Karczma Onigiri
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Karczma Onigiri
Białowłosy stukając delikatnie swoimi pałeczkami, gotowy był by przyjąć porządną i wielką porcję ramenu, którą tutaj podobno serwują. Dowiedział się również, że w tej samej cenie co w centrum, może najeść się podwójnie, dlatego cieszył się jeszcze bardziej - dosłownie jak jakieś małe dziecko. Uśmiech nie schodził mu z jego głupkowatej twarzy. Czuł jednak, że ktoś lub coś się zbliża do niego. Prawdopodobnie nie miał ten ktoś złych intencji, może tylko się dosiąść, bo nigdzie indziej nie było miejsca, a może pogadać? Może kogoś coś trapi, a on ma zostać tym, który uleczy czyjąś duszę z przypadków i chorób, które pałętają się po tej wiosce. Nic z tych rzeczy.
Podszedł do niego, kruczowłosy osobnik, o niebieskich oczach i dziwnych tatuażach na twarzy. Kątem oka mógł to wszystko zauważyć, a swoimi czerwonymi ślepiami, wpatrzył się w jego ubiór i spoglądał jak siada tuż obok, wciąż się uśmiechając, jednak tylko w kącikach ust. Po chwili jednak, chłopak, który prawdopodobnie był w podobnym wieku i wzroście, skomentował jego ubiór. Jak powszechnie wiadomo, Shiroyasha nigdy sobie z tego nic nie robił. Kochał biel i tę nieskazitelną czystość, którą zachowywał na swoim kimonie. Już po chwili jednak, zareagował on na komentarz czarnowłosego, który chyba chciał dopiec czerwonookiemu, który się tym wcale, a wcale nie przejął.
- Jeśli to komplement to bardzo miło z Twojej strony. A jeśli nie... To trudno.. Mimo to.. Siadaj, zjedz coś, byś może humoru nabrał lepszego kolego. Rozkoszuj się tym doskonałym ramen! - rzekł zadowolony wznosząc tryumfalnie dłoń z pałeczką w górę, obserwując już jak na taśmie jedzie jego wielki ramen, który trudno mu będzie opendlowadź w szybkim tempie, tak jak lubi to najbardziej!
- Smacznego! - rzekł kierując swoje czerwone ślepia na oczy kolegi, który się dosiadł.
Podszedł do niego, kruczowłosy osobnik, o niebieskich oczach i dziwnych tatuażach na twarzy. Kątem oka mógł to wszystko zauważyć, a swoimi czerwonymi ślepiami, wpatrzył się w jego ubiór i spoglądał jak siada tuż obok, wciąż się uśmiechając, jednak tylko w kącikach ust. Po chwili jednak, chłopak, który prawdopodobnie był w podobnym wieku i wzroście, skomentował jego ubiór. Jak powszechnie wiadomo, Shiroyasha nigdy sobie z tego nic nie robił. Kochał biel i tę nieskazitelną czystość, którą zachowywał na swoim kimonie. Już po chwili jednak, zareagował on na komentarz czarnowłosego, który chyba chciał dopiec czerwonookiemu, który się tym wcale, a wcale nie przejął.
- Jeśli to komplement to bardzo miło z Twojej strony. A jeśli nie... To trudno.. Mimo to.. Siadaj, zjedz coś, byś może humoru nabrał lepszego kolego. Rozkoszuj się tym doskonałym ramen! - rzekł zadowolony wznosząc tryumfalnie dłoń z pałeczką w górę, obserwując już jak na taśmie jedzie jego wielki ramen, który trudno mu będzie opendlowadź w szybkim tempie, tak jak lubi to najbardziej!
- Smacznego! - rzekł kierując swoje czerwone ślepia na oczy kolegi, który się dosiadł.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Karczma Onigiri
Takashi uważnie obserwował zachowania swojego niedoszłego kompana, który musiał być naprawdę ciekawym osobnikiem. Mimo jego infantylnego i dziwacznego zachowania, które objawiało się nieposkromionym apetytem, uderzaniem pałeczkami i dosyć luzackim podejściem. I, co najważniejsze - nieznajomy w całkiem ciekawy sposób przetrwał próbę natarcia ze strony młodego Uchihy. Próba odgryzienia się, czy riposty zapewne zaprowadziłaby ich do niepotrzebnej sprzeczki i wymiany obelg. Ignorowanie zaś świadczyłoby o niezainteresowaniu białowłosego rozmową i interakcją... Jakkolwiek by nie zareagował, doprowadziłoby to do starć i zniszczyło cały plan sympatii. Jak się okazało, chłopak był całkiem odporny na takie próby ofensywy i całe szczęście, gdyż jego reakcja spowodowała nawet nieznaczny uśmiech na twarzy Takashiego. Zniósł on swój wzrok z sylwetki odzianej w śnieżnobiałe kimono i przez chwilę pozostawał w ciszy. Kiedy tylko pochwycił ramen i podstawił go sobie pod nos, zwrócił się ponownie w stronę mężczyzny obok - zaiste zainspirował on młodego shinobi i zainteresował swoją nonkonformistyczną postawą. Mimo pozornej głupkowatości i nadmiernej pozytywności, mógł okazać się kimś, z kim Uchiha mógłby nawiązać jakąś relację... Nie wybiegajmy jednak tak daleko w przyszłość!
Spojrzał więc na osobnika i mrużąc oczy powiedział.
- Jestem Takashi. Uchiha Takashi. A Tobie jak na imię?
To była naprawdę przełomowa chwila w życiu młodzieńca. Bardzo, ale to bardzo rzadko on pierwszy wyciągał rękę w kierunku drugiej osoby, aby się z nią zapoznać. Czy ten niepozorny chłopaczek lubujący się w ramen miał to zmienić? A może to tylko miraż, uknuty przez długotrwałą samotność? Cóż - czas w tym przypadku będzie sędzią...
Spojrzał więc na osobnika i mrużąc oczy powiedział.
- Jestem Takashi. Uchiha Takashi. A Tobie jak na imię?
To była naprawdę przełomowa chwila w życiu młodzieńca. Bardzo, ale to bardzo rzadko on pierwszy wyciągał rękę w kierunku drugiej osoby, aby się z nią zapoznać. Czy ten niepozorny chłopaczek lubujący się w ramen miał to zmienić? A może to tylko miraż, uknuty przez długotrwałą samotność? Cóż - czas w tym przypadku będzie sędzią...
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Karczma Onigiri
Czarnowłosy zachowywał się trochę, jakby pierwszy raz obcował z innymi ludźmi niż on sam. W ogóle to jednak nie przeszkadzało młodzieńcowi o dziwnym ubiorze, który rzucał się od razu w oczy. Białowłosy na uśmiech chłopaka z tatuażami na twarzy, szybko zareagował takim samym, a może nawet bardziej szczerym. Sam nie wiedział co robił jego najbliższy przyjaciel Raito, a ktoś kto mógł zapełnić po nim pustkę.. To byłby strzał w dziesiątkę! Mimo wszystko, jeszcze nie wysuwał tak pochopnych wniosków. W końcu to dopiero pierwsze wyrazy, pierwsze spojrzenia i słowa. Przyjaciół szuka się w biedzie, a nie przy ramen mawiają. Ale kto go tam wie. Początki były owocujące, gdyż tuż po odebraniu żarcia, sam niebieskooki się przedstawił co było dla Białego Demona dość.. Nowe. Rzadko ktoś kto docina, chce się zapoznawać z jakimś dziwakiem. Czerwonooki wsunął lekko makaron lewą ręką. Następnie przełykając obrócił się w stronę Takashiego i podał prawą dłoń w geście przyjacielskiego przywitania i powiedział:
- Uchiha Takeshi? Miło mi! Jestem Shiroyasha Kyoushi, ale mów mi po prostu Kyu. - uśmiechnięty i trzymający pałeczki z nawiniętą kolejną porcją makaronu zagadał przedstawiając się. Kontynuował po chwili wątek, gdyż to nazwisko budziło w nim wiele kontrowersji.
- Ciekawe. Jeszcze nigdy nie spotkałem tutaj Uchiha, pierwszy raz napotkałem się na Twój ród w Antai, podczas zaślubin jednego z Twojego kuzynów, które się zakończyło jak się zakończyło.. - delikatnie się roześmiał i prawą ręką pogłaskał po plecach, przypominając sobie jak strop zapadał się na jego ciało, a on ledwo uszedł z życiem z tamtych wydarzeń. Miał nadzieję jednak, że Takeshi będzie chętny do rozmowie, na każdy temat. Musiał go pierw wybadać. Mimo tego, że zachowywał się głupkowato, był bardzo bystry. Przynajmniej tak można było to odczuć, patrząc z innej perspektywy niż ta, którą zachowuje dwóch rozmówców.
- Uchiha Takeshi? Miło mi! Jestem Shiroyasha Kyoushi, ale mów mi po prostu Kyu. - uśmiechnięty i trzymający pałeczki z nawiniętą kolejną porcją makaronu zagadał przedstawiając się. Kontynuował po chwili wątek, gdyż to nazwisko budziło w nim wiele kontrowersji.
- Ciekawe. Jeszcze nigdy nie spotkałem tutaj Uchiha, pierwszy raz napotkałem się na Twój ród w Antai, podczas zaślubin jednego z Twojego kuzynów, które się zakończyło jak się zakończyło.. - delikatnie się roześmiał i prawą ręką pogłaskał po plecach, przypominając sobie jak strop zapadał się na jego ciało, a on ledwo uszedł z życiem z tamtych wydarzeń. Miał nadzieję jednak, że Takeshi będzie chętny do rozmowie, na każdy temat. Musiał go pierw wybadać. Mimo tego, że zachowywał się głupkowato, był bardzo bystry. Przynajmniej tak można było to odczuć, patrząc z innej perspektywy niż ta, którą zachowuje dwóch rozmówców.
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Karczma Onigiri
No. I rybka chwyciła przynętę, jakkolwiek przedmiotowo, czy animistycznie by to nie zabrzmiało. Początkowe "zgryzotki" Takashiego najwyraźniej nie uraziły jakoś specjalnie tego całego Kyo. To dobrze o nim świadczyło - ma dystans do siebie i nie jest jakimś idiotą, czy bucem, który każdą formę naturalnej ludzkiej egzystencji społecznej przyjmuje jako obelgę. Przy okazji Takashi wybadał, czy nie jest to jakiś psychopata, których w świecie wielu - klanowe kekkei genkai Uchihów to był istny kąsek dla wszelkiego rodzaju melomanów, którzy lubowali się w zdobywaniu wielkiej potęgi niskim kosztem. Właśnie temu miało służyć to przedstawienie się - wybadaniu, czy po usłyszeniu nazwiska osoba nie wyjmie noża i nie rzuci się na twarz, wydłubując drogocenne oczęta. W każdym razie - reakcja była całkiem dobra.
- Takashi. - poprawił mężczyznę, jednak o dziwo - bez zbędnej złośliwości w głosie. Podał mu rękę i również się uśmiechnął, oczywiście nieznacznie i bez specjalnego wyrażania grymasu szczęścia. Pochwycił patyczki i zaczął powoli i kulturalnie zajadać ramen, w tym samym czasie słuchając co do powiedzenia ma ten chłopak. A ten... albo testował Takashiego i jego odporność albo bardzo lubił poruszać tematy wręcz tabu. Cokolwiek by nie było jego motywacją, nie udało mu się sprowokować młodego Uchiha. Dlaczego? Bowiem ten nie identyfikował się z klanem w jakiś nadzwyczajny sposób, nie był wielkim rodzinnym patriotą, który dumę swego rodu stawia na piedestale. Ród był dla niego bardziej źródłem siły i przydatnej krwi, którego trzeba bronić, gdy to słuszne, ale do którego słabości należy się przyznać, gdy to prawdziwe.
- Cóż - rzekł wzruszając ramionami. - Nie było mnie tam i nie wiem. Nie odpowiadam za czyny moich krewnych. A jeżeli mam być z Tobą szczery - nigdy specjalnie nie wgłębiałem się w to wydarzenie. Po prostu mnie ono jakby... - zrobił wymowną pauzę, skierował wzrok w stronę Kyo i oschle dokończył. - Nie interesuje. - wrócił następnie do spożywania posiłku, mówiąc. - Ale jeżeli znasz jakieś szczegóły, podziel się nimi. O co w ogóle tam poszło?
- Takashi. - poprawił mężczyznę, jednak o dziwo - bez zbędnej złośliwości w głosie. Podał mu rękę i również się uśmiechnął, oczywiście nieznacznie i bez specjalnego wyrażania grymasu szczęścia. Pochwycił patyczki i zaczął powoli i kulturalnie zajadać ramen, w tym samym czasie słuchając co do powiedzenia ma ten chłopak. A ten... albo testował Takashiego i jego odporność albo bardzo lubił poruszać tematy wręcz tabu. Cokolwiek by nie było jego motywacją, nie udało mu się sprowokować młodego Uchiha. Dlaczego? Bowiem ten nie identyfikował się z klanem w jakiś nadzwyczajny sposób, nie był wielkim rodzinnym patriotą, który dumę swego rodu stawia na piedestale. Ród był dla niego bardziej źródłem siły i przydatnej krwi, którego trzeba bronić, gdy to słuszne, ale do którego słabości należy się przyznać, gdy to prawdziwe.
- Cóż - rzekł wzruszając ramionami. - Nie było mnie tam i nie wiem. Nie odpowiadam za czyny moich krewnych. A jeżeli mam być z Tobą szczery - nigdy specjalnie nie wgłębiałem się w to wydarzenie. Po prostu mnie ono jakby... - zrobił wymowną pauzę, skierował wzrok w stronę Kyo i oschle dokończył. - Nie interesuje. - wrócił następnie do spożywania posiłku, mówiąc. - Ale jeżeli znasz jakieś szczegóły, podziel się nimi. O co w ogóle tam poszło?
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Karczma Onigiri
Podczas wtłaczania makaronu do otworu gębowego przypadkiem jeszcze przekręcił imię towarzysza, który raczył się do niego dosiąść. Trochę nie wiedział jak na to zareagować, więc nic nie zrobił, jedynie włożył więcej żarcia do ust, by być może nie palnąć kolejny raz jakiegoś głupiego faux pas. W końcu jak na Uchiha, Takashi wydawał się być bardzo.. No może nie bardzo, jednak bardziej przyjacielski. Chociaż go nie znał to czuł się przy nim swobodnie i zachowywał tak jak zwykle. Chyba, że doszłoby do starcia, którego unikał. W końcu w takim miejscu po prostu nie wypada walczyć. Szkoda jedzenia, które mogłoby się zmarnować. Czerwonooki podczas posiłku poruszył temat Antai, do którego sam już nie ma wstępu. Dożywotnio, za to co działo się tam podczas zaślubin.. Które skończyły się wielką tragedią. Mimo to wysłuchał młodego Uchiha, który powiedział mu co nieco na temat swojego rodu, a to bardzo interesowało młodzieńca o bladej cerze.
- Może to i dobrze.. Ja mam przykre wspomnienia z tego wydarzenia i mógłbym mieć uraz do Twojego rodu. Jednak nie mam. Miałem tylko do jednego z nich, ale on i tak już nie żyje, a z drugiej strony.. Musiałbym być głupcem by oceniać wszystkich po jednej osobie. Widzisz, Ciebie poznaję i nie wydajesz się takim bydlakiem jakim był Mizuno. - powiedział, wypowiadając imię osoby, która prawie zniszczyła całe Antai, mordując również ichniejszą księżniczkę.
- Nic nie wiesz? - zapytał i kontynuował swoją przemowę podczas pałaszowania ramen - Twój kuzyn, jeśli mogę tak mówić, zabił swoją przyszłą żonę by pogrążyć Antai w rozpaczy, a samemu przejąć władzę. Odkryłem to, a całe Antai.. Władze skazały mnie na wygnanie z tego miasta. Twój kuzyn zginął z tego co wiem w wielkim wybuchu, nie wiem kto go sprowokował, ale był na prawdę potężnym shinobi. Ten co zabił i ten Uchiha, który miotał Katonem na lewo i prawo.. Cóż tu dużo mówić. Ogólny zamęt i chaos. Mimo to, mogłem się tam wiele dowiedzieć i doświadczyć. Wasze oczy to jednocześnie dar i przekleństwo, ale ja Ci tego mówić pewnie nie muszę.. - rzekł, przypominając sobie przykre wspomnienia, w których brał udział. Jak ludzie umierali mu na rękach, a on wtedy bezradny, nie mógł zbyt wiele z tym zrobić. Kroczył dalej. A być może i z nowym kamratem, do przodu..
- Może to i dobrze.. Ja mam przykre wspomnienia z tego wydarzenia i mógłbym mieć uraz do Twojego rodu. Jednak nie mam. Miałem tylko do jednego z nich, ale on i tak już nie żyje, a z drugiej strony.. Musiałbym być głupcem by oceniać wszystkich po jednej osobie. Widzisz, Ciebie poznaję i nie wydajesz się takim bydlakiem jakim był Mizuno. - powiedział, wypowiadając imię osoby, która prawie zniszczyła całe Antai, mordując również ichniejszą księżniczkę.
- Nic nie wiesz? - zapytał i kontynuował swoją przemowę podczas pałaszowania ramen - Twój kuzyn, jeśli mogę tak mówić, zabił swoją przyszłą żonę by pogrążyć Antai w rozpaczy, a samemu przejąć władzę. Odkryłem to, a całe Antai.. Władze skazały mnie na wygnanie z tego miasta. Twój kuzyn zginął z tego co wiem w wielkim wybuchu, nie wiem kto go sprowokował, ale był na prawdę potężnym shinobi. Ten co zabił i ten Uchiha, który miotał Katonem na lewo i prawo.. Cóż tu dużo mówić. Ogólny zamęt i chaos. Mimo to, mogłem się tam wiele dowiedzieć i doświadczyć. Wasze oczy to jednocześnie dar i przekleństwo, ale ja Ci tego mówić pewnie nie muszę.. - rzekł, przypominając sobie przykre wspomnienia, w których brał udział. Jak ludzie umierali mu na rękach, a on wtedy bezradny, nie mógł zbyt wiele z tym zrobić. Kroczył dalej. A być może i z nowym kamratem, do przodu..
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Karczma Onigiri
Shinobi uważnie wysłuchał tego, co miał do powiedzenia Kyo. Oczywiście, stosunek białogłowego młodzieńca do rodu Uchihów nie odbiegał jakoś specjalnie od normy. Mimo, iż nie żywił on komitywnej urazy do wszystkich członków tego klanu, to jednak nabrał pewnego obycia w stosunkach z nimi. A klan Uchiha... cóż, nie cieszył się najlepszym zdaniem. Jako potomkowie pierwotnych shinobi byli predestynowani do zajmowania potężnej pozycji w społeczeństwie ninja, jednak splot wydarzeń, propaganda siana przez alianse i generalny zestaw stereotypów sprawiły, iż postrzegani są oni jako bestie. Bezduszni mordercy, okrutni uzurpatorzy. Wydarzenia takie, jak te w Antai co prawda tylko pogłębiały te stereotypy, jednak nie można na ich podstawie budować ogólnego poglądu. I całe szczęście, Kyo wydawał się nie popełniać tego kategorycznego błędu.
- Bydlakiem jak Mizuno... - powiedział, mrużąc oczy w zastanowieniu. - Może to i prawda. Ale pamiętaj. Karty są zawsze w grze i nigdy nie poznasz wszystkich. - enigmatycznie rzucił, rozwiewając nieco mrok tych słów delikatnym uśmiechem. Wysłuchał kontynuacji opowiadania o wydarzeniach w Antai, które to bardzo go zaintrygowały... Tajemniczy Uchiha, który przerywa mariaż i morduje swą małżonkę dla uzyskania władzy? Albo był to skończony idiota, zdesperowany i pragnący jakoś wyrwać się z patosu sytuacji albo geniusz, który skrupulatnie zaplanował zamach stanu. Z wypowiedzi jednak wynikało, iż został on powstrzymany i w dosyć spektakularny sposób zabity... Niemniej, postać ta zaintrygowała Takashiego i postanowił dowiedzieć się nieco więcej o niej... Jednak, z drugiej strony, Kyo dawał wyraźne znaki, iż rozmawianie o tych zdarzeniach było dla niego problematyczne... Cóż, sam zaczął temat.
- Doprawdy, interesujące. - powiedział, odkładając pałeczki i splatając ręce. Wbił wzrok gdzieś przed siebie i kontynuował, zwracając się w stronę młodzieńca. - Ten... Mizuno, tak? Opowiedz mi o nim coś więcej... Jaki on był. Dlaczego zabił swoją żonę.
- Bydlakiem jak Mizuno... - powiedział, mrużąc oczy w zastanowieniu. - Może to i prawda. Ale pamiętaj. Karty są zawsze w grze i nigdy nie poznasz wszystkich. - enigmatycznie rzucił, rozwiewając nieco mrok tych słów delikatnym uśmiechem. Wysłuchał kontynuacji opowiadania o wydarzeniach w Antai, które to bardzo go zaintrygowały... Tajemniczy Uchiha, który przerywa mariaż i morduje swą małżonkę dla uzyskania władzy? Albo był to skończony idiota, zdesperowany i pragnący jakoś wyrwać się z patosu sytuacji albo geniusz, który skrupulatnie zaplanował zamach stanu. Z wypowiedzi jednak wynikało, iż został on powstrzymany i w dosyć spektakularny sposób zabity... Niemniej, postać ta zaintrygowała Takashiego i postanowił dowiedzieć się nieco więcej o niej... Jednak, z drugiej strony, Kyo dawał wyraźne znaki, iż rozmawianie o tych zdarzeniach było dla niego problematyczne... Cóż, sam zaczął temat.
- Doprawdy, interesujące. - powiedział, odkładając pałeczki i splatając ręce. Wbił wzrok gdzieś przed siebie i kontynuował, zwracając się w stronę młodzieńca. - Ten... Mizuno, tak? Opowiedz mi o nim coś więcej... Jaki on był. Dlaczego zabił swoją żonę.
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Karczma Onigiri
Mrużący oczy niebieskooki wydawał się bardzo ciekawym rozmówcą. Był jednym z niewielu, który nie widział w białowłosym szaleńca, choć jego imię na to wskazywała, bo bądź co bądź Kyoushi oznaczało 'szaleńca'. Dokładając swoje trzy grosze do opowieści, nadał jej charakter nieco mroczny, ale takim też była i od początku. Doprawdy, ten chłopak naprawdę mnie rozumie. Albo ja już za dużo zjadłem i majaczę.. Myślał w głębi ducha, dochodząc do wniosków.
- Bydlakiem, o tak. Zdecydowanie. Masz rację. Z jednej strony cieszę się, że więcej go nie spotkam, z drugiej zaś.. - tu zrobił widocznie, chwilową, a nawet celową przerwę w mowie, gdyż jego oczy zapłonęły światłem tak jasnym, że mógłby robić za latarkę w pobliskiej kopalni - Z drugiej jednak strony, chciałbym mierzyć się z kimś tak potężnym i sprawdzić się przeciwko niemu.. Wtedy.. Wtedy byłem chłystkiem. Może inaczej by się to wszystko potoczyło teraz. - powiedział wpatrzony w swój niedokończony jeszcze ramen, szerokim, delikatnie psychopatycznym uśmiechem. Był wręcz napalony na to, jak postrzegał swojego potencjalnego rywala, który niestety stracił już życie.
- Jeśli chcesz.. Dobrze.. Mizuno na pierwszy rzut oka był całkiem normalnym spadkobiercą władzy w Antai, dziedziczonej przez księżniczkę. Niestety zapomniałem jak się nazywa, mam jej imię zapisane gdzieś w mieszkaniu, ale to nic.. - po wzięciu oddechu kontynuował - Jak sam jednak wiesz, pozory mogą mylić. Tak było i w tym wypadku. Dopadłem pewnego shinobiego, który się mu sprzeciwił, a on mi powiedział wszystko co wiedział, gdyż współpracował z Uchiha tak blisko jak nikt inny. Mizuno zastraszał swoich strażników i władze Anatai, wszystkimi możliwymi sposobami, zabił swoją przyszłą żonę chyba dla kaprysu. Nie tyle tylko co śmierć ją spotkała, ale całe życie, odkąd ją poznał podobną ją gnębił, bił i cholera go jeszcze wie co robił.. Człowiekowi, który mi to przekazał, obiecałem że się zemszczę w jego imieniu. Jednak byłem wtedy za słaby.. Za słaby.. Morał z tego taki, że Mizuno chciał przejąć władzę siłą i zastraszeniem. Nie tędy droga, przekonał się o tym ginąc, a jego ciało zostało rozdarte na wiele, naprawdę wiele kawałków..
- Bydlakiem, o tak. Zdecydowanie. Masz rację. Z jednej strony cieszę się, że więcej go nie spotkam, z drugiej zaś.. - tu zrobił widocznie, chwilową, a nawet celową przerwę w mowie, gdyż jego oczy zapłonęły światłem tak jasnym, że mógłby robić za latarkę w pobliskiej kopalni - Z drugiej jednak strony, chciałbym mierzyć się z kimś tak potężnym i sprawdzić się przeciwko niemu.. Wtedy.. Wtedy byłem chłystkiem. Może inaczej by się to wszystko potoczyło teraz. - powiedział wpatrzony w swój niedokończony jeszcze ramen, szerokim, delikatnie psychopatycznym uśmiechem. Był wręcz napalony na to, jak postrzegał swojego potencjalnego rywala, który niestety stracił już życie.
- Jeśli chcesz.. Dobrze.. Mizuno na pierwszy rzut oka był całkiem normalnym spadkobiercą władzy w Antai, dziedziczonej przez księżniczkę. Niestety zapomniałem jak się nazywa, mam jej imię zapisane gdzieś w mieszkaniu, ale to nic.. - po wzięciu oddechu kontynuował - Jak sam jednak wiesz, pozory mogą mylić. Tak było i w tym wypadku. Dopadłem pewnego shinobiego, który się mu sprzeciwił, a on mi powiedział wszystko co wiedział, gdyż współpracował z Uchiha tak blisko jak nikt inny. Mizuno zastraszał swoich strażników i władze Anatai, wszystkimi możliwymi sposobami, zabił swoją przyszłą żonę chyba dla kaprysu. Nie tyle tylko co śmierć ją spotkała, ale całe życie, odkąd ją poznał podobną ją gnębił, bił i cholera go jeszcze wie co robił.. Człowiekowi, który mi to przekazał, obiecałem że się zemszczę w jego imieniu. Jednak byłem wtedy za słaby.. Za słaby.. Morał z tego taki, że Mizuno chciał przejąć władzę siłą i zastraszeniem. Nie tędy droga, przekonał się o tym ginąc, a jego ciało zostało rozdarte na wiele, naprawdę wiele kawałków..
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Karczma Onigiri
Takashi poniekąd odetchnął z ulgą, gdy spostrzegł, iż udało mu się "pociągnąć za język" jego rozmówcę, przy tym nie budząc jego zdenerwowania, czy zakłopotania. Trzymając wciąż splecione ręce tuz przy ustach, uważnie wysłuchiwał wszystkiego, co miał do powiedzenia Kyo. Zauważył reakcję mężczyzny, którą objawił podczas mówienia o ponownym zmierzeniu się z tym tajemniczym Uchihą... Dostrzegł jego uśmiech, który oddał jego motywację i być może życiowe dążenie - dążenie do konfrontacji. Widząc tę scenę, Takashi uśmiechnął się prześmiewczo, delikatnie, tak jak to miał w zwyczaju - unosząc ascetycznie zaledwie jeden kącik ust. Następnie, Kyo kontynuował swą opowieść, a Uchiha uważnie jej wysłuchiwał... Analizując to, co mówi jego rozmówca, przeprowadził w umyśle kolejny tok - czy naprawdę nawiązał z kimś kontakt? Zadziwiająco dobrze rozmawiało mu się z tym Shiroyashą, który pozornie wydawał się być półmózgim idiotą, a okazał się być... dosyć ciekawą personą. Analityczna natura Takashiego wywiodła jego ducha z ciała i postawiła w perspektywie trzeciej osoby, z której zbadał całą tę sytuację. W rzeczy samej, intrygująca osobowość z tego Kyo.
- Niesamowite... - rzekł, niejako podsumowując cały ten natłok emocji, które odczuwał w połączeniu z opowieścią. Spostrzegł także inną rzecz - Kyo był osobą dosyć otwartą i gadatliwą. Dużo mówił, dużo opowiadał i swobodnie czuł się w towarzystwie pozornie nieznajomego Uchihy. Zupełnie przeciwnie do niego samego... Takashi zazwyczaj był osobą małomówną, wycofaną i negatywną. Nie lubił innych ludzi i ich chorych relacji. Czy... czy może to obróci się w coś więcej, niż przelotną znajomość? Shinobi nabierał coraz więcej wiary w to...
- Ciekawa historia. I ciekawa osoba z tego całego Mizuno. Interesuje mnie niebywale motyw jego działania... Dlaczego i po co? Przecież praktycznie trzymał władzę bez uśmiercania swej małżonki, prawda? - zrobił pauzę, jednak nie na tyle długą, aby Kyo mógł cokolwiek wtrącić. - Ale cóż. Wielcy ludzie to albo wielcy geniusze, albo ogromni idioci. Nie wiemy i najpewniej się nie dowiemy, co mu w głowie siedziało. - po tych słowach zmienił pozycję. Rozplótł ręce i ponownie powziął patyczki i kontynuował posiłek. Był to znak, iż przejdą do nieco bardziej trywialnych tematów.
- Co robisz w Ryuzaku? Twoje nazwisko nie świadczy o tym, że zostałeś wysłany tutaj przez swoich krewnych... - ponownie, nieświadomie, wyszło mu zdanie dosyć złośliwe. Ach... ta ludzka natura.
- Niesamowite... - rzekł, niejako podsumowując cały ten natłok emocji, które odczuwał w połączeniu z opowieścią. Spostrzegł także inną rzecz - Kyo był osobą dosyć otwartą i gadatliwą. Dużo mówił, dużo opowiadał i swobodnie czuł się w towarzystwie pozornie nieznajomego Uchihy. Zupełnie przeciwnie do niego samego... Takashi zazwyczaj był osobą małomówną, wycofaną i negatywną. Nie lubił innych ludzi i ich chorych relacji. Czy... czy może to obróci się w coś więcej, niż przelotną znajomość? Shinobi nabierał coraz więcej wiary w to...
- Ciekawa historia. I ciekawa osoba z tego całego Mizuno. Interesuje mnie niebywale motyw jego działania... Dlaczego i po co? Przecież praktycznie trzymał władzę bez uśmiercania swej małżonki, prawda? - zrobił pauzę, jednak nie na tyle długą, aby Kyo mógł cokolwiek wtrącić. - Ale cóż. Wielcy ludzie to albo wielcy geniusze, albo ogromni idioci. Nie wiemy i najpewniej się nie dowiemy, co mu w głowie siedziało. - po tych słowach zmienił pozycję. Rozplótł ręce i ponownie powziął patyczki i kontynuował posiłek. Był to znak, iż przejdą do nieco bardziej trywialnych tematów.
- Co robisz w Ryuzaku? Twoje nazwisko nie świadczy o tym, że zostałeś wysłany tutaj przez swoich krewnych... - ponownie, nieświadomie, wyszło mu zdanie dosyć złośliwe. Ach... ta ludzka natura.
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Karczma Onigiri
Białowłosy ninja widział zainteresowanie w oczach i słyszał je, gdy wypowiadał słowa Takashi. Widać po nim było to, że opowiastki rówieśnika, może nie tyle co robiły na nim wrażenie, co.. Wprawiały w stan, w którym chyba nigdy nie był. Chyba nigdy nie rozmawiał i nie był tak blisko z innym człowiekiem. Czerwonooki nie lubił konfrontacji z byle kim. Rozmawiał tylko wtedy, gdy miał w tym cel. Udawać głupka to bardzo prosta sprawa, dlatego mógł manipulować tym w lewo i prawo. A może tylko mu się tak wydawało i ten ćwierćmózg przejął nad nim kontrolę? Tego nie wie i pewnie się nie dowie. Mimo wszystko lubił to i dążył do tego. Takashi był pierwszym człowiekiem, z którym gadał od dawna. Od zniknięcia jego przyjaciela - Raito, którego tak dobrze wspomina.
- Z jednej strony niesamowite. Z drugiej zaś to tragedia na skalę kontynentalną. Będąc tego świadkiem nikomu tego nie polecam. Szczególnie, gdy jesteś bezsilny wobec takiej siły i wydarzeń. - zakończył, a wtedy w słowo wszedł Uchiha, który wyraził swoje zdanie dotyczące wydarzeń, które miały miejsce. Gdy skończył, białowłosy również skończył jeść swoją porcję, oblizując się i wycierając w ścierki, które były na ladzie.
- Gdyby był takim geniuszem to by przeżył i pozbył się wszystkich. Zachłysnął się własną siłą, historią i tym co oferuje jego limit krwi. Łatwo się można przeliczyć, jeśli wiesz o czym mówię.. - powiedział spoglądając spokojnie z lekkim uśmieszkiem na Takashiego, który potrafił znieważyć jego nazwisko, które jak dobrze zauważył, nie było znane i w Ryuzaku nie znaczyło zbyt wiele.
- Wywodzę się z rodu kupców i kowali, którzy od wielu lat tu mieszkają. Ja natomiast wykazałem pewnie fizyczne możliwości i jako pierwszy stałem się wojownikiem, shinobi. Tak, słusznie zauważyłeś. Mam czystą kartę, nikt mnie nie może zaszufladkować. To brzemię musi być straszne, czyż nie? - zapytał, a jego słowa dotyczył dokładnie tego czym jest Uchiha - tym brzemieniem, które każdy musi nieść przez swoje życie. Jak mógł się Takashi przekonać, białowłosy nie był też taki głupi, a docinki.. Może niby nie były, a gdyby były?
- Z jednej strony niesamowite. Z drugiej zaś to tragedia na skalę kontynentalną. Będąc tego świadkiem nikomu tego nie polecam. Szczególnie, gdy jesteś bezsilny wobec takiej siły i wydarzeń. - zakończył, a wtedy w słowo wszedł Uchiha, który wyraził swoje zdanie dotyczące wydarzeń, które miały miejsce. Gdy skończył, białowłosy również skończył jeść swoją porcję, oblizując się i wycierając w ścierki, które były na ladzie.
- Gdyby był takim geniuszem to by przeżył i pozbył się wszystkich. Zachłysnął się własną siłą, historią i tym co oferuje jego limit krwi. Łatwo się można przeliczyć, jeśli wiesz o czym mówię.. - powiedział spoglądając spokojnie z lekkim uśmieszkiem na Takashiego, który potrafił znieważyć jego nazwisko, które jak dobrze zauważył, nie było znane i w Ryuzaku nie znaczyło zbyt wiele.
- Wywodzę się z rodu kupców i kowali, którzy od wielu lat tu mieszkają. Ja natomiast wykazałem pewnie fizyczne możliwości i jako pierwszy stałem się wojownikiem, shinobi. Tak, słusznie zauważyłeś. Mam czystą kartę, nikt mnie nie może zaszufladkować. To brzemię musi być straszne, czyż nie? - zapytał, a jego słowa dotyczył dokładnie tego czym jest Uchiha - tym brzemieniem, które każdy musi nieść przez swoje życie. Jak mógł się Takashi przekonać, białowłosy nie był też taki głupi, a docinki.. Może niby nie były, a gdyby były?
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Karczma Onigiri
Takashi coraz bardziej wsiąkał w rozmowę, którą toczył z Kyo. Była dość zajmująca i nawet porywająca. Od dawna nie rozmawiał z kimś tak luźno i tak otwarcie... tak po prostu. W głowie kłębiły mu się myśli, dotyczące całej tej sytuacji. Czuł się nieswojo, gdyż właśnie doświadczał czegoś... niezwykłego. Fakt, może zabrzmieć to dziwnie, może świadczyć o dziwnych wartościach (a raczej ich braku), jednakże to stwierdzenie najlepiej oddaje problematykę całej tej trywialnie zawiłej (!) sytuacji - Takashi doświadczał interakcji z innym człowiekiem. Nie był to jego zleceniodawca, z którym rozmowa sprowadzała się do ustalenia celu i wartości zań wykonania, nie był to też barman w jakiejś oberży, gdzie przedmiotem dialogu iście służbowego był posiłek lub trunek. To była zwyczajna rozmowa, przeprowadzona z człowiekiem, którego Uchiha poznał niedawno. Przed chwilą.
Infantylna ekscytacja, którą każdy normalny człowiek najpewniej by wyśmiał, wciąż zajmowała przestrzeń myślową shinobi. Obok jednak tej pozytywnej ekscytacji pojawiła się obawa - czy naprawdę to wszystko jest szczere? Kyo wydawał się dosyć przekonywujący, jednak nienaturalny tok zdarzeń (dla samego Uchihy, oczywiście) wzbudzał wiele podejrzeń. Nikt wcześniej nie starał się nawiązywać z nim żadnych relacji, żadnych szczególnych koligacji. Bo ludzie to zwierzęta. Łączą ich interesy i wspólne cele, głównie. A jakiż interes mogą inni odnaleźć w utrzymywaniu znajomości z jakimś przyziemnym Doko, który ledwo co w pióra obrósł. I jakiż cel upatrywać w budowaniu relacji z Uchihą, którego droga do jakiejkolwiek siły jest jeszcze dłuższa, niż jakakolwiek dotąd? Ano właśnie.
A Kyo wydawał się inny. Postawa, którą prezentował zupełnie nie pasowała do tego toposu, przewijającego się już od początku człowieczeństwa, w myśl którego "łączą nas interesy!". Ten chłopak, może nieco dziwaczny, miał zaklętą w sobie tajemnicę. Tajemnicę prawdy, może nawet nieskazitelności... W zasadzie, Uchiha nie mógł obiektywnie oceniać ogółu ludzkości, gdyż zawsze znajdował się na uboczu. Marginesie całego tego Teatru Mundi. Mógł stwierdzić jednak jedno - Kyoushi był doprawdy ciekawą personą, a jego odmienna postawa (odmienna od wszystkich, których dotąd napotykał Takashi) przyprawiała młodego ninja o istną burzę myśli, w której właśnie się obracał.
A trwało to wszystko zaledwie kilka sekund.
Usłuchał słów białowłosego, a następnie odniósł się do nich, o dziwo całkiem przyjaznym tonem.
- Cóż... Wywodzisz się z rodu kowali i kupców? Wiesz... to świadczy, iż jesteś niesamowitą personą. - cóż się dzieje? Gdzie znikł cały ten egoizm i egocentryzm? - Masz rację. Nazwisko to brzemię. Nie mówię już o tym, jak postrzegani są Uchiha. Nie mówię też o tym z czym wiąże się noszenie takiego nazwiska... Bowiem to nie Uchiha, nie Senju, nie Yamanaka, czy inni są wyjątkowi. Nazwisko i klan, znany klan, stawia nas na nieco wyższej pozycji. Pozycji elitarnej. Zaczynamy z wyższego pułapu, z lepszą przeszłością. Zaczynamy jako członek czegoś znaczącego i poniekąd od narodzin jesteśmy predestynowani do osiągnięcia czegoś tam. - skończył posiłek i odsunął od siebie pozostałości. Następnie ponownie splótł ręce, co było poniekąd oznaką, iż ponownie wchodzi na wyższy poziom mentalny. - Według mnie nazwisko to źródło siły. Daje przewagę, daje pewien charakter. Jednak nie są prawdziwie wielkimi Ci, którzy wielkość osiągają poprzez krew. Prawdziwa chwała należy się tym, którzy osiągają coś, startując niżej. - wciąż nie mógł uwierzyć, że to mówi. Jednak kontynuował, przenosząc swój wzrok, jak zawsze znudzony, poważny i chłodny, na Kyo. Kontynuował swym patetycznym i chłodnym głosem. - To, iż korzenie swe masz wśród kupców i rzemieślników nie jest zwadą. Jest chlubą. Gdyż nie ten, który jest wojownikiem pośród wojowników jest wyjątkowy. A ten, który jest wojownikiem pośród kupców. I rzemieślników.
Czy on naprawdę to powiedział? Takashi był pod wrażeniem wszystkich tych słów, które wypowiedział. Kyo był chyba pierwsza osobą, która uświadczyła czegoś tak pozytywnego od niego. Oczywiście, od czasów, gdy jego charakter został złamany traumatycznymi wydarzeniami... Chłopak zaprzestał mówienia i ponownie odwrócił się w przód. Dodał na koniec coś, co już w ogóle przebiło cały koncept charakteru, jego charakteru.
- Tylko się nie przyzwyczajaj. Nie zwykłem chwalić innych. - rzekł i na jego twarzy pojawił się charakterystyczny, nie do końca szczery, wszak prawdziwy uśmieszek. A wzrok jego wbity był przed siebie...
Infantylna ekscytacja, którą każdy normalny człowiek najpewniej by wyśmiał, wciąż zajmowała przestrzeń myślową shinobi. Obok jednak tej pozytywnej ekscytacji pojawiła się obawa - czy naprawdę to wszystko jest szczere? Kyo wydawał się dosyć przekonywujący, jednak nienaturalny tok zdarzeń (dla samego Uchihy, oczywiście) wzbudzał wiele podejrzeń. Nikt wcześniej nie starał się nawiązywać z nim żadnych relacji, żadnych szczególnych koligacji. Bo ludzie to zwierzęta. Łączą ich interesy i wspólne cele, głównie. A jakiż interes mogą inni odnaleźć w utrzymywaniu znajomości z jakimś przyziemnym Doko, który ledwo co w pióra obrósł. I jakiż cel upatrywać w budowaniu relacji z Uchihą, którego droga do jakiejkolwiek siły jest jeszcze dłuższa, niż jakakolwiek dotąd? Ano właśnie.
A Kyo wydawał się inny. Postawa, którą prezentował zupełnie nie pasowała do tego toposu, przewijającego się już od początku człowieczeństwa, w myśl którego "łączą nas interesy!". Ten chłopak, może nieco dziwaczny, miał zaklętą w sobie tajemnicę. Tajemnicę prawdy, może nawet nieskazitelności... W zasadzie, Uchiha nie mógł obiektywnie oceniać ogółu ludzkości, gdyż zawsze znajdował się na uboczu. Marginesie całego tego Teatru Mundi. Mógł stwierdzić jednak jedno - Kyoushi był doprawdy ciekawą personą, a jego odmienna postawa (odmienna od wszystkich, których dotąd napotykał Takashi) przyprawiała młodego ninja o istną burzę myśli, w której właśnie się obracał.
A trwało to wszystko zaledwie kilka sekund.
Usłuchał słów białowłosego, a następnie odniósł się do nich, o dziwo całkiem przyjaznym tonem.
- Cóż... Wywodzisz się z rodu kowali i kupców? Wiesz... to świadczy, iż jesteś niesamowitą personą. - cóż się dzieje? Gdzie znikł cały ten egoizm i egocentryzm? - Masz rację. Nazwisko to brzemię. Nie mówię już o tym, jak postrzegani są Uchiha. Nie mówię też o tym z czym wiąże się noszenie takiego nazwiska... Bowiem to nie Uchiha, nie Senju, nie Yamanaka, czy inni są wyjątkowi. Nazwisko i klan, znany klan, stawia nas na nieco wyższej pozycji. Pozycji elitarnej. Zaczynamy z wyższego pułapu, z lepszą przeszłością. Zaczynamy jako członek czegoś znaczącego i poniekąd od narodzin jesteśmy predestynowani do osiągnięcia czegoś tam. - skończył posiłek i odsunął od siebie pozostałości. Następnie ponownie splótł ręce, co było poniekąd oznaką, iż ponownie wchodzi na wyższy poziom mentalny. - Według mnie nazwisko to źródło siły. Daje przewagę, daje pewien charakter. Jednak nie są prawdziwie wielkimi Ci, którzy wielkość osiągają poprzez krew. Prawdziwa chwała należy się tym, którzy osiągają coś, startując niżej. - wciąż nie mógł uwierzyć, że to mówi. Jednak kontynuował, przenosząc swój wzrok, jak zawsze znudzony, poważny i chłodny, na Kyo. Kontynuował swym patetycznym i chłodnym głosem. - To, iż korzenie swe masz wśród kupców i rzemieślników nie jest zwadą. Jest chlubą. Gdyż nie ten, który jest wojownikiem pośród wojowników jest wyjątkowy. A ten, który jest wojownikiem pośród kupców. I rzemieślników.
Czy on naprawdę to powiedział? Takashi był pod wrażeniem wszystkich tych słów, które wypowiedział. Kyo był chyba pierwsza osobą, która uświadczyła czegoś tak pozytywnego od niego. Oczywiście, od czasów, gdy jego charakter został złamany traumatycznymi wydarzeniami... Chłopak zaprzestał mówienia i ponownie odwrócił się w przód. Dodał na koniec coś, co już w ogóle przebiło cały koncept charakteru, jego charakteru.
- Tylko się nie przyzwyczajaj. Nie zwykłem chwalić innych. - rzekł i na jego twarzy pojawił się charakterystyczny, nie do końca szczery, wszak prawdziwy uśmieszek. A wzrok jego wbity był przed siebie...
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Karczma Onigiri
W całej tej sytuacji najdziwniejsze było to, że chłopak o wymalowanej twarzy w tatuaże rzeczywiście przypominał takiego Uchiha, jakiego zdołał poznać w legendach Biały Demon. Wszystko wskazywało na ich mroczne i ciche osobowości. Delikatne i zawiłe charaktery, które ukrywali przed światem zewnętrznym, jak gdyby narażali się na jakieś nieprzyjemności. Jednak białowłosy znał inną prawdę tego świata. Im więcej powiesz, oddasz od siebie, tym więcej przyjmą inni, a tak łatwiej kogoś rozbroić. Czym karmi się człowiek jak nie słowami i słuchem tego, co zasłyszał tuż przed chwilą czy rok temu. To co zapadnie w pamięć. A kto w takim wypadku jest władcą tego? Ten kto słucha, czy ten kto mówi? No właśnie. Rozwikłał tę zagadkę już dawno temu, domyślając się jak łatwo manipulować innymi. Tym razem jednak tego nie robił, a zachowywał się swobodnie i naturalnie. Pokazał swoje prawdziwe oblicze zupełnie mu obcemu chłopakowi, do którego czuł jakieś powiązanie. Coś go do niego przyciągało i to na pewno nie były cechy fizyczne. Mimo obojętności seksualnej wobec kobiet, białowłosy zdecydowanie nie wolał chłopców, o nie, zapomnijcie. To raczej pociąg do tajemniczości, którą owiał się kruczowłosy. Chciał go rozgryźć, na tym mu teraz zależało dopóki nie usłyszał słów, które wypowiadał niebieskooki. Czyżby czar prysł? Mówi.. Zupełnie niedorzecznie jak na Uchiha. Genjutsu? Nie.. Wyczułbym.. Może chce mnie wziąć na tanią gadkę, a może.. Może tak myśli? Tego się dowiem, ale pewnie nie teraz. Uchiha.. Jak ja Was nie rozumiem. Podsumował w swojej głowie, wysłuchując monologu i oddając już swój ramen na taśmę, gdzie miał zajechać do kuchni.
- Nieźle Takashi. Chcesz mnie tym kupić? - roześmiał się słuchając słów Uchiha, które były mocno pochlebne w kierunku Shiroyasha, niespodziewającego się takiego obrotu spraw. - Moja siła jak dobrze powiedziałeś.. Nie pochodzi z samej dumy i nazwiska. Z tego, że się urodziłem gdzieś tam i predysponuję limitem krwi o jakim inni mogą tylko pomarzyć. Fajnie by było, jednak ten rodzaj siły pozostawiam Tobie, drogi Uchiha Takashi. Moja, będzie zgoła odmienna. Poświęcona ciężką pracą i wylanymi litrami potu, jak nie krwi. Może kiedyś dorównam Twojemu geniuszowi. Nie czuję się jednak gorszy, miło słyszeć też, że nie jesteś pusty jak wszyscy inni, którym trzeba przetrzeć nosa, by zrozumieli, że nie tylko w okół nich kręci się świat. - powiedział uśmiechając się delikatnie i spoglądając na kompana. - Dobra, dobra. Nie gadaj już. Nie popadajmy obaj w samouwielbienie, bo wiele pracy przede mną jak i przed Tobą. Jesteśmy w podobnym wieku.. Wiele przed nami Takashi. Już też nie bądź taki przybity na jakiego wyglądasz. Ciemno się robi, szkoda tracić nocy na zamartwianie się egzystencją, czyż nie? - zapytał mocno zadowolony, wskazując na butelkę sake, która stała za ladą i pięknie błyszczała na półce sklepowej, a noc była młoda..
- Nieźle Takashi. Chcesz mnie tym kupić? - roześmiał się słuchając słów Uchiha, które były mocno pochlebne w kierunku Shiroyasha, niespodziewającego się takiego obrotu spraw. - Moja siła jak dobrze powiedziałeś.. Nie pochodzi z samej dumy i nazwiska. Z tego, że się urodziłem gdzieś tam i predysponuję limitem krwi o jakim inni mogą tylko pomarzyć. Fajnie by było, jednak ten rodzaj siły pozostawiam Tobie, drogi Uchiha Takashi. Moja, będzie zgoła odmienna. Poświęcona ciężką pracą i wylanymi litrami potu, jak nie krwi. Może kiedyś dorównam Twojemu geniuszowi. Nie czuję się jednak gorszy, miło słyszeć też, że nie jesteś pusty jak wszyscy inni, którym trzeba przetrzeć nosa, by zrozumieli, że nie tylko w okół nich kręci się świat. - powiedział uśmiechając się delikatnie i spoglądając na kompana. - Dobra, dobra. Nie gadaj już. Nie popadajmy obaj w samouwielbienie, bo wiele pracy przede mną jak i przed Tobą. Jesteśmy w podobnym wieku.. Wiele przed nami Takashi. Już też nie bądź taki przybity na jakiego wyglądasz. Ciemno się robi, szkoda tracić nocy na zamartwianie się egzystencją, czyż nie? - zapytał mocno zadowolony, wskazując na butelkę sake, która stała za ladą i pięknie błyszczała na półce sklepowej, a noc była młoda..
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Karczma Onigiri
Reakcja chłopaka była dosyć niespodziewana... a jednak zrozumiała. Zgryzota i moralne zło tego świata utworzyły nierozerwalną wręcz skorupę, która niewiele miała szpar, przez które przecisnąć się można było, aby uświadczyć prawdziwej obecności innego człowieka. Takashi niespecjalnie okazał zdziwienie na słowa Kyo, jego wyraz twarzy oddawał raczej satysfakcję. Satysfakcję? Ach tak! Te słowa były kolejną próbą, misternie uknutą pomiędzy pochlebnymi słowami i pieszczeniem cudzego ego. Próba ta to już nie było zwykłe sprawdzenie reakcji - to było badanie charakteru. Takashi wyczuł w swoim rozmówcę kogoś niezwykłego i dlatego chciał go kompleksowo zbadać. I czego się spodziewał? Normalny człowiek, po usłyszeniu takiego potoku słów, popadłby w samozachwyt i puszyłby się jak paw. Świadczyłoby to nie tylko o jego egocentryzmie (który sam w sobie nie jest jakoś szczególnie niepożądany), ale także o słabości charakteru. Słowa są złudne, słowa kryją kłamstwa. Słowa ranią, słowa budują, słowa krzywdzą i słowa pieszczą. Dlatego nie można słowom powierzać pełnej władzy. W każdym razie - Kyo zdał test.
Powrócił zatem do swojego standardowego stylu bycia, kiedy już nie musiał niczego pozować. Ponownie przyjął chłodną maskę, wydartą z wszelkich uczuć. Nie odniósł się w żaden sposób do riposty, którą miotnął w jego stronę białowłosy. Nie było potrzeby. Obaj wiedzieli, iż był to tylko obustronny miraż. W każdym razie - Kyo wyrwał Uchihę z uniesienia i powrócił do przyziemnych tematów... Ach. Takashi tak często odlatywał do sfery sacrum, że często zapominał, że jeszcze żyje. Tak materialnie. Dostrzegł oczywiście to, na co punktował jego towarzysz, lecz jedynie uniósł jedną brew i ascetycznie pokiwał głową, odmawiając.
- Sake? A skąd. Nie spożywam takich trunków. - jego oziębły głos omalże uszczypnął białowłosego. - Ale jeśli masz ochotę, nie krępuj się. Jesteś w końcu wolnym człowiekiem. - dodał i spojrzał pod kątem na Kyo, który aż palił się do wypicia alkoholu. - Alkohol niszczy i tępi. Tępi umysł. Ale to już kwestia uznaniowa.
Miał ochotę zarzucić jakiś temat do rozmowy... Jednakże nie mógł. Mimo pobieżnej znajomości, wciąż miał na sobie tę pieczęć zamknięcia w sobie, która odcinała go od społeczeństwa. Pozostawało czekać na reakcję i ruch Kyo...
Powrócił zatem do swojego standardowego stylu bycia, kiedy już nie musiał niczego pozować. Ponownie przyjął chłodną maskę, wydartą z wszelkich uczuć. Nie odniósł się w żaden sposób do riposty, którą miotnął w jego stronę białowłosy. Nie było potrzeby. Obaj wiedzieli, iż był to tylko obustronny miraż. W każdym razie - Kyo wyrwał Uchihę z uniesienia i powrócił do przyziemnych tematów... Ach. Takashi tak często odlatywał do sfery sacrum, że często zapominał, że jeszcze żyje. Tak materialnie. Dostrzegł oczywiście to, na co punktował jego towarzysz, lecz jedynie uniósł jedną brew i ascetycznie pokiwał głową, odmawiając.
- Sake? A skąd. Nie spożywam takich trunków. - jego oziębły głos omalże uszczypnął białowłosego. - Ale jeśli masz ochotę, nie krępuj się. Jesteś w końcu wolnym człowiekiem. - dodał i spojrzał pod kątem na Kyo, który aż palił się do wypicia alkoholu. - Alkohol niszczy i tępi. Tępi umysł. Ale to już kwestia uznaniowa.
Miał ochotę zarzucić jakiś temat do rozmowy... Jednakże nie mógł. Mimo pobieżnej znajomości, wciąż miał na sobie tę pieczęć zamknięcia w sobie, która odcinała go od społeczeństwa. Pozostawało czekać na reakcję i ruch Kyo...
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Karczma Onigiri
Cała rozmowa, mimo, że przebiegała dość dynamicznie to chłopaki nie mogli się odnaleźć. Z jednej strony, jeden i drugi otworzyli się na siebie i reagowali dość szybko na słowa towarzysza, z drugiej jednak, to nie było tylko to na co ich stać. Trzeba jednak spojrzeć na drugi aspekt tego zdarzenia. Poznali się w całkiem przypadkowych warunkach, ot chcieli tylko zjeść, a zwykłe i kulturalne przywitanie się podczas posiłku to oznaka tylko szacunku i kultury z ich strony. Mimo tego, Shiroyasha tuż po posiłku chyba suszyło gardło, dlatego zainterweniował od razu wskazując małą, ryżową wódkę, która mogła rozkręcić atmosferę, jednak spotkał się z odmową. Takashi odpowiedział nieco dziwnie dla białowłosego, twierdząc o skutkach ubocznych alkoholu, jakby miał zaraz wyruszać na jakąś tajną misję, bądź wojnę, że bał się o swoje zmysły i umysł.
- Nazywam to raczej rozjaśnieniem umysłu niż otępieniem, chociaż na misji tego nie praktykuję to.. Póki mam wolny wieczór. Jednak skoro nie jesteś zainteresowany to też nie sięgnę. Nie mam w zwyczaju picia samemu. - rzekł, po czym oddelegował kucharza, który gotów był przygotować spodki pod sake. Niestety alkoholizacja nie doszła do skutku, gdyż czarnowłosy okazał się abstynentem z krwi i kości. Różni są ludzie, to też mógł uszanować, a nawet musiał czerwonooki, który skupił się na innym aspekcie.
- W zasadzie, skoro ja Ci powiedziałem o sobie. O Tobie wiem tyle tylko z jakiej rodziny pochodzisz. Powiedz mi coś innego. Co Ty robisz w Ryuzaku? Czemu nie jesteś w swojej rodzinnej osadzie, przy murze? - zapytał pełen ciekawości i błysku w oku. W końcu to nie był koniec. Po ramen postanowił zamówić wodę sodową dla siebie i kompana, może przynajmniej trunku o zawyżonej wartości dwutlenku węgla się napije, ot zwykły napój w końcu, a bąbelki są!
- Nazywam to raczej rozjaśnieniem umysłu niż otępieniem, chociaż na misji tego nie praktykuję to.. Póki mam wolny wieczór. Jednak skoro nie jesteś zainteresowany to też nie sięgnę. Nie mam w zwyczaju picia samemu. - rzekł, po czym oddelegował kucharza, który gotów był przygotować spodki pod sake. Niestety alkoholizacja nie doszła do skutku, gdyż czarnowłosy okazał się abstynentem z krwi i kości. Różni są ludzie, to też mógł uszanować, a nawet musiał czerwonooki, który skupił się na innym aspekcie.
- W zasadzie, skoro ja Ci powiedziałem o sobie. O Tobie wiem tyle tylko z jakiej rodziny pochodzisz. Powiedz mi coś innego. Co Ty robisz w Ryuzaku? Czemu nie jesteś w swojej rodzinnej osadzie, przy murze? - zapytał pełen ciekawości i błysku w oku. W końcu to nie był koniec. Po ramen postanowił zamówić wodę sodową dla siebie i kompana, może przynajmniej trunku o zawyżonej wartości dwutlenku węgla się napije, ot zwykły napój w końcu, a bąbelki są!
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Re: Karczma Onigiri
Takashi nie lubił alkoholu, po prostu. Uważał, iż jest to niehonorowa forma ucieczki, żałosny sposób na zabawę. W zasadzie, można dobrze się bawić bez alkoholu. Choć sam Uchiha takiej zabawy nigdy nie uświadczył, ale jego dziwność i antyspołeczność to już inna kwestia. Młodzieniec zwyczajnie zawsze zachowywał czujność i pełną atencję. Może to trochę psychoza, urojenia prześladowcze, czy inne tego rodzaju, jednak czuł wewnętrzną potrzebę utrzymania absolutnego bezpieczeństwa. Nigdy nie wiadomo co i kiedy może się stać, a świat ten... dziwny jest. Dziwne rzeczy się w nim dzieją i dziwne reakcje ludzie zarzucają, a upojenie trunkiem mogłoby sprawić, że bodziec zewnętrzny świata, nawet prozaiczny, przysporzyłby wielu problemów.
Ach, Takashi znów poleciał w głęboką filozofię i problematykę iście egzystencjalną.
Gdy już po kilku sekundach wrócił do świata żywych i czujących, wysłuchał pytania Kyo, które oczywiście miało w swej treści pewną drażliwość. Pytanie o tak głębokie kwestie mogłoby wywołać zakłopotanie, czy spowodować zamknięcie się... Ale po co? Tak wesoły Kyo, jak i ascetyczny Takashi są silnymi charakterami. I winni to okazywać.
- Cóż - rzekł, wciąż trzymając wzrok przed sobą. - Nie jestem tu z własnej woli. Mówią, że to wola odgórna. Kogoś wyższego. I ci wyżsi zadecydowali, że wszelkie klany będą się socjalizować ze sobą w takich wesolutkich osadach. To nonsens. - ostatnie krótkie zdanie wręcz prychnął, z pełną pogardą. - Na świecie wybucha wojna, a klany na nią się szykują. A co robi młode pokolenie? Bawi się w jakiś wioseczkach w zacieśnianie relacji między klanami. Wolałbym być już w Sogen i tam... tam dopinać dzieła mego klanu. Przydać się komuś.
Słowa, które wypowiadał trochę go irytowały... Bo były prawdziwe. Zamknięcie młodych w wioskach, jak w jakiś obozach integracyjnych to był szczyt głupoty. I tak znajomi i przyjaciele z osad będą wkrótce zabijać się nawzajem. Już nie ma miejsca na zabawę...
Ach, Takashi znów poleciał w głęboką filozofię i problematykę iście egzystencjalną.
Gdy już po kilku sekundach wrócił do świata żywych i czujących, wysłuchał pytania Kyo, które oczywiście miało w swej treści pewną drażliwość. Pytanie o tak głębokie kwestie mogłoby wywołać zakłopotanie, czy spowodować zamknięcie się... Ale po co? Tak wesoły Kyo, jak i ascetyczny Takashi są silnymi charakterami. I winni to okazywać.
- Cóż - rzekł, wciąż trzymając wzrok przed sobą. - Nie jestem tu z własnej woli. Mówią, że to wola odgórna. Kogoś wyższego. I ci wyżsi zadecydowali, że wszelkie klany będą się socjalizować ze sobą w takich wesolutkich osadach. To nonsens. - ostatnie krótkie zdanie wręcz prychnął, z pełną pogardą. - Na świecie wybucha wojna, a klany na nią się szykują. A co robi młode pokolenie? Bawi się w jakiś wioseczkach w zacieśnianie relacji między klanami. Wolałbym być już w Sogen i tam... tam dopinać dzieła mego klanu. Przydać się komuś.
Słowa, które wypowiadał trochę go irytowały... Bo były prawdziwe. Zamknięcie młodych w wioskach, jak w jakiś obozach integracyjnych to był szczyt głupoty. I tak znajomi i przyjaciele z osad będą wkrótce zabijać się nawzajem. Już nie ma miejsca na zabawę...
0 x
- Kyoushi
- Posty: 2683
- Rejestracja: 13 maja 2015, o 12:48
- Wiek postaci: 28
- Ranga: Sentoki
- Krótki wygląd: Białe, rozczochrane włosy. Różnokolorowe oczy - prawe czarne jak smoła, lewe czerwone, czarny garnitur, zbroja z białym futrem przy szyi oraz czarny płaszcz z wyhaftowanym szarym logo Klepsydry na plecach
- Widoczny ekwipunek: Wakizashi przy lewej nodze. Katana z białą rękojeścią w czerwonej pochwie przy pasie od lewej strony, katana przy lędźwi w czarnej pochwie.
- Link do KP: viewtopic.php?p=3574#p3574
- GG/Discord: Kjoszi#3136
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Karczma Onigiri
Dalej, w kwestie gustu i zainteresowań co do trunków nie zamierzał się dłużej zagłębiać. Białowłosy miał wyczucie kiedy zakończyć pewien temat, który dla jego odbiorcy może być niewygodny. Tak było i tym razem, a przygotowana woda sodowa, została podsunięta pod wlepiony wzrok swojego rozmówcy, który bacznie obserwował blat, jakby był on najciekawszym przedmiotem na świecie. Czerwonooki uśmiechał się już prawie sam do siebie, bo wiedział, że nie jest obserwowany. Otworzył swoją i wypił łyka, delikatnie oblizując wargi z nadmiaru gazu, który się wydobył.
- Ciesze się poniekąd, że uważasz iż to bezsens. Racja. To całkowita bzdura. Nie potrzeba nas tutaj, w wielkiej osadzie, gdzie takich jak my jest tu w setkach. Nie tutaj. W osadach klanowych jak mówisz, uważam, że też nie. Jest tyle nieodkrytych krain, kontynentów - osobiście uważam, że ten, na którym żyjemy nie jest jedynym. Coś jest dalej, coś co przed nami ukrywają. Nie sądzisz? - zapytał z ciekawością, chęcią dowiedzenia się czegoś co myśli Takashi. W końcu też musi mieć na ten temat jakieś zdanie, a jeśli nie - to przynajmniej w tej chwili je sobie wyrobić, bo ileż to roboty, znaleźć się w takiej sytuacji i pomyśleć nad taką zagwozdką.
- Klan może Cię wykorzystać, tak jak i rodzina. Ci najsilniejsi robią to najczęściej. Wykorzystują nas jako narzędzia, by przybierać na władzy. Nie podoba mi się to. Co raz bardziej mnie to irytuje.. - rzekł, delikatnie uderzając ręką w stół, aż jego butelka podskoczyła. Widać było jak zagryza zęby. Nie mógł pogodzić się z tym, że musi dla kogoś pracować, że robi na kogoś, a nie na siebie. Czuł, że jest stworzony do większych rzeczy..
- Ciesze się poniekąd, że uważasz iż to bezsens. Racja. To całkowita bzdura. Nie potrzeba nas tutaj, w wielkiej osadzie, gdzie takich jak my jest tu w setkach. Nie tutaj. W osadach klanowych jak mówisz, uważam, że też nie. Jest tyle nieodkrytych krain, kontynentów - osobiście uważam, że ten, na którym żyjemy nie jest jedynym. Coś jest dalej, coś co przed nami ukrywają. Nie sądzisz? - zapytał z ciekawością, chęcią dowiedzenia się czegoś co myśli Takashi. W końcu też musi mieć na ten temat jakieś zdanie, a jeśli nie - to przynajmniej w tej chwili je sobie wyrobić, bo ileż to roboty, znaleźć się w takiej sytuacji i pomyśleć nad taką zagwozdką.
- Klan może Cię wykorzystać, tak jak i rodzina. Ci najsilniejsi robią to najczęściej. Wykorzystują nas jako narzędzia, by przybierać na władzy. Nie podoba mi się to. Co raz bardziej mnie to irytuje.. - rzekł, delikatnie uderzając ręką w stół, aż jego butelka podskoczyła. Widać było jak zagryza zęby. Nie mógł pogodzić się z tym, że musi dla kogoś pracować, że robi na kogoś, a nie na siebie. Czuł, że jest stworzony do większych rzeczy..
0 x
Posta dajże Kjuszowi, klawiaturą potrząśnij...


Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość