Dom Kazoriego
Dom Kazoriego
Niezbyt wyróżniający się dwupiętrowy budynek. Głównym materiałem z którego został zbudowany jest piaskowiec, wyjątkiem jest dach który wygląda jakby został stworzony z połączenia drewna i słomy. Jednak mieszkaniec tego przybytku nie interesuję czymś takim jak "Z czego zbudowany jest dach?". Jednak prawdopodobnie jest to połączenie kamienia i suchych patyków. Najbardziej rzucającą się w oczy rzeczą przy budynku, jest wyryty ptak w kamieniu, może nie perfekcyjnie ale jednak. Stoi obok drzwi obdarzając każdego wchodzącego swym spojrzeniem.
Samo mieszkanie składa się z siedmiu pomieszczeń:
Pierwszym który napotyka się przy przekroczeniu framugi drzwi, jest korytarz. Nie jest zbyt rozbudowany, jest to raptem niewielkie pomieszczenie w którym znajduje się półka na płaszcze i nie-płaszcze, oraz wycieraczka. Od korytarza są dwie pary drzwi. Drugie pomieszczenie które się napotka w przypadku przejścia przez drzwi najbliższe tym wejściowym, od strony lewej, jest mała kuchnia połączona z jadalnią. Składa się z kilku większych blatów i dwóch szaf, dość szerokich lecz niskich. Na samym środku znajduje się stół i dwie ławki obok niego.
Trzecie pomieszczenie, które jest tuż obok drzwi do kuchni, to łazienka. Składa się z niezbyt dużej balii, jednej małej szafki oraz toalety, która niczym się nie wyróżnia na tle innych. Czwarty pokój, czyli ten naprzeciwko łazienki i kuchni to najzwyklejszy pokój gościnny. W którym czasami jest większa ilość osób od jednej. Sam pokój jest największym w całym budynku, ale składa się siedmiu krzeseł, dużego stołu oraz wielu półek, głównie z jakimiś wazonami, czy innymi dziełami ceramiki.
Za piątymi drzwiami, które są naprzeciwko tych wejściowych znajdują się schody i od razu po ich pokonaniu pokazuje się pokój osobisty mieszkańca tej budowli. Składa się z jednego, dość sporego łóżka, dwóch dużych szaf i trójki mniejszych. W nim także znajduje się trochę przedmiotów ceramicznych.
Od tego pokoju prowadzą jeszcze dwie sztuki drzwi, jedne po lewej a drugie po prawej. Te po lewej prowadzą do czegoś w rodzaju warsztatu i schowka na niepotrzebne rzeczy w jednym. Zwykle jest tam bałagan, na dużym, solidnym stole na przeciwko którego jest krzesło znajduje się ogromna ilość kartek. A na półkach które zajmują cały obwód pokoju, można zauważyć jakieś przedmioty wyrzeźbione w kamieniu lub wystrugane z drewna.
Ostatnie drzwi prowadzą na balkon, na którym znajduje się mały stolik i dwa krzesła. Przed słońcem chroni dach, który zasłania od góry praktycznie cały obszar tarasu, co daje przyjemny cień.
Wokół budynku znajduje się kilka kamiennych rzeźb, lub drewnianych. Jednak są to zwykle proste rzeczy i nie posiadające wielu szczegółów. Ot po prostu hobby, oraz częste nudzenie się jakimś obiektem.
Samo mieszkanie składa się z siedmiu pomieszczeń:
Pierwszym który napotyka się przy przekroczeniu framugi drzwi, jest korytarz. Nie jest zbyt rozbudowany, jest to raptem niewielkie pomieszczenie w którym znajduje się półka na płaszcze i nie-płaszcze, oraz wycieraczka. Od korytarza są dwie pary drzwi. Drugie pomieszczenie które się napotka w przypadku przejścia przez drzwi najbliższe tym wejściowym, od strony lewej, jest mała kuchnia połączona z jadalnią. Składa się z kilku większych blatów i dwóch szaf, dość szerokich lecz niskich. Na samym środku znajduje się stół i dwie ławki obok niego.
Trzecie pomieszczenie, które jest tuż obok drzwi do kuchni, to łazienka. Składa się z niezbyt dużej balii, jednej małej szafki oraz toalety, która niczym się nie wyróżnia na tle innych. Czwarty pokój, czyli ten naprzeciwko łazienki i kuchni to najzwyklejszy pokój gościnny. W którym czasami jest większa ilość osób od jednej. Sam pokój jest największym w całym budynku, ale składa się siedmiu krzeseł, dużego stołu oraz wielu półek, głównie z jakimiś wazonami, czy innymi dziełami ceramiki.
Za piątymi drzwiami, które są naprzeciwko tych wejściowych znajdują się schody i od razu po ich pokonaniu pokazuje się pokój osobisty mieszkańca tej budowli. Składa się z jednego, dość sporego łóżka, dwóch dużych szaf i trójki mniejszych. W nim także znajduje się trochę przedmiotów ceramicznych.
Od tego pokoju prowadzą jeszcze dwie sztuki drzwi, jedne po lewej a drugie po prawej. Te po lewej prowadzą do czegoś w rodzaju warsztatu i schowka na niepotrzebne rzeczy w jednym. Zwykle jest tam bałagan, na dużym, solidnym stole na przeciwko którego jest krzesło znajduje się ogromna ilość kartek. A na półkach które zajmują cały obwód pokoju, można zauważyć jakieś przedmioty wyrzeźbione w kamieniu lub wystrugane z drewna.
Ostatnie drzwi prowadzą na balkon, na którym znajduje się mały stolik i dwa krzesła. Przed słońcem chroni dach, który zasłania od góry praktycznie cały obszar tarasu, co daje przyjemny cień.
Wokół budynku znajduje się kilka kamiennych rzeźb, lub drewnianych. Jednak są to zwykle proste rzeczy i nie posiadające wielu szczegółów. Ot po prostu hobby, oraz częste nudzenie się jakimś obiektem.
0 x
Re: Dom Kazoriego
Wczesne wstawanie... Wszystko przez przeklęte słońce. Chcąc nie chcąc Kazori musiał wstać, już otworzył oczy a ponowne zaśnięcie po czymś takim graniczy z cudem. Dlatego po wygramoleniu się z łóżka, ubraniu się w swoją ulubioną odzież oraz przetarciu oczy, ruszył powolnym krokiem po schodach na parter. Szybko pokonał przeszkodę do kuchni zwaną jako drzwi i znalazł się w pomieszczeniu, którego interesowało. Szybko przygotował sobie śniadanie składające się z dwóch bułek, suchego mięsa oraz szklanki wody i wziął się za pochłanianie tego pożywienia.
Podczas rytuału jedzenia patrzył tępym wzrokiem na przestrzeń przed sobą dalej nie będąc w 100% przytomnym. Gdy już zjadł to co miał przed sobą zerknął przez okno na chwilę i postanowił zając się Sobą. W jaki sposób? Miał zamiar projektować swą sztukę!
- Ooo tak! Tym razem stworzę coś jeszcze lepszego niż przez wszystkie lata swego życia! - ożywił się gdy tylko pomyślał o tym co lubi i ruszył po schodach mało się nie wywracając, gdy tylko dobiegł na piętro skręcił w stronę swego warsztatu. Gdy tylko przekroczył framugę drzwi uderzył go zapach... Cóż. Jego materiałów z których robił swe cuda. Zapach drewna, kamienia oraz trochę spalenizny unosił się po pomieszczeniu.
- Nie ma to jak stary dobry zapach sztuki... Byłby jednak perfekcyjny gdyby cały czas się zmieniał! - po tym szybkim komentarzu zajął się szukaniem swego najważniejszego narzędzia, ołówka. I ku swemu rozczarowaniu nie mógł go znaleźć. Z tego powodu sąsiedzi zostali uraczeni dźwiękiem energicznie otwieranych i zamykanych półek oraz krzyków zdenerwowania. Nie można zapomnieć jednak o fakcie, że umysł artysty nawet w takich sytuacjach wymyślał rzeczy, które trzeba naszkicować co tylko pogłębiało irytację. Po prawdopodobnie dwóch lub więcej godzinach szukania, podczas których zrobił Sobie dwa razy przerwę, stwierdzając, że to jest nieporozumienie jakieś, znalazł to czego szukał.
- Straciłem dużo czasu... Za dużo! - westchnął waląc otwartą dłonią w stół, by po chwili zająć się próbą przelania swych myśli na papier.
Na szczęście dzień nie zapowiadał się na to by był gorszy, to tylko "mały wypadek" i tyle. Podczas tego wpadł na masę świetnych pomysłów, które zaraz rozrysuje i będzie mógł szybko je zobrazować w pełnych wymiarach dzięki leżącemu nieopodal drewnu oraz nożowi. Pierwsze godziny dnia wychodziły na razie pozytywnie, a przynajmniej tak na razie twierdził Kazori. Co prawda przeciętny obserwator stwierdziłby, że to są oznaki walenia się wszystkiego na głowę, choć nasz "artysta" uważał inaczej.
Podczas rytuału jedzenia patrzył tępym wzrokiem na przestrzeń przed sobą dalej nie będąc w 100% przytomnym. Gdy już zjadł to co miał przed sobą zerknął przez okno na chwilę i postanowił zając się Sobą. W jaki sposób? Miał zamiar projektować swą sztukę!
- Ooo tak! Tym razem stworzę coś jeszcze lepszego niż przez wszystkie lata swego życia! - ożywił się gdy tylko pomyślał o tym co lubi i ruszył po schodach mało się nie wywracając, gdy tylko dobiegł na piętro skręcił w stronę swego warsztatu. Gdy tylko przekroczył framugę drzwi uderzył go zapach... Cóż. Jego materiałów z których robił swe cuda. Zapach drewna, kamienia oraz trochę spalenizny unosił się po pomieszczeniu.
- Nie ma to jak stary dobry zapach sztuki... Byłby jednak perfekcyjny gdyby cały czas się zmieniał! - po tym szybkim komentarzu zajął się szukaniem swego najważniejszego narzędzia, ołówka. I ku swemu rozczarowaniu nie mógł go znaleźć. Z tego powodu sąsiedzi zostali uraczeni dźwiękiem energicznie otwieranych i zamykanych półek oraz krzyków zdenerwowania. Nie można zapomnieć jednak o fakcie, że umysł artysty nawet w takich sytuacjach wymyślał rzeczy, które trzeba naszkicować co tylko pogłębiało irytację. Po prawdopodobnie dwóch lub więcej godzinach szukania, podczas których zrobił Sobie dwa razy przerwę, stwierdzając, że to jest nieporozumienie jakieś, znalazł to czego szukał.
- Straciłem dużo czasu... Za dużo! - westchnął waląc otwartą dłonią w stół, by po chwili zająć się próbą przelania swych myśli na papier.
Na szczęście dzień nie zapowiadał się na to by był gorszy, to tylko "mały wypadek" i tyle. Podczas tego wpadł na masę świetnych pomysłów, które zaraz rozrysuje i będzie mógł szybko je zobrazować w pełnych wymiarach dzięki leżącemu nieopodal drewnu oraz nożowi. Pierwsze godziny dnia wychodziły na razie pozytywnie, a przynajmniej tak na razie twierdził Kazori. Co prawda przeciętny obserwator stwierdziłby, że to są oznaki walenia się wszystkiego na głowę, choć nasz "artysta" uważał inaczej.
0 x
Re: Dom Kazoriego
Temat artystyczny prac Kazoriego? Ludzki trud w obliczu nieprzewidywalności życia. Brzmi to jak dobry temat na jakąś wypowiedź pisemną, jednak w tym wypadku to było to przelewanie myśli na papier. Tak zwana sztuka. Ale nie taka nudna jak u innych, gdzie zwykle pokazane są sceny sukcesów! O nie, nie! W jedynych sobie dziełach Kazoriego, nie było żadnego zwycięzcy. Gdzież że sukces w nieustannej walce człowieka i życia, gdzie gdy jeden wygrywa, to od razu drugi odbija to sobie? Surowe bryły spod noża lub młotka i gwoździa pokazywały, że nie jest tak pięknie. Dlatego jest to takie wyjątkowe.
- Hmm... Za mało... Stanowczo za mało! Potrzebuję więcej inspiracji... - mruknął niezadowolony ze swego dzieła, miał za mało wizji w tej chwili. Potrzebował kolejnego bodźca który rozrusza jego umysł, a przez to wyobraźnię. Przecież musi rozrysować szkic dzieła, które pokazuje ludzki trud w walce z nieprzewidywalnym życiem, a przy okazji ukazać to, że eksplozja jest najlepszym rozwiązaniem, by zakończyć tą odwieczną walkę.
Nigdy by nie spodziewał się, że los da mu malutki smaczek, który może go zaprowadzić do całego dania które pobudzi Jego umysł jeszcze bardziej. Otóż ujrzał przez okno sytuację idealnie pasującą, do tematu najnowszego dzieła. Kobieta walczyła właśnie z ciężarem dwóch torb, a jeśli tego było mało, miała duży brzuch. Albo dużo jadło albo była ciężarna. A ta druga sytuacja była o wiele ciekawsza. Kazori więc miał pomysł. Pomoże tej kobiecie i przy okazji jeśli go nie pogoni, na co jest mała szansa mimo wszystko, to posłucha co ma do powiedzenia i dostanie lepszy obraz ludzkiego trudu. Inspiracji trzeba szukać u wielu źródeł, jest to ważna zasada u każdego artysty jak On.
- No to idziemy! - rzucił sam do Siebie wstając od stołu, biorąc swoją torbę do której szybko wsadził notes i ołówek, po czym wyszedł szybkim krokiem. Gdy znalazł się poza bezpiecznymi ścianami swego mieszkania, mruknął pod nosem kilka obelg w stronę słońca i całej ciepłoty, gdy tylko przekręcił klucze w drzwiach poczuł przez chwilę, że popełnia ogromny błąd chcąc stawiać czoło pogodzie.
Mimo wszystko ruszył i szybko pokonał granicę swego "ogródka", szybkimi krokami ruszył w kierunku kobiety, choć może nie tak otwarcie. Po prostu ruszył wzdłuż drogi jak typowy przechodzień, by zwrócić uwagę na tą sytuację z odległości jakiś dwóch metrów. Wcześniej będzie udawał, że nie widzi i nie widział tego wcześniej.
- Niech się pani nie przemęcza, pomogę. - wypowie te słowa, gdy tylko znajdzie się od niej te dwa metry. A gdy nie będzie żadnych aluzji, do czego ludzie są zdolni nawet gdy życie mówi, aby już wzięli kogoś do pomocy. Parę w rękach ma więc ciężko, by te torby go pokonały.
- Hmm... Za mało... Stanowczo za mało! Potrzebuję więcej inspiracji... - mruknął niezadowolony ze swego dzieła, miał za mało wizji w tej chwili. Potrzebował kolejnego bodźca który rozrusza jego umysł, a przez to wyobraźnię. Przecież musi rozrysować szkic dzieła, które pokazuje ludzki trud w walce z nieprzewidywalnym życiem, a przy okazji ukazać to, że eksplozja jest najlepszym rozwiązaniem, by zakończyć tą odwieczną walkę.
Nigdy by nie spodziewał się, że los da mu malutki smaczek, który może go zaprowadzić do całego dania które pobudzi Jego umysł jeszcze bardziej. Otóż ujrzał przez okno sytuację idealnie pasującą, do tematu najnowszego dzieła. Kobieta walczyła właśnie z ciężarem dwóch torb, a jeśli tego było mało, miała duży brzuch. Albo dużo jadło albo była ciężarna. A ta druga sytuacja była o wiele ciekawsza. Kazori więc miał pomysł. Pomoże tej kobiecie i przy okazji jeśli go nie pogoni, na co jest mała szansa mimo wszystko, to posłucha co ma do powiedzenia i dostanie lepszy obraz ludzkiego trudu. Inspiracji trzeba szukać u wielu źródeł, jest to ważna zasada u każdego artysty jak On.
- No to idziemy! - rzucił sam do Siebie wstając od stołu, biorąc swoją torbę do której szybko wsadził notes i ołówek, po czym wyszedł szybkim krokiem. Gdy znalazł się poza bezpiecznymi ścianami swego mieszkania, mruknął pod nosem kilka obelg w stronę słońca i całej ciepłoty, gdy tylko przekręcił klucze w drzwiach poczuł przez chwilę, że popełnia ogromny błąd chcąc stawiać czoło pogodzie.
Mimo wszystko ruszył i szybko pokonał granicę swego "ogródka", szybkimi krokami ruszył w kierunku kobiety, choć może nie tak otwarcie. Po prostu ruszył wzdłuż drogi jak typowy przechodzień, by zwrócić uwagę na tą sytuację z odległości jakiś dwóch metrów. Wcześniej będzie udawał, że nie widzi i nie widział tego wcześniej.
- Niech się pani nie przemęcza, pomogę. - wypowie te słowa, gdy tylko znajdzie się od niej te dwa metry. A gdy nie będzie żadnych aluzji, do czego ludzie są zdolni nawet gdy życie mówi, aby już wzięli kogoś do pomocy. Parę w rękach ma więc ciężko, by te torby go pokonały.
0 x
Re: Dom Kazoriego
Kazori miał teraz moment na pożałowanie swej decyzji lub podziękowanie losowi za te zdarzenie. Jednak nie wybrał żadnej z tych dwóch opcji. Gdy kobieta próbowała mu powiedzieć, że nie potrzebuje pomocy ten złapał za torby i je uniósł. Lekko się skrzywił. Nie przywykł dalej do takiego nacisku na Jego otwory gębowe na dłoniach, ale to raczej kwestia przyzwyczajenia! Poprawił chwyt, by było mu wygodniej, gdy tylko rozmówczyni ruszyła to i On za nią.
W głowie jednak robił notatki, które potem przeleje na papier. Pomimo, że taka reakcja na Jego ofertę na pomoc, była aż zbyt oczywista to mimo wszystko nie wziął jej pod uwagę. Nie spodziewał się takiego speszenia, ale nie dawał po Sobie nic poznać. Przecież jest profesjonalistą! To wszystko co tworzą "Niby-Artyści" jest niczym przy Jego dziełach, a takiej osobie jak On nie przystoi teraz wyglądać jakby załamano mu światopogląd.
Miał również czas przyjrzeć się jej. Była ładna, to fakt. Może gdyby był starszy a Ona nie była w ciąży, to może próbowałby coś wskórać, ale te dwa obecne czynniki nie pozwalają na podjęcie żadnych środków, by zauroczyć Ją. Fakt faktem, było widać pierwsze zmarszczki na twarzy ale to są mało ważne szczegóły.
- Mhm, mhm, mhm... - mruknął do Siebie jak to miał często w zwyczaju, gdy nad czymś myślał. Wtedy często był tak jakby w innym świecie, choć ciało dalej było tam gdzie wcześniej. W tym momencie właśnie ponownie rozmyślał nad jej reakcją. Niezbadane są reakcje ludzi, gdy życie na nich uderzy. W tym wypadku ta osoba posłuchała szepty od Niego, by przyjąć pomoc zamiast samemu walczyć z losem. Niczym mrówki, które w grupie starają się pokonać problem na swej drodze... Eureka! Kazori szybko zanotował w swym umyśle słowo "Mrówka", będzie to świetny model do obecnego tematu Jego prac. Skutkiem ubocznym jest to, że po skupieniu się znów na drodze, musiał podnieść wyżej nogę bo, by już odwiedził ziemię przez wystający kamień, o który mało się nie potknął. Zdał sobie sprawę też z tego, że pewnie dużo razy wymawiał słowo "Mhm". Zerknął na bok, by stwierdzić, że idzie obok kobiety więc nie zgubił jej rozmyślając.
- Heh... Przepraszam za Moje "Mhmowanie", często to robię, gdy nad czymś myślę. Ale co do innej sprawy. Naprawdę się cieszę, że pani zgodziła się bym pomógł. Pomimo, że sam mam wiele zajęć zawsze priorytet dla mnie to pomóc innej osobie. - powiedział chcąc szybko usprawiedliwić swój nawyk, bo czasami wkurzał tym innych. Przy okazji od razu przeskoczył na inny temat, chcąc nie dyskutować na ten temat specjalnie oraz przy okazji wcisnął kit, bo rzadko pomaga z dobroci serca innym. Chodzi głównie o inspirację dla Jego dzieł, bo umysł Artysty różni się od umysłu typowego ignoranta i potrzebuje cały czas bodźców, które pomogą wytwarzać nowe pomysły.
W głowie jednak robił notatki, które potem przeleje na papier. Pomimo, że taka reakcja na Jego ofertę na pomoc, była aż zbyt oczywista to mimo wszystko nie wziął jej pod uwagę. Nie spodziewał się takiego speszenia, ale nie dawał po Sobie nic poznać. Przecież jest profesjonalistą! To wszystko co tworzą "Niby-Artyści" jest niczym przy Jego dziełach, a takiej osobie jak On nie przystoi teraz wyglądać jakby załamano mu światopogląd.
Miał również czas przyjrzeć się jej. Była ładna, to fakt. Może gdyby był starszy a Ona nie była w ciąży, to może próbowałby coś wskórać, ale te dwa obecne czynniki nie pozwalają na podjęcie żadnych środków, by zauroczyć Ją. Fakt faktem, było widać pierwsze zmarszczki na twarzy ale to są mało ważne szczegóły.
- Mhm, mhm, mhm... - mruknął do Siebie jak to miał często w zwyczaju, gdy nad czymś myślał. Wtedy często był tak jakby w innym świecie, choć ciało dalej było tam gdzie wcześniej. W tym momencie właśnie ponownie rozmyślał nad jej reakcją. Niezbadane są reakcje ludzi, gdy życie na nich uderzy. W tym wypadku ta osoba posłuchała szepty od Niego, by przyjąć pomoc zamiast samemu walczyć z losem. Niczym mrówki, które w grupie starają się pokonać problem na swej drodze... Eureka! Kazori szybko zanotował w swym umyśle słowo "Mrówka", będzie to świetny model do obecnego tematu Jego prac. Skutkiem ubocznym jest to, że po skupieniu się znów na drodze, musiał podnieść wyżej nogę bo, by już odwiedził ziemię przez wystający kamień, o który mało się nie potknął. Zdał sobie sprawę też z tego, że pewnie dużo razy wymawiał słowo "Mhm". Zerknął na bok, by stwierdzić, że idzie obok kobiety więc nie zgubił jej rozmyślając.
- Heh... Przepraszam za Moje "Mhmowanie", często to robię, gdy nad czymś myślę. Ale co do innej sprawy. Naprawdę się cieszę, że pani zgodziła się bym pomógł. Pomimo, że sam mam wiele zajęć zawsze priorytet dla mnie to pomóc innej osobie. - powiedział chcąc szybko usprawiedliwić swój nawyk, bo czasami wkurzał tym innych. Przy okazji od razu przeskoczył na inny temat, chcąc nie dyskutować na ten temat specjalnie oraz przy okazji wcisnął kit, bo rzadko pomaga z dobroci serca innym. Chodzi głównie o inspirację dla Jego dzieł, bo umysł Artysty różni się od umysłu typowego ignoranta i potrzebuje cały czas bodźców, które pomogą wytwarzać nowe pomysły.
0 x
Re: Dom Kazoriego
Huh? Kazori spojrzał na rozmówczynię nieco zdziwionym wzrokiem, nie spodziewał się, że konwersacja będzie krążyła wokół takich nawyków a następnie zachowań dotyczących pomocy innym. Cóż. Zawsze więcej rzeczy do zapisania. Co kilka kroków poprawiał chwyt, bo jednak było niewygodne noszenie takich rzeczy, ale cóż, czego to się nie robi w życiu? Słuchając jej Kazori doszedł do pewnego wniosku, jest to radosna osoba. Może nie jakiś ewenement jednak miło od czasu do czasu spotkać osobę, która nie zachowuje się jak potencjalny ignorant.
- Naprawdę? Nigdy bym się nie spodziewał, że życie pozwoli spotkać mi osobę, która, by podzielała moje zdanie na ten temat. Niestety, łatwiej znaleźć egoistów. Ale cóż, uroki tego świata. Niestety trudno mi stwierdzić jak to jest, bo nawet teoria na ten temat u mnie leży. - odpowiedział, nie mówił specjalnie dużo prawdy ale także nie kłamał bezczelnie. Choć ostatnie słowa to w 100% prawda. A przynajmniej tak jest z jego perspektywy.
- Mam na imię Kazori. Rzadko ktoś pyta o moje imię, bo wolą krytykować moje dzieła artystyczne. - dodał z zdziwieniem, tym razem powiedział w całości prawdę. Zawsze lubił dodawać coś o Sobie, ale na szczęście nie walnął "Najwspanialszy artysta na tym świecie" jak to czasami miał w zwyczaju.
Chwilę później wydarzyło się coś, co zaskoczyła Kozoriego. Mira, bo tak się zwała osoba której pomagał nieść te torby, upadła na kolano. W pierwszej chwili nie wiedział nawet co się wydarzyło. Ale po sekundzie lub dwóch wypuścił torby z rąk i rozpoczął próbę pomocy, by mogła wstać.
- Co się stało? - z Jego strony padło od razu pytanie, na które z miłą chęcią poznałby odpowiedź.
- Naprawdę? Nigdy bym się nie spodziewał, że życie pozwoli spotkać mi osobę, która, by podzielała moje zdanie na ten temat. Niestety, łatwiej znaleźć egoistów. Ale cóż, uroki tego świata. Niestety trudno mi stwierdzić jak to jest, bo nawet teoria na ten temat u mnie leży. - odpowiedział, nie mówił specjalnie dużo prawdy ale także nie kłamał bezczelnie. Choć ostatnie słowa to w 100% prawda. A przynajmniej tak jest z jego perspektywy.
- Mam na imię Kazori. Rzadko ktoś pyta o moje imię, bo wolą krytykować moje dzieła artystyczne. - dodał z zdziwieniem, tym razem powiedział w całości prawdę. Zawsze lubił dodawać coś o Sobie, ale na szczęście nie walnął "Najwspanialszy artysta na tym świecie" jak to czasami miał w zwyczaju.
Chwilę później wydarzyło się coś, co zaskoczyła Kozoriego. Mira, bo tak się zwała osoba której pomagał nieść te torby, upadła na kolano. W pierwszej chwili nie wiedział nawet co się wydarzyło. Ale po sekundzie lub dwóch wypuścił torby z rąk i rozpoczął próbę pomocy, by mogła wstać.
- Co się stało? - z Jego strony padło od razu pytanie, na które z miłą chęcią poznałby odpowiedź.
0 x
Re: Dom Kazoriego
Ten dzień... Z normalnego zamienił się w dość... Ciekawy? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Kazori nigdy nie przypuszczał, że w takim wieku będzie świadkiem rodzenia. A do tego w takiej sytuacji! Czemu akurat tylko On w jakiś większy sposób się przejął? Wychodziło na to, że jego teza, że wszyscy nie z Jego Rodu są ignorantami. Ale trudno... Teraz musi zanieść ją do kliniki. Na szczęście wie gdzie to jest, więc szansa zgubienia jest śmiesznie niska.
Słysząc słowa "najbardziej przydatnej osoby na świecie", niedbale popchnął nogą torby w kierunku sklepu. Co prawda w normalnych okolicznościach zareagował, by z gniewem za obrazę jego wyczulonego na zapachy nosa, tym dymem. Ale teraz nie miał innego wyjścia jak posłuchać tej staruchy. Wykorzystując całą swoją siłę próbował podnieść Mirę, na tyle, by mógł oprzeć jej ciężar na swym barku. Co prawda to może być niewygodne, ale takie prowadzenie jest skuteczniejsze od ciągnięcia niczym worek ziemniaków.
- Chodź. Trzeba szybko dotrzeć do tej kliniki! - rzucił do obecnie rodzącej licząc, że jej kontakt ze światem jest jeszcze dobry. Teraz tylko ruszyć w drogę i ignorować ciężar na swym kręgosłupie i barku, a dojdzie bez zbędnych komplikacji do celu przeznaczenia.
Słysząc słowa "najbardziej przydatnej osoby na świecie", niedbale popchnął nogą torby w kierunku sklepu. Co prawda w normalnych okolicznościach zareagował, by z gniewem za obrazę jego wyczulonego na zapachy nosa, tym dymem. Ale teraz nie miał innego wyjścia jak posłuchać tej staruchy. Wykorzystując całą swoją siłę próbował podnieść Mirę, na tyle, by mógł oprzeć jej ciężar na swym barku. Co prawda to może być niewygodne, ale takie prowadzenie jest skuteczniejsze od ciągnięcia niczym worek ziemniaków.
- Chodź. Trzeba szybko dotrzeć do tej kliniki! - rzucił do obecnie rodzącej licząc, że jej kontakt ze światem jest jeszcze dobry. Teraz tylko ruszyć w drogę i ignorować ciężar na swym kręgosłupie i barku, a dojdzie bez zbędnych komplikacji do celu przeznaczenia.
0 x
Re: Dom Kazoriego
Chłopak skrzywił się widocznie. Właśnie zdał sobie sprawę z pewnej ironii, sam stał się obiektem w swym temacie artystycznym. Był właśnie przykładem co może zrobić człowiek w obliczu nieobliczalności życia. Jednak nie narzekał... O nie! Nie! Dzięki temu mógł zdobyć więcej inspiracji! O tak! Dlatego też niesiony tą artystyczną pasją, ruszył do przodu pomimo niesienia wręcz kłody na swych barkach. Ale cóż. Mogło być gorzej.
- Przeklinam cię pogodo... - warknął pod nosem, nie ma co mu się dziwić. Czuł się jak jajko, które było właśnie smażone. Ochraniacz co nieco odbijał światła, od łepetyny ale nie przesadzajmy. Dalej jest to męczące. Mimo wszystko kroczył naprzód niczym żołnierz do odstrzału. Jednak mijając tłum, a raczej tłum ignorantów wysyłał większości osobom nienawistne spojrzenie. Bo ta banda kretynów nic nie robiła... Kto by przypuszczał, że artysta musi wszystko robić?
Jednak doszedł do celu przeznaczenia. Klinika stała przed nim, a Mira pokazało mu niemrawo ręką drzwi. Do tego ponownie się skrzywił, gdy ta zgięła się w pół. Po tym wszystkim zrobi sobie porządny odpoczynek, łóżko, coś do jedzenia oraz notes i ołówek. Wszystko co mu jest potrzebne w obecnej chwili do szczęścia. Jednak mimo wszystko postanowił zmęczony dojść do tych drzwi i zapukać w nie, ale tak porządnie! A jak nikt nie otworzy to sam je pchnie. Kazori nie mógł jej zostawić z jednego powodu, gdzieś w podświadomości czuł, że to się w przyszłości odbije na nim.
- Przeklinam cię pogodo... - warknął pod nosem, nie ma co mu się dziwić. Czuł się jak jajko, które było właśnie smażone. Ochraniacz co nieco odbijał światła, od łepetyny ale nie przesadzajmy. Dalej jest to męczące. Mimo wszystko kroczył naprzód niczym żołnierz do odstrzału. Jednak mijając tłum, a raczej tłum ignorantów wysyłał większości osobom nienawistne spojrzenie. Bo ta banda kretynów nic nie robiła... Kto by przypuszczał, że artysta musi wszystko robić?
Jednak doszedł do celu przeznaczenia. Klinika stała przed nim, a Mira pokazało mu niemrawo ręką drzwi. Do tego ponownie się skrzywił, gdy ta zgięła się w pół. Po tym wszystkim zrobi sobie porządny odpoczynek, łóżko, coś do jedzenia oraz notes i ołówek. Wszystko co mu jest potrzebne w obecnej chwili do szczęścia. Jednak mimo wszystko postanowił zmęczony dojść do tych drzwi i zapukać w nie, ale tak porządnie! A jak nikt nie otworzy to sam je pchnie. Kazori nie mógł jej zostawić z jednego powodu, gdzieś w podświadomości czuł, że to się w przyszłości odbije na nim.
0 x
Re: Dom Kazoriego
Kazori czuł już ból w swoich płucach, bowiem przypominało to już walkę o każdy oddech. Od kiedy pamiętał dawno się tak nie zmęczył, nawet podczas bójek z rówieśnikami... Ale cóż. Na razie nie czas na narzekanie. Potem to będzie robił. Gdy był już niedaleko drzwi te otworzyły się z hukiem. Już miał nadzieję, że zauważyli ich... Ludzie stamtąd przebiegli obok. Jedyny pozytyw sytuacji przed chwilą był taki, że drzwi są teraz otwarte. Nie myśląc długo przeszedł przez nie, jednak to co tam ujrzał wytworzyło na Jego twarzy skrzywiony grymas zniesmaczenia. Nie widział nigdy takich ran, i wolał nie wiedzieć jak je nabyli.
Po chwili, prawdopodobnie młodszy od niego, chłopak ich zauważył i zaprosił jeszcze głębiej gestem dłoni. Po chwili nadbiegł ratunek w postaci innego człowieka, który pomógł nieść Mirę.
Kazori jednak zaczerwienił się gdy usłyszał, że jest rzekomym małżonkiem. Jak ten prawdziwy go dorwie, to nie będzie miał gdzie uciekać... Ale na razie nie dyskutował. Nie czas na to, dlatego posłusznie ruszył wraz z "pomagierem" w kierunku tego korytarza po prawej, by szybko dotrzeć tam gdzie trzeba. Czyli do drugiego pokoju po prawej.
Po chwili, prawdopodobnie młodszy od niego, chłopak ich zauważył i zaprosił jeszcze głębiej gestem dłoni. Po chwili nadbiegł ratunek w postaci innego człowieka, który pomógł nieść Mirę.
Kazori jednak zaczerwienił się gdy usłyszał, że jest rzekomym małżonkiem. Jak ten prawdziwy go dorwie, to nie będzie miał gdzie uciekać... Ale na razie nie dyskutował. Nie czas na to, dlatego posłusznie ruszył wraz z "pomagierem" w kierunku tego korytarza po prawej, by szybko dotrzeć tam gdzie trzeba. Czyli do drugiego pokoju po prawej.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości