Siedziba władzy
- Shindo
- Postać porzucona
- Posty: 418
- Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty - Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami - Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=212662#p212662
- GG/Discord: shindo1313
- Multikonta: Tapion
- Aktualna postać: Kaito Mizukane
Re: Siedziba władzy
Gdy wolnym krokiem szukałem swojej tymczasowej drużyny dotarła do mnie słodko-gorzka myśl, to jest ten moment ten czas kiedy wreszcie rozpocznie się moja vendetta. Ta dziewczyna kimkolwiek by nie była szczerze jej życzę, aby to była tylko pomyłka, inaczej będzie pierwszą na mojej drodze do zemsty. W pierwszym momencie z powodu tej pięknej i ciepłej myśli, rozgrzało me serduszko jeszcze bardziej. Mój uśmiech szeroki zdawał się nie mieć końca i to właśnie wtedy gdy szczęściu nie było końca, usłyszałem ten przeszywający całe me ciało dziecięcy chichot. To był śmiech mojej małej córeczki, wyciągnięty z czeluści mej pamięci, po nim przed oczami zaczęły pojawiać mi się obrazy. Były to wspomnienia wspólnie spędzonych chwil z moją żoną i córką, a ich głosy coraz mocniej napierały na moją czaszkę. Aż w końcu przyszedł on, ostatni obraz, ich zwęglone ciała trzymane w moich ramionach. Targnięty silnymi emocjami, osunąłem się na ziemię, tak dawno tego nie widziałem, tak dawno tego nie czułem. Czy to wszystko wróciło dzięki temu, że byłem bliżej celu ? A może dlatego, że już tak nie pije jak kiedyś ?
- Weź się w garść !
Zakrzyknąłem na samego siebie w myślach, nie pozwoliłem, aby tego typu myśli zawładnęły mym umysłem. Przypomniałem sobie z trudem o podpalaczach, o mafijnych psach odpowiedzialnych za tamto wydarzenie. Smutek ustąpił złości, gniew był tak duży, że z ledwością powstrzymałem sam siebie przed wybuchnięciem. Zagryzłem zęby i powoli wstałem, wytarłem łzę która powoli spływała po poliku i ruszyłem dalej. Wszelkie smutki, radości zniknęły, przepełniała mnie tylko złość, poczucie stabilności, zdeterminowanie i gotowość do działania. A gdy w końcu trafiłem do jak mi się zdawało właściwego pokoju, zlustrowałem z wolna każdego z ludzi. Nie znałem ich, to dobrze, bo raczej tych co kojarzyłem na dzień dzisiejszy, można by zajebać w pierwszej lepszej alejce za korupcję. Nie wyglądali najgorzej co też mnie ucieszyło, jedynie jakie miałem obawy wiązały się z powiedzeniem: "Nie oceniaj zwoju po wyglądzie". Także ich sprawność i realna wartość bojowa mogły bardzo odbiegać na jedną ze stron. Oczywiście ja liczyłem na tą pozytywną dla mnie i dla sprawy.
- Tak, wy mi pomożecie. Zostałem oddelegowany z ramienia miasta, aby was wesprzeć w działaniach mających pochwycić żywą bądź martwą niejako Yoko która jest Doko, a podejrzewa się ją o haniebne i plugawcze kontakty z Feniksami. Jestem Shindo. - powiedziałem to w miarę szybkim tempem, stanowczym i twardym głosem.
Spojrzałem na nich i z wolna wyciągnąłem z kieszeni odznakę ninja, który każdy szanując się shinobi po zarejestrowaniu w urzędzie miasta taką otrzymuję. Miał to być znak, a zarazem i dowód na to, że będziemy współpracować i mówię prawdę. Tym samym głosem dodałem:
- Jakieś pytania ? Jeżeli nie to ruszamy, szkoda czasu.
Schowałem z wolna odznakę i szybko w myślach zrobiłem inwentarz mojego ekwipunku. Co prawda nie było to nic imponującego, ale przy takim zleceniu jak to spokojnie powinno wystarczyć. Nie spodziewałem się, że przy takim zleceniu będzie potrzebny mi pół sklepu z uzbrojeniem
- Weź się w garść !
Zakrzyknąłem na samego siebie w myślach, nie pozwoliłem, aby tego typu myśli zawładnęły mym umysłem. Przypomniałem sobie z trudem o podpalaczach, o mafijnych psach odpowiedzialnych za tamto wydarzenie. Smutek ustąpił złości, gniew był tak duży, że z ledwością powstrzymałem sam siebie przed wybuchnięciem. Zagryzłem zęby i powoli wstałem, wytarłem łzę która powoli spływała po poliku i ruszyłem dalej. Wszelkie smutki, radości zniknęły, przepełniała mnie tylko złość, poczucie stabilności, zdeterminowanie i gotowość do działania. A gdy w końcu trafiłem do jak mi się zdawało właściwego pokoju, zlustrowałem z wolna każdego z ludzi. Nie znałem ich, to dobrze, bo raczej tych co kojarzyłem na dzień dzisiejszy, można by zajebać w pierwszej lepszej alejce za korupcję. Nie wyglądali najgorzej co też mnie ucieszyło, jedynie jakie miałem obawy wiązały się z powiedzeniem: "Nie oceniaj zwoju po wyglądzie". Także ich sprawność i realna wartość bojowa mogły bardzo odbiegać na jedną ze stron. Oczywiście ja liczyłem na tą pozytywną dla mnie i dla sprawy.
- Tak, wy mi pomożecie. Zostałem oddelegowany z ramienia miasta, aby was wesprzeć w działaniach mających pochwycić żywą bądź martwą niejako Yoko która jest Doko, a podejrzewa się ją o haniebne i plugawcze kontakty z Feniksami. Jestem Shindo. - powiedziałem to w miarę szybkim tempem, stanowczym i twardym głosem.
Spojrzałem na nich i z wolna wyciągnąłem z kieszeni odznakę ninja, który każdy szanując się shinobi po zarejestrowaniu w urzędzie miasta taką otrzymuję. Miał to być znak, a zarazem i dowód na to, że będziemy współpracować i mówię prawdę. Tym samym głosem dodałem:
- Jakieś pytania ? Jeżeli nie to ruszamy, szkoda czasu.
Schowałem z wolna odznakę i szybko w myślach zrobiłem inwentarz mojego ekwipunku. Co prawda nie było to nic imponującego, ale przy takim zleceniu jak to spokojnie powinno wystarczyć. Nie spodziewałem się, że przy takim zleceniu będzie potrzebny mi pół sklepu z uzbrojeniem
0 x
- Ryukuro
- Posty: 110
- Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
- Wiek postaci: 25
- Ranga: Łuska
- Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
- Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce
Rękawica łańcuchowa na lewej ręce
Kabura na lewej nodze
Kabura na prawej nodze
Duża torba na plecach - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
- Shindo
- Postać porzucona
- Posty: 418
- Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty - Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami - Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=212662#p212662
- GG/Discord: shindo1313
- Multikonta: Tapion
- Aktualna postać: Kaito Mizukane
Re: Siedziba władzy
Ze skupieniem wysłuchałem dowódcę, finalnie lekko się poirytowałem. Po pierwsze, że gadał o jakimś skakaniu, co musiałem przyznać, że lekko go pojebało. Nawet parsknąłem śmiechem, bo troszkę też mnie to rozbawiło, nie powiem nie. A druga sprawa, że niestety moje sugestie gdzieś wyczytane między wierszami nie zadziały. Trudno się mówi, rozeznanie bojem zawsze kosztuje, ja trochę przeszarżowałem, ale cóż chciałem spróbować starego, dobrego: " Nie siłą lecz śmiałością zdobywaj".
Gdy skończył gadać, nie spuszczając z niego wzroku, głęboko westchnąłem i odpowiedziałem:
- Ty tu dowodzisz to jest jasne, ale czy ktoś powiedział, że nie ? Niczego takiego nie powiedziałem. I nie, nie planuje jej zabić, celem jest pochwycenie jej żywej i doprowadzić na przesłuchanie. Jednak jak zrobi się za gorąco bo okaże się za silna, zamierzam was jak i samego siebie ochronić. Jeżeli nie podda się we właściwym momencie, to jej śmierć może być skutkiem ubocznym ochrony nas samych. Jako dowódca powinieneś wiedzieć, że trzeba rozważyć wszystkie scenariusze i wszystkie możliwe scenariusze przeprowadzić we własnej głowie. Dzięki czemu nie damy się zaskoczyć w boju, a co finalnie doprowadzi do ograniczenia strat po naszej stronie. Gdyż pragnę przypomnieć, że na piknik się nie wybieramy, a na bardzo poważną misję. Poza tym na takie działanie mamy pozwolenie z samej góry, gdzie ani ja, ani żaden z twoich ludzi, ani nawet ty nie podskoczysz. Oczywiście gorąco was przepraszam, że jestem pracowity, że biorę każde zadanie na poważnie i chcę jak najszybciej je zrealizować. Nie chciałbym, aby nasz cel uciekł, ale jeżeli uważacie, że mamy jeszcze czas na czarkę sake czy herbaty to sobie tutaj cierpliwie posiedzę i na was poczekam...
Chwilo zakończyłem swój wywód i usiadłem na pobliskim krześle, a następnie dodałem w stronę dowódcy.
- Na podstawie tych danych możesz dowódco z łaski swej zluzować sznurek w spodenkach i uświadomić sobie, że jestem z wami, a nie przeciwko wam. A jak chcesz sobie poskakać z chłopakami to nie mam z tym problemu, posiedzę i sobie was pooglądam.
Zakończyłem swój wywód, chociaż i tak już włożyłem kij w mrowisko, to nie chcąc dolewać oliwy do ognia (w gruncie rzeczy nie zależało mi na tym, żeby doszło do bijatyki) ze wszystkich sił powstrzymałem się od paskudnego uśmiechu. Dopiero teraz pozwoliłem sobie skrzyżować spojrzenie z pozostałą trójką, przy okazji troszkę bardziej przyjrzałem się ich aparycją, szczególnym znakom czy rzucającym się w oczy niecodziennym odzieniu. Mój przeciwnik możliwe, że będzie próbował podszyć się pod nich, nie chciałem dać się przyjemnie zaskoczyć. Toteż najstaranniej jak tylko mogłem, chciałem zapamiętać każdy ich szczegół ubioru i aparycji.
Gdy skończył gadać, nie spuszczając z niego wzroku, głęboko westchnąłem i odpowiedziałem:
- Ty tu dowodzisz to jest jasne, ale czy ktoś powiedział, że nie ? Niczego takiego nie powiedziałem. I nie, nie planuje jej zabić, celem jest pochwycenie jej żywej i doprowadzić na przesłuchanie. Jednak jak zrobi się za gorąco bo okaże się za silna, zamierzam was jak i samego siebie ochronić. Jeżeli nie podda się we właściwym momencie, to jej śmierć może być skutkiem ubocznym ochrony nas samych. Jako dowódca powinieneś wiedzieć, że trzeba rozważyć wszystkie scenariusze i wszystkie możliwe scenariusze przeprowadzić we własnej głowie. Dzięki czemu nie damy się zaskoczyć w boju, a co finalnie doprowadzi do ograniczenia strat po naszej stronie. Gdyż pragnę przypomnieć, że na piknik się nie wybieramy, a na bardzo poważną misję. Poza tym na takie działanie mamy pozwolenie z samej góry, gdzie ani ja, ani żaden z twoich ludzi, ani nawet ty nie podskoczysz. Oczywiście gorąco was przepraszam, że jestem pracowity, że biorę każde zadanie na poważnie i chcę jak najszybciej je zrealizować. Nie chciałbym, aby nasz cel uciekł, ale jeżeli uważacie, że mamy jeszcze czas na czarkę sake czy herbaty to sobie tutaj cierpliwie posiedzę i na was poczekam...
Chwilo zakończyłem swój wywód i usiadłem na pobliskim krześle, a następnie dodałem w stronę dowódcy.
- Na podstawie tych danych możesz dowódco z łaski swej zluzować sznurek w spodenkach i uświadomić sobie, że jestem z wami, a nie przeciwko wam. A jak chcesz sobie poskakać z chłopakami to nie mam z tym problemu, posiedzę i sobie was pooglądam.
Zakończyłem swój wywód, chociaż i tak już włożyłem kij w mrowisko, to nie chcąc dolewać oliwy do ognia (w gruncie rzeczy nie zależało mi na tym, żeby doszło do bijatyki) ze wszystkich sił powstrzymałem się od paskudnego uśmiechu. Dopiero teraz pozwoliłem sobie skrzyżować spojrzenie z pozostałą trójką, przy okazji troszkę bardziej przyjrzałem się ich aparycją, szczególnym znakom czy rzucającym się w oczy niecodziennym odzieniu. Mój przeciwnik możliwe, że będzie próbował podszyć się pod nich, nie chciałem dać się przyjemnie zaskoczyć. Toteż najstaranniej jak tylko mogłem, chciałem zapamiętać każdy ich szczegół ubioru i aparycji.
0 x
- Ryukuro
- Posty: 110
- Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
- Wiek postaci: 25
- Ranga: Łuska
- Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
- Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce
Rękawica łańcuchowa na lewej ręce
Kabura na lewej nodze
Kabura na prawej nodze
Duża torba na plecach - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
- Shindo
- Postać porzucona
- Posty: 418
- Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty - Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami - Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=212662#p212662
- GG/Discord: shindo1313
- Multikonta: Tapion
- Aktualna postać: Kaito Mizukane
Re: Siedziba władzy
Czekałem w gotowości na odpowiedź i kolejne ruchy starego. Jednak to co usłyszałem przekroczyło ludzkie pojęcie. To że się kłócił - chuj z tym i tak był na strzała, najwyżej bym go trochę mocniej utemperował. Jednak wizja targania czterech ciał, niezbyt mi się uśmiechała. To, że w pewnym momencie odwrócił się do mnie plecami i ignorując mnie jak przy kawie pogadał z Yoko - no już chuj jeszcze byłem w stanie się powstrzymać, żeby nie podejść i go nie trzepnąć tak porządnie, żeby nie wyleciał w powietrze. Jednak stało się coś, czego kompletnie się nie spodziewałem.
-... I jakie mafijne psy o co ci chodzi czubie. Może sam od nich jesteś?...
Po tych słowach straciłem oddech, nie wierząc własnym uszom. Później było tylko jeszcze gorzej ponieważ dziewczyna która cały czas fałszywie mnie oskarżała, a jakby inaczej i w tym temacie dorzuciła cegiełkę:
-... Pierdolony mafiozo...
Przez chwilę, dosłownie przez sekundę która była dla mnie wiecznością, smakowałem te obelgi. Oszołomiony, że można tak mi powiedzieć, z lekka zakręciło mi się w głowie, cofnąłem się o krok, ręką podpierając się o ścianę. I właśnie wtedy to się stało, zalała mnie fala gniewu. Tak czystego, tak ogromnego, że aż nie mogłem złapać oddechu. Wyszczerzyłem zęby bardzo mocno je zaciskając, ślina spływała mimowolnie z moich ust. Swych oczu nie widziałem, ale wiedziałem, czułem że była w nich żądzą mordu której nie byłem w stanie powstrzymać.
- Wy kurwy ! Ja mafiozo ! Zapłacicie za to ! AAAAAAA!!!!
Ze złości ledwo wykrztusiłem słowa, co prawda na tyle rozgniewanym głosem, że okoliczna ludność spokojnie była w stanie mnie usłyszeć. Najgorsze dla mnie w tej sytuacji było to, że gdy to wypowiedziałem na głos, za bolało jeszcze mocniej. Czułem się tak jakby z zaskoczenia ktoś wbił mi sztylet w serce, kompletnie nie byłem na to przygotowany. W swojej złości, napiąłem całe ciało, zacisnąłem mocno pięści i pochylając się do przodu wydałem z siebie dziki okrzyk. Straciłem nad sobą kontrolę, to nad czym tak długo pracowałem przepadło, wszystko przepadło. Pierwszy poziom mocy sam z siebie przeszedł w drugie stadium chociaż nawet tego nie chciałem. Wydawało mi się, że nie mogę już być bardziej wściekły... Jak ja się myliłem, to co było wcześniej właściwie nawet nie wiem czy przypominało złość, może irytację ? W drugim stadium gniew wezbrał zdawałoby się dziesięciokrotnie. Jednak mało tego, powoli zacząłem tracić świadomość. Jak po nie jednej popijawie, gdy tak zachlałem pałę że odcinało mnie i budziłem się gdzieś następnego ranka. Teraz było tak samo, gdybym nie był tak wściekły to poczułbym strach. Gdyż moje ciało chciało więcej mocy, więcej agresji, więcej żądzy mordu. Zdaje mi się, że mój organizm sięgał nawet po coś więcej, coś co skrywało się w czeluściach mego serca. Moje ciało przechodziło zmianę, moja moc rozpościerała się bez jakiekolwiek kontroli na całego mnie.
- Proponuję, żebyście rozsądzili ten spór...
Słyszałem głos jakby z zewnątrz, odzyskałem świadomość i łypnąłem morderczym spojrzeniem na nowo przybyłych strażników
- Kolejna ofiara !!! hihihi
Zachichotałem w myślach.
Spadając w otchłań mroku, postąpiłem krok, moja żądzą mordu prawdopodobnie gdyby tylko mogła rozlała by się na całe miasto. To właśnie wtedy podczas opadania w nicość szarpnęło mnie jak kotwice, której skończył się łańcuch. Zacząłem coś słyszeć, coś nieśmiało zaczęło przebijać się do mej świadomości. Moje ciało stanęło w miejscu, a umysł wytężał się aby ponownie to usłyszeć
- FKJAHASD
- TASRASDA
Aż w końcu usłyszałem wyraźnie.
- Tatusiu !
To była moja córka. Odwróciłem się w stronę drzewa z którego jak mi się zdawało dobiegł mnie wesoły głos ukochanej córeczki. Zobaczyłem ją ! Wesoło machała do mnie ręką na przywitanie, a drugą ręką trzymała moją wspaniałą żonę.
Ból ścisnął z całej siły za moje serce i gardło. Rozpacz nakryła swoją siłą mój gniew który odpłynął w zapomnienie. A wraz z nim odpłynęła również moja moc, która zdawałaby się pochłonęła mnie już w całości.
Moje dziewczyny, znikły niczym miraż zostawiając mnie samego. Nie byłem w stanie powstrzymać swego szlochu który mocno targnął mą piersią. Płakałem niczym małe dziecko, nie będąc po raz kolejny tego dnia powstrzymać się od napływających emocji. Nie wiem ile dokładnie trwało zanim się uspokoiłem, pięć minut, a może godzina ? Wtulony we własne ramiona miałem to w dupie.
W końcu poszedłem za strażnikiem, niemrawym głosem i nie widzącym spojrzeniem. Gdy doszliśmy na miejsce powiedzieli mi, że mam czekać. Czekałem.
Przyszedł on, przyznam poczułem respekt na widok shinobi`ego. Może i poczułbym lekki strach, ale po takiej karuzeli emocji nie byłem zdolny do czegokolwiek większego.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, położyłem otwarte dłonie na stole. Doświadczenie najemnika nakazało tak zrobić oraz trzymać się tego aby za wszelką cenę nie wykonać gwałtownego ruchu. Słuchałem beznamiętnie jak odśpiewał całą swoją formułkę, aż do pytania czy kiedyś miałem kontakt z mafią. Mimowolnie zacisnąłem pięści ze złości, a zęby mocno zagryzłem. Gdy tylko skończył to właśnie od tego punktu rozpocząłem swoją wypowiedź.
- Czy współpracowałem z mafią ? Jestem kurwa ostatnią osobą która będzie z tymi kurwami współpracować więc nie wyjeżdżaj mi z takim gównem. Chociaż nie mam do ciebie żalu bo wiem doskonale co za szmata ci takich głupot nagadała. Na pytanie pierwsze odpowiem: tak nie było. A teraz do rzeczy przyszedłem do biura władz i poprosiłem o normalne zadanie w którym mogłem zwalczać mafie. Szanowna pani ...- powiedziałem z słyszalną ironią w głosie -... zaproponowała łapanie szczurów. Uwierzysz ?! Kobiety i dzieci mordowane są na ulicy, a ta kurwa proponuje łapanie szczurów. Jak się nie zgodziłem i chciałem coś lepszego to dała mi tą fuchę dotyczącą tej całej Yoko. Miała być żywa, ale to mnie zmartwiło przecież skoro ma być zatrzymana to normalne że może się opierać. Skoro jest kunoichi to zna nie jedną sztuczkę, aby skutecznie zabić. Dlatego spytałem się czy w razie czego mogą ją zabić. Gdy usłyszałem zadowalającą mnie informację, że owszem mogę to poszedłem szukać rzekomych strażników którym miałem pomóc w wykonywaniu tej misji. Ja szukałem po siedzibie władz, myślałem że mogą być jeszcze w siedzibie straży. Pewnikiem obstawiałem, że będę musiał ich gonić aby zdążyć na misję. A tu chuj, wyszedłem i kilka pokoi obok chłopcy zastanawiali się nad życiem. Wzbudziło to moje wielkie zdziwienie, mają zadanie do wykonania i ewidentnie zwlekają. Przecież nie wiedzieli, że dostaną pomoc, trafiłem im się dodatkowo. Wszedłem do pomieszczenia i rzeczywiście trochę rządzicielskim tonem głosem próbowałem ich zmusić do realizacji zadania. Wtedy dowódca zaczął stroszyć pióra, że to on tu rządzi i on wydaje rozkazy. Jak powie mi, że mam skakać to co najwyżej mogę go zapytać jak wysoko... Normalnie kurwa obłęd, chłopcy taki piknik sobie urządzili, że spytałem się ich czy czasem herbaty jeszcze się nie napiją. Idąc dalej gdy byliśmy pod domkiem powiedziałem im o tylnym wyjściu, osrali mnie. Gdy ta pizda Yoko otworzyła drzwi, zaczęła panicznie krzyczeć, że to nie ona, że ona jest kunoichi, ma misję i żeby mi nie wierzyli... Nie uwierzysz, ale takim pierdoleniem Yoko odwróciła ich uwagę i zaczęła po coś sięgać. Wydarłem się i uruchomiłem swoją moc, dziewczyna wykorzystała moją nadgorliwość i wyciągnęła odznakę chociaż mam podejrzenia, że po co innego sięgała. Dowódca ni z gruchy ni z pietruchy złapał mnie za chabety i zaczął obrażać od gównozjada. Powiedziałem, że naszym celem jest kunoichi, że nic nie zrobiłem i żeby mnie puścił. A za gównozjada rozliczymy się po misji, chodziło mi o koleżeński pojedynek na pięści. Cymbał z całego mojego gadania usłyszał tylko że się rozliczymy. Dwa towarzyszące mu pustaki okrążyły mnie, celując w moje plecy włóczniami. A i jak się domyślasz dziewczyna dalej mnie oczerniając powoli zaczęła się wycofywać, a może i nawet szykować do ataku. Czułem, że albo strażnicy to kompletni debile albo sługusy mafii. Obstawiłem drugie, żeby się nie przejechać, a widząc kombinującą dziewczynę wiedziałem, że zaraz może uciec. Dlatego podjąłem decyzję o uderzeniu dowódcy, jeżeli mówisz że go zabiłem to wierzę ci na słowo, ale nie to było moim celem. Zgrywał twardziela i trochę się bałem, że jak go potraktuje ulgowo to nie dość że wdamy się w bójkę na całego to jeszcze dziewczyna nam ucieknie. Dlatego przyjebałem mu najmocniej jak tylko potrafiłem, chcąc go mocniej oszołomić, a może nawet spowodować, żeby na dłuższą chwilę stracił przytomność. Jakie mi emocje towarzyszyły ? Na ogół byłem wkurwiony przez mocno poirytowany.
Następnie opowiedziałem ze szczegółami o z toczonej walce i o strażniku, wobec którego miałem podejrzenia o zdradę. Swój brak kontroli pominąłem, pytanie bezpośrednie nie padło więc nie jest to kłamstwo czy oszustwo.
- Co zamierzam zrobić po uwolnieniu ? Rozwiązać z dwie sprawy w biurze detektywistycznym mojego przyjaciela w międzyczasie zdążę akurat zregenerować chakrę i siły. A później przyjdę do tego budynku i wezmę zadanie. Dokładnie tak jak myślisz, bez jebanej straży która sądzi że idzie na piknik, z konkretnym celem jakim ma być oczyszczenie miasta z mafijnego gówna... - Odchrząknąłem bardzo mocno zastanawiając się nad kwestiami na które nie zdążyłem jeszcze odpowiedzieć. Gdy w końcu ułożyłem sobie wszystko w głowie odpowiedziałem... - Prawa nie złamałem, ale nie byłem dobrym człowiekiem. Jako młodzieniec byłem najemnikiem, ale nasz szef zawsze zatrudniał się u jakiegoś władyki. Była to brudna robota czyli tak zdarzyło mi się już kogoś zabić. Oczywiście nie licząc tego z dziś.
Długo się jeszcze zastanawiałem, ale zebrałem się na szczerość i rzekłem:
- Moją główną motywacją było wypełnienie zadania, pochwycenie celu za wszelką cenę... - zawahałem się, ale przełknąłem ślinę i powiedziałem - ... liczyłem na jej zdecydowanie większy opór, abym mógł ją zabić.
Z/T
-... I jakie mafijne psy o co ci chodzi czubie. Może sam od nich jesteś?...
Po tych słowach straciłem oddech, nie wierząc własnym uszom. Później było tylko jeszcze gorzej ponieważ dziewczyna która cały czas fałszywie mnie oskarżała, a jakby inaczej i w tym temacie dorzuciła cegiełkę:
-... Pierdolony mafiozo...
Przez chwilę, dosłownie przez sekundę która była dla mnie wiecznością, smakowałem te obelgi. Oszołomiony, że można tak mi powiedzieć, z lekka zakręciło mi się w głowie, cofnąłem się o krok, ręką podpierając się o ścianę. I właśnie wtedy to się stało, zalała mnie fala gniewu. Tak czystego, tak ogromnego, że aż nie mogłem złapać oddechu. Wyszczerzyłem zęby bardzo mocno je zaciskając, ślina spływała mimowolnie z moich ust. Swych oczu nie widziałem, ale wiedziałem, czułem że była w nich żądzą mordu której nie byłem w stanie powstrzymać.
- Wy kurwy ! Ja mafiozo ! Zapłacicie za to ! AAAAAAA!!!!
Ze złości ledwo wykrztusiłem słowa, co prawda na tyle rozgniewanym głosem, że okoliczna ludność spokojnie była w stanie mnie usłyszeć. Najgorsze dla mnie w tej sytuacji było to, że gdy to wypowiedziałem na głos, za bolało jeszcze mocniej. Czułem się tak jakby z zaskoczenia ktoś wbił mi sztylet w serce, kompletnie nie byłem na to przygotowany. W swojej złości, napiąłem całe ciało, zacisnąłem mocno pięści i pochylając się do przodu wydałem z siebie dziki okrzyk. Straciłem nad sobą kontrolę, to nad czym tak długo pracowałem przepadło, wszystko przepadło. Pierwszy poziom mocy sam z siebie przeszedł w drugie stadium chociaż nawet tego nie chciałem. Wydawało mi się, że nie mogę już być bardziej wściekły... Jak ja się myliłem, to co było wcześniej właściwie nawet nie wiem czy przypominało złość, może irytację ? W drugim stadium gniew wezbrał zdawałoby się dziesięciokrotnie. Jednak mało tego, powoli zacząłem tracić świadomość. Jak po nie jednej popijawie, gdy tak zachlałem pałę że odcinało mnie i budziłem się gdzieś następnego ranka. Teraz było tak samo, gdybym nie był tak wściekły to poczułbym strach. Gdyż moje ciało chciało więcej mocy, więcej agresji, więcej żądzy mordu. Zdaje mi się, że mój organizm sięgał nawet po coś więcej, coś co skrywało się w czeluściach mego serca. Moje ciało przechodziło zmianę, moja moc rozpościerała się bez jakiekolwiek kontroli na całego mnie.
- Proponuję, żebyście rozsądzili ten spór...
Słyszałem głos jakby z zewnątrz, odzyskałem świadomość i łypnąłem morderczym spojrzeniem na nowo przybyłych strażników
- Kolejna ofiara !!! hihihi
Zachichotałem w myślach.
Spadając w otchłań mroku, postąpiłem krok, moja żądzą mordu prawdopodobnie gdyby tylko mogła rozlała by się na całe miasto. To właśnie wtedy podczas opadania w nicość szarpnęło mnie jak kotwice, której skończył się łańcuch. Zacząłem coś słyszeć, coś nieśmiało zaczęło przebijać się do mej świadomości. Moje ciało stanęło w miejscu, a umysł wytężał się aby ponownie to usłyszeć
- FKJAHASD
- TASRASDA
Aż w końcu usłyszałem wyraźnie.
- Tatusiu !
To była moja córka. Odwróciłem się w stronę drzewa z którego jak mi się zdawało dobiegł mnie wesoły głos ukochanej córeczki. Zobaczyłem ją ! Wesoło machała do mnie ręką na przywitanie, a drugą ręką trzymała moją wspaniałą żonę.
Ból ścisnął z całej siły za moje serce i gardło. Rozpacz nakryła swoją siłą mój gniew który odpłynął w zapomnienie. A wraz z nim odpłynęła również moja moc, która zdawałaby się pochłonęła mnie już w całości.
Moje dziewczyny, znikły niczym miraż zostawiając mnie samego. Nie byłem w stanie powstrzymać swego szlochu który mocno targnął mą piersią. Płakałem niczym małe dziecko, nie będąc po raz kolejny tego dnia powstrzymać się od napływających emocji. Nie wiem ile dokładnie trwało zanim się uspokoiłem, pięć minut, a może godzina ? Wtulony we własne ramiona miałem to w dupie.
W końcu poszedłem za strażnikiem, niemrawym głosem i nie widzącym spojrzeniem. Gdy doszliśmy na miejsce powiedzieli mi, że mam czekać. Czekałem.
Przyszedł on, przyznam poczułem respekt na widok shinobi`ego. Może i poczułbym lekki strach, ale po takiej karuzeli emocji nie byłem zdolny do czegokolwiek większego.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, położyłem otwarte dłonie na stole. Doświadczenie najemnika nakazało tak zrobić oraz trzymać się tego aby za wszelką cenę nie wykonać gwałtownego ruchu. Słuchałem beznamiętnie jak odśpiewał całą swoją formułkę, aż do pytania czy kiedyś miałem kontakt z mafią. Mimowolnie zacisnąłem pięści ze złości, a zęby mocno zagryzłem. Gdy tylko skończył to właśnie od tego punktu rozpocząłem swoją wypowiedź.
- Czy współpracowałem z mafią ? Jestem kurwa ostatnią osobą która będzie z tymi kurwami współpracować więc nie wyjeżdżaj mi z takim gównem. Chociaż nie mam do ciebie żalu bo wiem doskonale co za szmata ci takich głupot nagadała. Na pytanie pierwsze odpowiem: tak nie było. A teraz do rzeczy przyszedłem do biura władz i poprosiłem o normalne zadanie w którym mogłem zwalczać mafie. Szanowna pani ...- powiedziałem z słyszalną ironią w głosie -... zaproponowała łapanie szczurów. Uwierzysz ?! Kobiety i dzieci mordowane są na ulicy, a ta kurwa proponuje łapanie szczurów. Jak się nie zgodziłem i chciałem coś lepszego to dała mi tą fuchę dotyczącą tej całej Yoko. Miała być żywa, ale to mnie zmartwiło przecież skoro ma być zatrzymana to normalne że może się opierać. Skoro jest kunoichi to zna nie jedną sztuczkę, aby skutecznie zabić. Dlatego spytałem się czy w razie czego mogą ją zabić. Gdy usłyszałem zadowalającą mnie informację, że owszem mogę to poszedłem szukać rzekomych strażników którym miałem pomóc w wykonywaniu tej misji. Ja szukałem po siedzibie władz, myślałem że mogą być jeszcze w siedzibie straży. Pewnikiem obstawiałem, że będę musiał ich gonić aby zdążyć na misję. A tu chuj, wyszedłem i kilka pokoi obok chłopcy zastanawiali się nad życiem. Wzbudziło to moje wielkie zdziwienie, mają zadanie do wykonania i ewidentnie zwlekają. Przecież nie wiedzieli, że dostaną pomoc, trafiłem im się dodatkowo. Wszedłem do pomieszczenia i rzeczywiście trochę rządzicielskim tonem głosem próbowałem ich zmusić do realizacji zadania. Wtedy dowódca zaczął stroszyć pióra, że to on tu rządzi i on wydaje rozkazy. Jak powie mi, że mam skakać to co najwyżej mogę go zapytać jak wysoko... Normalnie kurwa obłęd, chłopcy taki piknik sobie urządzili, że spytałem się ich czy czasem herbaty jeszcze się nie napiją. Idąc dalej gdy byliśmy pod domkiem powiedziałem im o tylnym wyjściu, osrali mnie. Gdy ta pizda Yoko otworzyła drzwi, zaczęła panicznie krzyczeć, że to nie ona, że ona jest kunoichi, ma misję i żeby mi nie wierzyli... Nie uwierzysz, ale takim pierdoleniem Yoko odwróciła ich uwagę i zaczęła po coś sięgać. Wydarłem się i uruchomiłem swoją moc, dziewczyna wykorzystała moją nadgorliwość i wyciągnęła odznakę chociaż mam podejrzenia, że po co innego sięgała. Dowódca ni z gruchy ni z pietruchy złapał mnie za chabety i zaczął obrażać od gównozjada. Powiedziałem, że naszym celem jest kunoichi, że nic nie zrobiłem i żeby mnie puścił. A za gównozjada rozliczymy się po misji, chodziło mi o koleżeński pojedynek na pięści. Cymbał z całego mojego gadania usłyszał tylko że się rozliczymy. Dwa towarzyszące mu pustaki okrążyły mnie, celując w moje plecy włóczniami. A i jak się domyślasz dziewczyna dalej mnie oczerniając powoli zaczęła się wycofywać, a może i nawet szykować do ataku. Czułem, że albo strażnicy to kompletni debile albo sługusy mafii. Obstawiłem drugie, żeby się nie przejechać, a widząc kombinującą dziewczynę wiedziałem, że zaraz może uciec. Dlatego podjąłem decyzję o uderzeniu dowódcy, jeżeli mówisz że go zabiłem to wierzę ci na słowo, ale nie to było moim celem. Zgrywał twardziela i trochę się bałem, że jak go potraktuje ulgowo to nie dość że wdamy się w bójkę na całego to jeszcze dziewczyna nam ucieknie. Dlatego przyjebałem mu najmocniej jak tylko potrafiłem, chcąc go mocniej oszołomić, a może nawet spowodować, żeby na dłuższą chwilę stracił przytomność. Jakie mi emocje towarzyszyły ? Na ogół byłem wkurwiony przez mocno poirytowany.
Następnie opowiedziałem ze szczegółami o z toczonej walce i o strażniku, wobec którego miałem podejrzenia o zdradę. Swój brak kontroli pominąłem, pytanie bezpośrednie nie padło więc nie jest to kłamstwo czy oszustwo.
- Co zamierzam zrobić po uwolnieniu ? Rozwiązać z dwie sprawy w biurze detektywistycznym mojego przyjaciela w międzyczasie zdążę akurat zregenerować chakrę i siły. A później przyjdę do tego budynku i wezmę zadanie. Dokładnie tak jak myślisz, bez jebanej straży która sądzi że idzie na piknik, z konkretnym celem jakim ma być oczyszczenie miasta z mafijnego gówna... - Odchrząknąłem bardzo mocno zastanawiając się nad kwestiami na które nie zdążyłem jeszcze odpowiedzieć. Gdy w końcu ułożyłem sobie wszystko w głowie odpowiedziałem... - Prawa nie złamałem, ale nie byłem dobrym człowiekiem. Jako młodzieniec byłem najemnikiem, ale nasz szef zawsze zatrudniał się u jakiegoś władyki. Była to brudna robota czyli tak zdarzyło mi się już kogoś zabić. Oczywiście nie licząc tego z dziś.
Długo się jeszcze zastanawiałem, ale zebrałem się na szczerość i rzekłem:
- Moją główną motywacją było wypełnienie zadania, pochwycenie celu za wszelką cenę... - zawahałem się, ale przełknąłem ślinę i powiedziałem - ... liczyłem na jej zdecydowanie większy opór, abym mógł ją zabić.
Z/T
0 x
- Ryukuro
- Posty: 110
- Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
- Wiek postaci: 25
- Ranga: Łuska
- Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
- Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce
Rękawica łańcuchowa na lewej ręce
Kabura na lewej nodze
Kabura na prawej nodze
Duża torba na plecach - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
Re: Siedziba władzy
Technika: Jigen Mahi no Jutsu
Temat: Całość misji wraz z konsekwencjami (nie obejmuje samego faktu podjęcia się zadania, ale jego celu, konsekwencji i zajścia)
Temat: Całość misji wraz z konsekwencjami (nie obejmuje samego faktu podjęcia się zadania, ale jego celu, konsekwencji i zajścia)
0 x
- Shindo
- Postać porzucona
- Posty: 418
- Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty - Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami - Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=212662#p212662
- GG/Discord: shindo1313
- Multikonta: Tapion
- Aktualna postać: Kaito Mizukane
Re: Siedziba władzy
ROK 394
Odkąd byłem ostatni raz w tym budynku to minęło chyba z dwa tygodnie. Na początek niemalże od razu była ta sprawa Gedo, a później jeden wielki trening. Nauczyłem się nowej mocy, osiągając kolejny poziom wtajemniczenia. A do tego opanowałem kolejne dwie techniki, które zwiększały niesamowicie mój potencjał bojowy. Byłem z siebie w tamtym momencie cholernie dumny z osiągniętej mocy. Dlatego zanim poszedłem do gabinetu poprosić o kolejną misję, najpierw chciałem spotkać się z władzami osady Shigashi no Kibu, chciałem dostać awans jako shinobi.
- Musi, po prostu musi mi to dać. Już wykonałem misję dla osady, a bycie Doko jest upierdliwe. Wszędzie patrzą na mnie z góry, nic nie chcą dać, o wszystko muszę się wykłócać. A ostatnia misja doskonale mi pokazała jaka jest różnica w umiejętnościach pomiędzy mną, a tamtą Doko Yoko. Przecież to była jedna,wielka, pierdolona przepaść. Dziewczynie tysiąc lat zajmie zanim zbliży się chociaż na krok do mojego poziomu. Władze muszą dać mi awans, nie może być innego wyjścia. Mam tylko nadzieję, że śmierć tego gówno wartego strażnika nie wpłynie na ocenę mojej osoby.
W tych wesołych myślach, przekonując samego siebie, że awans jest prawie pewien, ze właściwie to od razu powinienem go dostać przechadzałem się bo budynku władz próbując znaleźć właściwe pomieszczenie. Niektórzy urzędnicy kiwali mi na przywitanie inni mieli mnie w dupie, a i jeszcze na domiar spotkałem kilku strażników którzy patrzyli na mnie spode łba.
- Kurwa mać ! Co za śmiecie, że też mają czelność patrzeć mi w oczy ! Powinienem dostać przeprosiny, że ich konfrater próbował sabotować misję w której i ja brałem udział. Co za wstrętne kundle, które nijak nie rozumieją gdzie jest ich miejsce. Jebane jednostrzałowcy, a patrzą na mnie jakby chcieli mnie zmiażdżyć, śmieszne chujki.
Po tym jak w myślach skomentowałem niezbyt życzliwe spojrzenia ze strony strażników dotarłem do wskazane drzwi na których napisane było, że rzeczywiście dotarłem do gabinetu władz osady. Zapukałem mocno, trzykrotnie, przyłożyłem ucho nasłuchując jakiegoś proszę. Jeżeli nie usłyszałem, standardowo odczekiwałem trzy sekundy po czym nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
- Dzień dobry - przywitałem się pewnym i mocnym głosem
Gdy wyczekałem momentu, żeby przedstawić swoją sprawę zaraz ją wyłożyłem.
- Jestem shinobi Shindo o randze Doko, przybyłem tutaj w celu prośby o awansowanie mnie na rangę Akoraito. Jestem szanowanym obywatelem który rozwiązałem wiele spraw jako detektyw. Jako shinobi jestem bardzo silny. Pomimo wykonanie zaledwie jednego zadania moja siła była na tyle miażdżąca, że przeciwnik ze zlecenia rangi C nie miał ze mną najmniejszych szans. Mój awans dla osady z pewnością będzie wartością dodatnią .
Skończyłem z uśmiechem na ustach, wyczekiwałem swojego awansu. Czułem, że chwile dzielą mnie od rangi Akoraito.
Odkąd byłem ostatni raz w tym budynku to minęło chyba z dwa tygodnie. Na początek niemalże od razu była ta sprawa Gedo, a później jeden wielki trening. Nauczyłem się nowej mocy, osiągając kolejny poziom wtajemniczenia. A do tego opanowałem kolejne dwie techniki, które zwiększały niesamowicie mój potencjał bojowy. Byłem z siebie w tamtym momencie cholernie dumny z osiągniętej mocy. Dlatego zanim poszedłem do gabinetu poprosić o kolejną misję, najpierw chciałem spotkać się z władzami osady Shigashi no Kibu, chciałem dostać awans jako shinobi.
- Musi, po prostu musi mi to dać. Już wykonałem misję dla osady, a bycie Doko jest upierdliwe. Wszędzie patrzą na mnie z góry, nic nie chcą dać, o wszystko muszę się wykłócać. A ostatnia misja doskonale mi pokazała jaka jest różnica w umiejętnościach pomiędzy mną, a tamtą Doko Yoko. Przecież to była jedna,wielka, pierdolona przepaść. Dziewczynie tysiąc lat zajmie zanim zbliży się chociaż na krok do mojego poziomu. Władze muszą dać mi awans, nie może być innego wyjścia. Mam tylko nadzieję, że śmierć tego gówno wartego strażnika nie wpłynie na ocenę mojej osoby.
W tych wesołych myślach, przekonując samego siebie, że awans jest prawie pewien, ze właściwie to od razu powinienem go dostać przechadzałem się bo budynku władz próbując znaleźć właściwe pomieszczenie. Niektórzy urzędnicy kiwali mi na przywitanie inni mieli mnie w dupie, a i jeszcze na domiar spotkałem kilku strażników którzy patrzyli na mnie spode łba.
- Kurwa mać ! Co za śmiecie, że też mają czelność patrzeć mi w oczy ! Powinienem dostać przeprosiny, że ich konfrater próbował sabotować misję w której i ja brałem udział. Co za wstrętne kundle, które nijak nie rozumieją gdzie jest ich miejsce. Jebane jednostrzałowcy, a patrzą na mnie jakby chcieli mnie zmiażdżyć, śmieszne chujki.
Po tym jak w myślach skomentowałem niezbyt życzliwe spojrzenia ze strony strażników dotarłem do wskazane drzwi na których napisane było, że rzeczywiście dotarłem do gabinetu władz osady. Zapukałem mocno, trzykrotnie, przyłożyłem ucho nasłuchując jakiegoś proszę. Jeżeli nie usłyszałem, standardowo odczekiwałem trzy sekundy po czym nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.
- Dzień dobry - przywitałem się pewnym i mocnym głosem
Gdy wyczekałem momentu, żeby przedstawić swoją sprawę zaraz ją wyłożyłem.
- Jestem shinobi Shindo o randze Doko, przybyłem tutaj w celu prośby o awansowanie mnie na rangę Akoraito. Jestem szanowanym obywatelem który rozwiązałem wiele spraw jako detektyw. Jako shinobi jestem bardzo silny. Pomimo wykonanie zaledwie jednego zadania moja siła była na tyle miażdżąca, że przeciwnik ze zlecenia rangi C nie miał ze mną najmniejszych szans. Mój awans dla osady z pewnością będzie wartością dodatnią .
Skończyłem z uśmiechem na ustach, wyczekiwałem swojego awansu. Czułem, że chwile dzielą mnie od rangi Akoraito.
0 x
- Arii
- Posty: 1622
- Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: -na prawym ramieniu wytatuowana sznyta gita
-krótka bródka - Widoczny ekwipunek: *Duża Torba
*Plecak
*Manierka - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
- GG/Discord: arii.2024
- Multikonta: Yachiru
- Shindo
- Postać porzucona
- Posty: 418
- Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty - Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami - Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=212662#p212662
- GG/Discord: shindo1313
- Multikonta: Tapion
- Aktualna postać: Kaito Mizukane
Re: Siedziba władzy
ROK 394
Spodziewałem się czegoś w stylu: "Shindo dałbym ci od razu rangę Sentoki`ego, ale sam rozumiesz formalności" ewentualnie "Doszły do nas smutne wieści o sprawie która nad tobą ciąży. Proszę uzbrój się w cierpliwość jeszcze chwila i sam cię powiadomię o nadaniu ci nowej rangi". Jednak ewidentnie przeliczyłem się z popularnością mojej osoby, przynajmniej w oczach Shirei-kana. Temu strażnikowi który raczył splunąć mi pod buty porachuje kości jak go spotkam.
- Wstrętna łajza !
Na samą myśl o nim, aż mnie zagotowała.
Wracając po tym jak szanowny przywódca nic nie zrobił sobie z moich wypocin, nie rozpoznał mnie. A gdy jego asystentka coś mu jeszcze szepnęła do ucha, w konsekwencji zachęcił mnie abym opowiedział o swojej ostatniej misji.
- To był chyba błąd przychodząc tutaj.
Przyznaje się, że przez tą aurę otaczającą zarządce osady Shigashi no Kibu na sekundę straciłem rezon. Jednak zacisnąłem pięści i opanowałem obawy które zaczęły mi towarzyszyć. Po czym tym samym pewnym głosem, głośno opowiedziałem o przebiegu mojej ostatniej misji.
- Szanowny władco ! Otrzymałem zlecenie aby pomóc strażnikom, a dokładniej doprowadzić podejrzaną o z bratanie się z mafijnymi psami niejaką Yoko, która wówczas była Doko w naszych szeregach. Poszedłem szukać strażników którym miałem pomóc. Spieszyłem się, myślałem: "Kurcze jak się pospieszę to jeszcze ich złapie przed domem oskarżonej". A tu psikus, siedzieli kilka pokoi obok w herbacianej atmosferze. Chciałem ich grzecznie ponaglić, że może najwyższy czas zabrać się do pracy. Nie uwierzy pan, ale dowódca odebrał to jako afront, że próbuje przejąć dowodzenie. Doszliśmy pod dom podejrzanej, podzieliłem się z nimi moją uwagą o tylnym wyjściu z domu. W normalnych okolicznościach powinniśmy kogoś wysłać w celu zabezpieczenia ewentualnej drogi ucieczki. Zostałem zignorowany. Podchodzimy pod dom, wychodzi podejrzana, uśpiła czujność strażników i dyskretnie zaczęła sięgać po coś do tylnej kieszeni. Wydarłem się na nią, żeby się nie ruszała, ponieważ będę musiał zainterweniować. I znowu zostałem nie mile zaskoczony, dowódca na mnie naskoczył obrażając mnie bez uzasadnienia, przekroczył dodatkowo swoje uprawnienia łapiąc i ściskając zarazem moje ubranie. Grzecznie przypomniałem, że jesteśmy na misji, że mamy wspólny cel o którym nie możemy zapominać i na koniec dodałem, że PO MISJI będę chciał się z nim rozliczyć za te obelgi. Oczywiście w dupie miał moje słowa oprócz tego ostatniego, robiąc z tego igły widły. Wściekł się strasznie, a dodatkowo dwóch pozostałych strażników zaszło mnie od tyłu i celowało włóczniami w plecy. Dostrzegłem jak podejrzana wycofuje się i przygotowuje do ataku. Nie wiedziałem czy dowódca i strażnicy w tamtym momencie to puste tępaki czy zdrajcy Shigashi no Kibu którzy chcą pomóc dziewczynie w ucieczce. Dla bezpieczeństwa osady założyłem to drugie gdyż nie chciałem zawieść oczekiwań wobec mnie. Udałem że się poddaje chcąc chociaż na chwilę uśpić czujność dowódcy. Udało mi się to, obróciłem się z nim tak aby był plecami do swych kamratów i przyłożyłem mu z całej siły. Po misji dowiedziałem się, że ten jeden cios wystarczył żeby go zabić. Nie chciałem tego zrobić, moim celem było ogłuszenie go, aby nie przedłużać z nim bezsensownie walk. W głowie miałem prosty plan, pojmać dziewczynę, obezwładnić strażników i wszystkich doprowadzić przed sąd. Dlatego też po uderzeniu dowódcy który odleciał, przy okazji nokautując tamtych dwóch z włóczniami pobiegłem za dziewczyną. Wywiązała się walka dystansowa jej genjutsu kontra moja broń miotana z notkami wybuchowymi. Wygrałem i gdy już byłem blisko jej pochwycenia jeden ze strażników uprzedził mnie i dokończył co za zacząłem. Ku mojej uciesze pojawił się dodatkowy patrol strażników, bowiem nie chciałem targać ze sobą czterech ciał. Tak jak mówiłem miałem to w planie, ale skoro przybyła kawaleria to czemuż nie skorzystać z ich pomocy. I tak o to Shirei-kanie wypełniłem swoją misję ku chwale Shigashi no Kibu.
Ostatnie zdanie zakończyłem lekkim pokłonem chcąc oddać władcy osady szacunek. I czekałem, czekałem na swój awans... Przynajmniej tak wtedy myślałem.
Spodziewałem się czegoś w stylu: "Shindo dałbym ci od razu rangę Sentoki`ego, ale sam rozumiesz formalności" ewentualnie "Doszły do nas smutne wieści o sprawie która nad tobą ciąży. Proszę uzbrój się w cierpliwość jeszcze chwila i sam cię powiadomię o nadaniu ci nowej rangi". Jednak ewidentnie przeliczyłem się z popularnością mojej osoby, przynajmniej w oczach Shirei-kana. Temu strażnikowi który raczył splunąć mi pod buty porachuje kości jak go spotkam.
- Wstrętna łajza !
Na samą myśl o nim, aż mnie zagotowała.
Wracając po tym jak szanowny przywódca nic nie zrobił sobie z moich wypocin, nie rozpoznał mnie. A gdy jego asystentka coś mu jeszcze szepnęła do ucha, w konsekwencji zachęcił mnie abym opowiedział o swojej ostatniej misji.
- To był chyba błąd przychodząc tutaj.
Przyznaje się, że przez tą aurę otaczającą zarządce osady Shigashi no Kibu na sekundę straciłem rezon. Jednak zacisnąłem pięści i opanowałem obawy które zaczęły mi towarzyszyć. Po czym tym samym pewnym głosem, głośno opowiedziałem o przebiegu mojej ostatniej misji.
- Szanowny władco ! Otrzymałem zlecenie aby pomóc strażnikom, a dokładniej doprowadzić podejrzaną o z bratanie się z mafijnymi psami niejaką Yoko, która wówczas była Doko w naszych szeregach. Poszedłem szukać strażników którym miałem pomóc. Spieszyłem się, myślałem: "Kurcze jak się pospieszę to jeszcze ich złapie przed domem oskarżonej". A tu psikus, siedzieli kilka pokoi obok w herbacianej atmosferze. Chciałem ich grzecznie ponaglić, że może najwyższy czas zabrać się do pracy. Nie uwierzy pan, ale dowódca odebrał to jako afront, że próbuje przejąć dowodzenie. Doszliśmy pod dom podejrzanej, podzieliłem się z nimi moją uwagą o tylnym wyjściu z domu. W normalnych okolicznościach powinniśmy kogoś wysłać w celu zabezpieczenia ewentualnej drogi ucieczki. Zostałem zignorowany. Podchodzimy pod dom, wychodzi podejrzana, uśpiła czujność strażników i dyskretnie zaczęła sięgać po coś do tylnej kieszeni. Wydarłem się na nią, żeby się nie ruszała, ponieważ będę musiał zainterweniować. I znowu zostałem nie mile zaskoczony, dowódca na mnie naskoczył obrażając mnie bez uzasadnienia, przekroczył dodatkowo swoje uprawnienia łapiąc i ściskając zarazem moje ubranie. Grzecznie przypomniałem, że jesteśmy na misji, że mamy wspólny cel o którym nie możemy zapominać i na koniec dodałem, że PO MISJI będę chciał się z nim rozliczyć za te obelgi. Oczywiście w dupie miał moje słowa oprócz tego ostatniego, robiąc z tego igły widły. Wściekł się strasznie, a dodatkowo dwóch pozostałych strażników zaszło mnie od tyłu i celowało włóczniami w plecy. Dostrzegłem jak podejrzana wycofuje się i przygotowuje do ataku. Nie wiedziałem czy dowódca i strażnicy w tamtym momencie to puste tępaki czy zdrajcy Shigashi no Kibu którzy chcą pomóc dziewczynie w ucieczce. Dla bezpieczeństwa osady założyłem to drugie gdyż nie chciałem zawieść oczekiwań wobec mnie. Udałem że się poddaje chcąc chociaż na chwilę uśpić czujność dowódcy. Udało mi się to, obróciłem się z nim tak aby był plecami do swych kamratów i przyłożyłem mu z całej siły. Po misji dowiedziałem się, że ten jeden cios wystarczył żeby go zabić. Nie chciałem tego zrobić, moim celem było ogłuszenie go, aby nie przedłużać z nim bezsensownie walk. W głowie miałem prosty plan, pojmać dziewczynę, obezwładnić strażników i wszystkich doprowadzić przed sąd. Dlatego też po uderzeniu dowódcy który odleciał, przy okazji nokautując tamtych dwóch z włóczniami pobiegłem za dziewczyną. Wywiązała się walka dystansowa jej genjutsu kontra moja broń miotana z notkami wybuchowymi. Wygrałem i gdy już byłem blisko jej pochwycenia jeden ze strażników uprzedził mnie i dokończył co za zacząłem. Ku mojej uciesze pojawił się dodatkowy patrol strażników, bowiem nie chciałem targać ze sobą czterech ciał. Tak jak mówiłem miałem to w planie, ale skoro przybyła kawaleria to czemuż nie skorzystać z ich pomocy. I tak o to Shirei-kanie wypełniłem swoją misję ku chwale Shigashi no Kibu.
Ostatnie zdanie zakończyłem lekkim pokłonem chcąc oddać władcy osady szacunek. I czekałem, czekałem na swój awans... Przynajmniej tak wtedy myślałem.
0 x
- Arii
- Posty: 1622
- Rejestracja: 3 cze 2022, o 11:19
- Wiek postaci: 19
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: -na prawym ramieniu wytatuowana sznyta gita
-krótka bródka - Widoczny ekwipunek: *Duża Torba
*Plecak
*Manierka - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10504
- GG/Discord: arii.2024
- Multikonta: Yachiru
- Shindo
- Postać porzucona
- Posty: 418
- Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty - Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami - Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=212662#p212662
- GG/Discord: shindo1313
- Multikonta: Tapion
- Aktualna postać: Kaito Mizukane
Re: Siedziba władzy
ROK 394
-Właśnie, dlatego Doko będzie Doko przez długi czas.
Usłyszałem to, w pierwszym momencie przyszła fala szoku i niedowierzania. Gdy chmura szoku opadła, przyszedł smutek i złość z poczucia niesprawiedliwego potraktowania. Nie chciałem, aby namiestnik Shigashi no Kibu widziałem moją złość. Dlatego pochyliłem się w ukłonie pokazując, że z pokorą przyjmuję jego słowa. Tak naprawdę dzięki takiemu zabiegowi udało mi się ukryć mój grymas niezadowolenia i irytacji.
- ... i wręcz błagasz o zostanie Akoraito!
- Co za chuj ! Ja błagam ?
Pomyślałem sobie na gorąco po tym co dotarło do moich uszu. Oczywiście cały czas moja twarz zwrócona była w podłogę gdyż jedynie czego teraz potrzebowałem to okazać swoje prawdziwe emocję przed dowódcą Shigashi no Kibu.
- A właśnie, że ja. A mafie nie mają prawa do ludzkiego sądu.
Tak w myślach skomentowałem ten śmieszny wywód że to niby nie ja jestem od tego żeby sądzić czy zabijać.
- Paranoja ! Ja pierdole, i już się nie dziwie że z takim miękkim chujem mafie robią co im się żywnie podoba. Złoczyńców należy tępić za wszelką cenę do samego spodu, aby niewinni nie cierpieli.
Na bieżąco w myślach komentowałem całą sprawę. Gdy doszedłem do wniosku, że namiestnik jest za miękki i za słaby do pilnowania osady podniosłem głowę. Opanowałem emocję i spojrzałem mu prosto w oczy
- Słabeusz, nie godny stanowiska.
Oceniłem go we własnej głowie w momencie kiedy moje oczy były martwe dla jego prezencji. Straciłem zainteresowanie awansem, nie było sensu wspinać się po szczeblach kariery gdy ktoś jego formatu pilnuję porządku. Nie, w tym miejscu postanowiłem, że to ja zostanę władcą Shigashi no Kibu albo umrę próbując zostać. Jako władca zakończę tolerowanie mafijnych wybryków i przymykania oczu na ich występki tak jak robią to miejscowi kupcy.
- Zrozumiałem co namiestnik miał mi do powiedzenia. Dziękuję za uwagi, pokornie je rozważę. A teraz jeśli można, jeszcze Doko żegna pana.
Kiedy wyczułem, że jest właściwy moment po prostu opuściłem pomieszczenie. Miałem wziąć misję, ale musiałem chyba przepracować w głowie nowe informacje. Po takim potraktowaniu, straciłem część serca dla władz osady, byłem zdegustowany postawą władcy. Liczyłem na zrozumienie, na to że poznam bratnią duszę której prześwięca ten sam cel - śmierć mafią. Podziękowania może i były zbyt dużą naiwnością z mojej strony. Jednak sam awans, poklepanie po plecach, pochwała i porada abym trzymał się obranej ścieżki jak najbardziej był w moim zasięgu. Zasługiwałem na to
W poczuciu niesprawiedliwości wobec mojej osoby, złorzeczyłem zarządcą osady w której panoszą się mafiozi. Smutny przemierzałem korytarze budynku władzy chcąc jak najszybciej wrócić do domu, a może do baru na szybką kolejkę ? Oblizałem się ze smakiem, jednak całym sobą próbowałem zwalczyć pokusę sięgnięcia po czarkę sake. To nie był czas na alkohol, miałem już nie pić, obiecałem sobie. Jednak pragnienie alkoholu, chęć rozluźnienia się, poczucia tego miłego mrowienia, zdjęcia chociaż przez chwilę ciężaru swego życia ze swych barków był bardzo kuszącą wizją. Dalej maszerowałem w stronę domu, pomimo ciągłej pokusy umoczenia ust w czymś mocniejszym.
SHINDO - mowa
SHINDO - myśli
Namiestnik
-Właśnie, dlatego Doko będzie Doko przez długi czas.
Usłyszałem to, w pierwszym momencie przyszła fala szoku i niedowierzania. Gdy chmura szoku opadła, przyszedł smutek i złość z poczucia niesprawiedliwego potraktowania. Nie chciałem, aby namiestnik Shigashi no Kibu widziałem moją złość. Dlatego pochyliłem się w ukłonie pokazując, że z pokorą przyjmuję jego słowa. Tak naprawdę dzięki takiemu zabiegowi udało mi się ukryć mój grymas niezadowolenia i irytacji.
- ... i wręcz błagasz o zostanie Akoraito!
- Co za chuj ! Ja błagam ?
Pomyślałem sobie na gorąco po tym co dotarło do moich uszu. Oczywiście cały czas moja twarz zwrócona była w podłogę gdyż jedynie czego teraz potrzebowałem to okazać swoje prawdziwe emocję przed dowódcą Shigashi no Kibu.
- A właśnie, że ja. A mafie nie mają prawa do ludzkiego sądu.
Tak w myślach skomentowałem ten śmieszny wywód że to niby nie ja jestem od tego żeby sądzić czy zabijać.
- Paranoja ! Ja pierdole, i już się nie dziwie że z takim miękkim chujem mafie robią co im się żywnie podoba. Złoczyńców należy tępić za wszelką cenę do samego spodu, aby niewinni nie cierpieli.
Na bieżąco w myślach komentowałem całą sprawę. Gdy doszedłem do wniosku, że namiestnik jest za miękki i za słaby do pilnowania osady podniosłem głowę. Opanowałem emocję i spojrzałem mu prosto w oczy
- Słabeusz, nie godny stanowiska.
Oceniłem go we własnej głowie w momencie kiedy moje oczy były martwe dla jego prezencji. Straciłem zainteresowanie awansem, nie było sensu wspinać się po szczeblach kariery gdy ktoś jego formatu pilnuję porządku. Nie, w tym miejscu postanowiłem, że to ja zostanę władcą Shigashi no Kibu albo umrę próbując zostać. Jako władca zakończę tolerowanie mafijnych wybryków i przymykania oczu na ich występki tak jak robią to miejscowi kupcy.
- Zrozumiałem co namiestnik miał mi do powiedzenia. Dziękuję za uwagi, pokornie je rozważę. A teraz jeśli można, jeszcze Doko żegna pana.
Kiedy wyczułem, że jest właściwy moment po prostu opuściłem pomieszczenie. Miałem wziąć misję, ale musiałem chyba przepracować w głowie nowe informacje. Po takim potraktowaniu, straciłem część serca dla władz osady, byłem zdegustowany postawą władcy. Liczyłem na zrozumienie, na to że poznam bratnią duszę której prześwięca ten sam cel - śmierć mafią. Podziękowania może i były zbyt dużą naiwnością z mojej strony. Jednak sam awans, poklepanie po plecach, pochwała i porada abym trzymał się obranej ścieżki jak najbardziej był w moim zasięgu. Zasługiwałem na to
W poczuciu niesprawiedliwości wobec mojej osoby, złorzeczyłem zarządcą osady w której panoszą się mafiozi. Smutny przemierzałem korytarze budynku władzy chcąc jak najszybciej wrócić do domu, a może do baru na szybką kolejkę ? Oblizałem się ze smakiem, jednak całym sobą próbowałem zwalczyć pokusę sięgnięcia po czarkę sake. To nie był czas na alkohol, miałem już nie pić, obiecałem sobie. Jednak pragnienie alkoholu, chęć rozluźnienia się, poczucia tego miłego mrowienia, zdjęcia chociaż przez chwilę ciężaru swego życia ze swych barków był bardzo kuszącą wizją. Dalej maszerowałem w stronę domu, pomimo ciągłej pokusy umoczenia ust w czymś mocniejszym.
SHINDO - mowa
SHINDO - myśli
Namiestnik
0 x
- Ryukuro
- Posty: 110
- Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
- Wiek postaci: 25
- Ranga: Łuska
- Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
- Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce
Rękawica łańcuchowa na lewej ręce
Kabura na lewej nodze
Kabura na prawej nodze
Duża torba na plecach - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
- Shindo
- Postać porzucona
- Posty: 418
- Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty - Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami - Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=212662#p212662
- GG/Discord: shindo1313
- Multikonta: Tapion
- Aktualna postać: Kaito Mizukane
Re: Siedziba władzy
Szedłem przed siebie i nagle wpadł na mnie on.
- Kurwa, kolejny strażnik. Co jest z nimi nie tak, że zawsze podchodzą mi pod nogi. Ja już kurwa nie wiem czy ich zacząć napierdalać czy zacząć tresować.
Jednak musiałem przyznać, że gościu miał trochę siły. Co prawda myślami uciekłem gdzie indziej i zostałem zaskoczony jednak o mało co mnie nie powalił mnie. A to z pewnością wymagało pewnego poziomu krzepy, spojrzałem na niego z uznaniem, ale jednakowoż w bojowym nastawieniu. Miałem już coś kąśliwego rzucić niestety przez swoje roztargnienie nie zdążyłem z siebie nic wykrztusić gdyż zalał mnie potokiem słów.
- ...nieugiętych skurwieli
Nie znaliśmy się na tyle dobrze, żeby tak do mnie mówił. Jednak słyszałem w głosie uznanie i autentyczną potrzebę pomocy. Na dodatek klepnął mnie jeszcze po przyjacielsku, że aż ugięły mi się kolana. Gdy się zastanawiałem co ja mam właściwie z tym gościem zrobić on zdążył powalić jakiegoś urzędasa.
- Walka z nim mogłaby być nie lada wyzwaniem, pewnie musiałbym uruchomić nową siłę aby go pokonać. O ile w ogóle dałbym radę.
Zaciekawiony jego osobą zawróciłem idąc zanim, jegomość miał w sobie coś przyciągającego. Wigor i bijąca od niego charyzma sprawiła, że chciałem dowiedzieć się czego ode mnie może chcieć straż.
Otwierając drzwi wypowiedział coś co sprawiło, że zaskarbił sobie moje uznanie
- ...Mamy mafie do odpierdolenia!
Wmurowało mnie w podłoże, zaskoczyło to mnie tak, że aż otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia.
- Czyżbym trafił na kogoś, kto ma ten sam cel jak ja ?
Może to dlatego, że od zakończenia misji nikt mi nie pogratulował, nie pochwalił, nie przybił piątki za wykonanie misji, A może to przez samotność, w momencie kiedy odprawiłem swojego przyjaciela z asystentką do Ryuzaku nie miałem nikogo bliskiego. Jeszcze ta rozmowa z władcą, gdzie napotkałem jedynie na niezrozumienie. Nie wiem czy to przez to, jednak kiedy zrozumiałem cały obraz sytuacji ze śmiechem podskoczyłem z radości.
- Hahaha
Niczym dziecko które dostało nową zabawkę uruchomiłem pierwszy poziom mocy, podbiegłem do pomieszczenia które już prawie nie miały drzwi i również wsadziłem głowę krzycząc:
- Słyszeliście kurwa co oficer powiedział !? Napierdalamy mafie, nygusy !
W skowronkach, z szerokim uśmiechem na twarzy zbiegłem po schodach w dół we wskazane miejsce. Przed wejściem przebiegło mi przez myśl, że może to pułapka zastawiona na moją osobę. Jednak szybko odrzuciłem tą podejrzenie, ten człowiek nie mógł mnie tak oszukać. W środku było sporo osób, nie popsuło mi to nastroju, najważniejsze żebym nie był z nikim w grupie.
- Aby nie być z nikim w grupie. Aby nie być z nikim w grupie
Jak mantrę powtarzałem w myślach czekając, aż organizator zabawy zjawi się i powie gdzie, kogo, napierdalamy.
Oficer
- Kurwa, kolejny strażnik. Co jest z nimi nie tak, że zawsze podchodzą mi pod nogi. Ja już kurwa nie wiem czy ich zacząć napierdalać czy zacząć tresować.
Jednak musiałem przyznać, że gościu miał trochę siły. Co prawda myślami uciekłem gdzie indziej i zostałem zaskoczony jednak o mało co mnie nie powalił mnie. A to z pewnością wymagało pewnego poziomu krzepy, spojrzałem na niego z uznaniem, ale jednakowoż w bojowym nastawieniu. Miałem już coś kąśliwego rzucić niestety przez swoje roztargnienie nie zdążyłem z siebie nic wykrztusić gdyż zalał mnie potokiem słów.
- ...nieugiętych skurwieli
Nie znaliśmy się na tyle dobrze, żeby tak do mnie mówił. Jednak słyszałem w głosie uznanie i autentyczną potrzebę pomocy. Na dodatek klepnął mnie jeszcze po przyjacielsku, że aż ugięły mi się kolana. Gdy się zastanawiałem co ja mam właściwie z tym gościem zrobić on zdążył powalić jakiegoś urzędasa.
- Walka z nim mogłaby być nie lada wyzwaniem, pewnie musiałbym uruchomić nową siłę aby go pokonać. O ile w ogóle dałbym radę.
Zaciekawiony jego osobą zawróciłem idąc zanim, jegomość miał w sobie coś przyciągającego. Wigor i bijąca od niego charyzma sprawiła, że chciałem dowiedzieć się czego ode mnie może chcieć straż.
Otwierając drzwi wypowiedział coś co sprawiło, że zaskarbił sobie moje uznanie
- ...Mamy mafie do odpierdolenia!
Wmurowało mnie w podłoże, zaskoczyło to mnie tak, że aż otworzyłem szerzej oczy ze zdumienia.
- Czyżbym trafił na kogoś, kto ma ten sam cel jak ja ?
Może to dlatego, że od zakończenia misji nikt mi nie pogratulował, nie pochwalił, nie przybił piątki za wykonanie misji, A może to przez samotność, w momencie kiedy odprawiłem swojego przyjaciela z asystentką do Ryuzaku nie miałem nikogo bliskiego. Jeszcze ta rozmowa z władcą, gdzie napotkałem jedynie na niezrozumienie. Nie wiem czy to przez to, jednak kiedy zrozumiałem cały obraz sytuacji ze śmiechem podskoczyłem z radości.
- Hahaha
Niczym dziecko które dostało nową zabawkę uruchomiłem pierwszy poziom mocy, podbiegłem do pomieszczenia które już prawie nie miały drzwi i również wsadziłem głowę krzycząc:
- Słyszeliście kurwa co oficer powiedział !? Napierdalamy mafie, nygusy !
W skowronkach, z szerokim uśmiechem na twarzy zbiegłem po schodach w dół we wskazane miejsce. Przed wejściem przebiegło mi przez myśl, że może to pułapka zastawiona na moją osobę. Jednak szybko odrzuciłem tą podejrzenie, ten człowiek nie mógł mnie tak oszukać. W środku było sporo osób, nie popsuło mi to nastroju, najważniejsze żebym nie był z nikim w grupie.
- Aby nie być z nikim w grupie. Aby nie być z nikim w grupie
Jak mantrę powtarzałem w myślach czekając, aż organizator zabawy zjawi się i powie gdzie, kogo, napierdalamy.
Ukryty tekst
ShindoOficer
0 x
- Ryukuro
- Posty: 110
- Rejestracja: 6 lip 2024, o 22:10
- Wiek postaci: 25
- Ranga: Łuska
- Krótki wygląd: Bardzo delikatne żeńskie rysy twarzy. Ostre zęby. Blada skóra typowa dla urodzonych w Kantai. Średniej długości białe włosy z delikatnym niebieskim odcieniem. Pomalowane na pomarańczowo oczy.
- Widoczny ekwipunek: Rękawica łańcuchowa na prawej ręce
Rękawica łańcuchowa na lewej ręce
Kabura na lewej nodze
Kabura na prawej nodze
Duża torba na plecach - Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=11698
- Shindo
- Postać porzucona
- Posty: 418
- Rejestracja: 13 wrz 2023, o 05:31
- Ranga: Dōkō
- Krótki wygląd: - Aparycja - avatar
- Szara lniana koszula
- Czarne spodnie
- Czarne buty - Widoczny ekwipunek: - Zbroja (czarna)
- Duża torba z tyłu za plecami - Link do KP: viewtopic.php?f=32&p=212662#p212662
- GG/Discord: shindo1313
- Multikonta: Tapion
- Aktualna postać: Kaito Mizukane
Re: Siedziba władzy
Kiedy zjawił się potencjalny organizator świetnej zabawy, o mało co nie podskoczyłem wraz z krzesłem na którym siedziałem. Radość mnie rozpierała, poczułem się jak wśród swoich, z szerokim uśmiechem spoglądałem na wszystkich. Cieszyłem się jak gospodyni która dostała nową zmiotkę i naczynia do gotowania.
Gdy rozpoczęła się przemowa skupiłem się w pełni chcąc wyłapać każde słowo, aby przypadkiem nic mi nie umknęło. W swojej płomiennej przemowie zdradził nam dlaczego atakujemy mafie
- ...odbędzie się tam sprzedaż kilku porwanych dzieci...
Mina mi zrzedła, dobry nastrój uleciał tak jak się pojawił. W sercu poczułem ognisty żar, zacisnąłem pięści i zazgrzytałem zębami. Wyłączyłem się na chwilę
- Co za gnidy ! Co za kurwy ! Dzieci ! Dzieci !
Ledwo się powstrzymałem, żeby od razu nie pobiec i nie zrobić porządku z tymi gnidami. Nie lubiłem wracać do tych wspomnień, jednak jak żywo przypomniało mi się moje odejście z grupy najemników.
Rzeczywiście w okresie kiedy opuszczałem niezależną jednostkę płatnych żołnierzy, poznałem w międzyczasie swoją żonę. Jednak to nie dla niej opuściłem tą grupę... Dostaliśmy zlecenie bardzo, bardzo ale to bardzo dobrze płatne polegające na przetransportowanie paczki z jednej osady do portu morskiego. Żadnych wrogów, żadnej walki po prostu zwykłe przetransportowanie z punktu A do punktu B w mocnej obstawie. Jednakże już po pierwszym dniu podróży okazało się, że nasze pakunki mówią. Po otworzeniu jednej z "paczek" okazało się, że pomagaliśmy handlarzowi dziećmi. Mordowałem tych którzy zostali mi wskazani, nie zawsze były to osoby które zawiniły. Pod nożem zdarzało się, że miałem kobiety zwłaszcza te które stawiały opór. Młodzieńcom wychodzącym mi naprzeciw też nie pobłażałem. Jednak małych dzieci nigdy, przenigdy nie skrzywdziłem. Cieszyłem się, że moi kamraci nie przyjmowali takich zleceń. Bardzo możliwe, że to właśnie dzięki temu tak długo byliśmy ze sobą. Jednak w momencie realizacji tego zadania i otrzymania nowych przesłanek zaprotestowałem w raz z moimi przyjaciółmi Hashi`m i Nigedo. Niestety zostaliśmy przegłosowani przez większość która uznałą, że tylko transportujemy dzieci. A pieniądze są bardzo duże i nie ma sensu teraz zaprzestawać realizacji zadania. Gdy jeszcze tłukłem się z myślami co mam robić, usłyszałem jak jeden chłopiec wzywa żałośnie swoją mamę. Wyobrażam sobie sytuację z dnia codziennego mały chłopiec zagubiony na targu, płacze gdyż szuka swojego rodziciela. Zewsząd zaraz znajdują się "wujkowie" i "ciocie" które pomagają malcowi znaleźć mamę i tatę... U nas stanęło nad nim trzech mężczyzn, którzy krzyczeli na niego, wyciągnęli go z klatki, stłukli i wrzucili z powrotem do swojego więzienia, łkającego ze słowem: "Mamusiu" na swych drżących ustach. Nigedo jako pierwszy doskoczył i spróbował im przeszkodzić, jednak wywiązał się szarpanina w której finalnie jeden z moich najbliższych przyjaciół zginął...
Tamtej nocy poczekałem aż wszyscy się schleją i pośpią, obudziłem Hashi`ego i w raz z nim poderżnęliśmy wszystkim gardła. Niby takie proste wstał i zabił. Jednak tak rzeczywiście było, atak na dzieci skreślił moich kompanów z listy organizmów postrzeganych jako ludzie. Tego wieczora czerpałem wielką radość, gdy patrzyłem na najemników którzy nierozumiejącym, ale na wpół przestraszonym spojrzeniem próbowali coś wykrztusić z siebie. Desperacko łapali się za szyję próbując zatamować krwawienie, jednak posoka chlustała na lewo i prawo. Ach, jakie to było piękne gdy cali we własnej krwi wpadali w przedśmiertne konwulsje. W taki sposób uwolniłem dzieci i pomściłem Nigedo, którego traktowałem jak ojca.
Wróciłem po wspomnieniu nigdzie niezapisanej i nieopowiedzianej histori, którą w raz z Hashi`m zagrzebaliśmy głęboko w czeluściach swoich wspomnień. Zły wstałem i z tego co zrozumiałem ustawiłem się w grupie gdzie będzie najwięcej walki i śmierci. Podszedłem do Masaru i pochylając głowę rzekłem:
- Panie Masaru, jestem gotów oddać życie za sprawę. Proszę pozwolić mi zająć się czerwonym tygrysem.
Shindo
Masaru
Gdy rozpoczęła się przemowa skupiłem się w pełni chcąc wyłapać każde słowo, aby przypadkiem nic mi nie umknęło. W swojej płomiennej przemowie zdradził nam dlaczego atakujemy mafie
- ...odbędzie się tam sprzedaż kilku porwanych dzieci...
Mina mi zrzedła, dobry nastrój uleciał tak jak się pojawił. W sercu poczułem ognisty żar, zacisnąłem pięści i zazgrzytałem zębami. Wyłączyłem się na chwilę
- Co za gnidy ! Co za kurwy ! Dzieci ! Dzieci !
Ledwo się powstrzymałem, żeby od razu nie pobiec i nie zrobić porządku z tymi gnidami. Nie lubiłem wracać do tych wspomnień, jednak jak żywo przypomniało mi się moje odejście z grupy najemników.
Rzeczywiście w okresie kiedy opuszczałem niezależną jednostkę płatnych żołnierzy, poznałem w międzyczasie swoją żonę. Jednak to nie dla niej opuściłem tą grupę... Dostaliśmy zlecenie bardzo, bardzo ale to bardzo dobrze płatne polegające na przetransportowanie paczki z jednej osady do portu morskiego. Żadnych wrogów, żadnej walki po prostu zwykłe przetransportowanie z punktu A do punktu B w mocnej obstawie. Jednakże już po pierwszym dniu podróży okazało się, że nasze pakunki mówią. Po otworzeniu jednej z "paczek" okazało się, że pomagaliśmy handlarzowi dziećmi. Mordowałem tych którzy zostali mi wskazani, nie zawsze były to osoby które zawiniły. Pod nożem zdarzało się, że miałem kobiety zwłaszcza te które stawiały opór. Młodzieńcom wychodzącym mi naprzeciw też nie pobłażałem. Jednak małych dzieci nigdy, przenigdy nie skrzywdziłem. Cieszyłem się, że moi kamraci nie przyjmowali takich zleceń. Bardzo możliwe, że to właśnie dzięki temu tak długo byliśmy ze sobą. Jednak w momencie realizacji tego zadania i otrzymania nowych przesłanek zaprotestowałem w raz z moimi przyjaciółmi Hashi`m i Nigedo. Niestety zostaliśmy przegłosowani przez większość która uznałą, że tylko transportujemy dzieci. A pieniądze są bardzo duże i nie ma sensu teraz zaprzestawać realizacji zadania. Gdy jeszcze tłukłem się z myślami co mam robić, usłyszałem jak jeden chłopiec wzywa żałośnie swoją mamę. Wyobrażam sobie sytuację z dnia codziennego mały chłopiec zagubiony na targu, płacze gdyż szuka swojego rodziciela. Zewsząd zaraz znajdują się "wujkowie" i "ciocie" które pomagają malcowi znaleźć mamę i tatę... U nas stanęło nad nim trzech mężczyzn, którzy krzyczeli na niego, wyciągnęli go z klatki, stłukli i wrzucili z powrotem do swojego więzienia, łkającego ze słowem: "Mamusiu" na swych drżących ustach. Nigedo jako pierwszy doskoczył i spróbował im przeszkodzić, jednak wywiązał się szarpanina w której finalnie jeden z moich najbliższych przyjaciół zginął...
Tamtej nocy poczekałem aż wszyscy się schleją i pośpią, obudziłem Hashi`ego i w raz z nim poderżnęliśmy wszystkim gardła. Niby takie proste wstał i zabił. Jednak tak rzeczywiście było, atak na dzieci skreślił moich kompanów z listy organizmów postrzeganych jako ludzie. Tego wieczora czerpałem wielką radość, gdy patrzyłem na najemników którzy nierozumiejącym, ale na wpół przestraszonym spojrzeniem próbowali coś wykrztusić z siebie. Desperacko łapali się za szyję próbując zatamować krwawienie, jednak posoka chlustała na lewo i prawo. Ach, jakie to było piękne gdy cali we własnej krwi wpadali w przedśmiertne konwulsje. W taki sposób uwolniłem dzieci i pomściłem Nigedo, którego traktowałem jak ojca.
Wróciłem po wspomnieniu nigdzie niezapisanej i nieopowiedzianej histori, którą w raz z Hashi`m zagrzebaliśmy głęboko w czeluściach swoich wspomnień. Zły wstałem i z tego co zrozumiałem ustawiłem się w grupie gdzie będzie najwięcej walki i śmierci. Podszedłem do Masaru i pochylając głowę rzekłem:
- Panie Masaru, jestem gotów oddać życie za sprawę. Proszę pozwolić mi zająć się czerwonym tygrysem.
Shindo
Masaru
Ukryty tekst
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości