Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Ich reakcja była zgoła inna. Gdy Inoachi powiadomił o inwazji, Hiromi zbladła i zamilkła, a on rozpoczął od tyrady pełnej pytań. Im obojgu ciężko było pogodzić się z tym, że mieli zostać w Saimin, z dala od niebezpieczeństwa, bezpieczni.
- Czyli grubo ponad setka, dziękujemy za to wsparcie. Jeżeli inne klany okażą równie hojną pomoc… - zaczął głośno rozważać, wiedząc że każdy shinobi jest wart co najmniej dziesięciu wyszkolonych żołnierzy. Wciąż była nadzieja. Jeśli tylko inne rody zachowałyby się właściwie.
- Ktoś… mógłby kontrolować coś tak potężnego? - zszokowany chwilę później odpowiedział pytaniem, chyba nawet retorycznym na to stwierdzenie. Choć nie był naocznym świadkiem ogoniastej bestii, to widział efekty zniszczeń takiego stworzenia. Połowa Kotei została tak zniszczona i to za sprawą osoby, która wcale nie była wrogiem. Choć wiedzą o tym była jawna, ciężko było nad tym przejść.
Hiromi jak do tej pory milczała, odezwała się dopiero gdy wspomniano Misae, narzeczoną Masahiro. Jego uwaga, że i jej teraz musiało być ciężko, spotkała się z natychmiast z jej reakcją. - Hiromi, zacze… - Było za późno. Wybiegła. Zmierzyli się z Inoachim spojrzeniami. Żaden z nich nie zareagował. Inoachi nie powstrzymał Hiromi mówiąc, że Misae już wie, albo że zostanie niezwłocznie powiadomiona. Z kolei on sam… nie pomyslał, że Hiromi może zrobić coś niewłaściwego. Ufał jej w zupełności. Skoro uznała, że musi wyjść, pozwolił jej.
- Sam bym tak pomyślał… jednak rozumiem skąd taka decyzja. Inoachi-san, nie rzucałem słów na wiatr, zapewniając o swoim wsparciu - odpowiedział, słysząc w zamian o tym, że w istocie byłoby coś, co mógłby zrobić dla klanu Yamanaka. Wyprostował się to słysząc, bo zaraz okazało się, że wymaga ono delikatnych działań, ale miejsce, ani czas nie były do tego odpowiednie.
- W takim razie, to ja Cię odwiedzę, wskaż tylko miejsce i czas i porozmawiamy. Zanim tylko to nastąpi… wraz z Hiromi-san potrzebujemy dwóch, trzech dni. Ta sytuacja… musimy uzgodnić nowy plan działania… Nasz nowy plan. - Podkreślił wzdychając i odchylając się mocniej do tyłu. Postawił na szczerość z Inoachim - nie mógł sobie teraz robić z niego wroga, ani stawiać na podejrzliwość. Do tej pory Yamanaka zachowywał się w stosunku do nich bardzo fair i albo był zręcznym manipulatorem, albo po prostu szczerą osobą w tej relacji - ale w każdym z tych przypadków, mężczyzna zdołał zdobyć jego zaufanie.
Chwilę później pożegnali się, uzgadniając termin i miejsce spotkania. Przez chwilę sjedział jeszcze, myśląc o tym wszystkim, a także czekając czy Hiromi zaraz zawita. To jednak nie nastąpiło, dlatego, nie mogąc sobie znaleźć miejsca, wrócił do biblioteki. Próba skupienia się na tekstach była jednak karkołomną czynnością, dlatego mimo późnej pory, sam równie niebawem opuścił posiadłość, chcąc przewietrzyć głowę.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Ich kolejne dni, były usłane strapieniem. Informacja którą przekazał im Inoachi, niebawem stała się również dominującym tematem plotek w Saimin. Mieszkańcy reagowali w różny sposób, przeważnie jednak w nie aprobujący, gdzie nie było zrozumienia dla sprawy i życia Kotei. Uchiha nie cieszyli się dobrą renomą wśród swoich sąsiadów i jak widzieli, również na dalszych obrzeżach kontynentu.
Ten ponury, dominujący nastrój, udzielał się dwójce emisariuszy sharingana, którzy postanowili zrobić wszystko, aby dopomóc sprawie swojego klanu. Gdy Hiromi dbała o dyplomację i zajmowała się poprawą relacji między klanami, również poprzez pracę w szpitalu - on sam z kolei podejmował się zadań które odciążyłoby zasoby Yamanakow, które stały się ograniczone, poprzez wsparcie udzielone ich klanowi. Wiedział, że gdzieś na horyzoncie, widnieje poważniejsze zadanie, ale Inoachi wciąż nie podjął jeszcze wiążącej decyzji o jego rozpoczęciu, z czego nastoletni Uchiha korzystał, pogłębiając swoją wiedzę o umiejętności w czasie wolnym od misji.
Któregoś jednak wieczoru, czując że z Hiromi oddalają się od siebie, poprzez natłok spraw ważniejszych od tego co rodziło się między nimi, postanowił podjąć się przyrzeczenia, które miał nadzieję że da im więcej czasu… na wszystko.
- Przepraszam, że tak cię zaniedbuje, ale obiecuję że jak tylko sytuacja się uspokoi, wynagrodze Ci to. Teraz.. sama widzisz co się dzieje w mieście i jak potrzebna jest nasza pomoc. Nie możemy zawieść
Hiromi oczywiście to rozumiała i była wyrozumiała a on skrzętnie z tego korzystał. Tego dnia zaplanowany miał trening, i to z tutejszym instruktorem stylu Chanbara, w przeznaczonym do tego dojo.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
W kolejnych dniach, nie poprzestawali na intensywności podejmowanych starań. Oboje byli skupieni na swoich rolach i rzadko mieli możliwość zamienienia ze sobą więcej niż paru zdań, a gdy już dobrego dochodziło, najczęściej do szczerej rozmowy dochodziło przeważnie w nocy, gdy któreś z nich nie mogło zasnąć i doczekało powrotu drugiej strony.
Wtedy mogli podzielić się tym co ich tego dnia spotkało, co się udało zrobić, a co nie. Wtedy też mogli porozmawiać o tym co było w tym wszystkim najważniejsze - o Kotei, które szykowane było do odparcia ataku tysięcy dzikusów.
- Jeśli dać wiarę w to o czym wszyscy mówią, przyjdzie się im zmierzyć z przeważającym przeciwnikiem… słyszałem że nawet piętnastokrotnie liczniejszym.
Oboje w takich momentach pocieszali się, że chakra i znajomość ninpou jest ich przewagą, a obecność innych klanów, ich tajemniczych kekkei genkai to dodatkowe szanse i możliwości, które z pewnością Sogen mądrze wykorzysta. Taką mieli nadzieję.
- Jutro spróbuj zasnąć beze mnie, mam kolejne spotkanie w dojo z Iruką-sensei. Wrócę więc późno.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Wraz z upływem kolejnych dni, do Saimin docierało więcej informacji z Sogen. Było już pewne, że na spotkanie z obrońcami Kotei zmierzała prawdziwa armia tubylców zza muru. Jeżeli zamiarem tej ponad dziesięciotysięcznej armii było przejęcie ziem znajdujących się pod opieką Uchiha, miała czekać ich ciężka przeprawa. Podobno większość prowincji wysłała swoich shinobich i żołnierzy, aby wesprzeć obrońców. To czyniło ich zadanie znośniejsze, pozostawiając przeczucie, że przy takiej ilości ludzi, ich obecność bądź jej brak, nie poczyniłoby większej różnicy.[ W międzyczasie czynionych powinności, mogło tylko trzymać kciuki za powodzenie negocjacji, które z pewnością starano się podjąć.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Choć dni mijały nieubłaganie, czas zdawał się dla Azumy i Hiromi wlec niemiłosiernie. Uziemieni w Saimin, z niecierpliwością oczekiwali wszelkich wieści nadchodzących z Sogen. A tych było nie wiele - już wiedzieli, że rokowania zostały odrzucone, zanim wojska doszły na przedpola Kotei, armia obrońców była liczna, ale nie aż tak jak armia dzikich. Ostatnia nadzieja była w ostatniej próbie rozmów która miała się odbyć, w chwili dotarcia armii nieprzyjaciela. W tym była ich ostatnia nadzieja.
Poza wyczekiwaniem nowych wieści, ich pobyt w Saimin przebiegał według wcześniej ustalonego schematu. Była to pomoc udzielana przez Hiromi w placówce medycznej, podejmowane się mimo wszystko przygotowań ślubnych, a także jego starania w zakresie drobnycg zleceń. No i treningi. Te odbywali obydwoje.
Ukryty tekst
Po odbyciu intensywnego treningu, wrócił do ich posiadłości. Gdy Hiromi wróciła, był to czas aby się rozmówić z nią - ostrzec by zachowywała ostrożność, dbała o siebie, a także żeby się nie martwiła o niego.
- Jeżeli będę w stanie, będę się starał informować o sytuacji. Bądźmy dobrej myśli - uspokajająco się do niej uśmiechnął, choć sam odczuwał delikatne denerwowanie. Był przekonany, że nie byłby wzywany w taki sposób do jakiejś mrzonki.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Azuma do posiadłości dotarł chwilę po zapadnięciu zmroku. Posiadłość nie była jednak okryta całunem ciemności – lampiony rzucały nierównomierny blask na zabudowę, ścieżkę, ogród. Nie zauważył, aby coś uległo zmianie w trakcie jego nieobecności. W towarzystwie cieni rzucanych przez światło, wkroczył na ścieżkę, a chwilę później na pierwszy podest posiadłości.
– Hiromi!? – krzyknął w głąb domostwa, gdy tylko zauważył u progu jej sandały. Choć potrafił się poruszać iście bezszelestnie, nie zamierzał ukrywać się z swoją obecnością, a zatem i też niepotrzebnie straszyć nagłym pojawieniem. W ślad za Hiromi pozostawił u progu obuwie, a potem odzienie wierzchnie, użyczone przez kapitana straży szlachetnego rodu Yamanaka. Odziany w resztę – lekką zbroję, a także resztę już własnych ubrań, ruszył wgląb. Pomału jednocześnie odpinając klamry, poczynając od naramienników, by potem przejść do zapięć zbroi. Uwolniony w końcu z tego żelastwa, wciąż jednak pozostawał w kamizelce shinobi, będącym na standardowym wyposażeniu ninja. I w takim właśnie stanie, zastał Hiromi.
– Jesteś! Dobrze Cię znów ujrzeć - przytulił ją mocno, na tyle, że bez trudu lekko uniósł. Zakrecil nią radośnie dwa razy, ale potem grzecznie odstawił. A potem, pocałował.
– Co to za mina? Nie mów, że nie tęskniłaś - powiedział badawczo na nią spoglądając. Była nieco rozczochrana, bez swojego kimona, ale wciąż w odzieniu, przepasana delikatnymi tkaninami, zręcznie zawiniętymi by podtrzymać wszystko co miały ukryć przed gapiami, do tego gdy była w ruchu. – Hiromi, co się stało? Czy... Wiesz coś o Kotei? - spytał, tym razem już poważnie, odstępując ja, na krok, dając jej przestrzeń, której jeszcze sekundę temu z pewnością nie miała.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Odstawił Hiromi na miejsce, pozwalając opanować jej wzruszenie. Ta reakcja nie była pokłosiem wieści nadchodzących z Kotei, tylko jego powrotem. Świadomość bycia tak ważnym dla kogoś, była bardzo budująca. Niestety jednak, wciąż nie mieli pojęcia o tym co się działo w ich ojczystych stronach.
– Zanim się rozstaliśmy, Inoachi-san zapewnił mnie, że gdy tylko pierwsze wieści dotrą, niezwłocznie o tym powiadomi. Musimy być do tego czasu dobrej myśli. Starał się zachować dobry nastrój. W końcu znów byli razem, a jego zadanie dobrze się skończyło. Gdy usłyszał pytanie Hiromi, uśmiechnął się klepiąc delikatnie po żołądku.
– Rzeczywiście, umieram z głodu, ale kąpiel przed najpierw. Nie najlepiej pachnę. Mimo lata w górach temperatury są znacznie niższe - zaczął pokrótce wyjaśniając czemu nie pomyślał skorzystać z dobrodziejstw któregoś z górskich strumyków. – Niemniej, udało nam się. Odnaleźliśmy Arisu-dono i sądzę że wykonaliśmy poważny krok w podzięce za okazane Kotei wsparcie.
Puścił do niej oko, mając nadzieję że chociaż część zmartwień odeszła jej z glowy. Nieco się też odsunął, mając na uwadze to co przed chwilą mówił o higienie. Bo Hiromi wyglądała cudownie, szczególnie odziana w hadajuban, delikatną biel tak kontrastujacą z jej kolorem oczu i włosów. Nie chciał w taki sposób jej usmarować.
– Ale na opowieść przyjdzie czas, najpierw zajmę się tym - poradził sobie z zawiązaniem i ściągnął kamizelkę. Chwilę później w ślad za tym poszło odzienie wierzchnie. Wszystko należało odświeżyć. Ale od tego mieli służbę. – Jeśli chcesz, możesz mi towarzyszyć. Nie musimy nic tracić z wieczoru. Jedzenie może jeszcze trochę zaczekać – oznajmił, nie mając na myśli nawet nic gorszącego. Aby się odświeżyć musiał skorzystać z gorącego źródła w ogrodzie tuż za domem. Jeżeli Hiromi nie musiała lub nie chciała się moczyć, mogła zwyczajnie posiedzieć obok i porozmawiać.
Niezależnie od podjętej przez Hiromi decyzji, ruszył do przedsionka w którym się pozbył reszty odzienia, złapał za wolny ręcznik i nim przepasany ruszył do gorącego jeziorka. Oddał się tam błogiej rozkoszy płynącej z możliwości oddania zmęczonych mięśni, gorącej, kojącej wodzie. Dopiero po parunastu minutach był gotowy natrzeć się zapachowymi olejkami, gdy jego napięte mięśnie zdołały się rozluźnić.
Dopiero tak wymuskany, wrócił do posiadłości, najpierw do swojego pokoju, skąd przywdział czyste, świeże odzienie w którym dopiero mógł się pokazać Hiromi. Już bez wątpliwości odnośnie tego jak jego bliskość zostanie odebrana.
Krótki wygląd: - czarne włosy, ciemne oczy - wyraźnie zarysowana szczęka, ostre rysy twarzy - delikatne blizny na przedramionach i rękach - przeciętny wzrost, docięta sylwetka
Widoczny ekwipunek: - ochraniacz na czoło z emblematem klanu - skórzana kamizelka shinobi - kabury na broń na lewym i prawym biodrze - torba z ekwipunkiem na lewym pośladku - lekka zbroja
Z zadowoleniem przyjął, że Hiromi dołączy do niego w gorących źródłach, na tyłach domu. Nie musieli tracic nic z czasu, tylko dalej cieszyć się swoim towarzystwem, łącząc przyjemne z pożytecznym. Gdy Hiromi wspomniała, że dość aktywnie spędziła dzień w Saimin, zaśmiał się i gestem ją zachęcił do działania. Było to tuż na chwilę przed pozbyciem się ubrań. A chwilę później już we dwoje raczyli się kąpielą.
– Naprawdę… za włosy?- powtórzył zaskoczony, spoglądając ponownie na Hiromi, która w międzyczasie zdążyła zająć miejsce tuż obok, a nawet oprzeć głowę na jego barku. Nie zauważył, żeby gdzieś brakowało jej kępki włosów, choć rzeczywiście, uczesana również nie była. – Ja… no, że Ty byś była w stanie to zrobić, to bym nawet podejrzewał, masz ikrę, ale że Yamanaka? Przecież oni są taaaak dobrze wychowani – zażartował, odchylając głowę do tyłu, co tylko odsłoniło mocniej jego szyję, jak i kość obojczykową.
– A o co poszło? Nie wiem czy uratowanie Arisu zdoła to wynagrodzić…No i ta wiedźma… O co z tym chodzi? A samobójczyni? - pokręcił głową, a potem się roześmiał bo tym co przeżyła tego dnia, było można obdzielić nie jedną osobę. Dobry humor nawet go nie ominął przy tej ostatniej uwadze, bo z kontekstu zrozumiał, że i tamto zdarzenie skończyło się dobrze.
Wspomnienie o szczeniaku podsumował delikatnym pocałunkiem, gdy się nad nią nachylił. Nie zbył tego komentarzem w ich zawodzie raczej nie było miejsca na takie zachcianki. W końcu zwierzę, to było pewne zobowiązanie, a żywot ninja nie znosił takich rzeczy. Jedynym do czego było się zobowiązanym, to służyć klanowi. Cieszył się jednak, że Hiromi pomagała w szpitalu. W ten sposób powiększała swoją wiedzę i poprawiała zdolności. A medycy… zawsze było potrzebni. W tym klanów, szczególnie.
Niedługo później opuścili kąpielisko i udali się z powrotem do posiadłości. Gdy się osuszyli i przebrali, spotkali się w kuchni. Dopiero po przygotowaniu posiłku i posmakowania kilku pierwszych kęsów, aby choć trochę napełnić treścią żołądek, Azuma zdecydował się uchylić więcej z tego co się wydarzyło podczas jego wyprawy.
– Powiedz mi Hiromi, czy słyszałaś o Tengu? - zapytał, ku jednak zdziwieniu nastolatki, całkiem poważnie – Wyobraź sobie stworzenie, o rękach i nogach jak ludzkich, ale posiadające do tego skrzydła, a także pióra zamiast skóry. Na dodatek twarz przykryta maska, pod którą na pewno kryje się dziób… Teraz pomyśl, że te stworzenia na prawdę istnieją. To z ich powodu Arisu-dono nie wracała. I choć Tengu umierają tak jak ludzie, żyją zupełnie inaczej. Mam wrażenie, że ich upływ czasu dotyka zupełnie inaczej.
I wraz z tym jak ubywało im z posiłku, on odhaczał kolejne punkty opowieści, dzieląc się tym wszystkim czego sami się dowiedzieli. Mówił o ich podróży i opuszczonych dwiatyniach. Wrażeniu bycia obserwowanym. Dotarcia do wioski u szczytu niemal samej góry, a potem wyprawie wyzej. O spotkaniu Tengu i walce z nim. O przelanej krwi i mimo wszystko kontynuowaniu podróży. Sprowadzeniu lawiny na świątynię w której była Arisu, wśród pieczeci. Wyprowadzeniu jej, a następnie poznaniu prawdy. Tego, że nie są jedynym żyjącymi istotami, wśród zwierzat. Że oprócz demonów tych kroczących wśród tutejszych krain, są jeszcze te, nieodkryte i te ukryte wśród cieni… Dzieląc się tym wszystkim, nie uważał, że był to błąd. W razie gdyby zginął, te informacje miały szansę wciąż przeżyć z innym Uchihą i tym samym zwiększyć szanse na to, że dowiedzą się w końcu i inni. W tym świecie informacja, to było narzędzie, zarówno do atakowania jak i utrzymania bezpieczeństwa.
– Jakby tego wszystkiego było mało, dorobiłem się nieintencjonalnie ptasiego towarzystwa. Czarnej wrony, która towarzyszy mi od zejścia z gór… Gdzieś poleciała przed dotarciem do posiadłości, zapewne rozgląda się po mieście - podrapał się w zakłopotaniu po głowie. – Nie wiem ile ze mną zostanie, ale jakoś trzeba ją nazwać, masz pomysł?
Posiłek potrwał jeszcze chwilę, po czym zadowolony odchylił się do tyłu i poklepał po brzuchu. Był najedzony, odświeżony. Miał obok siebie zaufaną, wspierającą go osobę, czego mógł chcieć w tej chwili jeszcze?