Tradycyjny offtop - można tutaj swobodnie rozmawiać na temat forum, rozgrywki, tematyki, albo nawet o tematach zupełnie z innej beczki. Ogólnie - piszta, co chceta!
Słabiutka Ren szybko padła i bardzo dobrze bo przynajmniej się chłopina nie męczyła. Nadszedł czas na wybranie kolejnego celu, którym była tym razem łuczniczka, która zalazła mu za skórę podczas wcześniejszego otwierania skrzynki. Podtrzymując wszystko cały czas, Souei od razu skierował w nią raiton koken, jednocześnie ruszając na nią z pełnym impetem, gotowy na unik, gdyby zdecydowała się wystrzelić w niego strzałę albo coś innego. Nie potrzebował nawet specjalnie byakugana, żeby ją widzieć, była przecież tuż pod jego nosem, a mimo to do tej pory ją ignorował bo nie było jej na mapie ani nic.
Podążając za swoją techniką, wleciał w nią na pełnej odpałce i zmasakrował tak jak jashin przykazał - wspomniane koken, a potem gdy skrócił dystans to chidori nagashi, kastety z chidorigataną i odpalona klanówka, wszystko już miał z poprzedniej tury, więc tylko podtrzymywał i waliiiiił. Jeśli to się nie uda, bo mu ucieknie/zniknie whatever, to wtedy Souei podejmuje wysiłek rozglądania się i jednak zlokalizowania łuczniczki, no bo szkoda byłoby odpuścić jak już się zaczęło. Gdy uda mu się uporać z wrogiem to bierze w końcu dwie piguły chakry aby trochę uzupełnić swoje zasoby bladoniebieskiej energii, a następnie jak jeszcze będzie miał trochę czasu, to wali w Ayumu raiton koken, ewentualnie podbiega trochę gdyby był poza zasięgiem.
Jeśli ktoś by w niego celował albo coś w niego leciało, wówczas najpierw unika, tylko w ostateczności blokuje.
Souei dzięki swojemu byakuganowi był w stanie odkryć kryjącą się w krzakach dzięki swojej umiejętności Sashiko. W związku z tym skierował swoje wiązki raitonu w jej kierunku, a niespodziewająca się jeszcze ataku dziewczyna została boleśnie ugodzona atakiem przez przeciwnika. Włosy stanęła jej dęba, a ona sama miała problem z odzyskaniem oddechu po tym brutalnym ataku.
Ukryty tekst
Jednakże nim Souei zdążył wyprowadzić kończący cios, nagle stało się coś dziwnego. Lawirujący na chmurze (póki co samozwańczy) król pustyni Ichirou wzniósł ręce niczym zbawiciel i w zasięgu całej strefy rozsypał dziwne ziarenka, które sprawiły, że większość osób momentalnie poczuła się...senna. Im więcej każda z postaci zaczynała wdychać dziwnego pyłu, tym bardziej zaczynaliście słaniać się na nogach. Na potęgę piaskowego reberowca nie było mocnego i wszyscy wiedzieliście, że jak czegoś zaraz nie zrobicie, to chłop Was po prostu ulula do snu.
W związku z tym, Souei gdy już dobiegł do Sashiko, ta zaczęła wytwarzać wokół siebie jakąś dziwną, czerwoną łunę. Niestety, kobieta była dużo wolniejsza niż jej rozpędzony rywal i tym samym jeszcze odczuwała poprzedni atak, jednak ze względu na senność Souei nie był w stanie jej dobić raitonem. W zanadrzu miał coś, co było jego domeną jako Jugo. Siła pięści, to też poprawił przeciwniczce sierpowego luja, a jej ciało rozstrzaskało się na miliony drobin, które zostały nagle wchłaniane przez sferę w suficie.
Na mapie wszelkie osłony i podtrzymane techniki zniknęły, w związku z tym ciekawa sytuacja zrobiła się u Ayumu i Tenshi którzy byli niesamowicie blisko siebie. Tenshi miał o tyle przewagę, że skupiła się konkretnie na atakowaniu Ayumu i była też mniej obita, w związku z czym, ponownie wytworzyła włosowe jutsu, które ugodziło bezpośrednio Ayumu.
Ukryty tekst
Ayumu jednak nie był pierwszym lepszym Shinobi, który zamierzał dać się obijać. Wiedział, gdzie jest jego drugi cel, więc zmienił pozycję o tyle, o ile mógł i dotarł na linie Tenshi i Hiromi puszczając w ich kierunku chmurę swojego reberu. O tyle, o ile Tenshi zasłoniła się swoimi włosami, które oberwały bardzo mocno, tak gdy chmura doleciała do Hiromi, która przestała być już patykiem, została solidnie poparzona. Wtedy też Tenshi ponownie zaatakowała włosowym jutsu Ayumu, jednak jej technika zderzyła się z reberu jej przeciwnika, przez co tylko nieliczna cześć niespalonych włosów przebiła się w kierunku poparzonego ninjy, nie robiąc mu większych szkód.
Ukryty tekst
Przyczajony kot ukryty pies, sensor w służbie yamanakakołchozu Minoru postanowił nie przedłużać więcej cierpienia swojej admince fabularnej Hiromi po czym sieknął w nią najpoteżniejszym jutsu, jakim miał - czyli po prostu bombą wodną. Pocisk śmignął przez polę, trafiają zasłaniającą się rękami Hiromi i przy kontakcie rozprysnął się na boki tworząc sporo wody, tak jak i Hiromi rozprysnęła się na miliony kawałeczków znikając w powietrzu będąc wysysaną przez sferę w suficie.
Shinsu musząc wydostać się z afery amaterasowej, wskoczył pod ziemię po czym zaczął przenosić się na środek mapy. Tang zgodnie z planem ładował atak.
Ruszam do bezpiecznej strefy, odpalam byaka, więc wiem czy jestem w gen czy nie i nawalam Kai dopóki wszystko ze mnie nie zejdzie. Unikam wszystkich skierowanych we mnie ataków i zatrzymuję się gdzieś w rogu bezpiecznego prostokąta.
O nie znów trzeba było uciekać do strefy Wielki tang uciekał do strefy dalej kręcąc kuszą. Dalej na swój sposób się leniąc. Aczkolwiek będąc teraz zdecydowanie bardziej gotowym aby potencjalnie do kogoś strzelić w końcu jak śpią to chyba łatwiej.
Wszyscy momentalnie zorientowali się, że coś jest nie tak. Chakra przestała chakrować, a raczej było bardzo średnio jeżeli chodzi o koncentrację i skupienie. W związku z tym szalony jak zawsze Souei uznał, że najlepiej będzie bezpiecznie dotrzeć do bezpiecznej strefy i tym samym uruchomić Byakugana. Odrazu zorientował się, że jego chakra jest zmącona niczym woda w bułgarii i odrazu użył Kai. Wystarczyło to by wyjść z iluzji jednak wtedy stało się coś, co sprawiło, że nawet jemu włos się zjeżył. Pod przykrywką iluzji znajdywała się...druga iluzja!
W ten sposób mógł zobaczyć, jak kolejno do strefy wbiejają: Minoru, Shinsu, Tang i wszyscy padają na ziemię, ululani do snu przez Króla Pustyni Ichirou, który lewitował sobie na chmurce i spoglądał na to wszystko z góry.
Ayumu postanowił nie zostawiać tego jednak w rękach chaosu i przylepił sobie notkę na czoło, po czym odpalił rozlatując się na tysiące kawałeczków.
Tenshi chciała dobić przeciwnika, ale ten się "ulotnił", więc jak grzeczna dziewczyna położyła się na boczku i usnęła.
Tang w ostatniej chwili dobiegł zdyszany i obserwował, jak mimo ciężkiej walki, wszyscy grzecznie śpią.
Strefa zmniejszyła się, jednak wszyscy zawodnicy byli zdani już na łaskę losu króla, sprawił, że turniejowa męka dobiegła końca. Żadna z postaci nie potrafiła lunatykować, a bóstwo uznało, że nie będzie zmuszało ostatnich nie-śpiących do dobijania przeciwników.
Co miało być zrobione, to zostało.
Na arenie rozległ się dźwięk. I to było ostatnie, co Souei usłyszał, przed tym jak zasnął.