Stolica Północnego Ryuzaku. Położone w niecce pomiędzy wzgórzami, dobrze prosperujące miasteczko, przed rozpadem Sogen stanowiło centralny punkt między dwoma największymi szlakami przecinającymi prowincję Sogen - jednym prowadzącym ku Shi no Geto oraz Murowi i drugim, prowadzącym na południe prosto ku bogatemu Ryuzaku no Taki.
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 627 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 21 cze 2025, o 23:31
Wiosna 395 roku
No cóż, Masahiro czytał z niego jak z otwartej księgi. W gruncie rzeczy nie powinno to jednak specjalnie dziwić. W końcu nie zostaje się najważniejszym shinobi klanu za – cóż za zbieżność – ładne oczy. Każdy kontakt z tym Uchihą był jednak nowym, niepowtarzalnym doświadczeniem. To był faktycznie ktoś wielkiego formatu.
Tsuyoshi przyjął do wiadomości słowa dotyczące sukcesu w Rantori. Nie dodał jednak nic od siebie, bo też i nic do dodania nie miał. Dysponował dalece mniej szczegółową wiedzą dotyczącą sił zbrojnych Uchiha i samego wywiadu, więc jego uwagi i spostrzeżenia byłyby albo bardzo ogólnikowe albo zwyczajnie bezwartościowe. A jego ojciec nauczył go, że jeśli nie ma się nic mądrego do powiedzenia, to nie powinno się mówić nic. I tak też zrobił Tsuyoshi. Pokiwał głową na znak, że rozumie i kontynuował rozmowę na inne tematy.
- Tak, Azuma-san wygląda na kogoś bardzo silnego. Co do mnie… Dziękuję, Masahiro-dono, za te słowa. Pewnie przejmowałbym się tym wszystkim znacznie bardziej gdyby nie to, że od jakiegoś czasu… chyba nadrabiam to wszystko. Tragedie, z jakimi boryka się klan od tamtego roku sprawiły, że… po prostu muszę być silniejszy. Jak i cały klan.
Kolejne słowa nieco zaskoczyły Tsuyoshiego. Przecież to nie Masahiro był winny jego bólu. Oczywiście chłopak był świadomy, co tak naprawdę chce mu przekazać jego przełożony, ale znowu zaskoczyła go pewnego rodzaju… skromność i pokora tego Shirei-kana, który… przepraszał zwykłego akoraito? Ten dobór słów dużo o nim mówił. Tsuyoshi łapał w locie i zapamiętywał każde słowo i gest z tej rozmowy. Chciał się jak najwięcej nauczyć od kogoś takiego.
- Dziękuję. Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby lepiej chronić Uchiha – powiedział głosem podszytym determinacją – i tak, to było w walce. Kiedy widziałem, z jakim uporem i zawziętością dzicy starają się zadawać śmierć naszym żołnierzom, i że raz po raz ruszają na nas kolejne ich fale… coś we mnie pękło. Po raz kolejny. Chciałem, żeby zniknęli i dali dam spokój. Mi, Hiromi-san, Azumie-san, Takeru-sama. Najemnikom. Mojej rodzinie. Orochiemu-kun, i wszystkim Uchiha, w tym tobie, Masahiro-dono – powiedział, sięgając w głąb swojej pamięci i otwierając się przed Shirei-kanem.
Szybko jednak czekało go kolejne zaskoczenie, jeszcze większe od poprzedniego.
- S-sentoki? Że… ja? – wydukał tylko, patrząc na Masahiro jakby właśnie dowiedział się, że Dzicy i Kaminari przesyłają akt bezwarunkowej kapitulacji – ja… dziękuję bardzo. To wielki zaszczyt – po tych słowach ponownie się ukłonił.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3867 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 22 cze 2025, o 21:39
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Wiosna 395
Faktycznie Masahiro nie wspomniał nic na temat informacji, które przekazał mu Tsuyoshi - tych o niezbyt dobrej infiltracji i wywiadu. To, czego Tsuyoshi był pewien było tym, że to wszystko sobie zapisał i na pewno zostawił do przyszłego porównania bądź rozmowy z innymi ludźmi o tym. Tsuyoshiemu przekazał tyle, ile pewnie mógł, chciał bądź uznał za stosowne.
- Rozumiem, co czujesz. Ja też widziałem w nich desperację i niesamowitą zaciętość. I tak będą wyglądać walki z nimi. Bo oni wypchnęli nas z naszego domu, bo sami swojego zostali pozbawieni. Za Murem było i jest niebezpiecznie. Stary… - Masahiro odchrząknął, ponieważ trochę się zapędził. - Sugiyama-san, starszy, może ci opowiedzieć, był Protektorem Muru jeszcze zanim się urodziłeś. W każdym razie… będą walczyć zawzięcie, bo teraz nasze ziemie traktują jak swój dom, nawet, jeżeli nam go odebrali. Nie znikną. Musimy skupić się na tym, żeby nie szli dalej na południe. I, jak Susanoo da, odzyskać nasze ziemie. Bardzo brakuje nam dostępu do Morza Lazurowego.
Westchnął głęboko. Sprawy gospodarcze niekoniecznie leżały po jego stronie, ale wyraźnie się o nie martwił.
Sprawa bycia sentokim przez Tsuyoshiego była jednak bardziej radosna.
- Tak, Sentoki. Oczywiście, zaszczyt, ale… cóż, zasługujesz. Doganiasz rangą siostrę powoli. I przegoniłeś kuzyna, jak miał na imię… Keiji? Kenji? Wybacz, przez lata zapamiętałem imiona wszystkich z Kotei, myślałem, że pójdzie mi szybciej z imionami okolicznych ninja tutaj, ale nie jest to takie łatwe, jak się okazuje. Masz bardzo liczną rodzinę. To… świetne. Chyba sam bym tak chciał - uśmiechnął się szczerze. - W każdym razie, wyższa ranga niż twój kuzyn. Pewnie niedługo sam awansuje, ale kiedy z nim rozmawiałem, wydawało mi się, że nie jest twoim najlepszym przyjacielem. Dlatego… jak będzie niemiły, możesz mu trochę nosa utrzeć. Tylko nie mów, że ja to proponowałem.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 627 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 23 cze 2025, o 20:47
Wiosna 395 roku Tsuyoshi zamyślił się trochę. Normalnie, po usłyszeniu, że Dzicy traktują Sogen jak swój nowy dom, którego będą bronić, pewnie by się rozsierdził (na dzikich, nie na rozmówcę), ale w tej chwili pozostawał pod wpływem aury Masahiro i spojrzał na sprawę z nieco innej perspektywy. Jeśli faktycznie coś wyrzuciło dzikich z ich ziem, i Sogen traktowali - o zgrozo - jako swój dom, to tłumaczyłoby przynajmniej częściowo, skąd u nich takie pokłady determinacji. To niestety oznaczałoby również, że płonne są nadzieje związane z tym, by w dającej się przewidzieć przyszłości ich opór i zaciętość zelżały. Ta uwaga mogła być istotna w kontekście dostrzeżenia przez Tsuyoshiego szerszej perspektywy. I istotna dla kolejnych zmagań z Dzikimi.
- Jeśli, jak słusznie wspomniałeś, Masahiro-dono, Susanoo pozwoli odnosić dalsze sukcesy, a ja nadal będę delegowany do tego frontu, to na wiatry Sogen obiecuję, że będę pierwszym, który przyniesie ci słój wody z Morza Lazurowego i ryby stamtąd - powiedział, uśmiechając się delikatnie, zdradzając przy tym znowu swoją determinację. Ten cel był jeszcze niesamowicie odległy, niemniej jednak ambitne dążenia były tym, co oddzielało Uchiha do całej reszty. Tak przynajmniej widział sprawę nasz bohater.
- Kenji, chyba. Ale rzeczywiście, kto by tam pamiętał - skwitował złośliwie (w stosunku do kuzyna, a nie Masahiro, rzecz jasna) - cóż... tak, to trafna obserwacja, Masahiro-dono. Kenji kiedy tylko może, stara mi się dogryźć, ale jak zwykle na marne. Po prostu jest zazdrosny, szczególnie o zadanie związane ze naszą kapliczką, które powierzył mi ojciec - wyjaśnił. Oczywiście Tsuyoshi też często nie bywał dłużny Kenjiemu jeśli chodzi o złośliwości, ale tego nie powiedział. W ogóle to bardzo, ale to bardzo kusiło go, żeby zapytać skąd to wrażenie o nieprzyjaźni między Tsuyoshim a Kenjim dokładnie się wzięło i o czym rozmawiali, ale uznał, że będzie to niestosowne. W sumie zachowanie takie byłoby zwykłym wścibstwem i przystało raczej przekupkom na targu, niż... sentokiemu (!) rodu Uchiha. Dlatego też ugryzł się w język i zadowolił się informacją, że Kenji i u Shirei-kana okazuje swoją niechęć.
- Oczywiście, nic mu nie powiem o tej propozycji, Masahiro-dono. Nie chcę dokładać biedaczkowi stresów. Już i tak pewnie, za przeproszeniem, pęknie mu żyłka, jak się dowie o awansie - pozwolił sobie na nieco bardziej kolokwialne określenie. Przez moment spojrzał jeszcze na Masahiro. W głowie pojawiła mu się myśl o tym, czy przypadkiem Shirei-kan nie rozgrywa ich świadomie przeciwko sobie, ale szybko ją odrzucił. Masahiro nie wydawał się być osobą, która uciekałaby się do takich metod.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3867 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 24 cze 2025, o 21:51
Post Fabularny
Uchiha Tsuyoshi
Wiosna 395
Spojrzenie Masahiro, na deklarację Tsuyoshiego o Morzu Lazurowym, było pełne wdzięczności oraz dumy. Skinął głową, przyjmując obietnicę i Tsuyoshi wiedział, jak bardzo było to ważne dla mężczyzny. I jak bardzo to teraz miało być ważne dla Tsuyoshiego.
- Przyjmuję tę obietnice, Uchiha Tsuyoshi. I wierzę, że ją wypełnisz. Dziękuję ci, że się tego podejmujesz. Takimi czynami okryjesz się chwałą, a twój honor będzie opiewany w pieśniach - powiedział dostojnie. Potem się uśmiechnął. - Poza tym, śledzik z Kotei zawsze był szczególnie dobry, po prawdzie trzeba zobaczyć, czy nie można go sprowadzać ze wschodniego wybrzeża.
Lekko łobuzerski uśmiech towarzyszył mu na twarzy, kiedy dalej rozmawiali, szczególnie o jego kuzynie.
- Tak, miałem takie wrażenie, że niekoniecznie przypadacie sobie do gustu. Ale, cóż., rodzina - zaśmiał się. - Po prostu rób swoje i się mu nie dawaj. Niemniej… słuchaj, jeżeli będziesz czegoś potrzebował - rady czy treningu, jeżeli będę w stanie, znajdę dla ciebie trochę czasu. Tak samo, jak dla twojej rodziny, więc im przekaż. Bycie Shirei-kanem to jedno, ale chciałbym poznać każdego z osobna. Nawet Kenji'ego. W każdym razie - z tą oto odznaką Sentokiego - Masahiro wygrzebał odznakę spod swojego stolika, wstał i z szacunkiem podał ja Tsuyoshiemu. - Witam cię w grupie wykwalifikowanych shinobich. To jest prawdziwa dorosłość. Szanuj ją, szanuj siebie, szanuj swoją rodzinę, szanuj swój klan i ludzi, którzy mieszkają na tych samych ziemiach, ponieważ ona - wskazał na odznakę. - Zapewni ci szacunek innych. Trzeba na nią zasłużyć nie tylko swoją siłą, ale też postawą.
- A papiery załatw z Orochim. I mu opowiedz wszystko co z Rantori, to go trochę rozerwie. Ja, niestety, muszę wracać do pracy. Naprawdę, jest zaskakująco dużo dokumentów do przeczytania i podpisania. Do zobaczenia, Tsuyoshi-kun.
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 627 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Sentoki
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 25 cze 2025, o 09:24
Wiosna 395 roku Tsuyoshi z lekko tylko skrywaną dumą wysłuchał tego, co mówił do niego Masahiro. Czuł się doceniony. I do tego, zaproponował mu wspólny trening, albo przynajmniej radę. Był to dla Sentokiego oczywiście ogromny zaszczyt. Tak ogromny, że sam nie wiedział, czy Shirei-kan mówił to na serio, czy tylko grzecznościowo. Tsuyoshi nie zamierzał tego jednak sprawdzać.
- Dziękuję, Masahiro-dono. To byłby zaszczyt - odpowiedział krótko, mając jednak ziarno nadziei, że taki wspólny trening może się kiedyś udać. Na śledzika z Kōtei zareagował uśmiechem. Czasem miał okazję jeść ten specjał, ale na pewno zdecydowanie rzadziej niż Masahiro, bo przecież pochodził z Południowego Sogen, a nie z rejonów nadmorskich. Ale swoje bardzo nieliczne wizyty na wybrzeżu wspomniał doskonale. W sumie to chętnie by się tam udał nawet po to, żeby odpocząć i przypomnieć sobie, jak to jest widzieć wodę po horyzont.
Później przyjął odznakę od Masahiro i podziękował po raz chyba pięćdziesiąty podczas tej rozmowy. Wysłuchał tego, co Masahiro mówił o szacunku, rodzinie i klanie i odpowiedział:
- Dziękuję, Masahiro-dono. Przekażę z pewnością te słowa i ojcu i dziadkowi. Nie przeszkadzam już w takim razie i życzę wszystkiego dobrego. I żeby żaden przypadkowy katon nie spotkał tych papierów, bo przecież byłaby szkoda - zażartował na koniec, uśmiechnął się, ukłonił i wyszedł. Czuł się odprężony i zwyczajnie zadowolony z siebie. Ciężka praca przynosiła efekty.
Zaraz potem poszedł pomęczyć Orochiego, który też miał przecież wiele wspólnego z papierami. Zrelacjonował mu dokładnie cały wypad w Rantori i jego zdobycie, ale widać było, że Uchiha ma teraz mnóstwo obowiązków. Dlatego Tsuyoshi wyciągnął go na szybko do pobliskiej budki z jedzeniem na smażoną wieprzowinę i dango. Podczas rozmowy wymienili się oglądem na obecną sytuację klanu i na froncie, ale rozmawiali też o nieco bardziej przyziemnych rzeczach, jak o tym jak wygląda praca w siedzibie klanu i co tam u rodziny Tsuyoshiego. W pewnym momencie rozmowa zeszła nawet nie wiedząc czemu na to, jak by to było gdyby przynajmniej na jakiś czas porzucić aktualne obowiązki i wyprawić się statkiem gdzieś w dalekie krainy żeby zbadać, co kryje się w Dalekich Odnogach albo na wyspach gdzieś jeszcze daleko za Cesarstwem. Czy żyją tam zwykli ludzie, czy na przykład olbrzymy? Albo zniekształceni ludzie? Czy wiedzą, co to chakra? A może są to krainy zamieszkałe głównie przez potwory i straszne demony? A może wręcz przeciwnie - jest to miejsce zamieszkania bogów?
Tak czy inaczej, Tsuyoshiemu miło upłynął ten czas. Trzeba było jednak już definitywnie wracać do Hachimantai. Najpierw zatrzymali go znajomi w obozie, teraz wizyta u Masahiro i jeszcze późny obiad z Orochim. Lepiej się pospieszyć!
0 x
Azuma
Posty: 1168 Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
Wiek postaci: 18
Ranga: Kogō
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Post
autor: Azuma » 30 cze 2025, o 16:59
Poprzedni post: Targowisko
Te kilka chwil z Hiromi było tym czego Azuma potrzebował. Nie chodziło tylko o podzielenie się pomysłem na przyszłość, ale również o omówienie tego co się wydarzyło i co przeszli. Kampania w Rantori choć była dużo bardziej niebezpieczna niż sądzili, powiodła się. I choć mogli być zadowoleni, mieli również powody do zmartwień. Tak przynajmniej wydawało im się, ale to należało jeszcze zweryfikować. I był na to tylko jeden sposób.
W siedzibie władzy panował zwykły, urzędowy gwar, który nagle, choć subtelnie, przycichł z chwilą wkroczenia Azumy. Był on postacią, o której często wspominało się w ostatnich dniach, po zdobyciu Rantori. Urzędnicy, zgarbieni nad stertami dokumentów, zerkali ukradkiem, a ich spojrzenia wypełniało coś więcej niż ciekawość. Była w nich wdzięczność oraz respekt. Strażnicy, zazwyczaj sztywni i niewzruszeni, prostowali się, by zasalutować mu głuchym uderzeniem pięści w własną pierś. Kilku z nich, widocznie poruszonych informacjami, które dotarły do miasta, zdecydowało się na krok dalej, składając mu podziękowania. W imieniu tych, których znali, stracili a teraz mogli odczuć satysfakcję. Za zwycięstwo i zemstę.
Azuma, choć świadomy otaczającej go aury, nie pozwolił, by to wpłynęło na jego postawę. Każdy gest szacunku przyjmował z powagą, ale jego kroki były dalej pewne i niewzruszone. Minął kolejnych urzędników, strażników, aż dotarł prosto pod drzwi Shirei-kana. Tam również byli strażnicy. Oboje spojrzeli, jakby niepewnie - czy podziękować, czy pozostać niewzruszonym. Ostatecznie, jeden zasalutował, a drugi lekko skłonił głową.
– Chciałbym uzyskać zapowiedź u Masahiro-dono. Przekażcie, że Uchiha Azuma wrócił z Rantori.
0 x
Papyrus
Administrator
Posty: 3867 Rejestracja: 8 gru 2015, o 15:36
Ranga: Fabular
GG/Discord: Enjintou1#8970
Multikonta: Yuki Hoshi; Uchiha Hiromi; Sans
Post
autor: Papyrus » 30 cze 2025, o 22:15
Post Fabularny
Azuma
Wiosna 395
Ukryty tekst
0 x
you best prepare for a hilariously bad time
Azuma
Posty: 1168 Rejestracja: 6 lis 2019, o 18:50
Wiek postaci: 18
Ranga: Kogō
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=7859#p128617
Post
autor: Azuma » 1 lip 2025, o 21:26
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 485 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 8 lip 2025, o 20:21
Uchiha Hiromi
Rok 395
Hiromi dała trochę czasu Azumie, żeby załatwił swoje sprawy w Siedzibie Władzy. Wyjaśnił misję. Wyjaśnił co i jak. Powiedział jej bratu o nich . Zastanawiała się, czy nie byłoby lepiej, gdyby ona była osobą, która opowiedziałaby to swojemu bratu, ale dla Azumy lepiej, wizerunkowo, chyba było lepsze. Kogo wychodzący z informacją do głowy jej rodziny z zamiarami. Tak było lepiej, szczególnie w klanie Uchiha.
Ale czy Azuma ma zamiary czy tylko… otrząsnęła się. Było za wcześnie, żeby o tym myśleć. Jeszcze sama musiała wiele zrobić. Niestety, jej myśli oscylowały wokół małżeństwa, domu, dzieci. Zawsze tego chciała. Poza tym, zdawała sobie sprawę, że szybko ją wydadzą za mąż, szczególnie w tych czasach. Małe Uchihątka z sharinganami skądś musiały się brać.
Wróciła do domu i, pierwsze co tam zrobiła, to dokładnie się wyszorowała, po czym przebrała się. Skromne kimono z symbolem Uchiha, granatowe. Rzeczy swoje odłożyła, wypiła herbatę i, na wszelki wypadek, przed wyjściem spakowała drobne bento ze słodkościami, które znalazła w kuchni. Nic nadzwyczajnego, mochi ze słodką pastą. U Masahiro rzadko było jedzenie, które wykraczało poza niezbędne minimum - tak ich uczyli rodzice. W Sakai, ucztowano, tutaj wszystko, co przywieziono, miało iść do klanu.
Teraz trochę się zmieniło, odkąd nie była jedyną kobietą w domu. Wszystko jednak dopiero się docierało i każde z nich było na etapie obwąchiwania się. Wszystko się zmieniało.
Do Siedziby Władzy dotarła. Przywitała się z Orochim, chwilę z nim pogawędziła, poczęstowała słodkim, po czym, kiedy wrócił już do pracy, sama poczekała na swoją kolej, żeby wejść do gabinetu Masahiro. Zapowiedziała się strażnikom, następnie grzecznie czekała, zastanawiając się, co i jak będzie w czasie ich rozmowy.
Kiedy już ją przyjął - poczekała na jego gest. Jeżeli nie był od progu na nią zły, a kiedy drzwi się zamknęły, wykonał ruch w jej stronę - oczywiście - ona też ruch wykonała i przytuliła brata na powitanie, witając się serdecznie. Jeżeli był jednak niespokojny lub niezadowolony - czekała.
0 x
Ero Sennin
Support
Posty: 1940 Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
Multikonta: Minoru
Post
autor: Ero Sennin » 13 lip 2025, o 17:44
Hiromi miała wyjątkowe względy wśród mieszkańców Sarufutsu. Żaden inny Doko nie mógł sobie ot tak wejść do budynku rady i poprosić o spotkanie z Shirei-kanem bez poważnego powodu. Jednakże, Hiromi nie była zwykłym Doko i nie ważne czy tego chciała czy nie, wielu nie dało jej o tym zapomnieć. Wielu witało ją uśmiechami, lub też ciepłym pozdrowieniem. A od powrotu z Rantori, mogła odnieść wrażenie, że jeszcze więcej osób spogląda na nią ukradkiem.
Do pokoju brata, dostała się niemalże od razu. Co prawda starała się utrzymać odpowiednią etykietę i nie wywyższać się z powodu swego statusu, lecz petentów przed nią było niewielu, a gdy tylko strażnik zaanonsował ją, natychmiast dostała zielone światło by wejść. W środku zastała brata, stojącego niedaleko swojego stolika, na którym stało naczynko z zaparzoną herbatą. Drugie znajdowało się w dłoni Masashiro, który właśnie opróżniał je pośpiesznie. Przerwał jednak, gdy dostrzegł siostrę. Mierzyli się swoimi spojrzeniami, przez krótką chwilę, jakby każde starało się wybadać nastrój drugiego. W końcu jednak ruszył w jej kierunku.
- Imouto, w końcu jesteś. - Przyciągnął ją do siebie, zamykają w swych ramionach. Trwali tak przez chwilę, nim Hiromi mogła poczuć, jak uścisk brata zelżał, a on sam odsunął się do tyłu. Dopiero teraz dostrzegła, że Masashiro wydawał się zmęczony. Wciąż był tym samym przystojnym mężczyzną, lecz oczy miał podkrążone, wydawał się odrobinę chudszy niż zwykle, a jego nienaganna fryzura, nagle wydawała się mniej zadbana.
- Masz ochotę na herbatę? Poprzedni gość nawet na nią nie spojrzał. Jestem pewien, że jest jeszcze ciepła. - Zaprowadził Hiromi w głąb pomieszczenia, do dwóch siedzisk, znajdujących się blisko siebie, tak by mogli usiąść w bliskiej odległości, następnie przyniósł obie czarki oraz czajniczek i pomimo tego, że to on był Shirei-kanem, to on usługiwał swej siostrze.
- Już od dawna chciałem spotkać się z tobą. Niestety, z dnia na dzień ilość naszych problemów nawarstwia się i… ah nie ważne. Powiedz mi lepiej co u ciebie, jak… jak było w Rantori? - Masashiro wyraźnie starał się utrzymać dobry humor i wydawał się dobierać słowa ostrożnie, tylko czy bał się ewentualnego wybuchu złości siostry jak przy ostatnim razem, a może starał się samemu powstrzymać swój gniew. Tego nie było do końca wiadomo.
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 485 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » 13 lip 2025, o 18:21
Uchiha Hiromi
Rok 395
- Wyglądasz okropnie, nii-chan - westchnęła, kiedy na niego dobrze spojrzała, po długim uścisku. - Przyniosłam mocchi od Shizue-neesama. Znaczy, podebrałam z kuchni, ale mam nadzieję, że mi się nie oberwie.
Była szczera i się o niego martwiła, tym bardziej, że też była powodem jego zmartwienia, a już na pewno rozstali się w… cóż, złym humorze. Teraz jednak on podawał herbatę, więc ona otwarła pudełeczko z prostymi słodyczami z ryżu i miodu, które przygotowała jego małżonka.
- Przepraszam, że mnie nie było i że zdecydowałam się wyruszyć, a nie posłuchać starszego brata. - Odpowiedziała, kiedy już siedzieli oboje i upiła łyczka herbaty. - W samym Rantori… doskonale rozumiem, dlaczego nie chciałeś, żebym tam szła… żeby ktokolwiek tam szedł. Było koszmarnie. Miasto zostało odbite, ale koszty tego… - westchnęła głęboko, przygryzając wargę. - Tsuyoshi-kun i Azuma-kun pewnie już wszystko opowiedzieli z punktu widzenia militarystycznego tam. - Masahiro z całą pewnością mógł zauważyć, że Hiromi zwraca się do Tsuyoshiego po koleżeńsku, co było normalne, dziewczyna miała bardziej przyjazne i szybko ludzie stawali się jej bliżsi. Kiedy było trzeba, utrzymywała sposób wyrażania się pełen szacunku. I tak zawsze mówiła o Azumie - Azuma-san, kiedy kiedykolwiek rozmawiała z Masahiro o Kogo. Nie było tajemnicą, że nastolatkowie spędzają ze sobą wiele czasu, co też mogło łączyć się z zadaniem chronienia rodziny Shirei-kana. Ale teraz Hiromi zwróciła się o nim po koleżeńsku, omijając hierarchię wojskową w klanie. Wymsknięcie się? Kontynuowała jednak bez przerwy. - Medycznie… było to wyzwanie. Nie było nikogo innego na moje miejsce, ale… nie czuję, że byłam wystarczająco silna. Myślę też, że jeżeli chodziło o sprzęt i ludzi, dostałam więcej, bo Takeru-san boi się ciebie, onii-chan. W czasie walk, niestety, niemal mnie porwali. Wężowy shinobi. Byłam zbyt wolna i słaba, żeby go odgonić, ale kupiłam mojemu oddziałowi trochę czasu. Straciłam jednak wszystkich, którzy mieli nas chronić.
Zamknęła na chwilę oczy, po czym błysnęła sharinganem z dwoma łezkami, po czym zamknęła oczy ponownie i go zgasiła.
- Wolałabym tego nie mieć… - zawiesiła głos na chwilę. Pozwoliła bratu przetworzyć informacje, może zadać pytania, a potem kontynuowała. - Azuma-kun mnie uratował. Przyznaję, że miałam taki jeden moment, kiedy poczułam się bardzo z siebie dumna, bo zauważyłam, że Gazo z drugiej strony nas szpiegowali i zgłosiłam to Takeru-sanowi. Zniszczył je czarnym płomieniem, bo nie miał innego wyjścia. Wiem, że jego oczy są inne. Zrozumiem, jeżeli to jest coś, czego nie będziesz mógł mi wyjaśnić. Bądź dlaczego Takeru-san i Hiro-nii nie są ze sobą w dobrych stosunkach. - Uśmiechnęła się krzywo. Była spostrzegawcza, dość ciekawska, więc próbowała się dowiedzieć rzeczy. O ile brat powie jej "nie". - Nie wiem, czy jestem zadowolona z tego, co się stało w Rantori. Odbiliśmy miasto, ale cena za to była ogromna.
0 x
Ero Sennin
Support
Posty: 1940 Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
Multikonta: Minoru
Post
autor: Ero Sennin » wczoraj, o 00:24
Moment pojednania nadszedł niespodziewanie z obu stron. Na twarzy Masashiro pojawiło się w pierwszym momencie zdziwienie, które niemalże natychmiast ustąpiło miejsce uldze i radości, ale takiej pełnej zmęczenia. A jednak z każdą kolejną chwilą brat Hiromi zdawał się nabierać kolorytu, a jego humor poprawił się na tyle, że zdołał nawet zajrzeć, do pojemniczka które przyniosła, sprawdzając co też dobrego się tam znajduje.
- Rantori... Wciąż nie potrafię określić jednoznacznie czy było błędem, czy potrzebnym poświęceniem. - W końcu odezwał się, po usłyszeniu pierwszych zdań wypowiedzianych przez Hiromi. Słowa swe wypowiadał z pełną powagą i wyraźną ciężkością, jakby nawet teraz rozważał czy cała misja miała sens.
- Nasi ludzie potrzebowali jakiegoś przebłysku nadziei. I Rantori, a zwłaszcza sprowadzenie naszych cywilów do domu, jest właśnie takim przebłyskiem. Nadwyręża jednak to nasze siły. Mamy do obsadzenia dużo więcej terenu, a ludzi nam nie przybywa. Do tego nasz skarbiec został potężnie nadszarpnięty. - Wyraźnie potrzebował komuś się wygadać. Choć zapewne robił to również przy swojej żonie, ale najwyraźniej potrzebował kogoś, kto mógłby go zrozumieć w pełni.
- Boję się, że jeżeli czegoś nie zrobimy, to za jakiś czas może się okazać, że nie będzie więcej drugiego Rantori. - Zakończył, w końcu popijając łyk herbaty i pozwalając swej siostrze kontynuować. Wydawało się, że fakt tego, że Hiromi nazywała swoich przyjaciół, dokładnie w taki sposób, jak przyjaciół, całkowicie mu umknął. Ożywił się dopiero gdy wspomniała o Takeru i tym, że boi się go.
- Jeżeli Takeru-sama naprawdę się mnie boi, to świetnie to ukrywa. - zamilkł jednak tak szybko jak się odezwał, słysząc rosnący w głosie Hiromi żal i ból. Jego twarz wykrzywił grymas współczucia, gdy zaczęła opisywać swoje przeżycia i straty. A potem, potem błysnęła swoim sharinganem, a oczy Masashiro aż zaszły łzami.
- Przykro mi, że musiałaś być świadkiem tylu okropnych rzeczy. - Wyciągnął ręce przed siebie, chcąc przytulić swą własną siostrę i pocieszyć ją, a być może nawet odnaleźć trochę komfortu dla siebie.
- Czasami mam wrażenie, że bogowie stworzyli klan Uchiha ku swej uciesze. Jakby chcieli zaspokoić swoje chore rządze do oglądania ludzi nieszczęśliwymi. - Westchnął. Pozwalając Hiromi by kontynuowała. Jego wyraz twarzy nie zmienił się do końca opowieści Hiromi, co świadczyło o tym, że o wszystkim musiał już usłyszeć. Gdy jednak skończyła, milczał przez chwilę jakby ważył każde kotłujące się w nim słowo.
- Nie chciałem byś tam szła, ponieważ zdawałem sobie sprawę z tego jak wielką katastrofą mogło stać się Rantori. Ryzykowaliśmy wszystkim. Czterema członkami Uchiha, naszymi żołnierzami, ogromnymi sumami pieniędzy. A mogliśmy zyskać tylko szacunek innych i nadzieję, że będzie to pierwsze zwycięstwo w całej serii. Bałem się, ponieważ nie chciałem byś ryzykowała swoim życiem w czymś w co sam nie wierzyłem. A jednak przeżyłaś. Ludzie cię chwalą, mówią że bez ciebie wróciłoby jeszcze mniej osób. Że gdy oni mogli odpocząć, tak naprawdę wtedy rozpoczęła się twoja walka. Być może nie potrafisz przenosić gór, ale w wielu aspektach jesteś dużo cenniejsza niż Takeru-sama, Azuma-sama czy nawet ja. - Zrobiło się wokół nich jakby intymniej. Jakby panowała między nimi bezpieczna strefa, w której mogli powiedzieć sobie wszystko. Masashiro patrzył z ogromną troską na swoją młodszą siostrę i w tym momencie nie był Shirei-kanem Uchiha, a zwykłym starszym bratem.
- Jak już mówiłem. Nasz klan jest przeklęty. Urodziliśmy się z pewną wadą. Wszyscy, bez wyjątku. Bogowie stworzyli nas do wielkiej miłości. A potem zaczęli wystawiać nas na próby za przynętę dając nam nasza największą moc. Każdy z nas, kto stracił coś cennego w swoim życiu, otrzymał w zamian cząstkę boskiej mocy. Można by powiedzieć, że im bardziej obumiera nasze serce, tym potężniejsi się stajemy. A serce Takeru-samy… Jego oczy są bardzo szczególne, lecz mają one swoją cenę. I nikt kto nie jest gotów wejść na ścieżkę samozniszczenia nie powinien szukać tej mocy. - Brat Hiromi odchylił się odrobinę do tyłu, tłumacząc swej siostrze swoje przemyślenia. Wyraźnie nie chciał zdradzić nic więcej, być może bojąc się, że zbyt duża wiedza mogłaby pchnąć dziewczynę w stronę tego przed czym ją tak strasznie ostrzegał.
- Nie przejmuj się Takeru-samą. Jest nieprzyjemny w obyciu, lecz nigdy by nie skrzywdził swoich. Nawet jeśli ich nie lubi. A nasz konflikt spowodowany jest tym, że widzimy sytuację w zupełnie odmienny sposób. A do tego, nie uważa mnie za pełnoprawnego Uchiha, ponieważ nie wychowaliśmy się w Sogen. - W jego słowach nie było nienawiści. Sporo wyczuwalnej niechęci do osoby Takeru, lecz nie wydawało się by chciał go zamordować.
- Ja również nie wiem czy jestem zadowolony z odbicia Rantori. Ale nauczyłem się jednego. Użalanie się niczego nie zmieni. Mleko się rozlało i teraz musimy iść do przodu. - Starał się brzmieć racjonalnie, może nawet trochę optymistycznie, lecz przy jego zmęczonej twarzy dało to raczej mierny efekt. Widząc jednak, że obie czarki z herbatą są puste, sięgnął po czajnik i uzupełnił je ponownie, choć kapiąca zeń herbata była jasnym sygnałem, ze jest to ostatnie uzupełnienie.
0 x
Uchiha Hiromi
Posty: 485 Rejestracja: 17 mar 2023, o 17:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Czarne, długie włosy, ciemne oczy, delikatne rysy twarzy, lekka nadwaga.
Widoczny ekwipunek: Torba na pośladku, kabura na udzie
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11005&p=205011#p205011
Multikonta: Yuki Hoshi
Post
autor: Uchiha Hiromi » wczoraj, o 21:56
Uchiha Hiromi
Rok 395
- Jak się Takeru-san dowiedział, że "naskarżyłam" tobie, to nawet próbował mi grozić, że spodziewał się więcej, że myślał, że coś próbuję udowodnić… trochę mnie na niego szlag trafił i sama powiedziałam mu do słuchu. Potem nie odzywaliśmy się do siebie jakiś czas. Ja nikomu nic nie muszę udowadniać. Po prostu chciałam pomóc, bo nie miał chakrowego medyka. W każdym razie po tym wnioskuję, że trochę się boi - wyjaśniła bratu poważnie, ale trochę z humorem. Oboje wiedzieli, że Hiromi ma charakterek.
Później, pijąc herbatę słuchała go i uśmiechnęła się smutno i nostalgicznie. Filozoficzne słowa, których użył i mina, którą miał bardzo jej kogoś przypominały.
- Brzmisz jak mama - powiedziała mu. Zawsze był bardziej do ich matki podobny. Dodatkowo, kiedy zauważyła, że naprawdę mu się przykro zrobiło i oczy zaszły łzami, zrobiła to co w takiej sytuacji zrobiłby jej ojciec. Przesunęła się, objęła brata i oparła czoło o jego ramię. To trochę ją też uspokoiło. - Cóż, przynajmniej zróbmy dobry pokaz tym bogom, pokazując, że nawet w nieszczęściu jesteśmy silni.
Teraz już siedziała przy nim, wspierając się nawzajem i wysłuchując się. Nie dało się jednak ukryć, że to, co mówił Masahiro było ciężkim tematem, mimo gdzieś tam pojawiających się słów na temat tego, że poradziła sobie. Było to trudne i musiała w głowie ważyć wszystkie informacje, które dostała i odpowiadać na nie, zrozumiawszy.
- Hmm… trochę masz rację, ale trochę nie. Gdyby nie plan Takeru-sana, gdyby Azuma-kun mnie nie uratował… O tobie już nie mówiąc - burknęła do niego. Nie wiedziała, jak bardzo wyrazić, jak bardzo ich szanowała i ceniła, nawet jeżeli bywała asertywna.
Posłuchała na temat boskiej mocy klanu Uchiha, czując, że dostaje trochę zakazanej wiedzy, ale nie tyle, żeby było to bardzo poważne. Po prostu, żeby wiedziała, co się dzieje i nie narażała się na szukanie tego. Z całą pewnością przyznawała, że nie była gotowa na takie poświęcenie. Nie chciała tracić nikogo, kogo kochała. Tak to zrozumiała - obumieranie serca. A może nie tylko śmierć. Czy jej brat tak się czuł, kiedy ukochana go zostawiła?
Nie chciała pytać. Minęły miesiące. Czas minął, a blondynka o jej wzroście i jej budowie ciała (sprzed treningów) szykowała desery i podnosiła ciężkie rzeczy dla rozrywki.
- Trochę udało nam się samemu zrozumieć. Mnie i Azumie-kunowi. On… on też powiedział, że nie byłby gotowy. Katsumi-sama mu powiedziała, że rozwój klanu jest związany z bólem… ale wiesz… Myślę, że nie tylko. Tak, jak mówisz, wielka miłość. Bo ja czuję to w środku, dlatego chcę pomagać i leczyć. I chociaż czasami boli… to nie jest tylko źle. I… ja będę robić, co w mojej mocy, żebyście… żebyśmy… nie musieli cierpieć. I, oczywiście, wyjdę za mąż i będę miała stado małych Uchihątek i nasze dzieciaki będą w podobnym wieku i razem będą się chować.
Kiedy bratu humor się trochę poprawił, Hiromi wróciła na swoje miejsce. Mleko się rozlało. Musieli iść do przodu.
- Rozumiem, że potrzebujemy pieniędzy i ludzi. Nie wiem, jak na to zaradzić, ale może warto by napisać lub wysłać kogoś do rodziców i sprawdzić, czy nie dałoby się czegoś z Akimichi ugrać? Nawet bym się wybrała sama, ale też chciałabym zostać i bardziej popracować nad umiejętnościami medycznymi i naszym szpitalem. Może… - zamyśliła się. - Może… nie wiem, czy byłabym na to wystarczająco doświadczona, ale sprowadzić początkujących medyków z Ryuzaku i ich tutaj, niedaleko frontu, podszkolić za pieniądze? - zaproponowała. To były jej pomysły na szybko. Poproszenie o pomoc rodziców i próbę użycia własnych umiejętności, aby pomóc. - Medyków zawsze brakuje, a bycie niedaleko frontu… to straszne, ale tam najłatwiej o rozmaite przypadki.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości