Tamiko siedziała na wielkiej sowie, pogrążona w smutku. Z każdą chwilą las przestawał być taki straszny. Drzewa traciły swój urok, a słońce, które nie dochodziło do piekła, teraz muskało jej bladą twarz niczym lekarstwo uśmierzające ból. Z dziwnym spokojem dziewczyna obserwowała zmieniająca się okolicę. Widziała na horyzoncie domki, jak także przepiękny krajobraz malujący się wokoło. To, co zostawiali z tyłu było w tej chwili tak bardzo odległe. Dlaczego zatem odwróciła się, by spojrzeć w tamtym kierunki? Mimo tego jednego wydarzenia, owe miejsce w dalszym ciągu ją przyciągało...Znowu przyszła ciemność, otuliła ją swym płaszczem, a ona, zadowolona z chwili oddechu zamknęła oczy. Po raz kolejny stała za potworem. Widziała jego plecy. Czuła smród palonej sierści. Była tam... Wystarczył jeden kontakt wzrokowy, by dziewczyna ruszyła przed siebie. Żądza mordu przyćmiła zdrowy rozsądek, ale co z tego. Teraz pragnęła tylko śmierci, pragnęła krwi. Dopiero krzyk jednego z mężczyzn uświadomił jej, że robi coś źle, że wpada w większe tarapaty niż dotychczas... Siła rozpędu była tak duża, że nawet jakby chciała zareagować, to byłby to wielki problem. Owszem, starała się zahamować, widziała całe zamieszanie. Była wściekła, jednakże nawet wtedy poczuła mocne uderzenie o swoje ciało.
Po raz pierwszy od wielu lat ktoś jej dotknął i to powodowało, że straciła całą siłę. Poleciała uderzając plecami o ziemię. Nie czuła bólu, bowiem czuła teraz tylko strach przed osobą przygniatającą ją do ziemi. Wszystkie wspomnienia, myśli... Wszystko to wróciło ze zdwojoną siłą. Błysk jak także huk towarzyszący temu wydarzeniu był ogromny. Niestety nie na tyle by zagłuszyć jęk chłopaka. Czemu po tym wszystkim chciał ją ratować? Po co narażał swe życie dla dzikuski, którą była? Mimowolnie zaciskając dłoń na jego ubraniu czekała aż to wszystko wróci do normy, aż ktoś naciśnie odpowiedni przycisk, by wszystko można było odegrać raz jeszcze. Nie chciała być marionetką, chciała mieć wybór, a tutaj go nie miała.
-Ja...-nie dokończyła, bowiem chłopak od razu zszedł z niej. Tamiko wtedy zobaczyła co najlepszego narobiła. Było jej wstyd, ale nawet wtedy nie zmusiła się, by powiedzieć to jedno słowo.. Słowo, które w dzieciństwie zmieniało wszystko, a dzisiaj nie pomogłoby w żaden sposób. Jeszcze drugi mężczyzna, który śmiał jej rozkazywać. Dobrze znała ten ton, bo niby każdy musi brać odpowiedzialność za własne czyny.-Gdy będziemy na miejscu... Będzie mogła po Ciebie wrócić?-zapytała, jednakże odpowiedź poniosła się echem po lesie, bowiem ona była już na grzbiecie pięknego zwierzęcia, a nieznajomy zwyczajnie zniknął.
Czerwonowłosa otworzyła oczy w momencie gdy sowa lądowała. Byli już w bezpiecznym miejscu, w otoczeniu wspaniałej przyrody jak także rzeczki, za którą dziękowała Bogu, jeżeli takowy w ogóle gdzieś istnieje. "Mogliście mnie uprzedzić" przeszło jej przez myśl, gdy zeskakiwała ze zwierzęcia. Spojrzała jeszcze raz na sowę, jakby chciała się z nią porozumieć. -Wróć po swojego Pana, piękna...-dodała cicho muskając po raz ostatni stwora. Tak bardzo chciała uciec, ale miała obowiązki wobec mężczyzny znajdującego się ogonie, podeszła powoli czekając aż zostanie uwolniony z owego kokonu. Teraz się nim zaopiekuje, a później zniknie i zapomni o wszystkim... Znowu będzie wolna, będzie sobą.