgarstka, nic dziwnego, jako że uprzedzony on został dość wyraźnym chrupnięciem, ewidentnie jakaś część kości pękła. Jakby tego wszystkiego było mało, dostał w twarz kolczastą rękawicą, która zadała mu rany kłute na mordce, upadł na ziemię, a raczej został na nią powalony ciosem żelaznej pięści.
Chciał zwinąć się z bólu, ale wiedział, iż nie może tracić czasu, nie mógł pozwolić sobie, by nasilający ból całkowicie przejął nad nim kontrole, ponieważ mogło skończyć się to bardzo źle. "Pamiętasz? Przeżyłeś już to wszystko, jest dokładnie tak jak wtedy, jak pod Górą Czaszki!" powiedział głos w obolałej głowie Jiro, czas jakby się zatrzymał, a on powrócił wspomnieniami do tych przerażających chwil - miecz tnący jego ciało, wysłannik śmierci, stojący nad nim, uśmiechający się szeroko, z jego ust i oczu płoną ogień piekielny, reszta ciała spowita cieniem, tylko oczy, tak... te oczy... "Wtedy uratował cię białowłosy szermierz, teraz nie ma tu nikogo, tylko ty, ja i wróg. Poproś, a użyczę ci swych mocy. Wystarczy tylko jedno słowo, a staniemy się jednością." przemawiał złowieszczy głos w jego głowie, cienista postać zawisła nad nim, podając mu dłoń. Miał już po nią sięgać, wyciągnął rękę, ale wtedy usłyszał głos, a raczej rozkaz - "Wycofać się!". Był to głos dowódcy.
Otrząsnął się, niczym ze snu, szybko objął wzrokiem wszystko wokół, niektórzy uciekali, niektórzy jeszcze walczyli, on nie mógł walczyć, był ranny, a przed nim stał Pełzacz, wyszkolony zabójca, którego pokonanie zajęłoby mu wiele czasu i wysiłku, a i tak nie było gwarancji na zwycięstwo, zważając na to, jak łatwo skontrował jego ostatnie ataki. Zacisnął lewą pięść i cisnął prosto w oczy wroga piasek, wstał, zamachnął się przed nim z całej siły, miał ochotę go trafić. Jeżeli mu się uda, bądź któryś z sojuszników obok niego, będzie chciał wspólnie zaatakować, kopnie przeciwnika w z kolanka i wbije mu katanę w najbardziej odsłoniętą część ciała, a gdy ten umrze, weźmie tanto i ucieknie. Jeżeli jednak mu się to nie uda, od razu po cięciu zacznie biec, jak najszybciej potrafi, podczas pierwszej lepszej okazji, zabiegając za coś, lub nawet za kogoś, by zablokować ewentualny atak łańcuchem ze strony Pełzacza, oraz jeżeli uda mu się kątem oka zobaczyć nadchodzący atak, runie na ziemie, lub odskoczy. Po drodze będzie starał się unikać kontaktów z wrogiem, być nietykalnym niczym duch chodzący wśród żywych, jednak będzie trzymał katanę w pogotowiu, co by torować sobie drogę szybkimi cięciami, jeżeli tylko zajdzie taka potrzeba.
Wokół młodzieńca panowało poruszenie, w końcu także znajdował się w miejscu gdzie wrzała walka. Łańcuch, który miał lada moment zlecieć z nieba, wprost na niego, uderzył o piasek, nie dosięgając Uchihy, który odskoczył w bok, przeskoczył on pomiędzy dwoma żołnierzami i wylądował na ziemi. Zgodnie z planem udało mu się dobiec do wroga, jednak ku jego zaskoczeniu, łańcuch praktycznie sam się zwiną, a wszystkiemu winna była metalowa, najeżona kolcami rękawica. Otóż umożliwiała ona manipulowanie łańcuchem, w praktycznie dowolny sposób, szesnastolatek jednak nie widział jej nigdy w walce, nie mógł więc o tym wiedzieć. I właśnie to samo narzędzie, zablokowało jego pierwszy cios kataną, co prawda był on bardziej dla odwrócenia uwagi przeciwnika, jednak mimo wszystko Jiro zakładał, iż uda mu się przynajmniej go drasnąć. Na domiar złego cios wymierzony z tanto, został przez niego zablokowany uderzeniem kolanem. Czarnowłosy poczuł nagle bardzo silny, tępy ból w okolicach nadgarstka, nic dziwnego, jako że uprzedzony on został dość wyraźnym chrupnięciem, ewidentnie jakaś część kości pękła. Jakby tego wszystkiego było mało, dostał w twarz kolczastą rękawicą, która zadała mu rany kłute na mordce, upadł na ziemię, a raczej został na nią powalony ciosem żelaznej pięści.
Chciał zwinąć się z bólu, ale wiedział, iż nie może tracić czasu, nie mógł pozwolić sobie, by nasilający ból całkowicie przejął nad nim kontrole, ponieważ mogło skończyć się to bardzo źle. "Pamiętasz? Przeżyłeś już to wszystko, jest dokładnie tak jak wtedy, jak pod Górą Czaszki!" powiedział głos w obolałej głowie Jiro, czas jakby się zatrzymał, a on powrócił wspomnieniami do tych przerażających chwil - miecz tnący jego ciało, wysłannik śmierci, stojący nad nim, uśmiechający się szeroko, z jego ust i oczu płoną ogień piekielny, reszta ciała spowita cieniem, tylko oczy, tak... te oczy... "Wtedy uratował cię białowłosy szermierz, teraz nie ma tu nikogo, tylko ty, ja i wróg. Poproś, a użyczę ci swych mocy. Wystarczy tylko jedno słowo, a staniemy się jednością." przemawiał złowieszczy głos w jego głowie, cienista postać zawisła nad nim, podając mu dłoń. Miał już po nią sięgać, wyciągnął rękę, ale wtedy usłyszał głos, a raczej rozkaz - "Wycofać się!". Był to głos dowódcy.
Otrząsnął się, niczym ze snu, szybko objął wzrokiem wszystko wokół, niektórzy uciekali, niektórzy jeszcze walczyli, on nie mógł walczyć, był ranny, a przed nim stał Pełzacz, wyszkolony zabójca, którego pokonanie zajęłoby mu wiele czasu i wysiłku, a i tak nie było gwarancji na zwycięstwo, zważając na to, jak łatwo skontrował jego ostatnie ataki. Zacisnął lewą pięść i cisnął prosto w oczy wroga piasek, wstał, zamachnął się przed nim z całej siły, miał ochotę go trafić. Jeżeli mu się uda, bądź któryś z sojuszników obok niego, będzie chciał wspólnie zaatakować, kopnie przeciwnika w z kolanka i wbije mu katanę w najbardziej odsłoniętą część ciała, a gdy ten umrze, weźmie tanto i ucieknie. Jeżeli jednak mu się to nie uda, od razu po cięciu zacznie biec, jak najszybciej potrafi, podczas pierwszej lepszej okazji, zabiegając za coś, lub nawet za kogoś, by zablokować ewentualny atak łańcuchem ze strony Pełzacza, oraz jeżeli uda mu się kątem oka zobaczyć nadchodzący atak, runie na ziemie, lub odskoczy. Po drodze będzie starał się unikać kontaktów z wrogiem, być nietykalnym niczym duch chodzący wśród żywych, jednak będzie trzymał katanę w pogotowiu, co by torować sobie drogę szybkimi cięciami, jeżeli tylko zajdzie taka potrzeba.
Statystyki:
SIŁA 10 I 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 27 I 0
SZYBKOŚĆ 31 I 41
PERCEPCJA 16 I 26
PSYCHIKA 20 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0
Chakra: 93%
Wykorzystane Techniki:
Zielone pokazuje ruchy podczas trafienia/ataku sojusznika, a czerwone ruchy które i tak wykona:
SIŁA 10 I 20
WYTRZYMAŁOŚĆ 27 I 0
SZYBKOŚĆ 31 I 41
PERCEPCJA 16 I 26
PSYCHIKA 20 I 0
KONSEKWENCJA 8 I 0
Chakra: 93%
Wykorzystane Techniki:
- Nazwa
- Sharingan: Ichi Tomoe
- Pierwszy poziom rozwoju Sharingana. Od tej pory użytkownik może aktywować swoje Dōjutsu wedle woli. Co prawda na tej randze Kekkei Genkai jeszcze nie ma takiej mocy, o jakiej wielu by marzyło, ale przynajmniej niektóre bonusy klanowe otrzymuje się już teraz - jak chociażby widzenie chakry. Z czasem rzecz jasna Sharingan może ewoluować...
- Możliwości
- Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
- Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
- Odróżnianie klonów od oryginału - Klony z rang E i D
- Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 10 punktów
- Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
- Wymagania
- Przebudzenie, w przypadku misji minimum C, dziedzina klanowa D.
- Koszt
- E: 7% | D: 6% | C: 5% | B: 4% | A: 3% | S: 2% | S+: 1% (na turę)
Zielone pokazuje ruchy podczas trafienia/ataku sojusznika, a czerwone ruchy które i tak wykona:

0 x
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Jak można się było spodziewać każdy z tutaj obecnych chciał jak najszybciej pokonać czwórkę wrogów z przodu. Dodatkowo mieli przeciwników z tyłu jak sie potem okazało, ale zostali oni zlikwidowani przez ogień... Wystrzelony z pleców? Cóż to raczej było dość niezwykłe. Murai tak? Interesujące jak on to zrobił. Może sam Hikari mógłby się tego nauczyć? Cóż on sam jeszcze nie wie w jaki sposób on to wykonał, więc dlaczego miałby tak nie pomyśleć. Jak widać jest to bardzo przydatne. Co do tych wrogów z przodu... Użyli wielu technik, jak się podświadomie spodziewał Shinji użył także techniki katon dzięki czemu jego kula została wzmocniona, a wrogowie spopieleni, lecz pozostałych dwóch załatwił ten z muru za pomocą kryształowych shurikenów. Ten sam materiał co pokazywał wcześniej, więc to nie było zaskakujące. Obejrzał się dookoła i wydawałoby się, że wszyscy z głównego dowództwa czyli lider Jou, jego asystentka Hisako i ten koleś z dwoma ostrzami radzą sobie trzeba powiedzieć bardzo dobrze zabijając wroga po wrogu, jednak mimo to wydali rozkaz. Wycofujemy się. Przeciwne wojska, które wyszły z bram stały tam i czekały. Czyżby po drodze do nich byli kolejni pełzacze? Bardzo prawdopodobne. Dalej była grupka walcząca z pełzaczami, ale raczej sobie nie radzili. Tutaj Hikari miał na myśli Jiro wraz z jego kompanią, a zaraz dalej Ichirou z tym blondynem z wcześniej w równie nieciekawej sytuacji. Skoro oni pokonali swoją grupę to trzeba wspomóc resztę, każdy człowiek się liczy, a obecna sytuacja zapowiadała się nieciekawie nie licząc latających pocisków. A właśnie co do nich to właśnie finalista turnieju w Sabishi właśnie krzykną odnośnie stalowej kuli. O kurwa. Leciała prosto w ich kierunku. Nie było sensu tego blokować, skoro raczej każdy mógł tego uniknąć, a swoje siły lepiej wykorzystać w innych celach. Wsparcia tych co mieli problemy, aby też mogli ujść z życiem. Nie zastanawiając się wiele trzeba było działać i to też natychmiastowo zrobił Hikari po jednym spojrzeniu w każde miejsce uprzednio miał już w głowie plan. Teraz tylko go szybko wykonać, ale ciało samo działało szybciej niż pomyślał.
- Shinji wspomóż tamtą grupkę!
Krzyknął i pokazał na grupę Jiro sam biegnąć na Kaguyę szykującego wiertło jednocześnie unikając lecącej w ich kierunku kuli. Nie warto było ryzykować zderzenia z tym, a w dodatku jego decyzja może i szybka była podświadomie podyktowana dwoma rzeczami. Jego chęcią pomocy każdemu, a także nie chciał aby Ichirou czy też jego bliskiemu znajomemu stała się krzywda. To było ze względu na osobiste emocje wobec Harumi. Zresztą kto wie czy sam nie będzie w późniejszej części bitwy potrzebował pomocy, ona dopiero się zaczynała, a już tutaj został zmuszony do użycia dużej części swojej siły. Wykorzystał najszybszą z technik w swoim arsenale i zaraz z jego ust wyleciał płomień w kierunku tego Kaguya, który miał nie zranić nikogo z sojuszników, a jeżeli przeciwnik mógłby to wytrzymać, albo dalej szarżować to tylko przez płomienie o ile tylko był w stanie, bo przecież nie on jeden chciał go zabić. Gdy tylko wykonał technikę skracając dystans i omijając pocisk zmienił kierunek biegu. Jego celem był wcześniej uwięziony blondyn któremu zechciał pomóc i gdyby nie był w stanie za bardzo się wycofywać Hikari miał zamiar udzielić mu tak zwanej pomocnej dłoni. Pomóc podnieść się, albo jak było konieczne zabranie na ramię i najprościej, najcelniej mówiąc spierdalanie stąd razem z dowódcami. Robiło się tutaj zbyt gorąco aby zostać. Nie przewidywał, aby przeciwnik przeżył to wszystko co mu zgotowali, ale gdyby tak było to na szybko by wykonał kolejną technikę i posłał strumień wody z ust w stronę przeciwnika w celu odepchnięcia go w tył jak tylko mógł i kupieniu czasu. Dodatkowo może wywołanie szoku termicznego, albo osłabienie tego pancerza poprzez nagłe zminy temperatury? Wiecie ogiań gorący, woda lodowata. Zawsze warto próbować co tylko można w takim przypadku. Niech ktoś wykończy tego terminatora. Jeżeli to nie było w stanie go zabić to wątpił, aby cokolwiek czym dysponuje mogło to zrobić, ale wiele niewiadomych. Do tego starał się mieć baczność na otoczenie wokół niego na tyle ile tylko to możliwe. Szybki unik, a następnie szybkie jak i zarówno trzeba przyznać proste kopnięcie w twarz pojawiającego się przeciwnika zawsze w modzie. Tylko czy to będzie skuteczne. Oplucie przeciwnika lawą w twarz, starając się celować w oczy także. Twarde te skurczybyki.
- Shinji wspomóż tamtą grupkę!
Krzyknął i pokazał na grupę Jiro sam biegnąć na Kaguyę szykującego wiertło jednocześnie unikając lecącej w ich kierunku kuli. Nie warto było ryzykować zderzenia z tym, a w dodatku jego decyzja może i szybka była podświadomie podyktowana dwoma rzeczami. Jego chęcią pomocy każdemu, a także nie chciał aby Ichirou czy też jego bliskiemu znajomemu stała się krzywda. To było ze względu na osobiste emocje wobec Harumi. Zresztą kto wie czy sam nie będzie w późniejszej części bitwy potrzebował pomocy, ona dopiero się zaczynała, a już tutaj został zmuszony do użycia dużej części swojej siły. Wykorzystał najszybszą z technik w swoim arsenale i zaraz z jego ust wyleciał płomień w kierunku tego Kaguya, który miał nie zranić nikogo z sojuszników, a jeżeli przeciwnik mógłby to wytrzymać, albo dalej szarżować to tylko przez płomienie o ile tylko był w stanie, bo przecież nie on jeden chciał go zabić. Gdy tylko wykonał technikę skracając dystans i omijając pocisk zmienił kierunek biegu. Jego celem był wcześniej uwięziony blondyn któremu zechciał pomóc i gdyby nie był w stanie za bardzo się wycofywać Hikari miał zamiar udzielić mu tak zwanej pomocnej dłoni. Pomóc podnieść się, albo jak było konieczne zabranie na ramię i najprościej, najcelniej mówiąc spierdalanie stąd razem z dowódcami. Robiło się tutaj zbyt gorąco aby zostać. Nie przewidywał, aby przeciwnik przeżył to wszystko co mu zgotowali, ale gdyby tak było to na szybko by wykonał kolejną technikę i posłał strumień wody z ust w stronę przeciwnika w celu odepchnięcia go w tył jak tylko mógł i kupieniu czasu. Dodatkowo może wywołanie szoku termicznego, albo osłabienie tego pancerza poprzez nagłe zminy temperatury? Wiecie ogiań gorący, woda lodowata. Zawsze warto próbować co tylko można w takim przypadku. Niech ktoś wykończy tego terminatora. Jeżeli to nie było w stanie go zabić to wątpił, aby cokolwiek czym dysponuje mogło to zrobić, ale wiele niewiadomych. Do tego starał się mieć baczność na otoczenie wokół niego na tyle ile tylko to możliwe. Szybki unik, a następnie szybkie jak i zarówno trzeba przyznać proste kopnięcie w twarz pojawiającego się przeciwnika zawsze w modzie. Tylko czy to będzie skuteczne. Oplucie przeciwnika lawą w twarz, starając się celować w oczy także. Twarde te skurczybyki.
Ukryty tekst
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: [ME] Bitwa o Atsui

- O kurwa!
Reakcja była niemal instynktowa. W oczach Uchihy pojawił się Sharingan z dwoma łezkami. Jako tako dawał pewien pogląd na sytuacje i pozwalał w przybliżeniu ocenić przybliżoną trajektorię lotu, a dzięki temu podjąć odpowiednią reakcją. Była nią rzecz jasna ucieczka. Shinji nie dysponował w arsenale żadną techniką, która byłaby w stanie zatrzymać coś takiego. Nie było potrzeby informować o kuli reszty. Zrobił to za niego członek ekipy z dziwnym zamiłowaniem do nici. Stalowa kula wydawała się być czymś naprawdę dziwnym. Co oni tacy bogaci byli, że walili w nich stalą zamiast zwykłymi kamieniami? A może był to jakiś nowy wynalazek Ayatsuri, którzy działali na dwa fronty i tak naprawdę bogacili się na wojnie? Prawdę powiedziawszy cholera wie i Shinji po prostu wziął nogi za pas. Rozpoczął ucieczkę w kierunku, który dawał mu największe szanse na przetrwanie. Patrząc po tym, że kryształowy koleżka postawił ścianę zapewne w pewnym stopniu pokrywał się on z zakryciem przez nią. Nie było to jednak wszystko. W takiej sytuacji przydatna mogła się okazać technika, której całkiem niedawno się nauczył. Zaraz... nauczył? Opracował. To było bardziej odpowiednie określenie. Nie używał jej jednak, a jedynie wykonał pieczęci Szczur → Smok → Pies podczas biegu i w razie zagrożenia był w stanie w przeciągu 1s postawić barierę, która powinna zablokować ewentualne odłamki kryształu jak i tumany piasku połączone z falą uderzeniową.
W zależności od rozwoju sytuacji przystąpił do kolejnego kroku, którym było zastosowanie się do polecenia jego przyjaciela Hikariego. Mimo, że im szło całkiem dobrze reszta miała problemy, w tym jego pobratymiec, którego szczerze powiedziawszy nie znał. Więzy krwi były jednak już pewnym powodem gdyby to, że jest jego sojusznikiem nie wystarczało. Sytuacja była tym bardziej nieciekawa, że był on ranny. Trzeba było działać szybko gdyż w przeciwnym wypadku groziła mu śmierć. Najszybszym i chyba najbezpieczniejszym wyjściem było użycie wybuchowych notek. Tak dokładnie mimo, że mogły pogorszyć stan jego pobratymca to była jedyna metoda. W kierunku pełzacza koło Jiro poleciał kunai z wybuchową notką. Nie był on wymierzony jednak bezpośrednio w niego, a za plecami przeciwnika w odpowiedniej odległości. Gdy doleciał na odpowiednią pozycje Shinji bardzo szybko złożył znak przesyłając do karteczki odrobinę chakry i nastąpił wybuch. Jeśli wszystko poszło zgodnie z planem odległość od Jiro była na tyle duża by go nie uszkodzić, a jednocześnie na tyle bliska pełzacza by oberwał nawet jeśli nie śmiertelnie to na tyle by dać czas rannemu na ucieczkę. By temu było mało Shinji poczuł się w obowiązku by wydać jasne polecenie co ma robić.
- Spierdalaj!
Ludzie pod wpływem adrenaliny robili różne rzeczy. Jiro mógł nawet dotknąć nagły napad strachu odbierając mu rozum i zamiast zrobić cokolwiek po prostu by pozostał w miejscu narażając siebie na zagrożenie.
Ostatnią rzeczą, która pozostała do zrobienia było rozeznanie się w sytuacji. Shinji rozejrzał się dookoła lokalizując wszystkich najbliższych oponentów. Biorąc pod uwagę pocisk z którym mieli do czynienia brał także pod uwagę rzeczy znajdujące się w powietrzu. Jeśli nic nie zwróciło jego uwagi lub po prostu pełzacze byli całkiem daleko miał zamiar dołączyć do Hikariego. Ważne w tym wszystkim było jeszcze to jak wyglądała sprawa z kolesiem, który oberwał notką jeśli nadal żył należało najpierw uporać się z nim, a dopiero później zastanawiać się co dalej. W końcu podobno mieli się wycofywać, ale do tego potrzebne było przynajmniej chwilowe ogarnięcie panującej sytuacji.
Chakra: 85% - 3% = 82%
Użyte przedmioty: 1x kunai z wybuchową notką
Użyte przedmioty: 1x kunai z wybuchową notką
Techniki:
Ekwipunek:
- Nazwa
- Sharingan: Ni Tomoe
- Na poziomie dwóch tomoe możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
- Możliwości
- Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
- Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
- Rozpoznawanie genjutsu
- Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
- Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
- Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
- Wymagania
- Przebudzenie, w przypadku misji minimum B, dziedzina klanowa D
- Koszt
- E: 6% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalny (na turę)
- Nazwa
- Katon: Netsu
- Dziedzina
- Katon
- Ranga
- B
- Pieczęci
- Szczur → Smok → Pies
- Zasięg
- Bariera promień 1m wokół użytkownika.
- Koszty
- E: 35% | D: 30% | C: 20% | B: 15% | A: 10% | S: 5% | S+: 4% (1/2 kosztu na turę)
- Opis Nietypowa technika natury Katon będąca defensywą. Po złożeniu pieczęci wokół użytkownika tworzy się kopuła o złocistej poświacie. Cały proces zaczyna się bezpośrednio nad głową i w ciągu 1s kopuła osiąga podłoże. Bezpośrednie dotknięcie bariery powoduje oparzenia jak po zetknięciu się z techniką Katon: Hōsenka no Jutsu (także od wnętrza). Wadę stanowi brak jakiejkolwiek defensywy od dołu oraz podatność na techniki Suiton.
Bariera chroni przed:- wszelkiej maści bronią miotaną oraz wybuchem do 3 notek jednocześnie
- technikami do rangi B włącznie (poza Suitonem oraz penetrującymi)
- Suitonami i technikami penetrującymi wyłącznie rangi D
- atakami poniżej 80 punktów siły
- obciążeniem na barierze do 300 kg
- Dodatkowe
- Koszt utrzymania w przypadku ułamków zaokrąglany w górę.
- Link do tematu postaci
- Klik!
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE :
Kabura na broń:
Umiejętności:
- Katana w pochwie na broń przypięta do pasa
- Torba na broń I z tyłu, przypięta do pasa z lewej strony pleców
- Torba na broń II z tyłu, przypięta do pasa z prawej strony pleców
- Kabura na broń, przyczepiona do prawego uda
- 2 specjalne monety (są minimalnie mniejsze od zwykłych, oprócz tego niczym się nie różnią), schowane do kieszeni
Kabura na broń:
- 1x kunai
- 14x kunai z wybuchową notką[2]
- 10x Shuriken [1]
- 2x bojowa pigułka żywnościowa [0,5]
- 2x pigułka ze skrzepniętą krwią [0,5]
- 20x kunai z wybuchową notką[2]
- Mapa portu Ryuzaki no Taki
KEKKEI GENKAI: Sharingan: Ni Tomoe - 3% za turę
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
- Wrodzona -
- Nabyta -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- Siła: 11 | 21
Wytrzymałość: 5
Szybkość: 41 | 51
Percepcja: 41 | 71
Psychika: 1
Konsekwencja: 1
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
- Kenjutsu - Chanbara - Siła: 11|11+10 & Szybkość: 41|41+10
- Sharingan - Percepcja: 41|41+30
- Ninjutsu - E
Genjutsu
[*]Iryōjutsu
[*]Fūinjutsu- Klanowe - C
- ELEMENTARNE:
- Katon - B
Suiton
Fuuton
Doton
Raiton
- Katon - B
- TAIJUTSU:
Gōken
Suiken
Rankanken
Bunshin Yakudatsu
Chakra Kōgeki
- BUKIJUTSU:
Kyujutsu
Kenjutsu - D
Shurikenjutsu
Kusarijutsu
Kijutsu
0 x
- Rokuramen Sennin
- Support
- Posty: 1033
- Rejestracja: 12 lut 2015, o 13:07
- Multikonta: Akihiko Maji i Jugo Misaki
- Hikari
- Martwa postać
- Posty: 2488
- Rejestracja: 24 sie 2015, o 18:56
- Wiek postaci: 26
- Ranga: Akoraito
- Krótki wygląd: Prawe oko mocna zieleń, lewe intensywnej czerwieni. Długie kruczoczarne włosy sięgające do połowy ud. Ogólnie mówiąc dobrze zbudowany mężczyzna mierzący 182cm.
- Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?f=33&t=1307&p=12435
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Zdawało się, że Kaguya zaraz wykona wyrok na blondynie, dlatego też nie mając ani chwili do stracenia Hikari wykonał najszybszą technikę. Sytuacja była gorsza niż myślał w trakcie biegu i dlatego użył jej za wcześnie sięgając także swojego towarzysza. Mimo to wiedział, że mógł to rozegrać o wiele lepiej niż to zrobił. Czuł się winny każdej ranie jaką on posiadł przez niego. Musiał na przyszłość rozważniej dobierać techniki w tłumie. Dodatkowo to nie wystarczyło aby zabić przeciwnika. Nawet dostanie piaskowymi shurikenami, które poleciały z wielką szybkością nie wystarczyło. Dopiero cios od Hisako czyli doradczyni lidera ostatecznie zakończył życie tego potwora. To pokazywało jak słaby on był. Gdyby tylko rozwinął swoją lawę wyżej... Nie ważne. Brakowało czasu na użalanie się nad sobą, zrobi to gdy będą bezpieczni. Natychmiastowo biegł w kierunku poszkodowanego aby przynajmniej jakoś go chronić, bo podnosząc go narażał go tylko na jeszcze gorze rany, ale w porównaniu do niego mógł to zrobić Ichirou jeżeli skorzystałby z swojej piaskowej chmurki. Postanowił zaufać Hisako.
- Ichi zabierz go, będę was osłaniać.
Gdy tylko dobiegł do Ryujiego z zasmuconą miną zwracając uwagę na otoczenie, aby w razie potrzeby użyć swojej lawy na twarz przeciwników, a potem kopnąć takiego wroga daleko w tył powiedział przyciszonym głosem.
- Przepraszam.
Teraz za wiele więcej dla niego nie mógł zrobić. No może ostudzić poparzenia wodą, ale bał się szoku termicznego. Zresztą to raczej nie było dobre miejsce na to nie oszukujmy się. Jeżeli tego potrzebował to dał mu pigułkę z skrzepniętą krwią, chociaż to. Co robił dalej? To co wcześniej. Bił, uderzał, opluwał lawą wrogów aż Ichirou nie zabezpieczy swojego kuzyna. Co jeżeli nie było wrogów w jego okolicy? Zamierzał wykorzystać trochę swojego ekwipunku i porzucać w przeciwników wspomagając chociaż trochę swoich, których zrobiło się o wiele więcej. Jak widać musiały przybyć posiłki widząc co tutaj się działo. Czym rzucał? Shurikenami. Nie chciał już więcej ryzykować, że wybuch z notki dosięgnie któregoś z towarzyszy na polu bitwy. I tak już zrobił wystarczająco wiele zła. Mogli być na niego wściekli, ale są ważniejsze sprawy obecnie. Z drugiej strony uratował mu życie, jakie by ono nie było jeżeli nie dostanie szybko porządnej pomocy leczniczej. Po asekuracji co tutaj wiele mówić. Starał się wydostać z zasięgu ostrzału zwracając uwagę na latające kule i starając się ich unikać jak tylko mógł, a biorąc pod uwagę z jakiej one odległości latają nie powinno być z tym problemu. A przynajmniej ponownie tak mu się wydawało. Wrogów i kontaktu z nimi unikał podczas ucieczki do bezpiecznego miejsca. Mieli ważniejsze problemy, a czas uciekał.
- Ichi zabierz go, będę was osłaniać.
Gdy tylko dobiegł do Ryujiego z zasmuconą miną zwracając uwagę na otoczenie, aby w razie potrzeby użyć swojej lawy na twarz przeciwników, a potem kopnąć takiego wroga daleko w tył powiedział przyciszonym głosem.
- Przepraszam.
Teraz za wiele więcej dla niego nie mógł zrobić. No może ostudzić poparzenia wodą, ale bał się szoku termicznego. Zresztą to raczej nie było dobre miejsce na to nie oszukujmy się. Jeżeli tego potrzebował to dał mu pigułkę z skrzepniętą krwią, chociaż to. Co robił dalej? To co wcześniej. Bił, uderzał, opluwał lawą wrogów aż Ichirou nie zabezpieczy swojego kuzyna. Co jeżeli nie było wrogów w jego okolicy? Zamierzał wykorzystać trochę swojego ekwipunku i porzucać w przeciwników wspomagając chociaż trochę swoich, których zrobiło się o wiele więcej. Jak widać musiały przybyć posiłki widząc co tutaj się działo. Czym rzucał? Shurikenami. Nie chciał już więcej ryzykować, że wybuch z notki dosięgnie któregoś z towarzyszy na polu bitwy. I tak już zrobił wystarczająco wiele zła. Mogli być na niego wściekli, ale są ważniejsze sprawy obecnie. Z drugiej strony uratował mu życie, jakie by ono nie było jeżeli nie dostanie szybko porządnej pomocy leczniczej. Po asekuracji co tutaj wiele mówić. Starał się wydostać z zasięgu ostrzału zwracając uwagę na latające kule i starając się ich unikać jak tylko mógł, a biorąc pod uwagę z jakiej one odległości latają nie powinno być z tym problemu. A przynajmniej ponownie tak mu się wydawało. Wrogów i kontaktu z nimi unikał podczas ucieczki do bezpiecznego miejsca. Mieli ważniejsze problemy, a czas uciekał.
Ukryty tekst
0 x
Cause i'm the real fire.
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Tak jak zakładał akcja z wybuchową notką okazała się wielkim powodzeniem. Jego pobratymiec był ocalony z sytuacji, która zapewne skończyłaby się niechybnie jego śmiercią. Tak się jednak nie stało. Wybuch był na tyle silny by odrzucił Kaguya, a jednocześnie zbyt słaby by go wyeliminować, ale tym samym najprawdopodobniej zranić Jiro. Shinji rozejrzał się dookoła i wyglądało na to, że nadeszła pora na wycofanie się. Zaatakowany przez niego osobnik został dobity przez jakiegoś dziadka, którego zbytnio nie kojarzył, ale najważniejsze, że zagrożenie zostało wyeliminowane. Trochę było mu przykro, że nie dane było mu tego zrobić osobiście, ale uczucia odsunął na bok. Odgrywały one w tym momencie drugorzędną rolę. Najważniejsze było wykonanie rozkazów i to nimi miał się zamiar zając. Jeżeli Jiro nadal leżał na ziemi to pomógł mu wstać. Sharingan widoczny w jego oczach z pewnością powinien dać mu jasno do zrozumienia, że jest on sojusznikiem, a nie wrogiem. Jeśli jednak udało mu się wcześniej podnieść to po prostu rozpoczął bieg. Starał się utrzymywać w zasięgu wzroku Hikariego gdyż jak pokazało już pole bitwy trzymanie się go było bardzo na rękę. Pojedynczy sparing dał im swojego rodzaju synergię dzięki czemu mogli dać z siebie jeszcze więcej. A wyglądało na to, że wszystko się mu jak najbardziej udało. Shinji wierzył, że da sobie radę i bez problemu wydostanie się spoza zasięgu ostrzału. Dlatego mógł się zając sobą. Bieg, który rozpoczął rzecz jasna kierował się tam gdzie przypuszczalnie znajdował się lider Sabaku - Jou. Powiedzenie, że wymagał on ochrony byłoby lekką przesadą, gdyż zdawał się być naprawdę silną osobistością. Obecność przy nim Shinji'ego z pewnością by jednak nie zaszkodziła. Zresztą trzeba było przedyskutować taktykę, a młodzik miał nadzieję w czymś takim uczestniczyć. Nie do końca ze względu na to, że mógł wnieść coś wartościowego, ale po prostu chciał chłonąć wiedzę na temat sposobów prowadzenia wojny. Zresztą potrzebował informacji o wszystkim co tu się dzieje. Nie łudził się, że jak powróci do lidera Kruków skończy się na zwykłym powiedzeniu - o wróciłem - co to to nie. Z pewnością będzie musiał zdać wyczerpujący raport zwłaszcza, że zdawał się wciskać nos nawet w najbardziej prywatne sprawy. Musiał mu nawet tłumaczyć swoje prywatne relacje z Iwaru włączając te o których nikomu nie miał zamiaru mówić, a jednak on tutaj stanowił wyjątek. Warto było także pamiętać powód dla którego oryginalnie się tutaj znalazł, a było nią udzielenie wsparcia świeżo upieczonemu ojcu - Ichirou. Warto było się upewnić, że ten gałgan nic nie odwali narażając się na zbyt duże niebezpieczeństwo. Nie żeby uważał go za słabego, albo głupiego, ale ludzie pod wpływem nienawiści potrafią nieraz podejmować irracjonalne działania, które mogą doprowadzić nawet do ich śmierci zamiast sięgnąć po coś banalnego co znajdowało się niemal na wyciągnięcie dłoni.
Po krótkich rozważaniach na temat tego co powinien zrobić, zarówno na polu bitwy jak i poza nim nadeszła pora na zwrócenie swojej uwagi w zupełnie innym kierunku, a był nim przed chwilą ocalony Jiro. Warto było się czegokolwiek na jego temat dowiedzieć, a w końcu kto wie czy nie będzie musiał mu kolejny już raz dosłownie ratować dupy.
- Jestem Shinji.
Grzeczność nakazywała by się chociaż przedstawić. W odpowiedzi w domyśle pojawiło się swojego rodzaju oczekiwanie tego samego. Można było to wywnioskować chociażby i po tonie, a już na pewno po pewnym przyzwyczajeniu społecznym, które wewnętrznie niemal z automatu wyzwalało tą samą formułkę różniącą się jedynie imieniem. Wystarczyłoby się przyjrzeć chociażby i zakrapianym imprezom. Nie raz z pewnością się zdarzało, że ludzie się sobie przedstawiali z tego błahego powodu dobrze wiedząc, że zapamiętanie tylu imion graniczyć będzie z cudem. Nadal jednak to robili co można by uznać za pewną swoistą społeczną patologię. A może po prostu wartości wyniesione z domu? Zjawiska tego nie można było jednoznacznie określić jako czegoś złego. Po prostu nie miało żadnego racjonalnego podłoża i dlatego Shinji się go uczepił.
Jeśli dane było mu usłyszeć odpowiedź z jego ust miało paść pytanie, które pierwsze nasuwało się mu na myśl. Nie pomyślał nawet o konsekwencjach, które mogło ze sobą nieść. Mianowicie brzmiało ono:
- Powiedz mi Jiro, co sprowadza tutaj Uchiha?
Mogło to zabrzmieć głupio w końcu on sam również był członkiem tego samego klanu i znajdował się w tym samym miejscu co jego pobratymiec, a jednak ciekawość przezwyciężyła głupi wydźwięk wypowiedzi. Jiro o tym z pewnością nie wiedział, ale nie było praktycznie żadnej dozy prawdopodobieństwa by kierowały nim te same pobudki co Shinjim. W końcu nie słyszał o tym by Kruki wysłałby kogoś więcej, chociaż mogło być to wielce prawdopodobne. Nawet jeśli był on ich jedynym przedstawicielem w armii Sabaku to wśród Kaguya musiał ktoś być. Informacje mają to do siebie, że zaczerpnięte jedyne z jednej strony strony konfliktu nie są do końca wiarygodne. Jedna sytuacja może mieć dwa zupełnie inne punkty spojrzenia, a przez odebrania właściwie dopiero poprzez dogłębna analizę obu raportów.
Nawiązanie jakiejkolwiek konwersacji z Uchiha miało w sumie oprócz uzyskania jakichkolwiek informacji na jego temat jeszcze jedną funkcje. Mianowicie miało umilić bieg z dala od utworzonego kotła - w końcu podobno mieli się wycofać. Z pewnością wszystko to mogło być przerywane poprzez oglądanie się za siebie w celu upewnienia czy czasem gdzieś nie pojawiło się jakieś zagrożenie. Ogromną wagę należało przywiązać zwłaszcza do nieba. W końcu nie wyglądało na to by zaprzestano ostrzału więc jakikolwiek zabłąkany pocisk mógł okazać się zagrożeniem. Nie zwracanie uwagi na otoczenie w tym wypadku byłoby bardzo nierozsądne, a co za tym idzie mogłoby prowadzić do katastrofy. Może nie dla przebiegu wojny w końcu cóż znaczył on czy Jiro, a może dziadek Sabaku, który dobił Kaguye w obliczy całej tej wojny? Byli niczym ziarna piasku porozrzucane plaży, chociaż bardziej uruchamiającym wyobraźnie porównaniem byłaby pustynia na której się właśnie znajdowali. Byłby to po prostu osobisty dramat, a jak każdy człowiek tak i Shinji gdzieś tam w głębi siebie miał wolę przeżycia. Instynkt zwierzęcia, który nakazywał walczyć do końca byle nie zatracić swojego istnienia jak bardzo nieistotne by ono było. W przypadku Shinji'ego ważną rolę odgrywało to, że nie uważał on siebie za kogoś nieprzydatnego, a jego życie miało znaczenie. Może nie w wymiarze tej wojny, ale przyszłości. Wiązał ze sobą całkiem spore nadzieje na przyszłość ludzkości. Myślenie być może nieco samolubne, ale taki był właśnie jego cel. Stawał się on tym bardziej coraz bardziej osiągalny, że udało się mu znaleźć osobę, która jak sądził może odegrać w tym wszystkim ważną rolę - Hikariego. Właśnie dlatego nie tylko z powodu, że uważał go za przyjaciela, ale i przydatności należało robić wszystko, ale nawet nieco więcej by przeżył, a zarazem zdobywał cenne doświadczenie tym samym przybierając na sile tak jak miał zamiar robić Shinji w swoim przypadku.
Po jakimś czasie całej gromadzie zapewne udało się dobiec do lidera Sabaku. Nadszedł moment wsłuchiwania się w każde jego słowo. Być może i Uchiha by coś od siebie rzucił, ale nie wypadało. Z resztą podczas biegu niemal wypluł z siebie płuca. Jakąkolwiek sprawność fizyczną można by uznać za jego piętę achillesową i dłuższy bieg na szybkości jaką tylko mógł z siebie wykrzesać dał wyraźnie o tym znać. Nie był to jednak czas ani pora na tego typu rozważania jakby nie patrzeć o błahostce w obliczu stosu trupów, który zdążył się utworzyć w miejscu, które jeszcze niedawno było miejscem pierwszej walki na tej całej wielkiej pustyni. Nikt nie przypuszczał, że dotknie ona właśnie rejonów w których przebywał lider, ale osoba dowodząca Kaguya musiała wiedzieć co robi. Nie był to jakiś niedzielny lider, czy też oficer w końcu nie wiadomo było zbyt wiele o ich sposobie prowadzenia wojny. Jedyną rzeczą, którą dało się na obecny moment tak naprawdę wywnioskować była pewność, że skóry łatwo nie sprzedadzą i skoro posunęli się do czegoś takiego to nie wiadomo co jeszcze mogą kryć. A już samo postępowanie ich wojsk było nieco podejrzane. Wystarczyłoby choćby i spojrzeć na rozproszenie i ewidentne wciąganie armii Sabaku pod mury miasta.
Po krótkich rozważaniach na temat tego co powinien zrobić, zarówno na polu bitwy jak i poza nim nadeszła pora na zwrócenie swojej uwagi w zupełnie innym kierunku, a był nim przed chwilą ocalony Jiro. Warto było się czegokolwiek na jego temat dowiedzieć, a w końcu kto wie czy nie będzie musiał mu kolejny już raz dosłownie ratować dupy.
- Jestem Shinji.
Grzeczność nakazywała by się chociaż przedstawić. W odpowiedzi w domyśle pojawiło się swojego rodzaju oczekiwanie tego samego. Można było to wywnioskować chociażby i po tonie, a już na pewno po pewnym przyzwyczajeniu społecznym, które wewnętrznie niemal z automatu wyzwalało tą samą formułkę różniącą się jedynie imieniem. Wystarczyłoby się przyjrzeć chociażby i zakrapianym imprezom. Nie raz z pewnością się zdarzało, że ludzie się sobie przedstawiali z tego błahego powodu dobrze wiedząc, że zapamiętanie tylu imion graniczyć będzie z cudem. Nadal jednak to robili co można by uznać za pewną swoistą społeczną patologię. A może po prostu wartości wyniesione z domu? Zjawiska tego nie można było jednoznacznie określić jako czegoś złego. Po prostu nie miało żadnego racjonalnego podłoża i dlatego Shinji się go uczepił.
Jeśli dane było mu usłyszeć odpowiedź z jego ust miało paść pytanie, które pierwsze nasuwało się mu na myśl. Nie pomyślał nawet o konsekwencjach, które mogło ze sobą nieść. Mianowicie brzmiało ono:
- Powiedz mi Jiro, co sprowadza tutaj Uchiha?
Mogło to zabrzmieć głupio w końcu on sam również był członkiem tego samego klanu i znajdował się w tym samym miejscu co jego pobratymiec, a jednak ciekawość przezwyciężyła głupi wydźwięk wypowiedzi. Jiro o tym z pewnością nie wiedział, ale nie było praktycznie żadnej dozy prawdopodobieństwa by kierowały nim te same pobudki co Shinjim. W końcu nie słyszał o tym by Kruki wysłałby kogoś więcej, chociaż mogło być to wielce prawdopodobne. Nawet jeśli był on ich jedynym przedstawicielem w armii Sabaku to wśród Kaguya musiał ktoś być. Informacje mają to do siebie, że zaczerpnięte jedyne z jednej strony strony konfliktu nie są do końca wiarygodne. Jedna sytuacja może mieć dwa zupełnie inne punkty spojrzenia, a przez odebrania właściwie dopiero poprzez dogłębna analizę obu raportów.
Nawiązanie jakiejkolwiek konwersacji z Uchiha miało w sumie oprócz uzyskania jakichkolwiek informacji na jego temat jeszcze jedną funkcje. Mianowicie miało umilić bieg z dala od utworzonego kotła - w końcu podobno mieli się wycofać. Z pewnością wszystko to mogło być przerywane poprzez oglądanie się za siebie w celu upewnienia czy czasem gdzieś nie pojawiło się jakieś zagrożenie. Ogromną wagę należało przywiązać zwłaszcza do nieba. W końcu nie wyglądało na to by zaprzestano ostrzału więc jakikolwiek zabłąkany pocisk mógł okazać się zagrożeniem. Nie zwracanie uwagi na otoczenie w tym wypadku byłoby bardzo nierozsądne, a co za tym idzie mogłoby prowadzić do katastrofy. Może nie dla przebiegu wojny w końcu cóż znaczył on czy Jiro, a może dziadek Sabaku, który dobił Kaguye w obliczy całej tej wojny? Byli niczym ziarna piasku porozrzucane plaży, chociaż bardziej uruchamiającym wyobraźnie porównaniem byłaby pustynia na której się właśnie znajdowali. Byłby to po prostu osobisty dramat, a jak każdy człowiek tak i Shinji gdzieś tam w głębi siebie miał wolę przeżycia. Instynkt zwierzęcia, który nakazywał walczyć do końca byle nie zatracić swojego istnienia jak bardzo nieistotne by ono było. W przypadku Shinji'ego ważną rolę odgrywało to, że nie uważał on siebie za kogoś nieprzydatnego, a jego życie miało znaczenie. Może nie w wymiarze tej wojny, ale przyszłości. Wiązał ze sobą całkiem spore nadzieje na przyszłość ludzkości. Myślenie być może nieco samolubne, ale taki był właśnie jego cel. Stawał się on tym bardziej coraz bardziej osiągalny, że udało się mu znaleźć osobę, która jak sądził może odegrać w tym wszystkim ważną rolę - Hikariego. Właśnie dlatego nie tylko z powodu, że uważał go za przyjaciela, ale i przydatności należało robić wszystko, ale nawet nieco więcej by przeżył, a zarazem zdobywał cenne doświadczenie tym samym przybierając na sile tak jak miał zamiar robić Shinji w swoim przypadku.
Po jakimś czasie całej gromadzie zapewne udało się dobiec do lidera Sabaku. Nadszedł moment wsłuchiwania się w każde jego słowo. Być może i Uchiha by coś od siebie rzucił, ale nie wypadało. Z resztą podczas biegu niemal wypluł z siebie płuca. Jakąkolwiek sprawność fizyczną można by uznać za jego piętę achillesową i dłuższy bieg na szybkości jaką tylko mógł z siebie wykrzesać dał wyraźnie o tym znać. Nie był to jednak czas ani pora na tego typu rozważania jakby nie patrzeć o błahostce w obliczu stosu trupów, który zdążył się utworzyć w miejscu, które jeszcze niedawno było miejscem pierwszej walki na tej całej wielkiej pustyni. Nikt nie przypuszczał, że dotknie ona właśnie rejonów w których przebywał lider, ale osoba dowodząca Kaguya musiała wiedzieć co robi. Nie był to jakiś niedzielny lider, czy też oficer w końcu nie wiadomo było zbyt wiele o ich sposobie prowadzenia wojny. Jedyną rzeczą, którą dało się na obecny moment tak naprawdę wywnioskować była pewność, że skóry łatwo nie sprzedadzą i skoro posunęli się do czegoś takiego to nie wiadomo co jeszcze mogą kryć. A już samo postępowanie ich wojsk było nieco podejrzane. Wystarczyłoby choćby i spojrzeć na rozproszenie i ewidentne wciąganie armii Sabaku pod mury miasta.
Chakra: 82% - 3% = 79%
Techniki:
Ekwipunek:
- Nazwa
- Sharingan: Ni Tomoe
- Na poziomie dwóch tomoe możliwości Sharingana rosną dość znacząco w stosunku do poprzednika. Od tej pory użytkownik jest w stanie rozpoznać na pierwszy rzut oka działające genjutsu. Poprawiają się także percepcja użytkownika. Nie jest to jeszcze pełnia możliwości tego Kekkei Genkai, ale rozwój jest widoczny od razu.
- Możliwości
- Widzenie chakry przeciwnika - brak takiej możliwości przez obiekty
- Dostrzeganie obiektów niewidocznych gołym okiem - np. cienkie żyłki
- Rozpoznawanie genjutsu
- Odróżnianie klonów od oryginału - ranga C w dół
- Bonus atrybutów - wzrost percepcji o 30 punktów
- Kopiowanie technik - Tylko techniki taijutsu i bukijutsu (w przypadku braku dziedziny męczą o wiele bardziej). Wykonywane dopiero po przeciwniku.
- Wymagania
- Przebudzenie, w przypadku misji minimum B, dziedzina klanowa D
- Koszt
- E: 6% | D: 5% | C: 4% | B: 3% | A: 2% | S: 1% | S+: niezauważalny (na turę)
PRZEDMIOTY PRZY SOBIE :
Kabura na broń:
Umiejętności:
- Katana w pochwie na broń przypięta do pasa
- Torba na broń I z tyłu, przypięta do pasa z lewej strony pleców
- Torba na broń II z tyłu, przypięta do pasa z prawej strony pleców
- Kabura na broń, przyczepiona do prawego uda
- 2 specjalne monety (są minimalnie mniejsze od zwykłych, oprócz tego niczym się nie różnią), schowane do kieszeni
Kabura na broń:
- 1x kunai
- 13x kunai z wybuchową notką[2]
- 10x Shuriken [1]
- 2x bojowa pigułka żywnościowa [0,5]
- 2x pigułka ze skrzepniętą krwią [0,5]
- 20x kunai z wybuchową notką[2]
- Mapa portu Ryuzaki no Taki
KEKKEI GENKAI: Sharingan: Ni Tomoe - 3% za turę
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
NATURA CHAKRY: Katon
STYLE WALKI: Kenjutsu - Chanbara
UMIEJĘTNOŚCI:
- Wrodzona -
- Nabyta -
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
- Siła: 11 | 21
Wytrzymałość: 5
Szybkość: 41 | 51
Percepcja: 41 | 71
Psychika: 1
Konsekwencja: 1
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI:
- Kenjutsu - Chanbara - Siła: 11|11+10 & Szybkość: 41|41+10
- Sharingan - Percepcja: 41|41+30
- Ninjutsu - E
Genjutsu
[*]Iryōjutsu
[*]Fūinjutsu- Klanowe - C
- ELEMENTARNE:
- Katon - B
Suiton
Fuuton
Doton
Raiton
- Katon - B
- TAIJUTSU:
Gōken
Suiken
Rankanken
Bunshin Yakudatsu
Chakra Kōgeki
- BUKIJUTSU:
Kyujutsu
Kenjutsu - D
Shurikenjutsu
Kusarijutsu
Kijutsu
0 x
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Nic nie potoczyło się tak jak było planowane, zaskoczone dowództwo Sabaku zostało zaatakowane, co zmusiło Jou do wydania rozkazu odwrotu, w stronę reszty armii. Podejrzane ruchy armii Kaguya, która wyszła naprzeciw władcą piasku, wręcz krzyczały, iż szykują kolejną niespodziankę dla swoich przeciwników. Sabaku póki co byli na straconej pozycji. Tak samo jak i Ryuji. Walka z kościanym wojownikiem, potoczyła się całkowicie nie na korzyść kuzynów z piaskowego rodu. Kaguya okazał się, iście silnym i doświadczonym wojownikiem, co pokazał gdy całkowicie zablokował ich wspólny atak. Teraz to blondyn był w najgorszej sytuacji. Ogłuszony chłopak leżał na ziemi z owiniętym, kościanym biczem wokół szyi, który podduszał go oraz boleśnie rozcinał skórę. Blondyn mógł liczyć już tylko na pomoc, gdyż jego działania jak się okazało były całkowicie bezcelowe. Przeciwnik szykował ostatni atak by zakończyć żywot, młodego przeciwnika, tworząc wielkie kościane wiertło. Mimo wszystko Ryuji, nie chciał się poddawać, nie chciał ginąć nie zrobiwszy niczego, nie po tym wszystkim co przeszedł aby tym razem być użytecznym. Blondyn próbował podjąć jakiekolwiek akcje aby wydostać się z dramatycznej sytuacji, gdy nagle zdarzyło się coś czego totalnie się nie spodziewał. Z boku na przeciwnika, uderzył ognisty atak, Ryuji doskonale wszystko widział, gdyż patrzył wprost na niego. Mogłoby się wydawać, że właśnie na to czekał, na okazję kiedy Kaguya opuści gardę, lecz nic bardziej mylnego. Ognisty atak, swoim zasięgiem zahaczył także o blondyna, a dokładniej o górną część ciała, twarz i ramiona. Chłopak krzyknął z bólu. Nigdy nie czół czegoś podobnego, ogień zaczął trawić jego skórę. Zacisną zęby z całej siły a jego ręce automatycznie poderwały się aby ugasić ogień, jednak ból w prawym ramieniu był tak ogromny, iż te całkowicie odmówiło posłuszeństwa. Chłopak dosłownie słyszał jak jego skóra skwierczy, zapach spalenizny własnego ciała dotarł do jego nozdrzy, a każdy nadpalony kawałek ciała, wysyłał potężne impulsy bólu do mózgu, tak silne iż chłopak opadł całkowicie z sił. Czy to koniec, czy właśnie tak skończy? Spalony żywcem podczas najważniejszej bitwy w jego życiu, która dopiero co się rozpoczęła, a on nie zdążył uczynić zupełnie nic, by przyczynić się do zwycięstwa? Powieki opadły mu do połowy, leżąc na plecach, jedyne co teraz widział to niebo. "Jesteś żałosny" To jedyne co przychodziło mu teraz do głowy. Chłopak nie widział jak Ichirou wykańcza przeciwnika swoimi piaskowymi shurikenami, jak Hisako wykańcza przeciwnika, ani nawet Hikariego który powiedział cicho przepraszam. Każdy choć najmniejszy ruch, każde ziarenko piasku, które zawiewał wiatr na jego oparzenia, sprawiało potężny ból. "Czy mam tutaj zginąć? Jeżeli nie mogę pomóc swojemu klanowi to po co mam żyć? W końcu żyje tylko dla niego... ale on wciąż walczy prawda, więc ja... Chłopak zacisnął po raz kolejny zęby, oraz lewą pięść, wydając zduszony ryk. Próbował się chociaż podnieść, ściągnąć lewą ręką bicz który wciąż był owinięty wokół jego szyi, chciał zrobić cokolwiek. Wiedział, że potrzebuje pomocy ale nie zamierzał, po prostu na nią czekać, jeżeli starczy mu sił, chciał choć po części, zachować świadomość, gdyż jego wola i chęć walki wciąż nie zgasły mimo ogromnego bólu i całej sytuacji. Nie zamierzał się poddawać, skoro jego rodzina wciąż walczy.
0 x
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Było niebezpiecznie, ale na szczęście zdążyłem zwiać przed tym cholerstwem spadającym z nieba. Kto wie co by się stało, gdybym nie stał obok tych gości i nie zauważyliby w porę wielkiej, stalowej kuli... poza tym, karwa, stal? Naprawdę? Tym całym Kaguya naprawdę musiało się w dupach poprzewracać, albo zwyczajnie byli mocno zdeterminowani, by się nas pozbyć. Jeden pies. Jakby nie patrzeć, tu było o wiele niebezpieczniej niż podczas walki pod Kodokunayamą. No dobra, był ten cholerny smok, ale jeden. I do tego duży, nie trudno go było nie zauważyć i w ogóle. A tu? Cholernie niewygodny teren, zabójcy wyskakujący wprost z piachu i wielkie pociski spadające na łeb. A kto wie co jeszcze nam zafundują. W danej chwili myślałem tylko o wycofaniu się wedle rozkazu Jou. Jak się okazało również, część wojska zdążyła do nas dotrzeć i wspomóc w starciu z Pełzaczami, dzięki czemu nie miałem zbyt wiele roboty podczas przedzierania się na bezpieczne pozycje.
- Podobno mieliśmy mieć przewagę terenu. - mruknąłem, przypominając sobie słowa Ichirou, kiedy mnie werbował. Po chwili również dotarłem do lidera. Zdążyłem zauważyć, że Ci cali Sabaku potrafili kontrolować piach. Na pustyni to powinna być cholernie wielka przewaga, ale jak widać - na razie nie jest. Ci zasrańcy się w nim schowali i zdołali nas nieźle zaskoczyć. I co dalej? Nie miałem za specjalnie wiele do roboty, przeciwnicy byli poza moim zasięgiem, a Ci co byli bliżej, no to właśnie, byli i już nie żyją. Teraz mogłem jedynie skupiać się na tym, by znów nic nas nie zaskoczyło, a jeśli coś 'wyskoczy', to się bronić. Ewentualnie bronić innych, tworząc kryształowe ściany, które uj wie, czy wytrzymałyby starcie ze stalowymi odpowiednikami pocisków katapult.
Ogólnie rzecz biorąc z chęcią przetestowałbym jedną technikę, ale bez wyraźnego rozkazu nie chciałem się wychylać. Poza tym to nie ten dystans. Również był smok. Tak, to chyba moja ulubiona technika - dobrze użyty narobi niezłego burdelu. A dwa, a nawet trzy to już w ogóle. Przy okazji ja sam nie muszę zbytnio brudzić sobie rąk. Jednak tu miałem ten sam ból - wróg był za daleko, a przecież nie będę przyzywał wielkiego gada w samym środku sojuszniczych wojsk, by pozbyć się pojedynczych jednostek. To nie zadziała. Tak więc nie pozostało mi nic innego jak czekać na to co powie czerwonowłosy i wykonać rozkaz, który padnie.
- Podobno mieliśmy mieć przewagę terenu. - mruknąłem, przypominając sobie słowa Ichirou, kiedy mnie werbował. Po chwili również dotarłem do lidera. Zdążyłem zauważyć, że Ci cali Sabaku potrafili kontrolować piach. Na pustyni to powinna być cholernie wielka przewaga, ale jak widać - na razie nie jest. Ci zasrańcy się w nim schowali i zdołali nas nieźle zaskoczyć. I co dalej? Nie miałem za specjalnie wiele do roboty, przeciwnicy byli poza moim zasięgiem, a Ci co byli bliżej, no to właśnie, byli i już nie żyją. Teraz mogłem jedynie skupiać się na tym, by znów nic nas nie zaskoczyło, a jeśli coś 'wyskoczy', to się bronić. Ewentualnie bronić innych, tworząc kryształowe ściany, które uj wie, czy wytrzymałyby starcie ze stalowymi odpowiednikami pocisków katapult.
Ogólnie rzecz biorąc z chęcią przetestowałbym jedną technikę, ale bez wyraźnego rozkazu nie chciałem się wychylać. Poza tym to nie ten dystans. Również był smok. Tak, to chyba moja ulubiona technika - dobrze użyty narobi niezłego burdelu. A dwa, a nawet trzy to już w ogóle. Przy okazji ja sam nie muszę zbytnio brudzić sobie rąk. Jednak tu miałem ten sam ból - wróg był za daleko, a przecież nie będę przyzywał wielkiego gada w samym środku sojuszniczych wojsk, by pozbyć się pojedynczych jednostek. To nie zadziała. Tak więc nie pozostało mi nic innego jak czekać na to co powie czerwonowłosy i wykonać rozkaz, który padnie.
Eq:
Na sobie: Strój Shinsengumi (bez futra) + czarny płaszcz.
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):
20 kunaiów z kryształu [reberu B]
x2 Bojowa pigułka żywnościowa - zapakowana w papier.
Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):
40 shurikenów z kryształu [reberu B]
Zdolności:
PRZEDMIOTY SCHOWANE (NIEWIDOCZNE):
Sakwa na prawym pośladzie (pod płaszczem):
20 kunaiów z kryształu [reberu B]
x2 Bojowa pigułka żywnościowa - zapakowana w papier.
Sakwa na lewym pośladzie (pod płaszczem):
40 shurikenów z kryształu [reberu B]
KEKKEI GENKAI: Shōton no Jutsu [kolor czerwony].
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:
Wrodzona ---
Nabyta ---
PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.
KONTROLA CHAKRY: B.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Użyte techniki:
NATURA CHAKRY: Fūton [główny]; Doton.
STYLE WALKI: Kenjutsu.
UMIEJĘTNOŚCI:
Wrodzona ---
Nabyta ---
PAKT: ---
ATRYBUTY PODSTAWOWE:
SIŁA 31/41.
WYTRZYMAŁOŚĆ 3.
SZYBKOŚĆ 40/50.
PERCEPCJA 41.
PSYCHIKA 1.
KONSEKWENCJA 1.
KONTROLA CHAKRY: B.
MAKSYMALNE POKŁADY CHAKRY: 100%
MNOŻNIKI: Kenjutsu [+10 Siła; +10 Szybkość]
POZIOM ROZWOJU DZIEDZIN NINPŌ:
NINJUTSU E.
GENJUTSU E.
TAIJUTSU E.
BUKIJUTSU E.
KYUJUTSU E.
KENJUTSU E.
SHURIKENJUTSU E.
KUSARIJUTSU E.
KIJUTSU E.
IRYōJUTSU E.
FūINJUTSU E.
ELEMENTARNE
KATON E.
SUITON E.
FUUTON C.
DOTON D.
RAITON E.
KLANOWE B.
Chakra: 93%
0 x
- Ichirou
- Posty: 4026
- Rejestracja: 18 kwie 2015, o 18:25
- Wiek postaci: 35
- Ranga: Seinin
- Krótki wygląd: Chodzące piękno.
- Widoczny ekwipunek: Hiramekarei, gurda, fūma shuriken, torba, dwie kabury
- Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=320
- Lokalizacja: Atsui
Re: [ME] Bitwa o Atsui
Inaczej sobie to wszystko wyobrażał.
Początek oblężenia przebiegał zupełnie inaczej od tego, co było zawczasu zaplanowane. Wcześniej przygotowane pułapki kościanych bardzo skutecznie psuły szyki Sabaku. Pełzacze wprowadziły absolutny chaos w maszerującej na miasto armii, uniemożliwiając jej realizacji swych założeń. Zamiast wykonywać kolejne ruchy, mające na celu zdobycie Atsui, władcy piasku musieli niemalże w pełni skupić się na odpieraniu zaistniałych zagrożeń, które narastały lawinowo. Aktualna sytuacja może jeszcze nie była beznadziejna, ale i tak była na tyle do dupy, że klęska wisiała w powietrzu przy braku sensownej zmiany w swoich działaniach.
Zanim jednak Ichirou miał spróbować coś wskórać na ogólnym polu bitwy, musiał wpierw uporać się z pojedynczym, ale istotnym problemem w postaci reprezentanta rodu Kaguya, który operował na wysokorangowych technikach klanowych i był cholernie trudnym przeciwnikiem do ubicia. Życie Ryūjiego wisiało na włosku i mogło w każdej sekundzie się zakończyć. Być może już by wygasło, gdyby nie niespodziewana akcja Hikariego, który właśnie wkroczył do akcji i wykonał technikę elementu ognia, ściągając tym samym uwagę oponenta i zapewniając reszcie cenną chwilę na podjęcie jakichkolwiek akcji. Akolita o bursztynowych oczach nie zastanawiał się wtedy i nie tracił zbędnie czasu. To była idealna okazja do zrealizowania swojego planu, toteż pospiesznie uformował wielkie shurikeny o imponującej sile przebicia, które natychmiast popędziły na cel. Jeden z pocisków trafił z impetem w ciało wojownika w kościanej zbroi i niczym piła obrotowa przerąbał się przez jego pancerz, by zadać obrażenia, które praktycznie eliminowały go z dalszej walki. Zaraz po tym na miejscu pojawiła się przyboczna Jou, która pojedynczym ciosem dokończyła dzieła, roztrzaskując głowę nieszczęśnika.
Dopiero teraz, po zakończeniu starcia, Asahi dostrzegł to, jak bardzo fatalna w skutkach okazała się technika katon dla młodszego kuzyna.
No, kurwa, świetnie.
Zaklął pod nosem, spoglądając chłodno na zbliżającego się przedstawiciela Terumi. Brązowowłosy był zły z powodu ogółu zaistniałej sytuacji, ale pozostawał mimo wszystko pewien zgrzyt zębów wobec użytkownika elementu lawy, który choć pomógł, to także i zaszkodził. Taki nierozważny wyczyn zasługiwał na kąśliwą uwagę ze strony Ichiego, ale nie było na to czasu. Asystentka lidera nakazała ruszać dalej, a przecież Ryūji wymagał odpowiedniej pomocy. Zdenerwowany akolita pospiesznie podleciał na piaskowej chmurce do poszkodowanego chłopaka, by pomóc mu wyzwolić się z kościanego bicza i zabrać go na swoją platformę w celu przetransportowania w bezpieczniejsze miejsce, w którym mógłby otrzymać wsparcie jakiegoś specjalisty.
- Wstawaj blondasku, masz jeszcze wiele do zrobienia – powiedział dosadnie, padając mu dłoń. Słysząc przeprosiny Hikariego, westchnął jedynie i nie chcąc tracić czasu na niepotrzebne kłótnie, ruszył po prostu dalej, by czym prędzej dogonić przyboczną głównodowodzącego.
- Ryūji potrzebuje natychmiastowej pomocy medyka – poinformował ją, licząc, że jeśli ta nie zajmie się osobiście tym tematem, to przynajmniej wskaże lub ściągnie kogoś znającego iryōjutsu, by uratować dotkliwie poparzonego kuzyna. Poza tym, akolita chciał omówić z dziewczyną dalszy plan działania. W końcu to ona należała do osób, które odpowiadały za strategie całej armii.
- Hisako, posłałbym na zmierzające na nas oddziały morze piasku, a potem wykonałbym mszę żałobną. To powinno oprócz piechoty zabić tez ukrytych przed nami pełzaczy – zasugerował, licząc na pozytywne rozpatrzenie propozycji lub na inne wytyczne, których realizacja przyczyniłaby się wreszcie do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Ichirou był rozzłoszczony i przepełniony nienawiścią. Nie miał zbyt wielkie ochoty do ciągłego uciekania i przegrupowywania się. Chciał zaatakować i to w taki sposób, by za jednym zamachem zmieść setki wrogów. Niech giną.
Podczas tego wszystkiego nie zapominał o tym, że znajduje się w środku wielkiego, ogarniętego chaosem konfliktu. Wcześniejsze dwa shurikeny, których użył do zneutralizowania trudnego przeciwnika, wciąż znajdowały się w ruchu i krążyły w pobliżu ich twórcy z wielką szybkością. Asahi miał dalej nad nimi pełną władzę i podtrzymywał je kolejnymi dozami chakry, by móc ich użyć w razie potrzeby. Lecąc więc tuż za przyboczną lidera, mając przy sobie rannego kuzyna, ciskał wirujące shurikeny w tych przeciwników, którzy tylko znaleźli się w zasięgu techniki. Właśnie w taki sposób zamierzał sobie, Hisako i reszcie utorować drogę. A gdyby pojawiło się jakieś zagrożenie, to tak jak do tej pory, polegał na mobilności piaskowej platformy oraz sprawnym formowaniu zasłon oraz tarcz.
Dalsze jego poczynania zależały już od decyzji wyższych rangą Sabaku. Jeżeli nie odpowiadała im propozycja dotycząca pustynnego tsunami, to rzecz jasna nie zamierzał wyrywać się jak głupi i próbować robić swoje. Miał jednak nadzieję, że znajdą sposób na zrobienie z jego osoby jak największego użytku. W żadnym wypadku nie chciał biernie przyglądać się bitwie. Obecny, niezbyt optymistyczny stan rzeczy wcale go nie zniechęcał i nie rodził zwątpienia w sens tej wojny. Wręcz przeciwnie, ostatnie problemy jeszcze bardziej wzmacniały jego złość oraz nienawiść wobec Kaguya, których po prostu miał ochotę zgładzić. Bez żadnych kompromisów.
Początek oblężenia przebiegał zupełnie inaczej od tego, co było zawczasu zaplanowane. Wcześniej przygotowane pułapki kościanych bardzo skutecznie psuły szyki Sabaku. Pełzacze wprowadziły absolutny chaos w maszerującej na miasto armii, uniemożliwiając jej realizacji swych założeń. Zamiast wykonywać kolejne ruchy, mające na celu zdobycie Atsui, władcy piasku musieli niemalże w pełni skupić się na odpieraniu zaistniałych zagrożeń, które narastały lawinowo. Aktualna sytuacja może jeszcze nie była beznadziejna, ale i tak była na tyle do dupy, że klęska wisiała w powietrzu przy braku sensownej zmiany w swoich działaniach.
Zanim jednak Ichirou miał spróbować coś wskórać na ogólnym polu bitwy, musiał wpierw uporać się z pojedynczym, ale istotnym problemem w postaci reprezentanta rodu Kaguya, który operował na wysokorangowych technikach klanowych i był cholernie trudnym przeciwnikiem do ubicia. Życie Ryūjiego wisiało na włosku i mogło w każdej sekundzie się zakończyć. Być może już by wygasło, gdyby nie niespodziewana akcja Hikariego, który właśnie wkroczył do akcji i wykonał technikę elementu ognia, ściągając tym samym uwagę oponenta i zapewniając reszcie cenną chwilę na podjęcie jakichkolwiek akcji. Akolita o bursztynowych oczach nie zastanawiał się wtedy i nie tracił zbędnie czasu. To była idealna okazja do zrealizowania swojego planu, toteż pospiesznie uformował wielkie shurikeny o imponującej sile przebicia, które natychmiast popędziły na cel. Jeden z pocisków trafił z impetem w ciało wojownika w kościanej zbroi i niczym piła obrotowa przerąbał się przez jego pancerz, by zadać obrażenia, które praktycznie eliminowały go z dalszej walki. Zaraz po tym na miejscu pojawiła się przyboczna Jou, która pojedynczym ciosem dokończyła dzieła, roztrzaskując głowę nieszczęśnika.
Dopiero teraz, po zakończeniu starcia, Asahi dostrzegł to, jak bardzo fatalna w skutkach okazała się technika katon dla młodszego kuzyna.
No, kurwa, świetnie.
Zaklął pod nosem, spoglądając chłodno na zbliżającego się przedstawiciela Terumi. Brązowowłosy był zły z powodu ogółu zaistniałej sytuacji, ale pozostawał mimo wszystko pewien zgrzyt zębów wobec użytkownika elementu lawy, który choć pomógł, to także i zaszkodził. Taki nierozważny wyczyn zasługiwał na kąśliwą uwagę ze strony Ichiego, ale nie było na to czasu. Asystentka lidera nakazała ruszać dalej, a przecież Ryūji wymagał odpowiedniej pomocy. Zdenerwowany akolita pospiesznie podleciał na piaskowej chmurce do poszkodowanego chłopaka, by pomóc mu wyzwolić się z kościanego bicza i zabrać go na swoją platformę w celu przetransportowania w bezpieczniejsze miejsce, w którym mógłby otrzymać wsparcie jakiegoś specjalisty.
- Wstawaj blondasku, masz jeszcze wiele do zrobienia – powiedział dosadnie, padając mu dłoń. Słysząc przeprosiny Hikariego, westchnął jedynie i nie chcąc tracić czasu na niepotrzebne kłótnie, ruszył po prostu dalej, by czym prędzej dogonić przyboczną głównodowodzącego.
- Ryūji potrzebuje natychmiastowej pomocy medyka – poinformował ją, licząc, że jeśli ta nie zajmie się osobiście tym tematem, to przynajmniej wskaże lub ściągnie kogoś znającego iryōjutsu, by uratować dotkliwie poparzonego kuzyna. Poza tym, akolita chciał omówić z dziewczyną dalszy plan działania. W końcu to ona należała do osób, które odpowiadały za strategie całej armii.
- Hisako, posłałbym na zmierzające na nas oddziały morze piasku, a potem wykonałbym mszę żałobną. To powinno oprócz piechoty zabić tez ukrytych przed nami pełzaczy – zasugerował, licząc na pozytywne rozpatrzenie propozycji lub na inne wytyczne, których realizacja przyczyniłaby się wreszcie do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę. Ichirou był rozzłoszczony i przepełniony nienawiścią. Nie miał zbyt wielkie ochoty do ciągłego uciekania i przegrupowywania się. Chciał zaatakować i to w taki sposób, by za jednym zamachem zmieść setki wrogów. Niech giną.
Podczas tego wszystkiego nie zapominał o tym, że znajduje się w środku wielkiego, ogarniętego chaosem konfliktu. Wcześniejsze dwa shurikeny, których użył do zneutralizowania trudnego przeciwnika, wciąż znajdowały się w ruchu i krążyły w pobliżu ich twórcy z wielką szybkością. Asahi miał dalej nad nimi pełną władzę i podtrzymywał je kolejnymi dozami chakry, by móc ich użyć w razie potrzeby. Lecąc więc tuż za przyboczną lidera, mając przy sobie rannego kuzyna, ciskał wirujące shurikeny w tych przeciwników, którzy tylko znaleźli się w zasięgu techniki. Właśnie w taki sposób zamierzał sobie, Hisako i reszcie utorować drogę. A gdyby pojawiło się jakieś zagrożenie, to tak jak do tej pory, polegał na mobilności piaskowej platformy oraz sprawnym formowaniu zasłon oraz tarcz.
Dalsze jego poczynania zależały już od decyzji wyższych rangą Sabaku. Jeżeli nie odpowiadała im propozycja dotycząca pustynnego tsunami, to rzecz jasna nie zamierzał wyrywać się jak głupi i próbować robić swoje. Miał jednak nadzieję, że znajdą sposób na zrobienie z jego osoby jak największego użytku. W żadnym wypadku nie chciał biernie przyglądać się bitwie. Obecny, niezbyt optymistyczny stan rzeczy wcale go nie zniechęcał i nie rodził zwątpienia w sens tej wojny. Wręcz przeciwnie, ostatnie problemy jeszcze bardziej wzmacniały jego złość oraz nienawiść wobec Kaguya, których po prostu miał ochotę zgładzić. Bez żadnych kompromisów.
Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości