Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 20 wrz 2024, o 18:55
Wiosna 395 roku
Udało się. Dziewczyna z fletem została spopielona na miejscu, bez szans na obronę. W zasadzie wszystko rozstrzygnęło się w ciągu kilku sekund. Jego autorska technika zadziałała, co przyjął z ogromną satysfakcją. Tam, gdzie zawiodły znane wielu shinobi jutsu, sprawę wyjaśniło coś, co sam wymyślił. Był to bez wątpienia powód do dumy i zadowolenia.
Teraz jednak nie było na to czasu. Mógł odetchnąć głęboko i rozejrzeć się spokojnie po polu bitwy, żeby zrozumieć co się stało w międzyczasie. Okazało się, że wszyscy dzicy z tej strony mostu zostali wybici. Droga na drugą stronę stała otworem, gdyż wejście na most zostało zabezpieczone przez Hanę. Jego oddziały poniosły jednakże spore straty. Dużo większe, niż się spodziewał - biorąc pod uwagę liczebność drugiej strony i to, że tamci zostali zaskoczeni. Najwyraźniej łucznicy wroga byli najznamienitszymi strzelcami, reszta walczyła jak lwy, a shinobi potrafili wykonywać swoje techniki tak, żeby zabijać nimi więcej ludzi, niż mogłoby się to wydawać. Cóż, mimo to zostali pokonani. Przynajmniej po tej stronie mostu.
Tsuyoshi posłał jednego gońca do Grupy A, a drugiego do grupy B i C (byli mniej więcej w tym samym miejscu). Rozkazy były proste. Zebrać wszystkich, którzy mogą walczyć u nasady mostu. Reszta ma zostać pod opieką medyków i wycofać się do obozu. I pozdejmować te ciała z pali. Sam Uchiha skierował się na most, stając na jego barierce, tak żeby być doskonale widocznym. Jeśli chorąży Grupy A był w pobliżu, wziął od niego proporzec i trzymał go wzniesionego wysoko, żeby wszyscy mogli być pewni, że most i jego okolice zostały zabezpieczone, a wojska Uchiha odniosły sukces. Najpierw jednak przywiązał on trzy kolejne notki wybuchowe, które posiadał, do swoich kunai i schował je do torby.
Oczywiście Akoraito nie stał tak jak bezmyślny posążek. Świdrował swoim sharinganem otoczenie. W szczególności chciał uzyskać rozeznanie co do tego, co dzieje się na moście (powinien być pusty - o ile dzicy nie przeprowadzili żadnego kontrataku) oraz walki Matsukaty z Mokrym Niedźwiedziem. Zgodnie z poleceniem tego pierwszego, nie wtrącał się do ich walki, kontrolując tylko jej przebieg. Nie miał już zbyt dużo chakry, mógł zresztą tylko przeszkodzić. Niedźwiedź był dobry w technikach Suitonu, ale wydawało się, że w walce wręcz ustąpi wyspecjalizowanemu w tym Matsukacie. W razie gdyby walka przybrała zły obrót dla jego sojusznika, zawsze mógł tam wkroczyć. Na razie jednak nie było potrzeby, bo to Matsukata był w ofensywie.
Kiedy w końcu zebrał oficerów polowych ze wszystkich grup, zakomunikował:
- Reorganizacja. Będziemy atakować przez most, ale ostrożnie. Na przodzie ja i Hana, za nami ciężkozbrojni, później włócznicy i zaraz za nimi łucznicy, już bez podziału na grupy - powiedział, po czym wyznaczył jednego oficera do dowodzenia ciężkozbrojnymi, drugiego do dowodzenia włócznikami i trzeciego do dowodzenia łucznikami - my z Haną musimy rozpoznać sytuację, nie możemy się władować w jakąś pułapkę. W razie zagrożenia po prostu się wycofamy i będziemy bronić drugiej strony mostu. Jeśli jednak dotrzemy na drugi brzeg, to na mój znak rozpoczniecie szarżę na obóz - wyjaśnił i obrócił się za siebie, jeszcze raz patrząc na most, w kierunku obozu dzikich. Co się tam teraz dzieje? Ilu wojowników miał jeszcze wróg? Jakie ma zdolności do dalszej walki? Może się już tylko bronić czy ma siły na kontratak? Nie znał jeszcze odpowiedzi na te pytania. Jedno było pewne - musiał pójść za ciosem. Wycofanie się w tym momencie umożliwi dzikim stworzenie silnych pozycji obronnych na wąskim gardle, jakim był most i w zasadzie zniweczy większość sukcesu i poświęcenia żołnierzy. Nie mogli sobie pozwolić na wahanie.
Oddał proporzec chorążemu i zaczął iść po barierce w kierunku obozu wroga, uważnie obserwując otoczenie i kontrolując przebieg walki Matsukaty z Mokrym Niedźwiedziem. Był teraz doskonale widoczny, ale w tym momencie nie było to takie ważne. Ludzie na moście i tak się nie ukryją, a dzięki takiej, lekko górującej pozycji, będzie w stanie więcej zobaczyć, co mogło być kluczowe dla dalszych poczynań.
- Hana, idziesz drugą stroną mostu, ale lekko za mną. Rozglądaj się i wypatruj zagrożeń - wydał polecenie. Dopiero gdy przebył jakieś trzydzieści metrów w głąb mostu, dał znak oddziałom za nim, żeby ruszyły żołnierskim krokiem. Bieg przez trzystumetrowy most bardzo by ich zmęczył i nie był w tym momencie potrzebny. Poza tym on musiał wiedzieć, że nie wpadną prosto w jakąś pułapkę dzikich. Sam również przyspieszył kroku przechodząc do lekkiego truchtu, jeśli wszystko było w porządku. W ten sposób chciał przebyć całą odległość i zadecydować co dalej. Jeśli dzicy zostaną w obozie i zajmą tam pozycje obronne, rozpęta im po raz kolejny piekło, na co miał już pomysł. Jeśli natomiast zaszarżują w jakimś desperackim ataku, to... również zgotuje im piekło, tylko inaczej. Sukces na tamtym brzegu rzeki pokrzepił go, miał też nadzieję że polepszył morale żołnierzy. Dzicy otrzymali potężny cios, byli już prawie pokonani na ziemi. Trzeba było jeszcze wyprowadzić ostatni atak, który złamie ich armii kręgosłup.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Ryukuro
Posty: 110 Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Łuska
Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce Rękawica łańcuchowa na lewej ręce Kabura na lewej nodze Kabura na prawej nodze Duża torba na plecach
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
Post
autor: Ryukuro » 22 wrz 2024, o 14:34
~ 13/17 ~ ~ Uchiha Tsuyosh ~
Wojenna Uchiha - B
Prawda. Autorskie jutso rozwiązało problem nim ten się rozrósł. Gdyby użył słabszej techniki to dziewczyna przeżyłaby uderzenie zapewne szybko przechodząc do kontrataku. Gdy olbrzymy znikał były przecież ledwie parę metrów od Tsu. Zresztą przed chwilą sam był świadkiem jak demoniczny miecznik po otrzymaniu uderzenia techniką najwyższych rang dał radę przetrwać. Gdyby wybrał coś z znanego wszystkim repertuaru to ilość pieczęci mogłaby sprawić, że dziewczyna oddali się od niego na tyle, że wykonanie uniku nie byłoby tak trudne. Jednym słowem sukces osiągnięty wyciągnięciem najmocniejszych dział. Wyszedł z walki bez szwanku, ale pewnie niewiele brakowało by został co najmniej porządnie sponiewierany.
Tsu się przezbroił i dał swoim ludziom chwilę na opanowanie tego bałaganu. Większość pozostałych na polu bitwy dosyć sprawnie przeorganizowywała się w nowe pięcioosobowe drużyny. Podjął decyzję by na tyle na ile to możliwe utrzymywać nacisk na dzikich. Kto wie czy ta licha blokada na środku mostu z czasem nie zostałaby rozbudowana do gargantuicznych rozmiarów wymagających tak silnego ostrzału, że mogłoby to zniszczyć konstrukcję mostu. Dwie silniejsze techniki w jedno miejsce już mogłyby zupełnie wyłączyć konstrukcję z użytku. Zdobycie uszkodzonego mostu to oczywiście zwycięstwo i udana misja, ale przejęcie go w stanie nienaruszonym pozwalało zamienić lokalny operacyjny sukces w strategiczne zmiany widoczne na mapach wojennych. Cały most to szansa na wielki szturm z wykorzystaniem ciężkich sił i kawalerii, który pozwoli przesunąć linię frontu za bagna oraz rozwinięcie logistyki na wozach, która będzie go ubezpieczać.
-Melduje, że do szturmu ruszy około 50 włóczników. Dwudziestu albo gdzieś się zawieruszyło i nie ma czasu ich szukać albo mentalnie nie nadają się do walki albo zajmą się rannymi. Cała szóstka ciężkozbrojnych jest gotowa do walki tak samo jak 49 łuczników i 26 tarczowników. Podejrzewam, że na barykadzie spróbują was spowolnić a prawdziwa walka odbędzie się na lądzie po drugiej stronie. Nie są kretynami i widzieli co robisz ogniem. Pewnie spróbują zaatakować w sposób zdecentralizowany tak żeby nie dało się jednym atakiem wymordować populacji małego miasteczka.
A i na polu bitwy są poza naszymi również ranni dzicy. Czy mam tym kilku osobą wydać rozkaz pojmania ich i opatrzenia czy no wie pan.... Chyba obowiązują nas jakieś luźne w interpretacji zasady dotyczące jeńców wojennych, ale ani to ludzie ani jeńcy, bo się nie poddali. Pomijam to, że ludzie raczej nie mają nastroju na branie kogoś w niewolę nie wspominając o tym, że mogą być zwyczajnie groźni nawet po ujęciu.
Powiedział oficer do Tsu. Trzeba było rozwiązać kwestię potencjalnych jeńców jako dylematu moralnego i wbrew pozorom bardzo praktycznego. Po obydwu stronach strzały w większości raniły niż zabijały. Tak samo w walce część osób nie została dobita. Jeśli chodzi o przeciwników to bohater nie mógł tego widzieć, ale mógł być pewien, że ten jeden dziki łucznik, który zaczął wycofywać się już po zniszczeniu barykady przekazał im to co zresztą mogli sami widzieć z mostu i drugiego brzegu. Potężne techniki katonowe latające na lewo i prawo. Miał też w głowie informacje o tym ilu według raportu przeciwnik miał ludzi. W międzyczasie już po ogłoszeniach do żołnierzy podeszła do niego Hana i chwyciła go za ramię.
- Nie podoba mi się to co zrobiliśmy z naszymi uwięzionymi na barykadzie. Mogliśmy ją obejść i ich uratować.
Jeśli chodzi o zamaskowanego najemnika to nic się nie zmieniło i walka toczyła się dalej. Dziki z dłońmi pokrytymi wodą w kształcie ostrzy zaciekle napierał a Matsukata trzymał jego nogę na łańcuchowej uwięzi. Samemu nie śpieszył się do bardziej śmiałych ataków i przyjmował raczej strategię zmęczenia wroga. Nic jednak nie wskazywało na to, że należałoby mu pomóc.
Hana z nastoletnim fochem na swojego kuzyna i Tsu ruszyli na szpicy natarcia. Przekroczyli osmolone wejście na most a pod ich stopami zachrzęścił prochu. Tam gdzie kiedyś stała barykada teraz w kamieniu było wielkim pęknięciem powstałe po wymianie ognia. Spokojnie mijali kolejne metry. Do ich uszu docierał zgiełk dochodzący z obozu dzikich. Byłoby dziwnym gdyby panował tam spokój po tym jak zostali rozgromieni. Po 30 metrach zgodnie z planem padł rozkaz i wojsko ruszyło. Gdy Uchiha przebyli kolejne kilkadziesiąt metrów ich sharingany mogły precyzyjniej ocenić co stało na środku mostu.
Zapora zupełnie ustępowała jakości tej, która była utworzona z wozów. Ta była niska, miała ledwie metr i jej widoczne części to głównie beczki i pojedyncze desek dodatkowo naszpikowane zaostrzonymi kijami. Większość konstrukcji była okryta skórami. Po prawej stronie mostu w zaporze była dziura zapewne do przechodzenia. Była na tyle wąska, że nie mógł się nią przemieszczać więcej niż jeden człowiek. Dzięki specjalnym dojutsu Tsu naliczył, że załoga broniąca punktu to coś około 8 osób.
Gdy byli około 50 metrów od zapory a żołnierze maszerowali 30 metrów za nimi zostali zaatakowani. Nagle z dwóch różnych skór okalających barykadę wyleciały dwa sporej wielkości bełty. Sharingan i wiedza zdobyta podczas dorastania w Sogen w okolicy muru pozwoliły mu natychmiast ocenić z czym się mierzyli. Dzikusy po latach zbierania oklepu od strażników muru między innymi od ognia balist zdecydowali się odpłacić pięknym za nadobne. Zawczasu przytargali z muru dwie balisty, nauczyli się z nich korzystać a potem wsadzili je na środek mostu komponując w barykadę i zakamuflowali skórami. A teraz wystrzelili po linii prostej dwa potężne bełty, które bez żadnego problemu mogły dzięki swojego zasięgu dolecieć do samego końca mostu a pewnie jeszcze i dalej. Z tego sprzętu zabijano potwory wyłażące z dziczy a teraz został skierowany prosto przeciwko wojskom Uchiha i samemu Tsu.
Ofiary: (na zielono dochodzące w danej turze)
Podsumowanie strat (ciężko ranni i zabici):
Grupa A - 1 ciężkozbrojny, 45 włóczników (19+7+2+8+5+4)
Grupa B - 6 włóczników
Grupa C - 4 tarczowników
Dzicy - 44 (17+7+8+12) 19 łuczników (8+11)
Segment informacji dla admina o niewidocznych rzeczach i mechanicznych aspektach:
Ukryty tekst
Lisi demon
Oficer w budynku władz/ Oficer polowy w obozie
Matsukata
Hana Uchiha
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 24 wrz 2024, o 22:16
Wiosna 395 roku
Tsuyoshi nie zamierzał się wdawać w dysputy dotyczące moralności popełnianych przez wojsko czynów, więc zakomunikował krótko oficerowi:
- Dobić dzikich, którzy mogą jeszcze stwarzać jakiekolwiek zagrożenie. Resztę zostawić tam gdzie leżą i pomóc w pierwszej kolejności naszym rannym. Dopiero potem opatrywać dzikich, ale od razu też ich krępować, żeby nie zaatakowali nikogo. Nie mamy tylu ludzi na tyłach, żeby pomagać wszystkim. Poza tym dziękuję za raport - jego przekaz był krótki i treściwy, może nawet nieco szorstki. Ale miał teraz na głowie ważniejszy problem pod postacią znajdujących się po drugiej stronie mostu dzikich. Przede wszystkim nie mógł dopuścić do tego, żeby ofiara i poświęcenie tak wielu żołnierzy poszło na marne. Potem musiał się zatroszczyć o rannych wojaków ze strony Uchiha. Dopiero na szarym końcu mógł pomagać dzikim. Taka była naturalna kolej rzeczy i nawet przez moment nie rozważał innego scenariusza.
Tymczasem swoje wątpliwości wyraziła również Hana.
- Tak, mogliśmy, a przy okazji mogliśmy dostać na gębę strzałę albo tego wodnego smoka, gdybyśmy się bawili w jakieś omijanie. Ci biedacy i tak pewnie by zginęli, w takim byli stanie. Nie czas teraz na takie rozmowy - odpowiedział jeszcze krócej niż oficerowi, zupełnie szczerze zresztą. To nie był dobry moment na tego typu rozmowy. Musiał jasno i klarownie przekazać, że nie życzy sobie teraz podważania swoich decyzji.
W końcu jednak mogli zacząć przesuwanie się w kierunku wrogich punktów oporu. Z początku wszystko szło gładko, ale kiedy zbliżyli się do barykady znajdującej się na środku mostu, okazało się że ustawione są na niej dwie balisty, które właśnie wystrzeliły w ich kierunku potężne bełty. Uchiha oczywiście od razu odskoczył, schodząc z toru lotu.
- Padnij! - ryknął tylko w kierunku swoich podkomendnych, nawet jeszcze w trakcie odskakiwania. Natychmiast też rzucił w kierunku barykady bombkę dymną, żeby ograniczyć pole widzenia obrońców (a właściwie to całkowicie im je zabrać), po czym puścił się sprintem w jej kierunku po barierce.
- Hana, ty od drugiej strony! - krzyknął. Gdy był już blisko barykady, za pomocą chakry przebiegł po zewnętrznej stronie mostu (omijając tym samym barykadę), wyciągnął kunai i pokrył go chakrą ognia za pomocą techniki Kaengiri, po czym znowu wbiegł na most i wskoczył na plecy obrońcom, tnąc i siekąc ich swoim kunaiem pokrytym ogniem. Ośmiu przeciwników nie powinno stanowić wyzwania dla Tsuyoshiego i jego kuzynki. Kiedy (i jeśli) punkt oporu został zdobyty, dezaktywował ogień, schował kunai i machnął ręką w kierunku reszty sił (z miejsca, w którym było go widać, o ile jeszcze nie rozwiał się dym), żeby podciągnęły szybko i ominęły barykadę. Jeśli w pobliże dotarł oficer, powiedział mu:
- Przestawcie balisty i jeśli dacie radę, przeciągnijcie je. Może użyjemy ich przeciwko dzikim - po tych słowach zerknął jeszcze jak radzi sobie Matsukata i skierował się dalej w głąb mostu, w takiej samej formacji jak wcześniej. Co tym razem przygotują dzicy?
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Ryukuro
Posty: 110 Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Łuska
Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce Rękawica łańcuchowa na lewej ręce Kabura na lewej nodze Kabura na prawej nodze Duża torba na plecach
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
Post
autor: Ryukuro » 26 wrz 2024, o 00:05
~ 14/17 ~ ~ Uchiha Tsuyosh ~
Wojenna Uchiha - B
Wódz twardą ręką zdusił obydwie moralne dysputy. Hana jedynie burknęła coś niezadowolona nie do końca podzielając zdanie rodaka. Oficer zasalutował i przekazał polecenia. Tsu w pierwszej kolejności stawiał na swoich co nie znaczyło, że zamierzał legalizować morderstwa na pokonanych wrogach. A przynajmniej póki miał inną robotę do wykonania. Wojsko sprawnie ruszyło do przodu dokończyć to co zaczęli o poranku. Ale gdyby wszystko miało iść prosto i gładko to nie potrzeba byłoby ściągać na jedno dosyć małe pole bitwy, aż trójki shinobich. Gdyby zdobywanie barykad na moście było równie łatwe co zwalczania bandytów robiących barykady na traktach żeby oskubać przejezdnych to nie potrzebowano by Akoirty prosto ze stolicy.
Owe barykady dzikich miała pewne ulepszenie i to nawet dwa. Atak z zaskoczenia z całkiem potężnego sprzętu. Takimi cudeńkami zdobywa się zamki i ostrzeliwuje mury a teraz skierowano je prosto na nieopancerzoną piechotę. Na szczęście szpica natarcia czyli dwójka Uchiha dała radę sprawnie uskoczyć. Niczym nie powstrzymane bełty poleciały w kierunku żołnierzy, którzy zgodnie z poleceniem rzucili się na ziemię. Nie wszyscy zdążyli a zasięg pocisków był duży. Siła była wystarczająca żeby porządnie poszarpać na kawałki kilkoro mężczyzn poważnie raniąc bądź zabijając. Bywa i tak. Dzicy musieli jakoś rozmiękczyć siły, które się przełamały przez pierwszą linię obrony.
Shinobi nie czekając na powtórzenie salwy zdecydował się stłamsić ostatnie gniazdo oporu na moście. Zaryzykował walkę wręcz aby zdobyć nieuszkodzone balisty i mu się udało. Większość ludzi pewnie spopieliłoby wszystko na drodze i poszło dalej, ale nie on. I dlatego to on tutaj dowodził. Przebiegł się balustradą i wyskoczył na nieuzbrojonych operatorów maszyny. Przy każdej z nich stało po 4 mężczyzn. Dwie walki jeden na czterech.
Podpalony kunai sieknął w ramie dzikiego poważnie go raniąc. Nim dzikusy zdążyły zareagować kolejny otrzymał kosę w brzuch. Chwilę później z drugiej strony barykady do Tsu doskoczyła jego ciut wolniejsza rodaczka. Z dwoma nożami w dłoni skoczyła i obaliła własnym ciężarem jednego z przeciwników. Szybko zadała mu rany w klatkę piersiową. Kolejny z dzikich próbował zaatakować protagonistę, ale jego szybkość pozwoliła mu go wyminąć i również ugodzić zabójczym narzędziem. Po stronie bohatera trzech przeciwników zwijało się na ziemi w bólu z ciężkimi ranami i oparzeniami. Ostatni z nich padł na kolana w geście poddania się. Po stronie Hany również jedna osoba próbowała ją zaatakować, ale dziewczyna cięła go nożem w udo i siłą wypchnęła za balustradę. Pozostała dwójka wiele się nie zastanawiając minęła ją i skoczyła do wody. Dziewczyna im na to pozwoliła nie rzucając się w pogoń.
Uchiha zdobył dwie sprawne balisty i bonus. Jednego zdrowego jeńca, który płaszczył się na ziemi nie stawiając oporu gdyby zdecydowano się go pojmać. Do tego mógł wziąć w niewole trzech ciężko rannych i poparzonych oraz jednego lekko rannego, którego Hana nadal przygniatała swoim ciałem grożąc bronią.
Żołnierze potulnie wysłuchali rozkazów i po wcześniejszym sprawdzeniu przejęli balisty wraz z kilkunastoma sztukami amunicji. W tym czasie Matsukata powoli kończył starcie. Gdy Tsu był zajęty własnymi problemami dał radę parę razy powierzchownie zranić swojego rywala. Nadal trzymał przeciwnika na łańcuchu uniemożliwiając mu oddalenie się. Mokry Niedźwiedź próbował składać pieczęcie, ale co rusz przeszkadzał mu w tym dziki atak zamaskowanego najemnika. Łańcuch na jego nodze wybiegający z rękawicy łańcuchowej był wyrokiem śmierci. Nie pozwalał mu zwiększyć dystansu a do tego wymagał ciągłego siłowania się.
I nagle na oczach użytkownika Sharingana nadszedł finał. Większość obserwatorów nie mogła tego dostrzec, ale on tak. Dziki użytkownik czakry w pewnym momencie zachwiał się i tracąc koncentrację upadł do wody po tym jak jego noga odmówiła mu posłuszeństwa. Ucisk wywoływany stałym zaciskającym się oplotem metalowego łańcucha w końcu dał radę połamać kość. Matsukata wykorzystując swoją szansę doskoczył i jednym płynnym pchnięciem wbił mu katanę w klatkę piersiową wciskając pod taflę wody. Jeszcze chwilę się szarpali, aż w końcu ostatni z wrogich shinobich został karmą dla rybek idąc na dno.
Najemnik otrząsnął się i skierował się do bohatera. Tsu mógł bez żadnego sforsować całą resztę mostu. Misja została wykonana. Zdobył most. Całe 300 metrów kamiennej drogi było jego. Zero więcej pułapek, barykad czy innych cudów na kiju.
Dzicy w odległości około 50 metrów od mostu mieli swoje obozowisko. Nic specjalnego namioty ze skór, troszkę bydła i koni. Obozowisko było w większości opustoszałe. W okolicy było kilka drzew, których obywatele zza muru nie ścinali w przeciwieństwie do wojska Uchiha. Było ich jednak na tyle mało, że widok na okolicę był dosyć klarowany. W chaotyczny sposób troszkę koło mniej niż setki dzikusów z różnym uzbrojeniem otaczało nierównym półkolem wyjście z mostu. Na skrzydłach stali około 80 metrów od niego. A na przeciwko troszkę bliżej, bo na linii obozu i w nim. Nikt nie kwapił się do ataku.
Dodatkową informacją, którą należy odnotować to fakt, że w oddali za półkolem było widoczne drugie zgrupowanie dzikich. Z tym, że nawet stąd było widać, że to kobiety, dzieci i starcy. Jednym słowem wszyscy, którzy nie mogli walczyć, ale mieszkali w obozie. Dzicy zrobili sobie tutaj prawdziwe miasteczko jak za murem. Wśród cywili było chyba kilka osób prowadzonych na sznurach zapewne kilkoro pozostałych jeńców.
- Zdobyliśmy most. Udało nam się! Teraz pozostaje kwestia co zrobimy z resztą dzikusów. Sugeruje żebyśmy to zakończyli w rozstrzygającej bitwie a potem zabezpieczyli brzeg. No chyba, że masz lepsze pomysły. Jeśli nie rozbijemy ich zgrupowania to będą nas dręczyć ostrzałami łuczników i małymi atakami, ale nie wypowiedzą nam decydującej bitwy. Nie są tak głupi żeby samemu atakować i to jeszcze nie mając shinobich.
Jest nas mniej, ale mamy czterech shinobich, dwie balisty a oni pewnie dosyć niskie morale. Jeśli będziemy zwlekać z atakiem to za kilka dni pewnie podciągną tutaj swoje odwody z innych hord.
- Zgadzam się. Może my damy radę zebrać energię po walce, ale oni dadzą radę ściągnąć posiłki. Posram się jak będziemy musieli powtórzyć zabawę w zwalczanie użytkowników czakry. My raczej nie damy rady pozyskać za dużo wsparcia. Kończmy to i spływajmy do domu.
Zaproponował Oficer i Matsukata, który po chwili dołączył do zgromadzenia. Cały i zdrowy jedynie ociekający wodą.
Ofiary: (na zielono dochodzące w danej turze)
Podsumowanie strat (ciężko ranni i zabici):
Grupa A - 1 ciężkozbrojny, 45 włóczników (19+7+2+8+5+4) +parę ofiar balist
Grupa B - 6 włóczników
Grupa C - 4 tarczowników
Dzicy - 44 (17+7+8+12) 19 łuczników (8+11)
Segment informacji dla admina o niewidocznych rzeczach i mechanicznych aspektach:
Ukryty tekst
Lisi demon
Oficer w budynku władz/ Oficer polowy w obozie
Matsukata
Hana Uchiha
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 28 wrz 2024, o 10:06
Wiosna 395 roku
Tsuoyshiemu udało się zdobyć barykadę do spółki z Haną. Nie mogło być to jakimś specjalnym zaskoczeniem biorąc pod uwagę to, że barykady pilnowało zaledwie ośmiu żołnierzy wroga. Oczywiście - zawsze była szansa na jakąś niespodziankę i kolejnego Mokrego Niedźwiedzia czającego się obok, ale na szczęście Dzicy nie mieli tutaj zgromadzonych aż tak znaczących sił. Skutkowało to tym, że most został zdobyty. Wzięli nawet przy tym jednego Dzikiego do niewoli, ale był to szeregowy żołnierz, więc Tsuyoshi po prostu przekazał go pod dozór nadciągających sił i więcej nie zwracał na niego uwagi.
Nie była to jednak ostatnia, dobra wiadomość. Kolejną było to, że Matsukata rozprawił się z Mokrym Niedźwiedziem, który uległ przewadze Matsukaty w walce wręcz. Sprawy przybrały więc obrót wielce korzystny dla sił Uchiha i ostateczny sukces jawił się bliższy niż kiedykolwiek. Trzeba było jednak wciąż być ostrożnym i działać z chłodną głową, bo siły Uchiha również ucierpiały, a po drugiej stronie mostu znajdowało się wciąż kilkudziesięciu wrogów gotowych do walki. Ich morale nie było już zapewne w najlepszym stanie, ale nie można było ich lekceważyć.
W końcu dołączyły do niego główne siły, w tym oficerowie oraz Matsukata.
- Oczywiście, że uderzamy teraz, tak jak to mówiłem zanim zaatakowaliśmy most. Będzie właśnie tak, jeśli się teraz zawahamy albo cofniemy to pospiesznie ściągną tutaj sporo posiłków z innych odcinków frontu do załatania tej dziury i znowu ugrzęźniemy. Musimy zaatakować teraz albo to wszystko pójdzie na marne - odpowiedział, przytakując na sugestie oficera oraz Matsukaty. Te rady były wręcz oczywiste. Nie można było zatrzymywać tego rozpędzonego konia, jakim było teraz wojsko Uchiha.
- Bierzcie balisty i amunicję do nich i przeciągnijcie je po moście tak, żeby móc ostrzeliwać dzikich. Atak rozpoczną shinobi, za nimi ruszy reszta. Matsukata atakuje na lewym skrzydle, ja z Haną na prawym. Jeśli nasz doko zna jakieś techniki ofensywne to też może nam pomóc. Łucznicy mają ostrzeliwać środek, do momentu kiedy nasza piechota nie dotrze. Mam nadzieję, że silnym i skoordynowanym atakiem złamiemy ich obronę i rzucą się do ratowania swojego obozu. Jeśli nam się to uda, to pilnujcie żołnierzy, żeby nie wyżywali się na cywilach. Lepiej wziąć ich do niewoli i wymienić na naszych niż bez sensu zabijać - wydał polecenia i rozglądnął się. Jeśli mieliby polegać tylko na regularnych wojskach to pewnie ich atak byłby nieskuteczny, ale mieli do dyspozycji shinobi i balisty, a dodatkowo łuczników. Ogólnie wychodziło na to, że żołnierzy wroga było tu chyba znacznie więcej niż naszych, a przy tym byli oni znacznie bardziej niebezpieczni, bo zadawali potężne straty. Cóż, będzie to oznaczało, że wiktoria sił Uchiha i samego Tsuyoshiego będzie tym większe.
Bez zbędnej zwłoki przeszli zatem do ataku, gdy tylko balisty były przyszykowane do zmiany pozycji. Ich atakującą kolumnę prowadzili shinobi, za nimi balisty, później włócznicy i łucznicy. Kiedy byli już na drugim końcu mostu, shinobi rozdzielili się na dwie grupy.
- Balisty, ognia. Łucznicy, zająć pozycje i ostrzeliwać dzikich. Włócznicy i tarczownicy, ustawić się przed łucznikami, ale nie zasłaniać pola ostrzału balistom. Do dzieła - przekazał ostatnie rozkazy i sam udał się na ustalone wcześniej skrzydło, nieopodal pozycji dzikich. Ponownie pokrył swój kunai chakrą katonu i gdy tylko balisty oraz łucznicy rozpoczęli ostrzał, powiedział do Hany:
- Jeśli dasz radę, to ciśnij w nich jeszcze jednym Goukakyuu, nawet małym. Musimy wprowadzić u nich zamieszanie - po tych słowach, gdy ta po raz kolejny użyła swojej techniki, ruszył na (jak miał nadzieję) zdezorganizowanego wroga, dając znak Hanie, by dołączyła do niego zaraz. Na drugim skrzydle już powinien działać Matsukata, o którego był bezpieczny, widząc jak dobrze radzi sobie walcząc łańcuchem. Środek był z kolei ostrzeliwany przez balisty i łuczników, więc i tam włócznicy powinni uzyskać miejscową przewagę. Tsuyoshi miał nadzieję, że wystarczy jeszcze tylko trochę naporu na wroga i cała jego armia ostatecznie pęknie i rzuci się do ucieczki.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Ryukuro
Posty: 110 Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Łuska
Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce Rękawica łańcuchowa na lewej ręce Kabura na lewej nodze Kabura na prawej nodze Duża torba na plecach
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
Post
autor: Ryukuro » 29 wrz 2024, o 15:33
~ 15/17 ~ ~ Uchiha Tsuyosh ~
Wojenna Uchiha - B
Siły Tsu przemaszerowały się przez rannych przeciwników. Włócznicy szybko ich podobijali i ruszyli dalej. Nikt im nie poświęcał za dużo czasu. To nie był moment na zajmowanie się pojedynczym wrogami kiedy zaraz trzeba było rozstrzygnąć bitwę. Chociaż warto odnotować, że pozyskano jednego zdrowego jeńca. Skrępowano go i ciśnięto pod barykadę. Ten jeniec mimo, że zwykły pionek to był o tyle ciekawy, że był to dziki, który został nauczony używania sprzętu, którego nie było w jego ojczystej krainie. Taki wydawałoby się ciut bystrzejszy dzikus. Nie każdy z lasu może na szybko nauczyć się obsługi dosyć dużej zespołowej broni tego typu.
Plan został zarysowany a rozkazy wydane. Jeśli wierzyć danym z raportu, który otrzymał na swój stół w przededniu bitwy to po odjęciu strat zadanych podczas szturmu wrogowie powinni mieć około pięćdziesięciu kilku piechociarzy i trzydziestu łuczników. Uchiha mieli znaczną przewagę swoich łuczników, tarczowników i balist, a także dysponowali mocną szpicą natarcia czyli shinobi i ciężkozbrojni, ale odbiegali ilościowo jeśli chodzi o zwyczajną piechotę. Dodając kilkoro strat od balist mieli ledwie kilka osób ponad czterdziestu włóczników. Nie licząc tych, którzy zostali po przeciwnej stronie brzegu o których mówił wcześniej oficer.
Siły cywilizacji ruszyły do ataku. Oficerowie sprawnie porozdzielali żołnierzy. Do obsługi balist wysłano kilkoro tarczowników. Wojska wyszły z mostu ustawiając się przed nim w rozkazanej formacji. Następnie formacja ruszyła do przodu by łucznicy mieli w swoim zasięgu obóz nieprzyjaciela. Tarczownicy i część włóczników została oddelegowana do obrony dystansowych jednostek. Reszta ruszyła do natarcia na obóz będąc osłaniana po swoich bokach przez shinobich.
Gdy niebo przeszyły potężne pociski z maszyn, deszcz strzał oraz pojedyncze zapalone strzały prosto od Doko dzicy umocnieni w obozie zostali mocno przygwożdżeni. Kryjąc się po i za namiotami szykowali się na uderzenie piechoty. W tym czasie flanki dzikich wspierane nieregularnym ostrzałem swoich łuczników ruszyły przez bagniska by uderzając od boków zmiażdżyć łuczników i włóczników Uchiha.
Bardzo szybko dwie armie się ze sobą zderzył na wszystkich odcinkach. Uchiha mieli wroga po prawej, po lewej i na przeciwko. Dzicy za to na flankach mieli za sobą jedynie bagno uniemożliwiające przegrupowanie się oraz błoto pod nogami osłabiające impet uderzenia. A w obozie zostali już na starcie porządnie przetrzepani. O braku scentralizowanego dowództwa nie wspominając.
Tsu i Hana biegli razem. Dziewczyna zgodnie z poleceniem gdy tylko byli w sensownym zasięgu cisnęła małą acz zabójczą kulą ognia. Wiele namiotów w jednej chwili stanęło w płomieniach. Spora ich część zawaliła się podczas ostrzałów balist i łuczników. W wielu miejscach pomniejsze płomienie od katonowego łucznika zaczynały wgryzać się w wysuszoną skórę. Wielki pożar obozu dzikich stał się faktem.
Dzikich włócznik wyskakując zza strzępów jednego z namiotów rzuciła się na Tsu. Jego pchnięcie trafiło w próżnię a zaraz potem podpalony kunai trafił go prosto w skroń posyłając nieprzytomnego lub martwego na ziemię. Akorita uchylając się przed strzałem z łuku, który nadszedł z bliżej nieokreślonego kierunku prostym cięciem otworzył brzuch innego woja na tyle głupiego by uznać, że jest w stanie w pojedynkę pokonać mistrza płomieni. Kilka kroków dalej i jego nogi zapadły się po kolana w błotnistej kałuży. Ledwie co wygrzebał się z obrzydliwej maziai i już musiał mierzyć się z kolejnymi wrogami. Dwójka młodzików uzbrojona w pokaźnej wielkości ręcznie wykonane noże spróbowała wykorzystać okazję.
Zaatakowali z dwóch stron. Ale byli za wolni. Bohater bezbłędnie ocenił w którą stronę ma się rzucić by minęły go zabójcze cięcia, a następnie celnie wbił rozżarzony metal w udo jednego z nich. Szybko odskoczył w bok znikając za jednym z namiotów pozostawiając tamtych. Gdy po paru sekundach wrócił na miejsce już ich nie było. Chwilę przebiegł się w obozowym labiryncie nierzadko porządnie płonących konstrukcji szukając kolejnego przeciwnika. Minął się z jednym ciężkozbrojnym sojusznikiem, który po pokonaniu swojego wroga szukał kolejnego. Po drodze niechcący zdeptał zwłoki swojego podkomendnego.
Walki trwały już dobre dziesięć minut. Wojska obydwu stron porządnie się ze sobą zmieszały w zabójczej jatce. Nie było już żadnej linii frontu czy tym podobnych punktów odniesienia. Nie było żadnych punktów oporu dzikich ani stałych stanowisk wojsk Uchiha. Obóz płonął. Wszędzie panował bitewny chaos. Nie było pozycji łuczników jednej czy drugiej strony, murów z tarcz czy jakiś epickich szarż kogokolwiek. Prawie każdy walczył dla samego siebie w swojej własnej okolicy. Łucznicy obydwu stron potrafili strzelać z łuku do osób stojących ledwie kilka metrów od nich lub walczyć znalezionym na ziemi sprzętem.
Ci, którzy walczyli na otwartym polu widzieli pewnie troszkę więcej. Chociażby chorągwie czy nasadę mostu z której ogień prowadziły dwie zabójcze machiny. Ci, którzy walczyli tak jak chociażby Tsu i Hana w zgliszczach obozu mieli gorszą perspektywę, ponieważ biegali ciasnym chaotycznie rozłożonym labiryncie namiotów.
Tsu po zajściu od tyłu i poderżnięciu gardła kolejnemu przeciwnikowi, który akurat właśnie mierzył się z sogeńskim włócznikiem zorientował się, że stoi na skraju obozowiska. Gdzieś kontem oka zarejestrował, że mignęła mu Hana, która się z kimś mierzyła, ale widok zasłonił mu czarny dym niesiony wiatrem. Bitwa trwała w najlepsze. Na obszarze szerokim i długim na dobre kilkaset metrów w wielu miejscach czy to samotnie czy w pomniejszych grupkach walczyli ze sobą jego kompani i wrodzy. Za nim, przed nim, po jego bokach. Wszędzie trwała walka. Z tą jedną różnicą, że wśród namiotów była ona najbardziej chaotyczna i opierała się bardziej na wpadających na siebie pojedynczych wojownikach zabijających się często zupełnie z zaskoczenia. To ktoś wyskoczył z namiotu a to wbił ostrze w plecy odwróconego do niego plecami. Na otwartym bagnisku gdzie był większy widok starcia przyjmowała bardziej honorowy charakter jeśli można tak powiedzieć. Częściej walczono w parach gdzie obydwie osoby się widziały.
W takich sytuacjach przewaga z posiadania chorągwi była znacząca. To były jedyne punkty odniesienia dla walczących. Niestety dla walczących w obozowisku były one często bezużyteczne, bo ich nie widzieli. Ale to normalne uroki pola bitwy. W bitwach miejskich też ich nie widać. Jednak apropo chorągwi. Tsu mógł zobaczyć jak na jego oczach jedna z nich upada. Kilkanaście metrów od niego dziki mięśniak z siekierą potężnym kopnięciem powalił na ziemię jednego z oficerów i rozłupał mu głowę na pół ciężkim ostrzem. A towarzyszący mu dzikus zaszlachtował nieuzbrojonego nosiciela flagi.
Na ziemi leżało martwych dwóch ciężkozbrojnych i paru sogeńskich włóczników poległych w obronie. Dzicy z sadystycznymi krzykami brutalnie dobijali rannych. Jeden z nich zaczął nawet na żywca skalpować biednego uchihowego poborowego. Szybko przestał przez strzałę, która wbiła się w jego pierś.
Dzicy przegrywali i to był fakt niezaprzeczalny. Każdy kto miał możliwość zatrzymać się na chwilę i przyjrzeć temu co się działo mógł wyciągnąć takie wnioski. Ale walka jeszcze trwała. Mięśniak z toporem i gołą klatą rozejrzał się w poszukiwaniu przeciwnika i padło na czarnowłosego. Rozpędził się z uniesionym toporem szarżując prosto na Tsu. Egzekutor oficera był ciut szybszy niż inni i wnosząc po bliznach na ciele prawdopodobnie był doświadczonym wojownikiem.
Lisi demon
Oficer w budynku władz/ Oficer polowy w obozie
Matsukata
Hana Uchiha
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 29 wrz 2024, o 20:50
Wiosna 395 roku
Natarcie rozpoczęło się całkiem dobrze i planowo. Ostrzał balist oraz łuczników był skuteczny. Później nastąpiło rozpoczęcie walki w zwarciu i tutaj pojawiły się problemy. Spore problemy.
Niestety walka zamieniła się w chaos, co nigdy nie wróżyło nic dobrego. Tsuyoshi widział już kilka potyczek takich jak ta w swoim życiu i wyglądały one trochę inaczej. Przede wszystkim wojska nigdy, ale to przenigdy nie rozpraszały się tak bardzo jak tu. Takie pójście w rozsypkę oznaczało już tyle co bycie pokonanym. Żołnierze powinni trzymać się chorągwi i pozostawać w zwartej formacji. W tym przypadku było jednak inaczej, co trzeba było chyba zrzucić na karb niskiej wartości bojowej żołnierzy (choć ich ofiarności nie można było kwestionować) oraz jakiegoś partactwa oficerów. Niestety jednak było jak było i trzeba było się w tym wszystkim odnaleźć. Rolą Tsuyoshiego w tej chwili nie było już dowodzenie, bo w tych warunkach najzwyczajniej w świecie nie było na to żadnych szans (no może poza operatorami balist i łucznikami), ale jak najszybsze wybicie jak największej liczby dzikich, żeby nie stanowili oni już zagrożenia. Plan prosty, wręcz najprostszy jaki można sobie wyobrazić, ale wcale nie oznaczało to, że był on łatwy.
Na początku szło zresztą całkiem dobrze. Uchiha wdał się w walkę z wrogami i bez większych kłopotów był w stanie zabijać czy też eliminować z walki jednego po drugim. Tempo nie było może jakieś oszałamiające, ale postępy, które czynił, były dla niego zdecydowanie zadowalające.
W pewnym momencie zauważył, że chorągiew Uchiha została obalona przez jednego z Dzikich. Było to niebezpieczne, bo mimo że na polu bitwy panował skrajny wręcz chaos, to taki widok dla walczących (tych, którzy mogli to dostrzec) był bardzo demotywujący, a wręcz mógł stanowić sygnał do ucieczki. Dlatego też Tsuyoshi czym prędzej pobiegł w kierunku walczących. Nie zdołał jednak zapobiec zabiciu chorążego i oficera (ten ostatni był sam sobie winny - skoro pozwolił swoim ludziom pójść w taką rozsypkę, że Dziki mógł do niego podejść swobodnie jak na targu). Wyglądało na to, że przeciwnik również spostrzegł czarnowłosego i ruszył w jego kierunku. To zachowanie Tsuyoshi przyjął z zadowoleniem, gdyż pozwoli to znacznie przyspieszyć, to co miało nadejść.
A Uchiha nie miał zamiaru wdawać się w walki na noże albo miecze. Tamten chyba dość sprawnie posługiwał się swoim orężem, więc istniała duża szansa na to, że rozprawienie się z nim może zająć sporo czasu i energii (a w skrajnym przypadku może to być nawet niemożliwe). Poza tym chciał jak najszybciej chwycić za chorągiew i z powrotem ją podnieść. Dlatego też biegnąc na tamtego, gdy był już w odległości jakichś piętnastu metrów, sięgnął do torby po notkę przywiązaną do kunaia i rzucił w tamtego, detonując ją gdy nóż go trafił albo był bardzo blisko niego. Zaraz po wybuchu doskoczył do niego i dobił nożem pokrytym chakrą ognia, o ile wróg w ogóle przeżył pierwszy atak. Od razu po egzekucji dopadł do chorągwi i po raz drugi podczas tej bitwy podniósł ją wysoko do góry, wskazując wszystkim, że Uchiha wygrywają bitwę i nic nie zagraża ich zwycięstwu.
Jeśli w pobliżu byli jeszcze jacyś gońcy, przywołał jednego do siebie. Jeśli nie, przywołał kogokolwiek.
- Biegiem do obozu i jeśli mamy jakieś konie, to przekaż, że Tsuyoshi Uchiha każe wysłać jak najszybciej grupkę jeźdźców z informacją o zdobyciu mostu do kolejnego posterunku i dalej, do Sarufutsu. Droga wolna dla ciężkiej jazdy! To bardzo pilne, każdy kwadrans zwłoki może nas kosztować to, że Dzicy przyślą posiłki i odbiją most! - wykrzyczał, żeby tamten mógł zrozumieć dokładnie komunikat, po czym klepnął go w ramię, zachęcając do tego, żeby już ruszył.
Jeśli ktokolwiek jeszcze do niego przyszedł na wezwanie, oddał mu chorągiew i sam, bardzo już zmęczony, dołączył do żołnierzy na pierwszej linii, w miejscu, gdzie wyglądało na to, że radzili sobie najsłabiej i wspomógł ich swoimi umiejętnościami. Tę walkę trzeba było doprowadzić do końca.
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
Ukryty tekst
0 x
Ryukuro
Posty: 110 Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Łuska
Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce Rękawica łańcuchowa na lewej ręce Kabura na lewej nodze Kabura na prawej nodze Duża torba na plecach
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
Post
autor: Ryukuro » 29 wrz 2024, o 23:13
~ 16/17 ~ ~ Uchiha Tsuyosh ~
Wojenna Uchiha - B
Mięśniak z toporem rzucił się na Tsu. Nic dziwnego, bo palący się kuani był rzeczą niecodzienną na polu bitwy i zwracał na siebie uwagę. Ogień i czarne włosy. Celnie rozpoznał w nim Uchihe. Jednego z tych, których wygnali z Sogen. Jednego z tych, którzy pokoleniami utrzymywali mur, który dzielił świat na dwoje. Biegnąc zmrużył oczy i z głośnym krzykiem przyśpieszył szarże. Chciał wziąć odwet za całe swoje życie. Za to, że zmuszono go by funkcjonował na marginesie świata. To był ten moment kiedy będzie mógł pokazać swoim Bogom jak epicko zabija wrogiego czempiona. I nagle bum. Kunai z notką wybuchową brutalnie skończył tą opowieść. Wybuch odrzucił go do tyłu pozbawiając powietrza w płucach. Poparzenia na ciele uniemożliwiły wstanie. Przeszywający ból odebrał mu trzeźwość myślenia. W jego oczach pojawił się łzy. Zawiódł. A teraz przyjdzie mu umrzeć tutaj na obcej ziemi w jakimś paskudnym błocie. Ostatnie co zobaczył to Tsu, który doskoczył do niego wbijając mu na pożegnanie płonące ostrze w ciało.
Tsuyoshi podniósł się z kolan wyrywając ostrze z ciała zabójcy jego oficera. Szybkim susem doskoczył do chorągwi i uniósł ją w powietrze. Głośne krzyki radości rozniosły się po okolicy. Zmęczeni, obłoceni, obolali i często pokryci swoją lub cudzą krwią sogeńscy wojowie dawali upust swojej radości. Od zebranych dzikich, którzy zobaczyli zajście wydobyły się jedynie zrezygnowane westchnienia i jęki zawodu.
Gońca niestety nie było w okolicy. A raczej był, ale martwy twarzą w błocie. Za to akurat po drodze znalazł się sojuszniczy łucznik. Młody chłopak chyba nawet nastoletni. Przerażony bitwą, ale ambitny. Jego dłonie krwawiły od naciągania cięciwy. Potwierdzał to pusty kołczan. Przytaknął i pod nosem powtórzył komunikat a następnie puścił się biegiem w kierunku obozu. Inny łucznik, który stał obok dostał w swoje ręce chorągwie. Nie za bardzo wiedząc co z nią robić wbił ją w ziemię i zaczął mocno machać. To wystarczyło, by okoliczni żołnierze powoli zaczęli się zbierać w tym punkcie.
Sam bohater nie miał czasu doglądać tego procesu, bo już miał kolejne zadanie. Przeszukiwał pole bitwy szukając krytycznych punktów. Wbrew pozorom ciężko było taki zlokalizować. Trudno powiedzieć co się działo w obozie, który palił się już na całego, ale na płaskich bagniskach żołnierzy dzieliły całkiem duże dystanse. Dzicy i żołnierze byli mocno rozrzuceni po okolicy. W końcu zlokalizował kolejną chorągwie tym razem sprawnie funkcjonującą. Udał się tam biegiem po drodze potężnym cięciem odcinając dłoń jakiego biednego napotkanego wroga. Mała grupa dzikusów uzbrojonych głównie w łuki strzelała do próbujących do nich podejść paru sogeńczyków. Ci zajadle napierali na wroga, który grzęznąc w kałużach wycofywał się do tyłu. Gdy zobaczyli Tsu z odpalonym katonem nie wytrzymali presji i rzucili się do ucieczki. Jeden z nich nie miał szczęścia i ogniste ostrze rozcięło jego ubranie i skórę porządnie go parząc. Impet rzucił go na ziemie. Zawył z bólu. Próbował wstać, ale drugie cięcie uciszyło go na stałe.
Kolejni dzicy prędzej czy później porzucali walkę i uciekali. Pojedyncze dezercje zamieniały się w masowe ucieczki. Na tyle na ile masowe mogą być ucieczki resztek plemienia. Dzicy byli bardzo mocno przetrzebieni. Płaski teren pozwalał obserwować plecy dezerterów z całkiem sporych odległości. Oficer podszedł do Tsuyoshi chowając miecz do pochwy.
- Wygraliśmy dowódco. Dzicy rozbici, ale nie udało nam się dotrzeć do cywili. Przez ten dym z obozowiska nawet nic nie widać. Przez chwilę było ciężko. Kiedy nasze główne siły uderzyły na obóz przez ciasnotę oraz pożar musiały się podzielić i bardzo szybko zapanował tam chaos. A w tym czasie skrzydła dzikich uderzając od boków w łuczników i ich obstawę dali radę ich porządnie ścisnąć. To wywołało panikę strzelców. Cała tamta grupa rozpierzchła się na wszystkie strony. I tak doszło do tego rozciągnięcia sił.
Większość żołnierzy zwycięskiej strony odrzuciło broń i siadło na ziemi dysząc ze zmęczenia. Część próbowała gonić uciekinierów, ale dźwięk bitewnych rogów dał im znać, że mają wracać i nie rozpraszać się bardziej. Większość się do tego dostosowała. W normalnych warunkach wielu rzuciłoby się łupić i grabić obóz wroga, ale skoro ten płonął to nikt nie kwapił się żeby tam iść. W pożarze nadal były siły sogeńskie, które szybko stamtąd umykały. Ci mający troszkę więcej sił zaczęli pomagać rannym, których było bez liku.
Pokonani dzicy uciekali we wszystkie strony. Wejście na most zostało utrzymane dzięki potężnym balistom. Jedna z chorągwi, która została przypisana do ciężkozbrojnych padła. Pozostały dwie. Trudno było jeszcze o dokładne szacunku, ale naprawdę wielu żołnierzy było rannych. Ci jedynie lekko zaczynali się zbierać na moście. Było jednak wielu ciężko poranionych leżących na polu bitwy. W tym ci porządnie poparzeni od pożaru. Matsukata gdzieś zniknął. Pojedynczy żołnierze zapytani o niego raportowali, że widzieli jak ruszył w głąb bagien ścigając niedobitków. Hana była jedną z osób lekko rannych. Tsu znalazł ją siedząc na moście trzymającą się za ramie w którym widniała porządna szrama. Powitała go skwaszoną miną i uniesionym kciukiem na znak, że żyje.
Gońcy biegali po obydwu wybrzeżach próbując skoordynować to co się działo. Przed Uchihą stało ostatnie zadanie, a raczej ich kilka. Najważniejsze to zabezpieczyć zdobyty most lub przynajmniej zarysować oficerom koncepcie tego jak mają go zabezpieczyć. No i trzeba było opanować bałagan. Mierzył się z dosyć istotnym dylematem. Było jasne, że ilość rannych przeciąży zaplecze medyczne, które mieli. Już pomijając to, że to był problem, który należy rozwiązać to na polu bitwy były ogromne ilości rannych dzikich. Jaki ich traktować? Wielu żołnierzy już zaczynało się zbierać do zgotowania im piekła. I jeszcze na sam koniec podszedł do Tsu oficer.
- Akorito wydaj rozkazy co z dezerterami. Udało nam się aresztować kilku cwaniaków, którzy tchórzliwie uciekli z walki gdy szturmowaliśmy podejście pod most bądź symulowali rannych. A na pewno wyłapiemy kilku, którzy zdecydowali się na ucieczkę podczas tej potyczki. Normalnie się ich wiesza, ale tutaj nie mamy za dużo porządnych drzew o sznurach nie wspominając. I co z jeńcami. Nie ma ich za dużo, ale udało się chwycić kilku żywych a paru rannych pewnie się uda odratować z tego bagna.
Lisi demon
Oficer w budynku władz/ Oficer polowy w obozie
Matsukata
Hana Uchiha
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 30 wrz 2024, o 21:36
Wiosna 395 roku
Tsuyoshi stawił czoła bezwzględnemu, dzikiemu wrogowi. Uciekł się jednak do sztuczki z notką, jak ninja, a nie do starcia na miecze czy też inny oręż - jak zrobiłby to inny wojownik. Szybko okazało się, że taka właśnie taktyka była dobra, bo dziki człowiek uległ wybuchowi notki i dobicie go było już bardzo proste. Tsuyoshi widział, jak jego wściekłość zmienia się w bezradność, a w końcu jak uchodzi z niego życie. Czuł w tym jakąś satysfakcję. Dorzucił swoją małą cegiełkę do zemsty na wrogach Uchiha, którzy czuli teraz to, co jego klan niecały rok temu. Chłopak nie przejawiał przy tym żadnej empatii. Było na to już dalece za późno, o ile kiedykolwiek był na to odpowiedni czas. Świat był polem rywalizacji poszczególnych grup i ci słabsi znikali po prostu z kart dziejów. Od tej zasady nie było wyjątków, a ten kto się wahał, przegrywał. Dlatego właśnie Akoraito działał z taką stanowczością i bezwzględnością. Musiał to robić. Dla swoich rodziców i dziadków. Dla Harumi, Hiroto, Yumi, Kaito i Hany. Dla kuzynostwa, w tym nawet dla Kenjiego i dla wujostwa, w tym nawet dla wuja Sosuke. Dla Orochiego, Saori. I całej reszty.
Kiedy więc uniósł chorągiew, poczuł się na moment przepełniony jakimś ogromnym, nieokreślonym szczęściem. Może to zapomniane przez bogów miejsce na śmierdzących bagnach będzie świadkiem zrobienia pierwszego z wielu kroków do odtworzenia potęgi Uchiha. Może to tu, w tym brudzie i potokach krwi narodzi się nowa nadzieja dla klanu i dla Sogen. Tsuyoshi zamierzał zrobić wszystko, żeby tak właśnie się stało.
Wiedziony entuzjazmem, zaangażował się jeszcze w walkę, dopełniając klęski Dzikich. Był już bardzo zmęczony, ale powalił jeszcze kilku wrogów, zanim dalsze ich ściganie stało się już bezcelowe. Dalsze brnięcie w rozproszeniu w bagna wiązało się już tylko z niepotrzebnym zagrożeniem, więc wrócił, dając przykład reszcie żołnierzy, którzy również zaczęli się gromadzić u wyjścia z mostu. Była tu też Hana. Matsukata... gdzieś się zapodział, ale być może był po prostu mocno zaangażowany w ściganie niedobitków. Cóż, o niego akurat się nie martwił. Miał zbyt duże umiejętności, żeby dać się teraz podejść garstce rozbitych Dzikich. Niech się wyszaleje i wróci.
Tsuyoshi dezaktywował technikę Katonu, wyłączył również swojego sharingana. Nie mógł sobie już pozwolić na wiele więcej wysiłku, a przecież nadal trzeba było dowodzić.
- Wygląda na to, że wygraliśmy - powiedział do oficera śmiertelnie poważnie, po czym zwrócił się w kierunku reszty żołnierzy i krzyknął:
- Zwycięstwo jest nasze!!! - dał upust swoim emocjom, wznosząc w rękę zaciśniętą pięść. Jeśli nic się tu więcej nie wydarzy, to wkrótce otrzymają posiłki i będą w stanie w końcu wyzwolić się z tego piekła. Dotrzymał obietnicy danej żołnierzom, że poprowadzi ich do pełnego zwycięstwa i nie będą musieli więcej tkwić w tym przeklętym miejscu. Niestety wielu żołnierzy zapłaciło za to najwyższą cenę, zdecydowanie więcej niż by tego chciał Tsuyoshi. Ale wyglądało na to, że Dzikich było tu po prostu znacznie więcej i stanowili oni lepszą siłę bojową. Tym większa była jednak wiktoria.
- W pierwszej kolejności ściągnijmy tutaj rannych. Niech ktoś jak najszybciej pobiegnie po medyków z obozu, żeby pomagać im tutaj, na miejscu. Nie będziemy przecież nosić ich tak duży kawał, bo wielu zdąży się wykrwawić. Tutaj zresztą trzeba zbudować zalążki nowego, tymczasowego obozu, więc przed zmierzchem musimy ułożyć tu przynajmniej niewielkie przeszkody z drewna i okopy, ale bez tarasowania drogi konnicy. I jakiś prowizoryczny dach, pod którym będziemy układać lżej rannych. Szybko podciągnąć tutaj też kucharzy i wydać wojsku wodę i jedzenie. Co do jeńców to skrępować ich mocno i odprowadzić do głównego obozu. To samo z dezerterami. Nie będę urządzał egzekucji, niech trybunał wojskowy zadecyduje o ich losie, bo ja musiałbym ich wszystkich pościnać na oczach reszty, a to pogorszyłoby mocno morale. Najwyżej chwilę poczekają. Rannym dzikim pomagać dopiero, jak ogarniemy naszych rannych. Tych dzikich, którzy na pewno nie przeżyją podobijać, niech się nie męczą. Lżej rannych dzikich również skrępować i odprowadzić na tamten brzeg. Zabraniam aktów zemsty, chyba że żołnierze rozpoznają wśród jeńców albo rannych kogoś, kto ponad wszelką wątpliwość torturował naszych. Wtedy każcie żołnierzom przyjść do mnie i jeśli uznam, że mnie przekonali, pozwolę im dokonać egzekucji. Resztę musimy utrzymać przy życiu, bo wymienimy ich na naszych.
Te dość szczegółowe rozkazy wydał oficerowi, który powinien wiedzieć komu dalej je przekazać. Uchiha doglądnął czy wszystko idzie zgodnie z planem i sam zajął się transportowaniem rannych żołnierzy Uchiha w miejsca, gdzie mogli otrzymać pomoc medyczną. To było teraz najważniejsze zadanie, tak żeby do wieczora nikt z naszych nie został bez pomocy.
Kiedy skończył, podszedł do Hany.
- Dobrze się spisałaś. Twoje Goukakyuu było świetne. Podobnie zresztą jak i zdobycie mostu i barykady. Jestem pełen uznania - pokiwał głową - a co do tamtych ludzi na barykadzie, to tak jak mówiłem. I tak by zginęli, patrząc na ich stan, a w takich chwilach nie mogłem ryzykować życiem pozostałej części wojska. Gdybyśmy się wdali w przepychanki na moście, mogłoby się to skończyć inaczej. Tamta dwójka shinobi mogłaby nas zaskoczyć, a obok nie było Matsukaty. Niestety, taka jest rola dowódcy. Podejmować decyzje, czasem te trudne i mało popularne. I nie puściłem cię do pomocy włócznikom i tarczownikom, bo wiedziałem, że tamci sobie poradzą, a znacznie bardziej newralgicznym miejscem był most i jego okolice. I dlatego właśnie wolałem cię mieć przy sobie - wyjaśnił. Nie wiedział, czy jego słowa rzeczywiście do niej trafią, ale obiecał jej (dwa razy) rozmowę po bitwie, więc chciał jej wyjaśnić swoje decyzje. Tych ludzi na moście było mu naprawdę szkoda, ale nie mógł sobie pozwolić na narażanie reszty wojska. Co więcej, Dzicy będą od teraz wiedzieć, że na Tsuyoshiego Uchihę takie sztuczki nie działają. I być może dzięki temu już więcej nic takiego nie zrobią.
0 x
Ryukuro
Posty: 110 Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
Wiek postaci: 25
Ranga: Łuska
Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce Rękawica łańcuchowa na lewej ręce Kabura na lewej nodze Kabura na prawej nodze Duża torba na plecach
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
Post
autor: Ryukuro » 2 paź 2024, o 22:45
~ 17/17 ~ ~ Uchiha Tsuyosh ~
Wojenna Uchiha - B
Tsu po zwycięstwie, którego nie osiągnął nikt inny przez poprzednie miesiące nie stracił głowy. Trzeba było posprzątać na tym placu zabaw. Zgodnie z jego poleceniami wojsko przygotowało prowizoryczne punkty medyczne oraz rozpoczęło zarzadzanie rannymi i jeńcami. W ciągu kilku godzin rozstawiono już pierwsze namioty. Hana zaakceptowała wyjaśnienia a Matsukata zjawił się pod wieczór informując, że ubił paru uciekających dzikich, ale nie chciał się włóczyć samemu po nocy. Nie sprecyzował czy dobijał cywili czy żołnierzy, ale nikt nie wniknał. Wszystko szło z górki.
Ponadto duże straty, które odniosły siły poborowe sprawiły, że wiele namiotów w głównym obozie zostało pustych. Dzięki temu mimo olbrzymiego deficytu surowców następnego dnia po drugiej stronie rzeki zaczynały powstawać nowe osłonięte stanowiska wojskowe. Tsu mógł rozkoszować się spokojniejszym czasem, ponieważ najtrudniejsze tematy jakimi była budowa fortyfikacji i obozu przejął zamaskowany najemnik. Nie kłamał mówiąc, że to jest jego główne zadanie. Sprawnie zarządzał ludźmi tworząc okopy i obalając drzewa na nowe mury. Ponadto co jakiś czas znikał na bagniskach przygotowując pułapki oparte na żyłkach i notkach.
Po okazjonalnych nocnych wybuchach można było domyślić się, że pojedynczy dzicy, którzy nadto się zbliżyli do obozu w nie wpadali. Brak zwiadowców nie pozwalał na uzyskanie pełnego oglądu na sytuację, ale na szczęście Tsu miał w swoich szeregach Hane. Dziewczyna nie miała specjalnych kompetencji tropicielskich, ale kilka razy dziennie udawała się na dłuższe patrole i obchody po okolicy raportując później o zaobserwowanych siłach dzikich. Jej zdaniem na bagnach błąkały się zagubione i często ranne pojedyncze jednostki. Małe grupki dopiero się tworzyły gdy dzicy się odnajdywali. Przeciwnik został rozbity na dobre i minie wiele dni nim uda mu się odtworzyć oddział w jednym miejscu. Lub raczej zebrać do kupy to co z niego pozostało. Nie mieli potencjału żeby zaatakować obóz Uchiha, ale z drugiej strony beztroskie wejście na bagna dalej było niebezpieczne. Czasem wartownicy meldowali o tym, że widzieli jak zwiadowcy przeciwnika obserwują obozowisko, ale nie byli zagrożeniem dla powodzenia operacji.
Gamechengerem zdaniem Matsukaty było pozyskanie w całości dwóch balist, które postawione na flankach obozu zapewniały zdolność rażenia potencjalnych agresorów niezależnie od kierunku z którego nadejdą. To nie był koniec dobrych informacji. W ciągu dwóch dni od zwycięskiej bitwy nadeszło wsparcie ze stolicy. Oficjalna linia frontu została na mapie przesunięta na obrzeża bagien wiele kilometrów od mostu. Batalion F był tak przeszatkowany, że uznano, że nie ma sensu rzucać go ponownie na front. Według nowych rozkazów będzie pełnił rolę tyłowych sił o niskiej wartości oddelegowanych do ochrony mostu przed rajdami dzikich. Zwycięstwo pozwoliło na otworzenie się kanału zaopatrzenia i w ciągu następnych dni do obozu docierały zapasy i prowiant.
Były oczywiście też problemy. Siły medyczne zostały drastycznie przeciążone. Ilość rannych była zbyt duża by skutecznie funkcjonować. Okropne warunki sanitarne, wszechobecne robactwo przenoszące choroby czy nawet gnijące na polu bitwy zwłoki szybko doprowadziły do pogorszenia się stanu wielu rannych. To było jednak zmartwienie bloku medycznego. Tsu nie mógł im w żaden sposób pomóc. Z jego rozkazu i tak porządnie ograniczono wsparcie dla dzikich.
Po kilku dniach Tsu zebrał plony swoich decyzji. Mógł się pochwalić pozyskaniem, aż 13 jeńców w stanie pozwalającym na ich bezpieczny transport. Mniej ciekawym rodzaje więźniów, których posiadał było 18 jego żołnierzy, którzy zostali oskarżeni o dezercję. W zabezpieczonym obozie urzędując na tyłach frontu jako dowódca został zmuszony do podjęcia trudnej decyzji.
***
- Nie powiesił ich Pan na miejscu z racji problemów technicznych. Rozumiem. W sytuacji niemożności wykonania prawa i trudności w zdecydowaniu co zrobić dalej wezwanie przedstawicieli sądownictwa wojskowego jest bardzo dobrym wyborem i serdecznie dziękuję w imieniu całego rodu za twardy kręgosłup moralny. Normalnie powinien być cały trybunał, ale z racji problemów kadrowych jestem tutaj ja. Mam władzę by skazać ich w mgnieniu oka na karę śmierci. Jednak moim obowiązkiem jest zebrać raport. W przypadku 11 z dezerterów nie jestem w stanie pozyskać pełnych informacji od ich oficera, bo nie żyje. Wiem, że nie patrzyłeś każdemu na ręce, bo miałeś inną robotę. Dlatego powiedz mi tak szczerze czy twoim zdaniem należy ich uniewinnić czy skazać na śmierć?
Z jednej strony straty, które poniósł batalion F są na tyle pokaźne, że zabicie każdego dodatkowego mężczyzny to świętokradztwo. Ta jednostka nie dostanie uzupełnień. Więcej ludzi nie będzie. Ta formacja już teraz jest na granicy bycia fikcyjną istniejącą głównie na papierze. Są praktyczne powody by nie wydawać wyroku. Z drugiej strony oszczędzenie 11 z 18 dezerterów to skrajna nieuczciwość i powód do buntów dla ludu. Aż strach myśleć co się może stać jak wśród ludzi rozejdzie się informacja, że jeśli ich dowódca zginie to dezercja będzie bezkarna.
To ty tutaj dowodzisz i byłeś na miejscu. Widziałeś jak wyglądały walki. Powiedz mi co zrobić z dezerterami. Ja się dostosuję i jakoś to upchnę w papierach. Ty jesteś żołnierzem i znasz się najlepiej na wojaczce. Co będzie najlepszym rozwiązaniem?
Powiedział urzędnik siedzący w jego polowej kwaterze. Mężczyzna w starszym wieku był ubrany w cienki czarny płaszcz z herbem rodu Uchiha. Był przedstawicielem trybunału wojskowego oddelegowanego do zamknięcia sprawy. Nie był młodym służbistą rozliczanym przez przełożonych za każdy ruch tylko raczej typem osoby, która ma z racji wieku i doświadczenia na tyle wysoką pozycję, że może sobie pozwolić na odrobinę większą elastyczność. Tsu miał w swoich rękach los 18 dezerterów. Z tego, aż 11 pochodziło z grupy A, której przywodził wraz z zamordowanym później oficerem. Pozostałych 7 zdezerterowało podczas walk po drugiej stronie mostu.
Po podjęciu decyzji w ciągu następnych dni Tsu mógł spokojnie wracać do stolicy. Jego rola w tym miejscu się zakończyła.
Misja zakończona z sukcesem. Tsu - musisz tylko podjąć decyzję co z dezerterami i jesteś wolny. Opcjonalnie póki dowodzisz możesz też zrobić coś z jeńcami.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 5 paź 2024, o 21:59
Wiosna 395 roku
Udało im się. Uderzyli w dzikich ostatnim uderzeniem, na jakie wystarczyło im tchu i rozgonili ich, a potem zabezpieczyli most. Wszystko się powiodło, choć niestety okupili to zwycięstwo większą liczbą ofiar, niż to przewidywał. Cóż, gdyby te walki się przeciągały, to zginęłoby jeszcze więcej ludzi. Te bagna stałyby się jednym wielkim krwawym grzęzawiskiem, które pochłaniałoby coraz więcej ludzkich istnień. Miał więc prawo czuć się zadowolony z tego, co osiągnął.
Dozorował osobiście wypełnianie własnych rozkazów. Szczególnie zależało mu na sprawnym funkcjonowaniu służb medycznych oraz szybkim skonstruowaniu polowych umocnień. Niestety bowiem okolica jeszcze przez jakiś czas była niespokojna; poza tym nie posiadali zbyt wiele informacji na temat tego, jakie siły Dzikich znajdują się po tej stronie rzeki i czy przypadkiem nie spadnie na nich jakiś straszny kontratak jeszcze przed tym, jak dotrą tutaj ich własne siły.
Tak się jednak nie stało i wkrótce to ich główne siły przybyły, żeby podjąć ofensywę w głąb terytorium wroga. Działania wojenne przesunęły się zatem jeszcze dalej za rzekę, co umożliwiało wyjście na tyły Dzikim, którzy wpadli w pewne tarapaty. Tsuyoshi z zadowoleniem przywitał widok sił Uchiha, które zmierzały przez most, by zadać najeźdźcom kolejny cios.
Po zregenerowaniu sił zajął się sprawami organizacyjnymi, starając się zaradzić wszystkim najpilniejszym potrzebom żołnierzy, w tym szczególnie rannych. Bardzo chciał przede wszystkim zaradzić tym najpilniejszym potrzebom i poprawić los swoich podkomendnych, którzy wykonali kawał dobrej roboty, a przy tym tyle wycierpieli. Oddział F zasłużył na to, żeby go docenić. Była jednak jeszcze jedna sprawa do rozstrzygnięcia.
- Nie zabijać ich, ale też nie uniewinniać. Nie wytrzymali podczas walki i uciekli, więc nie można ich stawiać na równi z takimi dezerterami, którzy przy braku zagrożenia uciekają tylko dlatego, że nie chcą walczyć. Ci mężczyźni podjęli walkę, ale nie wytrzymali, więc nie zasługują na karę śmierci moim zdaniem. Trzeba ich wychłostać publicznie albo coś podobnego, ale to tyle, może jeszcze zabrać jakąś część żołdu, ale na pewno nie cały żołd. Tym bardziej, że ten oddział i tak nie poogląda pola bitwy w najbliższym czasie - odpowiedział. Był swojego stanowiska pewien. Walki tutaj były wyjątkowo brutalne i ciężkie, więc to normalne że ludzie się załamywali. Czym innym jest jednak uciec z pola bitwy, a czym innym jest uciec z obozu nocą albo przy innej okazji, w sposób wyrachowany. Dlatego właśnie nie uważał, by zabijanie tych ludzi było dobrym pomysłem.
Po chwili dodał:
- W ogóle zastanawiałbym się nad tym, czy tego oddziału całkowicie nie rozwiązać i nie przesunąć w to miejsce jakiegoś innego oddziału. To głównie chłopi, niekoniecznie nadają się do wojaczki. Weteranów, którzy chcą walczyć dalej przydzieliłbym do innych oddziałów, będą wartościowym wzmocnieniem. A reszta chyba zasłużyła na zluzowanie. Ale nie wiem jaka jest teraz u nas sytuacja z rekrutami, więc... tylko tak głośno myślę - wyjaśnił skąd wzięło się to jego zdanie.
Po tym, jak załatwił sprawy z wysłannikiem z klanu, zaczął przygotowania do oddania dowodzenia placówką komuś innemu. Jego misją było tylko zdobycie mostu, więc teraz powinien już odejść. Spisał bardo szczegółowy raport z wydarzeń ostatnich dni, uwzględniający w szczególności to, co tu zastał, okrucieństwa Dzikich, przebieg walk, umiejętności drugiej strony (w szczególności kobiety z fletem) i to, w jakim stanie znajduje się placówka przy jej zdawaniu. Co do jeńców to decyzję pozostawił centrali w Sarufutsu, ale zarekomendował żeby trzymać ich zamkniętych w Sarufutsu albo gdzieś indziej, dopóki nie stanie się możliwe wymiana ich za naszych jeńców.
Potem, gdy wszystko było już ustalone i oddał dowodzenie komuś innemu, to... opuścił to miejsce. Pożegnał się z Haną i Matsukatą, o ile oni nie chcieli wrócić razem z nim i udał się z powrotem do tymczasowej stolicy Uchiha.
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 5 lis 2024, o 14:07
Woźnica najwyraźniej wyczuł, żeby nie drążyć tematu, bo ostatecznie przemilczał swoje dalsze myśli o tym, co odpowiedziała mu Saori. Temat był nadal bolesny i frustrujący zarazem. Gdyby nie to, że nadal była taka słaba, już dawno walczyłaby z innymi na froncie, a tak musiała najpierw ogarnąć się życiowo, żeby móc przejść do dalszego samodoskonalenia się i przez to była sporo do tyłu. Złożyła mapę, gdy się z nią zapoznała, po czym spojrzała na Pana Koizumi. Jej grafitowe oczy patrzyły uważnie, ale zdawały się być kompletnie puste, pozbawione blasku.
- Wybraliście niebezpieczne zajęcie. - Powiedziała, nadal patrząc na Woźnicę. - Proszę na siebie uważać i nie dopuścić, żeby syn zbyt szybko został sam. Będzie mu ciężko...
Tak, wiedziała to z własnego doświadczenia. Ile razy myślała o tym, że gdyby jej rodzina była zwykłymi ludźmi, to może przetrwaliby tą rzeź i bezpiecznie opuścili miasto, trzymając się przy tym razem. Bycie shinobi wiązało się jednak z gotowością do walki i oddaniem życia za swój lud. Często zbyt szybko. Jej rodzice i brat starali się jak mogli, ale nie podołali. Nie raz Saori rozmyślała o tym, że mimo wszystko powinna z nimi zostać, zamiast uciekać. Było jej wstyd, że musiała ratować własne życie, zamiast zostać u boku bliskich i zginąć.
Las majaczył przed nimi w oddali, ale mimo dobrego tempa mieli tam dotrzeć dopiero pod wieczór, więc czekała ich długa droga przez rozległy teren. Przynajmniej tyle dobrego, że otwarta przestrzeń była mniej zachęcająca do zastawiania pułapek, ale i tak Saori czujnie rozglądała się po bujniejszych kępach traw, często wstając ze swojego miejsca i rozprostowując przy tym nogi. Podczas krótkich postojów nie mówiła za dużo, nadal obserwując teren i pogryzając suchy prowiant. Dwa razy dostrzegła ukradkowe spojrzenia Koike, ale nic sobie z tego nie robiła. Gdy ponownie ruszyli, Saori chwilę biegła przy wozach, chcąc rozruszać się nieco, by na koniec ponownie wskoczyć na kozioł. Nie mogła sobie pozwolić na zastałe mięśnie, bo gdyby przyszło do walki, nie będzie tak sprawna, jak normalnie. Mimo to siedzenie na desce zrobiło swoje, co Kunoichi odczuła wieczorem, ale na szczęście nie tak dotkliwie. To co nie umknęło jej uwadze, to zachowawczość obu towarzyszy podróży. Bardzo mądrze postąpili z ogniskiem, urywając go między wozami i tworząc z nich pewnego rodzaju barierę. To co było zdumiewające to fakt, że postawili dwa namioty, w tym jeden dla niej. Saori długo biła się z myślami. Z jednej strony powinna czuwać, żeby nic ich w nocy nie zaatakowało, ale jeśli czekają ich jeszcze dwa dni, do tego przez bagna, to musiała teraz odpocząć, żeby być przytomną później, gdy sytuacja będzie tego najbardziej wymagać. Ostatecznie położyła się spać, choć miała wrażenie, że był to płytki sen, z którego wyrywał ją każdy głośniejszy dźwięk.
Na szczęście noc minęła spokojnie i po śniadaniu Saori pomogła zwinąć obóz. Przed nimi była jednak naprawdę ciężka trasa, która już wkrótce dała im się mocno we znaki swoim niegościnnym terenem. Wilgoć i komary dało się jednak jakoś znieść, choćby okrywając się peleryną, ale już po chwili dotarli do rozwidlenia dróg, którego Woźnica nie kojarzył. Saori szybko rozwinęła mapę i przejrzała trasę. Nie było w tym miejscu rozwidlenia, więc ponownie spojrzała na ukształtowanie terenu. Tylko jedno przychodziło jej do głowy w tej sytuacji.
- Możliwe, że droga po prawej jest zalana, ze względu że teren jest tam obniżony. - Wypowiedziała na głos swoje myśli. - Droga w lewo, ku górze może być objazdem. Dajcie mi chwilę, upewnię się.
Zeskoczyła z wozu i pognała biegiem prawym szlakiem, aby upewnić się że droga rzeczywiście w pewnym momencie jest zalana, albo chociaż zbyt miękka i błotnista, żeby bezpiecznie przejechały tak ciężkie wozy. To jej zdecydowanie wystarczy, żeby wybrać lewą trasę i potwierdzić swoje przypuszczenia. Zawsze to też krócej, niż sprawdzenie jednej i drugiej drogi.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 6 lis 2024, o 07:10
Bagienne bezdroża
Saori: Wojenna misja rangi D
6/7
- Hm, możliwe - odpowiedział Koizumi, po czym spojrzał bardzo uważnym, wręcz zadziwiająco przenikliwym spojrzeniem jak na niego. Popatrzył jeszcze raz na mapę, jak gdyby mógł z niej cokolwiek wyczytać i pokiwał głową z uznaniem - to by miało sens. Jeśli panienka tak uważa, to niech panienka sprawdzi. My tu poczekamy - powiedział, i rozglądnął się swobodnie. Nic tu nie wskazywało na żadne zagrożenie (przynajmniej teraz, pewnie jeszcze z miesiąc wcześniej byłoby inaczej). Co prawda nasza mini-karawana mijała po drodze miejsca, w których pochowano zamordowanych żołnierzy albo przewoźników, spalone wozy i porzucony sprzęt, ale aktualnie sytuacja wyglądała po prostu spokojnie. Gdyby faktycznie dochodziło tu nadal do napadów przez bandy Dzikich, to z pewnością Uchiha dostrzegłaby jakieś sygnały, które by wskazywały na możliwość wystąpienia takiego bezpieczeństwa. Chyba naprawdę Dzicy byli teraz zajęci tym, co działo się w innych miejscach.
Wróćmy jednak do samej Saori, która zdecydowała się podążyć prawą drogą, żeby ją sprawdzić. Ruszyła biegiem, żeby nie tracić czasu. Jej buty od razu delikatnie zagłębiły się w warstwę błota na drodze, ale nie było to nic, co by przeszkodziło wozowi przejechać. Po minucie-dwóch sprintu Koizumi i Koike zniknęli jej z oczu, zostawieni za którymś zakrętem. Póki co jednak nic nie wskazywało na to, że na drodze było coś nie tak. Po obu stronach bagna, rzadko rosnące drzewa, czasem jakiś krzew. Dużo trzciny i innej bagiennej roślinności. Słowem: krajobraz dokładnie taki, jak towarzyszył im odkąd wjechali na bagna. Co ciekawe, "lewa" droga biegła cały czas w zasięgu wzroku, jakieś sto metrów od drogi "prawej", tylko nieco wyżej.
W pewnym momencie jednak droga, po której biegła Saori zeszła jeszcze delikatnie w dół, a drzewa i krzewy gęsto porastały akurat ten jej fragment, pogarszając bardzo mocno widoczność. I wtedy, po kolejnym zakręcie ukazał się grafitowym oczom młodej dziewczyny powód, dla którego droga się rozgałęziała. Otóż na długości parudziesięciu metrów droga była całkowicie zalana wodą. Jej poziom nie był specjalnie wysoki, z brzegu wyglądało na to, że nie sięgałaby ona Saori wyżej niż do kolan. Dla wozu też nie byłby to problem. Ale wjechanie (a może nawet wejście) w to istne bagienko byłoby najgłupszym, co można byłoby zrobić. Mimo że woda nie była wysoka, to dno tego nowo powstałego jeziorka było zapewne jednym wielkim błotnisto-mulistym podłożem, w które nawet wóz bez ładunku wpadłby bez nadziei na wyjechanie stąd o siłach koni. Już nie mówiąc o przejechaniu tego odcinka.
A co mogło być przyczyną tego problemu? Trudno powiedzieć. Albo wiosenne roztopy, albo zwalone drzewo, albo działalność bobrów. Albo wszystko na raz. W sumie teraz i tak nie było to specjalnie ważne. Wyglądało na to, że kunoichi dobrze wytypowała, o co tutaj chodzi...
Obrazek poglądowy
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 6 lis 2024, o 12:22
Możliwe, że jej przypuszczenia były trafne, ale całkowitej pewności nie miała i nie była gotowa wystawiać zaopatrzenia na szwank. Tak jak powiedział Koizumi, jeśli wjadą w złą drogę, nie będzie już możliwości wykręcić i utkną na dobre. Dlatego właśnie Saori zdecydowała się sprawdzić chociaż prawy szlak, aby upewnić się co do swoich podejrzeń. Puściła się biegiem, żeby było szybciej i czym prędzej ruszyła na zwiad. Co prawda z tyły głowy miała fakt, że zostawia woźniców samych i wystawionych na atak, ale inaczej nie można było. Zaopatrzenie musiało dojechać do celu i to był w tym momencie priorytet.
Na szczęście nie musiała daleko biec. Co prawda wozy zniknęły jej z oczu, ale szybko się okazało, że szlak naprawdę został zalany, tym samym potwierdzając jej przypuszczenia. To jej w zupełności wystarczyło, więc puściła się biegiem z powrotem do wozów, aby przekazać wieści i dłużej już nie opóźniać transportu. Co ciekawe, lewa drogą biegła cały czas równolegle do tej, którą biegła teraz Saori, tylko trochę wyżej, więc naprawdę trafiła, że musi to być objazd. No cóż, tym razem jej się udało, ale następnym razem może już nie mieć tyle szczęścia. Musiała być czujna i zachować rozsądne myślenie. Tylko tak dojadą na front.
- Tak jak przypuszczałam, prawy szlak jest dalej całkiem zalany. - Powiedziała, gdy dobiegła do wozów i łapała oddech. - Jedziemy lewą drogą.
Wskoczyła na kozioł do Pana Koizumi i już mogli spokojnie ruszać dalej, a Saori normowała oddech po tym szybkim sprincie. Przynajmniej trochę się rozruszała i rozgrzała mięśnie, bo kto wie co ich czeka dalej. Może to nie pierwszy raz kiedy będzie robiła takie wypady zwiadowcze, żeby sprawdzić trasę. Oby tylko Dzikim nie przyszło do głowy czaić się w takim miejscu, bo sama mogłaby sobie już nie poradzić.
- To rzeczywiście jest objazd. Biegnie równolegle do tamtej drogi. - Wskazała palcem w dół, gdzie biegł prawy szlak, doskonale widoczny z tej lekkiej górki. - Stąd będzie dobry widok na to, co tam się dzieje.
Gdy dojadą do miejsca, gdzie Saori wcześniej dobiegła, obaj będą mogli zobaczyć, jak szlak w dole pokrywa mętna woda, kryjąc zapewne pod sobą muliste i bagniste dno, z którego wozy na pewno by nie wyjechały. Tak czy inaczej, pierwsza przeszkoda pokonana i mogli bezpiecznie jechać dalej w stronę wytyczonego celu. Tym razem nie było tak źle, ale dalej może być jeszcze trudniej, a cała decyzyjność przypadała właśnie jej. Słabej i niedoświadczonej Kunoichi. To było duże wyzwanie, ale też będzie dużym osiągnięciem, gdy cali i zdrowi dotrą z zaopatrzeniem na posterunek.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 7 lis 2024, o 07:38
Bagienne bezdroża
Saori: Wojenna misja rangi D
7/7
Dziewczyna po szybkim zbadaniu terenu jeszcze szybciej wróciła do miejsca, w którym zostawiła Koizumiego i Koike oraz wozy. Obaj byli cali i zdrowi, nie było więc powodów do obaw - dziewczyny nie było zresztą dość krótko. Dzikich też nie było ani widu ani słychu, co mogło napawać nadzieją. A może to tylko cisza przed burzą? Czas pokaże. W każdym razie wypadł się udał i wszystko przebiegło dobrze. No może poza tym, że bieg po tej drodze spowodował, że nogi kunoichi aż do kolan były dość mocno ubłocone. Ale to przecież mała niedogodność w porównaniu z tym, co mogło się stać, gdyby pojechali złą drogą.
Oczywiście prowadzący wozy od razu przystali na to, co powiedziała i sprawnie pokierowali pojazdy w lewo, na bezpieczniejszą drogę, wdzięczni, że zawczasu ostrzegła ich przed zagrożeniem. Gdyby jej tu nie było, to mieliby znacznie większe trudności z poradzeniem sobie z tym problemem.
- No, rzeczywiście - powiedział Koizumi, gdy Saori pokazała mu miejsce, w którym południowa droga była nieprzejezdna - albo bobry albo Dzicy zalali ten teren jeszcze wcześniej. Dobrze, że ktoś wytyczył objazd, bo gdyby nie to, to byłoby słabo. Nasi pewnie niedługo tę drogę uporządkują, ale do tego czasu jesteśmy zdani na tę prowizorkę - rzeczywiście, droga którą jechali była znacznie mniej wygodna. Miejscami bardziej trzęsło wozem, miejscami niebezpiecznie się on zapadł. W pewnym momencie myśleli nawet, że utkną, ale konie zdołały wyciągnąć wóz i mogli pojechać dalej.
Dalsza część drogi mijała już na szczęście bez niespodzianek. Las znacznie się przerzedził, a później zupełnie zanikł i do końca jechali już w zasadzie przez otwarty teren. Byli więc widoczni z daleka, ale z drugiej strony - mogli też z dala zauważyć ewentualne niebezpieczeństwo. Tego na szczęście jednak nie było. Minęli się na drodze z dwoma innymi karawanami oraz niezbyt dużym, ale szybko poruszającym się oddziałem jeźdźców. Poza tym droga nie była specjalnie ciekawa, a nawet mówiąc wprost: monotonna. Czekał ich jeszcze jeden nocleg, tym razem na bagnach. Nie było to nic przyjemnego. Komary, bardzo wilgotne powietrze, chłodny wiatr i dziwne odgłosy nocy nie pozwalały się tu poczuć zbyt swobodnie. Szczęśliwie, poza jednym incydentem (Saori usłyszała jakieś dźwięki, które mogło wydawać dzikie zwierzę, choć nigdy nic takiego nie słyszała; jednak po sprawdzeniu na zewnątrz namiotu i wozów nic nie dostrzegła) nic się nie stało i kolejnego dnia ruszyli w dalszą drogę.
Trzeciego dnia podróży dotarli w końcu na miejsce, mniej więcej wczesnym popołudniem. Było ono przygnębiające i nic tu nie świadczyło o odniesionej przez Uchiha wiktorii. Z daleka można było dostrzec szeroki, solidny, kamienny most przerzucony przez naprawdę sporą rzekę. Po bliższej stronie znajdował się otoczony wybrakowaną palisadą obóz, w którym urzędowali medycy oraz wszyscy inni, którzy nie brali bezpośredniego udziału w walce. W tym miejscu znajdował się też skład zapasów i to było miejsce, do którego zmierzały eskortowane wozy. Między obozem a mostem ziemia była rozorana okopami, lejami po wybuchach, dziurami niewiadomego pochodzenia i porozrzucanym, zniszczonym sprzętem. Dalej był sam most, który nosił ślady walk, było na nim też kilka barykad. W oddali, po drugiej stronie rzeki widoczny był natomiast drugi obóz, ten właściwy, porządniej umocniony, choć chyba wciąż jeszcze naprędce umacniany. To tam stacjonował główny garnizon.
- O, małolatę przywieźli, patrz, haha - powiedział jeden z żołnierzy stojących na warcie przed obozem. Jak na warunki panujące tutaj wyglądał całkiem nieźle.
- Ciekawe po co. Hej, mała, zgubiłaś tatę? Jeśli tak, to już go nie ma, sczezł gdzieś na tamtych polach! - odpowiedział drugi z żołnierzy, również się śmiejąc.
- Zamknijcie mordy, wymoczki. Niedawno była tu taka jedna, jeszcze młodsza. Spaliła z tuzin dzikich swoim katonem i pomogła zdobyć most, więc nie chcę słyszeć waszych cwaniackich tekstów, bo sam wam te gęby zamknę - warknął trzeci, stojący nieopodal. Jego twarz nosiła ślady bardzo trudnych przeżyć, wręcz tak, jak gdyby przeżył piekło. Tamta dwójka od razu zamilkła i wbiła wzrok w ziemię. Strofujący żołnierz nie był od tamtych większy ani wyższy rangą - ale sprawiał wrażenie, że gdyby chciał, to naprawdę rozprawiłby się z tamtymi w kilka chwil. Była to różnica, jaka dzieliła żołnierza, który przeżył piekło służby nad mostem Teppu i zdobycia go, od świeżaków stanowiących uzupełnienia.
- No dobra, to jesteśmy, panienko - powiedział Koizumi, zatrzymując wóz, gdy już wjechali do obozu. Do koni podeszło dwóch ludzi ze służby, z jakiegoś prostego pomieszczenia wyszedł też ktoś, kto wyglądał na zarządzającego tym miejscem.
- Dobra robota, nie spodziewaliśmy się was tak szybko. Te zapasy są bardzo ważne, bo wkrótce się zacznie - powiedział dość tajemniczo, po czym polecił innym zacząć od razu rozpakowywać wozy.
Saori nie była jednak do tego proszona. Otrzymała swój skromny namiot i miała czas wolny. Koizumi i Koike mieli odpocząć po trudach drogi i wyruszyć następnego dnia, skoro świt. Mogła więc zdecydować, co robić dalej - na przykład wrócić z nimi. W każdym razie jej misja dobiegła już końca.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum:
Minako i 3 gości