Karczma Onigiri
Re: Karczma Onigiri
Mieszał pozostałość trunku znajdującego się w szklance, choć bardziej przypominało to zabawę niż jakiś specyficzni ukłon w stronę wybornego napitku. Ot po prostu zajęcie, które sobie znalazł w oczekiwaniu na odpowiedź, która nadeszła dość szybko. W tym samym czasie, kiedy to Ayato rozpoczynał swoje pierwsze zdanie ktoś wszedł do baru. Kolejny gość. Najwidoczniej ten bar miał klientów już prawie od samego otwarcia, którzy schodzili się przez cały dzień, by następnie pić i dyskutować razem do późnej nocy. Yoshi znów nie odwrócił się by spojrzeć któż tam zagościł w tym przytulnym miejscu, dalej przysłuchiwał się swemu kompanowi do picia. Młodzieniec o siwych włosach przedstawił się mu prostym imieniem i najzwyklejszym gestem podanej dłoni, to zaproszenie zostało przyjęte, uścisk dłoni został przypieczętowany.
Osoba, która zaszczyciła ich swoją obecnością usiadła nieopodal nich, za cienką ścinką. Nie było ciężko ją obserwować, panowała tutaj jak na razie cisza, brutalnie rozdzielana przez rozmowę tych dwoje. Niespodziewanie do spokojnej konwersacji dołączyła dziewczyna, zaczynając od bardzo dziwnych słów próbę zwrócenia na siebie uwagi. Kobiecy głos nie był trudny do odgadnięcia, to też stawiał właśnie na młodą damę. Choć od razu nie miał zamiaru się odwracać, po prostu kręcił szklanką, aż ta wreszcie skończyła swój wywód. Delikatne znudzenie pojawiło się na twarzy Czerwonego Króla, a dodatkowo podkreślił to głębokim ziewnięciem, jakby dopiero co wstał z łóżka. Żeby jakoś wrócić do siebie wypił resztki napoju i postawił szklankę po kolejną dolewkę. Nim barman zdążył zareagować Uchiha sięgnął po popielniczkę, którą przesunął na środek. Między niego i Ayato.
-Szkoda, żeby to miejsce spłonęło, mają tu dobry towar. -by po tych słowach przekręcić swoje ciało w stronę dziewczyny. Zaraz kiedy w jego krwistych oczach odbił się obraz dziecka jego głowa trochę cofnęła się do tyłu. A na twarzy pojawił się dziwny raz, dobrze obrazuje go słowo. -Eeee... O czym Ty dziecko pierdolisz? -po chwili nachylił łeb do przodu i przejechał dłonią po czole, delikatnie je marszcząc i przymykając oczy. Westchnął głęboko i z wyczuwalnym w głosie powadze czy bezduszności jakby to było nic, powiedział.
-Żeby zabić kogoś potrzeba jedynie dłoni, można go udusić, skręcić kark czy cokolwiek... Żeby nakłonić go do zabicia kogoś kogo kocha, do morderstwa przyjaciela czy tam czego sobie wymyślisz nie trzeba wiele. Ile żyjesz na tym świecie, żeby nie być w stanie zrozumieć, że wszystko można tutaj zrobić. Potrzebne są umiejętności i nic więcej. Ja pierdole... -znów westchnął, tym razem prostując głowę by zlustrować dziewczynkę. Plecy oparł o znajdujący się za nim kant blatu, by zaraz zsunąć się troszkę w lewo i oprzeć łokciem, opuścić troszkę łeb i oprzeć o zaciśniętą pięść. Wystawił serdeczny palec i podrapał się nim po policzku.
-Tylko się nie posikaj ze strachu... Jeśli bym chciał, to w tym momencie zaatakowała byś jego. -skinął głową na barmana. -Albo kogokolwiek bym sobie zażyczył. I tutaj nawet nie chodziłoby o pieniądze czy jakąś zemstę. Ot to po prostu moja zachcianka. No ale jak wspomniałem wcześniej, muszę być dziś niechętnie grzeczny, choć chciałbym rozprostować kości. -wzruszył ramionami jakby nigdy nic. Odwrócił się w stronę baru, by sięgnąć po przygotowany już kolejny trunek. Tym razem wypił całą nalaną porcję za jednym razem. Odkładając naczynie z delikatnym hukiem. Będąc do niej plecami dodał jeszcze. -A teraz mykaj, bary nie są miejscem dla dzieciaków. A my Ayato... Na czym to? -zadumał chwilę i zaczął kontynuować. -A tak... W sumie wspomniałem wcześniej. Skłonić kogoś do morderstwa czy samobójstwa to nic trudnego, wystarczy mieć odpowiednie umiejętności i dzieje się to dosłownie za pomocą skinienia palca. Woooh... Troszkę się rozgadałem, heh. To pewnie ten towar tak na mnie działa. To o czym miałbym Ci opowiedzieć dalej? Chcesz usłyszeć o rzezi na ostatnim wielkim turnieju? Walkę z dwoma najemnikami, na których dosłownie naszczałem, a może zainteresuje Cie opowieść o walce z aktualnym przywódcą klanu Uchiha, Hisato? Heh... Tam to były jaja. Mam, jeszcze kilka historii, no ale te są chyba najciekawsze. -przysunął naczynie znów w stronę barmana, by zaraz sięgnąć do kieszeni w poszukiwaniu paczki papierosów. Wyciągnął jednego, a paczkę rzucił na blat przed siebie. Rozpalił zapałkami i zaciągnął się mocniej.
Osoba, która zaszczyciła ich swoją obecnością usiadła nieopodal nich, za cienką ścinką. Nie było ciężko ją obserwować, panowała tutaj jak na razie cisza, brutalnie rozdzielana przez rozmowę tych dwoje. Niespodziewanie do spokojnej konwersacji dołączyła dziewczyna, zaczynając od bardzo dziwnych słów próbę zwrócenia na siebie uwagi. Kobiecy głos nie był trudny do odgadnięcia, to też stawiał właśnie na młodą damę. Choć od razu nie miał zamiaru się odwracać, po prostu kręcił szklanką, aż ta wreszcie skończyła swój wywód. Delikatne znudzenie pojawiło się na twarzy Czerwonego Króla, a dodatkowo podkreślił to głębokim ziewnięciem, jakby dopiero co wstał z łóżka. Żeby jakoś wrócić do siebie wypił resztki napoju i postawił szklankę po kolejną dolewkę. Nim barman zdążył zareagować Uchiha sięgnął po popielniczkę, którą przesunął na środek. Między niego i Ayato.
-Szkoda, żeby to miejsce spłonęło, mają tu dobry towar. -by po tych słowach przekręcić swoje ciało w stronę dziewczyny. Zaraz kiedy w jego krwistych oczach odbił się obraz dziecka jego głowa trochę cofnęła się do tyłu. A na twarzy pojawił się dziwny raz, dobrze obrazuje go słowo. -Eeee... O czym Ty dziecko pierdolisz? -po chwili nachylił łeb do przodu i przejechał dłonią po czole, delikatnie je marszcząc i przymykając oczy. Westchnął głęboko i z wyczuwalnym w głosie powadze czy bezduszności jakby to było nic, powiedział.
-Żeby zabić kogoś potrzeba jedynie dłoni, można go udusić, skręcić kark czy cokolwiek... Żeby nakłonić go do zabicia kogoś kogo kocha, do morderstwa przyjaciela czy tam czego sobie wymyślisz nie trzeba wiele. Ile żyjesz na tym świecie, żeby nie być w stanie zrozumieć, że wszystko można tutaj zrobić. Potrzebne są umiejętności i nic więcej. Ja pierdole... -znów westchnął, tym razem prostując głowę by zlustrować dziewczynkę. Plecy oparł o znajdujący się za nim kant blatu, by zaraz zsunąć się troszkę w lewo i oprzeć łokciem, opuścić troszkę łeb i oprzeć o zaciśniętą pięść. Wystawił serdeczny palec i podrapał się nim po policzku.
-Tylko się nie posikaj ze strachu... Jeśli bym chciał, to w tym momencie zaatakowała byś jego. -skinął głową na barmana. -Albo kogokolwiek bym sobie zażyczył. I tutaj nawet nie chodziłoby o pieniądze czy jakąś zemstę. Ot to po prostu moja zachcianka. No ale jak wspomniałem wcześniej, muszę być dziś niechętnie grzeczny, choć chciałbym rozprostować kości. -wzruszył ramionami jakby nigdy nic. Odwrócił się w stronę baru, by sięgnąć po przygotowany już kolejny trunek. Tym razem wypił całą nalaną porcję za jednym razem. Odkładając naczynie z delikatnym hukiem. Będąc do niej plecami dodał jeszcze. -A teraz mykaj, bary nie są miejscem dla dzieciaków. A my Ayato... Na czym to? -zadumał chwilę i zaczął kontynuować. -A tak... W sumie wspomniałem wcześniej. Skłonić kogoś do morderstwa czy samobójstwa to nic trudnego, wystarczy mieć odpowiednie umiejętności i dzieje się to dosłownie za pomocą skinienia palca. Woooh... Troszkę się rozgadałem, heh. To pewnie ten towar tak na mnie działa. To o czym miałbym Ci opowiedzieć dalej? Chcesz usłyszeć o rzezi na ostatnim wielkim turnieju? Walkę z dwoma najemnikami, na których dosłownie naszczałem, a może zainteresuje Cie opowieść o walce z aktualnym przywódcą klanu Uchiha, Hisato? Heh... Tam to były jaja. Mam, jeszcze kilka historii, no ale te są chyba najciekawsze. -przysunął naczynie znów w stronę barmana, by zaraz sięgnąć do kieszeni w poszukiwaniu paczki papierosów. Wyciągnął jednego, a paczkę rzucił na blat przed siebie. Rozpalił zapałkami i zaciągnął się mocniej.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Drzwi od karczmy powoli otworzyły się, a światło wpadło do środka budynku. W progu pojawiła się drobna postać. Jej twarz początkowo nie była zbyt wyraźna od bijącego zza jej placów blasku słońca. Niewielki wzrost wskazywał na dziewczynę, a wszystkie wątpliwości zniknęły, gdy zamknęła za sobą drzwi. Niestety wyglądem nie grzeszyła. W przeciwieństwie do Ayato, usiadła gdzieś z bok, z dala od delektujących się alkoholem mężczyzn. Sprawiała nieco wrażenie jakby nie chciała mieszać się do ich konwersacji. Szybko jednak zmieniła swoje nastawienie, w dosyć nieprzyjemny sposób atakując Ayato.
Mimowolnie zmarszczył czoło i przystawił papierosa do ust. Głęboki wdech po raz kolejny wypełnił płuca chłopaka zabójczym dymem. Zeskoczył z krzesła robiąc kilka kroków w kierunku dziewczyny. Akimichi był zdecydowanie wyższy. Chciał by musiała patrzeć na niego w górę. By poczuła jego przewiercające ja na wylot spojrzenie bijące z góry. Pochylił się do przodu tak by spojrzeć jej prosto w oczy. Kątem ust wypuścił dym papierosa. Nie chciał jej dmuchać prosto w twarz, jeszcze nie teraz.
-Mówisz o piersiach, gdy sama ich nie masz? – brzmiało to dosyć absurdalnie. Spokojny ton głosu chłopaka, negował złośliwy charakter pytania. Chciał by dziewczyna czuła się zakłopotana, pomiędzy chłodnym spojrzeniem, a wypowiedzianymi w ciepły sposób słowami. Dłoń przyłożył do jej policzka i pogłaskał delikatnie niczym zakochany człowiek pragnący okazać nieco czułości swojej drugiej połówce. Nogi złączył nieco bliżej siebie, by jakiś zbłąkany kopniak nie trafił go w krocze. Uśmiechnął się w dosyć ironiczny sposób, zaciskając przy tym dłoń na karku dziewczyny. -I nie wpierdalaj się, gdy inni rozmawiają. – wyszeptał jej w twarz, tak by pozostali ludzie w barze tego nie usłyszeli. Uniósł dłoń z tlącym się papierosem do góry. Trzymał go tak, by wypełnił on odległość pomiędzy ich twarzami. Zmrużył lekko oczy i zaciągnął się po raz ostatni, po czym położył mniejszą połowę fajki na wargach dziewczyny by i ona mogła zakosztować smaku tego dymu.
Odwrócił się na pięcie i wrócił na krzesło tuż obok Yoshiego. Kieliszek z wcześniej zamówionym alkoholem dalej stał na blacie. Z uśmiechem na twarzy podniósł go do góry.
-To może z cycki tej młodej damy… Albo za ich brak. – zaśmiał się cicho pod nosem, przelewając zawartość kieliszka do ust. Lekkie mrowienie na wargach i języku nie było zbyt przyjemne. Skrzywił się nieco czując jak ta porcja wódki mu nie podeszła. Szybko kiwnął głową do barmana po kolejną, by zabić ten nieprzyjemny smak.
-Wybacz. – mruknął nieco zdezorientowany spoglądając na Yoshiego. Podrapał się po policzku jakby starał się sobie przypomnieć temat rozmowy zanim pojawiła się dziewczyna za nimi. A no tak, chciał usłyszeć jakieś ciekawe historie od nowego znajomego.
-Uchiha, hę? Chętnie posłucham. – historie o tym klanie dosyć często bywają ciekawe. W Sakai czasem zdarzało mu się usłyszeć nie co o tym klanie. Poza tym dosyć często pojawiali się w różnych historycznych zapiskach. Sprawiali wrażenie dosyć agresywnych.
Mimowolnie zmarszczył czoło i przystawił papierosa do ust. Głęboki wdech po raz kolejny wypełnił płuca chłopaka zabójczym dymem. Zeskoczył z krzesła robiąc kilka kroków w kierunku dziewczyny. Akimichi był zdecydowanie wyższy. Chciał by musiała patrzeć na niego w górę. By poczuła jego przewiercające ja na wylot spojrzenie bijące z góry. Pochylił się do przodu tak by spojrzeć jej prosto w oczy. Kątem ust wypuścił dym papierosa. Nie chciał jej dmuchać prosto w twarz, jeszcze nie teraz.
-Mówisz o piersiach, gdy sama ich nie masz? – brzmiało to dosyć absurdalnie. Spokojny ton głosu chłopaka, negował złośliwy charakter pytania. Chciał by dziewczyna czuła się zakłopotana, pomiędzy chłodnym spojrzeniem, a wypowiedzianymi w ciepły sposób słowami. Dłoń przyłożył do jej policzka i pogłaskał delikatnie niczym zakochany człowiek pragnący okazać nieco czułości swojej drugiej połówce. Nogi złączył nieco bliżej siebie, by jakiś zbłąkany kopniak nie trafił go w krocze. Uśmiechnął się w dosyć ironiczny sposób, zaciskając przy tym dłoń na karku dziewczyny. -I nie wpierdalaj się, gdy inni rozmawiają. – wyszeptał jej w twarz, tak by pozostali ludzie w barze tego nie usłyszeli. Uniósł dłoń z tlącym się papierosem do góry. Trzymał go tak, by wypełnił on odległość pomiędzy ich twarzami. Zmrużył lekko oczy i zaciągnął się po raz ostatni, po czym położył mniejszą połowę fajki na wargach dziewczyny by i ona mogła zakosztować smaku tego dymu.
Odwrócił się na pięcie i wrócił na krzesło tuż obok Yoshiego. Kieliszek z wcześniej zamówionym alkoholem dalej stał na blacie. Z uśmiechem na twarzy podniósł go do góry.
-To może z cycki tej młodej damy… Albo za ich brak. – zaśmiał się cicho pod nosem, przelewając zawartość kieliszka do ust. Lekkie mrowienie na wargach i języku nie było zbyt przyjemne. Skrzywił się nieco czując jak ta porcja wódki mu nie podeszła. Szybko kiwnął głową do barmana po kolejną, by zabić ten nieprzyjemny smak.
-Wybacz. – mruknął nieco zdezorientowany spoglądając na Yoshiego. Podrapał się po policzku jakby starał się sobie przypomnieć temat rozmowy zanim pojawiła się dziewczyna za nimi. A no tak, chciał usłyszeć jakieś ciekawe historie od nowego znajomego.
-Uchiha, hę? Chętnie posłucham. – historie o tym klanie dosyć często bywają ciekawe. W Sakai czasem zdarzało mu się usłyszeć nie co o tym klanie. Poza tym dosyć często pojawiali się w różnych historycznych zapiskach. Sprawiali wrażenie dosyć agresywnych.
0 x
Re: Karczma Onigiri
- Grozisz mi? Chcesz mnie zmusić jakimś genjutsu? - rzuciłam tylko w stronę tego, który mówił o umiejętnościach. Oczywiście nie mogło być inaczej. Musiało mu chodzić o jakieś techniki ninja, które przejmują kontrolę nad ciałem lub umysłem ofiary. Najbardziej mi do tego pasowało właśnie genjutsu, chociaż pewności nie miałam. Może są na świecie jakieś inne techniki, które to potrafią? Na pewno miał na myśli właśnie techniki ninja, bo o jakich innych umiejętnościach by mówił? Zamierzałam mu się jakoś odgryźć. Rzuciłam więc:
- A może myślisz o jakimś GEJjutsu? - podkreśliłam słowo "gej", by wiedział do czego zmierzam - Może użyłeś tego GEJjutsu na tym drugim i teraz codziennie ci obciąga?
Tym jednym zdaniem obraziłam tych dwóch typków, chociaż być może nie byli nawet tak inteligentni, by pojąć całą istotę tego wyrafinowanego żartu. Jednego po prostu wyzwałam od pedałów. Drugiego natomiast od osoby o słabej woli, nie potrafiącej się przeciwstawić jakiejś manipulacyjnej technice. Zwyczajny pionek. Marionetka. Niewolnik seksualny tego pierwszego. Nie potrafiłam stwierdzić co było gorsze. Bycie gejem czy bycie niewolnikiem? No, ale nim się spostrzegłam, ten białowłosy był już przy mnie. Najpierw pogładził mnie po policzku, co było lekko drażniące Jego dotyk mnie wyjątkowo denerwował, ale mogłam to jeszcze znieść, powstrzymując się od ataków. Nie chciałam rozpętać kolejnej rzezi. Może byłam wredną suką, ale nie dążyłam do rozlewu krwi. Nigdy. Oczywiście nie licząc przypadków, gdy wroga krew sama do mnie przychodziła i domagała się jej rozlewu. Wtedy zabijałam. Jednak gdy tylko złapał mnie za kark i poczułam duszący ból ... zamachnęłam się ręką i uderzyłam białowłosego z całej siły z liścia w twarz. Był to cios wymierzony na pokaz i szczerze mówiąc, miałam w dupie czy trafię czy nie. Liczyło się tylko to, by koleś poczuł respekt. Nie byłam małą i bezbronną dziewczynką. Druga ręka spoczęła na rękojeści tanta. To miało dodatkowo go odstraszyć. Był bardzo niegrzeczny. Kazał mi się nie wpierdalać.
- Spieprzaj! - rzuciłam do niego, tak na wszelki wypadek, gdyby nie zrozumiał dwóch aluzji. Wypuściłam przy tym papierosa, którego włożył mi w usta, nie pociągnąwszy nawet. To było świństwo. I później (chyba) mnie opuścił i powrócił do konwersacji z tym drugim typem. Uszczypliwa uwaga na temat moich cycków zupełnie przeszła mi obok głowy. Miałam to gdzieś. Niemniej jednak wzmianka o klanie Uchiha bardzo mnie zaciekawiła. Z natury swojej byłam niesamowicie ciekawska i tym razem postanowiłam po prostu chamsko podsłuchiwać. Może dowiem się czegoś istotnego? Kto wie? Kto wie?
- No dalej, gadaj o Uchiha. Chętnie posłucham.
Rzuciłam tylko, dając jasno do zrozumienia, że zarówno zakaz wpierdalania się w cudze rozmowy jak i natychmiastowy rozkaz opuszczenia tego lokalu latają mi totalnie koło dupy.
- A może myślisz o jakimś GEJjutsu? - podkreśliłam słowo "gej", by wiedział do czego zmierzam - Może użyłeś tego GEJjutsu na tym drugim i teraz codziennie ci obciąga?
Tym jednym zdaniem obraziłam tych dwóch typków, chociaż być może nie byli nawet tak inteligentni, by pojąć całą istotę tego wyrafinowanego żartu. Jednego po prostu wyzwałam od pedałów. Drugiego natomiast od osoby o słabej woli, nie potrafiącej się przeciwstawić jakiejś manipulacyjnej technice. Zwyczajny pionek. Marionetka. Niewolnik seksualny tego pierwszego. Nie potrafiłam stwierdzić co było gorsze. Bycie gejem czy bycie niewolnikiem? No, ale nim się spostrzegłam, ten białowłosy był już przy mnie. Najpierw pogładził mnie po policzku, co było lekko drażniące Jego dotyk mnie wyjątkowo denerwował, ale mogłam to jeszcze znieść, powstrzymując się od ataków. Nie chciałam rozpętać kolejnej rzezi. Może byłam wredną suką, ale nie dążyłam do rozlewu krwi. Nigdy. Oczywiście nie licząc przypadków, gdy wroga krew sama do mnie przychodziła i domagała się jej rozlewu. Wtedy zabijałam. Jednak gdy tylko złapał mnie za kark i poczułam duszący ból ... zamachnęłam się ręką i uderzyłam białowłosego z całej siły z liścia w twarz. Był to cios wymierzony na pokaz i szczerze mówiąc, miałam w dupie czy trafię czy nie. Liczyło się tylko to, by koleś poczuł respekt. Nie byłam małą i bezbronną dziewczynką. Druga ręka spoczęła na rękojeści tanta. To miało dodatkowo go odstraszyć. Był bardzo niegrzeczny. Kazał mi się nie wpierdalać.
- Spieprzaj! - rzuciłam do niego, tak na wszelki wypadek, gdyby nie zrozumiał dwóch aluzji. Wypuściłam przy tym papierosa, którego włożył mi w usta, nie pociągnąwszy nawet. To było świństwo. I później (chyba) mnie opuścił i powrócił do konwersacji z tym drugim typem. Uszczypliwa uwaga na temat moich cycków zupełnie przeszła mi obok głowy. Miałam to gdzieś. Niemniej jednak wzmianka o klanie Uchiha bardzo mnie zaciekawiła. Z natury swojej byłam niesamowicie ciekawska i tym razem postanowiłam po prostu chamsko podsłuchiwać. Może dowiem się czegoś istotnego? Kto wie? Kto wie?
- No dalej, gadaj o Uchiha. Chętnie posłucham.
Rzuciłam tylko, dając jasno do zrozumienia, że zarówno zakaz wpierdalania się w cudze rozmowy jak i natychmiastowy rozkaz opuszczenia tego lokalu latają mi totalnie koło dupy.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Prawda jest taka, że Yoshi spośród tych dwoje jest chyba najbardziej niezrównoważonym psychicznie potworem, który najpewniej, gdyby nie słowa Inu, już dawno pozbyłby się ich i w spokoju popijał trunek. To jednak młoda dziewczyna i Ayato byli najbardziej najbardziej agresywni w tym gronie. Doszło nawet do małego czynu z obydwu stron. Jakby to określić, niezbyt przytulnie Siwowłosy chciał pokazać swoją wyższość nad irytującą go małą istotą, chwytając za jej szyję. Co zostało skomentowane przez Uchihe przy pomocy gwizdnięcia. W myślach rzucił tylko do siebie słowami, które rozeszły się echem po opustoszałej od myśli głowie.
-Woh, ja nie chciałem zabijać, no ale chyba sami się pomordują. Wkroczyć czy nie? Nieee... Jeszcze nie. -uśmiechnął się zadowolony z rozwoju sytuacji i nawet nie mógł się doczekać jak to wszystko się zakończy. Obstawiał, że dziewczyna sięgnie po tanto, które brzęczy tuż przy jej ciele, a może będzie to jego nowy znajomy. Nie... Był niemal pewien, że całą posiadaną sumę pieniędzy postawiłby na pierwszy ruch, ze strony dziewczynki. Znał już jedną kobietę, która swoim wybuchowym charakterem i potężną siłą fizyczną zniszczyła nie jeden budynek. Toteż ta może się okazać równie szalona, co Inu. Lustrował ich, niczym patrząc na dzieci, które po prostu się posprzeczały. Wcześniejsze zaczepki niedojrzałej fizycznie młodej damy przeszły gdzieś obok niego. Był ponad to, a wszystko dlatego, że wiedział, iż jeden ruch, jeden gest, jedno jego słowo, może sprawić, że ta straci życie, pozna ból tysiącleci, a być może nawet jeśli jest słaba psychicznie po prostu straci rozum. Ta wiedza była potwierdzona przez jedną rzecz. Tylko Hisato mógł oprzeć się jego iluzji, nie było nikogo innego. Choć kto wie... Świat jest spory, to może właśnie dziś znajdzie się druga czy nawet trzecia osoba zdolna powstrzymać jego siłę.
Całość skończyła się na zwykłych wymianach słów i niczym specjalnie spektakularnym. Liść ze strony czarnowłosej chyba napełnił Ayato małą niechęcią i chyba nawet to poczuł. W tym czasie Czerwony Król dostał już następną kolejkę i mógł spokojnie poświęcić chwilkę czasu na rozkosz w postaci coraz to bardziej działającego alkoholu. W zasadzie to nigdy nie walczył upity jak świnia. Musiało to by być niezwykłe doświadczenie, zwłaszcza u posiadacza Sharingana. Wypił pół szklanki i odstawił z chyba mocniejszym hukiem niż wcześniej. Sięgnął po odłożonego do popielniczki papierosa i wziął większy haust powietrza dymu w swoje płuca.
-Powiem Wam... Jeśli tak bardzo chcecie się pobić czy coś, to niedaleko jest arena. Ja bym sobie posiedział tutaj jeszcze jakiś czas i popił, a później możemy zrobić mały zakład. Osoba, która zrani mnie czy tam dotknie dostanie... Hmm... Postawię mu kolejkę w barze, jeśli to będzie Ayato. A gdy to będzie... Jak Ty się nazywasz? Em... Jak to będzie kurdupel, to wtedy nie wiem co. Wymyśl sobie hah! -na pewno odczuwał skutki alkoholu. Gadał jak nigdy. Bywało tak, że podczas walki krzyczał, cieszył się potyczką całym swoim ciałem, ale to co innego. Z jego ust nie padały wtedy tyle naturalnych słów i w dodatku jeszcze zrozumiałych. Ponoć procentowe trunki rozwijają język, to chyba tyczyło się tego czerwono włosego. Wydmuchał zgromadzony w płucach dym i jego nic nieznaczący uśmiech rozciągnął się, białe zęby dawały odzwierciedlenie ostrych i niebezpiecznych kłów bestii, ślepia zaiskrzyły, a zaraz cień ogarnął je i wrzucił w wszechogarniającą pustkę. Kły rozstąpiły się i padły słowa.
-Walka z Hisato... Nie można nazwać tego walką. Byłą to jednostronna potyczka, która skończyła się w mgnieniu oka. Dosłownie. Spojrzałem w jego ślepia i byłem martwy. Nigdy nie widziałem takiej potęgi, a te oczy... Należały do samego boga. Do tej pory nie wiem jak przetrwałem i mogę jedynie dziękować Inu i jej równie boskim umiejętnością medycznym. Przez kilka tygodni odczuwałem efekt tamtego... GEJjutsu jak Ty to nazywałaś trwało może minutę, a zadawało ból przez tysiące lat. Co ciekawe, teraz też umiem taką sztuczkę. No prawie. Moja nie jest tak potężna i jej efekty nie trwają kilka tygodni. Ale! Niedługo się zemszczę, zabije go. Skoro on nie zabił mnie... - potworny wyraz twarzy zniknął, a Yoshi znów odłożył papierosa by oddać się kolejnemu łykowi.
//troszkę na szybko pisany bo mam kilka rzeczy do zrobienia nagle, om.
-Woh, ja nie chciałem zabijać, no ale chyba sami się pomordują. Wkroczyć czy nie? Nieee... Jeszcze nie. -uśmiechnął się zadowolony z rozwoju sytuacji i nawet nie mógł się doczekać jak to wszystko się zakończy. Obstawiał, że dziewczyna sięgnie po tanto, które brzęczy tuż przy jej ciele, a może będzie to jego nowy znajomy. Nie... Był niemal pewien, że całą posiadaną sumę pieniędzy postawiłby na pierwszy ruch, ze strony dziewczynki. Znał już jedną kobietę, która swoim wybuchowym charakterem i potężną siłą fizyczną zniszczyła nie jeden budynek. Toteż ta może się okazać równie szalona, co Inu. Lustrował ich, niczym patrząc na dzieci, które po prostu się posprzeczały. Wcześniejsze zaczepki niedojrzałej fizycznie młodej damy przeszły gdzieś obok niego. Był ponad to, a wszystko dlatego, że wiedział, iż jeden ruch, jeden gest, jedno jego słowo, może sprawić, że ta straci życie, pozna ból tysiącleci, a być może nawet jeśli jest słaba psychicznie po prostu straci rozum. Ta wiedza była potwierdzona przez jedną rzecz. Tylko Hisato mógł oprzeć się jego iluzji, nie było nikogo innego. Choć kto wie... Świat jest spory, to może właśnie dziś znajdzie się druga czy nawet trzecia osoba zdolna powstrzymać jego siłę.
Całość skończyła się na zwykłych wymianach słów i niczym specjalnie spektakularnym. Liść ze strony czarnowłosej chyba napełnił Ayato małą niechęcią i chyba nawet to poczuł. W tym czasie Czerwony Król dostał już następną kolejkę i mógł spokojnie poświęcić chwilkę czasu na rozkosz w postaci coraz to bardziej działającego alkoholu. W zasadzie to nigdy nie walczył upity jak świnia. Musiało to by być niezwykłe doświadczenie, zwłaszcza u posiadacza Sharingana. Wypił pół szklanki i odstawił z chyba mocniejszym hukiem niż wcześniej. Sięgnął po odłożonego do popielniczki papierosa i wziął większy haust powietrza dymu w swoje płuca.
-Powiem Wam... Jeśli tak bardzo chcecie się pobić czy coś, to niedaleko jest arena. Ja bym sobie posiedział tutaj jeszcze jakiś czas i popił, a później możemy zrobić mały zakład. Osoba, która zrani mnie czy tam dotknie dostanie... Hmm... Postawię mu kolejkę w barze, jeśli to będzie Ayato. A gdy to będzie... Jak Ty się nazywasz? Em... Jak to będzie kurdupel, to wtedy nie wiem co. Wymyśl sobie hah! -na pewno odczuwał skutki alkoholu. Gadał jak nigdy. Bywało tak, że podczas walki krzyczał, cieszył się potyczką całym swoim ciałem, ale to co innego. Z jego ust nie padały wtedy tyle naturalnych słów i w dodatku jeszcze zrozumiałych. Ponoć procentowe trunki rozwijają język, to chyba tyczyło się tego czerwono włosego. Wydmuchał zgromadzony w płucach dym i jego nic nieznaczący uśmiech rozciągnął się, białe zęby dawały odzwierciedlenie ostrych i niebezpiecznych kłów bestii, ślepia zaiskrzyły, a zaraz cień ogarnął je i wrzucił w wszechogarniającą pustkę. Kły rozstąpiły się i padły słowa.
-Walka z Hisato... Nie można nazwać tego walką. Byłą to jednostronna potyczka, która skończyła się w mgnieniu oka. Dosłownie. Spojrzałem w jego ślepia i byłem martwy. Nigdy nie widziałem takiej potęgi, a te oczy... Należały do samego boga. Do tej pory nie wiem jak przetrwałem i mogę jedynie dziękować Inu i jej równie boskim umiejętnością medycznym. Przez kilka tygodni odczuwałem efekt tamtego... GEJjutsu jak Ty to nazywałaś trwało może minutę, a zadawało ból przez tysiące lat. Co ciekawe, teraz też umiem taką sztuczkę. No prawie. Moja nie jest tak potężna i jej efekty nie trwają kilka tygodni. Ale! Niedługo się zemszczę, zabije go. Skoro on nie zabił mnie... - potworny wyraz twarzy zniknął, a Yoshi znów odłożył papierosa by oddać się kolejnemu łykowi.
//troszkę na szybko pisany bo mam kilka rzeczy do zrobienia nagle, om.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Głośny plask rozbrzmiał na moment w barze. Blade policzki młodego Akimichi zaróżowił się od piekącego uderzenia. Cios zmusił chłopaka do lekkiego ruchu głową i spojrzenia w ziemie, gdzie na moment zastygł wzrok chłopaka. Pomimo tego nie wydawał się być zły, nie bardziej niż przed momentem, a może i nawet mniej. Uśmiech na jego twarzy poszerzył się nieco, aż w końcu wybuchnął śmiechem, głośnym i dziwnym. Wyglądał na niezwykle zadowolonego, jakby właśnie tego oczekiwał od zebranych w tym barze. Facet przy barze sprawiał wrażenie silnego, a dziewczyna nie tylko głośno szczekała ale i potrafiła pokazać swój pazur, którego miał okazję zakosztować na własnej twarzy.
-Myślę… że będzie jeszcze do tego masa okazji. – wyszczerzył nieco zęby w stronę dziewczyny, tym razem dokładnie się jej przyglądając z góry na dół. Może jednak była dużo bardziej interesująca niż, gdy po raz pierwszy zobaczył ją w drzwiach. Co prawda jej irytujące odzywki dalej pozostawały wkurwiające, strasznie wkurwiające. Pięści same zaciskały się w dłoniach chłopaka, mało tego miał wrażenie, jakby nóż miał mu zaraz wyskoczyć z torby.
-To trochę słaby interes. Tylko jedna kolejka, aż tak nisko się cenisz? – dłoń przyłożył do wciąż piekącego policzka. Mimo wszystko dziewczyna miała nieco więcej siły niż wyglądała. Może i nawet ciekawie byłoby przystąpić na propozycję Yoshiego i sprawdzić jak wiele potrafi. Skrzywił się nie co z bólu, a zaraz potem uśmiechnął czerpiąc z niego przyjemność .
-Genjutsu? Co w tym fajnego… Czy nie przyjemniej jest poczuć zapach prawdziwej krwi. Posłuchać jak kości łamią się pod wpływem brutalnej siły. Gdy słabe ludzkie ciała bezwładnie upadają na ziemię i resztkami sił walczą o swoje przetrwanie. Sprawić prawdziwy ból, a nie bawić się w wyimaginowane obrazy. – pochylił się nieco nad blatem, niemalże kładąc się na nim jedną ręką. Dłonią podparł sobie twarz, a pomiędzy dwa palce złapał kieliszek z alkoholem. Uniósł go nieco do góry, mniej więcej na wysokość swoich oczu. Przez pryzmat utworzony z cieczy i szkła spojrzał na Yoshiego, nieco rozleniwiony. Ciekawe co w tym czasie za jego plecami robiła dziewczyna.
-Kim jest Inu? – spytał jakby trochę od niechcenia, dalej wpatrzony w przeźroczystą ciecz. Po części nie miał ochoty na więcej, ale czuł się jakby i tak nie miał nic lepszego do roboty. W końcu co można robić na tym nudnym świecie poza konkretnym najebaniem się. Przyłożył kieliszek do ust i wypił jego zawartość. Alkohol przepłynął przez usta chłopaka niczym zwyczajna woda. Nie skrzywił się, ani też okazał żadnego zadowolenia. Nie poczuł żadnej różnicy, chociaż wypił już dosyć sporo, a może był już lekko wstawiony.
-A Ty mała? Co Ty masz ciekawego do powiedzenia? – spytał w ogóle nie spoglądając na dziewczynę. Wydawał się zbyt zajęty niewerbalną rozmową z barmanem. Najpierw prośba o kolejne wypełnienie kieliszka alkoholem, później gesty o kolejnego szluga, którego zresztą dostał błyskawicznie. Trzask rozpalanej zapałki i cichy szelest rozpalanego tytoniu, zakończony niewielkim popielatym dymem, który uniósł się nad głową chłopaka po pierwszym buchu.
-Myślę… że będzie jeszcze do tego masa okazji. – wyszczerzył nieco zęby w stronę dziewczyny, tym razem dokładnie się jej przyglądając z góry na dół. Może jednak była dużo bardziej interesująca niż, gdy po raz pierwszy zobaczył ją w drzwiach. Co prawda jej irytujące odzywki dalej pozostawały wkurwiające, strasznie wkurwiające. Pięści same zaciskały się w dłoniach chłopaka, mało tego miał wrażenie, jakby nóż miał mu zaraz wyskoczyć z torby.
-To trochę słaby interes. Tylko jedna kolejka, aż tak nisko się cenisz? – dłoń przyłożył do wciąż piekącego policzka. Mimo wszystko dziewczyna miała nieco więcej siły niż wyglądała. Może i nawet ciekawie byłoby przystąpić na propozycję Yoshiego i sprawdzić jak wiele potrafi. Skrzywił się nie co z bólu, a zaraz potem uśmiechnął czerpiąc z niego przyjemność .
-Genjutsu? Co w tym fajnego… Czy nie przyjemniej jest poczuć zapach prawdziwej krwi. Posłuchać jak kości łamią się pod wpływem brutalnej siły. Gdy słabe ludzkie ciała bezwładnie upadają na ziemię i resztkami sił walczą o swoje przetrwanie. Sprawić prawdziwy ból, a nie bawić się w wyimaginowane obrazy. – pochylił się nieco nad blatem, niemalże kładąc się na nim jedną ręką. Dłonią podparł sobie twarz, a pomiędzy dwa palce złapał kieliszek z alkoholem. Uniósł go nieco do góry, mniej więcej na wysokość swoich oczu. Przez pryzmat utworzony z cieczy i szkła spojrzał na Yoshiego, nieco rozleniwiony. Ciekawe co w tym czasie za jego plecami robiła dziewczyna.
-Kim jest Inu? – spytał jakby trochę od niechcenia, dalej wpatrzony w przeźroczystą ciecz. Po części nie miał ochoty na więcej, ale czuł się jakby i tak nie miał nic lepszego do roboty. W końcu co można robić na tym nudnym świecie poza konkretnym najebaniem się. Przyłożył kieliszek do ust i wypił jego zawartość. Alkohol przepłynął przez usta chłopaka niczym zwyczajna woda. Nie skrzywił się, ani też okazał żadnego zadowolenia. Nie poczuł żadnej różnicy, chociaż wypił już dosyć sporo, a może był już lekko wstawiony.
-A Ty mała? Co Ty masz ciekawego do powiedzenia? – spytał w ogóle nie spoglądając na dziewczynę. Wydawał się zbyt zajęty niewerbalną rozmową z barmanem. Najpierw prośba o kolejne wypełnienie kieliszka alkoholem, później gesty o kolejnego szluga, którego zresztą dostał błyskawicznie. Trzask rozpalanej zapałki i cichy szelest rozpalanego tytoniu, zakończony niewielkim popielatym dymem, który uniósł się nad głową chłopaka po pierwszym buchu.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Nikt z nas jeszcze nie umarł. Nikt z nas jeszcze nie zabił drugiego. Ale właśnie w tym "jeszcze" tkwił cały szkopuł. To nie był koniec tej jakże przyjemnej lub nieprzyjemnej konwersacji. To był dopiero początek. Jeden z tych dwóch typów nazwał mnie kurduplem, co osobiście mnie trochę uraziło, no, ale ja też nie przebierałam w słowach i w pełni rozumiałam to, że chciał mi się jakoś subtelnie odgryźć. Chciał z nami walczyć. Biła z niego niesamowita pewność siebie. No i jeszcze ta gadka z Hisato. Dowiedziałam się, że był to obecny lider klanu Uchiha i potrafił zabijać wzrokiem. Mało tego, mój rozmówca także to potrafił. Co prawda jego sztuka nie stała na tak wysokim poziomie jak umiejętności tego całego Hisato, ale i tak niesamowicie mi tym zaimponował. Odnoście tego drugiego chłopaka. Ten natomiast nie sprawiał wrażenia jakby się przejął tymi słowami. Czyżby też był tak pewny siebie? Czyżby także przejawiał podobną potęgę i dlatego był pozbawiony strachu? Czy może był po prostu skończonym idiotą, który zadaje tylko pytania i który przez swoje wścibstwo mógłby zostać zlikwidowany. Jeśli zaś o mnie chodzi, to trochę się denerwowałam. Właściwie to byłam, można by rzec, nawet przerażona. Jakiś czas temu upuściłam szpital, gdzie trafiłam po dość nieprzyjemnym zdarzeniu, w którym moje życie wisiało na włosku. Tym razem jednak wychodziło na to, że znowu wpakowałam się w podobne bagno i tym razem mogę nie przeżyć tego spotkania. No chyba, że to alkohol hamował mordercze zapędy tych gości. Niech więc piją, niech się zaleją w trupa, a wtedy ucieknę. Taki był plan. Tymczasem pozwoliłam białowłosemu zadawać pytania i siedziałam cicho jak mysz pod miotłą. Jakby co to Ayato będzie miał totalnie przejebane. Nie ja. A ja sobie po prostu zdobędę tyle informacji ile będę mogła, a następnie opuszczę to pomieszczenie i pójdę szukać domu Iwaru. Taki był plan. Jednak po chwili białowłosy właśnie mi zadał pytanie. Odpowiedziałam:
- Niestety nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Przepraszam.
Nie byłam dobrą aktorką, ale mój charakter odznaczał się niezwykłą plastycznością. Byłam jak kameleon. Potrafiłam zmieniać charakter w zależności od sytuacji. Na ogół byłam wredna, ale gdy opłacało mi się być miłą, to byłam miła. Tym razem jednak przybrałam lekko zawstydzony ton. Prawdziwie błagałam o przebaczenie. Czyżbym jednak bała się bardziej niż mi się wydawało? Postanowiłam zachować dla siebie informacje na temat genjutsu. Ayato raczej nie wiedział zbyt dużo na jego temat. Można było sprawić, że przeciwnik czuje ból i był to ból wyimaginowany. Jednak były też techniki, które krępowały jego ruchy i użytkownik mógł mu zadać prawdziwy ból i prawdziwe rany i mogła tryskać prawdziwa krew, podczas gdy ciało jego wroga byłoby totalnie sparaliżowane iluzją. Ja miałam tego świadomość i pewnie dlatego się bałam. Postanowiłam jednak udawać, że nie interesuje się tym co się dzieje w karczmie i zwyczajnie wezwałam kelnera czy też kelnerkę i zapytałam:
- Przepraszam, gdzie tutaj jest ubikacja?
- Niestety nie mam nic ciekawego do powiedzenia. Przepraszam.
Nie byłam dobrą aktorką, ale mój charakter odznaczał się niezwykłą plastycznością. Byłam jak kameleon. Potrafiłam zmieniać charakter w zależności od sytuacji. Na ogół byłam wredna, ale gdy opłacało mi się być miłą, to byłam miła. Tym razem jednak przybrałam lekko zawstydzony ton. Prawdziwie błagałam o przebaczenie. Czyżbym jednak bała się bardziej niż mi się wydawało? Postanowiłam zachować dla siebie informacje na temat genjutsu. Ayato raczej nie wiedział zbyt dużo na jego temat. Można było sprawić, że przeciwnik czuje ból i był to ból wyimaginowany. Jednak były też techniki, które krępowały jego ruchy i użytkownik mógł mu zadać prawdziwy ból i prawdziwe rany i mogła tryskać prawdziwa krew, podczas gdy ciało jego wroga byłoby totalnie sparaliżowane iluzją. Ja miałam tego świadomość i pewnie dlatego się bałam. Postanowiłam jednak udawać, że nie interesuje się tym co się dzieje w karczmie i zwyczajnie wezwałam kelnera czy też kelnerkę i zapytałam:
- Przepraszam, gdzie tutaj jest ubikacja?
0 x
Re: Karczma Onigiri
I kolejna kolejka za nim. Zaczynał dochodzić do tego stanu, w którym mógłby mieć rzeczywiście jakieś problemy podczas niespodziewanej walki. Doszedł już do tego stanu, kiedy zaczyna wszystko być zabawne, wszystkim się cieszyć... Tak jakby. Nigdzie jeszcze podczas takiego stanu chyba jeszcze nie zabił, toteż mogło być to o wiele lepsze przeżycie, co przeszło mu przez myśl, jednak po krótkiej chwili ją po prostu odrzucił. Skupiając się na tym co teraz do powiedzenia mają Ci dwoje. Niespecjalnie czuł zagrożenie z ich strony, bo przecież znajdował się w mieście kupieckim, gdzie pieprzona straż jest tak potężna jak mało kto... Co jednak nie stanowi większego problemu jeśli jest ich maksymalnie dwóch. Kiedy liczba się zwiększa, a to dzieje się prawie od razu, wtedy nie ma co liczyć na swoje umiejętności, trzeba po prostu uciekać. To nie zmieniało faktu, że Czerwony Król jest czujny, wie kim jest... Wie kto na niego poluje i każdy może być w to zamieszany. Musi trzymać swoje zmysły w gotowości cały czas, mimo lekkiego odurzenia alkoholem.
Szklanka stała pełna, on z papierosem w dłoni słuchający ich wszystkich, by na koniec samemu zabrać głos i odpowiedzieć na pytanie, jak i również jakieś zadać. Bo przecież nie tylko on będzie na takowe odpowiadał. Przekręcił głowę najpierw na Ayato, później na dziewczynkę.
-Dobra... Ale zaraz Wy mi coś o sobie powiecie, bo zaczynam wychodzić na kogoś kto lubi naprawdę dużo sobie popierdolić o przeszłości i dziwnie się z tym czuje. -zaciągnął większy haust dymu w płuca. Zmrużył ślepia i otworzył usta.
-Inu... Kobieta, zdolna swoją siłą fizyczną zmieść przykładowo... Hmm... To miejsce. Nie spotkałem silniejszej kobiety. I to nie tylko to jest jej atutem. Mógłbym ją opisać w jednym słowie odnośnie potęgi... Potwór. -wydmuchał zebrany wcześniej w płucach dym i westchnął głęboko. Przyszła pora by i on czegoś się dowiedział.
-To teraz słucham Was. Zabawcie mnie swoją opowieścią.
/Wybaczcie wczoraj, no ale #życie. Jak miałem odpisać to co chwilę coś musiałem iść robić. A dziś o 9 wychodzę i będę pewnie 12-13 w domu. wtedy mogę pisać... a jest krótki post bo wszędzie chce odpisać przed 9.
Szklanka stała pełna, on z papierosem w dłoni słuchający ich wszystkich, by na koniec samemu zabrać głos i odpowiedzieć na pytanie, jak i również jakieś zadać. Bo przecież nie tylko on będzie na takowe odpowiadał. Przekręcił głowę najpierw na Ayato, później na dziewczynkę.
-Dobra... Ale zaraz Wy mi coś o sobie powiecie, bo zaczynam wychodzić na kogoś kto lubi naprawdę dużo sobie popierdolić o przeszłości i dziwnie się z tym czuje. -zaciągnął większy haust dymu w płuca. Zmrużył ślepia i otworzył usta.
-Inu... Kobieta, zdolna swoją siłą fizyczną zmieść przykładowo... Hmm... To miejsce. Nie spotkałem silniejszej kobiety. I to nie tylko to jest jej atutem. Mógłbym ją opisać w jednym słowie odnośnie potęgi... Potwór. -wydmuchał zebrany wcześniej w płucach dym i westchnął głęboko. Przyszła pora by i on czegoś się dowiedział.
-To teraz słucham Was. Zabawcie mnie swoją opowieścią.
/Wybaczcie wczoraj, no ale #życie. Jak miałem odpisać to co chwilę coś musiałem iść robić. A dziś o 9 wychodzę i będę pewnie 12-13 w domu. wtedy mogę pisać... a jest krótki post bo wszędzie chce odpisać przed 9.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Blat na którym niemalże leżał białowłosy, z bliska wyglądał na dużo bardziej zniszczony niż mogło się to wydawać. W brązowym drewnie wyryte były niewielkie wgłębienia po nożach. Gdzieniegdzie były plamy, które pozostały po rozlanym alkoholu i innych cieczach. Delikatnie przejechał dłonią, czując pod palcami każde wyżłobienie. Uśmiechnął się lekko do siebie i zerknął na barmana stojącego za ladą.
-Fascynująca kobieta… - mruknął pod nosem zaciskając przy tym własne pięści. Nie do końca wierzył w to, że mogłaby zniszczyć cały budynek, może bardziej rozwalić jedną ze ścian, ale mimo wszystko dalej wydawała się być interesującą osoba. Dla chłopaka zafascynowanego destrukcją siłą, wydawała się ciekawsza nawet od zebranych tutaj. Na samą myśl ciarki robiły mu się na skórze. Z uśmieszkiem na twarzy, drżał nieco ale nie ze strachu, a podniecenia.
Podniósł się nieco i oparł oba łokcie nad blatem. Pomiędzy dwa palce u lewej ręki wziął powoli żarzący się papieros i nabrał nieco dymu do płuc. Popiół strzepał do popielniczki, leżącej tuż obok. Zerknął na Yoshiego. Powiedzieć coś o sobie, hę? Skrzywił się nieco nie mając za bardzo czym się pochwalić. By ratować się spojrzał na dziewczynę, ale ta niezbyt była chętna do jakiejkolwiek rozmowy. Jedyne co robiła to podsłuchiwała ich rozmowę. Robiła to w niezwykle irytujący sposób. Pewnie gdyby się nie odzywała nie miałby może nawet nic przeciwko. Swoimi wścibskimi docinkami wkurzała jedynie białowłosego. Westchnął pod nosem. Odchylił się nieco do tyłu i raz jeszcze się zaciągnął, szybko wypuszczając dym przed siebie.
-Jestem… Byłem Akimichim. – spojrzał na własną dłoń i zdał sobie jak absurdalnie to było. Żadna cześć jego ciała nie przypominała tych mieszkańców Sakai i nie było tak dlatego, że jego ciało było jakoś mocno wytrenowane. Ciężko było dostrzec u niego jakieś większe mięśnie. Był niewiele grubszy od czarnowłosej dziewczyny. Nawet dziecko dałoby radę objąć dwoma palcami jego chude ręce.
Uśmiech na twarz chłopaka nieco się poszerzył, wyszczerzył swoje białe zęby i zaśmiał się na cały lokal. Myśl o tym klanie napełniała go ogromna złość, nienawiścią wywołującą u niego niepohamowaną radość. Chęć prawdziwej zemsty, a nie tylko mordowania dla przyjemności.
-Nienawidzę skurwysynów. – chociaż źródłem jego gniewu był tylko jedna osoba. To nienawiść była na tyle ogromna, że chciał by każdy z tych niepozornych grubasów upadł u jego stóp i błagał o litość. Zacisnął mocno zęby, wgryzając się we własną wargę, która cicho pstryknęła gdy pękała. Krew zebrała się w kącikach jego lekko uśmiechniętych ust. Językiem błyskawicznie zgarnął ją, by nie spłynęła mu po brodzie.
-Masz zamiar tak tylko podsłuchiwać? – spytał odwracając się w stronę dziewczyny. Poza tym, że oczy mu jeszcze iskrzyły się po tym co właśnie powiedział, a raczej sobie przypomniał, to wyglądał jakby cała ta sytuacja nie miała miejsca. Na twarzy miał niewielki, beztroski uśmieszek, może nieco ironiczny, który prawie zawsze mu towarzyszył. Tonem głosy, też nie wyrażał zbytniej niechęci wobec czarnowłosej. Jak już tu z nimi siedzi, to niech się chociaż trochę udziela, a nie tylko stara się za wszelką cenę wymigać dziecięcymi wymówkami.
-Fascynująca kobieta… - mruknął pod nosem zaciskając przy tym własne pięści. Nie do końca wierzył w to, że mogłaby zniszczyć cały budynek, może bardziej rozwalić jedną ze ścian, ale mimo wszystko dalej wydawała się być interesującą osoba. Dla chłopaka zafascynowanego destrukcją siłą, wydawała się ciekawsza nawet od zebranych tutaj. Na samą myśl ciarki robiły mu się na skórze. Z uśmieszkiem na twarzy, drżał nieco ale nie ze strachu, a podniecenia.
Podniósł się nieco i oparł oba łokcie nad blatem. Pomiędzy dwa palce u lewej ręki wziął powoli żarzący się papieros i nabrał nieco dymu do płuc. Popiół strzepał do popielniczki, leżącej tuż obok. Zerknął na Yoshiego. Powiedzieć coś o sobie, hę? Skrzywił się nieco nie mając za bardzo czym się pochwalić. By ratować się spojrzał na dziewczynę, ale ta niezbyt była chętna do jakiejkolwiek rozmowy. Jedyne co robiła to podsłuchiwała ich rozmowę. Robiła to w niezwykle irytujący sposób. Pewnie gdyby się nie odzywała nie miałby może nawet nic przeciwko. Swoimi wścibskimi docinkami wkurzała jedynie białowłosego. Westchnął pod nosem. Odchylił się nieco do tyłu i raz jeszcze się zaciągnął, szybko wypuszczając dym przed siebie.
-Jestem… Byłem Akimichim. – spojrzał na własną dłoń i zdał sobie jak absurdalnie to było. Żadna cześć jego ciała nie przypominała tych mieszkańców Sakai i nie było tak dlatego, że jego ciało było jakoś mocno wytrenowane. Ciężko było dostrzec u niego jakieś większe mięśnie. Był niewiele grubszy od czarnowłosej dziewczyny. Nawet dziecko dałoby radę objąć dwoma palcami jego chude ręce.
Uśmiech na twarz chłopaka nieco się poszerzył, wyszczerzył swoje białe zęby i zaśmiał się na cały lokal. Myśl o tym klanie napełniała go ogromna złość, nienawiścią wywołującą u niego niepohamowaną radość. Chęć prawdziwej zemsty, a nie tylko mordowania dla przyjemności.
-Nienawidzę skurwysynów. – chociaż źródłem jego gniewu był tylko jedna osoba. To nienawiść była na tyle ogromna, że chciał by każdy z tych niepozornych grubasów upadł u jego stóp i błagał o litość. Zacisnął mocno zęby, wgryzając się we własną wargę, która cicho pstryknęła gdy pękała. Krew zebrała się w kącikach jego lekko uśmiechniętych ust. Językiem błyskawicznie zgarnął ją, by nie spłynęła mu po brodzie.
-Masz zamiar tak tylko podsłuchiwać? – spytał odwracając się w stronę dziewczyny. Poza tym, że oczy mu jeszcze iskrzyły się po tym co właśnie powiedział, a raczej sobie przypomniał, to wyglądał jakby cała ta sytuacja nie miała miejsca. Na twarzy miał niewielki, beztroski uśmieszek, może nieco ironiczny, który prawie zawsze mu towarzyszył. Tonem głosy, też nie wyrażał zbytniej niechęci wobec czarnowłosej. Jak już tu z nimi siedzi, to niech się chociaż trochę udziela, a nie tylko stara się za wszelką cenę wymigać dziecięcymi wymówkami.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Kelnerka bardzo szybko wskazała mi toaletę. Zatem już wiedziałam gdzie powinnam się udać po posiłku. No i właśnie przyszła pora, żeby sobie coś zamówić. Wybrałam sok pomarańczowy i jakieś słodkie ciasteczko. Mój żołądek tak mi podpowiadał, że nic innego w niego nie wejdzie i nie przetrwa w nim dłużej niż przez 30 sekund. Wszystko inne po tych 30 sekundach po prostu postanowiłoby się ulotnić przełykiem i wylądować na stole w postaci rzygowin. Ciasteczko i soczek przyszło po chwili, więc mogłam zacząć się tym delektować. Było nawet smaczne. I w tym czasie Ayato zaczął mówić. Akimichi, tak? Ciekawa informacja. Nie żeby to nazwisko coś mi mówiło. Chciałam dowiedzieć się więcej. Nienawidził ich. Był jakimś wyrzutkiem? Kimś kto uciekł? Zabił kogoś a może go prześladowali? Chciałam go posłuchać i zdobyć więcej informacji i wtedy właśnie zadał mi pytanie. Czy miałam zamiar tylko tak podsłuchiwać? Oczywiście, że tak. Odkrył mnie, jednak nie mogłam się tak po prostu przyznać. Wyszłabym wtedy na jakiegoś szpiega i moje zamiary mogłyby zostać odkryte, co mogłoby z kolei doprowadzić do mojej śmierci. Postanowiłam użyć prostego wybiegu. Rzuciłam tylko:
- Przepraszam. Muszę do toalety!
Po czym zwyczajnie się zerwałam i udałam w kierunku wskazanym przez kelnerkę. Nie potrafiłam dobrze udawać, jednak oczywiście nie udawałam. To nie była żadna gra. Brzuch serio mnie bolał i to niemiłosiernie. Coś chciało z niego wyjść i to nie było wcale dziecko. Nie byłam raczej w ciąży. Prawda? Prawda? Nie pieprzyłam się z facetem? Prawda? Prawda? A co jeśli ... cholera! Ma ktoś test ciążowy? Tak czy siak, udałam się do toalety i kucnęłam nad tym starodawnym kibelkiem (rysunek prezentuje obiekt "w przybliżeniu"). Oczywiście najpierw ściągnęłam gacie i stałam przez 15 sekund z gołą dupą na wierzchu (i nie tylko, jednak nikt nie widział) i nagle zaczęłam głośnio, na całą wręcz knajpę, pierdzieć i wypróżniać rzadką kupę. Później przyszła pora na podcieranie się, ale nie zamierzałam nikomu zdradzać szczegółów tej czynności.
- Przepraszam. Muszę do toalety!
Po czym zwyczajnie się zerwałam i udałam w kierunku wskazanym przez kelnerkę. Nie potrafiłam dobrze udawać, jednak oczywiście nie udawałam. To nie była żadna gra. Brzuch serio mnie bolał i to niemiłosiernie. Coś chciało z niego wyjść i to nie było wcale dziecko. Nie byłam raczej w ciąży. Prawda? Prawda? Nie pieprzyłam się z facetem? Prawda? Prawda? A co jeśli ... cholera! Ma ktoś test ciążowy? Tak czy siak, udałam się do toalety i kucnęłam nad tym starodawnym kibelkiem (rysunek prezentuje obiekt "w przybliżeniu"). Oczywiście najpierw ściągnęłam gacie i stałam przez 15 sekund z gołą dupą na wierzchu (i nie tylko, jednak nikt nie widział) i nagle zaczęłam głośnio, na całą wręcz knajpę, pierdzieć i wypróżniać rzadką kupę. Później przyszła pora na podcieranie się, ale nie zamierzałam nikomu zdradzać szczegółów tej czynności.
0 x
Re: Karczma Onigiri
Do łba Yoshiego powoli zaczęła docierać nuda, ciężko mu było się przeciw temu opierać, nie był przecież takim człowiekiem, który wytrzymałby sporo czasu bez jakiejkolwiek walki, a ostatnia była kilka tygodni temu, zaraz po rozłące z Inu, kiedy to zmasakrował użytkownika Mokutonu i kogoś należącego do Kouseki. Nawet zapomniał co się stało z ich ciałami... Przerzucał obrazy w myślach, oczekując jakiegoś ciekawego tematu ze strony tejże dwójki. Do tej pory to czerwony rzucał tematami i opowiadał, zaczynając mieć tego dość, doszedł do wniosku, że trafił na ludzi, którzy nie są specjalnie nastawieni do naturalnej rozmowy, gdzie wszyscy starają się coś powiedzieć czy opowiedzieć. Sięgnął do kieszeni gdzie trzyma paczkę papierosów, tam też miał jakieś pieniądze, które położył na blat stwierdzając krótko.
-Ja mam dość, reszta dla Ciebie. -skierował słowa do barmana i zmierzył wzrokiem Ayato. Jego usta otwarły się szeroko, po prostu znudził się już tym, ziewnął podkreślając to tymże gestem. Dłonią pomacał kilka kieszeni czy wszystko ma, położył też dłoń na tanto, delikatnie wysuwając ją z pokrowca. Ostrze wydało z siebie charakterystyczny dźwięk, po czym zaraz schowało się znowu. Doglądał cały czas Ayato, zastanawiając się nad jednym, czy ktoś mający taki charakter jak on jest na tyle potężny by zabawić go chwile w dobrej walce. Jakoś nie liczył na dziewczynkę, która po prostu była, a jej nie było. Wzruszył ramionami i zaproponował.
-Chyba lubisz walczyć co? Może chciałbyś sprawdzić się ze mną na arenie? Słyszałem, że jest dobrze przygotowana, a nie miałem okazji jej testować... Dupa mi chyba zaraz w krzesło wrośnie. -nie był pewien czy dopiero co poznany mężczyzna zgodzi się na taki sparing, choć najważniejszą kwestią była jego siła, którą chciał przetestować.
jeśli Ayato się zgodzi to z/t
-Ja mam dość, reszta dla Ciebie. -skierował słowa do barmana i zmierzył wzrokiem Ayato. Jego usta otwarły się szeroko, po prostu znudził się już tym, ziewnął podkreślając to tymże gestem. Dłonią pomacał kilka kieszeni czy wszystko ma, położył też dłoń na tanto, delikatnie wysuwając ją z pokrowca. Ostrze wydało z siebie charakterystyczny dźwięk, po czym zaraz schowało się znowu. Doglądał cały czas Ayato, zastanawiając się nad jednym, czy ktoś mający taki charakter jak on jest na tyle potężny by zabawić go chwile w dobrej walce. Jakoś nie liczył na dziewczynkę, która po prostu była, a jej nie było. Wzruszył ramionami i zaproponował.
-Chyba lubisz walczyć co? Może chciałbyś sprawdzić się ze mną na arenie? Słyszałem, że jest dobrze przygotowana, a nie miałem okazji jej testować... Dupa mi chyba zaraz w krzesło wrośnie. -nie był pewien czy dopiero co poznany mężczyzna zgodzi się na taki sparing, choć najważniejszą kwestią była jego siła, którą chciał przetestować.
jeśli Ayato się zgodzi to z/t
0 x
Re: Karczma Onigiri
Wzrokiem odprowadził czarnowłosą dziewczyną, która zniknęła gdzieś za drzwiami łazienki. Nieco się ucieszył z tego powodu. Może było to spowodowane alkoholem, ale jej obecność niezwykle irytowała chłopaka. Nie miała zamiaru niczego wnieść do tej do rozmowy, a jedynie podsłuchiwać, w niezwykle chamski sposób. Swoimi głupawymi docinkami, sprawiała, że krew w żyła chłopaka wręcz się gotowała. Momentami nerwowo zaciskał pięści, mając ochotę bez konkretnego powodu, wyładować całą swoją siłę na drewnianym blacie, zwalić wszystko z niego czy po prostu rzucić szklanką w ścianę.
Głowę oparł na jednej ręce. Policzek wciąż lekko piekł, ale nie był już chyba tak czerwony jak w momencie gdy oberwał. Uśmiechnął się nieco i głęboko zaciągnął swoim papierosem. Zerknął na płacącego Yoshiego. Wyraźnie znudzony zbierał się do wyjścia. W sumie to nie było w tym nic dziwnego. W barze prawie nic się nie działo. Nawet ta irytująca dziewczyna zaginęła gdzieś w akcji. Od dłuższej chwili nikt nowy nie pojawił się w środku, a jedyną atrakcją był kieliszek przeźroczystego trunku, który od jakiegoś czasu czekał na wypicie.
-Właściwie to czemu by nie. Jest jeszcze za wcześnie by skończyć najebanym. – uśmiechnął się delikatnie z podniecenia. W końcu miał do czynienia z kimś kto nie tylko wie jak prawidłowo trzymać broń, ale też i potrafił zabijać. Z kimś silnym, z kim walka mogłaby okazać się niesamowitą przyjemnością i ogromną zabawą, niezapomnianą rozrywką.
Rękę wsunął do kieszeni i chwilę w niej pogrzebał. Wyciągnął kilka monet, niektóre były wybrudzone nieco we krwi. Dalej nie miał pewności skąd je miał, ale mało go to interesowało. Rzucił je na blat, tak że podskoczyły do góry i zakręcił się dookoła kieliszka z wódką, po który zresztą sięgnął. Mrużąc delikatnie oczy, wypił wszystko za jednym razem. Syknął cicho, a uśmiech na jego twarzy odrobinę poszerzył się.
Wstał z krzesła a w głowie mu zawirowało. Zaśmiał się głośno do siebie. Chyba był w stanie gorszym, niż na początku przypuszczał. To nic, wyjdzie na zewnątrz i szybko to rozchodzi, a przynajmniej trochę. Nim dojdą do areny, będzie w świetnej formie. Zacisnął jedna rękę na blacie i z iskrą w oczach spojrzał na Yoshiego. Uśmiech na jego twarzy był nieco arogancki, wyzywający, jak chciał mu przez to powiedzieć „pokaż mi co potrafisz!” Wziął ostatniego bucha fajki, a to co z niej zostało wyrzucił do popielniczki. Odwrócił się na pięcie, ręce wsadził do kieszeni i poszedł w stronę wyjścia.
[z/t]
Głowę oparł na jednej ręce. Policzek wciąż lekko piekł, ale nie był już chyba tak czerwony jak w momencie gdy oberwał. Uśmiechnął się nieco i głęboko zaciągnął swoim papierosem. Zerknął na płacącego Yoshiego. Wyraźnie znudzony zbierał się do wyjścia. W sumie to nie było w tym nic dziwnego. W barze prawie nic się nie działo. Nawet ta irytująca dziewczyna zaginęła gdzieś w akcji. Od dłuższej chwili nikt nowy nie pojawił się w środku, a jedyną atrakcją był kieliszek przeźroczystego trunku, który od jakiegoś czasu czekał na wypicie.
-Właściwie to czemu by nie. Jest jeszcze za wcześnie by skończyć najebanym. – uśmiechnął się delikatnie z podniecenia. W końcu miał do czynienia z kimś kto nie tylko wie jak prawidłowo trzymać broń, ale też i potrafił zabijać. Z kimś silnym, z kim walka mogłaby okazać się niesamowitą przyjemnością i ogromną zabawą, niezapomnianą rozrywką.
Rękę wsunął do kieszeni i chwilę w niej pogrzebał. Wyciągnął kilka monet, niektóre były wybrudzone nieco we krwi. Dalej nie miał pewności skąd je miał, ale mało go to interesowało. Rzucił je na blat, tak że podskoczyły do góry i zakręcił się dookoła kieliszka z wódką, po który zresztą sięgnął. Mrużąc delikatnie oczy, wypił wszystko za jednym razem. Syknął cicho, a uśmiech na jego twarzy odrobinę poszerzył się.
Wstał z krzesła a w głowie mu zawirowało. Zaśmiał się głośno do siebie. Chyba był w stanie gorszym, niż na początku przypuszczał. To nic, wyjdzie na zewnątrz i szybko to rozchodzi, a przynajmniej trochę. Nim dojdą do areny, będzie w świetnej formie. Zacisnął jedna rękę na blacie i z iskrą w oczach spojrzał na Yoshiego. Uśmiech na jego twarzy był nieco arogancki, wyzywający, jak chciał mu przez to powiedzieć „pokaż mi co potrafisz!” Wziął ostatniego bucha fajki, a to co z niej zostało wyrzucił do popielniczki. Odwrócił się na pięcie, ręce wsadził do kieszeni i poszedł w stronę wyjścia.
[z/t]
0 x
Re: Karczma Onigiri
Wyszłam z toalety. Nie siedziałabym przecież tam wiecznie. Gówno w końcu wyszłoby całe z odbytu, a mnie szczerze powiem bolały już nogi od tego kucania i srania i gówno też się kończyło, więc było ok. Podciągnęłam gacie, by już nie świecić gołą dupą. Wyszłam i zobaczyłam, że tamci są już przy wyjściu i gdzieś się udają. Cholera! Czyżby zamierzali mnie opuścić? No dobra, nie mnie, ale tą knajpę, w której właśnie siedzieliśmy. Od razu zaczęłam snuć domysły gdzie też mogliby się udać. Usłyszałam tylko przelotnie słowo "arena", kiedy to jeszcze zwyczajnie siedziałam na kiblu. Oczywiście byłam inteligentna i potrafiłam połączyć te dwa proste fakty. Wyjście z karczmy ze słowem arena. Właśnie tam się udawali zapewne. No i oczywiście biorąc pod uwagę to, że koleś chciał walczyć i jeszcze urządzał sobie jakiś zakład, miałam pewność, że ich celem jest właśnie arena. Zapłaciłam szybko i wybiegłam. Byłam niesamowicie podekscytowana. Podobno na arenach był całkowity zakaz zabijania, więc mogłam to traktować jako zwyczajny trening i przy okazji pokazać im, że jednak coś znaczę i nie jestem taka jak oni myślą, że jestem. Chciałam im po prostu udowodnić swoją wartość i pokazać, że nawet taka mała, niska i krucha istota jak ja może być śmiertelnie niebezpieczna.
- Czeeeeeeekajcie! - wołałam za nimi ciągle biegnąc. Byłam szybka, jednak ci zdążyli odejść mi już kawałek drogi. Jednak zapewne udało mi się ich dogonić. Jeśli tak, to powiedziałam, kierując swoje słowa do czerwonowłosego. Mój głos przebijał się przez zadyszkę, której doznałam, biegnąc:
- Pytałeś czego bym chciała jakby udało mi się Ciebie dotknąć czy trafić. Chciałabym, żebyś mi coś fajnego opowiedział i nauczył tej zajebistej zabijającej wzrokiem techniki!
Mój cel był prosty. Zademonstrować swoje umiejętności. Potrenować, a może przy okazji nauczyć się czegoś nowego.
z/t
- Czeeeeeeekajcie! - wołałam za nimi ciągle biegnąc. Byłam szybka, jednak ci zdążyli odejść mi już kawałek drogi. Jednak zapewne udało mi się ich dogonić. Jeśli tak, to powiedziałam, kierując swoje słowa do czerwonowłosego. Mój głos przebijał się przez zadyszkę, której doznałam, biegnąc:
- Pytałeś czego bym chciała jakby udało mi się Ciebie dotknąć czy trafić. Chciałabym, żebyś mi coś fajnego opowiedział i nauczył tej zajebistej zabijającej wzrokiem techniki!
Mój cel był prosty. Zademonstrować swoje umiejętności. Potrenować, a może przy okazji nauczyć się czegoś nowego.
z/t
0 x
Re: Karczma Onigiri
Dzisiejszy dzień było znacznie gorszy, niż poprzedni, a przynajmniej tak uważała Kagura. Od kilku dobrych godzin rozglądała się za jakąś odpowiednią pracą, nawet przestudiowała tablicę ogłoszeń, jednak nic ciekawego nie znalazła. Nie, żeby była jakoś szczególnie wybredna. Po prostu większość ogłoszeń była wywieszona z myślą o shinobich, a ona miała udawać zwykłą, trochę bardziej zaradną kobietę, co z kolei troszkę bardziej utrudniało całą sprawę. No cóż. Dopóki nie nazbiera na nowy łuk i strzały, będzie musiała sobie jakoś poradzić. Potem będzie już zdecydowanie łatwiej, kiedy będzie miała do zaoferowania kupcom i restauracją świeżą dziczyznę.
A skoro mowa już o restauracjach, to Rudowłosa kobieta nagle zdała sobie sprawę, że wyszła na obrzeża Ryuzaku no Taki, nieopodal karczmy Onigiri. W sumie to nie głupi pomysł, żeby pokręcić się o obrzeżach, a jeszcze lepszy, gdy pójdzie do dzielnicy mieszkalnej. Może jakaś starsza pani będzie potrzebować pomocy z wywieszeniem prania, albo pograbieniem liści w ogrodzie? Nawet pilnowanie małego dziecka wzięłaby w tym momencie z pocałowaniem ręki, choćby nie wiem jak bardzo się darło i rozrabiało. Okazało się jednak, że dopadła ją zupełnie inna propozycja. Uwagę Kagury zwróciły właśnie dwie młode dziewczyny, które wyszły z karczmy. Nie można było odmówić im uroku osobistego, choć Rudowłosa tak naprawdę miała to gdzieś, jednak mimo wszystko zaintrygowała ją cała sytuacja, bo blondyna chyba płakała, więc ściągnęła z pleców swój plecak z dobytkiem i wyciągnęła manierkę, biorąc z niej kilka łyków lodowatej wody. Ta chwila odpoczynku pozwoliła jej nie tylko trochę odetchnąć, ale też zarejestrować pożegnanie przyjaciółek. Po chwili Czarnowłosa dziewczyna zwróciła na nią uwagę i zawołała. Zdumiona Kagura pokazała na siebie palcem, czy to rzeczywiście o nią chodzi i co takiego przeskrobała. Czyżby nie powinna się gapić? Ups, peszek. Okazało się, że dziewczyna miała dla niej propozycję pracy, ale komplement z jej strony sprawił, że Kagura zmarszczyła lekko brwi.
- Ładną? - Zapytała, chowając manierkę do plecaka. - O ile nie prowadzicie jakiegoś burdelu na boku, to tak. Na czym polegałoby moje zadanie?
Lepiej się dopytać, żeby potem nie było, że czegoś nie wiedziała. Nie miała też pewności, czy to będzie dobra praca, skoro tamta blondyna wyszła z przybytku z płaczem. Oczywiście nie znała jej sytuacji, dlatego też mogła sobie tak pomyśleć.
A skoro mowa już o restauracjach, to Rudowłosa kobieta nagle zdała sobie sprawę, że wyszła na obrzeża Ryuzaku no Taki, nieopodal karczmy Onigiri. W sumie to nie głupi pomysł, żeby pokręcić się o obrzeżach, a jeszcze lepszy, gdy pójdzie do dzielnicy mieszkalnej. Może jakaś starsza pani będzie potrzebować pomocy z wywieszeniem prania, albo pograbieniem liści w ogrodzie? Nawet pilnowanie małego dziecka wzięłaby w tym momencie z pocałowaniem ręki, choćby nie wiem jak bardzo się darło i rozrabiało. Okazało się jednak, że dopadła ją zupełnie inna propozycja. Uwagę Kagury zwróciły właśnie dwie młode dziewczyny, które wyszły z karczmy. Nie można było odmówić im uroku osobistego, choć Rudowłosa tak naprawdę miała to gdzieś, jednak mimo wszystko zaintrygowała ją cała sytuacja, bo blondyna chyba płakała, więc ściągnęła z pleców swój plecak z dobytkiem i wyciągnęła manierkę, biorąc z niej kilka łyków lodowatej wody. Ta chwila odpoczynku pozwoliła jej nie tylko trochę odetchnąć, ale też zarejestrować pożegnanie przyjaciółek. Po chwili Czarnowłosa dziewczyna zwróciła na nią uwagę i zawołała. Zdumiona Kagura pokazała na siebie palcem, czy to rzeczywiście o nią chodzi i co takiego przeskrobała. Czyżby nie powinna się gapić? Ups, peszek. Okazało się, że dziewczyna miała dla niej propozycję pracy, ale komplement z jej strony sprawił, że Kagura zmarszczyła lekko brwi.
- Ładną? - Zapytała, chowając manierkę do plecaka. - O ile nie prowadzicie jakiegoś burdelu na boku, to tak. Na czym polegałoby moje zadanie?
Lepiej się dopytać, żeby potem nie było, że czegoś nie wiedziała. Nie miała też pewności, czy to będzie dobra praca, skoro tamta blondyna wyszła z przybytku z płaczem. Oczywiście nie znała jej sytuacji, dlatego też mogła sobie tak pomyśleć.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości