Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha . Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Tetsurō
Posty: 1224 Rejestracja: 8 maja 2022, o 18:25
Wiek postaci: 24
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Wysoki, szczupły, zielone włosy, szmaragdowe oczy. Ubrany w białą, jedwabną kuszulę i piaskowe spodnie. Na szyi nosi jasnozieloną chustę.
Widoczny ekwipunek: Kabury na obu nogach na udzie Złoty medalion Ayatsuri na szyi pod chustą
Link do KP: viewtopic.php?f=32&t=10439&p=193076#p193076
GG/Discord: Kubalus#9713
Multikonta: Zankoku
Post
autor: Tetsurō » 19 maja 2024, o 23:52
Fabułka
Poprzedni Temat : Sogen - [EVENT] - MIASTECZKO SARUFUTSU
Po dołączeniu do karawany, Zielonowłosi zastał lekkie zamieszanie, które na szczęście udało się ogarnąć, więc mogli ruszać w dalszą drogę. Tetsuro dołączył na wóz z więźniem, gdzie znajdował się już Osamu, którego oczywiście powitał skinieniem głowy. Potem zajął miejsce przy burcie, skąd mógł zarówno obserwować "więźnia" jak i okolicę.
- No przeżył, też nie wierzyłem w to na początku, no ale to był on. Mam pewną tezę, nie wiem czy prawdziwą, ale i tak nie mamy nic do roboty, więc może wysłuchasz i powiesz co myślisz. - Tetsuro był równie zaskoczony widząc kociego wojownika na pogrzebie nie w ramach chowanego. Co więcej, był w na tyle dobrej formie, że obiecał lisowy rewanż. Niestety, jak już z Ario ustalili, raczej jeden demon nie da rady z dziewięcioogoniastym.
- Wydaje mi się, że ta kobieta, z którą przechodziliśmy ze szpitala na pole bitwy, mogła w tym maczać swoje palce. Albo oczy... Nie wiem dokładnie co to za moc.. ale my też w ułamku sekundy byliśmy gdzieś indziej. No a ona była w trakcie tej walki tuż przy nim. Więc może udało jej się na koniec walki przenieść go w bezpieczne miejsce... - to była tylko myśl, no ale nie dawała mu ona spokoju. Klocki układały się w całość. tylko, czy to nie był to przypadkiem fałszywy pozytyw?
- Cieszę się, że zobaczę dom i będę mógł wszystko opowiedzieć dziadkowi... Teraz w końcu rozumiem, co przez lata chciał mi przekazać, a ja go nie słuchałem. Więc muszę go przeprosić... - Zielonowłosy odpowiedział Osamu, przenosząc na niego wzrok. To była bardzo ucząca przygoda, choć miała też wiele nieprzyjemnych aspektów. No ale było to wydarzenie, które odmieni świat, więc bycie jego częścią także było znaczące. Nigdy nie wiadomo jakby wszystko się potoczyło, gdyby ich tam nie było.
- Rozmawiałem z Kunisaku Ario, członkiem mojego klanu, który przypadkiem się tutaj napatoczył. Nie wraca z nami, więc poprosił mnie, żebym przekazał naszej Shirei-kan trochę informacji, wymieniliśmy też poglądy odnośnie tego, co zobaczyliśmy tutaj. Pomagałem też Yurice naprawić jej marionetki, parę godzin spędziłem też w tutejszym warsztacie pomagając lokalnym z ich problemami. I tak czas zleciał, a po pogrzebie ciężko było się tutaj do was przedostać na czas... - starał się on aktywnie spędzać czas, robiąc jak wiele tylko się da, aby ich klan oraz Unia wyszli na tym najlepiej. W tej chwili każda pomoc Uchihom była na rękę Unii, gdyż opóźniała nadejście dzikich na pustynię...
- A ty jak, zadowolony z wycieczki? - zapytał Osamu o jego zdanie, w końcu razem rozpoczynali tę podróż, to i razem ją zakończą. Słysząc uwagę o ich dowódcy, zaśmiał się i nadstawił głowę, szykując się na kuksańca. Skoro taka była wola Taisho...
- Kuroi-san, będę miał do Ciebie prośbę. - po jakimś czasie podróży, Tetsuro podszedł do swojego przyjaciela, siadając obok niego. - Ta technika, której użyłeś w szpitalu... Twoje klony były w pełni rozumne, były w stanie operować ludzi... Czy mógłbyś mnie jej nauczyć? Widziałem jak wiele potrafi i wtedy, w szpitalu, byłaby bardzo pomocna. Udałoby nam się uratować dużo więcej osób. Nie wiem, czy przesądziłoby to o losach bitwy, ale na pewno mielibyśmy mniej ofiar. Może nie musielibyśmy wybierać komu udzielić pomocy... - Tetsuro spojrzał na swojego przyjaciela. Na jego twarzy była mieszanka różnych uczuć, z których głównie wybijał się smutek. Tak wielu ludzi tam zmarło, w tym jego pacjentka, której nie byli w stanie pomóc. A gdyby tylko mógł się rozdwoić i zacząć walczyć o jej życie wcześniej, to może by się udało. Dopiero teraz, kiedy całość zadania była zakończona, zaczęło do niego docierać to wszystko, co wtedy wydarzyło się w szpitalu...
- Na pustyni także nie jest to częste zjawisko, za to, w naszej rodzinie każdy ma Zielone włosy. No może poza dziadkiem, który już jest siwiutki. Ale kiedyś miał bujną, zieloną czuprynę. - wyjaśniła Yurika, uśmiechając się przy okazji do tajemniczego albinosa. Jego wygląd był delikatnie niepokojący, ale było w nim też również coś intrygującego.
- Czyli mamy coś wspólnego, też musiałeś się mocno wyróżniać wśród rówieśników. Oczywiście, proszę, zachowaj cały słoiczek, na pewno Ci się przyda, choć obawiam się, że po drodze i tak będzie trzeba dokupić jej więcej. - podała chłopakowi średniej wielkości słoiczek wypełniony egzotycznie pachnącym kremem.
- Mam nadzieję, że Ci zapach nie będzie przeszkadzał. - uśmiechnęła się, teraz Mijikuma mógł poczuć, że jej perfumy pachną podobnie - egzotycznymi, dla młodzieńca tajemniczymi owocami z pustynnych oaz.
- O ubrania się nie martw, jak tylko będziemy bliżej pustyni, to na straganach przy drodze zaczną pojawiać się ubrania dla wędrowców. Są dosyć charakterystyczne, bo muszą być jednocześnie kryjące ale i przewiewne. - wyjaśniła mu kolejną rzecz. Życie na pustyni było zupełnie inne niż w całej reszcie świata, w kocu zmagali się tam z zupełnie innymi problemami. Widać było, że młoda kunoichi całkowicie pochłonęła się rozmową z młodym Uchihą, zapominając skąd i w jakim celu wracają.
- W większości piasek, ale nie tylko. Są też kamienie, żwir, skały.... są różne rodzaje pustyni, nie wszędzie skały zostały już tam mocno rozdrobnione, żeby powstał piasek. Deszcz pada bardzo rzadko, głównie przy oazach albo rzekach, gdzie gromadzi się większość wody, a więc i też ludzi. A tak to głównie słońce i wiatr, który rozpędza się na pustkowiach. Mam nadzieję, że nie natrafimy na burzę piaskową, bo to zawsze duży problem dla takich karawan jak nasza. - na chwilę się zmartwiła, zastanawiając się jakiej pogody powinna się spodziewać. Niestety, mimo stałości wyglądu, pustynia była nieprzewidywalna, niczym ocean.
- Tak, też korzystam z marionetek. I... lepiej żebyś używał tej nazwy, niektórzy nasi rodacy są mocno przewrażliwieni na ich temat. Wielu uważa, że to rodzaj sztuki, więc nazwanie ich manekinami może wywołać niepotrzebną awanturę. - przeniosła wzrok gdzieś na horyzont a na jej twarzy pojawił się lekki wyraz zakłopotania. No cóż, ich rodacy, jak wszyscy inni, mieli swoje problemy i delikatne tematy.
- Przepraszam, ale zapomniałam się przedstawić. Jestem Yurika, Ishara Yurika. - wyciągnęła w jego kierunku dłoń, chcąc naprawić swój błąd. Była też w tym pewna pułapka, gdyż być może uda jej się także poznać imię swojego rozmówcy.
Podczas jednego z wieczornych postojów, do Zielonowłosego podszedł ich dowódca. Kiedy tylko wyłonił się z cienia, młodzieniec wstał i skłonił mu się z należytym szacunkiem, a następnie udał się za nim. Skoro dowódca chciał porozmawiać sam na sam, to znaczyło, że dzieje sie coś ważnego.
- Nie sądzę, żebym był w stanie kontrolować go swoimi nićmi, Kuroi mimo wieku jest dosyć silny. Ale moje marionetki powinni sobie poradzić. Tylko... nie wiem czy to będzie konieczne. Wydaje mi się, że nie będzie robił problemów, jeśli nie będzie zbyt często wystawiony na obecność Takeru-sama. - Tetsuro był całkiem dobry w rozumieniu i czytaniu ludzi, zauważył w jaki sposób Kuroi reaguje na eskortującego ich Uchihę, tak na prawdę, był to chyba jedyny ich punkt zapalny tej całej wyprawy. Jedyna niewiadoma, która może spowodować, że coś pójdzie nie po ich myśli.
0 x
Prowadzone Misje:
Ichirou -"Pan na Włościach" - Wyprawa S
Shiori - "W11 - Wydział Śledczy" - Misja C
Boukyaku Shinichi
Posty: 243 Rejestracja: 3 kwie 2023, o 00:36
Wiek postaci: 27
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Krótkie blond włosy zaczesane do tyłu i wygolone po bokach - Jasne niebieskie oczy o szerokich źrenicach - Duża blizna na prawej skroni - Blizna na brodzie - Otwory gębowe na dłoniach i klatce piersiowej
Widoczny ekwipunek: - Medalion przynależności do klanu Nara - Czarny płaszcz - Maska lisa przypięta przy pasku - Torba na glinę na lewym biodrze - Torba na glinę na prawym biodrze - Kabura na broń na lewym udzie
Link do KP: viewtopic.php?p=205651#p205651
GG/Discord: knowo#2998
Lokalizacja: Warszawa
Post
autor: Boukyaku Shinichi » 20 maja 2024, o 00:19
Trochę wygody nie zaszkodzi. Dokładnie taka myśl przyświecała Shinichi'emu kiedy po kilku dniach spędzonych w trasie postanowił wynająć wierzchowca. W stajni zostało zaledwie kilka dzielnych koni, ale boldyn zupełnie nie potrafił powiedzieć czy któryś z nich jest lepszy od innych. Trzeba było więc zawierzyć właścicielowi. W dodatku cena za wynajem nie mogła podlec jakiejkolwiek weryfikacji. Tak naprawdę Shinichi mógłby usłyszeć trzykrotną cenę i dostać osiołka, a i tak byłby zadowolony i nie wiedziałby, że został orżnięty na pieniądze. Dalsza podróż miała już być tylko i wyłącznie sielanką. Błąd. W zamian za ból nóg płaciło się bólem rzyci. Bólem do którego też Shinichi absolutnie nie był nawykły. Nie można było też pominąć kwestii doświadczenia. Było to bowiem pierwszy raz jazdy na wierzchu, a co za czym idzie miało miejsce wiele komplikacji. Finalnie trasę przebył szybciej niżeli piechotą, ale nie jakoś bardzo szybciej. Poza tym jego krocze wołało pomstę do bogów, a przez najbliższy czas będzie długo pamiętało godziny podrywania się i opadania w rozkroku na twarde siodło. Shinichi nie spodziewał się, że "trochę" w frazie "trochę wygody nie zaszkodzi" powinno traktować się dosłownie. Tak czy owak było to cenne doświadczenie, oraz na tyle zajmujące, że dało się oderwać myślami od ostatnich podłych wydarzeń.
Dokąd: Midori
Przez: Bezpośrednio
Środek transportu: Koń
0 x
Kubomi
Posty: 657 Rejestracja: 8 gru 2020, o 21:49
Wiek postaci: 21
Ranga: Wyrzutek C|Kurotora
Krótki wygląd: Mierząca 154cm, drobna dziewczyna o błękitnych oczach i długich, śnieżnobiałych włosach sięgających do końca pleców. Ubrania zależnie od tego co robi - najczęściej wariacja czarnego kimona lub pancerz własnej roboty (szczegóły w KP).
Widoczny ekwipunek: Najczęściej pancerz na sobie, który ma podpięte dwie kabury i dwie torby. Fioletowa, japońska parasolka przy pasie i także drewniane pudełko z nogami przy pasie.
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=9165
GG/Discord: Vive#2979
Multikonta: Umemoto Rei
Post
autor: Kubomi » 20 maja 2024, o 16:28
394
Gdy postawiła w końcu nogę na szlaku transportowym, trudno było jej nie poczuć… ulgi. Był to moment, w którym mogła jasno powiedzieć, bitwa była już za nią. Opuści to przeklęte, bagniste Kotei i wróci do swoich suchszych, przyjemniejszych stron. Brała udział w bitwie, która… na pewno zmieni losy świata, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Miała zamiar oczywiście złożyć raport z wszystkiego, co się stało u swoich przełożonych – ale nie łudziła się, że to będą sprawy wielkiej wagii dla Rodziny. Spodziewała się, że machną na to ręką i sama wróci do swoich obowiązków, czyli zarządzania Tygryskami w swoim stadzie.
Jednego była pewna, była bogatsza o dośwadczeniia, a wymiana pomysłów z Goketsu-sama z pewnością ulepszy jej arsenał i sprawi, że będzie jeszcze przydatniejsza dla swoich towarzyszy z mafii. Pytanie jak szybko sprawdzi swoje umiejętności w praktyce?
Dokąd: Shigashi
Przez: Midori -> Shinrin -> Sakai -> Yusetsu -> Shigashi
Środek transportu: Nogi
0 x
Trap Alert
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 20 maja 2024, o 21:53
Nie dziwiła się temu, że Ayumu niekoniecznie chciała skorzystać z jej propozycji. Nawet niezależnie od wieku Ai, rozumiała jak trudne mogło być proszenie kogoś o pomoc. Jedno to sprawy życia i śmierci czy zaginięcia, jak to miało miejsce w przypadku kochanego braciszka rudowłosej. Drugie to gdy rozchodziło się o tematy, w teorii, bardziej przyziemne, jak najprostsza pomoc finansowa czy jakakolwiek inna. Od pomocy przy opiece, po obdarowanie jakimś jedzeniem. Zwłaszcza, jeżeli trzeba by było prosić o to kogoś nieznajomego, a jednak, nawet jeżeli Ai już była "znajoma", to jej ojciec dalej był obcym. Sama jakby miała o coś takiego prosić tatę kolegi, to byłoby jej najzwyczajniej w świecie głupio. Tak przynajmniej uważała, a jednocześnie nie myślała, żeby było w tym coś złego. Każdy z Kotei był bliski jej sercu. Każdy zasługiwał na pomoc. Więc oferowała ją szczerze, ale oczywiście, wierzyła, że dziewczyna nie będzie musiała z tego korzystać. Satoru żył. Musiał żyć. Jak wróci, to znowu będą mogli pełnić opiekę nad swoimi rodzicami w trybie zmianowym. Nawet nie chciała sobie wyobrażać jak trudne to mogło być dla ich ojca. Zwłaszcza, że nie chciała myśleć w jakim stanie psychicznym była ich matka. No. Tak. Lepiej o tym nie myśleć. Lepiej się uśmiechać. Lepiej być najjaśniejszym słoneczkiem, przebijać się przez największy mrok. Tak.
-Podziękujesz, jak już z nim wrócę - I z promiennym uśmiechem odwróciła się na pięcie.
Po targu krążyła, oglądała przy okazji towary. No, była jednocześnie zainteresowana tym co można kupić. Pomoc pomocą, przejrzenie jedzonek przejrzeniem jedzonek, bo to ją najbardziej interesowało na stoiskach. Choć w pełni świadoma, że stawki niestety mogą być zawyżone. "Niestety" ze względu na ilość biedoty i potrzebujących, ale choć bardzo chciałaby, żeby każdy z sercem na dłoni niósł dobroć innym, chciałaby rozpalić we wszystkich miłość do bliźniego, tak jakby to był knot świecy. Pan "Hayato"? Dobrze było mieć nazwisko osoby, z którą się udał. Nawet jeżeli gdzieś zabłądzi, trafi na inną farmę, to tam pytając będą mogli ją skierować w dobre miejsce. Ale było daleko. Dalej niż się spodziewała. Oczekiwała maksymalnie ze czterech godzin marszu. No cóż. Przy okazji zaopatrzyła się w jakiś prowiant, owoce, może jakieś suszone mięso, jeżeli było jeszcze dostępne. Taka wędrówka mogłaby ją zamęczyć. Zwłaszcza bez jedzenia. Miała za sobą już długie podróże, dłuższe niż ta. Pomijając już samą ewakuację z Kotei, to jej rozpaczliwy rajd z Muru do samego Lorda Sugiyamy trwał... długo. Nie byłaby w stanie przytoczyć przybliżonego czasu, ale pamiętała, że kiedy wszystkie emocje z niej zeszły to z ledwością była w stanie się poruszać i nieprzytomna padła... Nawet nie pamiętała czy doczłapała do swojego pokoju czy padła gdzieś wcześniej. Ale tak, nazwijmy to jakimś zahartowaniem. Tylko właśnie, wtedy nie padało. Burza, która się właśnie odbywała przywodziła jej na myśl pogodę, która towarzyszyła im przez całą bitwę z dzikimi. Nie lubiła deszczu. Nienawidziła go.
Jednak wyruszyła, nie zamierzała się ociągać. Satoru może bał się, że nie zdąży wrócić przed burzą? Tak, tak na pewno było. Dlatego został na farmie. Tak, tak. Mógłby się pochorować, złapać zapalenie płuc albo jeszcze inne niefajne schorzenia. A nie mieli pieniędzy, żeby kupić leki. Tak. Na pewno postanowił zostać, żeby nie przysporzyć jeszcze więcej problemów swojej siostrzyczce. Tak. Na pewno nic mu się nie stało, na sto procent. Na pewno powód jego "spóźnienia" był bardzo przyziemny, niezwiązany z jakąkolwiek krzywdą. Tak. Definitywnie.
Przed wyruszeniem w ulewę jeszcze schowała się pod najbliższym zadaszeniem. Nie zamierzała cała zmoknąć. Nie chciała, żeby jej zwoje się nie zamoczyły. Co prawda, nie uszkodziłoby ich to, ale jednak, nie lubiła malować na mokrym materiale, ani sama wolała się nie przeziębić. Więc rozwinęła jeden z małych zwojów, namalowała na nim jednego nietoperza, ożywiła go klanową techniką i... służył jej za parasolkę. Stabilniejszą i wytrzymalszą od tych, które zazwyczaj można kupić na targu, no bo jednak, nie była materiałowa, to też sam nietoperz stawiał opór siłom natury. Jakiś, przynamniej nie musiała w pełni polegać na sile swoich (wątłych) mięśni.
I ruszyła. Nie chciała tracić niepotrzebnie czasu. Mogłaby zostać do rana, ale obiecała pomoc Ayumu. Nie mogła się obijać, nie mogła czekać na lepszy moment, nie chciała przysparzać jej jeszcze więcej zmartwień.
Nazwa Nietoperz
Rozmiary Mały
Ranga D
Ranga B
Ranga S
Opis Zwiad na otwartym powietrzu to dla niego pestka. Mimo że jego lot nie jest tak stabilny jak innego ptactwa, to nadrabia to skutecznością o każdej porze dnia i w każdych warunkach, ze względu na swoją wodoodporność. Działa na tej samej zasadzie co Szczury. Dodatkowo można go zmienić w gustowną parasolkę, która nie rozpłynie się w rękach.
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 21 maja 2024, o 11:11
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
6
♦
Dobrze było mieć przyjaciół. Każdy kto kiedyś potrzebował pomocy wiedział, jak cenna może być już sama obecność drugiej osoby, która wspomoże nas chociażby tylko tym, że nas wysłucha. Zdecydowanie trudno było nazwać Ai i Ayumu przyjaciółkami, wszak znali się dosłownie kilka minut, jednak zaiskrzyła między nimi ta niewidzialna więź. To dobrze - kontakty zawsze były ważne, nawet jeżeli było się zwykłą kunoichi, nie angażującą się w wielkie, wymyślne intrygi polityczne. Nie wiesz przecież, kim taka Ayumu może być za rok czy dwa. Kariera w świecie ninja potrafiła lecieć z prędkością światła. I równie spektakularnie spaść na dno.
Ai zaopatrzyła się we wszystko, czego potrzebowała. Na całe szczęście to była Sarufutsu, a nie Kotei. Miasto nie było oblężone, więc przepływ towarów miał miejsce. Problemem było to, że o ile owoce były w znośnych cenach, tak dziewczynę zabolała kieszeń, gdy do zapasów dorzuciła sobie odrobinę suszonego mięsa. Gdyby wsłuchała się w bazarowe opowieści szybko poznałaby przyczynę takiego stanu rzeczy. Otóż prowincja, która teraz nazywano Atarashi (a według Uchiha - Sogen) była de facto ogromnym pastwiskiem, na którym chłopi podlegli pod Uchiha hodowali bydło, którego mięso uznawane było za najsmaczniejsze w całym znanym świecie. Wraz z dewastacją pól przez zwierzęta (dzikich) oraz znacznym skurczeniem terenów, ceny najzwyczajniej musiały iść do góry. Mięso może nie było towarem deficytowym, ale zdecydowanie tylko nieco zamożniejsi mogli sobie pozwolić na zakup wszelkiego rodzaju wyrobów mięsnych.
♦
Droga była paskudna i męcząca. Może gdyby akurat nie padało, to można by się cieszyć z podziwiania przepięknych pól Wietrznych Równin. Zachwycać się niekończącym się horyzontem łąk, podczas których człowiek mógł zdać sobie w końcu sprawę z tego, jak świat jest ogromny. Niestety - lało. Burza padała przez calutką podróż Ai. Nie przestało padać nawet na moment. Na szczęście dziewczyna w sprytny sposób wykorzystała swoje zdolności klanowe i stworyła nic innego, jak parasol. Z pewnością dało jej to naprawdę dużo i zaoszczędziło osmarkanego nosa. Niestety buty i spodnie z całą pewnością będą nadawać się do solidnego czyszczenia - po paru godzinach drogi zamieniły się w bagno, a wędrówka po nich nie należała do najprzyjemniejszych rzeczy. Pomijając te drobne aspekty pogodowe, cała podróż była bardzo bezpieczna. Może to dlatego, że bandyci i zwierzęta nie lubiły moknąć? Być może.
Gdy zapadł wieczór, dziewczyna przez chwilę mogła pomyśleć, że zbłądziła. Było ciemno i nieprzyjemnie. Oddychało się bardzo ciężko - i to nawet pomimo tego, że padający deszcz oczyścił stojące od kilku dni w miejscu powietrze. Miała szczęście, że było lato, więc do późna na zewnątrz było jasno - inaczej z pewnością pogubiłaby się w tym miejscu. Drogi były małe, kręte i tragicznie źle oznaczone. Widać było, że mało kto poza lokalnymi nimi uczęszczał.
W końcu jednak dotarła na miejsce. Farma pana Hayato nie wyróżniała się niczym szczególnym - średniej wielkości gospodarstwo rolne. Choć było ciemno, to dziewczyna mogła rozpoznać kontrastujące z światłem księżyca pola kukurydzy. Poza tym trochę jabłoni, owoców i warzyw. Centralnym punktem było dwupiętrowe domostwo, całkiem sporych rozmiarów. Trochę zapuszczone, ale jednak jak na warunki powojenne - całkiem niezłe. Poza tym kilka niewielkich budynków gospodarczych służących zapewne za jakieś schowki na narzędzia do pracy z rolą. Wszystko zgodnie z opisami ludzi na rynku. To musiało być to miejsce.
Dziewczyna widziała, że przed domem stoi jakaś bliżej nieokreślona postać. I choć w środku paliło się niewielkie światełko, tak twarz i sylwetka tej postaci były dla Ai niewidoczne. Przynajmniej nie na tyle, by poznać z kim ma do czynienia.
- Huh? - ciche mruknięcie pod nosem rozeszło się po polu. Tajemnicza postać gwałtownie się spięła, a złotowłosa mogła usłyszeć ledwo zauważalny świst jakiegoś żelastwa, które właśnie zostało wysunięte z pochwy. - Kto idzie?! - głos był męski. Dosyć młody, ale trudno określić, czy mówił nastolatek, czy może już młody dorosły. Dziewczyna z tej perspektywy była idealnie widoczna dla faceta, który znajdował się jakieś 30 metrów dalej. Ale w sumie gdyby chciała, to bez problemu mogłaby ruszyć w pola i się ukryć. Pytanie tylko - czy chciała? Nie wiedziała przecież z kim ma do czynienia.
Ayumu - wygląd
Strażnik
???
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 21 maja 2024, o 16:04
Podróżowanie w takich warunkach było tragiczne, nawet był moment, że żałowała swojej upartości. Mogła przeczekać, do następnego dnia, wtedy byłoby od razu lepiej. Może i całą droga byłaby mokra oraz ubłocona, ale jednak, szło by się dużo prościej, gdyby nie trzeba było walczyć z ulewą i przemakającą dolną częścią garderoby. Zwłaszcza, że podczas "spaceru" nie stawiała kroków szczególnie ostrożnie. Nie skupiała się na omijaniu większych kałuż czy skupisk błota. Raz, że mogłoby to być niemożliwe, a dwa, nawet jeżeli by się udało, to tylko mogłaby spowolnić swój marsz. Nawet jeżeli byłaby to kwestia kilku minut, to im więcej takich "poszukiwań" tym więcej czasu by straciła. Już lepiej było się upaskudzić kochaną, sogeńską glebą.
Na szczęście burza ustała. Na nieszczęście, dopiero kiedy nastał zmrok. Nie wiedziała też nigdzie bandytów, co prawda mogła ich przeoczyć, ale nikt jej nie atakował, nikt jej nie groził. Było dobrze. Tak, jak sobie tego życzyła. Nie widziała też nigdzie żadnego zagrożenia ze strony dzikich. Nigdzie nie było śladu dziwacznych bliźniąt, jeszcze dziwniejszej chakry zamaskowanych ludzi. Czy węży. Unikała węży, niemal tak, jakby każdy z nich, mógł być zwierzakiem jednego z dzikich rodów. Chwała bogom, a właściwie bogini Ai, że ta żadnych nie zauważyła. Prewencyjnie musiałaby je zabić, nie miała pojęcia czy one tylko atakują, czy potrafią szpiegować. Lepiej jednak zapobiegać niż leczyć. A choroba dzikusów już rozniosła się po kontynencie, czego symbolem było zajęcie Kotei. Potwory. Jednak niezależnie od warunków, maszerowała. Przegryzając od casu do czasu jeden z owoców, jednocześnie oszczędzając pyszne mięsko, które mimo wszystko wolała zachować na czarną godzinę. Swoje kosztowało, nie mogła go zjeść "od tak". Aż było jej szkoda wydanych pieniędzy!
I farma. W końcu dotarła. Chyba. Zawsze brała poprawkę na to, że mogła trafić w złe miejsce. Szła jak jej powiedziano, ale obawiała się, że zawsze mogła przypadkiem zboczyć z trasy. Czy to przez burzę, czy to przez ograniczoną widoczność w nocy Jednak, pomimo braku pewności, westchnęła z ulgą. Jej nietoperz, jeżeli jeszcze nie zniknął z powodu upływu czasu, miał krążyć w powietrzu, około dziesięć metrów nad Ai. Ot, dodatkowa para oczu, która i tak bez jej rozkazu niczego nie mogłaby zrobić. A jeżeli byłaby potrzeba, zawsze na powrót mógłby ponownie stać się parasolką. Niestety, samodzielnie niszczyła swoje stwory tylko wtedy, kiedy było to konieczne.
Męski głos? Widziała jego posiadacza, o ile można tak określić ten bliżej nieokreślony kontur. On widział ją. Cóż. Nie, żeby zamierzała się zakradać jak jakiś przestępca. Liczyła jednak, że się rozejrzy i zapuka do drzwi, jak człowiek. Niestety, została przyłapana. Cholerka. Ten ktoś był dosyć daleko. Nie brzmiał też jak Pan Hayato. W sensie, nie wydawał się należeć do starszej osoby. Dorosłej, możliwe. Staruszka, no niezbyt. Choć kto wie jakie on miał zdrowie! Praca na roli na pewno dużo wymagała. Już nie raz zaprzęgała swoje stworzonka do ciągnięcia wozów, a jak się na wysilać musiał ktoś, kto używa do tego siły swoich rąk! No. Chyba, że ostały się konie czy inne osły. Ale to też z nimi różnie było.
Nawet, przez taką malusieniuńką chwileczkę myślała nad tym by skłamać kim jest! Ale, po co? Chyba ten ktoś nie miał złych intencji. W końcu, zapytał. Tak? Mógł w nią czymś rzucić. Choć się jednak, mimo wszystko, rozejrzała. By wiedzieć czy jest tu jedyna, czy na pewno mówi do niej. Cóż. Widok dziecka, nawet shinobi, o takiej porze mógł być zaskakujący. Ba. Widok kogokolwiek o tej porze był zaskakujący. No. Będzie mówić prawdę.
-Tachibana Ai. - Delikatnie się ukłoniła, ale tak by widzieć tego kogoś przed sobą. -Nie widział Pan może mojego przyjaciela? Suzumura Satoru, pomagał Panu Hayato. - Najprawdziwsza prawda! No, może Satoru nie był jej przyajcielem. Nawet go nie znała, ale! Ale każdy był jej przyjacielem, nawet jeżeli o tym nie wiedział. Każdy dobry człowiek miał miejsce w jej serduszku pełnym miłości i ciepła.
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 21 maja 2024, o 20:23
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
7
♦
Ai była zmęczona. Oczywiście - gdyby teraz nastąpiła walka na śmierć i życie to pewnie wykrzesałaby z siebie sto procent swoich możliwości, ale te kilka godzin marszu w tragicznych warunkach sprawiły, że nogi błagały wręcz o odpoczynek. Na dodatek ból w kostkach od nierównego terenu i uważania, żeby się nie wywrócić na śliskim terenie. Po tym wszystkim lekko zaniedbana farma zdawała się jawić jako oaza na pustyni. Wziąć przyjemną kąpiel w bali z gorącą wodą, a potem wskoczyć pod świeżo wypraną pościel i iść spać.
Odpoczynek był rządką czynnością w życiu kunoichi. Na to przychodził czas po misji - a ona się jeszcze przecież nie skończyła.
W okolicy nie było żadnych węży, dwugłowych bliźniąt ani ninja grających na akordeonie. Znaczy się może i byli, ale Ai nie znalazła żadnych śladów takowych. Świat był ogromny i nawet jeżeli jacyś dzicy przedarli się przez zasieki na granicy z Atarashi, to trafienie ich tak o, idąc mało uczęszczanym szlakiem, było raczej mało prawdopodobne. Ale nigdy niezerowe. Natomiast jeżeli kiedykolwiek miała okazję podróżować po tych terenach to wiedziała, że ruch w tej okolicy i tak od zawsze był mały, a wojna tylko to pogorszyła. Strach przed bandytami odstraszał ludzi od podróży. Z drugiej strony - mała ilość celów do napadnięcia odciągała bandytów w lepsze tereny. Każdy na tym tracił.
Czy była jedyna - nie wiedziała. Za ciemno. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że poza nią i tajemniczym nieznajomym nikogo nie ma - przynajmniej na zewnątrz. Była za daleko by stwierdzić, ile osób znajduje się w domostwie - o ile w ogóle ktokolwiek tam jeszcze był. W każdym razie na zewnątrz było cicho. Wręcz nieprzyjemnie cicho. A może to tylko pora dnia robiła swoje? W końcu większość zwierząt w tej okolicy już kładła się do spania, a ptaki swą pieśń zaczną grać dopiero nad rankiem.
Mężczyzna czekał cierpliwie, aż kobieta się przedstawi. W ręku nadal trzymał jakieś żelastwo - ewidentnie jej nie ufał. Ale chyba też nie był złym człowiekiem skoro nie zaatakował jej od razu. Zresztą to by było bardzo nieuprzejme atakować dziewczynkę, która przyszła poszukiwać swojego przyjaciela.
- Że niby jaka Ai? - zapytał mężczyzna, bardzo wyraźnie zdziwiony. Jego ton głosu wskazywał wręcz na mały szok. - Znamy się? - mężczyzna odłożył żelastwo na bok i sięgnął gdzieś na jakiś stolik ustawiony pod drzwiami do domu. Tym razem jednak nie po broń, a po rozpałkę. Odwrócił się plecami do dziewczyny i rozpalił lampę olejną zawieszoną przy drzwiach wejściowych do gospodarstwa. Teraz dziewczyna mogła przyjrzeć się temu, z kim ma do czynienia.
Piętnastoletni chłopiec stał przed gospodarstwem, teraz trochę nerwowo przestępując z nogi na nogę. Jego szczupła sylwetka i długie, nieco potargane, rude włosy falowały na wietrze, idealnie komponując się ze światłem rzucanym przez lampę.
Spoglądnął na Ai nieco spod byka, nie do końca wiedząc kim jest i najzwyczajniej w świecie nie ufając jej. W końcu przedstawiła się jako jego przyjaciółka, a on... nie miał pojęcia z kim miał do czynienia. Samemu był ubrany był w proste, lniane spodnie i koszulę, które nosiły ślady codziennej pracy na wsi. Gdy już rozpalił światło ponownie wziął w ręce katanę - trzymając ją mocno i pewnie. Z pewnością miał do czynienia wcześniej z szermierką, choć jego niepozorny wygląd wskazywał raczej na niewielkie doświadczenia praktyczne. Był dość wysoki jak na swój wiek, a gdy złotooka się przyjrzała, mogła gdzieś w jego ubraniu dojrzeć poukrywaną broń miotaną. Wszystko to wskazywało na to, że faktycznie znalazła swój cel. Tylko jak mu teraz wytłumaczy tą swoją intrygę... I co właściwie dalej zrobi? Wyglądąło na to, że Satoru jest cały i zdrowy. Nie wyglądał też na jakiegoś bardziej "zniszczonego" niż typowy młodzieniec w jego wieku, kroczący drogą shinobi. Wszystko było zupełnie normalne.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 21 maja 2024, o 21:43
Widząc jakieś napięcie tego ktosia, nawet delikatnie uniosła ręce ku górze pokazując, że nie ma żadnych złych zamiarów. Nie chciałaby zostać źle odebrana, zaatakowana, cokolwiek. Z drugiej strony, może tym gestem sama dałaby okazję do ataku. Ale nieistotne. No, nie miała w duszy jakichś wielkich zachcianek i zdolności do podstępu, przynajmniej nie na tyle dużego, by fałszywie okazywać pokojowe zamiary. Zrobiła to, zwłaszcza dlatego, że zobaczyła błysk jakiegoś żelastwa. Więc ten osobnik był uzbrojony, cóż. Tym bardziej wolała nie kusić losu. Nawet jeżeli nie miał złych zamiarów, to nie znaczyło, że w przypadku jakiegokolwiek, nawet najdrobniejszego uczucia zagrożenia, miałoby to nie ulec zmianie. I po jego słowach. Cholercia. Chyba to był Satoru. Ktoś inny by nie dopytywał poddając wątpliwości jakąkolwiek znajomość z poszukiwanym rudzielcem, a tu masz Ci los! Musiała tak trafić. Miała nadzieję, że to syn Pana Hayato, czy ktokolwiek inny. A to musiał być poszukiwany dzieciak. Starszy od niej, ale dzieciak. Bo skrajnie nieodpowiedzialny zostawiając swoją siostrę i rodziców. Co z tego, że ona sama sugerowała, że mógł zostać na farmie, pomóc na roli i inne takie rolnicze sprawy. Ona tylko w ten sposób chciała pocieszyć Ayumu. Ale! Żył.
Jeżeli miałaby jeszcze wątpliwości co do tego z kim rozmawia, to na szczęście, kiedy ten zapalił lampę, już wszystko było jasne. Rude włosy. Pasował do opisu jej koleżanki, bo Ai tak sobie pozwoliła nazywać starszą siostrę Satoru, więc to musiał być on. Wiadomo, odległość robiła swoje. Ale jednak, nawet zmrużyła lekko oczka, żeby wyostrzyć swój wzrok na tyle, na ile mogła. A była zmęczona. Najchętniej by je zamknęła całkowicie, zwłaszcza, że już tak lekko je przymykając, musiała zwalczyć chęć domknięcia ich do końca. Ale była silna. Nie miała wyboru. Głupio by jej było zasnąć na jakimś błocie. No i przed nieznajomym przyjacielem, skoro już tak go nazwała. No cóż, teraz musiała się przyznać, że tak naprawdę ten chłoptaś jest głupi, nieodpowiedzialny i wiele innych niefajnych epitetów. Ale gryzła się w język. Na tyle by sam nie opuścił jej jadaczki i nie zaczął gadać takich rzeczy oczywiście. Nie zamierzała się przypadkiem zranić. Za bardzo miała ochotę na jakiś ciepły posiłek, żeby sobie jeszcze odbierać przyjemność z jego spożywania! Nie zamierzała wracać tak od razu, od razu. Oddałaby prowincję za odpoczynek dla nóg. Nie Sogen. Ale na przykłada całe Cesarstwo... tak. Oddałaby Cesarstwo, Cesarz i tak był szaleńcem. Pewnie by na to poszedł.
-Tachibana. - No jaka Ai, oczywiście, że Tachibana. Wiedziała, że wcale nie o to mu chodziło. Ale musiała. Mimo wszystko, to było silniejsze od niej. Niech zapamięta. Wiadomo, jej imię było krótsze i pełne miłości (wcale nie dlatego, że właśnie "miłość" oznaczało), ale nazwisko jak najbardziej było ważne! Bo jej tatusia! Po mamie byłaby Uchihą, a tak to jest Tachibana. Jeszcze raz się skłoniła delikatnie, tak przy okazji, choć teraz z wciąż uniesionymi rękoma. Może i miała widoczne wyposażenie. Charakterystyczną kamizelkę, kabury czy torby. Jakby się przyjrzeć to może fragmenty zwojów na jej plecach też mogły odstawać. Więc swojego fachu nawet nie zamierzała ukrywać. Bo wiedziała, że zrobiłaby wtedy z siebie idiotkę. Na to jeszcze zawsze mogła mieć chwilę kiedy indziej.
-Jeszcze się nie znamy. - Uśmiechała się i zaczęła skracać dystans. Szła spokojnie, zwyczajnie. Nie szła szczególnie ostrożnie czy gwałtownie. Ot. Całkowicie zwykły spacerowy krok. Nawet opuściła dłonie, bo też dziwnie się czuła tak idąc. Ale wyglądała niegroźnie, jak taka słodziutka buźka mogła być groźna? No. Może pojawienie się o takiej porze było podejrzane, no. trudno. No i sugerowała, że się poznają! Nawet w prawie identycznych warunkach poznała Shinichiego. Tylko wtedy nie była brudna od błota oraz miała mniej sprzętu. Wyglądała jeszcze bardziej "jak zwykła dziewczynka". Widziała jego spojrzenie, ale no cóż. Nie będzie stała jak strach na wróble, czy co to tutaj latało i mogło zżerać różne rzeczy. W dzień. W nocy to prędzej jakieś robale. -Ayumu się o Ciebie martwi, Głupolu. Mówiła, że już dawno powinieneś wrócić, przecież nie może zostawić waszych rodziców. - Dodała jeszcze w czasie swojego spokojnego marszu. No. Nie mogła się powstrzymać. Musiała go nazwać głupolem. Bo naprawdę nim był!
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 22 maja 2024, o 00:51
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
8
♦
Prosty gest wykonany przez złotooką uspokoił rudego chłopaka. Zamiast ogromnych ilości egzaltacji, wystarczyło coś tak prostego jak mowa ciała. Każdy zrozumiałby, co znaczą uniesione ręce - nawet Dzicy zza Muru. A tutaj miała do czynienia z nastolatkiem, który raczej nie pragnął walki, a świętego spokoju. Rozluźnił się więc na tyle, że z każdą sekundą coraz mocniej opuszczał swoją broń, aż w końcu uspokoił się na tyle, że schował ją z powrotem do pochwy. Nadal jednak był wyraźnie spięty całą sytuacją i nie do końca rozumiał, co się wokół niego dzieje.
- Tachibana. - powtórzył za nią tępo, nerwowo miętoląc dzyndzel od koszuli. - Nie znam żadnej Tachibany. To chyba jakaś pomyłka. Poza tym nie jestem głupol. Jestem Satoru. - odpowiedział szybko, przyglądając się uważnie dziewczynie. - Po co moja siostra miałaby zatrudniać kunoichi do odnalezienia mnie? - zapytał zaskoczony. - Poradzę sobie. Mam piętnaście lat i jestem już dorosłym mężczyzną! - powiedział to z taką pewnością siebie, że aż Ai byłaby skłonna w to uwierzyć gdyby nie to, że przemawiał do niej jakiś gówniarz, który nawet nie raczył poinformować nikogo o swoich planach. W sumie to jak miał to zrobić? - Poza tym... nie mogę. - dodał cichutko, jak gdyby czegoś się bojąc. Albo nie do końca chciał mówić. - Co im po takim shinobi... - pokręciłem smutno głową i chciał chyba kontynuować, jednak coś przerwało jego wypowiedź.
- Satoru? - głos starszego mężczyzny dobiegł z wnętrza domu. Powolny krok i stukanie laski rozległo się na tyle głośno, że młoda Ai mogła usłyszeć nadchodzącą osobę. - Satoru? Z kim Ty rozmawiasz? Pociąłeś te rośliny tak jak pan znachor kazał? - stukanie było coraz to głośniejsze, aż w końcu drzwi do gospodarstwa otworzyły się.
W progu domostwa stał starszy, niski jegomość. Blady, z widocznymi na twarzy zmarszczkami starczymi i wyraźnym problemem z posturą. W prawej ręce dzierżył laskę, którą pomagał sobie przy chodzeniu. Widząc młodą dziewczynę wyraźnie się zdziwił i przenosił co chwila wzrok z Satoru na Ai, z Ai na Satoru. Choć z twarzy był miłym staruszkiem, tak w tym momencie ewidentnie domagał się jakichś wyjaśnień. W końcu zaraz noc, a ktoś sobie urządza pogaduszki na jego werandzie. Godziny drogi od jakiejkolwiek cywilizacji.
Tuż za nim dreptał czarny kotek z białymi końcówkami sierści na łakpach. Do szyi miał przyczepioną obrożę z niewielkim dzwoneczkiem. Pomiział się o nogę swoje pana i usiadł tuż obok niego, gdy ten się zatrzymał w oczekiwaniu na odpowiedź.
W tym momencie na górnym piętrze zgasło światło. Ai trudno było powiedzieć, czy ktoś stał w oknie, ale miała nieodparte wrażenie, że ktoś się im przygląda, albo chociaż ich podsłuchuje. Czuła na karku nieprzyjemne zimno, jak gdyby jakieś dobre duszki chuchały jej na plecy, dając znać, że pora stąd zwiewać. A może to po prostu zimne północne wiatry. W końcu noc właśnie wchodziła w swoją szczytową formę i oczywistym było, że będzie dużo zimniej, niż za dnia.
- Bogowie kochani, dziecko drogie, jak Ty wyglądasz. - mężczyzna złapał się za głowę, widząc ubrudzone ciuchy dziewczyny i zaczerwieniony od deszczu nosek. - Ty szłaś w ten deszcz? Życie Ci niemiłe? Może jeszcze na ziemi usiądź to wilka do kompletu dostaniesz. - mężczyzna brzmiał bardzo autentycznie w swojej trosce o naszą malarkę. Nadal jednak oczekiwał, że wytłumaczy się z tego, co tutaj robi.
Satoru spojrzał na dziewczynę i oczekiwał, że to ona sama odpowie, co jej strzeliło do łba żeby tutaj iść tylko dlatego, ze jakiś gówniarz nie wrócił do domu. Poza tym on był przecież silny. Był eskortą.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 22 maja 2024, o 02:00
No był głupolem. Cholerka no! Przecież wiedziała doskonale, że się nie znają. Mogłoby mu się jej nazwisko obić o uszy, gdyby tylko miała większą rodzinę. Albo jej ojciec był bardzo potężnym shinobim, a nie Akoraito. A tak, była dwójka Tachibana, to nic dziwnego, że żadnej nie znał. Przecież, nawet powiedziała, że jeszcze się nie znają! I tak musiał to potwierdzić. Zdawał się ją tylko utwierdzać w przekonaniu, że jest nie najbardziej rozgarniętą osobą na świecie i była zaskoczona, że Ayumu faktycznie go puszczała na zadania poza osadę. No. Wiedziała, że średnio było z wyborem zleceń, zwłaszcza w ich sytuacji, gdzie każde zarobione ryo liczyło się za kilka. I chwila, chwila. Dorosły mężczyzna? Chciała się zaśmiać. Zrobiłaby to, gdyby nie to, że nie chciała go zrazić do siebie. Była silna. Musiała być. Zwłaszcza w takich chwilach była poddawana wielkiej próbie. Nie chodziło o wiek Satoru, o nie. Przecież to ona jest młodsza z tej dwójki. Podobno dziewczynki szybciej dojrzewają. Mogła to zauważyć. Ale, jego brak dorosłości widziała w skrajnym braku odpowiedzialności. Praca na farmie? Kiedy jego siostra musi zostać sama z rodzicami, nie mając pieniędzy i nie mając możliwości ich zarobku, bez zostawiania ich samych sobie? Zostawienie niepełnosprawnego ojca z chorą psychicznie matką, która zapewne z racji na swój stan też potrzebowała większej uwagi, niżeli danie jeść i cześć.
-Nie zatrudniła. - Tylko wrzuciła te dwa słowa w jego wywód. Nie dostanie za to żadnych pieniędzy od rudzinki, uczciwie postawiła sprawę - nawet nie miała jak to zrobić. A Ai nawet nie zależało na zarobku. Fajnie, jasne. Ale chciała pomóc, tym przede wszystkim się kierowała. Widząc jak Ayu-chan martwiła się o brata, no. Nie mogła postąpić inaczej. Ojciec na pewno zrozumie, że zaczęła się gdzieś pałętać ze swojej dobrej woli. Znał ją na tyle, że nie powinno go to zaskoczyć. Jednak, słuchała dalej słów chłopaczyny. Jak nie może?! Już miała się odezwać, już miała go od jeszcze większych głupków zwyzywać. Nie wiem, powiedzieć, że jest głupszy niż Tetsuro i za nic w świecie jej nie obchodziło, że Satoru go nie znał. Tylko, że powstrzymały ją to, że on sam się zaciął. No i nowy głos.
Pan Hayato? Był staruszkiem. Pasował do tego co się dowiedziała. Wyglądał też na kogoś, kto mógł potrzebować pomocy z dotarciem do swojego domu nawet bez potencjalnego zagrożenia na drogach. Spełniał wszelkie kryteria, jakich by oczekiwała. Kotek też był świetny. Nawet się do zwierzaczka uśmiechnęła. Od razu przypomniała sobie swoją przyjaciółkę Mashisho. Z tego co wiedziała, opuściła Kotei ze swoją rodziną jeszcze przed startem wojny. Byli bogaci. Przesuperhiperduper bogaci. Liczyła tylko, że ojciec pozwolił jej zabrać wszystkie zwierzaki. Tęskniła za porucznikami Go i Ko. Ciekawiło ją czy otrzymali już awans na Kapitanów. Czy inne tam fajne rangi wojskowe w tym jej małym Zoo. Ale no, kto by uwierzył, że Ryś i Niedźwiedź mają rangi wojskowe i faktycznie potrafią kontrolować przecholernie wyjątkowo różnorodny zwierzyniec? No. Lepiej o tym nie opowiadać za dużo.
Dowiedziała się też, że jest jeszcze jakiś znachor. Ciekawe czy ma Wilczura. Czyżby Satoru zbierał jakieś zielsko na przygotowanie lekarstw jakiejś tradycyjnej niechakrowej medycyny? W sumie, tylko to jej przychodziło do głowy. Pan Hayato wyglądał na takiego co ziółka by mu się przydały. Takie na wzmocnienie odporności, pleców. Wszystkiego w sumie. Nie wiedziała ile ma lat, ale krzepy od roślinek nigdy dość! Jak się poobijała to tatuś przykładał jej jakieś liście do ran jak była młodsza. Więc oczywiście wierzyła w zdrowotne właściwości chwastów. Choć jednak, wolałaby skorzystać z usług legitymowanych medyków.
Zgaszone światło zwróciło jej uwagę, nawet podniosła wzrok, jakby chcąc cokolwiek tam wypatrzyć. Z góry założyła, że zapewne tam był ów Znachor. Jeżeli nie on, to staruszek musiał mieć jakąś rodzinę. Więc te dwie opcje w chodziły w grę. Jedynie zaskoczył ją moment, w którym to się stało. Dlaczego akurat jak już więcej osób wiedziało, ze ona tutaj jest? Osoba, lub osoby, na górze mogły też już pójść spać. No. Jeszcze będzie sobie tym zawracać głowę później.
-Będę zdrowa! Głowę mam suchą! - odpowiedziała bardzo niewinnie szczerząc się tak samo, jak mówiła. Jakby faktycznie sucha głowa i nieprzemoczona górna połowa ciała były jedyny rzeczami wymaganymi do tego, żeby nie chorować. -Mówi Pan jak moja Mama. - Zaśmiała się dodatkowo. No. Prawdziwy aniołek. Nawet nie udawała. Mówiła szczerze, choć od wielu lat miała jedynie ojca, ale faktycznie takie rzeczy mówiła jej mama, kiedy ta siadała na zimnej podłodze mówiąc, że jest jej tak wygodniej niż na tradycyjnym siedzisku. -Siostra Sa-kuna się o niego martwi, bo już dawno miał wrócić do niej i rodziców! Są chorzy i potrzebują by się nimi mógł zajmować. Bała się, że coś mu się stało. I bardzo chciałaby, żeby jak najszybciej wrócił, bo sama nie da rady z opieką nad rodzicami. Więc przyszłam, bo mnie poprosiła. A wie Pan, przyjaciołom się nie odmawia. Prawda? - I odetchnęła. Długi wywód. Uf. Aż jej lekko zaschło w gardle. Ale powiedziała wszystko. Nie miała nic do ukrycia. Nawet pozwoliła sobie nazwać Satoru Sa-Kunem! Jeszcze takiego kolegi nie miała, a przynajmniej nie kojarzyła by kogoś tak nazywała. Dalej nie pamiętała czy na Mijikumę mówiła Miji czy Mi-kun na początku, ale przez Minoru musiał zostac Miji-kunem. Bardzo dbała o tym, żeby się zdrobnienia nie powtarzały. No. Sumienna dziewczynka.
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 22 maja 2024, o 09:07
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
9
♦
Do niektórych zadań potrzeba było tylko groźnie wyglądać. Satoru raczej wyglądał na słodkiego urwipołcia, a nie potężnego ninja, który samą aparycją mógłby odstraszać potencjalnych bandytów. Albo więc walczył i miał dobrą renomę, albo najzwyczajniej w w Sarufutsu była taka bieda z dostępnością shinobi, że brali każdego kto potrafił prosto trzymać kunaia. Jaka była prawda - tego Ai nie wiedziała. Zresztą skoro przeżył te misje za miastem, to chyba jakoś musiał sobie radzić, nieprawdaż? Akurat ocenianie ninja po okładce było często zgubne. Można wyglądać jak bułeczka cynamonowa, a władać przy tym mocami o jakiej zwykli śmiertelnicy nawet w najgorszych koszmarach nie śnili.
Oczywiście, że Ai nie została zatrudniona, tylko sama zaoferowała pomoc rodzinie Ayumu. Natomiast chłopak tego nie wiedział i tym bardziej wytrzeszczył oczy, gdy dziewczyna zaprzeczyła temu. Jego latarnia intelektu zdecydowanie nie świeciła najmocniej w tym domu.
- To ja już nie rozumiem. - odpowiedział, wyraźnie skołowany. No miała po prostu do czynienia z głupim ninja. Zdarza się - chakra nie została darowana tylko wybitnym jednostkom. Zresztą bandyci też często nią władali, a obok inteligencji byli najbliżej w momencie, gdy przechodzili obok biblioteki.
- A tam, młoda jesteś, nie znasz się. - dziadek machnął ręką na Ai. Cóż za degrengolada - kwestionować mądrości ludowe starszych od siebie. - Jak się zmoknie, to można zachorować. - jego ton pomimo słów, które wypowiadał, był bardzo... ciepły? Tak. Mężczyzna faktycznie trochę się przejął tym, że Ai przebyła całą tę drogę w deszczu. Sama. - Mądra kobieta zatem. Słuchaj się jej we wszystkim i pomagaj na starość. Żeby nie skończyła jak ja na tej farmie, haha! - uderzył otwartą dłonią w udo, jakby właśnie opowiedział najzabawniejszy dowcip świata.
Kotek zamruczał słodko, gdy otarł się o nogę pana Hayato, a następnie spojrzał na Ai, popatrzył na nią chwilę, przekrzywił główkę w bok, z ogromną uwagą i zainteresowaniem przysłuchując się jej wyjaśnieniom, po czym z niewiadomych powodów poderwał się na cztery łapy i czmychnął gdzieś daleko, opuszczając te gremium.
Szybko okazało się, co spowodowało czmychnięcie kotka. Otóż z góry gospodarstwa powolnym i spokojnym krokiem zaczęła schodzić jakaś postać. Wyłonił się z ciemności, trzymając w ręku jakąś dużą fiolkę z brunatną cieczą w środku.
- Co z ziołami, Satoru? Mówiłem, że muszą być świeżo pocięte i nie mogą złapać światła. - głos mężczyzny był bardzo miły dla ucha, co lekko kotrastowało z jego wiecznie kpiącym uśmieszkiem. To, co najciekawsze, to to, że jego twarz zdobiły liczne szwy. I to pomimo tego, że zdawały się one nie zabezpieczać żadnych ran. Jego cera była wyjątkowo zadbana i próżno było szukać na skórze jakichkolwiek defektów, w tym blizn. - Oh, witaj, młoda damo. - mężczyzna z zainteresowaniem przyglądał się dziewczynce, a po chwili skinął głową lekko w jej stronę.
- Yyyy, tak tak! Już daję! - Satoru zupełnie zignorował cały wywód Ai i natychmiast wbiegł do środka, wcześniej zgarniając z półeczki wspomniane zioła.
Pan Hayato spojrzał na Ai i wzruszył ramionami.
- Ja zatrudniłem Satoru do eskorty, zadanie spełnione, może iść. Stary jestem, ale to przecież nie ja decyduję o jego życiu. - zaśmiał się pod nosem. - Ale Satoru chyba znalazł nowe powołanie w życiu i chce zostać medykiem. Pan znachor zgodził się pokazać mu kilka sztuczek, a że jest częstym gościem u mnie (choruję na reumatyzm...) to jakoś tak wyszło, że tutaj zostali. - wyjaśnił całą sytuację. - Może zostaniesz na noc i jutro sobie na spokojnie wszystko wyjaśnicie. Nie puszczę was w ciemną noc przecież. Herbatki? Coś do jedzenia? - zasugerował mężczyzna, ręką zapraszając do wejścia do środka. Póki co wszyscy jeszcze byli w przejściu.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 22 maja 2024, o 10:33
Bogowie, którzy Ai nie obchodzili, naprawdę musieli mieć niezły ubaw widząc jej walkę z samą sobą. Oczywiście, zakładając ich faktycznie istnienie. I tak jak zazwyczaj ją ignorowali, tak dziś musieli poddawać ją niesamowitej próbie. Kolejne słowa Satoru jeszcze bardziej sprawiały, że chciało się jej go poobrażać i wyśmiać. Podtrzymując przyjacielski ton i tak dalej, ale kurde no. Jak głupim można być? Nie wiedziała co jest do rozumienia. Uważała sprawę za wyjątkowo oczywistą. Powiedziała wszystko, chyba w taki sposób, że prościej się nie dało. Nawet nie powstrzymała jednej reakcji na słowa rudzielca, pokręciła głową dając jasno do zrozumienia, choć dla niego może ciemno do zrozumienia, że jest zażenowana jego zdolnością przetwarzania informacji. Przy okazji, nie skomentowała już słów o zdrowiu. Przecież walczyła bardzo długo, chyba to było długo, o Kotei, a tam ciągle lało i się nie pochorowała! Ba! Nawet leżała na mokrych murach twierdzy, taktycznie oczywiście. I była zdrowa jak koń! Więc teraz tym bardziej się nie pochoruje! Bo przecież tak to działało, jak raz się człowiek nie rozgorączkował to już nigdy tego nie zrobi!
-Nie skończy. Ale, Panie Hayato, przecież nie ma nic złego w byciu na farmie! - Tupnęła nóżką w błoto czy cokolwiek tam miała w tej chwili pod sobą. Ale zastosowała tak zwany język faktów. Jej mama nie mogła skończyć na farmie. Dlaczego? Bo nie żyła. Starała się o tym nie mówić. Wiedziała, że ludzie różnie odbierali takie tematy, nawet jeżeli osoba, której dotyczył on bezpośrednio obchodziła się z tym wyjątkową lekkością. Staruszkowi mogłoby zrobić się przykro, że tak podszedł do tematu. Ale Ai to już przepracowała lata temu. Tak. Na pewno. Z calusietunieńką p e w n o ś c i ą. Wcale nie udawała, wcale a wcale. Była silna, takie rzeczy jej nie złamią. Definitywnie. Inaczej przecież nie dawałaby rady dawać tyle szczęścia światu. Prawda? Prawda. No.
Nawet była tak radosna, że szeroko się uśmiechała widząc jak kotek ociera się o nogi Pana Hayato! I też zerknęła na zwierzaczka, kiedy ten patrzył na nią. No. Każdy lubił słodkie stworzonka, tak? Wiadomo, że tak! Chociaż lekko posmutniała jak uciekł. Słodziaczek zrobił jej dzień. Albo noc, zależy jak na to spojrzeć. Noc była częścią dnia, więc w sumie "zrobienie dnia" dalej pasowało. Tak. Ale zobaczyła powód braku widoku na najwspanialsze istnieniątką na świecie. I od razu podpięła ów powód pod przyczynę zgaszonego światła na piętrze.
Nie podobał jej się ten znachor. W sensie, jego uśmieszek jej się gryzł z resztą. No i te szwy. Ale nie jej oceniać odkrycia współczesnej znachormedycyny. Może to był jakaś terapia na zmarszczki? Człowiek wycina te pofałdkowaną skórę czy jakie tam są zmarszczki. Ona jeszcze żadnych nie miała, to się przecież nie znała na tym. Tylko... jak się je potem powyciąga to nie zostają blizny. KURDE! Serio się zaczęła nad tym zastanawiać, jak głupie by to się nie wydawało. Czy powinna zapytać? Czy to niegrzeczne? Kurcze, kurcze, kurcze.
-Dobry wieczór. - Delikatnie się ukłoniła. Grzeczność przede wszystkim. Nawet, jeżeli ze względu na jego pojawienie się uciekł Satoru. No cóż. I tak chyba nie przekona go do powrotu już teraz. Sama była zmęczona na tyle, żeby tego nie robić. Przynajmniej nie natychmiastowo. Mogła narysować orła i odlecieć. Ale, nie. Nie chciało jej się, zwłaszcza, że chłopak był za głupi, żeby go o tej porze przekonywać do czegokolwiek. Ech. Szkoda jej było Ayumu. Ona z nim musiała radzić sobie każdego dnia, a nie tylko taką chwilę jak Ai. Najgorzej.
Wysłuchała też tego co mówił Pan Hayato. Potakiwała głową ukazując zrozumienie. Tym bardziej nie rozumiała dlaczego dzieciuch głupi nie wrócił do rodziny! -Medykiem? - powiedziała bardziej do siebie, wyburkując to pytanie pod nosem, jakby chcąc przetworzyć tę informację. Głupi. Medykiem mógłby starać się zostać w Sarufutsu. Na pewno przyjęliby go w szpitalu do pomocy, gdzie mógłby co nieco podłapać. Zwłaszcza przy takich tłumach jakie tam teraz były. Czy nazywała Satoru głupkiem w myślach? Calusieńki czas, dosłownie calusieńki. Obecnie nawet się bała, ze pomyli imię i nazwie go Głupek-kun, czy coś. Dobrze, że w tej chwili się do niego nie odzywała..
-Chętnie! - Jak zostało już wspomniane, była zmęczona. Możliwość wypicia ciepłej herbaty, może też zjedzenia czegoś ciepłego... niedopowiedzeniem byłoby powiedzieć, że było to tylko zachęcające. Od razu nawet zaczęła maszerować bliżej domu, jakby ciągnięta przez niewidzialną siłę. Owocki czy suszone mięso były fajne, tak. Ale jednak domowy posiłek? Jak mogłaby temu odmówić. Zwłaszcza, że faktycznie ten głupiutki chłopaczek nie zamierzał za szybko ruszać. -Ale z samiusieńkiego ranka musimy z Satoru wracać. Jego siostra naprawdę bardzo się o niego zamartwia, a rozumie Pan, mają chorych rodziców, samodzielnie sobie nie poradzi, bo nie może ich zostawić samych, więc nie ma jak zarabiać pieniędzy na leki i jedzenie. W Sarufutsu na pewno Sa-kun będzie mógł pracować w szpitalu, przyda się im pomoc. - Jasno stawiała sprawę. Nie chciała przeciągać. Faktycznie, chętnie odpocznie. Ale nie zamierzała spędzać tutaj za dużo czasu. Bo jeszcze Ayu-chan będzie chciała wysłać za nimi jeszcze kogoś, tylko dlatego, że ten beznadziejny rudzielec jest G Ł U P I.
0 x
Ero Sennin
Support
Posty: 1923 Rejestracja: 10 cze 2015, o 00:41
Multikonta: Minoru
Post
autor: Ero Sennin » 22 maja 2024, o 23:59
Fabułka Poeventowa
Osamu/Kuroi/Mijikuma/Tetsuro
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 23 maja 2024, o 00:12
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
10
♦
Ci bardziej wątpiący mówili, że każdy jest kowalem własnego losu. Taka Ai chociażby - przecież to ona zdecydowała, że pomoże Ayumu sprowadzić swojego brata do domu. Że uratuje go od złych bandytów chcących go zabić... no albo przynajmniej wytarga za ucho i zaciągnie do domu, wyzywając przy tym od głupoli. A przecież mogła po prostu siedzieć w domu i czekać na koniec świata, który niewątpliwie często lubił odwiedzać Uchihów.
- A tam, Ty się znasz na życiu na farmie jak łysy na układaniu fryzury. - prychnął pan Hayato, po chwili parskając ze śmiechu drugi raz. - Ja całe życie spędziłem na farmie. I co z tego mam? Synowie zginęli na wojnie. Żona ze starości. Zostałem więc ja i Pan Puszek. I tak sobie tutaj siedzimy i czekamy kto pierwszy kopnie w kalendarz. Mam nadzieję, że ja. - rozejrzał się wokół po pomieszczeniu, próbując jakby znaleźć swojego kociego towarzysza - po nim jednak nie było śladu. Pewnie pobiegł za jakąś myszą, której obecność tutaj wcale nie byłaby taka dziwna. Mężczyzna żył raczej skromnie. Dom, choć niewątpliwie duży, był jednak w kiepskim stanie. Remontu prawdopodobnie nigdy w życiu nie widział na oczy. Starszy pan z pewnością dbał o niego na tyle, na ile zdrowie pozwalało. A że pozwalało na niewiele, to i efekty były jakie były.
Hayato skinął głową na potwierdzenie, że Głupek-kun chce odbyć praktyki medyczne u mężczyzny, którego nazywał znachorem. Nie było to nic specjalnie dziwnego - mnóstwo medyków kształciło się samemu, posługując się chakrą, podczas gdy nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, jak to wszystko działa. Potem oczywiście niosło to ze sobą pewne konsekwencje, jednak kto by się nimi przejmował. Ważne było, że medycy dobrze zarabiali. I mogli zadbać o swoją rodzinę. Zapewne to kierowało Satoru, a że wyglądał na osobę, która łatwo podjara się nowymi rzeczami, tak zupełnie dziwnym nie było, że wczoraj był wojownikiem, a dzisiaj chciał zostac iryoninja. Zresztą... miał piętnaście lat. W tym wieku chyba każdy myślał co pięć minut o nowym zawodzie. Zwłaszcza, gdy wszystko się waliło - wtedy człowiek szukał jakiejkolwiek odskoczni. Nawet kosztem strachu swoich bliskich. Swoją drogą - ciekawe co u Ayumu. Pewnie czekała ją kolejna bezsenna noc. A tutaj jeszcze wrócić trzeba...
Kolacja bynajmniej nie była wymyślna. Znachor pomógł starszemu panu w niektórych zadaniach domowych, które starszemu Panu zajęły by chwilę czasu. Przyniósł ze spiżarni warzywa, pokroił składniki, zaparzył herbatę. Hayato zajął się gotowaniem, a Satoru zniknął gdzieś na chwilę. Dziewczyna mogła skorzystać z tych paru chwil i doprowadzić się do porządku. Widziała, że niedaleko domu znajduje się studnia, więc z pewnością mogłaby się obmyć. Chyba, że wolała siedzieć w ubłoconych spodniach - pan Hayato wszak nie zwrócił na to uwagi.
Bez względu na to, co postanowiła Ai, w końcu mogli usiąść do niewielkiego stołu. Była ich trójka - wróć - czwórka. Pan Puszek odnalazł się cały i zdrowy. Gdzie poniosły go łapki - wiedział tylko on sam. Teraz jednak obcierał się o Ai i domagał się od niej pieszczot. Albo przynajmniej czegoś do jedzenia ze stołu.
Na kolacje podano zupę warzywną. Zupełny standard dla chłopskich rejonów. Mało kto mógł sobie pozwolić na zakup mięsa, zwłaszcza w takich, a nie innych czasach. Natomiast plotki, które krążyły o warzywach i owocach pochodzących z tego gospodarstwa zdawały się być prawdą - pachniało przepięknie, a ślinianki zaczynały pracować na samą myśl o ciepłym posiłku. Zwłaszcza po całym dniu wędrówki w deszczu.
Wszyscy zaczęli jeść - nawet Satoru, który w końcu zszedł na dół.
- Zrobiłem tak, jak pan kazał. Trzy liście pokroiłem w plasterki... - chłopak bardzo dokładnie zaczął opisywać czego to on nie zrobił, by przygotować jakiś tam eliksir na dolegliwości związane ze stawami. Ai nie zrozumiała absolutnie nic, o ile oczywiście nie była medykiem. Pan Hayato siedział cicho, pozwalając młodemu się wygadać. Za to medyk zdawał się całkowicie ignorować Satoru, skupiając swój wzrok na dziewczynie. Studiował ją - bardzo uważnie.
- Jesteś z klanu Gazo, prawda? Służysz pod Uchihami. - wypowiedział w końcu iryonin, wyraźnie zaintrygowany wszelkimi zwojami, fioleczkami, farbkami i innymi duperelami, które złotooka miała przy sobie. - Fascynujące. - powiedział bardziej sam do siebie, niż do niej. - Zawsze mnie zastanawiało, jak Dzicy dali radę się oswoić. Powiedz mi proszę - urodziłaś się w Sogen czy za Murem? - gość raczej nie był mistrzem wyczucia i nie owijał w bawełnę. Interesowała go historia dziewczyny, jednak czy aby na pewno powinien o to pytać kogoś, kogo poznał może pół godziny temu? Nie mniej jednak - czekał z niecierpliwością na odpowiedź. - Satoru mówił, że chcesz go zabrać do domu. Ale on chciał nauczyć się sztuki Iryojutsu. Mógłby wtedy pomóc panu Hayato. - zauważył medyk, nieco zmieniając temat. - A mi by przydał się uczeń. - podrapał się powolnym ruchem po swojej brodzie. Teraz, gdy Ai siedziała nieco bliżej niego, mogła zauważyć, że z facetem było coś ewidentnie nie tak. I nie chodziło tutaj o jego dziwne zachowanie. Szwy, które miał na twarzy nie były zwykłymi szwami. One tak jakby... wchodziły do środka ciała? Tak się przynajmniej wydawało bez znajomości dokładnej anatomii. Ale jedno było pewne - to nie było nic normalnego. Satoru siedział zaś wyjątkowo cicho - w ogóle zdawał się nie zwracać uwagi na nowoprzybyłą. Był zafascynowany doktorem i raczej nie będzie go łatwo przekonać do powrotu.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 23 maja 2024, o 01:28
Zaśmiała się, szczerze. Rozbawił ją porównanie, jakie zaprezentował jej Pan Hayato. No, nie wiedziała nic o farmach, poza tym, że pewnie dużo się pracuje fizycznie czy innymi zwierzątkami oraz, że z farm bierze się jedzenie, a nie ze straganów na targowiskach. Nie każde jedzenie, bo nie wszystko dało się hodować na farmie. Chyba. W sumie, nie miała bladego pojęcia. Na pewno ryb tutaj nie hodowano. Nie widziała żadnego stawu, jeziora czy czegoś takiego. A może było za domem? Cholerka. Tyle rzeczy. Ale no. Na pewno nie. Musiała być jakaś farma ryb. Farma świnek czy kur. Tak. Przecież nie dałoby się tego upchnąć na jednym miejscu. Czy dałoby się? No. Nieważne. Dziwnie tylko jej przeszło przez myśl jak to byłoby głaskać kurę. Nigdy nie miała okazji.
-Panu Puszkowi na pewno byłoby przykro. - odpowiedziała, choć nawet nie wiedziała czy Pan Hayato czegokolwiek od niej oczekiwał. Ale nie chciała by umierał. Wiedziała dobrze, że każdy kiedyś umrze, no. Nie była dzieckiem. Widziała dużo śmierci, niestety. Głównie paskudnych potworów zza Muru, ale jednak. I mimo tego co powiedziała, to nie tak, że jej tylko kotka było szkoda. Szkoda jej było każdej dobrej osoby, a że akurat rozmawiała z tym Staruszkiem, to powiedziała o jego przyjacielu. Myślała, że kiciałek faktycznie takowym jest. Gdyby to Pan Puszek jej to samo powiedział, to pewnie by powiedziała "Panu Hayato na pewno byłoby przykro". Ale nie rozmawiała ze zwierzętami.
No i kiedy wszyscy zaczynali się zbierać, czy to do posiłku czy jakichkolwiek innych pomniejszych obowiązków, ona faktycznie skorzystała z chwili dla siebie. Nie czułaby się komfortowo będąc przy stole w takim stanie, musiała chociaż trochę się obmyć. Oczyścić swoje ubrania na tyle ile to było możliwe, no. Być jak człowiek, a nie jakiś dzikus, który przeczołgał się po błocie! Jeszcze naznosiłaby za dużo brudu do domu Pana Hayato. Niezależnie od jego stanu, nie zamierzała wcale sprawiać kłopotu poprzez przysparzanie jeszcze więcej pracy! Już wystarczyło jej, że dostanie swoją porcję pysznego jedzonka. Przy okazji, jeszcze będąc przy tej studni, postanowiła wysłać wiadomość do Ayumu. No. Nie chciała, żeby się martwiła niepotrzebnie. Namalowała jednego ptaszka, który miał wpisaną wiadomość: "Satoru jest strasznym głupkiem! Chce zostać na farmie i się uczyć na lekarza! Zostajemy na noc i z samego rana wracamy. ~ Ai. " I takiego ptaszka posłała z poleceniem, aby ten właśnie doleciał do rudowłosej przyjaciółki naszej bohaterki. Miała tylko nadzieję, że dziewczyna ma zwój, w który ptaszek będzie mógł wejść, aby dało się odczytać wiadomość. Zakładała, że skoro żyła w Kotei, to musiała wiedzieć jak "obsłużyć" taką wiadomość.
I po wszystkim wróciła do domostwa. Zajęła miejsce przy stole, które zdawało się być dla niej. Szczerzyła się radośnie, zachłannie pociągała nosem, jakby chciała się najeść samym zapachem przygotowanej zupki. Kotek ocierający się o nią jeszcze dodatkowo ją ucieszył, bez nawet chwili zawahania, pytania o pozwolenie, sięgnęła ku niemu i zaczęła go głaskać, drapać za uszkiem i jak jej tylko pozwalał. No. Była bardzo zadowolona. Nawet, jeżeli szła tu z myślą, że Satoru będzie ciągnięty za ucho do Sarufutsu, tak no. Pan Puszek pomagał. Pan Puszek nie pytał. Pan Puszek rozumiał.
Rudzielca zresztą też słuchała, kiwała z uznaniem głową na to co mówił o przygotowywaniu ziół czy jakichś innych dziwnych rzeczach, których za nic w świecie nie rozumiała, ale starała się sprawiać pozory, że wie o czym jest mowa. No. Nawet jak Głupek-kun mówił o mądrych rzeczach to dalej był g ł u p i u t k i! Bardzo! Ale patrzyła na niego jak mówił, nie chciała by czuł się ignorowany. Tym samym nawet nie widziała, że Znachor był bardziej skupiony na niej niż na swoim uczniu. Marny musiał być z niego nauczyciel, skoro zdawał się ignorować to czy rudzik zrobił wszystko dobrze. Albo tylko sprawiał takie pozory.
-Pyszne! - Niemalże wykrzyczała pochwalne peany na cześć zupy warzywnej. No. Smakowała jej. I smakowałaby nawet jeżeli byłaby ona najgorsza na świecie. Nic tak nie radowało podniebienia jak ciepły posiłek. Zwłaszcza w taką noc, kiedy wcześniej szła w burzy. Cholerka. A miałaby wracać na zakupionym wcześniej prowiancie! Dobrze, że została. Była zadowolona z tej decyzji, choć wcale to nie zmieniało jej opinii na temat Satoru.
-Huh? - Podniosła głowę znad naczynia z zupą, przekrzywiła główkę na bok jakby analizując to co zostało właśnie powiedziane przez znachora. Klan Gazo? -Jestem Uchiha. - powiedziała to poważnie jak nigdy. Może i uważała tych Gazo zza Muru, którzy służyli Uchiha, za swoich towarzyszy. Nawet bliskich, prawie jak rodzina. Zwłaszcza po tym jak została powitana, kiedy odnalazła swojego ojca w obozie po zakończeniu walk. Ale dalej. Była Uchihą. W pełni Uchihą. Zero jakiejkolwiek domieszki krwi dzikusów. Nie służyła pod Uchihami. Służyła dla Uchiha. Dla swojego klanu. Chciała by to było w pełni jasne. Dlatego była aż tak poważna, śmiertelnie. Nawet jej spojrzenie nie było aż tak radosne jak zawsze! No. Nadepnął jej na odcisk. -Urodziłam się w Kotei . - Dodatkowo zaakcentowała nazwę stolicy Sogen. Byłej stolicy, ale wciąż był to jej dom. Który chciała odzyskać. Wierzyła, że kiedyś do tego dojdzie. Nie była w tym sama. Mijikuma też na pewno tego chciał. I Chirou obiecał pomóc z jej marzeniem. A było to marzenie na pewno wszystkich Uchiha. Więc tak. Na pewno do tego dojdzie. Nie dziś, nie jutro. Ale kiedyś na pewno.
-Satoru jest potrzebny w Sarufutsu. - Była stanowcza. Przez to co powiedział wcześniej, co prawda tylko pytając, ale jednak, była do niego negatywnie nastawiona. -Jego siostra i rodzice go potrzebują. Są biedni, jego tata jest niepełnosprawny, mama postradała zmysły. Ayumu nie może zostawić ich samych, nie ma jak zarobić na jedzenie i lekarstwa. - Nawet w jej głosie dało się usłyszeć, że jest po prostu zła. Zdenerwowana. Na całą tę sytuację. Choć, gdyby nie wcześniejsze słowa o jej pochodzeniu czy byciu "z Gazo", byłaby dużo spokojniejsza. Ba. Pewnie wyjaśniałaby to wszystko z uśmiechem na ustach. Spojrzała też na Głuptasa, czy jakkolwiek jej słuchał. -W Sarufutsu też może się uczyć Iryojutsu. Mój przyjaciel, Shigemi, na pewno mu pomoże. Leczył ludzi na wojnie. - wspomniała o swoim koledze. Uratował życie Kubomi, więc znał się na rzeczy. Choć nie miała bladego pojęcia czy rzeczywiście był w tej mieścinie czy gdziekolwiek indziej.
-To co ma Pan na twarzy, to jakieś Iryojutsu? - Nie wiedziałą czy to niegrzeczne pytanie. Ale ją to ciekawiło. Wyglądało dziwnie, wcześniej, z dystansu, tego tak nie widziała. Teraz natomiast, no... nawet lekko obrzydliwie, choć tego po sobie nie dala poznać.
Nazwa Kruk/Jaskółka/Gołąb
Rozmiary Mały
Ranga D Szybkość 60 Siła Zwykłego człowieka
Ranga B
Ranga S
Opis Mały ptak do wykorzystania w walce i jako kurier. W walce w dużych chmarach wysyłany na przeciwnika, by utrudnić mu widoczność i rozproszyć. Jako kurier może służyć do przekazywania informacji i to bez konieczności noszenia zwoju. Wiadomość można "wpisać" w niego, żeby po wejściu do jakiegokolwiek innego zwoju zamienił się w tekst z naszym przekazem. Dobry również jako zdalnie sterowana bomba po dołączeniu do niego notek.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości