Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha . Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 19 maja 2024, o 23:53
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
4
♦
Granica była szczelna, nawet mysz się nie przeciśnie, prawda? Przecież Uchiha nie mogliby kłamać. Nie dość, że sami posiadali dojutsu, to jeszcze z całą pewnością byli wśród nich sensorzy, którzy wyczuliby jakąkolwiek obcą chakrę z odległości kilku kilometrów. Nie mogli się przedrzeć. Tylko co, jeśli byli tutaj wcześniej? Dzicy wcale przecież nie byli tacy prymitywni, jak mogłoby się wydawać. Może mieli szpiegów. Może kogoś przekupili. A może to tylko zwykła paranoja, której ulegało coraz więcej osób? Ayumu nie była jedyną, która panikowała na samą myśl o przybyszach zza Muru. Same wspomnienie o tych tzw. "ludziach" było wstrząsającym przeżyciem dla mniej odpornych ludzi, zwłaszcza cywili. Wielu chciało znaleźć się jak najdalej od wojny. Pragnęli, by to żołnierze odbili Sogen, a oni mogli wrócić do swoich domów, na swoje farmy. Prowadzić życie takie, jak jeszcze rok czy dwa temu, gdy nikt nawet w najgorszych koszmarach nie wyobrażał sobie takiego scenariusza. To, co działo się teraz na północy, było jakąś abstrakcją. Jakimś ponurym genjutsu, które cudem ziściło się i wszystko wskazywało na to, że prędko się nie skończy.
- Heh. - pokręciła głową ruda dziewczyna. - Nie zdajesz chyba sobie sprawy z siły słów. - to nie było w żadnym wypadku pouczenie skierowane w stronę Ai. Ayumu uśmiechnęła się, zupełnie szczerze, z głębi serca. Rozbawiła ją trochę ta sytuacja. Oto trzynastoletnie dziewczę pocieszało ją - zaprawioną w boju kunoichi. Teraz zupełnie słabą i bezradną, pozbawioną nadziei. Ironia losu sprawiła, że nie mogła sama ruszyć na pomoc swojemu bratu. Inaczej mogłaby stracić nie tylko jego, ale i rodziców. Może jeden dzień nie sprawiłby, że ktoś by umarł z głodu. Ale co, jeśli zniknęłaby na tydzień? Albo na miesiąc? Nie chciała ryzykować, dlatego tak bardzo pragnęła pomocy kogoś z zewnątrz. Mimo tej paniki, która ogarniała jej serce i umysł, myślała dosyć logicznie. Lepiej stracić jedną osobę, niż całą rodzinę.
Ayumu niespecjalnie przestrzegała zasad etykiety. Była raczej tym nonkonformistycznym typem osobowości, podważającym wszystkie autorytety. A z drugiej strony, gdy tylko pojawiła się potrzeba, w te pędy pobiegła do władz by błagać o pomóc w odnalezieniu jej młodszego braciszka. Czy to była hipokryzja? Być może. Ale nie było takie jakieś niezwykłe. Jak trwoga to do boga. W obliczu utraty kolejnego członka rodziny wielu byłoby w stanie zrobić absolutnie wszystko i wyzbyć się wszystkich swoich zasad, byleby uratować życie kogoś bliskiego.
Ayumu spojrzała bardzo, bardzo poważnym wzrokiem na roześmianą Ai. Nie zrozumiała czy powiedziała coś źle, czy może jednak mała złotowłosa dziewczynka właśnie wyśmiała ją i jej stan majątkowy. Nie wiedziała przez chwilę nawet w jaki sposób powinna na to wszystko zareagować. Unieść się czy może zapaść pod ziemię? Na szczęście dziewczyna szybko rozwiała jej wątpliwości, a cała sytuacja okazała się byc całkowicie niewinnym niezrozumieniem ze strony rudej.
- Niech bogowie Cię mają w opiece. Dziękuję, Ai. - spojrzała w jej kierunku i lekko się skłoniła w geście szacunku. To było czymś raczej niespotykanym, gdy starszy kłaniał się (jakby nie patrzeć) dziecku. Ale Ayumu zrobiła to tak płynnie i gładko, że nie było żadnej mowy o jakimkolwiek zawahaniu. Podczas tych kilku minut ich znajomości, młoda zdołała zaskarbić sobie szacunek u Kunoichi. - Oczywiście. Gdyby nie oni, to prawdopodobnie zabrałabym stąd brata i wyniosła się do Ryuzaku. - czy to aby na pewno było to, co Ai chciała usłyszeć? Z drugiej strony ciężko było oczekiwać innej reakcji od kogoś, kogo przed chwilą władza tego miasteczka odprawila z kwitkiem. Albo i bez kwitka - bo nawet żadnego zgłoszenia nie przyjęli. - Niestety nie z tą nogą ojca. Zresztą, gdzie mielibyśmy się podziać. Od kiedy zaczęła się ta wojna, ceny wynajmu w Ryuzaku wystrzeliły w kosmos. Każdy, kto miał pieniądze, a nie umiał walczyć, już dawno stąd uciekł. Zostali patrioci i biedota. - do której części Ayumu się zaliczała chyba nie trzeba było tłumaczyć. Oczywiście był to tylko jej punkt widzenia, niekoniecznie mający cokolwiek wspolnego z rzeczywistością.
Dziewczyna przeszła kilka kroków, spoglądając w kierunku bram prowadzących do Sarufutsu. Przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Była już o wiele spokojniejsza niż na początku tej całej sytuacji, gdy warczała wściekle na strażnika. Ale nie ma co się dziwić - ktoś okazał jej choć odrobinę dobroci.
- Jeżeli masz jeszcze jakieś pytania, to śmiało. Postaram się opowiedzieć tyle, ile wiem. - spojrzała w końcu na Ai. - Wiem, że mój brat przyjął zlecenie bezpośrednio od tego rolnika. Pewnie na targu, albo przy wyjściu z miasta. Nie wiem niestety jak wyglądał, ani dokąd dokładnie mieli zmierzać. Jakby... nie spodziewałam się, że to wszystko będzie wyglądać w ten sposób. Satoru nie raz i nie dwa brał takie zlecenia, zresztą sama wiesz. W większości przypadków to jest pogonienie jakiegoś idioty z kunaiem, albo przepędzenie wilków, nic strasznego. Nie pytałam więc o szczegóły. - niestety, ale Ayumu nie miała żadnych ważnych informacji, którymi mogła się podzielić z Ai. Albo przynajmniej nie wiedziała, co dla młodej może być ważne. Czekała więc na jej następny ruch. - Mamy niewielkie mieszkanie w zachodniej części miasta, obok kowala. Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała, albo znajdziesz jakieś informacje, to tam mnie znajdziesz. A najlepiej to przyprowadź tego gnojka... całego i żywego. Dziękuję, Ai. - jeżeli nie było żadnych pytań, to pora była ruszać w drogę.
Ayumu - wygląd
Strażnik
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 20 maja 2024, o 01:28
Nawet nie wiedziała jak bardzo Ai była świadoma siły słów. Specjalnie tak mówiła, tyle gadała, czasem głupot albo względnie zabawnych rzeczy. Chciała ściągać ciśnienie, niektórzy mogliby mówić, że jest infantylna. Ale jest dzieckiem. Ba. Wielu od niej oczekiwało takiego zachowania, albo jeszcze bardziej dziecinnego. Nie chciała w żaden sposób wyprowadzać ludzi z takiego myślenia. Pomijając już to, że naprawdę była sobą. Może niekoniecznie ta złotowłosa w głębi jej serduszka była tak radosna i ciepła, jak ta pokazywana światu, ale jednak. Dalej była sobą i mówiła to co myśli, w większości przypadków, jak zostało to wspomniane wcześniej. Albo to co myślała, że chcą usłyszeć inni, nawet jeżeli się myliła, to zawsze były dobre rzeczy. Każdy lubił słuchać dobrych rzeczy, radosnych rzeczy, ciepłych rzeczy. Rzeczy podnoszących na duchu, nawet opornie. Proste "będzie dobrze" powtarzane jest niczym mantra, a ludzie i tak to przyjmują! Ona sama nie lubiła używać tych dwóch słów. Przynajmniej nie w takiej formie, o nie. To było dla niej pusty frazes. Co będzie dobrze? Tego jej brakowało, nie, żeby sama często nie rzucała jakichś pustych haseł, ale mimo wszystko. Zmarł Ci ktoś bliski? Będzie dobrze! To się kupy nie trzymało, to nikomu nie przywróci życia. Ale jeżeli działało, to nawet kiedy uznawała to za totalną głupotę, nie mogło być złe. Raczej.
Chwila, chwila. Bogowie mieli mieć ją w opiece? Obecnie jej nastawienie do wiary było... Cóż. Jej najbliższy kontakt z jakimikolwiek rytuałami był wtedy, kiedy razem z Minoru odkopywała wozy zasypane gruzami świątyni Susanoo. Wszystko co się działo w jej życiu nakazywało jej wątpić w istnienie bóstw. Choć to byłoby duże nadużycie. Może nie w samo ich istnienie, ale to, że rzeczywiście mogą sprawować nad kimkolwiek jakąkolwiek pieczę. Gdyby mogli ochronić ludzi, Kotei by to wszystko nie spotkało. Nie spotkałoby to Uchiha, którzy oddani byli swoim rytuałom, mieli liczne świątynie. Żarliwie się modlili, posyłali podziękowania i składali ofiary. Robili wszystko, by ocenić ich jako gorliwych wyznawców. Tak przynajmniej myślała. Już bliżej jej było uznawać się za boginię, tak jak udawała swego czasu przed kochanym Shinichim. Ona przynajmniej faktycznie chciała pomagać innym i to robiła. Nie chowała się gdzieś poza ludzkim wzrokiem, żeby wyłącznie obserwować wszelkie wydarzenia i śmiać się pod nosem z ich niedoli. Ona była Boginią Nadziei. Tak. Nikt jej tak nie nazywał. Może, gdyby nie pojawił się demon wtedy przy Murze, gdyby Mur nie upadł... Shi-nii poniósłby wiarę w Ai gdzieś dalej? Ha! Zaśmiała się w duchu, na zewnątrz jednak tego nie pokazując.
Ale jeszcze na ten moment powstrzymała się przed komentarzem na ten temat. Nie chciała jakkolwiek jej wybijać, zaburzać jej światopoglądu. Czegokolwiek. Ale ta mała dziewczynka nie potrzebowała bogów. Radziła sobie bez nich. Dwukrotnie przeżyła spotkanie Piekielnego Lisa. Nie znajdzie lepszego dowodu na to, że była wystarczająco boską, żeby radzić sobie bez ich wątpliwej jakości opieki, na polisie, której nigdy nie miała. Nawet nie wiedziała czym jest polisa, więc sama o tym nie myślała. To były za mądre rzeczy dla niej, niezależnie od ich istnienia. Ale na pewno jakieś zapomogi mogłyby pomóc w relokacji. Jednak, każdy otrzymywał tyle ile się dało. Sama z ojcem miała przydzielone jednopokojowe "mieszkanie", o ile tak można było to nazwać, w jakimś budynku wielorodzinnym. Możliwe, że Ayumu i jej rodzina, ze względu na ich stan zdrowotny, otrzymali lepsze warunki. Chciałaby, żeby tak było. Zostali patrioci i biedota? No cóż, ona definitywnie zaliczała się do tej pierwszej grupy. Choć szczególnie majętna nie była, tak jak jej ojciec, to jednak nie środki finansowe decydowały o pozostaniu.
-Jak będziesz czegoś potrzebować, to możesz zawsze do mnie przyjść. Jak mnie nie będzie, to mój Tato pomoże! - I przy okazji podała adres, gdzie w tej chwili mieszkała ze swoim kochanym tatusiem. Wiedziała, że on nie odmówi pomocy komuś, komu Ai ją zaproponowała. Nawet nie dlatego, że sam musiałby być bardzo skory udzielić wsparcia nieznajomym, tak nie chciałby sprawić przykrości swojej córeczce. Znowu by go zwyzywała od głupków. Albo gorzej, jak wtedy kiedy obrażał Shinichiego!
Oczywiście, słuchała całej reszty rzeczy, które miała do powiedzenia. Kilka godzin drogi na północ, ale to, nie było wystarczające, pewnie mogłaby trafić na kilka farm pasujących do "kilka godzin". No nic. Doskonale rozumiała to, że takie zlecenia "dorywcze" rządziły się swoimi prawami. Jej pierwsze poważniejsze "zadanie" też było wzięte całkiem przypadkowo.
-Nie martw się, Ayumu. Przyprowadzę go. Jak będzie zapłakany to przez, że za mocno tarmosiłam mu uszy, o! - Jeszcze zażartowała, prawie na odchodne. Prawie. -Bogowie niech najlepiej skupią się na opiece nad Twoją rodziną, aby Twojej Mamie się poprawiło. Ja... ja nie potrzebuję bogów. Sama sobie wystarczam. - Jeszcze się uśmiechnęła, skłoniła się żegnając. No. Finalnie nie powstrzymała się z dodaniem komentarza do "boskiej opieki". Ale wytrzymała, żeby nie rzucić go między jej słowa! To należało docenić!
I po tym wszystkim poszła w swoją stronę, która w tym wypadku kierowała ją na targ. Nie zamierzała na ślepo kierować się na północ i pukać do drzwi każdego domostwa napotkanego "gdzieś tam heń daleko". Chciała się więc rozejrzeć i popytać o Satoru. Nie o zaginionego chłopaka. O kolegę, z którym była umówiona. Wcześniej błądząc, aby ją widzieli, że chodzi to tu, to tam, rozgląda się. Nawet chce być zapamiętaną. Błądzi tak przez bliżej nieokreślony czas... i dopiero wtedy zaczyna wypytywać ludzi o Satoru. Tyle go szuka, a go nie ma! Głupol jeden!
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 20 maja 2024, o 20:57
Szare Miraże
Wyprawa rangi B dla Ai
5
♦
Doprawdy, z Ai musiała być świetna manipulatorka, skoro w tym wieku już doskonale zdawała sobie sprawy z tego, co można zdobyć będąc po prostu miłym. Może gdyby ludzie okazywali sobie troszkę więcej życzliwości, to świat byłby lepszy. Niestety zamiast tego woleli pokazywać kto ma większą technikę. Mało kto podzielał charakter Ai, a zwłaszcza teraz, gdy wojna była tuż za rogiem. Może powinna rzucić karierę shinobi i zostać bardem, opowiadać o historiach dzielnych bohaterów, ratujących świat przed złem? Na pewno miałaby przed sobą świetlaną przyszłość. Jako kunoichi nie wiedziała tak naprawdę, czy dożyje jutrzejszego poranka. No i mogłaby pleść największe głupoty pod słońcem - miała charyzmę. Wiele by jej wybaczono.
Trudno powiedzieć, czy Ayumu faktycznie była wierząca. To raczej rzadkość w tej profesji - wszak tydzień w tydzień shinobi dowiadywali się o czyjejś śmierci, albo sami ją zadawali. Wielu uważało, że lepszy jest brak bogów od tych, którzy pozwalają na taką rzeź. Z drugiej strony podczas świąt wszelkie świątynie były wypełnione po brzegi. Nawet jeśli wątpili, to chodzili. Po co? Na pokaz? Bo tak było trzeba? Zabawne, nieprawdaż? Może jednak gdy śmierć zaglądała do oczu to każdy stawał się wierzący. Na szczęście Ai chyba nie miała jeszcze takiej sytuacji, że zdychała gdzieś na zapomnianiej przez bogów drodze, w samotności i cierpieniu. Za to w przeciwieństwie do tzw. bogów faktycznie zainteresowała się losem choćby i rudowłosej Ayumu. Zaoferowała swoją pomoc i zamierzała choćby spróbować coś zrobić, a nie jedyne biernie się przyglądać.
- Jak brat wróci, to poradzimy sobie. Ale jeszcze raz dziękuję. - odpowiedziała kobieta na propozycję, żeby odwiedziła ich w razie potrzeby. Dwójka ninja byłaby w stanie utrzymać czteroosobową rodzinę w spokoju. Zresztą... było po niej widać, że otrzymywanie pomocy od dziecka jest dla niej trochę ciężkie. Powinna być silną i odważną kobietą, a teraz musiała się zdawać na złotowłosą. Ale w głębi duszy na pewno się z tego musiała cieszyć. Lepszy rydz niż nic. Zresztą Ai ewidentnie zrobiła na niej dobre wrażenie. Na tyle dobre, że zaufała jej.
♦
Ai dotarła w końcu na rynek w Sarufutsu. Obok licznych handlarzy mniej lub bardziej potrzebnymi bibelotami (często resztą swojego majątku zabranego podczas ewakuacji) byli tutaj oczywiście farmerzy, którzy przyjeżdżali tutaj czy to z plonami, czy z trzodą. Ta druga oczywiście nie była w najlepszym stanie, o ile tak można było określić wychudzone zwierzęta, trzymane w uwłaczających warunkach. Ale mało kto się czymś takim przejmował w tamtych czasach, zwłaszcza podczas wojny, gdzie priorytetem był człowiek, a nie zwierzę. Poza tym - masa żebraków. Dziewczynkę co chwilę któryś zaczepiał, by rzuciła choć jedną monetę. Część z nich była pijana, część wyglądała na ludzi, których wojna pozbawiła możliwości pracy. Inni jeszcze byli tutaj zapewne i przed atakiem dzikich na Mur.
Plan złotookiej oczywiście zadziałał. Nie było powodu, by tak się nie stało. Traktowali ją jak swoją i po paru przepytanych ludziach dziewczyna już wiedziała, co, jak i gdzie.
Satoru faktycznie przyjął zlecenie od Hayato - starszego pana, który faktycznie prowadził niewielkie gospodarstwo rolne położone kilka godzin na północ stąd. Mężczyzna zajmował się handlem roślinami i od jakiegoś czasu poruszał się z mniejszą lub większą eskortą. Jego owoce i warzywa od zawsze cieszyły się powodzeniem i nawet wojna nie zmieniła tego - wręcz przeciwnie. Popyt na dobrej jakości jedzenie rósł, a podaż malała. Wychodził więc nieźle obłowiony, a to potencjalnie mogło wabić złodziei. Dlatego ostatnimi czasy zainwestował w ochronę od shinobi, chcąc zabezpieczyć się przed ewentualną napaścią.
Młodziutka Tachibana poznała dokładną lokalizację farmy pana Hayato. Te "kilka" godzin, to było bliżej dziesięciu, niż dwóch czy trzech. Dodatkowo znajdowała się ona na uboczu, daleko od jakiejkolwiek cywilizacji, gdzie prowadziła tylko jedna, wydeptana już dróżka. Wiadomo, że jako kunoichi była szybsza i najzwyczajniej w świecie wytrzymalsza niż zwykły cywil, ale niestety nawet dla niej oznaczało to, że jeżeli teraz wyruszy, to na miejsce dotrze po zmroku. Pod warunkiem, że nie napotka żadnych przeszkód.
I jak na złość w końcu zagrzmiało.
Deszcz zaczął siąpić niemiłosiernie, a burzowe chmury zdawały się zajmować coraz to więcej i więcej miejsca na niebie. Lało jak z cebra i nic nie wskazywało na to, że przestanie.
Jeżeli nie zamierzasz robić czegoś większego w mieście, to zapraszam z następnym postem
tutaj .
Ayumu - wygląd
Strażnik
0 x
Sumi
Posty: 200 Rejestracja: 1 maja 2024, o 23:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Krótkie czarne włosy, niska, szczupła, delikatne rysy twarzy
Widoczny ekwipunek: Torba
Link do KP: viewtopic.php?p=217764#p217764
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Jawa
Post
autor: Sumi » 25 maja 2024, o 23:22
Po wzięciu kilku naprawdę głębokich wdechów udało mi się areszcie odzyskać zimną krew i odsunęłam się od ściany. Rozejrzałam się po posterunku starając się zlokalizować kogoś kto posiada tutaj nieco większą władzę. Kiedy udało mi się zauważyć kapitana straży, od razu ruszyłam w jego kierunku. Widząc że prowadzi on jeszcze rozmowę z którymś ze swoich oficerów, zaczekałam cierpliwie kilka kroków od nich po czym od razu do niego podeszłam kiedy jego podkomendny się oddalił.
- Dzień dobry, jestem Ishino Sumi, początkująca kunoichi, pracowałam wcześniej w Sogen w siedzibie władzy. Bardzo chciałabym w jakiś sposób pomóc tutaj, jednak nie wiem do końca w jaki sposób a strażnicy przy wejściu skierowali mnie do pana. - powiedziałam, kłaniając się lekko na początku.
- Hmmm, kręcił się tutaj Sugiyama Orochi-sama, możliwe że on będzie mógł panienkę jakoś pokierować, ja niestety nie mam pojęcia jak wykorzystać panienki zdolności. - powiedział szczerze mężczyzna i również lekko się ukłonił, po czym odprawił mnie gestem dłoni i podszedł do kolejnego oczekującego na jego uwagę oficera.
Słysząc jego słowa odczułam mieszaninę emocji. Po części cieszyłam się że był tutaj syn Kuroyamiego Sugiyamy, ponieważ znałam go z wcześniej z mojej pracy. Nie czułam jednak radości ze sposobu w jaki spławił mnie mój rozmówca. Z jednej strony nie czułam się lepsza od tych wszystkich ludzi tutaj, jednak wiedziałam że jako jednostka, reprezentowałam sobą o wiele większy potencjał niż zdecydowana większość tutaj zebranych, jednak mimo tego, zostałam odprawiona, bez jakiegokolwiek sensownego usprawiedliwienia.
0 x
Kolorek Sumi
Sumi
Posty: 200 Rejestracja: 1 maja 2024, o 23:18
Wiek postaci: 18
Ranga: Doko
Krótki wygląd: Krótkie czarne włosy, niska, szczupła, delikatne rysy twarzy
Widoczny ekwipunek: Torba
Link do KP: viewtopic.php?p=217764#p217764
GG/Discord: MxPl#7094
Multikonta: Sasame | Jawa
Post
autor: Sumi » 28 maja 2024, o 12:31
Po odprawieniu od kapitana straży udałam się we wskazanym kierunku w poszukiwaniu Orochiego. Nie było łatwo, jednak udało mi się go w końcu odnaleźć a jak się okazało, wydawał się on niejako przejąć dowodzenie nad organizowaniem nowego życia dla wszystkich uchodźców z podbitej części Sogen. Na całe szczęście znał mnie już wcześniej, więc udało mi się ustalić z nim wstępne szczegóły i zadeklarowałam się pomóc mu przy odbudowie sieci administracyjnej dla, teraz już szczepu Uchiha. Zdecydowanie spodobało mi się tego typu zadanie, aby zamiast samej zajmować się archiwizacją dokumentów i wszelkiego innego tego typu papierkowej roboty, mogłam po prostu przekazać te obowiązku komuś innemu, kogo wcześniej do tego przeszkoliłam żeby robił to w sposób jaki mnie satysfakcjonował. Tak również minęło kolejne 9 miesięcy podczas których starałam się na własną rękę nieco wyszkolić w zdolnościach jakie odziedziczyłam po ojcu a także zajmowałam się kształceniem nowej kadry do siedziby władzy w Sarufutsu i na prawdę mi się to podobało, chociaż powoli zaczynałam się zastanawiać czy aby na pewno jest to odpowiedni styl życia dla mnie czy może jednak chciałabym czegoś więcej, może nawet zostać silną i pełnoprawną kunoichi, która by była w stanie pomagać swojemu szczepowi w najtrudniejszych dla niego momentach.
0 x
Kolorek Sumi
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 29 maja 2024, o 14:53
Ta dwójka była naprawdę miła i w zadziwiający sposób okazywała szacunek Saori. Najwyraźniej jej nazwisko wiele tutaj znaczyło i dzięki temu to małżeństwo było bardziej otwarte na współpracę z Kunoichi. Okazało się też, że lista zakupów była już przygotowana i kobieta po prostu po nią poszła. Uwinęła się raz dwa i była już z powrotem, niosąc kawałek papieru i sakiewkę z pieniędzmi. Saori wzięła kartkę, przeczytała wszystkie rzeczy zapisane na niej, po czym skinęła głową i przyjęła też sakiewkę, która miała jej posłużyć za zapłatę za zakupy. Obie otrzymane rzeczy schowała w sakwie przy pasie na tyle głęboko, żeby nie było mowy o kradzieży.
- Dziękuję. - Zwróciła się do kobiety. - Postaram się załatwić to jak najszybciej i niedługo wrócę.
Następnie spojrzała na mężczyznę, który udzielił jej bardzo cennych wskazówek odnośnie miejsca zakupów i pewności w ich dostępie. Wystarczyło tylko powołać się na ich nazwisko. Przez chwilę Saori powtarzała sobie w myślach słowo: ''Munetaka'', żeby na pewno zapamiętać, po czym ponownie skinęła głową. Czyli zadanie miała jeszcze bardziej ułatwione, bo nie musiała chodzić po sklepach w Sarufutsu i szukać tego, co jest dostępne, a uda się od razu do wyznaczonego kupca.
- Tak też uczynię. - Zapewniła mężczyznę. - Dziękuję za cenne wskazówki.
Ukłoniła się grzecznie i ruszyła szybkim krokiem w stronę szlaku, który łączył Hachimantai z Sarufutsu. Tempo narzuciła sobie dość przyspieszone, ale nie na tyle, żeby biec i szybko się zmęczyć. Czekał ją kawałek do przejścia, ale była to w miarę szybka podróż. Najważniejsze było teraz bez problemu dotrzeć do Sarufutsu, zlokalizować Cech Kupiecki i znaleźć sklep Pana Nagano. Na szlaku była oczywiście uważna, zwłaszcza że podróżowała samotnie. Wolała raczej nie wpadać w łapska jakiś szemranych typów. Jeśli podróż minie jej spokojnie i dotrze do Sarufutsu, będzie mogła zabrać się za poszukiwanie odpowiedniego sklepu.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 29 maja 2024, o 20:03
Szukając siebie
Saori: Misja rangi D [394 r.]
7/14 Małżeństwo pożegnało się z kunoichi i miała ona otwartą drogę do tego, żeby ruszyć. Oczywiście nikt nie żądał od niej, żeby wybrała się po te rzeczy od razu, ale Saori nie chciała tracić czasu i natychmiast po wyjściu z posesji tej dwójki obrała kierunek na Sarufutsu.
Droga do miasteczka, które tak chętnie ostatnio opuściła była całkiem spokojna. Dziewczyna przebyła ją szybkim krokiem, co jakiś czas mijając kogoś - a to karawany, a to grupki ludzi, zazwyczaj uchodźców. Ruch panował duży i wciąż było to raczej przemieszczanie się z północy i zachodu na południe, niż odwrotnie, co nie powinno dziwić. Z pozostałych części Sogen wciąż napływali ludzie uciekający przed wojną i zniszczeniem. Część pewnie postanowiła pozostać na miejscu, ale trudno było określić, jak duża była to część.
Tak czy inaczej, Uchiha po jakimś pół godziny drogi znalazła się w Sarufutsu. Było to miasteczko niemal tak samo zatłoczone i ogarnięte chaosem, jak ostatnio, kiedy tu była. Dotarcie do centrum nie stanowiło jednak większego problemu. Była też w stanie w miarę bezproblemowo namierzyć samą gildię kupiecką, a właściwie jej siedzibę. Pozostawało jednak znaleźć sklep pana Nagano. Niestety, co do tego ostatniego to otrzymała ona żadnych wskazówek od małżeństwa, więc musiała polegać tylko na sobie. Była teraz na jednej z głównych ulic Sarufutsu, na której znajdowało się mnóstwo witryn i straganów oraz – co oczywiste – przewalające się masy ludzi. Oczywistych tropów nie było.
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 30 maja 2024, o 01:53
Ból nie ustępował nawet na moment. Wyklinałaby pod niebiosa, gdyby tylko, kurwa, miała taką możliwość. Nigdy nie przypuszczałaby, że jest w stanie znaleźć w sobie tyle wściekłości co w chwili tego zabiegu, czy czymkolwiek było to, co robił, albo zrobił jej Sho. Przecież to było tylko nakłucie, przyłożenie ręki. Tyle. Nie była krojona. Chyba. Czy była i jej zmysły tego nie pojmowały? Rozsadzało ją od środka, nie od zewnątrz. Możliwe, że wyzywała pierdolonego znachora od jeszcze innych niecenzuralnych słów, które tylko mogłaby wymyśleć albo przypominałaby sobie te zasłyszane przed wojną i w jej trakcie. Tetsuro wspominał o dziewczynce bardzo podobnej do niej co wyklinała co drugie słowo. W tej chwili mogłaby wyglądać jak kopia tamtej blondyneczki, gdyby tylko ból nie był tak silny, że jedyne co potrafiła to wykrzykiwać całe cierpienie, rycząc tak, że gdyby tylko tchnęła w to odrobinę chakry, to zawaliłaby całą piwnicę, jaskinię, chujwieco pod ziemią, gdzie się znajdowali. I wciąż była wściekła, gdyby tylko była w stanie, zabiłaby każdego, kto akurat by się napatoczył. Nie patrząc na to czy byłby to Mijikuma, Minoru, Shinichi, Chirou, Lord Sugiyama czy nawet jej własny ojciec.
A z nici Sho zrobiłaby skakankę.
Ból nie ustępował. Przeciwnie. Narastał z każdą chwilą, a już wcześniej myślała, że jest nie do zniesienia. Chciała umrzeć. Chciała tego jak nigdy wcześniej. Chciała się poddać. Była wściekła na samą siebie za takie myśli. Samej sobie połamałaby ręce tylko po to, żeby utrudnić zakończenie własnego życia. Nie czuła się tak żałośnie, nawet wtedy, kiedy już poddawała się po tym, kiedy przygotowana przez nią broń nawet nie zarysowała futra tego przeklętego Lisa, ale wtedy był Shi-nii. Miała jego pajączki. One przywróciły jej siły. Teraz nie miała niczego, ani nikogo. Złość mieszała się z jej własną żałosnością. Gdyby miała opisać jak w tej chwili się czuła, to nie powiedziałaby nic. Nie wiedziałaby jak to opisać. Ale definitywnie powiedziałaby wiele co myśli o Sho. Dużo więcej niż wykrztusiła z siebie przed rozpoczęciem tego co jej robił.
Starała się uciec od cierpienia, skupić się na czymkolwiek. Zamknięcie oczu nie pomagało. Ba. Tylko wzmagało wszystkie uczucia, od bólu po nienawiść. Wyobraźnia podsuwała jej najróżniejsze obrazy, kiedy tylko próbowała zbiec w nicość. Pozostawało więc jej szukać jakiegokolwiek punktu zaczepienia wewnątrz tej pierdolonej jaskini.
Dopiero wtedy, kiedy jej ciało miotało się w konwulsjach spostrzegła symbol pod swoją szyją. Starała się skupić na nim. Nie wiedziała skąd się wziął. Nie miała żadnych tatuaży. Na pewno. Czyli Sho. On musiał to zrobić. Naznaczył ją? Chciałaby się przyjrzeć słońcopodobnemu rysunkowi, jednak ból uniemożliwiał jej koncentrację, nawet kiedy chciała skupić swój wzrok, przy kolejnych falach bólu obraz i tak się rozmywał. Widziała jednak rozrastające się znaki na jej ciele, falujące promienie opanowywały jej ciało, wypalając się w jej skórze. Paliło. Chciała zostać oblana wodą. Chciała zostać wrzucona do morza. Nawet jeżeli w swoim obecnym stanie nie mogłaby pływać, chciała by cokolwiek ugasiło trawiący ją ogień.
Słyszała słowa znachora. Nie miała pojęcia co miał na myśli. Co kontrolować? To? Ten kurewski ból, który rozrywał jej ciało, ledwo pozwalając na łączenie pojedynczych myśli w całość? Nawet nie próbowała mówić, bo wiedziałaby, że tylko będzie bardziej cierpieć, że nawet nie do kończy jednego słowa, a zawyje z bólu. Ale, tak. Zbieranie myśli do kupy, a właściwie ich strzępków, jakkolwiek jej wychodziło nawet w tym stanie. Ten skurwysyn wspominał o chakrze natury. Znaki przypominały jej zdolność jugo, ale... Ale dalej tego nie rozumiała. Czy on zmieniał ją w jednego z tych potworów? Nie wiedziała czy jest to w ogóle możliwe. Nie chciała wiedzieć, jednak tylko to miało na ten moment jakikolwiek sens. Dlaczego jej nie zabił? Dlaczego jej coś wstrzyknął? Skąd wzięły się te symbole? Nawet chciała cokolwiek wykrztusić, może nawet coś więcej niż kolejne wyzwiska. Jednak z trudem łapała każdy oddech, mimo tego, że pragnęła śmierci to jednocześnie się jej bała odezwać, bała się, że zabraknie jej powietrza. Bała się umrzeć. I choć raz uśmiechnęło się do niej szczęście. Zemdlała. W końcu.
Ocknęła się... gdzie ona była? W pierwszej chwili chciała zacząć się wiercić, wyrywać z tego zacisku, który czuła. Ale była zbyt słaba, więc jedyne co to niewiele się poruszyła, ale wiedziała, że za nic w świecie nie da rady uciec. Była zbyt zrezygnowana, przynajmniej w tej chwili. Ale... czuła się lepiej? Chyba tak. Zniknęło to uczucie nienawiści, które czuła. Chyba. Czuła się jakoś... inaczej? Możliwe. Ale zniknęła ta przerażająca ją chęć mordu. Starała się rozeznać w tym gdzie była, bo podskakiwała. Obrazy się przemieszczały. Jechała na koniu.
-Sa... toru? - zapytała niepewnie, gwałtownie kręcąc głową (na tyle gwałtownie, żeby nie zwymiotowała z bólu). Zaskoczyło ją to, że widziała tego głupka. Miał uciekać, dlaczego był z nią? Gdyby miała więcej sił na pewno by go zwyzywała. Od idiotów, głupków i jeszcze inne brzydkie słowa! O! Tak. Najbrzydsze słowa jakie używała! O! Ale, nie był jedyny. Stukot kopyt, nawet w jej stanie, był słyszalny na tyle, żeby z góry mogła powiedzieć, że nie ten głupi dzieciuch nie był sam. Powinna być wdzięczna za ratunek, oczywiście. Była. Naprawdę! Ale... chwila. Zobaczyła, że jedną z pozostałych osób była Ayumu. Czyli...
-Ayu-chan... mówiłam, że nic mu nie jest. - Skupiła całe swoje siły by móc to powiedzieć jak najpewniejszym głosem, żeby nie brzmieć tak słabo jak musiała wyglądać. I nawet znalazła siły by się uśmiechnąć. Ciepło, radośnie. Jak to zazwyczaj, chociaż sprawiało jej to ból, każdy jakikolwiek ruch sprawiał jej ból. Nawet nieszczęsne unoszenie kącików ust. Jednak pomimo tego, starała się być silną, chociażby na pokaz przy innych ludziach. Nie chciała być powodem do zmartwień. W końcu, to ona miała był Słońcem rozpalającym nadzieję, a nie chmurami, które ją tłamszą. -I że go przyprowadzę.
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 30 maja 2024, o 10:55
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
20
♦
Na samo wspomnienie o bólu, którego doświadczyła jeszcze nie tak dawno temu, przechodziły ją dreszcze. Nigdy nie czuła i zapewne nie poczuje drugi raz tak ogromnego cierpienia połączonego z niemocą i bezradnością. Lecz teraz to już było tylko wspomnienie. Trochę niedokładne, przesyocne emocjami, ale z pewnością utkwi jej w głowie do końca życia. Takich rzeczy się po prostu nie zapomina.
Droga nie była przyjemna. A może i była - tylko stan Ai nie pozwalał na delektowanie się podróżą na końskim zadzie. Każde stuknięcie kopyta o podłogę sprawiało, że miała ochotę zawyć z bólu. Jej ciało było wymęczone nie tylko upadkiem z dużej wysokości, ale i tym, co pieczęć zrobiła z jej ciałem. Potrzebowała odpoczynku, a jedyne o czym teraz marzyła, to sen. I zapewne gdyby nie nierówny, przerywany, pulsujący ból, to zamknęłaby oczy i poszła spać. Do Sarufutsu wszak jeszcze co najmniej kilkadziesiąt minut konno.
Chłopak był wyraźnie zdziwiony tym, że dziewczyna się ocknęła. Krzyknął coś do Ayumu i strażnika, którzy jechali z przodu, by nieco zwolnili i zrównali tempo.
- Tak, to ja, spokojnie, jesteśmy już bezpieczni. - chłopak uspokoił ją, choć sama złotooka chyba nie czuła już niebezpieczeństwa. Były wokół niej trzy osoby obeznane w sztukach shinobi i mogły ją obronić. Nawet, jeżeli niektóre z nich wykazywały się skrajną głupotą. - Gdy wracałem do pana Hayato, natknąłem się na Ayumu. Powiedziała coś, że wysłałaś jej jakiś list i gdy nie wróciłaś o umówionym czasie, przyjechała na farmę. Potem zaprowadziłem ich do jaskinii. - wyjaśnił chłopak, skąd właściwie była ich tutaj aż trójka. - Tego całego Sho już tam nie było. Leżałaś przed wejściem, tak jakby chciał, żeby ktoś Cię znalazł... - czyli Sho zakładał, że Satoru może nawet nie dożyć powrotu do jaskini. Czyżby nie chciał aby jego eksperyment poszedł na marne? W końcu sam wspominał, że chce się z Ai spotkać jeszcze raz. Gdy będzie gotowa .
- Nie wiem co tam się stało ale twój organizm ledwo zipie. - odezwała się Ayumu, patrząc na dwójkę jadącą obok. - Musimy Cię zabrać do szpitala, bez ingerencji medyków się nie obejdzie. Masz połamane żebra. - Ayumu nie odkryła Sogen, stwierdzając oczywistość. Ale nie mogła przecież wiedzieć, co siedzi w głowie Ai. - Bogowie, gdybym wiedziała co tam się stanie, nigdy bym Cię tam nie puściła samej. Ale najważniejsze, że oboje żyjecie. Dziękuję. - Ayumu uśmiechnęła się do bladej i zmęczonej złotookiej. - A z Tobą, mój durny braciszku, porozmawiam sobie na osobności. - spojrzała na niego bardzo, ale to bardzo karcącym wzrokiem. To z pewnością nie będzie miła konwersacja.
- Dobrze Ayumu, ja rozumiem, że odnalezienie brata i jego wybawicielki to wzruszająca chwila, ale wróćmy do normalnego tempa, bo jeśli dziewczyna ma krwotok wewnętrzny, to się zaleje krwią zanim dojedziemy w tym tempie do Sarufutsu. - przerwał to w końcu strażnik - ten sam, z którym Ayumu rozmawiała na początku tego zlecenia i który odprawił wcześniej rudą z kwitkiem. Ciekawe czy teraz było mu głupio gdy widział, że zaginięcie niosło za sobą coś o wiele większego, niż tylko głupią eskapadę młodzika.
♦
Znowu nie wiedziała, kiedy tak naprawdę zgasło jej światło. Obudziła się, gdy za oknem było już ciemno. Leżała w jakimś pomieszczeniu. Szybkie oględziny z pewnością przypomniały jej, że znajduje się w szpitalu w Sarufutsu. Po jej prawej stronie znajdywała się stalowa taca, a na niej jakieś strzykawki. To by wyjaśniało, dlaczego teraz właściwie nie czuła bólu - musieli jej podać jakieś bardzo mocne środki znieczulające. Ale żyła - i to było najważniejsze.
Ktoś jeszcze krzątał się po sali, robiąc jakieś porządki w dużej szafie z medycznym asortymentem. Nie wiedziała kto to, jednak sądząc po ubiorze, zapewne był to iryonin, który się nią opiekował.
Gdy obróciła glowę w lewo, mogła zobaczyć jeszcze jakiegoś mężczyznę siedzącego z głową schowaną w rękach, podpartego o stolik nocny. Nieco już starszy, z ekwipunkiem shinobi. Teraz już spał - ewidentnie zasnął czekając, aż dziewczyna się obudzi. Po chwili Ai zorientowała się, że to nikt inny, jak jej ojciec.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 30 maja 2024, o 14:08
Była spokojna. Nawet przez jedną sekundę nie była! Nawet podczas walki z Sho! Przynajmniej nie wtedy, kiedy mogła okazywać jakiekolwiek nerwy i strach. Bo jak przyszedł paraliż czy cokolwiek jej ten cholernik zrobił, to nawet nie mogła tego okazywać. Wiec tak. Można założyć, że nawet na moment nie straciła spokoju! Bo jak tego nie widać, to tak jest. Tak. Tak jak zawsze stara się pokazywać, że jest pełna radości i nadziei. Dokładnie tak. Kogo tam obchodziło co dzieje się w środku, jak długo na zewnątrz można było wręcz płonąć marzeniami przepełnionymi wiarą? Nawet fałszywą, ale jednak! Jak długo każdy bierze go za prawdę to nim jest! Dlatego, mimo wszystko starała się uśmiechać. I całe resztki sił jakie posiadała skupiała na tym, żeby chociaż w minimalnym stopniu powstrzymywać wszelkie grymasy bólu. Nawet jeżeli wiedzieli jak źle z nią jest, nie mogli przecież widzieć, że ona się tym przejmuje. Musiała być pewna, że z tego wyjdzie! Co to za dochodzenie do siebie z bandą ponurasów dookoła?
Na szczęście jej ptaszek dotarł. Dobrze. Ayumu musiała już mieć do czynienia z Gazo, co nie było niczym dziwnym, biorąc pod uwagę ilu Uchiha posługiwało się ich technikami, choć zawsze istniało ryzyko, że się nie uda. Albo, że znachor się o tym dowie i jakimś sposobem powstrzyma jej wiadomość przed dotarciem do Sarufutsu. Na szczęście zaskoczyła go, chociaż tym. No. Pewnie też nie spodziewał się, że ktoś może się go nie posłuchać i go zaatakować, ha! I, mimo tego, że ta potężna nienawiść zdawała się już nie istnieć, albo jeżeli, to tliła się gdzieś w głębi jej serduszka, tak jak cały skrywany przez nią ból, żałowała, że nie udało się jej zabić Sho. Jeżeli to było możliwe, albo chociaż rozerwać wszystkie jego nici tak, aby już nie mógł się z nich poskładać. Tak. Był dla niej po prostu potworem.
A ta bestia i tak nie chciała pozwolić jej umrzeć. Chciał on jednak, żeby go znalazła? Ona wiedziała, że wtedy nie pozwoli się mu dotknąć. Nie pozwoli znowu się sparaliżować tak jak to miało miejsce tym razem. Wiedziała, że jeżeli faktycznie kiedykolwiek ponownie go spotka, on będzie tego żałować. Jednak Satoru powiedział swoje ostatnie słowa w taki sposób, jakby nie wiedział co tak naprawdę robi jego nauczyciel. Naprawdę? Ech.
-Głupek... - wymamrotała pod nosem, w taki sposób, że co najwyżej chłopak mógł ją usłyszeć, jeżeli reszta głosów czy stukot kopyt i tego nie zagłuszą.
Tak naprawdę, jedyną osobą, która mogłaby mieć jakąkolwiek wiedzę w tej grupie, to był brat Ayumu, ale faktycznie był zbyt dużym głuptasem, żeby jakkolwiek świadomie pomagać Sho. A może nie? Nawet nie miała sił o tym jakkolwiek myśleć. Wiedziała tylko, że na wytarmoszeniu jego uszu by się nie skończyło, gdyby oczywiście miała na to siłę. Być może nawet by go uderzyła! No skrajny debilizm! Miała mu za złe, że pomagał komuś takiemu. Co z tego, że faktycznie mógł leczyć reumatyzm Pana Hayato? To wcale nie przesłania całego zła jakie robił! I... w celi z nią była też dzikuska. Mająca podobne oznaczenie do niej? Nie był to wzór przypominający słońce, jak to miało miejsce w jej przypadku, ale jednak, widziała pewne podobieństwa. Więc znachor musiał już coś takiego robić, niezależnie od tego czy z Satoru by jego boku czy nie.
Nawet ucieszyła się na wieść o połamanych żebrach. Chociaż przy tym bólu nie była wcześniej oszukiwana przez swój organizm. Przynajmniej nie w pełni. Dobrze. Już raz to przeżyła. Przeżyje i drugi. Mimo mniejszych fizycznych obrażeń niż podczas wojny, tak czuła się znacznie gorzej. Była pewna, że to efekt "zabiegu", któremu została poddana, choć za nic w świecie go nie rozumiała.
-Przecież... się udało. - odpowiedziała Ayumu na słowa o puszczaniu jej samej. Udało się sprowadzić Satoru, to dla niej było najważniejsze. A to, że sama wyglądała marnie? Nie miało znaczenia. Albo niczego nie powiedziała, tylko odpłynęła zanim to zrobiła? Najważniejsze, że chciała to powiedzieć! Słowa strażnika ignorowała, nie mówił do niej, ba. Nawet nie chciała go słuchać, bo mówił tylko o strasznych rzeczach. Od nich zdecydowanie chciała odpocząć. Potrzebowała odpocząć. Zdecydowanie.
I znowu wróciła do świata żywych. Przez chwilę miała problem, żeby dostosować się do... wygodnego łóżka? I niemrawego światła w sali, w której się znajdowała. Kiedy zobaczyła strzykawki, na jej twarzy na moment zawitała panika. Już bała się, że jakimś sposobem wróciła do Sho, choć z tamtego czasu pamiętała tylko pojedyncze ukłucie, to jednak. No. Przezorny zawsze ubezpieczony. To, co ją uspokoiło, to fakt, że nie czuła już bólu. Prawie, przy gwałtowniejszych ruchach jeszcze, jeszcze ją coś niecoś drażniło, ale ogólnie... czuła się dobrze? O ile dobrze mogła się czuć mając wciąż świeży w pamięci obraz czutego przez nią bólu i znaków pokrywających jej ciało.
Widziała krzątającego się lekarza. Chyba lekarza. Na tyle, na ile widziała, nie przypominał jej znachora. Kamień z serca. Nie zawołała go od razu, bo zobaczyła też swojego ojca. Była zaskoczona widząc go tutaj, nie był na misji? Cholerka! Wolałaby, żeby był. Tak. Jak najdalej od Sarufutsu. Nie wiedziała, w Unii może. O! Unia byłaby super! Bardzo daleko! A jeszcze jak tam tak gorąco jak się mówi, to jeszcze wolniej by wracał! Na pewno! A tak? Tak musiał się o wszystkim dowiedzieć i martwić o nią niepotrzebnie. Przecież wiedział, że jej nie da się zabić! Przeżyła dwa spotkania z demonem! I walkę z dzikimi! Co tam jakiś głupi psychol!
Ale wyciągnęła rękę do ojca, tak, żeby położyć swoją dłoń na jego. No, jednak się cieszyła, że tutaj był. Nie odzywała się. Nie chciała obudzić tatusia.
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 30 maja 2024, o 20:12
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
21
♦
Nie było wokół niej ani Ayumu, ani Satoru, ani nawet tego wrednego strażnika, który na początku odrzucił prośbę Ayumu. Trudno się było im dziwić - mimo, że Ai odnalazła Satoru, to jednak tamta dwójka dalej miała swoje życie i co ważniejsze - swoją rodzinę, która wedle uzyskanych informacji wymagała opieki. Ale Ai bynajmniej nie była sama - jej ojciec czuwał nad nią. No, akurat uciął sobie krótką drzemkę.
Gdy dłoń Ai spoczęła na ręce ojca, ten wymamrotał coś pod nosem. Potem momentalnie zerwał się na nogi, chwytając za rękojeść swojej broni. Szybko jednak zorientował się, że to żadne zagrożenie, a jedynie jego córeczka.
- Bogowie kochani, dziecko drogie, wreszcie! - ojciec Ai niemalże rzucił się na nią, ale w ostatnim momencie cofnął się, przypominając sobie, że w jej stanie uścisk w postaci przytulasa może zaszkodzić. Przetarł jedynie brodę i zasłonił usta, by powstrzymać nadmierny wyraz emocji. Aż się z tego wszystkiego musiał przejść dwa kroki w tą i z powrotem. - Iryonini mi powiedzieli, że spałaś trzy dni! - rzucił wreszcie, pełen nerwów ale i ulgi, że jego córeczce nic się nie stało. Oczywiście, że wyglądał na zmartwionego. Jakiekolwiek były między nimi relacje wcześniej, tak każdy ojciec się martwi, gdy jego dziecko jest w takim stanie jak Ai.
- Tak dokładniej rzecz ujmując, to nie tyle spałaś , co musieliśmy trzymać Cię w uśpieniu, dopóki Twój stan się nie ustabilizował. - medyk, który do tej pory był do niej odwrócony plecami, w końcu skierował się twarzą w jej stronę. Ciemne oczy i czarne włosy - Uchiha z krwi i kości. - Twój stan był bardzo poważny. Z tego co mi powiedziano, to upadłaś z bardzo wysokiej wysokości. Pomijając już poprzebijane nogi. - jego ton był bardzo rzeczowy i konkretny. Nie było w nim współczucia, a raczej suche fakty. Po tym człowieku było na pierwszy rzut oka widać, że widzał rzeczy, o jakich ludziom nie śniło się nawet w najgorszych koszmarach. Jeżeli był medykiem na wojnie z Dzikimi, a po jego wyglądzie można śmiało było założyć, że tak... - Jak się czujesz? Zawroty głowy? Zaburzenia wzrokowe? W skali od zera do dziesięciu jak mocno odczuwasz dolegliwości bólowe? - w ręku trzymał kartkę i pióro, którymi gotowy był wypełnić pierwszy wywiad z pacjentem.
Jeżeli chodziło o zdrowie Ai, to poza sporym zmęczeniem i ogólnym bólem ciała chyba nic jej nie było - przynajmniej nie mogła tego określić bez znajomości anatomii ludzkiego ciała. Była tylko jedna rzecz, trochę niepokojąca - pieczęć zdawała się ją palić, gdy tylko robiła się bardziej poddenerwowana.
- Nazywam się Uchiha Takuya i jestem Sentokim w służbie Uchiha. - przedstawił się w końcu, podchodząc do dziewczyny z jakimiś ziółkami w świeżo co zaparzonej wodzie. - Wypij proszę, to złagodzi ból. Nie będziemy Cię dłużej trzymać pod znieczuleniem całkowitym, to też nie jest zdrowe dla organizmu. - wytłumaczył najprościej jak potrafił. - Jesteś w szpitalu w Sarufutsu, ale to zapewne wiesz. Wiem, że to traumatyczne przeżycie, ale musimy dowiedzieć się o co chodzi z tą pieczęcią. Co to takiego? Z tego co mi powiedziało te rodzeństwo, które odwiedziło Cię wcześniej, chodziło o jakiegoś medyka, który nałożył Ci tę pieczęć. - zaczął lekarz, ale też podwładny najwyższych zwierzchników klanu. - Nie pytam bez powodu. To nie jest normalne, że jakiś losowy człowiek gania za młodą dziewczyną i nakłada na nią nieznaną nam pieczęć. Potrzebujemy każdej informacji. Co, jak i dlaczego. Jeżeli istnieje jakiekolwiek zagrożenie dla klanu, musimy powiadomić szanownego Uchiha Masahiro. - wyjaśnił swoje postępowanie. I czekał na odpowiedź.
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
Uchiha Takuya (lekarz)
Haibane (ojciec Ai)
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 30 maja 2024, o 21:21
Gdy tylko jej ojciec się obudził i zobaczyła jego reakcję, to uśmiechnęła się szeroko, tak jak robiła to zawsze, przed tym wszystkim. Teraz tylko musiała więcej w sobie dusić niż wcześniej. Ale przywyknie. Zawsze przywykała. Nic tylko nauczyć się tłumić nowe rzeczy. Tak, tak jest prosto. Będzie silna dla innych, to inni będą dawać jej siłę. Tak, dokładnie tak. W ten sposób żyła właściwie od prawie zawsze, jeżeli "zawsze" liczyć od momentu śmierci jej matki. Tylko przecież w tym, że żyła nie było zasługi bogów. Wątpiła w ich jakiekolwiek ingerencje już wcześniej, tak po tym co przeżyła podczas tortur jakim poddawał ją Sho... tak. Teraz nawet nie wątpiła. Teraz była pewna, że wszelcy bogowie mieli ją gdzieś. Dlatego sama sobie była Boginią, sama sobie musiała dawać siłę. I czerpać ją od innych. Było to dużo prostsze. Dużo mniej zależne od czynników o wątpliwej mocy sprawczej.
-Trzy... dni? - Musiała to powtórzyć. Przecież spała tylko chwilę. Tak? Od utraty przytomności w jaskini, jak ocknęła się na koniu, trzymana przez Satoru ile mogło minąć... Kilka godzin? Tak. Pieszo dotarcie do farmy Pana Hayato zajmowało poniżej dziesięciu godzin. Konno to jeszcze powinno być dużo szybsze. Czyli tak. Wtedy straciła kilka godzin. No i jak znowu odpłynęła, obudziła się jak już było ciemno, w tym łóżku. Kilkanaście godzin maksymalnie. tak. Niezrozumiałe było dla niej to, że faktycznie mogła przespać trzy dni. Przecież, nie było z nią aż tak źle? Nawet tyle nie spała, kiedy ledwo żywa, w końcu pozwoliła sobie odpocząć podczas ewakuacji. Ale no cóż. Cieszyła się widząc ojca. Kochała go całym serduszkiem. Nawet jeżeli uważała, że przesadza. No. Nawet wybaczyła mu już to jak odnosił się do Sinichiego!
Jej wątpliwości zostały rozwiane przez lekarza, na szczęście. Tak. To oni zmusili ją do spania tyle! Jakie ustabilizowanie stanu? Odkąd przestała czuć aż tak mocny ból to było z nią dobrze. Na pewno. Nie wiedziała co tam z nią było w środku, w jakim stanie były jej żebra, wszelkie inne kości, potencjalnie organy. Mięśnie, które zdawały się chcieć wyjść z jej ciała. Cóż, teraz czuła się... naprawdę nieźle. Faktycznie mógł to być efekt wszystkiego co w nią wpakowano, żeby spała jak dziecko. Możliwe, że jeszcze wszelkie znieczulenia nie puściły, a jak zejdzie z niej ta olbrzymia dawka, tak przynajmniej myślała skoro spała trzy dni, to może znowu będzie cierpieć. Ale no cóż, nie zamierzała się tym teraz przejmować. Chciała czuć się dobrze tak długo, ile tylko było to możliwe.
-Jak spadałam z Twierdzy to dłużej spadałam. - Pozwoliła sobie na drobny żarcik! Nie miała bladego pojęcia tak naprawdę jak duże były te mury, pewnie mniejsze, ale wydawało się jej, że wtedy dłużej spadała. Ale to może przez to, że wtedy mogła jakkolwiek zareagować. Działać. A spadając teraz... no. Nie miała kontroli nad swoim ciałem, więc spadła i bum.
-Wszystko w porządku. Zero. - Raz, że zgrywała wielką siłaczkę, a dwa, w porównaniu do tego co czuła kiedy znachor wykonywał swój "zabieg" to takie drobne niedogodności, jak te które czuła teraz to faktycznie były zerem. Albo nawet były przyjemne, więc musiałaby dać ujemną ocenę. A o taką przecież nie została poproszona! Wzięła od medyka lekarstwo bez żadnego słowa sprzeciwu, wypiła. Pomimo tego, że powiedziała o zerze! Bo wiedziała, że lepiej nie kusić losu. Jeszcze to co czuła się spotęguje, lepiej zapobiegać niż leczyć, czy coś. Pieczęć? I kiedy tylko o niej usłyszała poczuła jak ją pali, odruchowo jej dłoń powędrowała w miejscu, gdzie się ona znajdowała, zaczęła ją pocierać, jakby chciała ją zmazać, pozbyć się jakiejś żrącej maści. Już było widać, że jej "dolegliwości bólowe" to było więcej niż zero.
-On mówił coś o... chakrze natury? - powiedziała niepewnie, jakby pytając czy dobrze mówi. Chociaż wiedziała, że tak. -Bolało... nigdy nie czułam takiego bólu. - I przestała się uśmiechać. Patrzyła się na swojego ojca, jakby szukając w nim teraz oparcia. Tak. Chciała widzieć znajomą twarz. Kochającą twarz. -Rozchodziła się na całe ciało, wzór był wszędzie. - Głos się jej łamał, dodatkowo zaczynała się trząść na samo wspomnienie o tym jak się wtedy czuła. -Chciałam wtedy zabijać. Wszystko. Wszystkich. - Objęła samą siebie swoimi ramionami, kołysała się to w tył to w przód, jakby chciała samą siebie uspokoić. Wiedziała, że to nie były jej uczucia. Ona nigdy by tak nie myślała, nigdy nawet przez jej głowę nie przechodziły tak paskudne myśli jak wtedy. -Ja... nie nie chciałam... ja nie... - Zaczęła płakać.
0 x
Kai
Posty: 159 Rejestracja: 19 mar 2024, o 13:46
Wiek postaci: 22
Krótki wygląd: Wysoki i szeroki.
Widoczny ekwipunek: Zanbato.
Link do KP: viewtopic.php?t=11468
GG/Discord: akasemis
Post
autor: Kai » 30 maja 2024, o 22:35
Szare Miraże
Wyprawa rangi B A dla Ai
22
♦
Ai była taki dobrym duszkiem Uchiha. Zawsze radosna, nigdy nie dająca po sobie poznać, że coś jest nie tak. Nawet teraz po tym wszystkim to jej ojciec wyglądał na bardziej przerażonego niż ona sama. Nawet jeżeli był shinobim i pozbawił życia zapewne niejednego ojca, tak drżał w strachu o życie własnego dziecka. Zapewne nawet bardziej, niż o swoje własne.
- Zgadza się. Trzy dni. Do szpitala trafiłaś już nieprzytomna. Przyniósł Cię jakiś rudy chłopak z siostrą. Niestety nie pamiętam ich imion. Zresztą, chyba nawet nie było czasu o to pytać. - medyk powtórzył swoje słowa i wyjaśnił, jak dokładnie doszło do jej transportu w te miejsce.
Lekarz spojrzał na dziewczynę, unosząc brewkę w geście zdziwienia. Chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Było w ojego oczach widać pewien... podziw? Tak, to niesamowite, że przeżyła to wszystko.
- Świetnie. W takim razie chyba nie muszę Ci mówić, że przez najbliższe parę tygodni, a najlepiej miesięcy, żadnych skomplikowanych misji wymagających skakania, tarzania się, albo jakiejkolwiek walki. - mruknął pod nosem, chcąc uzyskać od niej potwierdzenie. W terapię włączyliśmy oczywiście techniki chakrowe. Ale to nie jest żadne panaceum - twoje kości mimo, że są zrośnięte, to są słabe. Tak samo zerwane mięśnie. Masz im dać odpocząć. - to nie był człowiek, z który można było dyskutować - przynajmniej nie w kwestiach medycznych. Mówił to tonem bardzo surowym i profesjonalnym. W końcu chodziło o zdrowie i życie jego pacjenta, więc chciał, aby bardzo dokładnie to zrozumiała.
Na jego twarzy wymalowało się jeszcze większe zdziwienie, gdy dziewczyna powiedziała zero . Oczywiście, że jej nie uwierzył. Musiałby być idiotą, żeby wierzyć trzynastolatce chcącej zbawić świat. Tym bardziej, gdy żłopnęła ziółka na złagodzenie bólu.
Gdy Takuya przyglądał się Ai, trudno go było rozszyfrować. Jedno było pewne - notował. Jeżeli nie na papierze, to w swojej głowie. Zdecydowanie medycy mieli jakieś spektrum związane z zapisywaniem i zapamiętywaniem każdej informacji. Gdy Ai zaczęła się kołysać, spojrzał jedynie na ojca złotowłosej, Haibane. Ten bez słowa przytulił swoją córkę do piersi, powtarzając jedynie, że ćśśś, już dobrze... . A dziewczyna mogła wtedy poczuć, że pieczęć przestaje palić.
- Przekażę te informacje moim przełożonym. Zalecam zostanie w szpitalu jeszcze przynajmniej cztery dni, będziemy monitorować twój stan i interweniować w razie pogorszenia. W razie pytań jestem w gabinecie obok. - tymi słowami medyk zakończył swój obchód. Na karcie obok bólu wpisał jeszcze tylko jedną liczbę.
Siedem.
Wyprawa zakończona sukcesem!
Ayumu - wygląd
Strażnik
Satoru - wygląd
Pan Hayato -
wygląd
Znachor -
wygląd
Dzika -
wygląd
Uchiha Takuya (lekarz)
Haibane (ojciec Ai)
0 x
Ai
Postać porzucona
Posty: 401 Rejestracja: 29 mar 2023, o 11:40
Wiek postaci: 14
Ranga: Dōkō
Krótki wygląd: Złotowłosa i złotooka dziewczynka mierząca aż 152cm! Najczęściej ma na sobie białą, zwiewną sukienkę na ramiączkach, która sięga za kolana. Na niej ma czarną kamizelkę shinobi. Ochraniacz shinobi na czole - przesłonięty grzywką.
Widoczny ekwipunek: Prawe i lewe udo - kabury, 2x torba przy pasie - z tyłu, średni zwój na plecach. Kamizelka shinobi (czarna), rękawiczki z blaszkami, ochraniacz na czoło (czarny, przesłonięty zazwyczaj grzywką), na prawym ramieniu ochraniacz Zjednoczonych Sił
Link do KP: viewtopic.php?f=33&t=11022
GG/Discord: Laertes#9788
Multikonta: Aoi, Nuō, Sister
Post
autor: Ai » 31 maja 2024, o 00:56
Czyli dobrze pamiętała. Nie oprzytomniała po tym, jak zemdlała trzymana przez Satoru. Chociaż tyle, że w jej głowie nie było luk. Przynajmniej nie duże. Szkoda jednak, że pamiętała wszystko co związane ze znachorem. Albo nie było to takie złe? Bała się, że będzie szukał więcej osób do eksperymentów. Tym bardziej żałowała, że nie potrafiła go zabić. No nic. Będzie musiała jeszcze odwiedzić Ayumu i jej brata. Zwyzywać jej brata od głupoli. Zdzielić go porządnie, wytargać uszy. Cokolwiek. Co z tego, że był starszy i większy? To ona musiała go zmusić do powrotu. Ona by sobie dała radę. Jakoś. Zawsze dawała. Cieszyła się, że jej pomogli. Oczywiście. Było jej z tego powodu głupio. To też oczywiste. Zawsze dla niej dziwne było to zjawisko, w którym osoba oferująca swoją pomoc, finalnie sama potrzebuje ratunku. Nie miała na to wpływu, niestety. Albo miała? Wiedziała gdzie popełniła błąd. Nawet ten cholerny paraliż by jej nie przeszkodził, gdyby tylko odpowiednio się przygotowała. Teraz będzie wiedzieć. Kolejny raz Sho jej tak nie pokona. Kolejnym razem Sho jej dosięgnie.
Słowa lekarza dotyczące jej rehabilitacji czy jakiegokolwiek wracania do czynnej służby... ignorowała. To znaczy, było to złe słowo. Wpadały do niej jednym uchem, drugim wypadały tylko częściowo. Rozumiała co miał na myśli, nie zamierzała z nim dyskutować. Wiedziała, że nie ma to sensu. Zwłaszcza z jej ojcem obok, który jeszcze dodatkowo znalazłby sposób, aby się upewnić, że nie przyszły jej do głowy żadne głupie pomysły. Więc wolała to przemilczeć.
A kiedy dostała swoistego ataku, zaczęła się stopniowo uspokajać kiedy została objęta przez swojego tatusia. Wtuliła w niego swoją głowę, wypłakiwała się w jego ubranie. No. Jego wina. Mógł nie podchodzić, to nie zostałby zabrudzony! O! Ale pomagało. Zdecydowanie. Nie tylko psychiczne, ale i fizycznie, bo przestawała czuć to piekielne palenie. Och jak dobrze. No i co dalej? Tak jak zalecił Takuya, tak została te cztery kolejne dni. Właściwie, została do tego zmuszona przez ojca i mówił, że jak będzie trzeba to przywiąże ją do szpitalnego łóżka. Bo nie chce jej stracić i inne takie rodzicielskie gadanie. Oczywiście, wcale tego nie lekceważyła. Może tylko udawała, że tak lekko do tego podchodzi.
Timeskip
Kolejne miesiące spędzała przeważnie sama. Ojciec nie mógł z nią zostać przez cały czas. Miał przecież swoje obowiązki względem klanu. Zwłaszcza jako Akoraito! A nie jakiś tam Doko! Więc miał misje. Dużo misji. Związane z problemami na granicach ustanowionego z czasem Południowego Sogen, a nie jakiegoś, ha tfu, Północnego Ryuzaku. Ryuzaku to Ryuzaku. Sogen to Sogen. Tak myślała. Nie zamierzała zapominać skąd jest. Nie zamierzała zapominać gdzie jest. Nie zamierzała zapominać o Kotei, o którego odzyskaniu wciąż marzyła. Odwiedzała nawet parę razy Ayumu i Satoru! Czasem jedną osobę z tego rudzielcowatego duetu, zależnie czy któreś z nich było w danej chwili na misji czy też nie. Oczywiście, pierwsze co zrobiła po spotkaniu piętnastolatka to było uderzenie go otwartą dłonią w twarz, a następnie przytulenie i zwyzywanie od głupków, idiotów i innych równie paskudnych określeń. Nawet co nieco pomagała rodzicom tego duetu, kiedy Ci potrzebowali więcej pieniędzy, a nie chcieli prosić o pomoc finansową, to i ona zajmowała się ich rodzicami! Skoro nie mogła wykonywać żadnych obciążających fizycznie zadań...
Oczywiście! Nie poddawała się całkowicie, trenowała na tyle, na ile pozwalał jej organizm. A to ćwiczenia fizycznie, aby jednak, pomimo długiego czasu bez większej aktywności jednak mięśnie pracowały jak należy. Przy okazji, również malowała. Bardzo dużo malowała. Od rysunków będących technikami, którymi się posługiwała, po po prostu. Obrazy, portrety. Cokolwiek, byle tylko zając czymś myśli, przynieść uśmiech na czyjeś twarze. Bo, jak nie mogła wyruszać na ważniejsze zadania, to dbała o sieroty. Często pojawiała się w sierocińcu w Sarufutsu, aby umilić czas dzieciom, które ze względu na wojnę, choć nie tylko, były pozbawione rodzinnego ciepła. Tak naprawdę, aby jej umiejętności hijutsu nie cofały się w rozwoju, to właśnie wtedy najwięcej ćwiczyła. Kiedy nie wystarczała rozmowa, jej uśmiech, trochę humoru, czy pozwolenie na wypłakanie się w jej ramię, to ożywiała rysunkowe stworki. Od najmniejszych myszek, wiewiórek, kotków czy piesków po większe, na co tylko władze sierocińca pozwalały. Nawet na lwy, na których pozwalała dzieciom jeździć na placu przed budynkiem! Oczywiście, pod jej i opiekunów nadzorem.
Choć, będąc samotnie, zdarzało się jej, że przytłaczały ją złe myśli, a pieczęć pomiędzy jej obojczykami zaczynała palić niemalże tak samo jak w szpitalu. Starała się ją uspokoić, kierować swoją chakrą, cokolwiek. I ją obudziła. Tak, jak przedstawiciele klanu Jugo. Albo podobnie. Czuła się wtedy inaczej. Źle. Dobrze. Tragicznie. Wspaniale. Pieczęć, a raczej wola, którą wtedy czuła, jej mówiła, że jest wyśmienicie. Kazała jej robić złe rzeczy, jak wtedy, kiedy ból z nią związany sprawiał, że krzyczała jak zarzynane zwierzę. Na szczęście. Nikogo nie zabiła. Jednak, zraniła swojego ojca. Który ją powstrzymał, ale jednak go zraniła. Na szczęście nie było to nic poważnego. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby skrzywdziła niewinną osobę, a zwłaszcza swojego tatusia. I... choć starała się ćwiczyć używając tej dziwnej mocy. Tej klątwy, tak kiedy wiedziała, że jest w stanie ją jakkolwiek kontrolować, obiecała sobie, że nie będzie jej używać. Bała się tego co się z nią działo, kiedy była pod jej wpływem.
[z/t do nowego roku]
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 31 maja 2024, o 20:58
Podróż do Sarufutsu była spokojna. Najwyraźniej mocno uczęszczany szlak między tymi dwoma miastami skutecznie odstraszał potencjalnych rabusiów, którzy woleli atakować pojedyncze ofiary, niż ryzykować fakt, że ktoś może zjawić się z pomocą potencjalnemu poszkodowanemu. Saori mijała ludzi na szlaku, przyglądając się im uważnie. Czy wypatrywała kogoś? Raczej nie, a przynajmniej nie miała takiego powodu. Tak czy inaczej, młoda Kunoichi dotarła wreszcie do Sarufutsu i skierowała się w stronę cechu kupieckiego. Wiedziała, gdzie był, bo przez te kilka dni pobytu tutaj po wydostaniu się z Kotei trochę zdążyła poznać to przytłaczające miejsce.
Gdy dotarła na główną ulicę kupiecką, nagle zdała sobie sprawę, że popełniła okropne głupstwo. Nie zapytała swoich pracodawców, jak odnaleźć ten konkretny sklep! Głupio było teraz wracać do Hachimantai, dlatego będzie musiała poradzić sobie sama. Idąc ulicą, uważnie przyglądała się każdemu sklepowi, ale wyraźnych wskazówek nie było, dlatego należało poprosić o pomoc już na miejscu. Rozejrzała się więc i trafiła wzrokiem na najbliższą kobietę. Podeszła do niej.
- Bardzo przepraszam. - Zagadnęła i ukłoniła się grzecznie. - Czy wie Pani może, gdzie znajdę sklep Pana Nagano?
Jeśli ona nie będzie wiedzieć, Saori będzie pytać innych, aż w końcu znajdzie kogoś, kto będzie wiedział i odpowiednio ją pokieruje. Jak to się mówi: ‘’koniec języka za przewodnika’’, dlatego zamiast szukając samemu na oślep, lepiej będzie popytać innych. Dzięki temu zaoszczędzi czas, który na pewno by straciła na samotne poszukiwania. Musiała odnaleźć ten sklep, bo był najlepszą opcją na zrobienie wszystkich zakupów z listy i zapłacenia za nie uczciwej ceny.
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości