Tajemniczy Las oddziela region Prastarego Lasu oraz regionu Samotnych Wydm. Miejsce to jest bardzo tajemnicze, gdyż niewielu ludziom udaje się z niego powrócić. A przynajmniej o zdrowych zmysłach. Ci jednak, którzy powrócili opowiadali, że w lesie napotkać można najróżniejsze stwory, które kilkakrotnie przewyższają rozmiarami znane nam zwierzęta. Jak się można więc domyślić ogromne pajęczaki lub też kilkunastu metrowe węże są spowszechniałymi mieszkańcami tej krainy.
Arii
Posty: 1908 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 19
Ranga: Kogō
Krótki wygląd: -na prawym ramieniu wytatuowana sznyta gita -krótka bródka
Widoczny ekwipunek: * Dwie opaski z dziwnymi symbolami na nadgarstkach *Duża Torba *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yuri
Post
autor: Arii » 28 paź 2025, o 23:54
Interwencja Fabularna Dogonić Jinchurikiego
B iegł ile sił w nogach, ledwo oddychał, ale idąc po śladach i dzięki intuicji. Nigdy nie czuł się tak głupio, jak teraz. Nigdy nie czuł, że aż tak sprzeciwia się swoim przełożonym... Dlatego, kiedy wleciał w gęstwinę nie baczył już na nic. Czuł, że to będzie jego bilet w jedną stronę, ale musiał... musiał go zobaczyć jeszcze raz. Nie spodziewał się, że akurat kiedy to pomyśli kątem oka dostrzeże go wraz z różowo włosym, nieprzewidywalnym nastolatkiem. Ale czy to mu się tylko wydawało? Czuł, jakby coś za bardzo odbiegało w jego myślach. Opadł spokojnie na kolanie, przymknął oczy. Ten las... tak... Ten las nie był dziwny. Wiedział, ze na tych terenach za często nikt się nie zapuszczał. Tutejsze ludy unikały kontaktu z cywilizacją kontynentu, tereny były jedną, wielką niewiadomą, co było dobrym pomysłem na ucieczkę z dala od klanu... Ale równie niebezpieczne co ganiające za tobą pościgi uzbrojonych po pas łowców. -Takashi! TAKASHI!!! POWIEDZ, ŻE TUTAJ JESTEŚ!!! PROSZĘ!!! - tylko na tyle było go stać po tym biegu. Tylko tyle... aby zwrócić jego uwagę. O ile w ogóle tutaj był. O ile las nie mącił mu w głowie...
Interwencja Fabularna spowodowana ucieczką Takashiego z terenów Midori i opuszczenia klanu Nara. Wydarzenie: Dogonić Jinchurikiego
Dialogi:
Minamoto - klik!
0 x
Chakra Ariiego - dla sensora wyczuwalna jako spokojna, ciepła i dobroduszna
Chakra w formie Rzeźnika - zimna, wyczuwalna woń krwi, morderczy zamiar wisi w powietrzu
Chakra w formie Mindy - znudzona, "rozbrykana", skryta
PH
Bank
WT
Takashi
Posty: 1246 Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
GG/Discord: Takaś#4124
Lokalizacja: Warszawa
Post
autor: Takashi » 29 paź 2025, o 20:21
D eszcz. Niewielka mżawka zyskiwała na intensywności, aż w końcu przerodziła się w ciężki deszcz. W głowie Takashiego cały czas panował chaos, nad którym on sam nie mógł w żaden sposób zapanować. Choć z zewnątrz wyglądał na spokojnego - jakby po prostu był cały czas w szoku po śmierci Shinsuke - to jego myśli cały czas toczyły batalię o to, co było dobre, a co złe. Żeby było jasne, to nie była dla niego pierwsza tego typu rozterka, po prostu w tym momencie miała dla niego tak głośny wydźwięk. Wszystko za sprawą ostatnich wydarzeń, za sprawą decyzji rady, ucieczki z rodzinnych stron, pościgów, Tajemniczego Lasu, halucynogennej mgły, a także wszystkiego tego, co działo się po drodze. Dla dwudziestoparoletniego chłopaka cała ta dotychczasowa podróż przybrała na którymś etapie radykalnego obrotu i zarówno dla niego, jak i dla towarzyszącego mu Reia, było to zbyt wiele. Jak długo mogli uciekać? Jak długo mogli nadwerężać własne organizmy, by przeciwstawić się nie tylko rządzącym, ale też podążającym ich śladami posłannikami? Chyba żaden z nich nie pamiętał, kiedy ostatnio porządnie odpoczął, a ich ostatnie tygodnie to życie na najwyższych obrotach. Życie, które powoli stawało się uciążliwe. Przytłaczające. Męczące. Nie ma się więc czemu dziwić, w końcu któryś z nich musiał pęknąć i choć nie da się jednoznacznie nazwać stanu, w którym znajdował się teraz Takashi, to śmiało można było przyrównać go do pęknięcia.
Miał już po prostu dość. Walczył z własnymi przekonaniami, z samym sobą, z ideami, które jeszcze kiedyś były dla niego świętością. Prawda była taka, że bardziej od śmierci krewnego przejął go fakt, że nic sobie z tego nie zrobił. Nie przejął się tym jakoś szczególnie. Shinsuke był mu początkowo obojętny, później zaczął go denerwować i gdzieś tam Nara pomyślał sobie, że w sumie nie było sensu trzymać go przy życiu. Potem jednak uświadomił sobie, że jego śmierć mogłaby przynieść więcej problemów, aniżeli korzyści. Nie zmieniało to jednak tego, że był człowiekiem, a w oczach jinchurikiego każdy człowiek zasługiwał na wybaczenie i drugą szansę. Tak przynajmniej było kiedyś. Różowowłosy dzieciak z pustyni był mu teraz najbliższą osobą na całym świecie i to on - dzięki swojemu hardemu oraz twardemu podejściu do otaczającej go rzeczywistości - był w stanie wpłynąć na zmiany, które w nim postępowały. Zmieniał się, zaczynał postrzegać niektóre zjawiska w innym świetle, zaczynał myśleć innymi kategoriami, a ponieważ jego umysł był od urodzenia zaprogramowany, by jak najwięcej analizować, niektóre procesy wymagały większej ilości czasu. Im więcej wydarzeń rozgrywało się wokół niego, tym więcej notatek tworzył w swoich myślach, dodając najbardziej rozmaite treści do poszczególnych wartości, które rozpisywał i mapował w swojej głowie. Tyczyło się to zresztą nie tylko wartości, ale i zjawisk, osób, a nawet emocji, jednakże najważniejsza była tutaj drabina hierarchii życiowych idei oraz wspomniane wcześniej podejście do rzeczywistości. Stary Takashi nie tylko zdenerwowałby się na towarzysza za jego występek, ale również lamentowałby nad śmiercią niewinnego. Nowy Takashi z kolei był obojętny całemu zajściu, choć można nawet powiedzieć, że w głębi duszy podświadomie cieszył się z tego, że umarł ktoś, kto źle mu życzył. Jeden z problemów sam się rozwiązał. Tym sposobem bohater klęczał tak w błocie, nie zwracając wcześniej uwagi na swojego przyjaciela. Dopiero teraz, gdy nastolatek stanął przed nim i wypowiedział jego imię, ocknął się i spojrzał do góry. Jego wzrok cały czas pozostawał pusty, gdy ciemne oczy spoglądały na szczupłą sylwetkę. Słyszał docierające do uszu słowa, ale nie reagował na nie, jakby nie był w stanie ich zrozumieć. I choć dobrze je rozumiał, początkowo nie odpowiadał, jego umysł cały czas walczył i analizował, koncentrując się na zupełnie innych zadaniach. Jak maszyna ustawiona do wykonywania innego procesu, która musiała skończyć jedno zadanie przed rozpoczęciem drugiego. Jak doskonale posegregowana szafa na dokumenty, z której nie można było wziąć dokumentów z drugiej półki, dopóki nie odłożyło się tych, które powinny leżeć na pierwszej. Tak działał umysł chłopaka. Jak ta maszyna, jak szafa, ale chaos wydarzeń i działające w nich zadania kolidowały teraz ze sobą, uniemożliwiając mu prawidłowe funkcjonowanie. Musiał się uspokoić, musiał wziąć kilka głębokich wdechów, popatrzeć na tego, któremu ufał najbardziej, który zawsze czuwał nad jego bezpieczeństwem i wspierał go. Słuchał cały czas - o przesłaniu zabójstwa, o konieczności pokonywania wszelkich przeszkód, o zagrożeniach i marzeniach. Tym, co najbardziej utkwiło mu w pamięci, było jedno wyrażenie, które było jak solidny cios w policzek. Jak przysłowiowy "plaskacz", który bolał bardziej, niż wszystkie inne. "Jednak to już beze mnie. " Te słowa wypowiedziane przez Reia zwróciły szczególną uwagę Nary. Zabolały go. Zacisnął pięść, miażdżąc niewielką ilość błota w dłoni, które wycisnął przez szpary między palcami. Bród szedł mu pod paznokcie, całe ciało zadrżało, a wzrok w jednej chwili się zmienił. Słuchał dalej. Ciężkie krople deszczu spływały strużkami po jego twarzy i ubraniach, na chwilę udało mu się otworzyć usta, ale już po chwili je zamknął. Spojrzenie znów uległo zmianie. Etap chwilowej złości minął, teraz ciało uspokoiło się, ale jego policzki zaczęły unosić się w górę. Zaczęły się trząść. Oczy zeszkliły się, choć przez panujące warunki nie było tego widać, aż w końcu łzy zaczęły lecieć z nich mimowolnie. A on cały czas tkwił brudny w błocie, w końcu spojrzał w górę i krzyknął ze wszystkich sił. Wydarł się głośno, szlochając, a emocje, które eksplodowały z niego w tej jednej chwili, niosły się echem daleko ponad mury osady. Wybuchł. Nie mógł dużej wytrzymać. Nie był w stanie tłumić w sobie tego wszystkiego, zbieranych długo emocji, myśli, problemów. Każdy miał swoją granicę, a on właśnie dotarł do swojej. Cieszył się, że Rei był przy nim, ale nie zmieniało to niczego. Musiał się wykrzyczeć, wyryczeć, wyładować.
Noc spędzili wśród prymitywnych mieszkańców wioski ukrytej w gęstwinach Tajemniczego Lasu. Niewielka izba została im przydzielona, dostali nawet obiecany posiłek i racje żywnościowe na dalszą wyprawę. Może nie były to rarytasy i nie było tego jakoś szczególnie dużo, ale z pewnością wystarczy na dzień czy dwa. Po kilku godzinach odpoczynku mogli wyruszyć, dlatego pożegnali się z Hayato i wyruszyli w drogę. Niestety nie udało im się dostać do Hinaty, ponieważ dziewczyna zamknęła się w swojej izbie i nie wpuszczała nikogo z zewnątrz, najwidoczniej ona też potrzebowała trochę czasu dla siebie. Dwójka shinobich szanowała jej decyzję i wyruszyła, zostawiając resztę z Yokukage w osadzie. Odpoczną i wrócą bezpiecznie do domu.
- Mam już dość tego piep**onego lasu. Chodźmy stąd. - to były pierwsze słowa od dnia poprzedniego, których Takashi użył bezpośrednio do Reia po poprzednim dniu.
Na początku nie mówił nic więcej, podróżowali w ciszy, kierując się ku jakiemuś szlakowi handlowemu. Choć szli po omacku, znali już las w pewnym stopniu i wiedzieli, na co muszą uważać. Mogli bezpiecznie przemieszczać się w leśnych gęstwinach, unikając niebezpieczeństw i choć opuszczenie Tajemniczego Lasu wiązało się z jeszcze większym ryzykiem, to jednak obydwaj byli tego świadomi, i nadal chcieli to zrobić.
- Słuchaj, Rei... - czarnowłosy znów się odezwał.
Szli teraz po czymś, co przypominało dżunglę. Ogromne drzewa otaczały ich z każdej strony, a rosnące wszędzie krzaki sprawiały wrażenie, jakby zaraz miało z nich coś wyskoczyć i zaatakować. Zwisające z góry liany niekiedy przysłaniały widok, a zapach niespotykanych nigdzie indziej roślin wywoływał niepokój. Napotkana wcześniej mgła pozostawiła niemiłe wspomnienie i zważywszy na to, że na tych terenach nawet ona mogła stanowić zagrożenie, warto było uważać nawet na śmierdzące kwiatki, czy potencjalnie niegroźne liany. Wszystko mogło czyhać na ich życie, a śmierć mogła czaić się za pierwszym lepszym pniem szerokiego drzewa.
- Przepraszam za wczorajsze. Nie wytrzymałem, wybuchłem, sorki. - ton jego głosu był w sumie normalny. - Najwidoczniej bardzo tego potrzebowałem, bo dzisiaj czuję się znacznie lepiej.
Rzeczywiście tak było. Obudził się z nową energią i chociaż cały czas czuł niesmak po wczorajszym, to stawiał swoje następne kroki z zupełnie inną energią.
- Mam nadzieję, że za bardzo cię nie przestraszyłem, no i dzięki też za to, że dałeś mi trochę przestrzeni. - przecież każdy czasem lubi trochę pomilczeć. - A jak jeszcze raz powiesz coś o tym, że mnie zostawisz, to ci przyj**ię.
Po tych słowach przywalił kumplowi porządnie w mięsień na ramieniu, wywołując niemały ból. Chciał się tym sposobem odgryźć za tekst, który nie powinien paść. A padł pierwszy raz między nimi. To też dało jinchurikiemu dużo do myślenia na temat ich relacji i uświadomiło mu, że życie bez Majiego byłoby smutne. Bezsensowne. Straszne i samotne. Choć nie mógł tego powiedzieć na głos i nie chciał tego powiedzieć na głos - nie chciałby żyć bez tego gnojka obok. Za bardzo go lubił. W końcu, po tak wielu nieprzyjemnościach z ostatniego okresu chłopcy mogli w końcu spędzić trochę czasu razem i porozmawiać szczerze. Wszystko byłoby w sumie super, gdyby nie kolejne niespodziewane spotkanie. Przecież nie mogło być spokojnie zbyt długo.
Imię czarnowłosego wybrzmiało w powietrzu, skupiając uwagę ich obojga. Wołanie o jednego z nich błądziło między drzewami, a stale powtarzające się imię goniło się echem między sobą, uświadamiając tym dwóm, w jak wielkiej przestrzeni się znajdują. Nara stał między wysokimi trawami i drzewami znacząco przerastającymi te w Midori, a im głos był bliżej, tym lepiej zaczynał go rozpoznawać. Należał do mężczyzny, na pewno starszego od niego, a usłyszeć dało się w nim doświadczenie, opiekuńczość, a nawet oddanie. Pogodne podejście bohatera zaczęło się zmieniać z każdym następnym wykrzyczanym "Takashi", a gdy źródło dźwięku było coraz bliżej, ninja zastygł. Stał w miejscu, nie mogąc w pełni pojąć, co się dzieje. Aż w końcu stanął naprzeciwko swojego mentora i ochroniarza.
Minamoto. Stał teraz przed nimi, w swojej pełnej okazałości, chociaż nie wyglądał tak, jak zwykle. Był zmęczony, oddychał ciężej, niż zazwyczaj, co może świadczyć o tym, że prawdopodobnie biegł. Może przed czymś uciekał? Takashi z jednej strony chciał się na niego rzucić i go objąć, a z drugiej bał się jego reakcji. Nie wiedział przecież wszystkiego o jego intencjach. Jego stosunek do podopiecznego mógł się zmienić. Co on tu właściwie robił? A może znowu trzeba użyć Kai? Spojrzał na Reia, a jego zaskoczony, przerażony wręcz wzrok rzucał pytanie, które zaraz wybrzmiało.
- Ty też go widzisz? - różowowłosy znał ochroniarza swojego przyjaciela, więc na pewno byłby w stanie go rozpoznać.
Fala różnorodnych myśli znów go zalała. Wątpliwości paraliżowały jego ciało tak samo, jak jego cień paraliżował ofiary. Tym razem jednak nie było to Kagemane no Jutsu, to były czyste emocje, które blokowały jego jakiekolwiek ruchy. Z powrotem przerzucił wzrok na mężczyznę stojącego przed nim, ale zrobił to tak powoli, jakby ktoś tak naprawdę sterował jego ruchami. I stał. Wpatrzony jak w słup soli. Nie był w stanie się poruszyć bardziej. Nie był w stanie niczego powiedzieć. Nie wiedział, jak zareagować. Nie wiedział nawet, czy to rzeczywistość.
0 x
Rei Uta
Posty: 857 Rejestracja: 5 maja 2021, o 14:27
Wiek postaci: 17
Ranga: Nukenin S
Krótki wygląd: - Różowe włosy. - Czarne Haori przewiązane jedwabnym obi, tego samego koloru luźne spodnie oraz wysokie buty za kostkę. - Patrz avatar. - Po resztę zapraszam do kp.
Widoczny ekwipunek: - Torba biodrowa.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9566
Aktualna postać: Rei
Lokalizacja: Cały świat.
Post
autor: Rei Uta » 31 paź 2025, o 21:54
Spędzili w wiosce dwa dni, zanim na dobre postanowili wreszcie opuścić to dziwne miejsce. Rei czuł, że ludzie z bagien sceptycznie do niego podchodzą, unikając jego wzroku za każdym razem, gdy przecinał się z ich własnym. Maji rozumiał, że był to strach przed tym, co pokazał oraz niepewność, czy nie zrobi tego znowu. Chłopcu odpowiadało to w zupełności, zwłaszcza że nie bardzo uśmiechało mu się odpowiadania na ich liczne pytania, które mogły się pojawić, gdyby wszystko potoczyło się inaczej. Maji przez ten czas regenerował siły, ciesząc się z posiłków, które o stałych porach dostarczała im grupa wytypowana z chętnych do tego mieszkańców. Mimo że wszyscy czuli niepewność w stosunku do obcych, to jednak ciekawość wygrywała nad zdrowym rozsądkiem. Gdy siły obu nukeninów zostały zregenerowane, wojownicy wreszcie mogli opuścić drewniane zabudowania ukrytej osady, by zanurzać się ponownie w szaleństwie otaczającego lasu. Byli przygotowani na to, co miało nadejść, wiedząc, że mgła, która ich otaczała, powodowała nie tylko omamy… Hinata, pozostając w bezpiecznym schronieniu nie opuściła go nawet na chwilę przez cały czas ich pobytu. Rei przypomniał sobie jak dziewczyna starała się pozbierać w całość cząstki przyjaciela i dopiero teraz zdał sobie sprawę, że w tym wszystkim chodziło o coś więcej. Maji zniszczył to, co kochała… Być może na zawsze już stanie się najgorszym koszmarem, jaki będzie nawiedzał niewinną kobietę z Yokukage. Ku ich zaskoczeniu w bramie czekał na nich ostatni z grupy poszukiwawczej, który postanowił się pożegnać oraz życzyć powodzenia dwójce uciekinierów w tym, co zamierzają zrobić. Maji jedynie uśmiechnął się do niego, wyciągając dłoń by odwzajemnić uścisk ręki.
– Na pewno jeszcze o nas usłyszysz – Dodał na koniec, po czym ruszył obok swego przyjaciela już po kilku sekundach, znikając w gęstej mgle… Kolejna przygoda, która skończyła się bez dobrego zakończenia. Mimo że przetrwali, to pozostawili za sobą kolejne trupy, które już zawsze będą ciążyć na ich duszach. Rei błądził tak między swymi przemyśleniami, gdy nagle przebudził go głos Takshiego. Nara zdecydowanie wyglądał lepiej niż kilka dni wcześniej, co pewnie zawdzięczał temu, że dane było mu odpocząć by uspokoić nerwy. Po silnym ciosie dzieciak jedynie syknął przez zaciśnięte zęby, zapisując w pamięci by następnym razem to Takashi cierpiał…
– Ta… Nie masz za co przepraszać, ale nie rozklejaj się tak więcej przed obcymi, bo trochę psujesz nam wizerunek – Rei zaśmiał się pod nosem, po czym z poważniejszym tonem dodał na koniec.
– Jesteśmy w tym razem, liczę, że też będziesz potrafił wziąć moje demony na swoje barki – Maji oczywiście nawiązał do zabójstwa shinsuke, gdy decyzja musiała zostać podjęta szybko… Nawet za cenę późniejszych konsekwencji. Nukenini poruszali się przez ciemny las, nie zastanawiając się nawet, czy kierunek, który obrali był właściwy. Jednak czy w ich przypadku taki kierunek właściwie istniał. Rei na chwilę skupił się na drodze, starając się omijać wszystkie większe kałuże. Mimo wszystko jego stopy już po kilku godzinach były całe mokre, a on przypomniał sobie, czemu tak bardzo tęksnił wcześniej za zwykłym ogniem. Zanim na dobre dopadła go bagienna depresja, na horyzoncie pojawił się drobny punkt, który poruszał się z każdą chwilą coraz szybciej. Zanim cel na dobre ich dopadł, Maji zrozumiał, z czym mają do czynienia… Nie miał jednak bladego pojęcia, że człowiekiem za kulisami okaże się Minamoto. Rei spojrzał na przyjaciela z napięciem, gdy głos nauczyciela jego towarzysza przeciął las. Chłopak z Kinotsu również go znał, biorąc udział w misji, którą nadzorował Minamoto. Uta skrzywił się dość widocznie, zwłaszcza że jego znajomość ze starszym Narom była zawsze bardzo napięta… Najgorszy scenariusz, jaki mogli obecnie wylosować. Maji wiedział, że to starcie może być dla Takashiego najtrudniejszym w życiu.
– Jeśli pytasz mnie, czy widzę podstarzałego zrzędę, z którym spędzałeś ostatnie lata… To tak, też niestety go widzę – Odparł na pytanie przyjaciela, całkowicie, zdając sobie sprawę z tego, jak różnie może potoczyć się to spotkanie. Czego chciał ten dureń i jakich argumentów użyje by zaciągnąć swego ucznia do wioski… Co będzie, jeśli dojdzie do najgorszego.
0 x
Arii
Posty: 1908 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 19
Ranga: Kogō
Krótki wygląd: -na prawym ramieniu wytatuowana sznyta gita -krótka bródka
Widoczny ekwipunek: * Dwie opaski z dziwnymi symbolami na nadgarstkach *Duża Torba *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yuri
Post
autor: Arii » 4 lis 2025, o 00:31
Interwencja Fabularna Dogonić Jinchurikiego
S pojrzał się przed siebie. Widział ich, ale czy na pewno to byli oni? Czy las go nie oszukiwał? Czy to nie zmęczenie płatało mu figle? Nie, słyszał jak do siebie mówią. Stali na przeciwko niego. -T-... Takashi... W końcu ciebie znalazłem... - zapanował nad swoim oddechem, zmęczenie musiało poczekać. Rozejrzał się dookoła. Mieli jeszcze trochę czasu. -Nie możemy tutaj zostać. Niedługo nas odnajdą i nie będzie za wesoło... Szukałem ciebie, żeby cię odwieźć od tej ucieczki... Za dużo konsekwencji możesz na siebie sprowadzić... Ale nie tutaj... Musimy znaleźć lepsze miejsce. - zrobił kilka kroków przed siebie, aby się zbliżyć do niego. Tak dawno go nie widział, tyle zmartwień i znowu mogli być obok siebie. Nigdy nie sądził, że jego opieka nad nim może przerodzić się w takie opiekuńcze uczucia, jak rodzica. -Pozwolicie sobie zamienić ze mną kilka słów? - spojrzał się niepewnie za siebie. wyglądał na dobrze przerażonego. Jakby robił coś całkowicie mijającego się z prawem. Czy do tej pory zdawali sobie sprawę z tego, jak ich ucieczka z Midori mogła wpłynąć na wszystko dookoła? Co to za sobą niosło?
Dialogi:
Minamoto - klik!
0 x
Chakra Ariiego - dla sensora wyczuwalna jako spokojna, ciepła i dobroduszna
Chakra w formie Rzeźnika - zimna, wyczuwalna woń krwi, morderczy zamiar wisi w powietrzu
Chakra w formie Mindy - znudzona, "rozbrykana", skryta
PH
Bank
WT
Takashi
Posty: 1246 Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
GG/Discord: Takaś#4124
Lokalizacja: Warszawa
Post
autor: Takashi » 5 lis 2025, o 19:27
D wa dni odpoczynku wystarczyły Takashiemu do tego, by poczuł się znacznie lepiej i zaczął normalnie funkcjonować. Myśli o czynie Reia i zabójstwie Shinsuke nie nawiedzały go więcej, a wszystkie informacje zebrane do kupy pozwoliły mu dojść do porozumienia nie tylko z samym sobą, ale również z tym, że śmierć jego kuzyna była tak naprawdę potrzebna. Okoliczności ostatnich wydarzeń były doprawdy tragiczne, ale teraz najbardziej liczyło się to, że bohater się z tym wszystkim pogodził. Mógł odetchnąć i wrócić do dawnego "ja".
Do czasu, rzecz jasna.
Dwójka przyjaciół przywykła już do tego, że na ich drodze ciągle pojawiają się jakieś przeciwności, szczególnie w Tajemniczym Lesie, który od pierwszych chwil ich nie rozpieszczał. Byli wypoczęci, najedzeni, posiadali zapasy na kilka dni, tak naprawdę mogli teraz robić to, co im się podobało, choć cały czas w zasadzie skazani byli na ucieczkę. Ironią właściwie było to, że w jednym z najbardziej niebezpiecznych i, cóż, tajemniczych miejsc na świecie to właśnie tutaj tak łatwo było trafić na ich trop. Najpierw amatorska grupa poszukiwawcza z Yokukage, a teraz nie kto inny, jak Minamoto. Stał teraz w pełnej okazałości parę metrów przed przyjaciółmi i choć jego kondycja pozostawiała wiele do życzenia, to sam jego wygląd nie budził żadnych wątpliwości. To naprawdę był on. Chociaż sposób jego mówienia nieco się zmienił, choć to akurat wynikać mogło ze stresu i przemęczenia. Gołym okiem widać było, że spieszył się na spotkanie z podopiecznym, a kłębiący się za nim niepokój podążał za nim z daleka. Kiedy się odezwał, jego głos momentami drżał, a wypowiadane z niego kwestie wywołały w jinchurikim fale kolejnych niepotrzebnych myśli i obaw. Dualistyczna natura chłopaka wzięła górę i zaczęła nim targać - raz w jedną, raz w drugą stronę. Jedna część bohatera chciała podbiec do staruszka i go przytulić, wypytując o jego ostatnie kilka miesięcy życia. Druga z kolei część chciała odskoczyć i uciec jak najdalej. Obie natomiast miały kilka cech wspólnych, a jedną z nich była ta najważniejsza, która za wszelką cenę chciała obronić Majiego. Jego relacja z ochroniarzem powiernika ogoniastej bestii były różne, a bez względu na intencje staruszka młodego należało chronić. Właśnie dlatego czarnowłosy Nara zrobił dwa kroki w przód i przysłonił swoim ciałem sylwetkę kolegi.
- Minamoto-senpai... - wydusił z siebie cały czas zszokowany, słuchając dalej słów nauczyciela.
Wyglądało na to, że nie miał złych zamiarów i chociaż Takashi nie ufał mu w stu procentach, to zrobił dwa następne kroki w przód, zaczynając się powoli przekonywać. Wyglądało jednak na to, że byli w nieodpowiednim miejscu na rozmowę i powinni zmienić lokalizację, jeśli chcą spędzić trochę czasu. Dwudziestoparolatek - mimo tego, że cały czas miotały nim mieszane emocje - zaufał znajomej twarzy z sentymentem do wszystkich chwil wspólnie spędzonym. Z szacunkiem. Z pokorą. Kilka następnych kroków zbliżyło go na tyle mocno, by przytulić zrzędzącego staruszka.
- Senpaaaai, tak bardzo tęskniłem! - w jego oczach pojawiły się łzy szczęścia.
Jasne, miał pewne obawy, ale czy to oznaczało, że wyrzekł się wszystkich swoich ludzkich aspektów i odruchów? Nie. Prawdą było, że tęsknił za swoim prywatnym ochroniarzem i w końcu zobaczył go po kilku miesiącach rozłąki. Oczywistym było, że chciał mu poświęcić czas, chciał z nim porozmawiać i nadgonić te stracone miesiące. Choć nie do końca wiedział, jak ma przebiegać ich spotkanie i jak zakończy się rozmowa, nie mógł tak po prostu odmówić mu. Z szacunku i przez wgląd na wszystko to, co osiągnął właśnie dzięki współpracy z tym upartym, złośliwym, troskliwym i opiekuńczym dziadygą. Patrzył na niego załzawionymi ślepiami i pytał wzrokiem.
- Ruszajmy więc gdzieś, gdzie będzie bezpieczniej. Mam nadzieję, że nikt cię nie śledzi. - z tyłu głowy przez myśl przeszło mu, że ktoś specjalnie mógł posłać jakiegoś dobrze wytrenowanego szpiega, ale nie dowiedzą się tego, dopóki nie spróbują.
0 x
Rei Uta
Posty: 857 Rejestracja: 5 maja 2021, o 14:27
Wiek postaci: 17
Ranga: Nukenin S
Krótki wygląd: - Różowe włosy. - Czarne Haori przewiązane jedwabnym obi, tego samego koloru luźne spodnie oraz wysokie buty za kostkę. - Patrz avatar. - Po resztę zapraszam do kp.
Widoczny ekwipunek: - Torba biodrowa.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9566
Aktualna postać: Rei
Lokalizacja: Cały świat.
Post
autor: Rei Uta » 7 lis 2025, o 08:48
Rei przez chwilę wpatrywał się w scenę, która się właśnie przed nim rozgrywała, po czym zdecydowanie zostawił to bez komentarza, po prost, odwracając się od przyjaciela na pięcie.
– Rób sobie co chcesz, będę w pobliżu – Skoro nikt nie był tu nim zainteresowany, to on też nie miał zbytnio nic do powiedzenia. Minamoto i Takashi byli dziwnym połączeniem, chociaż ten drugi ciągle powtarzał, że łączyła ich prosta relacja ucznia i nauczyciela… Ta, Rei spokojnie olał całą sprawę, mając dość tego lasu i kolejnych przedstawicieli klanu Nar. Ich ucieczka zaczynała przypominać zabawę, w której ciągle pojawiają się stare osobistości z przeszłości. Maji wyobrażał sobie wszystko nieco inaczej, jednak co mu da jego wrodzone marudzenie. Spokojnie usiadł na pobliskiej gałęzi, ukrytej w cieniu rozłożystych koron drzew. Nie miał zamiaru podsłuchiwać ich rozmowy i szczerze to miał nadzieję, że nic ze słów, które padną między nimi nie trafi do jego uszu… Takashi był idiotą, który dalej uważał, że wszyscy chcą mu pomagać i świat zamieszkują różowe słonie. Jeśli wpakuje się przez, to w większe kłopoty, to bóg jeden wie jak zareaguje dzieciak z Kinkotsu. Maji rozwalił się wygodnie na szerokiej gałęzi, podpierając głowę ramionami… W jasnym niebie, które z tej wysokości wydawało się nawet przyjemne, starał się odnaleźć jakiś cel, którym mógłby dalej podążać… Wszystko stawało się karykaturą tego, co sam chciał z początku stworzyć.
0 x
Arii
Posty: 1908 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 19
Ranga: Kogō
Krótki wygląd: -na prawym ramieniu wytatuowana sznyta gita -krótka bródka
Widoczny ekwipunek: * Dwie opaski z dziwnymi symbolami na nadgarstkach *Duża Torba *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yuri
Post
autor: Arii » 7 lis 2025, o 11:08
Interwencja Fabularna Dogonić Jinchurikiego
B yły już nauczyciel Takashiego ucieszył się, kiedy ten się do niego przytulił. Odwzajemnił to. Jednak dwudziesto latek poczuł napięcie w całym ciele Minamoto. -Właśnie w tym szpiegowaniu jest problem. I to nie tyczy się tylko ciebie, Takashi. - mężczyzna spojrzał się zza ramienia chłopaka i odsunął się. -Tyczy się to również ciebie. - jego ton głosu, jak zawsze był dla niego nieprzychylny i bez wyczucia. Maji raczej nie sprawiał dobrego pierwszego wrażenia, ani drugiego, ani trzeciego. Minamoto nigdy nie zrozumie, dlaczego Takashi wybrał go na swojego towarzysza. Niewiele ich raczej łączyło jeżeli chodziło o nastawienie do życia. -Ale nie ma czasu. Znajdźmy jakieś bezpieczne miejsce na tę rozmowę. - kiwnął na nich, żeby obydwoje ruszyli za nim.
B iegli przez kilkanaście minut, co jakiś czas Minamoto zatrzymywał się i zacierał ich ślady tworząc coś też na ziemi. Wyglądało to, jakby fałszował ich poruszanie się. Nie odzywał się do nich przez całą drogę, ale nie wyglądał na spokojnego. Ręce mu się trzęsły i pot skapywał mu po skroni. Dyszał ciężko, nie tylko przez bieg, jaki sobie zapewnił wcześniej, ani teraz. W końcu wypatrzyli jakieś zejście w dół skarpy, gdzie znajdowała się między drzewami miejscówka z miejscem na ognisko. Ktoś tutaj kiedyś stacjonował. Ale kiedy to było? Ciężko było stwierdzić. Minamoto rozejrzał się i poprzechodził w kilka miejsc, aby stwierdzić, że jest jak narazie bezpiecznie. -Wysłali za wami pięć różnych grup ścigających składających się z najbardziej utalentowanych osób z Midori. Twoja ucieczka Takashi... Powiedz co tobą kierowało, żeby nie wrócić z wojny?! - tak teraz brzmiał znowu jak jego mentor, karcący go za jakiś błąd. -Na twoich barkach leży ogromna odpowiedzialność... Wrócić do Midori i... i... uciec?! Zamiast pokazać się, aby wszystko naprostować?! - patrzył się na chłopaka karcącym wzrokiem. -Dodatkowo zacieranie śladów, robienie za dużego hałasu wokół siebie w różnych prowincjach? To tylko ułatwiło znalezienie tropu. - pokiwał głową z zażenowania.
W zrok skierował nagle na Rei'a, który trzymał się na uboczu. -A ty nie stój jak kołek, bo raczej nie była to tylko jego decyzja! Też się w to wmieszałeś i narobiłeś kolejny raz w Midori niezłego rabanu, pokazując od siebie za dużo! - zaczął ostro, ale patrząc na dzieciaka wzrok mu zelżał -Wysłali specjalny oddział dyplomatyczny do Unii Samotnych Wydm, aby otrzymać od nich informacje o bękarcie Ichirou, który zaginął na wojnie. Dla nich jesteś martwy, ale dla ludzi z Midori o odpowiednich kontaktach i dużej ilości szarych komórek jesteś kimś kogo będą chcieli złapać i ponownie ukarać. Obydwoje... Obydwoje spadliście z drzewa! - skarcił ich dwójkę za tak pochopne decyzje i bawienie się w shinobich. -Co macie na swoje usprawiedliwienie? Takashi, Rei?! Bo zabawa skończyła się w momencie ucieczki z Midori... - w jego wzroku pojawił się delikatny strach, który zakrył maską nauczyciela oczekującego wyjaśnień.
Dialogi:
Minamoto - klik!
0 x
Chakra Ariiego - dla sensora wyczuwalna jako spokojna, ciepła i dobroduszna
Chakra w formie Rzeźnika - zimna, wyczuwalna woń krwi, morderczy zamiar wisi w powietrzu
Chakra w formie Mindy - znudzona, "rozbrykana", skryta
PH
Bank
WT
Takashi
Posty: 1246 Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
GG/Discord: Takaś#4124
Lokalizacja: Warszawa
Post
autor: Takashi » 9 lis 2025, o 18:07
S potkanie Minamoto było dla Takashiego niemałą niespodzianką. Nie można powiedzieć, że się tego nie spodziewał, przecież doskonale wiedział o decyzjach Rady i o jej ruchach. Świętej pamięci Shinsuke i jego wesoła gromadka wyśpiewali mu wiele przydatnych informacji i jedną z nich było to, że za nim i za Reiem wysłali kilka oddziałów poszukiwawczych. Młody Nara miał świadomość tego, że jedną z osób wysłanych za nim w pościg mógł być nie kto inny, jak jego ochroniarz. Posiadał najlepsze kwalifikacje do tego, by go odnaleźć - spędził z nim dużo czasu, a więc wiedział o nim dużo, znał jego zdolności, sposób bycia, myślenia, a nawet potrafił w pewnym stopniu przewidzieć następne kroki bohatera. Był odpowiednim kandydatem do odnalezienia zaginionego jinchurikiego i mógł podążać nawet po jego amatorsko zatartych śladach. Jak się okazało, dwójka przyjaciół zostawiła ich za sobą całkiem sporo, dzięki czemu niektóre osoby zdołały ich już odnaleźć. Całe szczęście była to garstka żółtodziobów, z którymi poradzili sobie bez problemów, ale gdyby rzeczywiście trafili na elitarnych shinobich z Midori, poradziliby sobie?
Mimo wszystko, wracając, całe spotkanie było dla młodzieńca zaskoczeniem. Nie z powodu tego, że ktoś znowu ich odnalazł, nie z powodu samego faktu, że był to Minamoto - chociaż to również było wstrząsające - chodziło o coś innego. O jego intencje. Prawda jest taka, że Takashi nie mógł w stu procentach ufać swojemu nauczycielowi. Przeżyli razem wiele pięknych chwil, walczyli niejednokrotnie u swojego boku i wykonali wspólnie niejedną ciężką misję. Byli dla siebie kimś więcej, niż tylko mentorem i uczniem. Nie zmieniało to jednak faktu, że mężczyzna cały czas przypiętą miał łatkę ochroniarza - osoby zleconej przez byłego shirei-kana w celu monitorowania treningów i ruchów niedoświadczonego hosta ogoniastej bestii. Był lojalny wobec klanu i często postępował jak najnudniejszy na świecie służbista, co bywało irytujące, ale nie zmieniało to faktu, że z każdą następną walką, z każdym następnym zleceniem i każdą następną pokonaną wspólnie trudnością ci dwaj stawali się dla siebie bliżsi i bliżsi. Tak samo zresztą było w przypadku Takashiego i Reia. Właśnie dlatego chłopak ufał staruszkowi i postanowił dać mu szansę. Wyruszyli dalej wspólnie, by zmienić lokalizację i pozbyć się wszelkich śladów ich obecności.
W trakcie przeprawy czarnowłosy obserwował swoich towarzyszy. Widział wyraźny grymas na twarzy Majiego i wiedział, że na pewno mu się to nie podoba. Ci dwaj za sobą nie przepadali i z pewnością twardy charakter Reia nakazywał mu teraz wybić kumplowi z głowy głupi pomysł powrotu do przeszłości. Szczególnie w tak niebezpiecznych warunkach, w jakich się znajdują. Miał rację. Często do głowy przychodziły mu głupie, irracjonalne wręcz pomysły, często bywał porywczy i nie myślał przed zrobieniem czegoś, ale w tym konkretnym momencie miał rację. Sam Takashi wiedział, że zaufanie byłemu ochroniarzowi - bez względu na to, jak dużym szacunkiem i jak dużą sympatią go darzył - było ryzykiem samym w sobie. Była w tym wszystkim mimo wszystko druga strona medalu, czyli wrażliwe serce, które niełatwo było powstrzymać. To ten dobitny przykład sytuacji, w której mózg przestrzega przed zrobieniem czegoś, ale serce każe to robić. I on to robił. W międzyczasie obserwował też z uwagą ruchy Minamoto, który ostrożnie stawiał następne kroki i zacierał wszystkie tropy, które za sobą zostawiali. Akurat w tej kwestii miał od chłopców znacznie większe doświadczenie, dlatego mogli się od niego trochę nauczyć. Pomagali mu jak tylko mogli, zachowując przy tym jak największą precyzję. Nie chcieli, by wspomniane grupy najbardziej utalentowanych osób z Midori ich odnaleźli. W którymś etapie Nara zauważył, jak ręce staruszka trzęsą się, a z jego skroni skapują krople potu.
- To zmęczenie czy stres wywołany kłamstwem? - pomyślał, przyglądając mu się od chwili do chwili.
Jasne, był podejrzliwy, ale nie mógł też obserwować go bez przerwy, wtedy sam stałby się podejrzanym. Dokończyli robotę i ruszyli dalej, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami.
Kiedy już znaleźli miłą miejscówkę, osiedlili się i zaczęło się coś, na co chyba żaden z dwójki przyjaciół nie był gotowy. Dużo pytań i... opier*ol. Ostre kazanie na temat tego, co zrobili źle, co powinni zrobić, a czego nie. Nie było to przyjemne, ale słuchając nagonki ze strony nauczyciela dwudziestoparolatek uśmiechnął się na chwilę, po czym pokiwał głową na boki.
- Nic się nie zmieniłeś, senpai. - zaczął od tego, po czym uśmiech zniknął z jego twarzy. - Zacznijmy od tego, że na wojnę udałem się pomimo zakazu rady. Dziwisz się, że nie chciałem wrócić do osady? Po śmierci Naokiego-dono nikt nie chciał mi pomóc. On jako jedyny z rządzących wykazał się zainteresowaniem moją przypadłością, chciał mi pomóc w rozwoju i ustaliliśmy wspólnie warunki dogodne zarówno dla mnie i moich treningów, jak i bezpieczeństwa Yokukage, Midori, no i ogólnie rodu Nara. Po jego śmierci, kiedy rada przejęła rządy, wszyscy chcieli mnie uwiązać na smyczy i zamknąć w osadzie. Najlepiej bez możliwości wykonywania misji i bez treningów. - zrobił krótką przerwę, by przełknąć ślinę, zaczął się trochę denerwować na myśl o wypowiadanych przez siebie kwestiach. - Nie dałbym tak rady. Jest w radzie kilka osób, które podziela moje zdanie i uważa, że ta część rady, która chce mnie ubezwłasnowolnić, nie ma racji, ale to mniejszość. A mniejszość nie pójdzie za większością. Obawiają się pewnie wygodnego miejsca przy stole. Mniejsza o to. Znasz mnie doskonale. Wiesz, że nie mógłbym siedzieć wygodnie zamknięty w osadzie. Kiedy usłyszałem o wojnie, o Kōtei, o murze - musiałem tam ruszyć. Pomimo zakazu. - znów zrobił krótką przerwę, żeby przypomnieć sobie minione wydarzenia. - Przegraliśmy. Przegraliśmy, bo byłem za słaby. Bo nie potrafiłem pomóc. Bo potknąłem się i nie zapanowałem nad sześcioogoniastym. Dlatego, że nie trenowałem, że się bałem. - brązowa chakra zaczęła otulać jego ciało, atmosfera zgęstniała, a powietrze wokół niego zrobiło się cieplejsze. - To nie tak, że uciekłem. Potrzebuję po prostu czasu, by zapanować nad tą mocą. Kiedy już to zrobię, wrócę do tych zadufanych w sobie głupków i pokażę im, że nie jestem już dzieckiem, który nie panuje nad swoimi emocjami i swoimi zdolnościami. - w tym momencie brązowa chakra zgęstniała na tyle, że całe jego ciało zmieniło zupełnie formę. Nie było już ludzkie, przypominało humanoidalną miniaturkę o kilku ogonach, stworzonej ze zbitej chakry. Mała podobizna Rokubiego stała teraz pośrodku Tajemniczego Lasu, tworząc przedstawienie, które Minamoto musiał zobaczyć. Nagle skumulowana energia zaczęła rozpościerać się w powietrzu, aż w końcu zniknęła, a wśród nich znów stał Takashi. - Może nie jest to sto procent moich możliwości i cały czas się uczę, ale jestem na dobrej drodze, żeby w pełni opanować tę moc. Teraz już rozumiesz, jak wiele udało mi się osiągnąć, Minamoto?
Zwrócił się do niego tak poważnie, by nadać dodatkowego akcentu całemu wydarzeniu. Nie bał się o siebie, nie bał się o swojego towarzysza, bał się o pozostałych, którzy nie byli w stanie poradzić sobie samemu w życiu. Potęga, do której dążył, miała mu być potrzebna właśnie po to, żeby pomóc tym, którzy pomocy potrzebują. Zawsze tak było i ta kwestia się nie zmieniła. Staruszek musiał to zrozumieć.
Jeśli chodzi o Reia - mógł go obronić. Mógł powiedzieć coś na jego temat i rzucić jakąś motywującą mowę, ale... pozostawił to jemu samemu. Wiedział, że w takich okolicznościach dowali dziadydze tak, że nie będzie mógł się pozbierać. Po tej rozmowie na pewno usprawiedliwi ich dwójkę i zaufa im na nowo. Taką przynajmniej miał nadzieję.
0 x
Rei Uta
Posty: 857 Rejestracja: 5 maja 2021, o 14:27
Wiek postaci: 17
Ranga: Nukenin S
Krótki wygląd: - Różowe włosy. - Czarne Haori przewiązane jedwabnym obi, tego samego koloru luźne spodnie oraz wysokie buty za kostkę. - Patrz avatar. - Po resztę zapraszam do kp.
Widoczny ekwipunek: - Torba biodrowa.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9566
Aktualna postać: Rei
Lokalizacja: Cały świat.
Post
autor: Rei Uta » 9 lis 2025, o 22:26
Rei pomimo tego, że nie miał najmniejszej ochoty na rozmowy z nauczycielem Takashiego, wręcz został do tego zmuszony. Z nieukrywanym grymasem spojrzał na staruszka, po czym przewrócił oczami, zmierzając w kierunku który tamci dwaj sobie obrali. Chłopak miał w tym wszystkim najmniej do powiedzenia, zwłaszcza że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak widział go Minamoto. Maji od pierwszych chwil był dla niego wichrzycielem, który niepotrzebnie mącił w głowie Takahashiemu. Na jego nieszczęście mimo wzajemnych różnic charakteru, para uciekinierów dogadywała się niemal idealnie co pewnie denerowało go jeszcze mocniej. Maji podążał na tyłach ich wycieczki, co jakiś czas bacznie, rozglądając się na wszystkie strony. Mimo że Takashi był cały w skowronkach na myśl o spotkaniu z dawnym mentorem, to Rei jak zwykle nie ufał nikomu. Możliwe, że tylko, dzięki temu udało mu się przeżyć do dnia dzisiejszego. W pewnej chwili grupa zatrzymała się, a Maji spokojnie stanął z boku, krzyżując ramiona na piersi. W swym spojrzeniu nieustanie wysyłał negatywne emocje skierowane prosto w stronę starszego mężczyzny… Miał nadzieję, że tamten zrozumie jak bardzo Rei nim aktualnie gardzi. Gdy doszło do rozmowy pomiędzy byłymi członkami klanu, dzieciak z Kinkotsu starał się nie przeszkadzać. Dopiero gdy Takashi odpalił swoje drugie ja młody uśmiechnął się cierpko, po czym rzucił pod nosem, tak że raczej nikt go nie usłyszał.
– Jebany szpaner – Rei wypuścił powietrze z płuc, po czym ze zdziwieniem przechylił głowę, gdy Minamoto uderzył prosto w jego osobę. Przez chwilę zastanawiał się, czy warto strzępić sobie na niego język, czy lepiej było zostawić w rękach Takashiego… Po krótkiej debacie z samym sobą postanowił, jednak zaszczycić byłego nauczyciela ślimoka swą niesamowitą erudycją.
– Eeeee, nie wiem, o czym mówisz staruszku… Ja tylko bronię pleców Takashiego, żeby mógł wam pokazać jak bardzo jesteście zesrani w tej waszej małej wiosce – Maji założył ramiona za głowę, po czym spojrzał na Minamoto z wyższością w oczach, mimo że między nimi były lata doświadczenia.
– Nawet teraz boisz się, że zaraz wyjdzie z krzaków jedna z tych twoich grup pościgowych… Nie potrafisz być szczerym z samym sobą, a chcesz, żeby Takashi przekazał ci własne życie jak na tacy – Chłopak zrobił dwa kroki w stronę przyjaciela, stając teraz przy jego prawym boku.
– To, co widziałeś to tylko ułamek mocy tego głąba, jeśli będzie do końca szedł za głosem serca… To stanie się dość silny by zmienić cały świat. My nie ograniczamy się tylko do własnego podwórka – Mai zaśmiał się głośno, jak gdyby sens tego zrozumiał tylko on.
– Jeśli chcesz nas zatrzymać to możesz spróbować… Ale chyba wiesz jak to się skończy – Rei wyszczerzył szeroko kły, po czym zwrócił się prosto do Takashiego.
– Idziemy, czy masz jeszcze zamiar coś tu udowadniać? – Maji gapił się teraz prosto w oczy przyjaciela, a jego wzrok mówił jasno, że dzieciak jest gotowy na każdy scenariusz.
0 x
Arii
Posty: 1908 Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
Wiek postaci: 19
Ranga: Kogō
Krótki wygląd: -na prawym ramieniu wytatuowana sznyta gita -krótka bródka
Widoczny ekwipunek: * Dwie opaski z dziwnymi symbolami na nadgarstkach *Duża Torba *Manierka
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
Multikonta: Yuri
Post
autor: Arii » 12 lis 2025, o 19:42
Interwencja Fabularna Dogonić Jinchurikiego
C ały pokaz Takashiego był spektakularny, kolejne warstwy chakry pokrywały jego ciało a ten prowadził swój monolog. Minato nie dawał po sobie nic poznać. W środku czuł dumę, czuł, że Takashi choć trochę dojrzał, ale... No właśnie. To wszystko było zbyt mroczne i niepewne. Taka moc we władaniu młodego chłopaka, który chciał zmieniać świat... samemu? Może nie do końca samemu, ale z niepewnym dzieckiem, które było uwięzione w ciele nastolatka tak niestabilnego psychicznie jak Rei.
N ie podobało mu się to ani ton Rei'a, który myślał, że są niezwyciężeni, bo byli w d∑bójkę. Bo mogą zmieniać świat .
-Nie bądź głupcem, Rei! Grozisz właśnie przedstawicielowi klanu Nara. Jestem tutaj, aby was w pełni ostrzec i nawrócić na tor, który nie zakończy waszego życia! Narażam tym samym swoje imię i rangę, aby wam pomóc! - skarcił go wzrokiem za jego nastawienie i głupotę.
-Nigdy nie byłeś najostrzejszym nożem w szufladzie, tułałeś się po kontynencie szukając swojej drogi z dala od Unii, ale jedyne co za sobą pozostawiałeś to krwawy ślad i niezdecydowanie. W Unii uznali ciebie za martwego a przypomnę ci, że miałeś mieć prowadzoną rozprawę ze stryczkiem za możliwość współpracy z terrorystami nękającymi całą Pustynię! - jego ton zrobił się ostry, jak za dawnych czasów. Ale skierował się wzrokiem na Takashiego.
-Takashi... Widać efekty twojego treningu. Jestem dumny z tego, że choć trochę dojrzałeś w swojej podróży. - uśmiechnął się o niego, choć ten mógł widzieć, że to uniesienie kącików ust było połączone ze smutkiem.
-ALE... - zaczął ostro, kręcąc głową. -Musisz zrozumieć, że jak pójdziesz dalej z tego miejsca bez powrotu już teraz do Midori... Klan uzna ciebie za uciekiniera, przestaniesz mieć przywileje przynależności do Midori i ruszy za tobą coś więcej niż pościgi stamtąd... Ruszy za tobą cały kontynent, jak się dowiedzą, że masz w sobie jednego z Ogoniastych Demonów! Możecie myśleć, że dzięki temu możecie zmieniać świat... Ale Takashi... Sam wiesz, że nic nie jest tak proste. Wiesz, że świat tak nie działa! - Minamoto wydawał się już zdesperowany. Za wszelką cenę chciał powstrzymać swojego byłego ucznia od popełnienia kolejnego błędu. Ale na drodze stał mu znowu Rei z dziwnymi ideałami, które wymyślił na poczekaniu...
-Powtórzę to jeszcze raz. - zrobił chwilową pauzę, myśląc nad tym, co teraz zrobić... Jak powiedzieć to co musiał przekazać... -Jeżeli postanowisz iść dalej zostaniesz wrogiem klanu Nara. Zostaniesz wrogiem Midori. Zostaniesz wrogiem Prastarego Lasu. Zostaniesz wrogiem wszystkich współpracujących z Narami... Staniesz się i moim wrogiem. Wszystko razem z Reiem i dziecinnymi ideałami zmiany świata, które miało już tysiące. I nikomu się nie udało. Pamiętaj, że nie jesteś pierwszym chodzącym po tej ziemi Jinchurikim... - wszystko powiedział z ogromną pewnością siebie. Czy się bał wystąpić przed tą dwójką? Nie. Rei nie przerażał go ani trochę. Takashi również. Ale żadnemu nie chciał robić krzywdy.
Ukryty tekst
Dialogi:
Minamoto - klik!
0 x
Chakra Ariiego - dla sensora wyczuwalna jako spokojna, ciepła i dobroduszna
Chakra w formie Rzeźnika - zimna, wyczuwalna woń krwi, morderczy zamiar wisi w powietrzu
Chakra w formie Mindy - znudzona, "rozbrykana", skryta
PH
Bank
WT
Takashi
Posty: 1246 Rejestracja: 2 mar 2019, o 14:02
Wiek postaci: 25
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki na około 178cm | czarne włosy spięte w kucyk | srebrne kolczyki w uszach | często widziany z grymasem na twarzy | ubrany w ciemny kombinezon oraz kamizelkę shinobi
Widoczny ekwipunek: Kabura na prawym udzie | kabura na lewym udzie | torba nad prawym pośladkiem | torba nad lewym pośladkiem | kamizelka shinobi | ochraniarz "Zjednoczonych Sił Sogen" na lewym ramieniu
Link do KP: http://shinobiwar.pl/viewtopic.php?p=112398#p112398
GG/Discord: Takaś#4124
Lokalizacja: Warszawa
Post
autor: Takashi » dzisiaj, o 12:49
Z ebranie trzech shinobich przeniosło się w miejsce bardziej ciche, ustronne i odizolowane od reszty Tajemniczego Lasu. Odizolowane przede wszystkim za pomocą sprytnych sztuczek, których użył najbardziej doświadczony z nich wszystkich po to, żeby zamaskować wszelkie ślady. Tym sposobem nie musieli się przejmować potencjalnym pościgiem, a mogli skupić się na rozmowie, której tak bardzo pragnął staruszek. Jak się później okazało, jego intencje nie były do końca zgodne z tym, co wcześniej wyobrażał sobie Takashi. Nie tego oczekiwał.
Zaczęło się łagodnie. Kiedy to skarcił dwójkę przyjaciół za podjęte przez nich decyzje - za rzekomą ucieczkę z Yokukage, za samowolkę. W jego głosie słychać było troskę, ale czarnowłosy młodzieniec cały czas słyszał w nim jeszcze jedną przebijającą się emocję - przywiązanie do własnego rodu. Wiedział, że Minamoto jest mocno związany z własnym rodem, Takashi również był z nim związany, dlatego w stu procentach to rozumiał. Wiedział jednak, że z ich dwójki staruszek jest dodatkowo służbistą, który nawet najgłębsze relacje jest w stanie poświęcić w ramach poświęcenia według rozkazów Rady. Sam tego nie tolerował, ale jego nauczyciel był do tego zdolny i chociaż chłopak nie znał go od tej strony, to jednak przewidywał, że mogło tak być. Natomiast w trakcie tej jednej konwersacji utwierdził się w przekonaniu, że tak właśnie było. Nie mógł sobie tego wybaczyć. Nie takim go zapamiętał, nie z takim nauczycielem chciał się spotkać, nie takiego chciał go zastać po tylu miesiącach rozłąki. Wspominał ich wspólnie spędzone chwile, nauki i ciężkie misje wykonywane wspólnie. Ramię w ramię pokonywali kłopotliwych przeciwników i zmagali się z trudnościami, których pojedynczo nie byliby w stanie przezwyciężyć. I właśnie teraz, po tak długim czasie, kiedy już doszło między nimi do spotkania, młody Nara musiała pogodzić się z rozczarowaniem. Spoglądał na swojego ochroniarza z pewną goryczą w oczach, mierzył go wzrokiem, jakby chciał przez niego przeniknąć, jakby chciał poznać genezę jego aktualnego zachowania. Doszukiwał się w nim pierwiastka starego Minamoto i chociaż widział ich kilka, to jednak nowa wersja przyćmiewała te dobre, znane mu wcześniej wartości. Trudno.
- Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że nie uciekłem z Yokukage. Po prostu zlekceważyłem decyzję Rady Siedmiu i udałem się na wojnę w Kōtei wbrew ich zakazowi, tylko do tego można się przyczepić. - skrzywił się na chwilę, przypominając sobie tamte zdarzenia. - Potem po prostu nie odwiedzałem osady, nic poza tym. I nie mam zamiaru na razie jej odwiedzać, chcę wrócić dopiero wtedy, jak w pełni zapanuję nad Rokubim.
Musiał dodać tę kwestię, była ona niezwykle istotna dla całej sprawy. Bo przecież nie było tak, że dostał jakiś rozkaz powrotu, może nie licząc tego przywódcy straży, który chciał go postawić przed radą, ale ostatecznie wypuścił. Poza nim nie zgłosił się do niego nikt inny, a przecież nie jest pieskiem rządzących, nie musi wracać do nich po każdej wykonanej misji i wyszczekiwać im raportu. Nie przypominał sobie, by dostał taką funkcję, bo na pewno by z niej zrezygnował.
Słowa Reia były tutaj idealne. Chyba nikt inny nie skwitowałby tego lepiej od niego. Twarde, zimne podejście - połączone dodatkowo z pewną dozą ironii i wyższości - to było to, czego dwudziestoparolatek potrzebował, by mieć siłę na dalszą walkę na argumenty. Oczywistym było, że staruszek nie będzie zadowolony z jego wypowiedzi, ale trudno. On już wybrał swoją ścieżkę - była to droga rozkazów ze strony ludzi aroganckich, dla których liczy się wyłącznie własny stołek i dobro pojedynczych jednostek.
- Rada Siedmiu dba jedynie o własne korzyści i przywileje, nie interesuje ich dobro ogółu. Chcą mnie uwiązać na smyczy i to jest akurat wiadome nie od dzisiaj, a Ty, senpai, ślepo podążasz za ich rozkazami i starasz się je wypełnić. Co chcesz udowodnić? Przynależność do rodu Nara? Błagam. - grymas na jego twarzy zwiększał się coraz bardziej. - Naszym klanem rządzi teraz kilkoro ludzi, z których tylko część nadaje się tak naprawdę do posiadania władzy. Niektórzy z nich nie nadają się w ogóle do podejmowania decyzji związanych z całą społecznością. Zresztą, to nie jest miejsce, ani czas na takie dyskusje. Chcę powiedzieć, że po tobie, ze wszystkich z naszego klanu... - zrobił krótką przerwę, a w kącikach jego oczu pojawiły się łzy żalu. - ... spodziewałem się innego podejścia. Myślałem, że spośród wszystkich tych ludzi akurat ty mnie zrozumiesz. - przetarł rękawem twarz, zmazując łzy, tu nie było miejsca na takie szopki, a przed byłym ochroniarzem nie ma już potrzeby uzewnętrzniać się, wszystko to było tylko jedną wielką fikcją. - Zresztą nieważne.
Chłopiec sięgnął pod koszulkę od strony kołnierzyka i wyciągnął swoją odznakę ninja, która zawieszona była na srebrnym łańcuszku. To odznaka, którą otrzymał, gdy stał się pełnoprawnym ninją rodu Nara. Delikatnym ruchem rozpiął łańcuszek i złapał za niego, prostując dłoń w stronę Minamoto. Odznaka wisiała teraz przed nim i falowała raz w lewo, raz w prawo.
- To nie tak, że nie chcę wrócić do osady. Myślałem, że doskonale to wiesz, Minamoto. - przerwał na chwilę, a biżuteria w jego dłoni zadrżała. - Ja po prostu chcę wrócić, jak stanę się silniejszy. Chcę udowodnić wszystkim, że potrafię. Że Naoki-dono słusznie mi zaufał. Że jestem w stanie bronić nie tylko członków rodu Nara, ale również wszystkich mieszkańców Midori. Wszystkich potrzebujących, bez względu na to, gdzie jestem. Tego właśnie pragnę. I nie obchodzi mnie to, że to tylko kolejne dziecięce marzenie. - przełknął ślinę. - Przepraszam, senpai. Jeśli mogę cię prosić, wróć do Yokukage i przekaż radzie wiadomość. Że żyję. Że mam się dobrze. Że jestem na dobrej drodze do opanowania drzemiącej we mnie mocy. Weź moją odznakę i oddaj mi ją, jak wrócę do wioski. - poruszył raz jeszcze przedmiotem w dłoni. - Jeśli nie chcesz tego zrobić, po prostu ją weź, wyrzuć i rozejdźmy się we własne strony. Wśród siedmiu jest kilka osób, które mi kibicuje. Myślałem, że ty też zawsze stałeś po mojej stronie i jeśli teraz ma być inaczej, to nie chcę mieć tego przy sobie. - mówił oczywiście o swojej odznace.
Na razie nie mówił nic więcej. Wyczekiwał odpowiedzi.
0 x
Rei Uta
Posty: 857 Rejestracja: 5 maja 2021, o 14:27
Wiek postaci: 17
Ranga: Nukenin S
Krótki wygląd: - Różowe włosy. - Czarne Haori przewiązane jedwabnym obi, tego samego koloru luźne spodnie oraz wysokie buty za kostkę. - Patrz avatar. - Po resztę zapraszam do kp.
Widoczny ekwipunek: - Torba biodrowa.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9566
Aktualna postać: Rei
Lokalizacja: Cały świat.
Post
autor: Rei Uta » dzisiaj, o 13:42
Rei słuchał słów Minamoto i szczerze nie potrafił zrozumieć jak człowiek może być tak bardzo ślepy. Takashi z pewnością liczył na to, że starszy mężczyzna zrozumie jego podejście, zwłaszcza że spędzili ze sobą w osadzie dość czasu by znać się na wylot. Nara wydawał się całkowicie zamknięty w swym świecie powinności, w którym to słowo obcych decydują jak ma toczyć się jego własne życie. Maji obserwował to z boku, odpowiadając zgodnie z własnym przekonaniem. Tamten miał możliwość obrażania go tylko dlatego, że Takashi wciąż znaczył więcej niż jakaś głupia zemsta.
– Grożę człowiekowi, tym się różnimy Minamoto-senpai… Dla mnie człowiek to człowiek, bez względu na to, jakimi rodami się zasłania – Rei rozprostował ręce, wpatrując się teraz w nauczyciela swego przyjaciela… Nie był świadomy, kiedy jego własna chakra zaczęła uwalniać się z ciała, gotowa do tego by tak po prostu zacząć to, na co właściwie się szykowali od samego początku. Fioletowe pokłady energii, które nawet gołym okiem widocznie wydostawały się z jego ciała… Rei zrobił krok w stronę Minamoto, gdy tamten znowu wspomniał coś o jego obecnym statusie.
– Wioska raz już mnie zabiła… Co mi skodzie pokazać im jak bardzo się pomylili? – Zapytał, uśmiechając się do starszego mężczyzny. Zęby Reia stały się ostre jak u drapieżnika, a jego oblicze zaczęło powoli przechodzić przemianę. Maji nie zwracał uwagi na ciemne znaki, które powoli pokrywały jego ciało, rozciągając się od małego palca do czubka głowy. Ciemne groteskowe kształty, które przepływały przez skórę, elektryzując każdy włosek na jego ramionach… Maji był gotowy jak nigdy wcześniej. Minamoto od zawsze twierdził, że Rei jest potworem, więc czemu by tak nie pokazać, że w sumie może mieć w tym stwierdzeniu sporo racji…
– Jesteś przerażonym starym człowiekiem… Mimo że nie przeżyłeś nawet czterdziestu lat boisz się świata jak ślepiec, który nigdy nie wyszedł ze swego mroku Minamoto… – Maji zaczął mówić, kładąc jednocześnie prawą dłoń na ramieniu Takashiego. W tej samej chwili chakra chłopaka wybuchła, a on sam zmienił się w mroczną miniaturkę prawdziwego diabła… Czarne ciało, skrzydła jak u wielkiego nietoperza… I te obce ślepia, które w mroku niemal błyszczały krwistym szkarłatem. Z czubka jego głowy wyrosły rogi układające się na kształt korony… Przed samym skokiem w powietrze, Rei rozłożył ramiona, wybijając się w górę.
– Myślisz, że jesteśmy jak oni Minamoto-senpai… Myślisz, że twoje słowa są w stanie nas przestraszyć? – Maji unosił się nad ziemią, nie spoglądając na Takashiego… Wiedział, że tamten nie zrozumie, że Minamoto był gotów nawet ich zabić, jeśli tylko ich odpowiedź będzie inna niż ta, po którą tu przybył… Starszy Nara był pieskiem swojej wioski, nawet jeśli w radzie zasiadali ludzie bez podobnej miłości do klanu. Człowiek ten wychowany pod kloszem dawnych srogich zasad, nie potrafił postawić własnych uczuć przed obowiązkiem. Maji wyciągnął dłoń, wskazując teraz szponiastym palcem dawnego przyjaciela Takashiego…
– Odejdź albo giń – To były ostatnie słowa Reia… Chociaż ciężko doszukać było się w tym głosu młodzieńca, gdy strunami głosowymi władały najgorsze diabły z czeluści piekła. Dla Takashiego był gotowy stać się największym zagrożeniem tego świata.
Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości