Trzecia pod względem wielkości prowincja Wietrznych Równin zamieszkała przez Ród Uchiha . Prowincja Sogen zarówno od północy jak i południowo-wschodniej strony sąsiaduje z morzem, z kolei od południa graniczy z regionem Prastarego Lasu. To co jednak w szczególności warte jest odnotowania, to fort graniczny postawiony od północnego wschodu na granicy z niezbadanym obszarem dawno upadłego kraju, zniszczonego jeszcze w trakcie potyczki z Juubim. Kultura prowincji w głównej mierze skupia się na militariach, przemyśle żeglarskim oraz hodowli co wynika z uwarunkowań geograficznych.
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 1 maja 2024, o 14:41
Uchiha Tsuyoshi. Ich klan miał bardzo rozległe drzewo genealogiczne i każdy z każdym był mimo wszystko jakoś tam spokrewniony, mniej lub bardziej. Nie kojarzyła jednak w bliskim pokrewieństwie takiego imienia, więc były to znacznie dalsze więzi, ale nadal więzi. Zerknęła na symbol rodu, który młodzieniec nosił na plecach i skinęła głową. Nie miała podstaw, żeby mu nie wierzyć, zwłaszcza że wyglądał typowo jak członek Klanu Uchiha. Jego potwierdzenie co do Sarufutsu przyjęła z obojętnym spokojem, bo w sumie nic więcej na ten temat nie można było dodać. To miasteczko stało się obozem nędzy i rozpaczy po straconym Kotei i dopóki nie ogarnie się tego chaosu, będzie panować tam niepewność i dezorientacja.
- Nie, nie walczyłam. Ratowałam życie. Z mojej rodziny tylko ja ocalałam i wydostałam się z Kotei. - Następnie zerknęła na swoje ramię, gdy Tsuyoshi zapytał czy potrzebuje pomocy. - Opatrzono mnie na szybko, bo medycy byli bardziej potrzebni przy ciężko rannych. To chyba nic poważnego, trochę się paprze.
Widząc jak podchodzi, Saori w pierwszej chwili cofnęła się o krok, jednak wyciągnięte dłonie z królikiem i jej kunaiem sprawiły, że ostatecznie pozwoliła mu skrócić dystans między nimi i odebrała swoje rzeczy. Kunai sprawnie wytarła o futro zwierzęcia i schowała go do kabury na udzie. Spojrzała na Tsuyoshiego i skinęła mu głową, jakby w geście podziękowania. Słysząc jego słowa o pobliskich osadach, ponownie spojrzała w kierunku Sarufutsu, jakby nad czymś się zastanawiając. Ciężko było cokolwiek z niej odczytać, ale jedno było pewne. Wydawała się niezdecydowana i zagubiona.
- Szczerze mówiąc, nie wiem co robić. - Przyznała wreszcie po chwili. - Czekam, aż zostanie podjęta jakaś decyzja, co do ocalałych mieszkańców Kotei. Czy zostajemy tu, czy udamy się gdzie indziej. Wolałabym trzymać się bliżej silniejszych shinobi.
Najwyraźniej trzymając się w pobliżu silniejszych, czuła się zwyczajnie bezpieczniejsza i nie było w tym nic dziwnego, zważywszy na fakt, że została całkowicie sama i zdana na własny los. Bez domu i rodziny. Wiedziała, że nie była jedyna i że w końcu, gdy tylko ten chaos zostanie ogarnięty, władza podejmie jakieś konkretne kroki, żeby zająć się ''sierotami''. Nic innego jej nie zostało, a przynajmniej nie widziała na obecną chwilę żadnych innych perspektyw dla siebie.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 1 maja 2024, o 17:20
Tsuyoshi zagryzł zęby na moment w niedostrzegalnym geście goryczy i smutku, ale na jego twarzy nic się nie zmieniło. To, że każdy z kim rozmawiał mówił o tym, że zginął ktoś bliski, albo ktoś kogo znał, albo w ogóle, tak jak Saori - cała rodzina, było trudne. Mimo tego, że już kilka dni spędził w tych warunkach, nadal nie mógł się do tego przyzwyczaić. Oswoił się już nieco z myślą, że klan będzie musiał funkcjonować inaczej niż do tej pory, ale słuchanie indywidualnych, tragicznych historii nadal nim poruszało. Nawet jeśli był w stanie te emocje ukryć.
- Bardzo mi przykro, Saori - powiedział zupełnie szczerze i pokręcił głową - chyba wszyscy, z którymi rozmawiałem kogoś stracili. To wielka tragedia - powiedział, po czym spojrzał gdzieś w bok i na moment stracił kontakt z rzeczywistością. Uświadomił sobie bowiem, że on sam - tak, on sam - nie miał nikogo, kto by zginął. Przynajmniej w najbliższej rodzinie. Co prawda nie było go jeszcze w Hachimantai, ale przecież rozmawiał już z Hiroto i Haruką, którzy na pewno by mu o tym powiedzieli. Czy to było możliwe, że jego gałąź klanu wyszła obronną ręką z inwazji Dzikich? Przynajmniej na razie? Chciałby, żeby tak było. Dałby za to wszystko. Teraz jednak nie dodawał nic. Prawienie morałów byłoby tyleż żałosne, co bezskuteczne.
- W takim razie wymienimy bandaż na świeży, tak się składa że mam go przy sobie jeszcze trochę - powiedział. Pomoc swoim klanowiczom była dla niego oczywistością, tak właśnie został wychowany. Nie musiał się więc w ogóle zastanawiać nad tym, by złożyć tę propozycję podstawowej pomocy - tylko najpierw... - spojrzał na królika w jej rękach - To pewnie miało być twoje śniadanie? - zapytał, ale odpowiedź wydawała mu się być oczywista, dlatego od razu dodał - skoro już go tak sprawnie upolowałaś, to chyba głupio byłoby go zostawić tutaj, żeby się zmarnował. Zgaduję, że masz jakiś obóz, miejsce w którym nocowałaś? Ja idę do rodziny, do Hachimantai, ale to jeszcze z godzina albo dwie drogi stąd, a pewnie jesteś głodna. Możemy go sprawnie upiec i zjeść.
Z uwagą wysłuchał też jej kolejnych słów. Dziewczyna faktycznie była zagubiona po stracie rodziny. Nie mógł jej tak zostawić.
- Skoro tak, i skoro nie chcesz zostać w Sarufutsu, co rozumiem, to może pójdziesz ze mną do Hachimantai. To moje rodzinne miasteczko, pokażę ci gdzie najlepiej się zatrzymać na nocleg w dobrej cenie, gdzie zjeść, i tak dalej. No i jest tam trochę Uchiha, a nawet uchodźców Yukich, więc miejsce jest póki co względnie bezpieczne. Nie byłem tam odkąd upadło Kōtei, więc nie wiem czy tam też nie panuje chaos, ale od czegoś trzeba zacząć, prawda?
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 1 maja 2024, o 22:09
- Tak, mi też. - Odpowiedziała wypranym z emocji głosem i kamienną twarzą. - Pozostaje mieć nadzieję, że pewnego dnia przyjdzie czas na zemstę. Te dzikusy zapłacą mi za to z nawiązką.
Słysząc, że Tsuyoshi chce zmienić jej bandaż na świeży, Saori ponownie spojrzała oceniającym wzrokiem na swoje ramię, by następnie skinąć głową na zgodę. Było to niewielkie i niezbyt głębokie cięcie, ale najwyraźniej wdała się infekcja i rana zaczęła się paprać pod starym bandażem, więc nie należało odrzucać pomocy, skoro została zaproponowana. Gdy młodzieniec wyciągnął wnioski odnośnie królika, który miał jej posłużyć za najbliższy posiłek i obozu, który musiała mieć niedaleko, dziewczę spojrzało na niego uważnie i ponownie skinęła głową. Perspektywa wspólnego posiłku w obozie wydawała się był całkiem dobra, zwłaszcza że wybudowała szałas tuż przy strumieniu, a czysta woda może posłużyć nie tylko do gotowania, ale i przemycia zainfekowanej rany.
- Obóz mam niedaleko. - Poinformowała go i wskazała ręką kierunek, po czym ruszyła w tamtą stronę, schodząc ze szlaku i zagłębiając się w las. - Chodź ze mną, jeśli chcesz.
Gdy Tsuyoshi zaproponował jej, żeby poszła z nim do jego rodzinnego miasteczka i zapewnił, że pokaże jej odpowiednie miejsce, gdzie mogłaby się zatrzymać, Saori przez chwilę milczała, idąc cały czas przed siebie w stronę obozu. Nie powiedziała, że nie chce zostać w Sarufutsu. Po prostu na obecną chwilę to miejsce było zbyt przygnębiające, ale jeśli ocaleni z Kotei zdecydują się tam osiedlić, to może i ona zostanie. Czekała jednak na oficjalne stanowisko władzy, ale do tego czasu chyba nic się nie stanie, jak rzeczywiście znajdzie spokojniejsze i wygodniejsze miejsce.
- Zmiana otoczenia chyba nie będzie takim złym pomysłem. - Stwierdziła ostatecznie, spoglądając przelotnie na Tsuyoshiego. - Pójdę z Tobą, jeśli to nie będzie dla Ciebie kłopot. Wiem, że chciałbyś jak najszybciej zobaczyć się z rodziną.
Po chwili dotarli do jej małego obozu nad szemrzącym strumieniem. Stał tu niewielki szałas z gałęzi i liści, zaś przy przewróconym pniaku widać było miejsce na ognisko i spory zapas chrustu do palenia. Saori zniknęła na moment w szałasie, by po chwili wyjść z niewielkim workiem w drugiej ręce. Jak się okazało, miała tam manierkę z wodą, słoiczek z przyprawą i trochę suchego prowiantu. Rzuciła to wszystko przy miejscu na ognisko, zaś sama usiadła na powalonym pniaku i zabrała się za oprawianie upolowanego królika.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 1 maja 2024, o 22:58
Odpowiedź Saori, mimo że przez wielu mogłaby zostać poczytana jako oczywista, bardzo zainteresowała Tsuyoshiego. Zemsta. Miał on własne przemyślenia co do zemsty i były one skrajnie różne od tego, co czasami można było usłyszeć od szerzących pokój i pacyfizm kapłanów. Zemsta oznaczała działanie, oznaczała przyjęcie wyzwania, jakie rzucał świat. Udana zemsta mogła przysłużyć się do przywrócenia równowagi temu światu.
- Tak, zapłacą. Jestem tego pewien. Nie wiem jak pokierują moimi losami bogowie, ale może nawet kiedyś Ci w tym pomogę. A może nawet szybko - odpowiedział krótko, wyrażając swój punkt widzenia na tę sprawę. Rany, które powstały były jeszcze zbyt świeże, żeby więcej o tym rozmawiać, ale to, że wielu członków klanu myślało podobnie napawało optymizmem - nie można się tylko załamywać - dodał.
- Jasne, chodźmy - powiedział, po czym ruszyli w kierunku jej prowizorycznego obozu. Szli raczej w milczeniu, z czym chłopak nie miał żadnego problemu. Rozchylał na bok gałęzie ewentualnych krzewów, przedzierał się przez trawy. Co jakiś czas zerkał tylko wokół, kontrolując otoczenie. Po wczorajszej przygodzie z bandytami wolał dmuchać na zimne.
Kiedy w końcu dotarli, jego oczom ukazał się całkiem dobrze zorganizowany obóz. Szałas, miejsce na palenisko, suche gałęzie. Dziewczyna musiała być zaradna, co stawiało pod znakiem zapytania to, skąd pochodziła. Bo chyba raczej nie z Kōtei, albo była jakimś wyjątkiem.
- Nieźle, jak na prowizoryczne schronienie - przyznał, jednak powstrzymał się od pytania o to, gdzie się wychowała. Byłoby to niestosowne w tym momencie. Widział zresztą, że jego towarzyszka bardzo mocno skrywała, a może nawet tłumiła w sobie emocje. Twarz nie zdradzała żadnych uczuć, głos był neutralny. Nie dziwił się temu jednak. Tak to właśnie teraz będzie wyglądało u wielu Uchiha. Oby tylko nie zostało tak na stałe.
- Nie, to żaden kłopot. Nie mógłbym zostawić kuzynki w takich okolicznościach w środku lasu. Zjemy i wyruszymy. Hachimantai naprawdę nie jest daleko - powiedział, po czym jeszcze raz rozglądnął się wokół. Dziewczyna przyniosła trochę prowiantu i zabrała się za oprawianie królika, więc on sięgnął po suche gałęzie. Ułożył je w niewielką piramidkę na miejscu, które było do tego przygotowane i podpalił niewielkim płomieniem Katonu. Zmontował też prowizoryczny stelaż z grubszych gałęzi, na którym będzie można umieścić królika, gdy będzie już gotowy do pieczenia. Kiedy to zrobił, a płomień był już stabilny, usiadł obok Saori na pniaku służącym za prowizoryczne siedzisko i sięgnął do torby, którą miał przy boku. Wyjął stamtąd bandaż.
- Daj znać, gdy będziesz gotowa. Ranę trzeba będzie najpierw przemyć. Postaram się to ogarnąć jak najlepiej, ale musisz jeszcze pokazać się lekarzowi, jak już dotrzemy do Hachimantai.
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 3 maja 2024, o 13:52
Saori spojrzała uważnie na Tsuyoshiego, gdy ten wyraźnie się ożywił na wieść o dokonaniu zemsty i zdeklarował chęć pomocy przy tym. Najwyraźniej on też miał jakieś swoje osobiste powody, albo po prostu czuje gniew, że tak wspaniały i liczny klan, został kompletnie zdziesiątkowany. Każdy powód był dobry, żeby tylko odpłacić komuś za wyrządzoną krzywdę i nic jej nie obchodziły tyrady, że nienawiść tylko ją wywołuje i potęguje, a błędne koło się zamyka. To oni na nich napadli i to oni są wszystkiemu winni. Uchiha nie ruszali ich za tym cholernym murem.
- Najpierw muszę się dobrze przygotować. Jestem jeszcze słaba, dlatego w Kotei nie miałam z nimi szans. - Powiedziała obojętnym tonem. Nie uważała, że szczere przyznanie się do bycia słabym i bezradnym, było czymś złym.
Tak więc ruszyli do jej tymczasowego obozu, każde zatopione we własnych myślach. Droga nie była daleka, bo Saori wolała nie zapuszczać się głęboko w las, więc już po chwili dotarli nad strumień, gdzie dziewczyna rozbiła prowizoryczny obóz. Cóż, była Kunoichi i musiała radzić sobie w trudnych sytuacjach, nawet jeśli wychowywała się w stolicy Sogen. Najwyraźniej Tsuyoshiego mimo wszystko to trochę zdumiało, a dziewczyna najwyraźniej wychwyciła to z jego twarzy.
- Brat często wyciągał mnie z miasta do lasu i robił mi szkołę przetrwania. - Wyjaśniła, spoglądając na szałas, który był w miarę dobry, ale nie doskonały. Gdyby zaczęło padać, gdzie nie gdzie zapewne by przeciekał. - Chciał mieć pewność, że sobie poradzę podczas przedłużających się misji, albo podróży.
Saori ponownie spojrzała na Tsuyoshiego, gdy ten przyznał, że nie mógłby zostawić kuzynki w takim położeniu. Nie łączyły ich bezpośrednie więzy rodzinne, a mimo to młodzieniec chciał otoczyć ją opieką, choćby to miało być tylko ulokowanie jej w jakimś spokojniejszym i bezpieczniejszym miejscu. Takie zachowanie było dla niej nowością, jednak nie chciała odrzucać pomocy, skoro sama została zaproponowana. I tak na obecną chwilę nic lepszego nie wymyśli, więc pozostało jej tylko się zgodzić. Gdy ona oprawiała królika, Tsuyoshi sprawnie uporał się z ogniskiem, jak że płomień dobrze już się palił, gdy oprawiona i nasmarowana przyprawami zdobycz wylądowała na prowizorycznym rożnie. Widząc jak jej towarzysz wyciąga bandaż, Saori podeszła do strumienia i zmyła z rąk krew królika, następnie odwinęła stary bandaż z ramienia i z kamienną twarzą zerwała go w miejscu gdzie krew zaschła i przykleiła się. Zamoczyła płótno w czystej wodzie, żeby można było tym przemyć i wróciła na swoje miejsce. Naruszone cięcie lekko krwawiło, a skóra wokół była delikatnie czerwona i spuchnięta. Nic jednak nie wskazywało, żeby wdało się zakażenie.
- Jestem gotowa. - Dała znać i podała mu namoczone płótno. Jeśli czuła ból, albo dyskomfort, to nie dała tego po sobie poznać. Pustym wzrokiem patrzyła na królika, który piekł się nad ogniskiem.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 3 maja 2024, o 14:45
- Cóż, mam tak samo - odpowiedział, gdy wyraziła opinię, że jest jeszcze słaba - zostałem przydzielony do grupy ewakuującej uchodźców, to znaczy cywilnych mieszkańców miasta. Nie brałem udziału w walkach bezpośrednio, nie byłem na pierwszej linii frontu. To już kolejna taka wojna... - westchnął. Doskwierało mu to wyraźnie. Do niedawna nie tylko otrzymywał same "pomocnicze" funkcje w ramach działań zbrojnych, ale i nie aktywował swojego sharingana. Teraz to ostatnie ograniczenie odpadło. Miał nadzieję, że wkrótce i po tym pierwszym nie będzie śladu - ale to się zmieni. Zamierzam dużo trenować i więcej walczyć. Szczególnie z Dzikimi. Będę się stawał silniejszy, żeby realnie przysłużyć się klanowi - mówiąc to, w jego oczach błysnęła iskra zawziętości, a jego twarz przybrała surowy wyraz. Trwało to jednak krótko, może kilka sekund.
- Rozumiem - odpowiedział na wspomnienie o bracie - to... dobrze. To chyba niespotykane wśród Uchiha z Kōtei. Taka wiedza i umiejętności zawsze się przydają. Ja sam mam dwie młodsze siostry i czasami zdarzało nam się urządzać wspólne wyprawy, nawet bez rodziców - mówiąc to, pomyślał o wrażliwej, wręcz delikatnej Yumi i energicznej Hanie. Ciekawe, co robią i jak przyjmą jego wizytę. Przy okazji nieświadomie wyraził pewne uprzedzenie wobec Uchiha ze stolicy, ale nie było to nic, czym należało się przejmować. Po tym, jakie wrażenie wywarł na nim Orochi, nieco spuścił z tonu i zauważył, że zdarzają się tam jednostki, z którymi da się dość do porozumienia. Poza tym Saori była jeszcze młodą dziewczyną. Najgorsza była ta Kōteiska wierchuszka, która miała o sobie wysokie mniemanie i patrzyła na innych z góry. U jego towarzyszki nie było ani jednego, ani drugiego.
Podczas rozmowy młodsza koleżanka bardzo dobrze poradziła sobie z królikiem (co było zresztą dla Tsuyoshiego kolejnym dowodem na to, że jest zdecydowanie powyżej średniej, jeśli chodzi o zaradność) i krótko potem piekł się on na "rożnie". Obróbka termiczna będzie jeszcze chwilę trwała, był to więc dobry moment na zajęcie się raną. Która na szczęście nie wykazywała żadnych niepokojących oznak. Uchiha wziął do ręki płótno, które dała mu Saori i zaczął oczyszczać ranę, starając się być przy tym delikatnym.
- Z tego co widzę, jest dobrze. Ładnie się zagoi, jeśli będziesz o to dbać i ją przemywać - powiedział. To była dobra wiadomość. Dziewczyna nie stanie się kolejną z niezliczonych ofiar Dzikich.
- Jak udało Ci się zbiec? Byłaś w mieście podczas ostrzału tymi przeklętymi kamieniami? Ja myślałem, że to już nasz koniec, ale na szczęście ostrzał w pewnym momencie ustał. Później co prawda nie było lepiej, ale jakoś wypchnęliśmy te wozy przez wąskie uliczki. A Ty pewnie musiałaś uciekać na piechotę? Jak to było? - zapytał. To co się stało miało na nią wyraźny wpływ, ale być może to, że podzieli się opisem tego z inną osobą będzie dobrym pierwszym krokiem do pokonania traumy. Podczas tych słów przetarł ranę suchą częścią płótna i zaczął ją obwiązywać bandażem. Na tyle mocno, żeby się nie zsunął podczas zwykłych czynności, ale też na tyle luźno, żeby nie uwierał jego "pacjentki".
1m bandaża odjęty z ekwipunku
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 3 maja 2024, o 18:58
Saori z uwagą wysłuchała, jak Tsuyoshi niemal się żalił, że przydzielono go do ewakuacji. Najwyraźniej trochę go to gryzło, ale przynajmniej dzięki temu nadal żyje. Gdyby chciał zaspokoić swoje ambicje i poszedł walczyć, mógłby tego nie przeżyć, więc ktoś mimo wszystko tam wyżej dobrze pomyślał. Straty w Klanie były wystarczająco dotkliwe i zdecydowanie nie potrzebowali więcej.
- Dzięki temu nadal żyjesz. - Odpowiedziała, nie spuszczając z niego wzroku grafitowych oczu. - I na Ciebie przyjdzie czas, żeby się wykazać czymś więcej niż opieką nad cywilami. Bądź cierpliwy i trenuj, a na pewno zostanie to docenione. Klan teraz jeszcze bardziej potrzebuje silnych shinobi.
Gdy Tsuyoshi przyznał, że umiejętności przetrwania w lesie są raczej niespotykane wśród tak zwanych mieszczuchów, Saori skinęła głową. Jak wszędzie, od każdej reguły były wyjątki. W jej domu poważnie podchodzono do treningu, bo nigdy nikt nie zakładał, że misje będą przydzielane tylko w obrębie Kotei. Poza miastem każdy musiał nauczyć się sobie jakoś radzić, a im szybciej, tym lepiej. Saori miała to szczęście, że opanowała sztukę przetrwania i teraz bardzo mocno jej się to przydało i zapewne jeszcze nie raz się przyda.
- Czy Twoja rodzina ocalała? - Zapytała, gdy wspomniał o młodszych siostrach. - Mam nadzieję, że Twoje siostry są całe i zdrowe.
Królik powoli piekł się nad ogniem, więc była chwila na to, żeby opatrzeć jej ramię. Najwyraźniej nie było tak źle i po prostu potrzebowała więcej czasu, żeby dobrze się wygoić. Tak czy inaczej Tsuyoshi przemył cięcie, a następnie porządnie zabandażował świeżym płótnem. Gdy skończył, Saori spojrzała na jego dzieło i skinęła mu głową w podziękowaniu. Przekręciła rożen, żeby królik przypiekał się teraz z drugiej strony, a rozmowa zeszła na to, jak udało jej się wydostać z Kotei. Tsuyoshi najwyraźniej nie mógł powstrzymać ciekawości, mimo że wiedział iż są to bolesne wspomnienia dla Saori.
- Ja...szczerze mówiąc, niewiele pamiętam... - Przyznała po chwili, patrząc pustym spojrzeniem w ognisko. - Chaos, krzyki. Wszystko mi się zlewa i miesza...W rodziców i pobliski budynek coś uderzyło, nie jestem pewna co. Brat mnie osłonił przed lecącymi odłamkami, ale i tak dostałam w ramię. Potem pokazał mi pobliski mur miasta i kazał uciekać za niego, nie oglądać się za siebie. Widziałam jeszcze jak próbuje kopać w gruzach, a potem coś go zaatakowało...Nie pamiętam, jak dotarłam do muru i nie wiem, co było potem...
Jej wyraz twarzy nie zmienił się ani trochę, mimo że przed chwilą myślami znowu była w najgorszym momencie swojego życia. Jedyna zmiana, jaką Tsuyoshi był w stanie wychwycić, to lekkie drżenie jej ciała, jakby było jej zimno. To jednak było niemożliwe, bo lato było wyjątkowo ciepło, więc mógł to być mimo wszystko strach, który nadal odczuwała na myśl o tych przykrych wydarzeniach.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 3 maja 2024, o 19:55
Chłopak popatrzył uważnie na ciemnowłosą, gdy ta powiedziała, że żyje dzięki temu, że został przydzielony do grupy ewakuacyjnej.
- Być może i tak, ale prawdę mówiąc nie wiem czy właśnie o to powinno mi chodzić. Żeby za każdym razem kryć się za innymi tylko po to, żeby przeżyć. Może gdybym pomagał, to udałoby się ewakuować więcej ludzi? Może więcej wojowników dałoby radę się wycofać - żachnął się delikatnie - no i może jednak bym przeżył. Nie jestem taki słaby - zaznaczył. Wiedział, że jego rozmówczyni nie miała nic złego na myśli, ale jego wrodzona duma nie pozwalała mu puścić takiej uwagi mimo uszu. Nie był już dzieckiem, od dawna powinien być traktowany jako pełnoprawny shinobi, któremu nie straszne jest zagrożenie. Nawet takiej potęgi, jaką prezentowali Dzicy.
- Tak, na szczęście tak - odpowiedział natychmiast pewnie na pytanie o swoją rodzinę, po czym popatrzył na nią, jak gdyby coś sobie uświadomił. Bo w sumie tak było - to znaczy... taką mam nadzieję. Widziałem się już z bratem i kuzynką w Sarufutsu i nic mi nie mówili, ale... cóż, powiedzieliby mi chyba? - zapytał bardziej samego siebie, niż ją - no... w każdym razie załóżmy że tak. Na pewno młodsze rodzeństwo nie służyło na pierwszej linii frontu, więc powinno być z nimi wszystko w porządku - mimo tych słów, w jego serce wkradła się nuta niepewności. Do tej pory był raczej pewien, że wszystko jest w porządku, ale teraz gdzieś z tyłu głowy będzie miał w głowie myśl, że trzeba to potwierdzić.
- Rozumiem. Przepraszam, że zapytałem - powiedział. W sumie chodziło mu o samą drogę z Kōtei do Sarufutsu, ale nie sprecyzował tego dostatecznie. Było mu głupio, więc owijanie bandażem zakończył w milczeniu. Na końcu zawiązał go porządnie tak, żeby się przypadkowo nie odwiązał.
- Proszę, powinno być w porządku. Przynajmniej na razie - powiedział, po czym spojrzał na nią. Niestety, chyba niepotrzebnie zagadał o ewakuację. Miał dobre chęci, ale jak wiadomo to niestety często nie wystarczy. Postanowił, że więcej nie będzie o to pytał ani w ogóle w jakikolwiek sposób poruszał tego tematu. Powinien pewnie jakoś zareagować na to, że Saori zareagowała, jak zareagowała. Ale nie potrafił. Rozumiał jej emocje i traumę, ale chyba nigdy nie był dobry w "pocieszanie" czy jak to inaczej nazwać, bo słowo to brzmi zbyt banalnie w obliczu takich tragedii. Siedział więc przez chwilę bez słowa ganiąc się w głowie.
- Sądzę... sądzę że sobie poradzisz. - mógł się zdobyć tylko na takie zdanie. Miał nadzieję, że niechcący jeszcze nie pogorszył sprawy.
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 3 maja 2024, o 23:01
Najwyraźniej uderzyła w czuły punkt jego dumy, bo Tsuyoshi wyraźnie się uruchomił na temat tego, co by mogło być, gdyby pozwolono mu walczyć. No cóż, tego już się nie dowiedzą. Równie dobrze mógł zginąć i tyle byłoby z pomocy Klanowi. Lepiej jednak nie było prowokować go bardziej. Według niej przydzielenie do ewakuacji było bardzo dobrym zajęciem, bo przecież to cywile byli najważniejsi. Bez nich Klan by nie prosperował w Sogen. To oni odwalali ciężką pracę, dzięki czemu niczego im nie brakowało. Klan swoją drogą, ale to niewinnych ludzi przysięgali także bronić.
- Pomogłeś wystarczająco. - Powiedziała pozbawionym emocji głosem. - Nie daj się podszeptom ambicji, bo ta może Cię kiedyś zgubić. Cywile są dla nas bardzo ważni, bo bez nich gospodarka Sogen nie istnieje. Chyba że wolałbyś pracować w polu i przy zbiorach.
Oby chociaż te argumenty do niego przemówiły. Doskonale wiedziała, co czuł, bo sama też chciała jak najszybciej odegrać się za swoją krzywdę. Jednak miała na tyle oleju w głowie, że na chłodno oceniła swoje możliwości i wiedziała, że w tym momencie nie nadawałaby się do bezpośredniej walki. Będzie musiała wziąć się ostro za treningi, ale wszystko po kolei. Najważniejsze było to, że nie wszyscy ucierpieli, w tym sama rodzina Tsuyoshiego. Owszem, ponieśli dotkliwe straty, ale Klan ma szansę na odbudowę, pod warunkiem że znajdą jakieś spokojniejsze miejsce do osiedlenia się. Wątpiła, że Dzicy zadowolą się tylko Kotei...
- Tak, myślę, że powiedzieliby Ci od razu, gdyby stało się coś złego. - Przyznała mu rację, obracając królika na rożnie. - Na pewno chcesz się z nimi spotkać jak najszybciej, a ja Cię zatrzymuję.
Jego przeprosiny i próbę pocieszenia skwitowała tylko skinieniem głową i nadal patrzyła w ognisko. Powoli uspokajała się wewnętrznie i Tsuyoshi mógł dokończyć wiązanie bandaża. Przemycie i świeży opatrunek na pewno lepiej podziałają na ranę, która zacznie lepiej się goić. Tymczasem królik był prawie gotowy. Jeszcze chwila i będą mogli uraczyć się pieczenią, a potem pozostanie już tylko Saori zebrać swoje rzeczy i ruszyć z Tsuyoshim w drogę. Znajdzie sobie na obecną chwilę spokojne miejsce, gdzie odpocznie i potrenuje, a potem wróci do Sarufutsu i dowie się, co dalej.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 4 maja 2024, o 09:08
Dziewczyna poczyniła bardzo ciekawą uwagę o emocjach i nie uleganiu ich podszeptom. Świadomie lub nie, Saori poruszała tematy, które były dla Tsuyoshiego bardzo ważne. To, jak radzić sobie z emocjami, czy też - w jaki sposób je wykorzystywać było dla niego ostatnio bardzo ważne i długo nad tym myślał. Uchiha mogła dostrzec, że "wkręcił się" w tę konwersację, ale nie w negatywnym znaczeniu tego słowa. Po prostu bardzo się zaangażował, tak jak każdy, kto natrafi na bardzo interesujący albo istotny dla niego temat.
- Emocje to chyba wszystko co mam, oprócz rodziny i klanu. Są dla mnie bardzo ważne. Tak, na pewno nie można dać im się kontrolować, ale... trudno mi wyobrazić sobie, żeby jakoś z nimi walczyć, albo zepchnąć na bok. Hm, ja chyba w dużej mierze "jestem" swoimi emocjami - powiedział. Nawet jego samego zaskoczyło chyba nawet to ostatnie zdanie. Było oczywiście prawdziwe, mimo że dla osób postronnych taki wniosek nie byłby wcale taki oczywisty. W końcu dbał o to, żeby to wszystko, co przeżywał w środku nie było aż tak bardzo widoczne na zewnątrz. A kiedy już nagromadziło się zbyt dużo, dawał upust emocjom gdzieś na odludziu. Tak jak niedawno, pod Sarufutsu, gdzie nikt go nie widział.
- Owszem, są. Musimy tylko pilnować, żeby przypadkiem nie okazało się, że działamy tak, jak gdyby byli ważniejsi od klanu - odparł. Nie zrobił tego opryskliwie, po prostu odpowiedział. To, że cywile są ważni było dla niego tak samo oczywiste jak to, że klan jest najważniejszy. Zresztą, znalazło to wyraz w jego czynach. Nie tak dawno jak poprzedniego wieczoru nadstawiał on karku za napadniętą na tym szlaku rodzinę.
- Spokojnie, ta godzina czy dwie nic nie zmienią. Jestem tu, bo chcę - powiedział, co było całkowicie zgodne z prawdą. Nie miał ani przez chwilę poczucia straconego czasu.
Kiedy królik był już przyrządzony, pozwolił Saori na oderwanie pierwszego kawałka. Sam zadowolił się niezbyt dużą porcją, bo już coś rano zjadł, a z pewnością w domu zostanie mu wtłoczone znacznie, znacznie więcej. Jadł w milczeniu, to znaczy jeśli oczywiście dziewczyna nie podjęła jakiegoś tematu.
Kiedy już zjedli, wstał i pomógł Saori zwinąć ekwipunek. Poczekał, aż ta będzie gotowa i zaczął drogę powrotną na szlak.
- Hachimantai nie jest daleko stąd, jak już mówiłem. Maksymalnie dwie godziny drogi na piechotę, idąc wolnym tempem. Jeśli nie chcesz wracać do Sarufutsu na stałe, to nie musisz - po prostu gdy będziesz potrzebowała coś załatwić, wyjdziesz rano i wrócisz jak to załatwisz - wyjaśnił. Oczywiście ciemnowłosa zrobi jak będzie chciała, ale uprzedził ją o takiej możliwości.
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 4 maja 2024, o 19:22
Saori uważnie wysłuchała, jak ważne były dla Tsuyoshiego emocje. Z resztą, co ona mogła o tym wiedzieć, skoro w obecnej chwili nie czuła kompletnie nic, tylko jedną wielką pustkę. Po prostu miała okazję widzieć, jak gniew potrafił zawładną człowiekiem na tyle, żeby go oślepić i z cała pewnością nie chciała, żeby coś takiego przytrafiło się młodzieńcowi. Odnośnie ambicji też słyszała o przypadku, gdzie młody shinobi wybrał się na misję ponad swoje możliwości i znaleźli go martwego.
- Przepraszam, nie chciała Cię urazić. - Powiedziała, przyglądając mu się uważnie. - Po prostu czasami ich nadmiar może prowadzić do zguby, przysłaniając zdrowy rozsądek. Nie miałam na myśli nic złego.
Kwestię tego, jak ważni byli cywile, postanowiła zostawić. To było jak z pracą. Pracodawca był ważny, bo miał swój interes, ale bez pracowników nie dałby sam rady. Klan bez podległych mu ludzi był zgubiony, dlatego trzymając pieczę nad prowincją, miał zadanie chronić jej mieszkańców, żeby ci mogli się odwdzięczyć podatkiem i dobrze prosperującą gospodarką. Tak czy inaczej, zawsze na pierwszym miejscu była rodzina i tutaj nic się nie zmieniło. Saori przyjęła też ze spokojem fakt, że w żadnym razie nie zatrzymywała Tsuyoshiego i że sam chciał tutaj być. Gdy królik się upiekł, zjedli go ze smakiem i pozostało już tylko uprzątnąć obóz. Gdy Saori miała już wszystko w swoim tobołku, ruszyli ponownie na szlak, aby stamtąd ruszyć do rodzinnej wioski Tsuyoshiego.
- Tak chyba zrobię. - Przyznała na słowa o tym, żeby nie siedzieć na stałe w Sarufutsu, przynajmniej nie przez najbliższy czas. Potem się zobaczy. - Odpocznę, trochę potrenuje i może wezmę kilka łatwiejszych misji. Na pewno wielu ludziom przyda się pomoc w różnych sprawunkach i nie będzie problemu ze zleceniami i zarobieniem trochę pieniędzy.
Tak, przede wszystkim potrzebowała stanąć na nogi i zaopatrzyć się w ekwipunek, który już wcześniej sobie upatrzyła jeszcze w Kotei. Teraz będzie miała okazję zapracować sobie i zarobić, a przy okazji też pomóc tym, który będą tego potrzebować. Tak, perspektywa chwilowego pozostania w Hachimantai coraz bardziej ją do siebie przekonywała.
0 x
Uchiha Tsuyoshi
Posty: 589 Rejestracja: 23 sty 2023, o 21:03
Wiek postaci: 19
Ranga: Akoraito
Krótki wygląd: Czarne włosy, często związane w kucyk, czarne oczy, średniego wzrostu, szczupły -> po resztę zapraszam do KP
Widoczny ekwipunek: Torba przy boku
Link do KP: viewtopic.php?p=202214#p202214
Multikonta: Sashiko
Post
autor: Uchiha Tsuyoshi » 4 maja 2024, o 19:59
- Oh, spokojnie, przecież wiem - powiedział, od razu uspokajając dziewczynę. Ani na moment nie poczuł się zaatakowany albo potraktowany z wyższością. Po prostu miał tematy, które go "aktywizowały" (czy też potocznie "uruchamiały") i wtedy mógł sprawiać wrażenie bardziej ożywionego. Ale to, co powiedziała Saori w żadnym wypadku nie kwalifikowało się do tego, żeby poczuć się urażonym - chciałem tylko opowiedzieć, jak to wszystko widzę. Dobrze jest porozmawiać czasem z kimś z "zewnątrz". To pozwala spojrzeć na samego siebie z dystansem. Choć jeśli faktycznie zostaniesz jakiś czas w Hachimantai, to już nie będziesz tak bardzo z zewnątrz - powiedział i zdobył się nawet na nieznaczny uśmiech. Dobrze by było, żeby dziewczyna odnalazła w jego rodzinnej miejscowości choćby namiastkę spokoju. Hachimantai było spokojną osadą położoną w malowniczym miejscu i jego zdaniem nadawało się do odzyskania równowagi znacznie lepiej, niż Sarufutsu. No chyba że w międzyczasie wydarzyło się tam coś bardzo złego, ale miał nadzieję, że jednak tak się nie stało.
Niedługo później dwoje Uchihów było już z powrotem na szlaku. Tym razem jednak podążali w lepszym kierunku, bo w kierunku rodzinnej miejscowości Tsuyoshiego. Każdy krok przybliżał go do rodziny i z każdym krokiem narastało u niego napięcie. Co zobaczy, gdy przyjdzie? Kto go przywita? I jak go przywitają?
- O tak, o zajęcia się nie martw. Pewnie i w Hachimanai będzie sporo do zrobienia i pomocy, i w obozie Yukich. Tak jak mówiłem wcześniej, znajduje się u nas ich obóz. Nie żeby była to jakaś wymarzona sytuacja, ale wydaje mi się, że pomocą w obronie Kōtei zasłużyli sobie na szacunek i tolerancję - stwierdził. No i chęć treningu. To się ceniło. Widać, że Saori miała głowę na karku i mimo tego, co ją spotkało, jej myśli podążały w dobrym kierunku. Nie mógł oczywiście pozostawić tego bez komentarza.
- To... tak jak powiedziałem, jeśli zostaniesz w Hachimantai na dłużej, na pewno się jeszcze zobaczymy. To nie jest duże miejsce. Może nawet umówimy się na jakiś wspólny trening - powiedział. Nie zapytał jej o to wprost, bo było na to zdecydowanie za wcześnie, a i okoliczności chyba nie sprzyjały. Ale wyraźnie dał jej do zrozumienia, że jeśli będzie chciała, to jej nie odmówi - a gdybyś potrzebowała jakiejś pomocy, to będę do dyspozycji. Nie wiem co prawda jak to wszystko się potoczy i gdzie będę przez pierwszych kilka dni, bo potrzebuję trochę odsapnąć, ale... cóż, chyba na razie nikomu nigdzie się nie spieszy. No tak, teraz czekają ich dni, a może nawet tygodnie niepewności, podczas których będzie trzeba wylizać się z ran. Wszelkiego rodzaju.
0 x
Saori
Posty: 149 Rejestracja: 29 kwie 2024, o 14:29
Wiek postaci: 17
Ranga: Doko
Krótki wygląd: - Średni wzrost i szczupła sylwetka - Czarne, długie włosy - Ciemne grafitowe oczy
Widoczny ekwipunek: - Kabura na prawym udzie - Torba na lewym pośladku - Wielki Wachlarz na plecach
Link do KP: viewtopic.php?p=217620#p217620
Multikonta: Minako
Post
autor: Saori » 4 maja 2024, o 21:27
Saori musiała przyznać, że otwartość Tsuyoshiego była naprawdę budująca. Niby nie byli bezpośrednio spokrewnieni, a przygarnął ją pod swoje skrzydła bez najmniejszego wahania i zatroszczył się nie tylko o jej potrzeby, ale i najbliższą przyszłość. Przynajmniej na razie miała jakiś punkt zaczepienia. Odpocznie, weźmie trochę zleceń i potrenuje, a potem się zobaczy. Perspektywa kogoś znajomego w bliskim otoczeniu zawsze bardziej dodawała otuchy, zwłaszcza teraz gdy czuła się samotna.
- Naprawdę doceniam Twoją troskę o mnie. - Powiedziała, spoglądając na niego bystrym wzrokiem ciemnych oczu. - Jeśli nadarzy się okazja, chętnie się za to odwdzięczę, gdy tylko będę miała możliwość.
Tak więc ruszyli szlakiem, nadal pogrążeni w rozmowie. Saori, mimo że tłumiąca emocje, nie była najgorszym towarzyszem do pogadanek. Trzeźwo podchodziła do zagadnienia i starała się otworzyć na tyle, na ile była w stanie w obecności nowego krewnego. Nie znali się, a mimo to nawet nieźle się dogadywali, chociaż miała wrażenie, że Tsuyoshi ma jakiś swój własny instynkt terytorialny, gdzie każdy miał swoje miejsce, nawet określeni członkowie Klanu.
- Jacy są Ci Yuki? - Zapytała. - Czy będą chcieli przyjąć pomoc od kogoś z zewnątrz, czy po prostu wolą trzymać się razem? Nie chciałabym popełnić jakiejś gafy i naruszać ich spokoju i terytorium.
Perspektywa wspólnego treningu z Tsuyoshim mogła jednak okazać się problematyczna, ponieważ Saori nie wykazywała typowych cech dla swojego Klanu i czuła się przez to w jakiś sposób gorsza. Tylko jej rodzina wiedziała, jakie predyspozycje miała młoda Kunoichi, a teraz nie wiedział nikt, chyba że ocalały jakoś gdzieś jej akta. Widząc, jakie podejście miał Tsuyoshi i jak ważny był dla niego Klan, Saori obawiała się, że może ją odrzucić, jak tylko się dowie, że mimo bycia Uchiha, coś z nią jest jednak nie tak.
- Trenuję zawsze sama. - Oznajmiła beznamiętnym tonem. - Ale wspólnego wyjścia na obiad, czy zwykłego spaceru na pewno nie odmówię.
[zt z Tsuyoshim ---> Hachimantai ]
0 x
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość