Stanowiąca część Cesarstwa wyspa położona jest na południe od skupiska wysp Kantai, a także na południowy zachód od krajów kupieckich. Na wyspie znajduje się siedziba Rodu Ranmaru , jednak głowa rodu rezyduje na Hanamurze, piastując stanowisko Cesarza. Temperatura panująca na wyspie jest znacznie niższa od tej na Kantai co nad wyraz pokazują góry śnieżne a także licznie występujące wichury. Ludzie zamieszkujący wyspę utrzymują się z polowań oraz połowów.
			
		
		
			
				
								Aoi 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  211 Rejestracja:  25 mar 2024, o 08:52Wiek postaci:  24Ranga:  DōkōKrótki wygląd:  Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.Widoczny ekwipunek:  Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katanaLink do KP:  viewtopic.php?p=215542#p215542 GG/Discord:  laertes9788Multikonta:  Ai, Nuō, Sister 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Aoi  3 cze 2024, o 23:57 
			
			
			
			
			Jego jedyny kontakt z "bogolskimi dziećmi" to cholerny Księżniczek, więc powiedzieć, że miał o takowych złą opinię to jak nic nie powiedzieć. Nikt na niego nie działał tak bardzo jak ten blondas, być może, przynajmniej nikogo sobie nie przypominał jakkolwiek podobnego. Jedyne do czego się ten gnojek nadawał to siedzenie na dupie i zamknięcie mordy, w tym był optymalny, a i z tym bywał problem. Przynajmniej przy Shabondamie zwykle nie mówił za wiele tak długo jak nie został poproszony, więc jakoś, ledwo bo ledwo, ale udawało się im koegzystować. Zwłaszcza, że i sam Aoi służył za wzór cierpliwości i cnót, dzięki czemu Yuto zawdzięczał możliwość rozwoju w ich załodze i pomoc w przystosowywaniu do warunków panujących w cesarskiej armii, a nie jakichś bogatych dworkach czy gdzie tam grzał on swoją paniczykową dupę. Izumi była inna. Nie widział w niej tego, co widział we wcześniej wspomnianym osobniku. Ona nie zachowywała się tak, jakby cały świat miał łożyć się u jej stóp i bić pokłony, za samą jej egzystencję. Nie wyglądała na taką, która uznawałaby, że wszystko się jej należy. Nawet na nią nie patrzył jak na "bogolską", możliwe, że nie zdawał sobie z tego faktu sprawy. Nawet było to prawdopodobne. I w dalszym ciągu nie był w stanie widzieć w niej tego co widział w Yuto. Wszystko co było z nią lub dookoła niej związane drażniło go przez to jeszcze bardziej. Może wszystko wyolbrzymiał, ale jednak. Nie znał jej historii, też nie, żeby był zainteresowany jej genealogią w choćby najmniejszym stopniu. Ale jednak, bogata rodzina, a była całkiem inna niż Księżniczek. I nie to jedyne go drażniło. Wszelkie przeciwieństwa czy powiązania z Akari, które wykazywała mniej lub bardziej bezpośrednio, choć raczej nigdy celowo, które może nie rzucałyby się tak w oczy, gdyby nie nieszczęsne przeznaczenie ukazane w butelce, niezależnie od tego jakby to brzmiało. Hiroyukiemu machnął jedynie ręką na znak potwierdzenia. Dwie butelki, prosta sprawa. Zapamięta, jedzenie dla siebie. Dwie butelki dla Ito, przynajmniej jedna dla niego samego. A może też duet? Tak. Duet, może czegoś co nie będzie potęgowało jego rozdrażnienia. Wypicie Księżyca? Lepiej nie. A w kuchni? Działał sprawnie, niczym podczas służby na statku, jakby liczyła się każda sekunda. Nie zareagował na jej słowa nawet w najmniejszym stopniu jedynie kontynuując to co chciał zrobić. Zamoczenie palca w zimnej wodzie, aby chociaż w minimalnym stopniu raz, żeby być może zmniejszyć utratę krwi, która i tak mogła wyglądać jakkolwiek jedynie dla dziecka, ale nie patrzył na realne zagrożenie zdrowia. Bardziej na potencjalną upierdliwość samej rany, poplamienie krwią czegokolwiek, choćby jedzenia, możliwość złego gojenia się rany, czy samo upierdliwe pieczenie podczas przygotowywania czegokolwiek w kuchni, czy to warzyw czy owoców, a nie daj, któryś z bogów, żeby sól się tam dostała. Zdecydowanie nie kierował się jakąkolwiek faktyczną "troskliwością" o dziewczynę, nie. To, że uważał ją za wyjątkowo atrakcyjną, cóż. Było niezaprzeczalnym faktem powstałym z połączenia wielu wspomnianych też wcześniej elementów, ach te nieszczęsne kontrasty, ale jednak. Praktyczność. Nawet, jeżeli miałoby to brzmieć dziwacznie, to właśnie tym się kierował. Był skupiony na postawionym przed sobą samym zadaniem. Alkoholem przepłukał ranę, nawet nie myśląc o tym by skierować cokolwiek z szyjki do własnej, pewnie poranionej, gardzieli. -Nie zawsze. - -Głupotę? - -Takie rany lubią się źle bliźnić. I paskudnie bruździć. - -Nie pierwsze stracone w taki sposób. - I puścił jej rękę w momencie jak skończył tłumaczyć dlaczego nie nazwałby tego głupotą. Patrzył się na nią, oczywiście, nie uciekał wzrokiem. Nawet może za bardzo polubił jej twarz. Jeżeli można było to tak określić. A zamówienie jedzenia? Zapomniał. Butelki... coś tam brzdękało. Pewnie szkło słyszane z sali, choć możliwe, że to tylko echo w jego głowie. 
	0  x
	
 
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Taiyō 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  318 Rejestracja:  4 lip 2023, o 17:27Wiek postaci:  20Ranga:  GinkaraKrótki wygląd:  Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.Link do KP:  viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160 GG/Discord:  spectrofobiaMultikonta:  Uguisu 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Taiyō  4 cze 2024, o 01:02 
			
			
			
			
			27/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch” Aoi  — Misja C  Izumi zamrugała nerwowo. „Nie zawsze”, ale teraz tak? Pewno byle panna poczułaby się wyjątkowo, tym bardziej w pewien sposób zauważona przez marynarza z, bądź co bądź, osławionej floty jaśnie panującego im Cesarza. Ale nie ona. Cały ten ambaras, choć miły, przechodził przez filtr doświadczeń dziewczyny – tego, jak bardzo nienawidziła być postrzegana jako jednostka arbitralnie słaba, bądź, po prostu „słabsza”. Takimi dyrygowano nie tylko dla samego faktu, ale i przeświadczenia, że bez należytej tresury nie poradzą sobie w wielkim świecie. Uznawano więc, że muszą mieć zwierzchnika, który podejmie decyzje za nich. W przypadku kobiet, a nią właśnie była, początkowo był to ojciec, brat, później, wraz z osiągnięciem wymaganego wieku – mąż. To nigdy jej się nie widziało. Nie potrafiła krzywić się w oczekiwanym grymasie i nie składała nóżek aż do samego zamążpójścia, co więcej przeświadczona o bezcelowości buntu, posłusznie czekała na odpowiedni moment, by wybiec z domu i nigdy więcej do niego nie wrócić. Nieważne co. Nie potrzebowała przecież nikogo, by się o nią troszczył, by wskazywał drogę, kiedy doskonale potrafiła to zrobić sama. Lata ciężkiej pracy, hektolitry łez bezsilności i obolałe od pracy na równi z mężczyznami mięśnie tylko po to, by w najmniej spodziewanym momencie zostać „damą w opałach” w oczach kogoś, kto nie czynił tego nazbyt często. Co za bezsens. Pewnie dlatego zareagowała tak, a nie inaczej i dość chłodno, acz wciąż z wyrozumiałością przeplataną wgraną w cechy charakteru „sympatycznością” powiedziała:— To dobrze, bo ze mnie ani dama, ani w opałach. Poradziłabym sobie. — Wygląda… Nieźle.  — Możliwe, nie mam biegłości w ranach. Nie jestem wojowniczką, a jeśli już, to co najwyżej kuchennego noża — W taki… Co się stało z poprzednimi?  — Raczej nie chcesz mi powiedzieć, że swoje kimono przerabiasz na bandaże, kiedy wystraszysz karczmarkę. — Mogę ci się jakoś odwdzięczyć? Nie lubię być dłużna. — W ostateczności uznam, że tak długie patrzenie na mnie jest zapłatą samą w sobie i to ty staniesz się dłużnikiem, choć wydajesz się mieć już istniejący pakt do spłacenia. — Próbujesz o czymś zapomnieć, Aoi?  
	0  x
	
#9d3126 nudzi  świat i nie chcę się już staraćwszystko  i w sumie to naraz Karta postaci PH Bank Prowadzę Kami Kaito  Hikari Kaguya  
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Aoi 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  211 Rejestracja:  25 mar 2024, o 08:52Wiek postaci:  24Ranga:  DōkōKrótki wygląd:  Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.Widoczny ekwipunek:  Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katanaLink do KP:  viewtopic.php?p=215542#p215542 GG/Discord:  laertes9788Multikonta:  Ai, Nuō, Sister 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Aoi  4 cze 2024, o 01:57 
			
			
			
			
			Chwała niech będzie losowi, który pozwolił mu wychowywać się w prostej rodzinie. Wyjątkowo obce były mu wszelki zwyczaje elit, bo też zazwyczaj z nimi nie obcował, a przynajmniej nie na poziomach, gdzie miałoby to jakiekolwiek znaczenie. W armii wszyscy byli równi, tak długo jak zgadzali się ze sobą rangą. Tak, hierarchia wojskowa była dla niego dużo prostsza do zrozumienia i realnego postrzegania jako coś znaczącego, niż wartość człowieka wynikająca z jego urodzenia, a co za tym idzie - wszelkie idące za tym obowiązki, jak chociażby za mąż pójście. Co z tym się też wiązało, ostatnich kilka lat spędzonych w marynarce, a wcześniej szkoląc się na lądzie, nauczyło go dużo prostszego postrzegania kobiet niż jako damy w opałach. Może "prostsze" to złe słowo, powiedzenie, że każdy stanowił o swoim losie byłoby zdecydowaną przesadą, a zarazem parodią jego własnego życia w ciągu ostatnich tygodni czy miesięcy. Właściwie, jakby to nie brzmiało, postrzeganie ludzi na podstawie ich zawodu czy rangi, zrównało kobiety niemalże do takiej samej pozycji jak mężczyzn. Niemalże, bo oczywiście, zwykłego męskiego cywila niekoniecznie potraktowałby z taką "troską" jak Izumi. Staruszkę napotkaną wcześniej... lepiej nie myśleć. Ale jednak, "bogolskie" podejście do obowiązków czy postrzegania innych było mu całkowicie obce. Uśmiechnął się. Tak po prostu, słusznie. Nie uważał jej za damę w opałach, nawet jeżeli mogły tak brzmieć jego słowa. Właściwie, odpowiedział tak, jak zasugerowała mu to pytaniem. Po prostu, zadziałał. Nie myślał. Niestety. Rzadko myślał. Zwłaszcza kiedy chodziło konsekwencje wynikające z bycia wodzonym na łańcuchu, który Amaterasu oplotła wokół jego duszy. Jak pies. Decydował o sobie, tak długo jak odpowiadało to właścicielowi. Tak tutaj, jeszcze nie czuł zaciskającej się kolczatki. Zmiana w jego mimice, ta na plus, nie wynikała z odpowiedniego szarpnięcia za smycz. Ot, zadziała się samoistnie. Nie wątpię.  Tak chciał odpowiedzieć, nawet przez moment nie wątpił w jej możliwości poradzenia sobie z tym niewielkim problemem. On po prostu chciał uczynić to bardziej efektywnym, nawet jeżeli wydawał się być nachalny (i był) w swoim działaniu, jak już zostało to powiedziane, pomyślunek nie był czymś, czym mógł się szczycić w takich chwilach. Nawet jeżeli analizował wiele rzeczy, przy kobietach, zwłaszcza tych, które wykraczały jakimkolwiek aspektem poza logikę jaką się kierował, analizować nie potrafił niczego, wszystko sprowadzało go do jednej z dwóch opcji - działania lub bierności. I niezależnie od wyboru, zdawał się i tak biernie chłonąć każdy rzucony mu ochłap wolnej woli. I sam, podążając za jej wzrokiem spojrzał na palec. Nie była to najlepsza robota, oczywiście. Ale swoją rolę miało spełnić, na to liczył.-Tak, nieźle. - -Kuchenne są najgorsze. - Poprzednimi? Żałował, że musiał to wcześniej powiedzieć. Powinien przewidzieć takie pytanie. Nie mógł powiedzieć prawdy. Nie mógł też pokazywać tego, że samo pytanie było dla niego... nie ciężkie. Trudne. Tak samo trudne, jak trudno powiedzieć o tym, że wiedziało się duchy czy o tym, kiedy będąc małym dzieckiem zerknęło się przypadkiem za drzwi dorosłych, wtedy, kiedy te powinny być zamknięte. -Uwierzyłabyś? - -Byłem nieostrożny. - Zaskoczyła go zbliżając się. Spojrzał w dół chcąc patrzeć w jej oczy, kiedy skróciła dystans. Czuł mrowienie na karku, jakby jego własny organizm wysyłał mu sygnały ostrzegawcze. Jej oczy go przyciągały. Ignorował sygnały. Zawsze to robił. Co mówiliśmy o uczeniu się? Dług? Nic nie była mu dłużna. Nie robił tego dla jakiegokolwiek uznania. Albo robił? Nie wiedział co robił. Przeklinał samego siebie. -Chcesz mojego długu, co? - I podszedł do niej lustrując jej nogę, kierując spojrzenie stopniowo ku górze, aby ponownie zawiesić je na twarzy Izumi. Wykonał polecenie, które nie zostało wypowiedziane, nie potrafił od tego uciec, nie chciał od tego uciec. Pomimo wszystkiego, każdego najmniejszego znaku na niebie i ziemi, który widział po wejściu do "Śnieżnego Niedźwiedzia", nie uciekł, kiedy jeszcze miał okazję. Gorzej. Pozwolił się złapać w sidła, które miały pochwycić ów stworzenie. -Nie. Nie ma rzeczy, o której mógłbym chcieć zapomnieć. - Usiadł na krześle. 
	0  x
	
 
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Taiyō 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  318 Rejestracja:  4 lip 2023, o 17:27Wiek postaci:  20Ranga:  GinkaraKrótki wygląd:  Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.Link do KP:  viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160 GG/Discord:  spectrofobiaMultikonta:  Uguisu 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Taiyō  4 cze 2024, o 03:15 
			
			
			
			
			29/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch” Aoi  — Misja C  — Tak myślisz? Ciężko cię zwieść — Powinnam? Nieostrożny marynarz cesarskiej floty, temu ciężko wierzyć — Kto ci to zrobił? — Hmm… Nierozważna meduza tak panicznie trwoży się słońca. — Zawsze lepiej mieć dłużnika, niż być dłużnikiem. Która opcja bardziej ci odpowiada? — Twój kredyt rośnie  — Skoro nie chcesz zapomnieć, czemu chciałeś pić słońce? Ludzie piją, żeby zapomnieć  — Wydajesz się zdenerwowany albo… Zagubiony? 
	0  x
	
#9d3126 nudzi  świat i nie chcę się już staraćwszystko  i w sumie to naraz Karta postaci PH Bank Prowadzę Kami Kaito  Hikari Kaguya  
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Aoi 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  211 Rejestracja:  25 mar 2024, o 08:52Wiek postaci:  24Ranga:  DōkōKrótki wygląd:  Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.Widoczny ekwipunek:  Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katanaLink do KP:  viewtopic.php?p=215542#p215542 GG/Discord:  laertes9788Multikonta:  Ai, Nuō, Sister 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Aoi  4 cze 2024, o 04:08 
			
			
			
			
			Dawał się zwodzić. Ten śmiech, nie był w stanie zrozumieć co oznaczać. Czy chciała z nim flirtować, manipulować, rozmawiać. Nie mialo to najmniejszego znaczenia. Po prostu, był. Te, zdawało się, niewinne brzmienie było czymś, co tylko dodatkowo go alarmowało. Dostrzegał tyle sprzeczności, że jego otępiały umysł nie był w stanie zrozumieć wszystkiego jakkolwiek poprawnie. To co myślał zlewało mu się z tym co faktycznie słyszał.  Czy ciężko było go zwieść? Może i by tak było, gdyby on sam sobie tego nie robił. Gdyby nie zachowywał się jak ptak, którego ciągnie do jaskrawo mieniących się przedmiotów, gdzie nie bacząc na zagrożenia chcą ów rzecz zdobyć. On nie wszedł tu z myślą jakiejkolwiek zdobyczy, skądże. A został... Nie wiedział dlaczego został. To było w tym wszystkim najgorsze. Klątwa zdawała się go pochłaniać w całości, kiedy tylko chciał uciec od Słońca, promienie Madame sięgały go na inne sposoby. I było mu z tym dobrze. Było mu z tym źle. Było mu z tym wspaniale. Było mu z tym okropnie. Cholera, sinusoida uczuć, którą czuł nie pozwalała mu się skupić. Było doskonale. -Jest... wiele rodzajów nieostrożności. - -Czy możemy uznać, że zrobiłem to sam? - Wciąż się w nią wpatrywał, podziwiał każdy jej ruch, to jak opadały jej włosy. Nie. Nie mogła mieć nic wspólnego z Akari, nawet i z Księżycem za wiele było różnic, by móc jakkolwiek je połączyć. Uśmiechnął się, wyglądało to jakby uśmiechał się do Izumi, kiedy ta odrzuciła swoje włosy, ale nie. Uśmiechał się do samego siebie, starając się przekonać własne Ja o tym, że przesadza. O tym, że sam się wpędza w nieszczęsną grę swojej duszy, do której wszelkie roszczenia stracił przed wieloma tygodniami. A jednak, w jego głowie niczym echo rozbrzmiewające między klifami, odbijały się wewnątrz jego czaski słowa samej Bogini. Wciąż nie rozumiał ich w pełni, był ślepcem. Definitywnie. Ślepcem, głupcem, kimkolwiek tylko jeszcze by go nazwała, on by nie zaprzeczył. Nie byłby w stanie kłócić się z jej argumentacją, nawet tą nigdy niewypowiedzianą. Tą widoczną wyłącznie w spojrzeniu, wyczuwalną w dotyku, czy nawet smaku ust. Przeklinał ten konkretny dzień na Tenkyu. I błogosławił go. W momencie, kiedy ona się wyprostowała, on sam odchylił się na krześle do tyłu, jakby chcąc ją zlustrować z chociaż minimalnie większej odległości. Jej oczy. Były... inne? Nawet potrząsnął głową, jakby chciał ocucić się z tego snu, koszmaru, tego czymkolwiek to było. Ten chłód, który widział nie był tym samym co go przyciągnęło do niej wcześniej. Nie. Jego zmysły szalały jeszcze bardziej, jeszcze bardziej walczyły ze sobą o podjęcie decyzji co do dalszego działania. Zostać? Wstać? Udawać, że w sumie minął się z Izumi i jakimś dziwacznym sposobem nie spotkał jej w kuchni? Nie. Został. Tak. Nawet jeżeli coś głęboko w jego głowie krzyczało, pragnęło uwolnienia duszy, umysłu, wszystkiego co było spętane przeszłymi wydarzeniami, a bieżące jedynie zdawały się mocniej zaciskać klatkę jego serca. -Nasz dług się równoważy. - -Wpatrujemy się wzajemnie, prawda? - -By rozrzedzić mgłę. - -Chciałbym wiedzieć jak się czuję. - Jej dotyk był inny. Inny niż dotyk Akari. Nie był porównywalny. Nie był gorszy. Nie był lepszy. Był inny. Bardziej niezrozumiały w całym jej jestestwie jakie miał okazję do tej pory poznać. Czy w ogóle ją poznawał? Czy też pastwiła się nad nim jak kot nad myszą zapędzoną w kozi róg? Amaterasu była dla niego bardziej zrozumiała, choć jednocześnie bardziej mieszała mu w głowie. Mieszała mu nawet teraz, choć nie było jej w pobliżu. Poza nieboskłonem. Tęsknił za Słońcem. 
	0  x
	
 
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Taiyō 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  318 Rejestracja:  4 lip 2023, o 17:27Wiek postaci:  20Ranga:  GinkaraKrótki wygląd:  Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.Link do KP:  viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160 GG/Discord:  spectrofobiaMultikonta:  Uguisu 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Taiyō  4 cze 2024, o 23:48 
			
			
			
			
			31/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch” Aoi  — Misja C  — Na przykład? — Możemy. Byłam tylko ciekawa cóż to za nieostrożności. Może któreś z nich popełniam i skończę z podobną raną? A takie lubię się źle bliźnić. I paaaskudnie bruździć. Cały twój wysiłek poszedłby na marne. — To tak nie działa marynarzyku — Spójrz, tu jest źródło mojego długu — Tu zaś… Twojego. Nie w sposób traktować ich równoważnie, jeśli sposób oczekiwanej zapłaty znacząco się różni. — Mgłę? W alkoholu? — Próbowałeś kiedyś wdmuchać powietrze z palonych ziół do butelki? Podpowiem: dym pozostaje przy szyjce, a co gorsze, gęstnieje. — Wiedza często okazuje się większym cierpieniem, niż jej brak.  — Nie lepiej się temu poddać, tej… Tej pokusie, by przestać mierzyć wszystko rozumiem? — Z jakiegoś powodu ludzie morza zawsze szukają zaginionego lądu, choć nie mają w tym żadnego interesu. Później kluczą ulicami, gubią się we własnych myślach. Po co to szaleństwo? Jesteśmy tylko pionkami w rękach bóstw; jednego dnia stwierdzą, że możesz oddychać, następnego ten oddech zabiorą — Nie wiem, czy to odpowiednia metoda, ale skoro nasz los i tak jest zależny od ich niezrozumiałej woli, to właściwym byłoby czynić dokładnie tę myśl, która pojawia się jako pierwsza. Bez wątpliwości. Z doświadczenia powiem, że jest to szalenie przyjemne. 
	0  x
	
#9d3126 nudzi  świat i nie chcę się już staraćwszystko  i w sumie to naraz Karta postaci PH Bank Prowadzę Kami Kaito  Hikari Kaguya  
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Aoi 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  211 Rejestracja:  25 mar 2024, o 08:52Wiek postaci:  24Ranga:  DōkōKrótki wygląd:  Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.Widoczny ekwipunek:  Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katanaLink do KP:  viewtopic.php?p=215542#p215542 GG/Discord:  laertes9788Multikonta:  Ai, Nuō, Sister 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Aoi  5 cze 2024, o 00:58 
			
			
			
			
			Bawiła się nim nie mając choćby odrobiny litości, a on, jak kot wabiony szelestem papieru i tak kontynuował swoją pogoń, starając się zyskać z tego jak najwięcej, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, a przynajmniej nie całkowicie, że on jest tym dającym rozrywkę, a nie czerpiącym. Przynajmniej nie w w stopniu, który mógłby być nazwany równoważnym. Dysproporcja była znacząca, a jego umysł stawał się jeszcze większym mętlikiem. Przytaknęła mu, aby zaraz po tym temu zaprzeczyć. Nawet zaśmiał się z uznaniem, na to jak dał się wpędzić w jej pułapkę. Niczym mysz, którą złapano w pułapkę. Nie taką, która mogła zabić, och nie. To była żywołapka, aby złapaną myszkę móc zachować w klatce jak pupila, żeby cieszyć się jak ta będzie radośnie popiskiwać dostając okruszki z pańskiego stołu myśląc, że trafiła do raju na ziemi. Pozbawiona jednak zostawała wolności, a jednak żyła względnie szczęśliwie, choć uwięziona. A on wciąż wierzgał. -Mój wysiłek? - -Ani z Ciebie dama, ani w opałach. -  Chytry uśmieszek zagościł na jego twarzy, rzucał jej wyzwanie. A przynajmniej, próbował, podjąć tę nierówną walkę, jeżeli nawet dało się tak nazwać sytuację, w której ryba i tak była już pochwycona i jedynie oczekiwała na wyrok - pochwalić się i wypuścić czy pochwycić i podtrzymywać przy życiu, byle zachowała świeżość jak najdłużej? -Mój wysiłek nie jest Ci potrzebny, mylę się? Był głupcem, chcąc się uwolnić jedynie komplikował pętający go węzeł. Podtrzymywał swój uśmiech po usłyszeniu... pieszczotliwego określenia. Obraźliwego. Czegoś pomiędzy? Niezależnie od intencji, nie mógłby mieć jej za złe, był wobec niej malutki, niczym zabłąkane szczenię trzymające się jedynej osoby, którą akurat miało w pobliżu. Niezależnie od tego czy ta osoba okazywała ciepło czy obojętność. On łaknął tej obietnicy, która niosła się w powietrzu, w większym lub mniejszym stopniu zobowiązania. Nawet nie rozumiejąc czym ona była. Wisząca niczym fatum, pakt, którym był związany i był mu wypominany we wszystkim tylko co widział, we wszystkim co słyszał. Ona go wykorzystywała do granic ludzkiej świadomości, choć w jej człowieczeństwo nie wątpił. W jej intencje? Oddałby wiele, żeby móc pojąć cokolwiek choćby w najmniejszym stopniu, a miał tak niewiele. Rozumiał jej dług, a właściwie, pojmował do czego się odnosił nawet bez wskazywania tego przez nią. Źródło jego długu natomiast, te wykraczało poza jego zdolności, plątał się we własnych myślach, jak mógł jakkolwiek sensownie przetworzyć ciężar jej słów? Waga odważająca konsekwencje jego działań przestała funkcjonować dawno temu. Tak naprawdę był wyjątkowo zdolny. Zdolny do ignorowania jakichkolwiek konsekwencji, które niosą za sobą jego działania. Wszelkie oddziaływania niosły jakiś skutek, on nie był w stanie przewidywać tego co się stanie jeżeli zrobi jedną rzecz, a co dopiero cały ciąg przyczynowo skutkowy, który postawił go w tej sytuacji. -Różni się? Skąd ta pewność? - Był psem. Ona miała smycz. Gęstniał nie tylko dym. Jego umysł z każdą chwilą był coraz bardziej mętny, a każde jej spojrzenie, każdy jej gest, każde jej słowo jedynie narzucało woal na jego postrzeganie, pozornie bezpieczne, niewinne, realnie jednak ograniczające jego postrzeganie. Wszystko co wypowiadało zdawało się obracać jego słowa przeciwko niemu. Mieszał się we własnych zeznaniach. Gdyby to był sąd, już dawno zostałby skazany. Czy ona była sędzią decydującym o jego losie? Na pewno o jego najbliższych chwilach. Nie był w stanie otworzyć ust, aby wytoczyć kolejne działo mające odpowiedzieć na jej atak. Jedynie skinął głową oddając jej zasłużone honory, choć starając się nie pokazywać swej uległości. Ot, najzwyklejsze przytaknięcie w dyskusji. Choć nie czuł się na siłach, żeby móc ją jakkolwiek mamić. Pozwalał sobie wyrwać ster. Pozwalał, choć nie było w tym jego woli. Syreni śpiew ściągał go na skrywane pod wodą skały. W momencie, kiedy ciepło wróciło na jej lico, on sam, chociaż pozornie, poczuł się pewniejszy. Mimo, że była wciąż tą samą kobietą, przed którą wewnętrznie się kulił jednocześnie krocząc ku niej, to spojrzenie działało kojąco. Nawet jeżeli jedynie zwodziło. Miał silną wolę, mógł postawić jej opór. Był tego pewny. Tak jak pewna swej wolności była ośmiornica wyciągnięta na rybacką łódź, spowita siecią i wrzucona do zamkniętej, ciemnej skrzyni. -Mylisz się myśląc, że wszystko mierzę rozumem. - Czując dotyk na swoim kolanie, choć chwilowy, być może przypadkowy, nachylił się ku niej, z opartymi na udach, dłońmi zwisającymi pomiędzy kolanami. Wsłuchiwał się w jej słowa. Nie mogła być świadoma tego jak blisko była prawdy. Nie. Musiała to wszystko mówić idąc jedynie za swoją myślą, za swoim życiem. Nie mogła wiedzieć, że rzeczywiście był zaledwie pionkiem, zapewne nic nie wartym, w rękach bóstw. Dwóch bóstw, a jednego szczególnie, choć i Księżyc każdej nocy spoglądał na niego gniewnie. Pierwsza myśl. Ponownie chwycił jej nadgarstek, ten sam, który ściskał kilka chwil temu zbliżając jej dłoń do jego twarzy. Ucałował zraniony palec, chroniony przez materiał jego kimona. Po tym geście nie uwolnił zakładnika, a jedynie spoglądał na twarz damy w opałach. Wróć. Nie damy. Nie w opałach. Na twarz Izumi, to imię wyjątkowo do niej pasowało. Bardziej niż myślał na samym początku. Była życiem. 
	0  x
	
 
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Taiyō 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  318 Rejestracja:  4 lip 2023, o 17:27Wiek postaci:  20Ranga:  GinkaraKrótki wygląd:  Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.Link do KP:  viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160 GG/Discord:  spectrofobiaMultikonta:  Uguisu 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Taiyō  5 cze 2024, o 02:58 
			
			
			
			
			33/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch” Aoi  — Misja C  Izumi z pewnością dostrzegła, iż Shabondama sprytnie pominął proste pytanie wymagające konkretnej odpowiedzi. Niemniej, nie skomentowała tego w żaden sposób, ni gestem, ni słowem. Jakby przeświadczona, że zgłębianie tej materii nie jest warte inwestowania większej ilości energii. Nie miała w zamiarze zamieniać błogiej, lekkiej (przynajmniej dla niej) rozmowy na nieprzyjemne śledztwo. Co prawda, jak stróż prawa: wpadła na trop, pytanie samo wsunęło się na jej pełne usta i pozwoliła mu się wyrwać, jednakże nie czepiała się słów dużej, niż wymagała tego niewinna gra w „kotka i myszkę”. A to, kto, jaką miał rolę, zmieniało się co sekundę. A może nie?— Skądże  — Nie różni się? Skąd ta pewność? — Nie mierzysz. Chcesz mierzyć. Inaczej nie wspominałbyś o pragnieniu wiedzy  — Jesteś uroczy — Lichwiarze mieliby z ciebie wspaniały użytek. Ostrzegam i ostrzegam, a ty stale zaciągasz kolejne pożyczki bez uiszczenia choćby pierwszej raty. Powoli zaczynam wątpić, że będziesz w stanie je spłacić. — Chcesz się napić?  — Wydajesz się bardzo spragniony.  
	0  x
	
#9d3126 nudzi  świat i nie chcę się już staraćwszystko  i w sumie to naraz Karta postaci PH Bank Prowadzę Kami Kaito  Hikari Kaguya  
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Aoi 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  211 Rejestracja:  25 mar 2024, o 08:52Wiek postaci:  24Ranga:  DōkōKrótki wygląd:  Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.Widoczny ekwipunek:  Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katanaLink do KP:  viewtopic.php?p=215542#p215542 GG/Discord:  laertes9788Multikonta:  Ai, Nuō, Sister 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Aoi  5 cze 2024, o 03:57 
			
			
			
			
			Poczuł ulgę, kiedy zdawała się odpuścić temat jego rzekomej nieostrożności. Wiedział, że realne próby wytłumaczenia tego mogłyby rodzić tylko kolejne pytania lub, co gorsza, podważać jego poczytalność, w którą sam nigdy nie powątpiewał, choć miewał problem z zaufaniem własnym myślom, gdyż te nieprzerwanie wpędzały go w kolejne problemy, kochane kłopoty, które przyciągał w równym stopniu, jak one przyciągały go ciągnąc za nieszczęsną nić losu ozdobioną znamionami klątwy. Jeden z grzechów został mu odpuszczony, choć nie wyraził pokuty, o co zdawała się upominać blizna na jego dłoni niemiłosiernie paląc go do samych kości, co w realnym świecie odzwierciedlone było irytującym swędzeniem, które starał się ukryć układając dłoń na własnym kolanie, licząc, że chłód materiału pozwoli ukoić to drażniące uczucie, choćby minimalnie, choćby na jedną krótką chwilę. I uśmiechnął się słysząc jej przytaknięcie. Jego wysiłek nie był jej potrzebny, a jednak, trzymała go krótko, choć nie używała do tego nawet odrobiny siły. Przynamniej nie tej fizycznej, niczego czego wymagałby dotyk. Ot, rzucała na niego urok tępiący zmysły. Bądź pobudzający je do stopnia, który nie różnił się niczym od pewnego ich upośledzenia, jak substancje psychoaktywne, które pozwalały dostrzegać nieistniejące spektakle świata, jednocześnie zaburzając percepcję wszystkiego co rozgrywało się w teatrze życia. I jak nałogowiec, ciągnęło go do kolejnych dawek, kiedy rozsmakował się tylko w jednej, niewielkiej próbce. Definitywnie wiedziała co robi. Nie była niewinna, choć znakomicie przybierała taką pozę. Nawet, jeżeli przestawał wierzyć w owcze przebranie dziewczęcia, i tak dawał się mu uwodzić. Nawet, jeżeli jako niewielka myszka miał być ofiarą dla węża, nie byłoby to pierwsze prześladujące go poświęcenie, którego by dokonał. -Pewność? - -Zaledwie przeczucie. - Pomyliła się. Przynajmniej w jego mniemaniu. -Chcę wiedzieć, gdybym chciał mierzyć, musiałbym jeszcze to zrozumieć. Wolałbym jednak niektórych rzeczy nie rozumieć. - Nie chciał go opuścić. -Zawsze spłacam swoje długi. - -Czy wyglądam jak ktoś, kto zaciągałby dług, którego nie mógłby spłacić? - Oczywiście, że był spragniony. Yuzushu byłoby wybawieniem i to nie tylko, ze względu na samo zwilgocenie suchego przełyku. Choć mimo panującego zaduchu, czuł się wyjątkowo... nie. Nie był zrelaksowany, choć gdyby powiedzieć, że był odprężony i spięty jednocześnie, trudno byłoby to nazwać kłamstwem. Był zmęczony i wypoczęty. Sprzeczności towarzyszyły jego wnętrzu tak długo, że nawet samemu ich nie dostrzegał. Zdawały się one wypełniać pustkę pozostawioną po "Ja", które zostało bez chwili zastanowienia oddane w ręce Bogini. Zaskoczyło go, że podała puste czarki z równie pustą karafką. Ale nie dawał tego po sobie poznać, nie. Zamierzał grać w jej grę, czerpać z niej tyle, ile się dało. Dłonią sięgnął po naczynie bliżej niego, delikatnie nim zakręcił jakby sprawdzając gęstość wypełniającej go substancji. Uniósł go, zaczerpnął aromatu wspaniałego trunku, który w tej chwili wypełniał przedmiot niemalże po same krawędzi, a przynajmniej Shabondama tak zdawał się traktować tę niewidzialną ludzkim okiem substancję. Przełknął obietnicę. Był spragniony. 
	0  x
	
 
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Taiyō 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  318 Rejestracja:  4 lip 2023, o 17:27Wiek postaci:  20Ranga:  GinkaraKrótki wygląd:  Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.Link do KP:  viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160 GG/Discord:  spectrofobiaMultikonta:  Uguisu 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Taiyō  5 cze 2024, o 18:42 
			
			
			
			
			35/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch” Aoi  — Misja C  Karmazynowe oczy na moment skryły się pod powiekami. Nie odpowiedziała od razu. Pozwoliła, by Shabondama złapał oddech, by poczuł się miękko i bezpiecznie. Skoro i tak się szamotał, mogła sączyć z tej chwili dowolną ilość rozkosznego smaku wygranej. A tak właśnie było: wygrywała. Cały czas i bez przerwy. Nawet kiedy sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, wciąż trzymała ciężką, choć niezwykle smukłą dłoń na wydarzeniach. Nic jej nie umykało. Nie mogło. Źrenice Izumi widziały znacznie więcej, niż inne; sięgały dalej, przecinały sylwetki i umysły. Dopiero wtedy, gdy zbytek słodyczy zaczął odkładać się w śliniankach, rozsunęła kotary.— Przeczucia nie są aby zawoalowaną nazwą na to, czego się pragnie? — Zaczynasz pojmować, w czym rzecz. Nie zastanawiać się, nie próbować rozumieć. Brać i dawać. Nic więcej, nic mniej  — Tak — Może zmienię zdanie, gdy odzyskam część należności. Pewnie masz ich znacznie więcej, w innych portach. Na twoje szczęście, ja jestem cierpliwa — Co to pragnienie robi z ludźmi?  — Pójdę ją napełnić   
	0  x
	
#9d3126 nudzi  świat i nie chcę się już staraćwszystko  i w sumie to naraz Karta postaci PH Bank Prowadzę Kami Kaito  Hikari Kaguya  
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Aoi 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  211 Rejestracja:  25 mar 2024, o 08:52Wiek postaci:  24Ranga:  DōkōKrótki wygląd:  Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.Widoczny ekwipunek:  Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katanaLink do KP:  viewtopic.php?p=215542#p215542 GG/Discord:  laertes9788Multikonta:  Ai, Nuō, Sister 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Aoi  5 cze 2024, o 20:16 
			
			
			
			
			Uśmiechnął się szerzej niż do tej pory, chciał się zaśmiać na jej słowa aby wyrazić w ten sposób uznanie względem jej założenia. Nawet jeżeli przegrywał, za nic w świecie nie zamierzał dać po sobie poznać, że tak rzeczywiście było. Ich drobne przepychanki, o ile można było tak określić tę słowną batalię, pełną domysłów, metafor i uników, choć te ostatnie głównie realizowane były przez niego, żeby nie powiedzieć, że tak naprawdę jedyne co robił to starał się uciekać z drogi co rusz zastawianych przez nią nowych sideł, a kiedy w nie już wpadał, z największą ostrożnością wyciągał łapę, nie chcąc pozostawić niczego "na szczęście", jak królik złapany w pułapkę myśliwego. A nawet jeżeli i zostałby pochwycony, udawał, że taka sytuacja nigdy nie mogła mieć miejsca. Był, cały i zdrowy. Bez cienia wątpliwości, pewny siebie, wyjątkowo jak na niego w takich sytuacjach. W rozmowie z Izumi czuł się dużo pewniej niż miało to miejsce w kontaktach z Boginią, ludzki pierwiastek go ośmielał do tego, aby stawiać opór - nawet jeżeli lichy, wciąż był podjęciem rękawicy. -Są? - -Czy ktoś mający "złe przeczucia" pragnie tego, aby spotkało go coś złego? Jeżeli przeczuwam opady, czy to oznacza, że pragnę zmoknąć? - -Już dawno porzuciłem próby zrozumienia, wiedząc, że jedyne co dzięki temu bym osiągnął to szaleństwo. - Izumi natomiast wzbudzała inne emocje, identycznie uzależniające. Chłonął kontrasty, ignorował podobieństwa. Uniósł brew zaraz po niej, "tak"? Kolejny raz musiał wstrzymywać śmiech, na szczęście radził sobie doskonale, maskując to uśmiechem czy delikatną zmianą pozycji.  Ale zaskoczyła go, nie pierwszy raz. Zapewne też nie ostatni. Choć wielce lekkomyślne było założenie, że ta odpowie dokładnie przeciwnie, a tu, cóż. Twierdząca odpowiedź, ale nie byli sobie dłużni, nie w odpowiadaniu na pytania, które na to nie czekały. Chociaż w tej rozgrywce mieli niekwestionowany remis. Jednak, podobało mu się. Czy miał długi względem innych? Żadne warte odnotowania nawet w najgłębszych zakamarkach pamięci, więc bezpiecznym założeniem było, że takowe nie istniały. Przynajmniej nie takie, o które ktokolwiek śmiałby się upomnieć. Bo nawet jeżeli, co mogłaby zyskać osoba, którą zdążył już wymazać z pamięci? Ha! Wymazać, to by sugerowało, że spędziła w niej dłuższą chwilę. Niestety. Wszelkie pamiątki wygrawerowane w myślach były wyparte. Nie przytoczyłby żadnego imienia, żadnej twarzy, żadnej sytuacji. Poza palącym chłodem Słońca. Groźbą dziennego Księżyca. Ożywczym ciepłem Wiosny. -Na Twoje szczęście, nie zamierzam nadużywać cennej cierpliwości. - Obserwował jej reakcję, kiedy odstawiał czarkę. Powietrze było wyjątkowo orzeźwiające, kojącym ciepłem łagodziło jego krtań, nawet jeżeli tylko iluzorycznie. Nieistniejący płyn przybierał smak jej spojrzenia i uśmiechu, był wyjątkowo gęsty i rozgrzewający. Pozostawiał posmak satysfakcji. Był pewien tego, że go nie dotknie. Nie. W tej chwili zburzyłoby to wszystko co do tej pory się działo, zachwiałoby posadami wykreowanego przez nich świata. Nieskrywana celowość byłaby gryzącą się skazą na powstałym obrazie. Muśnięcie, niby to przypadkowe, jak to miało miejsce przed kilkoma chwilami, owszem. Tak bezpośredniość. Skądże. Nawet nie obserwował jej dłoni, choć rozważał, aby sięgnąć po karafkę, aby samodzielnie chwycić jej rękę. Nie. Powstrzymał się po raz kolejny przed przyznaniem się do porażki. Podniósł się po jej ostatnich słowach. W pełni naturalnie, tak jakby najzwyczajniej w świecie wstawał od stołu, bez choćby cienia ponaglenia. -Lub od tego zacznę spłatę zaciągniętego długu. - 
	0  x
	
 
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Taiyō 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  318 Rejestracja:  4 lip 2023, o 17:27Wiek postaci:  20Ranga:  GinkaraKrótki wygląd:  Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.Link do KP:  viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160 GG/Discord:  spectrofobiaMultikonta:  Uguisu 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Taiyō  6 cze 2024, o 00:10 
			
			
			
			
			37/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch” Aoi  — Misja C  — Przeczucia ściągają uwagę bóstw  — Lubią je spełniać. — To dobrze, jeśli już  nie zamierzasz  Wtedy po raz pierwszy poczuła nęcący, zapadający w pamięć smak ryzyka. — Od napełnienia karafki? Chciała to powtórzyć.  — Czy zaspokojenia pragnienia? 
	0  x
	
#9d3126 nudzi  świat i nie chcę się już staraćwszystko  i w sumie to naraz Karta postaci PH Bank Prowadzę Kami Kaito  Hikari Kaguya  
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Aoi 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  211 Rejestracja:  25 mar 2024, o 08:52Wiek postaci:  24Ranga:  DōkōKrótki wygląd:  Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.Widoczny ekwipunek:  Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katanaLink do KP:  viewtopic.php?p=215542#p215542 GG/Discord:  laertes9788Multikonta:  Ai, Nuō, Sister 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Aoi  6 cze 2024, o 01:26 
			
			
			
			
			Uśmiechnął się krzywo na wspomnienie o bóstwach, miał nadzieję od nich uciec, chociaż teraz, przynajmniej tutaj. Już kilkukrotnie jednego dnia jak na złość pokazywano mu, że wszelka ewakuacja spod boskiej ręki była niemożliwa, tak próbował, nawet jeżeli wiedział, że nie zadzieje się to na długo. Chociaż był pewnym, że wróci sam, choćby padło jedno słowo, skieruje swe kroki ku objęciom Amaterasu, łudząc się, że rzeczywiście poczułby ich ciepło, nawet jeżeli ryzykowałby tym samym cierpienie godne piekielnych płomieni. Bóstwa lubiące spełniać przeczucia, och. Nie miał żadnych, kiedy udał się do przeklętego zamtuzu, nie myślał o niczym konkretnym spotykając Księżyc, a i tak stały się rzeczy, o których nawet nie śmiał śnić, koszmary na których samo wspomnienie mógłby zjeżyć się włos na głowie, spełnienie marzeń, o których istnieniu nie wiedział. Ach. -Bóstwa lubią zaglądać w najgłębsze zakamarki duszy, znając więcej niż same przeczucia. - Przecież oddał duszę. I wciąż łapała go za słówka, wychwytywała potknięcia, których sam nie dostrzegał, elementy wypowiedzi, które dla niego nie miały żadnego ukrytego znaczenia czy sugestii, ta je nazywała nawet nie używając opisów, a jedynie posługując się swoim głosem. Równie dobrze mogłaby wytknąć go palcem, aby wypomnieć nawet to jak żałośnie się prezentował wchodząc do karczmy, kiedy Ito przytrzymywał mu drzwi jak jakiejś panience, odebrałby to niewiele bardziej jak obrazę niż obecne nadawanie wypowiedzianym przez niego zdaniom znaczeń, których nie miał w swojej głowie, kusząc się nad interpretację, dopowiadając to, co było jej potrzebne. A może miała rację? Nie. Musiał być pewny tego co mówił, nawet jeżeli nie był pewny niczego, cóż więcej mu pozostawało? -Już, wcześniej, później . - -W końcu zaprosiłaś mnie do siebie. - Obserwował ją, chwytając wzrokiem wszystko co ukazywała przy każdym ruchu, podziwiał jej plecy, którym piękna nie była w stanie odebrać koszula, a nawet więcej czyniła ją jeszcze wspanialszą, wręcz krzycząc, że nie istniały rzeczy mogące podważyć jej pewność siebie. Może nawet, gdyby nie samoświadomość, którą się wykazywała, jej uroda nie zwróciłaby jego uwagi, nie w taki sposób jak to czyniła teraz. W tej chwili, łapczywie chwytał wszelkie gesty, jakby te były mu niezbędne do życia, jak wymęczony maratończyk liczący się z każdym zaczerpniętym wdechem, nic zdawało się nie móc uciec jego spojrzeniu, tak jak każda drobinka powietrza ze zdwojoną siłą przepływała przez wymęczonego wędrowca. A jej zwodniczych aromatów nie mógł otępić nawet aromat przygotowywanych wcześniej potraw. Oferowała mu dokładnie to, czego chciał, czego potrzebował, ku zaskoczeniu, czyniła to nieświadomie. Otaczające ją zapachy znacząco różniły się od prześladujących go ziół palonych przez Madame, których sam miał przyjemność posmakować, a na samo wspomnienie poczuł ucisk w płucach, jakby osiadły przed tygodniami dym chciał o sobie przypomnieć, jak gdyby wciąż nie opuścił jego ciała. Czy może była to wyłącznie fantazja umęczonego umysłu Shabondamy? Spragnionego ciała, które wcześniej jedynie mogło upajać się niewypowiedzianymi obietnicami, jak te, których gęstość przełknął z podanej mu przed momentami czarki? Kolejne zaskoczenie. Nie spodziewał się tego, że chwyci jego medalion, ale pozwolił jej na to, nie wykazując nawet odrobiny oporów. Przyglądał się jej, tak jak ona przyglądała się błyszczącej ozdobie, choć nie ośmielił się jej dotknąć pomimo świerzbiących palców dłoni domagających się tekstury jej skóry. Wargi, które zdawały się wyjątkowo suche, choć ich realny stan nie różnił się niczym od tego, z którym przyszedł do leża "Śnieżnego Niedźwiedzia". Jednak był cierpliwy. Jej uśmiech natomiast, był kolejnym zaskoczeniem. Czy znała ten symbol? Czy był jej zupełnie obcy? Nie wiedział, która opcja byłaby dla niego korzystniejsza, to też nie silił się na próby weryfikacji, już wystarczającą ilość razy był krok od ugrzęźnięcia w ruchomych piaskach, w które bez końca próbowała go wprowadzić. Zadane pytania wywołały uśmiech na jego twarzy, choć delikatny, to zauważalny. Ach, nie wiedział czy tym razem rzeczywiście wygrywał w ich małej grze, czy może przewaga wysokości pozwalała mu tak się czuć. Przecież patrzył na nią z góry, czy mogła z nim dyskutować? Choć wcale nie czuł, że znajdował się pozycji wyższości, jeżeli chodziło o to, co się w tej chwili rozgrywało między nim a nią. Czuł wiele rzeczy, ale na pewno nie była to faktyczna przewaga. Choć kusiła go kontynuacja tej małej zabawy. Niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do jej. Chwycił nieskalaną dłonią za karafkę. -Nie to chciałaś zrobić? - Druga dłonią objął jej podbródek. -Czy to nie lichwiarz powinien decydować o sposobie spłacenia długu? 
	0  x
	
 
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Taiyō 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  318 Rejestracja:  4 lip 2023, o 17:27Wiek postaci:  20Ranga:  GinkaraKrótki wygląd:  Rachityczny ektomorfik o figurze wazy, metr i siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, słomkowe włosy, bursztynowe oczy z gęstymi rzęsami, usta o esowatym kształcie z powiększoną dolną wargą.Link do KP:  viewtopic.php?f=32&t=11215&p=210160#p210160 GG/Discord:  spectrofobiaMultikonta:  Uguisu 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Taiyō  6 cze 2024, o 03:28 
			
			
			
			
			39/28
„I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch” Aoi  — Misja C  Nie śmiała zaprzeczać. Co więcej, całą swoją postawą wyraziła aprobatę dla tegoż stwierdzenia. Musiałaby zresztą włożyć płaszcz hipokryzji, chcąc bronić tezy, jakoby nigdy nie doświadczyła przeszywającego, niematerialnego rozpostarcia żeber przez palce bóstw tylko po to, by odważyły masę duszy. Przeszła wiele prób, nie zawsze bez szwanku. Nie wiedziała jednak, czy w ten czas byli z niej zadowoleni. Wielce prawdopodobne, że nigdy potem się nad tym nie zastanawiała, uznając, że skoro dostąpiła takiego wyróżnienia, najwyraźniej czyniła właściwie. Religia. Wiara. Pusty frazes. Czym bowiem różniło się wychwalanie grzechem od dobroci? Argument zawsze można było znaleźć. Dlatego, z lenistwa, przestała sądzić. Dobre czy złe. Bez znaczenia. Zgodnie z przyjętą doktryną – płynęła z wartkim nurtem wydarzeń, oddając już nie tylko z racji braku wyboru, ale i świadomie, los tym, którzy mieli nad nim władzę. Pożądanie. Złoto. Konwenanse. To też bogowie. Tylko inni, z mniej ciekawą historią, obdarci z wyniosłych imion. Tak, właśnie tak było.— Nie  — Masz rację, kiepski ze mnie lichwiarz — …Wciąż nie wiem, czy chcę zapłaty w złotych monetach, pięknych kamyczkach nawleczonych na błyszczącą żyłkę, a może… Może jednak wystarczy mi bliskie towarzystwo marynarza w kuchni tłumnie odwiedzonej tawerny?   
	0  x
	
#9d3126 nudzi  świat i nie chcę się już staraćwszystko  i w sumie to naraz Karta postaci PH Bank Prowadzę Kami Kaito  Hikari Kaguya  
		 
				
		
		 
	 
				
		
		
			
				
								Aoi 							 
						Postać porzucona 			
		Posty:  211 Rejestracja:  25 mar 2024, o 08:52Wiek postaci:  24Ranga:  DōkōKrótki wygląd:  Długie, bladoróżowe włosy. Brązowe oczy, fioletowe usta. Zwykły strój: ciemno fioletowe kimono z delikatnymi akcentami kwiatów sakury, spinka we włosach z kwiatem malwy.Widoczny ekwipunek:  Dmuchawka do baniek (z wygrawerowanymi kwiatowymi zdobieniami), naszyjnik z symbolem Jashina, odznaka klanu Shabondama, Karambit zasunięty za pasem obi, 2xKabura, katanaLink do KP:  viewtopic.php?p=215542#p215542 GG/Discord:  laertes9788Multikonta:  Ai, Nuō, Sister 
		
						
						
			
			
													
							
						
									
						Post 
					 
								autor: Aoi  6 cze 2024, o 04:08 
			
			
			
			
			Lubił ciszę, ale tylko w dwóch przypadkach. Każdy z nich dotyczył kobiet, choć w obu przypadkach było to całkowicie odmienne znaczenie, które pociągało go za milczeniem. W pierwszym, kiedy obawiał się poparzyć, gdy nie wiedział czy milczenie jest spowodowane popełnionym przez niego błędem i chęcią wymierzenia mu kary, którą przyjąłby z największym błogosławieństwem, jakoby ta miała być pokutą za wyrządzone przez niego krzywdy, za dokonane bluźnierstwa w obliczu bóstw, których sam nie dostrzegał, a jednocześnie wiedział, że i tak zasługiwał na katowski topór, pozbawiający go czegoś cenniejszego niż głowy, a jednocześnie obdarowujący jeszcze większymi błogosławieństwami. Tak było w przypadku Akari, kiedy starał się ważyć każde słowo, każdy choćby najdrobniejszy gest obawiając się, że delikatny ruch gałek oczy niezgodny z wolą Madame doprowadziłby do wygnania go ze świątyni Amaterasu. Gdy bał się podejmować ryzyko, nawet jeżeli zamiast smagnięcia piekielnym ogniem otrzymałby nagrodę, która nigdy mu się nie śniła, aż w końcu przełamał impas dotyczący tylko jego osoby i pocałował Boginię. Wtedy był gotów przyjąć uderzenie mogące stopić skórę na jego twarzy pozostawiając jedynie odsłoniętą kość policzkową, gdyż jedynie przegrałby, gdyby nie podjął ryzyka. I zyskał bogactwo. Z Izumi natomiast, cisza pozwalała mu się skupić, jednak nie by działać ostrożnie Skądże, karczmarka nie wzbudzała w nim lęku, a już na pewno nie taki rodzaj, jaki mógł odczuwać wyłącznie kajając się przed bogami. Nie przewidywał otrzymania żadnej kary, a jedynie straconą szansę, którą mógłby przeboleć. Nie bał podejmować się rzucanych wyzwań, rywalizować w ten specyficzny sposób, który oboje przeżywali na swój sposób. Zdawał sobie sprawę z tego, że i ona była zainteresowana jego osobą, nawet jeżeli jedynie na moment, jedną chwilę, o której oboje szybciej zapomną niżeli do niej doszło. Nie miało to dla niego znaczenia, liczyła się cisza, która jednocześnie zbliżała ich do niewypowiedzianego celu, końca jednego pojedynku, początku drugiego. Zapowiedzi kolejnych. Kłamstwem by było, gdyby i tak go nie potrafiła zaskoczyć. Robiła to z każdą chwilą, za każdym razem w inny sposób. Samo wypuszczenie karafki nie było niespodziewane, to, że w końcu doszło do pierwszej z nieskrywanej celowości ich kontaktu, już tak. Utrzymywał naczynie, swą czystą dłonią trzymając je pewnie, nie chcąc by jego upadek mógł zachwiać uzyskaną równowagą tych dwóch mikroświatów, którymi byli, z którego mógł powstać jeden w znacznie większej skali. A jej oczy go więziły. Nie potrafił się od niej oderwać, nie chciał się od niej oderwać. Choćby cały tłum wszedł do pomieszczenia, on nie drgnąłby nawet na milimetr, nie chcąc przerywać tego co czuł, to spojrzenie zdawało się widzieć jego ubezwłasnowolnioną duszę, a on stał przed nią nagi, nie skrywając niczego. I kolejne zaskoczenie. Jedno proste "Nie", oczywiście. Nie zaskoczył go sam fakt, że napełnienie karafki było sprawą co najmniej trzeciorzędną. Zaskoczyła go jej bezpośredniość. Zakładał, że przemilczy tę część, przyznając się jedynie gestem, który poprzedził jej słowa. Niespodzianki, którymi go obdarowywała jedynie zachęcały go do kontynuacji. Ludzkie gry były zdecydowanie prostsze od niewypowiedzianych zagadek boskiego jestestwa. Skóra jej twarzy była wyjątkowo przyjemna w dotyku, delikatniejsza niż wszelkie wyobrażenia. Jego dłoń, pomimo słonecznej skazy była w stanie docenić piękno człowieka, kruchość i niewinność, którą, pomimo jej gestów czy wcześniejszych rozgrywek, zdawał się wyczuwać. Tę niewinność i ciepło, którym urzekła go od pierwszych chwil uwiązując wokół jego szyi smycz, choć ta zdawała się zostać przez nią poluzowana dając mu wolność, z której nie śmiał skorzystać. Była przeciwieństwem Bogini, dokładnym spełnieniem jego potrzeb. Pragnienia? Chłonął jej nauki starając się jak najsprawniej uwolnić jej życiodajny oddech, rozwiązując sznurowania fiszbinów, nie zrażając się swoją niekompetencją w tym zakresie. Pozwalał się prowadzić, nie stawiał oporu większego niż zapięcia jej gorsetu. Wciąż zdawała się kontynuować grę, chociaż poprzez same słowa, pomijając aspekt niejasnych gestów, których wieloznaczność mogłaby przyprawić niejedną osobę o zawrót głowy. Działania były dalej bezpośrednie, pomimo wypowiedzi, które zdawały się próbować zasiać wątpliwość w Shabondamie, mogłoby i się to udać, gdyby sam nie był pewien swoich chęci. Zwykle brakowało mu pewności, tak teraz miał jej aż nadto. Schylił się jeszcze głębiej, przybliżając swoje usta do boku jej głowy. -Oczywiście, spokojnie się zastanów. - 
	0  x
	
 
		 
				
		
		 
	 
	
	
	
		
		
			
			
			
				
					Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość